Strona główna Radio Olsztyn
Posłuchaj
Pogoda
Olsztyn
DZIŚ: 4 °C pogoda dziś
JUTRO: 5 °C pogoda jutro
Logowanie
 

Audycje w języku ukraińskim – marzec 2021

Festiwal Jesienne Arabeski. Fot. Anna Styrańczak

Audycje w języku ukraińskim nadajemy codziennie, również w święta, o godzinach 10.50 i 18.10. Prezentujemy serwis informacyjny o życiu diaspory ukraińskiej na Warmii i Mazurach i w Polsce oraz wieści z samej Ukrainy.

Zamieszczamy też tłumaczenia audycji w języku polskim. Do słuchania zapraszają: Jarosława Chrunik i Hanna Wasilewska. Audycje w języku ukraińskim emitowane są z nadajnika w Miłkach koło Giżycka na 99,6 FM.

31.03.2021 – godz.18.10 (opis do dźwięku)

Dobry wieczór, drodzy słuchacze! Witam was w środę, 31 marca na falach Radia Olsztyn; w studiu – Jarosława Chrunik. Dzisiaj jeszcze raz zaprosimy do naszych domów Łesię Ukrainkę. Ponieważ jednak nie możemy cieszyć się towarzystwem samej poetki, która urodziła się 150 lat temu, to w świat jej duchowości i twórczości wprowadzi nas prof. Iryna Betko z UWM.

(-)

2021 r. jest rokiem Łesi Ukrainki. 150 rocznica urodzin to znakomita okazja żeby bliżej zapoznać się z wybitną poetką. Słyszeliście już bardzo ciekawe opwieści prof. Iryny Betko z UWM o autorce „Leśnej pieśni”. Dzisiaj posłuchamy, co jeszcze ciekawego Sergiuszowi Petryczence opowie pani profesor:

(-)

– Rozmawiając o twórczości Łesi Ukrainki, warto zadać pytanie: czy poetka w swojej twórczości poruszała problemy wspólczesnego jej świata?

– Taki bardzo ciekawy moment, który można okreslić, jak często o tym się mówi, że Łesia Ukrainka poruszała współczesne problemy. No, sformułowałabym trochę inaczej ten aspekt. Powiedziałabym, że Łesia Ukrainka zawsze zwracała się ku temu, co wieczne. A wieczne zawsze jest współczesne. To, co jest ostro aktualne, to co na dokuczliwość dnia, niestety, bardzo często szybko się dezaktualizuje. Wieczne zagadnienia, wieczne problemy, jeśli niebanalnie są przedstawione w utworach artystycznych o dużej wadze estetycznej, zawsze brzmią współcześnie. Powiedzmy, Łesia Ukrainka przedstawiła wartość i samowystarczalność kobiety w swoich utworach. Proszę zwrócić uwagę – gdy na przykład Łesia ukrainka zwracała się do motywów biblijnych: poemat dramatyczny „Opętana”, taka Miriam. W Biblii nawet nie została nazwana po imieniu. W Biblii jest to jakaś opętana, którą Jezus uzdrowił, a potem ona szła za nim. Czy powiedzmy, Johanne, żona Husova. Dosłownie dwa-trzy słowa o tej postaci powiedziano w Ewangelii, a Łesia Ukrainka takie postacie czyni centralnymi. Czyli ukazuje mentalność kobiecą, kobiecy świat. Łesia Ukrainka w swoim czasie ironizowała, że Kobryńska wymaga od niej, żeby napisała jakis artykuł o sytuacji kobiet, ale o ilez więcej i poważniej ukazała Łesia Ukrainka mentalność kobiecą, wielki potencjał kobiety w swoich utworach dramatycznych. Czy ten obraz muzy, która przychodzi w nocy do poetki, budzi ją ze snu do życia twórczego, do pracy twórczej. I moment, który dotyczy duchowości. W swoim czasie, jeszcze za czasów radzieckich istniała taka teza, że Łesia Ukrainka czy Iwan Franko – to wojowniczy ateiści. Oczywiście, iwan Franko i łesia Ukrainka nie byli wojowniczymi ateistami, ale też ich pogląd nie był taki ortodoksyjny, bo Łesia Ukrainka zawsze zwracała się twórczo, zresztą tak samo jak i Iwan Franko – zawsze zwracała się do motywów biblijnych. Nie robiła tego, żeby zaprzeczyć Pismu Świętemu – istnieje około 50 utworów Łesi Ukrainki, w których tak czy inaczej zwraca się ona do tematów, wątków i motywów Starego i Nowego Testamentu. Ale nie po to zwracała się i Łesia Ukrainka, i Iwan Franko – nasi wybitni twórcy – do Biblii, żeby ją negować. Także nie było w ich czasach szczególnej potrzeby motywy te wyciągać z niebytu, bo Pismo Święte było wtedy dla wszystkich dostępne. Natomiast po nowemu potraktować ten czy inny motyw, spojrzeć na to, czego nikt inny wcześniej nie dostrzegł – w tym, jest między innymi siła i moc Łesi Ukrainki, jej natchnienia twórczego i jej muzy.

(-)

Jeśli weźmiemy najbardziej znany utwór Łesi Ukrainki „Leśną pieśń”_ zdawałoby się – motyw folklorystyczny, ludowa ukraińska demonologia, ale tu przecież poruszony jest temat ekologiczny! Temat współistnienia natury i kultury – na ile to jest możliwe, czy na ile to nie jest możliwe. Łesia Ukrainka nie daje ostatecznej odpowiedzi. Czasa,mi jest to możliwe, czasami nawet jeśli kultura i harmonia dochodzą do pewnego wzajemnego zrozumienia, to wie pan, gdy nadleci chmura i wszystko raptem zawiruje. Potem będzie znowy dysharmonia, ale najważniejszy jest ten doalog, żeby kultura, człowiek dostrzegał przyrodę, widział w przyrodzie wielki początek tworzenia, wielką moc. I ta idea harmonijnego współistnienia. Nie należy kogoś innego zminiać tak, żeby stał się taki jak ja, ale trzeba zapoczątkować dialog. Trzeba żyć samemu i pozwolić obok siebie żyć innym. Nota bene – skoro już wspomnieliśmy „Leśną pieśń”, to miałam taką pracę, w której spróbowałam udowodnić, że „Leśna pieśń” to jest nasza ukraińska „Pieśń nad pieśniami”. Bo nagle zauważyłam, że wie pan, to co pisałam o twórczości Łesi Ukrainki, badałam właśnie biblijne motywy, ale gdziekolwiek spodziewałam się je znaleźć, wiele lat później widzę, że właśnie „Leśna pieśń” to jest nasza „Pieśń nad pieśniami”. Bo tu jest i „miłość silna jak śmierć”, tu jest wzajemne opiewanie piękna młodej i młodego, i tragiczna niemożność bycia razem. Do każdego wiersza niewielkiej pod względem objętości „Pieśni nad pieśniami” można znaleźć echo w naszej „Leśnej pieśni”.

– To była wybitna postać i trudno ją określić w kilku słowach.

– I nie trzeba określać jednoznacznie. Wystarczy, że będziemy się zbliżać do Łesi Ukrainki, będziemy czytać jej utwory; wybierzemy sobie dzisiaj jakąś maleńką kreskę, może jakiś niwielki utwór, jakiś niewielki wiersz i od czasu do czasu będziemy się zwracać do tego szlachetnego źródła, jakim jest postać Łesi Ukrainki i jej genialna, bezprecedensowa, wiecznie żywa tywórczość.

(-)

W opowieści pani profesor słyszeliśmy o feminizmie Łesi Ukrainki i o jej stosunku do religii. Radio Svoboda z okazji 150 rocznicy urodzin naszej poetki opublikowało wiele ciekawych faktów z życia Łesi. Część z nich już wam prezentowałam, dzisiaj, za Radiem Svoboda przedłużę i będzie to właśnie o feminizmie i poszukiwaniu Boga.

(-)

W utworach Łesi Ukrainki zazwyczaj silna kobieta pokonuje słabego, zagubionego mężczyznę. Pisarka oddała kobietom głos i pisała utwory z perspektywy kobiecej: „Łesia Ukrainka nie była programową feministką, była nią duchem”, – mówi znawczyni literatury Tamara Hundorowa. Granice przyzwolenia pisarka przekraczała nie tylko w literaturze. Będąc u swego wujka Mychajła Drahomanowa w Sofii, Łesia Ukrainka wraz z kuzynką poszły bez towarzystwa mężczyzn do teatru. W tamtym czasie w Bułgarii było to nie do pomyślenia i sprowokowało wielki skandal.

W 1901 roku, wbrew woli rodziców i normom społecznym pojechała do Mińska, żeby opiekować się ciężko chorym Sergieje Merżyńskim, który był marksistowskim aktywistą. Dwa miesiące spędziła przy łóżku ukochanego i tam w laśnie w ciągu jednej nocy napisała znaczący dramat „Opętana”. Tak narodziła się wielka dramatopisarka. Po tragedii w Mińsku Łesia Ukrainka napisała jeszcze około 20 dramatów, które stały się kluczowe w jej twórczości.

Później, nie zważając na niezadowolenie rodziny, Łesia Ukrainka żyła bez ślubu z niezamożnym drobnym urzędnikiem Klemensem Kwitką. Był on młodszy od pisarki o dziewięć lat i był chory na gruźlicę płuc. „Jeszcze w pierwszym swoim dramacie „Błękitna Róża” Łesia Ukrainka przypomina słowa jej ulubionego Heine’go, że tylko chory człowiek jest prawdziwym człowiekiem, – mówi Hundorowa, – i skoro Klemens Kwitka był chory, to Łesia Ukrainka gotowa była poświęcić siebie. Mówiła, że jej religia – to religia ofiarowania”. „Łesia Ukrainka nie była ateistką, ale szukała swojej drogi do wiary, szukała swojej drogi do Boga. Nazwać ją ateistką to największa głupota i niesprawiedliwość”.
Ostatnie i najbardziej twórcze lata życia Łesia Ukrainka spędziła w Gruzji. Mówiła, że nie boi się śmierci, ale najbardziej boi się wpaść w marazm. Jednak nawet tuż przed śmiercią dyktowała matce wątek nowego dramatu. 1 sierpnia 1913 r. Łesia Ukrainka zmarła. Miała 42 lata.

(-)
Taka oto była Łesia Ukrainka. Myślę, że gdy teraz otworzycie książkę z jej poezją, to wspomnicie chociaż niektóre fakty z jej życia. Możemy tylko cieszyć się, że Bóg dał nam tak utalentowaną poetkę. Nasz program zbliża się do końca, przygotowali go: Sergiusz Petryczenko i Jarosława Chrunik.

Usłyszymy się jutro o tej samej porze, a tymczasem – miłego wieczoru, drodzy słuchacze! (jch/bsc)

31.03.2021 – godz 10.50 (opis do dźwięku)

Tego dnia 30 lat temu, zwierzchnik UKGK Myrosław Iwan Lubacziwski wrócił na Ukrainę. Caritas eparchii olsztyńsko-gdańskiej Kościoła Greckokatolickiego proponuje zakup zdrapek, dochód z których będzie przeznaczony na organizowanie różnorodnych wydarzeń młodzieżowych po pandemii. Ukraina dała zgodę na uregulowanie na jej terenie statusu polskiej oświaty. Rosyjskie okupacyjne władze skazały 66 letnią mieszkankę Krymu za rzekome szpiegostwo. Rosja zwiększa liczebność swoich sił wojskowych przy granicy z Ukrainą. O tym dokładniej opowiem już za chwilę. Dzisiaj żegnamy się z marcem. 31 w kalendarzu, środa. Z wami jest Hanna Wasilewska. Witam.
(-)
30 lat temu, 30 marca 1991 roku zwierzchnik Ukraińskiego Kościoła Greckokatolickiego Myrosław Iwan kardynał Lubacziwski powrócił z tymczasowego pobytu w Rzymie do swojej siedziby metropolitalnej we Lwowie. Powrót ten zakończył okres wyjścia Ukraińskiego Kościoła Greckokatolickiego z podziemia. Po powrocie na Ukrainę, kardynał rozpoczął aktywną pracę nad odrodzeniem Ukraińskiego Kościoła Greckokatolickiego. W marcu 1994 roku z jego nadania wznowiono działalność Lwowskiej Akademii Teologicznej. W czasie jego niezmordowanej działalności na Ukrainie rozbudowano niezbędne dla dalszego życia kościoła struktury, stworzono cztery nowe eparchie, wyświęcono setki księży, zorganizowano pracę katechetyczną. Praca społeczna Ukraińskiego Kościoła Greckokatolickiego dostała impuls do dalszego rozwoju, zarówno z odnowieniem lecznicy metropolity Szeptyckiego i założeniem na Ukrainie międzynarodowej organizacji dobroczynnej Caritas.
(-)
Caritas eparchii olsztyńsko-gdańskiej Kościoła Greckokatolickiego proponuje zakup wielkanocnych zdrapek. Stworzono je na kształt autentycznego kalendarza, który zawiera zadanie na każdy dzień Wielkiego Postu, które każdy wierny, bez względu na wiek, może wykonać. Z drugiej strony można także wpisać patrona i postanowienie na Wielki Post, datę spowiedzi oraz przeczytać modlitwę do św Efrema Syryjczyka. Dochód ze sprzedaży zdrapek będzie przeznaczony na organizację różnorodnych wydarzeń młodzieżowych po pandemii. Także w parafiach greckokatolickich na Warmii i Mazurach. Caritas proponuje zakup wielkanocnej świeczki, dochód z której przekazany zostanie na pomoc starszym i chorym.
(-)
Zielone światło ze strony ukraińskiej władzy dla uregulowania statusu polskiej oświaty nad Dnieprem. To wynik posiedzenia komitetu konsultacyjnego prezydentów Polski i Ukrainy z 26 marca. Minister kancelarii Prezydenta Polski Krzysztof Szczerski powiedział, że strona ukraińska otwarta jest na początek międzynarodowych rozmów w sprawie uregulowania statusu polskiej oświaty na Ukrainie:
(-)
Wśród spraw omówionych na poniedziałkowym posiedzeniu komitetu, wiele uwagi poświęcono sprawom ekonomicznym. Minister Krzysztof Szczerski powiedział, że Polska gotowa jest udzielić większego wsparcia rozwojowi ekonomicznemu Ukrainy z punktu widzenia integracji europejskiej. Minister Szczerski podkreślił, że Polska naciska na to, żeby Ukraina zdjęła bariery celne między oboma krajami. Zniesienie barier celnych mogłoby pokazać możliwości pokonania przyszłej konkurencji na otwartym rynku europejskim. Jak wiadomo, jeszcze w kwietniu odbyć się ma posiedzenie międzynarodowej komisji ekonomicznej Polski i Ukrainy. Podczas posiedzenia komitetu konsultacyjnego prezydentów Polski i Ukrainy omówiono także spray współpracy energetycznej, modernizacji przejść granicznych i bezpieczeństwa Ukrainy w kontekście zmian na stanowisku prezydenta USA.
(-)
Rosyjskie okupacyjne władze skazały 66 letnią mieszkankę Krymu za rzekome szpiegostwo. Emerytka ma spędzić w łagrze 12 lat. O sprawie poinformowała ukraińska rzecznik praw człowieka.
O szczegółach z Kijowa Paweł Buszko:

[korespondencja w języku polskim]

Rosja zwiększa liczebność swoich sił wojskowych przy granicy z Ukrainą. Takie informacje przekazał szef Sztabu Generalnego Sił Zbrojnych Ukrainy Rusłan Chomczak.

[korespondencja w języku polskim]
Tym zamykamy nasze wydanie. Świeże wiadomości po ukraińsku usłyszycie tu juto o 10.50. Z wami była Hanna Wasilewska. Trzymajcie się. Szczęścia. (dw/bsc)

30.03.2021 – godz. 18.10 (opis do dźwięku)

Dobry wieczór, drodzy słuchacze! Witam was na falach Radia Olsztyn we wtorek, 30 marca; przed mikrofonem – Jarosława Chrunik. Tak jak powiedziałam wczoraj – dzisiaj znowu będzie moim gościem bp Arkadiusz Trochanowski, ponieważ porozmawiamy o przywódcach UCGK od połowy XX wieku. Od zwierzchnika zależy to, jak się rozwija Cerkiew, na co kładzie się największy nacisk i wiele innych spraw. A trzeba powiedzieć, że UCGK może być dumna ze swoich zwierzchników. Spróbujemy zaraz was o tym przekonać, jeśli ktoś z was ma co do tego wątpliwości.

(-)
– Mamy szczęście do zwierzchników Cerkwi, bo zaczynając od metropolity Andreja Szeptyckiego, który – można tak powiedzieć – zjednoczył nas i stworzył taką bazę, taki fundament do tego, żeby nasza cerkiew mogła się rozwijać, stojąc już mocno na własnych nogach; szukać też swojej tożsamości. Bo byliśmy tak, jak rozpędzone owce, trzeba nas było zebrać, powiedzieć: „Tak, macie prawo istnieć wśród innych kościołów”. Przeprowadził nas przez wszystkie huragany tego okropnego XX wieku – do połowy, do 1944 roku. Potem jego dziedzictwo przejął kardynał Josyp Slipyj, który też miał straszne życie. Trudno sobie wyobrazić, że jeden człowiek może tyle cierpienia unieść na swoich barkach i potem znowu bronić nas przed wieloma różnymi atakami. Potem był kardynał Myrosław Lubacziwski, o którym przynajmniej ja osobiście wiem o wiele mniej od pozostałych. No, oczywiście – kardynał Lubomir Huzar. Gdyby chcieć go określić dwoma słowami, to powiedziałabym: wiara, dobroć i miłość. No, trzy słowa na określenie tego człowieka. Po kardynale Huzarze… tu mamy inną sytuację, bo zazwyczaj każdy następny był po śmierci poprzednika; tu było trochę inaczej – kardynał Huzar postanowił zrezygnować z bardzo ważnej roli kierowania Cerkwią ze względu na stan zdrowia. No, ale następcę mamy bardzo godnego. I właśnie minęło dziesięć lat od momentu, gdy Jego Świątobliwość Światosław stanął za sterami naszej UCGK. Jak Ekscelencja to widzi swoimi oczyma; oczyma osoby duchownej? Jak Ekscelencja widzi ten okres z tym, do czego doszliśmy teraz?
– Myślę, że każdy z naszych przewodników miał swoje zadanie w takim czasie, w jakim przyszło mu żyć i być głową naszej cerkwi. Kardynał Josyp Slipyj po więzieniu rozumiał, że trzeba zjednoczyć Cerkiew, która w tym czasie już była na różnych kontynentach. Rozumiał też, że trzeba postawić na oświatę. Dlatego też postanowił, żeby w Rzymie powstał Uniwersytet Katolicki. Żeby młodzież mogła zdobywać wiedzę i z tą wiedzą iść w świat, czy nawet wracać na Ukrainę; żeby naród ukraińskich miał też dobrych księży i wiernych, ale postawił też na prawdę – żeby ta prawda była głoszona całemu narodowi i też żeby była odwaga mówić o tych krzywdach, których zaznali Ukraińcy. I tu była ogromna rola kardynała Josypa Slipyja, który jeździł wtedy po całym świecie, odwiedzał nasze społeczności i jedyne czego nie mógł zrealizować, to powrót do Lwowa. Do ukochanego Lwowa, z którym pożegnał się, gdy wracał z więzienia: mógł wtedy z okien pociągu popatrzeć na niego, gdy był w drodze na Zachód. Myślę, że jego postać wyznaczyła taki kierunek dla naszej Cerkwi. On mówił, że nasza Cerkiew jest Wschodnią Cerkwią, ale Cerkwią, która jest zjednoczona z ołtarzem rzymskim. I myślę, że tu on nie bardzo godził się na taką skomplikowaną politykę Watykanu, która niestety – z jednej strony wspierała schodnie Kościoły katolickie, w tym także i nasz, ale uwzględniała stanowisko Rosyjskiej Cerkwi Prawosławnej. I ty występował on bardzo ostro, myślę, że każdy zapamiętał takie bardzo ważne zdanie Kardynała Slipyja: „Niech świat zginie, ale niech będzie sprawiedliwość!”. I to zdanie dotyczyło naszej Cerkwi, że w końcu niech się pojawi na świecie sprawiedliwość, że skoro mówimy, piszemy dekrety i próbujemy pokazać, że jest to nauczanie Kościoła Katolickiego, to niech to się w końcu urzeczywistni; żeby w tym Kościele Katolickim wszyscy mieli takie same prawa i czuli się wolnymi chrześcijanami. Dlatego myślę, że on miał szczególną rolę na tamten skomplikowany czas, gdzie też oznajmiał, że nie podoba się mu polityka wschodnia Watykanu i bardzo bronił naszej Cerkwi.
– Ale do tego trzeba było mieć naprawdę wielka odwagę. Myślę, że to, ile on wycierpiał w tych łagrach, te niewyobrażalne cierpienia, że one też zahartowały go duchem.
– Myślę, że tak. On miał przed sobą takie wyobrażenie, że w tej chwili pozostaje tylko jedno: mieć odwagę pracy duszpasterskiej, mieć w sobie taką mądrość i tym się kierował. Ta odwaga też mu pomogła. Związek radziecki, gdy zwalniał go z więzienia, spodziewał się, że ten stary, schorowany kardynał, przywódca UCGK nie będzie miał siły żeby tak działać i nie zrobi żadnej „krzywdy” komunistom. Ale bardzo się tu pomylili, bo nie wiedzieli czym jest prowadzenie Ducha Świętego, czym jest też wiara w Pana Boga. On też pokazał, że można dużo zrobić i był takim doskonałym przykładem dla wszystkich, dla całej naszej Cerkwi, jak prowadzić posługę duszpasterską, jak też stale być aktywnym, zaangażowanym i rozumieć, że Cerkiew jest tym źródłem narodu, jest tym miejscem, w którym zawsze ma być prawda i o tej prawdzie trzeba mówić.
– On wyprowadził tę naszą uciśnioną, gnębioną UCGK, sztucznie rozwiązaną podczas lwowskiego pseudo-soboru; znowu wyprowadził ja na powierzchnię, nie pozwolił utonąć i przyszedł na jego miejsce kardynał Lubacziwski. Może mniej o nim wiemy – może czasy były spokojniejsze?
– To był taki okres przejściowy. To właśnie kardynał Lubacziwski przeprowadził się na Ukrainę. To on przeniósł siedzibę Cerkwi z Rzymu do Lwowa i to była jego zasługa. Ale też z innego punktu widzenia. Istnieje między innymi katolicko-prawosławna mieszana komisja ds. ekumenicznego dialogu. W tej komisji wypracowano różne stanowiska, ale najczęściej osądzano kościoły unickie, jak to mówili prawosławni: to kościoły, które odeszły od prawosławia i zjednoczyły się z Rzymem. Kardynał Lubacziwski wyraźnie mówił, że faktycznie, taką formę zjednoczenia należy potępić, ale nie wolno potępiać tych, którzy zrodzili się z takiego zjednoczenia. Oni są w historii i mają prawo do istnienia. I cerkiew prawosławna też powinna to uznać i zrozumieć, że skoro oni chcą praw dla siebie, to i ci chrześcijanie chcą takich samych praw dla siebie i mają prawo działać w takich warunkach. Tu był nie tylko problem kościołów unickich, sądzę, że tu był też problem Rzymu, który nie zawsze potrafił zrozumieć, na czym ma polegać zjednoczenie z ołtarzem rzymskim. My się tego uczymy i uczyliśmy przez wieki, ale tu była też ważna sprawa – zrozumieć, że wschodnie kościoły katolickie mają prawo do tego, żeby mieć swoją duchowość, mieć swoją liturgikę, żyć zgodnie ze swoją tradycją i powinniśmy o tym pamiętać. I wtedy podkreślał to kardynał Lubacziwski.
– Potem na jego miejsce przyszedł kardynał Lubomir Huzar, który… sądzę, że każdy, kto wspomina tę postać, od razu uśmiecha się, bo to był wyjątkowy człowiek. To był olbrzym ducha, to był człowiek, który faktycznie był przykładem swoim życiem, który wprowadzał taki spokój, taką łagodność, a jednocześnie – nadzwyczajnie mądry człowiek.
– Myślę, że to jest takie ładne podsumowanie Kardynała Huzara – olbrzym ducha. Faktycznie, był to człowiek, który potrafił prostymi słowami przekazywać słowa Ewangelii świętej. Umiał tak przystępnie mówić do ludzi i jego słowa przyjmowane były z taką wielką życzliwością. Dało się od niego odczuć taką wielką dobroć i miłość – do Boga, do człowieka i do Cerkwi. Myślę, że pozostanie w naszej pamięci też jako ten, który podjął decyzję, żeby nasza Cerkiew przeniosła swoją siedzibę ze Lwowa do Kijowa, żeby wróciła tam, skąd zaczęło się chrześcijaństwo Włodzimierza. To była bardzo ważna jego decyzja. Ale była też druga bardzo ważna jego decyzja, z którego potem chyba skorzystał kościół rzymskokatolicki. Mając prawo być do końca życia być głową UCGK, zrzekł się swego urzędu. Widzimy, że potem to samo zrobił papież Benedykt XVI i jego miejsce zajął papież Franciszek. A kardynał Huzar podjął taką decyzję, ponieważ uważał, że jest już slaby, schorowany i trzeba młodego ducha, trzeba nowego ducha, który będzie na ten nowy czas o wiele lepszy, będzie umiał inaczej patrzeć na Cerkiew.
– I tak się właśnie stało, bo obecny nasz Jego Świątobliwość Swiatosław jako najmłodszy ze wszystkich rozpoczął przewodniczenie naszej Cerkwi. Pamięta Ekscelencja ten dzień, gdy pojawiła się wiadomość: Swiatosław Szewczuk będzie zwierzchnikiem!
– Tak! Bardzo dobrze pamiętam ten dzień, bo powiadomili mnie moi parafianie, którzy powiedzieli, że głową Cerkwi będzie biskup z Buenos Aires. Na początku nawet nie mogłem sobie przypomnieć, jaka to jest osoba? Kto to będzie? Różnie mówiło się o nowej głowie naszej Cerkwi, ale ja osobiście nawet nie spodziewałem się, że może to być osoba, biskup z Buenos Aires. Ale potem, gdy prześledziłem życiorys obecnego naszego zwierzchnika Cerkwi, to zrozumiałem, że on też był prowadzony przez Ducha Świętego, że przy nim były osoby, które wyznaczyły mu pewien kierunek i miały wielkie oczekiwania wobec niego i zainwestowały w niego, można tak powiedzieć, żeby on też stał się głową Cerkwi. Myślę, że ówczesna decyzja Synodu Biskupów była najlepszą decyzją wobec naszego zwierzchnika, który obchodzi dziesiątą rocznicę swojej nominacji na to stanowisko.
– Wychodzi w osobie JŚ Swiatosława to, o czym Ekscelencja przed chwila powiedział, że kardynał Josyp Slipy postawił na oświatę, powstała szkoła w Rzymie. JŚ Swiatosław też mówił: „Gdy wyszliśmy z podziemia, bardzo brakowało nam tego wykształcenia teologicznego, więc ruszyliśmy na zachód”, a tam już były gotowe szkoły. Teraz, gdy patrzymy wstecz, widzimy, jakie to wszystko było logiczne.
– Możemy powiedzieć, że Duch Święty działa i wie co robi, gdy tak nas prowadzi. Czasami nawet trochę się buntujemy, nie rozumiejąc tego, a potem po pewnym czasie widzimy, że to była słuszna droga, tylko nie zawsze może jest nasza akceptacja na początku. A potem przychodzi zrozumienie, że był to bardzo dobry wybór, że tak miało być, że tu trzeba też trochę ofiarności od siebie, ale po jakimś czasie okazuje się, że to naprawdę przynosi dobre owoce w życiu naszej Cerkwi. Wracając jeszcze do tej decyzji, żeby nasza Cerkiew wróciła do Kijowa, to myślę, że faktycznie, to był taki pomysł, żeby z perspektywy Kijowa już budować Patriarchat. Nie ograniczać się do regionu – do Galicji, do Lwowa (z szacunkiem do Galicji i Lwowa) – ale nasza Cerkiew zaczęła działać z Kijowa i dlatego Kijów niech będzie centrum, niech będzie miejscem, w którym rozwija się ten nasz patriarchat. Myślę, że JŚ Swiatosław wspaniale pracuje, żeby w jakiejś przyszłości zrealizować ten zamysł i żeby ten Patriarchat został powołany i żeby on naprawdę został tym patriarchą.
– Powiedział Ekscelencja, że czasami się buntujemy – bo jesteśmy tacy krótkowzroczni, bo myślimy tylko w perspektywie własnego życia, tylko jednego pokolenia, a Bóg zaplanował nam historię na wiele pokoleń.
– Tak, Boskie plany są szczególne wobec nas. My chcemy widzieć efekty naszej pracy tu i teraz, ale to nie zawsze tak będzie, zwłaszcza w życiu Cerkwi. Tu trzeba też i dużo cierpliwości, i naszej pokory, dlatego powinniśmy to wszystko przyjmować z poczuciem, że to co mamy zadane, powinniśmy jak najlepiej wykonać, a czas pokaże, jakie będą efekty tej naszej pracy. Dlatego powinniśmy podchodzić do tego z wielką pokorą. Niestety, nie zawsze to rozumiemy, ale właśnie działanie Ducha Świętego pomaga nam poprawić te wszystkie błędy, przeanalizować i dalej podejmować dobre decyzje.

(-)
Mam nadzieję, że troszeczkę, tak najogólniej jak można, usystematyzowaliście sobie historię UCGK w osobach metropolitów. Tak naprawdę każdy z nich – to oddzielny rozdział historii i zawsze byłoby za mało czasu w naszych audycjach. Dzisiaj tez już pora się pożegnać. Program przygotowała i przedstawiła Jarosława Chrunik, a o zwierzchnikach UCGK na przestrzeni dziesięcioleci opowiadał ordynariusz eparchii olsztyńsko-gdańskiej, bp Arkadiusz Trochanowski. Ponownie usłyszymy się jutro o tej samej porze. Miłego wieczoru, drodzy słuchacze! (jch/apod)

30.03.2021 – godz. 10.50 (opis do dźwięku)

W zeszłym tygodniu odbyła się pierwsza konferencja online eparchii olsztyńkso-gdańskiej. Rzecznik Ministerstwa Zdrowia Wojciech Andrusiewicz poinformował, ze w polskich szpitalach będzie pracować 80 lekarzy z Ukrainy i Białorusi. Ałaksandr Łukaszenka na razie nie będzie pozbawiony tytułu honorowego doktora Uniwersytetu Kijowskiego im. Tarasa Szewczenki z powodu braku procedur. Rosjanin, który poszukuje stalinowskich morderców swojej rodziny oświadczył, że jest represjonowany przez organy ścigania. Na antenie program informacyjny. Dziś jest wtorek 30 marca. Z wami jest Hanna Wasilewska. Dzień dobry.
(-)
W zeszłym tygodniu odbyła się pierwsza konferencja online katechetów eparchii olsztyńsko-gdańskiej. Wzięli w niej udział: władyka Arkadiusz Trochanowski, księża którzy prowadzą katechezę, zakonnice i świeccy nauczyciele. Spotkanie poprowadził synkellos eparchii olsztyńsko-gdańskiej ojciec mitrat Iwan Łajkisz, koordynator wydarzeń katechetycznych. Większość uczestników konferencji należała wcześniej do archieparchii przemysko-warszawskiej, ale po zmianach terytorialnych w tej grupie pojawili się nowi księżą i osoby świecie, których z przyjemnością przyjęto do wspólnoty. Podczas konferencji omówiono konkursy artystyczne, które są obecnie przeprowadzane, przedstawiono propozycje dotyczące form rekolekcji dla dzieci i młodzieży podczas pandemii. Przedstawiono także propozycje co do organizacji nauczania katechezy w codziennych warunkach.
(-)
Rzecznik Ministerstwa Zdrowia Wojciech Andrusiewicz poinformował, ze w polskich szpitalach pracować będzie 80 lekarzy z Ukrainy i Białorusi. Te osoby otrzymały zgodę Ministra Zdrowia do wykonywania zwodu lekarza w Polsce. Jak powiedział Wojciech Andrusiewicz, zostaną pracownikami etatowymi:
(-)
Deficyt personelu medycznego jest obecnie największym problemem dla odpowiedzialnych za zwiększenie bazy łóżek szpitalnych na potrzeby pacjentów COVID-19.
(-)
Ałaksandr Łukaszenka na razie nie będzie pozbawiony tytułu honorowego doktora Uniwersytetu Kijowskiego im. Tarasa Szewczenki. W sierpniu, podczas antyrządowych protestów na Białorusi, absolwenci i studenci Państwowego Uniwersytetu Kijowskiego zwrócili się do rektora i członków Rady Naukowej w sprawie odebrania Ałaksandrowi Łukaszence tytułu doktora honorowego uczelni, który otrzymał w 2009 roku. Wcześniejsza administracja uniwersytetu nie rozpatrzyła podania studentów z powodu braku procedur.
(-)

Kilka dni temu na Uniwersytecie Kijowskim im. Tarasa Szewczenki odbyły się wyboru wskutek których nowym rektorem został Wołodymyr Buhrow. Nowe rektor obiecuje pomyśleć nad nowelizacją procedur oraz powrót do wniosku studentów.
(-)
Rosjanin, który poszukuje stalinowskich morderców swojej rodziny oświadczył, że jest represjonowany przez organy ścigania. Denis Karagodin od 2012 roku zbiera archiwalne materiały dotyczące śmierci ojca oraz innych krewnych. Jak sam tłumaczy – chce, aby publicznie zostali wskazani i napiętnowani konkretni funkcjonariusze sowieckich służb bezpieczeństwa, którzy mordowali ludzi. Część rosyjskich historyków niezależnych zwraca uwagę, że władze Rosji próbują ukrywać stalinowskie zbrodnie i wybielają wizerunek Związku Radzieckiego. Z Moskwy Maciej Jastrzębski:
[korespondencja w języku polskim]
(-)

Tym kończymy nasz program. Przygotowała go i poprowadziła Hanna Wasilewska. Dziękuję za uwagę i zapraszam was jutro o 10:50. Usłyszymy się na falach Polskiego Radia Olsztyn. (dw/bsc)

29.03.2021 – godz. 10.50 (opis do dźwięku)

Wczoraj po raz pierwszy w formie online odbył się VII zjazd ZUwP. Spis ludności rozpocznie się 1 kwietnia i potrwa do końca września. Czemu warto wziąć w nim udział, wyjaśnił Grzegorz Kuprianowicz. Pandemia i bezpieczeństwo tematami rozmów komitetu konsultacyjnego prezydentów Polski i Ukrainy. Na rozminowanie terytoriów w Donbasie potrzeba około 30 lat. O tym opowiem dokładniej w wydaniu wiadomości po ukraińsku. Dzisiaj jest poniedziałek 29 marca. Z wami jest Hanna Wasilewska. Dzień dobry.
(-)

Wczoraj po raz pierwszy w formie online odbył się VII zjazd ZUwP. W porządku dziennym wybory nowego przewodniczącego organizacji i podsumowanie poprzedniego okresu. Zjazd rozpoczął się od sprawozdania z działalności Zarządu Głównego ZUwP. Piotr Tyma opowiedział o głównych wydarzeniach w minionym roku. Na zjeździe zarejestrowało się 59 delegatów. Dokładniej o tym wydarzeniu opowiem w kolejnych programach.
(-)
Spis ludności rozpocznie się 1 kwietnia i trwać będzie do końca września. Obecnie, tak jak 10 lat temu mamy możliwość poinformować o swojej narodowości i język używany w domu oraz wyznanie. Obowiązkową formą jest samodzielny spis w internecie – podaje Nasze Słowo. Wizyta rachmistrzów czy spis telefoniczny będą wykorzystywane tylko jako metody pomocnicze. W przypadku problemów technicznych można będzie odwiedzić urząd gminy, pracownicy którego udzielą nam niezbędnej pomocy. Ankiety będzie można wypełnić wykorzystując tradycyjne komputery i aplikację mobilną. Przewodniczący Towarzystwa Ukraińskiego i współprzewodniczący wspólnej komisji rządu i mniejszości narodowych Grzegorz Kuprianowicz wyjaśnił redakcji Naszego Słowa dlaczego ważne jest deklarowanie narodowości: Jeśli mniejszość nie jest liczna, to można oczekiwać, że otrzyma mniejsze finansowanie państwowe na życie kulturalne. Od wielkości zależy także pojmowanie nas jako wspólnoty. Tu ważny jest i czynnik psychologiczny. Jeśli podczas spisu człowiek wskaże inną narodowość niż ta, do której czuje się przynależny (może to stać się z różnych przyczyn), to od tego może rozpocząć się proces ukrywania i postępowej utraty swojej świadomości. Wato popularyzować i zachęcać ludzi do tego, by jak najszybciej po 1 kwietnia 2021 roku, siadali do komputerów i wypełniali ankiety. To zwiększa prawdopodobieństwo, że wyniki spisu będą odpowiadać rzeczywistości. Wziąć udział w narodowym spisie ludności i mieszkań na stronie spis.gov.pl/
(-)
Dzisiaj odbędzie się posiedzenie komitetu konsultacyjnego prezydentów Polski i Ukrainy. Tematami rozmów będą, między innymi, pandemia, bezpieczeństwo w regionie, sprawy energetyczne i działalność w ramach Trójkąta Lubelskiego. Poinformował o tym szef gabinetu prezydenta RP Krzysztof Szczerski. Polityk zaznaczył, że z powodu pandemii koronawirusa, posiedzenie będzie miało formę wideokonferencji. Kierownikiem polsiej grupy jest Krzysztof Szczerski, ukraińska grupa weźmie udział pod kierownictwem Ihora Żowkwy, zastępcy kierownika biura prezydenta Ukrainy Wołodymyra Zełeńskiego. Jak powiedział PAP Krzysztof Szczerski, głównymi tematami posiedzenia będą, między innymi, pandemia COVID-19 i jej wpływ na gospodarkę, a także możliwość swobodnego przemieszczania się osób. Minister Krzysztof Szczerski zwrócił także uwagę, że sytuacja dotycząca bezpieczeństwa w regionie nie poprawia się szczególnie w kontekście konfliktu w regionie Donbasu i rosyjskiej okupacji Krymu. Podczas posiedzenia będą poruszone także zagadnienia energetyczne, w tym i dotyczące współpracy na poziomie transatlantyckim, co ma na celu przeciwdziałanie projektom, które stanowią zagrożenie bezpieczeństwa energetycznego w regionie. Chodzi o takie projekty jak Nord Stream 2. W ramach rozmów komitetu konsultacyjnego prezydentów Polski i Ukrainy będą poruszone tematy współpracy ekonomicznej. Krzysztof Szczerski wskazał potrzebę dalszego intensywnego rozwoju projektów infrastrukturalnych i projektowych, także Via Carpatia, które sprzyjają systematycznemu wzmocnieniu wymiany handlowej między Polską i Ukrainą.
(-)
Na rozminowanie terytoriów w Donbasie potrzeba około 30 lat. Taką opinię przedstawił ukraiński wicepremier Ołeksij Reznikow. Na wschodzie Ukrainy, na terenach objętych konfliktem w wybuchach min giną cywile. O szczegółach z Kijowa Paweł Buszko:
[korespondencja w języku polskim]
Ta informacja zamyka nasze wydanie, więc dziękuję wam za uwagę i zapraszam jutro o stałej porze. Program przygotowała i poprowadziła Hanna Wasilewska. Przyjemnego dnia. (dw/bsc)

28.03.2021 – godz. 20.30 – magazyn (opis do dźwięku)

W programie „Od niedzieli do niedzieli” wita was Hanna Wasilewska.
(-)
W październiku zeszłego roku prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełeński powiedział, że nowy konsulat generalny Ukrainy będzie otwarty we Wrocławiu w przyszłym roku. Taka deklaracja pojawiła się na konferencji prasowej z prezydentem Polski w Kijowie. Ambasador Ukrainy w Polsce Andrij Deszczyca podkreślił zwiększenie w Polsce liczby ukraińskich imigrantów, w związku z czym znacznie wzrosła liczba podań do placówek konsularnych i konieczność otwarcia jeszcze jednej placówki konsularnej na zachodzie Polski.  Liczba obywateli Ukrainy rośnie nie tylko na zachodzie, ale w całej Polsce.

Kierownic konsulatów narzekają na mały stan i wzrost działań z powodu pandemii. W internecie MSZ Ukrainy tropi oszustów, którzy handlują miejscami w kolejkach i pilnuje przestrzegania zasad u własnych pracowników, bo walka z korupcją dla Ukrainy to pierwszorzędne zadanie. Naprawdę potrzeba zwiększenia stanów placówek dyplomatycznych jest paląca, natomiast decyzje władzy mają obecnie typowo polityczny charakter – mówi kierownik konsulatu Ukrainy w Gdańsku Lew Zacharczyszyn:
Podjęto polityczną decyzję, że będzie otwarty nowy konsulat we Wrocławiu. W Polsce struktura naszych placówek konsularnych jest za mała, jeśli chodzi o przepustowość, bu obsłużyć tę liczbę obywateli, którzy są tu z Ukrainy. To identyczna sytuacja i w Warszawie, i w Krakowie, i w Lublinie, i w Gdańsku. Tak samo. Ludzie przyjeżdżają do nas z Krakowa bo nie mogli się zarejestrować tam, więc rejestrują się tu. Nasi jadą do Krakowa, że oni tam przyjechali. Są takie czynności konsularne, które nie wymagają rejonizacji, ale są takie, które możemy robić tylko w granicach tego, przy którym obywatel jest zarejestrowany, zameldowany, przebywa tymczasowo. Dlatego powiem jeszcze raz, pracujemy nad tym, szukamy sposobu po pierwsze, zwiększenia produktywności, zmniejszenia tych lewych machinacji bo też stwarzają problemy, pozbawiają kogoś kolejki. Bywały u nas przypadki, ze człowiek zarejestrował się do kilku kolejek, nie wiem czy miał szczęście, czy ktoś mu tam pomógł i potem przychodził i mówił, że jest zarejestrowany to tu, to tam, ale nie potrzebuję tego terminu, tylko ten. Są takie przypadki i po co on to robi, bo nie wiedział kiedy pojedzie. Pracujemy nad tym, żeby zmniejszyć wszystkie nadużycia, które mają miejsce na zewnątrz. W naszym konsulacie nie ma takich momentów, że ktoś, czy kierownik czy podlegli, rozwiązują sprawy za pieniądze. Absolutnie. Jakby takie sygnały były, to zbyt ryzykowne dla pracownika, powiem otwarcie, stracić posadę, za pieniądze, które ktoś proponuje. Dlatego ja to wykluczam od razu. Ja już nie mówię o tym, że u nas są po prostu normalni ludzie, którzy uświadamiają sobie misję, jaką realizują, to a priori.
-Jeśli człowiek nie potrafi korzystać ze strony internetowej, jeśli nie może zarejestrować się w elektronicznej kolejce. Jakie jest wyjście, gdzie mogą pomóc.
-Mieliśmy takie pojedyncze wypadki, powiem od razu, że dopuszczam, że coś takiego może mieć miejsce, ale jeśli taki człowiek nie umie, to nie jest w kosmosie. Ma krewnych, znajomi, dzieci, ludzie z którymi pracuje, zawsze można kogoś poprosić, nie uważam tego za problem bez wyjścia. A my mamy takie przypadki, że starsza kobieta się pogubiła, zadzwoniła do nas; u nas jedna osoba od rana do obiadu odpowiada na telefony; tak samo były skargi, że nie można dodzwonić się do nas, no nie prawda, bo są ludzie, którzy dodzwaniają się po pięć razy, znam ich bo są tacy, co ciągle mają jakieś problemy; żebyśmy wszyscy rozumieli, u nas są 4 pracownicy. Ja, konsul, wicekonsul i specjalista ds. konsularnych. 4 osoby, a według skromnych obliczeń, w naszym okręgu konsularnym jest około 300 tysięcy obywateli Ukrainy. Albo wszyscy siadamy do telefonów i rozmawiamy, a przez telefon rozmowa jest taka nieproduktywna, bo wszystkie informacje są na stronie MSZ, ambasady, konsulatu, ona jest zdublowana.
-I od razu tu pytanie, z własnego doświadczenia. Jechałam z dokumentami, przeczytałam listę, zrobiłam kserokopie, zabrałam wszystkie dokumenty i chciałam nawet podanie wypełnić, nie ma jej na stronie.
-Oczywiście są zawsze jakieś rzeczy niedopracowane, ale reagujemy na te rzeczy; u nas na stanie nie ma informatyka, to prawda. Nie ma człowieka, który mógłbym robić bardziej złożone rzeczy, ale jeśli są jakieś takie momenty, to zmieniamy, poprawiamy. Znowu nie zawsze wiadomo skąd człowiek to wziął, w każdym kraju jest pewna specyfika. O tym trzeba mówić. My mamy przede wszystkim adres elektroniczny, na który piszą obywatele i jak są jakiejś uwagi, to my je bierzemy pod uwagę, jest strona na FB, jest gorąca linia, ale chcę od razu zastrzec, że ona służy wyłącznie do spraw związanych z zagrożeniem życia albo zdrowia, dlatego tak się nazywa. Pisemnie otrzymujemy dużo uwag, propozycji i staramy się, jeśli jesteśmy na siłach, reagować.
-Dosyć świeża grupa stworzona podczas pandemii, ochrona obywateli Ukrainy w Polsce; to konsulat ja stworzył, czy aktywni obywatele?
-Ta grupa została stworzona centralnie, na całym świecie z inicjatywy, polecenie MSZ i jej zadaniem było pomóc w tym okresie marca-kwietnia, kiedy była największa panika, nie było jasne co robić, kiedy zajmowaliśmy się tu ewakuacją całych wielkich grup obywateli, dzieci, którzy nie mogli wyjechać z powodów komunikacyjnych, problemów na granicy itd. I właśnie wtedy ta grupa została stworzona, żeby przekazać maksymalnie wiele informacji obywatelom. Ona istnieje nadal, ale straciła jakby swoją aktualność, bo takie najbardziej aktualne informacje zamieszczamy i na stronie, i na naszym FB; czyli operacyjne informacje, jak mają miejsce jakieś zmiany, zmiany w reżimie sanitarnym, w dokumentach itd.
Przypominam, że konsulat Ukrainy w Gdańsku nie przyjmuje obywateli do 26 marca z powodu choroby pracowników, którzy zarazili się koronawirusem. Mamy nadzieję na szybki i pozytywny koniec kwarantanny w konsulacie.
A tymczasem żyjemy dalej. Z przyjemności: z okazji 150 rocznicy urodzin Lesi Ukrainki, dziecięca pisarka, uczestniczka Salonu Literackiego 2019 w Bartoszycach Natalka Maletycz, napisała książkę „Lesia. Wędrowna kuleczka”. Z prezentacją Natalka ma nadzieję przyjechać do Bartoszyc, natomiast póki trwa pandemia, nasze ciepłe spotkania odbywają się w internecie:
-Natalko powiedz, czy ciężko było Pani przedstawić, w takim rodzaju książkę, dziecięcą, żeby nie było nudno czytać biografię, trzeba było dołożyć sił i wybrać dla siebie jakieś sposoby przekazania faktów biograficznych.

-Właśnie dlatego ona jest podzielona, zbudowana z takich niewielkich bloków.

Powiedzmy tam, [co]…lubiła…[niezrozumiałe]…[pomagać babci w kuchni?] czy lubiła malować, grać na fortepianie, pływać i potem jej [zainteresowania]…dla młodszych dzieci, o dzieciństwie […] ciekawie napisać, że bawiła się z bratem i często ich gry były takie literackie, czyli na rodzajach literackich, powiedzmy ona była [niezrozumiałe] a brat był rycerzem, albo [niezrozumiałe] Lesia była piątkiem [niezrozumiałe]…informacja w takich niewielkich blokach; dzieciom może przypominać jakieś [ankiety?], gdzie [niezrozumiałe] o upodobaniach, co lubisz, jaką muzykę itd. I na podstawie takiej ankiety też starałam się wyszukiwać ciekawych informacji o Lesi jako dziecku i młodej…z kim się przyjaźniła…przyjaciół…gdzie się poznali; co razem robili, jak się zajmowali, [niezrozumiałe], którą poznała, kiedy jechała do Odessy, o Oldze Kobylańskiej, najbliższej [niezrozumiałe]…też o kochanych Lesi…to książka niby od początku do końca, a czytelnik może […] przeczytać o miłości Lesi, dziecko o grach.

(-)
Oczywiście jest tam o twórczości […] krótko […] w jakich latach […] były napisane i zbiory, i jak wyglądały te pierwsze wydania. I w ogóle dużo informacji wizualnych, i ilustracje które stworzyła piękne Maria Foja ilustratorka. Lekko się to odbiera, nie czyta się [niezrozumiałe] pełny, długi jak płachtę; można odłożyć i potem czytać znowu. Można otwierać na jakiejkolwiek stronie i czytać rozdział, który się podoba.
(-)
Tak umówiliśmy się, z […] maksymalnie lekko […] ciekawe fakty, czyli w czasie kiedy żyła Lesia co tam mogło dziać się na tle historycznym, albo kiedy ja piszę jako Łesia i jest jej mąż Kłement Kwitka […] znany folklorysta. Robili nagrania folklorystyczne, pieśni zapisywali, mieli fonograf i jest niewielka informacja co to ten fonograf, jak to się odbywało, jak on wyglądał […] od razu można sobie wyobrazić jak to się odbywało.

(-)
[…] jakąkolwiek znaną postać warto dzieciom pokazywać, żeby rozumieć kontekst, powiem tam […] pierwszy zbiór poezji [Na skrzydłach pieśni, dalej niezrozumiałe] ze Lwowa do Kijowa; ja mówię – uświadamiacie sobie, że […] to była zagranica [?] i kiedy ten tomik jechał ze Lwowa, bo tam można było wydrukować go po Ukraińsku, to Iwan Franko zrobił, do Kijowa, to była kontrabanda. I one – ooo – od razu takie oczy , bo teraz wydaje się, że tak było zawsze, jedna Ukraina, […] dzieciom to trudno zrozumieć. To Imperium Rosyjskie, Austro-Węgry i ja w tej książce starałam się te momenty wyjaśnić jak najprościej. I podawać takie nawet, […] pierwszy tomik […] że ta książeczka przez granicę w czyjejś tam kieszeni czy torbie przejechała, […] ma pierwszy tomik poezji.
(-)
-Dla mnie to ciekawe, kiedy brała się pani za pracę, z takim poważnym backgroundem historycznym, listy, to wielkie przygotowanie do napisania, poważnej naprawdę pracy, chociaż książka jest dziecięca. Proszę powiedzieć, co pani dla siebie odkryła podczas przygotowania do napisania takiej książki.
-Odkryć było naprawdę wiele. Nawet włącznie z tym, że Lesia miała takie poczucie humoru, samoironię, to na mnie zrobiło wrażenie. Że była autorytetem, a nie była autorytarna i młodsze dzieci słuchały ją w rodzinie nawet lepiej niż mamy, o czym sama zaświadcza w liście […] na przykład w szkole nas uczyli, elegii, ja ją bardzo lubię, do mojego fortepianu. I jakoś tak Lesia chorowała i nie mogła grać na fortepianie i to jakoś tak zapamiętam z dzieciństwa, jak coś starodawnego, że porzuciła fortepian i nie mogła grać. I tu zaczynając […] i ja rozumiem, że jej zoperowali rękę […] też Lesia pisze w liście do matki, jak ona tę operację przeżyła, co czuła; operowali ją i ona później grała na fortepianie, po prostu ona nie mogła grać lewą ręką jakichś bardzo trudnych partii, sobie upraszczała, ale wiele grała, wiele improwizowała, jej siostra, no najmłodsza z Kosaczów  [Izydora…] wspomina, jak Lesia grała wieczorami pięknie na fortepianie i że ona przychodziła słuchać jakichś wariacji, może nawet własnych kompozycji; ot i kiedy siostrzyczka przybiegała to jej Lesia grała coś wesołego do skoku…jak wspomina Izydora […] Lesia ma już w tym momencie 23-24 i gra […] na fortepianie.
-W szkole tak samo, kiedy zachorowała, Lesia biedna już nie grała.
-Nawet jej siostra wspomina, że póki ręka się goiła […] Lesia chciała wyszywać…prawą ręką. To dla mnie był szok, człowiek nie chciał ponieść porażki naprawdę.

(-)
Była bardzo silna duchem…łącznie z tym, że tam lejtmotyw, jest wędrującą kuleczką i gdybym miała lepsze zdrowie byłabym wędrownikiem jak […] i wędrowałabym po świecie dużo bardziej, ale możliwe jakbym nie miała tych problemów, to może bym nie zobaczyła tego co widziałam; bo naprawdę do Wiednia i Berlina zawieźli w celu konsultacji i operacji; potem wyjazdy do Włoch czy Egiptu; znowu jak ptak musiała lecieć do ciepłych krajów […] długo jechać […] ale tak było lepiej dla zdrowia i ile mogła zobaczyć […]

-Pani Natalio proszę powiedzieć, czy my w Bartoszycach doczekamy się Pani z tą książką, z prezentacją książki „Lesia. Wędrowna kuleczka”?
-Bóg da, to tak, myślę że wędrowna kuleczka musi do was kiedyś przywędrować, oby tylko zakończyły się te wszystkie nieskończone ograniczenia, lockdowny, a ja w to wierze. Bardzo chciałoby się spotkać oczywiście.
Poezję Lesi czytali uczniowie szkoły podstawowej w Bartoszycach im. Lesi Ukrainki. Szczerze dziękuję za nagrania, przekazane przez panią Lubomirę Tchórz. A dalej, według rozkładu, lekcja języka ukraińskiego:

[lekcja języka ukraińskiego]
No, a dalej muzyczna terapia od Romana Bodnara.
(-)
Tym kończymy nasz program. Przygotowali go: Roman Bodnar i Hanna Wasilewska. Dziękujemy za uwagę i zapraszamy za tydzień. Wszystkiego dobrego. (dw/apod)

27.03.2021 – godz. 10.50 (opis do dźwięku)

Dzień dobry, drodzy słuchacze! Witam was w sobotę, 27 marca, na falach radia Olsztyn, przed mikrofonem – Jarosława Chrunik. Dzisiejszy program jak zawsze zaczniemy od kalendarza:

(-)

27 marca 1911 roku urodził się Mychajło Soroka, ukraiński obrońca praw człowieka, który z 60 lat swego życia 34 lata spędził w obozach sowieckich. Był organizatorem ruchu oporu więźniów; jednym z głównych zadań tego ruchu była moralna i fizyczna obrona Ukraińców w obozach i na zesłaniu. Był uczestnikiem kengirskiego powstania więźniów przeciwko ZSRR. Anatol Radygin, poeta rosyjski żydowskiego pochodzenia, więzień polityczny reżimu sowieckiego, tak wspominał Mychajła Sorokę: „Ten człowiek odszedł z życia bohatersko jak rycerz, spokojnie jak uczony, świetliście jak święty, godnie, jak działacz państwowy”.

(-)

Imieniny obchodzą dzisiaj: Rostysław, Michał, Teodozjusz, a wraz z nimi świętują urodzeni 27 marca. Wszystkiego najlepszego!

(-)

Jest jeszcze jedna, bardzo ważna dla grekokatolików data w kalendarzu: równo 10 lat temu, 27 marca 2011 roku, odbyła się intronizacja zwierzchnika UCGK Światosława Szewczuka w Kijowie. Oto malutki fragment ówczesnych uroczystości od ukraińskiego 5 Kanału:

(-) Fragment uroczystości

– Głowa ukraińskich grekokatolików. Możemy zauważyć, że nie ma on na głowie mitry, nie ma omoforionu, nie ma pastorał. To właśnie te atrybuty zostaną mu dodane podczas intronizacji. Ekscelencja Jan Martyniak nakłada na niego omoforion, będący symbolem poszukiwania zagubionych owieczek stada Chrystusowego. Metropolita Filadelfijski, Stefan Soroka wkłada zwierzchnika cerkwi enkolpion, który może nosić tylko głowa Kościoła. To właśnie kijowscy metropolici nosili panagię, enkolpion i krzyż. To właśnie wkłada się na nowego zwierzchnika Kościoła. Widzimy, że teraz na głowę nowo mianowanego hierarchy wkładana jest mitra. Mitra – jak korona, którą koronowany był Jezus Chrystus. Widzimy jak na zakończenie jego Ekscelencja Ihor Woźniak, do tej pory administrator UCGK, wręcza nowo intronizowanemu namiestnikowi pastorał. Pastorał – jak symbol przyjęcia nowej władzy, nowej odpowiedzialności i nowych pełnomocnictw.

Składamy najlepsze życzenia Jego Świątobliwości Swiatosławowi z okazji jubileuszu i życzymy mu na tym stanowisku jeszcze wielu szczęśliwych dziesięcioleci!

A dzisiaj, 27 marca, obchodzimy Międzynarodowy Dzień Teatru. Z teatrem związana jest tłumaczka literatury ukraińskiej Anna Korzeniowska-Bihun. Poprosiłam ją, żeby opowiedziała nam, nad czym pracuje obecnie:

– Będę zaraz wydawać… no, będę wydawać – dałam część tekstów, tłumaczyłam je – ale pod moją redakcją naukową mają pojawić się teksty teatralne Łesia Kurbasa; wkrótce – już książka jest w drukarni i będzie jakoś tak w kwietniu. Jest to ostatnia rzecz, nad którą pracowałam. Znaczy, rozmawiamy o książkach. Przetłumaczyłam też… to bardzo ciekawa osoba… mówię o Natalce Babinej, to jest Ukrainka z Białorusi. Ona jest dwujęzyczna, pisze swoje książki zarówno w języku białoruskim jak i ukraińskim. Przetłumaczyłam jej książkę, którą ona w ostatnim czasie napisała po ukraińsku. Ta książka spotkała się z bardzo dobrą krytyka, z ciekawymi reakcjami w Polsce. Tak o Białorusi, ale też o Ukrainie dużo jest w tej książce. To „Bodaj Budka” – nazywa się tak jak po polsku, tak i po ukraińsku. I po białorusku tak – „Bodaj Budka”. Oprócz tego tłumaczę teraz dużo filmów. Bardzo dużo filmów, cały czas tłumaczę coś dla telewizji. Między innymi przetłumaczyłam w ostatnim czasie „Donbas” Łoźnicy i teraz – „Oddaną. Nie wiem kiedy będzie emisja, ale już oddalam ten film przetłumaczony. Tak że takie rzeczy robię.

– Możemy przypomnieć, że o obydwu filmach było dosyć głośno na festiwalach w Polsce – jak o „Donbasie”, tak i o „Oddanej”.

– No, tak! Tak, tak. Od tego zaczęła się ich kariera i bardzo się cieszę, że telewizja polska chce je pokazywać. Wcześniej pokazał „Donbas”, teraz pokaże jeszcze raz, a nie wiem dokładnie, kiedy będzie premiera „Oddanej” w VP, ale na pewno będzie, bo film jest już przetłumaczony.

– Bo na razie był na festiwalu…

– Był na festiwalu kina ukraińskiego w warszawie, ale ja go oglądałam on-line, bo dostępny był tylko on-line, niestety, tak jak teraz wszystko w naszym życiu odbywa się on-line.

– I tak samo do teatru nie można pójść, ale dla teatru też robisz niemało. I twoje najnowsze osiągnięcie to jest – co?

– Najnowsze osiągnięcie… bardzo, bardzo się cieszę, bo to jest premiera w Teatrze im. Adama Mickiewicza w Częstochowie; jest to premiera czarnej komedii. Trzeba uczciwie powiedzieć – czarnej komedii, którą bardzo lubię. Jest to sztuka Saszy Hromowej „Dziewiąty Dzień Księżycowy”.

– Ściele się tam trup?

– Nieee, chociaż trup tam przychodzi w postaci urny. Ale to w ogóle jest bardzo ciekawy tekst, ja bardzo lubię tę autorkę, ona bardzo inteligentnie pisze i takie fajne są te jej dialogi – ciekawe, inteligentne, ale ten spektakl też jest taki, no, głębszy niż komedia. Taki trochę filozoficzny. O naszej kondycji, nas jako ludzi; co jest dla nas najważniejsze, jak my żyjemy jeden z drugim, w naszych rodzinach, jakie są relacje między członkami tej rodziny. No, to jest ciekawe. Ciekawie jest to zobaczyć, bo bardzo ciekawe są warstwy tego tekstu, nie spodziewałam się tego. Polecam!

Premiera sztuki „Dziewiąty Dzień Księżycowy” w częstochowskim Teatrze im. Adama Mickiewicza kilka razy była przekładana. Tym razem jest ona zaplanowana na 10-11 kwietnia tego roku.

Na tym nasz dzisiejszy program kończy się, przygotowała go i poprowadziła Jarosława Chrunik. Życzę wam miłego wypoczynku, drodzy słuchacze, w tych pięknych, wiosennych dniach. Niech się staną one źródłem nadziei. Wszystkiego dobrego! (jch/bsc)

26.03.2021- godz. 18.10 (opis do dźwięku)

Przezywano mnie Lesią. Mysza kiedyś narysował na ścianie diabła i jeszcze na drzwiach kozie rogi i jakąś twarz. Już siedzimy w domu, a to było poprosimy słoniny i przysmażymy sobie je. Przyjdziemy do was. Już powiesili gimnastykę. Mama kupi mikroskop. To jeden z pierwszych listów pięcioletniej Lesi, która niedawno nauczyła się pisać. List adresowała do swojego wujka. Z takiego krótkiego listu można dowiedzieć się o najciekawszych wydarzeniach w życiu maleńkiej Lesi. Wiadomo, by zrozumieć wszystko do końca trzeba poczytać i inne listy. Setki listów i wspomnień współczesnych Lesi Ukraince. Właśnie oni stali się podstawą książki Natalki Maletycz „Lesia. Wędrowna kuleczka”. W programie „Od A do Z” wita was Hanna Wasilewska. Witam i zapraszam.
(-)
Losia, Lorusia, Lesia. Zagadka imienia. Jak mama Lesi poznała jej tatę. Co lubiła maleńka i dorosła Lesia. Czego Lesia nie lubiła. Czy Lesia miała styl. I jeszcze wiele różnych rozdziałów książki, mistrzowsko ilustrowanych przez Maszę Foja, wprowadza nas w życie Lesi Ukrainki. Dzisiaj proponuję ciąg dalszy wywiadu z uczestniczką Salonu Literackiego 2019 w Bartoszycach i autorką książki  „Lesia. Wędrowna kuleczka” Natalką Maletycz.
-Natalko powiedz, czy ciężko było Pani przedstawić, w takim rodzaju książkę, dziecięcą, żeby nie było nudno czytać biografię, trzeba było dołożyć sił i wybrać dla siebie jakieś sposoby przekazania faktów biograficznych.

-Właśnie dlatego ona jest podzielona, zbudowana z takich niewielkich bloków.

Powiedzmy tam, [co]…lubiła…[niezrozumiałe]…[pomagać babci w kuchni?] czy lubiła malować, grać na fortepianie, pływać i potem jej [zainteresowania]…dla młodszych dzieci, o dzieciństwie […] ciekawie napisać, że bawiła się z bratem i często ich gry były takie literackie, czyli na rodzajach literackich, powiedzmy ona była [niezrozumiałe] a brat był rycerzem, albo [niezrozumiałe] Lesia była piątkiem [niezrozumiałe]…informacja w takich niewielkich blokach; dzieciom może przypominać jakieś [ankiety?], gdzie [niezrozumiałe] o upodobaniach, co lubisz, jaką muzykę itd. I na podstawie takiej ankiety też starałam się wyszukiwać ciekawych informacji o Lesi jako dziecku i młodej…z kim się przyjaźniła…przyjaciół…gdzie się poznali; co razem robili, jak się zajmowali, [niezrozumiałe], którą poznała, kiedy jechała do Odessy, o Oldze Kobylańskiej, najbliższej [niezrozumiałe]…też o kochanych Lesi…to książka niby od początku do końca, a czytelnik może […] przeczytać o miłości Lesi, dziecko o grach.

(-)
Oczywiście jest tam o twórczości […] krótko […] w jakich latach […] były napisane i zbiory, i jak wyglądały te pierwsze wydania. I w ogóle dużo informacji wizualnych, i ilustracje które stworzyła piękne Maria Foja ilustratorka. Lekko się to odbiera, nie czyta się [niezrozumiałe] pełny, długi jak płachtę; można odłożyć i potem czytać znowu. Można otwierać na jakiejkolwiek stronie i czytać rozdział, który się podoba.
(-)
Tak umówiliśmy się, z […] maksymalnie lekko […] ciekawe fakty, czyli w czasie kiedy żyła Lesia co tam mogło dziać się na tle historycznym, albo kiedy ja piszę jako Łesia i jest jej mąż Kłement Kwitka […] znany folklorysta. Robili nagrania folklorystyczne, pieśni zapisywali, mieli fonograf i jest niewielka informacja co to ten fonograf, jak to się odbywało, jak on wyglądał […] od razu można sobie wyobrazić jak to się odbywało.

(-)
[…] jakąkolwiek znaną postać warto dzieciom pokazywać, żeby rozumieć kontekst, powiem tam […] pierwszy zbiór poezji [Na skrzydłach pieśni, dalej niezrozumiałe] ze Lwowa do Kijowa; ja mówię – uświadamiacie sobie, że […] to była zagranica [?] i kiedy ten tomik jechał ze Lwowa, bo tam można było wydrukować go po Ukraińsku, to Iwan Franko zrobił, do Kijowa, to była kontrabanda. I one – ooo – od razu takie oczy , bo teraz wydaje się, że tak było zawsze, jedna Ukraina, […] dzieciom to trudno zrozumieć. To Imperium Rosyjskie, Austro-Węgry i ja w tej książce starałam się te momenty wyjaśnić jak najprościej. I podawać takie nawet, […] pierwszy tomik […] że ta książeczka przez granicę w czyjejś tam kieszeni czy torbie przejechała, […] ma pierwszy tomik poezji.
(-)
-Dla mnie to ciekawe, kiedy brała się pani za pracę, z takim poważnym backgroundem historycznym, listy, to wielkie przygotowanie do napisania, poważnej naprawdę pracy, chociaż książka jest dziecięca. Proszę powiedzieć, co pani dla siebie odkryła podczas przygotowania do napisania takiej książki.
-Odkryć było naprawdę wiele. Nawet włącznie z tym, że Lesia miała takie poczucie humoru, samoironię, to na mnie zrobiło wrażenie. Że była autorytetem, a nie była autorytarna i młodsze dzieci słuchały ją w rodzinie nawet lepiej niż mamy, o czym sama zaświadcza w liście […] na przykład w szkole nas uczyli, elegii, ja ją bardzo lubię, do mojego fortepianu. I jakoś tak Lesia chorowała i nie mogła grać na fortepianie i to jakoś tak zapamiętam z dzieciństwa, jak coś starodawnego, że porzuciła fortepian i nie mogła grać. I tu zaczynając […] i ja rozumiem, że jej zoperowali rękę […] też Lesia pisze w liście do matki, jak ona tę operację przeżyła, co czuła; operowali ją i ona później grała na fortepianie, po prostu ona nie mogła grać lewą ręką jakichś bardzo trudnych partii, sobie upraszczała, ale wiele grała, wiele improwizowała, jej siostra, no najmłodsza z Kosaczów  [Izydora…] wspomina, jak Lesia grała wieczorami pięknie na fortepianie i że ona przychodziła słuchać jakichś wariacji, może nawet własnych kompozycji; ot i kiedy siostrzyczka przybiegała to jej Lesia grała coś wesołego do skoku…jak wspomina Izydora […] Lesia ma już w tym momencie 23-24 i gra […] na fortepianie.
-W szkole tak samo, kiedy zachorowała, Lesia biedna już nie grała.
-Nawet jej siostra wspomina, że póki ręka się goiła […] Lesia chciała wyszywać…prawą ręką. To dla mnie był szok, człowiek nie chciał ponieść porażki naprawdę.

(-)
Była bardzo silna duchem…łącznie z tym, że tam lejtmotyw, jest wędrującą kuleczką i gdybym miała lepsze zdrowie byłabym wędrownikiem jak […] i wędrowałabym po świecie dużo bardziej, ale możliwe jakbym nie miała tych problemów, to może bym nie zobaczyła tego co widziałam; bo naprawdę do Wiednia i Berlina zawieźli w celu konsultacji i operacji; potem wyjazdy do Włoch czy Egiptu; znowu jak ptak musiała lecieć do ciepłych krajów […] długo jechać […] ale tak było lepiej dla zdrowia i ile mogła zobaczyć […]

-Pani Natalio proszę powiedzieć, czy my w Bartoszycach doczekamy się Pani z tą książką, z prezentacją książki „Lesia. Wędrowna kuleczka”?
-Bóg da, to tak, myślę że wędrowna kuleczka musi do was kiedyś przywędrować, oby tylko zakończyły się te wszystkie nieskończone ograniczenia, lockdowny, a ja w to wierze. Bardzo chciałoby się spotkać oczywiście.
Poezję Lesi czytali uczniowie szkoły podstawowej w Bartoszycach im. Lesi Ukrainki. Szczerze dziękuję za nagrania, przekazane przez panią Lubomirę Tchórz. A dalej, według rozkładu, lekcja języka ukraińskiego:

[lekcja języka ukraińskiego]
No i wszystko. W programie „Od A do Z” usłyszmy się za tydzień. Dziękuję, że byliście z nami i do usłyszenia na falach Polskiego Radia Olsztyn. Wszystkiego dobrego. (dw/apod)

26.03.2021 – godz. 10.50 (opis do dźwięku)

Dzień dobry, drodzy słuchacze! Witam was w piątek, 26 marca, na falach Radia Olsztyn; w studiu – Jarosława Chrunik. wczoraj nasz program poświęcony był w całości ustanowieniu pomnika ks. Emilianowi Kowczu w Lublinie. Dzisiaj opowiemy, co jeszcze tam się wydarzyło. Zaczniemy jednak od kalendarza historycznego. Jedną datę wspomnimy z wczoraj, bo nie można nie wspomnieć o tym człowieku.

(-)

25 marca 1999 r. zginął Wiaczesław Czornowił – ukraiński polityk, publicysta, krytyk literacki, działacz ruchu oporu przeciwko rusyfikacji i dyskryminacji narodowej narodu ukraińskiego; więzień polityczny ZSRR. Inicjator ogłoszenia deklaracji o suwerenności narodowej z 16 lipca 1990 roku i Aktu o Niepodległości Ukrainy 24 sierpnia 2991 roku. Wraz z innymi wybitnymi działaczami zapoczątkował na Ukrainie ruch „szistdesiatnyków” i dysydentów. Kilka razy był aresztowany „za propagandę antyradziecką”. Łącznie spędził w więzieniu 17 lat. Zginął 25 marca 1999 roku w niewyjaśnionych okolicznościach w wypadku samochodowym na trasie pod Boryspolem. Niemała część społeczeństwa do tej pory uważa, że Czornowoła „sprzątnięto”, jako niebezpiecznego konkurenta na przyszłych wyborach prezydenckich. W pogrzebie wzięły udział setki tysięcy ludzi.

(-)

26 marca 1909 roku zmarł Mykoła Arkas, ukraiński działacz kulturalno-oświatowy, pisarz, kompozytor, historyk. Jeden z założycieli i niezmienny przewodniczący „Proswity” w Mikołajowie, która wraz z Kijowską i Odeską pod względem rezultatów działalności, była jedną z najlepszych w podporządkowanej Rosji Ukrainie. Zachwycał się sztuką kobziarzy i bandurzystów, których zapraszał do Mikołajowa z całej Ukrainy, zakwaterowywał ich w swoim budynku. Z inicjatywy i za pieniądze Mykoły Arkasa i jego żony Olgi we wsi Chrystoforiwka – na włościach Arkasów – zbudowano szkołę ziemską, w której regularne nauczanie rozpoczęło się jesienią 1890 roku.

(-)

Dzisiaj świętują: Krystyna, Łarysa, Terencjusz i Nikifor. Obchodzą urodziny ci, którzy przyszli na świat 26 marca. Wszystkiego najlepszego!

(-)

Wczoraj na „Drodze męczenników Majdanka” w Lublinie postawiono pomnik wybitnego ukraińskiego humanisty, błogosławionego męczennika, ks. Emiliana Kowcza, znanego jako „proboszcz Majdanka”. Ceremonia postawienia pomnika odbyła się przy Muzeum Majdanka z udziałem przedstawicieli władz miasta, diaspory ukraińskiej, dyplomatów, oficerów Lit-Pol-Ukr-Brygu oraz gości z Ukrainy – podaje Ukrinform. Prezydent Lublina Krzysztof Żuk powiedział wczoraj podczas uroczystości, że jest to ważne wydarzenie dla naszych narodów, dlatego że w życiu Polaków, Ukraińców i Żydów ks. Emilian Kowcz odegrał nadzwyczaj ważną rolę. Jest to postać symboliczna, zwłaszcza dlatego, że staje się bohaterem tych trudnych czasów. Wczoraj po ustawieniu pomnika odbyło się jeszcze spotkanie, poświęcone postaci ks. Emiliana Kowcza, które poprowadził ks. Stefan Batruch. Ks. Marek Szymański, redaktor naczelny Wydawnictwa Archidiecezji Lubelskiej „Gaudium”, powiedział między innymi:

(-) Wypowiedź w języku polskim

Ks. Stefan Batruch miał też pytanie i do byłego wicepremiera Ukrainy Iwana Wasiunyka:
(-) Wypowiedź w języku polskim

– Przeczytam, czym kończy się nasza książka; kończy się ona prostym cytatem również wielkiego księdza, byłego zwierzchnika UCGK, Jego Świątobliwości Lubomira: „Emilian Kowcz był synem i księdzem jednego narodu, zginął na ziemi drugiego narodu, bo ratował synów i córki trzeciego narodu.
(-) Wypowiedź w języku polskim
Dobro nie zna granic. Tak samo nie zna granic smutek i żal. Wczoraj społeczność łemkowska poruszyła smutna wiadomość: w 67 roku życia, wskutek komplikacji choroby koronawirusowej zmarła przewodnicząca Międzynarodowej Federacji Ukraińskich Stowarzyszeń Łemkowskich Jarosława Hałyk (z domu: Chomyn). Informacja o tym pojawiła się na stronie „Młoda Łemkowina” , – pisze „Suspilne Karpaty”. Jarosława Hałyk od 2017 roku stała na czele Międzynarodowej Federacji Ukraińskich Stowarzyszeń Łemkowskich. Urodziła się 6 sierpnia 1953 roku we wsi Ternowycia na ziemi iwano-frankowskiej w rodzinie deportowanych Łemków. Ukończyła uczelnię medyczna w Iwano-Frankowsku i Wydział Biologii Czerniowieckiego Uniwersytetu Państwowego. Karierę rozpoczynała jako pielęgniarka, pracowała jako nauczycielka, lekarka, laborantka, dyrektorka pensjonatu Medycznego Centrum Rehabilitacyjnego „Kreminci” MSW Ukrainy. w 2009 r. pojawiła się jej pierwsza książka: „Łemkowszczyzna – kraj naszych przodków”.
Tą smutną wiadomością żegnam się z wami do jutra; mam nadzieję, że jutro będzie weselej. Była z wami Jarosława Chrunik i mimo wszystko życzę wam miłego dnia, drodzy słuchacze! Wszystkiego dobrego! (jch/bsc)

25.03.2021 – godz. 18.10 (opis do dźwięku)

Konsulat Ukrainy w Gdańsku wstrzymuje przyjmowanie obywateli do 26 marca. Taka informacja na stronie placówki po raz kolejny oburzyła obywateli, którzy nie mogą dostać się miesiącami do konsulatu. Prawie cały marzec placówka dyplomatyczna jest zamknięta nie bez powodu, covid dostał się i tam. Pracownicy zachorowali na koronawirusa i nie ma kto przyjmować. Poprawieniu sytuacji wokół konsulatu Ukrainy w Gdańsku to oczywiście nijak nie sprzyja, ale wymaga elementarnego zrozumienia i cierpliwości. A jeszcze jeśli sprawa jest nagła, to można zgłosić się do innych ukraińskich placówek konsularnych w Polsce. O palących problemach placówek konsularnych w Polsce i pretensjach obywateli dalej rozmawiamy z kierownikiem konsulatu Ukrainy w Gdańsku Lwem Zacharczyszynem. Z czasem przyjdzie czas i na żarty. Przy mikrofonie Hanna Wasilewska. Witam i zapraszam.
(-)
Jeszcze w październiku zeszłego roku prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełeński powiedział, że nowy konsulat generalny Ukrainy będzie otwarty we Wrocławiu w przyszłym roku. Taka deklaracja pojawiła się na konferencji prasowej z prezydentem Polski w Kijowie. Ambasador Ukrainy w Polsce Andrij Deszczyca podkreślił zwiększenie w Polsce liczby ukraińskich imigrantów, w związku z czym znacznie wzrosła liczba podań do placówek konsularnych i konieczność otwarcia jeszcze jednej placówki konsularnej na zachodzie Polski. Natomiast liczba obywateli Ukrainy rośnie nie tylko na zachodzie, ale w całej Polsce. Brak rąk co pracy w konsulatach doprowadził do fatalnej sytuacji. Oczekiwanie na wizytę trwa miesiącami. W konsulacie narzekają na mały stan i wzrost działań z powodu pandemii. W internecie MSZ Ukrainy tropi oszustów, którzy handlują miejscami w kolejkach i pilnuje przestrzegania zasad u własnych pracowników, bo walka z korupcją dla Ukrainy to pierwszorzędne zadanie. Naprawdę potrzeba zwiększenia stanów placówek dyplomatycznych jest paląca, natomiast decyzje władzy mają obecnie typowo polityczny charakter – mówi kierownik konsulatu Ukrainy w Gdańsku Lew Zacharczyszyn:
Podjęto polityczną decyzję, że będzie otwarty nowy konsulat we Wrocławiu. W Polsce struktura naszych placówek konsularnych jest za mała, jeśli chodzi o przepustowość, bu obsłużyć tę liczbę obywateli, którzy są tu z Ukrainy. To identyczna sytuacja i w Warszawie, i w Krakowie, i w Lublinie, i w Gdańsku. Tak samo. Ludzie przyjeżdżają do nas z Krakowa bo nie mogli się zarejestrować tam, więc rejestrują się tu. Nasi jadą do Krakowa, że oni tam przyjechali. Są takie czynności konsularne, które nie wymagają rejonizacji, ale są takie, które możemy robić tylko w granicach tego, przy którym obywatel jest zarejestrowany, zameldowany, przebywa tymczasowo. Dlatego powiem jeszcze raz, pracujemy nad tym, szukamy sposobu po pierwsze, zwiększenia produktywności, zmniejszenia tych lewych machinacji bo też stwarzają problemy, pozbawiają kogoś kolejki. Bywały u nas przypadki, ze człowiek zarejestrował się do kilku kolejek, nie wiem czy miał szczęście, czy ktoś mu tam pomógł i potem przychodził i mówił, że jest zarejestrowany to tu, to tam, ale nie potrzebuję tego terminu, tylko ten. Są takie przypadki i po co on to robi, bo nie wiedział kiedy pojedzie. Pracujemy nad tym, żeby zmniejszyć wszystkie nadużycia, które mają miejsce na zewnątrz. W naszym konsulacie nie ma takich momentów, że ktoś, czy kierownik czy podlegli, rozwiązują sprawy za pieniądze. Absolutnie. Jakby takie sygnały były, to zbyt ryzykowne dla pracownika, powiem otwarcie, stracić posadę, za pieniądze, które ktoś proponuje. Dlatego ja to wykluczam od razu. Ja już nie mówię o tym, że u nas są po prostu normalni ludzie, którzy uświadamiają sobie misję, jaką realizują, to a priori.
-Jeśli człowiek nie potrafi korzystać ze strony internetowej, jeśli nie może zarejestrować się w elektronicznej kolejce. Jakie jest wyjście, gdzie mogą pomóc.
-Mieliśmy takie pojedyncze wypadki, powiem od razu, że dopuszczam, że coś takiego może mieć miejsce, ale jeśli taki człowiek nie umie, to nie jest w kosmosie. Ma krewnych, znajomi, dzieci, ludzie z którymi pracuje, zawsze można kogoś poprosić, nie uważam tego za problem bez wyjścia. A my mamy takie przypadki, że starsza kobieta się pogubiła, zadzwoniła do nas; u nas jedna osoba od rana do obiadu odpowiada na telefony; tak samo były skargi, że nie można dodzwonić się do nas, no nie prawda, bo są ludzie, którzy dodzwaniają się po pięć razy, znam ich bo są tacy, co ciągle mają jakieś problemy; żebyśmy wszyscy rozumieli, u nas są 4 pracownicy. Ja, konsul, wicekonsul i specjalista ds. konsularnych. 4 osoby, a według skromnych obliczeń, w naszym okręgu konsularnym jest około 300 tysięcy obywateli Ukrainy. Albo wszyscy siadamy do telefonów i rozmawiamy, a przez telefon rozmowa jest taka nieproduktywna, bo wszystkie informacje są na stronie MSZ, ambasady, konsulatu, ona jest zdublowana.
-I od razu tu pytanie, z własnego doświadczenia. Jechałam z dokumentami, przeczytałam listę, zrobiłam kserokopie, zabrałam wszystkie dokumenty i chciałam nawet podanie wypełnić, nie ma jej na stronie.
-Oczywiście są zawsze jakieś rzeczy niedopracowane, ale reagujemy na te rzeczy; u nas na stanie nie ma informatyka, to prawda. Nie ma człowieka, który mógłbym robić bardziej złożone rzeczy, ale jeśli są jakieś takie momenty, to zmieniamy, poprawiamy. Znowu nie zawsze wiadomo skąd człowiek to wziął, w każdym kraju jest pewna specyfika. O tym trzeba mówić. My mamy przede wszystkim adres elektroniczny, na który piszą obywatele i jak są jakiejś uwagi, to my je bierzemy pod uwagę, jest strona na FB, jest gorąca linia, ale chcę od razu zastrzec, że ona służy wyłącznie do spraw związanych z zagrożeniem życia albo zdrowia, dlatego tak się nazywa. Pisemnie otrzymujemy dużo uwag, propozycji i staramy się, jeśli jesteśmy na siłach, reagować.
-Dosyć świeża grupa stworzona podczas pandemii, ochrona obywateli Ukrainy w Polsce; to konsulat ja stworzył, czy aktywni obywatele?
-Ta grupa została stworzona centralnie, na całym świecie z inicjatywy, polecenie MSZ i jej zadaniem było pomóc w tym okresie marca-kwietnia, kiedy była największa panika, nie było jasne co robić, kiedy zajmowaliśmy się tu ewakuacją całych wielkich grup obywateli, dzieci, którzy nie mogli wyjechać z powodów komunikacyjnych, problemów na granicy itd. I właśnie wtedy ta grupa została stworzona, żeby przekazać maksymalnie wiele informacji obywatelom. Ona istnieje nadal, ale straciła jakby swoją aktualność, bo takie najbardziej aktualne informacje zamieszczamy i na stronie, i na naszym FB; czyli operacyjne informacje, jak mają miejsce jakieś zmiany, zmiany w reżimie sanitarnym, w dokumentach itd.
Przypominam, że konsulat Ukrainy w Gdańsku nie przyjmuje obywateli do 26 marca, ale można pisać i dzwonić. Życzę wam powodzenia i szybkiego załatwienia spraw.
A na poprawienie nastroju posłuchamy zamykającej części sztuki Mykoły Kulisza „Myna Majazło”
[fragment sztuki]
Na tym nasz program dobiega końca. Przygotowała go i poprowadziła Hanna Wasilewska. Życzę wam dobrego humory i pozytywnego myślenia. Do jutra. (dw/bsc)

25.03.2021 – godz. 10.50 (opis do dźwięku)

Dzień dobry, drodzy słuchacze! Witam was na falach Polskiego Radia Olsztyn w czwartek, 25 marca. W studiu; przed mikrofonem – Jarosława Chrunik. I od razu powiem, że dzisiejszy program będzie inny, niż zazwyczaj; będzie tylko jeden temat: ks. Emilian Kowcz. Jest to jakby przywrócenie sprawiedliwości za wszystkie lata niepamięci. Ale na początek – składam życzenia solenizantom, a są to: Włodzimierz, Dymitr, Aleksander i Konstanty. Wraz z nimi świętują urodzeni 25 marca. Wszystkiego najlepszego!
(-)
„Nie ma większej miłości, niż ta, gdy jeden człowiek oddaje swe życie za drugiego”. Ksiądz greckokatolicki Emilian Kowcz zrobił to zupełnie świadomie, chociaż taką decyzję na pewno podjął po ciężkiej walce wewnętrznej. Dzisiaj, w 77 rocznicę śmierci „proboszcza Majdanka”, w Lublinie stanie jego pomnik, a potem odbędzie się wirtualne spotkanie, w którym wszyscy chętni będą mogli wziąć udział.
Wczoraj zadzwoniłam do ks. Stefana Batrucha, który mi o wszystkim opowiedział. Tam, gdzie ks. Stefan mówi „jutro”, należy rozumieć „dzisiaj”, gdyż rozmawialiśmy wczoraj.
Przypomnę, że ks. Stefan Batruch oprócz tego, że jest proboszczem greckokatolickiej parafii pw. Narodzenia NMP, jest też aktywnym działaczem na rzecz m.in. pojednania polsko-ukraińskiego. Jest też przewodniczącym Fundacji Duchowej Kultury Pogranicza:

– 25 marca – to 77 rocznica, gdy zginął w obozie koncentracyjnym „Majdanek” ks. Emilian Kowcz. Jest to postać, którą obecnie można uważać za patrona na ciężkie czasy. Jest to człowiek, który potrafił zachować swoją godność, swoje człowieczeństwo. W najcięższych czasach wojny, poniżenia, upokorzenia on pozostawał sobą do końca, nie zważając na konsekwencje, które go spotkały, czyli kara, więzienie i ostatecznie śmierć w obozie koncentracyjnym „Majdanek”. On miał możliwość być zwolnionym z więzienia, ale z tej okazji nie skorzystał, mimo że miał sześcioro dzieci i stracił w bardzo bolesnym dla siebie momencie najbliższą osobę – żonę. Był to dla niego wielki cios, ponieważ stracił ją dlatego, że nie miał pieniędzy żeby zapewnić jej leczenie. Ale nawet to, nawet strata tak bliskiej, ukochanej osoby nie złamała w nim tego ducha męstwa i wytrwałości. Wtedy, gdy miał do wyboru – czy zostać z sześciorgiem dzieci, które też bardzo kochał i które jego kochały, i podpisać zobowiązanie, że nie będzie pomagał tym, którzy byli skazani na zagładę, on tego nie zrobił, nie podpisał takiego zobowiązania. Uważał, że jego obowiązkiem jest stawać po stronie tych, których los był o wiele cięższy. I tak samo będąc tu, w obozie „Majdanek”, pokazał się z jak najlepszej strony, bo to współwięźniowie, nikt inny nadał mu taki tytuł – „proboszcz Majdanka”. On nie otrzymał żadnego dekretu, który mianowałby go proboszczem obozu.
– Trzeba powiedzieć, że to było wbrew tym, którzy tworzyli ten obóz, ponieważ zabraniano mu odprawiać liturgię, zabraniano mu prowadzić działalność duszpasterską; to jest też ważne.
– W ogóle w obozie koncentracyjnym do osób duchownych odnoszono się negatywnie, dlatego bardzo dużo osób duchownych nie ujawniało, kim są naprawdę. W „Majdanku” zidentyfikowano ponad dziesięć osób duchownych. To zakonnicy, zakonnice, księża. Ale tylko on jeden otrzymał tytuł „proboszcza”, czyli takiego opiekuna, kogoś, kto cieszył się wśród współwięźniów wielkim autorytetem, kto otaczał opieką, udzielał wsparcia jak tylko mógł w takich warunkach. Dlatego to wielki honor, wielka godność otrzymać taki tytuł od współcierpiących. Dlatego nie pamiętać o takim człowieku, nie wspominać go, nie upamiętniać, to znaczy niczego nie rozumieć. Bo on jedyny napisał z obozu, że oprócz nieba jest to jedyne miejsce, w którym chce pozostać. Dla wszystkich, którzy zetknęli się z obozem koncentracyjnym było to piekło na ziemi, a jeśli jest ktoś, kto w piekle na ziemi widzi niebo, to jak to wyjaśnić? To już wychodzi poza czysto racjonalne rozumienie, wyobrażenie. To pokazuje, że on już był w innym wymiarze bytności.
– Tego momentu z jego życia nie znałam – że dzieci zostały same, bez matki, dlatego to nie było tak, że „ot, dobrze, jestem księdzem, więc zostanę z tymi, którzy mnie potrzebują”. Bo wiedział, że po drugiej stronie też są ludzie, którzy go potrzebują, małe, czyli musiał prowadzić taka wielką walkę wewnętrzną.
– To dramat! To bardzo wielki dramat dla ojca! To wielka tragedia.
– Bo gdyby jeszcze matka żyła, to jeszcze „jakoś tam”…
– To niewyobrażalny ból i niewyobrażalnie ciężka decyzja. Sam pomysł ustanowienia pomnika ma już pewna historię. Zaczynaliśmy od tego, że nazwaliśmy jego imieniem w 2004 roku plac, rondo. Potem przywieźliśmy kamień z Ukrainy, na którym zostały wykarbowane jego słowa i wzmianka o nim jako więźnia, proboszcza „Majdanka” i ten kamień jest umieszczony w samym obozie; teraz jest to „Muzeum na Majdanku”. A pomysł, żeby postawić pomnik, który byłby rzeźba, pojawił się w 2016 r. Właśnie wtedy podaliśmy na rozpatrzenie Rady Miasta ten pomysł i byliśmy zachwyceni tym, że rada Miasta jednogłośnie poparła ten pomysł. Nikt się nie sprzeciwił. Jutro będzie taki dzień, że o godz. 9-tej przekażemy tę rzeźbę miastu, bo bardzo zależy nam na tym, żeby to nie był pomnik tylko dla nas, tylko chcemy podzielić się tą wartością, którą jest osoba ks. Emiliana Kowcza, z całym miastem, z całą Polską. Dlatego zostanie podpisany akt przekazania przez komitet i władze miasta. O godz. 11-tej będzie postawienie tej rzeźby. Waży ona ponad sześć ton i ma trzy metry wysokości, więc ciekawie będzie popatrzeć, jak dźwig będzie przenosił ją z samochodu ciężarowego na to miejsce, już będzie stała. I o godz. 16-tej odbędzie się w Teatrze NN prezentacja polskiego wydania książki pod tytułem „Emilian Kowcz – proboszcz Majdanka”, którą udało się dzięki wsparciu wydawnictwa „Gaudium” wydać w Lublinie i która cieszy się dużą popularnością. Dużo ludzi ją kupuje i czyta.
– I każdy może wziąć udział w tym spotkaniu on-line?
– Tak! Tak! Będzie ono dostępne w internecie, na stronie Teatru NN w Lublinie.
Tak więc, kto ma ochotę, niech się przyłączy do wirtualnego spotkania, a nasz program zbliża się do końca; była z wami Jarosława Chrunik i żegnam się do jutra, do 10.50. Miłego dnia, drodzy słuchacze!

24.03.2021- godz. 18.10 (opis do dźwięku)

Szacunkowi wobec Taras nie ma końca. Już tradycyjnie w dni marcowe Ukraińcy na całym świecie kłaniają się geniuszowi Szewczenki. Wcześniej mogliśmy wysławiać jego imię na różne sposoby: prowadząc wieczorki literackiego, modląc się przy miejscach pamięci, kładąc kwiaty na grobie, poświęcając wielkiemu poecie lekcje w szkołach. No a tu na Warmii i Mazurach cudowną tradycją stały się tradycyjne koncerty regionalne, które co roku organizował ZUwP. Pandemia zabrała nam możliwość spotykania się o obchodzenia urodzin Szewczenki uroczyście, ale pamięci pozbawić nas nie można. Ta mocno trzyma naród i wychowuje kolejne pokolenia. A dzisiaj pamięć przeniesie nas 3 lata wstecz, na koncert szewczenkowski, który przełamał stereotypowy obraz duchowego ojca narodu ukraińskiego, pokazując jego jako młodego, modnego i „szpiczastego”.

W „Wieczorze z ukraińską kulturą” wita was Hanna Wasilewska.
(-)
Marcowe dni z szewczenkowskim akcentem, to nie kaprys. To nasza wieloletnia tradycja, bez której ani rusz i nawet jeśli jest pandemia i końca obostrzeń nie widać, nas łączą wspólne wspomnienia. Współcześnie, muzycznie i z humorem warmińsko-mazurscy Ukraińcy uczcili Szewczenka trzy lata temu. Wtedy rodzynkiem byli „Szpiczaści kobziarze” z Kijowsa, jednak miejscowe zespoły też dołożyły sił, żeby stworzyć nowy program do naszej szewczenkiady. A na scenie gości witała Jarosława Chrunik:
Jak ktoś nie wie, czemu szpiczaści. Pamiętacie jak kiedyś po ulicy chodzili chłopcy, no i dziewczęta także, którzy dodawali sobie centymetrów takimi szpilami z włosów i ci chłopcy też robili sobie takie irokezy i dlatego nazwali się szpiczastymi kobziarzami. Połączyli to, czego zdawałoby się połączyć nie można. Głęboką poważną ukraińską tradycję i współczesne irokezy na głowach.

[muzyka]

[wypowiedź w języku polskim]

Jarosław Słoma – przewodniczący komisji do spraw mniejszości narodowych i etnicznych przy Sejmiku województwa warmińsko-mazurskiego.

Pewnie słyszycie ten ul, który tam nie może doczekać się, aż wyjdzie na scenę Nasze Suziriaczko.
[muzyka]
Zawsze mówiłem, że musimy zmienić trochę repertuar, żeby przyciągnąć młodych ludzi – przewodniczący miejskiego koła ZUwP w Olsztynie Michał Kajda – bardzo cieszę się w dni szewczenkowskie mamy młodych ludzi, bo to przyszłość Ukrainy i widać, że to nie jest im obce. Nie chodzi wyłącznie o muzykę, ale o nastawienie do naszego państwa…oni powoli uczą dzieci grać na bandurze, więc wiele zrobią dla Ukrainy.

– Piotrze ile naliczyłeś biletów. Możesz podsumować te koncerty?

– Szczerze powiem wiele – nauczyciel języka ukraińskiego Piotr Tabaka – ludzie przychodzą, pytają, sprzedaję bilety. Myślę, że więcej jest w tym roku ludzi, bo mamy takich fajnych chłopców bandurzystów, którzy grają bardzo ciekawą muzykę, takie muzyczne wariacje. To na pewno spodobało się i starszym i młodszemu pokoleniu, które śledzi chłopców w internecie.

– Oni pokazują inną interpretację bandury. Współcześniejszą, modniejszą. Folk, ale takie współczesny.

– Bardzo mi się spodobało, nawet nie wyobrażałem sobie, że na bandurze można grać takie rzeczy.

(-)
W przyszłości będziecie chcieć, żeby Szewczenkę wspominać właśnie w taki sposób – przewodniczący olsztyńskiego oddziału ZUwP Stefan Migus – aby nie był w czapce, kożuchu, żeby nie był niewolnikiem, a wolnym człowiekiem, którym naprawdę był całe życie. I takiego mamy w swojej pamięci.

[-]

Mam czworo dorosłych dzieci, ale z wielką radością usynowiłabym i tę piątkę.

Proponuję poznać się bliżej ze Szpiczastymi Kobziarzami:

Jurko, obwód rówieński, wieś Nowyj Berestowec. Serhij, pbwód kijowski, wieś Zworiwka, Danyło, Donieck. Wołodymyr, obwód żytomierski. Jarosław, Kijów.

-Dzisiaj naszymi gośćmi jest 5 kobziarzy z całej Ukrainy w gościach.

-Kiedy rozmawialiśmy z panem Stefanem, organizatorem, to powiedział, że chce zaprosić współczesny zespół, młodych chłopców, żeby pokazać Szewczenkę po nowemu, a potem mówi tylko zagrajcie 5 tradycyjnych piosenek Szewczenki. Trzy klasyczne, parę ludowych. I my przeszliśmy płynnie z ludowych do eksperymentalnych i ja bardzo dokładnie śledziłem salę i zauważyłem, że jak graliśmy klasyczny repertuar ludzie spokojnie reagowali, a jak tylko usłyszeli wykonanie inne, to sala wybuchła owacjami. Nie spodziewaliśmy się tego, ja się nie spodziewałem. Myślałem, że będą tak samo powściągliwie reagować. A oni trzykrotnie jeszcze wywoływały nas na bis.

-Kobziarz kojarzy mi się ze starszym człowiekiem, który śpiewa smutne pieśni, a tu okazuje się, że to w ogóle nie tak. Reakcja ludzi na takiego kobziarza, modnego, młodego. Jak ich tu przyjmują?

-W ogóle wspólnota ukraińska za granicą przyjmuje nas bardzo ciepło. To dobre koncerty, dobre przyjęcia. Pokazujemy im to, czego oczekiwali – klasyczny repertuar, ale i łamiemy te wszystkie stereotypy, o których pani mówiła, że to nie stary dziadek, ale i młodzi chłopcy. Ale nie rezygnujemy z tradycji, to klasyczny repertuar i współczesne modne ścieżki.

-Po tych dwóch koncertów, po tych klasycznych utworach powiedzieliśmy, że teraz zagramy nasz szpiczasty repertuar.

(-)

-Ale najbardziej, według mnie, łamie stereotypy Danyło z Doniecka. W wyszywance, z kolczykiem w uchu. Prawdziwy kozak. Ty reprezentujesz ukraiński Donieck. Powiedz Danyło, jak tobie pracuje się w zespole?

-Chcę powiedzieć, że w Kijowie mieszkam już 10 lat. Człowiek z Doniecka, gra na bandurze. No tak, mówię po ukraińsku. Nie uważam, że trzeba to jakoś rozdzielać.

-Myślę, że większość zależy nie od regionu, a od wychowania w rodzinie. U Danyła było wychowanie patriotyczne, od dziecka grał na bandurze, jeszcze wcześniej niż my. Ostatnio słyszałem taką fajną myśl, że nie ma podziału na Donieck i Lwów, wschód i zachód, a jest podział na ludzi, którzy kochają Ukrainę i tych, którzy nie kochają. I to tyle. W Doniecku też jest wielu ludzi, którzy tacy są. Może ich nie widać.

-Niejednokrotnie jeździliśmy występować dla żołnierzy ATO. W miejsca samego ATO i dyslokacji wojsk, tak samo na wyzwolonym terytorium łączyliśmy się z wolontariuszami i jechaliśmy z jedno-, dwudniowymi akcjami, żeby dotrzeć tam z kulturą, bo ludzie tam są jej spragnieni. Jak tylko jest okazja do przyłączamy się do takich akcji. Podczas majdanu też występowaliśmy. Nazywają nas kulturowymi dyplomatami. Niesiemy w świat język ukraiński, piosenkę, wyszywankę. Nawet jeśli nasze eksperymenty komuś starszemu się nie podobają, to cały nasz obraz, nasz język i to jakie pieśni wykorzystujemy, nawet jeśli grane są inaczej, to młodzieży podoba się i to inspiruje ich do kochania swojego kraju .

-To taka modna, ukraińska propaganda

-Łagodna ukrainizacja.

Jak dla mnie, nie ma niczego lepszego od dobrych wspomnień na chłodne dni. W duszy robi się ciepło. Niech i wiosna nie ociąga się ze słońcem i ciepłem. Zapraszamy. A was zapraszam do radioodbiorników jutro. Program przygotowała i poprowadziła Hanna Wasilewska. Wszystkiego dobrego. (dw/apod)

23.03.2021 – godz. 18.10 (opis do dźwięku)

Konsekwentna rzeczniczka ukraińskiej idei, całkiem niezależna od wpływów rosyjskich poetka, ironiczna i sceptyczna w ocenie imperatorskich autorytetów i wartości, myślicielka. Swego czasu robiono wszystko, żebyśmy nie zobaczyli takiejLesi Ukrainki” – pisała kiedyś literaturoznawczyni Wira Ahjewa. I dopiero po 30 latach niepodległości, z okazji 150 rocznicy urodzin pisarki, na Ukrainie w końcu wydano pełne, nieocenzurowane wydanie utworów Lesi Ukrainy w 14 tomach. Dzisiaj w „Kalejdoskopie historycznym” o Lesi Ukraince. Jej ekskluzywną postać Sergiuszowi Petryczence pomaga odkryć profesor nauk humanistycznych UWM Iryna Betko. Bądźcie z nami.
(-)
Z okazji 150 rocznicy urodzin Lesi Ukrainku kontynuujemy opowieść o pierwszej damie ukraińskiej poezji. Z profesor nauk humanistycznych UWM Iryną Betko rozmawia Sergiusz Petryczenko:
-Wiem, że Lesia Ukrainka, a też i Ołena Pcziłka były aktywne na polu obywatelskim nawet można powiedzieć politycznym, też nie bez pomocy Drahomanowa.
-Bezsprzecznie, to miało miejsce, tego faktu nie można umniejszać, oczywiście podkreśliłam to, że Lesia Ukrainka miała postępowe poglądy, takie poglądy postępowe przejawiały się we wszystkim, i w jej twórczości, i w jej można powiedzieć, społecznej pozycji, którą zajmowała, przy czym zajmowała bezkompromisowo, ale z innej strony przede wszystkim trzeba mówić o Lesi Ukraince jako o wybitnej poetce, to czasem jakoś jest zapominane, odsuwane na drugi plan. Wie pan, wydaje mi się, że o poglądach politycznych, o jakieś tam konkretne relacje z ludźmi, mówić jest znacznie łatwiej, a przeanalizować twórczość, ot tę całą głębię i potęgę tego co Lesia Ukrainka zrobiła właśnie dla sztuki, dla poezji, dla współczesnej dramaturgii, to znacznie ważniejsze. I tu, jak mówią, wielu powołanych, mało wybranych, a Lesia Ukrainka taką wybraną była. Jeśli odstawimy jakieś tam polityczne, społeczne wydarzenia też trzeba powiedzieć wiele wydarzeń kulturalnych, do których Lesię Ukrainkę aktywnie angażowano; koncerty dobroczynne, zbieranie pieniędzy na czyjąś rzecz i oczywiście Lesia Ukrainka, kiedy była zdrowa, bo też nie trzeba zapominać, że to człowiek przykuty do łóżka, i właśnie jej twórcza aktywność, to co było dla niej dostępne, to na co miała wpływ to budowało jej rozwój autorytetu. Lesia Ukrainka wciąż powtarzała, że artysta ma przede wszystkim obowiązek wobec swojej twórczej muzy, wobec swojej poezji, utworów. Życie jest krótkie i nie można życia rozmieniać na różne formy zewnętrznej aktywności. Najwazniejsza jest aktywność twórcza, pisanie i redagowanie wiele razy jeśli trzeba, swoich poezji, swoich utworów dramatycznych i o tym nie można zapominać.
(-)
-Właśnie ten moment swego czasu zauważyłam u Mykoły Zerowa, który napisał jedną z najlepszych biografii Lesi Ukrainki, właśnie neoklasycy – Mykoła Zerow i Mychajło Draj-Chmara, kiedy tworzyła się ukraińska nauka, historia ukraińskiej literatury, tej postaci poświęcili wiele uwagi, bo czasem Lesia Ukrainka, która nie mogła być cały czas obecną tu i teraz, która musiała jak ciepłolubny kwiat przebywać w takim klimacie, który pozwoliłby jej normalnie żyć i funkcjonować. No i co tam mówić, wielu nawet ze współczesnych i utalentowanych, i rozumnych, i kulturalnie rozwiniętych, ale jakoś do końca znaczenia twórczości Lesi Ukrainki nie rozumieli i cześć i chwała naszym neoklasykom – Michajłowi Draj-Chmarze i Mykole Zerowie, i Maksymowi Rylskiemu, że przeanalizowali głęboko utwory Lesi Ukrainki wydając je w latach 20. zeszłego wieku i też ich badania, które staly się prawdziwym kluczem do twórczości Lesi Ukrainki i Ołena Pcziłka, która zresztą, kiedy Lesi już nie było wśród żywych, całkowicie oceniła jej twórczość, jej znaczenie i też wiele zrobiła dla tego, żeby potomkowie zrozumieli znaczenie tej wybitnej postaci naszej kultury i też miały dostęp do jej genialnych utworów.

Dziś wtorek, najlepsze przykłady ukraińskiej literatury wprowadzają nas w szczególny świat, w tym i świat epoki historycznej. Sztuka „Myna Mazajło” Mykoły Kulisza opowiada nam o końcu lat 20. XX wieku, kiedy ukrainizacja dawała nadzieję na silną państwowość i bezsprzecznie dała jasny czas współczesnej literatury ukraińskiej. Kolejny fragment sztuki:
[fragment sztuki]
Nasz program dobiega końca, więc dziękuję wam za uwagę i żegnam się do jutra. Spokojnego wieczoru.

23.03.2021 – godz. 10.50 (opis do dźwięku)

Dzień dobry, drodzy słuchacze! Witam was we wtorek, 23 marca, na falach Radia Olsztyn; przed mikrofonem – Jarosława Chrunik. Dzisiaj usłyszycie niemal wyłącznie dobre wiadomości, a to nieczęsto się zdarza. Historia mówi też o gorzkiej przeszłości:

(-)

23 marca 1918 r. Ukraińska Centralna Rada ogłosiła język ukraiński językiem urzędowym. Od początku istnienia URL wszystkie dokumenty, wydawane przez władzę były w języku ukraińskim. W URL stosowano zasady pisowni opracowane przez językoznawcę Iwana Ohijenkę.

(-)

1908 r. urodził się Archyp Lulka, akademik, konstruktor silników samolotowych. Był pionierem opracowania silników odrzutowych do samolotów ponaddźwiękowych, robiąc pierwsze kroki w tym kierunku jeszcze w dalekich latach 1930-tych.

(-)

1919 r. urodziła się Tarsycja Maćkiw, zakonnica-służebnica, błogosławiona UCGK. Jeszcze przed atakiem bolszewików siostra złożyła śluby, że ofiaruje swoje życie za nawrócenie Rosji, a także za Kościół Katolicki. 18 lipca 1944 r. bolszewicy zamierzali zlikwidować klasztor. Rano o godz. 8-mej radziecki żołnierz bez uprzedzenia zastrzelił s. Tarsycję, gdy szła na sygnał dzwonka otworzyć klasztorną bramę.

(-)

1938 r. zmarł Nikifor Czumak, ukraiński bandurzysta, kierownik Szyszakowskiej Kapeli Bandurzystów. Był represjonowany – sądowa trójka w lutym 1932 r. skazała go na 3 lata zesłania. Po odbyciu kary mieszkał w miejscowości Szyszaki.

(-)

Dzisiaj świętują: Anastacja, Wasyłyna, Halina, Georgij, Denis i Dymitr, a do nich dołaczają urodzeni 23 marca. Wszystkiego najlepszego!

(-)

Internetowy magazyn „Kultura Enter” zaprasza na kolejne wydarzenie on-line. 25 marca przypada 77. rocznica śmierci greckokatolickiego księdza Emiliana Kowcza, nazywanego „proboszczem Majdanka”. W czasie II wojny światowej ratował on Żydów i odwiedzał ich w getcie pod Lwowem. W 1942 roku trafił do obozu koncentracyjnego na Majdanku, gdzie pełnił posługę duszpasterską wśród współwięźniów różnej wiary i narodowości, spowiadał, wbrew zakazom udzielał komunii świętej i ostatniego namaszczenia, potajemnie odprawiał msze, dodawał otuchy tym, którzy stracili nadzieję na przetrwanie. Swoją postawą dawał heroiczne świadectwo wiary, pokładając ufność w Bogu. Nawet w obliczu tragicznych warunków obozowych zachował godność człowieka i kapłana. Zmarł w obozie 25 marca 1944 roku. W 2001 r. we Lwowie został beatyfikowany przez Jana Pawła II.

W czwartek, 25 marca, w 77 rocznicę śmierci księdza Emiliana Kowcza, odbędzie się spotkanie online poświęcone wyjątkowej postaci Błogosławionego. O Jego posłudze duszpasterskiej, misji jednoczącej ludzi różnej narodowości i wiary i wielkim przesłaniu, a także o wydanej przez Wydawnictwo Archidiecezji Lubelskiej „Gaudium” książce „Błogosławiony Emilian Kowcz – Proboszcz Majdanka” będą rozmawiać:

– ks. Stefan Batruch – prezes Fundacji Kultury Duchowej Pogranicza w Lublinie, proboszcz parafii greckokatolickiej p.w. Narodzenia Najświętszej Marii Panny w Lublinie
– ks. Marek Szymański – dyrektor naczelny Wydawnictwa Archidiecezji Lubelskiej „Gaudium”
– Iwan Wasiunyk – Przewodniczący Komitetu Honorowego im. Emiliana Kowcza, były wicepremier Ukrainy (Kijów)

Spotkanie będzie moderował Krzysztof Stanowski – Dyrektor Biura Centrum Współpracy Międzynarodowej Urzędu Miasta Lublin

Wydarzenie online będzie transmitowane z Ośrodka „Brama Grodzka – Teatr NN” w Lublinie, a każdy chętny będzie mógł je obejrzeć na FB.

(-)

Teraz zachęcam was do sięgnięcia po „Nasze Słowo”. Kasia Komar-Macyńska w artykule „Cienie zapomnianej Galicji” opowiada o autorce blogu „Zapomniana Galicja”. „Ten blog – to miejsce, gdzie mogę zbierać, dokumentować, dzielić się i pomagać zachować szczątki przeszłości, zanim zostaną zapomniane albo znikną na zawsze. Główna uwaga przykuta jest do Lwowa, Galicji i dawnemu Imperium Austro-Węgierskiego, ale nie tylko”, – mówi autorka. Areta Kowalska, Amerykanka ukraińskiego pochodzenia, autorka blogu „Forgotten Galicja” („Zapomniana Galicja”), opowiada o swoim pochodzeniu, zachwytem nad dawną architekturą galicyjską, drobnymi detalami i o decyzji, żeby wyjechać z Chicago i zamieszkać w sercu Galicji – Lwowie.

„Urodziłam się w Chicago, w USA. Moja mama też urodziła się w Ameryce, a tata – w Argentynie. Wszyscy moi dziadkowie i babcie byli z Ukrainy, większość z Galicji – z Brodów i Przemyśla. Wyjechali stąd podczas II wojny światowej, zatrzymali się w Niemczech w obozach przesiedleńczych i potem wyjechali do Ameryki. Dlatego moi rodzice, a potem też i ja, urodziliśmy się już tam. Ale dużo naszych krewnych zostało na Ukrainie”, – opowiada o sobie Areta Kowalska. Cały artykuł znajdziecie w 11 numerze „Naszego Słowa”.

(-)

Kolejna dobra wiadomość nadeszła z Ukrainy. Radio Svoboda podaje, że Kijowski Sąd Apelacyjny 19 marca niemal w całości uznał zażalenie wydawnictwa „Vivat” oraz autora książki „Sprawa Wasyla Stusa” Wachtanga Kipiani’ego na decyzję Darnickiego Sądu, aby częściowo uznać pozew prorosyjskiego polityka Wiktora Medwedczuka. Który w przeszłości był adwokatem Stusa. Decyzja sądu I instancji polegała na wyłączeniu wzmianek o Medwedczuku z książki jako niewiarygodnych oraz zakazie dystrybucji książek, w których takie wzmianki są. Kolegium sędziów Kijowskiego Sądu Apelacyjnego przeanalizowało wzmianki o Medwedczuku. Chodziło m. in. o frazy „…czy miał Stus możliwość wybrać „mniejsze zło”. Jest jednak faktem, że przydzielony, popierany przez służby bezpieczeństwa adwokat nazywał się Wiktor Medwedczuk” oraz „…Wiktor Medwedczuk w sądzie przyznał, że wszystkie „przestępstwa” rezkomo popełnione przez jego klienta „zasługują na karę””, a także „…praktycznie poparł on oskarżenie. Po co prokuratorzy, skoro są tacy gorliwi adwokaci?…”

Wydawnictwo „Vivat” gotowe jest – jeśli będzie popyt – dodrukować nowy nakład książki Wachtanga Kipiani’ego „Sprawa Wasyla Stusa”.

(-)

Na tym listę dobrych wiadomości zakończymy. Program przygotowała i przedstawiła Jarosława Chrunik. Życzę wam miłego dnia i wyłącznie dobrych wiadomości. Usłyszymy się jutro o tej samej porze. Wszystkiego dobrego! (dw/bsc)

22.03.2021 – godz. 18.10 (opis do dźwięku)

Dobry wieczór, drodzy słuchacze! Witam was w poniedziałkowy wieczór w programie „Kamo hriadeszy” na antenie Radia Olsztyn. W studiu – Jarosława Chrunik. Trudny mamy czas, nie zawsze możemy pójść do cerkwi, a szkoda. Odbiór tego, co się odbywa w cerkwi wymaga jednak obecności w świątyni, w domu dużo tracimy, chociaż teraz często nie ma innego wyjścia. Wczoraj, w pierwszą niedzielę Wielkiego Postu wspominaliśmy Tryumf Prawosławia na pamiątkę zwycięstwa nad herezją ikonoklazmu (czyli „ikonoborstwa”). W 842 r. kult ikon po ponad 100 latach został przywrócony przez patriarchę Metodego i cesarzową Teodorę na soborze w Konstantynopolu. Jest to doskonała okazja, żeby porozmawiać o tym szerzej i wyjaśnić wątpiącym, że modląc się przed ikoną, nie oddajemy czci materiałowi, z którego jest ona wykonana, tylko jest to „instrument” pomagający skupić się na świecie duchowym. Moim rozmówcą jest ordynariusz eparchii olsztyńsko-gdańskiej, bp Arkadiusz Trochanowski.

(-)

– Sprawę z ikonami, z „ikonoborstwem” i ogólnie kwestię ikony można tak trochę ekstrapolować generalnie na nasze wyobrażenie i pojęcie Boga. Bo z jednej strony (to jest moje zdanie) Bóg jest niedosiężny dla nas, wszechmogący, my nigdy nie możemy powiedzieć, że rozumiemy Boga i już Go znamy. A z drugiej strony – choć jest wszechmogący, jest bardzo wrażliwy (podatny na ciosy), dlatego że wszystkie nasze myśli, cale nasze jestestwo skupia się na Bogu; nie chcemy widzieć tam nawet najmniejszej skazy. Ponieważ jednak jesteśmy ludźmi, to jednak wypaczamy ten obraz. I z jednej strony bardzo byśmy chcieli wszystko zrozumieć, a z drugiej strony nie jesteśmy w stanie tego zrobić. I myślę, że ludzie wierzący – a tym bardziej: im wyższa ranga, tym odpowiedzialność jest większa – powinni jakoś tak pokazywać swoim życiem, żeby inni – ci, którzy nie dowierzają, albo są przeciw chrześcijaństwu – żeby nie mieli za co się chwycić, żeby nie mieli podstaw, argumentu. I myślę właśnie, że „ikonoborstwo”, a następnie powrót do uznania ikon jest takim najlepszym przykładem. Bo łatwo można powiedzieć: „Oddajecie cześć drewnu”. Nie! My nie drewnu oddajemy cześć, tylko ikonie. A żeby łatwiej było się skupić nad tym, w kogo wierzymy i komu oddajemy cześć, piszemy ikony.

– Myślę, że dla wschodnich chrześcijan ikona ma bardzo dużą wartość. Faktycznie, ikona oddaje nam ten duchowy świat, gdy stajemy przed ikoną. Ja też zawsze uczyłem i nadal uczę wiernych, że gdy stajemy przed ikoną, to nie tyle skupiamy się na tej ikonie, ale przede wszystkim mamy mieć na myśli wyobrażenie tego świata duchowego. Dlatego że nawet ikona nigdy nie odda tej świętości, tego naszego ideału Pana Boga. Gdybyśmy ikona potrafili opisać Boga, to myślę, że bardzo byśmy zawęzili nasze pojęcie Pana Boga. Byłby to wtedy nie Bóg naszej wiary, a Bóg naszej wyobraźni. Dlatego ważne jest, żebyśmy potrafili odpowiednio podejść do rozumienia ikony w naszym modlitewnym życiu. Jest ona potrzebna, niezbędna. Można powiedzieć, że bardzo racjonalizujemy nasz świat i potrzebujemy takiego obrazu, żeby łatwiej nam było wyobrazić sobie Pana Boga, łatwiej nam było wyobrazić sobie wszystkich świętych, ale jest o tyle dobrze, że dzięki nim możemy wejść w ten świat duchowy, który tak naprawdę jest niedosiężny dla nas, jest tak szeroki i dla każdego tworzy oddzielną drogę, i te nasze drogi są tak różnorodne, że bardzo dobrze, gdy mamy ulubione ikony, przed którymi stajemy, modlimy się. Ale przede wszystkim powinniśmy pamiętać o tym, że modlimy się do tego świętego, ale mamy w wyobraźni ten duchowy świat, którym on też się zachwycił, którym żył i że za tym stoi Pan Bóg. On uczy nas, żebyśmy też naśladując jego życie, przede wszystkim widzieli Pana Boga. Żebyśmy szli do Pana Boga korzystając z czegoś z życia tego świętego, czym zasłużył sobie na świętość. Dlatego dobrze jest, że co roku w pierwsza niedzielę Wielkiego Postu przypominamy o czczeniu ikon. Przypominamy też sobie, żeby te ikony były też w naszych domach, żebyśmy też w ten sposób uczyli się, jako wschodni chrześcijanie, że mamy takie szczególne narzędzie, jakim jest ikona, która ma nam pomóc stawać na modlitwie. I zapraszam do tego, żebyśmy odkrywali piękno ikony jak swego rodzaju sztukę, ale jednocześnie żebyśmy odkrywali dla siebie ikonę jako takie duchowe narzędzie, pomagające nam stawać przed Panem Bogiem – modlić się do niego i odkrywać drogę wszystkich świętych, którzy zasłużyli sobie na uznanie – tego ważnego imienia, imienia świętego.

– Można tu nawet podać taki przykład: gdy wchodzimy do cerkwi, widzimy te ikony, to nasza dusza od razu wznosi się do góry, wznosi się do niebios, od razu jest taki nastrój do modlitwy – czyli ikony stwarzają atmosferę. Jeszcze inaczej można powiedzieć: one nie są celem (gdy ktoś powie: „oddajecie cześć drewnu”) – to nie jest cel, tylko drogowskaz, który pomaga nam iść tam, dokąd powinien iść każdy chrześcijanin.

– Sądzę, że nieprzypadkowo w Kościołach wschodnich ważne miejsce zajmuje ikonostas. Od najdawniejszych czasów ikonostas był tym drogowskazem. To było takie „pisane” Pismo Święte, które pomagało nam odkrywać drogę do zbawienia.

– Dlatego, że dawniej ludzie byli niepiśmienni.

– Ludzie byli niepiśmienni i ikonostas, czy ikony w ikonostasie miały pomagać w tym, żebyśmy lepiej rozumieli to słowo pisane, które było zapisane w Piśmie Świętym. I gdy dzisiaj wchodzimy do cerkwi, ten ikonostas nadal moim zdaniem przyciąga naszą uwagę, bo jest tak ustawiony, że musimy skupić na nim swoja uwagę. Uważam, że w każdej cerkwi powinny być freski i w każdej cerkwi powinno być dużo ikon, żeby w ten sposób przypominały nam o tym duchowym świecie. Żeby przypominały nam, że tych świętych mamy bardzo dużo, a oni tez byli ludźmi. Ludźmi tu, na ziemi, ale zasłużyli sobie poprzez swoje uczciwe, sprawiedliwe życie tytuł świętego czy świętych.

– Patrząc właśnie na ten olsztyński ikonostas, w olsztyńskiej katedrze, możemy powiedzieć, że jest to dzieło wielu pokoleń chrześcijan – bo jesteśmy narodem chrześcijańskim. Jest on trzypoziomowy.

– Tak, tak. Olsztyński ikonostas odróżnia się tym od innych ikonostasów, że ten poziom świąt znajduje się wokół Carskich Wrót. Tym odróżnia się od innych ikonostasów. Można tu jeszcze powiedzieć, że między apostołami powinni jeszcze być prorocy, ale ich tu nie ma, ale też zwieńczony jest Ostatnią Wieczerzą i krzyżem nad ikonostasem. Tym też odróżnia się od innych ikonostasów, ale w ten sposób też jest taki szczególny. Bo nad carskimi Wrotami jest ta arka, w której znajdują się ikony, przedstawiające dwanaście tych najważniejszych świąt. I tak po kolei zaczynamy od…

– … Zaczynamy od narodzin NMP, druga ikona to Wprowadzenie do Świątyni; trzecia – Zwiastowanie NMP, dalej mamy Boże Narodzenie, nad Bożym Narodzeniem mamy Ofiarowanie Pańskie; dalej mamy Objawienie Pańskie – Chrzest Jezusa w Jordanie; dalej mamy Wjazd do Jerozolimy (Niedziela Palmowa), Zmartwychwstanie Jezusa Chrystusa, wniebowstąpienie, Zesłanie Ducha Świętego; dalej – Przemienienie Pańskie i ten kalendarz cerkiewny wieńczy Zaśnięcie NMP.
– A w centrum na górze jest Tajemna Wieczerza.
– I nad Tajemną Wieczerzą mamy Jezusa Pantokratora, który naucza.
– I oczywiście są te duże ikony po obu stronach.
– Tak, są ikony „namiestnikowe”, a nad nimi mamy ikony apostołów.
– A na dole?
– Na dole są ikony przedstawiające wydarzenia ze Starego Testamentu.

(-)

W bocznych ołtarzach też są ikony, ale o nich opowiemy innym razem. Dzisiaj nasz program dobiega już końca, przygotowała go i poprowadziła Jarosława Chrunik, a nasze wątpliwości (jeśli takie były) wyjaśniał władyka Arkadiusz Trochanowski. Życzę wam miłego wieczoru, a spotkamy się ponownie jutro o godz. 18.10. Wszystkiego dobrego, drodzy słuchacze! (jch/kos)

22.03.2021 – godz. 10.50 (opis do dźwięku)

Dzień dobry, drodzy słuchacze! Witam was w poniedziałek, 22 marca, na falach Radia Olsztyn; w studiu – Jarosława Chrunik. Witam was już w nowej porze roku, chociaż patrząc przez okno na biały śnieg, możecie mieć wątpliwości. Ale od wczoraj niby jest wiosna. I przychodzi ona każdego roku; ten dzień zaznaczył się też w historii Ukrainy.

(-)

22 marca 1654 roku do Moskwy przybyli posłowie Bohdana Chmielnickiego, aby podpisać Artykuły Marcowe. Była to umowa między Rządem Moskiewskim i Ukraińską Starszyzną Kozacką – kompleks dokumentów reglamentujących stanowisko polityczne, prawne, finansowe i wojskowe Ukrainy po Perejasławskiej Radzie. Artykułów Marcowych nie ratyfikowała Kozacka Rada. Oryginały dokumentów umowy Artykułów Marcowych nie zachowały się do naszych dni.

(-)

1842 r. urodził się Mykoła Łysenko – ukraiński kompozytor, pianista, dyrygent, kolekcjoner folkloru pieśniarskiego, działacz społeczny. Do najbardziej znanych jego utworów należy muzyka do hymnów „Modlitwa za Ukrainę” i „Wieczny Rewolucjonista”, które wykonywał m.in. chór K. Stecenki podczas Święta Zjednoczenia; opery „Taras Bulba”, „Natałka-Połtawka” i inne.

(-)

1941 r. zmarł Iwan Trusz, ukraiński malarz-impresjonista, mistrz pejzażu i portrecista. Krytyk sztuki i organizator życia artystycznego w Galicji. Nazywano go poetą koloru i Słońca.

(-)

Dzisiaj świętują: Natalia, Aleksandra, Aleksander, Panas i Walerian. Dołączają do nich urodzeni 22 marca, a ja wszystkim życzę wszystkiego najlepszego!

(-)

Wiersz Liny Kostenko
Wczoraj, 21 marca obchodziliśmy Międzynarodowy Dzień Poezji. UNESCO – organizacja ONZ ds. oświaty, nauki i kultury – w 1999 r. zaproponowała obchodzenie tego dnia, aby zachęcić kraje świata do propagowania poezji, wydawania jej i szerzenia. W Polsce ten dzień w tym roku zaznaczył się bardzo smutno: właśnie wczoraj, w Międzynarodowym Dniu Poezji, w wieku 75 lat, odszedł do wieczności wybitny polski poeta Adam Zagajewski.

(-)

Od dzisiaj do 11 kwietnia uczniowie wszystkich klas szkół podstawowych będą uczyli się zdalnie. Minister zdrowia Adam Niedzielski ogłosił całkowity lockdown w szkołach. Przypomnijmy – od poniedziałku 15 marca w czterech regionach klasy I-III przeszły na naukę hybrydową. W pozostałych województwach najmłodsi uczniowie kształcili się natomiast stacjonarnie. Obostrzenia te miały obowiązywać do 28 marca. W rzeczywistości obowiązywały trzy dni, a rząd postanowił objąć w kraju edukacją zdalną wszystkie klasy. Nauczyciele i uczniowie nie są zadowoleni z takiej pracy, ale nie mają innego wyjścia, mówi dyrektorka szkoły im. Łesi Ukrainki w Bartoszycach, Lubomira Tchórz:

– To, co wiem na dzisiaj, to że dzieci chcą wracać do szkoły. Dlatego, że jak mówią, w szkole zawsze było lepiej: „posłuchaliśmy, dużo dowiedzieliśmy się na lekcji, wykonywaliśmy zadania nauczycieli w domu, ale było o wiele lżej. Teraz nauczyciele przede wszystkim łączą się z dziećmi przez e-dziennik, przesyłają dzieciom zgodnie z planem lekcji zadania do wykonania. To są różne zadania. Nalegałam na tym, żeby nie przeciążać dzieci, żeby one nie musiały zbyt długo siedzieć przed komputerem, bo jeśli dziecko ma osiem lekcji dziennie, to jeśli ośmioro nauczycieli da jakieś ćwiczenia, to wtedy to dziecko praktycznie cały czas siedzi przed komputerem.
Starsi uczniowie też już bardzo chcą wrócić do szkoły, choć rozumieją sytuację. Rozmawiałam wczoraj o tym z Julkiem Hałuszką, uczniem liceum w Górowie Iławeckim:
– Tak sobie ludzie żartowali, że w tym roku na Dzień Wagarowicza uczniowie będą uciekać do szkoły. Dzień Wagarowicza już był, ale powiedz, jak ci jest z tym, że nie możecie być w szkole?

– Trzeba jakoś nauczyć się z tym żyć, nie poddawać się, nie popaść w jakąś depresję, czy coś w tym rodzaju, tylko czekać na poprawę. Nie można też pójść do szkoły za szybko, żeby potem nie było gorzej, żebyśmy nie czekali jeszcze dłużej na powrót do szkoły. Moim zdaniem lepiej czekać, nie śpieszyć się z tym i jak będziemy cierpliwie czekać, to szybciej powrócimy do szkoły.

– Ale chcesz wrócić?

– Chcę, to jest normalne; każdy teraz chce do normalności, do swoich kolegów i tak dalej. Ja to jeszcze do internatu chcę wracać!

– No i „Dumki” nie ma teraz w tym czasie!

– No, właśnie nie ma! Każdy już chce tańczyć, pośpiewać sobie – on line też nie da się tańczyć, bo to nie jest możliwe, ale jak poczekamy, to moim zdaniem wrócimy szybko, tylko przedwcześnie nie podejmować jakichś decyzji, tylko powoli, czekać aż będzie wszystko normalnie. Wszystko minie i wrócimy. Wszystko będzie dobrze.

Miejmy nadzieję, że naprawdę jest to ostatni lockdown w tym sezonie, niech już wszyscy uczniowie przypomną sobie jak to jest – uczyć się normalnie na lekcjach w szkole z nauczycielem na żywo.

(-)

A na Ukrainie – niespokojnie. Protestujący w Kijowie przed budynkiem administracji prezydenta, wybili w nim okna i oblali go farbą. Zgromadzili się tutaj, by wyrazić poparcie dla, niesłusznie (według nich), skazanego jednego z ukraińskich aktywistów. Z Kijowa – Paweł Buszko:

(-) Korespondencja w języku polskim

Organizatorzy mówią, że wybijania okien nie było w planach. O tym w komentarzu dla „hromadske” powiedział lider ruchu „Honor” i jeden z organizatorów akcji poparcia dla Serhija Sternenki, Serhij Filimonow. Jak mówi, prezydent Wołodymyr Zełeński nie reagował na wcześniejsze protesty, między innymi na akcję 27 lutego, w której wzięło udział kilka tysięcy ludzi. Ostatnia akcja miała nazwę „Jeśli nie słyszysz, to zobaczysz”. Przygotowywany był performance, ale wybijania szyb w planach nie było. Jednocześnie nie widzę potrzeby powstrzymywania ludzi, bo prezydent myśli, że to jakiś mityczny Poroszenko, jakieś gry, mityczne „sorosięta”. To była pierwsza taka demonstracyjna akcja, żeby prezydent zaczął zwracać uwagę. Ma zobaczyć, że to jest prawdziwy gniew narodu i jeśli nie będzie reagował, to skończy się to bardzo źle”, – powiedział Filimonow. „Wybite okno – to o wiele mniej szkody, niż dla człowieka, który bezprawnie siedzi w więzieniu, albo od ministra, który prześladuje aktywistów”, – zaznaczył organizator akcji.

(-)

I na tym naszą poranną audycję zakończymy. Przygotowała ją i przedstawiła Jarosława Chrunik. Spotkamy się tu znowu wieczorem o godz. 18.10, a teraz życzę wam miłego dnia, drodzy słuchacze! Wszystkiego dobrego! (jch/apod)

21.03.2021 – godz. 20.30 – Magazyn (opis do dźwięku)

Witamy Państwa Magazynie Ukraińskim „Od niedzieli do niedzieli”; w studiu – Jarosława Chrunik. Olsztyńsko-gdańska eparchia UCGK nabiera realnych kształtów – bp Arkadiusz Trochanowski powołał grono osób na odpowiednie stanowiska w strukturze eparchii.

Marzec – to od 160 lat miesiąc poświęcony ukraińskiemu wieszczowi narodowemu, Tarasowi Szewczence. My dzisiaj też poświęcimy mu sporo miejsca w naszej audycji. A zakończymy ją kolejną dawką muzyki ukraińskiej we współczesnym wydaniu, przygotowanej przez Romana Bodnara, który gdzieś głęboko wyszukuje te wszystkie nowinki muzyczne. Zapraszamy!

(-)

Poprzedniej soboty w Olsztynie odbyło się zebranie duszpasterskie eparchii olsztyńsko-gdańskiej. Władyka Arkadiusz bardzo energicznie rozpoczął swoją posługę biskupią. Wiadomo jednak, że nie może wszystkiego zrobić sam, trzeba budować zespół:

(-)

– Tak, można tak powiedzieć, że w tej chwili jest bardzo intensywny czas. Od chirotonii nie minęły jeszcze dwa miesiące; nowo utworzona eparchia potrzebuje też mieć współpracowników, którzy będą razem z biskupem decydować o ważnych dla eparchii kwestiach. Pierwszym moim zadaniem było odwiedzić dekanaty, które istniały na tym terenie. I ja to zrobiłem, przyjrzałem się pracy księży, omówiliśmy wiele różnych zagadnień i na tej podstawie mogłem zwołać I Ogólno-eparchialne zebranie duszpasterskie eparchii olsztyńsko-gdańskiej. Przy czym też podzieliłem eparchię na cztery dekanaty – ustanowiłem dekanat gdański, elbląski, olsztyński i węgorzewski. Oczywiście, w tych dekanatach też będzie terytorium północnego Mazowsza, które jest częścią naszej eparchii. Co prawda, na tym terytorium nie mamy jeszcze żadnej parafii, ale będzie ono wpisane do oddzielnych dekanatów. Mianowałem nowych dziekanów.
Na urzędy dziekanów powołano:

– na urząd Dziekana Gdańskiego ks. Stepana Prychożdenko, proboszcza Bytowa

– na urząd Dziekana Elbląskiego – proboszcza Iławy i Ostródy ks. Jarosława Gościńskiego

– na urząd Dziekana Olsztyńskiego – proboszcza Lidzbarka Warmińskiego i Dobrego Miasta, ks. Bogdana Sytczyka

– na urząd Dziekana Węgorzewskiego – ks. Grzegorza Stolicę, proboszcza Wydmin i Chrzanowa.

I była jeszcze jedna nominacja, taka personalna: mianowałem administratorem parafii w Białymstoku ks. Andrzeja Zalewskiego, z zakonu werbistów. Zleciłem mu budowanie struktury parafialnej w Białymstoku i na terytorium Podlasia.

– Przypomnijmy, że ks. Andrzej Zalewski był w Kaliningradzie i to jego tak potraktowała władza rosyjska, że gdy wjechał do Polski, to potem zabroniono mu wjazdu. Wtedy jak sam powiedział – został nawet bez skarpetek.

– Tak, ks. Andrzej Zalewski służył w Kaliningradzie i też – nie zapominajmy – dojeżdżał do Petersburga, gdzie też służył grekokatolikom, naszym wspólnotom. Niestety, stało się tak, że Rosja nie wpuściła go na swoje terytorium i został tu, na terytorium Polski. Ale bardzo życzliwie i z taką nadzieją dla siebie przyjął zaproszenie w naszej eparchii olsztyńsko-gdańskiej, a z nominacji do Białegostoku naprawdę bardzo się ucieszył.
– Oczywiście, życzymy mu powodzenia!
– Kolejne nominacje to nominacje na protosyncela, takiej prawej ręki biskupa, to jest to nominacja dla proboszcza katedry olsztyńskiej, ks. Jana Hałuszki. Syncelem ds. ogólnych – sprawach duszpasterskich, który będzie miał w swoich kompetencjach też sprawy katechetyczne, sprawy dzieci i młodzieży, za te sprawy będzie odpowiadał proboszcz parafii w Górowie Iławeckim, ks. mitrat Jan Łajkosz. Kanclerzem mianowałem ks. Igora Hubacza, a notariuszem naszej kurii – s. Oksanę Waszczur ze zgromadzenia sióstr NMP. Oprócz tego mianowałem też nową Radę Kapłańską Eparchii Olsztyńsko-Gdańskiej, którą zgodnie z Kanonem Kościołów Wschodnich każda eparchia powinna mieć, w jej skład weszli trzej księża z urzędu:

– ks. Jan Hałuszka – Protosyncel

– ks. Mitrat Jan Łajkosz – Syncel

– ks. Igor Hubacz – Kanclerz

Dwóch księży z wyboru duchowieństwa i zakonników; mamy tu

– ks. Andrzej Sroka

– ks. Igor Harasim OSBM z Kętrzyna

I mianowałem jako biskup, który ma do tego prawo zgodnie z Kanonem Kościołów Wschodnich, czterech dziekanów. W ten sposób utworzono Radę Kapłańską, która po zebraniu duszpasterskim spotkała się i na tym spotkaniu przedstawiłem wiele spraw do wspólnego rozwiązania i to spotkanie zajęło nam ponad dwie godziny.

(-)
Marzec – „Było kiedyś w Ukrainie…” i nie tylko „w Ukrainie”, a i poza jej granicami – wszędzie tam, gdzie mieszkają Ukraińcy – że właśnie w tym czasie odbywały się koncerty, wystawy i różne inne wydarzenia, którymi czciliśmy pamięć Tarasa Szewczenki. Było tak każdego roku, dopóki nie przyszedł do nas koronawirus. Dlatego dzisiaj możemy tylko wspominać, jak to było jeszcze dwa lata temu. Najpierw posłuchajmy kilku słów o naszym geniuszu i od niego samego:

”Nie mamy z czego się cieszyć, że oto mamy takiego wielkiego poetę, że w każdej wiejskiej chacie go rozumieją, że na nim może się wychowywać naród. My rzeczywiście mamy wielkiego poetę, ale w wiejskiej chacie jeszcze go nie znają. Albo mało rozumieją. Zróbmy tak, żeby ludzie z tej chaty wznieśli się w swojej duchowości i naprawdę mogli go zrozumieć”, – Borys Hrinczenko, „Przed szerokim światem”.

Faktycznie, Borys Hrinczenko miał rację, bo gdyby Ukraińcy zgodnie z radą Szewczenki „uczyli się tak jak należy”, to los Ukrainy byłby o wiele lepszy, niż jest. Kobzar był znakomitym obserwatorem życia, doskonale odczytywał ludzi:

(-) Wiersz

Można powiedzieć, że tacy „dobrzy ludzie” – to także północno-wschodni sąsiedzi, którzy deklarują przyjaźń i pomoc, a przynoszą zdradę, łzy, krew i śmierć:

(-) Wiersz

Cóż to był za geniusz, który widział stulecia do przodu? I jakże jest on aktualny dzisiaj!

(-)

Dwa lata temu w tym czasie cieszyliśmy się z obecności Lwowskiej Kapeli Chóralnej „Dudaryk”, która odwiedziła nasz region z programem „Szewczenko. Revolution”. Nie będzie w tym roku koncertów, więc przypomnijmy sobie, jak to było wtedy. Kierownikiem i dyrygentem „Dudaryka” jest Dmytro Kacał, który kontynuuje dzieło swego ojca, Mykoły:

(-) Fragment koncertu

Szewczenko – to nasza duchowa pochodnia, która oświetla nam drogę, jednoczy on Ukraińców na całym świecie. Tak też postrzegają go uczestnicy „Dudaryka”

– Dla mnie Szewczenko – to naprawdę prorok ukraiński, ponieważ przewidział bardzo dużo rzeczy, które zdarzyły się u nas w kraju. O Szewczence tak naprawdę trzeba pamiętać zawsze, a nie tylko w marcu. Przypominać o nim, czytać go, wracać do niego. Można powiedzieć, że Szewczenko – to nasz ojciec.

– Szewczenko? Przede wszystkim to jest genialny poeta. Nasz, ukraiński poeta. A tu jest, można powiedzieć, jak marka, która reprezentuje nasz naród w świecie. I która pomaga nam jednoczyć się. To jest najważniejsze.

– Bo u nas jest tak, że my uczyliśmy się języka ukraińskiego „na Szewczence”, a jak jest na Ukrainie?

– No, oczywiście! Przede wszystkim!

Pan Dmytro, który był jednocześnie prowadzącym koncert, opowiadał nam wiele ciekawostek:

(-) Fragment koncertu
Myślę, że warto jeszcze nie raz wracać do tych niezapomnianych chwil, a tym czasem – na miejsce przed mikrofonem czeka już Roman Bodnar:

(-) Hit-Parad

I w ten sposób nasz program zbliżył się do końca, przygotowali go: Szymon Krzysztoń, Roman Bodnar i Jarosława Chrunik. życzymy wam miłego wieczoru, a jutro niech wam się miło zacznie tydzień! Wszystkiego dobrego, drodzy słuchacze! (jch/apod)

20.03.2021 – godz. 10.50 (opis do dźwięku)

Lina Kostenko ma 91 lat, ukraińską poetkę nominują do Nobla. We Wrocławiu startuje społeczno-edukacyjna kampania popularyzacji Ukrainy. Podczas uroczystości św. Józefa, we wsi Sołonka pod Lwowem konsekrowano klasztor sióstr Benedyktynek. Prezydent Litwy wzywa Ukrainę do niekupowania białoruskiej energii elektrycznej. O tym usłyszycie za chwilę w sobotnich wiadomościach. Z wami jest Hanna Wasilewska. Witam.

(-)

Wczoraj legendarna ukraińska pisarka i poetka Lina Kostenko skończyła 91 lat. Lina Kostenko jest autorytetem moralnym dla wielu Ukraińców, nazywana jest sumieniem narodu. Lina Wasyliwna to jedna z niewielu działaczek kulturalnych w kraju, która odmówiła tytułu bohatera Ukrainy, W tym roku chcą ją nominować do Nagrody Nobla z literatury. Taką decyzję podjął Komitet Rady Najwyższej Ukrainy ds. humanistyki i polityki informacyjnej. Wspieramy nominację do Nagrody Nobla z literatury w 2022 roku, kandydaturę ukraińskiej poetki i pisarki Liny Kostenko – napisała zastępczyni przewodniczącego frakcji Sługa Narodu, Eugenia Krawczuk na FB. Rozmowy dotyczące wysunięcia [kandydatury] Liny Kostenko do Nagrody Nobla  trwają od dawana. Okazuje się, że jej kandydaturę proponowano w 1967 roku. Na liście 70 autorów były także nazwiska Pawła Tyczyny i Iwana Dracza. Ich imiona znajdują się w dokumentach, które w 2017 roku upubliczniła Szwedzka Akademia Nauk. Cała dokumentacja Komitetu Noblowskiego utajniona jest na 50 lat. Utwory Kostenko tłumaczone były na słowacki, francuski, białoruski, angielski, estoński, włoski i niemiecki. Ukraińskich pisarzy i poetów w XX wieku niejednokrotnie nominowano do Nagrody Nobla z literatury, ale ani razu nie zakończyło się to sukcesem.

(-)

We Wrocławiu startuje program społeczno-edukacyjny który popularyzuje Ukrainę. O tym wczoraj poinformował pełnomocnik prezydenta Wrocławia ds. mieszkańców pochodzenia ukraińskiego Olga Chrebor i radca prezydenta Wrocławia ds. tolerancji i przeciwdziałania ksenofobii Bartłomiej Ciążyński. W konferencji udział wzięła też mieszkanka Wrocławia z 23 letnim stażem Nina Kuśnierz. Kampania jest odpowiedzią na prezentowany przez niektóre media zniekształcony obraz ukraińskich mieszkańców miasta. Informuje o tym portal wrocław.pl. Bartosz Ciążyński powiedział, że za negatywnymi słowami, poniżającymi wyzwiskami idzie przemoc: kiedyś naziści pogardliwie mówili o Żydach „wszy”, a Hutu nazywali Tutsi „karaluchami”. Na początku zawsze jest nienawiść, ta piramida eskalacji nienawiści przechodzi przez dyskryminację, izolację i marginalizację. Kończy się zawsze na aktach przemocy. Tym sposobem pełnomocnik prezydenta Wrocławia ds. tolerancji i przeciwdziałania ksenofobii skomentował artykuły o Ukraińcach, które pojawiły się w jednym z wrocławskich wydań. Bartłomiej Ciążyński przypomniał, że w stolicy Górnego Śląska mieszka od 64 do 100 tysięcy obywateli Ukrainy, Jak powiedziała Olga Chrebor, Wrocław to miasto polsko-ukraińskiego dialogu, dlatego warto opowiedzieć mieszkańcom miasta o Ukrainie, z której pochodzi część jego mieszkańców. W komunikacji miejskiej będzie prezentowane wideo przygotowane przez zespół Ukrainer:  będą to krótkie filmy, które pokazują Ukrainę w etnograficznym i turystycznym kontekście. Mam nadzieję, że to będzie też piękny gest dla mieszkańców miasta, którzy przyjechali do Wrocławia z Ukrainy i tęsknią za swoją ojczyzną, tym bardziej że przez obostrzenia epidemiczne nie mogą pojechać do swoich rodzinnych miejsc, a dla wrocławian, których interesuje świat, jaki ich otacza, będzie to świetna okazja zobaczyć Ukrainą taką, jaką widzą ją ich sąsiedzi, czyli mieszkańcy miasta ukraińskiego pochodzenia.

(-)

Podczas uroczystości św. Józefa, we wsi Sołonka pod Lwowem konsekrowano klasztor sióstr Benedyktynek. Uroczystego poświęcenia kościoła św. Opata Benedykta i klasztoru św. Józefa dokonał metropolita lwowski arcybiskup Mieczysław Mokrzycki z udziałem biskupów z diecezji kijowsko-żytomierskiej i lwowskiej. W nowo wybudowanym klasztorze zamieszkają trzy siostry z opactwa Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Maryi Panny w Żytomierzu.

(-)

Prezydent Litwy wzywa Ukrainę do niekupowania energii elektrycznej z białoruskiej elektrowni atomowej znajdującej się w Ostrowcu. Gitanas Nausėda wystąpił przed Radą Najwyższą w piątek. W swoim wystąpieniu prezydent powiedział, że białoruska energia jest elementem kremlowskiego projektu, za pomocą którego Rosja chce wzmocnić swój wpływ energetyczny.

(-)

Na koniec, dzisiaj wyjątkowo, poza piosenką, posłuchamy genialnej poezji Liny Kostenko, bo jej mądre rady i wskazówki są zawsze aktualne. A ja żegnam się z wami. Program przygotowała i poprowadziła Hanna Wasilewska. Wszystkiego dobrego. (dw/łw)

19.03. 2021 – godz. 18.10 (opis do dźwięku)

Lesia Ukrainka towarzyszy Ukraińcom codziennie, w pomnikach i nazwach ulic, na banknotach i w szkolnych klasach, ale jak widziała świat codziennie sama Lesia? Żywy człowiek, a nie oficjalny portret. Co lubiła, z czego się śmiała i czym się martwiła, o czym pisała listy do krewnych, z kim się przyjaźniła. Śmieszne przezwiska dla braci i sióstr, domowe nauczanie, stylowa odzież, niechęć do publicznych wystąpień i dalekie podróże, pewnie każdy znajdzie coś wspólnego z Lesią, która nazywała siebie boule vagabonde – wędrowna kuleczka.
Znaleźć to można w nowej książce Natalki Maletycz, dziecięcej pisarki ze Lwowa, uczestniczki Salonu Literackiego 2019 w Bartoszycach. Dziś w programie „Od A do Z” będziemy rozmawiać z autorką o tej książce i o Les. A jeszcze posłuchamy jak czytają wiersze poetki uczniowie ukraińskiej szkoły w Bartoszycach, bo jest ona patronką tej szkoły. Z wami jest Hanna Wasilewska. Witam i zapraszam.
(-)
Książka o Lesi jest podobna do okna zacisznego budynku, możesz przez nią zerknąć do życia Lesi, wyobrazić sobie ją jako osobowość i zrozumieć jej wewnętrzny świat. Atmosfera zza okna odbija nie tylko poezję, przez którą zwykliśmy pojmować Lesię Ukrainę. Czytając książkę usłyszysz echo rodzinnych bajek, ciche objęcia, szept wątpliwości, radości i przeżyć z listów. Dotrą smutne melodie westchnień i bólu, wewnętrzne melodie radości, zwycięstw i osiągnięć. Książka „Lesia. Wędrowna kuleczka” pięknie i niewymuszenie prowadzi czytelników różnymi ścieżkami życia Lesi i odkrywa jej osobowość. A z czego w ogóle składa się „recepta” osobowości? Każdy człowiek ma różne „składniki”, można je prześledzić na przykładzie indywidualności Lesi Ukrainki, tym samym przeanalizować siebie. Skąd wziął się taki pomysł odkrywania Lesi na nowo, opowie autorka, pisarka dziecięca ze Lwowa, Natalka Maletycz:
-Pomysł pojawił się w związku ze znajomością, z nowym [wydawnictwem Portal?]; ich zadanie polega na tym, żeby tworzyć taką niszową literaturę o różnych postaciach historycznych, o różnych epokach historycznych, dla dzieci w różnym wieku. Właśnie, gdy chciałam napisać o jakiejś historycznej postaci; od razu wpadłam na Lesię Ukrainkę, bo wyjątkowo podoba mi się jej dramaturgia i podobała się jeszcze w okresie szkolnym i studenckim, i od razu też wspomniałam, że czytałam kiedyś [wybiórczo] listy Lesi i bardzo mnie zainteresowały, zachwyciły, więc od razu pomyślałam, że mogłaby to być Lesia.
-Jak pani wybrała rodzaj książki o Lesi i jaki pani wybrała?
-Pierwotnie książka planowana była jako literatura piękna […] z podstawą historyczną; ale dalej zgodziliśmy się, że to będzie taki format non fiction. Po raz pierwszy pracowałam z takim rodzajem. [Niewymyślona?] historia czyli wszystko co napisano w książce „Lesia. Wędrowna kuleczka” jest na podstawie jej listów i wspomnieniach jej najbliższych, sióstr, krewnych, przyjaciół.
-Jak tworzyła pani obraz przestrzegając tego rodzaju, jak udało się stworzyć atmosferę szczególnie? Dzięki czemu?

-Przede wszystkim siostry, Olga, która była jej pierwszym biografem; zostawiła bardzo ciepłe wspomnienia i ich korespondencja była ciepła, szczera; i właśnie oni, też w swoich wspomnieniach, krewni Lesi, wiele przekazali, atmosferę tego domu, to ile bywało tam różnych wybitnych [ludzi] swego czasu, jak zbierały się takie ośrodki kulturowe, najpierw w […] potem w H[…] i w Kijowie, gdzie brat Lesi Mychajło inicjował plejadę, w którą bardzo aktywnie [włączyła się] Lesia; inicjowali we dwójkę; i angażowali młodzież. Naprawdę zebrało się wiele pięknych wspomnień i właśnie te wspomnienia i listy [pokazały mi] atmosferę tego czasu i po prostu wyciągając takie elementy z tych listów, cytaty; dzięki temu udało mi się stworzyć atmosferę tych czasów, że książka nie czyta się sucho, a właśnie bardzo tak żywo, bo to wspomnienia żywych ludzi w tym momencie.

-A czy udało się pani na podstawie tych listów, korespondencji, stworzyć właśnie zewnętrzny obraz Lesi, Lesi modnisi.
-Tak, też z listów, gdzie pisze młodszej siostrze […], że kupiła sobie czerwony kapelusz i czarne palto i będzie je nosić. W jeszcze innym liście jej mama pisze do Lesi – Lesiu kup sobie tam […] naszyjnika, albo kiedy tam opowiada w liście do Olgi Kobylańskiej, że miała wykład o współczesnej literaturze włoskiej, to ot sama pisze, że – uszyłam sobie do tego suknię o fantazyjnym kroju – i naprawdę jeśli spojrzeć na zdjęcia, to od razu widać na ile […] ze smakiem, tak bardzo z jednej strony prosto, a z drugiej bardzo elegancko były ubrane i Lesia Ukrainka i Olga Kobylańska, i no członkowie rodziny; tak, taka to arystokracja ukraińska była; […] mówić, że biedna Lesia itd., to jakoś tę część jakby niweluje; oni naprawdę byli arystokratami w duchu i we wszystkim, w zachowaniu, ubraniu, poglądach.

-Do tego ona była wesołą kobietą, bardzo pozytywną i to też pani opisuje, jej stosunki z bratem Mychajłem, z którym byli bardzo bliscy.
-[…] takie wrażenie, że Lesia była taką młódką i kobietą potem z poczuciem humoru, samoironia taka. My faktycznie, no w takiej sytuacji w jakiej ona była i z tym stanem zdrowia; też można było załamać ręce, skarżyć się na życie itd. Natomiast ona żartuje ze swojej choroby, bratu w liście pisze, że […] kiedy Lesia musiała leżeć w tych wszystkich kajdankach [na wyciągu?] […] dwa miesiące, i ona pisze […] list wierszem, i on taki jest organiczny; wydawało się, że ona stara się wesprzeć tych członków rodziny, który martwili się o nią, natomiast nie skupiając się na swoich cierpieniach, a starać się złagodzić ich współzmartwienia jeśli tak można powiedzieć. W wielu innych momentach pojawiają się takie rzeczy, że ona z poczuciem humoru pisze, że ciociunie były na bazarze i rozmawiały językiem międzynarodowym na […] i wiele tam opisuje swojej siostrze, że Niemcy śmigają śmiesznie, jak koguty, na tych swoich rowerach i kobiety w krótkich spódniczkach, no to ona z bardzo przenikliwymi uczuciami opisywała jakieś takie śmieszne momenty i przekazywała swoim krewnym, żeby oni mogli zobaczyć też świat jej oczami, wydaje mi się, że mogłaby być bardzo dobrą reportażystką, właśnie jej część listów to są takie podróżne obrazy, eseje, reportaże.
W Bartoszycach swoją patronkę z okazji 150 rocznicy uczcili uczniowie ukraińskiej szkoły. Z pomocą nauczycieli dzieci stworzyły wielki projekt.
[wiersze Lesi Ukrainki]
Za tydzień będziemy kontynuować rozmowę z Natalką Maletycz o jej książce „Lesia. Wędrowna kuleczka” i posłuchamy oczywiście jeszcze poezji wybitnej Ukrainki w wykonaniu uczniów z Bartoszyc.
A teraz przyszedł czas pouczyć się języka ojczystego:

[lekcja języka ukraińskiego]
I to wszystko na dzisiaj. Program przygotowała i poprowadziła Hanna Wasilewska. Życzę wam ładnego weekendu niezależnie od pogody za oknem. Niech w domu będzie ciepło i zacisznie. Bywajcie zdrowi. (dw/bsc)

18.03.2021 – godz. 18.10 (opis do dźwięku)

Dobry wieczór, drodzy słuchacze! Witam was w czwartek, 18 marca, na falach Radia Olsztyn; w studiu – Jarosława Chrunik. Szanowni słuchacze, chcę się z wami na coś umówić i jednocześnie usprawiedliwić. Po pierwsze: chcę wam zaproponować, żebyśmy w czasie Wielkiego Postu zamiast humoresek słuchali poezji. Ja wiem, że nie wszyscy z was muszą być wierzący, a nawet nie wszyscy wierzący muszą pościć, ale odrobina poezji jeszcze nikomu nie zaszkodziła, prawda? Po drugie: wczoraj powiedziałam, że być może dzisiaj przedłużę opowieść o mało znanych faktach z życia Łesi Ukrainki. Pomyślałam jednak, że o autorce „Bojaryni” już trochę rozmawialiśmy, a marzec – to przecież miesiąc Szewczenki. Tak więc zamiast opowiadać o nich dwojgu, tak jak planowałam na początku, cały program poświęcimy dziś wielkiemu Kobzarowi.

(-)

”Nie mamy z czego się cieszyć, że oto mamy takiego wielkiego poetę, że w każdej wiejskiej chacie go rozumieją, że na nim może się wychowywać naród. My rzeczywiście mamy wielkiego poetę, ale w wiejskiej chacie jeszcze go nie znają. Albo mało rozumieją. Zróbmy tak, żeby ludzie z tej chaty wznieśli się w swojej duchowości i naprawdę mogli go zrozumieć”, – Borys Hrinczenko, „Przed szerokim światem”.
Faktycznie, Borys Hrinczenko miał rację, bo gdyby Ukraińcy zgodnie z radą Szewczenki „uczyli się tak jak należy”, to los Ukrainy byłby o wiele lepszy, niż jest. Kobzar był znakomitym obserwatorem życia, doskonale odczytywał ludzi:

(-) Wiersz

Można powiedzieć, że tacy „dobrzy ludzie” – to także północno-wschodni sąsiedzi, którzy deklarują przyjaźń i pomoc, a przynoszą zdradę, łzy, krew i śmierć:

(-) Wiersz

Cóż to był za geniusz, który widział stulecia do przodu? I jakże jest on aktualny dzisiaj!

(-) Wiersz
Dwa lata temu w tym czasie cieszyliśmy się z obecności Lwowskiej Kapeli Chóralnej „Dudaryk”, która odwiedziła nasz region z programem „Szewczenko. Revolution”. Nie będzie w tym roku koncertów, więc przypomnijmy sobie, jak to było wtedy. Kierownikiem i dyrygentem „Dudaryka” jest Dmytro Kacał, który kontynuuje dzieło swego ojca, Mykoły:

(-) Fragment koncertu
Szewczenko – to nasza duchowa pochodnia, która oświetla nam drogę, jednoczy on Ukraińców na całym świecie. Tak też postrzegają go uczestnicy „Dudaryka”

– Dla mnie Szewczenko – to naprawdę prorok ukraiński, ponieważ przewidział bardzo dużo rzeczy, które zdarzyły się u nas w kraju. O Szewczence tak naprawdę trzeba pamiętać zawsze, a nie tylko w marcu. Przypominać o nim, czytać go, wracać do niego. Można powiedzieć, że Szewczenko – to nasz ojciec.

– Szewczenko? Przede wszystkim to jest genialny poeta. Nasz, ukraiński poeta. A tu jest, można powiedzieć, jak marka, która reprezentuje nasz naród w świecie. I która pomaga nam jednoczyć się. To jest najważniejsze.

– Bo u nas jest tak, że my uczyliśmy się języka ukraińskiego „na Szewczence”, a jak jest na Ukrainie?

– No, oczywiście! Przede wszystkim!

Pan Dmytro, który był jednocześnie prowadzącym koncert, opowiadał nam wiele ciekawostek:

(-) Fragment koncertu
Mam nadzieję, że nie macie nic przeciwko temu, żeby w naszych programach częściej, niż do tej pory pojawiała się poezja. Nie ma koncertów, uczcijmy więc Kobzara w radiu. Dzisiejszy program przygotowała i przedstawiła Jarosława Chrunik. Ponownie usłyszymy się w niedzielę, o godz. 20.30, więc życzę wam miłego weekendu, drodzy słuchacze! Wszystkiego dobrego! (jch/apod)

18.03.2021 – godz 10.50 (opis do dźwięku)

Ukraińskie towarzystwo historyczne w Polsce przy wsparciu wiązku Ukraińców w Polsce i innych organizacji ukraińskich przystępuje do realizacji projektu „Żywi w naszej pamięci – wirtualna ukraińska nekropolia w Polsce”. W Polsce aresztowano obywatela Ukrainy, który korumpował celnika. Na Ukrainie ostatniej doby zanotowano największą od początku pandemii liczbę zgonów spowodowanych koronawirusem. Prezydent Rosji Władimir Putin może podjąć decyzję o rozpoczęciu kolejnej „zwycięskiej wojny”, podobnej do aneksji Krymu, by uratować swoje notowania i odwrócić uwagę Rosjan od problemów. I tym dokładniej opowiem za chwilę w wydaniu wiadomości po ukraiński. Dzisiaj jest czwartek 18 marca. Z wami jest Hanna Wasilewska.
(-)
Ukraińskie towarzystwo historyczne w Polsce przy wsparciu wiązku Ukraińców w Polsce i innych organizacji ukraińskich przystępuje do realizacji projektu „Żywi w naszej pamięci – wirtualna ukraińska nekropolia w Polsce”, zwraca się do wszystkich, którym nieobojętny jest los znanych córek i synów narodu ukraińskiego, o wsparcie realizacji projektu. Celem projektu jest stworzenie ogólnodostępnej platformy informacyjnej online, w wariancie polskim i ukraińskim, o miejscach pochówku w Polsce postaci ważnych dla ukraińskiej pamięci narodowej. Projekt przewiduje zebranie danych o kilkuset miejscach, wykonanie dokumentacji fotograficznej i przygotowanie informacji biograficznych dotyczących wskazanych osób. Projekt realizowany będzie etapami przez trzy lata. To da możliwość odnalezienia miejsca pochówku danej osoby i otrzymania o niej podstawowych informacjo. Tym sposobem przywrócimy pamięć o znacznej liczbie ludzi, którzy mają swój niezaprzeczalny wkład w ukraińską historię i kulturę – przekonują organizatorzy. W pierwszym etapie projektu, w ciągu 2021 roku „Żywi w naszej pamięci – wirtualna nekropolia ukraińskiej inteligencji w Polsce okresu międzywojennego”, odbywać się będzie dokumentacja miejsc spoczynku żołnierzy armii ukraińskiej, którzy mieszkali w Polsce po porażce działań wyzwoleńczych lat 1917-1921. Imiona tych ukraińskich żołnierzy bohaterów, często bohaterów dwóch narodów, dotąd, niestety są mało znane w Polsce, jak i na Ukrainie. „Nasz projekt ma zmienić tę złą sytuację. Chcemy przypomnieć, że dzięki ówczesnej elicie intelektualnej narodu ukraińskiego odbywał się proces formowania współczesnej nacji politycznej, któa odrodziła tradycję ukraińskiej państwowości. Jednocześnie planujemy udokumentowanie miejsc pochówków wybitnych Ukraińców z Łemowszczyzny, Bojkowszczyny, ziemi przemyskiej, Nadsania, ziemi jarosławskiej, Lubaczowszczyzny, ziemi chełmskiej, Podlasia, w okresie 1918-1939”. Ukraińskie towarzystwo historyczne w Polsce prosi o wsparcie finansowe projektu. Numerów rachunku bankowego organizacji szukacjie na ich stronie i w gazecie „Nasze Słowo”.
(-)
Współpracownicy Centralnego Biura Antykorupcyjnego we współpracy ze Służbą Graniczną zatrzymali obywatela Ukrainy, który w 2013 roku zapłacił łapówkę celnikowi. Mężczyznę aresztowano na przejściu w Korczowej, przewieziono do prokuratury, gdzie przedstawiono mu zarzuty. Obywatela Ukrainy zaaresztowano tymczasowo na trzy miesiące. Grozi mu do 10 lat pozbawienia wolności. Jeszcze jedna osoba zatrzymana w związku z podejrzeniem oczekiwania wymuszenia zwrotu VAT na podstawie dokumentów celnych. Na razie zatrzymano 37 osób. Rzecz dotyczy lat 2013-2014, gdy podano nieprawdziwe dane w dokumentach Tax Free. Chodziło o zwrot VAT dla podróżnych, osobom które prowadzą biznes w całym kraju. W dokumentach znalazła się informacja, że towar sprzedany został poza granicami Unii Europejskiej, co miało zmniejszyć podatek.
(-)
Na Ukrainie ostatniej doby zanotowano największą od początku pandemii liczbę zgonów spowodowanych koronawirusem. Do szpitali trafiło też najwięcej dotychczas zakażonych pacjentów. O szczegółach z Kijowa Paweł Buszko:
[korespondencja w języku polskim]
(-)
Prezydent Rosji Władimir Putin może podjąć decyzję o rozpoczęciu kolejnej „zwycięskiej wojny”, podobnej do aneksji Krymu, by uratować swoje notowania i odwrócić uwagę Rosjan od problemów – ostrzega amerykański analityk Leon Aron. Według niego, operacja hybrydowa miałaby dotyczyć jednego z państw nadbałtyckich, członka NATO. Według politologa, który bada rosyjskie sprawy, potencjalnych celów takiej operacji jest wiele. Fachowiec wylicza pięć państw, „oczywistych kandydatów”: Gruzję, Mołdawię i Ukrainę, w których wystarczy odmrozić zamrożone konflikty, a także Białoruś i Kazachstan. Jednak według Arona, te pięć potencjalnych wojen nie odpowiada ambicjom Putina albo ogłoszonej przez niego misji „odbudowy i zemsty”. „Takim wymaganiom odpowiadało by szybkie i zwycięskie uderzenie na wschodnią flankę NATO, Estonię, Łotwę albo Litwę” – pisze na portalu Politico autor biografii rosyjskiego prezydenta Borysa Jelcyna Leon Aron. Według politologa może to być operacja hybrydowa, podobna do krymskiej, która prowadzona jest w regionach, gdzie znaczy odsetek ludności stanowią Rosjanie. Według Leona Arona, dyrektora studiów rosyjskich w konserwatywnym centrum analitycznym American Enterprise Institute, taki krok z punktu widzenia Putna rozwiąże nie tylko jego bieżące problemy związane ze spadkiem poparcia i wewnętrznymi problemami, ale i spełni jego życzenie przywrócenia dawnej sławy i zemsty za upadek jego ukochanej radzieckiej ojczyzny. Aron wspomina historię decyzji Putina od czasu, gdy ten był premierem w 1999 roku, gdy kolejne konflikty zbrojne inicjowane przez Rosję, przyniosły mu bezprecedensowy wzrost popularności – druga wojna w Czeczenii w 1999 roku, konflikt z Gruzją w 2008 roku, aneksję Krymu w 2014 roku. Politolog wspomina, że po aneksji Krymu popularność Putnia wzrosła z ponad 60% do 80%, a wewnętrzne problemy, które doprowadziły do kryzysu politycznego z lat 2012-2013, zeszły na drugi plan na kilka lat. Właśnie tym był „krymski konsensus”, cierpienie niestosowności zmiany na „władzę imperatorską”.
Co przyniesie nam dzień jutrzejszy, dowiemy się po wschodzie słońca. Wiec na świeże wiadomości zapraszam jutro o tradycyjnej porze. Z wami była Hanna Wasilewska. Życzę wam przyjemnego dnia i dobrego humoru. Do usłyszenia.

17.03.2021 – godz. 18.10 (opis do dźwięku)

Dobry wieczór, drodzy słuchacze! Witam was w środę, 17 marca, na falach Radia Olsztyn; przed mikrofonem – Jarosława Chrunik. w środy staramy się przedstawiać tematykę dotyczącą w szerokim rozumieniu sztuki, twórczości. Poezja niewątpliwie należy do tej kategorii, dlatego z prawdziwą przyjemnością jeszcze raz posłuchamy o wybitnej poetce ukraińskiej – Łesi Ukraince.

(-)

W tym roku minęło 150 lat od urodzin Łesi Ukrainki – poetki, która uosabia siłę ducha w drobnym ciele, w dodatku mocno osłabionym przez chorobę. Jednak ona sama nigdy nie skarżyła się na los, po prostu stawiała mu czoła. W naszych audycjach już słyszeliście trochę o niej, dzisiaj proponujemy posłuchać drugiej części rozmowy z prof. Iryną Betko z Wydziału Nauk Humanistycznych UWM. Rozmawiał mój kolega, Sergiusz Petryczenko:

(-)
Łesia Ukrainka była, można tak powiedzieć, w samym centrum życia kulturalnego, politycznego, intelektualnego życia swego czasu. Podróżowała, miała kontakty…
Jeśli mówimy o Zachodniej Ukrainie, to tu oczywiście przede wszystkim Ołena Pcziłka, Mychajło Drahomanow – oni bardzo ścisłe związki twórcze… twórcze, naukowe, intelektualne, społeczne – mieli ze światem inteligencji galicyjskiej: Iwan Franko, Olha Kobylańska, Osyp Makowej, Kobrzyńska. I odpowiednio Łesia Ukrainka też była swoim człowiekiem w tym środowisku. Wystarczy tu tylko jeden przykład podać, że gdy miała wyjść drukiem pierwsza książka Łesi Ukrainki „Na skrzydłach pieśni”, Franko zachwycił się wierszami Łesi Ukrainki. Chociaż to była jeszcze nie ta Łesia Ukrainka, którą my znamy dzisiaj, jeszcze przed nią było stworzenie jej wybitnej dramaturgii, ale ot, Franko tak proroczo dostrzegł wielka poetkę. I na tyle, że sam będąc w trudnej sytuacji materialnej, chciał wydać tę książkę za własne pieniądze. No ale rodzina Kosaczów zdecydowała, że mimo wszystko ich sytuacja materialna jest znacznie lepsza i książka „Na skrzydłach pieśni” wychodzi za te pieniądze, które zostały wzięte z posagu Łesi Ukrainki. To taki piękny moment – jakby ślub, duchowy ślub, mistyczny ślub Łesi Ukraiński z ukraińska literaturą piękną. To, tak by powiedzieć, galicyjskie skrzydło kontaktów i otoczenia Łesi Ukrainki. A Naddnieprzańska Ukraina, Kijów, to tu są trzy rodziny, nasza duma po dzień dzisiejszy: Staryccy, Łysenkowie i Kosaczowie. Kiedy pytano:

– Czy w Kijowie w ogóle jeszcze ktoś rozmawia po ukraińsku? – mówili:

– Tak!

– A kto rozmawia po ukraińsku w Kijowie? – miało się na uwadze okres końca XIX i początek XX wieku.

– No, rozmawiają po ukraińsku Łysenkowie, Staryccy i Kosaczowie!

– Dobrze, a czy jeszcze ktoś oprócz nich?

– No, tak! Kosaczowie, Łysenkowie i Staryccy!

– No, a jeszcze ktoś?

– Staryccy, Łysenkowie i Kosaczowie!

I zdawałoby się, że to tak niewiele, ale sprzyjało to temu, że kultura ukraińska przetrwała i zwyciężyła, i do dzisiaj żyje i rozkwita, i już o wiele więcej ludzi rozmawia po ukraińsku. Niech więc żyją Staryccy, Łysenkowie i Kowaczowie, i oczywiście, przede wszystkim dominuje tu gwiazda pierwszej wielkości, Łesia Ukrainka: skromna, sumienna, bez której naszej kultury by nie było.

(-)

– Była ona też w dużej mierze twórczynią modernistycznego, współczesnego języka ukraińskiego. To ona stworzyła wiele takich słów, o których my dzisiaj nawet nie pomyślimy, że to właśnie ona wprowadziła. Takie neologizmy.
– Tak! Ale wie pan, ja bym zaczęła od jej „domowego” imienia. To „Łesia”, do którego potem zostało dodane „Ukrainka”. Nota bene: Drahomanowa za granicą nazywali „Ukrainiec”. I on sam niektóre swoje utwory podpisywał „Ukrainiec”. Tu jest jeszcze taka głębsza myśl o nierozerwalnym związku. Można tak powiedzieć, że Łesia Ukrainka jest duchową córką Mychajła Drahomanowa. Chociaż ona dalej żyła, rozwijała się… no i Iwan Franko przerósł swego starszego przyjaciela i nauczyciela i Łesia Ukrainka też. Ale źródła, korzenie są bardzo ważne, bardzo istotne. Tak więc imię Łesi Ukrainki to Łarysa Petriwna Kosacz. „Łesia” to takie zdrobnienie, domowe imię, a po tym, gdy już mamy tę genialną poetkę, rodzice, zwłaszcza ze środowiska kulturalnego, swoje córki nazywają też „Łarysami”, ale „Łesia” stało się pełnoprawnym imieniem. I mamy wiele działaczek nauki, kultury i po prostu zwykłych ludzi, kobiet, które maja pełne imię właśnie nie „Łarysa”, a „Łesia”, apelując do wysokiego autorytetu Łesi Ukrainki. Bezsprzecznie, ma pan rację, że rozwijając nowe tematy, nowe idee, właśnie Łesia Ukrainka… jej zasługi upatruje się w tym, że wyprowadziła ona literaturę ukraińską na arenę europejską. Opracowując w swoich utworach motywy literatury zachodniej, na przykład powieści rycerskiej, również motywy antyczne brzmią bardzo wyraźnie. No i bezsprzecznie motywy biblijne – motywy Starego i Nowego Testamentu. A Łesia Ukrainka dawała swoją oryginalną, niepowtarzalną interpretację twórczą tych wiecznych tematów i motywów. I niewątpliwie w ten sposób wprowadzała literaturę ukraińską na arenę międzynarodową. Ale nowa treść zawsze potrzebuje nowych słów, nowej formy, nowej leksyki. I tu genialny talent Łesi Ukrainki oczywiście przejawiła się w tym, że istotnie został wzbogacony nie tylko literacki, ale i język potoczny jako taki. Taki proces, który w swoim czasie zapoczątkowali Kotlarewski i Szewczenko – stworzenie nowoczesnego języka ukraińskiego – na etapie Łesi Ukrainki otrzymał swoje godne przedłużenie i potężny rozwój.

(-)
To było bardzo przyjemna rozmowa o naszej genialnej poetce, myślę, że stała się ona nam znacznie bliższa. Do tej pory widzieliśmy ja tylko na piedestale literackim, a teraz niejako odwiedziła każdego z was w waszych domach, prawda? To w takim razie ja jeszcze przedłużę opowieść o Łesi Ukraince dzięki Radiu Svoboda. To właśnie tam Dmytro Dżułaj w jednym artykule zebrał wszystkie mało znane i zupełnie nieznane wiadomości o autorce „Leśnej Pieśni”.

(-)
Łarysa Kosacz żyła i tworzyła ignorując nieuleczalną chorobę – gruźlicę kości, a z czasem także chorobę nerek. To powodowało wielki ból i zmuszało do jeżdżenia do kurortów, odwlekając nieuniknione. Ale pisarka oburzała się, gdy uważano ją za „chorą, słabą dziewczynę”. Właśnie taki obraz przylgnął do niej po artykule Iwana Franki. Tak naprawdę nie chciał on obrazić pisarki, a wręcz przeciwnie – stawiał ją za wzór mężczyznom za śmiałą i zapalczywą lirykę społeczną. „Kto panu powiedział, że jestem słaba i godzę się z losem?”, odpowie obrażona pisarka po prawie 15 latach Frankowi, z którym łączyły ja ciepłe relacje.

W okresie radzieckim znaczenie twórczości Łesi Ukrainki niwelowano. Obraz „chorej, pozbawionej sił dziewczyny w wianuszku” na stałe przypisano pisarce. W ten sposób marginalizowano ja jako kobietę i jako Ukrainkę.

Postępową, europejską intelektualistkę, która znała 10 języków, czytała zagraniczne dysertacje, zgłębiała w oryginale dawne pamiątki literackie i odrzucała kulturową „misję” Rosji, w epoce radzieckiej przekształcono na „bojowniczkę ludową” i „przyjaciółkę proletariuszy”. „Znamienite „Ognie przed świtem” to nie jest zwiastun rewolucji proletariackiej, a początek ukraińskiego odrodzenia narodowego, – mówi literaturoznawczymi Wira Ahejewa, – a „ludzie pracy”, o których wspomina Łesia Ukrainka w wierszu, to są nie tylko robotnicy w fabrykach, lecz wszyscy, kto po prostu na to pracuje.

Prawie wszyscy adresaci listów Łesi Ukrainki, którzy dożyli do 1917 roku, poszli tworzyć URL. Na przykład jej najbliżsi przyjaciele Ludmiła Starycka-Czerniachiwska i Iwan Steszenko byli członkami Centralnej Rady. Mąż, Kłyment Kwitka został zastępcą ministra sprawiedliwości URL. Łesia Ukrainka utrzymywała ścisłe kontakty i współpracowala z Mychajłem Hruszewskim”, – zauważa literaturoznawczyni. Dramat „Bojarynia”, w którym wprost mowa jest o stosunkach ukraińsko-rosyjskich, w czasach radzieckich długo była zakazana.

W latach 30. XX wieku, gdy Łesię Ukrainke bolszewicy uparcie nazywali przyjaciółką robotników i stawiali jej pomniki, jej mąż siedział w GUŁAG-u, najmłodsza siostra Izydora Kosacz rąbała las w ONEŁAG-u, a przyjaciółka Ludmiła Starycka-Czerniachiwska zmarla w bydlęcym wagonie w drodze na zesłanie.

(-)

To jeszcze nie wszystkie ciekawe fakty z życia Łesi Ukrainki; myślę, że warto będzie zapoznać was jeszcze z innymi. Może jutro? Dzisiaj nasza audycja dobiega już końca. Przygotowali ją: Sergiusz Petryczenko i Jarosława Chrunik. Życzymy wam miłego wieczoru, drodzy słuchacze – proponujemy: z filiżanką dobrej kawy i tomikiem poezji Łesi Ukrainki. Wszystkiego dobrego! (jch/apod)

17.03.2021 – godz. 10.50 (opis do dźwięku)

Rok 2021 na Ukrainie ogłoszono rokiem Lesi Ukrainki z okazji 150 rocznicy jej urodzin. Opowieść o najwybitniejszej ukraińskiej poetce kontynuować będzie profesor nauk humanistycznych UWM Iryna Betko. Rosyjskie statki, które budują Nord Stream 2 ignorują standardy ekologiczne – informuje wywiad ukraiński. Do Ministerstwa Zdrowia wpłynęło 170 podań lekarzy zza granicy wschodniej w sprawie pracy w Polsce. Arenę Lwów, stadion piłkarski zbudowany na Euro 2012 planuje się nazwać imieniem Stepana Bandery. Takie wiadomości w centrum naszej uwagi dzisiaj. W kalendarzu 17 marca. Przy mikrofonie Hanna Wasilewska. Witam.
(-)
Rok 2021 na Ukrainie ogłoszono rokiem Lesi Ukrainki z okazji 150 rocznicy jej urodzin. Opowieść o najwybitniejszej ukraińskiej poetce kontynuować będzie profesor nauk humanistycznych UWM Iryna Betko.
-Lesia Ukrainka była, można powiedzieć, w samym centrum kulturalnego, politycznego, intelektualnego życia swojego czasu. Podróżowała, miała kontakty.

-Jeśli mówimy o Ukrainie Zachodniej to tu przede wszystkim, oczywiście, no Ołena Pcziłka, Mychajło Drahomanow; oni mieli bardzo ścisłe twórcze kontakty; twórcze, naukowe, intelektualne, społeczne mieli z kwiatem inteligencji galicyjskiej. Iwan Franko, Olga Kobylańska, Osyp Makowyj, Kobryńska i odpowiednio Lesia Ukrainka także była swoim człowiekiem w tym środowisku. Wystarczy tu przytoczyć tylko jeden przykład, że kiedy miała wyjść drukiem pierwsza książka Lesi Ukrainki „Na skrzydłach pieśni”, Senko zachwycił się wierszami Lesi Ukrainki, chociaż to była jeszcze nie ta Lesia Ukrainka, jaką znamy dzisiaj, jeszcze przed nią było stworzenie wybitnej dramaturgii, ale ot tak Franko przewidział wielką poetkę, że będąc w trudnym położeniu materialnym, chciał wydać tę książkę za swoje pieniądze, no ale rodzina Kosaczów postanowiła, że ich sytuacja materialna jest znacznie lepsza i ot książka „Na skrzydłach pieśni” wychodzi za te pieniądze, które pochodziły z posagu Lesi Ukrainki. Taki bardzo ładny moment, jakby ślub duchowny, mistyczny ślub Lesi Ukrainki , z ukraińską literaturą piękna.

To tylko fragment. Pełny materiał Sergiusza Petryczenki usłyszycie dzisiaj wieczorem.
(-)
Ukraiński wywiad: rosyjskie statki budujące Nord Stresm 2 ignorują standardy ekologiczne. Zgodnie z informacjami ukraińskiego wywiadu, 2 i 10 marca statek „Jurij Topczew” przewożąc na pokładzie ładunek rur z portu Mukran do miejsca jej układania przez barkę Fortuna, wszedł w strefę ograniczonej żeglugi z powodu ptasich zimowisk. Ukraińcy informują, że naruszenie norm ekologicznych przez statki transportowe odbywa się systematycznie. Raport Ukraińców wskazuje także na ryzyko katastrofy chemicznej powiązanej z faktem, że rosyjsko-niemiecki rurociąg, kładziony jest w strefie, w której wielokrotnie znajdowano ładunki chemiczne z okresu II wojny światowej. W dokumencie zaznaczono, że w ciągu kilku dziesięcioleci broń uległa rozproszeniu wskutek prądów morskich, dlatego jej miejsce jest nieznane.
(-)
Wiceminister zdrowia Waldemar Kraska powiedział na konferencji prasowej w Siedlcach, że do ministerstwa wpłynęło 170 podań lekarzy zza wschodniej granicy w sprawie zatrudnienia w Polsce. Wiceminister Waldemar Kraska powiedział, że wnioski opracowywane są szybko:
(-)
Naczelna Rada Lekarska jest przeciwko uproszeniu zatrudniania zagranicznych lekarzy.
(-)
Arenę Lwów, stadion piłkarski zbudowany na Euro 2012 planuje się nazwać imieniem Stepana Bandery. Taką decyzję, na wczorajszym posiedzeniu, przyjęli radni lwowskiej rady obwodowej. Radni poparli wniosek do ukraińskiego rządu oraz Ministerstwa Młodzieży i Sportu Ukrainy o nadaniu Arenie Lwów imienia Stepana Bandery. Wniosek poparło 68 radnych, siedmiu wstrzymało się od głosu. Ostateczną decyzję podejmie Rada Ministrów Ukrainy. Lwowska rada obwodowa niejednokrotnie proponowała przekazanie obiektu lokalnej społeczności, ale bezskutecznie. Arena Lwów to największy stadion na Ukrainie Zachodniej. Zagrano na nim trzy mecze Euro 2021, które Ukraina organizowała razem z Polską. 5 marca władze Tarnopola nadały miejscowemu stadionowi imię Romana Szuczewycza, jednego z dowódców UPA, co wywołało oburzenie ambasadorów polskiego i izraelskiego.
(-)
Informacja ta kończy nasze wydanie, więc dziękuję za uwagę i zapraszam was jutro o 10:50. Program przygotowała i poprowadziła Hanna Wasilewska. Wszystkiego dobrego. (dw/bsc)

16.03.2021 – godz. 18.20 (opis do dźwięku)

Dzień dobry, drodzy słuchacze! Dobry wieczór, drodzy słuchacze! Witam was we wtorek, 16 marca na falach Radia Olsztyn; w studiu – Jarosława Chrunik. Dzisiaj nie będzie łatwo – spróbujemy przejść się takimi „ścieżkami pamięci” które mogą czasami wywołać łzy, ale od tego, że będziemy udawać, że czegoś nie ma. To „coś” wcale nie zniknie. Lepiej więc spróbować to oswoić. Porozmawiamy dziś o tym, co się wydarzyło 77 lat temu w Sahryniu na Lubelszczyźnie i co z tym można zrobić dzisiaj. Najpierw jednak powróćmy do poematu „Pogrzeb” Iwana Franki, którego od paru miesięcy słuchamy we wtorkowe wieczory. Nawet jeśli ktoś nie słuchał wszystkich fragmentów, to bardzo ciekawie jest posłuchać, jakim językiem posługiwał się Iwan Franko. Posłuchajmy:

(-) Fragment poematu

(-)

10 marca 1944 r. oddziały Armii Krajowej i Batalionów Chłopskich dokonały pogromu ukraińskiej wsi Sahryń wraz z jej cywilnymi mieszkańcami. Inicjatorem akcji był komendant Hrubieszowskiego Obwodu Armii Krajowej Marian Gołębiewski ps. „Irka”. Atak rozpoczął się o godz. 4.30 i do 10-tej rano wieś przestała istnieć. Zginęło około 800 osób, w tym także kobiety i dzieci. I nie był to tylko Sahryń, ale ta właśnie wieś stała się symbolem tego pogromu. Czy tego chcemy, czy nie – jest to nasza wspólna, polsko-ukraińska historia. W sieciach społecznościowych po obu stronach granicy znowu rozgorzała dyskusja, otworzyły się stare rany, dobrze więc będzie, jeśli głos w tej sprawie zabiorą też historycy. Jerzy Necio uczy historii w ZSzUJN w Górowie Iławeckim, poprosiłam go więc o komentarz. Jakość rozmowy telefonicznej nie jest najlepsza, ale chciałam, żeby wypowiedział się właśnie historyk, bo on wie więcej niż my:

(-)

– Wiem może nie aż tak dużo, natomiast jako historyk opieram się jakichś opracowaniach, źródłach albo źródłach z drugiej ręki jak to się mówi – ufam takim osobom, takim autorytetom, które takie badania prowadzą. Co ja mogę powiedzieć? Mogę powiedzieć, że tym zajmowały się środowiska historyków ukraińskich i polskich.

– A czy są jakieś wspólne opracowania?

– Niestety, wspólne może nie. Niestety. Takie tematy moim zdaniem wymagają wspólnego opracowania. No ale trudne okoliczności są czasami do tego, żeby takie wspólne opracowania zrealizować. Natomiast powiem coś innego: mam pewien autorytet w osobie przedstawiciela młodszego pokolenia polskich historyków z instytucji, do której odnoszę się z szacunkiem – mam na myśli IPN. To było jakichś… mam tę książkę przed sobą, zajrzę… 2016 rok. Zaprosiłem tu do nas, do ukraińskiej szkoły w Górowie Iławeckim pana – wówczas doktora – Mariusza Zajączkowskiego, a także doktora Mariusza Sawę. Obaj panowie przyjechali z Lublina, zorganizowaliśmy tu takie spotkanie dotyczące nowych książek, których byli autorami. Pan Mariusz Zajączkowski napisał „Ukraińskie podziemie na Lubelszczyźnie w okresie okupacji niemieckiej 1939-1944”. Jest to naprawdę bardzo solidna praca, obiektywna, gdzie wykorzystano i wiele źródeł, wspomnień i dokumentów. I na takiej książce bym się opierał, gdybym chciał mieć własne zdanie.

– I on też pisze coś o Sahryniu w tej książce?

– Tak! Bardzo dużo! Jest też sama geneza, same początki.

– No, właśnie, bo to jest ciekawe – dlaczego doszło do takiej strasznej zbrodni?

– Biorę teraz tę książkę do ręki i chcę taki cytat… (tak nazwane było też w innych źródłach), że to była „Rewolucja Hrubieszowska”. Czyli marzec 1944 roku, tragiczny moment, bardzo dramatyczny moment. I on mówi, że jedną z takich największych „odsłon” polsko-ukraińskiego konfliktu na Lubelszczyźnie w okresie okupacji niemieckiej były te wydarzenia nazwane „polskim odwetem” z lat 1943-1944. I też cytuje tu na przykład prof. Grzegorza Motykę, ale sam dalej rozpisuje się na temat, że: „Podziemie postanowiło (mowa jest o polskim podziemiu) pójść krok dalej i zastosować wobec Ukraińców zasadę odpowiedzialności zbiorowej na skalę dotąd w polskich działaniach niespotykaną”. Dalej idziemy i jest tu opis sytuacji, i tego jest naprawdę bardzo dużo, bardzo szczegółowo. Nawet co było podstawą planu ataku na te ośrodki ukraińskie w powiecie hrubieszowskim w marcu 1944 r., kto dał i jakie rozkazy, jakie osoby były w to zaangażowane, wytyczne, jak to jest nazwane; wspomnienia niektórych ludzi. Także potem wspomnienia z drugiej strony, ukraińskiej, po tym mordzie. Naprawdę, gdy to się czyta, to widzę tu pracę historyczną szczegółową, poważną i chciałoby się, żeby takie prace, takie źródła, takie opracowania funkcjonowały w bardziej takim popularnym obiegu. Bo Sahryń jest pewnym symbolem. To można powiedzieć, że jeden naród i drugi naród ma szansę jednoczyć się w pewnych sprawach, ale do tego potrzebna jest szczegółowa praca historyka i zaufanie do takich historyków, którzy nie skłaniają się ideologicznie w żaden sposób nie naukowy, tylko w pierwszym rzędzie chcą wyjaśnić: kto zrobił? kiedy zrobił? Nazwać to po imieniu.

– Racjonalizować, a potem – żeby ta druga strona też przyjęła taka interpretację.

– Tak! Ale myślę, że właśnie gdy ufa się porządnym pracom, to wtedy na inną półkę trzeba odłożyć emocje, odłożyć pewne mity. Mity, których narosło, nagromadziło się wiele do tego momentu. Wziąć też pod uwagę bazę, Anglicy mówią na to „background”. O co nam chodzi? Czy chodzi nam o to, żeby rozkopywać sekcjami naszą dramatyczną pamięć, często tragiczną? Czy też żeby na tym budować coś nowego? No, historyk niesie tu pewną odpowiedzialność – też nie może napisać jakichś kłamstw, czy czegoś niesprawdzonego. Natomiast istota sprawy leży w tym, że wiele osób się wypowiada, bardzo często wypowiada się w prasie czy w TV, ale niekoniecznie są one naukowcami, tak jak pan Mariusz Zajączkowski, który od strony badawczej wykonał ogromną pracę. Ja wskazuję na osobę pana Mariusza dlatego, że osobiście go poznałem, słuchałem jego narracji, widziałem, co mówi z jednej strony i z drugiej strony. Ale historyk też nie kończy niczego. Historyk jakby podaje i mówi: „Ja doszedłem do tego”. A teraz każdy z nas może przeczytać i spróbować po swojemu zinterpretować, ale z przekonaniem, że tu mówi pewien autorytet.

(-)

– W Sahryniu odbył się (słyszałem to słowo) „odwet”, „pogrom”, „akcja odwetowa”, którą urządziły oddziały AK i BCh. Zacytuję może fragment pracy dr Zajączkowskiego, to jest na stronie 294 jego książki:

(-) cytat w języku polskim

I tu dalej są wspomnienia na przykład członka regularnego oddziału AK, potem jest tam inny dziennik Eugeniusza Wiśniewskiego, jeszcze innych ludzi. I też widzenie ukraińskie, mieszkanki Sahrynia, Anastazji Szufel:

(-) cytat w języku polskim

I dalej są też inne takie dramatyczne opisy.

(-)

Od tamtych wydarzeń minęło już 77 lat. Coraz mniej jest naocznych świadków i wśród ofiar, i wśród katów. Od tych, którzy jeszcze żyją, trudno oczekiwać racjonalizowania zdarzeń, u nich raczej zawsze wezmą górę emocje, ale co my – ci, którzy nie mamy z tym bezpośredniego związku – możemy zrobić z tą trudną przeszłością? Najlepiej – pamiętać i być razem, także w trudnych momentach. Izabella Chruślińska, polska działaczka społeczna, po jednym z takich wspólnych upamiętnień ofiar, napisała na swoim profilu na FB: Byliśmy wszyscy wzruszeni, zarówno nasza grupa, jak i obecni na cmentarzu nasi przyjaciele z Ukrainy. Po uroczystości rozmawialiśmy wspólnie, razem płakaliśmy i życzyliśmy sobie, aby te groby polskie i ukraińskie tragicznego konfliktu nas nie dzieliły, a łączyły. Jeszcze za życia prosił nas wszystkich o to Jacek Kuroń: „Po obu stronach granicy gęsto jest od polskich i ukraińskich grobów. Nie zasypujmy tych grobów. Niech staną się znakiem w naszej wspólnej pamięci. Niech świadczą, jak bardzo jesteśmy sobie bliscy, jak wielką cenę zapłaciliśmy za wolność i niepodległość obydwu narodów. I jak wiele zapłaciliśmy za jej grzebanie. […] Apeluję o dobrą wolę i próbę zmierzenia się z cierpieniem i krzywdą drugiej strony. Nie idzie o to, by krzywdy ważyć, ale by je poczuć. Inaczej lata pracy nad polsko-ukraińskim pojednaniem i zrozumieniem mogą pójść na marne.”

Tu chciałabym wam polecić książkę, którą moim zdaniem powinien przeczytać każdy, komu zależy na polsko-ukraińskim pojednaniu. Jest to książka zwierzchnika UCGK, Jego Światobliwości Światosława Szewczuka pt. „Dialog leczy rany”. Gdy latem ubiegłego roku kupiłam tę książkę, nawet przez myśl mi nie przeszło, że kilka miesięcy później miała w niej autograf od jej autora. Przy okazji chirotonii władyki Arkadiusza w styczniu o tej książce też przez chwilę porozmawiałam z JŚ Światosławem:

(-)

Została wydana książka na podstawie wielkiego wywiadu z Waszą Świątobliwością, gdzie bardzo dokładnie Wasza Świątobliwość mówi o tym, że tylko dialog leczy rany. I dotyczy to przede wszystkim polskiego i ukraińskiego narodu. Co jest potrzebne, żeby te narody rzeczywiście zaczęły żyć jak bracia?

– Przede wszystkim trzeba sobie uświadomić swoje rany, bo my czasami żyjemy w takich iluzjach co do siebie samych. Zwłaszcza po II Wojnie Światowej takim proroczym głosem w sprawie konieczności uświadomienia sobie swoich ran był głos papieża Jana Pawła II. Właściwie on powołał, niemal zainicjował cały ten proces polsko-ukraińskiego pojednania poprzez spotkania duszpasterskie polskiego i ukraińskiego episkopatu. I potem to, co zrodziło się w sercu Kościoła, rozprzestrzeniło się na dwa narody – polski i ukraiński. My dzisiaj czujemy się spadkobiercami tego daru świętego papieża Jana Pawła II i odpowiedzialność za to, żeby tę sprawę kontynuować. Tak więc i Ukraińcy, i Polacy musimy sobie uświadomić, że my mamy rany. Rany, które bolą, które są dziedziczone z jednego pokolenia na drugie. Te rany mogą z jednej strony spowodować konflikty, a z drugiej strony – musimy mimo wszystko wziąć na siebie odwagę te rany leczyć. I tu jest drugie pytanie: Jak leczyć? Oczywiście, że my nigdy nie zdołamy wyleczyć swojej rany, jeżeli nadal będziemy ranić swego bliźniego. Ukraińcy nigdy nie zdołają wyleczyć swoich ran, jeżeli będą ranić swoich sąsiadów. Tak samo i naród polski nigdy nie zdoła do końca zagoić swoich ran i wyjść z tej ciężkiej pamięci dwóch wojen XX wieku, jeśli nie przestanie ranić też swoich sąsiadów, z którymi łączy nas wspólna historia, wspólna ziemia, wspólne sąsiedztwo. I dlatego wydaje mi się, że we współczesnych okolicznościach jednym z pierwszych kroków do tego, żeby goić rany, żeby przestać ranić jeden drugiego tą ciężką naszą przeszłością to jest dialog. I to tez zapowiedział nam i przekazał papież Jan Paweł II. Stąd tytuł tej książki – „Dialog leczy rany”.
(-)

Powiem jeszcze raz: uważam, że każdy powinien tę książkę przeczytać. A czyta się ją lekko i przyjemnie, choć traktuje o sprawach poważnych. Nasz dzisiejszy program dobiega końca; przygotowała go i przedstawiła Jarosława Chrunik. Spokojnego i miłego wieczoru wam życzę, drodzy słuchacze! Usłyszymy się jutro o tej samej porze. Wszystkiego dobrego! (jch/kos)

16.03.2021 – godz. 10.50 (opis do dźwięku)

Dzień dobry, drodzy słuchacze! Witam was we wtorek, 16 marca na antenie Radia Olsztyn; w studiu – Jarosława Chrunik. Dzisiaj nasz kalendarz wspomina między innymi o Iwanie France, którego poemat „Pogrzeb” we fragmentach prezentujemy wam we wtorkowe wieczory. Ale nie tylko o France:

(-)

1669 r, zostały podpisane Artykuły Głuchowskie między hetmanem Lewobrzeżnej Ukrainy Demianem Mnohohrisznym i rządem moskiewskim. Umowa deklarowała prawa Ukrainy na podstawie Artykułów Marcowych 1654 r. W rzeczywistości ograniczały one wolność Ukrainy.

(-)

1880 r. na podstawie podejrzeń o agitację rewolucyjną zaaresztowano poetę ukraińskiego Iwana Frankę. Po trzymiesięcznym areszcie, nie udowodniwszy mu winy, zwolniono go z aresztu.

(-)

1897 r. urodził się Ilarion Zawhorodnij – działacz wojskowy czasów Ukraińskiej Republiki Ludowej, ataman Chołodnego Jaru; zginął podczas powstania w Łukianowskim więzieniu.

(-)

2014 r. odbyło się bezprawne referendum na Krymie, które pozwoliło Rosji na próbę aneksji Autonomicznej Republiki Krym i Sewastopola.

(-)

Dzisiaj imieniny obchodzą: Marta, Wasylisk, Michał, Kleonik i Sebastian. Z nimi świętują też urodzeni 16 marca. Wszystkiego najlepszego!

(-)

Wspomniałam o Krymie. Wiceminister spraw zagranicznych RP Marcin Przydacz Podczas spotkania Rady Bezpieczeństwa ONZ podkreślił niesłabnące poparcie Polski dla integralności terytorialnej i niepodległości Ukrainy. Poinformowało o tym Stałe Przedstawicielstwo Polski przy Narodach Zjednoczonych. „Polska nie uznaje i nie uzna aneksji Krymu przez Rosję”- napisało na twitterze Stałe Przedstawicielstwo. Wiceminister Marcin Przydacz podkreślił podczas spotkania, że wszystkie państwa mają obowiązek nie akceptować naruszeń zobowiązań, takich jak zakaz agresji. Zwrócił uwagę, że nieuznawanie Krymu za część Rosji to nie kwestia politycznych decyzji, ale wymóg prawa.

(-)

Mamy taki czas, że przeważnie przebywamy w domu, a żeby nie marnować tego czasu na darmo, warto zaopatrzyć się w ciekawe książki. Zwłaszcza te, które ktoś już przeczytał i poleca. Książka Andrija Rukkasa «Razem z Wojskiem Polskim. Armia URL w 1920 roku» otrzymała Nagrodę « Przeglądu Wschodniego. Pisze o tym «Nasz Wybór». Międzynarodową nagrodę czasopismo naukowe «Przegląd Wschodni» przyznaje od 1994 roku za najlepszą książkę o tematyce wschodnioeuropejskiej. Jak czytamy na stronie Studiów Europy Wschodniej UW, wśród nagrodzonych są autorzy z Białorusi, Francji, Niemiec, Litwy, Rosji, Szwecji, USA i Ukrainy. Jury ocenia nowatorski charakter przedstawionej w tekście problematyki oraz aktualne znaczenie dla życia społecznego. Wśród laureatów Nagrody «Przeglądu Wschodniego» jest Natalia Jakowenko, Bohdan Osadczuk, Jarosław Hrycak, Anne Applebaum, Ola Hnatiuk, Bogumiła Berdychowska, Timothy Snyder i inni. Andrij Rukkas jest kandydatem nauk historycznych, docentem Kijowskiego Uniwersytetu Państwowego im. Tarasa Szewczenki, dyrektorem Instytutu Badań nad Holokaustem w Europie Wschodniej przy Centrum Pamięci o Holokauście «Babi Jar». Pierwsze wydanie książki «Razem z Wojskiem Polskim. Armia URL w 1920 roku» pojawiło się w 2013r. Praca ta poświęcona jest historii sił zbrojnych Ukrainy 1920 r. : ich odrodzeniu dzięki pomocy polskich sojuszników, udziałowi w działaniach zbrojnych wojny polsko-ukraińsko-radzieckiej, formowaniu konkretnych grup, jednostek, pododdziałów i instytucji.

(-)

Dzisiaj warto jest być we Lwowie. We Lwowskim Domu Oficerów odbywa się III Ogólnoukraińskie Forum Pisarzy Wojskowych, który skupił prawie 30 uczestników – obrońców Ukrainy, – podaje UKRINFORM. Forum jest pierwszym festiwalem, który zgromadził autorów – czynnych wojskowych, dziennikarzy, a także tych, kto na początku konfliktu na wschodzie Ukrainy został powołany w szeregi struktur siłowych Ukrainy w mobilizacji lub poszedł walczyć jako ochotnik. Uczestnicy Forum tradycyjnie już spotykają się z czytelnikami nie tylko we Lwowie, ale też w miasteczkach rejonowych – Mikołajowie, Czerwonogradzie, Kamionce-Buzkiej, Borysławie, Sokalu, Sołonce. W programie jest prezentacja książek, nieformalne rozmowy, akcje charytatywne i jarmark. III Ogólnoukraińskie Forum Pisarzy Wojskowych we Lwowie zakończy się dzisiaj.

(-)

I jeszcze ciekawostka dla tych, którzy lubią pływać pod żaglami. Zabytkowy żaglowiec będzie remontowany na Ukrainie. Żaglowiec «Joseph Conrad» przybył do odeskiego portu, żeby wybrać stocznię, gdzie jednostka będzie remontowana po podróży dookoła świata, – podaje „Wysoki Zamek”. Do Ukrainy żaglowiec przypłynął z Chorwacji, przedtem był w portach Grecji i Portugalii, a jeszcze wcześniej – na Kubie, która była ostatnim punktem kolejnej podróży dookoła świata «SY Joseph Conrad».

Jacht został nazwany na cześć pisarza angielskiego Josepha Conrada, który żył w latach 1857-1924. Pierwsze lata życia przedstawiciel polskiego rodu szlacheckiego mieszkał na Ukrainie. Uczył się w rejonie berdyczowskim obwodu żytomierskiego, potem mieszkał w Czernihowie, Lwowie, Krakowie i Odessie. Służył we flocie brytyjskiej, potem został pisarzem. Najbardziej znane utwory Conrada to „Jądro ciemności” i „Pojedynek”.

(-)

Prawda, że zapachniało latem? Na lato trzeba jeszcze trochę poczekać, jeszcze wiosna na dobre do nas nie przyszła. Ale kto nam zabroni marzyć, prawda? Niech więc każdy marzy o swoim, a ja żegnam się z wami do wieczora. Program przygotowała i przedstawiła Jarosława Chrunik. Wszystkiego dobrego, drodzy słuchacze! Marzcie i marzenia niech się spełniają! (jch/bsc)

15.03.2021 – godz. 18.10 (opis do dźwięku)

Dobry wieczór, drodzy słuchacze! Witam was dzisiaj po raz drugi na antenie Radia Olsztyn; przed mikrofonem – Jarosława Chrunik. W programie „Kamo hriadeszy” znowu będziemy gościć ekscelencję Arkadiusza. Rozmowy te stają się już codziennością, ale w ostatnim czasie tak wiele się dzieje ważnych wydarzeń, a nie zawsze można o wszystkim przeczytać na stronie internetowej. Tak jak już wspominaliśmy w porannym programie, dzisiaj rozpoczynamy Wielki Post. Będzie on trwał 40 dni i ma nas przygotować do najważniejszego dla każdego chrześcijanina wydarzenia – do Zmartwychwstania Chrystusa. Dlaczego akurat post ma być tym czynnikiem, który nam w tym pomoże? O tym właśnie porozmawiamy z władyką Arkadiuszem, ale i tak nie wyczerpiemy tematu. Gdy skończy się pandemia, z przyjemnością zapytam o to i was – jak wy to rozumiecie? Jakie jest wasze doświadczenie?
(-)
– Zaczyna się Wielki Post. Ludzie podchodzą do tego różnie: jedni (i tych jest, niestety, mniejszość) starają się przestrzegać tego postu, ale sa tacy, którzy mówią, że Bóg chce, żeby ludzie byli szczęśliwi, post – może być, może nie być; ważne, żeby być dobrym człowiekiem. I my w Piśmie Świętym też możemy spotkać różne podejście, bo z jednej strony Jezus mówi, odpowiadając swoim uczniom na pytanie, dlaczego oni nie mogli wypędzić złych duchów z człowieka „Bo ten rodzaj biesów wypędzamy tylko modlitwą i postem”. Jest to więc potężna moc, potężny oręż. A jednocześnie mówi – „kto pości, niech pości sam przed sobą i przed Bogiem; niech pokazuje tego wobec ludzi. A kto nie pości – ten, kto pości, niech go nie osądza”. I jeszcze mówi Jezus: „Nie to jest ważne, co wchodzi do ust człowieka, a to co z nich wychodzi”. Czyli nie potrawa, a jakiesz szkalowanie, plotki, obgadywanie i tak dalej. Jak więc mamy podchodzić do postu?
– Wielki Post to wspaniały czas, który Cerkiew proponuje swoim wiernym. Sądzę, że Wielki Post jest dla nas dobrą okazją, żebyśmy się przyjrzeli różnym sferom naszego życia. Czasami zabiegani naprawdę nie odczuwamy takiej potrzeby. Chyba każdej niedzieli w cerkwi słyszymy Boże Słowo, jednak Wielki Post jest takim czasem, gdzie odczuwamy, czy raczej powinniśmy odczuć, że w jakiś sposób jesteśmy ograniczeni. Cerkiew będzie o tym świadczyć różnymi nabożeństwami, które będą się kończyć modlitwą św. Efrema Syryjskiego, a modlitwa ta jest przypisana wyłącznie na czas Wielkiego Postu. Modlitwa wspaniała, która prostymi słowami mówi nam o tym, co jest naszymi codziennymi niedociągnięciami, czyli nasze lenistwo, niedbalstwo, pustosłowie, również brak cierpliwości do bliźniego. I św. Efrem przypomina też nam, żebyśmy ten czas uczynili czasem takiej czystości, cierpliwości do bliźniego, miłości bliźniego i odpowiednio na to spojrzeli. Myślę, że zakończenie tej modlitwy pokazuje, jak powinniśmy odnosić się do bliźniego, że bliźniego nie powinniśmy osądzać. Jeśli chcesz pościć, to robisz to z myślą o sobie. Ale nie osądzaj bliźniego, który może ma obojętny stosunek i do Wielkiego Postu, i do swego życia, i do Cerkwi, do Jezusa Chrystusa. Nie oceniaj tego, ale sam postaraj się zrobić tak, żeby twój post był postem, gdzie duchowo się ubogacisz, umocnisz w swojej wierze i w ten sposób możemy podać dłoń drugiemu. Temu, który tak obojętnie się odnosi – poprzez nasze takie gorliwe zachowanie, ale bez osądzania. Czasami jest tak, że łatwo nam osądzać drugiego człowieka. Nawet nie pomyślimy, a coś gdzieś w naszych słowach zaczyna być potępiającego bliźniego. Dlatego myślę, że Wielki Post jest dobrą okazją, żeby sobie uświadomić, kim dla nas jest Jezus Chrystus – że jest Zbawicielem, że dźwiga na sobie wszystkie nasze grzechy, wszystkie nasze krzyże i chce, żebyśmy też dośwuadczyli Bożego miłosierdzia. Czasami jest tak, że my nie umiemy przyjąć tego Bożego miłosierdzia, nie umiemy się z tym pogodzić, że mimo wszystko Bóg nam wybacza. Tylko żebyśmy zrobili ten pierwszy krok.

(-)

– Dzisiaj w Ewangelii od św. Mateusza usłyszeliśmy takie piękne słowa; w niedzielę „seropustną”, któras już niejako wprowadza nas do Wielkiego Postu: „Jeśli będziecie wybaczać swoim bliźnim, to i Bóg Ojciec wybaczy wam wasze winy”. Sądzę, że te słowa też sa takim wprowadzeniem do sakramentu pokuty. W świętym sakramencie pokuty Pan Bóg wybacza nam wszystkie nasze przewinienia. Kiedy On nam wybacza, to i my też powinniśmy wybaczać przewinienia naszym bliźnim. To nie jest proste. Ale powinniśmy nad tym właśnie pracować. Myślę, że Wielki Post jest dobrą okazją, żebyśmy umieli wybaczyć naszym bliźnim.

– Właśnie nad tymi słowami się zastanowiłam. Przyszło mi wtedy na myśl, że to, jak my siebie budujemy, jak budujemy w sobie wiarę, budujemy Boga w sobie, ma to potem odzwierciedlenie w naszym życiu. Tak więc jeśli my będziemy wybaczać naszym bliźnim, to tak jakbyśmy zwiększali obecność Boga w naszym życiu. To co my dajemy, to Bóg nam oddaje, ale w zwielokrotnionym wymiarze. Jakos tak, nawet nie umiem dobrze zebrać to w myśli, ale to jak będziemy postępować, to jest takim odzwierciedleniem Boga w nas.

– Tak, to prawda. Myślę, że gdy człowiek jest wierzący, gdy przychodzi do cerkwi, gdy korzysta z sakramentów świętych, gdy uważa, że te sakramenty święte są dla niego za każdym razem źródłem umocnienia wiary, to powinniśmy wtedy być tymi pierwszymi, którzy potrafią wybaczyć. A gdy my wybaczamy, to przez nas, można powiedzieć, w jakiś sposób przemawia Duch Święty, przemawia Pan Bóg. Poszerzamy wtedy to światło Ducha Świętego i też pokazujemy temu drugiemu człowiekowi, że mam życzenie wybaczyć innemu. I to jest też takie wspaniałe świadectwo, ale i my sami jesteśmy wtedy otwarci na Pana Boga. Pokazujemy temu drugiemu człowiekowi, że nie nosimy w sobie żalu, nie nosimy w sobie nienawiści, nie nosimy w sobie złości wobec bliźniego, ale chcemy dzielić się z innym Panem Bogiem. Tak jak umiemy i tak jak rozumiemy Pana Boga, ale właśnie ten gest wybaczenia, takiego miłosierdzia zakorzeniony jest w tym, że już rozumiemy, że Pan Bóg jest Bogiem miłosiernym. Dlatego tak bardzio ważne jest dla nas, żebyśmy każdego dnia uczyli się tego. I Wielki Post jest doskonałą okazja dla nas samych, żeby odczuć to Boże miłosierdzie, odczuć Pana Boga, który nas nie karze, nie osądza nas, ale który jest dla nas miłosiernym Ojcem.
(-)
– Właśnie na Wielkanoc śpiewamy takie fantastyczne tropariony, kondakiony i jest tam między innymi powiedziane: „Kto przyszedł o szóstej, niech się raduje. Kto przyszedł o dziewiątej – też niech będzie szczęśliwy. Kto przyszedł o dwunastej – ten też się nie spóźnił. Kto przyszedł o piętnastej – niech nie traci nadziei” – mniej więcej tak. Po prostu – każdego Bóg przyjmuje.

– Tak, to jest List św. Jana Złotoustego na Paschę Chrystusową. Myślę, że tu przejawia się wielka mądrość św. Jana Złotoustego, który w ten sposób pokazuje każdemu, że Paschę rozumie w taki sposób, że nikogo nie osądza. Bo ktoś miał życzenie być od samego początku, od Nadgrobnego, drugi zdąrzył na Jutrznię, jeszcze inny przyszedł na Liturgię, a jeszcze czwarty przyszedł na samą Komunię Świętą, a jeszcze inny – na zakończenie, gdy śpiewają „Chrystus Zmartwychwstał!”.

– A to jest też jakby metaforyczne odzwierciedlenie naszego życia – że możemy błądzić, mylić się w życiu, ale gdy nawet przed śmiercią zrozumiemy i zawołamy „Panie, wybacz nam!”, On wybaczy.

– Tak, myślę, że to jest przepiękna metafora tego, że Bóg zaprasza nas na każdym etapie naszego życia. Nawet wtedy, gdy nasze życie nie zgadzało się z Bożą nauką, gdy cały czas mieliśmy swoje podejście, to wtedy gdy nawet przed śmiercią wyznamy naszą wiarę, gdy przeprosimy Pana Boga i uznamy Go za naszego Zbawiciela, to jestem przekonany, że Bóg też udzieli nam swego miłosierdzia. I że będziemy razem z Nim, a nie gdzieś daleko od tego, co jest Boskie, i dlatego Wielki Post to jest czas też takiej wspoaniałej nadziei. Gdy rozpoczynamy Wielki Post, to powinniśmy wejść w niego z nadzieją, że choć przyjdzie nam trochę się poumartwiać, że będziemy wykonywali pokłony do ziemi, że trzeba pościć i w piątek, i w środę, że trzeba zrezygnować z potraw mięsnych, ale potem przychodzi czas wielkiej radości, Wielkiej Paschy. I to, że Chrystus obejmuje wszystkich nas, On nie chce o nikim zapomnieć i nikt nie powinien czuć się odrzucony przez Pana Boga. Odrzuceni możemy być tylko sami, wtedy, gdy odrzucamy Pana Boga. Ale Bóg nas nie odrzuca i Pascha wspaniale to pokazuje, że Bóg nie chce, żeby ktoś tam gdzieć pozostał w tym piekle, tylko żeby wszyscy wyszli, żeby wszyscy doświadczyli tego Bożego miłosierdzia i żeby wszyscy byli razem z Nim. Bo On w każdym człowieku widzi Boży obraz.
(-)
W ostatnią sobotę w Olsztynie odbyło się zebranie duchowieństwa eparchii olsztyńsko-gdańskiej. Władyka Arkadiusz bardzo energicznie rozpoczął swoją posługę biskupią. Ale wiadomo, że nie może zrobić wszystkiego sam, trzeba budować zespół:
– tak, można tak powiedziec, że w tej chwili jest bardzo intensywny czas. Od chirotonii nie minęły jeszcze dwa miesiące; nowo utworzona eparchia potrzebuje też mieć współpracowników, którzy będą razem z biskupem decydować o ważnych dla eparchii kwestiach. Pierwszym moim zadaniem było odwiedzić dekanaty, które istniały na tym terenie. I ja to zrobiłem, przyjrzałem się pracu księży, omówiliśmy wiele różnych zagadnień i na tej podstawie mogłem zwołać I Ogólnoeparchialne zebranie duszpasterskie eparchii olsztyńsko-gdańskiej. Przy czym też podzieliłem eparchię na cztery dekanaty – ustanowiłem dekanat gdański, elbląski, olsztyński i węgorzewski. Oczywiście, w tych dekanatach też będzie terytorium północnego Mazowsza, które jest częścią naszej eparchii. Co prawda, na tym terytorium nie mamy jeszcze żadnej parafii, ale będzie ono wpisane do oddzielnych dekanatów. Mianowałem nowych dziekanów.

Na urzędy dziekanów zostali powołani:

– na urząd Dziekana Gdańskiego ks. Stepana Prychożdenko, proboszcza Bytowa

– na urząd Dziekana Elbląskiego – proboszcza Iławy i Ostródy ks. Jarosława Gościńskiego

– na urząd Dziekana Olsztyńskiego – proboszcza Lidzbarka Warmińskiego i Dobrego Miasta, ks. Bogdana Sytczyka

– na urząd Dziekana Węgorzewskiego – ks. Grzegoraz Stolicę, proboszcza Wydmin i Chrzanowa.

I była jeszcze jedna nominacja, takie personalne: mianowałem administratorem parafii w Białymstoku ks. Andrzeja Zalewskiego, z zakonu werbistów. Zleciłem mu budowanie struktury parafialnej w Białymstoku i na terytorium Podlasia.

– Przypomnijmy, że ks, Andrzej Zalewski był w Kaliningradzie i to jego tak potraktowała władza rosyjska, że gdy wjechał do Polski, to potem zabroniono mu wjazdu. Wtedy jak sam powiedział – został nawet bez skarpetek.

– Tak, ks. Andrzej Zalewski służył w Kaliningradzie i też – nie zapominajmy – dojeżdżał do Petersburga, gdzie też służył grekokatolikom, naszym wspólnotom. Niestety, stało się tak, że Rosja nie wpuściła go na swoje terytorium i został tu, na terytorium Polski. Ale bardzo życzliwie i z taką nadzieja dla siebie przyjął zaproszenie w naszej eparchii olsztyńsko-gdańskiej, a z nominacji do Białegostoku naprawdę bardzo się ucieszył.

– Oczywiście, życzymy mu powodzenia!

– Kolejne nominacje to nominacje na protosyncela, takiej prawej ręki biskupa, to jest to nominacja dla proboszcza katedy olsztyńskiej, ks. Jana Hałuszki. Syncelem ds ogólnych – sprawach duszpasterskich, który będzie miał w swoich kompetencjach też sprawy katechetyczne, sprawy dzieci i młodzieży, za te sprawy będzie odpowiadał proboszcz parafii w Górowie Iławeckim, ks. mitrat Jan Łajkosz. Kanclerzem mianowałem ks. Igora Hubacza, a notariuszem naszej kurii – s. Oksanę Waszczur ze zgromadzenia sióstr NMP. Oprócz tego mianowałem też nową Radę Kapłańską Eparchii Olsztyńsko-Gdańskiej, którą zgodnie z Kanonem Kościołów Wschodnich każda eparchia powinna mieć, w jej skład weszli trzej księża z urzędu:

– ks. Jan Hałuszka – Protosyncel

– ks. Mitrat Jan Łajkosz – Syncel

– ks. Igor Hubacz – Kanclerz

Dwóch księzy z wyboru duchowieństwa i zakonników; mamy tu

– ks. Andrzej Sroka

– ks. Igor Harasim OSBM z Kętrzyna

I mianowałem jako biskup, który ma do tego prawo zgodnie z Kanonem Kościołów Wschodnich, czterech dziekanów. W ten sposób utworzono Radę Kapłańską, która po zebraniu duszpasterskim spotkała się i na tym spotkaniu przedstawiłem wiele spraw do wspólnego rozwiązania i to spotkanie zajęło nam ponad dwie godziny.

(-)

Mam nadzieję, że ciekawym było dla was usłyszeć jak jest zbudowana struktura naszej eparchii oraz kto i jakie funkcje w niej pełni. Wszystkie te informacje znajdziecie też na stronie eparchii: cerkiew.eu. A nasz program dobiega już końca; przygotowała go i poprowadziła Jarosława Chrunik. Życzę wam miłego wieczoru, a usłyszymy się ponownie jutro o godz. 10.50. Wszystkiego dobrego, drodzy słuchacze! (jch/apod)

15.03.2021 – godz. 10.50 (opis do dźwięku)

Dzień dobry, drodzy słuchacze! Witam was w poniedziałek, 15 marca na falach Radia Olsztyn; przed mikrofonem – Jarosława Chrunik. I znowu jest poniedziałek, i znowu warto dobrze rozpocząć tydzień. Zrobimy to w sposób szczególny, ponieważ już od dzisiaj zaczyna się Wielki Post. Z przeszłości warto dzisiaj wspomnieć co najmniej dwie daty:

(-)

15 marca 1939 r. Karpacka Ukraina ogłosiła niepodległość. Było to ukraińskie państwo niepodległe (głównie w górskiej części Zakarpacia), które utrzymało się do końca maja 1939 r.

(-)

2014 r. zmarł Reszat Ametow – Krymski Tatar, pierwszy obywatel Ukrainy, zabity na skutek rosyjskiej agresji. Zakatowali go nieznani bandyci w pobliżu Biłohorska podczas aneksji Krymu przez Rosję.

(-)

Dzisiaj Dzień Anioła mają: Arseniusz, Józef i Maksym, a wraz z nimi życzenia przyjmują urodzeni 15 marca. Wszystkiego najlepszego!

(-)

Dzisiaj jest pierwszy dzień Wielkiego Postu. Przed wielkimi świętami Cerkiew ustanowiła praktykę pewnych ograniczeń w życiu człowieka – jest to post. W kalendarzu cerkiewnym mamy cztery podstawowe posty: przed Wielkanocą (Wielki Post), przed świętem ap. Piotra i Pawła (Petriwka), przed Zaśnięciem NMP (Uspieński Post) i przed Bożym Narodzeniem (Pyłypiwka). Ekscelencja Arkadiusz uważa, że to właśnie Wielki Post daje człowiekowi największe możliwości, żeby przybliżyć się do Boga:

– Sądzę, że Wielki Post jest dla nas dobrą okazją, żebyśmy się przyjrzeli różnym sferom naszego życia. Czasami zabiegani naprawdę nie odczuwamy takiej potrzeby. Cyba każdej niedzieli w cerkwi słyszymy Boże Słowo, jednak Wielki Post jest takim czasem, gdzie odczuwamy, czy raczej powinniśmy odczuć, że w jakiś sposób jesteśmy ograniczeni. Cerkiew będzie o tym świadczyć różnymi nabożeństwami, które będą się kończyć modlitwą św. Efrema Syryjskiego, a modlitwa ta jest przypisana wyłącznie na czas Wielkiego Postu.

„Dlatego, że nie pościliśmy, zostaliśmy wypędzeni z raju, więc oddawajmy się postowi, żebyśmy wrócić do niego”, – zachęcał św. Bazyli Wielki. Post daje człowiekowi najlepsze możliwości, aby zbliżyć się do Boga. Rzeczywiście, Adam i Ewa wiedzieli, że z jednego drzewa nie wolno im jeść owoców, ale nie usłuchali i zapłacili za to utratą raju. Możemy więc powiedzieć, że pierwszy post został ustanowiony już w raju. Więcej o Wielkim Poście usłyszycie dzisiaj w programie „Kamo hriadeszy” o godz. 18.10.

(-)

Dalej o sprawach cerkiewnych. Miniony tydzień obfitował w ważne wydarzenia: 11 marca odbyła się Konferencja Episkopatu Polski, w której biorą te udział hierarchowie greckokatoliccy, a 13 marca – zebranie duchowieństwa Eparchii Olsztyńsko-Gdańskiej. Na Konferencji Episkopatu biskupa Arkadiusza Trochanowskiego wybrano na Przewodniczącego Zespołu ds. kontaktów z przedstawicielami Kościoła Greckokatolickiego na Ukrainie. Natomiast w sobotę podczas zebrania duchowieństwa powołano organa Eparchii Olsztyńsko-Gdańskiej – zmienili się dziekani dekanatów, powołano Radę Kapłańską, mianowano syncela i protosyncela. O tym też usłyszycie wieczorem, a o nowej nominacji władyki Arkadiusza na Przewodniczącego Zespołu ds. kontaktów z przedstawicielami Kościoła Greckokatolickiego na Ukrainie słyszeliście w sobotę. Czy do chwili obecnej Ekscelencja wie już trochę więcej, co będzie robił i z kim?

– Nowa nominacja wywołuje nowe zadania. Oczywiście, od samego początku myślałem o tym, jak to ma wyglądać i myślę, że w sposób szczególny chciałbym zaprosić do współpracy również biskupów łacińskich; szczególnie chyba z tych diecezji, gdzie jest dużo naszych imigrantów zarobkowych. Dlatego, że oni też powinni posiąść taką wiedzę, jak pomóc w duszpasterstwie tym nowo przybyłym do Polski. Myślę, że to będzie takie pierwsze moje zadanie – przejrzeć spis tych diecezji czy miejscowości, w których najwięcej jest tych imigrantów zarobkowych i tych biskupów łacińskich zaprosić. Na drugim planie będzie też nawiązanie kontaktów z naszym Synodem i omówienie wszystkich spraw – jak my sobie wyobrażamy taką współpracę naszej Cerkwi z KRK w Polsce i z czym my możemy przyjść z Ukrainy tu do Polski i o czym też możemy rozmawiać z rzymskimi katolikami, jak mamy te stosunki uczynić takimi przyjaznymi, bo myślę, że dużo jest takich bolących spraw, które w ubiegłym roku, w 2019 też, nabrały takiego dosyć takiego negatywnego, że tak powiem, wymiaru i dlatego trzeba obecnie przedyskutować wiele, wiele spraw stosunków też polsko-ukraińskich. I sądzę, że tu ogromna rola będzie jednego i drugiego Kościoła. Żebyśmy się wzajemnie nie wykluczali, a pomagali, rozumieli siebie i w taki sposób też prezentowali taki pozytywny obraz społeczeństwu polskiemu i ukraińskiemu.

Na dłuższą rozmowę z władyką Arkadiuszem zapraszam na wieczorny program „Kamo hriadeszy”, a teraz przechodzimy do kolejnej wiadomości, ale znowuż do cerkwi. Marzec dla Ukraińców – to miesiąc poświęcony Tarasowi Szewczence, naszemu wieszczowi narodowemu. Jest nie do pomyślenia, żebyśmy w tym miesiącu nie uczcili pamięci „Kobzara”. W tym roku, tak jak i w ubiegłym, nie pozwala na to koronawirus, jednak węgorzewianie mimo wszystko podtrzymali tradycję. Wczoraj w cerkwi parafianie wystąpili z krótkim koncertem ku czci wielkiego poety:

(-) Fragment koncertu

Węgorzewianie pokazali, że można kontynuować tradycję, jeżeli przestrzega się zasad bezpieczeństwa.

A na Ukrainie jest niespokojnie. Kilka tysięcy osób zgromadziło się w centrum stolicy z okazji Dnia Ukraińskiego Ochotnika. Wyruszyli z Placu Mychajłowskiego do dzielnicy rządowej. Uczestnicy marszu przyszli na ul. Bankową obok Gabinetu Ministrów, gdzie odbył się mityng,- podaje Radio Svoboda. Demonstranci przyszli z hasłami: „Zelę precz!”, „Nie – kapitulacji!”, „Chwała Ochotnikom!”. „Żądamy, żeby władze ukraińskie zaprzestała legalizacji tak zwanych ORDŁO. A także – żeby nie wspierali Rosji i jej inicjatyw”, – oznajmił były dowódca batalionu ochotników „Myrotworeć”, deputowany VIII kadencji Andrij Teteruk.

Po raz pierwszy Ukraińcy obchodzili Dzień Ukraińskiego Ochotnika 14 marca 2017 roku. To właśnie tego dnia w 2014 roku pierwszych 500 żołnierzy-ochotników Samoobrony Majdanu przybyło na poligon „Nowe Petrowce” w celu sformowania pierwszego batalionu ochotników.

(-)

Na tym kończymy nasze poranne spotkanie. Program przygotowała i przedstawiła Jarosława Chrunik. Zapraszam was do radioodbiorników wieczorem o godz. 18.10, a teraz życzę wam miłego dnia, drodzy słuchacze!

I nie zapominajcie, za co Adam i Ewa utracili raj! (jch/kos)

14.03.2021 – godz. 20.30 (opis do dźwięku)

W programie „Od niedzieli do niedzieli” wita was Hanna Wasilewska.

(-)

Ile naszych rozrzuconych jest po świecie – świadczy o tym Szewczenko upamiętniony przez Ukraińców w kamieniu, brązie czy marmurze. 20 lat swojego życia Rusłan Telipski, szewczenkoznawca, fotograf-monumentalista, poświęcił właśnie badaniu pomników Szewczenki. Jeden z jego projektów Monumentalna Szewczenkiana przedstawia najbardziej unikalną na świecie osobistą ekspozycję fotograficzną najlepszych pomników z ponad 1300 Szewczenki, które zbadał autor osobiście odwiedzone i sfotografowane na Ukrainie i na 5 kontynentach w ponad 40 krajach świata w ciągu 20 lat działalności podróżniczej. W swoich materiałach pokazuje geografię historyczną pomników kobziarza na Ukrainie i na świecie, opowiada o znaczeniu pomników Tarasa Szewczenki w patriotycznym wychowaniu młodzieży, pokazuje najciekawsze i najoryginalniejsze monumenty Kobziarza. Właśnie o tych w Polsce opowiedział mi osobno.

(-)

Według liczby postawionych pomników, Taras Szewczenko wchodzi do dziesiątki najpopularniejszych na świecie ludzi razem z Joanną d”Arc, Janem Pawłem II, Jerzym Waszyngtonem itd. W swoim projekcie artystycznym „Monumentalna Szewczenkiana” Rusłan Telipski opowiada o fenomenie szewczenkowskim, przedstawia postać Kobziarza jako duchownego ojca narodu ukraińskiego. Już ponad 20 lat pan Rusłan poświecił Szewczence. W swoich materiałach porównuje Szewczenkę z innymi światowymi postaciami, ze skalą upamiętnienia ich w innych krajach, pokazuje geografię historyczną pomników Kobziarza na Ukrainie i na świecie, opowiada o znaczeniu pomników Tarasa Szewczenki w patriotycznym wychowaniu młodzieży, demonstruje najciekawsze i najoryginalniejsze monumenty Szewczenki. Właśnie o tych w Polsce opowiedział mi oddzielnie.
Biały Bór, Warszawa, to ogólnie znane takie obiekty gdzie jest i tablica w Olsztynie i pomniki, to bardzo ciekawe obiekty. To praktycznie wszystkie współczesne markery, jakie dotrwały do naszych czasów, jeszcze w Lublinie jest skwer Tarasa Szewczenki, gdzie planowano pomnik-popiersie, ale niestety teraz ta inicjatywa była zamrożona przez władzę lokalną i aktywistów. Spodziewam się, że może uda się ruszyć z martwego punktu by pokazac nasze braterstwo i pomoc, chociaż niedaleko tego skweru odsłonięto tablicę ofiar głodu. Dlatego o tym też trzeba pamiętać. Tak samo kiedyś był pomnik, odsłonięty w 1914 roku w imperium austro-węgierskim w Przemyślu. Tak samo posadzony dąb Tarasa Szewczenki, ciekawe czy on jeszcze istnieje w we wsi Ropyca Górna, kiedyś nazywała się Ruska Ropyca, to na Zakerzoniu. W latach (50??) były dla proswity, w środku pomieszczenia zrobione…przez Hryhorija Kuznewycza we wsi Stare Brusno [niezrozumiałe]. Tak samo w 1914 roku niby autorstwa Kuznewycza we wsi Strjów, to niedaleko Radymna, niestety nie dotrwał do naszych czasów i była inicjatywa odsłonięcia pomnika w 1992 roku na początku niepodległości we wsi Nowy Lubliniec; niestety nie udało się się z licznych powodów na Zakerzoniu i jeszcze do 47 roku we wsi Werbyca wzniesiono pomnik na stulecie narodzin kobziarza na ziemi przemyskiej.
Unikatowym, nieordynarnym i niepowtarzalnym pomnikiem ukraińskiego proroka uczczono w Białym Borze. Historia wzniesienia tego monumentu też jest szczególna – opowiada Rusłan Telipski:
Jeśli mówić o bezpośrednie najznakomitsze marki pomnikowe jakie  są w Polsce, to jest przede wszystkim […] odsłonięty we wrześniu 91 roku pomnik w Białym Borze. Po pierwsze to bardzo ciekawy i nieordynarny pomni; inicjatorem jest Anatol [Ihnasenko?], który stworzył pomnik Szewczenki w formie dawnego kozackiego krzyża; na takich tradycyjnych kozackich tradycyjnych kozackich krzyżach […] cały jego projekt […] kijowski rzeźbiarz Wasyl Borodaj. W przedniej części tego pomnika jest bandura, do której często w poezji zwraca się Szewczenko. Pomnik nie stoi na takim tradycyjnym postumencie, a w tym celu nasypano kurhan na kształt tych mogił-kurhanów z Galicji, Ukrainy centralnej, Czerkawszczyźnie, kiedy różne gromady upamiętniały Szewczenkę kopiując tę wielką mogiłę, gdzie był pochowany Szewczenko. Do tego kurhanu według wspomnień świadków, przyjeżdżała duża liczba i Ukraińców, przyjacielsko nastawionych Polaków, którzy w ten sposób starali się wesprzeć i wiedząc, że ten projekt jest realizowany; pomóc stworzyć  ten pomnik, żeby każdy miał poczucie przynależności do tworzenia po pierwsze dwóch naszych już współczesnych stron  historii naszych państw, a po drugie oddać to co należy się całej Ukrainie; ten pomnik podkreśla właśnie znacznie, powagę i miłość do ojczyzny, do bezpośrednich korzeni, bo wielu Ukraińców było wysiedlonych do Polski, północnej Polski; w Białym Borze szkoła była ukraińska im. Tarasa Szewczenki i pomnik był takim logicznym zakończeniem tego kompleksu. Tak jak wspominała Irena [T…] ona kierowała tą szkołą, ze każdy człowiek, który podchodził do stóp tego pomnika, inspirowała się tą energią i przekazywana była ta niezwykła siła Szewczenki, to powodowało, że każdy zastanawiał się nad jego poezją i to bardzo ważny element wychowywania patriotycznego, i uczniów i naszej ukraińskiej diaspory. I kiedy odsłonięto ten pomnik, to nawet miesiąc nie minął od ogłoszenia naszej niepodległości; był odsłonięty 22 września 91 roku; właśnie duża liczba przyjechała ludzi z całej Polski, przyjechali znani ukraińscy dysydenci Walentyna [K…], Iwan Dracz i bracia Horeni; na otwarciu było 20 tysięcy ludzi według szacunków. Wszyscy szli jakby na pielgrzymkę, nie wszyscy mają możliwość odwiedzić Kaniów, Ukrainę, ale w Polsce przyjechać i oddać należne, wielkie było takie podniosłe . Ten moment faktycznie łączył i pokazywał wielkie znaczenie ukraińskiej diaspory w Polsce, bo do tego czasu takich wielkich pomników związanych z Ukrainą nie było. Teraz mamy pomnik Symona Petlury i Bezruczki w Polsce, jest jakaś wielka wymiana między Ukraińcami, wielu ukraińskich studentów […] nasza kultura, a ten moment kiedy Ukraina wyszła spod radzieckiego jarzma, to było bardzo ważne, właśnie tym pomnikiem Ukraińcy mogli, wspólnymi siłami, nie gorzej od liczniejszych i bogatszych diaspor w Kanadzie, USA, Argentynie, też stworzyć swojego Szewczenkę i faktycznie stał się znaczny i nieordynarny z punktu widzenia artystycznego, który nie ma analogii na Ukrainie i w świecie dotąd.

(-)

Za znaczny wkład w popularyzację twórczego dziedzictwa i upamiętnienie Tarasa Szewczenki za granicami Ukrainy Rusłan Telipski w 2015 roku otrzymał najwyższą nagrodę Światowego Kongresu Ukraińców, odznakę jubileuszową Światowego Kongresu Ukraińców – 200 rocznica urodzin Tarasa Szewczenki, która była ustanowiona z okazji narodzin poety.
Z okazji 207 urodziny poety wszyscy wspominamy prorocze słowa ukraińskiego tytana myśli.

[poezja]

(-)

Ukraina przeżywa teraz nie najlepszy okres, więc jej dzieci szukają lepszego losu zagranicą. Organem, który opiekuje się ukraińskimi imigrantami jest ambasada i konsulaty Ukrainy. I spróbujcie sobie wyobrazić: 300 tysięcy obywateli Ukrainy, 4 pracowników konsulatu Ukrainy w Gdańsku. Do okręgu konsularnego należą 4 województwa: warmińsko-mazurskie, pomorskie, zachodniopomorskie i kujawsko-pomorskie. Więc nie ma się czemu dziwić – opowiada konsul-kierownik placówki dyplomatycznej w Gdańsku Lew Zacharczyszyn:
Po pierwsze napięcie pojawiło się przed koronawirusem, jak Ukraina otrzymała reżim bezwizowy z UE, pojawiła się możliwość prosto i łatwo pojechać w poszukiwaniu pracy, nauki itd. I my w 2018-2019 mieliśmy cały czas szczyt, nie było komfortowo, bo była żywa kolejka. Kogo nadążyliśmy przyjmować, przyjmowaliśmy.
Podczas pandemii taki reżim pracy był nie do przyjęcia, więc wprowadzenie kolejek elektronicznych było oczywiste – wspomina konsul:
Covid po pierwsze postawił wymaganie bezpieczeństwa naszych obywateli, więc nie do przyjęcia było to, tak jak było dotąd. Odpowiednio to jedna z przyczyn, chociaż uważam, że wprowadzenie kolejki elektronicznej jest progresywne, bo daje człowiekowi, który minimalnie potrafi korzystać z internetu, z możliwości zasobów elektronicznych, planować swój czas, planować naszą pracę itd.
Rok temu, kiedy świat nakryła pandemia, rząd polski, sprzyjając imigrantom, poszedł na ustępstwa w sprawach dokumentów, które pozwalają na legalne przebywanie na terenie Polski. Tym sposobem obywatele Ukrainy, którzy trafili na warunku kwarantanny, mogli nie wracać na Ukrainę, Podróże do domu skomplikowała procedura cowidowa i obowiązkowe kwarantanny, więc większość obywateli stara się rozwiązać tzw. sprawy paszportowe na miejscu niezależnie na dwukrotnie droższe opłaty za usługę:

Wcześniej człowiek sobie jechał na Ukrainę i załatwiał spokojnie te sprawy, to teraz człowiek jest skłonny czekać dłużej, nawet jeśli dokumenty się przeterminują, ale żeby nie jechać. I faktycznie to składa się na to, że nasze moce, czyli możliwość opracowania konkretnej liczby dokumentów zmieniła się od momentu do kwarantanny. Przeważnie większość ludzi nie wyjechała, albo powróciła.
Więc na wzrost liczby obywateli nałożyła się poszerzona lista działań konsulatu. Wtedy elektroniczna kolejka stała się dobrym rozwiązaniem dla stabilizacji reżimu pracy, ale i ten system ma swoje braki – mówi Lew Zacharczyszyn:
Kolejka elektroniczna stwarza pewien dyskomfort, bo jest jedna sprawa techniczna. Ludzie, którzy nie mają nawyku korzystania z internety, im trudno zrozumieć jak to działa. Są takie przypadki, że niektórzy obywatele po kilka razy mogą zarejestrować się w kolejce, a są tacy którzy piszą, że pół roku, rok nie mogą się zarejestrować, co też jest mało prawdopodobne.
Wołodymyrowi udało się:
Przez 2 miesiące starałem się zająć kolejkę i w końcu to się udało, bo pojawiło się wolne miejsce. Dobrze, że podróż planuję latem, więc w zapasie mam czas, a jakby coś było nagłego, to w ogóle nie wyobrażam sobie wyjścia.
Wyjście jest, niestety często takim wyjściem jest zakup kolejki od ludzi, którzy zarabiają na swoich współobywatelach. Szczególnie pomysłowi obywatele Ukrainy zajmują po kilka kolejek do konsulatu, niby dla siebie, a z czasem je sprzedają:
Zaczynając od takich prymitywnych rzeczy, że po prostu siedzi tak, jak to mówią, tępo klika, rejestruje się, a potem komuś tam, za opłatą mówi, to ja teraz rezygnuje, zarejestruj się. Takie prymitywne rzeczy. To nie są nasz kompetencje zajmować się tym jak to działa, od tego są odpowiedni fachowcy i organy prawa na Ukrainie
Lenistwo, niezorientowanie i nieudane próby rejestracji sprzyjają oszustom, natomiast MSZ Ukrainy już wypowiedziało im prawdziwą wojnę:
My i to nie tylko tu w Gdańsku, w Warszawie, inni koledzy w innych konsulatach, aktywnie pracujemy nad tym, żeby zmniejszyć takie zjawiska, bo my czytamy o tym w mediach społecznościowych, zwykle na FB są takie grupy, takie propozycje, staramy się śledzić takie rzeczy i przekazujemy informacje do Kijowa, i nawet jest stworzona odpowiednia zakładka u nas na stronie na FB, dla obywateli, jeśli stykają się z takimi faktami korupcji czy podejrzeń korupcji, żeby mogli poinformować. Te informacje kierujemy do Kijowa. Tak samo z fachowcami opracowaliśmy pytanie, jak maksymalnie możliwości nadużyć. Są pewne algorytmy jak próbować, powiem, no wpływać na to, żeby trudno było manipulować.
Żeby waszym nauczycielem nie stało się złe doświadczenie, proponuję częściej zaglądać na państwowe strony informacyjne, które staną się pomocne. A jaka jest korzyść z radiowych lekcji języka ukraińskiego, wstyd wyjaśniać:

[lekcja języka ukraińskiego]

Troszkę ukraińskiej muzyki na zakończenie programu to nasza stara tradycja. Świeży zestaw od Romana Bodnara:

[Parada Hitów]

Czas naszego programu ucieka, więc dziękujemy za uwagę i zapraszamy za tydzień. Z wami byli: Roman Bodnar i Hanna Wasilewska. Bądźcie zdrowi i niech wam się szczęści. (dw/bsc)

13.03.2021 – godz. 10.50 (opis do dźwięku)

Dzień dobry, drodzy słuchacze! Witam was w sobotę, 13 marca na falach Radia Olsztyn; w studiu – Jarosława Chrunik. Parę dni temu na chwilkę pokazała się wiosna, taka piękna i słoneczna, ale wiadomo, że jest to panna kapryśna, więc mamy dzień pochmurny i mokry. Ale chyba przyroda cieszy się z takiego obrotu spraw – miejmy nadzieję, że widmo suszy od nas odejdzie. Skoro za oknem jest szaro, to mam dla was dobrą wiadomość – tak jak można się było spodziewać – biskup Arkadiusz w imponującym tempie zaczął swoją pracę. Za chwilę opowiem o tym więcej, a właściwie – opowie sam hierarcha, a zaczniemy jak zazwyczaj:

(-)

13 marca 1938 roku język rosyjski został wprowadzony jak obowiązkowy przedmiot nauczania we wszystkich szkołach ZSRR. Plony takiej polityki zbieramy do dzisiaj. Jak powiedział były minister spraw zagranicznych Ukrainy Pawło Klimkin, Rosja wykorzystuje kwestię językową jako broń hybrydową. „Wszystkie kremlowskie koncepcje ekspansjonistyczne, od „russkiego miru” do „Noworosji” osadzają się na wyjątkowym statusie języka rosyjskiego. Przypomnę, że okupację Krymu i Donbasu Rosja starała się usprawiedliwić właśnie obroną rosyjskojęzycznej części mieszkańców przed mitycznym zagrożeniem ukraińskim”, – przypomniał Klimkin.

(-)

13 marca 1960 r. urodził się Jurij Andruchowycz – ukraiński poeta, prozaik, tłumacz, eseista. Mieszka i pracuje w Iwano-Frankowsku. Jego znane utwory, to m.in.: „Moskowiada”, „Perwersja”, „Dwanaście obręczy” i inne. Przy okazji wizyty w Węgajtach, zapytałam Jurija Andruchowycza, jak ocenia on społeczeństwo ukraińskie. Rozmowa była długa, a to jest krótka wypowiedź pisarza:

– Dwukrotnie byłem na Majdanach, bo mieliśmy Majdan Pomarańczowy w 2004 r. i był Euromajdan. Dwa razy widziałem ten efekt, czyli taki niewiarygodny wybuch takiej solidarności obywatelskiej , można tak powiedzieć, co świadczy o tym, że społeczeństwo ukraińskie ma bardzo potężny potencjał takiej aktywności obywatelskiej. Ale znowu muszę powiedzieć słowo „dwukrotnie”; teraz już w tym kontekście, że dwukrotnie jestem świadkiem tego, jak po zakończeniu Majdanu to opada. I chyba to na swój sposób jest logiczne, czyli chyba ludzie nie mogą w jednakowej mierze wszyscy, którzy tam byli, którzy brali udział, nie mogą być cały czas zmobilizowani. Oni mają swoje różne historie życiowe, mają jakieś sytuacje, okoliczności; czyli ta fala rozczarowania jest w jakieś mierze też naturalna.

Trudno nie zgodzić się z pisarzem.

(-)

Dzisiaj świętują: Dominika, Kira, Maryna, Wasyl, Nestor oraz wszyscy urodzeni 13 marca. Składamy najlepsze życzenia!

(-)

Co prawda, na tematy religijne tradycyjnie rozmawiamy w podziedziałki w programie „Kamo hriadeszy”, ale ostatnio dzieje się zbyt dużo, żeby zmieścić to w jednej audycji, więc o najnowszym wydarzeniu usłyszycie dzisiaj. Jak czytamu na stronie cerkiew.eu, 11 marca 2021 r. odbyło się 388 Zebranie Plenarne Konferencji Episkopatu Polski. W trakcie obrad biskupi dokonali wyborów do gremiów Episkopatu oraz do instytucji kościelnych podległych Konferencji Episkopatu Polski. Biskup Arkadiusz Trochanowski został mianowany Przewodniczącym Zespołu ds. Kontaktów z Przedstawicielami Kościoła Greckokatolickiego na Ukrainie na okres pięcioletniej kadencji. Gratulujemy serdecznie wyboru, ale rozumiemy, że to najzwyczajniej w świecie dodatkowy bagaż obowiązków. Zadzwoniłam do władyki i zapytałam o pierwsze wrażenia po wyborze i o plany na te pięć lat działalności. Ponieważ rozmowa odbywała się przez telefon, to jakość dżwięku nie jest najlepsza, więc posłuchajcie uważniej:

– Po raz pierwszy wziąłem udział w Konferencji Episkopatu Polski (KEP), w której biorą też udział nasi biskupi – metropolita Eugeniusz Popowicz i biskup i biskup wrocławsko-koszaliński Włodzimierz Juszczak. I ja też byłem zaproszony do udziału jako ordynariusz eparchii olsztyńsko-gdańskiej. Na samym początku otrzymali gratulacje wszyscy nowo mianowani biskupi, bo było też kilku łacińskich biskupów pomocniczych, wyznaczono im nowe zadania w strukturach Kościoła Katolickiego w Polsce. W dalszej części programu KEP odbyły się też wybory przedstawiciela KEP do kontaktów z Kościołem Greckokatolickim na Ukrainie. Zgłoszono trzech biskupów i w tej grupie trzech biskupów byłem też ja. Było dwóch biskupów łacińskich i ja, jako biskup olsztyńsko-gdański. Na początku byłem tym bardzo zdziwiony, kto mnie zgłosił na takie ważne stanowisko…

– …i już wie Ekscelencja kto?

– Nie, nie wiem! Nie wiem, ale wyjaśniono mi, że liczą na to, żebym był. Oczywiście, zaraz były wybory i okazało się, że otrzymałem najwięcej głosów z całej KEP i zostałem mianowany tym przedstawicielem KEP do kontaktów z Ukraińską Cerkwią Greckokatolicką na Ukrainie.

– Uważam, że byłoby dziwne, gdyby kogoś innego nominowano, bo Ekscelencja i języka zna, i strukturę, i po prostu reprezentuje tę Cerkiew. Myślę więc, że jest to absolutnie naturalny wybór. A proszę powiedzieć, co będzie wchodziło w kompetencje, zadania, obowiązki Ekscelencji?

– Tu myślę, że też muszę sam określić zadania, którymi będę mógł pomóc też KEP poznać naszą UCGK, zwłaszcza na Ukrainie. Myślę, że to jest pierwsze takie zadanie. Będą to między innymi spotkania z teologami, hierarchami czy historykami naszej Cerkwi, którzy pomogą lepiej poznać problemy naszej Cerkwi. Po drugie – to może też być kwestia imigrantów, którzy przybywają do Polski do pracy. Też pomóc im zrozumieć, jak z nimi pracować, jak Kocioł Łaciński powinien traktować naszych imigrantów zarobkowych, żeby pomóc im odnaleźć drogę do naszej Cerkwi. Żeby byli w naszej Cerkwi z pełną posługą duszpasterską. I powinni oni sprzyjać temu, żeby tam, gdzie nie ma naszych ośrodków, parafii, żeby pomagali nam tworzyć te ośrodki duszpasterskie i żeby mogli odprawiać liturgie w ich kościołach, ale naszą liturgię.

– Czy liczy Ekscelencja na jakąkolwiek pomoc od kogoś?

– W tej chwili, jak sadzę, powinienem też powołać grupę, która będzie ze mną współpracować. Rozumiem, że trzeba powołać łacińskich biskupów, żeby też lepiej to poznali, zrozumieli jak mogą pomagać naszym imigrantom zarobkowym i jest wiele jeszcze innych ,bardziej konkretnych kwestii, żeby tez mieli taki pozytywny obraz naszej Cerkwi. Myślę, że też ważnym zadaniem chyba jest – między oboma kościołami – pracować nad dobrymi relacjami polsko-ukraińskimi.

– Myślę, że początek jest już zrobiony absolutnie dobry, bo w olsztyńskiej parafii od kilku lat podczas naszych wielkich świąt – Bożego Narodzenia, Wielkanocy – zawsze biorą udział właśnie łacińscy księża i bardzo lubią przychodzić na nasze nabożeństwa.

– To bardzo dobrze, jeśli tak się odbywa i myślę, że takie dobre działania trzeba kontynuować. I trzeba do tego zachęcać innych, żeby byli też uczestnikami takich wydarzeń. A to sprzyja dobrym relacjom polsko-ukraińskim.

– Oczywiście! Bo jeśli czegoś nie znamy, to wtedy tego się boimy, a gdy już poznamy…

– Tak, rzeczywiście. Jeśli czegoś nie znamy, to się tego boimy, a gdy potrafimy być otwarci, poznamy to, co na początku stawia nas w pewnej takiej niepewności, to wtedy się otwieramy i rozumiemy, że ten drugi jest też nam bliski, jest moim bliźnim.

(-)

Jak widzimy, energia biskupa Arkadiusza pożytkowana jest w jak najlepszy sposób. Jeszcze raz gratulujemy Ekscelencji wyboru i życzymy dużo sił i pomysłów do dalszego działania. A nasz program dobiega końca; przygotowała go i przedstawiła Jarosława Chrunik. Spotkamy się znowu pojutrze o tej samej porze, a teraz, choć niebo jest szare i popaduje deszcz, życzę wam udanego weekendu, drodzy słuchacze. Niech wam się szczęści we wszystkim! (jch/apod)

12.03.2021 – godz. 18.10 (opis do dźwięku)

Witam wszystkich, którzy się do nas przyłączyli. W programie „Od A do Z” wita was Hanna Wasilewska. Dzisiaj tradycyjnie mówimy o ukraińskich szkołach o oświacie w ogóle. Czasem chce się opowiedzieć o ludziach, których wychowała ta czy inna szkoła. Właśnie osobistości wychowane przez szkolnych wychowawców, nauczycieli, przyjaciół, świadczą o placówce. Jak na mnie, taką osobistością jest Iwona Marciszak, która zakończyła górowskie liceum 25 lat temu, a obecnie kończy je jej córka Ola. Dzisiaj podzielą się swoimi przemyśleniami o tym jak szkoła kształtuje osobowość, a co dają rodzice. Zaczynamy.
(-)
Iwona Marciszak, nazwisko panieńskie Kożubko, skończyła ukraińskie liceum w Górowie Iławeckim 25 lat temu. To co stamtąd wyniosła zostało z nią na zawsze. I nie tylko z nią, a z jej dziećmi – mówi pani Iwona:
-Dla mnie szkoła górowska; dumna jestem, tak bardzo dumna jestem i dumna jestem, że moja starsza córcia poszła się tam uczyć. Szkoła, tak jak wcześniej wspomniałam, nie buduje tylko naszej wiedzy, ale buduje także naszą osobowość. Człowiek, który ma 15 lat i kończy szkołę mając 18 czasem 19; w niej tworzy się światopogląd i w niej tworzą się jakieś zainteresowania w tym czasie, buduje siebie, swoje talenty odkrywa i ta szkoła, jak myślę, pomaga w tym dzieciom, jestem pewna. Na swoim doświadczeniu i na doświadczeniu Oli widzę też.
-Obie kończycie szkołę górowską, co szkoła dała?
-Na pewno odwagę, Ola Marciszak, wiele odwagi bo przed tym jak była w liceum nie była bardzo odważna, też nigdy nie wrzucałam do internetu swoich piosenek, a teraz jakoś liceum dało taką odwagę i szczęście, że jesteśmy Ukraińcami. Nic specjalnego nie było, atmosfera w szkole, to że razem mogliśmy tradycje podtrzymywać ukraińskie, bo jak byłam w domu i chodziłam do polskiego gimnazjum i to nie było to, tam nikt nie rozumiał mnie pod takim względem, że jestem Ukrainką, że mam Święta dwa tygodnie po polskich Świętach, a tu wszyscy razem świętowaliśmy, śpiewaliśmy, chodziliśmy do cerkwi i to tak inspiruje człowieka po prostu.

-A czy przykład mamy cię inspiruje? Chcesz być jak ona?

– inspiruje, bardzo mnie inspiruje. Bardzo chciałabym mieć takie wyniki jak ona miała. Moja mama bardzo ładnie śpiewa i nie wiem czy ja będę tak kiedyś śpiewać jak ona, ona ma taki silny głos. Na pewno to od mamy dostałam, na pewno jeszcze lubię gotować. Ona gotuje, ja gotuję, raz ona raz ja obiad, czy kolację; na pewno to, że lubimy dużo robić, nie lubimy siedzieć w miejscu. Leżeć i nic nie robić, tylko no nie wiem, chodzić, pracować, coś robić, zawsze jakaś praca musi nam wpaść w ręce, bo inaczej nam nudno w życiu i także jakieś tradycje, które ona ma od swojej mamy, a ja teraz od swojej, nawet to, że lubimy co niedzielę pójść do cerkwi, coś takiego, że musimy pójść do cerkwi bo tak jest i koniec.
Aktywna działaczka ukraińskiej wspólnoty, partnerka swojego męża w pracy parafialnej, mama 4 dzieci i nadzwyczajna gospodyni, nauczycielka katechezy i języka ukraińskiego, śpiewa i pisze ikony, a jeszcze studentka, bo znajduje czas na napisanie doktoraty. To wszystko o mamie Oli – Iwonie Marciszak, skąd tyle umiejętności i talentów?
-Takim przykładem, takiej pracy była moja mama i ona właśnie, jako nauczycielka właśnie, jak człowiek który poświęcał cały swój wolny czas jeszcze innym dzieciom, chodziła też uczyć dzieci niepełnosprawne po swojej pracy, dla mnie była takim przykładem mądrości, miała też dużą wiedzę i ja zawsze myślę, chciałabym być jak mama, gdzieś miałam w głowie, a oprócz tego, że uczyła matematyki, uczyła języka ukraińskiego, moja mama była nauczycielką matematyki i także zakończyła ukraińskie liceum, ale to było wtedy pedagogiczne liceum w Bartoszycach i to wszystko jakoś we mnie dojrzewało, że chce przykład mamy w życiu realizować. Starałam się maleńkimi kroczkami iść swoim oczywiście szlakiem życia, bardzo lubiłam Słowo Boże, dlatego wybrałam ten kierunek studiów. Gdzieś praca dla drugiego człowieka, że wartość moje życie ma, że ja nie tylko pracuje dla siebie, nie tylko myślę o sobie, ale swój czas kiedy mogę oddaję drugiemu człowiekowi i wtedy moje życie nabiera wartości i to przekazuję swoim dzieciom. Z dziećmi realizujemy to razem, bo nie tylko ja pomagam ojcu w parafii, ale także i dzieci. Staramy się to razem realizować. Dobrze pani powiedziała, że ja jestem partnerem ojca w parafii, bo my jesteśmy wspólnie partnerami w tym, co chcemy osiągnąć. Ojciec mi pomaga w tym, co ja chcę zrealizować,a ja ojcu w tym czego on potrzebuje i takie właśnie wzajemne partnerstwo i wzajemne zrozumienie, i bardzo podobny cel w życiu, myślę że pomaga w osiągnięciu tego co chcemy. I nie to, że patrzymy na siebie, tylko że oboje patrzymy w jednym kierunku, to jest bardzo ważne.
Razem rodzina Marciszak nie tylko pracuje, a i śpiewa. Nagranie rodzinnego wykonania „Hucułki Kseni” widziało w internecie ponad 2 miliony Ukraińców. Jak zaczęło się zainteresowanie i czym wyjaśnia ten sukces, dzieli się Iwona Marciszak:
-Śpiewaliśmy z ojcem jak jeszcze naszych dzieci nie było, jak byliśmy jeszcze bardzo młodzi. Śpiew zawsze był w naszym życiu jakoś obecny, oboje gramy na instrumentach, na gitarze, ja i ojciec i gdzieś zawsze, jak młodzi ludzie, z tą gitarą nie rozstawaliśmy się. Dużo śpiewaliśmy właśnie ukraińskich piosenek, później braliśmy do tego dzieci i Ola z nami jakoś najbardziej lubiła śpiewać i później uczniów braliśmy także, ale kwarantanna, która w kwietniu nas zamknęła w domu, otworzyła przed nami tę możliwość rozpowszechniania naszych piosenek w internecie. Miał być koncert w Goleniowie, na którym miało śpiewać nasze trio – ja, Ola i ojciec Rusłan, ale nie mógł się odbyć ten koncert i zdecydowaliśmy, że te piosenki, które mieliśmy zaśpiewać zaśpiewamy i puścimy je na FB. No i tak one popłynęły tak powiem, internetem i duży był zasięg, nawet nie myśleliśmy, że tak pójdzie w świat. Dla nas samych to była przyjemna niespodzianka i teraz jak sprawdzałam, to prawie 2 miliony wyświetleń tego filmiku Hucułka Ksenia na różnych stronach. Właśnie jakoś ta Hucułka Ksenia dotarła do serc ludzi i tak zaczarowała wielu ludzi, że nam bardzo miło i cieszymy się, że mogliśmy ucieszyć ludzi, takim śpiewem na odległość, ale zawsze to coś. Teraz w okresie świątecznym śpiewaliśmy też kolędy, które puściliśmy też do internetu, troszkę we własnym opracowaniu, opracowaniu ojca Rusłana, bo to on zajmuje się najbardziej aranżacją, kolędy także się spodobały, też dobrze rozpowszechniały się w internecie i myślę, że to taki maleńki krok, by otwierać się na ludzi mimo tej pandemii. Ktoś może powiedzieć, a czemu, a czemu was tak dużo w internecie, a czemu tak promujecie siebie, bo nieraz też są takie głosy, że dużo tego robimy i chcemy pokazać to ludziom, ale ja myślę odpowiedź na to jest taka, ze robimy to dla kogoś, a nie dla siebie, że chcemy, żeby ci ludzie, co siedzą zamknięci w domu, że nigdzie nie mogą wyjść, żeby chociaż w ten sposób trafiła do nich ta ukraińska piosenka, ukraińska kolęda i oni tak mogli się ucieszyć.
Robić to co się lubi to największy sekret szczęśliwych ludzi. A ja lubię uczyć języka ukraińskiego, więc serdecznie was zapraszam.
[lekcja języka ukraińskiego]
No i to wszystko. W programie „Od A do Z” usłyszymy się równo za tydzień. Z wami była Hanna Wasilewska. Bądźcie zdrowi i szczęśliwi. (dw/apod)

12.03.2021 – godz. 10.50 (opis do dźwięku)

Dzień dobry, drodzy słuchacze! Spotykamy się w piątek, 12 marca, na falach Radia Olsztyn; przed mikrofonem – Jarosława Chrunik. Dzisiaj będzie o współpracy, pięknu i zdradzie, ale to wszystko – w różnych informacjach. A w kalendarzu – o walce i nauce.
(-)
12 marca 1917 roku w Petersburgu odbyła się 20-tysięczna manifestacja pod flagami narodowymi i z hasłem „Niech żyje wolna Ukraina”! Panachyda za Tarasa Szewczenkę przy Soborze Kazańskim przeistoczyła się w więc z przemówieniami o prawie narodów Rosji na narodowe samookreślenie. W końcu wielki tłum z ukraińskimi plakatami i hasłami o Ukrainie i federacyjnej Rosji ruszył Newskim Prospektem do Pałacu Taurydzkiego.
(-)
1863 r. urodził się Wołodymyr Wernadski – ukraiński uczony, założyciel geochemii, biogeochemii, radio-geologii; twórca nauczania o biosferze, pierwszy prezydent Ukraińskiej Akademii Nauk.
(-)
390 lat temu, 12 marca 1631 r. zmarł Jow Borecki – pisarz-polemista, metropolita Kijowski, Halicki i wszech Rusi; rektor Lwowskiej Brackiej Szkoły; pierwszy rektor Kijowskiej Brackiej Szkoły.
(-)
Dzisiaj dzień Anioła mają: Prokop, Marek, Michał, Tymoteusz i Jakub. Wraz z nimi świętują urodzeni 12 marca. Wszystkiego najlepszego.
(-)
Najpierw będzie o współpracy. Switłana Łahuz pisze w „Naszym Słowie”, że pod koniec lutego w Krakowie odbyło się spotkanie wszystkich pro-ukraińskich organizacji społecznych. Inicjatorem tego spotkania było krakowskie koło Związku Ukraińców w Polsce i Generalny Konsulat Ukrainy w Krakowie. Organizacje, które do tego czasu działały oddzielnie, nareszcie porozumiały się, żeby reprezentować interesy ukraińskie zjednoczonym wysiłkiem. Symboliczne jest, że pierwszym wspólnym projektem było czytanie bajek Łesi Ukrainki, poświęcone jubileuszowi poetki.
– Wszyscy znamy jeden drugiego, ale do tego czasu ani razu nie powiedzieliśmy, że się skonsolidujemy i będziemy współpracować w ramach kultury, reprezentować interesy przed władzą miejską jednym blokiem, – opowiedział „Naszemu Słowu” przewodniczący krakowskiego koła Związku Ukraińców w Polsce Andrzej Olejnik. – Na spotkaniu porozumieliśmy się właśnie w tej sprawie. Utworzyć takie konsorcjum organizacji, które będzie działać pro-ukraińsko. Każdy z nas ma swój kierunek, ale wszystkich nas łączy Ukraina i to jest najważniejsze. ZUwP może występować jako fundament dla wszystkich organizacji, dlatego że nasz statut pozwala na działania wielowektorowe. I możemy pomóc każdej z organizacji realizację jej celów, realizując przy tym swoje zadania statutowe. Będziemy wzmacniać ukraińskość razem. Jak my, jako nosiciele, strażnicy kultury ukraińskiej, dziedzictwa w Polsce, tak i nowi Ukraińcy, których przybywa z roku na rok i którzy też w większości przypadków staną się mniejszością etniczną w Polsce. I naszym zadaniem jest integrowanie ich ze społecznością ukraińską, tym samym wzmacniając ją i pomagając nowej fali imigrantów nie utracić swoje tożsamości i pamiętać o kraju, w którym się urodzili, – powiedział Andrzej Olejnik. Ciekawe, czy krakowska inicjatywa posłuży jako przykład innym regionom?
(-)

Teraz – o zdradzie. Służba Bezpieczeństwa Ukrainy sprawdzi, czy nie było zdrada państwa głosowanie 236 deputowanych za „Charkowskie Umowy” – podaje pravda.com.ua. Rada Bezpieczeństwa Narodowego i Obrony zleciła sprawdzenie, czy była zdradą państwa ratyfikacja przez 236 deputowanych w 2010 r. „Charkowskich Umów”. Na briefingu sekretarz RBNO Ołeksij Daniłow powiedział: „W 2008 r. została podjęta decyzja… w ciągu dwóch miesięcy Gabinet Ministrów miał zaproponować projekt ustawy, który regulowałby kwestię wyprowadzenia Floty Czarnomorskiej FR w 2017 r. Niestety, ten projekt ustawy z nieznanych nam przyczyn nie został opracowany i to była pierwsza cegiełka, która dalej zaczęła rujnować cały system naszego bezpieczeństwa i doprowadziła do tego, że w 2010 roku pojawiły się tak zwane „Charkowskie Umowy”, które w bezprecedensowo krótkim czasie (po czterech dniach po ich podpisaniu w Charkowie) zostały ratyfikowane przez deputowanych Rady Najwyższej. Jest oddzielne polecenie dla SBU, aby wyjaśnić, w jaki sposób tych 236 deputowanych głosowało w tej sprawie i jeśli SBU uzna to za niezbędne, to ma wszcząć śledztwo z artykułu 111 KKU „Zdrada państwa” wobec tych osób. Głosowanie to odbyło się 27 kwietnia 2010 roku”.
Przypomnijmy tym, kto być może zapomniał: W 2010 r. ówcześni prezydenci Ukrainy i Rosji Wiktor Janukowycz i Dmitrij Miedwiediew podpisali w Charkowie umowę, która stanowiła, że Ukraina faktycznie przekazuje Krym w bezterminową dzierżawę Flocie Czarnomorskiej FR, za co Moskwa dawała Kijowowi 100 $ zniżki na gaz. Na rozpatrzenie parlamentu ratyfikację „Charkowskich Umów” wniesiono 27 kwietnia 2010 r. i to posiedzenie było jednym z najbardziej skandalicznych w historii ukraińskiej.
(-)
I na koniec – o pięknu. Wczoraj obchodziła urodziny pierwsza Miss Diaspory Ukraińskiej w Kanadzie Oksana Hrycenko-Rozumna, urodzona w 1955 r. – psycholożka,działaczka społeczna, aktywna w diasporze ukraińskiej. Kanadyjska diaspora ukraińska podaje na Facebooku, że królową ukraińskiej młodzieży w Kanadzie Oksana Hrycenko została w wieku 17 lat. Wychowana w patriotycznej rodzinie imigrantów ukraińskich dziewczyna dobrze uczyła się w szkole (ciekawe, że ten fakt w eliminacjach do konkursy piękności odegrał ważną rolę) i tańczyła w zespole ukraińskim. Po tym zwycięstwie na Oksanę czekało jeszcze wiele osiągnięć – wykształcenie uniwersyteckie, ulubiona praca w zawodzie psychologa, szczęśliwe małżeństwo ze znanym slawistą prof. Jarosławem Rozumnym i radość wychowania czworga dzieci; aktywna działalność społeczna, stworzenie jednego z pierwszych filmów dokumentalnych o Wielkim Głodzie na Ukrainie 1932-1933 r. „Okradziona Ziemia”. Film ten, którego redaktorką i scenarzystką była pani Oksana, zdobył 12 międzynarodowych nagród w kategorii „Najlepszy film dokumentalny i historyczny” na różnych międzynarodowych festiwalach. Do niedawna Oksana Hrycenko-Rozumna pracowała na stanowisku koordynatora informacyjnego w centrali Kongresu Ukraińców w Winnipeg.
(-)
Historia pani Oksany potwierdza powiedzenie, że piękno ratuje świat. Czas już się pożegnać. Program przygotowała i przedstawiła Jarosława Chrunik. Usłyszymy się jutro o tej samej porze, a teraz życzę wam udanego weekendu i niech będzie wokół was dużo piękna! Wszystkiego dobrego!

11.03.2021 – godz. 18.10 (opis do dźwięku)

Covid utrudnił obsługę obywateli Ukrainy w konsulatach w Polsce. Ukraińców, którzy przyjechali pracować do województwa, między innymi warmińsko-mazurskiego, obsługuje Konsulat Ukrainy w Gdańsku. Byłam tam niedawno i wyjaśniałam z jakimi problemami spotykają się nasi rodacy i jak zapobiegać utrudnieniom. Konsul-kierownik placówki dyplomatycznej Lew Zacharczyszyn zapoznał mnie z aktualnymi zmianami, więc dzisiaj informuję was. Po poważnej rozmowie zapraszam na tradycyjną humoreskę. Przypominam, że słuchamy humoreski Mykoły Kulisza „Myna Mazajło”. Przy mikrofonie Hanna Wasilewska. Dobry wieczór.
(-)
Powracając do pierwszej części mojej rozmowy z Lwem Zacharczyszynem, kierownikiem konsulatu Ukrainy w Gdańsku, przypominam, że wprowadzona podczas pandemii elektroniczna kolejka stała się nowym sposobem zarobku dla oszustów i wywołała dodatkowe trudności przy wyrabianiu dokumentów obywatelom Ukrainy. Rozmawialiśmy o naszych rodakach i motywach związanych z zarabianiem na swoich sprzedając im miejsca w kolejce elektronicznej do konsulatu. Najpopularniejsza usługa, która spowodowała manipulacje, to wyrobienie paszportu – wyjaśnia konsul-kierownik w Gdańsku Lew Zacharczyszyn:

Ta opcja idzie najczęściej, mało tego ona jest dość skomplikowana do realizacji, bo przewiduje, w przypadku dorosłego człowieka, odciski palców, podpis, i tam bardzo złożone procedury dlatego to pracochłonne, nie można bardzo przyspieszyć tej procedury, które musi zrealizować konsul do tej operacji. Drugie to tymczasowa ewidencja konsularna, to wymyślone było po to, żeby obywatel, który tymczasowo wyjechał za granicę, czy na naukę, czy do pracy miał kontakt z placówką konsularną, a placówka miała informacje o nim w przypadku jakiejś wyjątkowej sytuacji, np. zaginięcia człowieka. Mamy dane gdzie pracował, mieszkał i możemy sprawdzić co się z nim stało, albo przekazać policji informacje, albo jakiś nieszczęśliwy wypadek, w tym jest cel ewidencji konsularnej. No i oprócz tego jak są wybory, daje możliwość skorzystania z prawa wyborczego, ale obywatel ujęty w tej ewidencji ma ulgi takie, które przewiduje państwo, mają prawo wjechać na białych rejestracjach na okres 60 dni i te wszystkie historie z euroblachami, kupiłem samochód, chcę pojechać i tyle. I ten kierunek też powoduje pewne nadużycia, to bardzo prosta rzecz, nawet w czasie, kiedy zaczęła się pandemia, robiliśmy wyłącznie na odległość, pocztą, człowiek przysłał dokumenty, dostawał odpowiednie poświadczenia w paszporcie itd. Ale są obywatele, którzy zrozumieli, że można na tym zarobić, więc co robią, dają ogłoszenia, że załatwiają ewidencję konsularną. Biorą dokumenty od człowieka, przysyłają nam, a on mógłby sam to zrobić, ale sprawiają wrażenie, że o czymś decydują, ale faktycznie nie decydują o niczym, bo tu jest możliwość zrobienia tego na odległość, no i biorą za to pieniądze. To można traktować jako konsultacje, doradza jak to zrobić itd. Jak pani mówi – szara strefa.

Legalna firma, albo nawet i nie, może wam zaproponować łatwe i szybkie rozwiązanie problemu z dokumentami, a czasem nawet nie macie pojęcia, że problemu faktycznie nie ma i wyrobić dokumenty bezpłatne, bez komplikacji możecie sami. Lenistwo, niezrozumienie i brak czasu często skłaniają obywateli Ukrainy do zwrócenia się do pomysłowych i sprytnych rodaków, którzy chętnie zarobią na swoich. Tym sposobem, Ukraińcy którzy przyjechali tu zarobić, na początek wkładają niemałe sumy za poświadczenie legalnego pobytu, zgody na pracę i resztę polskich dokumentów, bo nie znają języka polskiego i tu na pomoc spieszą życzliwi, którzy wszystko załatwią za okrągłą sumkę.

To sytuacja podobna do naszej, bo istnieje podwyższony popyt. Problem też, obserwujemy go gdzieś od 2018 roku, mocno wzrosła liczba ludzi, którzy przyjechali do Polski pracować, albo uczyć się, przeważnie pracować, ale polskie struktury rządowe nie zdążyły zareagować i zwiększyć liczby odpowiednich pracowników. Faktem było to, że oczekiwanie na rozpatrzenie dokumentów trwało rok, półtora i więcej. To nienormalne. I znowu pojawia się okienko. Jeśli czekasz na dokumenty, możesz przebywać tu nawet jeśli skończyła się wiza, możesz wyjechać, ale możesz przebywać i to też jeden z momentów, kiedy nasi obywatele, na przykład jakieś notarialne działania…ja nie mogę wyjechać, bo czekam. Chociaż to też nie do końca prawda, możesz wyjechać, potem trzeba zrobić wizę, ale może stracić ten status oczekiwania, bo mogą cię wezwać do urzędu w tym czasie i sprawę zamkną. Ale do czego dążę, do tego, że popyt plus do nas można przyjść, awanturować się, tu swoi, a tam obcy, urząd i niewłaściwe zachowanie i może skończyć się stratą statusu, o który się staramy. My jesteśmy zobowiązani, nie możemy odmówić wydania paszportu czy zrealizowania czynności konsularnych, bo to nasi obywatele. Dlatego może tam jest więcej nadużyć, bo brak znajomości języka i przy tym manipulują, a sumy o których słyszałem od ludzi, no uważam, że to przechodzi pojęcie, ale to rynek. Był popyt, określono cenę, zapłacili. Inna sprawa czy to tylko imitacja pomocy, czy tam istnieją jakieś relacje korupcyjne, bo na to wyglądają te sumy.
I polskie urzędy, i dyplomatyczne placówki Ukrainy starają się maksymalnie tu pomóc, żeby uniknąć problemów z pośrednikami. A jeśli sprawa jest pilna, to zwracajcie się do kierowników bezpośrednio pisemnie – radzi kierownik konsulatu w Gdańsku Lew Zacharczyszyn:

Staramy się maksymalnie obsłużyć naszych obywateli. To bardzo ważne, mówimy o tym, istnieją wyjątkowe sytuacje, są życiowe sytuacje, które wymagają, powiem tak, przyspieszonej decyzji i tu ja biorę jako kierownik odpowiedzialność na siebie, bo widzimy, że sprawy dotyczą na przykład leczenia dziecka czy jakiegoś ciężkiego stanu zdrowia, czy innych sytuacji, które nie mogą czekać, to podejmujemy decyzję i mam prawo, jako kierownik konsulatu, zdecydować o obsłudze poza kolejnością. Gdzieś można znaleźć ogłoszenia – załatwię to w dzień – nikt tu nic nie załatwia bez zgody kierownika w konsulacie i nikt niczego nie zgłasza, jeśli nie ma do tego poważnych podstaw, o których mówiłem, to zagrożenie zdrowia lub życia, albo śmierć; bo są takie momenty, np. kiedy ktoś umiera i trzeba, by ktoś z krewnych zabrał to piszemy do miejscowej administracji, by poza kolejnością, jak najszybciej wydano dokumenty paszportowe, mówię o tym jako o przykładzie. Dlatego chcę jeszcze raz powiedzieć, jeśli jest jakaś życiowa sytuacja, która wymaga natychmiastowej decyzji, trzeba zwracać się, tylko ważne, pisemnie do kierownika i wskazać argumenty, bo ja muszę szybko na Ukrainę, to nie jest argument; ma być zrozumiałe czemu; czemu kierownik ma podjąć odpowiednią decyzję. Nie ma takiej sytuacji bez wyjścia, że nie mogłam się zarejestrować, coś zginęło, ktoś umarł, ktoś zachorował, nie, każdy przypadek rozpatrujemy oddzielnie.

Liczba Ukraińców w Polsce rośnie niezależnie od pandemii, a w placówkach konsularnych robi się coraz ciaśniej. Czytajcie więc uważnie informacje na stronach konsulatu i uzbrójcie się w cierpliwość, wszystko będzie jak najlepiej. Jak w naszej komedii u Mokija:
[fragment sztuki]
No i to wszystko. Nasz czas antenowy upływa. Obiecuję piękną piosenkę na pożegnanie i spotkanie jutro o 18:10. Z wami była Hanna Wasilewska. Trzymajcie się.

11.03.2021 – godz. 10.50 (opis do dźwięku)

Dzień dobry, drodzy słuchacze! Witam was w czwartek, 11 marca, na antenie Radia Olsztyn; w studiu – Jarosława Chrunik. Dzisiaj będzie poważnie w naszej audycji, ale nie zawsze może być tylko lekko i radośnie.
(-)

90 lat temu, 11 marca 1931 roku w ZSRR zakazano sprzedaż i wwóz Biblii; przyrównano ją do literatury antyradzieckiej. Obecność księgi w domu traktowana była jako możliwy udział w „organizacjach antyradzieckich, zagranicznych i religijnych”, co mogło prowadzić do rozstrzelania albo zesłania do obozów pracy. Mimo zakazu Biblia przechodziła z rąk do rąk nielegalnie. Można ją było dostać na czarnym rynku za duże pieniądze. Popularny był też skrócony „samwydaw”, bowiem przygotowanie wielkiego wydania było niemal niemożliwe. Niektórzy przepisywali księgę odręcznie i czytali w rękopisach. Po raz pierwszy zezwolono na wydanie Biblii 25 lat później, w 1956 roku. Nakład stanowił około 25 tysięcy egzemplarzy. Całkowite zezwolenie na wydawanie wydano dopiero w latach 1980-tych.

(-)

2o lat temu, w 2001 r. zmarła Hałyna Hordasewycz, ukraińska pisarka, więzień polityczny, znana poetka, członkini Związku Poisarzy Ukrainy, współzałożycielka Donieckiego Towarzystwa Języka Ukraińskiego i Donieckiego Krajowego Ruchu. Bojowniczka o niepodległość Ukrainy w XX wieku. Autorka zbiorów poetyckich „Tęcze na trotuarach”, „Narzeczona słońca”, „Wysoki płomień dnia”, „Ślad świtu” i innych. W wieku 16 lat została zaaresztowana i skazana na 10 lat obozu, jak napisano w wyroku: „…za antyradziecką agitację wśród studentów”. Po trzech latach została zwolniona.

(-)

Imieniny mają dzisiaj: Anna, Sebastian, Sergiusz i Mikołaj, a wraz z nimi życzenia przyjmują urodzeni 11 marca. Wszystkiego najlepszego!

(-)

I znowu pożegnanie. W tym tygodniu, wspólnota greckokatolicka Górowa Iławeckiego, rodzina, przyjaciele i znajomi pożegnali Zenona Deputa, współmieszkańca znanego zwłaszcza starszemu pokoleniu. Jak pisze Bogdan Tchórz na stronie cerkiew.eu, Zenon Deput szczególnie ceniony był za jego uzdolnienia i umiejętności, był bowiem artystą malarzem (chociaż utrzymywał się z prowadzonych prac remontowych). Nie miał dyplomu, lecz posiadał naturalny talent, który cały czas w miarę swoich możliwości rozwijał i pielęgnował. Wielu mieszkańców Górowa Iławeckiego i okolic posiada w swoich mieszkaniach prace autorstwa miejscowego, jak go niektórzy nazywali, „naszego Matejki”. Są to głównie obrazy o treści religijnej, pejzaże, architektura miejska, martwa natura. Niektóre z jego prac trafiły także za granicę.

W okolicach Górowa Iławeckiego Zenon Deput wraz z rodziną osiedlił się w wyniku akcji „Wisła” w 1947 r., został przesiedlony z pod rodzinnej Sieniawy – miejscowości do której malarz kilkakrotnie powracał, często wspominał w rozmowach z przyjaciółmi.

Po roku 1981, kiedy to miejscowa parafia greckokatolicka w Górowie Iławeckim pozyskała na własność niszczejący kościół gotycki, Zenon w sposób szczególny zaangażował się w jego renowację. To on uzupełnił malowidło na odremontowanym stropie. Ta praca przetrwała dwa dziesięciolecia, aż do przeprowadzenia pełnych prac konserwatorskich.

W pierwotnym ikonostasie w Cerkwi w Górowie Iławeckim też znajdowały się cztery główne ikony jego autorstwa. Po powstaniu nowego ikonostasu, ikony Zenona Deputa zostały przekazane do cerkwi w Elblągu. Tam również artysta stworzył freski na ścianach świątyni oraz uzupełnił ikony w ikonostasie o kolejne rzędy. Na początku 2021 r. kiedy elbląscy grekokatolicy przenieśli się do nowej świątyni, ikonostas został przekazany dla wspólnoty greckokatolickiej w Rzeszowie.

Przez ponad dwadzieścia lat Zenon Deput związany był z ukraińską szkołą w Górowie Iławeckim gdzie, dzięki uprzejmości dyrekcji, posiadał niedużą pracownię. Z tego okresu pochodzą liczne malowidła tematyczne zdobiące szkołę (jak również pobliską szkołę podstawową). Chętnie brał udział w warsztatach artystycznych z młodzieżą, szczególnie w zajęciach z projektowania plakatów i afiszy. Zenon Deput zmarł w wieku 87 lat.

(-)

Spoglądamy na wschód. Urzędnik FR zagroził Ukrainie bombardowaniem, jeśli spróbuje ona odbić Donbas. Przewodniczący „Rossotrudnicziestwa”, wnuk byłego premiera Rosji Jewgienij Primakow oznajmił, że w przypadku próby odzyskania kontroli nad okupowaną częścią Donbasu na Ukrainie będą nowe „kotły” na froncie, a także Rosja zniszczy centrum Kijowa, lotniska, dworce, mosty i przedsiębiorstwa przemysłowe na głębokich tyłach. Rosyjski urzędnik napisał o tym w „Telegramie”. „Uważam, że jeśli Kijów rzeczywiście przygotowuje się do blitzkriegu na Donbasie, to sądzę, że Rosja nie może zostawić Rosjan, obywateli rosyjskich na pastwę oprawców”, – napisał urzędnik. Podkreślił, że Rosja może zniszczyć infrastrukturę wojskową i dowódczą Ukrainy „między innymi też poza strefą działań zbrojnych. I jeśli Kijowowi nie bardzo szkoda stracić swoich żołnierzy w nowych „kotłach” (być może Kijów na to właśnie liczy, mając nadzieję na wywołanie reakcji Waszyngtonu), to utrata na przykład Bankowej, węzłów komunikacyjnych, lotnisk, elektrowni, mostów, linii kolejowych, wielkich przedsiębiorstw przemysłowych, produkujących sprzęt wojskowy, dla kijowskiego reżimu będzie bardzo bolesna”, – napisał Primakow.

Warto przypomnieć, że właśnie takie podejście agresorzy rosyjscy zastosowali przeciwko Gruzji w sierpniu 2008 roku, gdy ataki z powietrza uderzały nie tylko w wojska gruzińskie w Osetii Północnej, ale też na całym terytorium kraju.

(-)

Sąsiedzi Rosji dobrze wiedzą, że wcale nie ma ona natury pokojowej, ale trzeba mieć nadzieję, że wojna mimo wszystko się skończy, a nie rozgorzeje. Nasz program już się kończy, przygotowała go i przedstawiła Jarosława Chrunik. Życz ę wam miłego dnia, a usłyszymy się ponownie jutro o tej samej porze. Wszystkiego dobrego, drodzy słuchacze! (jch/bsc)

10.03.2021 – godz. 18.10 (opis do dźwięku)

Obecnie na skwerze na granitowym postumencie stoi brązowy Taras. Ale nie taki, do jakiego przywykliśmy jeszcze w okresie radziecki, z wąsami, w kożuchu i czapce, ale zupełnie młody student Akademii Sztuk, ubrany w surdut. W ręku paleta malarska i świeczka, przy nogach dwie kartki z wyrytym po ukraińsku i polsku przesłaniem „Do braci Polaków”. Dzisiaj, w rocznicę śmierci Tarasa Szewczenki, proponuję opowieść szewczenkoznawcy Rusłana Telipskiego o pomniku ukraińskiego geniusza w Warszawie. Nie zabraknie poezji wielkiego kobziarza. W wieczorze z kulturą ukraińską wita was Hanna Wasilewska.

(-)

Mój obraz Tarasa to obraz szlachetnego mężczyzny, który właśnie nigdy nie był niewolnikiem, dlatego nie ubrałem go w łachmany. W duszy Taras zawsze był wolnym człowiekiem, pragnął tego. – tak pisał o swoim brązowym dziele Anatol Kuszcz. Co wie o pomniku Szewczenki w Warszawie szewczenkoznawca, fotograf-monumentalista Rusłan Telipski, opowiada:

„Co dotyczy warszawskiego pomnika, to robił tu rzeźbiarz Anatol Kuszcz; stworzyli postać […] Tarasa Szewczenki ze świeczką w rękach; z tą świeczką kiedy Szewczenko malował, kiedy był kozaczkiem u pana Engelhardta; malował w nocy za co był ukarany, ale […] Engelhardt zobaczył, że ma on zadatki artystyczne i to spowodowało wielki impuls w jego dalszym losie. Wiadomo, że pałac(e?) Engelhardta były na terenie Warszawy i dlatego taka była myśl pokazać młodego Szewczenkę; wtedy ten obraz był jeszcze nietradycyjny i pokazać jego wielką energię […] kiedy najlepsze dzieła jakie Szewczenko tworzył był w młodym wieku i jak wrócimy i otworzymy Kobziarza, to „Testament” napisał, kiedy miał dopiero 31 lat. W młodym wieku w [18]45 roku w Perejasławiu napisał ten wielki wiersz, który stał się impulsem do […] samodzielności.

W centrum Warszawy w zeszłym tygodniu pojawił się pomnik Tarasa Szewczenki – pisały ukraińskie media prawie 20 lat temu. Pisały niewiele, bo zajęte były wyborami. Poza tym, idea przygotowania gdzieś 400 metrów od ukraińskiej ambasady w Polsce skwer z rzeźbą Szewczenki, nie była nowa. Kto ma z tym związek i jak „ukraiński zakątek” znalazł się pół kilometra od znakomitych warszawskich Łazienek, wspomina Rusłan Telipski.

Bardzo ważne jest to, że Ukraińcy wywalczyli to miejsce, które znajduje się niedaleko ukraińskiej ambasady w Warszawie, więc wielkimi siłami udało się […] bo było [ustalone], że na tym samym skwerze będzie postawiony pomnik Simona Bolivara i niby to było ustalone, ale przy wielkiej inicjatywie ówczesnego ambasadora Ukrainy w Rzeczpospolitej Polskiej Dmytra Pawlyczka, przy patronacie Wiktora Juszczenki, wtedy był premierem Ukrainy udało się [różnymi] sposobami, żeby to miejsce bardzo udane, niedaleko od Łazienek, na ulicy Szucha, gdzie znajduje się ambasada, właśnie był ten kątek ukraiński. Juszczenko i premier Polski Jerzy Buzek wtedy, jeszcze w przeddzień odsłonięcia pomnika, w końcu października roku 2000; uroczyście odsłonili na jednym z budynków obok tego skweru tablicę, na której dotąd jest napisane, że ten skwer nosić będzie imię ukraińskiego geniusza i dalej kiedy trwała praca, no też nie czarujmy się, że są takie myśli, no nie warto Szewczenki, można znaleźć inną ukraińską postać; bardziej neutralną, jaka przyjmowana jest w Polsce, bo mimo wszystko poezja Szewczenki była różnobarwna, ale przekonała na przykład oprócz naszej władzy, oprócz Wiktora Juszczenki, bezpośrednia wizyta Jana Pawła II, kiedy odbyła się pierwsza oficjalna wizyta papieża na terenie niepodległej Ukrainy; do Lwowa i Kijowa, gdzie Jan Paweł II występował […] też byłem obecny na tym spotkaniu we Lwowie; zapamiętało się te słowa, które mówił do nas po ukraińsku. On cytował właśnie chrześcijańską ideologię między naszymi dwoma bratnimi narodami, słowami Szewczenki i będzie syn, i będzie matka, i będą ludzie na ziemi.

Niektóre pojedyncze ruchy, które sprzeciwiały się tej idei wzniesienia pomnika ucichły. Społeczeństwo polskie przyjęło ten pomnik Szewczenki jako symbol braterstwa między naszymi narodami, wtedy było ustalenie między naszymi krajami, że na podstawie takiego niepisanego prawa każdy kraj ma możliwość wznieść pomnik w innym kraju, bo to bardzo prestiżowe mieć pomnik swojego rodaka zagranicą. Dlatego tak jak Ukraińcy bardzo prosili o wzniesienie pomnika Szewczenki, to polskiemu znanemu działaczowi Juliuszowi Słowackiemu na znak szacunku i braterstwa między naszymi dwoma narodami postawili Ukraińcy w stolicy, w Kijowie. Faktycznie paralela, że Słowacki mówił i pisał po ukraińsku i wysławiał Polskę i właśnie ta postać stała się równą Szewczence w wymianie naszych wartościowych poziomów pomników, gdzie 2002 roku odsłonięto w marcu pomnik Szewczenki, no w ciągu 10 lat ukraińska władza też wypełniła swoje zobowiązanie, dotrzymała słowa i odsłoniła pomnik Juliusza Słowackiego. Kiedy odsłonięto pomnik Szewczenki w Warszawie, to właśnie napis na pomniku – 4 wersy – które poświęcił Taras Hryhorowicz Szewczenko Polakom, gdzie zaznaczono – podaj rękę kozakowi i serce czyste podaj i znowu imieniem chrystusowym odnowimy cichy raj.”

Te momenty podkreślają faktycznie wyraźnie to, że niezależnie od tego w jakich stosunkach były nasze narody w poprzednich czasach, w innych wiekach, mimo wszystko jest konsensus i wsparcie też jest bardzo ważne, że wszystkie spotkania; wsparcie Ukraińców, którzy walczyli podczas rewolucji godności, podczas rosyjsko-ukraińskiej wojny my broniliśmy swojej narodowościowej […] spójności, wielu ludzi ukraińskiego pochodzenia i Polaków, łącząc się z naszym państwem, wychodziło do pomnika Szewczenki, centralnego, w Warszawie. Bardzo wiele wydarzeń się odbywało i to świadczy o tym, że ten symbol Szewczenki służy jako taki drogowskaz i wsparcie, i szacunek między naszymi dwoma narodami. I pomnik, i […] tablice pamiątkowe pokazują wiele i łączą Ukraińców, dlatego czy nie jedyna postać na Ukrainie, która faktycznie wszystkich łączy nadal i zwraca się do wszystkich nas i pozostaje nadal Szewczenko, który toruje szlak do dobra, rozkwitania naszej nacji, naszego narodu i wszystkich Ukraińców, którzy rozproszeni są po całym świecie.

Piosenki do poezji Szewczenki stały się bardzo popularne podczas wojny na Donbasie. Natomiast zespół Fata Morgana stworzył cały taki album poezji śpiewanej. Na koniec audycji posłuchamy Kateryny w ich wykonaniu. To wszystko u mnie na dzisiaj. Program przygotowała i poprowadziła Hanna Wasilewska. Wszystkiego dobrego. (dw/kos)

10.03.2021 – godz. 10.50 (opis do dźwięku)

Dzień dobry, drodzy słuchacze! Witam was w środę, 10 marca, na falach Radia Olsztyn; w studiu – Jarosława Chrunik. Dzisiaj mija równo 160 lat od dnia śmierci wieszcza narodu ukraińskiego Tarasa Szewczenki. Dlatego nasz program dzisiaj troszke przeorganizujemy – najpierw złożę życzenia „winowajcom” święta, a potem już mowa będzie wyłącznie o „Kobziarzu”. Swoje święto mają dziś: Regina, Taras, Antoni, Eugeniusz i Fedor, a także ci, którzy przyszli na świat 10 marca. Wszystkiego najlepszego!

(-)

Piosenką „Oj na hori Roman cwite” lwowska kapela chóralna „Dudaryk” zaprosiła nas do sali koncertowej na święto Szewczenkowskie.

27 lutego 1861 roku Szewczenko napisał wiersz „Czy ne pokynut’ nam, neboho…”. To był ostatnie jego utwór, przepełniony przeczuciem końca, – pisze we wstępie do jednego z wydań „Kobzara” Petro Kołesnyk. 9 marca do chorego poety nadeszło wiele życzeń – skończył 47 lat. Odprowadziwszy przyjaciół, którzy zasiedzieli się do późna, Taras postanowił zejść do pracowni. Na krętych schodach zachwiał się i spadł. To była śmierć. stało się to 10 marca 1861 roku o 5.30 rano.

Jedna z petersburskich gazet, informując o śmierci poety, pisała: „Ze skromnego pokoiku zmarłego zaczęła się szerzyć straszna wiadomość po Akademii, rozlewała się dalej i dalej, i poszła w miasto, odnajdując przyjaciół i kolegów, zadając każdemu ranę w serce”. Fala powszechnego współczucia i żalu popłynęła na cały kraj. W Petersburgu, Moskwie, Charkowie, Połtawie, w mniejszych miastach, a nawet wsiach spontanicznie zbierały się grupy żałobników.

Pochowano Szewczenkę na Cmentarzu Smoleńskim w Petersburgu. Za trumną szli przyjaciele poety – uczeni, pisarze, malarze, młodzież studencka. Wśród nich – Niekrasow, Sałtykow-Szczedrin, Dostojewski, Kostomarow, Kulisz, Leskow, Kuroczkin, Panajew. Rozbrzmiewały przemówienia. Jednego z mówców policja na miejscu zaaresztowała. Pogrzeb przekształcił się w demonstrację polityczną.

Przyjaciele poety pamiętali „Testament” Szewczenki, w którym prosił:
„Kiedy umrę to na wzgórzu

Wznieście mi mogiłę,

Pośród stepu szerokiego

Ukrainy miłej.
Aby łany rozłożyste

I brzeg Dniepru stromy

Można było widzieć, słyszeć

Jego grzmiące gromy”.
Przyjaciele postanowili wypełnić ten testament. Z ogromnymi problemami zdobyli pozwolenie rządu. Przewiezienie prochów zmarłego znowu przerosło w ogólnonarodową demonstrację. Pochowano Szewczenkę pod Kijowem, na Górze Czerneczej, tam, gdzie zamierzał zbudować sobie chatkę podczas swego ostatniego przyjazdu na Ukrainę. Wieśniacy okolicznych wsi nasypali wysoką mogiłę, o której potem zaczęły krążyć legendy. Obecnie nie ma wśród nas człowieka, który by nie znał wielkiego „Kobzara”, nie czytał jego utworów. Ponad półtora stulecia na straży narodu ukraińskiego stoi „Kobzarowe” słowo. Jak pochodnia idzie przed nim, zagrzewa do walki o wolność. I zawsze słowa te są aktualne, i za każdym razem, gdy na nowo czytamy poezję Szewczenki, odkrywamy coś nowego. Ktoś na FB napisał: „Znowu i znowu czytam w tych dniach „Kobzar” i wydaje mi się, że z roku na rok Szewczenko pisze coraz lepiej”. Każde pokolenie czyta „Kobzara” po swojemu. W 2014 r. na Majdanie Jego Świątobliwość Światosław też cytował wielkiego poetę:

– Trafniej o tej agresji, o tym rozwaleniu się państwa nikt nie powie.
(-) Fragment wiersza
Lwowska kapela chóralna „Dudaryk” przygotowała repertuar „Szewczenko. Revolution”, z którego piosenki słyszymy w naszej audycji. Po koncercie w Olsztynie zapytałam kierownika i dyrygenta „Dudarska”, pana Dmytra Kacała, co natchnęło go na opracowanie właśnie takiego koncertu:

– Od dzieciństwa jestem w tematyce Szewczenkowskiej i natchnął mnie nieudany koncert. Nieudany w tym sensie, że na scenie było więcej artystów, niż widzów na sali. To był 1992 rok, nasza filharmonia była praktycznie pusta. Było tam może 30-40 starszych ludzi. To był dla mnie taki chłodny, wręcz lodowaty prysznic. Myślałem: „Boże, naprawdę? Jak?” Przecież przez wszystkie te lata sale były przepełnione! Nie wiedziałem co się dzieje. Nawet gdy byłem dzieckiem, to mama czy tata zabierali mnie na koncerty.

– A to było akurat wtedy, gdy Ukraina odzyskała niepodległość.

– Właśnie! Wtedy już byłem dostatecznie świadomy i to gdzieś zapadło w podświadomość. Wtedy wpadła mi do głowy taka fraza, że geniusz wart jest geniusza.
(-) Fragment pieśni
I pan Dmytro zrobił to genialnie. Widzowie byli zachwyceni. Mówi dyrektorka szkoły nr 7 Iwona Jasińska:
(-) Wypowiedź w języku polskim
W pieśni „Wyje i huczy Dniepr szeroki” czytamy też „do dołu wierzby gnie wysokie” i właśnie wierzba łączy od pewnego czasu prof. Teresę Astramowicz-Leyk z Szewczenką:
(-) Wypowiedź w języku polskim
Dwie najważniejsze książki każdego Ukraińca to Pismo Święte i „Kobzar”. Czytajmy je więc, bo to są nasze drogowskazy, one nie pozwolą zejść z właściwej drogi. Nasz program dobiega końca; przygotowała go i przedstawiła Jarosława Chrunik. Życzę wam miłego dnia i do usłyszenia jutro o tej samej porze. Wszystkiego dobrego! (jch/apod)

09.03.2021 – godz. 18.10 (opis do dźwięku)

Obecnie na skwerze na granitowym postumencie stoi brązowy Taras. Ale nie taki, do jakiego przywykliśmy jeszcze w okresie radziecki, z wąsami, w kożuchu i czapce, ale zupełnie młody student Akademii Sztuk, ubrany w surdut. W ręku paleta malarska i świeczka, przy nogach dwie kartki z wyrytym po ukraińsku i polsku przesłaniem „Do braci Polaków”. Dzisiaj, w rocznicę śmierci Tarasa Szewczenki, proponuję opowieść szewczenkoznawcy Rusłana Telipskiego o pomniku ukraińskiego geniusza w Warszawie. Nie zabraknie poezji wielkiego kobziarza. W wieczorze z kulturą ukraińską wita was Hanna Wasilewska.
(-)
Mój obraz Tarasa to obraz szlachetnego mężczyzny, który właśnie nigdy nie był niewolnikiem, dlatego nie ubrałem go w łachmany. W duszy Taras zawsze był wolnym człowiekiem, pragnął tego. – tak pisał o swoim brązowym dziele Anatol Kuszcz. Co wie o pomniku Szewczenki w Warszawie szewczenkoznawca, fotograf-monumentalista Rusłan Telipski, opowiada:
Co dotyczy warszawskiego pomnika, to robił tu rzeźbiarz Anatol Kuszcz; stworzyli postać […] Tarasa Szewczenki ze świeczką w rękach; z tą świeczką kiedy Szewczenko malował, kiedy był kozaczkiem u pana Engelhardta; malował w nocy za co był ukarany, ale […] Engelhardt zobaczył, że ma on zadatki artystyczne i to spowodowało wielki impuls w jego dalszym losie. Wiadomo, że pałac(e?) Engelhardta były na terenie Warszawy i dlatego taka była myśl pokazać młodego Szewczenkę; wtedy ten obraz był jeszcze nietradycyjny i pokazać jego wielką energię […] kiedy najlepsze dzieła jakie Szewczenko tworzył był w młodym wieku i jak wrócimy i otworzymy Kobziarza, to „Testament” napisał, kiedy miał dopiero 31 lat. W młodym wieku w [18]45 roku w Perejasławiu napisał ten wielki wiersz, który stał się impulsem do […] samodzielności.
W centrum Warszawy w zeszłym tygodniu pojawił się pomnik Tarasa Szewczenki – pisały ukraińskie media prawie 20 lat temu. Pisały niewiele, bo zajęte były wyborami. Poza tym, idea przygotowania gdzieś 400 metrów od ukraińskiej ambasady w Polsce skwer z rzeźbą Szewczenki, nie była nowa. Kto ma z tym związek i jak „ukraiński zakątek” znalazł się pół kilometra od znakomitych warszawskich Łazienek, wspomina Rusłan Telipski.
Bardzo ważne jest to, że Ukraińcy wywalczyli to miejsce, które znajduje się niedaleko ukraińskiej ambasady w Warszawie, więc wielkimi siłami udało się […] bo było [ustalone], że na tym samym skwerze będzie postawiony pomnik Simona Bolivara i niby to było ustalone, ale przy wielkiej inicjatywie ówczesnego ambasadora Ukrainy w Rzeczpospolitej Polskiej Dmytra Pawlyczka, przy patronacie Wiktora Juszczenki, wtedy był premierem Ukrainy udało się [różnymi] sposobami, żeby to miejsce bardzo udane, niedaleko od Łazienek, na ulicy Szucha, gdzie znajduje się ambasada, właśnie był ten kątek ukraiński. Juszczenko i premier Polski Jerzy Buzek wtedy, jeszcze w przeddzień odsłonięcia pomnika, w końcu października roku 2000; uroczyście odsłonili na jednym z budynków obok tego skweru tablicę, na której dotąd jest napisane, że ten skwer nosić będzie imię ukraińskiego geniusza i dalej kiedy trwała praca, no też nie czarujmy się, że są takie myśli, no nie warto Szewczenki, można znaleźć inną ukraińską postać; bardziej neutralną, jaka przyjmowana jest w Polsce, bo mimo wszystko poezja Szewczenki była różnobarwna, ale przekonała na przykład oprócz naszej władzy, oprócz Wiktora Juszczenki, bezpośrednia wizyta Jana Pawła II, kiedy odbyła się pierwsza oficjalna wizyta papieża na terenie niepodległej Ukrainy; do Lwowa i Kijowa, gdzie Jan Paweł II występował […] też byłem obecny na tym spotkaniu we Lwowie; zapamiętało się te słowa, które mówił do nas po ukraińsku. On cytował właśnie chrześcijańską ideologię między naszymi dwoma bratnimi narodami, słowami Szewczenki i będzie syn, i będzie matka, i będą ludzie na ziemi.
Niektóre pojedyncze ruchy, które sprzeciwiały się tej idei wzniesienia pomnika ucichły. Społeczeństwo polskie przyjęło ten pomnik Szewczenki jako symbol braterstwa między naszymi narodami, wtedy było ustalenie między naszymi krajami, że na podstawie takiego niepisanego prawa każdy kraj ma możliwość wznieść pomnik w innym kraju, bo to bardzo prestiżowe mieć pomnik swojego rodaka zagranicą. Dlatego tak jak Ukraińcy bardzo prosili o wzniesienie pomnika Szewczenki, to polskiemu znanemu działaczowi Juliuszowi Słowackiemu na znak szacunku i braterstwa między naszymi dwoma narodami postawili Ukraińcy w stolicy, w Kijowie. Faktycznie paralela, że Słowacki mówił i pisał po ukraińsku i wysławiał Polskę i właśnie ta postać stała się równą Szewczence w wymianie naszych wartościowych poziomów pomników, gdzie 2002 roku odsłonięto w marcu pomnik Szewczenki, no w ciągu 10 lat ukraińska władza też wypełniła swoje zobowiązanie, dotrzymała słowa i odsłoniła pomnik Juliusza Słowackiego. Kiedy odsłonięto pomnik Szewczenki w Warszawie, to właśnie napis na pomniku – 4 wersy – które poświęcił Taras Hryhorowicz Szewczenko Polakom, gdzie zaznaczono – podaj rękę kozakowi i serce czyste podaj i znowu imieniem chrystusowym odnowimy cichy raj.
Te momenty podkreślają faktycznie wyraźnie to, że niezależnie od tego w jakich stosunkach były nasze narody w poprzednich czasach, w innych wiekach, mimo wszystko jest konsensus i wsparcie też jest bardzo ważne, że wszystkie spotkania; wsparcie Ukraińców, którzy walczyli podczas rewolucji godności, podczas rosyjsko-ukraińskiej wojny my broniliśmy swojej narodowościowej […] spójności, wielu ludzi ukraińskiego pochodzenia i Polaków, łącząc się z naszym państwem, wychodziło do pomnika Szewczenki, centralnego, w Warszawie. Bardzo wiele wydarzeń się odbywało i to świadczy o tym, że ten symbol Szewczenki służy jako taki drogowskaz i wsparcie, i szacunek między naszymi dwoma narodami. I pomnik, i […] tablice pamiątkowe pokazują wiele i łączą Ukraińców, dlatego czy nie jedyna postać na Ukrainie, która faktycznie wszystkich łączy nadal i zwraca się do wszystkich nas i pozostaje nadal Szewczenko, który toruje szlak do dobra, rozkwitania naszej nacji, naszego narodu i wszystkich Ukraińców, którzy rozproszeni są po całym świecie.

Piosenki do poezji Szewczenki stały się bardzo popularne podczas wojny na Donbasie. Natomiast zespół Fata Morgana stworzył cały taki album poezji śpiewanej. Na koniec audycji posłuchamy Kateryny w ich wykonaniu. To wszystko u mnie na dzisiaj. Program przygotowała i poprowadziła Hanna Wasilewska. Wszystkiego dobrego. (dw/apod)

09.03.2021 – godz. 10.50 (opis do dźwięku)

Dzień dobry, drodzy słuchacze! Witam was we wtorek, 9 marca, na antenie Radia Olsztyn; przed mikrofonem – Jarosława Chrunik. 9 marca – od tego dnia zazwyczaj zaczynaliśmy obchody na szeroką skalę dni Szewczenkowskich. W tym roku, tak jak i w ubiegłym, nie będzie to możliwe. Ale to, co odbyło się w historii – tego zmienić się nie da.

(-)

9 marca 1814 r. urodził się Taras Szewczenko –ukraiński poeta, pisarz, malarz, działacz społeczny i polityczny. Wiosną 1838 r. Karł Briułłow i Wasyl Żukowski postanowili wykupić młodego poetę z niewoli. Pan Engelgardt zgodził się uwolnić chłopa pańszczyźnianego za wielkie pieniądze – 2500 rubli. Na ów czas ta kwota równa była ekwiwalentowi  45 kg czystego srebra. Do ostatnich dni swego życia poeta znajdował się pod tajnym nadzorem policji, jednak stworzył wiele nowych utworów. Uważa się, że poemat „Marija” stanowi szczyt twórczości poety po zesłaniu. Konsul Ukrainy w Gdańsku Lew Zacharczyszyn mówi, że Szewczenkę znów i znów możemy odkrywać na nowo; on zawsze jest aktualny:

– Szewczenkę należy przywrócić takim, jaki był. Ludzie dobrzy, on zmarł w wieku 47 lat. 47 lat! To był młody mężczyzna! Zdjęcie w kożuchu, w czapce – to po prostu można powiedzieć, że jest to swego rodzaju żart, to proklamacja swoich zasad. To nie jest Szewczenko prawdziwy. Prawdziwy Szewczenko to arystokrata i bohater salonów, ulubieniec kobiet. I o tym trzeba mówić. To fantastyczny poeta, fantastyczny malarz, to fantastyczny analityk i politolog. Dlatego, że to, o czym pisał, to jest analiza naszej historia, analiza naszych błędów politycznych. Dlatego powinniśmy przywrócić Szewczenkę takiego, jakim był, a nie takim, jakim zrobiła go dla nas propaganda radziecka.

(-)

1930 r. w Kijowie rozpoczął się otwarty proces sądowy nad przedstawicielami inteligencji ukraińskiej, znany jako Proces Związku Wyzwolenia Ukrainy. Była to pokazowa sprawa, sfabrykowana przez komunistów pod koniec lat 1920-tych, która „demaskowała” wymyśloną „organizację antyradziecką” wśród ukraińskiej inteligencji naukowej i cerkiewnej. Jej celem była dyskredytacja czołowych działaczy ukraińskiej kultury i życia społecznego w ramach scentralizowanej polityki holokaustu narodu ukraińskiego, którego rząd ZSRR dokonał w latach 1932-1933.

(-)

Dzisiaj świętują: Jan, Erazm, Hilary oraz urodzeni 9 marca. Wszystkiego najlepszego!

(-)

„Nasze Słowo” podaje, że policja Przemyśla zatrzymała mężczyznę, który zniszczył tablicę pamiątkową w tym mieście. Tablica poświęcona była trzem wybitnym przemyślankom: ukraińskiej malarce Ołenie Kulczyckiej, polskiej działaczce politycznej Wincencie Tarnawskiej oraz psychoanalityczne żydowskiej Helenie Deutsch. „W samochodzie zatrzymanego 34-letniego mieszkańca Przemyśla pracownicy policji znaleźli młotek i łom. Mężczyzna przyznał się, że właśnie tymi narzędziami zniszczył tablicę. Zebrane przez organa ścigania materiały pozwoliły przedstawić mężczyźnie oskarżenia dotyczące zniszczenia mienia”, – czytamy w powiadomieniu policji miejskiej. Lila Kalinowska, jedna z inicjatorek ustanowienia tablicy, powiadomiła, że podejrzany (w tej chwili już oskarżony) w sprawie sam pojawił się w urzędzie miasta i szukał osób, które miały związek z ustanowieniem tablicy, ponieważ chciał przeprosić i wynagrodzić za to, co zrobił. Chuliganowi grozi lara do 5 lat pozbawienia wolności. Wobec niego zastosowano na razie zakaz opuszczania kraju. o rozwoju sprawy będziemy informowali. Przypomnijmy, że tablica pamiątkowa była legalna: organizatorki dotrzymały wszelkich zasad, których wymagają odpowiednie ustawy Polski. Zrezygnowały z odsłonięcia tablicy tylko z szacunku do prezydenta miasta, który po proteście środowisk kresowych poprosił o ocenę IPN. O legalności tablicy mówią inicjatorki akcji, a także niezależni prawnicy.

(-)

A co tam na Ukrainie? W Kijowie w poniedziałek 8 marca odbył się marsz o prawa kobiet. Jak informuje korespondent Radia Svoboda, kilka tysięcy uczestników wyruszyło od Placu Michajłowskiego marszem przez centrum Kijowa w kierunku Placu Pocztowego. Towarzyszyły im kordony stróżów prawa. Na akcję kobiety przyniosły plakaty z hasłami: „Wolność, równość, kobieca solidarność”, „Prawa kobiet – prawa człowieka” itp. Na początku akcji na Placu Michajłowskim obecni byli tez przeciwnicy akcji, uczestnicy prawo-radykalnej organizacji „Tradycja i porządek”, którzy informowali o „operacji ratowania feministek”. Od uczestników akcji oddzielił ich kordon policji. „Kobiecy” marsz, jak mówią jego organizatorzy, ma na celu zwrócenie uwagi na problem równości praw kobiet i mężczyzn oraz przemoc domową. Wśród wymogów jest ratyfikacja Konwencji Stambulskiej o zwalczaniu przemocy domowej. Hasło tegoroczne to „Pandemia ma twarz kobiety”. Marsze o prawa kobiet odbywały się wczoraj w wielu dużych miastach kraju. 8 marca na świecie obchodzony jest Międzynarodowy Dzień Kobiet, którego pełna nazwa (decyzją ONZ od 1977 roku) brzmi: Międzynarodowy Dzień  Walki o Prawa Kobiet i Pokój na Świecie.

(-)

Ukraina gotuje 25 barszczy. Dlaczego to jest polityka i co tu robi „rosyjski barszcz”? – wyjaśnia ukraińska służba BBC. Ukraina postanowiła oficjalnie obronić od zakusów Rosji barszcz jako swoje dziedzictwo kulturowe i pod egidą Ministerstwa Kultury w piątek przygotowała 25 barszczy według receptury każdego z regionów ukraińskich. Jest to element kampanii na złożenie podania do UNESCO o „Kulturze przygotowania barszczu ukraińskiego”. „Barszcz- to potrawa ukraińska. Wiemy o tym my i rozumie to coraz więcej obcokrajowców, o czym świadczą rankingi uznanych mediów międzynarodowych”, – wyjaśnia minister kultury i polityki informacyjnej Ołeksandr Tkaczenko. Jak mówi, w ten sposób Ukraina pracuje nad umocnieniem skojarzeń międzynarodowych „Barszcz – Ukraina”. Pomaga mu w tym szef kuchni i „obrońca barszczu ukraińskiego” Jewhen Kłopotenko, który zbierał przepisy w różnych regionach. W ciągu ostatniego roku między Ukrainą i Rosją kilka razy dochodziło do „wojny o barszcz”, co dla Ukraińców jest szczególnie wrażliwą kwestią, zwłaszcza na tle rosyjskiej aneksji Krymu i wojny na Donbasie. W grudniu rosyjski aktor komediowy Adriej Boczarow opublikował post o „rosyjskim barszczu”. Pod postem rozgorzała prawdziwa batalia o to, czyj tak naprawdę jest barszcz – było ponad 11 tysięcy komentarzy, dyskusja trwała kilka tygodni. A już w lutym „barszcz ukraiński” trafił do top-20 najlepszych zup świata według wersji amerykańskiego CNN Travel.

(-)

Być może, ktoś z was też zaplanował dzisiaj ugotować na obiad barszcz, więc niech waszemu barszczowi doda powagi fakt, że jest to bardzo ważna zupa, o której wiedzą daleko poza granicami Ukrainy. Zawczasu życzę wam „smacznego”, a ja żegnam się do jutra, do godz. 10.50. Wszystkiego dobrego! (jch/apod)

08.03.2021 – godz. 10.50 (opis do dźwięku)

Dzień dobry, drodzy słuchacze! Witam was na falach Radia Olsztyn w poniedziałek, 8 marca. Dzisiaj jest Międzynarodowy Dzień Kobiet, więc wszystkiego najlepszego życzę tym paniom, które świętują, a wszystkim słuchaczom życzę, żeby i ten dzień, i cały tydzień był lekki. Ciekawe daty są w dzisiejszym kalendarzu historycznym:
(-)

1908 r. zmarł Wołodymyr Antonowycz – ukraiński historyk, archeolog, etnograf, doktor nauk, profesor Uniwersytetu Kijowskiego, współorganizator „Społeczności Kijowskiej”, członek Kijowskiego Towarzystwa Starożytności i Sztuki. Krytyczny stosunek do panujących w Rosji carskiej porządków, potępienie „samodzierżawstwa”, wyznawanie zasad konstytucjonalizmu, parlamentaryzmu i federalizmu skłoniło członków „Społeczności” do działalności oświatowej i propagowania poglądu naukowego. Właśnie te czynniki zdaniem Antonowycza powinny były zmienić społeczeństwo. W celu szerzenia swoich poglądów, członkowie „Społeczności” otwierali szkoły niedzielne. Tam nauczano pisania, czytania i arytmetyki.

(-)

1967 roku zmarła Olena Kulczycka, ukraińska graficzka, malarka, pedagog. Artystka nie miała własnej rodziny, swoje życie całkowicie poświęciła sztuce. Była współzałożycielką muzeum „Strywihor” w Przemyślu, gdzie przez pewien czas mieszkała i tworzyła. To właśnie ze względu na jej nazwisko w Przemyślu niedawno rozbito tablicę na kamienicy, w której w różnym czasie mieszkały trzy znamienite przemyślanki.

(-)

Oprócz kobiet dzisiaj świętują: Aleksander, Damian, Jan, Mojżesz i wszyscy ci, którzy stali się prezentem dla swoich mam w Dniu Kobiet. Wszystkiego najlepszego!

(-)

Równo 75 lat temu, 8 marca 1946 roku rozpoczął się we Lwowie pseudo-sobór, który pod naciskiem reżimu komunistycznego skasował Unię Brzeską 1596 r. Został zwołany zgodnie z planem NKWD ZSRR, żeby zlikwidować Ukraińską Cerkiew Greckokatolicką. Ponieważ żadnego biskupa UCGK na tym „soborze” nie było, to zgodnie z prawem kanonicznym lwowski „sobór” był tylko niekanonicznym zebraniem. Właśnie dlatego zarówno UCGK, jak i cały Kościół Katolicki uważa to zebranie za „pseudo-sobór”. Mówi Jego Ekscelencja Arkadiusz Trochanowski:

Jesteśmy właśnie w przededniu bardzo ważnych wydarzeń pseudo-soboru lwowskiego, można tak powiedzieć, wspomnienia go. Wydarzenia, które bardzo głęboko zapisało się w historii naszej Cerkwi. Dlatego, że na siłę zmuszono naszą Cerkiew do likwidacji, do tego, żeby przestała istnieć, lub stała się częścią Rosyjskiej Cerkwi Prawosławnej. Ci, którzy tego chcieli, chcieli przede wszystkim znieść Unię Brzeską i jak czytamy w dokumentach, chodziło o to, żeby oderwać UCGK od Watykanu. Postawiono służby, których zadaniem było takie zrealizowanie polityki Moskwy, żeby faktycznie nasza Cerkiew w Galicji stała się częścią Rosyjskiej Cerkwi Prawosławnej. Widzimy tu bardzo skomplikowany proces: Rosjanie na Zachodniej Ukrainie powołali do istnienia hierarchię prawosławną, której w ogóle nie było. A oni utworzyli eparchię na terytorium Galicji, której celem było przeciągnięcie wszystkich grekokatolików do Cerkwi Prawosławnej. Za cel postawili sobie pokazanie wielkości ruskiej tradycji chrześcijańskiej. Jest to paradoks, ponieważ Cerkwi nie było, a oni zaczęli mówić o wielkości tradycji ruskiej, która znajdowała swoje miejsce w naszej Cerkwi. Niestety, tak się stało.
(-)

Z biskupem Arkadiuszem spotkamy się jeszcze wieczorem, teraz z najnowszych wiadomości: Stanem na wczoraj w polskich szpitalach przebywa dwadzieścioro Ukraińców, którzy uczestniczyli w wypadku w Polsce. Jak podaje ZACHID.NET, powołując się na MSZ Ukrainy, dziewięć osób jest w ciężkim stanie. Na miejsce katastrofy przybyli przedstawiciele Konsulatu Generalnego Ukrainy w Lublinie. Radio Svoboda, powołując się na polskie ŚMP, pisze, że wskutek tragedii zginęły trzy kobiety i dwóch mężczyzn. Tożsamość jednej kobiety i mężczyzn już ustalono, mieli oni przy sobie dokumenty. Śledczy już przesłuchali w charakterze świadka drugiego kierowcę, który w chwili wypadku nie siedział za kierownicą. Natomiast kierowca, który był za kierownicą, obecnie przebywa w szpitalu. Obaj kierowcy byli trzeźwi. Pobrano od nich materiał do badania, aby sprawdzić, czy nie byli pod wpływem narkotyków, lub innych zakazanych substancji. Wstępne wyniki też są negatywne. Jak podawał ZACHID.NET, wypadek zdarzył się 6 marca około 2-giej w nocy na terytorium Polski, w województwie podkarpackim. Autobus rejsowy z ukraińską rejestracją, jadący z Poznania do Chersonia, spadł z nasypu. Łącznie w autobusie było 57 osób: 55 pasażerów i dwóch kierowców.

(-)

I jeszcze o Dniu Kobiet, ale pod innym kątem. „Prezent na 8 marca”. Okupanci w Symferopolu całodobowo włączą wodę. Nieograniczoną podaż wody władze okupacyjne wprowadzają specjalnie z okazji Dnia Kobiet. O tym, powołując się na kolaboracyjne źródła na Krymie, poinformowały ukraińskie ŚMP. W to wiosenne święto podaż wody będzie od godz. 6-tej rano 6 marca do godz. 9-tej 9 marca – poinformowali współpracownicy „Wodokanału”. We wszystkie pozostałe dni lokalni mieszkańcy otrzymują wodę według grafiku: od 6 do 9 godziny i od 18 do 21 godziny. O gorącej wodzie w ogóle nie ma mowy, – informuje „Wysoki Zamek”.

(-)

I na tym kończymy nasze poranne spotkanie. Program przygotowała i poprowadziła Jarosława Chrunik. Usłyszymy się wieczorem o godz. 18.10. tymczasem – miłego dnia, drodzy słuchacze! Niech dla wszystkich was będzie on świętem! (jch/bsc)

07.03.2021 – godz. 20.30 – Magazyn (opis do dźwięku)

Witamy Państwa w Magazynie Ukraińskim na antenie Radia Olsztyn, w studiu – Jarosława Chrunik. 25 lutego minęła 150 rocznica urodzin wybitnej poetki ukraińskiej, Łarysy Kosacz-Kwitki, która pisała pod pseudonimem Łesia Ukrainka. Mamy doskonałą okazję, żeby poświęcić tej genialnej poetce dzisiejszą audycję. A na koniec, jak zwykle, Roman Bodnar zaprezentuje nam kolejne nowinki muzyczne z Ukrainy.

(-)

W tym roku minęło 150 lat od urodzin Łesi Ukrainki. Najbardziej znana ukraińska poetka, zdaniem prof. nauk humanistycznych Iryny Betko z UWM, należy do panteonu literatów ukraińskich obok z Hryhorijem Skoworodą, Tarasem Szewczenką i Iwanem Franką. O fenomenie Łesi Ukrainki i o ludziach, którzy mieli wpływ na kształtowanie osobowości poetki z prof. Iryną Betko rozmawiał Sergiusz Petryczenko.

(-)

– Proszę powiedzieć, skąd pochodziła Łesia Ukrainka, jakie było środowisko, w którym wzrastała?

– Gdy mówimy o naszej wybitnej poetce, można powiedzieć – trzecią postać w panteonie kultury ukraińskiej: Taras Szewczenko, Iwan Franko, a wcześniej jeszcze bezsprzecznie można i należy wymienić Hryhorija Skoworodę – i oto Łesia Ukrainka, jako szlachetne, twórcze, kobiece źródło bardzo organicznie równoważy, można powiedzieć, tę triadę. Jeśli bierzemy pod uwagę tylko Szewczenkę i Frankę, to będzie trzecim elementem, a faktycznie – czwartym, bo jakże bez Hryhorija Skoworody? Pochodzenie Łesi Ukrainki było dosyć wysokie, była szlachcianką; dość wysoki status społeczny mieli jej rodzice: ojciec, Petro Kosacz i matka, ukraińska pisarka Ołena Pcziłka – Olha Petriwna Drahomanowa; rodzona siostra znanego działacza społecznego Mychajła Drahomanowa. I mówi się przede wszystkim o tym wpływie, jaki mieli na Łesię Ukrainkę jej matka i wujek. Wpływ ten bezsprzecznie był bardzo duży i znaczący, ale czasami nie docenia się ojca. Zapomina się właśnie o nim, bo Łesia Ukrainka fizycznie podobna była do swego ojca. Była drugim dzieckiem w rodzinie i gdy przyszła na świat, to matka dosyć poważnie zachorowała. Miała chorobę nerwową i faktycznie maleńką Łesię – gdy miał wolne od służby – niańczył i wychowywał ojciec, od najmłodszych lat. Matka musiała wyjechać leczyć się i tu była taka jakby szczególna przeciwstawność: subiektywnie Ołena Pcziłka (Olha Petriwna) uważała, że Mychajłyk, starszy syn (nadano mu imię po wuju, po Mychajle Drahomanowym) to jest i ładny, i zdolny, a Łesia to jest taka skromniejsza. Nie dlatego, że nie była ładna, a dlatego, że bardziej była podobna do ojca. I na tym etapie matka tak jakby trochę nie doceniała Łesi Ukrainki. Chociaż to się oczywiście zmieniło, ale cały czas Łesia i fizycznie, i psychologicznie podobna była do swego ojca. Chociaż w sposób szczególny to nie było akcentowane. Trzeba zaglądać do biografii, różnego rodzaju wspomnienia, żeby dojść do takich ciekawych faktów. I w żadnym wypadku nie można umniejszać znaczenia wpływu Olhy Petriwny – Ołeny Pcziłki – na twórczość Łesi Ukrainki i na jej życie, ponieważ matka organizowała nauczanie. Nie mogła Łesia Ukrainka uczyć się w placówkach oświatowych, dlatego organizowano jej w domu i wychowanie, i kształcenie na najwyższym poziomie europejskim. Tu trzeba jeszcze dodać wyjątkowe zdolności, nawet mówimy nie o zdolnościach, a o genialności natury naszej wiodącej poetki. I oczywiście, trzeba było cały czas się leczyć. My czasami nie zdajemy sobie sprawy, czytamy utwory Łesi Ukrainki, oglądamy różnego rodzaju ekranizacje, spektakle teatralne – to wszystko było tworzone w stanie wysokiej temperatury, fizycznego bólu. Łesia Ukrainka nie tylko dniami, ale i tygodniami i miesiącami była przykuta do łóżka. Ale znajdowała w sobie siły, znajdowała natchnienie twórcze, żeby pisać swoje genialne utwory, do których zwracamy się i dzisiaj, i będziemy się zwracać jeszcze bardzo, bardzo długo. Dopóki będzie naród ukraiński, a będzie on zawsze, będziemy zwracać się do utworów Łesi Ukrainki.

(-)

Tak więc znaczenia Ołeny Pcziłki w żadnym razie nie można umniejszać. Kształcenie, leczenie i nawet – nie zapominajmy – ten znamienity pseudonim „ Łesia Ukrainka”, to praktycznie autorką tego pseudonimu jest matka. Też na wszelkie sposoby zachęcała do prób twórczych swoją córkę Olha Petriwna. Z początku to były oczywiście wiersze dziecięce, chociaż już w wieku 10 lat powstała genialna poezja „Ani doli, ani wolności nie mam”. Można się tylko dziwić, jak dziesięcioletnia dziewczynka, a według niektórych podań nie miała nawet 10 lat – od 8 do 10 lat, tak określa się mniej więcej pojawienie się tego bezprecedensowego utworu; tej krótkiej poezji, ale która jest prawdziwą perełką. I im dalej, tym bardziej Łesia Ukrainka zaczynała tworzyć coraz bardziej samodzielnie, coraz aktywniej i oczywiście w tym wszystkim matka ją wspierała. Chociaż też trzeba ze smutkiem skonstatować, że nie umiała jednak Ołena Pcziłka jednakowo kochać swoich dzieci, miała tam swoje szczególne priorytety i przynajmniej na początku Łesia nie należała do najulubieńszych dzieci swojej matki. Jakby tam jednak nie było, to z ojcem zawsze było wzajemne zrozumienie i co najważniejsze – to psychologiczne podobieństwo. Psychologiczna i fizyczna, bo mówi się, że nie ma zewnętrznego podobieństwa bez wewnętrznego. Nie można też oczywiście zapominać o wujku, Mychajle Drahomanowym, który zresztą był przyjacielem ojca, Petra Kosacza. Wyemigrował Mychajło Drahomanow, gdy Łesia była jeszcze malutką dziewczynką. Ale jakoś od razu rozpoczęła się korespondencja między Mychajłem Drahomanowym i jego genialną kuzynką i oczywiście wpływ na kształtowanie, na rozwój duchowy Łesi Ukrainki był bardzo duży i bardzo istotny. Można powiedzieć, że Drahomanow kierował rozwojem intelektualnym swojej siostrzenicy i naszej wybitnej poetki. Doradzał jej jakie książki czytać, jakie książki tłumaczyć, a Ołena Pcziłka zadbała o to, żeby jej dzieci, zresztą nie tylko Łesia Ukrainka, ale też inne – żeby znały nie tylko jeden i nie dwa języki obce. I tak Łesia Ukrainka oprócz języków słowiańskich (wymienimy tu rosyjski, polski, bułgarski), ale znała też języki zachodnie – i niemiecki, i francuski i to oczywiście otwierało jej bardzo szerokie horyzonty intelektualne. Czytała w oryginale nie tylko utwory klasyki światowej, ale i najnowsze badania, które się pojawiały drukiem i też to, co podpowiadał Drahomanow tłumaczyc, to Łesia Ukrainka robiła bardzo chętnie. I gdy już na krótko przed śmiercią Mychajła Drahomanowa spotkali się, przebywali razem, Drahomanow był już ciężko chory, a Łesia (jak wspomina jej siostra) cały czas siedziała przy łóżku swego wujka i cały czas czegoś się od niego uczyła. Pytania, odpowiedzi, rozmowy, refleksje – można więc powiedzieć, że los, który bardzo ciężko doświadczył Łesię Ukrainkę ciężką chorobą i dość krótkim życiem, ale co się tyczy rozwoju intelektualnego, życia w kulturze, to tu życie Łesi Ukrainki układało się absolutnie szczęśliwie.

(-)

25 lutego 1871 roku w Nowograd-Wołyńskim urodziła się Łarysa Kosacz, która weszła do historii pod pseudonimem Łesia Ukrainka. To właśnie ona stała się jedną z centralnych postaci kultury ukraińskiej i wyniosła ją do poziomu europejskiego. Jednak światowe znaczenie twórczości pisarki długo było umniejszane, a jej obraz deformowany. Radio Svoboda przygotowało nieznane fakty o pisarce, które zmuszą spojrzeć na nią po nowemu.

(-)

Przeciwstawiała się rosyjskiemu kolonializmowi imperialnemu. Łesia Ukrainka uważała, że „ „bratnie narody” są po prostu sąsiadami”, którzy nie mają wspólnych interesów i ich przyszłością jest żyć oddzielnie. Pisarka często nie cierpiała wracać z podróży po Europie do Imperium Rosyjskiego, do „tego życia więziennego”. Z powodu nadzoru cenzurowego i żandarmskiego Łarysa Kosacz nawet myślała o zrzeczeniu się obywatelstwa rosyjskiego i przyjąć austriackie: „Gotowa jestem chociażby do abisyńskiego obywatelstwa przejść, żeby tylko nie być rosyjska poddaną, bo poddaństwa tego wcale nie uważam za żadną oznakę narodową (raczej za narodowe nieszczęście)”. Łesia Ukrainka pisała, że Wiedeń był dla niej tak samo obcy jak i Petersburg. Obywatelstwa i tak nigdy nie zmieniła.

W styczniu 1907 roku Łesię Ukrainkę i jej siostrę Olgę oraz innych działaczy ukraińskich bez żadnej formalnej przyczyny zaaresztowano. Pisarka wraz z siostra trafiła do celi, w której siedział Borys Hrinczenko. Poczęstowal je domowym mlekiem i kotletami. Przetrzymawszy je przez noc, Łesię i Olgę wypuszczono. Lesia Ukrainka ostro krytykowała Wołodymyra Wynnyczenkę, gdy jego rosyjskojęzyczne przekłady utworów zaczęły pojawiać się masowo w wydawnictwach: „Dwujęzyczność jego działalności literackiej (…) wydaje mi się teraz (w momencie ostrego postawienia naszej sprawy) za pryncypialnie szkodliwą”, – mówiła pisarka.

(-)

Współcześni czynili wyrzuty Łesi Ukraince, że pisała wiele dramatów na tematy wczesnochrześcijańskie i antyczne; wymagali więcej utworów o historii ukraińskiej. Ale w rzeczywistości, gdy Łesia Ukrainka pisała o Grecji podbitej rzez Rzym, to pod postacią Grecji miała na uwadze Ukrainę, a w dramacie „Niewola babilońska” mówiła o zniewolonym narodzie ukraińskim, który musi przejść próbę i wytrwać. Łesia Ukrainka brała tło historyczne, ale mówiła o swoim czasie. Większość współczesnych tego nie rozumiała – mówi literaturoznawczyni Wira Ahejewa i dodaje, że w ten sposób pisarka stwarzała też podwaliny do wejścia kultury ukraińskiej do europejskiej: „Lesia Ukrainka w sposób najbardziej konsekwentny, bezpośrednio, bez pośrednika rosyjskiego włączyła naszą kulturę do dwóch zasadniczych, modeli wartości cywilizacji europejskiej – chrześcijaństwa i antyczności”.

Pisarka jako jedna z pierwszych zaczęła wyprowadzać literaturę ukraińska poza granice tematów obyczajowych, które często ograniczały się do wsi. Krytykowała za to utwory uznanych wówczas pisarzy – Panasa Myrnego i Iwana Neczuja-Łewyckiego.

(-)

Poetka dużo podróżowała po stolicach europejskich. Lecząc się i podróżując, Łesia Ukrainka bywała w wielu stolicach europejskich. Na przykład w Wiedniu wraz ze swoją mamą lubiła przy obiedzie wypić piwa i poczytać niemieckie gazety, a wieczorem pójść do opery na Wagnera czy Verdi’ego. Będąc w stolicy Imperium Austriackiego w czasie wyborów, Łesia zobaczyła Lepszy świat, wolniejszy”: „Dla mnie niezwykły był sam ten fakt, że oto ludzie mogą się spotkać, gdzie chcą, rozmawiać jak chcą, walczyć o sprawy swego kraju”.

A w Berlinie Łesia Ukrainka robiła zakupy w modnych butikach i chodziła na sztuki popularnego w tamtym czasie dramaturga Hauptmana. Nosiła metalowy aparata na chorej nodze,dlatego nie mogła dużo spacerować po niemieckiej stolicy. Dlatego przekształciła swój szpitalny pokój w bibliotekę, do której nakupowała bez liku nowinek literackich: „a i tak już suszę sobie głowę nad tym, co mam robić z cała tą literaturą: zostawić szkoda, a niemożliwe je wziąć ze sobą, – krewni piszą, żeby niczego nie wieźć, bo nie dowieziemy”.

Możliwości podróżowania Łesia zawdzięczała swemu ojcu – prawnikowi Petrowi Kosaczowi. Pochodził on z dawnego rodu kozacko-szlacheckiego i zajmował wysokie stanowiska urzędnicze. W 1899 r. otrzymywał około 2500 rubli na miesiąc – to były ogromne kwoty w tamtym czasie. Rodzina Kosaczów posiadała majątki w guberni wołyńskiej, czernihowskiej o połtawskiej oraz dom w Kijowie. To właśnie Petro Kosacz sponsorował pierwsze zbiory poezji swojej córki. Z powodu cenzury rosyjskiej do 1904 roku wydawane one były tylko w Imperium Austriackim – w Galicji. Matka Łesi Ukrainki – znana pisarka Ołena Pcziłka – pochodziła z drobnej szlachty i była bardzo wpływowa w środowisku inteligencji ukraińskiej. Jej brat – wybitny ukraiński działacz polityczny Mychajło Drahomanow – był dla Łesi Ukrainki przewodnikiem, który wprowadził ją do europejskiego świata intelektualnego. Rok, który spędziła w jego domu w Sofii, był jednym z najlepszych w jej życiu. Rodzina Kosaczów była jednym z centrów ukraińskiego ruchu narodowego.

(-)

Jeszcze wiele można opowiadać o Łesi Ukraince, ale czas jest nieubłagany – Roman Bodnar jest już gotów, żeby porozmawiać z wami o muzyce:

(-) Hit-Parad

I tu czas już się pożegnać. Dzisiejszy program przygotowali: Roman Bodnar, Szymon Krzysztoń, Sergiusz Petryczenko i Jarosława Chrunik. Życzymy wam miłego wieczoru i lekkiego poniedziałku jutro. A jutro usłyszymy się o godz. 10.50 na 99,6 MHz. Wszystkiego dobrego, drodzy słuchacze! (jch/apod)

06.03.2021 – godz 10.50 (opis do dźwięku)

Nowy raport jak obostrzenia związane z pandemią wpłynęły na imigrantki z Ukrainy w Polsce przygotowały Mirosława Keryk i Iwanka Kyluczyk z fundacji Nasz Wybór. Stany Zjednoczone wprowadziły sankcje przeciwko jednemu z najbogatszych Ukraińców- wpływowemu oligarsze Ihorowi Kołomojskiemu. W MSZ Ukrainy poinformowano, że trwają prace z deputowanymi nad zgodą na podwójne obywatelstwo. Unijne sankcje dyplomatyczne za rosyjską agresję na Ukrainie zostały oficjalnie przedłużone o pół roku, czyli do połowy września. Na antenie Radia Olsztyn ukraiński program informacyjny. Dziś sobota 6 marca. Z wami jest Hanna Wasilewska. Witam.
(-)
Nowy raport jak obostrzenia związane z pandemią wpłynęły na imigrantki z Ukrainy w Polsce przygotowały Mirosława Keryk i Iwanka Kyluczyk z fundacji Nasz Wybór. Celem przeprowadzonych badań było zidentyfikowanie kluczowych problemów, z jakimi borykają się ukraińskie migrantki w wyniku pandemii, oraz opracowanie strategii przeciwdziałania

„Chociaż pandemia ujawniła, że praca imigrantek jest często zarówno trudna, jak i ważna dla społeczeństwa, wiele z nich wykonuje prekaryjne prace. Niepewność w pracy jest spowodowana niską płacą, brakiem opieki społecznej, niepewnym statusem prawnym (m.in. w przypadku ubiegania się o legalizację pobytu, a tym samym bez prawa do pracy; kiedy legalny pobyt jest uzależniony od pracy, która została utracona; kiedy legalny pobyt jest uzależniony od męża, z którym kobieta chce się rozwieść itp.), a także zagrożeniem dla zdrowia. Pandemia brutalnie obnażyła tę niepewność. Dodatkowo ją pogłębiła realnym zagrożeniem bezrobocia w tych za-wodach, w których wiele migrantek pracuje w niestandardowych warunkach, oraz poprzez nowe zagrożenia i obowiązki, jakie napotykają kobiety w zawodach niezbędnych do kontynuowania pracy w czasie kryzysu. „Oprócz opisania trudności, jakie odczuli Ukraińcy w Polsce podczas pandemii, raport zawiera propozycji rozwiązania palących problemów.” Badania prowadzono od listopada do połowy grudnia 2020 roku. Dotyczyły one okresu od marca do grudnia 2020 roku. W sumie przeprowadzono 20 wywiadów z imigrantka-mi i ekspertami.
(-)
Stany Zjednoczone wprowadziły sankcje przeciwko jednemu z najbogatszych Ukraińców- wpływowemu oligarsze Ihorowi Kołomojskiemu. USA zarzucają mu m.in. korupcję. Ambasada Stanów Zjednoczonych na Ukrainie poinformowała, że zarówno oligarcha Ihor Kołomojski, jak i członkowie jego najbliższej rodziny otrzymali zakaz wjazdu do USA. O szczegółach z Kijowa Paweł Buszko:
[korespondencja w języku polskim]

(-)
W MSZ Ukrainy poinformowano, że trwają prace z deputowanymi nad zgodą na podwójne obywatelstwo. Poinformował o tym minister spraw zagranicznych Dmytro Kuleba na spotkaniu 4 marca. Planujemy pozwolić na podwójne obywatelsko z krajami UE, które są z nami w przyjacielskich stosunkach, ich lista będzie zależeć od pewnych kryteriów” powiedział minister. Według niego pozwoli to łączyć obywateli na całym świecie. Tak, obywatel Ukrainy może wyjechać do UR i w perspektywie stać się obywatelem tego kraju, jednocześnie będzie mógł zachować swój ukraiński paszport. Musimy trzymać razem milion Ukraińców rozrzuconych po całym świecie. Nie powinniśmy przeszkadzać w ich integracji w społeczeństwie, w którym zdecydowali kontynuować swoje życie, ale powinniśmy, jako państwo, dołożyć wszelkich starań, by zostali oni Ukraińcami i mieli kontakt ze swoją ojczyzną – wyjaśnił Kuleba. Jednocześnie w prawie mają być ograniczenia dotyczące podwójnego obywatelstwa wobec deputowanych i ministrów – mówi Kuleba. Planowany jest także zakaz łączenia obywatelstwa z rosyjskim. Szef MSZ powiedział, że obecnie resort pracuje wraz z deputowanymi nad odpowiednimi zmianami w prawie.
(-)
Unijne sankcje dyplomatyczne za rosyjską agresję na Ukrainie zostały oficjalnie przedłużone o pół roku, czyli do połowy września. Brukselska korespondentka Polskiego Radia Beata Płomecka ustaliła, że sfinalizowane zostały procedury w ramach procedury pisemnej i wczorajsza decyzja ambasadorów została zatwierdzona. Za działania podważające integralność terytorialną, suwerenność i niezależność Ukrainy 177 osób nadal będzie miało zakaz wjazdu do Wspólnoty i zamrożone majątki w Europie. Zablokowane aktywa ma również 48 firm.

(-)
Była to ostatnia informacja wydania, więc dziękuję za uwagę. Program przygotowała i poprowadziła Hanna Wasilewska. Do usłyszenia po weekendzie. Wszystkiego dobrego. (dw/bsc)

05.03.2021 – godz. 10.50 (opis do dźwięku)

Tegoroczni maturzyści na razie pozostają bez studniówki. Swoimi wspomnieniami o studniówce 25 lat temu podzieliła się absolwenta iceum górowskiego Iwona Marciszak. 2 marca policja w Przemyślu zatrzymała mężczyznę, który zniszczył tablicę pamiątkową w Przemyślu – podaje Nasze Słowo. Prezydenccy doradcy ds. bezpieczeństwa z Polski, Litwy i Ukrainy spotykali się wczoraj w Warszawie w ramach tak zwanego Trójkąta Lubelskiego. Na Ukrainie rozpoczęła się trzecia fala pandemii – oceniają ukraińskie władze. Szczegółów dowiecie się za chwilę. W kalendarzu piątek 5 marca. Przy mikrofonie Hanna Wasilewska. Witam.
(-)
Tegoroczni maturzyści na razie pozostają bez studniówki. I o ile pójść na studia będzie można i w przyszłym roku, to bal absolwentów bywa tylko raz. Nauka to nie wszystko w życiu – uważa nauczycielka katechezy i języka ukraińskiego w Stargardzie, mama maturzystki górowskiego liceum Iwona Marciszak. Swoimi wspomnieniami o studniówce sprzed 25 lat podzieliła się jako absolwentka górowskiego liceum.
Mieliśmy studniówkę w restauracji Natangia, mówiliśmy na nią Natasza w tamtych czasach. Tam większość, wszystkie roczniki przede mną miały, bo po mnie to chyba było w nowo pobudowanej szkole i my tam mieliśmy studniówkę, nie mieliśmy możliwości tak mocno przyozdobić tej sali jak teraz w Górowie, pięknie przyozdabiają salę na studniówkę, gimnastyczną, my może nie mieliśmy takich możliwości i czasy były takie, że nie było takich możliwości. Co ja zapamiętałam. Miałam zadanie wtedy, żeby zrobić litery na studniówkę. Pamiętam, że całą noc robiłam litery Studniówka 96, bo to była studniówka 96 roku. Wycinałam i starałam się je zrobić w takim starosłowiańskim stylu i te litery były potem wykorzystywane, tylko data się zmieniała na innych studniówkach i co jeszcze mogę wspomnieć. Wyszywałyśmy sobie tasiemki, żeby przypiąć je do sukienek, także byłyśmy w wyszywankach, a potem przebrałyśmy się w sukienki. Sukienki miałyśmy nie wiem czemu, może taka moda, czarne i żeby było trochę weselej, to sobie przypinaliśmy wyszywane wstążki do sukienki.
Oczywiście kończąc szkołę Iwona Marciszak miała inne nazwisko, panieńskie. Wszystkich, którzy nie poznali naszej bohaterki, zapraszam dzisiaj na program „Od A do Z” o 18:10.
(-)
2 marca policja w Przemyślu zatrzymała mężczyznę, który zniszczył tablicę pamiątkową w Przemyślu – pisze Nasze Słowo. Tablica była poświęcona trzem wybitnym przemyślankom: ukraińskiej artystce Olenie Kulczyckiej, polskiej działacze politycznej Wincentynie Tarnawskiej i europejskiej psychoanalityk Helene Deutsch. W samochodzie zatrzymanego 34-letniego mieszkańca Przemyśla, policjanci znaleźli młotek i łom. Mężczyzna przyznał się, że właśnie tymi przedmiotami zniszczył tablicę. Zebrany materiał dowodowy pozwolił przedstawić mężczyźnie zarzut zniszczenia majątku – napisano w informacji policji miasta. Lilia Kalinowska, jedna z inicjatorek tablicy poinformowała, że podejrzany sam przedwczoraj zjawił się w Urzędzie Miasta i szukał ludzi, którzy związani byli z zainstalowaniem tablicy, bo chciał przeprosić za to co zrobił. Grozi mu do 5 lat więzienia, na radzie zastosowano wobec niego zakaz wyjazdy z kraju, o rozwoju sprawy będziemy informować. Przypominamy, że tablica pamiątkowa była legalna. Organizatorki wypełniły wszystkie wymagania zgodnie z prawem. Z odsłonięcia zrezygnowano jedynie z szacunku dla prezydenta miasta, który po sprzeciwie środowisk kresowych poprosił o ocenę IPN. O legalności tablicy poinformowały inicjatorki, a także niezależni dziennikarze.
(-)
Prezydenccy doradcy ds. bezpieczeństwa z Polski, Litwy i Ukrainy spotykali się wczoraj w Warszawie w ramach tak zwanego Trójkąta Lubelskiego. W trakcie kilkugodzinnej sesji ministrowie omówili między innymi sytuację na wschodniej flance z uwzględnieniem sytuacji na Białorusi oraz przedyskutowali perspektywy zacieśniania współpracy z Ukrainą:
(-)
Inicjatywa Trójkąta Lubelskiego pojawiła się w trakcie obchodów 450 rocznicy Unii Lubelskiej, podczas spotkania prezydentów Polski, Litwy i Ukrainy w Lublinie.
Na Ukrainie rozpoczęła się trzecia fala pandemii – oceniają ukraińskie władze. Nad Dnieprem wzrasta liczba zakażeń koronawirusem. Akcją szczepień, którą rozpoczęto pod koniec lutego, objęto jak dotychczas jedynie kilka tysięcy osób. O szczegółach z Kijowa Paweł Buszko:
[korespondencja w języku polskim]
(-)
Z końcem lutego sytuacja pogorszyła się, dlatego wprowadzono kwarantannę adaptacyjną z podziałem kraju na strefy. Kwarantanna na Ukrainie wzmocniona została w dwóch strefach. Ograniczenia „czerwonej strefy” wprowadzone zostały w obwodach czernihowskim i iwano-frankowskim, a jeszcze siedem obwodów znalazło się w strefie ryzyka. Na pozostałym terenie Ukrainy pozostają otwarte kina, kluby fitness i szkoły.
(-)
Ta informacja kończy nasze wydanie, ale nie żegnam się. Wieczorem usłyszymy się w programie „Od A do Z”, a póki co życzę wam lekkiego piątku. Do usłyszenia. (dw/apod)

04.03.2021 – godz. 18.10 (opis do dźwięku)

Dobry wieczór, drodzy słuchacze! Dobry wieczór, szanowni słuchacze! Spotykamy się w czwartek, 4 marca, na falach radia Olsztyn; w studiu – Jarosława Chrunik. Tak jak obiecałam wczoraj, dzisiaj jeszcze raz spotkamy się z wybitna poetką ukraińską, Łesią Ukrainką. Na ile jest nam ona współczesna, albo na ile była postępowa w swoim czasie, świadczy choćby ta piosenka do jej słów, ale we współczesnej aranżacji.

(-)

25 lutego 1871 roku w Nowograd-Wołyńskim urodziła się Łarysa Kosacz, która weszła do historii pod pseudonimem Łesia Ukrainka. To właśnie ona stała się jedną z centralnych postaci kultury ukraińskiej i wyniosła ją do poziomu europejskiego. Jednak światowe znaczenie twórczości pisarki długo było umniejszane, a jej obraz deformowany. Radio Svoboda przygotowało nieznane fakty o pisarce, które zmuszą spojrzeć na nią po nowemu.

(-)

Przeciwstawiała się rosyjskiemu kolonializmowi imperialnemu. Łesia Ukrainka uważała, że „ „bratnie narody” są po prostu sąsiadami”, którzy nie mają wspólnych interesów i ich przyszłością jest żyć oddzielnie. Pisarka często nie cierpiała wracać z podróży po Europie do Imperium Rosyjskiego, do „tego życia więziennego”. Z powodu nadzoru cenzurowego i żandarmskiego Łarysa Kosacz nawet myślała o zrzeczeniu się obywatelstwa rosyjskiego i przyjąć austriackie: „Gotowa jestem chociażby do abisyńskiego obywatelstwa przejść, żeby tylko nie być rosyjska poddaną, bo poddaństwa tego wcale nie uważam za żadną oznakę narodową (raczej za narodowe nieszczęście)”. Łesia Ukrainka pisała, że Wiedeń był dla niej tak samo obcy jak i Petersburg. Obywatelstwa i tak nigdy nie zmieniła.

W styczniu 1907 roku Łesię Ukrainkę i jej siostrę Olgę oraz innych działaczy ukraińskich bez żadnej formalnej przyczyny zaaresztowano. Pisarka wraz z siostra trafiła do celi, w której siedział Borys Hrinczenko. Poczęstowal je domowym mlekiem i kotletami. Przetrzymawszy je przez noc, Łesię i Olgę wypuszczono. Lesia Ukrainka ostro krytykowała Wołodymyra Wynnyczenkę, gdy jego rosyjskojęzyczne przekłady utworów zaczęły pojawiać się masowo w wydawnictwach: „Dwujęzyczność jego działalności literackiej (…) wydaje mi się teraz (w momencie ostrego postawienia naszej sprawy) za pryncypialnie szkodliwą”, – mówiła pisarka.

(-)

Współcześni czynili wyrzuty Łesi Ukraince, że pisała wiele dramatów na tematy wczesnochrześcijańskie i antyczne; wymagali więcej utworów o historii ukraińskiej. Ale w rzeczywistości, gdy Łesia Ukrainka pisała o Grecji podbitej rzez Rzym, to pod postacią Grecji miała na uwadze Ukrainę, a w dramacie „Niewola babilońska” mówiła o zniewolonym narodzie ukraińskim, który musi przejść próbę i wytrwać. Łesia Ukrainka brała tło historyczne, ale mówiła o swoim czasie. Większość współczesnych tego nie rozumiała – mówi literaturoznawczyni Wira Ahejewa i dodaje, że w ten sposób pisarka stwarzała też podwaliny do wejścia kultury ukraińskiej do europejskiej: „Lesia Ukrainka w sposób najbardziej konsekwentny, bezpośrednio, bez pośrednika rosyjskiego włączyła naszą kulturę do dwóch zasadniczych, modeli wartości cywilizacji europejskiej – chrześcijaństwa i antyczności”.

Pisarka jako jedna z pierwszych zaczęła wyprowadzać literaturę ukraińska poza granice tematów obyczajowych, które często ograniczały się do wsi. Krytykowała za to utwory uznanych wówczas pisarzy – Panasa Myrnego i Iwana Neczuja-Łewyckiego.

(-)

Poetka dużo podróżowała po stolicach europejskich. Lecząc się i podróżując, Łesia Ukrainka bywała w wielu stolicach europejskich. Na przykład w Wiedniu wraz ze swoją mamą lubiła przy obiedzie wypić piwa i poczytać niemieckie gazety, a wieczorem pójść do opery na Wagnera czy Verdi’ego. Będąc w stolicy Imperium Austriackiego w czasie wyborów, Łesia zobaczyła Lepszy świat, wolniejszy”: „Dla mnie niezwykły był sam ten fakt, że oto ludzie mogą się spotkać, gdzie chcą, rozmawiać jak chcą, walczyć o sprawy swego kraju”.

A w Berlinie Łesia Ukrainka robiła zakupy w modnych butikach i chodziła na sztuki popularnego w tamtym czasie dramaturga Hauptmana. Nosiła metalowy aparata na chorej nodze,dlatego nie mogła dużo spacerować po niemieckiej stolicy. Dlatego przekształciła swój szpitalny pokój w bibliotekę, do której nakupowała bez liku nowinek literackich: „a i tak już suszę sobie głowę nad tym, co mam robić z cała tą literaturą: zostawić szkoda, a niemożliwe je wziąć ze sobą, – krewni piszą, żeby niczego nie wieźć, bo nie dowieziemy”.

Możliwości podróżowania Łesia zawdzięczała swemu ojcu – prawnikowi Petrowi Kosaczowi. Pochodził on z dawnego rodu kozacko-szlacheckiego i zajmował wysokie stanowiska urzędnicze. W 1899 r. otrzymywał około 2500 rubli na miesiąc – to były ogromne kwoty w tamtym czasie. Rodzina Kosaczów posiadała majątki w guberni wołyńskiej, czernihowskiej o połtawskiej oraz dom w Kijowie. To właśnie Petro Kosacz sponsorował pierwsze zbiory poezji swojej córki. Z powodu cenzury rosyjskiej do 1904 roku wydawane one były tylko w Imperium Austriackim – w Galicji. Matka Łesi Ukrainki – znana pisarka Ołena Pcziłka – pochodziła z drobnej szlachty i była bardzo wpływowa w środowisku inteligencji ukraińskiej. Jej brat – wybitny ukraiński działacz polityczny Mychajło Drahomanow – był dla Łesi Ukrainki przewodnikiem, który wprowadził ją do europejskiego świata intelektualnego. Rok, który spędziła w jego domu w Sofii, był jednym z najlepszych w jej życiu. Rodzina Kosaczów była jednym z centrów ukraińskiego ruchu narodowego.

(-)

To jeszcze nie wszystkie ciekawe fakty, o których dowiadujemy się od radia Svoboda. Teraz proponuję wam fragment poematu „Lisowa pisnia” Łesi Ukrainki w wykonaniu uczniów suchopołowiańskiej szkoły, którzy jeszcze przed pandemia odwiedzili szkołę im. Łesi Ukrainki w Bartoszycach, gdy odbywał się tam konkurs „Ja i mały teatr”:

(-)

Wyobraźcie sobie las pełen czarów. Cicho drzemią polne rusałki, wietrzyk kołysze kwiaty, aż raptem tam, w lesie, w suchej wierzbie obudziła się wiosną przepiękna Mawka i usłyszała czarujący śpiew sopiłki. To wygrywał ludzki chłopak, Łukasz… Przepiękna melodia dotknęła tego, co dawniej było duszą Mawki. Mówi się, że leśne duchy nie są zdolne do miłości, ale Mawka pokochała tak, jak nie potrafi kochać żadna ludzka dusza. Lecz na próżno. Za miłością przyszła zdrada, która zrodziła się z chęci wzbogacenia się. Jednak za ten czyn Łukasz musiał drogo zapłacić:

(-) Fragment sztuki w wykonaniu uczniów

(-)

Zastępca dyrektora Suchopołowiańskiej Szkoły Ogólnokształcącej Wiktor Paustowski powiedział mi, że tu nie było przypadku.

– Dobór takiej sztuki nie był przypadkowy, wiemy, że szkoła, do której zawitaliśmy, nosi imię Łesi Ukrainki. Bardzo nam imponuje twórczość tej poetki, ale i sama sztuka, niezależnie od tego, że została napisana dosyć dawno, jest współczesna, ponieważ główna kwestia tam podejmowana to jest miłość. Miłość młodych ludzi. I dzieci z radością podchwyciły ten pomysł zaprezentowania spektaklu właśnie na motywach sztuki Łesi Ukrainki. Przygotowywaliśmy się przez dwa miesiące, dzieci były dość aktywne. Ich głównym celem był wyjazd do swoich partnerów, do swoich przyjaciół do Bartoszyc i nie żałowali wysiłku na to, żeby pokazać się jak najlepiej. Pokazać swoją kulturę, zaprezentować twórczość pisarzy ukraińskich i zobaczyć, jak ich przyjmują Ukraińcy, którzy mieszkają daleko poza granicami Ukrainy. Twórczość Łesi Ukrainki jest unikalna, jest bliska nie tylko dla dorosłych, ale też dla dzieci. Dlatego że tam są emocje, przeżywanie losu człowieka. Wiemy, że Łesię Ukrainkę złamała choroba i wszystkie emocje są w całej jej twórczości. Dzieci to odczuwają, poznając utwory Łesi Ukrainki. I przygotowując tę sztukę, chciały pokazać głębię tych uczuć.

(-)

Obiecuję wam, że o Łesi Ukraince opowiem wam jeszcze innym razem. Teraz, ponieważ jest czwartek, warto byłoby się uśmiechnąć. We wtorek Stefan Migus wspominał ukraińskiego barda, Tryzubego Stasa, niech więc Tryzubyj Stas zaśpiewa nam jeszcze raz:

(-)

I tak nadszedł czas, żeby się pożegnać. Program przygotowała dzisiaj i przedstawiła Jarosława Chrunik. Usłyszymy się w eterze w niedzielę o godz. 20.30. Wszystkiego dobrego, drodzy słuchacze! (jch/apod)

04.03.2121 – godz. 10.50 (opis do dźwięku)

Do udziału w eparchialnym konkursie plastycznym „Cud wielkanocny” zaprasza parafia św Jury w Bytkowie. Jest zgoda ambasadorów unijnych krajów na przedłużenie o pół roku sankcji za podważanie integralności terytorialnej Ukrainy. Południowy, wojskowy sąd okręgowy w Rostowie nad Donem skazał ukraińskiego więźnia politycznego Ołega Prychodka na 5 lat w kolonii karnej o zaostrzonym reżimie. Oskarżono go o przygotowanie aktu terrorystycznego. Barszcz ukraiński wśród najsmaczniejszych potraw świata. Tak stwierdza CNN, które przygotowało listę 20 najlepszych zup. Dokładniej o tym opowiem za chwilę. Dziś jest czwartek, 4 marca. Z wami jest Hanna Wasilewska. Witam.
(-)
Do udziału w eparchialnym konkursie sztuki „Cud wielkanocny” zaprasza parafia św. Jury w Bytowie. Udział wziąć mogą uczniowie szkół podstawowych i średnich, wykonując własnoręcznie pisankę – ozdobione ugotowane jajko, albo wyryć drapankę. Forma prac jest dowolna. Może to być pisanka, drapanka, oklejanka itd. Konkurs ma sprzyjać poznaniu i badaniu tradycji wielkanocnych, wartości chrześcijańskich w pisance i wzmocnieniu cerkiewnej świadomości. Gotową pracę należy nadesłać do 7 maja tego roku, pocztą, na adres Szkoły Podstawowej numer 5 w Bytowie z dopiskiem „Konkurs”. Zwycięzcy konkursów otrzymają nagrody od organizatorów. Konkurs eparchialny „Cud wielkanocny” odbywa się z błogosławieństwem biskupa olsztyńsko-gdańskiego, kira Arkadiusza Trochanowskiego. Szczegółowe zasady udziału na stronie: cerkiew.eu.
(-)
Jest zgoda ambasadorów unijnych krajów na przedłużenie o pół roku sankcji za podważanie integralności terytorialnej Ukrainy – dowiedziała się brukselska korespondentka Polskiego Radia Beata Płomecka. Procedura pisemna w tej sprawie zostanie sfinalizowana jutro około południa. Restrykcje, które wygasają w tym miesiącu, zostaną przedłużone do września. A zatem 177 osób znajdujących się na czarnej unijnej liście, nadal będzie miało zakaz wjazdu do Wspólnoty i zamrożone majątki w Europie. Sankcjami objętych jest również 48 firm, których aktywa w Unii pozostają zablokowane.
(-)
Południowy, wojskowy sąd okręgowy w Rostowie nad Donem skazał ukraińskiego więźnia politycznego Ołega Prychodka na 5 lat w kolonii karnej o zaostrzonym reżimie. Oskarżono go o przygotowanie aktu terrorystycznego. Pisze o tym wydanie „Graty”. Sprawa Prychodka dotyczyła nie tylko przygotowania aktu terrorystycznego, ale i przechowywania materiałów wybuchowych. Jednak sąd odstąpił od ukarania mężczyzny na podstawie drugiego artykułu. Powód to przedawnienie. Jak podkreśla wydanie „Graty” podczas posiedzenia sądu, przeciwko oskarżonemu zeznawali świadkowie jedynie niejawnie, którzy mówili, że słyszeli o planach terrorystycznych od samego oskarżonego, a także słyszeli gdy rozmawiał z kimś przez telefon. Reszta świadków broniła Prychodka. Oskarżenie odnosiło się również do znalezionego w budynku mężczyzny pendrive’a z planami budynku administracyjnego Sak i książki „Alfabet terroryzmu domowego”. Sam Prychodko nie przyznaje się do winy. Stwierdza, że w nocy podczas zatrzymania w budynku Federalnej Służby Bezpieczeństwa, nieznany człowiek, który przedstawiał się jak lekarz, pod pretekstem badań wziął w wnętrza ust wymaz. Prychodko uważa, że po tym jego materiał DNA naniesiony został na materiał wybuchowy. Zgodnie z wyrokiem sądu, pierwszy rok oskarżony spędzi w koloni o wyjątkowo ciężkim reżimie, tam skazani wciąż są pod okiem kamer. Więzień polityczny został ukarany także mandatem w wysokości 110 tysięcy rubli (blisko 6 tysięcy złotych).
(-)
Barszcz ukraiński wśród najsmaczniejszych zup świata, stwierdza CNN, które przygotowało zestawienie 20 najlepszych zup. „Kawałki delikatnego buraka pływają w jaskrawo-czerwonym bulionie, który tak kochają Ukraińcy i wszyscy w Europie Wschodniej. Barszcz, do którego często dodaje się łyżeczkę śmietany, to znacznie więcej niż zupa z buraków” – podaje stacja, która informuje także, że czasem zupa kojarzona jest z kuchnią rosyjską, co często wywołuje sprzeczki. Wspomniano, że obecnie ukraińscy kucharze zorganizowali kampanię dotyczącą wciągnięcia ich barszczu na listę UNESCO. W zestawieniu znalazły się także: hiszpańskie gazpacho, gruzińskie charczo, japoński ramen, tajski tomjam, amerykańskie gumbo i wietnamskie fo.
Więc zachowujmy swoje, mamy się czym chwalić. Z wami była Hanna Wasilewska. Bywajcie zdrowi.(dw/bsc)

03.03.2021 – godz. 18.10 (opis do dźwięku)

Dobry wieczór, drodzy słuchacze! Witam was na antenie Radia Olsztyn w środę, 3 marca; przed mikrofonem Jarosława Chrunik. Mało mamy tak wyrazistych kobiet w kulturze ukraińskiej jak Łesia Ukrainka. A los wcale nie był do niej tak łaskawy, jak na to zasługiwała. Chyba nie na darmo mówi się, że najwartościowsze rzeczy powstają w bólu i cierpieniu. W przypadku Łesi Ukrainki tak właśnie jest.

(-)

W tym roku minęło 150 lat od urodzin Łesi Ukrainki. Najbardziej znana ukraińska poetka, zdaniem prof. nauk humanistycznych Iryny Betko z UWM, należy do panteonu literatów ukraińskich obok z Hryhorijem Skoworodą, Tarasem Szewczenką i Iwanem Franką. O fenomenie Łesi Ukrainki i o ludziach, którzy mieli wpływ na kształtowanie osobowości poetki z prof. Iryną Betko rozmawiał Sergiusz Petryczenko.

(-)

– Proszę powiedzieć, skąd pochodziła Łesia Ukrainka, jakie było środowisko, w którym wzrastała?

