Sąd uniewinnił były zarząd spółdzielni Dostępny Dom
Były zarząd spółdzielni mieszkaniowej Dostępny Dom w Olsztynie, został prawomocnie uniewinniony.
Prezes Ewa S. i wiceprezes Beata D. odpowiadały przed sądem za działania, które miały doprowadzić do tego, że 50 rodzin nie dostało ani mieszkań, ani zwrotu wpłaconych na ten cel pieniędzy. Sąd Okręgowy w Olsztynie podtrzymał wyrok uniewinniający, jaki zapadł wcześniej przed olsztyńskim sądem rejonowym.
Chodzi o milion 700 tysięcy złotych, które poszkodowane rodziny wpłaciły do spółdzielni w latach 1999-2002 w kwotach po 30, 40 albo 50 tysięcy. Mimo, że nie dostały mieszkań, nikt nie zwrócił im wkładów. Prezes Ewa S. i wiceprezes Beata D. były oskarżone o to, że sprzedały działki firmie budowlanej, która wybudowała mieszkania i w ten sposób miały uniemożliwić zwrot pieniędzy niedoszłym spółdzielcom.
Sąd Rejonowy w Olsztynie uniewinnił obie kobiety oceniając, że nie działały one z zamiarem pokrzywdzenia spółdzielców, bo podejmowały działania, które miały ratować spółdzielnię od upadłości. Z takim wyrokiem nie zgodzili się oskarżyciele posiłkowi czyli byli spółdzielcy. Zaskarżyli oni to rozstrzygnięcie, ale wczoraj (18 lutego) Sąd Okręgowy w Olsztynie podtrzymał wyrok uniewinniający wobec byłego zarządu spółdzielni.
Jedna z byłych spółdzielców Bożena Kucharska, która mimo wpłaty 40 tysięcy złotych nie dostała mieszkania ani zwrotu wkładu powiedziała PAP, że nie godzi się z takim rozstrzygnięciem sądu i będzie wnosiła skargę kasacyjną do Sądu Najwyższego.
Zakończone postępowanie sądowe wobec byłego kierownictwa spółdzielni Dostępny Dom było drugim, jakie toczyło się w tej sprawie. W pierwszym zapadł wyrok, w którym prezes i wiceprezes zostały skazane na kary 1,5 roku więzienia w zawieszeniu. Sąd Apelacyjny w Białymstoku rozpatrując zażalenie oskarżonych uchylił wyrok i nakazał ponowny proces. W drugim postępowaniu byłe kierownictwo spółdzielni zostało prawomocnie uniewinnione.
Kłopoty spółdzielni zaczęły się z chwilą, gdy nie otrzymała ona kredytu z Banku Gospodarstwa Krajowego na budowę mieszkań lokatorskich. Cena metra kwadratowego miała być w nich konkurencyjna w stosunku do cen w mieszkaniach własnościowych spółdzielczych. Ponieważ firma budowlana zaczęła już wznosić trzy budynki mieszkalne, zarząd spółdzielni postanowił sprzedawać je jako mieszkania własnościowe. Przyszli nabywcy musieli więc dopłacić kolejne kwoty. Ci, których nie stać było na dopłaty, zostali z niczym, ci którzy dopłacili, dostali mieszkania. Zarząd spółdzielni sprzedał działkę pod budynkami mieszkalnymi firmie budowlanej, która je wybudowała. Firma ta była wierzycielem spółdzielni, ponieważ nie otrzymała pieniędzy za budowę mieszkań. (pap/bsc)