Strona główna Radio Olsztyn
Posłuchaj
Pogoda
Olsztyn
DZIŚ: 11 °C pogoda dziś
JUTRO: 18 °C pogoda jutro
Logowanie
 

Audycje w języku ukraińskim – kwiecień 2021

Fot. Jarosława Chrunik

Audycje w języku ukraińskim nadajemy codziennie, również w święta, o godzinach 10.50 i 18.10. Prezentujemy serwis informacyjny o życiu diaspory ukraińskiej na Warmii i Mazurach i w Polsce oraz wieści z samej Ukrainy.

Zamieszczamy też tłumaczenia audycji w języku polskim. Do słuchania zapraszają: Jarosława Chrunik i Hanna Wasilewska. Audycje w języku ukraińskim emitowane są z nadajnika w Miłkach koło Giżycka na 99,6 FM.

30.04.2021 – godz. 10.50 (opis do dźwięku)

Ukraińcy na Warmii i Mazurach uczcili 74-tą rocznicę Akcji Wisła. O tej tragicznej historii dzieci dowiadują się jeszcze w szkole podstawowej.

Obywatele Ukrainy masowo wracają do domu na Wielkanoc.

30 godzin czekają kierowcy tirów na wyjazd z kraju na przejściu Hrebenne – Rawa Ruska.

Nie udało się uzgodnić rozejmu we wschodniej Ukrainie na czas Wielkanocy. Poinformowali o tym przedstawiciele Organizacji Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie (OBWE).

Na antenie ukraiński program informacyjny. Dziś jest Wielki Piątek 30 kwietnia. Z wami Hanna Wasilewska. Dzień dobry!

(-)

Ukraińcy na Warmii i Mazurach uczcili 74-tą rocznicę Akcji Wisła. O tej tragicznej historii dzieci dowiadują się jeszcze w szkole podstawowej. I chociaż maluchy nie do końca rozumieją co się stało 70 lat temu, powinny wiedzieć, jak się tu znaleźli, – przekonana jest o tym nauczycielka języka ukraińskiego w Kandytach i Górowie Iławeckim Nadzieja Ortyńska, – i to jest zadanie szkoły.

– Szkoła i cerkiew to są takie miejsca, które określają naszą tożsamość. Dzieci mówią: „Moja babcia była Ukrainką, prababcia”. Zaczynamy szukać, zaczynają patrzeć na mapę, zaczynamy mówić o Akcji „Wisła”, bo dla takich dzieci to ten temat jest taki abstrakcyjny i dopiero wtedy one zaczynają góry malować, czy malować inne miejsca, czy nawet dowiadywać się. zaczynamy próbować, żeby coś nagrały, dowiedziały się, robimy drzewo genealogiczne i takie właśnie rzeczy bardzo pomagają w nauce.

– Pani takim maluchom już opowiada o Akcji „Wisła”; obecnie właśnie odznaczamy 74-tą rocznicę. Czy mówiła im pani i w jaki sposób pani im to wyjaśnia, bo to jest bardzo skomplikowany temat?

– W sposób bardzo dostępny, zależy od tego czy to jest pierwsza czy druga, czy trzecia, czy starsze dzieci – od tego zależy „dozowanie” tej Akcji „Wisła”, opowiadanie; właśnie poprzez rysunki, poprzez opowiadania – że zapytały mamę, babcię, przeważnie teraz już mało kto jest świadkiem tej Akcji „Wisła”. Gdy kiedyś byli jeszcze świadkowie, to i ja jeszcze chodziłam z dziećmi, szukaliśmy takich babć, dziadków i oni nam opowiadali. Zapraszaliśmy ich do szkoły na zajęcia i oni nam opowiadali, żeby dzieci zrozumiały w jaki sposób znalazły się tu na tych ziemiach. To jest historia. Historia, którą powinny znać.
Całego materiału słuchajcie dzisiaj w programie „Od A do Z” o godz. 18.10.

(-)

Obywatele Ukrainy masowo wracają do domu na Wielkanoc, natomiast czy dotrą tam na czas – nie wiadomo. 30 godzin czekają kierowcy tirów na wyjazd z kraju na przejściu Hrebenne – Rawa Ruska. Podobna sytuacja jest na innym polsko ukraińskim przejściu Dorohusk – Jagodzin. Kierowcy ciężarówek na wyjazd z Polski czekają ponad 20-ścia godzin – mówi rzecznik prasowy Izby Administracji Skarbowej w Lublinie Michał Deruś
(-)
W tym roku Wielkanoc według obrządków wschodnich przypada na 2 maja. Celnicy zachęcają kierowców do śledzenia czasów oczekiwania na odprawę na stronie www.granica.gov.pl
Nie udało się uzgodnić rozejmu we wschodniej Ukrainie na czas Wielkanocy. Poinformowali o tym przedstawiciele Organizacji Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie (OBWE).
Rozpoczęły się rozmowy negocjatorów z Ukrainy i Rosji z udziałem wspieranych przez Moskwę separatystów z Donbasu. Jednak – jak czytamy w oświadczeniu OBWE – nie doszło do porozumienia. Przedstawiciel Organizacji wezwał natomiast obie strony do pilnych działań na rzecz rozminowania terenu walk, gdyż wiele ofiar cywilnych w tym rejonie zginęło właśnie w wyniku wybuchów min.
Rzecznik ukraińskiej delegacji Ołeksij Arestowycz powiedział agencji Interfax-Ukraina, że rozmowy były konstruktywne, ale tekstu porozumienia nie udało się uzgodnić. Przedstawiciel delegacji rosyjskiej Borys Gryzłow obwiniał natomiast Ukrainę za fiasko negocjacji.
Poprzednie zawieszenie broni uzgodniono w lipcu 2020 roku. Przestał obowiązywać w pierwszych miesiącach tego roku po eskalacji konfliktu. Według władz w Kijowie, w pierwszych miesiącach 2021 roku w starciach na terenie Donbasu zginęło 32 ukraińskich żołnierzy. Popierani przez Moskwę separatyści podają, że na froncie zginęło 20 ich przedstawicieli.Ta informacja kończy nasze wydanie, ale ja się z wami nie żegnam. Usłyszymy się tu o 18.10 w programie „Od A do Z”. Przyjemnego dnia! (dw/bsc)

29.04.2021 – godz. 18.10 (opis do dźwięku)

Dzień dobry, drodzy słuchacze! Witam was w Wielki Czwartek, 29 kwietnia na falach Radia Olsztyn. Przed mikrofonem – Jarosława Chrunik. Prawie już doczekaliśmy się Wielkanocy, przed nami – kulminacja wydarzeń, które wspominamy co roku, a które miały miejsce dwa tysiące lat temu. W tradycji ludowej aspekt religijny nabiera też nieco innych odcieni. Za chwilę o tym usłyszycie.

(-)

„Czysty” albo „Żywny” czwartek jest pierwszym z trzech dni Triduum Paschalnego. Tego dnia Chrystus ustanowił Sakrament Eucharystii. W tradycji ludowej jest to dzień oczyszczenia duchowego, a także przygotowania, uporządkowania obejścia na święta Wielkiej Nocy. Ciekawe jest wspominanie „Czystego Czwartku” w tradycji pieśniarskiej, gdy według wierzeń ludowych Pan Bóg chodził po całej ziemi i nawoływał grzeszników do pokuty. Z opowieści Sergiusza Petryczenki dowiadujemy się też o wychowawczej, umoralniającej roli tych pieśni:

(-)

Piosenka „Żywnyj czetwer” znana jest w wielu regionach, są różne warianty słów i melodii. Nawet nazywa się pieśń różnie: „Żywnyj Czetwer po weczeri”, „Czystyj czetwer po obidi”, itp. Na Bojkowszczyźnie „Żywnyj Czetwer po obidi” też dobrze znają, mówi Eugenia Przysłupska, zespół „Susidojky” z Lidzbarka Warmińskiego:

– Tę pieśń pamiętam, że śpiewała jeszcze babcia. Babcia śpiewała potem z mamą, potem od mamy i ja podchwyciłam. Ale ta pieśń jest bardzo, bardzo stara.

– Czy pani uczyła się jej ze słuchu, czy może były jakieś śpiewniki, zeszyty?

– Tylko uczyłam się od babci, od mamy ze słuchu. Tylko ze słuchu, nut nie czytam.

– Czy śpiewało się ją na jakąś specjalną okazję, na „Czysty Czwartek”? Czy może tak po prostu, gdy się zbierali, albo gdy był taki nastrój?

– Po prostu gdy był taki nastrój, babcia u nas mieszkała i tak sobie gdy był nastrój, to tak sobie śpiewały.

– A babcia skąd mogła ją znać?

– Babcia pewnie znała z dawniejszego pokolenia. Babcia była sierotą, pewnie gdzieś tak między sobą, po sąsiedzku uczyli się.

– W jakich latach to było i gdzie to było?

– Babcia przyjechała do nas z Terki w Bieszczadach, bo babcia urodziła się w 1894 r., w XIX wieku, tak że ta pieśń jest bardzo stara.

– Tak, wiem, że jest ona zapisana w różnych wariantach na przykład u Oskara Kolberga – to polski zbieracz folkloru i on te pieśni zapisywał w połowie XIX wieku.

(-)

– Tu pojawia się motyw potępienia dzieciobójstwa i kary za nie. Na Lwowszczyźnie śpiewają tak; wykonuje Lubow Fed’kiw:

(-)

W wariancie piosenki „Żywnyj czetwer po weczeri”, zapisanym przez Oskara Kolberga na Pokuciu koło Kołomyi, na koniec występuje motyw wypuszczania przez św. Piotra dusz z piekła: „Święty Piotrze, weź klucze piekielne i wypuść dusze zbawione. Tylko jednej nie wypuszczaj – która w niedzielę rano jadła, a w piątek piosenki śpiewała, w sobotę się nie myła, ojca i matkę przeklinała”

(-)

Wielki Czwartek, albo Czysty Czwartek – to pierwszy z trzech dni, nazywanych w chrześcijaństwie Triduum Paschalnym. Wieczorem w cerkwi celebrowana jest Męka Pańska. Dawniej we wsiach i miastach ludzie starali się wtedy zachowywać uroczystą ciszę. Ani śmiechu, ani żadnych śpiewów, ani nawet głośnych rozmów nie było słychać w czasie, gdy w cerkwi czytane były ewangelie. Wielki Czwartek to dzień, w którym Jezus ustanowił sakrament kapłaństwa i sakrament Eucharystii na tajemnej wieczerzy. Tego też dnia Jezusa zaaresztowano i uwięziono. Mimo to Bóg do ostatniego momentu nie odwraca od człowieka swojej miłości, a właśnie w tym dniu daje przykład tego, jak mamy żyć na ziemi – mówi ks. Grzegorz Dżała z Iwano-Frankowskiej Archidiecezji UCGK:

– Wielki Czwartek to bardzo ciekawy dzień, bo właśnie w Wielki Czwartek rzymscy katolicy obchodzą sakrament kapłaństwa. My na tym aż tak bardzo nie akcentujemy, ale Pan Bóg przejawia tego dnia wielką miłość i daje przykład każdemu z nas miary służenia, gdy Jezus klęka i obmywa nogi swoim uczniom. Bóg przybiera ciało, schodzi z nieba do nas, do ludzi i jeszcze klęka przed nami, żeby umyć nam nogi. Bóg. To kim my jesteśmy, gdy gdzieś trzymamy na kogoś jakąś złość, gdy nie chcemy jeden drugiemu przebaczyć i ten brak przebaczenia czasami latami w nas tkwi. Skoro Bóg tak robi, to co my, biedne stworzenia, mamy robić? My właśnie powinniśmy się pokajać i robić to, do czego nawołuje nas Bóg. Następnie – ustanowienie Eucharystii, z której niestety nie zawsze korzystamy.

(-)

Żeby dogłębnie przeżyć tajemnicę zmartwychwstania, warto wziąć udział w Triduum Paschalnym, które najlepiej przedstawia istotę Męki i Zmartwychwstania Jezusa. Wtedy łatwiej jest wejść w tę radość Odkupienia, mówi ks. Igor Hubacz z Pasłęka, od niedawna – kanclerz eparchii olsztyńsko-gdańskiej UCGK:
– Bo my bardzo często patrzymy tylko na Zmartwychwstanie, ale to jest cały proces. Nie możemy patrzeć tylko na Zmartwychwstanie w oderwaniu od dni je poprzedzających. Otóż Wielki Czwartek to ustanowienie sakramentu Eucharystii i sakramentu kapłaństwa, czyli dwóch sakramentów, dzięki którym Jezus jest stale obecny wśród nas. On przebywa z nami i daje siebie nam w tych sakramentach. Wielki Piątek, to przeżywanie Jego męki i Jego śmierci na krzyżu, ale też rozumienie tego, że On umiera za nas wszystkich i przybija do krzyża grzechy całego świata. Wielka Sobota – to dzień, można powiedzieć – największej tajemnicy z Triduum. Bo jest to czas, gdy Chrystus swoim ciałem spoczywa w grobie, natomiast swoją duszą On schodzi do piekieł, po to żeby rozbić bramy piekła, żeby zniszczyć tego, który ma władzę śmierci, czyli diabła i żeby wyzwolić tych uwięzionych. Czyli to już jakby początek naszego Zmartwychwstania, bo śmierć Zbawiciela nas wyzwoliła. Pokonał ją ten, którego ona trzymała.

(-)

Wielkanoc już w najbliższą niedzielę, a dla tych, kto pozostanie w domu mam dobrą wiadomość: Radio Olsztyn w niedzielę od godziny 6-tej do 8-mej rano będzie transmitowało uroczystości wielkanocne z katedry w Olsztynie. Nabożeństwa i liturgię będzie celebrował ordynariusz olsztyńsko-gdański, bp Arkadiusz Trochanowski. Dzisiejszy program zbliża się do końca, przygotowała go i przedstawiła Jarosława Chrunik. Żegnam się z wami do jutra; usłyszymy się o tej samej porze. Przypominam: początek transmisji uroczystości wielkanocnych – w niedzielę o godz. 6-tej na antenie Radia Olsztyn. Wszystkiego dobrego, drodzy słuchacze! (jch/bsc)

29.04.2021 – godz. 10.50 (opis do dźwięku)

Podczas Akcji „Wisła” wykonano 442 transporty kolejowe. Pierwszy został odprawiony 74 lata temu 29 kwietnia ze stacji Szczawne-Kulaszne powiatu sanockiego. Część ludzi musiała pokonać kilkadziesiąt kilometrów, żeby dostać się do kolei. Deportacja Ukraińców, a także wcześniejsze działania zbrojne doprowadziły do zrujnowania gospodarki południowo-wschodniej Polski. Podczas Akcji „Wisła” 2781 Ukraińców trafiło do Centralnego Obozu Pracy w Jaworznie. Wśród nich były 823 kobiety oraz kilkanaścioro dzieci. Więźniami byli tam i zwyczajni chłopi, i inteligencja, i duchowieństwo (22 księży greckokatolickich i 5 prawosławnych). Zmarły w obozie 162 osoby. Tak więc czym była Akcja „Wisła” i po co została przeprowadzona, starali się wyjaśnić podczas dyskusji „Operacja „Wisła” – przymusowa deportacja Ukraińców z terytorium Zakerzonia” naukowcy Polski i Ukrainy.

Dzisiaj jest czwartek, 29 kwietnia. Przy mikrofonie Hanna Wasilewska. Witam.

(-)

Sowietyzacji Ukrainy towarzyszyły masowe represje wobec tak zwanych „wrogów narodu”. Składową represji były deportacje miejscowej ludności do oddalonych regionów ZSRR. Akcje przesiedleńcze stały się skutecznym środkiem do pogodzenia się ludności z celami ideologicznymi i politycznymi totalitarnego reżimu radzieckiego. Akcja „Wisła” zaliczana jest właśnie do takich, jednak różnica jest – przekonywał ukraiński historyk i działacz społeczny Wołodymyr Wiatrowycz uczestników dyskusji „Operacja „Wisła” – przymusowa deportacja Ukraińców z terytorium Zakerzonia” w 74-tą rocznicę przestępczych działań.
(-)

– Często, gdy mówi się u nas o Akcji „Wisła”, ma się na uwadze deportację 1944-46 r., myląc te rzeczy. Trzeba je oddzielać, żeby wiedzieć jaka jest między nimi różnica. Wydaje mi się, że o Akcji „Wisła” można i trzeba mówić w takich trzech płaszczyznach: płaszczyznach historii, płaszczyźnie komunizmu, bloku komunistycznego i w płaszczyźnie historii Polski i stosunków polsko-ukraińskich. Jeśli będziemy mówić o Akcji „Wisła” w kontekście historii światowej, to oczywiście są tu podstawy włączać ją w kontekst masowych wysiedleń narodów, grup narodowych po II wojnie światowej, które miały miejsce w Europie. Operacja „Wisła” w kontekście historii Polski czy stosunków polsko-ukraińskich, to tu też jest dużo ciekawych takich kontekstów, polegających na tym, że mimo iż Akcja „Wisła” faktycznie była zbrodnią reżimu komunistycznego, o czym będę mówił trochę dalej, ale była ona realizacją nacjonalistycznych polskich koncepcji, które panowały w Polsce poczynając jeszcze od okresu międzywojennego. Koncepcji, istota których polegających na konieczności stworzenia Polski jednonarodowej. Tu akurat paradoks polega na tym, że faktycznie te koncepcje nacjonalistyczne stworzenia Polski jednonarodowej udało się zrealizować akurat komunistom – polskim komunistom, którzy mieli za sobą Moskwę. Myślę, że jest to jedna z przyczyn, dla których polski reżim komunistyczny przeprowadził tę Akcję, to była próba w jakiś sposób otrzymać wsparcie ludności polskiej, ponieważ w wyniku takiego krwawego konfliktu polsko-ukraińskiego w latach II wojny światowej i napięć, które miały miejsce w okresie międzywojennym poziom wzajemnej nienawiści Ukraińcówdo Polaków i Polaków do Ukraińców był dosyć wysoki i oczywiście, że te nastroje ludności odczuwali i komuniści. Dla polskich komunistów była to próba pokazania, że oni przede wszystkim są polscy.

Prawną oceną Akcji „Wisła” zainteresowani są tak Ukraińcy, jak i Polacy, którzy dzisiaj starają się pokonać dziedzictwo komunistycznego reżimu totalitarnego. Próby usprawiedliwienia Akcji „Wisła” są nie tylko amoralne wobec ofiar tej akcji, są one niebezpieczne, bowiem mogą stać się precedensem dla zmiany oceny innych zbrodni komunizmu, – przekonany jest Wiatrowycz:

– W wyniku analizy tego, co działo się w 1947 roku wiemy, że są wszelkie podstawy, aby mówić o zbrodni przeciw ludzkości, stosując normy Statutu Rzymskiego. Są podstawy, żeby mówić o Akcji „Wisła” jako o zbrodni wojennej i są podstawy, aby mówić o czystkach etnicznych mimo tego, że termin ten – „czystki etniczne” – w zasadzie nie jest dokładnie określony w międzynarodowych dokumentach prawnych; jest na granicy publicystyki.
Ukraińska śpiewaczka, polityczka, działaczka społeczna i przedstawicielka Prezydium Międzynarodowej Federacji Ukraińskich Stowarzyszeń Łemkowskich Sofija Fedyna twierdzi, że winnym tragedii jest reżim komunistyczny, co należy uznać na szczeblu państwowym:

– U nas w stu procentach narzekają na Polskę. Zwłaszcza potomkowie deportowanych, albo sami deportowani, którzy obecnie mieszkają na Ukrainie. Jest tu wiele momentów historycznych, wiele niuansów, ale jeśli mówić ogólnie, to winnym tej ogromnej tragedii, całego masywu deportacji w latach 1944-51 jest reżim komunistyczny, który był wówczas i w ZSRR, i w USRR, i w komunistycznej Polsce, dlatego że powinniśmy pamiętać, że w pierwszym etapie deportacji w latach 1944-46 orientacyjnie ok. 700 tysięcy Polaków też było deportowanych i wysiedlonych, chociaż w mniej brutalny sposób, ale też zostali pozbawieni domu rodzinnego. Dlatego najbardziej perspektywiczne obecnie są prace nad tym, żeby krok po kroku wymagać i przekonywać ludzi w sprawie potępienia totalitarnego reżimu komunistycznego jako zbrodniczego. Być może najpierw wyłącznie w ramach ukraińskich, ale potem obowiązkowo wychodzić na arenę międzynarodową. I dzisiaj nie trzeba zrzucać odpowiedzialności na kogoś tam. Polska wobec swoich obywateli uznała zbrodniczość deportacji. Ukraina dzisiaj milczy. Ale my potrzebujemy dosłownie dwóch słów: „zbrodnicza deportacja” Ukraińców Zakerzonia. Tylko nasz głośny krzyk pomoże zburzyć mur i zdołamy mimo wszystko ustanowić sprawiedliwość historyczną.
Profesor nauk historycznych Uniwersytetu Gdańskiego, badacz historii Ukraińców Zakerzonia Igor Hałagida proponuje inny, bardziej specyficzny termin dla nazwy zbrodni komunistycznej wobec Ukraińców:

– Jeśli chodzi o Akcję „Wisła” to bez wątpienia była to zbrodnia, a także próba zrealizowania swego rodzaju inżynierii społecznej na wielką skalę. Bo w Polsce akcentuje się na wojskowym aspekcie Akcji „Wisłą”, czyli walce z ukraińskim podziemiem. Ja się z tym nie zgadzam, bo walka z oddziałami UPA wcześniej czy później i tak by się zakończyła i w tym celu nie trzeba było wysiedlać 140 tysięcy cywilów. Warto wspomnieć, że jest taki termin (może nie używany w świecie prawniczym, a bardziej w socjologii czy w kulturologii), jak etnocyd; po polsku mówiąc: kulturowe ludobójstwo, czyli etnocyd kulturowy, gdy stwarza się warunki, gdy pewna dana grupa etniczna traci swoją kulturę i przez to właściwie przestaje wcześniej czy później istnieć.

(-)

Ale tak się nie stało. Trwa ósme dziesięciolecie po przesiedleniu, a język ukraiński rozbrzmiewa w radiu, w cerkwiach i szkołach, gdzie uczy się już czwarte pokolenie deportowanych. Czekamy jeszcze na ocenę prawną i potępienie zbrodni komunistycznej na szczeblu państwowym, ale najważniejsze – to trzymać się razem i zachowywać tożsamość.

Powrócimy do smutnej historii Akcji „Wisła” jeszcze we wtorek. A na razie ja się z wami żegnam. Program przygotowała i przedstawiła Hanna Wasilewska. Wszystkiego dobrego. (dw/apod)

28.04.2021 – godz 10.50 (opis do dźwięku)

Dzisiaj Ukraińcy w Polsce upamiętniają 74. rocznicę Akcji „Wisła”, która rozpoczęła się 28 kwietnia 1947 roku.

Caritas Eparchii Olsztyńsko-Gdańskiej Kościoła Greckokatolickiego przyłączył się do 4-tej edycji programu dla osób starszych „Na codzienne zakupy”. Takie karty emeryci otrzymali przed świetami wielkanocnymi.

We Lwowie zmarła wieloletnia prezes Federacji Organizacji Polskich na Ukrainie Emilia Chmielowa.

Prezydenci czterech państw przyjadą do Polski na uroczystości 230. rocznicy Konstytucji 3 Maja, w tym także prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełeński.

Ukraina wydala rosyjskiego konsula.

W eterze wiadomości w języku ukraińskim. Na kalendarzu jest środa 28 kwietnia. Z wami jest Hanna Wasilewska. Witam.

(-)

Dzisiaj Ukraińcy w Polsce upamiętniają 74-tą rocznicę Akcji „Wisła”, która rozpoczęła się 28 kwietnia 1947 roku. Ta wojskowo-polityczna operacja polskich władz komunistycznych stała się narzędziem czystki etnicznej i polegała na deportacji całej społeczności ukraińskiej z regionów południowo-wschodnich Polski (Łemkowszczyzna, Chełmszczyzna, Nadsanie i podlasie) na jej ółnocno-zachodnie ziemie.

Deportacja odbywała się w trzech etapach: pierwszy – od 28 kwietnia do 15 czerwca 1947 r. wysiedlano Ukraińców z powiatów Lesko, Sanok, Przemyśl, Jasło, Krosno, Lubaczów, Gorlice; drugi – od 15 czerwca 1947 r. do 30 czerwca 1947 r. wysiedlano Ukraińców z powiatów Nowy Sącz, Nowy Targ, Tomaszów Lubelski, Hrubieszów. W ciągu trzeciego etapu, który trwał od początku lipca 1947 r. do końca października 1947 r. wysiedlono ludność z pozostałych powiatów Zakerzonia. Po drodze transport z przesiedleńcami

zatrzymywał się w Lublinie i Oświęcimiu, gdzie odbywały się czystki „higieniczne” i polityczne. Podejrzani o współpracę z UPA odsyłani byli do obozu koncentracyjnego w Jaworznie. Wychodźców z jednej miejscowości starano się kierować do oddalonych jedne od drugich o setki kilometrów punkty. Obowiązkowymi warunkami było zamieszkiwanie nie bliżej, ni 30 km od strefy granicznej, 10 km od stref nadmorskich i 20 km od miast wojewódzkich. Liczba przesiedleńców w jednym powiecie nie mogła przekraczać 10% ogółu mieszkańców. Taklie warunki miały sprzyjać szybkiemu wynarodowieniu i asymilacji deportowanych.

Po przybyciu wbrew wałasnej woli na poniemieckie ziemie ukraińscy przesiedleńcy, wśród których było 95% chłopów, znaleźli się w wyjątkowo trudnej sytuacji materialnej. Gospodarstwa, w których ich osiedlono, zazwyczaj były na wpół zrujnowane i wymagały remontu kapitalnego. Bardzo często było ich za mało, dlatego w jednym gospodastwie osiedlano po kilka rodzin. Ukraińska rodzina składająca się z 6-10 osób mogła mieszkać w jednej izbie, a czasami po prostu na piętrze. O tych strasznych czasach na Warmii i Mazurach pamięta się do dzisiaj, chociaż na świecie pojawiło się już czwarte pokolenie przesiedlonych. Co roku deportowani i ich potomkowie wspólnie modlą się w świątyniach za poległych podczas przeprowadzania Akcji „Wisła” i w obozie w Jaworznie.

Caritas Eparchii Olsztyńsko-Gdańskiej Kościoła Greckokatolickiego przyłączył się do 4-tej edycji programu dla osób starszych „Na codzienne zakupy”. Takie karty emeryci otrzymali przed świetami wielkanocnymi. „Na codzienne zakupy” – to program Caritas Polska, realizowany w partnerstwie z Fundacją „Biedronka”. Program skierowany jest na pomoc seniorom, powyżej 60 lat, ubogim, potrzebującym, którzy cierpią z powodu izolacji społecznej. Potrzebujący otrzymują pomoc finansową w wyskości 100 złotych lub 150 złotych miesięcznie na opłaconej karcie. Karta jest wykorzystywana w sieci sklepów „Biedronka” z wyjątkiem: alkoholu, papierosów, produktów dla zwierząt, tekstyliów i towarów przemysłowych. Starsi ludzie sami decydują na jakie towary chcą przeznaczyć pieniądze.

Celem programu jest wymierna całoroczna pomoc finansowa dla ponad 10 000 osób starszych, samotnych i potrzebujących, mieszkających w małych miejscowości lub na wsiach. Program skierowany jest też na aktywizację społeczną osób starszych poprzez udział w przedsięwzięciach towarzyszących i bezpośrednią pomoc wolontariuszy w codziennych zakupach. Program „Na codzienne zakupy” Caritas Polska będzie trwał od kwietnia 2021 r. do stycznia 2022 r. we współpracy z Fundacją „Biedronka”. Partnerami programu są Caritasy diecezjalne, w tym także Caritas Eparchii Olsztyńsko-Gdańskiej Cerkwi Greckokatolickiej. To właśnie one, miejscowe wspólnoty Caritasu wybierają beneficjentów kart „Na codzienne zakupy” wśród swoich podopiecznych. Jest to już czwarta edycja programu pomocy ludziom starszym „Na codzienne zakupy”.
We Lwowie w wieku 72 lat po długotrwałej chorobie zmarła Emilia Chmielowa – współzałożycielka i wieloletnia prezes Federacji Organizacji Polskich na Ukrainie Emilia Chmielowa. Należała też do Rady Konsultacyjnej Domu Polskiego we Lwowie, była sekretarzem Unii Europejskiej Wspólnot Polonijnych i wiceprezesem Rady Polonii Świata. Ze Lwowa informuje korespondent Polskiego Radia Eugeniusz Sało:

(-)

Prezydenci czterech państw przyjadą do Polski na uroczystości 230. rocznicy Konstytucji 3 Maja. Informację przekazał Polskiemu Radiu szef prezydenckiego Biura Polityki Międzynarodowej Krzysztof Szczerski.
Polityk spotkał się z wiceszefem biura prezydenta Ukrainy Ihorem Żowkwą. Jednym z tematów rozmowy była planowana wizyta prezydenta Wołodymyra Zełenskiego w Polsce:
(-)

„Drugi istotny temat spotkania to bieżąca sytuacja na Ukrainie” – powiedział minister Szczerski:
(-)
Wspólną deklarację solidarności z Czechami i potępiającą „akt agresji” ze strony Rosji przyjęli premierzy państw Grupy Wyszehradzkiej.
Ta informacja kończy nasze wydanie, więc żegnam się z wami do jutra. Program przygotowała i przedstawiła Hanna Wasilewska. Wszystkiego dobrego i do usłyszenia!

27.04.2021 – godz. 18.10 (opis do dźwięku)

Dzień dobry, drodzy słuchacze! Witam was we wtorek, 27 kwietnia na falach Radia Olsztyn. Przed mikrofonem – Jarosława Chrunik. Ścieżki historii czasami bywają trudne i wyboiste. Ważne jest, kto nam na tej drodze towarzyszy. I dzisiaj będziemy mieli taką małą lekcję: z kim warto łączyć siły, a od kogo należy trzymać się z daleka.

(-)

Jutro minie 74-ta rocznica początku Akcji „Wisła”. Można powiedzieć, że 27 kwietnia 1947 roku to był ostatni dzień na ziemiach przodków. I nawet jeśli do tej pory miały tam miejsce również tragiczne wydarzenia, to jednak było to na ziemi rodzinnej. Jak podaje Wikipedia, „Akcja „Wisła” została przeprowadzona po zakończonym przymusowym wysiedleniu do ZSRR ludności ukraińskiej w latach 1944–1946, które jednak nie objęło całej ludności ukraińskiej. Do dziś Akcja „Wisła” budzi kontrowersje i jest różnie interpretowana przez historyków. Tomasz Stryjek uważa, że jej głównym zadaniem było nie tyle zniszczenie UPA (wskazując m.in. na fakt, iż objęła ona również obszary, gdzie UPA w ogóle nie działała), ale czystka etniczna wymierzona przeciwko niepolskiej ludności zamieszkującej tereny Polski południowo-wschodniej i określa ją mianem czystki etnicznej przeprowadzonej samodzielnie przez władze komunistyczne Polski, autonomicznie wobec Moskwy, Czesław Partacz uznaje ją za zbrodnię komunistyczną”.

Dzisiaj już wiemy, że nawet jeśli ta akcja została przeprowadzona samodzielnie przez władze komunistyczne Polski, to jednak była ona zainspirowana przez Moskwę i w porozumieniu z nią, ponieważ w tym samym czasie została zablokowana granica od południa przez wojsko czechosłowackie, a od wschodu – przez radzieckie NKWD. Jak wspominają tamte wydarzenia dawni mieszkańcy Jawornika Ruskiego? Z żalem:

(-)

– Mówili, że Jawornik spłonie bez ognia, że ludzi rozpędzą po całym świecie. Nikt nie wierzył w to, że zostanie tylko jedna chata.

– Od razu, tylko się obudziliśmy, a tu – wojsko! Jak to można wysiedlać? Co to znaczy, że można wysiedlać, jak my tam rodziliśmy się z dziada-pradziada i tam żyliśmy szczęśliwi?

– Dlatego uciekaliśmy do lasu; po lasach siedzieliśmy, żeby nas nie wysiedlili.

– Takie było hasło: „Kupuj ziemię, bo ogień ci jej nie spali i woda nie zabierze”. Ale stało się całkiem inaczej – wszystko nam zabrali.

– Rano zrobili o piątej zebranie i każdy leciał do chaty – za cztery godziny ma nas nie być w chacie. Ale co to można przez cztery godziny zabrać?

– I dawali ludzi do oddzielnych wagonów, a bydło, krowy – oddzielnie. A naszą rodzinę zapakowali razem z końmi i z krowami, i tak jechaliśmy.

– Wieźli, wieźli, wieźli, wysypali ludzi w polu i bądźcie sobie jak chcecie.

– Tam gorzej mieli, tam nikomu nie dali mieszkania. Mój dziadek z głodu spuchł i zmarł.

– Dali wagony towarowe, takie dla bydła i tam w tym wagonie były trzy-cztery rodziny. Było bardzo ciasno.

– Gdy przybyliśmy blisko tego Oświęcimia i wagon się zatrzymał, to: „O, to nas na pewno teraz będą do pieców zaganiać!”

– Dali nam chatę starą taką, poniemiecką, bo wszystko było poniemieckie, wiadomo. Nie miała ani okien, ani drzwi – całkiem. I wilgoć była. A ja tak strasznie płakałem za tymi ścieżkami, za tym sadem, za rzeczką. Tam się bawiliśmy, łowiliśmy ryby… i tak płakałem. I tak sobie myślałem: „Jak dorosnę, to wrócę i będę mieszkał właśnie w Jaworniku”.

(-)

Wspomniałam na wstępie, że ważne jest z kim kroczy się ścieżkami historii. Akcja „Wisła” została przeprowadzona przez władze komunistyczne, a więc – zaprzyjaźnione z następcami radzieckich bolszewików. Trudno ich uznać za przyjaciół także narodu polskiego. A ot, na początku XX wieku, gdy Polacy i Ukraińcy walczyli ramię w ramię, wtedy potrafili dać właściwy odpór bolszewikom. I o tym też warto mówić głośno, warto przypominać dobre karty polsko-ukraińskiego współistnienia, współpracy i właśnie o tym opowie mój rozmówca – konsul Ukrainy w Gdańsku. W niedzielę podzielił się ze mną radosną wiadomością:

(-)

– Z przyjemnością mogę powiedzieć, że potwierdzono mi w kancelarii Prezydenta Gdańska, że nasza inicjatywa w sprawie otwarcia Skweru im. Generała Armii URL Marka Bezruczki (skwer pod koniec 2020 r. otrzymał to imię) odbędzie się 9 maja w Gdańsku – odbędzie się uroczyste otwarcie Skweru im. Marka Bezruczki, o godz. 14-tej z udziałem władz lokalnych, społeczności ukraińskiej, działaczy religijnych. Ta data jest bardzo symboliczna, bo właśnie 9 maja 1920 r. w Kijowie odbyła się wspólna defilada wojskowa wojsk ukraińskich i polskich ku czci wyzwolenia Kjowa od bolszewików. A dwa miesiące później, w sierpniu 1920 r. generał Bezruczko, który dowodził obroną zamościa, odegrał dużą, powiedziałbym bezsprzeczną rolę w tym, żeby stał się „Cud nad Wisłą”. Zdołał zatrzymać, wziąć na siebie – on, 6-ta Dywizja Siczowa URL – zatrzymać ordę Budionnego, dać wojskom polskim czas na przegrupowanie, a już po tym odbyła się Bitwa pod Komarowem, gdzie nastąpił pogrom wojsk Budionnego i wtedy pogonili ich z powrotem aż do Rosji. Ten 9 maja jest symboliczny właśnie dlatego, że było to wspólne polsko-ukraińskie zwycięstwo nad bolszewizmem. Była to nasza wspólna defilada, wspólny ruch w kierunku nowej Europy, dlatego że 9 maja świętujemy też Dzień Europy, my łączymy te dwa pojęcia. I jest to też bardzo ważny symbol polsko-ukraińskiego braterstwa broni. Dlatego, że nasi wrogowie dokładają ogromnych wysiłków, żeby nas skłócić, podsycają różne antyukraińskie i antypolskie środowiska; nie chcą, żeby Polacy byli z Ukraińcami braćmi i sojusznikami. Właśnie dlatego trzeba o tym mówić, przypominać tę historię. Zwłaszcza teraz, gdy jest takie zaostrzenie, gdy znowu jest to zagrożenie ze wschodu, gdy jest to zagrożenie ze strony Rosji; ono jest nie nie tylko dla Ukrainy, ono jest dla Polski i dla Europy. Dlatego w takich trudnych, niepiętych momentach trzeba przypominać, że wtedy razem daliśmy radę obronić i teraz też tylko razem możemy zdołać obronić wolność naszą i waszą.
– Czy wierzy pan, że Rosja może odprowadzić armię? Czy nie pójdzie dalej na Ukrainę i – tak jak pan mówi – na Polske i Europę?
– Po pierwsze trzeba powiedzieć, że te wszystkie manewry – podprowadzanie, odprowadzanie do granicy – to wszystko jest moim zdaniem środkiem nacisku politycznego. Putin chciał po raz kolejny sprawdzić, czy Zachód gotów jest wspierać Ukrainę, czy będzie tak jak w 2014-tym. Sądzę, że zobaczył dość zdecydowane stanowisko jak naszych najbliższych sąsiadów (Polski, krajów nadbałtyckich), tak i krajów europejskich, tak i Ameryki. Być może to go trochę otrzeźwiło, chociaż z drugiej strony to jest duże wyzwanie dla Ukrainy i dla Zachodu, ponieważ w środowiskach krajów zachodnich są zwolennicy tak zwanego pragmatycznego podejścia, że trzeba z Putinem dogadywać się, trzeba z Putinem szukać kompromisów. Chociaż jestem tu przekonany, że – tak jak w swoim czasie mówił Bismarck – wszelka umowa podpisana z Rosją nie jest warta tego papieru, na którym jest spisana, dlatego mam nadzieję, że ta defilada przy granicy z Ukrainą na razie zakończy się rezultatami politycznymi. Ale niebezpieczeństwo nie znika. Rosja jest jak ranne zwierzę – sankcje, izolacja, kryzys gospodarczy – to zmusza Putina robić czasami kroki rozpaczliwe. Próba pokazania światu, że on nadal jest światową potęgą – to jest niebezpieczne. Dlatego, że taka potęga, broń jądrowa w rękach szaleńców jest niebezpieczna.
– Ja tego właśnie się obawiam, że gdy zobaczył, że ściągnął wojsko, ściągnął ciężkie uzbrojenie i świat stanął na baczność, niby w obronie Ukrainy, to on teraz pobrzęczy bronią i odejdzie. Za jakiś czas znowu wróci do granicy. Czy on nie gra na to, że wtedy znowu ci nasi partnerzy zachodni nie powiedzą: „Ach, pobrzęczy bronią i odejdzie”. A wtedy oni zaatakują, tego się boję. Co pan o tym myśli?
– Przede wszystkim myślę, że jakakolwiek gorąca faza wojny jest oczywiście bardzo dużym ryzykiem dla wszystkich. W tym także dla Rosji. My doskonale rozumiemy, że ani amerykańscy, ani europejscy żonierze nie będą walczyć o Ukrainę, ale oczywistym jest, że poważna pomoc stamtąd będzie szła. Po drugie – armia ukraińska 21-go roku to już nie jest ta sama armia, która była w 14-tym roku. Dlatego koszty tej wyprawy wojskowej mogą być fatalne dla Rosji. Chociaż znowuż mówimy o ludzkim życiu; każde ludzkie życie jest wartością.
– Dla nas, ale nie dla Putina.
– Dla nas, tak. Ale gdy pójdą karawany trumien do Rosji, to będzie to mogło być poważnym czynnikiem wewnętrznym, destabilizującym sytuację w Rosji – tam też jest duże ryzyko. Sądzę, że oni też te wszystkie ryzyka dobrze rozumieją. Rozumieją i dlatego balansują na granicy zastraszania, gróźb i jakichś realnych kroków. Wszystko będzie też zależeć w dużej mierze od polityki zachodniej. Na ile Zachód, w pierwszym rzędzie takie kluczowe kraje jak Niemcy, Francja – na ile będą konsekwentne w swojej polityce, na ile będą gotowe nie tylko w słowach, ale i w czynach, w konkretnych projektach wcielać wartości europejskie. Przy czym Ukraina od dawna już mówi o swoich aspiracjach do członkostwa w UE, bardzo wyraźnie artykułuje swoje aspiracje do członkostwa w NATO. My rozumiemy jak to drażni Rosję, ale – a co nie drażni Rosji? Co nie drażni Rosji? Dlatego jeśli Zachód nie zrozumie tego, że problem nie tkwi w Ukrainie… Problemem jest, żeby postawić Rosję na miejsce, żeby zaczęła się zachowywać odpowiednio do tego, do czego cywilizowany świat gotów jest dopuścić. Dlatego że to samo było prawie sto lat temu z Hitlerem. Wtedy starano się go udobruchać. „No, zajął Sudety. No, zajął Czechosłowację. No, weźmie Austrię i się uspokoi”. Nie, nie uspokoi się. Tacy szaleńcy nigdy się nie uspokoją, bo to jest choroba. To jest choroba w głowie i jedynym lekiem na tę chorobę jest silne, solidarne stanowisko demokratycznych krajów Zachodu, które wyraźnie zaznaczą te czerwone linie, o których mówił Putin – oni też będą zaznaczać wyraźne czerwone linie i będą stawiać warunki: co się stanie, gdy on te linie przekroczy.

(-)

Być może właśnie dlatego w Rosji jest taki opór, żeby świętować zakończenie II Wojny Światowej 8 maja, tak jak robi to cywilizowany świat; w Rosji świętuje się 9 maja. My też mamy co świętować 9 maja, ale na pewno nie z tego samego powodu, co Rosja. A nasz program zbliża się do końca, przygotowała go i przedstawiła Jarosława Chrunik. Żegnam się z wami do jutra; usłyszymy się o tej samej porze. Wszystkiego dobrego, drodzy słuchacze! (jch/bsc)

27.04.2021 – godz. 10.50 (opis do dźwięku)

Do udziału w eparchialnym konkursie artystycznym „Cudo wielkanocne” zaprasza parafia św. Jerzego w Bytowie.

Dyskusja on-line „Operacja „Akcja Wisła”- przymusowa deportacja Ukraińców z terytorium Zakerzonia na zachód Polski. 28 kwietnia 1947 roku”. Na wydarzenie poświęcone 74-tej rocznicy Akcji „Wisła” zaprasza lwowska organizacja terytorialna partii „Europejska Solidarność”.

Wczoraj w rocznicę katastrofy w Czarnobylu prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski odwiedził niedziałającą elektrownię.

Ukraiński prezydent proponuje włączenie do rozmów formatu normandzkiego kolejnych krajów.

Dokładniej opowiem o tym już za chwilę. Dziś jest wtorek 27 kwietnia. Przy mikrofonie Hanna Wasilewska. Dzień dobry.

(-)

Do udziału w eparchialnym konkursie artystycznym „Cudo wielkanocne” zaprasza parafia św. Jerzego w Bytowie. Przyłączyć się do konkursu mogą uczniowie szkół podstawowych i średnich, po wykonaniu własnoręcznie pisanki – ozdobione-pomalowane jajko gotowane albo wydmuszkę. Forma prac jest dowolna: może to być pisanka rozpisana, wydrapana, wyklejona itp. Artystyczny konkurs tematyczny ma sprzyjać poznaniu i zbadaniu tradycji wielkanocnych, wartości chrześcijańskich w pisance i umocnieniu tożsamości cerkiewnej. Gotową pracę należy przesłać do 7 maja tego roku pocztą na adres szkoły podstawowej nr 5 w Bytowie z dopiskiem „Konkurs”. Zwycięzcy konkursu otrzymają nagrody od organizatorów.

Eparchialny konkurs artystyczny „Cudo wielkanocne” odbywa się z błogosławieństwa biskupa olsztyńsko-gdańskiego władyki Arkadiusza Trochanowskiego. O szczegółach warunków udziału czytajcie na stronie eparchii cerkiew.eu.

Dyskusja on-line „Operacja „Akcja Wisła”- przymusowa deprotacja Ukraińców z terytorium Zakerzonia na zachód Polski. 28 kwietnia 1947 roku”. Na wydarzenie poświęcone 74-tej rocznicy Akcji „Wisła” zaprasza lwowska organizacja terytorialna partii „Europejska Solidarność”.

O przesiedleniu rdzennej ludności z ziem rodzinnych w 1947 roku i jego skutkach będą rozmawiali: Sofija Fedyna – ukraińska śpiewaczka, polityczka, działaczka społeczna i przedstawicielka prezydium Międzynarodowej Federacji Ukraińskich Stowarzyszeń Łemkowskich; Wołodymyr Wiatrowycz – naukowiec, publicysta, badacz historii ruchu wyzwoleńczego, działacz społeczny; Igor Hałagida – profesor nauk historycznych Uniwersytetu Gdańskiego, badacz historii Ukraińców Zakerzonia oraz Sołomija Rybotycka – działaczka społeczna, przewodnicząca Lwowskiego Towarzystwa Regionalnego „Nadsanie” oraz radna Lwowskiej Rady Obwodowej. Spotkanie odbędzie się na platformie zoom.

28 kwietnia o godz. czwartej rano sześć polskich dywizji i oddziały KBW otoczyły terytoria, na których w zwartej formie mieszkała ludność ukraińska. W tym samym czasie pododdziały NKWD i armii czechosłowackiej zablokowały wschodnie i południowe granice Polski od Brześcia do Nowego Sącza. Ten dzień stał się faktycznym początkiem przymusowego przesiedleńca Ukraińców, które weszło do historii pod nazwą operacja „Wisła” i start, który pod koniec marca tego samego roku dało popstanowienie Biura Politycznego KC PPR. Od 1990 roku w Polsce i Ukrainie odbyło się kilka prób nadania oceny politycznej wydarzeniom konfliktu polsko-ukraińskiego lat trzydziestych-czterdziestych XX wieku ogólnie, a także oddzielnym jego epizodom. Ich efektem było kilka wspólnych deklaracji prezydentów i parlamentów obu krajów.

W poprzednich latach społeczność ukraińska w Polsce obchodziła rocznice organizując koncerty, dyskusje, prezentacje książek, nabożeństwa w cerkwiach, odsłaniając tablice pamiątkowe i znaki przy świątyniach, „domiwkach” itp. W ubiegłym i tym roku z powodu ograniczeń w związku z pandemią Ukraińcy w Polsce czczą pamięć o deportowanych przeważnie podczas wspólnych modlitw w świątyniach.

Wczoraj w rocznicę katastrofy w Czarnobylu prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski odwiedził niedziałającą elektrownię. Apelował o pamięć o tysiącach tzw. likwidatorów, którzy bezpośrednio po katastrofie walczyli z jej skutkami.
O szczegółach z Kijowa Paweł Buszko:

(-)

Ukraiński prezydent proponuje włączenie do rozmów formatu normandzkiego kolejnych krajów. Obecnie w rozmowach dotyczących uregulowania sytuacji w Donbasie, oprócz Ukrainy uczestniczą Rosja, Francja i Niemcy. Wołodymyr Zełenski proponuje, by do grupy dołączyły też m.in. Stany Zjednoczone.
(-)

Na tym żegnam się z wami. Program przygotowała i poprowadziła Hanna Wasilewska. Jutro do radioodbiorników zapraszam o 10.50. Wszystkiego dobrego.

26.04.2021 – godz. 18.10 (opis do dźwięku)

Dzień dobry, drodzy słuchacze! Witam was w poniedziałek, 26 kwietnia na falach Radia Olsztyn. Przed mikrofonem – Jarosława Chrunik. Dziś jest smutna rocznica – 35 lat temu miało miejsce tragiczne wydarzenie – w elektrowni atomowej w Czarnobylu nastąpił wybuch IV bloku reaktora. Władze radzieckie nawet po pożarze zastanawiały się, czy ewakuować ludzi, czy nie. Możemy dzisiaj powiedzieć, że system komunistyczny z powodu chorych ambicji przxywódców chciał wyprzedzić Zachód w produkcji taniej energii elektrycznej. O bezpieczeństwie ludzi i ochronie środowiska naturalnego nie myślał nikt. Totalitaryzm nie liczy się z człowiekiem, tam człowiek jest tylko elementem, który ma tylko obowiązki. Możemy śmiało powiedzieć, że jest to efekt wyrugowania z życia ludzi Boga i Jego nauczania. Właśnie Jego nauczanie mam na myśli, a nie to, co potrafią z tym nauczaniem zrobić niewłaściwi ludzie. W dzisiejszej rozmowie też będziemy szukali Boga. Zapraszam was na kolejne spotkanie z ordynariuszem olsztyńsko-gdańskim, ekscelencją Arkadiuszem Trochanowskim. Ta rozmowa odbyła się w sobotę w Chrzanowie k/Ełku, gdzie w każdą ostatnią sobotę miesiąca odprawiana jest msza o uzdrowienie.

(-)

– Ekscelencjo, zadam takie bardzo prowokacyjne pytanie: czy Ekscelencja dopuszcza taką myśl, że Bóg może się pomylić?

– Nie.

– Dlaczego pytam? Dlatego, że dużo czytam i rozmyślam… czytam, że gdy Pan Bóg stworzył nas na swoje podobieństwo, staliśmy się Jego dziećmi i On – jak taki naprawdę dobry, kochający ojciec – może nazbyt dobrze nas ocenia? I myśli, że jesteśmy o wiele lepsi, niż jesteśmy w rzeczywistości? Bo gdy mówimy o wierze – niedawno przeczytałam w jednej książce takie bardzo ciekawe porównanie, że uwierzyć w Boga i wejść w wiarę, to są dwie różne sprawy. Można to tak powiedzieć, że uwierzyć w Boga to tak jakby zobaczyć świątynię. A wejść w wiarę, to wejść do tej świątyni i poczuć wpływ tej świątyni na nas – tej modlitwy, tej atmosfery, tego Bożego Słowa. Tak że tu jest ta różnica. A my często tak chcemy i jednocześnie nie bardzo chcemy, czyli nie potrafimy wejść w tę relację z Bogiem. Prezentujemy tylko te zewnętrzne oznaki; często o tym mówimy. Co zrobić i jak, żeby zrozumieć, że Bóg jest moim Ojcem? I tak jak On daje siebie, tak chce, żeby człowiek dał siebie. A żeby dać sibie, trzeba zawierzyć.
– Tak. Rzeczywiście. Żeby rozumieć swoją wiarę, to trzeba wejść w tę wiarę. Nie można tylko popatrzeć na to albo powiedziec, że wiem, bo od tego jest jeszcze bardzo daleka droga, czy naprawdę wierzę. Bo możemy wymienić wiele rzeczy, o których wiemy. Wiemy, że jest cerkiew, wiemy, że jest dekalog, wiemy, że jest czterech ewangelistów, że jest Ewangelia Jezusa Chrystusa. Tak, to wiemy. Ale tu jest ważna kwestia, żeby właśnie wejść w tę wiarę. Jak zagłębić się w Dobrą Nowinę, którą głosi sam Jezus Chrystus. Myślę, że to jest właśnie najważniejsze. Zdaje się, że należy zacząć od tego, jak postrzegam siebie jako chrześcijanina. Czy rozumiem co to znaczy – być chrześcijaninem? Czy biorę udział w modlitewnym życiu Kościoła? Czy mój udział w liturgii jest tylko od przypadku? Czy też rozumiem liturgię; czy rozumiem fragmenty liturgii, które powinny też prowadzić mnie do takiej metanoi, to takiego przemienienia mnie, żeby żyć liturgią. Bo liturgia to jest i Słowo Boże, i ofiara Jezusa Chrystusa, czyli słuchanie Słowa i życie tym Słowem, akceptacja tego Słowa w moim życiu. Akceptacja też tego, że Bóg jest Bogiem, który kocha, który co prawda chce za każdym razem, żebyśmy szukali drogi do nawrócenia, ale jest tym kochającym Ojcem, który śle nam swoje miłosierdzie. I wreszcie – liturgia to jest też ofiara, to jest służenie. Na przykładzie Jezusa Chrystusa widzimy, że posłużył nam; że umarł na krzyżu, żeby odkupić nas, ludzi. To jest naprawdę ofiara. I czy my dzisiaj jesteśmy gotowi do takiej ofiary, którą proponuje nam Pan Bóg, którą proponuje nam Kościół. I myślę, że tu powinniśmy sobie to pytanie postawić. I czy naprawde potrafimy tak na modlitwie stanąć przed Panem Bogiem i oddawać wszystko w Jego ręce i pozwolić na to, żeby Bóg nas prowadził, przyglądając się temu, co dzieje się w naszym życiu. Bo tylko w taki sposób możemy wejść w tę wiarę. W inny sposób to będą tylko takie pozory. Będziemy mówili, że jesteśmy ludźmiwiary, ale gdy przyjdzie jakaś próba, to nas już nie będzie na tej drodze. Powiemy sobie wtedy: „Po co mi taki wysiłek? Dlaczego mam sobie czegoś odmawiać? Dlaczego mam się ograniczać, gdy mogę sobie swobodnie żyć, wolno i będzie mi o wiele lepiej?”. Ale czy naprawde będzie to dobra droga? Czy na tej drodze będę wyznawać swoją wiarę? Myślę, że tu każdy powinien sam sobie odpowiedzieć. Uważam, że powinniśmy stawiać sobie to pytanie: jakim jestem chrześcijaninem? Jak wyznaję wiarę w Pana Boga? Uważam, że czas Wielkiego Postu, który jeszcze przeżywamy pomaga nam w tym, żebyśmy pomyśleli o tym: jak sobie uświadamiam swoją wiarę? Jak przeżywam tę wiarę na co dzień? Bo można też powiedzieć tak: skoro jestem człowiekiem wierzącym, to nie wystarczy mi tylko raz pomodlić się modlitwą „Ojcze nasz” czy „Zdrowaś, Mario”, ale zechcę otworzyć modlitewnik, czy otworzyć „Księgę godzin” i bardziej brać udział w tym modlitewnym życiu Kościoła. I że te wszystkie modlitwy, które tam są, będą inspirować mnie do tego, żebym próbował zgodnie z tymi modlitwami odnosić się i do Boga, i do bliźnich, do rodziny – do tych, z którymi żyję na co dzień. Wtedy będę starał się być lepszy, a wtedy będzie to dla mnie znak, że zaczynam w tej wierze nabierać takiego duchowego zrozumienia.
– Myślę, że wystarczy nawet sam Psalm 50 – poczytać każdego dnia, ale na spokojnie, powoli i ze zrozumieniem. Myślę, że już to jest bardzo inspirujące. Bo ja też zastanawiam się dlaczego ludzie tacy są? Dlaczego tak jest nam ciężko? My jakoś tak nie do końca odczytujemy Pismo Świete. Bo czasami można tam znaleźć takie bardzo ciekawe momenty. Raz, gdy Jezus mówi: „Gdybyście mieli wiarę jak ziarnko gorczycy, to góry moglibyście przenosić”, innym razem mówi: „Jeśli prosicie Boga, to dziękujcie tak, jakbyście już to otrzymali”. Czyli wierzcie, nie miejcie żadnych wątpliwości – to jest takie niby proste, a w sumie bardzo trudne. A ja mam takie porównanie, że ludzie są tak jak czasami gospodyni zrobi zaczyn na chleb i to ciasto musi swoje odstać, musi nabrać tej mocy i wtedy ona wstawia je do pieca. Ale my jesteśmy jak to ciasto, które za wcześnie zostało wstawione do pieca i za wcześnie wyjęte – niby ciasto było dobre, perspektywy były dobre, a wyszedł zakalec. Nie umiemy doczekać do końca, do takiego dogłędnego kontaktu z Bogiem – żeby do Niego mówić, nawet pytać i czekać. Czekać na tę odpowiedź, bo odpowiedź nie musi przyjść w słowach. Odpowiedź będzie w tym, co się dzieje wokół, a to czasami jest takie subtelne, ulotne. Tak więc mówię, że my chyba jesteśmy takim niedopieczonym ciastem, takim Bożym zakalcem.
– Wydaje mi się, że potrzebujemy mieć koło siebie zawsze przynajmniej jedną osobę, która będzie naprawdę takim znakiem wiary, która będzie pokazywała nam, że Bóg jest cierpliwy, ale my jesteśmy niecierpliwi. Że Bóg w tym wszystkim czeka na człowieka. Dlatego potrzebna jest choćby jedna taka osoba, żeby była kimś, kto nas poprowadzi przez dłuższy czas, a my będziemy przy takiej osobie dojrzewać. Dojrzewać do tego, żeby stać się jak ta osoba, która nas prowadzi. Tak, to nie jest łatwe – wyznawać swoją wiarę, oddawać całe swoje życie w ręce Boga, dlatego potrzebne są nam takie konkretne osoby, które maja i wiarę głęboką, taką dojrzałą, i które będą wskazywały na wielką miłość Boga do ludzi. Chociaż możemy odchodzić od Boga, możemy szukać i chodzić innymi ścieżkami, ale gdy wiemy, że jest ta jedna osoba, która nas prowadzi, która ma swoje miejsce, wtedy myślę, że łatwiej będzie nam powracać za każdym razem. Wtedy łatwiej będzie nam rozumieć, że się mylimy, ale na tej drodze dojrzewamy do wiary, że to nie Bóg się pomylił, tylko my się pomyliliśmy, bo nie mieliśmy cierpliwości i nie zechcieliśmy poczekać na Bożą odpowiedź. My chcemy tu i teraz mieć już odpowiedź i nie zgadzamy się, gdy tej odpowiedzi nie ma, albo gdy jesteśmy zaproszeni przez Boga do takiego większego duchowego wysiłku. Ale tu też nie mamy i konsekwencji, i cierpliwości.
– Myślę sobie, że dwa tysiące lat minęło, a my się wcale nie zmieniliśmy. Bo dwa tysiące lat temu było tak samo. Powiem, że nawet w pewien sposób mnie to boli, że ludzie, którzy mieli Jezusa fizycznie wśród siebie, widzieli Jego cuda, nie o wszystkich jest napisane w Piśmie Świętym i są to ci sami ludzie, którzy najpierw Go wielbili, a potem Go ukrzyżowali. Niewoelu było tych, którzy mu współczuli, którzy pozostali z nim do końca, nawet nie rozumiejąc tego, co się wydarzyło.
– Myślę, że nawet nie powinniśmy się za bardzo dziwić, że nie potrafimy za bardzo wyznawać swojej wiary, że miedzy nami są różne nieporozumienia, że chrześcijaństwo nie jest zjednoczone, ponieważ już po śmierci Jezusa Chrystusa w pierwszych wspólnotach chrześcijańskich też były takie nieporozumienia. Też jak czytamy w Listach Apostolskich szukano drogi do tego, żeby wzajemnie się rozumieć, napominano się, żeby żyć według tego, czego uczył Jezus Chrystus. My jesteśmy zaproszeni do tego, żebyśmy szukali tej drogi, na której będziemy umieli odnajdywać to, co mówił Jezus Chrystus. I w to wierzyć, i wyznawać to na co dzień, wtedy to będzie nas budowało. Dlatego nie idealizujmy pierwszych wspólnot chrześcijańskich bo tam były podobne problemy do tych, które my mamy; tu człowiek się nie zmienił, dotykamy do tych samych spraw. Ale jednocześnie też szukamy jak z tego wyjść, jak w tym wszystkim nie stracić wiary i nadal być ludźmi wierzącymi, rozumiejąc że wiara jednak pomaga nam pokonywać wszelkie trudności, umacnia nas, pomaga nam też umacniać nasze rodziny, żeby też trwały w takiej jedności, wierności. Oczywiście, zdarzają się różne sytuacje, ale do tego jesteśmy zaproszeni, żeby w takim duchu wychowywać siebie.
– No i modlić się – z arodziców, za dzieci, za bliskich.
– Oczywiście, że tak, nie powinniśmy o tym zapominać.
– Zamiast pouczać, lepiej się pomodlić. Bo ktoś, kto błądzi, nie jest jeszcze gotowy, żeby przyjąć to Słowo.
– Tak. I bardzo dobrze jest na przykład pokazać temu błądzącemu, że „modlę się za ciebie”, ale tu powinna też być dojrzałość wspólnoty chrześcijańskiej, tych, którzy się modlą, żeby dostrzegali tych, którzy błądzą. Błądzą, chodzą różnymi drogami i nie ma ich w cerkwi – żeby o tym nie zapominać i modlić się. Dlatego że nie wiemy kiedy Bóg przemówi do tego człowieka, kiedy ta Boża łaska na niego spłynie i będzie miał życzenie powrócić do cerkwi. Dlatego naszym obowiązkiem jest modlić się za tych, z którymi mieszkamy na co dzień – za rodziców, za dzieci, za nasze wspólnoty chrześcijańskie, za naszych księży, dziadków, babcie, ale także za tych, którzuy odeszli od cerkwi. Żebyśmy nie byli hardzi, żebyśmy nie mówili sobie: „O, my jesteśmy dobrzy, bo jesteśmy w cerwki, a tamtych nie ma; zobaczcie, jakimi oni są złymi ludźmi!” – nie, oni odeszli, więc może mieli ku temu jakiś powód, może próbują w inny sposób zrozumieć Pana Boga i maja też do tego prawo. A zadaniem nas, chrześcijan, jest modlić się za tych, kogo nie ma w świątyni, a kogo dobrze byłoby zobaczyć w tej świątyni.

(-)

Takimi refleksjami ekscelencja Arkadiusz podzielił się ze mną w sobotę w Chrzanowie. Jeszcze w kolejnych audycjach powrócę do spotkania w Chrzanowie, bo chcę jeszcze wspomnieć o tym, że wczoraj, w Niedzielę Palmową ekscelencja był w Gdańsku, gdzie odprawił liturgię w konkatedrze i poświęcił gałązki wierzbowe, symbolizujące gałązki palmowe, którymi witano Jezusa, gdy wjeżdżał na osiołku do Jerozolimy.

(-)

Gdańszczanie bardzo się cieszą, że teraz biskup jest bliżej nich – mówi Roman Lewosiuk:

– Gdańska cerkiew była konkatedrą już będąc we wrocławsko-gdańskiej eparchii, ale ta zmiana władyki jest dla nas wielką nadzieją na to, że będzie u nas częściej, będzie bliżej, będzie tak – jak zapowiedział na początku swego przewodniczenia eparchii – że będzie też duszpasterzem. Zakończył się jeden czas, zaczął się nowy. Zawsze, gdy zaczyna się coś nowego, rodzą się nowe nadzieje.

– A my też mamy nowe nadzieje, że będzie kontynuacja rekolekcji, tak jak to było dwa lata temu.

– Ja też mam taką nadzieję, że i w Olsztynie, i w Gdańsku będziemy mogli też rozpocząć katechizację nie tylko dzieci i młodzieży, ale też i dorosłych.

(-)

W liturgii wzięli udział zaproszeni goście, w tym – wicewojewoda pomorski, Michał Bąkowski:

(-) Wypowiedź w języku polskim

(-)

Nasz program zbliża się do końca, przygotowała go i przedstawiła Jarosława Chrunik. Zarówno do spotkania w Chrzanowie, jak i w Gdańsku jeszcze powrócimy, a teraz już żegnam się z wami do jutra; usłyszymy się o tej samej porze. Wszystkiego dobrego, drodzy słuchacze! (jch/kos)

26.04.2021 – godz. 10.50 (opis do dźwięku)

Międzyszkolny punkt nauczania języka ukraińskiego i religii przy Szkole Podstawowej numer 2 w Olsztynie ogłasza nabór uczniów do zerówki i pierwszej klasy na kolejny rok szkolny. Dziś mija 35 rocznica od chwili, gdy w 4 bloku energetycznym czarnobylskiej elektrowni atomowej doszło do katastrofy o zasięgu globalnym, która jest największą w historii energetyki atomowej zarówno w liczbie ofiar śmiertelnych i ofiar jej skutków oraz skutków gospodarczych. Minister obrony narodowej Mariusz Błaszczak powiedział, że działania Rosji na wschodniej Ukrainie dowodzą, że polityka Władimira Putina ma na celu odbudowę imperium Rosyjskiego. Na antenie ukraiński program informacyjny. Rozpoczynamy nowy tydzień pracy i ostatni kwietniowy. 26 w kalendarzy. Przy mikrofonie Hanna Wasilewska. Dzień dobry.

(-)

Międzyszkolny punkt nauczania języka ukraińskiego i religii przy Szkole Podstawowej numer 2 w Olsztynie ogłasza nabór uczniów do zerówki i pierwszej klasy na kolejny rok szkolny. Dokumenty będą przyjmowane do 30 kwietnia 2021 roku, czyli do końca tego tygodnia. Na wszystkie pytania zainteresowanych rodziców odpowie nauczycielka języka ukraińskiego olsztyńskiego punktu nauczania Sylwia Pietnoczka:
Rekrutacja u nas trwa, jak najszybciej musimy zebrać te dzieci, wypełnić wszystkie dokumenty. Można zgłosić się właśnie do mnie, albo do szkoły naszej numer 2. Tam wypełniamy dokumenty.

-Trzeba tylko chcieć.

-Trzeba tylko chcieć. Tak zapraszamy wszystkich zainteresowanych, którzy chcą się uczyć języka ukraińskiego.

-Mówiliśmy kiedyś, że nauka z maleństwami jest złożona, bo trzeba je ciągle zachęcać, aktywować, nie wszyscy chcą się uczyć i nie można ich przestraszyć, a tu właśnie potrzebne są ciekawe metody nauczania. Jak sobie poradziłaś z nauczaniem na odległość z pierwszakami.
-Myślę, że moje zajęcia były ciekawe, bardzo często wysyłałam dzieciom różne zadanka na komputerze; oglądały bajki, uczyły się wierszy, bardziej osłuchiwały się z językiem ukraińskim; nie słyszały mojego głosu, ale gdzieś tam z You Tube, jakąś piosenkę,wierszyk inni nauczyciele z Ukrainy; bo bardzo mi pomogły różne nagrania właśnie z Ukrainy. Korzystałam z tego.
-A dodatki mobilne, jak abecadła różne.
-Też z tego korzystaliśmy, mam takie fajne abecadło śpiewane , dzieci bardzo je lubią, abecadło z myszką, więc myślę że były zadowolone, ja także bardzo byłam z nich zadowolona, bo poważnie podeszły do tej nauki; odrabiały, przygotowywały lekcje więc były naprawdę solidne, że tak powiem.
Punkt nauczania języka ukraińskiego i religii greckokatolickiej znajduje się w drugim budynku Szkoły Podstawowej numer 2 w Olsztynie przy ulicy Żołnierskiej 39. Po dodatkowe informacje zwracajcie się do parafii cerkwi greckokatolickiej w Olsztynie.

(-)

Dziś mija 35 rocznica od chwili, gdy w 4 bloku energetycznym czarnobylskiej elektrowni atomowej doszło do katastrofy o zasięgu globalnym, która jest największą w historii energetyki atomowej zarówno w liczbie ofiar śmiertelnych i ofiar jej skutków oraz skutków gospodarczych. Skutki tej tragedii odczuwalne są po dziś dzień, a to znaczy, ze musimy godnie uczcić tych, którzy stracili życie i zdrowie ze to, byśmy mogli dziś spokojnie żyć.

(-)

26 kwietnia na Ukrainie to Dzień Tragedii Czarnobylskiej i Międzynarodowy Dzień Pamięci Ofiar Wypadków Radiacyjnych i Katastrof, który obchodzony od 2003 roku. TO dzień, który na zawsze zmienił historii elektrowni atomowej w Czarnobylu. Dzień, który skłonił cały świat do zmiany nastawienia do wykorzystania atomu. Dzień, który zmienił los setek tysięcy ludzi. Awaria elektrowni w Czarnobylu uznana została za największą katastrofę technologiczną w historii ludzkości, a więc należne obchody 35 rocznicy awarii to wspólne zadanie przedstawicieli władzy, organów samorządu miejscowego, organizacji społecznych, mieszkańców krajów i świata.
„Pytanie ważności upamiętnienia Czarnobyla. A także wpisanie obszaru wyłączonego na listę Unesco, co da możliwość zademonstrowania całemu światu wagę tego dziedzictwa oraz zachować je dla przyszłych pokoleń” – ta cel tegorocznych obchodów określił minister kultury i polityki informacyjnej Ukrainy Ołeksandr Tkaczenko. Początkiem obchodów tragicznej rocznicy stało się forum online „Stref (nie) wyłączona”, które odbyło się 21-23 kwietnia. Zaprezentowano na nim i omówiono kompleksową koncepcję upamiętnienia obszaru czarnobylskiego. Dzisiaj na terenie Expo w Kijowie odbędzie się otwarcie ekspozycji #35_lat_lekcji. Ogólnoukraińską konferencję „Kryteria wybitnej uniwersalnej wartości dla nominowania strefy czarnobylskiej na listę światowego dziedzictwa Unesco” planuje się przeprowadzić w maju 2021 roku. Także za słowami Ołeksandra Tkaczuka, ministerstwo proponuje włączyć stację radiolokacyjną „Duga” do państwowego rejestru nieruchomych zabytków Ukrainy w kategorii znaczenia państwowego. Planuje się, że taka decyzja zostanie podjęta przez rząd w najbliższym czasie.