– Gdy mówimy o naszej wybitnej poetce, można powiedzieć – trzecią postać w panteonie kultury ukraińskiej: Taras Szewczenko, Iwan Franko, a wcześniej jeszcze bezsprzecznie można i należy wymienić Hryhorija Skoworodę – i oto Łesia Ukrainka, jako szlachetne, twórcze, kobiece źródło bardzo organicznie równoważy, można powiedzieć, tę triadę. Jeśli bierzemy pod uwagę tylko Szewczenkę i Frankę, to będzie trzecim elementem, a faktycznie – czwartym, bo jakże bez Hryhorija Skoworody? Pochodzenie Łesi Ukrainki było dosyć wysokie, była szlachcianką; dość wysoki status społeczny mieli jej rodzice: ojciec, Petro Kosacz i matka, ukraińska pisarka Ołena Pcziłka – Olha Petriwna Drahomanowa; rodzona siostra znanego działacza społecznego Mychajła Drahomanowa. I mówi się przede wszystkim o tym wpływie, jaki mieli na Łesię Ukrainkę jej matka i wujek. Wpływ ten bezsprzecznie był bardzo duży i znaczący, ale czasami nie docenia się ojca. Zapomina się właśnie o nim, bo Łesia Ukrainka fizycznie podobna była do swego ojca. Była drugim dzieckiem w rodzinie i gdy przyszła na świat, to matka dosyć poważnie zachorowała. Miała chorobę nerwową i faktycznie maleńką Łesię – gdy miał wolne od służby – niańczył i wychowywał ojciec, od najmłodszych lat. Matka musiała wyjechać leczyć się i tu była taka jakby szczególna przeciwstawność: subiektywnie Ołena Pcziłka (Olha Petriwna) uważała, że Mychajłyk, starszy syn (nadano mu imię po wuju, po Mychajle Drahomanowym) to jest i ładny, i zdolny, a Łesia to jest taka skromniejsza. Nie dlatego, że nie była ładna, a dlatego, że bardziej była podobna do ojca. I na tym etapie matka tak jakby trochę nie doceniała Łesi Ukrainki. Chociaż to się oczywiście zmieniło, ale cały czas Łesia i fizycznie, i psychologicznie podobna była do swego ojca. Chociaż w sposób szczególny to nie było akcentowane. Trzeba zaglądać do biografii, różnego rodzaju wspomnienia, żeby dojść do takich ciekawych faktów. I w żadnym wypadku nie można umniejszać znaczenia wpływu Olhy Petriwny – Ołeny Pcziłki – na twórczość Łesi Ukrainki i na jej życie, ponieważ matka organizowała nauczanie. Nie mogła Łesia Ukrainka uczyć się w placówkach oświatowych, dlatego organizowano jej w domu i wychowanie, i kształcenie na najwyższym poziomie europejskim. Tu trzeba jeszcze dodać wyjątkowe zdolności, nawet mówimy nie o zdolnościach, a o genialności natury naszej wiodącej poetki. I oczywiście, trzeba było cały czas się leczyć. My czasami nie zdajemy sobie sprawy, czytamy utwory Łesi Ukrainki, oglądamy różnego rodzaju ekranizacje, spektakle teatralne – to wszystko było tworzone w stanie wysokiej temperatury, fizycznego bólu. Łesia Ukrainka nie tylko dniami, ale i tygodniami i miesiącami była przykuta do łóżka. Ale znajdowała w sobie siły, znajdowała natchnienie twórcze, żeby pisać swoje genialne utwory, do których zwracamy się i dzisiaj, i będziemy się zwracać jeszcze bardzo, bardzo długo. Dopóki będzie naród ukraiński, a będzie on zawsze, będziemy zwracać się do utworów Łesi Ukrainki.

(-)

Tak więc znaczenia Ołeny Pcziłki w żadnym razie nie można umniejszać. Kształcenie, leczenie i nawet – nie zapominajmy – ten znamienity pseudonim „ Łesia Ukrainka”, to praktycznie autorką tego pseudonimu jest matka. Też na wszelkie sposoby zachęcała do prób twórczych swoją córkę Olha Petriwna. Z początku to były oczywiście wiersze dziecięce, chociaż już w wieku 10 lat powstała genialna poezja „Ani doli, ani wolności nie mam”. Można się tylko dziwić, jak dziesięcioletnia dziewczynka, a według niektórych podań nie miała nawet 10 lat – od 8 do 10 lat, tak określa się mniej więcej pojawienie się tego bezprecedensowego utworu; tej krótkiej poezji, ale która jest prawdziwą perełką. I im dalej, tym bardziej Łesia Ukrainka zaczynała tworzyć coraz bardziej samodzielnie, coraz aktywniej i oczywiście w tym wszystkim matka ją wspierała. Chociaż też trzeba ze smutkiem skonstatować, że nie umiała jednak Ołena Pcziłka jednakowo kochać swoich dzieci, miała tam swoje szczególne priorytety i przynajmniej na początku Łesia nie należała do najulubieńszych dzieci swojej matki. Jakby tam jednak nie było, to z ojcem zawsze było wzajemne zrozumienie i co najważniejsze – to psychologiczne podobieństwo. Psychologiczna i fizyczna, bo mówi się, że nie ma zewnętrznego podobieństwa bez wewnętrznego. Nie można też oczywiście zapominać o wujku, Mychajle Drahomanowym, który zresztą był przyjacielem ojca, Petra Kosacza. Wyemigrował Mychajło Drahomanow, gdy Łesia była jeszcze malutką dziewczynką. Ale jakoś od razu rozpoczęła się korespondencja między Mychajłem Drahomanowym i jego genialną kuzynką i oczywiście wpływ na kształtowanie, na rozwój duchowy Łesi Ukrainki był bardzo duży i bardzo istotny. Można powiedzieć, że Drahomanow kierował rozwojem intelektualnym swojej siostrzenicy i naszej wybitnej poetki. Doradzał jej jakie książki czytać, jakie książki tłumaczyć, a Ołena Pcziłka zadbała o to, żeby jej dzieci, zresztą nie tylko Łesia Ukrainka, ale też inne – żeby znały nie tylko jeden i nie dwa języki obce. I tak Łesia Ukrainka oprócz języków słowiańskich (wymienimy tu rosyjski, polski, bułgarski), ale znała też języki zachodnie – i niemiecki, i francuski i to oczywiście otwierało jej bardzo szerokie horyzonty intelektualne. Czytała w oryginale nie tylko utwory klasyki światowej, ale i najnowsze badania, które się pojawiały drukiem i też to, co podpowiadał Drahomanow tłumaczyc, to Łesia Ukrainka robiła bardzo chętnie. I gdy już na krótko przed śmiercią Mychajła Drahomanowa spotkali się, przebywali razem, Drahomanow był już ciężko chory, a Łesia (jak wspomina jej siostra) cały czas siedziała przy łóżku swego wujka i cały czas czegoś się od niego uczyła. Pytania, odpowiedzi, rozmowy, refleksje – można więc powiedzieć, że los, który bardzo ciężko doświadczył Łesię Ukrainkę ciężką chorobą i dość krótkim życiem, ale co się tyczy rozwoju intelektualnego, życia w kulturze, to tu życie Łesi Ukrainki układało się absolutnie szczęśliwie.

(-)

Trudno opowiedzieć wszystko o wybitnej poetce, ale powrócimy do opowieści o niej jeszcze jutro. Opowiem wam o nieznanych lub mało znanych faktach z jej życia. A dzisiaj już się pożegnamy. Program przygotowali – Sergiusz Petryczenko i Jarosława Chrunik. Życzymy wam miłego wieczoru i do usłyszenia jutro o tej samej porze, drodzy słuchacze! (jch/bsc)

03.03.2021 – godz. 10.50 (opis do dźwięku)

Z okazji 150 rocznicy urodzin Lesi Ukrainki, o fenomenie poetki, środowisku i ludziach, którzy mieli wpływa na formowanie się Lesi, Sergiuszowi Petryczence opowiedział profesor nauk humanistycznych UWM Iryna Betko. Powrót do stacjonarnego nauczania zależy od sytuacji z koronawirusem. MSZ Ukrainy odwołało dwóch pracowników ambasady Ukrainy w Polsce. Szczegóły już za chwilę w programie informacyjnym po Ukraińsku. Dziś jest środa 3 marca. Przy mikrofonie Hanna Wasilewska. Dzień dobry.
(-)
W tym roku minęło 150 lat od narodzin Lesi Ukrainki. Najwybitniejsza ukraińska poetka, działaczka społeczna i feministka należy do panteonu ukraińskich literatów obok Hryhorija Skoworody, Tarasa Szewczenki i Iwana Franka. O fenomenie Lesi Ukrainki, środowisku i ludzi, którzy mieli wpływ na formowanie się poetki Sergiuszowi Petryczence opowiedział profesor nauk humanistycznych UWM Iryna Betko:
-Proszę powiedzieć skąd pochodziła Lesia Ukrainka, jakie było jej środowisko w którym ona rosła.
-Kiedy mówimy o naszej wybitnej poetce, można powiedzieć trzeci fundament panteonu ukraińskiej kultury. Taras Szewczenko, Iwan Franko, no wcześniej bezsprzecznie można i trzeba nazwać Hryhorija Skoworodę i ot Lesia Ukrainka, jak błogosławiony, twórczy, żeński pierwiastek, bardzo organicznie równoważy tę triadę. Pochodzenie Lesi Ukrainki było dość wysokie, była dwórką. Dość wysoki status materialny mieli jej rodzice. Ojciec Petro Kosacz i matka, ukraińska pisarka Ołena Pcziłka, Olha Petriwna Drohomanowa, rodzona siostra wybitnego działacza społecznego Mychajła Drahomanowa. No i przede wszystkim mówi się o wpływie na Lesię Ukrainkę jej matki i wuja; ten wpływ bezsprzecznie był wielki bezsprzecznie, ale czasem nie docenia się ojca, zapomina się o nim, bo Łesia Ukrainka fizycznie była do niego podobna, chociaż szczególnie nigdy to nie było akcentowane. Trzeba zaglądać do biografii, do różnego rodzaju wspomnień, żeby dojść do takich ciekawych faktów.
(-)
Pełny materiał Sergiusza Petryczenki usłyszycie dzisiaj wieczorem.
(-)
Powrót do standardowej formy nauczania uczniów klas 4-8 szkoły podstawowej i uczniów liceów, techników i tzw. Szkół branżowych, zależy od rozwoju pandemii i liczby nowych wypadków zarażenia koronawirusem. Poinformował o tym polski minister oświaty i nauki Przemysław Czarnek. Jeśli jako społeczeństwo będziemy przejawiać taką odpowiedzialność jak choćby pod koniec zeszłego roku kalendarzowego, to być może, w perspektywie kilku tygodni możemy myśleć o powrocie kolejnych klas do szkół. Dzisiaj powinniśmy martwić się o to, żeby klasy 1-3 nie powróciły do nauki na zdalnej w domu. Niestety istnieje takie niebezpieczeństwo, jeśli trzecia fala pandemii będzie rozwijać się dynamicznie. Najmłodsi uczniowie od 1 do 3 klady szkoły podstawowej powrócili do szkół 18 stycznia. Wyjątkiem są uczniowie klas 1-3 w województwie warmińsko-mazurskim, którzy z powodu sytuacji epidemicznej w regionie, obecnie także uczą się zdalnie. Wszyscy starsi uczniowie uczą się zdalnie.
(-)
Minister spraw zagranicznych Ukrainy Dmytro Kuleba odwołał dwóch współpracowników ambasady Ukrainy w Polsce, którzy podejrzewani są korupcję. Szef ukraińskiej dyplomacji poinformował o tym na FB. Wczoraj dwóch współpracowników ambasady Ukrainy w Polsce, złapani zostali na gorącym uczynku. Zatrzymano ich na granicy podczas próby wywiezienia w służbowym samochodzie z Ukrainy do Polski, dużą ilość waluty, złota i nielegalnych papierosów. To oburzający przypadek dla MSZ – napisał. W związku z tym Dmytro Kuleba zdecydował się na podjęcie trzech decyzji: natychmiast odwołać dwóch współpracowników z długoterminowej delegacji zagranicznej, wszcząć postępowanie dyscyplinarne dotyczące ujawnionych faktów i działać wspólnie ze służbami. Przekonany jestem, że ważne jest pokazywanie takich przypadków na zewnątrz, pokazywać je publicznie. Trzeba złamać haniebne podejście dotyczące prania brudów wewnątrz. Trzeba to pokazywać, inaczej będziemy żyć w brudzie – napisał ukraiński minister.
(-)
Informacja ta kończy nasze wydanie. Program przygotowała i poprowadziła Hanna Wasilewska. Zapraszam na świeże wydanie ukraińskich informacji jutro o 10:50. Usłyszymy się na falach Polskiego Radia Olsztyn. (dw/apod)

02.03.2021 – godz. 18.10 (opis do dźwięku)

Dobry wieczór, drodzy słuchacze! Witam was na falach Radia Olsztyn, żeby powędrować trochę śladami historii. Przed mikrofonem – Jarosława Chrunik. Wydaje mi się, że dzisiejszy temat audycji powinni sobie wziąć do serca obecni przedstawiciele V kolumny na Ukrainie, ale trudno oczekiwać, żeby słuchali naszych audycji. Jednak nam nie zaszkodzi wiedzieć, jaki los spotkał trzech wykonawców Hołodomoru w latach 1930-tych na Ukrainie – Pawła Postyszewa, Stanisława Kosiora i Własa Czubara. Najpierw – kolejny fragment poematu Iwana Franki „Pogrzeb”:

(-) Fragment poematu

(-)

Osiemdziesiąt dwa lata temu, a dokładnie – cztery dni temu, 26 lutego, rozstrzelano wielkich budowniczych komunizmu w ZSRR – Pawła Postyszewa, Stanisława Kosiora i Własa Czubara. Ich los powinien być przestrogą dla tych, którzy zgadzają się realizować nieludzkie idee szaleńców przy władzy. Bo trudno powiedzieć, że Stalin – autor tak wielu potwornych zbrodni – był człowiekiem w pełni zdrowia umysłowego.

Jak czytamy na stronie „Ten dzień w historii”, swego czasu Paweł Postyszew, Stanisław Kosior i Włas Czubar zajmowali najwyższe stanowiska w rządowej hierarchii radzieckiej Ukrainy. Czubar jeszcze od 1923 r. niezmiennie stał na czele Rady Komisarzy Ludowych – rząd USRR. Kosior od lata 1928 r., czyli po wyjeździe Łazarza Kaganowicza, został sekretarzem generalnym KC KP(b)U. Postyszew został oddelegowany na Ukrainę w styczniu 1933 r. ze szczególnymi pełnomocnictwami – został drugim sekretarzem KC KP(b)U. W ten sposób formalnie właśnie w rękach tych osób skoncentrowana była podstawowa władza w USRR w latach Hołodomoru. Jednak ich rola w jego wywołaniu była różna.

W 1932 r. zarówno Czubar jak i Kosior wraz z przewodniczącym Ogólno-ukraińskiego Centralnego Komitetu Wykonawczego Gieorgijem Petrowskim popadli w niełaskę Józefa Stalina. Było to spowodowane ich wahaniami i zbyt małą „twardością” w realizowaniu linii partyjnej w sprawie zbierania zapasów zboża. I tak Czubar i Petrowski w czerwcu 1932 r. zwrócili się do Stalina z prośbą o pomoc planu gromadzenia zapasów. To oburzyło sekretarza generalnego KC WKP(b), który w liście do Łazarza Kaganowicza z 2 lipca nalegał na konieczności „zwrócenia szczególnej uwagi na Ukrainę”, przywódcy której, jak uważał, „przestępczo lekceważącym podejściem do sprawy całkowicie stracą Ukrainę”. Stalina miał pewne podstawy do niepokoju – sytuacja na Ukrainie nie była do końca pod kontrolą, a na posiedzeniu Biura Politycznego KC KP(b)U 6 lipca 1932 r. wszyscy jego członkowie opowiedzieli się z aobniżeniem planu dla Ukrainy. Chyba jeszcze nie rozumieli, co zaplanował „wódz narodów”. Co prawda, na ogólno-ukraińskiej konferencji partyjnej, która rozpoczęła się jeszcze tego samego dnia w Charkowie, kosior już „bronił stanowiska wykonania planu” – swoją rolę odegrała rozmowa ze stalinowskimi emisariuszami Mołotowym i Kaganowiczem.
W liście do Kaganowicza z 11 sierpnia Stalin ocenia sytuację na Ukrainie jako naprawdę niebezpieczną, pisze: „Najważniejsza teraz jest Ukraina. Sprawy na Ukrainie sa bardzo złe. Złe po linii partyjnej. Mówią, że w dwóch obwodach Ukrainy (zdaje się, że w kijowskim i dniepropietrowskim) około 50 komitetów rejonowych wysłowiło się przeciwko planowi gromadzenia zapasów zboża, uznając je za nierealne. W innych komitetach rejonowych nie jest lepiej. Do czego to jest podobne? Zamiast tego, żeby kierować rejonem, Kosior cały czas wił się między dyrektywami KC WPK i wymogami komitetów rejonowych. Słusznie mówił Lenin, że człowiek, który nie ma odwagi pójść w potrzebnym momencie pod prąd, nie może być prawdziwym liderem bolszewickim. Źle jest po linii radzieckiej. Czubar – to nie kierownik”. I podsumowuje: „Jeśli nie weźmiemy się natychmiast za naprawienie sytuacji na Ukrainie, to Ukrainę możemy stracić”.
W styczniu 1933 r. na Ukrainę do stałej pracy został skierowany Paweł Postyszew. To właśnie Postyszew realnie został głównym bolszewikiem na Ukrainie w miesiąch największej umieralności z głodu. Jednym z jego zadań była kadrowa „czystka” KP(b)U ora zradzieckich organów władzy i walka z tak zwanym „narodowym odchyleniem” Mykoły Skrypnyka. To właśnie pod bezpośrednim naciskiem Postyszewa zaczęło się szczucie na Skrypnyka.

Przypomnijmy, że realizowana pod kierownictwem Skrypnyka polityka ukrainizacji odnosiła znaczące sukcesy. Nawet po początkowych represjach wobec inteligencji ukraińskiej udało mu się nie tylko nie zaprzestać, ale nawet nasilić procesy ukrainizacyjne. „Skrypnykowska ukrainizacja” sama w sobie wychodziła poza ramy narzucone jej przez Kreml granice, ponieważ nie tyle kształtowała lojalność Ukraińców do rządu bolszewickiego, ile utwierdzała odrębność narodu ukraińskiego. 7 lipca 1933 r. po porannym posiedzeniu biura politycznego KC KP(b)U, na którym od Mykoły Skrypnyka kolejny raz żądano „prawdziwego” kajania za popełnione „błędy” w realizacji polityki narodowościowej, Skrypnyk popełnił samobójstwo. Akt ten oznaczał całkowity krach proukraińskiej polityki narodowej bolszewików, symbolem której był właśnie Mykoła Skrypnyk na wszystkich swoich stanowiskach na Ukrainie od 1918 roku.

Tak więc teraz została zainicjowana kardynalna zmiana polityki narodowej w listopadzie 1933 r. plenum KC KP(b)U uznał za głowne niebezpieczeństwo „w kwestii narodowej” na Ukrainie „odchylenie w kierunku ukraińskiego nacjonalizmu”. Po śmiercionośnym, głodowym 1933 r. losy trzech rozstrzelanych 26 lutego liderów radzieckiej Ukrainy ułożyły się różnie. Najdłużej pozostał na Ukrainie Stanisław Kosior, któreego w styczniu 1938 r., czyli już represjach wobec prawie całej wierchuszki władzy UERR, na stanowisku pierwszego sekretarza KC KP(b)U zastąpił Nikita Chruszczow. Natomiast Kosior na początku został przeniesiony do innej pracy, a w maju zaaresztowany.

Pawła Postyszewa odwołano z Ukrainy na początku 1937 roku, a jako jedne z formalnych motywów jego odwołania zostały podane niedociągnięcia w polityce narodowej, a zwłaszcza niedostateczna uwaga w doborze kadr ukraińskich. Wiosną 1937 roku Postyszew został przewodniczącym Kujbyszewskiego Komitetu Obwodowego RKP(b), a zaresztowany został jako pieerwszy z tej „trójki” – w lutym 1938 roku.

Najdłużej utrzymał się na wolności Włas Czubar, który opuścił Ukrainę jako pierwszy – został odwołany w 1934 roku. Zdążył być zastępcą przewodniczącego Rady Komisarzy Ludowych i komisarzem ludowym finansów ZSRR, a od 1935 do 1938 r. nawet był w składzie biura politycznego KC WKP(b). W czerwcu 1938 r. Czubara odwołano ze składu biura politycznego, a wkrótce – zaaresztowano.

Śledztwo w sprawie tych trzech byłych kierowników radzieckiej Ukrainy odbywało się u schyłku wielkiego terroru, a wyrok zapadł po dymisji Jeżowa ze stanowiska szefa NKWD. Formalne oskarżenia nie były takie same. Czubar został oskarżony o działalność antyradziecką i terrorystyczną, o szkodzenie oraz o bycie agentem niemieckim. Postyszewu inkryminowano udział w organizacji kontrrewolucyjnej oraz szpiegostwo, między innymi uznano go za szpiega polskiego, niemieckiego i japońskiego. Najbarwniejsze oskarżenia przypadły w udziale Kosiorowi – osrganizacja pracy szpiegowsko-powstańczej i dywersyjno-szkodniczej, kierowanie centrum spiskowym oraz związek z Polską Organizacją Wojskową.

Wszyscy trzej decyzją Kolegium Wojskowego Najwyższego Sądu ZSRR z dnia 26 lutego 1939 r. zostali uznani winnymi i otrzymali wyrok śmierci przez rozstrzelanie. Wyrok został wykonany tego samego dnia. Wszyscy trzej zostali pochowani na cmentarzu Dońskim w Moskwie. Wszyscy trzej zostali zrehabilitowani po śmierci Stalina.

W styczniu 2010 r. sąd apelacyjny w Kijowie zakończył rozpatrywanie sprawy kryminalnej w sprawie dokonania holokaustu na Ukrainie w latach 1932-1933, w materiałach której figurowali też rozstrzelani 26 lutego 1939 roku Paweł Postyszew, Stanisław Kosior i Włas Czubar. Sąd zamknął sprawę z powodu śmierci oskarżonych.

(-)

I jeszcze jeden temat przygotowałam dla was na dzisiaj. W ubiegłym tygodniu słyszeliście w naszym kalendarium, że 24 lutego 1948 roku urodził się Stanisław Szczerbatych, ukraiński bard, znany jako Tryzuby Stas. Dzisiaj powiemy o nim trochę więcej. Pod koniec lat 80-tych Stanisław Szczerbatych utworzył w Iwano-Frankowsku klub piosenki autorskiej, który obecnie nosi jego imię. Po pierestrojce handlował w Polsce na bazarach. Zarobione pieniądze wydawał na nagrania w studiu kijowskim. W 1997 r. przeprowadził się do Kijowa, brał udział w akcji „Ukraina bez Kuczmy”. Jeździł w podróże przedwyborcze Wiktora Juszczenki, otrzymał medal „Wybitny uczestnik Rewolucji Pomarańczowej”. Zmarł 24 stycznia 2007 roku w Kijowie. I właśnie o Tryzubym Stasie poprosiłam opowiedzieć przewodniczącego olsztyńskiego oddziału ZUwP Stefana Migusa, ponieważ osobiście znał barda:

– Miałem to szczęście, że poznałem Tryzubego Stasa, przy czym była to pierwsza znajomość w tym czasie, gdy byłem w jury festiwalu poezji śpiewanej i piosenki autorskiej „Oberih” w Łucku, gdzie występował każdego roku. Ta znajomość przerodziła się w to, że zapraszaliśmy go tu do nas, do Polski – brał udział w polskich przeglądach poezji poetyckiej w Olsztynie. To osobliwy człowiek, z tym że on urodził się gdzieś tam w Kraju Ałtajskim w Rosji, a stal się tak pro-ukraiński. Myślę, że to jest zasługa jego żony-patriotki. Ona pochodzi z obwodu Iwano-Frankowskiego, on się tu przeprowadził. No, miał talent; występował, sam pisał sobie te swoje utwory. Wiem, że jak jeździliśmy autobusami, to było wiele lat temu to było – to w autobusach w Olsztynie słyszeliśmy jak ludzie podśpiewują sobie po nim – bo śpiewał na poezji śpiewanej w Olsztynie – tę piosenkę „Mercedes, mercedes”. Chcę powiedzieć, że odszedł przedwcześnie. O wiele za wcześnie. On teraz, jako bard ludowy szczególnie by się przydał. Niestety, nie ma go, nie wiem jak uczcić pamięć Tryzubego Stasa z rosyjskim nazwiskiem, bo nazywał się Stanisław Szczerbatych.

– Właśnie, Tryzubyj Stas – to był jego pseudonim artystyczny.

– Tak, zaczynał jeszcze w tych czasach, gdy nie można było mówić o Tryzubie, więc sobie nawet taki pseudonim wymyślił patriotyczny i trochę ukryty przed komunistami. Zaczynał jeszcze w dalekich czasach komunistycznych

– I konsekwentnie rozmawiał po ukraińsku.

– Ja nie słyszałem od niego języka rosyjskiego, chyba że gdzieś stosował go w jakiejś swojej piosence. Zwłaszcza w Iwano-Frankowsku było to ważne, ponieważ Iwano-Frankowsk po wojnie był miastem wojskowych, miastem Czerwonej Armii; oni tam byli – cała ta „oficernia”, wszyscy ci politrucy to wszystko to byli moskale, Rosjanie, którzy na siłę rusyfikowali Przykarpacie. Oni Karpaty chcieli wykorzystać jako jakąś platformę do obrony przed jakimiś kapitalistami. Wtedy jeżdżąc po Karpatach dowiedziałem, się, że budowali w górach – wewnątrz gór – różne obiekty wojskowe, które zagrażały miejscowej ludności. On o tym wiedział, o tym śpiewał, o tym mówił i przeciwko temu protestował.

Ja jednak wrócę do tego, że warto byłoby jednak jego pamięć jakoś uczcić, przede wszystkim na Ukrainie, bo to tam narodził się jego talent. Niestety, nie ma już ludzi, którzy wyprowadzili go na scenę. Mam na myśli Ołeksandra Łewczenkę, który był pomysłodawcą „Oberehu”; mam na myśli Bohdana Berezę, który się nim zachwycał. Gdyby ci ludzie żyli, to na pewno by o nim nie zapomnieli i jego pamięć by uczcili.

(-)

Niestety, coraz więcej ludzi jest po tamtej stronie życia, więc to my powinniśmy pielęgnować pamięć o nich. Dzisiaj pora już się pożegnać; program przygotowała i przedstawiła Jarosława Chrunik. Usłyszymy się jutro o godz. 18.10, a tymczasem – wszystkiego dobrego, drodzy słuchacze! (jch/kos)

02.03.2021 – godz. 10.50 (opis do dźwięku)

Dzień dobry szanowni słuchacze. W kalendarzu wtorek 2 marca. Z wami jest Hanna Wasilewska. Tematem dzisiejszego programu informacyjnego będzie reżim pracy konsulatu Ukrainy w Gdańsku podczas pandemii koronawirusa.

(-)

Na 300 tysięcy obywateli Ukrainy jest 4 pracowników konsulatu Ukrainy w Gdańsku. Do okręgu konsularnego należą 4 województwa: warmińsko-mazurskie, pomorskie, kujawsko-pomorskie i zachodniopomorskie – mówi konsul kierownik placówki dyplomatycznej w Gdańsku Lew Zacharczyszyn:
Po pierwsze napięcie pojawiło się przed koronawirusem, jak Ukraina otrzymała reżim bezwizowy z UE, pojawiła się możliwość prosto i łatwo pojechać w poszukiwaniu pracy, nauki itd. I my w 2018-2019 mieliśmy cały czas szczyt, nie było komfortowo, bo była żywa kolejka. Kogo nadążyliśmy przyjmować, przyjmowaliśmy.
Podczas pandemii taki reżim pracy był nie do przyjęcia, więc wprowadzenie kolejek elektronicznych było oczywiste – wspomina konsul:
Covid po pierwsze postawił wymaganie bezpieczeństwa naszych obywateli, więc nie do przyjęcia było to, tak jak było dotąd. Odpowiednio to jedna z przyczyn, chociaż uważam, że wprowadzenie kolejki elektronicznej jest progresywne, bo daje człowiekowi, który minimalnie potrafi korzystać z internetu, z możliwości zasobów elektronicznych, planować swój czas, planować naszą pracę itd.
Rok temu, kiedy świat nakryła pandemia, rząd polski, sprzyjając imigrantom, poszedł na ustępstwa w sprawach dokumentów, które pozwalają na legalne przebywanie na terenie Polski. Tym sposobem obywatele Ukrainy, którzy trafili na warunku kwarantanny, mogli nie wracać na Ukrainę, Podróże do domu skomplikowała procedura cowidowa i obowiązkowe kwarantanny, więc większość obywateli stara się rozwiązać tzw. sprawy paszportowe na miejscu niezależnie na dwukrotnie droższe opłaty za usługę:

Wcześniej człowiek sobie jechał na Ukrainę i załatwiał spokojnie te sprawy, to teraz człowiek jest skłonny czekać dłużej, nawet jeśli dokumenty się przeterminują, ale żeby nie jechać. I faktycznie to składa się na to, że nasze moce, czyli możliwość opracowania konkretnej liczby dokumentów zmieniła się od momentu do kwarantanny. Przeważnie większość ludzi nie wyjechała, albo powróciła.
Więc na wzrost liczby obywateli nałożyła się poszerzona lista działań konsulatu. Wtedy elektroniczna kolejka stała się dobrym rozwiązaniem dla stabilizacji reżimu pracy, ale i ten system ma swoje braki – mówi Lew Zacharczyszyn:
Kolejka elektroniczna stwarza pewien dyskomfort, bo jest jedna sprawa techniczna. Ludzie, którzy nie mają nawyku korzystania z internety, im trudno zrozumieć jak to działa. Są takie przypadki, że niektórzy obywatele po kilka razy mogą zarejestrować się w kolejce, a są tacy którzy piszą, że pół roku, rok nie mogą się zarejestrować, co też jest mało prawdopodobne.
Wołodymyrowi udało się:
Przez 2 miesiące starałem się zająć kolejkę i w końcu to się udało, bo pojawiło się wolne miejsce. Dobrze, że podróż planuję latem, więc w zapasie mam czas, a jakby coś było nagłego, to w ogóle nie wyobrażam sobie wyjścia.
Wyjście jest, niestety często takim wyjściem jest zakup kolejki od ludzi, którzy zarabiają na swoich współobywatelach. Szczególnie pomysłowi obywatele Ukrainy zajmują po kilka kolejek do konsulatu, niby dla siebie, a z czasem je sprzedają:
Zaczynając od takich prymitywnych rzeczy, że po prostu siedzi tak, jak to mówią, tępo klika, rejestruje się, a potem komuś tam, za opłatą mówi, to ja teraz rezygnuje, zarejestruj się. Takie prymitywne rzeczy. To nie są nasz kompetencje zajmować się tym jak to działa, od tego są odpowiedni fachowcy i organy prawa na Ukrainie
Lenistwo, niezorientowanie i nieudane próby rejestracji sprzyjają oszustom, natomiast MSZ Ukrainy już wypowiedziało im prawdziwą wojnę:
My i to nie tylko tu w Gdańsku, w Warszawie, inni koledzy w innych konsulatach, aktywnie pracujemy nad tym, żeby zmniejszyć takie zjawiska, bo my czytamy o tym w mediach społecznościowych, zwykle na FB są takie grupy, takie propozycje, staramy się śledzić takie rzeczy i przekazujemy informacje do Kijowa, i nawet jest stworzona odpowiednia zakładka u nas na stronie na FB, dla obywateli, jeśli stykają się z takimi faktami korupcji czy podejrzeń korupcji, żeby mogli poinformować. Te informacje kierujemy do Kijowa. Tak samo z fachowcami opracowaliśmy pytanie, jak maksymalnie możliwości nadużyć. Są pewne algorytmy jak próbować, powiem, no wpływać na to, żeby trudno było manipulować.
Więcej o palących problemach konsulatu Ukrainy w Gdańsku i obywateli Ukrainy, którzy mieszkają w Polsce, słuchacie w naszych kolejnych programach. A dzisiaj to wszystko. Program przygotowała i poprowadziła Hanna Wasilewska. Usłyszmy się jutro. Wszystkiego dobrego. (dw/bsc)

01.03.2021 – godz. 18.10 (opis do dźwięku)

Dobry wieczór, drodzy słuchacze! Witam was w programie „Kamo hriadeszy” na falach Radia Olsztyn. Przed mikrofonem – Jarosława Chrunik. Dzisiaj proponuję wam posłuchać długiej rozmowy o wczorajszej Ewangelii, którą słyszeliśmy w cerkwi. Przypowieść o synu marnotrawnym jest tak głęboka, że można by o niej rozmawiać jeszcze przynajmniej drugie tyle, a i tak temat nie zostałby wyczerpany. W pewien sposób kojarzy się ona z przypowieścią o celniku i faryzeuszu. Niby-to sprawiedliwego faryzeusza gubi jego pycha, a grzesznego celnika zbawia jego szczere kajanie się. Dzisiaj mamy podobną sytuację. Syn marnotrawny, gdy zrozumiał swój błąd, swój grzech, pokajał się w pokorze do ojca. A ot, starszy syn, który ciągle był przy ojcu, obraził się, ponieważ ojciec wyprawił bankiet z radości, że młodszy syn powrócił. Moi gościem, tak jak i tydzień temu, jest Ekscelencja Arkadiusz.
(-)
– Na dzisiejszą niedzielę wypada przypowieść, którą ja osobiście bardzo lubię, ponieważ jest bardzo rozbudowana, ma wiele aspektów. Jeśli się tak zastanowić, to z jednej strony jest to taka metaforyczna kontynuacja przypowieści o celniku i faryzeuszu. Myślę, że te elementy można bardzo łatwo znaleźć, ale to jest taka, powiedziałabym, uniwersalność miłości. Jest trzech mężczyzn, każdy kocha – każdy kocha inaczej. Jest ojciec i jest dwóch synów. Ojciec, nawet gdy dzieci są bardzo różne – jedno jest dobre, inne powiedzmy, niedobre – a ojciec kocha wszystkich. On może cierpieć, ale kocha. I są dwaj synowie. Jest ten, który jest niby posłuszny, przestrzega prawa, wszystko robi jak należy, stara się, pracuje. I jest drugi; my możemy domyślać się, że on na początku też pracuje na ten dobytek, a potem mówi: „Tato, ja chcę żyć po swojemu”. Ojciec pewnie wie, że nie wszystko będzie dobrze, tak jak się temu synowi wydaje, ale szanuje jego wolną wolę, mówi: „Proszę bardzo! Idź!”. I ten idzie. Na początku jest wszystko dobrze, dobrze, no i potem wiemy, ,ze przychodzi głód, on nie ma kawałka chleba, nie ma nic. Wówczas przychodzi to przejrzenie na oczy. Ale jest etap, gdy on dochodzi do tego przejrzenia. Wraca, ojciec go przyjmuje i bardzo się cieszy. To jest jeden moment: spotkanie syna marnotrawnego z ojcem, który nie pyta: „Co robiłeś? Dlaczego byłeś taki czy taki?” tylko po prostu przyjmuje go, bo kocha. I jest ten drugi brat, który obraża się na ojca, mówi: „Ja byłem cały czas z tobą, cały czas z tobą pracowałem, a ty nie dałeś mi nawet koźlęcia!” A mi tu nasuwa się takie pytanie: a czy on prosił tego ojca? Tak sobie myślę – jaka to jest analogia do nas: my też czasami tak sobie myślimy, że „tacy jesteśmy dobrzy, wszystko robimy, chodzimy do cerkwi, modlimy się, a Bóg nam nie daje”. I znowu powstaje pytanie: a czy my prosimy? A czy my umiemy prosić? Wydaje mi się, że gdyby ten starszy brat poprosił ojca, to ojciec powiedziałby – proszę bardzo! Czyli miłość to jest relacja. To nie może być jeden człowiek. Bo miłość jest tylko wtedy, gdy się nią dzielimy.

– Dzisiaj obchodzimy niedzielę o synu marnotrawnym. Przyzwyczailiśmy się tak mówić „niedziela o synu marnotrawnym”, ale tak myślę, że ona w sposób szczególny jest taka pedagogiczna, pokazuje nam miłosiernego ojca. Ta przypowieść uczy nas, żebyśmy zobaczyli, jaka miłością jest sam Pan Bóg. Z jednej strony faktycznie, szanuje nasz wolny wybór, chce nam pokazać, że człowiek ma prawo iść swoją drogą, On nie zatrzymuje człowieka. Niech człowiek doświadczy tego wszystkiego, czego sobie życzy. Ale jednocześnie pokazuje, że jest wielka miłością. Przykład ojca to jest faktycznie taki wielki uniwersalizm miłości. Myślę, że w nim koncentruje się wszystko to, nad czym powinniśmy dzisiaj pracować, żeby umieć kochać drugiego człowieka. Dla mnie jest tu jeszcze coś bardzo ciekawego. W tej przypowieści nie ma żadnej kobiety.

– Ja też zwróciłam na to uwagę – żeby nie zakłócić tego obrazu.

– Dokładnie. Sądzę, że tu też między innymi jest kwestia takiej miłości mężczyzn – rodziców do swoich dzieci. Dobrze wiemy, że od małego to mama poświęca dużo uwagi swoim dzieciom. Ona najczęściej jest razem z nimi, przekazuje im dużo miłości, dużo dobra i tu dochodzimy do takiego pytania: A jak w takim razie każdy ojciec odnosi się do swoich dzieci? Czy umie też być takim dobrym, kochającym, miłosiernym? Czy umie też dziecko przyjmować, gdy zrobiło jakiś życiowy błąd? Czy nie będzie to na takiej zasadzie „ja wiem lepiej, ty masz mnie słuchać!”?

– A gdy jest źle, to „Sam jesteś sobie winien!”.

– Dokładnie! Wtedy pojawia się taki konflikt – „Tak, jesteś sam sobie winien, bo ja ci mówiłem, ale ty wybrałeś inaczej”. I myślę, że ta przypowieść uczy nas, żebyśmy naprawdę uczyli się takiej szerokiej miłości. I żebyśmy rozumieli, że człowiek powinien też być w swoich wyborach wolny, że powinien sam wybierać i wtedy doświadczać tego w życiu. Oczywiście, od tego są też rodzice. Rodzice, którzy powinni przypominać, ale myślę, że od małego tak powinni wychowywać dziecko, mają też tak pokazywać wszystkie zasady, wartości chrześcijańskie, że gdy dziecko popełni błąd, żeby nie bało się wrócić do ojca, do domu rodzinnego. Żeby zawsze wiedziało, że w tym domu rodzinnym znajdzie wsparcie, zrozumienie, znajdzie miłość, znajdzie szacunek i zostanie wysłuchane ze względu na to, co się stało na przykład.

Teraz – chwila muzyki i zaraz wracamy do rozmowy
(-)

– Ta przypowieść uczy nas takiej prawdziwej miłości; miłości, która nie pyta „dlaczego tak zrobiłeś?”, tylko uczy nas miłości, która przyjmuje, która jest ciepła, szczera i która chce poświęcić uwagę drugiej osobie. Myślę, że ten syn tak właśnie rozumiał swego ojca i w dzieciństwie musiał otrzymać od niego bardzo dużo dobra, ale na jakimś etapie życia zrozumiał, że czas wyruszyć w drogę, czas iść poznać ten szeroki świat, o którym być może właśnie ten ojciec mu opowiadał i być może też go przestrzegał. Ale to był wybór tego syna. On wybrał taka drogę i jak wiemy, doświadczył wiele zła. Nie wszyscy, na których polegał, okazali się jego prawdziwymi przyjaciółmi, okazali się ludźmi, którzy go wsparli w tych wyborach. I wtedy został sam. Wszystko stracił, przehulał cały dobytek, który dostał od ojca. Doświadczając takich nizin życia uświadomił sobie, że jednak u ojca było najlepiej, że wszystko to, o czym opowiadał mu ojciec, było prawdą, a on chciał sam to wszystko sprawdzić. Być może nie dowierzał ojcu i doświadczył potem tego wszystkiego sam. Widzimy w nim też odwagę, żeby wrócić do domu, ale myślę, że ta odwaga wypływa z tego, że rozumiał, że jego ojciec ma wielką miłość. Że ojciec naprawdę tak kochał syna, tak ich kochał, że zawsze dzielił się z nimi wszelkim dobrem. Być może wtedy zrozumiał, że zrobił coś złego przeciwko ojcu, że być może ojciec bardzo ucierpiał. Być może w jego oczach pojawiły się łzy, gdy oddawał tę część synowi, chociaż pewnie rozumiał, że nie będzie on umiał zrobić z tym niczego dobrego i roztrwoni. Ale mu oddał. Uświadomienie tego dodało mu takiej odwagi: „Chcę wrócić do swego ojca, uklęknąć przed nim, przeprosić go i oddać mu sprawiedliwość – że mówił mi całą prawdę o życiu”.

– On był nie tylko odważny, ale był też sprawiedliwy, mówi: „Pójdę nie jako syn, a jako najemnik, bo już nie zasługuję na miano syna”.

– Tak! I myślę, że tu zrozumiał, że wszystko co otrzymał, nie umiał z tym zrobić nic dobrego, wszystko roztrwonił i nie jest godzien nazywać się synem swego ojca. Chce być najemnikiem, a nie synem. Tak, odczul tu w sobie taka sprawiedliwość, że lepiej tak podejść do swego ojca, niż nazywać siebie swoim synem. Ale widzimy tu coś innego. Ojciec pewnie każdego dnia wyglądał swego syna. I to uczy nas, żebyśmy umieli zawsze otworzyć drzwi; żebyśmy umieli, chociaż czasami możemy nie widzieć się dłuższy czas, ale żebyśmy umieli wysłać tym, którzy są daleko i z jakichś przyczyn odeszli od nas, żeby zawsze otrzymali od nas taki znak – że moje drzwi są otwarte dla ciebie, synu, córko, moje dzieci. Zawsze moje drzwi są otwarte dla was. I z kolei ten drugi syn. Myślę, że to dzisiaj też jest coś niedobrego, gdy podnieśliśmy taki status materialny i ludziom lepiej się żyje, czasami się zapominamy i zaczynamy trochę brać udział w takim wyścigu – jeden przez drugiego. Jeszcze więcej, jeszcze lepiej coś mieć i wtedy niestety, zaczynamy zazdrościć. Tu nad tym trzeba w sposób szczególny dzisiaj zatrzymać się. I też jakby wysłać taki znak, że to jest coś bardzo niedobrego. Bóg nam wszystko daje, my to otrzymaliśmy od Niego, to są nasze dary od niego, gdy do czegoś doszliśmy. Dlatego powinniśmy być Mu wdzięczni, za wszystko dziękować, a nie jeszcze zazdrościć innemu. Czasami człowiek musi przejść trudna drogę, żeby do czegoś dojść i my nie znamy prawdy jak to się odbywało. I ile ten człowiek włożył pracy, swego wysiłku, swojej odpowiedzialności, a w nas pojawia się taki zarzut: „A on ma więcej ode mnie!”.

Jeszcze raz – muzyczna przerwa, żeby pomyśleć o tym, co usłyszeliście.
(-)

– Tak sobie myślę – a czy ten dobry syn, który cały czas był przy ojcu, czy chciałby przeżywać te dni biedy, ten głód?

– Ja sądzę, że on nawet o tym nie wiedział. Nie miał okazji, żeby porozmawiać o tym z tym swoim bratem i nie rozumiał, czego on doświadczył w życiu i dlatego – jaka była radość ojca, gdy ten syn powrócił; sprawił mu bankiet, żeby wszyscy radowali się, cieszyli się razem z nim, bo jego syn powrócił do domu rodzinnego. Gdyby to poznał, to inaczej by to rozumiał. I dzisiaj powinniśmy posłuchać człowieka, nie osądzać. Dać mu szansę, żeby powiedział czego doświadczył, jaką przeszedł on drogę i dopiero wtedy możemy podsumować to, co człowiek powiedział. Dlatego dzisiejsza niedziela przypomina nam o tym – żebyśmy nie osądzali, ale żebyśmy umieli wzajemnie słuchać siebie i byli raczej tymi miłosiernymi ojcami w życiu, a nie ludźmi, którzy osądzają, zazdroszczą, czy odmawiają drugiemu człowiekowi prawa do nawrócenia.

– Bo to jest tak, że każdy ma tylko jedno życie. Jakże często jest tak, że nie potrafimy swego życia przeżyć prawidłowo i sprawiedliwie. A my krytykujemy innych tak, jakbyśmy chcieli żyć jeszcze cudzym życiem. I to jest błąd. Wydaje mi się, że tu jest jeszcze jeden ciekawy moment. Oczywiście, mamy prawo, mamy przykazania Boże; mamy taki schemat drogi, którą powinniśmy kroczyć. Ale ktoś kiedyś tak pięknie powiedział, że prawo jeszcze nigdy nikogo nie zbawiło, zbawia miłość. I tu spotyka się właśnie prawo i miłość.

– Tak, bo prawo wywołuje w nas różne uczucia. Czasami chcemy to prawo naruszyć, bo uważamy, że tak będzie lepiej dla nas, czujemy, że nałożono na nas takie ograniczenia i to prawo do czegoś nas zmusza. A tak naprawdę prawo jest też dopełnieniem. Ono też pomaga, ono kształtuje człowieka. Gdyby nie było dziesięciu przykazań, to można sobie wyobrazić, jak wyglądałby dzisiaj świat. A ci, dla których te przykazania są ważne, starają się żyć według tych przykazań. I dlatego wszyscy razem powinniśmy formować się do tej miłości. Oczywiście, miłość jest najważniejsza, ale też ta miłość, która niesie ze sobą odpowiedzialność i pouczenie, i przypomina o tym, żeby człowiek ze swoim życiem potrafił zrobić coś dobrego. Nikt z nas nie ma patentu na życie. Nikt z nas nie może powiedzieć, że wie, jak należy najlepiej przeżyć życie, bo nawet nie wiemy co nas może jutro spotkać i kiedy ono może się zakończyć. Dlatego właśnie ważne jest, żebyśmy każdego dnia starali się prosić Boga, żeby dal nam łaskę miłości, która będzie taka szczera, która będzie prawdziwa wobec drugiego człowieka i w którym my – nie tak, że będziemy wyrzekać się swego „ja” – ale będziemy umieli widzieć w drugim człowieku dobrego człowieka; człowieka, któremu też powinniśmy dać szansę zmienić się, dać mu też możliwość okazać miłość wobec nas, a nie w taki sposób, że my wszystko wiemy lepiej niż inni. I myślę, że do tego dzisiaj zostaliśmy zaproszeni. Ta przypowieść w sposób szczególny zaprasza nas, żeby stawać w prawdzie i być gotowym do takiej miłości. Oczywiście mamy każdego dnia tego się uczyć.
(-)
Długo jeszcze można rozważać nad tą przypowieścią o Boską miłością, lecz niestety, czas naszej audycji dobiega końca. W życiu bywa różnie, lecz niech nasze dzisiejsze rozważania zmiękczą serca rodziców i dodadzą odwagi dzieciom, jeżeli (nie daj Boże) ktoś spośród naszych słuchaczy ma podobny problem. A my musimy się już pożegnać. Program przygotowała i przedstawiła Jarosława Chrunik. Życzę wam miłego wieczoru i całego tygodnia, drodzy słuchacze! Wszystkiego dobrego!

01.03.2021- godz. 10.50 (opis do dźwięku)

Do udziału w eparchialnym konkursie sztuki „Cud wielkanocny” zaprasza parafia św. Jury w Bytowie. Wczoraj we Lwowie, w miejscu dawnej Huty Pieniackiej, odbyły się uroczystości poświęcone 77 rocznicy morderstwa polskiej społeczności wsi. Dziś Polskie Radio dla Zagranicy świętuje swoje 85. urodziny, jego audycji można posłuchać także po ukraińsku. Przewodniczący Rady Europejskiej Charles Michel rozpoczyna 4-dniową wizytę na Wschodzie. O tym opowiem w poniedziałek 1 marca. Z wami jest Hanna Wasilewska. Witam.
(-)
Do udziału w eparchialnym konkursie sztuki „Cud wielkanocny” zaprasza parafia św. Jury w Bytowie. Udział wziąć mogą uczniowie szkół podstawowych i średnich, wykonując własnoręcznie pisankę – ozdobić ugotowane jajko, albo wyryć drapankę. Forma prac jest dowolna. Może to być pisanka, drapanka, oklejanka itd. Konkurs ma sprzyjać poznaniu i badaniu tradycji wielkanocnych, wartości chrześcijańskich w pisance i wzmocnieniu cerkiewnej świadomości. Gotową pracę należy nadesłać do 7 maja tego roku, pocztą, na adres Szkoły Podstawowej numer 5 w Bytowie z dopiskiem „Konkurs”. Zwycięzcy konkursów otrzymają nagrody od organizatorów. Konkurs eparchialny „Cud wielkanocny” odbywa się z błogosławieństwem biskupa olsztyńsko-gdańskiego, kira Arkadiusza Trochanowskiego. Szczegółowe zasady udziału na stronie: cerkiew.eu.
(-)
Wczoraj we Lwowie, w miejscu dawnej Huty Pieniackiej, odbyły się uroczystości poświęcone 77 rocznicy morderstwa polskiej społeczności wsi. Jak powiedział Polskiemu Radiu profesor Krzysztof Szwagrzyk IPN czeka na pozwolenie władz ukraińskich, na rozpoczęcie prac poszukiwawczych na miejscu zabójstwa setek mieszkańców Huty Pieniackiej, ale jak mówi, dotąd takiego pozwolenia nie ma:
Strona ukraińska chce, żebyśmy przyjęli ich narrację, która mówi, że doszło do wojny polsko-ukraińskiej, a to jest nie do przyjęcia, ponieważ trzeba by uznać, że po obu stronach walczyły równorzędne uzbrojone oddziały żołnierzy. – My mówimy nie, były uzbrojone jednostki Ukraińców, którzy dokonywali mordów we współpracy z Niemcami, i nigdy nie powiemy, że po polskiej stronie były jednostki wojskowe, bo tak nie można nazwać kobiet, dzieci, starców, wymordowanych w bestialski sposób. (przyp. tł. wypowiedź zgodnie z tekstem: https://polskieradio24.pl/5/1223/Artykul/2687924,Lwow-msza-swieta-w-intencji-zamordowanych-przez-UPA-w-Hucie-Pieniackiej)
Zgodnie danymi IPN, wskutek pogromu w Hucie Pieniackiej 28 lutego 1944 roku, zostało zamordowanych około 850 osób polskiej narodowości. Strona polska obstaje za wersją, że zbrodni dokonali członkowie 4. Galicyjskiego Pułku Ochotniczego, w skład którego wchodzili Ukraińcy pod dowództwem niemieckim, przy udziale wojsk UPA. Ukraińska strona, że zagłada wsi Huta Pieniacka, 28 lutego 1944 roku, odbyła się wskutek akcji karnej zorganizowanej przez władze nazistowskie, a zabójstw dokonali Niemcy.

(-)

Dzisiaj Polskie Radio dla Zagranicy świętuje swoje 85. urodziny. Z tej okazji antena Polskiego Radia, nadająca w 6 językach, zaprasza na specjalne jubileuszowe audycje. Dziennikarze Polskiego Radia dla Zagranicy przekazują odbiorcom na całym świecie aktualne i wszechstronne informacje o Polsce oraz przedstawiają kluczowe sprawy współczesnego świata z polskiej perspektywy – mówi dyrektor – redaktor naczelny Polskiego Radia dla Zagranicy Andrzej Rybałt:
(-)
Obecnie Polskie Radio dla Zagranicy nadaje programy po polsku oraz w pięciu językach obcych: angielskim, niemieckim, rosyjskim, ukraińskim i białoruskim. Programy ukraińskie prowadzi Jana Stępniewicz, znana z programu telewizyjnego „Telenowyny” dla Ukraińców w Polsce.
(-)
Przewodniczący Rady Europejskiej Charles Michel rozpoczyna 4-dniową wizytę na Wschodzie. Pierwszym przystankiem jest Mołdawia, następnie Gruzja i Ukraina. Wśród zaplanowanych tematów rozmów jest walka z pandemią i przyszłość Partnerstwa Wschodniego, w skład którego wchodzą trzy kraje. Do Partnerstwa należą też Armenia, Azerbejdżan i Białoruś.

(-)
Ta informacja kończy nasze wydanie, więc dziękuję wam za uwagę i zapraszam do radioodbiorników jutro o 10:50. Wszystkiego dobrego. (dw/apod)

 

Przeczytaj poprzedni wpis:
Paweł Warot: Komuniści chcieli zatrzeć pamięć o żołnierzach, którzy umiłowali wolność Polski

O Narodowym Dniu Pamięci „Żołnierzy Wyklętych” Krzysztof Kaszubski rozmawiał w Porannych Pytaniach z Pawłem Warotem, naczelnikiem Delegatury IPN w Olsztynie. Narodowy Dzień Pamięci „Żołnierzy Wyklętych” obchodzimy...

Zamknij
RadioOlsztynTV