Dzikie kaczki
Kiedyś wraz z bażantami królowały na naszych stołach, dziś mało kto o nich pamięta. Pieczone dzikie kaczki przyrządzone według starych receptur to potrawa pracochłonna, ale warta takiego poświęcenia. Mięso dzikiego drobiu jest delikatne, kruche i bardzo odżywcze. Nie mówiąc o tym, że jest zdrowe w dobie szpikowania domowego ptactwa antybiotykami i sztucznymi paszami. Wielu z nas odstrasza skubanie, ale i z tym można sobie poradzić. W niektórych sklepach można dostać nie tylko mięso z aligatora, czy rekina, ale i dziczyznę. A ja skorzystałam z umiejętności i doświadczenia pana Stanisława Sambora ze Stawigudy, który jest mistrzem w przyrządzaniu dziczyzny.
Składniki: dzika kaczka, ojej, sól, pieprz, glazura: majeranek, delikata do mięs, kminek i jałowiec, słonina, rosół z kury, jabłka, masło, wódka jałowcowa lub gin, miód z wrzosów, brzoskwinie, konfitura z żurawin.
Dzikie kaczki należy oskubać 🙂 Gdy są mrożone – obgotować, by pozbyć się „zapaszku”. Posolić i popieprzyć, a następnie natrzeć glazurą z oleju, majeranku, delikaty do mięs, kminku, jałowca i wódki jałowcowej. Odstawić w lodówce na dobę. Polać pozostałością glazury i nasączyć piersi za pomocą strzykawki z grubą igłą sklarowanym masłem i wsadzić do brytfanki. Zapiec bez przykrycia 15 min. w temp. 230 stopni. Po 15 minutach podlać rosołem wymieszanym z glazurą, zamknąć przykrywkę, zmniejszyć temperaturę do 200 st. i piec przez ok. 2-3 godziny. Często podlewać sosem. Pod koniec pieczenia natrzeć kaczki miodem z wrzosów. Podawać z przysmażonymi na maśle i posypanymi majerankiem jabłkami, brzoskwiniami i konfiturą z żurawin.
Posłuchaj audycji:
Fotorelacja:
Posłuchaj audycji: