Kangury
Jak wiemy z lektury Haškowskiego Szwejka, antypody są wymysłem antychrysta i ludzie chodzą tam do góry nogami. Może i chodzą, ale filmy kręcą pierwszorzędne, a aktorów mają rewelacyjnych. Australijczycy zawdzięczają to profesorowi Jerzemu Toeplitzowi, który nauczył ich, co znaczy film, jak się go robi i jak gra się w nowoczesnym kinie.
Moje pierwsze, świadome spotkanie z kinem kangurów, to zapewne (jak w przypadku większości z Państwa) ,,Piknik pod Wiszącą Skałą”, tajemniczy film z urzekającą muzyką George Zamfira – mistrza gry na fletni Pana. Co potem? Potem przyszedł czas na australijskie seriale telewizyjne, o krokodylach, ptakach ciernistych krzewów, o miasteczku Alice Springs, czy dzielnej malarce pokonującej dzikie tereny Australii. Wszystko to było fajne, ale nie odbiegało od amerykańskiego serialowego kanonu.
A nam chodzi o coś więcej, o magię kina, dużego ekranu, o wybitne role, wybitnych aktorów, reżyserów, o krajobrazy – dzikiej Australii. Wspomniałem aktorów, trzeba przyznać, że mają kim grać. To przecież z Australii i Nowej Zelandii wywodzi się spora grupa gwiazd z pierwszej ligi aktorskiej: Mel Gibson, Russel Crowe, Geffrey Rush, Hugh Jackman, Hugo Weaving, Eric Bana, Kate Blanchet, Nicole Kidman, Toni Colette, Guy Pearce, Heath Ledger, Naomi Watts, Mia Wasikowski, by wymienić tylko tych najbardziej znanych. To właśnie oni nadają charakter australijskiemu i nowozelandzkiemu kinu.
Dlaczego małe, niemal niszowe kino odniosło światowy sukces? Bo jest uniwersalne i lokalne zarazem, bo utalentowani aktorzy zagrają wszystko i wszystkich, każdym anglosaskim akcentem, od szkockiego po australijski ( wyjątkowo bawiący Amerykanów ). Pomyślcie Państwo, jakie filmy dali nam Australijczycy: cykl o Mad Maxie, ,,Władcę Pierścieni”, ,,Hobbista”, ,,Gallipoli”, ,,Wesele Muriel”, ,,Priscillę królową pustyni”, ,,Ostatnią falę”, ,,Fortepian”, ,,Polowanie na króliki”, ,,Neda Hellego”, ,,Martwą ciszę”, ,,Rok niebezpiecznego życia”, nawet ,,Krokodyla Dundee”. Jest to zazwyczaj kino odważne, często kontrowersyjne, różnorodne, ale wpisujące się w główny nurt światowej kinematografii, kino łączące cechy swoiste z tym, co może zaakceptować świat, czytaj Ameryka. Niewątpliwie jest to pójście na kompromis, ale przecież życie jest zbudowane z kompromisów i to nie tylko w sztuce. Wracając jednak do X Muzy, pozwolę sobie na stwierdzenie, że australijskie i nowozelandzkie kino jeszcze wiele razy nas zaskoczy.