(-)

Minister obrony narodowej Mariusz Błaszczak powiedział, że działania Rosji na wschodniej Ukrainie dowodzą, że polityka Władimira Putina ma na celu odbudowę imperium Rosyjskiego. Gość Polskiego Radia 24 wskazał, że po ataku na Gruzję z 2008 roku Ukraina jest kolejnym obiektem agresji rosyjskiej:

(-)

W ostatnich tygodniach Rosja zgromadziła największe od 2014 roku siły wojskowe na wschodnich granicach Ukrainy. Ponadto w Donbasie prorosyjskie oddziały eskalują napięcie.

(-)

Takimi wiadomościami wita nas poniedziałek. Wiadomości po ukraińsku słuchajcie codziennie o 10:50. Z wami była Hanna Wasilewska. Przyjemnego dnia. (dw/kos)

25.04.2021 – godz. 20.30 – magazyn (opis do dźwięku)

W programie „Od niedzieli do niedzieli” wita was Hanna Wasilewska. Dzisiaj Niedziela Palmowa, więc już niebawem Wielkanoc. Teraz jest czas wszelkich świątecznych przygotować i jakby nie patrzeć, to bez wielkanocnej pisanki tego święta być nie może. Więc o głównym atrybucie, a dokładniej o symbolu i tradycję Wielkanocy, pisanki, będziemy rozmawiać dzisiaj z pisankarką z Olsztyna Anną Faranczuk.

(-)

Anna Faranczuk – Łemkini, pisankarka, parafianka olsztyńskiej cerkwi greckokatolickiej, dokładniej już Soboru Matki Boskiej Opiekuńczej. Mistrzyni jest częstą uczestniczką jarmarków sztuki ludowej, zwyciężczynią konkursów pisankarskich. Swoje prace Anna Faranczuk wykonuje w tradycji łemkowskiej, bo ma korzenie łemkowskie. Swojej pierwszej pisanki pani Ania nie pamięta. Mówi, że pisanka jest z nią od zawsze.
Pisanka cały czas była w moim życiu. Na okrągło. Jak pamiętam, to czy tata malował, czy mama malowała pisanki. Cały czas to było, przed Świętami zapach wosku, octu. Trudno powiedzieć, kiedy był pierwszy raz.

-A skąd pochodzą rodzice?
-Moja mama pochodzi z Wysowy. To sam środek Łemkowszczyzny, a taka kilka wsi dalej z Bruner.

-Pani już tu się urodziła tak?
-Ja się urodziłam na zachodzie Polski, na tak zwanych ziemiach odzyskanych.
-Czyli przesiedlono pani rodziców podczas Akcji Wisła nie na Warmię i Mazury?
-Nie, moich rodziców przesiedlono na ziemie zachodnie do Lubrzy, obecnie województwo Zielonogórskie, Lubuskie.
-Jak los potoczył się, że pani teraz w Olsztynie mieszka?
-No tak wyszło. Pojechałam na rajd. Poznałam męża Andrzeja i zamieszkaliśmy w Olsztynie, tu gdzie on mieszkał i jego rodzice.
-A pisanka z panią, można powiedzieć, podróżowała i z pani rodzicami.
-Tak, poszła za mną.
(-)
-Ta tradycja pisankarstwa była z panią od dziecka. Przekazana od rodziców, zawsze to było w pani rodzinie. Właśnie chodzi o tradycję pisanki łemkowskiej, bo kiedyś już rozmawialiśmy i podkreślała pani, że to nie jest ukraińska pisanka, a łemkowska i ona się różni.

-Tak, przede wszystkim ta łemkowska jest malowana innym sprzętem, że tak powiem. Nie jest to taki typowy lejek jak się maluje ukraińską pisankę, a to główka szpilki, albo stalówka na obsadce. Można malować zapałką, główką zapałki i się stawia takie krótkie łezki na jajku. W łemkowskiej pisance nie używa się ołówka, czyli nie robi się szkicu, tylko od razu trzeba sobie wyobrazić, jak ten wzór będzie wyglądał na pisance. Inaczej się podchodzi do malowania pisanki.

-Ta szpilka, ten pisaczek, macza się w wosku i woskiem się maluje.
-Tak.
-I dlatego tradycyjne wzory łemkowskiej pisanki składają się z takich krótkich kreseczek i kropek.
-Tak, właśnie.
-Ale są jeszcze tradycyjne kolory, takie jak są w strojach ludowych łemkowskich.
-Najczęściej to czerwony, bardzo rzadko był używany czarny. Wiele jest jasnych kolorów: zielony, czerwony, żółty i pisanka łemkowska jest bardzo kolorowa, jak wiosna, radosna, dużo słońca na niej, kwiatów. Pod tym względem jest inaczej malowana.
(-)
-Proszę trochę powiedzieć trochę o pani warsztacie. Kiedy, w jakim miesiącu jest otwierany. Kiedy pani zaczyna przygotowanie do Wielkanocy.

-Chyba tak naprawdę to cały rok. A już tak porządnie na początku stycznia. Jeszcze stoi u mnie choinka, a już rozkładam jajka do malowania. Trudno tak powiedzieć . Kiedyś malowałam mniej. Teraz maluje dużo pisanek i trzeba poświęcić czas, na każdą pisankę poświęca się wiele czasu – 2-3-4 godziny.

-Rozumiem, że robi pani kilka podejść do każdej pisanki. Kilka godzin pani maluje. Potem czeka pani, maluje następnego dnia. Warstwa farby, tego wosku wysycha i wtedy kontynuuje pani pracę, więc naprawdę kilka pisanek może pani w ciągu tygodnia malować.

-W ciągu tygodnia, to ja maluję 20-25 pisanek. To po 6-7 godzin siedzenia dziennie. Jak zaczyna się jedną pisankę i wkłada się ją do farby, to w międzyczasie maluje się drugą pisankę, potem tamtą się wyciąga z farby, musi wyschnąć, później się maluje kolejną i w ciągu tygodnia maksymalnie 20-25 pisanek, więcej nie da rady.
-To dla pani praca, czy odpoczynek?
-Nie, to jest relaks, odpoczynek. Wielka przyjemność naprawdę. Można sobie siąść i nic się nie liczy, tylko pisanka, wosk. Siedzi się i o niczym innym się nie myśli, tylko o pisance. Jakiś wzór. Jak się maluje jedną pisankę, to w głowie już się pojawia jakiś wzór. A może tu coś się zmieni, a może tam. Niby takie same, ale za każdym razem coś innego jest na pisance. Jakiś detal, inny kolor, detal, staram się nie powtarzać, nawet jak staram się zrobić taką samą pisankę, to i tak wychodzi inaczej.
(-)
-To trzeba mieć fantazję, tyle tych wzorów w głowie, wykorzystywać te kombinacje farb, ja sobie tego nie mogę wyobrazić. Kiedy siedzimy teraz w domu, trzeba się inspirować. Kiedy jesteśmy wolniejsi, to natchnienie przychodzi, a kiedy jesteśmy zamknięci, to ja nie wiem, jak tam pani, lepiej się pracuje, czy odwrotnie?
-Jak pandemia nastała to jakoś tak ciężko się zabrać do malowania, ta sytuacja w kraju i w ogóle dołuje człowieka, ciężko tak, ale później jak się siądzie, to już nie myśli się o niczym innym tylko o wzorze, o pisance. Można spokojnie zapomnieć o tym co dzieje się na świecie. Tylko się siedzi i myśli o wzorze.

-Każda pisanka to dzieło sztuki, które tworzy pani w ciągu całego swojego życia. Czy ma pani jakąś najstarszą pisankę zachowaną z dzieciństwa, namalowaną przez panią?
-Nie mam już jej, tej najstarszej. Długo była. Kiedyś malowało się na pełnych jajkach. Teraz z racji po prostu wygody, to maluje się na wydmuszkach, na pustych.

-Wcześniej na pełnych jajkach Łemkowie malowali, tak?
-Tak, długo nie mogły stać. Można było i 2 i 4 lata trzymać, ale wie pani, gdzieś tam mogło się puknąć, taka pisanka się nie nadawała już do niczego, ale mam takie 3-4 wzory, które mam w pamięci i za każdym razem jak zaczynam malowanie, to te wzory sobie maluje. To takie, które mój tata jeszcze malował, takie naprawdę stare, stare.
-Jakieś ulubione kolory?
-Nie, każdy kolor jest ulubiony. Do każdej psianki staram się robić różnokolorowe…bardzo lubię jak jest dużo kolorów na pisance. Każda inna i jak świat jest szary za oknem, to wtedy tak kolorowo jest na stole.
(-)
-Zawsze napawam się pani fotografiami na FB. Pani swoje pisanki sprzedaje pani Aniu. Proszę powiedzieć, jak je można kupić i po co człowiekowi taka pisanka.
-Można do mnie zadzwonić, czy przez FB czy Messenger, no na razie jarmarków nie ma, można bezpośrednio u mnie kupić moje pisanki. Można kupić i koło Wysokiej Bramy. Jest sklep z twórczością i tak samo można kupić moje pisanki; no i praktycznie można u mnie wybrać sobie z tego co zostało.
-Mówią ludzie po co kupują? Prezent? Talizman? Co ta psianka oznacza na Wielkanoc?
-Wiele osób w prezencie daje pisankę. Kiedyś były konkretne – czerwone dla kogoś kogo się kochało, dla kogoś ważnego, w ten sposób, a teraz kupują po to, żeby mieć w koszyczku na stole, inaczej to wygląda.

(-)
Kiedyś w wyborze szkoły dla rodziców najważniejszy był ranking szkoły, dobre wyposażenie w pomoce naukowe itd. Rok 2020 nauczył nas dbania o zdrowie, higienę, więc priorytety w procesie naukowym trochę się zmieniły. Jak w czasie nieobecności uczniów zmienił się Zespół Szkół z Ukraińskim językiem nauczania i czy zachęca nowych uczniów, opowiedziała dyrektor Maria Olga Sycz:
Oczywiście, że ta sytuacja nie bardzo sprzyja prowadzeniu normalnej rekrutacji, tak jak to bywało u nas w szkole, kiedy organizowano dni otwarte, ale oczywiście robimy to w formie troszkę innej i wiele zrobiliśmy. Nagrywają nasi nauczyciele, uczniowie filmy o szkole, w której też zachęcają do nauczania. I szkoła i internat, takich filmów już w internecie jest wiele. Także wysyłają jak co roku ogłoszenia do prasy, Naszego Słowa, Błahowisti i innych. Przygotowaliśmy również pismo, które wysyłamy do nauczycieli z Punktów Nauczania, żeby zainteresowały swoich uczniów, do księży, bo tych form jest wiele. Także poprosiliśmy naszych absolwentów, takich znanych absolwentów szkoły i rodziców, którzy także w takiej formie filmiku będą zachęcali młodzież, żeby kontynuowała naukę w naszej szkole. Taką formą rekrutacji są osiągnięcia szkoły, mamy w tym roku tytuł brązowej szkoły; były brane pod uwagę wyniki egzaminów, matur, konkursów, to są bardzo wysokie osiągnięcia, więc to też jest promocja i sam stopień nauczania w szkole, toto co robimy, realizacja szkolnego kalendarza i także nasi uczniowie przy różnych świętach nagrywają filmiki i to też pokazują w internecie.
-W naszych czasach jest jeszcze dodatkowa charakterystyka – na ile szkoła jest bezpieczna z punktu widzenia warunków sanitarnych, proszę powiedzieć jak pani przygotowała szkołę, czy szczepili się nauczyciele.

-Oczywiście jak w każdej szkole, tak i w naszej, była przeprowadzona akcja szczepienia i podobnie jak w innych szkołach, tu różnicy nie ma. Prawie 50% nauczycieli zaszczepiło się pierwszą dawkę przyjęło, 28 mamy drugie szczepienie Astra Zeneca. Część nie chce, to jest absolutnie indywidualna sprawa i absolutnie jako dyrektor nie ingeruję, to decyzja każdego nauczyciela indywidualne, czy podda się zaszczepieniu czy nie. Natomiast jak odbywa się nauczanie w szkole, czy dla tych najmłodszych klasy, także mieszkają wychowankowie w internacie cały czas, internat działa. Wszyscy dotrzymują się zasad bezpieczeństwa czy są zaszczepieni czy nie. To nie ma jakby znaczenia. I to dotyczy tak samo uczniów, nauczycieli i pracowników szkoły, także uczniowie tu czują się bezpiecznie. Cały czas w internacie w internacie są uczniowie i nic złego się nie dzieje, szkoły nie trzeba zamykać. Szkoła pracuje, kuchnia też i uczniowie przychodzą jeść. My jako nauczyciele też. Powoli wychodzimy z tej najgorszej fali pandemii; myślę, że idziemy w dobrym kierunku i szkoła gotowa jest, żeby przyjąć uczniów. Teraz przygotowujemy szkołę już do egzaminów, 4 maja matura, także przygotowujemy do tego szkołę,
Trzeba podkreślić, że nieobecność uczniów w szkole została wykorzystana jak najlepiej, co zwiększyło przewagę górowskiej szkole.
Wykorzystaliśmy ten czas na realizację wielkich projektów: termomodernizacja szkoły, odnowiliśmy całkowicie w środku, na zewnątrz szkołę, także fotowoltaikę mamy, produkujemy energię sami dla siebie.
-I jeszcze eko szkoła do tego.

-Tak, można tak śmiało powiedzieć.
Wiele ma przewag Zespół Szkół z Ukraińskim językiem nauczania, ale głównym pozostaje nauczanie po ukraińsku.
(-)
Nowinkami świata muzycznego podzieli się Roman Bodnar.
[Parada Hitów Romana Bodnara]
(-)
Tym kończymy nasz program. Przygotowali go Roman Bodnar i Hanna Wasilewska. Dziękujemy za uwagę i zapraszamy równo za tydzueń. Wszystkiego dobrego. (dw/bsc)

24.04.2021 – godz. 10.50 (opis do dźwięku)

Dzień dobry, drodzy słuchacze! Witam was w sobotę, 24 kwietnia na antenie Radia Olsztyn; przed mikrofonem – Jarosława Chrunik. Poskąpiła nam natura ciepła, ale dobrze, że przynajmniej słońce świeci. A ja mam dla was jeszcze jedną niespodziankę, od której zrobi się wam ciepło na duszy. Chociaż na początek – smutna data, o której nie można zapominać:

(-)

1979 r. zaginął Wołodymyr Iwasiuk – wybitny ukraiński kompozytor i poeta, miał wtedy 30 lat. Zapoczątkował ukraińską muzykę estradową. Jest autorem 107 piosenek, 53 utworów instrumentalnych, muzyki do dwóch spektakli. Był zawodowym lekarzem i skrzypkiem, wspaniale grał na fortepianie, wiolonczeli i gitarze; po mistrzowsku wykonywał swoje piosenki. Miał talent malarski, był oryginalnym malarzem. Pasjonował się też fotografią i filmowaniem. Zginął w niewyjaśnionych okolicznościach między 24 kwietnia a 18 maja 1979 r. w Briuchoweckim lesie koło Lwowa.

(-)
Dużo wcześniej, bo w 1920 roku, w obliczu kolejnych zwycięstw bolszewików, chcąc stawić opór ekspansji komunizmu, Józef Piłsudski i Symon Petlura stworzyli plan walki z Armią Czerwoną. Rządy Polski i URL w osobie ukraińskiego generała Wołodymyra Sinklera i przedstawiciela polskiego resortu wojskowego Walerego Sławka podpisały umowę o pomocy wojskowej, która przewidywała początek wspólnych polsko-ukraińskich działań zbrojnych przeciwko wojskom bolszewickim na terytorium Ukrainy. Z okazji setnej rocznicy sojuszu Piłsudski-Petlura ukraińska poczta wydała znaczek i kopertę okolicznościową:

(-) Korespondencja w języku polskim

(-)
I jeszcze miły obowiązek: Dzisiaj swój dzień mają: Ludmiła, Mikołaj, Piotr, Jakub i Jaromir. To liczne grono powiększa się też o urodzonych 24 kwietnia. Wszystkiego najlepszego!

(-)

Szanowni słuchacze, niejednokrotnie w sobotę specjalnie ograniczam informacje o polityce i innych poważnych tematach. W sobotę powinniśmy odpocząć, a najlepiej odpoczywa się przy muzyce. I oto ta piosenka – to anons tego, o czym dalej będzie teraz mowa. O wywiadzie z grupą Dagadana marzyłam od dawna, od wtedy gdy usłyszałam jedną z ich piosenek „Tango”. A moje marzenie spełniło się wczoraj. Z radością przedstawiam wam dwie czarujące, młode kobietki:Bogdana Vinnytska i Dagmara Gregorowicz. Zaczęłam od tradycyjnego, banalnego pytania – jak się poznali i jak długo pracują:

– Jak się poznałyście i zrozumiałyście, że razem możecie zrobić dużo dobrego? Jak długo pracujecie razem?

– Poznałyśmy się w 2007 roku, ale w tamtym momencie nikt jeszcze nie myślał o grupie. Byłyśmy uczestniczkami letniej szkoły jazzowej w Krakowie i razem z Dagą spotkałyśmy się w klasie wokalu – jazzowego wokalu – i pamiętam, że Daga zrobiła na mnie bardzo duże wrażenie, gdy każdy z nas miał zaśpiewać improwizację do bardzo znanej kompozycji, to bardzo znany standard jazzowy. Tam uczestnikami byli ludzie absolutnie różnych poziomów – od profesjonalistów, którzy na ów czas uczyli się czy to w akademii w Katowicach, czy w Warszawie, ale też ludzie-amatorzy, którzy chcieli po prostu dowiedzieć się więcej o sztuce jazzowej. Taką amatorką była Daga. Która nie miała jeszcze wielkiego doświadczenia muzycznego, natomiast jej improwizacja odróżniała się od wszystkich innych niezwykłą kreatywnością. Postanowiłam podejść do niej po tej lekcji i powiedzieć, żeby koniecznie rozwijała swoje umiejętności muzyczne, bo ma bardzo ciekawe pomysły; że brakuje trochę techniki, natomiast jej pomysły muzyczne są po prostu niezwykłe i to będzie wielki grzech, jeśli nie będzie tego rozwijać. I tak się z nią poznałyśmy i bardzo się polubiłyśmy.

(-) Wypowiedź w języku polskim

– A potem Daga odwiedzała nas, przyjaciół, we Lwowie – akurat w tym momencie, gdy otrzymałam informację od polskiego ministra kultury, że otrzymałam stypendium Gaude Polonia o powiedziałam Dadze: „Słuchaj, teraz będziemy mogły częściej się widywać, bo przez pół roku będę mieszkała w Warszawie!” na co Daga odpowiedziała: „To jest wspaniała wiadomość, ale zróbmy może grupę? Co będziemy tak po prostu się spotykać. Twórzmy razem muzykę!” Spojrzałam wtedy na nią taka zaskoczona: „Ale jak to? We dwie?”, na co Daga odpowiedziała: „A dlaczego nie?”. I nie zdążyłam jeszcze przyjechać do Warszawy i rozpakować walizki, jak na moim progu stanęła Daga i zaczęłyśmy nasze pierwsze próby. W sumie razem jesteśmy już 13 lat, nasza grupa w ciągu tego czasu powiększyła się dwukrotnie. Dłuższy czas współpracowałyśmy z Mikołajem Pospieszalskim i pracujemy do dzisiaj. Jest on dobrym kontrabasistą, w tej chwili już stał się multiinstrumentalistą, bo gra na skrzypcach, kontrabasie, a także nadaje naszej muzyce dużo takich pomysłów syntezatorowych. A z czasem, w 2014 roku, dołączył do nas Bartosz Mikołaj Nazaruk, który gra na perkusji. I już w takim składzie – myślę, że to jest już nasz skład ostateczny, chociaż często występujemy też w szerszym składzie – czasami jest to kwartet instrumentów dętych, a czasami orkiestra symfoniczna albo jazzowa.

(-)

To był tylko anons, to był początek naszej długiej rozmowy i zaprezentuję ją wam z czasem w naszych wieczornych audycjach. A zrobię to z wielką przyjemnością, bo jest to rozmowa nie tylko o muzyce, ale i o prawdziwej przyjaźni, o dialogu i o dobru. Tymczasem Dagadanie życzę dalszych sukcesów, a wam – pięknego, słonecznego, ciepłego dnia, drodzy słuchacze! Usłyszymy się w poniedziałek o godz. 18.10. Wszystkiego dobrego! (jch/bsc)

23.04.2021 – godz. 10.50 (opis do dźwięku)

Dzień dobry, drodzy słuchacze! Znowu tydzień minął – już mamy piątek i witam was na falach Radia Olsztyn; przed mikrofonem – Jarosława Chrunik. Coraz bliżej jest do Wielkanocy, po niedzieli zacznie się Wielki Post. Trzeba przygotowywać się zawczasu. Zaraz powiemy o tym parę słów, najpierw – wieści z kalendarza:
(-)

23 kwietnia obchodzimy Międzynarodowy Dzień Książki i Praw Autorskich. Na Ukrainie ponadto jest to Dzień Psychologa.

(-)

1920 r. urodził się Hryhorij Tiutiunnyk – pisarz ukraiński, autor takich książek jak „Zawiaź”, „Derewij”, „Obłoha”. Powieść „Wir” był objawieniem ówczesnej literatury, świadcząc o początku pewnego zdrowienia narodowej duszy. Na język polski przetłumaczył „Wir” wieloletni autor naszych audycji radiowych Stefan Demczuk.

(-)

1961 r. urodził się Andrij Kurkow – pisarz ukraiński pochodzenia rosyjskiego, dziennikarz, scenarzysta. Dzisiaj kończy 60 lat. Jest autorem takich książek jak: „Prawo ślimaka”, „Łagodny anioł śmierci”, Świat Bikforda” i innych. Książkę dla dzieci po ukraińsku Kurkow po raz pierwszy napisał w 2014 r., była to bajka „Małe lwiątko i lwowska myszka”.

(-)

Dzisiaj świętują: Zenon, Maksym, Aleksander i Terencjusz, a także urodzeni 23 kwietnia. Wszystkiego najlepszego!

(-)

Świętowanie Wielkanocy bez pisanki w tradycji ukraińskiej jest nie do pomyślenia. Pisanki piszą wszyscy, kto tylko ma choć trochę chęci. W naszym regionie najbardziej znaną ukraińską pisankarką jest olsztynianka, Łemkini Anna Farańczuk. Pisanki maluje od kiedy pamięta:

– Od kiedy pamiętam to pisanka od zawsze była obecna w moim życiu. W domu przed Wielkanocą zawsze pachniało woskiem, octem…

– A ocet po co?

– A, bo trzeba pisanki i wytrawić, i wyczyścić, wymyć to do tego najlepszy jest ocet. Gdy byłam mała, to nie wolno mi było malować.

– Dlaczego?

– Bo to gorące, bo to wosk, bo to na ogniu, bo to niebezpieczne i tak cały czas to było dla mnie takie fajne, ale zakazane.

– A kto w takim razie malował te pisanki, skoro tobie nie było można a to wszystko widziałaś?

– No, wtedy to malował mój tata i moi bracia. Oni są starsi ode mnie, to im wolno było. A ja, taki mały smarkacz, to mi nie wolno było.

– A mama?

– Mama nie, mama wtedy gotowała, robiła całkiem inne rzeczy. Może tam czasami namalowała sobie pisankę, ale to tata robił. No i cała tradycja, większa tradycja to od taty. I moje kuzynki, które malują, zdobyła pierwsze miejsce w tym roku moja kuzynka Ania – no, tak to jakoś zostało w rodzinie.
Jeśli ktoś nie maluje pisanek, a chiałby je mieć, to może Anię poprosić, ona na pewno pomoże.

(-)

Teraz znowu polityka, nie da się bez niej obejść. Władze rosyjskie prowadzą kampanie dezinformacyjne w celu oskarżenia Ukrainy o działania, które czyni sama Rosja. Nie ma żadnych informacji, że Ukraina była zaangażowana w eskalację sytuacji – oświadczył Ned Price, rzecznik Departamentu Stanu USA, donosi „Kommiersant”.

„Rosja jest agresorem. Nic nie daje podstaw do stwierdzenia, że Ukraina prowokuje lub eskaluje sytuację. Jednocześnie mamy do czynienia z kampanią dezinformacyjną mającą na celu obwinienie Ukrainy o działania, które czyni sam Kreml”.

Rzecznik Departamentu Stanu USA wyraził zaniepokojenie „trwającymi nadal agresywnymi działaniami i retoryką wobec Ukrainy”. „Należy zauważyć, że obecnie obserwujemy poziom rosyjskiej obecności, którego nie obserwowaliśmy od czasów ofensywy w 2014 r., a także trwające ataki i inne prowokacyjne działania linii kontaktowej” – powiedział Ned Price.

Przypomnijmy, że od marca w sieciach społecznościowych zaczęły pojawiać się liczne filmy z rosyjskim sprzętem zmierzającym w kierunku granicy z Ukrainą. Rosyjska interwencja jest bardzo prawdopodobna i może do niej dojść każdego dnia. Ukraiński wywiad potwierdza, że Rosja przygotowuje się do działań wojennych na dużą skalę i może planować inwazję w głąb Ukrainy – informuje serwis internetowy Głównego Zarządu Wywiadu Ministerstwa Obrony Ukrainy. Co więcej, ukraiński wywiad informuje, że rosyjskie media i misje dyplomatyczne za granicą już otrzymały zadanie w pewnym momencie rozpocząć szeroko zakrojoną kampanię dezinformacyjną, wprowadzić w błąd społeczność światową, że rzekome „pokojowe” działania wojsk rosyjskich będą tylko odpowiedzią na agresywne działania Sił Zbrojnych Ukrainy.

Europejskie Dowództwo Sił Zbrojnych USA podniosło poziom monitorowania sytuacji na Ukrainie z „możliwego kryzysu” do najwyższego poziomu – „kryzysu potencjalnie nieuchronnego”. Ponadto europejscy obserwatorzy odnotowali pojawienie się nowej rosyjskiej broni na okupowanych terytoriach.

Wicemarszałkowie sejmów Polski – Małgorzata Gosiewska i Litwy – Paulius Saudargas wizytowali pozycje ukraińskiej armii w pobliżu linii rozdziału sił w Awdijiwce w pobliżu Doniecka. Odwiedzili żołnierzy 72 Samodzielnej Brygady stacjonującej w Awdijiwce. O szczegółach tak wczoraj informował Paweł Buszko:

(-) Korespondencja w języku polskim

Czeskie media podają, że tamtejsza policja zatrzymała co najmniej pięć osób, które miały walczyć na Ukrainie po stronie prorosyjskich separatystów lub wspierać ich finansowo. Według nieoficjalnych informacji, zatrzymani mogą usłyszeć zarzuty związane z terroryzmem:

(-) Korespondencja w języku polskim

Na tym się pożegnamy, drodzy słuchacze. Program przygotowała i przedstawiła Jarosława Chrunik. Usłyszymy się znowu jutro o tej samej porze, a teraz – na złośc złu – życzę wam pięknego dnia. Wszystkiego dobrego! (jch/bsc)

22.04.2021 – godz 18.10 (opis do dźwięku)

Wielkanoc na progu, więc na czasie są wszelkie świąteczne przygotowania. I oczywiście bez wielkanocnej pisanki święto nie może się obyć. O głównym atrybucie, a dokładniej o symboli i tradycji Wielkiej Nocy, o pisance będziemy rozmawiać dzisiaj z pisankarką z Olsztyna Anną Faranczuk. W programie: „Z dnia na dzień” wita was Hanna Wasilewska. Witam i serdecznie zapraszam.
(-)
Anna Faranczuk – Łemkini, pisankarka, parafianka olsztyńskiej cerkwi greckokatolickiej, dokładniej już Soboru Matki Boskiej Opiekuńczej. Mistrzyni jest częstą uczestniczką jarmarków sztuki ludowej, zwyciężczynią konkursów pisankarskich. Swoje prace Anna Faranczuk wykonuje w tradycji łemkowskiej, bo ma korzenie łemkowskie. Swojej pierwszej pisanki pani Ania nie pamięta. Mówi, że pisanka jest z nią od zawsze.
Pisanka cały czas była w moim życiu. Na okrągło. Jak pamiętam, to czy tata malował, czy mama malowała pisanki. Cały czas to było, przed Świętami zapach wosku, octu. Trudno powiedzieć, kiedy był pierwszy raz.

-A skąd pochodzą rodzice?
-Moja mama pochodzi z Wysowy. To sam środek Łemkowszczyzny, a taka kilka wsi dalej z Bruner.

-Pani już tu się urodziła tak?
-Ja się urodziłam na zachodzie Polski, na tak zwanych ziemiach odzyskanych.
-Czyli przesiedlono pani rodziców podczas Akcji Wisła nie na Warmię i Mazury?
-Nie, moich rodziców przesiedlono na ziemie zachodnie do Lubrzy, obecnie województwo Zielonogórskie, Lubuskie.
-Jak los potoczył się, że pani teraz w Olsztynie mieszka?
-No tak wyszło. Pojechałam na rajd. Poznałam męża Andrzeja i zamieszkaliśmy w Olsztynie, tu gdzie on mieszkał i jego rodzice.
-A pisanka z panią, można powiedzieć, podróżowała i z pani rodzicami.
-Tak, poszła za mną.
(-)
-Ta tradycja pisankarstwa była z panią od dziecka. Przekazana od rodziców, zawsze to było w pani rodzinie. Właśnie chodzi o tradycję pisanki łemkowskiej, bo kiedyś już rozmawialiśmy i podkreślała pani, że to nie jest ukraińska pisanka, a łemkowska i ona się różni.

-Tak, przede wszystkim ta łemkowska jest malowana innym sprzętem, że tak powiem. Nie jest to taki typowy lejek jak się maluje ukraińską pisankę, a to główka szpilki, albo stalówka na obsadce. Można malować zapałką, główką zapałki i się stawia takie krótkie łezki na jajku. W łemkowskiej pisance nie używa się ołówka, czyli nie robi się szkicu, tylko od razu trzeba sobie wyobrazić, jak ten wzór będzie wyglądał na pisance. Inaczej się podchodzi do malowania pisanki.

-Ta szpilka, ten pisaczek, macza się w wosku i woskiem się maluje.
-Tak.
-I dlatego tradycyjne wzory łemkowskiej pisanki składają się z takich krótkich kreseczek i kropek.
-Tak, właśnie.
-Ale są jeszcze tradycyjne kolory, takie jak są w strojach ludowych łemkowskich.
-Najczęściej to czerwony, bardzo rzadko był używany czarny. Wiele jest jasnych kolorów: zielony, czerwony, żółty i pisanka łemkowska jest bardzo kolorowa, jak wiosna, radosna, dużo słońca na niej, kwiatów. Pod tym względem jest inaczej malowana.
(-)
-Proszę trochę powiedzieć trochę o pani warsztacie. Kiedy, w jakim miesiącu jest otwierany. Kiedy pani zaczyna przygotowanie do Wielkanocy.

-Chyba tak naprawdę to cały rok. A już tak porządnie na początku stycznia. Jeszcze stoi u mnie choinka, a już rozkładam jajka do malowania. Trudno tak powiedzieć . Kiedyś malowałam mniej. Teraz maluje dużo pisanek i trzeba poświęcić czas, na każdą pisankę poświęca się wiele czasu – 2-3-4 godziny.

-Rozumiem, że robi pani kilka podejść do każdej pisanki. Kilka godzin pani maluje. Potem czeka pani, maluje następnego dnia. Warstwa farby, tego wosku wysycha i wtedy kontynuuje pani pracę, więc naprawdę kilka pisanek może pani w ciągu tygodnia malować.

-W ciągu tygodnia, to ja maluję 20-25 pisanek. To po 6-7 godzin siedzenia dziennie. Jak zaczyna się jedną pisankę i wkłada się ją do farby, to w międzyczasie maluje się drugą pisankę, potem tamtą się wyciąga z farby, musi wyschnąć, później się maluje kolejną i w ciągu tygodnia maksymalnie 20-25 pisanek, więcej nie da rady.
-To dla pani praca, czy odpoczynek?
-Nie, to jest relaks, odpoczynek. Wielka przyjemność naprawdę. Można sobie siąść i nic się nie liczy, tylko pisanka, wosk. Siedzi się i o niczym innym się nie myśli, tylko o pisance. Jakiś wzór. Jak się maluje jedną pisankę, to w głowie już się pojawia jakiś wzór. A może tu coś się zmieni, a może tam. Niby takie same, ale za każdym razem coś innego jest na pisance. Jakiś detal, inny kolor, detal, staram się nie powtarzać, nawet jak staram się zrobić taką samą pisankę, to i tak wychodzi inaczej.
(-)
-To trzeba mieć fantazję, tyle tych wzorów w głowie, wykorzystywać te kombinacje farb, ja sobie tego nie mogę wyobrazić. Kiedy siedzimy teraz w domu, trzeba się inspirować. Kiedy jesteśmy wolniejsi, to natchnienie przychodzi, a kiedy jesteśmy zamknięci, to ja nie wiem, jak tam pani, lepiej się pracuje, czy odwrotnie?
-Jak pandemia nastała to jakoś tak ciężko się zabrać do malowania, ta sytuacja w kraju i w ogóle dołuje człowieka, ciężko tak, ale później jak się siądzie, to już nie myśli się o niczym innym tylko o wzorze, o pisance. Można spokojnie zapomnieć o tym co dzieje się na świecie. Tylko się siedzi i myśli o wzorze.

-Każda pisanka to dzieło sztuki, które tworzy pani w ciągu całego swojego życia. Czy ma pani jakąś najstarszą pisankę zachowaną z dzieciństwa, namalowaną przez panią?
-Nie mam już jej, tej najstarszej. Długo była. Kiedyś malowało się na pełnych jajkach. Teraz z racji po prostu wygody, to maluje się na wydmuszkach, na pustych.

-Wcześniej na pełnych jajkach Łemkowie malowali, tak?
-Tak, długo nie mogły stać. Można było i 2 i 4 lata trzymać, ale wie pani, gdzieś tam mogło się puknąć, taka pisanka się nie nadawała już do niczego, ale mam takie 3-4 wzory, które mam w pamięci i za każdym razem jak zaczynam malowanie, to te wzory sobie maluje. To takie, które mój tata jeszcze malował, takie naprawdę stare, stare.
-Jakieś ulubione kolory?
-Nie, każdy kolor jest ulubiony. Do każdej psianki staram się robić różnokolorowe…bardzo lubię jak jest dużo kolorów na pisance. Każda inna i jak świat jest szary za oknem, to wtedy tak kolorowo jest na stole.
(-)
-Zawsze napawam się pani fotografiami na FB. Pani swoje pisanki sprzedaje pani Aniu. Proszę powiedzieć, jak je można kupić i po co człowiekowi0 taka pisanka.
-Można do mnie zadzwonić, czy przez FB czy Messenger, no na razie jarmarków nie ma, można bezpośrednio u mnie kupić moje pisanki. Można kupić i koło Wysokiej Bramy. Jest sklep z twórczością i tak samo można kupić moje pisanki; no i praktycznie można u mnie wybrać sobie z tego co zostało.
-Mówią ludzie po co kupują? Prezent? Talizman? Co ta psianka oznacza na Wielkanoc?
-Wiele osób w prezencie daje pisankę. Kiedyś były konkretne – czerwone dla kogoś kogo się kochało, dla kogoś ważnego, w ten sposób, a teraz kupują po to, żeby mieć w koszyczku na stole, inaczej to wygląda.
Wielkanoc jest coraz bliżej, więc ostatni to dzwonek zastanowić się nad dekoracjami i prezentami dla bliskich. A jeszcze o tym – czy warto zachowywać tradycje u siebie w domu i może zacząć od tradycyjnej, unikalnej pisanki, namalowawszy ją własnoręcznie. No a jeśli brakuje pomysłu, to zajrzyjcie na profil Anny Faranczuk na FB. Na pewno znajdzie się tak i wasza ekskluzywna pisanka.
Do tematu świąt my jeszcze wrócimy, ale następnym razem. Teraz tradycja czwartku – kilka minut dla humoru.
[humoreska]
Tym kończymy nasz program. Piosenka na pożegnanie będzie tradycyjną kropką naszego spotkania. Z wami była Hanna Wasilewska. Wszystkiego dobrego.

00

22.04.2021 – godz. 10.50 (opis do dźwięku)

Dzień dobry, drodzy słuchacze! Witam was w czwartek, 22 kwietnia falach Radia Olsztyn; przed mikrofonem – Jarosława Chrunik. Dzisiaj mamy szczególny, bardzo ważny dzień, a komkretnie – Dzień Ziemi. Co roku tego dnia ONZ aktualizuje pewien temat, żeby ukierunkować odbywające się akcje i zwrócić uwagę na konkretne problemy środowiska naturalnego. W tym roku przyświeca mu hasło przewodnie: „Przywróć naszą Ziemię” każdy z nas może uczcić ten dzień pamiętając, że o Ziemię trzeba dbać codziennie, a nie tylko raz w roku. Po pierwsze warto pamiętać o codziennym segregowaniu śmieci. To podstawowa czynność, o jakiej powinniśmy pamiętać, jeśli zależy ci na dobrej kondycji naszej planety. Po drugie – warto zacząć oszczędzać wodę. Zwłaszcza że już niemal wszyscy ludzie zaczynają mieć poważny problem z dostępem do wody pitnej. I jeśli to możliwe, to należy gromadzić deszczówkę.
(-)

22 kwietnia 1922 w czeskim mieście Podiebrady została otwarta Ukraińska Akademia Gospodarcza. Po ukończeniu Akademii absolwenci otrzymywali tytuł inżyniera. Swoją organizacją UAG odpowiadała czeskim wyższym uczelniom takiego typu z tą różnicą, że oprócz przedmiotów zawodowych zostały wprowadzone też nauki ukrainoznawcze.

(-)

1965 r. zmarł Petro Diaczenko – dowódca pułku Czarnych Zaporożców, dowódca 2 Dywizji Ukraińskiej Armii Ludowej. Pułk Czarnych Zaporożców (czarnoszłyczników) pod dowództwem Petra Diaczenki odznaczył się w walkach pod Sydorowem i o Wozniesieńsk. Mychajło Omelanowycz-Pawłenko (generał Armii URL) nazywał Pułk Czarnych Zaporożców najlepszym pułkiem armii ukraińskiej.

(-)

1998 r. zginął Wadym Hetman – były szef Narodowego Banku Ukrainy (został zabity tak samo jak i Jewhen Szczerbań). We wrześniu 1996 r. startował na stanowisko przewodniczącego RNU, brał aktywny udział w oporacowaniu Konstytucji Ukrainy. Został zastrzelony w windzie budynku, w którym mieszkał. Podejrzany o to zabójstwo został zatrzymany dopiero w 2002 r. okazał się nim 29-letni na moment zbrodni Siergiej Kulew, członek tak zwanej „Bandy Kusznira” – donieckiej grupy przestępczej.

(-)

Dzisiaj świętują: Maria, Tamara, Wadym, Gabriel i Leon, a także urodzeni 22 kwietnia. Wszystkiego najlepszego!

(-)

Nie bez powodu rozbrzmiewa właśnie ta piosenka. Niedawno opowiadałam wam o zespole „Ranok” z Bielska Podlaskiego. Jego założycielka i kierowniczka artystyczna Elżbieta Tomczuk za swoją działalność otrzymała Złoty Krzyż Zasługi. Dzisiaj opowiem o innym podlaskim zespole. Zespół Śpiewaczy z Dobrowody k/Kleszczel został laureatem Nagrody „Muzyka Żródeł 2021” – poinformowało Polskie Radio, Program II. Więcej o tym opowie Mariana Kril z Radiowego Centrum Kultury Ludowej tego właśnie radia. Przepraszam, wczoraj niechcący okłamałam was, że Mariana mieszka w Lublinie. W rzeczywistości mieszka ona w Warszawie, a związana jest z cerkwią w Lublinie. Rozmawiałam z Marianą wczoraj. Tak więc – śpiewaczki zostały nagrodzone:

– Tak, dzisiaj Radiowe Centrum Kultury Ludowej Polskiego Radia ogłosiło pierwszego laureata Nagrody „Muzyka Żródeł 2021”. Został nim Zespół Śpiewaczy z Dobrowody na Podlasiu. A w jego skład wchodzą trzy kobiety: Nina Jawdosiuk, Walentyna Klimowicz i niestety, już śp.Barbara Jakimiuk, która edszła w lutym; ona trochę chorowała i nie dowiedziała się, że zespół otrzyma taką nagrodę. Nagroda ta przyznawana jest od 2013 r. znanym i szanowanym muzykom ludowym, którzy zajmują się muzyką tradycyjną w Polsce, którzy nie tylko mają znaczące osiągnięcia w tej dziedzinie, ale przede wszystkim mają też swoich uczniów, którym przekazują t tradycję, których uczą grać, śpiewać, którzy występują na konkursach, a także którzy obecni są na antenie Polskiego Radia – nie tylko programów centralnych, ale też i regionalnych. I właśnie po raz pierwszy od istnienia tej nagrody otrzymał ją zespół… co ciekawe, mogą ją otrzymywać nie tylko polscy wykonawcy; otrzymał ją zespół, który śpiewa nie w języku polskim. Są to regionalne pieśni z Podlasia śpiewane po ukraińsku, dialektem ukraińskim, taką gwarą miejscową właśnie z Dobrowody – ze wsi, gdzie tradycje śpiewacze są bardzo dawne, ponieważ początki tego zespołu śpiewaczego z Doborowdy sięgają jeszcze lat 1970-tych. Kiedyś tych wykonawców było o wiele więcej i te nagrania my znamy. Jednak w ostatnich latach były tam tylko trzy kobiety, które śpiewają te pieśni. Tak jak same podkreślają: „Są to pieśni od nas. My nie śpiewamy innych pieśni, śpiewamy pieśni stąd”.
Dziękuję Marianie za tę informację, a śpiewaczkom z Dobrowody gratulujemy zwycięstwa.

(-)

Teraz trochę polityki, bo choć my o niej zapomnimy, to ona o nas nie zapomni. Przebywający w Donbasie wicemarszałkowie parlamentów Polski, Litwy i Ukrainy podpisali wspólną deklarację. Potępiają w niej rosyjską agresję i domagają się wycofania wojsk. Paweł Buszko — Kijów:

(-) Korespondencja w języku polskim
Biuro Bezpieczeństwa Narodowego ocenia sytuację na Ukrainie jako poważną i wymagającą współdziałania w ramach NATO i Unii Europejskiej. Wczoraj po południu prezydent Andrzej Duda odbył naradę z dowódcami Sił Zbrojnych oraz przedstawicielami MON i służb wywiadowczych. Wszystko w związku ze zwiększoną militarną obecnością wojsk rosyjskich przy granicy z Ukrainą:
SPEC Sytuacja na Ukrainie tematem narady prezydenta z udziałem przedstawicieli wojska, MON i wywiadu – mówi Karol Darmoros z PR:

(-) Korespondencja w języku polskim
Dopóki świat nie stanie się obojętny, dopóty można mieć nadzieję, że Rosja nie odważy się na atak na szeroką skalę. Nasza audycja zbliża się do końca, była z wami Jarosława Chrunik. Spotkamy się jutro o tej samej porze, a teraz już życzę wam miłego dnia, drodzy słuchacze. Wszystkiego dobrego! (jch/bsc)

21.04.2021 – godz. 18.10 (opis do dźwięku)

Walka z koronawirusem trwa. Szczepienia zgodnie z panem obiecują nam powrót do normalnego życia i dają nadzieję, że już niebawem spotkamy się na tradycyjnym ukraińskim wydarzeniu. A póki co będziemy wspominać te, które są niezapomniane. Właśnie taki był 53 Festiwal Kultury Ukraińskiej w Elblągu. Wspomnimy dzisiaj jak było fantastycznie. Przy mikrofonie Hanna Wasilewska. Przed nami „Wieczór z ukraińską kulturą”.
(-)
Ostatni koncert Festiwalu Kultury Ukraińskiej w Elblągu odbył się w 2019 roku. W zeszłym roku został odwołany z powodu pandemii, w maju znowu niestety festiwalu nie będzie. Ogłosił to już szef elbląskiego oddziału Stefan Dębicki. Nie będziemy narzekać, tylko wspomnimy jak bardzo rozrosła się geografia uczestników tego wydarzenia. Trzeba zauważyć, że wszyscy którzy choć raz tu byli, wrócą. Organizatorzy tylko się z tego cieszą. Zastępca przewodniczącego elbląskiego oddziału ZUwP, organizator i konferansjer koncertów, Mirosław Prytuła, jeszcze w 2019 roku deklarował gotowość przyjęcia jakiejkolwiek liczby uczestników chętnych do wystąpienia na scenie festiwalu. Wtedy ze swoimi słodkimi warsztatami do Elbląga zawitał zespół bibliotekarzy ze Lwowa. To Ołena Kremniowa i jej przyjacielski zespół, który znacie z projektu „My Ukraińcy – ja i ty”. Wtedy, podczas wydarzenia, wystąpiły dzieci z Gdańska, Koszalina, a także Sambora, Dubna i Lwowa – opowiadał Mirosław Prytuła.:
[wypowiedź w języku polskim]

Pierwszy raz uczestniczyłem w festiwalu, wydaje się, ze 25 lat temu, kiedy zaczynałem od noszenia krzeseł, taka pomoc logistyczna. Później złożyło się tak, że moja rola w festiwalu zmieniała się i doszło do dzisiejszej. Dzisiaj taka jest potrzeba, że w pewien sposób stoję na czele organizowania tego. W tym roku na pewno nowe, co jest dla nas bardzo przyjemne i optymistyczne, to udział zespołów z Ukrainy, które pojawiły się tu jako uczestnicy…Przyjeżdżają do nas i zespoły ze Lwowa, Sambora i Dubna. Współpracujemy z paniami z biblioteki lwowskiej i sokalskiej; mamy nadzieję, że może to być w pewnym momencie festiwal międzynarodowy. Ten festiwal pokazuje także, że Ukraińcami jesteśmy i w Polsce i na Ukrainie. Czekamy na Ukraińców z innych państw, bo są i w Niemczech i Szwecji.
(-)
Tym razem mogliśmy wziąć ze sobą bibliotekarza z sokalszczyzny w skład naszego zespołu. Jak zwykle przyjechaliśmy z wielkim programem literackim i nas projekt nazywa się „Literackie smakołyki po lwowsku”. Prezentowaliśmy Lwów, jego historię, piosenki, literaturę o Lwowie, opowiadaliśmy dzieciom o naszym mieście i oczywiście były wirtualne wędrówki po Lwowie. W prezencie przywieźliśmy grę – wędrówki po Lwowie. Lwów staje się taką książkową bramą Ukrainy, bo wszyscy uczestniczy naszego projektu zaczynali przyjazdy na Ukrainę od Lwowa i od Lwowskiej Biblioteki Obwodowej dla dzieci, więc może wszyscy uczestnicy, którzy jadą gdzieś dalej na Ukrainę obowiązkowo zatrzymują się u nas i przyjmujemy ich u siebie. I nami jest miło, bo pokazujemy, że biblioteka to nie tylko książki – wziąć, przeczytać i oddać, a to miejsce, które pokazuje dziecku świat nie tylko przez książki, pozwala pokonywać granice, pozwala łączyć ludzi za pomocą słowa, książki, literatury.
(-)
Z Giżycka u nas są dzisiaj dzieci, które stały się grupą taneczną – przewodnicząca mazurskiego oddziału ZUwP Kateryna Polewczak
od zeszłego roku mamy dziewczęta, które tańczą, zespół taneczny, pracujemy w Giżycku. Właśnie szczególne jest to, że główny choreograf zespołu to pani Ludmiła Halina z Dubna; w Dubnie ma swój zespół zespół taneczny, nazywa się Nadija. Nasze dzieci zachwycone są tym zespołem i chciałby tańczyć tak jak oni. Też chcą się tak samo nazywać. Więc mamy dwie Nadije – w Dubnie i Giżycku. Bardzo nam przyjemnie i cieszymy się, że dzieciom udaje się występować wspólnie. Na festiwal w Elblągu przyjechała grupa taneczna 12 dziewcząt i naszych też jest 12, więc Nadija z Giżycka i Dubna pokazały wspólne tańce; dodatkowo nasze dziewczęta tańczyły same, a Dubno w sobocie na koncercie Barwy Ukrainy pokazały bardzo ładne tańce.
Halina Ludmiła kierownik amatorskiego zespołu choreograficznego Nadija. Nazwa giżyckiej Nadiji pojawiła się niespodziewanie, bo kiedy zdecydowali się wybrać nazwę dla zespołu powiedzieli – chcemy jak was na Ukrainie. Wyszło tak, że są dwa zespoły taneczne Nadija i na festiwalu zaprezentowaliśmy dwa wspólne numery. Ukraińska Nadija ćwiczyła na Ukrainie, giżycka w Giżycku i zebraliśmy się na wspólnych próbach.
-Dwie siostry bliźniaczki są, dwie Nadije
-Tak, to bardzo dobrze myślę, bo dzieci, które mieszkają w Polsce biorą coś od dzieci z Ukrainy, a dzieci, które mieszkają na Ukrainie biorą coś od dzieci z Giżycka i to taka współpraca poza festiwalem; oni piszą do siebie na portalach społecznościowych i mają kontakt dalej. To nie tak, że przyjechali na festiwal, pojechali i tyle. Byliśmy w Giżycku w zeszłym roku na święcie dziecięcej twórczości…a do nas dziewczęta przyjeżdżają latem…bo dzieci z Giżycka były u nas latem w Dubnie i z takim zadowoleniem, chociaż była brzydka pogoda; biegli by się spotkać, aby odprowadzić dziewczęta z Giżycka do siebie do domu. Ze swojej strony chciałabym, aby było to kontynuowane. Są u nas starsi, młodsi, jeszcze młodsi. Za trzy tygodnie przyjedzie tu jeszcze część Nadiji naszej, która pojedzie z Nadiją z Giżycka do Koszalina na festiwal.
(-)
Wyjątkowe emocje dają dzieciom wydarzenia ukraińskiej społeczności w Polsce. I póki w sercach Ukraińców żywe są wspomnienia o tym spotkaniu, pozostają Ukraińcami w Polsce. Więc nich elbląski festiwal i wszystkie inne będą przez wiele lat. Właśnie tak śpiewano „Sto lat” jednej w uczestniczek festiwalu w Elblągu z okazji jej urodzin.
[sto lat]
Pewna jestem, że wszystko będzie dobrze. Wszyscy powinniśmy przestrzegać porad lekarzy, norm sanitarnych i powrót do normalnego życia nie będzie kazał na siebie długo czekać.
A w zachowaniu dobrego humoru pomoże nam pozytywne myślenie i oczywiście muzyka. Z wami była Hanna Wasilewska. Wszystkiego dobrego.  (dw/bsc)

21.04.2021 – godz. 10.50 (opis do dźwięku)

Dzień dobry, drodzy słuchacze! Witam was w środę, 21 kwietnia na antenie Radia Olsztyn; przed mikrofonem – Jarosława Chrunik. Postanowiłam, że dzisiaj w naszej audycji będzie naprawdę więcej optymizmu, niż w ostatnich dniach. Ukraińskie wierzenia związane z 21 kwietnia pomogą mi w tym, ale to dopiero na koniec programu. Teraz – wydarzenia z przeszłości:
(-)
21 kwietnia 1818 r. cesarz Austrii wydał rozporządzenie, żeby nauczanie religii dla dzieci wiernych UCGK w Galicji i na Bukowinie odbywało się w języku ojczystym. Akurat odwrotnie, niż w Imperium Rosyjskim.
(-)
1920 r. w Warszawie między Polskąi URL zostały podpisane konwencje, na podstawie których Polska uznawała niepodległość URL i obiecywała jej pomoc wojskową. Składową umowy była konwencja wojskowa, podpisana 24 kwietnia, która stawała się fundamentem wspólnych polsko-ukraińskich działań zbrojnych przeciwko woskom bolszewickim na terytorium Ukrainy.
(-)
1941 r. urodził się Wiktor Suchenko – ukraiński rzeźbiarz, laureat Nagrody Państwowej Ukrainy im. T. Szewczenki, jeden z autorów monumentu ku czci obywateli Kijowa i jeńców wojskowych, rozstrzelanych w Babim Jarze. Monument został odsłonięty 2 lipca 1976 r. w Parku Syreckim.

(-)

1956 r. urodził się Bohdan Pidhirny – ukraiński operator filmowy, dziennikarz. Wśród jego prac są: filmy o Wasylu Stusie „Najświatlejszej drogi świeca czarna”, „Kroniki Fortynbrasa” na podstawie eseju Oksany Zabużko, o Wiaczesławie Czarnowole „Prawdy droga ciernista”, „I znów lecę ku słońcu” i ukraińskiej śpiewaczce operowej Marii Stefiuk.

(-)

1967 r. zmarł Iwan Krypiakewycz – historyk, akademik AN USRR, profesor Uniwersytetu Lwowskiego, dyrektor Instytutu Nauk Społecznych AN Ukrainy. Autor wielkiej ilości badań naukowych o ukraińskiej państwowości kozackiej i Bohdanie Chmielnickim, szeregu podręczników do historii Ukrainy; działacz Towarzystwa Naukowego im. T. Szewczenki.

(-)

1974 r. zmarł Wołodymyr Władko – pisarz, dziennikarz i krytyk teatralny, twórca ukraińskiej fantastyki. Książki Wołodymyra Władki zostały przetłumaczone na wiele języków świata. Powieść „Argonauci Wszechświata” sześciokrotnie wydawana była w Japonii. I wcale mnie to nie dziwi – przeczytałam tę książkę jeszcze w szkole podstawowej i chociaż fantastyka nie jest moją ulubioną dziedzina, to od przygód „Argonautów Wszechświata” nie mogłam się oderwać.

(-)

Dzisiaj znowu mamy wielu solenizantów, są to: Julia, Rufina, Ilarion, Rodion, Józef, Jarema, Jakub i Łukasz, a grono świętujących powiększają urodzeni 212 kwietnia, w tym – królowa Elżbieta II. Wszystkiego najlepszego!

(-)

Szanowni słuchacze, być może czasami narzekacie, że nasze audycje są mniej ciekawe, niż były kiedyś, może wam się wydaje, że nam się nie chce pracować, ale to nieprawda. W czasie pandemii, gdy nie ma spotkań, nie ma imprez i z wami też prawie się nie spotykamy, trudno zrobić coś naprawdę ciekawego. I to jest problem, który nie tylko nas dotyczy, ale też innych naszych kolegów i koleżanki. Zapytałam moją koleżankę z Polskiego Radia Marianę Kril, która pochodzi z Tarnopola, ale mieszka w Lublinie, jak ona radzi sobie w czasie pandemii:

– No, w warunkach pandemii pracuję się trochę trudno, ale już się wszyscy do tego przyzwyczailiśmy. Przez pierwsze dwa miesiące to faktycznie było bardzo, bardzo trudno przede wszystkim z punktu widzenia mojej pracy – jak nagrywać ludzi? Jak nagrać tak, żeby było dobrze, jak zrobić tak, żeby ludzie zostali usłyszani, a druga sprawa – jak znaleźć tematy, dlatego że imprezy się nie odbywały. Niemniej jednak znalazło się mnóstwo ciekawych tematów, takich innych, jak zwyczaje, obrzędy, jak wydawnictwo książek – dużo innych rzeczy, które już zajęły swoją niszę. A drugie to to, ile technicznych możliwości dał nam ten czas, żeby nagrywać ludzi z różnych zakątków świata. Dla mnie to jest bardzo przyjemne, bo sama nie pomyślałam, żebym mogła na przykład nagrać Wiktora Morozowa. Tak po prostu. Czy też inne osoby. W każdym razie ja widzę tu wiele plusów. Minus jest taki, że się nie widzimy fizycznie, bo wszystko robimy zdalnie oprócz audycji na żywo, ale plus jest taki, że bardziej zaczęliśmy słuchać i zrobiliśmy się uważniejsi do siebie nawzajem. Bardziej cenimy to, co w rzeczywistości wydawało się nam takie zwyczajne i proste do tej pory.

– I takie, co zawsze będzie i nigdy nie minie.

– Tak, absolutnie. I są to takie zwyczajne rzeczy, jak na przykład osobiste spotkania czy spacery na świeżym powietrzu – tak jak teraz rozkwitają drzewa, jak to pachnie i każde wyjście do miasta czy do parku, czy do sadu botanicznego to są szczęśliwe chwile.
Całkowicie zgadzam się z Marianą. Dla mnie oprócz braku spotkań na żywo z moimi rozmówcami problemem jest jakość dźwięku, bo chciałabym, żebyście zawsze wszystko dobrze słyszeli.

(-)
21 kwietnia wschodni chrześcijanie wspominają świętego Irodiona. Irodion był biskupem, krewnym apostoła Pawła. Razem z Piotrem i Pawłem Irodion został stracony za wiarę w Jezusa Chrystusa za czasów imperatora rzymskiego Nerona. Wśród ludu mówi się, że od tego dnia w przyrodzie zaczyna intensywnie rosnąć, a ptaki przylatują z wyraju. 21 kwietnia to też jest Dzień św. Rufa, świętego „żmijowego”. Zgodnie z wierzeniami ludowymi tego dnia nie można chodzić do lasu, bo tam „żmije pełzają i są bardzo agresywne tego dnia, bo to jest ich dzień”. Jeśli mimo wszystko żmija użądliła, to człowiek powinien natychmiast biec do wody. Jeśli przybiegnie do wody przed żmiją, to ma szansę na przeżycie, mocząc ranę w wodzie i wymawiając zaklęcia ludowe. Jeśli jednak to żmija pierwsza dopełzła, to nie ma ratunku dla człowieka – musi umrzeć. Na ziemi chersońskiej ludzie wierzą, że tego dnia z wyraju przylatuje kukułka – „klucznica tego raju, w którym zimą mieszkają żmije i ptaki”. Zgodnie z wierzeniami tego dnia słońce spotyka się z księżycem. Uważano, że po pierwszym mrozie słońce i księżyc rozchodzą się w różne strony i od tej pory nie spotykają aż do samej wiosny. Gdy wreszcie na wiosnę się spotkają, to przez długi czas opowiadają sobie o swoim życiu, o tym gdzie byli i co widzieli. Czasami zdarzało się, że podczas tego spotkania dochodziło do kłótni między słońcem i księżycem. Gdy tak się zdarzyło, to można było oczekiwać trzęsienia ziemi. O tę kłótnię ludzi obwiniali księżyc, uważając go za hardego i zawziętego. Dla odmiany słonce odznaczało się dobrym charakterem. Dawniej czczono je jako miłosierne bóstwo, gotowe zawsze przyjść człowiekowi z pomocą. Ale pomaga tylko dobrym ludziom, a złych bezlitośnie karze. Jeśli swoim niegodnym zachowaniem ludzie rozgniewali słońce, to będzie ono miotało w nich swoje strzały ogniste (promienie słoneczne) i nastanie susza. Wierzono, że światła słonecznego boi się siła nieczysta. Z nadejściem świtu wszystko nieczyste chowa się w głębokich pieczarach i norach, żeby uniknąć spotkania ze słońcem. Dlatego kolor czerwony, z dawien-dawna szanowany na Rusi jako kolor słońca, uważany był za wspaniałą ochronę.

(-)

Ja też życzę wam wszystkiego słonecznego i żeby wszelkie nieczyste trzymało się od was jak najdalej. Nasza audycja zbliża się do końca, była z wami Jarosława Chrunik. Usłyszymy się ponownie jutro o tej samej porze, a teraz pożegnamy się też słoneczną piosenką! Miłego dnia, drodzy słuchacze! (jch/bsc)

 

20.04.2021 – godz. 18.10 (opis do dźwięku)

Poza pierwszymi kwiatami i łaskawym wiosennym słońcem, Ukraińcom na Warmii i Mazurach kwiecień co roku przynosi wspomnienia o Akcji Wisła. Jak mówią „piosenki nie pozbawisz słów”. Więc z szacunkiem do tych, którzy przeżyli i z żalem oraz modlitwą za tych, których nie ma już wśród nas, dziś wspominamy te wydarzenia. Dla pana Bogdana Tuckiego z Elbląga, historia Akcji Wisła jest częścią osobistej historii, więc wspomnienia naocznego świadka poprowadzą nas przez te lata dzisiaj. Nasza literacka część będzie poświęcona Lesi Ukraince z okazji 150 lecia jej urodzin. Czeka na was pierwszy fragment jej poematu „Oderżyma”. W programie „kalejdoskop historyczny: wita was Hanna Wasilewska. Serdecznie zapraszam.
(-)
Z Bogdanem Tuckim poznałam się zupełnie przypadkowo w domiwce w Elblągu. Ukraińcom tego pokolenie przyszło przeżyć wiele tragedii, osobistych i o wymiarze narodowym. Wszystko to odbyło się na oczach pana Bogdana. Tylko trudno wspominać to, co długimi latami chował głęboko w środku. Trudno, czasami do łez, ale wspominać.:
– Pan mówi po ukraińsku, to znaczy, że jest pan z rodziny przesiedlonych Ukraińców.
-Tak, jak mnie przesiedlili miałem 11 lat. Wszystko pamiętam. Bardziej niż teraz. Bo młodość to człowiek pamięta prawie całą, a później to wszystko zanika. Tak można powiedzieć.
-To proszę podzielić się, skąd pan jest.
-Urodziłem się we wsi Huta Poruby. Marijkę Tuczko pani zna? Z Przemyśla. Jej rodzice i my razem tam żyliśmy. Mamy już nie ma…też nie ma na tym świecie. Gdzieś w lepszym świecie.
-Nazwisko bardzo znane w kole ukraińskim, społeczeństwie. Pan też jest aktywnym działaczem w Elblągu.
-Byłem, a teraz mniej. Lata swoje robią.
-Jakie funkcje wykonywał pan w związku?
-Różne, w UKG Warszawie, w Elblągu, teraz w oddziale. Byłem przewodniczącym komisji rewizyjnej oddziału.
-Poważna posada.
Natomiast zaczynało się nie od stanowiska. Bohdana Tuckiego, jak większość miejscowych Ukraińców, przesiedlono na Warmię i Mazury podczas Akcji Wisła w 1947 roku i to nie do Elbląga:
-Przesiedlono mnie do powiatu kiedyś pasłęckiego, wieś Buczyniec , gmina Rychliki. Wysadzili nas w Pasłęku z pociągu, przewieźli jakimiś wozami i zabrali nas do gminy do Rychlik, później pokazali nam drogę do Buczyńca i tak żyliśmy. Byłem z mamą i bratem. Starszy brat jeszcze tam w chacie zmarł i babcia była, mama ojca. Babcia zmarła w 1951 roku.
-Niedługo wytrzymał na obcej ziemi.
-Ojciec zmarł w 1959 roku. Mając niecałe 53 lata.
-Z czym to było związane, może tak ciężko pracował tu?
-Może nie tak ciężko pracował, ale nazbierało się podczas ciężkich lat tam jeszcze, bo to w takim kotle żyliśmy – po polski jakby powiedzieć. We wsi Poruby. Z jednej strony była Burywnycia – ośrodek AK, a zdrugiej Dylagowa. I tam namordowali tych naszych ludzi. Ze śmiercią spotykałem się nie raz, nie dwa. Musiałem uciekać, po lesie się chowac. Ojciec uciekał tam, gdzie mężczyźni, a mama z dziećmi gdzieś bliżej po lesie. Wie pani, zima, nie zima spało się po lesie.
Po tym przyszło przeżyć jeszcze Bohdanowi Tulickiemu, jak i większości przesiedlonych Ukraińców. Leczyć trzeba było nie tylko ciało, ale i duszę. A mamie modlitwa potrzebna była jak powietrze – wspomina pan Bogdan.
-Może ojciec mniej, ale mama była wierząca niesamowicie. Miała taki sprawny umysł, że wiedziała jaka ewangelia będzie na każdą niedzielę. To niesamowity umysł.
-Chodziła do Pasłęka do cerkwi?
-12 km pieszo trzeba było. Chodziliśmy raczej do Rychlik do kościoła rzymskokatolickiego.
-A modliliście się po swojemu.
-Tak. Po polsku to nie rozumiałem, ani be, ani me. W domu skończyłem 1 klasę szkoły ukraińskiej, zacząłem chodzić do drugiej klasy i to było w połowie klasy i nauczyciel powiedział – lekcji już nie będzie. No i tak skończyłem pierwszą klasę i może dwa tygodnie drugiej.|
Później, na nowym miejscu pan Bohdan Tucki uczył się, otrzymał polski dyplom. Został księgowym, prowadził aktywne życie w ukraińskim towarzystwie. Tak i dotarł do poważnego stanowiska. Teraz jest na emeryturze i jest czas na podsumowania. Czy jest zadowolony z osiągnięć elbląskich Ukraińców pytam.:
-Chyba nie ma takich ludzi, którzy nie byliby zadowoleni. Elbląg nie jest jakimś przemysłowym miastem, wielkim, praca jest. I to jest takie zmartwienie z innej strony. To się zbuduje, ale dla kogo? I tu jest problem. To jest jak to ojciec Soroka mówił, miejsce na chórach jest trzysta osób…no co najmniej drugie trzysta. No siedemset osób, czy nawet tysiąc na nabożeństwo zebrać w Elblągu to nie taka prosta sprawa. No bo młodzież jak nie za granicą…to gdzieś 60 kilometrów jest Gdańsk, ludzie tam…żenią się, studiują, zostają…a starsi odchodzą.
-Przez dziesiątki lat, gdy cerkiew budowano, liczba parafian spadła.
-No, myślę że tak. Może nie wiele, ale spadła. Przychodzą z drugiej strony ci co gdzieś na wsiach byli, ale to starsi ludzie w większości.
-Jest domiwka ukraińska, jest punkt nauczania języka ukraińskiego i religii greckokatolickiej i tu jesteśmy. Będzie cerkiew, prawdziwa greckokatolicka i to wszystko wynik działania ukraińskiej społeczności.
-Wie pani, jest miejsce, będzie gdzie się modlić. Cieszyć się nową cerkwią jak będzie już otwarta, no ale tej pracy za wiele nie ma. Jak mówiłem, młodzież kończy studia, żeni się i kierunek Gdańsk czy gdzieś za granicę. Jest wiele ludzi, którzy wyjechali za granicę, Kanada, nie Kanada. Córka też jest w Kanadzie i co zrobić. Od czasu do czasu polecę do Tej Kanady, ale mi się nie chce bo lata swoje robią. Tak to jest, że coraz ciężej.
-Wcześniej nie było gdzie, teraz nie ma komu.
-No może…ludzie są, przychodzi ktoś tam. 150-200 osób na dwóch nabożeństwach się znajdzie, no ale jak mówię, to miejsce niewielkie i dwa nabożeństwa, tam wielkie to się pogubimy i tak to jest.
-Co powiedziałaby pana mama, że w Elblągu budują taką wielką cerkiew, że ludzie mają gdzie przyjść. Jakby spojrzała na te wszystkie warunki.
-Na pewno byłaby zadowolona…
-Rozczuliłaby się na pewno, że Ukraińcom dają możliwość tu w Polsce modlić się w ich cerkwi.
-Na pewno tak, na pewno tak. Wszystko jest, tylko chętnych.
Dla Les Ukrainki życie też było społeczną walką, ale zwycięską. Dzisiaj proponuję wam pierwszy fragment poematu „Oderżyma”
[fragment poematu]
Na tym nasz czas antenowy dobiega końca, więc dziękuję za uwagę i żegnam się z wami do jutra. Program przygotowała i poprowadziła Hanna Wasilewska. Bądźcie zdrowi.

20.04.2021 – godz. 10.50 (opis do dźwięku)

Dzień dobry drodzy słuchacze! Witam was na antenie Radia Olsztyn we wtorek, 20 kwietnia. Pewnie wiosna wyciągnęła was z domu do ogródków do pracy; albo chociaż na balkony. Pogoda sprzyja takim pracom, a to pozwala patrzeć bardziej optymistycznie w przyszłość. A okoliczności tego optymizmu nam trochę skąpią. Oczywiście, wszystko przez Rosję. Można powiedzieć, że Rosja jest gorsza od pandemii, bo pandemia mija, a Rosja jest cały czas i latami udowadnia światu, że pokój i współistnienie na równych prawach z innymi krajami to nie jest to, czym jest ona zainteresowana. Mamy tego dowody i w przeszłości, i obecnie.
(-)
20 kwietnia 1622 r. zmarł Petro Konaszewycz-Sahajdaczny – ukraiński dowódca i działacz polityczny, prawosławny szlachcic herbu Pobug, hetman kozactwa rejestrowego, koszowy ataman Siczy Zaporoskiej. Organizator udanych pochodów kozaków zaporoskich przeciwko krymskiemu chanatowi, Imperium Osmańskiemu i moskiewskiemu caratowi. Mecenas bractw prawosławnych oraz opiekun brackich szkół. Kanonizowany (najpierw przez UACP, a po zakończeniu jej istnienia kanonizację zatwierdziła PCU) jako święty w gronie pobożnych hetman.

(-)

1938 r. w USRR zostało przyjęte postanowienie o obowiązkowym nauczaniu języka rozyjskiego we wszystkich szkołach. W postanowieniu po raz pierwszy figuruje nakaz o obowiązku wykładania języka rosyjskiego we wszystkich nie-rosyjskich szkołach.

(-)

Dzisiaj świętują: Kyłyna, Daniel, Georgij, Jerzy i Prokop, a do tego grona dołączają urodzeni 20 kwietnia. Wszystkiego najlepszego!

