Historia pewnego lisa
Nie mogłem się zdecydować, co pokazać, czy tylko historię o lisie, który porwał mi przynętę na kruki, które miały być dziś moim celem, czy o jeleniach, które przebiegły mi leśną drogę zupełnie niespodziewanie.
A może o żurawiach, które przeleciały 4 metry przede mną, gdy siedziałem w kryjówce … Chwilę później zakradłem się do pierwszej zasiadki. Wyłożyłem nieco kości i spokojnie ukryty pod świerkiem, czekałem na kruczy zwiad.
Po godzinie siedzenia, poranne -3 stopnie dały mi się we znaki. Zimno. Po kolejnej godzinie … nic. Wykaraskałem się spod drzewa i poszedłem na kolejną miejscówkę. Po godzinie intensywnego marszu dotarłem na miejsce. Wyłożyłem następny gnat.
Słyszałem nad sobą kruki, byłem niemal pewny, że tym razem zasiadka będzie skuteczna. Bardzo się zdziwiłem, ale od strony lasu … przybiegł lis. W pierwszej chwili przeszedł obok zanęty obojętnie, chociaż widziałem, że „zanotował” jej obecność. Byłem pewny, że za 2-3 godziny przyjdzie po nią. Przyszedł po niecałych 2 godzinach … zanęta zniknęła.
Posłuchaj gawędy Krzysztofa Mikundy
(bsc)