Hannibal
Przyznam się Państwu do pewnej wady, oczywiście niegroźnej dla otoczenia ale jednak jest to wada. Otóż lubię filmowych Szaleńców, a najbardziej bohatera powieści i filmów stworzonego przez pisarza Thomasa Harrisa, a wykreowanego przez Anthony Hopkinsa – Hannibala Lectera.
Nie bez powodu Hopkins otrzymał Oscara w 1992 roku za rolę Lectera w „Milczeniu owiec”, po prostu był tam znakomity. Hopkins w całym kinowym cyklu jest niezwykle wiarygodny, okrutny, zbrodniczy i zarazem uwodzicielski, niezwykle inteligentny i trzeba to powiedzieć – kanibal. Wielokrotnie podkreślałem, że Hopkins jest moim ulubionym aktorem – jednym z wielu ulubionych, ale faktycznie darzę Anthonego Hopkinsa wyjątkową estymą. Co prawda Hopkins grywa w różnych filmach, lepszych i gorszych, adaptacjach komiksów i sensacyjnych, czasem w absolutnie złych produkcjach. Jednak Hopkins podkreśla, że jest człowiekiem do wynajęcia i jest aktorem, więc jak dobrze płacą to można zagrać też i komiksowego Odyna, ojca Thora.
Wróćmy jednak do Lectera i wyjątkowej roli w karierze Hopkinsa. Jak wiemy, Lecter jest diabłem wcielonym, demonicznym mordercą, niezwykle przebiegłym mistrzem kamuflażu, nagłej i sprytnej ewakuacji, najzwyczajniej w świecie geniuszem zła. Ostatnio przypomniałem sobie wszystkie trzy filmy z Hopkinsem w których wcielał się w postać Hannibala czyli: „Milczenie owiec”, „Hannibal” i „Czerwonego Smoka”. W każdym był znakomity, a perfekcyjny w tytułowym „Hannibalu”. To świetne kino, rewelacyjnie skonstruowane przez Ridleya Scotta. Piękna Florencja, cudowna muzyka, urocza Julianna Moore w roli Clarice Starling, przerażający Gary Oldman. Pamiętajmy, że filmowych okrutników było wielu, Lecter jest jednak wyjątkowy. Lubię takie kino z wieloznacznymi rolami i niezwykłym uczuciem, które połączyło Agentkę i Mordercę, co tam się zdarzyło między nimi? Oto jest pytanie.
Anthony Hopkins i jego role. Już wspominałem o problematycznych wyborach filmowych, uwielbiam go za „Okruchy dnia”, ale w „Westworld” kompletnie mnie rozczarował. Cóż bywa i tak. Hopkins zagrał Hannibala, czyli wyrafinowanego zbrodniarza, tak subtelnie z przenikliwością i wyczuciem, jakby więcej od nas wiedział o tego typu bestiach. Lubię emocjonujące filmy z wyrazistymi postaciami, nie muszą być to bandyci, wystarczy, że będą dowcipni i zaskakujący.
Kinoman