(-)

Teraz znowu o Rosji i jej agresywnych zapędach. Wicemarszałek Sejmu Małgorzata Gosiewska rozpoczyna wizytę na Ukrainie. Wizyta związana jest z eskalacją sytuacji militarnej na granicy rosyjsko-ukraińskiej. Wicemarszałek Sejmu wraz z wiceprzewodniczącym litewskiego parlamentu Pauliusem Saudargasem i wiceprzewodniczącym Rady Najwyższej Ukrainy Rusłanem Stefanczukiem udadzą się do Donbasu.
Małgorzata Gosiewska powiedziała Informacyjnej Agencji Radiowej, że lepiej jest reagować wcześniej i szukać rozwiązania problemu. Dodała, że wiceprzewodniczący parlamentów Polski, Litwy i Ukrainy wygłoszą w Donbasie mocny apel pod adresem wschodu i zachodu. Zaznaczyła, że pod adresem wschodu będzie miał on charakter ostrzegawczy, natomiast pod adresem zachodu będzie apelem o solidarność i działania. Wizyta wicemarszałek Sejmu na Ukrainie potrwa do soboty. Spotkanie w Donbasie w ramach Trójkąta Lubelskiego ma się odbyć jutro.
(-)

Na wschodzie Ukrainy w wyniku ataków prorosyjskich separatystów ostatniej doby zginął jednej ukraiński wojskowy. Wspierane przez Rosję oddziały używały uzbrojenia zakazanego w myśl mińskich uzgodnień pokojowych. O szczegółach z Kijowa Paweł Buszko:

(-) Korespondencja w języku polskim
Ponad 150 tysięcy rosyjskich żołnierzy stacjonuje obecnie przy granicy z Ukrainą i na nielegalnie zaanektowanym Krymie – poinformował szef unijnej dyplomacji Josep Borrell. Ta sprawa była jednym z kluczowych tematów wideokonferencji ministrów spraw zagranicznych 27 krajów, mówi Beata Płomecka:

(-) Korespondencja w języku polskim
W ciągu kilku tygodni Rosja zbudowała na anektowanym Krymie potężny obóz wojskowy – wynika ze zdjęć satelitarnych, o których informuje „Der Spiegel”. Obóz powstał koło miejscowości Marfiwka w pobliżu Kerczu. Zdjęcia pokazują, że choć jeszcze 15 marca miejsce było puste, niecały miesiąc później stało tam ponad 1000 wojskowych pojazdów i zbudowano tymczasowe koszary. Dodatkowo w pobliżu powstał mniejszy obóz. Zdjęcia satelitarne są kolejnym dowodem na przemieszczanie się i koncentrację rosyjskich wojsk wokół Ukrainy, w tym na zaanektowanym Krymie. Wcześniej podobny prowizoryczny obóz wojskowy odkryli dziennikarze z zespołu CITeam pod Woroneżem. Równocześnie w sieciach społecznościowych TikTok i VKontakte pojawiło się wiele filmów i zdjęć dokumentujących ruchy wojsk i ciężkiego sprzętu, czasem z dalekich regionów Rosji. Według USA i NATO koncentracja wojsk rosyjskich jest największa od czasu inwazji z 2014 roku. Rodzi to niepokoje o nową ofensywę Rosji, choć według dowódcy wojsk amerykańskich w Europie generała Toda Woltersa ryzyko to jest obecnie „niskie lub średnie”.

(-)

Pójdźmy za sugestią generała i miejmy nadzieję, że uda się Rosję powstrzymać przed kolejnymi bezprawnymi działaniami i zagrożeniem, jakie stwarza dla swoich sąsiadów. I na tym już się pożegnamy. Była z wami Jarosława Chrunik, ponownie usłyszymy się jutro o tej samej porze. Miłego dnia, drodzy słuchacze!

19.04.2021 – godz. 18.10 (opis do dźwięku)

Dzień dobry, drodzy słuchacze! Witam was ponownie dzisiaj na antenie Radia Olsztyn, tym razem w programie „Kamo hriadeszy”. Przed mikrofonem – Jarosława Chrunik. Dzisiejszy świat ma tyle atrakcji, tyle pokus i tyle pułapek dla współczesnego człowieka, że wielką sztuką jest umieć wszystko dostrzec w porę i odpowiednio postąpić. Niewątpliwie zdrowa wiara jest tu bardzo pomocna. Pomaga patrzeć na siebie krytycznie i nie wpaść w samozadowolenie. Znakomitym czasem na takie praktyki jest okres Wielkiego Postu. Moim rozmówcą dzisiaj jest tradycyjnie bp Arkadiusz Trochanowski. Poprosiłam mojego gościa, żeby opowiedział nam szerzej o modlitwach przypisanych właśnie do tego okresu przygotowań do święta nad świętami, czyli Zmartwychwstania.

(-)

– Ekscelencjo, nie wiem czy mam racje, ale kiedyś gdzieś usłyszałam – być może jest to błędne – że łacińskie skrzydło chrześcijaństwa skoncentrowane jest na cierpieniu Chrystusa, na Ukrzyżowaniu. A nasze, wschodnie – tak, Ukrzyżowanie, ale tak jakbyśmy nieco dalej widzieli; już widzimy Zmartwychwstanie i u nas jest więcej radości. I nawet teraz, jak obserwuję podczas Wielkiego Postu, gdy się modlimy to mimo wszystko poprzez ten smutek, który będzie nam towarzyszył, zwłaszcza w Wielkim Tygodniu, to mimo wszystko jest ta radość. Tak jakbyśmy już przebywali w tej radości Zmartwychwstania. Czy mam rację?
– Kościół wschodni szczególną uwagę poświęca właśnie Zmartwychwstaniu Jezusa Chrystusa. Zmartwychwstanie Jezusa Chrystusa jest w centrum. Nawet gdy teraz przeżywamy czas Wielkiego Postu, to tu też mamy odniesienie do Zmartwychwstania. Nie możemy pozostać tylko na cierpieniu, nie możemy pozostać tylko na pokucie, która oczywiście ma nam pomagać, ma nam uświadomić naszą metanoję, nasze przemienienie, ale która też prowadzi nas do Zmartwychwstania. I można też zauważyć, że w tych naszych wielkopostnych nabożeństwach zawsze mamy odniesienie do Zmartwychwstania Jezusa Chrystusa. To na swój sposób pokazuje, że Jezus, chociaż cierpiał i umarł na krzyżu, to nie zostawia nas z tym. On pokazuje nam, że drogą każdego chrześcijanina jest zmartwychwstanie – każdego, kto wierzy w Boga; szukać w swoim życiu też takiego zmartwychwstania. I tym światłem dla każdego z nas staje się Jezus Chrystus. Jest tym, który prowadzi nas w tej naszej chrześcijańskiej drodze życia. Wielki Post w naszej Cerkwi to oczywiście jest okres szczególny. W tym czasie usłyszymy więcej modlitw, więcej psalmów, także usłyszymy czytania z Pisma Świętego, ze Starego Testamentu. Gdy w sposób szczególny w naszych nabożeństwach mówimy o głoszeniu Dobrej Nowiny, akcentujemy na Nowym Testamencie, to zwłaszcza w Wielkim Poście mamy dużo czytań ze Starego Testamentu, które pokazują nam też wędrówkę narodu żydowskiego, ich wiarę w Pana Boga, także ich upadek, ale również ich nawrócenie. I jak to nawrócenie odradzało naród. Uważam, że to też jest dla nas taka ważna lekcja. Dlatego ten czas Wielkiego Postu, chociaż przypomina nam o pokucie, pokazuje nam nasz upadek w grzechu, naszą niemoc, naszą słabość, ale nie zostawia nas tylko na dnie tej pokuty, bo ta pokuta ma nas prowadzić do tego, żebyśmy odrzucili grzech, żebyśmy odrzucili zło, a uczyli się czynić dobro. Myślę, że to jest takie najważniejsze zadanie dla nas. Gdy czytamy te wszystkie teksty i modlimy się, to naprawdę nas to zachęca do pokonania słabości, pokonania grzechu, zgłębili go, odrzucili go i umieli wybrać to, do czego zachęca nas Chrystus: żebyśmy wybrali dobro.

(-)

– Ekscelencja tak ładnie powiedział: „zgłębić grzech”, czyli uświadomić sobie swoją ludzką grzeszną naturę. Bo w Panu Bogu grzechu nie ma i jeśli mamy do Niego przyjść, to mamy przyjść czyści. Mamy się upodabniać, mamy dążyć… Dążyć, bo nigdy nie będziemy tacy jak Bóg, ale mamy dążyć do Jego świętości, do Jego światła. Co nam w tym pomaga? Jakie modlitwy? Bo one są bardzo piękne.
– Ja myślę, że możemy i nawet powinniśmy przyjść do Niego z grzechem. Gdy będziemy spoglądać na Niego i będziemy zgłębiać Jezusa Chrystusa, to będzie do nas przychodziła ta metanoja. Nie powinniśmy się bać, że skoro mamy grzech, jesteśmy tak grzeszni, więc nie możemy przyjść do Jezusa Chrystusa. Nie! Powinniśmy przyjść, skorzystać z sakramentu pokuty, żeby w ten sposób doświadczyć tego wewnętrznego przemienienia. I na nowo, jak taki zmartwychwstały człowiek, który jest już oczyszczony, idzie w życie i na przyszłość stara się odrzucić grzech.
– Ekscelencja jest ode mnie młodszy, ja jestem starsza i miałam na myśli, że gdy przyjdziemy już po naszej ziemskiej śmierci.
– Ale myślę, że wtedy też Pan Bóg będzie nas przyjmował i będzie rad, że w ciągu naszego życia ciągle staraliśmy się podnosić. Chociaż uświadamiamy sobie nas grzech i by może mamy nawet wątpliwości, czy z naszymi grzechami jesteśmy godni aby stanąć przed Panem Bogiem. Sądzę jednak, że my nawet sobie nie wyobrażamy, jak wielki jest Boże miłosierdzie do nas, jak bardzo On chce, żebyśmy stanęli przed Nim. Bo gorzej by było, gdyby w nas tej chęci nie było, gdyby nam nie zależało na tym, żeby być przy Panu Bogu, czy stanąć przed Nim. A gdy taka chęć w nas jest, to myślę, że Boże miłosierdzie jest tak wielkie i tak szerokie, że nawet sobie tego nie wyobrażamy i nawet nie jesteśmy w stanie opisać tego naszymi ludzkimi słowami. A co nam w tym pomaga, żebyśmy lepiej uświadomili sobie nasz grzech i uświadomili sobie, że powinniśmy szukać tego co dobre? Praktyka naszego Wielkiego Postu i naszej Cerkwi jest dosyć ciekawa. Tu w pierwszej kolejności w czasie Wielkiego Postu robimy pokłony – małe i duże. Małe – do pasa, duże – do ziemi. Te pokłony też są takim aktem naszej pokuty. I tu w pierwszej kolejności mamy Modlitwę św. Efrema z pokłonami, którą modlimy się po każdym nabożeństwie od poniedziałku do piątku i w taki sposób przeżywamy ten czas Wielkiego Postu. Modlitwa przypomina nam, żebyśmy odrzucili to, co jest w nas słabe, natomiast uczyli się żyć według cnót, które mają nam pomóc być lepszymi. I wreszcie – wszystko, co robimy, żebyśmy zaczynali od siebie, a nie patrzyli na innych i szukali takiego dziwnego porównania – czy jestem lepszy, czy gorszy. Przede wszystkim trzeba zaczynać od siebie. A to, co ma być – to już nas Pan Bóg osądzi. Nie my, tylko oddajemy się w Boże ręce.

(-)

– Dalej, taką następną ciekawą modlitwą i w której też mamy pokłony, jest „Liturgia wcześniej poświęconych darów”, którą odprawiamy w środę i w piątek. Chociaż w takim bezpośrednim rozumieniu słowa nazywamy ją liturgią, ale nie jest ona liturgią. Bo tu, na tej liturgii, nie ma święcenia (chleba i wina). Dawniej praktyka Wielkiego Postu była taka, żeby nie odprawiać w ogóle liturgii. Ale powstała kwestia – jak mimo wszystko udzielić komunii świętej wiernym w celu umocnienia w wierze? I tu właśnie z pomocą przychodzi nam ta „Liturgia wcześniej poświęconych darów”; właściwie to są nieszpory z przyjęciem ciała Jezusa Chrystusa. To też jest wspaniała modlitwa, ponieważ słyszymy w niej wiele fragmentów ze Starego Testamentu, tu też czytamy psalmy, które są dla nas bardzo pouczające i ta liturgia bardzo wpisuje się w tradycję naszej cerkwi.

(-)

– Następnym takim elementem jest Liturgia św. Bazylego Wielkiego, którą odprawiamy w każdą niedzielę w czasie Wielkiego Postu. Różni się tym, że jest znacznie dłuższa od Liturgii Jana Złotoustego, ale dlatego, że anafora, którą napisał Bazyli Wielki jest długa, ale dlaczego? Dlatego, że nie chciał o nikim zapomnieć, chciał wszystkich zmieścić w tej modlitwie, modlić się za nich, prosić Boga, niejako przynosić ofiarę za tych wszystkich ludzi. To dlatego ta anafora jest taka długa. Ale to też dobrze, że taką liturgię mamy i że pozwala nam ona usłyszeć i zrozumieć, że czas Wielkiego Postu jest okresem, gdzie mamy trochę więcej czasu poświęcić na modlitwę; żebyśmy nie tylko przychodzili do cerkwie, ale faktycznie odczuli, że jesteśmy parafianami; że przychodzimy po to, żeby nabrać tego dobrego ducha i żeby odrzucić od siebie grzech.

(-)

– Wreszcie dochodzimy do Kanonu św. Andrzeja Krytskiego (z Krety). Ten kanon to przepiękna modlitwa; składa się z pieśni, mamy ich dziewięć, ale te pieśni też są rozpisane na irmosy i tropariony. I po każdym troparionie, których jest kilka w każdej pieśni, też robimy pokłony do ziemi. Sam Kanon ma bardzo głęboką treść, ma też takie znaczenie ascetyczno-moralne. I tez przypomina nam o tym, żebyśmy czynili pokutę za nasze grzechy. Ale jednocześnie ten sam Kanon nie pozostawia nas tylko na tej pokucie, nie prowadzi nas do rezygnacji, lecz pokazuje, że mamy iść do Zmartwychwstania Jezusa Chrystusa i że w tym ma przyjść do nas i nadzieja, pocieszenie i jest to dla nas bardzo ważny moment naszego życia. W tym Kanonie mamy też wiele przykładów z Pisma Świętego ze Starego Testamentu. Dlaczego? Sądzę, że każdy z nas odczuwa, że dobry przykład wpływa na nas pozytywnie, jest taki bardzo pouczający. I gdy św. Andrzej pisał ten Kanon, to doskonale rozumiał nie tylko pokutę, ale żeby też ludzi pouczać dobrymi przykładami. I właśnie w tym Kanonie mamy też pokazanych ludzi, którzy upadali, ale którzy podnosili się. To samo jest w Zmartwychwstaniu. Znajdujemy tu wielkie znaczenie tego Kanonu, że nie tylko każe nam robić te pokłony, ale w perspektywie patrzeć na Zmartwychwstanie – że w tym jest nasze wyzwolenie i ze w tym jest to, czym człowiek powinien żyć na co dzień. Na co dzień, zgodnie z nauka naszej Cerkwi, mamy żyć Zmartwychwstaniem Jezusa Chrystusa.

Autorem Kanonu jest Andrzej Krytski, który pochodził z Damaszku, z Bliskiego Wschodu, ale w swoim czasie zwrócił na niego uwagę jerozolimski patriarcha Teodor, który wziął go na swego sekretarza. Z czasem został wyświęcony na arcybiskupa i przeprowadził się na wyspę Kretę i właśnie stąd mamy nazwę tego Kanonu – świętego Andrzeja z Krety. On sam zmarł, jak podają historycy, ok. 712 r. chociaż jest też druga data jego śmierci – 740 rok. Ale nie będziemy tu wchodzić w datę jego śmierci; można powiedzieć, że był to początek VIII wieku.

(-)

– I jeszcze takimi pięknymi modlitwami są po prostu zwyczajne psalmy. Jeśli się w nie zagłębić, to tam jest tyle mądrości i wielkiej wiary i takiej zwyczajnej ludzkiej natury: jest świadomość grzechu i jest ta ciągła ufność w Bogu.
– Tak, oczywiście! Psalmy to wspaniała modlitwa. Możemy nawet powiedzieć, że każdego dnia możemy wyłącznie psalmami modlić się i będziemy przepełnieni takim dobrym nastawieniem, odczuciem, że Bóg jest ciągle obecny. I autor tych psalmów, gdy je pisał, to sądzę że sam przeżywał w sobie taka duchowość. Oczywiście, miał poczucie swojej słabości, ale stale był zachwycony światem, tym co Bóg stworzył i dziękował Mu w tych psalmach i także prosił o pomoc, bo tu mamy i pokutne psalmy, i psalmy, w których prosimy o pomoc w szczególnym zagrożeniu. I to wszystko poucza też nas, te wszystkie psalmy ukazują nam słabość ludzkiego życia i jak trzeba dbać, żebyśmy w ciągu całego tego życia nie marnowali go, żebyśmy zrobili coś dobrego. Bo wiek naszego życia jest bardzo krótki i człowiek, którego stworzył Bóg też ma swoje życie poświęcić Bogu i byż wdzięcznym za wszystko, czego od Niego doświadcza.

(-)

Dziękuję Ekscelencji za uporządkowanie naszej wiedzy o naszych wielkopostnych modlitwach. Jeśli do tej pory komuś wydawało się, że one są przypadkowe, to dzisiaj chyba zmieni zdanie – tu wszystko jest logiczne i ma sens.

(-)

Na dzisiaj to już wszystko, nasz program już się kończy; przygotowała go i przedstawiła Jarosława Chrunik. Do usłyszenia jutro o godz. 10.50. Wszystkiego dobrego! (jch/bsc)

19.04.2021 – godz. 10.50 (opis do dźwięku)

Dzień dobry, drodzy słuchacze! Witam was na antenie Radia Olsztyn w poniedziałek, 19 kwietnia; przed mikrofonem – Jarosława Chrunik. Rozpoczynamy razem nowy tydzień i życzę wam szczerze, żeby to był dobry dla was tydzień. W przeszłości ten dzień nie zapisał się dobrze w historii:
(-)
19 kwietnia 1885 r. zmarł Mykoła Kostomarow – ukraiński historyk, etnograf, pisarz. Był współzałożycielem oraz aktywnym uczestnikiem słowianofilsko-ukraińskiego stowarzyszenia „Bractwo Cyryla i Metodego”. W 1847 r. za udział w bractwie ukrainofilskim Kostomarow został zaaresztowany i przewieziony z Kijowa do Petersburga, gdzie spędził resztę swego życia.
(-)
1930 r. wydano wyrok na 45 działaczy ukraińskiej nauki i kultury, oskarżonych o udział w wymyślonym „Związku Wyzwolenia Ukrainy”. Była to pokazowa sprawa, sfabrykowana przez Zjednoczony Państwowy Zarząd Polityczny Ukraińskiej SRR pod koniec lat 1920-tych, która „demaskowała” fikcyjną „organizację antyradziecką” wśród ukraińskiej inteligencji naukowej i cerkiewnej. Celem „sprawy” była dyskredytacja wiodących działaczy kultury ukraińskiej i życia społecznego w ramach scentralizowanej polityki holokaustu narodu ukraińskiego, zrealizowanego przez rząd ZSRR w latach 1932-1933.
(-)
1949 r. Ministerstwo Łączności ZSRR zleciło rozpoczęcie zagłuszania programów zagranicznych nadawców. Jako wrogie wobec ZSRR, ideologii radzieckiej i propagandy ZSRR zostały uznane takie stacje radiowe jak „Głos Ameryki”, „Radio Svoboda”, „Deutsche Welle”, BBC. „Radio Watykan”, „Głos Izraela” i inne, które prowadziły nadawanie w językach narodów ZSRR.
(-)
Dzisiaj jest wielu solenizantów, są to Grzegorz, Jan, Paweł, Piotr, Prochor, Sebastian i Jakub, a wraz nimi świętują urodzeni 19 kwietnia. Wszystkiego najlepszego!
(-)
Teraz, gdy mamy dużo czasu, możemy bardziej zainteresować się tym, co inni mają nam do powiedzenia. Jak informuje wydanie „Nasz Wybór”, Warszawa Wielokulturowa zaprasza na wykład doktora Rostysława Kramara z Katedry Studiów Interkulturowych Europy Środkowo-Wschodniej Uniwersytetu Warszawskiego. Wykład poświęcony jest wybitnym postaciom ukraińskiej kultury, działającym w Warszawie w pierwszej połowie XX wieku.
Wykład odbędzie się na żywo na platformie Zoom, a transmisję można będzie obejrzeć w czasie rzeczywistym na profilu Towarzystwa Przyjaciół Warszawy na facebooku.Tam można będzie też pisemnie zadawać pytania. Wykład odbędzie się w sobotę 24 kwietnia o godz. 11:00. Rostysław Kramar opowie o wybitnych postaciach ukraińskiej kultury działających w Warszawie w pierwszej połowie XX wieku, a były to między innymi: primadonna Teatru Wielkiego w Warszawie Salomea Kruszelnicka, absolwenci warszawskiej Akademii Sztuk Pięknych: malarz-batalista Petro Andrusiw, malarz i ikonopisarz Petro Chołodnyj junior, rzeźbiarz Wołodymyr Pobuławec oraz jedna z organizatorek ukraińskiej grupy literackiej „Tank” w Warszawie, poetka Natalia Liwycka-Chołodna. Więcej informacji o wydarzeniu na facebook.
(-)
Wicemarszałek Sejmu Małgorzata Gosiewska rozpocznie dziś (19.04.) wizytę na Ukrainie. Jak informuje Kancelaria Sejmu, w wyjeździe udział wezmą także parlamentarzyści państw Trójkąta Lubelskiego: pierwszy zastępca przewodniczącego Rady Najwyższej Ukrainy Rusłan Stefańczuk oraz wiceprzewodniczący litewskiego Seimasu, Paulis Saudargas. Wizyta, która potrwa do 24 kwietnia, jest związana z dynamicznie zmieniającą się sytuacją w regionie.
(-) Korespondencja w języku polskim
(-)
Eskalacja napięcia na granicy rosyjsko-ukraińskiej była tematem rozmów prezydenta Ukrainy z przywódcami Niemiec i Francji. Wołodymyr Zełenski spotkał się z Emmanuelem Macronem w Paryżu, a Angela Merkel uczestniczyła w rozmowach w formacie telekonferencji.
(-) Korespondencja w języku polskim
(-)
I na koniec jeszcze smutna wiadomość. W wieku 78 lat w sobotę zmarł ukraiński pisarz i działacz społeczno-polityczny Wołodymyr Jaworiwskyj – poinformował pisarz Wasyl Szklar. „Zakończył ziemski szlak wybitny Ukrainiec Wołodymyr Jaworiwskyj. Pisarz, laureat Szewczenkowski, który o świcie stanowienia naszej Niepodległości swoim słowem zagrzewał serca milionów”, – napisał Szklar na FB 17 kwietnia.
Wołodymyr Jaworiwskyj – to działacz społeczno-polityczny, pisarz, deputowany ludowy Ukrainy sześciu kadencji; był członkiem frakcji „Blok Julii Tymoszenko”, przewodniczącym komitetu RNU ds. kultury i duchowości. Jaworiwskyj był jednym z założycieli Ludowego Ruchu Ukrainy.
(-)
Teraz na tym się pożegnamy; program przygotowała i przedstawiła Jarosława Chrunik. Życzę wam, żeby limit smutnych wiadomości w tym momencie się wyczerpał, a od jutra żeby były tylko dobre i optymistyczne wiadomości, a my jeszcze spotkamy się wieczorem o godz. 18.10 w programie „Kamo hriadeszy”. Wszystkiego dobrego, drodzy słuchacze!

18.04.2021 – godz. 20.30 (opis do dźwięku)

Witamy Państwa w Magazynie Ukraińskim „Od niedzieli do niedzieli”; przed mikrofonem – Jarosława Chrunik. Dzisiejszy nasz program będzie jak samo życie – i smutny, i poważny, i wesoły. Ukraiński Uniwersytet Katolicki we Lwowie stracił znakomitego naukowca – prof. Ihora Skoczylasa. Wierni obrządków wschodnich za dwa tygodnie będą przeżywali Zmartwychwstanie Pańskie; na razie trwa Wielki Post. Założycielka i kierowniczka zespołu pieśni i tańca „Ranok” z Bielska Podlaskiego otrzymała Złoty Krzyż Zasługi. Za chwilę szerzej usłyszą Państwo o tym po ukraińsku.
(-)
Gdy półtora roku temu byłam w Gdańsku na obchodach Dnia Niepodległości Ukrainy, miałam szczęście słuchać wykładu prof. Igora Skoczylasa o kijowskiej cywilizacji. Mówił bardzo zajmująco, ciekawie, naprawdę wiele można było się od niego dowiedzieć. Nawet przez myśl mi nie przeszło, że jest to pierwsze i ostatnie nasze spotkanie. Dzisiaj wspomina Go jego kolega, również historyk, prof. Igor Hałagida z Uniwersytetu Gdańskiego.
(-)
– Igorze, myślę, że tak samo jak i wszyscy, którzy znali prof. Igora Skoczylasa, jesteś zszokowany jego śmiercią.

– Tak, oczywiście. Igora znałem dosyć krótko, bo poznaliśmy się raptem gdzieś tak dziesięć lat temu, ale mimo to ta wiadomość, która nadeszła ze Lwowa była szokująca. Jeszcze kilka czy kilkanaście dni przed odejściem Igor jeszcze napisał mi sms-a, że wyszedł ze szpitala, że wszystko jest dobrze i spodziewa się, że wkrótce się spotkamy. A jednak stało się inaczej.

– Ty go znasz, ja widziałam go tylko raz i raz go nagrywałam. Zrobił na mnie wrażenie takiego człowieka radosnego, lubiącego życie, bardzo mądrego i mającego bardzo ciekawe idee.

– No, w ogóle śmierć Igora Skoczylasa to jest ogromna strata nie tylko dla wspólnoty Ukraińskiego Uniwersytetu Katolickiego, gdzie był profesorem, wykładowcą, ale też dla nauki. I sądzę, że nie tylko dla nauki ukraińskiej, a w ogóle – europejskiej, a może nawet i światowej, dlatego że Igor Skoczylas był błyskotliwym naukowcem. Nie wahałbym się nawet nazwać go wielkim naukowcem, wielkim historykiem z naciskiem nawet na słowo „wielki”, bo moim zdaniem był on najlepszym znawcą na ten czas chrześcijaństwa Kijowskiego, Kościoła Wschodniego do czasu współczesnego. Zresztą zapoczątkował on bardzo unikalny nie tylko na warunki ukraińskie, ale w ogóle poziomie światowym taką serię „Chrześcijaństwo Kijowskie”. Pamiętam jak mi opowiadał, gdy podczas jakiegoś wyjazdu do Rzymu, że podczas jakichś rozmów w Rzymie właśnie o patriarchacie UCGK, o historii tradycji Cerkwi Kijowskiej, historii chrześcijaństwa kijowskiego ktoś zaczął mu zarzucać, że na półkach bibliotek świata stoją książki o chrześcijaństwie zachodnim, a o kijowskim nie ma prawie nic. I wtedy postanowił zapoczątkować właśnie serię. Powiedział, że udowodni, że na półkach będzie stało sto książek właśnie o chrześcijaństwie kijowskim. Zaczął ten pomysł wcielać w życie. W krótkim czasie wydał – czy osobiście, czy pod jego kierownictwem – w ramach tego programu „Chrześcijaństwo Kijowskie”; wyszło ponad dwadzieścia tomów. Czyli zdążył wydać jedną czwartą tego co zaplanował. Tak że pod tym względem… mówi się, że nie ma ludzi niezastąpionych, ale ja nie potrafię sobie wyobrazić teraz, kto mógłby zastąpić Igora w tym programie „Chrześcijaństwo Kijowskie”. Bo to był człowiek-instytucja, nawet gdy leżał w szpitalu, to z tego co wiem ciągle dzwonił czy pisał sms-y do swoich współpracowników co trzeba zrobić, do kogo trzeba napisać, jakie książki mają się ukazać. Bardzo aktywnie na przykład przygotowywał się do rocznicy Synodu zamojskiego – zbierał materiały, miał organizować konferencję w Polsce i w Rzymie. Tak więc mówię, że ta jego przedwczesna śmierć jest bardzo, bardzo wielką stratą.

– W ogóle, tak jak ja pamiętam jak mówił, gdy zaczął badać wschodnie chrześcijaństwo, to jak sam mówił – zrozumiał wtedy, że to nie jest część czegoś, lecz jest to coś oddzielnego i nazywał to „cywilizacją kijowską”.

– Tak! On bardzo duży nacisk na to kładł, że nie mamy się czego wstydzić jako chrześcijanie tradycji kijowskiej, nie mamy co się wstydzić swojej przeszłości, bo to jest coś bardzo unikalnego. On opracował całą taką koncepcję, można powiedzieć, jaką propagował na różnych konferencjach – czy to na samej Ukrainie, ale też na Białorusi, Litwie, Polsce czy w innych krajach – przyjeżdżał i wygłaszał referaty. Ostatnim jego wyjazdem za granicę to chyba były wykłady w Krakowie w ubiegłym roku na UJ, gdzie właśnie przyjeżdżał jako profesor goszczący i miał zajęcia ze studentami i wykłady, i opowiadał o chrześcijaństwie kijowskim. On w ogóle był bardzo uczciwy jako historyk. Właściwie można powiedzieć, że u niego zawsze na pierwszym miejscu była prawda. Nigdy nie zszedł z tej drogi prawdy, którą wybrał gdzieś tam na początku swojej drogi naukowej.

Jak powiedziałam w rozmowie z Igorem Hałagidą, prof. Igora Skoczylasa miałam okazję poznać i nagrać tylko raz: półtora roku temu, gdy w Gdańsku w Sanktuarium św. Włodzimierza Wielkiego odbywały się kolejne „Włodzimierzowe czytania”. Obecni wysłuchali wtedy referatów ówczesnego Arcybiskupa Charkowsko-Połtawskiego Ihora Isiczenki, profesora Akademii Kijowsko-Mohylańskiej oraz profesora Ihora Skoczylasa – wykładowcy i prorektora Ukraińskiego Uniwersytetu Katolickiego we Lwowie. Prof. Igor Skoczylas opowiadał wówczas, że jego dorosłe życie zaczęło się wraz z niepodległością Ukrainy:

– Co dała niepodległość dla mojego pokolenia? Kończyłem uniwersytet, otrzymałem dyplom w 1991 r, gdy nadchodziła ot, ot niepodległość. Służyłem w Armii Radzieckiej w latach 1985-87, gdzie po raz pierwszy zwątpiłem w system radziecki; armia wyleczyła mnie ze wszystkiego, czego mnie nauczono w szkole. Chodziłem ulicami Lwowa, gdzie działy się kluczowe wydarzenia przed ogłoszeniem niepodległości, mityngi… Moje pokolenie stało się uczestnikiem tego ruchu. Dla mnie niepodległość i wszystkie lata niepodległości – to moje jestestwo, to moje życie. Ja po prostu swego dorosłego życia nie pamiętam inaczej, poza ramami niepodległości. Niepodległość mi, mojemu pokoleniu dała wszystko.
(-)
Prof. Igor Skoczylas zawsze był uśmiechnięty, promieniowała z niego wyjątkowa pogoda ducha i dobroć. Tak bardzo potrzebni są w obecnych czasach właśnie tacy ludzie, a Bóg zabrał go do siebie. Podobno Pan Bóg zabiera człowieka wtedy, gdy ten wykona już wszystkie zadania, które zostały dla niego przeznaczone. Prof. Igor Skoczylas był bardzo pracowity, więc swoje zadania wykonał chyba przedwcześnie. Gdyby żył, 5 kwietnia skończyłby 54 lata. Pozostanie w naszej pamięci na zawsze.
(-)
Do Wielkanocy pozostało jeszcze dwa tygodnie, warto więc należycie przygotować się do tego święta, żeby radość była pełniejsza. W wielu parafiach odbywają się rekolekcje. W Olsztynie też odbywały się one od piątku i zakończyły dzisiaj. Prowadził je ks. Paweł Berezka z Legnicy. Wyjaśnił na początku, co znaczy słowo „rekolekcje”:
(-)
– Przeglądamy naszą kolekcję – recolligere – „zbierać na nowo, po kolei, sprawdzać to, co już mamy”. To, czym dysponujemy w naszym życiu duchowym. Czas rekolekcji jest mimo wszystko dla nas bardzo ważny. Oczywiście, kojarzymy go też ze spowiedzią, ale on ma czas właśnie teraz, podczas Wielkiego Postu. I Wielki Post też jest szczególnym czasem, gdzie na przykład od poniedziałku do piątku nie mamy Boskiej Liturgii, tak jak zazwyczaj. Czas Wielkiego Postu, jeśli ktoś go jeszcze nie zaczął, może go zacząć dzisiaj. Można pościć dwa dni; dwa ostatnie dni przed Paschą. Można zacząć dzisiaj i dobrze przeżyć post, jeśli ktoś tego jeszcze nie zrobił. Ale jeśli ktoś przeżywa dobrze post od samego początku, ten na pewno otrzyma wielką korzyść dla siebie, dla umocnienia swojej wiary. I te trzy elementy, które składają się na post: post (jako powstrzymanie się, jak to najczęściej podkreślamy), modlitwa i jałmużna. I na modlitwie chciałbym szczególnie skupić uwagę, także w kontekście młodzieży, dlatego że – patrzcie: Najświętsza Maria Panna nie byłaby gotowa, żeby powiedzieć Bogu: „Tak!” na Jego propozycję, gdyby nie jej modlitwa. Jej modlitwą jest cały ten jej dialog, który widzimy. Ten cały skondensowany dialog z Ewangelii o Zwiastowaniu. To, co zaczyna się od strachu, od trwogi. To, co zaczyna się od propozycji Boga, która wydaje się być niemożliwa do urzeczywistnienia. To, co zdaje się być ponad ludzkie siły. I – to frazes – ale Bóg nigdy nie proponuje nam czegoś, co jest ponad nasze siły. Nigdy tak się nie dzieje.
(-)
Mamy jeszcze trochę czasu na post, rzeczywiście warto dla samego siebie dobrze go wykorzystać na spotkanie z samym sobą, a tymczasem – zajrzyjmy do sąsiedniego regionu.
(-)
Roman Bodnar też przygotował muzykę na dzisiaj, z pewnością będzie to inny gatunek, niż muzyka zespołu „Ranok”:
(-) Hit-Parad
(-)
I tak minęło pół godziny naszej audycji, która przygotowali dzisiaj: Marian Dąbrowski, Roman Bodnar i Jarosława Chrunik. Życzymy wam miłego wieczoru i udanego tygodnia. Usłyszymy się jutro o godz. 10.50 na 99,6 MHZ. Wszystkiego dobrego, drodzy słuchacze!

