Radiowóz
Pijany żartowniś postawił na nogi służby
Dramatyczny telefon z prośbą o pomoc okazał się głupim i kosztownym żartem.
Ktoś zadzwonił na telefon alarmowy działdowskich strażaków z prośbą o ratunek, bo wpadł do wody. Zanim jednak zdążył powiedzieć gdzie to się dokładnie stało, połączenie zostało przerwane.
Oficer dyżurny natychmiast wysłał 6 zastępów strażaków nad najbliższe jezioro Lidzbarskie, natomiast z Olsztyna wezwano grupę wodno-nurkową, która poleciała do Lidzbarka śmigłowcem Lotniczego Pogotowia Ratunkowego.
W trakcie, gdy strażacy szukali potencjalnego topielca, policjanci po numerze telefonu, z którego dzwoniono do straży, znaleźli jego właściciela.
26-latek przyznał się, że to on zaalarmował ratowników i zrobił to dla żartu. Młody mężczyzna był mocno pijany, miał 2 promile alkoholu. Teraz będzie odpowiadał za bezpodstawne wezwanie pomocy i zapewne będzie musiał zwrócić koszty całej akcji.
Policjanci i strażacy przypominają, że tego typu fałszywe alarmy są bardzo kosztowne, bo angażują wielu funkcjonariuszy i sprzęt do ratowania życia, który w tym czasie może być potrzebny gdzie indziej, podczas prawdziwego wypadku. W ubiegłym roku na 21 milionów połączeń pod numer alarmowy 112, połowa to były żarty.
(wchr/łw)