Pan Jerzy
Kiedyś, absolutnie przypadkowo miałem okazję przez dłuższą chwilę porozmawiać z panem Jerzym Gruzą, to była prawdziwa przyjemność i spora frajda. Rozmawialiśmy o „Czterdziestolatku”, konkretnie o kontynuacji.
Pan Jerzy martwił się tym, że ten nowy „Czterdziestolatek” nie został tak dobrze przyjęty, jak pierwsza seria z lat 7-tych ubiegłego wieku. Pamiętam, że niesamowicie przeżywałem premierową emisję serialu, było to w piątki wieczorem, chyba w legendarnym już Studiu 2, gdyby ktoś nie pamiętał, był to weekendowy cykl programowy prezentowany przez TVP, a „Czterdziestolatek” był absolutnym hitem telewizyjnym. U Gruzy grali wszyscy, po prostu wszyscy aktorzy, którzy wtedy byli popularni. A ówczesna popularność, to było zupełnie coś innego niż obecnie po celebrycku i mediach społecznościowych. Dawniej na popularność taką prawdziwą zarabiało się ciężką pracą w teatrze, radiu np. w Trójce – słuchowiska, programy rozrywkowe, w telewizji – teatr telewizji, seriale i oczywiście kino, tylko u najlepszych. I pan Jerzy Gruza był właśnie jednym z tych Wielkich.
Znakomicie sobie radził z produkcją telewizyjną, radiową, filmową – rewelacyjny „Dzięcioł”, seriale telewizyjne, wspomniany „Czterdziestolatek”, czy genialna „Wojna domowa”. Estrada, kabarety, rewia, pan Jerzy był znakomitym producentem, reżyserem świata rozrywki, świetne poczucie humoru, nikt tak nas nie opisał jak Gruza w swoich programach i filmach, to był typowy warszawski bon-vivant, który korzystał z życia tak jak umiał a umiał się bawić a zabawę potrafił przekształcić w pracę, pełnoetatowe zajęcie. Pan Jerzy odszedł, zostawił po sobie wspomnienia, dykteryjki, sporo śmiechu, wybitne role, wybitnych aktorów. Czy obecnie jest ktoś na naszym rynku filmowym, kto mógłby konkurować z Jerzym Gruzą? Może Juliusz Machulski, nie jestem pewien. Odszedł jeden z największych.
Kinoman