17.04.2021 – godz 10.50 (opis do dźwięku)

Dzień dobry drodzy przyjaciele. Na antenie ukraiński program informacyjny. W kalendarzu sobota 17 kwietnia. Przy mikrofonie Hanna Wasilewska. Dziś troszkę wyjdę ze zwyczajowego formatu, bo chce się nie tylko podzielić nowiną, ale i opowiedzieć więcej o jej bohaterze. Zostańcie z nami, dowiecie się wszystkiego już za chwilę.
(-)

Ukraiński artysta Wasyl Necko otrzymał nominacje w dziedzinie Kultura w konkursie Człowiek Roku 2020, który wybierany jest w Gdańsku. Informuje o tym wydanie Yavp.pl. Konkurs prowadzi jedna z pomorskich gazet w celu nagrodzenia mieszkańców aktywnych w swoich dziedzinach. Oprócz kultury nominuje się w kategoriach: nauka, biznes, działalność dobroczynna i obywatelska, polityka, samorząd i działalność społeczności lokalnych. O ukraińskim artyście z Gdańska mogliście usłyszeć w naszych audycjach wcześniej, bo jest aktywnym działaczem życia kulturalnego Ukraińców na Pomorzu.
Wasyl Necko – ukraiński artysta, uczył się we Lwowskiej Narodowej Akademii Sztuki. Jest także utytułowanym sportsmenem, zajmuje się bodybuildingiem, jest trenerem osobistym i wysoko cenionym masażystą. Tak o ukraińskim artyście pisały polskie media w 2019 roku, kiedy otrzymał tytuł „Człowieka roku” w kategorii kultura w powiecie gdańskim. Wasyl Necko współpracuje z także ZUwP na Pomorzu. Na zaproszenie pani Eli Krzemińskiej, przewodniczącej koła ZUwP w Gdańsku wziął udział w najpopularniejszym wydarzeniu Ukraińców w Polsce – JarmaRock Fest.

Nazywam się Wasyl Necko, wszystkim dzień dobry. Przyjechałem z Tarnopola, ale urodziłem się pod Lwowem. Mieszkam w Gdańsku, wybrałem to miejsce, bo jednym z moich marzeń był osiedlić się blisko morza, a że Gdańsk jest blisko morza, więc zdecydowałem, że tu jest moje miejsce… od tego czasu tu mieszkam, tworzę, pracuję. Przez 5 lat, kiedy tu mieszkam, odbyło się dość dużo, można powiedzieć, wystaw indywidualnych, grupowych. Jeden z cyklów, pierwszy cykl to słowiańska dusza, cykl obrazów o Ukrainie, którą wyobrażałem sobie w dzieciństwie, kiedy słyszałem ukraińskie pieśni ludowe… w twórczości ludowej, piosenkach, utworach Szewczenki, wszystko mnie zainspirowało do tych obrazów, na których pokazuję nasze tradycje, zwyczaje, folklor, naszą bogatą kulturę.
-Tak odezwała się tęsknota za ojczyzną tak rozumiem.
-Tak, ja przyjechałem do innego kraju, innego środowiska, ale to życzenie bycia na Ukrainie gdzieś w sercu, ono i teraz jest, ale ten pierwszy rok przebywania w innym państwie, bardzo chciało się przekazać to na płótnie; to spojrzenie, mój smutek, moją radość i wszystko co związane z Ukrainą i co można pokazać. Gdzieś wyszywankę ukraińską można na moich płótnach zobaczyć, ona ma etnograficzną pamięć i w niej…
-Symbolika.
-Symbolika, wszystko charakteryzuje jakieś części naszej bogatej kultury.
-Pierwszy cykl… Ukrainą w sercu.
-Tak, to było powiązane serce z ukraińskim. Drugi cykl, kilka prac wystawiam pod nazwą – nieupadłe anioły – skąd ta nazwa, nie trzeba oczekiwać, że anioł gdzieś… może tak, jak wierzyć w to, ale ja uważam, aniołem trzeba być samemu dla kogoś. Jak rodzi się dziecko w rodzinie, to często nazywają ją aniołkiem, ładny taki czysty. Każdy człowiek w tym znaczeniu jest aniołem dla kogoś. Nasi rodzice dla nas są aniołami, my dla kogoś możemy, jeśli pomoc… ale czujesz, że możesz dać to… my możemy być w tym momencie tym aniołem dla kogoś. I mi trafiało się wielu ludzi, niesamowite… że ten człowiek pomaga jakimś sposobem.
-Po kilku latach w Polsce spotkał pan na swojej drodze wielu dobrych ludzi i właśnie o tej jasnej stronie człowieka chciał pan opowiedzieć w serii tych obrazów. No a trzecia seria, jak rozumiem, o Gdańsku?
-Kilka obrazów będzie z tematu, one były na prezentacji w Gdańsku…to na tej prezentacji ja nie skupiam się na jednej tematyce swoich prac, a staram się za każdym razem pokazać się z innej strony, żeby pokazać swój odbiór świata.

Tym razem ukraińskiego artystę Wasyla Neckę nominowano do tytułu Człowieka Roku za unikatową wystawę prac pod nazwą „Kolorowe sny o Gdańsku”. Po raz pierwszy można było ją zobaczyć w sierpniu 2020 roku w Gdańsku. Oprócz Wasyla Necki w dziedzinie kultury nominowano 30 osób. Zwycięzcę wybiorą czytelnicy w głosowaniu online. Rozpoczęło się 14 kwietnia i potrwa do 25 maja tego roku. Zwycięzca otrzyma tytuł Człowieka Roku w Gdańsku, statuetkę pamiątkową oraz dyplom, a także prawo do udziału w wojewódzkim finale konkursu. Zagłosować na swojego kandydata można wysyłając płatnego smsa. Żeby zagłosować na Wasyla Neckę trzeba wysłać sms o treści GDK.27 na numer 72355. Szczegółów szukajcie na profilu Vasyl Netsko na FB.
Nasz program dobiega końca, więc dziękuję, za to że byliście z nami i życzę udanego weekendu. Z wami była Hanna Wasilewska. Usłyszymy się na falach Polskiego Radia Olsztyn.

16.04.2021 – godz. 10.50 (opis do dźwięku)

Sanitarno epidemiczne ograniczenia w Polsce będą przedłużone. Informuje o tym na stronie Ministerstwo Zdrowia. Szefowie dyplomacji krajów Batyckich złożyli wizytę w Kijowie w związku ze zwiększoną obecnością militarną Rosji w pobliżu granic z Ukrainą i na zajętych terytoriach

Obserwatorzy OBWE w ostatnich dwóch tygodniach zanotowali znaczące zwiększenie ataków w Donbasie. Na antenie program informacyjny. Dziś jest piątek 16 kwietnia. Z wami jest Hanna Wasilewska. Dzień dobry.
(-)
Sanitarno epidemiczne ograniczenia w Polsce będą przedłużone. Informuje o tym na stronie Ministerstwo Zdrowia. Ministerstwo Zdrowia informuje o przedłużeniu obowiązujących obostrzeń do 25 kwietnia. Hotele w całym kraju będą zamknięte do 3 maja. Jednak 19 kwietnia zaczną pracować żłobki i przedszkola. Oprócz tego od poniedziałku można będzie uprawiać sport na świeżym powietrzu przy limicie 25 osób. Obiekty noclegowe będą zamknięte do 3 maja włącznie. Wyjątek stanowią hotele robotnicze, a także hotele, w których nocują medycy, kierowcy czy żołnierze. Żłobki i przedszkola będą otwarte od 19 kwietnia dla wszystkich dzieci. Od 19 kwietnia dzieci i młodzież będą mogły brać udział w zawodach sportowych, które będą organizowane przez związki sportowe. Dozwolone będzie uprawianie sportu na świeżym powietrzu, przy limicie do 25 osób (zarówno dorosłych, dzieci i młodzieży). Pozostałe sportowe obiekty (sale, kryte stadiony itd.) nadal pozostają otwarte wyłącznie dla profesjonalnych sportowców. Wszystkie wydarzenia mogą odbywać się bez udziału społeczności. Zamknięte zostają baseny, kluby fitness, siłownie, sauny i solaria. Pozostałe zasady bezpieczeństwa pozostają bez zmian do 25 kwietnia 2021 roku.
AKTUALNA STATYSTYKA Z REGIONU RANO
Ukraiński minister spraw zagranicznych alarmuje, że Rosja coraz częściej grozi zniszczeniem Ukrainy. Dmytro Kułeba mówił o tym podczas spotkania z szefami dyplomacji państw bałtyckich. Gabrielius Landsbergis, Edgars Riknkevics i Eva-Maria Liimets złożyli wizytę w Kijowie w związku ze zwiększoną obecnością militarną Rosji w pobliżu granic z Ukrainą i na zajętych terytoriach.

(-)

Obserwatorzy OBWE w ostatnich dwóch tygodniach zanotowali znaczące zwiększenie ataków w Donbasie. Dochodzi też do utrudniania prac misji obserwacyjnej. Ukraińskie władze donoszą o eskalacji sytuacji na wschodzie Ukrainy i przy ukraińsko-rosyjskiej granicy. O szczegółach z Kijowa Paweł Buszko

[korespondencja w języku polskim]

(-)
Dziś wieczorem w programie „Od A do Z” wspomnimy szczególną postać społeczności ukraińskiej na Warmii i Mazurach. Chodzi o Mychajła Semotiuka, wieloletniego nauczyciela i choreografa zespołu pieśni i tańca Dumka z Górowa Iławeckiego, kierownika zespołu dziecięcego Czornobrywka z Pieniężna i Lelkowskie Wesełuszki z Lelkowa. Już drugi rok Majkel, jak jego nazywają przyjaciele, przechodzi rehabilitację po przeżytym wylewie. Moralnie i materialnie rodzinę wspierają krewny, przyjaciele i koledzy. Koledzy z górowskiej szkoły z ukraińskim językiem nauczania pomagają nie tylko finansowo, mówi dyrektorka placówki Maria Olga Sycz.
Kiedy doszło do tragedii z panem Mychajłem Semotiukiem my jako szkoła bardzo to przeżyliśmy…oczywiście znany naszym uczniom, absolwentom, doskonale go pamiętają także absolwenci naszej szkoły. cały czas zbiera także rodzina pieniądze; otworzyli fundusz, na który wpłacają także nasi nauczyciele i absolwenci. Także można 1% wpłacać z podatku naszego. Także my z rodziną wpłacamy 2 rok od czasu kiedy pan Mychajło jest chory. Oczywiście pieniądze to jeszcze nie wszystko. Wsparcie duchowe takie jest potrzebne i wiele różnego rodzaju, takich spotkań online, czy odwiedzin i nauczycieli, i uczniów, i absolwentów szkoły; cały czas ktoś go odwiedza na tyle, na ile można to robić, żeby nie było to też jakimś problemem, a wsparciem i kiedy można oczywiście tak robimy, żeby to była faktycznie dla niego jakaś pomoc, kiedy widzimy, że jest taka potrzeba.

Oczywiście pieniądze to nie wszystko, ale rehabilitacja będzie trwać jeszcze długo, a zasoby rodziny już się wyczerpały. Na złożenie PiTu pozostało mniej niż dwa tygodnie, ale są jeszcze tacy, którzy się nie rozliczyli. Ta informacja jest właśnie dla nich. Wybierając komu przekazać swój 1% nie zapomnijcie o Michajle Semotiuku zaznaczając w deklaracji numer KRS 0000270809 z tytułem Semotiuk.
(-)
Więcej o Mychajle Semotiuku wspomnimy wieczorem, a póki co żegnam się z wami i życzę dobrego dnia. (dw/bsc)

15.04.2021 – godz. 18.10 (opis do dźwięku)

Dzień dobry, drodzy słuchacze! Witam was w czwartek, 15 kwietnia na antenie Radia Olsztyn. Przed mikrofonem – Jarosława Chrunik. Jestem pewna, że nie domyślicie się o czym będziemy dzisiaj rozmawiać. Na pewno temat nie będzie łatwy, ale wydaje mi się, że zawsze warto poznać coś nowego. Być może ktoś z was zniechęci się, jeśli zdradzę, że będziemy rozmawiać o torfie, ale mimo wszystko proszę, żebyście posłuchali. Ja z torfem nie mam żadnego związku, ale mojego rozmówcy słuchałam z wielkim zainteresowaniem. Szkoda tylko, że była to rozmowa za pomocą messengera, a nie bezpośrednia.

(-)

Poruszamy w naszych audycjach najróżniejsze tematy – obyczajowe, historyczne, religijne i nie możemy też udawać, że nie interesują nas sprawy dotyczące jakości życia nie tylko naszego, ale też – w przyszłości – naszych dzieci i wnuków. Oczywiście, mam na myśli ochronę środowiska. A ochrona środowiska to działania bardzo różnorodne – od działań specjalistycznych, do takich zwyczajnych, codziennych, które powinien podejmować każdy z nas – jak na przykład oszczędzanie wody czy sortowanie śmieci. Dwa tygodnie temu mieliście okazję posłuchać pierwszej części mojej rozmowy o ochronie środowiska z Jurijem Krochmalukiem z Równego – przedsiębiorcą, który o torfie wie chyba wszystko. Jaki związek ma torf z ochroną środowiska? Czy możemy zrobić coś razem? Posłuchajmy:

(-)

– Co możemy zrobić wspólnie? Wierzę, że ta pandemia kiedyś wreszcie się skończy i myślę, że warto robić coś przynajmniej na szczeblu regionalnym – tam, gdzie możemy cokolwiek zrobić. Powiedzmy – na szczeblu powiatowym i wojewódzkiem, czyli – rejonowym i obwodowym.

– Tak, oczywiście! Możemy po pierwsze zrobić ten projekt, który jak widziałem, próbowano już realizować. Nasze regiony są takimi regionami, w których wydobywa się surowiec – torf.

– Ale też nie można go za bardzo wydobywać, ponieważ – jak pan mi kiedyś opowiadał – on bardzo powoli się odnawia.

– Tak, on odnawia się powoli, ale gdy znowuż rozmawiałem z fachowcami, którym ufam, z Inernational Peat Society (to jest Międzynarodowe Towarzystwo Torfowe)… kiedyś było takie przedsięwzięcie, które odbywało się w Równem – oni opowiedzieli mi o takiej sytuacji: fińscy naukowcy, którzy w tej chwili są liderami w tej dziedzinie, opowiedzieli, że jeśli pozostawić bagno takim, jakim ono jest, czyli nie wydobywać torfu, bo odnawia się powoli, to bagno staje się nie pochłaniaczem dwutlenku węgla (czyli gazu, który wpływa na zmianę klimatu), a wręcz przeciwnie – staje się jego generatorem. Mało tego – ono generuje metan, o wiele bardziej szkodliwy gaz niż dwutlenek węgla. Dlatego oni przeprowadzili eksperyment. Wyeksploatowali stary pokład torfowy, a następnie przeprowadzili powtórne zabagnienie. Czyli znowu postawili niewielkie konstrukcje, które podnosiły poziom wody i odpowiednio powoli odnawiał się torf. I oto zbiór dwutlenku węgla na nowych pokładach wielokrotnie przewyższał te szkody, które czyniło wydobycie torfu. Plus kwestia regulacji wody. Dlatego, że te torfowiska, które znajdują się na historycznym Wołyniu, w tym także na stronie białoruskiej – one regulują system wodny; z jednej strony zatapiają pewne terytoria, a z drugiej – zasilają w czasach suszy rzeki. To jest bardzo ważne dlatego, że poziom wody powinien być stały. Tę wodę wykorzystujemy nie tylko my, ale i sama przyroda.

– To wszystko to jest taki łańcuch, koło, którego nie wolno przerywać.

– Problem polega na tym, że my możemy temu wszystkiemu pomóc. Czyli postawić na takie projekty. Teraz, do słowa, do Równego przyjeżdżała delegacja z krajów nadbałtyckich, to ludzie, którzy zajmują się gospodarstwem komunalnym. I ci właśnie ludzie powiedzieli, że gotowi są wydzielić pewne pieniądze na przykład na oczyszczenie Jeziora Basiwkutskiego. My mamy na terenie miasta jezioro… powiem szczerze – w dzieciństwie ja w tym jeziorze pływałem, kąpałem się, wypoczywałem. Obecnie strach do niego się zbliżać. Czyli – totalne oczyszczenie plus oczyszczenie rzeki Usti, która przepływa przez miasto i też nie jest naszą dumą, niestety.

– A jaka jest przyczyna zanieczyszczenia tego Jeziora Basiwkutskiego? Czym ono jest zanieczyszczone?

– Zanieczyszczone jest ściekami z kanalizacji domowych. To jest główne źródło zanieczyszczenia, dlatego że chaotyczna zabudowa na początku lat 1990-tych doprowadziła do tego w dużej mierze, ponieważ nikt nie robił sieci kanalizacyjnej, każdy budował gdzie chciał. Nie będę stwierdzał ostatecznie, ale większość to jest właśnie to.

– A to jezioro nie płycieje?

– Nie, nie płycieje. Akurat dzisiaj rozmawiałem ze znajomymi; powiedzieli: „Gdybyś wiedział, ile mamy w Równem źródeł! One są niemal wszędzie!” I tę wodę gdzieś trzeba gromadzić. A to jest wielki kolektor.

(-)

– Ale problem wart jest omówienia i realizacji, bo w jakichkolwiek okolicznościach – pandemia nie pandemia, ona mimo wszystko nie będzie wieczna – a ten problem trzeba rozwiązać. Jednym z głównych aspektów wyniknięcia takich strasznych rzeczy jak pandemia, jest zły stan ekologii. Rozwiązanie problemów ekologicznych poprawi stan zdrowia i co najważniejsze – opór naszych organizmów wobec jakichkolwiek nowych wirusów, czy starych wirusów.

– I oczywiście, trzeba prowadzić działania uświadamiające.

– Obowiązkowo.

– Powiem panu, że w naszej rodzinie zaczęliśmy sortowanie śmieci ponad dwadzieścia lat temu, a dlaczego? Bo dzieci przyszły ze szkoły – takie jeszcze małe dzieci – i powiedziały, że tak trzeba robić. Pomyśleliśmy: no, rzeczywiście tak jest! Nie sortowaliśmy do tej pory, bo nikt nam nie podpowiedział, nie było takiego zwyczaju. I wie pan, zaczęliśmy od samego początku, gdy trzeba było jeszcze te odpady wozić prawie do innej dzielnicy. Był samochód, więc woziliśmy. I teraz tak się do tego przyzwyczailiśmy, że gdy przyjdzie mi gdzieś w terenie wyrzucić plastikową butelkę do ogólnych śmieci, to serce mnie boli. To tak już weszło w krew, że sortujemy nawet bez zastanawiania się. A to dzięki dzieciom, dlatego mówię, że trzeba zaczynać od dzieci. Trzeba dzieciom wyjaśniać, pokazywać i czasami to, co wydawałoby się może mało pokazowe, przynosi efekty w przyszłości.

– Zgadzam się z panią. W swoim czasie bardzo mi się podobało… jeszcze za czasów radzieckich był taki program telewizyjny – sama zasada programu – „O skomplikowanym – po prostu”. Jeżeli na przykład przychodzi jakiś człowiek poważny, który zna się na temacie, do przedszkola i zaczyna opowiadać jak dla studentów piątego roku, to odpowiednio dzieci zobaczą, że jakiś człowiek mówi coś w języku niezrozumiałym. A jeśli przyjść i dzieciom o tym samym opowiedzieć w prostych słowach…

– A jeszcze pokazać na ilustracjach.

– Tak, tak! A jeszcze pokazać na ilustracjach! „Zobaczcie, to, to i to”, to dzieci szybciej nauczą rodziców, niż rodzice dzieci.

– Tak! I my jesteśmy najlepszym tego przykładem.

– Ja mam małe dziecko, ono przychodzi z przedszkola i mówi: „Zostaw mnie, ja sam się rozbiorę!” I jeśli jeszcze do niedawna ta sprawa nawet nie pojawiała się w ogóle – „zdejmujcie ze mnie, przyszedłem!”, to teraz nie! Sam! Dlatego mówię, że dzieci ciągną się do rodziców. Tak samo i rodzice ciągną się do dzieci. To znaczy, że oni chcą odpowiadać temu poziomowi, jaki na dany czas uświadomiło sobie dziecko. Czyli nie opowiadać mu co jest złe, a co dobre i znowuż – niezrozumiałymi słowami, a wesprzeć jego poryw, który podnosi je, bo czegoś nowego się dowiedziało, nauczyło.

(-)

Jak widzicie – każdy z nas ma związek z przyrodą w sposób nieraz bardzo nieoczywisty. Bo czy na przykład siedząc w pracy za biurkiem zastanawiamy się, jaki jest stan bagien gdzieś tam, daleko w lesie? A okazuje się, że to też powinno nas interesować, bo etż nas dotyczy. A może jest wśród naszych słuchaczy ktoś, kto zajmuje się torfem? Może zechciałby nawiązać współpracę z panem Jurijem i innymi ludźmi, którzy działają na rzecz ochrony środowiska naturalnego? Chętnie pomogę nawiązać kontakt. Warto jednoczyć siły, żeby działać dla wspólnego dobra. Nasz dzisiejszy program zbliża się do końca, przygotowała go i przedstawiła Jarosława Chrunik. Ponownie usłyszymy się w niedzielę o godz. 20.30, a dzisiaj już – jak zawsze – życzę wam miłego wieczoru! Wszystkiego dobrego, drodzy słuchacze!

14.04.2021 – godz. 18.10 (opis do dźwięku)

Dzień dobry, drodzy słuchacze! Witam was w środę, 14 kwietnia na falach Radia Olsztyn. Przed mikrofonem – Jarosława Chrunik. Dzisiaj jest już połowa tygodnia, a jeśli mówi się, że czwartek to taki malutki piątek, po którym następuje weekend, to środa niech będzie takim malutkim czwartkiem. Dzisiaj będzie lekko i przyjemnie, więc zróbcie sobie kawę, herbatę, kakao czy na co tylko macie ochotę i usiądźcie wygodnie bliżej radioodbiornika.

(-)

Dawno nie było u nas żadnego koncertu, na który można by pójść – nawet z sanitarnymi obostrzeniami, ale żeby te koncerty wreszcie były. A zanim zaczną się one odbywać, zapraszam was dzisiaj wszystkich na Podlasie, do Bielska Podlaskiego. Tam już ćwierć wieku z sukcesem działa zespół pieśni i tańca „Ranok”, który już dawno stał się kulturalną wizytówką podlaskich Ukraińców. Jest to jednocześnie największy zespół skupiający dzieci i młodzież, uczące się języka ojczystego w Bielsku Podlaskim. Inicjatorką utworzenia i niestrudzoną jego artystyczną kierowniczką od samego początku jest Elżbieta Tomczuk. Jej pracę i sukcesy „Ranku” doceniają nie tylko Ukraińcy – ostatnio otrzymała ona nagrodę państwową: Złoty Krzyż Zasługi. Znamy się z Elżbietą od wielu lat, więc tym bardziej cieszy mnie jej sukces. Niedawno rozmawiałyśmy przez messengera:

(-)

– Z wielką przyjemnością przeczytałam, że znowu otrzymałaś nagrodę; powiedz, proszę, co to jest i za co?

– Jest to Złoty Krzyż z okazji 25-lecia zespołu „Ranok”. Miał się odbyć, niestety nie odbył się, uroczysty koncert, ale odznaczenia wszystkich, kto otrzymał nagrody (bo oprócz naszego zespołu były jeszcze inne zespoły, które obchodziły swoje jubileusze) odbyło się całkiem niedawno.

– Mówimy oczywiście o zespole „Ranok”; powiedz, jak w ogóle doszło do tego, że „Ranok” w ogóle powstał, czyj to był pomysł, czy łatwo było go stworzyć, jak zachęcałaś dzieci? Bo to jest dziecięco-młodzieżowy.

– Początek zespołu, pierwsza Próba odbyła się na lekcji języka ukraińskiego. W 1995 r. po ukończeniu Instytutu w Równem zaczęłam pracować jako nauczycielka języka ukraińskiego w Bielsku. I okazało się, że jest dużo dziewcząt (wtedy jeszcze – dziewcząt), które chcą śpiewać, lubią śpiewać. I zaczęłam we wrześniu, a już w listopadzie taka nieduża grupka dziewcząt wystąpiła na festiwalu kultury ukraińskiej „Podlaska Jesień” u nas, w Bielsku. No i tak zaczęła się przygoda z „Rankiem”.

(-)

Ukraińcy północnego Podlasia sa w sytuacji na tyle szczęśliwej, że ich nie dotknęła Akcja „Wisła”, dlatego żyją na tych ziemiach z dziada-pradziada. To oznacza, że ich ludowe dziedzictwo kulturowe też nie doznało niszczącego ciosu, tak jak to było w przypadku Ukraińców Nadsania, Chełmszczyzny, Łemkowszczyzny. Teraz trzeba to tylko zachować i rozwijać.

(-)

– Myślę, że sukcesy „Ranku” zachęciły innych.

– Tak, bo na początku to była tylko grupa wokalna, potem instrumentalna i taneczna. I teraz jest to już duży zespół. Dużo ludzi gdzieś tam rozjechało się po Polsce – śpiewają, tańczą w innych zespołach, co bardzo cieszy. Już nawet dzieci tych moich pierwszych dziewcząt zakończyły swoją karierę w „Ranku”. No, to cieszy oczywiście. Niestety, teraz mamy przerwę – nie wiemy jak długo i jak to wpłynie na nasz zespół. Zobaczymy.

– Miejmy nadzieję, że właśnie ci, którzy już należeli do zespołu, że bardzo im tego brakuje i potem rzucą się na dodatkową pracę. Ale powiedz jeszcze kto przygotowuje repertuar, kto szuka, kto ma wpływ na jego kształt?

– Repertuar jest różny, bo bazujemy trochę na naszym folklorze – podlaskim folklorze – ale nie tylko. Są to i ogólnie znane piosenki ukraińskie, tańce opracowuje nam pan Borys Buń, który przyjeżdża do Bielska z Równego. To trochę komplikuje pracę z grupą taneczną, ale jakoś dajemy radę. Tak że repertuar jest różnorodny. Oczywiście, bierzemy udział w różnych konkursach i bardzo często właśnie tam, na tych konkursach staramy się, żeby zaprezentować nasz folklor podlaski.

(-)

– A czy można powiedzieć – bo wydaje mi się, że tak, ale jest to takie moje teoretyczne przypuszczenie – czy możesz powiedzieć, że takie zagłębienie w swój lokalny folklor, takie poznawanie swoich korzeni, poznawanie tego, czym żyły kiedyś babcie, dziadkowie, pradziadkowie, prababcie, czy umacnia jakoś wewnętrznie tożsamość młodzieży? Jak ona się do tego odnosi? Można to zauważyć, czy nie?

– Myślę, że można to zauważyć, bo właśnie poprzez to, że dzieci śpiewają, tańczą w „Ranku”, to jakby odnajdują trochę samych siebie. Wiedzą kim są, kim są ich rodzice, dziadkowie. Jedni dochodzą do tego szybciej, inni potrzebują na to trochę więcej czasu. To cieszy. Cieszy również to, że gdy kończą naukę u nas w szkole, to nie opuszczają zespołu. Albo gdy przyjeżdżają do jakiegoś innego miasta to też szukają jakiegoś innego zespołu ukraińskiego, żeby śpiewać, żeby nie zostawiać ani swego folkloru, ani swojej kultury.

(-)

– Czy odczuwasz, jak wielka jest w tym twoja zasługa?

– Czy ja wiem, czy odczuwam? Troszkę… To jest moja praca, ja się do tego przyzwyczaiłam, robię to 25 lat i będę to robić dopóki sił mi wystarczy i dopóki będą dzieci, które będą chciały śpiewać i tańczyć. A wiemy, że z tym też nie jest lekko we współczesnym świecie, ale cieszy fakt, że mimo wszystko dzieci szukają i chcą. I nawet teraz, gdy są takie dni, wszystkim jest bardzo ciężko, to mimo wszystko teraz zaczęły przychodzić dziewczęta na próby i my mamy próby z najstarszą grupą – studentami, którzy przyjechali do Bielska. Bo oni i tak siedzą w domu, mają zajęcia on-line. Oni wrócili nawet po paru latach takiej przerwy – wrócili, chcą śpiewać; nawet ostatnio nagraliśmy nowe piosenki, nasze podlaskie. To cieszy. I mam nadzieję, że nasz folklor podlaski jeszcze będzie się odradzał.

– A jak jest z dialektem? Pielęgnujecie go? Starcie się go zachować? Czy nie bardzo?

– No, tak! Dialektem rozmawiamy! Więcej dialektem, niż językiem literackim.

– Myślę, że piosenki też w większości są wykonywane dialektem, niż językiem ogólnoukraińskim.

– Tak, tak. Takie, które śpiewamy, to te, które odtwarzamy i śpiewamy naszym podlaskim dialektem.

(-)

– Ty pracujesz nie tylko z „Rankiem”, masz jeszcze inny zespół.
– No, tak, pracuję jeszcze z zespołem „Rodyna”. To nie jest „Ranek”, bo to są prawdziwi nosiciele autentycznego folkloru podlaskiego. Uczę się od nich praktycznie na każdej próbie, bo na każdej próbie oni mi coś nowego opowiadają. Wydawało mi się, że już dobrze znam lokalny folklor, a tu się okazuje, że nie, że oni mi na każdej próbie jeszcze coś nowiutkiego opowiedzą. A to o takim zwyczaju, a to o takim dniu, a to o takim święcie, a to jeszcze o weselu. I staramy się z nimi to odtwarzać. Oni sami przypominają sobie jakieś obrzędy. Ostatnio zrobiliśmy z nimi „wieczorki”; zaczęli sobie wszystko przypominać. Bardzo często akurat to wszystko, co zapisuję na tych próbach z „Rodyną”, potem staram się troszeczkę odtwarzać też z „Rankiem” – pieśni, obrzędy. Sądzę, że tak właśnie powinno być, że ci starsi przekazują folklor tym młodszym. Kilka obrzędów nawet zrobiliśmy razem, prezentujemy razem. I te młodziutkie dziewczęta uczą się od tych starszych nosicieli. Tak powinno być.

(-)

Życzymy więc zespołom Podlasia i Elżbiecie Tomczuk osobiście dalszych długich lat owocnej działalności w celu zachowania dziedzictwa przodków. Ku radości nas wszystkich.

(-)

Nasz program zbliża się do końca, przygotowała go i przedstawiła Jarosława Chrunik. Żegnam się z wami do jutra; usłyszymy się o tej samej porze. Wszystkiego dobrego, drodzy słuchacze! (jch/kos)

14.04.2021 – godz. 10.50 (opis do dźwięku)

Dziecięcy festiwal w Elblągu odwołano. Wczoraj po ciężkiej chorobie zmarła Wira Szewczuk, mama ojca Swiatosława, zwierzchnika Ukraińskiego Kościoła Greckokatolickiego. Według ukraińskiej armii – Rosjanie przywożą swoich żołnierzy do Donbasu. NATO wzywa Rosję do zakończenia prowokacji i wycofania wojsk z granicy z Ukrainą oraz z nielegalnie zaanektowanego Krymu. O tym opowiem za chwilę. Dziś środa 14 kwietnia. Z wami jest Hanna Wasilewska. Witam

(-)

Przewodniczący elbląskiego oddziału ZUwP poinformował o odwołaniu w tym roku festiwalu dziecięcego w Elblągu. W zeszłym roku festiwal odwołano po raz pierwszy z powodu początku pandemii. W tym roku decyzja została ponowiona, bo format online nie odpowiada głównym celom i zasadom festiwalu. Najważniejszą dla nas stała się decyzja o nieprzeprowadzeniu w tym roku festiwalu dziecięcego. Format online nie pasuje do jego idei, bo to wydarzenie to niewielkie występy sceniczne i bliski kontakt z widzami. Pozostaje nam obecnie organizowanie warsztatów dla dzieci i nauka na odległość. Szczerze mówiąc, teraz nikt w regionie nie chce wynająć nam sali na jakiekolwiek wydarzenia kulturalne.
W Elblągu budowana jest nowa cerkiew, która potrzebuje wielkiej aktywności elbląskich parafian, a także miejscowy oddział ZUwP ma zamiar pomóc starszym ludziom we wzięciu udziału w spisie. Tymi planami podzielił się przewodniczący elbląskiego oddziału ZUwP Stefan Dębicki na VIII online zjeździe ZUwP.

(-)

Przedwczoraj po ciężkiej chorobie zmarła Wira Szewczuk, mama ojca Swiatosława, zwierzchnika Ukraińskiego Kościoła Greckokatolickiego. Pani Wira zmarła w Stryju w wieku 74 lat. W kaplicy kościoła świętych Wołodymyra i Olhy w Stryju odprawiono panichidę. Nabożeństwo pogrzebowe odbyło się wczoraj w kościele świętych Wołodymyra i Olhy.
Moja mama prawie całe swoje życie przepracowała w szkole muzycznej i była wykładowcą klasy fortepianu. Pierwsze wspomnienia związane są z fortepianem. Do nas do domu przychodzili uczniowie i wciąż rozbrzmiewała muzyka. Nawet kiedy moja mama zajmowała się sprawami domowymi, na przykład gotowała w kuchni, to zawsze w sąsiednim pokoju studenci grali na fortepianie – wspomina ojciec Swiatosław. Zwierzchnik UKGK opowiadał także, że mama często brała go do swojej pracy, bo nie było go z kim zostawić. I wszystkie te korytarze, klasy szkół muzycznych w Stryju i Samborze, gdzie ona pracowała, to była przestrzeń w której wyrastałem. Później, gdy chodziłem do szkoły. Mama brała mnie do szkoły muzycznej, żeby robić lekcje. Podzielił się wspomnieniami o dzieciństwie ojciec Swiatosław. Razem z całą wspólnotą wiernych Ukraińskiego Kościoła Greckokatolickiego, biskup olsztyńsko-gdański kir Arkadiusz, razem z księżmi i wiernymi całej eparchii, wyraził szczere współczucie ojcu Swiatosławowi, jego ojcu Jurijowi i bratu, ojcu Wsewołodowi. Wieczna jej pamięć.

(-)

Według ukraińskiej armii – Rosjanie przywożą swoich żołnierzy do Donbasu. W ciągu ostatniego tygodnia przerzucono ponad 200 rosyjskich wojskowych. Od kilku tygodni Rosja eskaluje napięcie wzdłuż granic z Ukrainą i na terenach okupowanych. O szczegółach z Kijowa Paweł Buszko:

[korespondencja w języku polskim]

NATO wzywa Rosję do zakończenia prowokacji i wycofania wojsk z granicy z Ukrainą oraz z nielegalnie zaanektowanego Krymu. Kijów apeluje o wsparcie i działania, które odstraszą Moskwę. Ta sprawa była dziś tematem nadzwyczajnej Komisji NATO-Ukraina w Brukseli. Na temat w kwaterze głównej rozmawiał szef ukraińskiej dyplomacji Dmytro Kułeba z sekretarzem generalnym Sojuszu Północnoatlantyckiego Jensem Stoltenbergiem. O szczegółach Beata Płomecka

[korespondencja w języku polskim]

(-)

Na tym kończy się nasz czas antenowy. Dziękuję za uwagę i zapraszam do radioodbiorników jutro o 10:50. Program przygotowała i poprowadziła Hanna Wasilewska. Przyjemnego dnia i do usłyszenia. (dw/bsc)

13.04.2021 – godz.  18.10 (opis do dźwięku)

Dzień dobry, drodzy słuchacze, witam was we wtorek, 13 kwietnia na antenie Radia Olsztyn. W studiu – Jarosława Chrunik. Ziemia budzi się do życia, wiosna zajmuje coraz więcej miejsca na dworze, ale nie wszyscy będą mogli cieszyć się jej urokiem. Tak wiele osób w tym roku odeszło na drugą stronę życia! Wędrując śladami pamięci zawędrujemy dzisiaj do Lwowa i wspomnimy wspaniałego człowieka, którego zabrała nam podstępna choroba – covid. Śmierć prof. Igora Skoczylasa, wykładowcy i prorektora Ukraińskiego Uniwersytetu Katolickiego to wielka strata – i dla nauki, i dla ludzi, bo był wyjątkowym człowiekiem.

(-)

Gdy półtora roku temu byłam w Gdańsku na obchodach Dnia Niepodległości Ukrainy, miałam szczęście słuchać wykładu prof. Igora Skoczylasa o kijowskiej cywilizacji. Mówił bardzo zajmująco, ciekawie, naprawdę wiele można było się od niego dowiedzieć. Nawet przez myśl mi nie przeszło, że jest to pierwsze i ostatnie nasze spotkanie. Dzisiaj wspomina Go jego kolega, również historyk, prof. Igor Hałagida z Uniwersytetu Gdańskiego.

(-)

– Igorze, myślę, że tak samo jak i wszyscy, którzy znali prof. Igora Skoczylasa, jesteś zszokowany jego śmiercią.

– Tak, oczywiście. Igora znałem dosyć krótko, bo poznaliśmy się raptem gdzieś tak dziesięć lat temu, ale mimo to ta wiadomość, która nadeszła ze Lwowa była szokująca. Jeszcze kilka czy kilkanaście dni przed odejściem Igor jeszcze napisał mi sms-a, że wyszedł ze szpitala, że wszystko jest dobrze i spodziewa się, że wkrótce się spotkamy. A jednak stało się inaczej.

– Ty go znasz, ja widziałam go tylko raz i raz go nagrywałam. Zrobił na mnie wrażenie takiego człowieka radosnego, lubiącego życie, bardzo mądrego i mającego bardzo ciekawe idee.

– No, w ogóle śmierć Igora Skoczylasa to jest ogromna strata nie tylko dla wspólnoty Ukraińskiego Uniwersytetu Katolickiego, gdzie był profesorem, wykładowcą, ale też dla nauki. I sądzę, że nie tylko dla nauki ukraińskiej, a w ogóle – europejskiej, a może nawet i światowej, dlatego że Igor Skoczylas był błyskotliwym naukowcem. Nie wahałbym się nawet nazwać go wielkim naukowcem, wielkim historykiem z naciskiem nawet na słowo „wielki”, bo moim zdaniem był on najlepszym znawcą na ten czas chrześcijaństwa Kijowskiego, Kościoła Wschodniego do czasu współczesnego. Zresztą zapoczątkował on bardzo unikalny nie tylko na warunki ukraińskie, ale w ogóle poziomie światowym taką serię „Chrześcijaństwo Kijowskie”. Pamiętam jak mi opowiadał, gdy podczas jakiegoś wyjazdu do Rzymu, że podczas jakichś rozmów w Rzymie właśnie o patriarchacie UCGK, o historii tradycji Cerkwi Kijowskiej, historii chrześcijaństwa kijowskiego ktoś zaczął mu zarzucać, że na półkach bibliotek świata stoją książki o chrześcijaństwie zachodnim, a o kijowskim nie ma prawie nic. I wtedy postanowił zapoczątkować właśnie serię. Powiedział, że udowodni, że na półkach będzie stało sto książek właśnie o chrześcijaństwie kijowskim. Zaczął ten pomysł wcielać w życie. W krótkim czasie wydał – czy osobiście, czy pod jego kierownictwem – w ramach tego programu „Chrześcijaństwo Kijowskie”; wyszło ponad dwadzieścia tomów. Czyli zdążył wydać jedną czwartą tego co zaplanował. Tak że pod tym względem… mówi się, że nie ma ludzi niezastąpionych, ale ja nie potrafię sobie wyobrazić teraz, kto mógłby zastąpić Igora w tym programie „Chrześcijaństwo Kijowskie”. Bo to był człowiek-instytucja, nawet gdy leżał w szpitalu, to z tego co wiem ciągle dzwonił czy pisał sms-y do swoich współpracowników co trzeba zrobić, do kogo trzeba napisać, jakie książki mają się ukazać. Bardzo aktywnie na przykład przygotowywał się do rocznicy Synodu zamojskiego – zbierał materiały, miał organizować konferencję w Polsce i w Rzymie. Tak więc mówię, że ta jego przedwczesna śmierć jest bardzo, bardzo wielką stratą.

– W ogóle, tak jak ja pamiętam jak mówił, gdy zaczął badać wschodnie chrześcijaństwo, to jak sam mówił – zrozumiał wtedy, że to nie jest część czegoś, lecz jest to coś oddzielnego i nazywał to „cywilizacją kijowską”.

– Tak! On bardzo duży nacisk na to kładł, że nie mamy się czego wstydzić jako chrześcijanie tradycji kijowskiej, nie mamy co się wstydzić swojej przeszłości, bo to jest coś bardzo unikalnego. On opracował całą taką koncepcję, można powiedzieć, jaką propagował na różnych konferencjach – czy to na samej Ukrainie, ale też na Białorusi, Litwie, Polsce czy w innych krajach – przyjeżdżał i wygłaszał referaty. Ostatnim jego wyjazdem za granicę to chyba były wykłady w Krakowie w ubiegłym roku na UJ, gdzie właśnie przyjeżdżał jako profesor goszczący i miał zajęcia ze studentami i wykłady, i opowiadał o chrześcijaństwie kijowskim.

– I w ogóle odebrałam go jako człowieka, który nie tylko pisze o chrześcijaństwie, lecz naprawdę jest chrześcijaninem, prezentuje te wartości chrześcijańskie w swoim życiu. Tak go odebrałam.

– Tak, Igor był człowiekiem radosnym w życiu i naprawdę można powiedzieć – dobrym. Właśnie tak po chrześcijańsku dobrym. Był gorliwym chrześcijaninem. Pamiętam, że zawsze… bo my poznaliśmy się w klasztorze warszawskim ojców bazylianów na Miodowej. Swego czasu bardzo często tam przyjeżdżałem, gdy zbierałem materiały do historii UCGK w Polsce, gdy badałem życiorys ks. Hrynyka, a Igor właśnie też przyjeżdżał pracować czy to w archiwum bazyliańskim, czy w ogóle w archiwach warszawskich. Igor zawsze wstawał na jutrznię, modlił się też na nieszporach, tak że był bardzo gorliwym chrześcijaninem, a ponadto był po prostu bardzo dobrym człowiekiem, bardzo radosnym. Nie znam człowieka, który by rozmawiał z Igorem i mógłby powiedzieć o nim jakieś złe słowo, żeby zachowywał się jakoś nieuczciwie czy źle. Bardzo chętnie wszystkim pomagał i obojętnie, czy to był profesor, inny historyk, czy to był po prostu student. W ogóle sami studenci bardzo go lubili. Pamiętam… to jeszcze nie była pandemia, gdy ostatni raz jechałem na Ukrainę, przechodziłem granicę pieszo koło Przemyśla. Oczywiście zadzwoniłem do Igora, powiedziałem, że spotkamy się gdzieś w restauracji, posiedzimy, porozmawiamy o swoich różnych planach. Igor pyta: „A jak ty dojedziesz?”. To mówię, że przekroczę pieszo granicę i jakoś dotrę do Lwowa. Na co on mówi: „Nie martw się, ja wyślę po ciebie samochód UUK”. I rzeczywiście, gdy przekroczyłem granicę, to samochód już na mnie czekał, a w nim nie tylko kierowca, ale też Igor, który (chociaż to była niedziela) też po mnie wyjechał, żeby zawieźć mnie do Lwowa, gdzie jeszcze zdążyliśmy trochę porozmawiać. Tak że trudno sobie nawet wyobrazić, żeby Igor Skoczylas komuś zaszkodził czy zachowywał się jakoś nieuczciwie. On w ogóle był bardzo uczciwy jako historyk. Właściwie można powiedzieć, że u niego zawsze na pierwszym miejscu była prawda. Nigdy nie zszedł z tej drogi prawdy, którą wybrał gdzieś tam na początku swojej drogi naukowej.

– Jak powiedziałam w rozmowie z Igorem Hałagidą, prof. Igora Skoczylasa miałam okazję poznać i nagrać tylko raz: półtora roku temu, gdy w Gdańsku w Sanktuarium św. Włodzimierza Wielkiego odbywały się kolejne „Włodzimierzowe czytania”. Obecni wysłuchali wtedy referatów ówczesnego Arcybiskupa Charkowsko-Połtawskiego Ihora Isiczenki, profesora Akademii Kijowsko-Mohylańskiej oraz profesora Ihora Skoczylasa – wykładowcy i prorektora Ukraińskiego Uniwersytetu Katolickiego we Lwowie. Prof. Igor Skoczylas opowiadał wówczas, że jego dorosłe życie zaczęło się wraz z niepodległością Ukrainy:

– Co dała niepodległość dla mojego pokolenia? Kończyłem uniwersytet, otrzymałem dyplom w 1991 r, gdy nadchodziła ot, ot niepodległość. Służyłem w Armii Radzieckiej w latach 1985-87, gdzie po raz pierwszy zwątpiłem w system radziecki; armia wyleczyła mnie ze wszystkiego, czego mnie nauczono w szkole. Chodziłem ulicami Lwowa, gdzie działy się kluczowe wydarzenia przed ogłoszeniem niepodległości, mityngi… Moje pokolenie stało się uczestnikiem tego ruchu. Dla mnie niepodległość i wszystkie lata niepodległości – to moje jestestwo, to moje życie. Ja po prostu swego dorosłego życia nie pamiętam inaczej, poza ramami niepodległości. Niepodległość mi, mojemu pokoleniu dała wszystko.

(-)

Prof. Igor Skoczylas zawsze był uśmiechnięty, promieniowała z niego wyjątkowa pogoda ducha i dobroć. Tak bardzo potrzebni są w obecnych czasach właśnie tacy ludzie, a Bóg zabrał go do siebie. Podobno Pan Bóg zabiera człowieka wtedy, gdy ten wykona już wszystkie zadania, które zostały dla niego przeznaczone. Prof. Igor Skoczylas był bardzo pracowity, więc swoje zadania wykonał chyba przedwcześnie. Gdyby żył, 5 kwietnia skończyłby 54 lata. Pozostanie w naszej pamięci na zawsze.

(-)

Nasz program dobiega końca, przygotowała go i przedstawiła Jarosława Chrunik. Usłyszymy się jutro o tej samej porze, a teraz życzę wam miłego wieczoru, drodzy słuchacze! Wszystkiego dobrego! (jch/bsc)

13.04.2021 – godz. 10.50 (opis do dźwięku)

W zeszłą sobotę władykowie metropolii przemysko-warszawskiej, w tym i władyka olsztyńsko-gdański, biskup Arkadiusz Trochanowski, podpisali krótką odezwę do duchowieństwa, zakonników i wiernych Kościoła Greckokatolickiego w Polsce, które dotyczy udziału w obowiązkowym spisie ludności i mieszkań. Polska może reprezentować interesy bezpieczeństwa Ukrainy w strukturach międzynarodowych – powiedział eurodeputowany PiS Ryszard Legutko. W Donbasie, w wyniku ataku prorosyjskich oddziałów zginął ukraiński wojskowy.
W związku z zaostrzeniem sytuacji na ukraińsko-rosyjskiej granicy odbędzie się posiedzenie komisji NATO-Ukraina. Na antenie ukraińskie wiadomości. Dziś jest wtorek 13 kwietnia. Z wami jest Hanna Wasilewska. Dzień dobry.
(-)
W zeszłą sobotę władykowie metropolii przemysko-warszawskiej, w tym i władyka olsztyńsko-gdański, biskup Arkadiusz Trochanowski, podpisali krótką odezwę do duchowieństwa, zakonników i wiernych Kościoła Greckokatolickiego w Polsce, które dotyczy udziału w obowiązkowym spisie ludności i mieszkań. Spis w postaci samodzielnego spisu rozpoczął się 1 kwietnia i potrwa do końca września. Zobowiązani są do niego wszyscy, którzy mieszkają na terenie Polski. Obowiązek dotyczy także obcokrajowców, którzy przebywają na terenie polski i nie są jej obywatelami. Więc odezwa duchownych dotyczy także obywateli Ukrainy, którzy mieszkają w Polsce. Do osób, które nie zdążą wpisać się do rejestru samodzielnie, od maja, telefonować będą pracownicy administracji gminnej, żeby dokonać spisu w formie telefonicznej. Władykowie wzywają do odpowiadania na pytania zgodnie z prawdą, szczególnie w sprawie swojej narodowości i przynależności religijnej. Ma to wielkie znaczenie dla danych statystycznych dotyczących obecności Ukraińców i wiernych Ukraińskiego Kościoła Greckokatolickiego w Polsce. W niedzielę odezwa zabrzmiała we wszystkich parafiach greckokatolickich województwa warmińsko-mazurskiego. Przypominamy, że spisu można dokonać na stronie www.spis.gov.pl
(-)
Polska może reprezentować interesy bezpieczeństwa Ukrainy w strukturach międzynarodowych – powiedział eurodeputowany PiS Ryszard Legutko. Polityk wspomniał, że Ukraina i Rosja są obecnie w konflikcie i szukają sojuszników na arenie międzynarodowej. Polska, jak powiedział Legutko, może przedstawiać głos Ukrainy na arenie międzynarodowej. To jasne, że szukają międzynarodowych gwarancji i wsparcia. Polska to sojusznik Ukrainy, dlatego możemy reprezentować w strukturach międzynarodowych ukraińskie interesy w sferze bezpieczeństwa. Mam na myśli takie struktury jak Unia Europejska i NATO.
Przypominamy, eskalacja napięcia na granicy ukraińsko-rosyjskiej i na okupowanych terenach obwodów donieckiego i ługańskiego stała się przyczyną szybkiej wizyty w Kijowie ministra spraw zagranicznych Polski Zbigniewa Raua. Polski dyplomata spotkał się ze swoim kolegą Dmytrem Kulebą, a także przedstawicielem Ukrainy w trójstronnej grupie kontaktowej Leonidem Krawczukiem i wicepremierem Ukrainy Oleksijem Rezinkowem. Podczas spotkania politycy omówili zagrożenia dla pokoju i bezpieczeństwa w Europie powiązane z eskalacją z Rosją naprężenia wzdłuż północnej części granicy Ukrainy, a także w związku z budową gazociągu Nord Strеam 2. Szef polskiej dyplomacji zapewnił, że niepodległa i suwerenna Ukraina jest nieodzowną częścią Europy.
(-)
W Donbasie, w wyniku ataku prorosyjskich oddziałów zginął ukraiński wojskowy. W tym roku na wschodzie Ukrainy poległo już ponad 20 ukraińskich żołnierzy. W ciągu ostatnich tygodni Rosja eskaluje napięcie w Donbasie i przy granicach z Ukrainą. O szczegółach z Kijowa Paweł Buszko
[korespondencja w języku polskim]
W związku z zaostrzeniem sytuacji na ukraińsko-rosyjskiej granicy odbędzie się posiedzenie komisji NATO-Ukraina. Uczestniczyć w niej będzie ukraiński minister spraw zagranicznych Dmytro Kułeba. O szczegółach z Kijowa Paweł Buszko
[korespondencja w języku polskim]
Tym kończymy nasz program. Świeże wiadomości po ukraińsku usłyszycie jutro. Program przygotowała i poprowadziła Hanna Wasilewska. Do usłyszenia na falach Polskiego Radia Olsztyn.

12.04.2021 – godz. 18.10 (opis do dźwięku)

Dzień dobry, drodzy słuchacze! Witam was w poniedziałkowe popołudnie w programie „Kamo hriadeszy”. W studiu Radia Olsztyn – Jarosława Chrunik. Post, a tym bardziej – Wielki Post zazwyczaj kojarzy się z trudnym czasem, pełnym wyrzeczeń i ograniczeń. A my dzisiaj spróbujemy spojrzeć na niego jak na czas szansy i możliwości. Moim gościem jest Ekscelencja Arkadiusz Trochanowski.Jakże często imponują nam ludzie, którzy mają silną wolę, którzy bardzo świadomie potrafią kierować swoim życiem i daleko im do osób, które nazywamy „chorągiewkami na wietrze”. Takie osoby potrafią rezygnować z różnych przyjemności w imię wyższych celów, mają ideały w życiu. A tak naprawdę – każdy z nas może być właśnie taki.
(-)
– Jeśli chcemy mieć silnego ducha, takiego pewnego siebie, to też powinniśmy go trenować. I jednym z takich sposobów trenowania jest właśnie przestrzeganie postu. Gdy mamy na coś ochotę, a w duchu zobowiązaliśmy się, że nie będziemy z tego korzystać, tego robić, tego jeść – to staramy się. Ale oczywiście, jako ludzie też upadamy. I tu zrobię Ekscelencji złą robotę, bo zaraz Ekscelencja będzie wyjaśniał: ja też staram się, też upadam, ale jednocześnie nie robię sobie za bardzo wyrzutów, kierując się Bożą miłością (to nie jest też zarozumialstwo), ale po prostu porównałabym to zabawy w dzieciństwie. Ekscelencja był grzeczny (wiem to od mamy Ekscelencji) i może nie łaził po drzewach, ale ja łaziłam z wielką przyjemnością i tu zrobię sobie takie porównanie: jeśli wspinamy się na drzewo , idziemy jedną drogą, ale coś się nie udaje, to robimy krok w dół i idziemy na inną gałąź – tak, żeby dojść na wierzchołek. Myślę, że z postem jest tak samo. Potkniemy się w jednym miejscu, no, trochę porobimy sobie wyrzutów, a potem idziemy inną drogą. Ale żeby mimo wszystko trenować tego swego ducha.

– Wielki Post to jest właśnie wspaniała okazja, żebyśmy trenowali swego ducha. Żebyśmy umieli też zobaczyć, na ile jesteśmy w stanie zrobić coś innego, co będzie miało taką też wartość ascetyczną w rozwijaniu naszego ducha w takim rozumieniu, że potrafię czegoś sobie odmówić przez jakiś czas, nie będę tego potrzebować; że mogę się też na dłuższy czas zagłębić się w Pismo Święte czytając je, czy też modlić się dodatkowymi modlitwami. Myślę, że to będzie taki duży duchowy sukces. Oczywiście, może też być tak, że człowiek nie znajdzie czasu, czy będzie taka sytuacja, gdy nie będę mógł tego przeznaczonego czasu poświęcić na tę zaplanowaną modlitwę, bo mam coś innego do zrobienia. To nie oznacza, ze mam to odkładać i mam siebie za to karcić, ale mam to tak rozumieć, że skoro potrafię sobie ten czas wyznaczyć, to mogę też do niego powrócić. I mogę to kontynuować. I w tym wszystkim nie zawiniłem, tylko widzę też swoją słabość. Ale to nie oznacza, że Bóg mnie za to karci. Nie, bo jest też mój wybór, moja chęć zrobienia czegoś więcej dla swojej duchowości. I gdy potrafię zdobyć się na taką refleksję, że skoro udało się mi to w ciągu jednego, tygodnia, dwóch, to jest to możliwe, żebym w ciągu całego Wielkiego Postu mógł poświęcić swój czas na takie ćwiczenia duchowe i tak się trenować. Uważam, że to też jest bardzo ważne, żebyśmy nie czynili sobie za bardzo wyrzutów; sądzę, że tu najlepszym przykładem jest sakrament pokuty, który pokazuje nam, że gdy człowiek zawinił i gdy ma tę świadomość – przychodzi do sakramentu pokuty i szczerze żałuje za swoje grzechy, to nie jest potępiony, tylko otrzymuje Boże miłosierdzie. Można powiedzieć, że Bóg podnosi człowieka w sakramencie pokuty, żeby nie wracał już do grzechu, ale żeby umiał spojrzeć na siebie na nowo. Żeby dał sobie na nowo szansę na to, żeby na nowo rozwijać swoją duchowość. Jesteśmy tylko ludźmi i powinniśmy cały czas szukać takich ćwiczeń duchowych, żeby dążyć do doskonałości. Czy kiedyś do tego dojdziemy? Nie wiem! Ale Bóg nas zaprasza, żebyśmy każdego dnia starali się zrobić coś więcej, bo to nas rozwija, pokazuje nam, że możemy być lepsi, możemy inaczej kochać drugiego człowieka – tak naprawdę, szczerze kochać drugiego człowieka. Myślę, że Wielki Post to czas, który doskonale nam to uświadamia; żebyśmy też umieli w ten sposób popatrzeć też na siebie, żebyśmy się nie potępiali za to, bo Bóg tego nie chce. Bóg chce, żebyśmy też umieli pięknie żyć. Bo życie to też sztuka. Sztuką jest pięknie przeżyć swoje życie. I do tego zostaliśmy zaproszeni
(-)

– I teraz ktoś, kto nie jest w to zagłębiony, powie: „A po co wam to?” i tu tak mi przychodzi na myśl: Jezus nie przyszedł na ziemię po to, żeby nasze ciała zbawić, tylko żeby zbawić nasze dusze. A to jest właśnie po to, żeby te nasze dusze hartować, żebyśmy w jak najlepszym tym „duchowym odzieniu” stanęli przed Jezusem. Bardzo mi się podoba tu porównanie Ekscelencji ludzkiego życia i człowieka do okrętu: Nawet gdy na morzu jest sztorm, to woda, która obmywa okręt, nie zatopi go. Zatopi go ta, która dostanie się do środka.

– Dlatego w czasie Wielkiego Postu próbujemy wyznaczyć sobie nowy szlak dla naszej duszy, dla naszego sumienia. Myślę, że osoba, która nie ma rozumienia tej chrześcijańskiej duchowości, może faktycznie nawet ironicznie do tego podchodzić. Może nawet wyśmiać te wszystkie nasze praktyki, to nasze „duchowe trenowanie”. Ale my to robimy, żeby też przybliżyć się do Jezusa Chrystusa, który ofiarował siebie dla zbawienia naszych dusz. Myślę, że w ten sposób chcemy też wykorzenić z siebie samych hardość, grzech, dlatego przeprowadzamy te nasze różne ćwiczenia duchowe, żeby tego grzechu było w nas jak najmniej, żebyśmy się go pozbyli. Oczywiście – nie to co wokół nas, ale to, co wychodzi od nas, co zgromadziliśmy w jakiś sposób będzie nas niszczyło. Dlatego starajmy się każdego dnia w ciągu Wielkiego Postu – ale nie tylko – tak układać swoje życie, żeby nie nabierać tego negatywu, czegoś niedobrego, żeby unikać tych złych nawyków. I właśnie Wielki Post jest czasem, żeby uświadomić sobie – jakie mam złe przyzwyczajenia? Jak mogę się ich pozbyć? Jak mogę się wyzwolić i być człowiekiem, który słowami, uczynkami, myślami czyni dobro? To wszystko powinno wychodzić ode mnie. Jeśli ja będę myśleć pozytywnie, jeśli w swoich słowach będę życzliwy, dobry, serdeczny, mądry i będę umiał dzielić się radością swego życia, to myślę, że tym będziemy pokazywać, że te wszystkie nasze ćwiczenia duchowe temu właśnie służą. I że my jako chrześcijanie jesteśmy ludźmi tego dobrego ducha. I tego chciałbym życzyć wszystkim, żebyśmy tak przeżyli ten Wielki Post i uświadomili sobie, że jesteśmy zaproszeni do tego, aby być ludźmi dobrego ducha. Bo w tych słowach: „Chrystus Zmartwychwstał!” myślę, że to odnajdujemy, Chrystus nas podnosi, pokazuje, że mamy budować dobre relacje. Mamy budować miłość, mamy jak najwięcej tym dobrem dzielić się z naszymi bliźnimi.
(-)

– Wydaje mi się też, że post kształtuje też naszą świadomość własną. Gdy uczymy się tak powoli rezygnować z pewnych małych przyjemności, potem większych, to uczymy się i gdy przyjdzie jakaś duża pokusa, wtedy łatwiej będziemy mogli dać jej odpór, niż wtedy, gdy będziemy tacy jak, powiedziałabym – takie kuleczki rtęci: jak zacznie lecieć, tak dalej leci. Natomiast my potrafimy wtedy trzymać swoje życie w swoich rękach i powiedzieć: „Nie, nie potrzebuję tego!” – nawet gdy to wygląda bardzo kusząco.

– Myślę, że każdy wybiera to, w czym będzie się czuł najlepiej, a jednocześnie to, co sprawia mu największą trudność. Nie zawsze to przychodzi łatwo – dostrzec, co jest trudnością w moim życiu. Ale byłoby bardzo dobrze, gdybyśmy uświadomili sobie to w taki sposób, żeby próbować to zmienić. Być może przez czas jednego Wielkiego Postu się nie zmieni, nie zobaczymy jakichś wielkich zmian, ale gdy zrobimy jakiś krok i zobaczymy, że trochę się nam udało, to dla nas samych będzie to wielki urok tego, że możemy coś z sobą zrobić, że nie jesteśmy „przeklęci” i że nie jesteśmy naznaczeni tym grzechem, tylko że możemy ten grzech pokonać, możemy go przezwyciężyć. I myślę, że tu św. apostoł Paweł zachęca nas, żebyśmy zło zwyciężali dobrem. I ten czas na to jest przeznaczony, żebyśmy umieli tak spojrzeć też i na nasze słabości, na nasze grzechy, na naszą jakąś taką duchową niemoc. Ale zawsze jesteśmy zaproszeni do tego, żebyśmy zrobili mały krok.

– I ludzie też… No, ludzie to są ludzie – zawsze chcą mieć od razu sukces, od razu efekt. A tu mi się podoba… gdzieś kiedyś przeczytałam, że właśnie takie kształtowanie, rozwijanie wiary można porównać do opalania na słońcu. Gdy wychodzimy rano na słońce, wiemy, że ono jest, wiemy, że będzie działało, ale tego nie widzimy. A gdy wieczorem przychodzimy, to widzimy, że jesteśmy opaleni. Jednak samego procesu nie widzimy – widzimy tylko efekt. Bardzo mi się podoba to porównanie.

– Jest wspaniałe i tez oddaje takie życie chrześcijanina. Myślę, że powinniśmy w tym wszystkim mieć wielką cierpliwość. Nasza wiara nie polega na tym, żebyśmy z dnia na dzień widzieli nasze zmiany. To by było wspaniałe, gdyby tak było. I naprawdę moglibyśmy być chyba świętymi na ziemi, gdyby faktycznie tak było!

– A ilu innych by poszło za nami!

– O! Oczywiście, tak! Wtedy cały świat byłby w bardzo krótkim czasie zbawiony i też na całym świecie byłaby przepowiadana Dobra Nowina. I byłoby wtedy na świecie i wiele dobra, nie byłoby takiego nieporozumienia na świecie, takiej nienawiści. Jednak myślę, że nasza wiara to jest też wyzwanie dla nas. Mamy tu uczyć się takiej cierpliwości i współpracować z Panem Bogiem. Bóg nie chce, żebyśmy za jednym razem tak się zachwycili, żebyśmy zapomnieli o Nim – bo osiągnęliśmy świętość. Myślę, że nie, właśnie wiara pokazuje, że powinniśmy stale pracować z Panem Bogiem, mamy rozumieć, kto jest naszym Panem, di którego mamy przychodzić, z którym mamy rozmawiać, który też pokazuje nam te nasze ścieżki życia – co powinniśmy zrobić, żeby nam było lepiej. Bo jeśli tak nie będzie, to pojawi się w nas pycha, zhardziejemy i wtedy jak sądzę poczujemy, że Boga nie potrzebujemy. Bo sami w sobie jesteśmy tak doskonali, że zawdzięczamy to sami sobie. A wtedy będzie to nasz największy błąd i nasz największy grzech. Dlatego jest czymś bardzo ważnym, żebyśmy uczyli się cierpliwości też w tym naszym duchowym życiu, w naszym duchowym rozwoju naszego życia. I żebyśmy mieli świadomość tego, że chociaż przychodzimy do Boga i prosimy w jakiejś intencji, to Bóg może tak pokierować, że ta nasza prośba w inny sposób do nas wróci. Tylko żebyśmy umieli to dostrzec, przyjąć i też podziękować Bogu. Może nie tak, jak sobie tego życzyliśmy, ale tak jak Bóg chciał; tak, jaka jest Boża wola wobec nas.
(-)
Myślę, że warto zapamiętać to, co zostało tu dziś powiedziane – okrętu nie zatapia woda z zewnątrz, tylko ta, która dostanie się do jego wnętrza. Rozwijanie wiary jest jak opalanie – nie widzimy procesu, ale po pewnym czasie widzimy jego efekt. Proces rozwijania wiary jest powolny, żebyśmy mogli budować relację z Bogiem, bo najbardziej cenimy to, co wymaga wysiłku i cierpliwości. Jest jeszcze sporo czasu do Wielkanocy, więc warto pozostały post wykorzystać właściwie. Życzę wam tego, a przede wszystkim – sobie. Za to w niedzielę Wielkanocną wszyscy razem radośnie zaśpiewamy „Chrystus Zmartwychwstał” ze świadomością, że w należyty sposób przygotowaliśmy się do tego wydarzenia. Program przygotowała i przedstawiła Jarosława Chrunik, a moim gościem był ordynariusz olsztyńsko-gdański, bp Arkadiusz Trochanowski. Miłego wieczoru wam życzę i do usłyszenia jutro o tej samej porze!

12.04.2021 – godz. 10.50 (opis do dźwięku)

Z powodu pandemii koronawirusa wiele wydarzeń ukraińskiej społeczności w 2020 roku odwołano. Część przeprowadzono online. Ale na rok 2021 plany są dużo optymistyczniejsze. Swoim podzielili się przewodniczący oddziałów ZUwP podczas VIII zjazdu ZUwP. Ofiary katastrofy smoleńskiej uczczono także w Kijowie i Lwowie. Antoni Macierewicz, były szef MON mówił w Polskim Radiu 24, że trzeba podjąć wszelkie kroki dla zapobieżenia kontynuacji agresji rosyjskiej na Ukrainie. W Polsce powstała pierwsza haftowana książka dla dzieci. Autorką bajki jest bibliotekarka z Przechlewa, pochodząca z Ukrainy Olga Stelmach. Na antenie wydanie wiadomości po ukraińsku. Pierwszy dzień nowego tygodnia w kalendarzu. 12 kwietnia. Przy mikrofonie Hanna Wasilewska. Witam.
(-)
Z powodu pandemii koronawirusa wiele wydarzeń ukraińskiej społeczności w 2020 roku odwołano. Część przeprowadzono online. Ale na rok 2021 plany są dużo optymistyczniejsze. Swoim podzielili się przewodniczący oddziałów ZUwP podczas VIII zjazdu ZUwP. Między innymi, szef olsztyńskiego oddziału ZUwP Stefan Migus planuje imprezy szewczenkowskiego w Kętrzynie i Olsztynie w maju, a w czerwcu w Kętrzynie odbyć ma się jarmark „Z malowanej skrzyni”. 6 czerwca, zgodnie z dotychczasowymi planami, odbędzie się „Podwieczorek z kulturą ukraińską” w Iławie, a w sierpniu w Srokowie odbędzie się otwarcie sezonu kulturalnego Ukraińców Warmii i Mazur. Jeśli sytuacja epidemiczna pozwoli, w sierpniu w Olsztynie spotkamy się na międzynarodowym festiwalu muzycznym „Pod wspólnym niebem”. Długo oczekiwane ogólnopolskie Dni Teatru Ukraińskiego mają odbyć się w tym roku na przełomie października i listopada. Także w stolicy regionu, na grudzień, zaplanowano Przegląd Poezji Śpiewanej, Autorskiej i Popularnej Piosenki.
(-)
W Kijowie i Lwowie uczczono pamięć ofiar katastrofy smoleńskiej. W stolicy Ukrainy kwiaty złożono przed pomnikiem Anny Walentynowicz. Legendarna działaczka Solidarności i opozycji antykomunistycznej była jedną z 96 ofiar katastrofy samolotu TU-154M, w której zginął prezydent Lech Kaczyński z żoną. Polacy w Kijowie nie zapominają o prezydencie Lechu Kaczyńskim i wszystkich tych, którzy zginęli w katastrofie w pobliżu Smoleńska. Jak podkreśla ambasador Polski na Ukrainie Bartosz Cichocki, byli to liderzy państwa polskiego, którzy zginęli podczas pełnienia służby państwowej. Pomnik Anny Walentynowicz, przed którym złożono kwiaty znajduje się na terenie ambasady Polski w Kijowi. Odsłonił go w zeszłym roku prezydent Andrzej Duda podczas oficjalnej wizyty w stolicy Ukrainy. Ambasador Bartosz Cichocki wspomniał, że bohaterka Solidarności, bohaterka Polski i całego świata, urodziła się w Równem i była Ukrainką z pochodzenia. W niedzielę w katedrze katolickiej św. Aleksandra w Kijowie odprawione jest nabożeństwo za ofiary katastrofy smoleńskiej i zbrodni katyńskiej. Także w sobotę przed polskim konsulatem we Lwowie, rano rozpoczęły się uroczystości z okazji 11 rocznicy katastrofy smoleńskiej. Tam polscy dyplomaci złożyli biało-czerwony wieniec i zapalili znicze przed plakatem 96 ofiar. W soborze katedralnym we Lwowie odprawiono nabożeństwo za ofiary katastrofy smoleńskiej i zbrodni katyńskiej.
(-)
Antoni Macierewicz, były szef MON mówił w Polskim Radiu 24, że trzeba podjąć wszelkie kroki dla zapobieżenia kontynuacji agresji rosyjskiej na Ukrainie. Jego zdaniem, ostatnie działania Rosji są zagrożeniem dla bezpieczeństwa całej Europy. Od kilkunastu dni Rosja koncentruje duże siły wojskowe w pobliżu ukraińskich granic.
Antoni Macierewicz ocenił, że „działania rosyjskie mają groźny wymiar”, a zagrożenie jest realne:
(-)
Gość Polskiego Radia 24 ocenił, że „taka operacja mogłaby doprowadzić do dramatycznego przebiegu wydarzeń w ogóle w Europie Środkowo-Wschodniej”. „Działania, które by temu się przeciwstawiały – uniemożliwiły kontynuację agresji rosyjskiej są absolutnie konieczne i bardzo dobrze, że Polska dyplomacja bardzo aktywnie bierze udział, żeby temu zapobiec” – mówił Antoni Macierewicz.

Eskalacja napięcia militarnego w Donbasie przez Rosję, skupianie przez nią wojska w pobliżu Ukrainy, intensyfikacja działań rosyjskiej propagandy i wynikające z nich „zagrożenie pokoju u granic Ukrainy” były powodem określonej jako „pilna i nadzwyczajna” czwartkowej wizyty szefa polskiego MSZ w Kijowie. Minister Zbigniew Rau spotkał się ze swoim odpowiednikiem – Dmytrem Kułebą.
Szef polskiej dyplomacji wizyty podkreślał, że niepodległa i bezpieczna Ukraina jest niezbywalną częścią Europy. Zapewniał, że Ukraina nie jest osamotniona w obronie swej suwerenności, integralności terytorialnej i nienaruszalności granic.

Rosja nie odważy się na kolejną otwartą agresję na Ukrainę – uważa Jurij Butusow redaktor naczelny ukraińskiego portalu CensorNet. Zdaniem eksperta – obecna eskalacja jest demonstracją siły i próbą zastraszenia władz w Kijowie.

(-)

W Przechlewie w województwie pomorskim powstała pierwsza w Polsce i druga na świecie haftowana książka dla dzieci. Autorką bajki jest bibliotekarka z Przechlewa, pochodząca z Ukrainy Olga Stelmach. Jak powiedziała, prace nad książką trwały siedem miesięcy. Najpierw autorka napisała tekst, potem haftowała go na stronach na płótnie:
(-)
Bajka jest opowieścią o przyjaźni :
(-)
Haftowana książka może być wykorzystywana do pracy sensorycznej. Bajkę można oglądać i czytać w bibliotece w Przechlewie.
(-)
Ta informacja kończy nasze wydanie, więc dziękuję za uwagę i żegnam się z wami do jutra. Z wami była Hanna Wasilewska. Życzę wam przyjemnego dnia i bądźcie zdrowi.

11.04.2021 – godz. 20.30 – magazyn (opis do dźwięku)

W programie „Od niedzieli do niedzieli” wita was Hanna Wasilewska.
(-)
Tylko czekacie na ocieplenie i wiosnę, a my proponujemy pomyśleć o wrześniu i przyszłym roku szkolnym. Nabór uczniów do ukraińskich szkół trwa ciągle, ale warto do szkoły zawitać i dowiedzieć się co czeka na wasze dziecko w wybranej placówce. Nie zobaczycie, ale usłyszycie i na pewno odczujecie czy warto swój najcenniejszy skarb oddać do szkoły z tradycją w Górowie Iławeckim. Zaprasza gospodyni placówki Maria Olga Sycz:
Mamy wielkie doświadczenie ze starszymi uczniami, a teraz mamy i szkołę podstawową, piękne małe dzieci. W tym roku także będziemy przyjmować dzieci do szkoły podstawowej. To dobra szkoła, do której warto dać swoje dziecko. Przede wszystkim wysoki poziom nauczania i bardzo wiele zajęć pozalekcyjnych, gdzie dzieci mogą się rozwijać i znaleźć coś ciekawego. Oprócz tego jest internat, opieka pedagogiczna cały czas i te dzieci, które przyjmujemy z Ukrainy, to w pełni przejmujemy nad nimi opiekę, więc rodzice nie przeżywają, jest dziennik elektroniczny można śledzić każdego dnia i godziny co dzieje się z dzieckiem. Jeśli chodzi o bazę dydaktyczną, to jest to poziom europejski, szkoła ma bardzo dobry sprzęt. Zajęcia odbywają się na najwyższym poziomie.
-Jaka jest różnica i jakie są plusy właśnie w tej szkole dla mniejszości.
-Szkoła dla mniejszości ma swoje prawa i przede wszystkim są to klasy, które nie mają wielu uczniów. To jest do 20 uczniów. Jasne jest, że ten proces dydaktyczny jest bardziej indywidualny, z każdym uczniem. Poza tym dofinansowanie jest większe na każdego ucznia i my możemy pozwolić sobie na więcej. Więcej zajęć dodatkowych, chociaż jako szkoła sami piszemy projekty i zdobywamy fundusze europejskie na dodatkowe zajęcia i wyposażenie szkoły. Przede wszystkim to szkoła dla mniejszości ukraińskiej w Polsce, ale chcemy pomagać dzieciom z Ukrainy, szczególnie w sytuacji kiedy rodzice pracują tu w Polsce, kiedy np. ojciec jest na wojnie i dziecko gdzieś zostało, my w pełni przejmujemy opiekę nad takim dzieckiem.
Do szkoły podstawowej z ukraińskim językiem nauczania w Górowie Iławeckim może iść każde dziecko, bo nauka ukraińskiego zaczyna się od zera – mówi Aleksandra Łatanyszyn:
Zaczynamy naukę od zera, np. od ukraińskiego alfabetu, więc jak ktoś wcześniej nie uczył się ukraińskiego to nie problem, bo możemy zacząć od zera i tak zaczynamy.
Szkoła z tradycją – tak nazywają górowską Alma Mater. Tu są nie tylko wszystkie potrzebne materiały i opieka, a także prawdziwa rodzina, gdzie młodsi są pod skrzydłami starszych:
Mamy szkołę podstawową i muszę powiedzieć, że ci najmłodsi bardzo dobrze wpisali się w klimat naszej szkoły, licealiści traktują ich jak braci i siostry taka bardzo rodzinna atmosfera i mniejsze dzieci bardzo dobrze się czują.
Starsi też mogą też tęsknić za domem i rodzicami, w końcu to też dzieci. Tu są rozumiani i wspierani – przekonuje przewodnicząca samorządu szkolnego Olga Marciszak:
Przyjechałam tu, bo mama się tu uczyła i mnie zachęciła bardzo i przyjechałam na dzień otwarty i tak bardzo mi się spodobało, że nie brałam innej szkoły pod uwagę. Tylko tu złożyłam papiery. Jest bardzo fajnie. W ogóle nie jest mi szkoda.Na początku bałam się, bo przyjeżdżałam sama. Rodzice też mieszkają daleko, ale uczniowie szkoły bardzo mi pomogli, ale jest fajna atmosfera i to szkoła niezapomniana na wiele lat. Zachęcam wszystkich.
-Powiedz Olu, w ciągu nauki na pewno była taka sytuacja, kiedy bardzo tęskniłaś za domem. Radzisz sobie w takich sytuacjach? Kto ci pomaga?
-Tak, to prawda. Wiele było takich momentów, że tęskniło się i chciało się do domu, ale jest koło mnie wielu uczniów, którzy pomagają, bo oni też tęsknią, nawet jak są blisko domu. Ale pamiętam jak przyszła do mnie wychowawczyni, przytuliła i to było bardzo takie naprawdę macierzyńskie i bardzo zapamiętałam tę sytuację. Jak wszyscy wokół zobaczą, że tęsknisz, to nie dadzą wam tęsknić i będzie dobrze.
W tym roku ukraińskie liceum w Górowie Iławeckim zdobyło tytuł „Brązowej szkoły”. Ranking powstaje na podstawie niezależnych egzaminów zewnętrznych i olimpiad przedmiotowych. Więc tytuł osiągnięty ciężką, sumienną pracą wychowanków szkoły i ich nauczycieli. Ostatni pracują ponad normę i zawsze gotowi są przyjść z pomocą – mówi maturzysta Bohdan Maksymiuk:
Nauczyciele bardzo dużo wkładają wysiłku, żeby nas przygotować, ja nie mam innych korepetytorów, bo w naszej szkole nauczyciele zawsze po lekcjach… można z nimi normalnie się umówić i można jeszcze raz wejść z nimi wejść na lekcje on-line i coś wyjaśnić, to co było niezrozumiałe. Tak samo robią nam dużo dodatkowych – i z matematyki, i z języka polskiego; żeby nawet obcokrajowcy dobrze zdali maturę. Tak że nie ma z tym żadnych problemów. A to, że sam się przygotowuję, to przeglądam ten system, którego jeszcze się nie nauczyłem – patrzę, czego jeszcze nie umiem i sam dla siebie powtarzam. Jeśli coś mi nie wychodzi, czegoś nie umiem, to już następnego dnia mogę zapytać nauczycieli. Nauczyciele spokojnie, bez żadnych problemów wyjaśniają. Dla wszystkich uczniów – czy z Ukrainy, czy z Polski – jest to sytuacja komfortowa.
Szkoła to nie tylko nauka, ale także cała wspólnota w własnymi prawami, gdzie nie wszyscy mogą czuć się komfortowo. We wrześniu zeszłego roku w ramach projektu „Wsparcie w adaptacji i integracji imigrantów na Warmii i Mazurach” w Olsztynie odbyła się konferencja. „Integracja dzieci obcokrajowców – przykłady dobrych praktyk”. Czekamy na kolejne wydarzenie – warsztaty online w grupach. Teraz będą to praktyczne zajęcia dla nauczycieli, rodziców i psychologów, którzy stykają się z problemem dyskryminacji w Polsce. Często dzieci dyskryminowane są prze kolegów z klasy, nie wspominając o różnicach kulturowych p zaznacza psycholog, pracownik naukowy Uniwersytetu Jagielońskiego Joanna Drzymała-Moszczyńska, bo wcześniej pani Joanna poprowadziła badania na temat dyskryminacji dzieci w polskich szkoła. Mówi, że w ostatnim czasie szybko rośnie poziom mowy nienawiści, szczególnie wśród młodzieży:
[wypowiedź w języku polskim]
Właśnie taką, według słów dyrektor, jest szkoła podstawowa Łesi Ukrainki w Bartoszycach. Natomiast problem jest, bo adaptacja dzieci z doświadczeniem migracji jest złożonym procesem psychologicznym i nie każdy zdatny jest pokonać te przeszkody. Więc w szkole ukraińskiej dziecko z Ukrainy może czuć się źle, a przyczyna to nie bariera językowa czy dyskryminacja – to sprawa psychologii – mówi Lubomira Tchórz:
-Ogólnie to dzieci bardzo spokojne, wyciszone, izolują same siebie przed innymi dziećmi, nie ciągnie ich do integracji, aktywności. Ale nad nimi także pracujemy i mam nadzieję, że rok-dwa i te dzieci tak samo będą funkcjonować, rozwijać się, aktywnie brać udział w życiu szkoły.
– Jeśli chodzi o dyskryminację, której w waszej szkole nie może być, bo to szkoła dla Ukraińców, chodzi o dyskryminację w ogóle w Polsce, mieście, Bartoszycach. Czy bywały u was takie wypadki, czy w waszej szkole pedagog, psycholog pracuje w tym kierunku?
-Na szczęście muszę powiedzieć, że takich zgłoszeń nie było i dotąd nie ma, że ktoś dyskryminuje nasze dzieci z powodu pochodzenia czy nauki w ukraińskiej szkole i to pozytywne zjawisko pomimo różnych sytuacji politycznych, mimo filmów, które są antyukraińskie, nawet ten Wołyń, głośno mówiono o tym w telewizji i też mnie pytali niektórzy dziennikarze jak to wygląda, zawsze mówiłam, że wierzę w mądrość nauczycieli i naszej szkoły i innych szkół, szczególnie historyków, którzy potrafią te problemy wyjaśniać dzieciom i nie nastawiać negatywnie do dzieci innego pochodzenia, innej narodowości, w ogóle innych. Tu chodzi w tym przypadku o ukraińskie dzieci, także nie mieliśmy takich problemów; żebyśmy musieli rozwiązywać problemy dyskryminacji czy w środowisku, czy w naszej szkolnej grupie. I muszę przyznać, że w naszej szkole uczą się dzieci różnych wyznań, ale też z tej przyczyny nie ma jakichś nieporozumień i wszystkie dzieci są otwarte na każde inne dziecko, które przychodzi, pojawia się, z innym wyznaniem czy przyjeżdża z Ukrainy, czy teraz mamy dzieci z Anglii, polskie dzieci, które wróciły z Anglii, już wracają ukraińskie dzieci z Anglii, które będą uczyć się w naszej szkole, mam nadzieję, bo takie mam zgłoszenie. Nasze dzieci rozumieją, są nastawione pozytywnie, bo u nas jest wiele dzieci ze szczególnymi potrzebami i uczymy dzieci, żeby pomagały innym, które potrzebują tej pomocy, a nie jakoś źle nastawiamy się do nich, choć jesteśmy bardzo różni, to mimo wszystko wspieramy się, jesteśmy różnorodni, w taki sposób wzbogacamy swoją grupę klasową, ale jednocześnie i wspieramy siebie.
No a tym, którzy do szkoły z tego czy innego powodu nie chodzą, proponuje naukę przez radio:
[lekcja języka ukraińskiego]
A dalej część muzyczna naszego programu:
[Parada Hitów Romana Bodnara]
Nasz program dobiega końca. Przygotowali go: Roman Bodnar i Hanna Wasilewska. Dziękujemy za uwagę i zapraszamy za tydzień. Wszystkiego dobrego. (dw/apod)

10.04.2021 – godz. 10.50 (opis do dźwięku)

Dzień dobry, drodzy słuchacze! Witam was w piątek, 9 kwietnia. W studiu Radia Olsztyn – Jarosława Chrunik. Dzisiaj oprócz poważnych i nawet budzących obawy wiadomości mamy też miłe i radosne. Takie jest życie – tak było w przeszłości i tak będzie nadal.

(-)

9 kwietnia 1879 r. urodził się Andrij Liwycki – prezydent URL na chodźstwie. Wraz z Symonem Petlurą kierował działalnością dyplomatyczną URL w Warszawie. Mieszkał w Warszawie; był jednym z inicjatorów utworzenia, a potem aktywnym członkiem Ruchu Prometeuszowskiego. Po śmierci Symona Petlury stanął na czele Dyrektoriatu URL i przejął stanowisko Głównego Atamana wojsk Ukraińskiej Republiki Ludowej.

(-)

1911 r. urodził się Stepan Kyryczenko – ukraiński malarz-monumentalista. Od 1942 r. brał udział w wystawach republikańskich, ogólnoradzieckich i zagranicznych. Jego mozaika „Ukraina” była eksponowana na Ogólnoradzieckiej wystawie artystycznej w Moskwie, a także na międzynarodowej wystawie w Brukseli, gzie zdobyła srebrny medal. Znany jest też z tego, że podpisał list obywatelski (w 1968 r.) do Leonida Breżniewa, Aleksieja Kosygina i Nikołaja Podgornego z żądaniem zaprzestania praktyki bezprawnych politycznych procesów sądowych.

(-)

2003 r. zginął Ołeksandr Krywenko – dziennikarz ukraiński, redakyor lwowskich gazet „Postup” i „Post-Postup”. Od lutego 1998 r. do czerwca 1999 r. był naczelnym redaktorem „Telewizyjnej Służby Wiadomości” na kanale TV „1+1”. Zginął w wieku 39 lat 9 kwietnia 2003 r. w nocy na trasie Kijów-Czernihów-Nowe Jaryłowycze, gdy wracał z uroczystości załobnych po ukraińskim operatorze telewizyjnym Tarasie Prociuku, który poprzedniego dnia zginął w Iraku.

(-)

Dzisiaj świętują: Manuel, Metody, Motria, Teodozy i wszyscy urodzeni 9 kwietnia. Wszystkiego najlepszego!

(-)

Nie bez powodu słyszycie fragment piosenki „Ranku”. Ukraiński folklorystyczny zespół pieśni i tańca „Ranok” z Bielska Podlaskiego obchodził swoje 25-lecie. Jest to uczestnik wielu festiwali, laureat licznych prestiżowych nagród. „Ranok” już ponad ćwierć wieku skupia uzdolnioną młodzież z Bielska Podlaskiego. Jest to wizytówka muzyczna środowiska ukraińskiego Podlasia, zespół, który popularyzuje kulturę podlaską jako składową część ogólno-ukraińskiej. Za osiągnięcia w popularyzacji folkloru Elżbieta Tomczuk, kierowniczka artystyczna i inicjatorka stworzenia zespołu, otrzymała Zxłoty Krzyż Zasługi. Piotr Ostaszewski, uczestnik i kierownik sekcji instrumentalnej „Ranku”, został odznaczony Srebrnym Krzyżem zasługi. Z Elżbietą Tomczuk znamy się od wielu lat, dlatego z wielką przyjemnością przyjęłam wiadomość o jej kolejnej nagrodzie i poprosiłam, żeby opowiedziała o tym trochę więcej, jak też i o „Ranku”:

– Jest to Złoty Krzyż z okazji 25-lecia zespołu „Ranok”. Miał się odbyć, niestety nie odbył się, uroczysty koncert, ale odznaczenia wszystkich, kto otrzymał nagrody (bo oprócz naszego zespołu były jeszcze inne zespoły, które obchodziły swoje jubileusze) odbyło się całkiem niedawno.
Mówimy oczywiście o zespole „Ranok”; powiedz, jak w ogóle doszło do tego, że „Ranok” w ogóle powstał, czyj to był pomysł, czy łatwo było go stworzyć, jak zachęcałaś dzieci? Bo to jest dziecięco-młodzieżowy.
Początek zespołu, pierwsza Próba odbyła się na lekcji języka ukraińskiego. W 1995 r. po ukończeniu Instytutu w Równem zaczęłam pracować jako nauczycielka języka ukraińskiego w Bielsku. I okazało się, że ST dużo dziewcząt (wtedy jeszcze – dziewcząt). Które chcą śpiewać, lubią śpiewać. I zaczęłam we wrześniu, a już w listopadzie taka nieduża grupka dziewcząt wystąpiła na festiwalu kultury ukraińskiej „Podlaska Jesień” u nas, w Bielsku. No i tak zaczęła się przygoda z „Rankiem”.
Przygoda Elżbiety z „Rankiem” trwa już ćwierć stulecia, więc życzymy im, aby ta przygoda trwała jeszcze niejedno ćwierć stulecia.

Chciałoby się beztrosko żyć, śpiewać, ale polityka wnosi swoje korektywy do naszego życia.

(-)

Kwestia eskalacji napięcia militarnego przez Rosję – to główny temat wizyty szefa polskiego MSZ w Kijowie. Minister Zbigniew Rau spotkał się z Dmytrem Kułebą. Wizytę, komunikacie polskiego MSZ nazwano mianem „pilnej i nadzwyczajnej”. O szczegółach z Kijowa Paweł Buszko:

(-) Korespondencja w języku polskim

W Kijowie minister spraw zagranicznych Zbigniew Rau spotkał się z przewodniczącym delegacji ukraińskiej w Trójstronnej Grupie Kontaktowej Leonidem Krawczukiem i wicepremierem Ukrainy Ołeksijem Reznikowem. Ukraińscy delegaci, podczas rozmowy przedstawili szczegóły inicjatywy dotyczącej rozmów pokojowych na temat konfliktu w Donbasie – poinformował polski MSZ na Twitterze. Wcześniej minister Zbigniew Rau spotkał się z przedstawicielami ukraińskiego MSZ. Zapewnił, że Ukraina nie jest osamotniona w obronie swej suwerenności, integralności terytorialnej i nienaruszalności granic. Ministrowie spraw zagranicznych Polski i Ukrainy omówili też kwestie dotyczące strategicznego partnerstwa między oboma krajami. Dotyczyć one mają między innymi współpracy gospodarczej i w dziedzinie bezpieczeństwa. Wizyta rozpoczęła się od oddania czci pamięci tysięcy ofiar rosyjskiej agresji na Ukrainie pod murami Soboru Michajłowskiego w Kijowie. Wczoraj znowu zginął 22-letni ukraiński żołnierz. Ogółem od początku roku zginęło ich już 25.

(-)

Tą smutną wiadomością zakończymy nasz program. Bardzo bym chciała, żeby jutro było więcej dobrych wiadomości. Zobaczymy co przyniesie nam życie, tymczasem życzę wam miłego dnia, drodzy słuchacze! Była z wami Jarosława Chrunik. Wszystkiego dobrego! (jch/bsc)

09.04.2021 – godz. 18.10 (opis do dźwięku)

W programie „Od A do Z” wita was Hanna Wasilewska. Niebawem odbędzie się ciekawe wydarzenie online skierowane na integrację imigrantów ukraińskich w Polsce, a jednocześnie chodzić będzie o dyskryminację obcokrajowców i problemy, podobnego typu, ich dzieci w polskich szkołach. Zajęcia praktyczne w grupach dla zainteresowanych rodziców, nauczycieli, psychologów poprowadzi Joanna Grzymała-Moszczyńska, psycholog z Krajowa. Swoim doświadczeniem w tym temacie dzieliła się na konferencji w Olsztynie we wrześniu zeszłego roku. Jak ostry jest problem, dzieliła się pani Joanna ze mną, z ja podzielę się z wami. No a potem, jak co piątek, siądziemy do ławek i pouczymy się języka ojczystego. Zaczynamy.
(-)
W Polsce wzrosło negatywne nastawienie do Ukraińców, a z powodu napływu imigrantów z Ukrainy zaostrza się sprawa dyskryminacji dzieci w szkołach z powodu pochodzenia. Danymi statystycznymi w tej sprawie podzielili się pracownicy Uniwersytetu Jagiellońskiego na konferencji „Integracja dzieci obcokrajowców – przykłady dobrych praktyk” Wydarzenie odbyło się w Olsztynie w zeszłym roku w ramach projektu „Wsparcie w adaptacji i integracji imigrantów na Warmii i Mazurach”. Czekamy na kolejne wydarzenie – warsztaty online w grupach. Teraz będą to praktyczne zajęcia dla nauczycieli, rodziców i psychologów, którzy stykają się z problemem dyskryminacji w Polsce. Praktyczny kurs poprowadzi psycholog, pracownik naukowy Uniwersytetu Jagielońskiego Joanna Drzymała-Moszczyńska, bo wcześniej pani Joanna poprowadziła badania na temat dyskryminacji dzieci w polskich szkoła. Mówi, że w ostatnim czasie szybko rośnie poziom mowy nienawiści, szczególnie wśród młodzieży:
[wypowiedź w języku polskim]
Właśnie taką, według słów dyrektor, jest szkoła podstawowa Łesi Ukrainki w Bartoszycach. Natomiast problem jest, bo adaptacja dzieci z doświadczeniem migracji jest złożonym procesem psychologicznym i nie każdy zdatny jest pokonać te przeszkody. Więc w szkole ukraińskiej dziecko z Ukrainy może czuć się źle, a przyczyna to nie bariera językowa czy dyskryminacja – to sprawa psychologii – mówi Lubomira Tchórz:
-Ogólnie to dzieci bardzo spokojne, wyciszone, izolują same siebie przed innymi dziećmi, nie ciągnie ich do integracji, aktywności. Ale nad nimi także pracujemy i mam nadzieję, że rok-dwa i te dzieci tak samo będą funkcjonować, rozwijać się, aktywnie brać udział w życiu szkoły.
– Jeśli chodzi o dyskryminację, której w waszej szkole nie może być, bo to szkoła dla Ukraińców, chodzi o dyskryminację w ogóle w Polsce, mieście, Bartoszycach. Czy bywały u was takie wypadki, czy w waszej szkole pedagog, psycholog pracuje w tym kierunku?
-Na szczęście muszę powiedzieć, że takich zgłoszeń nie było i dotąd nie ma, że ktoś dyskryminuje nasze dzieci z powodu pochodzenia czy nauki w ukraińskiej szkole i to pozytywne zjawisko pomimo różnych sytuacji politycznych, mimo filmów, które są antyukraińskie, nawet ten Wołyń, głośno mówiono o tym w telewizji i też mnie pytali niektórzy dziennikarze jak to wygląda, zawsze mówiłam, że wierzę w mądrość nauczycieli i naszej szkoły i innych szkół, szczególnie historyków, którzy potrafią te problemy wyjaśniać dzieciom i nie nastawiać negatywnie do dzieci innego pochodzenia, innej narodowości, w ogóle innych. Tu chodzi w tym przypadku o ukraińskie dzieci, także nie mieliśmy takich problemów; żebyśmy musieli rozwiązywać problemy dyskryminacji czy w środowisku, czy w naszej szkolnej grupie. I muszę przyznać, że w naszej szkole uczą się dzieci różnych wyznań, ale też z tej przyczyny nie ma jakichś nieporozumień i wszystkie dzieci są otwarte na każde inne dziecko, które przychodzi, pojawia się, z innym wyznaniem czy przyjeżdża z Ukrainy, czy teraz mamy dzieci z Anglii, polskie dzieci, które wróciły z Anglii, już wracają ukraińskie dzieci z Anglii, które będą uczyć się w naszej szkole, mam nadzieję, bo takie mam zgłoszenie. Nasze dzieci rozumieją, są nastawione pozytywnie, bo u nas jest wiele dzieci ze szczególnymi potrzebami i uczymy dzieci, żeby pomagały innym, które potrzebują tej pomocy, a nie jakoś źle nastawiamy się do nich, choć jesteśmy bardzo różni, to mimo wszystko wspieramy się, jesteśmy różnorodni, w taki sposób wzbogacamy swoją grupę klasową, ale jednocześnie i wspieramy siebie.
Natomiast przestrzegać zasad bezpieczeństwa i norm sanitarnych powinni wszyscy uczestnicy procesu nauczania – to nauczyciele, uczniowie i ich rodzice. Nikomu to nie przeszkadza, bo atmosfera szkoły zaraża pozytywnym nastawieniem – przekonuje Lubomira Tchórz.

Oczywiście dzieci przestrzegają wszystkich zasad, które związane są z nauczaniem w dobie epidemii, musieliśmy stworzyć te zasady, zapoznać rodziców i dzieci i muszę powiedzieć, że bardzo poważnie do nich podeszli, że nasze dzieci uczą się tylko w jednej klasie, nie zmieniają jak dawniej. To trudniejsze dla nauczycieli, bo nauczyciel musi wszystko przenosić; żeby pokazać ciekawą lekcję trzeba eksponaty z biologii przenieść czasem do innej klasy -wszyscy będą fit.

Tak, wszyscy muszą zorganizować się lepiej. Dzieci trzymają się uzgodnień, jak wychodzą na przerwę mają takie strefy, w których może przebywać dana klasa. Wyznaczone są strefy A, B, C, W. I dana klasa może być tylko w tej strefie, żeby nie mieszali się między sobą. To starsze dzieci od 4 do 8 klasy. Oczywiście kiedy są w przestrzeni wspólnej, idą do toalety muszą założyć maseczki. Kiedy na zajęciach nauczyciel zażyczy sobie założenia masek, praca grupowa tego wymaga np. I nauczyciel uważa, ze jest to potrzebne, to z tym nie ma żadnych problemów. Mniejsze dzieci nie wychodzą na przerwy po dzwonku, ale wtedy kiedy nie ma na korytarzu dzieci, nauczyciel sam decyduje zgodnie z potrzebami dzieci, kiedy trzeba robić przerwę. Robią przerwy albo w klasie, albo na podwórku. Rodzice także nie mogą przychodzić na teren szkoły. Zostają w korytarzu i nawet te małe dzieci… Mamy nadzieję na jak najszybsze wyjście z epidemii i normalne prowadzenie życia szkolnego, aktywnego, z normalnymi wydarzeniami kulturalnymi, my je zaplanowaliśmy, zobaczymy jak będą wyglądać, no jak chodzi o radio szkolne, oczywiście będziemy kontynuować naszą kilkuletnią tradycję i od czasu do czasu będziemy nagrywać audycje, żeby cały świat usłyszał, że w naszej szkole na ulicy Leśnej dzieje się.

No a tym, którzy do szkoły z tego czy innego powodu nie chodzą, proponuje naukę przez radio:
[lekcja języka ukraińskiego]

I to wszystko. W programie „Od A do Z” usłyszmy się równo za tydzień. Z wami była Hanna Wasilewska. Życzę wam dobrego towarzystwa i wesołych przygód. Bądźcie zdrowi. (dw/bsc)

09.04.2021 – godz. 10.50 (opis do dźwięku)

Dzień dobry, drodzy słuchacze! Witam was w piątek, 9 kwietnia. W studiu Radia Olsztyn – Jarosława Chrunik. Dzisiaj oprócz poważnych i nawet budzących obawy wiadomości mamy też miłe i radosne. Takie jest życie – tak było w przeszłości i tak będzie nadal.

(-)

9 kwietnia 1879 r. urodził się Andrij Liwycki – prezydent URL na chodźstwie. Wraz z Symonem Petlurą kierował działalnością dyplomatyczną URL w Warszawie. Mieszkał w Warszawie; był jednym z inicjatorów utworzenia, a potem aktywnym członkiem Ruchu Prometeuszowskiego. Po śmierci Symona Petlury stanął na czele Dyrektoriatu URL i przejął stanowisko Głównego Atamana wojsk Ukraińskiej Republiki Ludowej.

(-)

1911 r. urodził się Stepan Kyryczenko – ukraiński malarz-monumentalista. Od 1942 r. brał udział w wystawach republikańskich, ogólnoradzieckich i zagranicznych. Jego mozaika „Ukraina” była eksponowana na Ogólnoradzieckiej wystawie artystycznej w Moskwie, a także na międzynarodowej wystawie w Brukseli, gzie zdobyła srebrny medal. Znany jest też z tego, że podpisał list obywatelski (w 1968 r.) do Leonida Breżniewa, Aleksieja Kosygina i Nikołaja Podgornego z żądaniem zaprzestania praktyki bezprawnych politycznych procesów sądowych.

(-)

2003 r. zginął Ołeksandr Krywenko – dziennikarz ukraiński, redakyor lwowskich gazet „Postup” i „Post-Postup”. Od lutego 1998 r. do czerwca 1999 r. był naczelnym redaktorem „Telewizyjnej Służby Wiadomości” na kanale TV „1+1”. Zginął w wieku 39 lat 9 kwietnia 2003 r. w nocy na trasie Kijów-Czernihów-Nowe Jaryłowycze, gdy wracał z uroczystości załobnych po ukraińskim operatorze telewizyjnym Tarasie Prociuku, który poprzedniego dnia zginął w Iraku.

(-)

Dzisiaj świętują: Manuel, Metody, Motria, Teodozy i wszyscy urodzeni 9 kwietnia. Wszystkiego najlepszego!

(-)

Nie bez powodu słyszycie fragment piosenki „Ranku”. Ukraiński folklorystyczny zespół pieśni i tańca „Ranok” z Bielska Podlaskiego obchodził swoje 25-lecie. Jest to uczestnik wielu festiwali, laureat licznych prestiżowych nagród. „Ranok” już ponad ćwierć wieku skupia uzdolnioną młodzież z Bielska Podlaskiego. Jest to wizytówka muzyczna środowiska ukraińskiego Podlasia, zespół, który popularyzuje kulturę podlaską jako składową część ogólno-ukraińskiej. Za osiągnięcia w popularyzacji folkloru Elżbieta Tomczuk, kierowniczka artystyczna i inicjatorka stworzenia zespołu, otrzymała Zxłoty Krzyż Zasługi. Piotr Ostaszewski, uczestnik i kierownik sekcji instrumentalnej „Ranku”, został odznaczony Srebrnym Krzyżem zasługi. Z Elżbietą Tomczuk znamy się od wielu lat, dlatego z wielką przyjemnością przyjęłam wiadomość o jej kolejnej nagrodzie i poprosiłam, żeby opowiedziała o tym trochę więcej, jak też i o „Ranku”:

– Jest to Złoty Krzyż z okazji 25-lecia zespołu „Ranok”. Miał się odbyć, niestety nie odbył się, uroczysty koncert, ale odznaczenia wszystkich, kto otrzymał nagrody (bo oprócz naszego zespołu były jeszcze inne zespoły, które obchodziły swoje jubileusze) odbyło się całkiem niedawno.

Mówimy oczywiście o zespole „Ranok”; powiedz, jak w ogóle doszło do tego, że „Ranok” w ogóle powstał, czyj to był pomysł, czy łatwo było go stworzyć, jak zachęcałaś dzieci? Bo to jest dziecięco-młodzieżowy.

Początek zespołu, pierwsza Próba odbyła się na lekcji języka ukraińskiego. W 1995 r. po ukończeniu Instytutu w Równem zaczęłam pracować jako nauczycielka języka ukraińskiego w Bielsku. I okazało się, że ST dużo dziewcząt (wtedy jeszcze – dziewcząt). Które chcą śpiewać, lubią śpiewać. I zaczęłam we wrześniu, a już w listopadzie taka nieduża grupka dziewcząt wystąpiła na festiwalu kultury ukraińskiej „Podlaska Jesień” u nas, w Bielsku. No i tak zaczęła się przygoda z „Rankiem”.

Przygoda Elżbiety z „Rankiem” trwa już ćwierć stulecia, więc życzymy im, aby ta przygoda trwała jeszcze niejedno ćwierć stulecia.

Chciałoby się beztrosko żyć, śpiewać, ale polityka wnosi swoje korektywy do naszego życia.

(-)

Kwestia eskalacji napięcia militarnego przez Rosję – to główny temat wizyty szefa polskiego MSZ w Kijowie. Minister Zbigniew Rau spotkał się z Dmytrem Kułebą. Wizytę, komunikacie polskiego MSZ nazwano mianem „pilnej i nadzwyczajnej”. O szczegółach z Kijowa Paweł Buszko:

(-) Korespondencja w języku polskim

W Kijowie minister spraw zagranicznych Zbigniew Rau spotkał się z przewodniczącym delegacji ukraińskiej w Trójstronnej Grupie Kontaktowej Leonidem Krawczukiem i wicepremierem Ukrainy Ołeksijem Reznikowem. Ukraińscy delegaci, podczas rozmowy przedstawili szczegóły inicjatywy dotyczącej rozmów pokojowych na temat konfliktu w Donbasie – poinformował polski MSZ na Twitterze. Wcześniej minister Zbigniew Rau spotkał się z przedstawicielami ukraińskiego MSZ. Zapewnił, że Ukraina nie jest osamotniona w obronie swej suwerenności, integralności terytorialnej i nienaruszalności granic. Ministrowie spraw zagranicznych Polski i Ukrainy omówili też kwestie dotyczące strategicznego partnerstwa między oboma krajami. Dotyczyć one mają między innymi współpracy gospodarczej i w dziedzinie bezpieczeństwa. Wizyta rozpoczęła się od oddania czci pamięci tysięcy ofiar rosyjskiej agresji na Ukrainie pod murami Soboru Michajłowskiego w Kijowie. Wczoraj znowu zginął 22-letni ukraiński żołnierz. Ogółem od początku roku zginęło ich już 25.

(-)

Tą smutną wiadomością zakończymy nasz program. Bardzo bym chciała, żeby jutro było więcej dobrych wiadomości. Zobaczymy co przyniesie nam życie, tymczasem życzę wam miłego dnia, drodzy słuchacze! Była z wami Jarosława Chrunik. Wszystkiego dobrego! (jch/apod)

08.04.2021 – godz. 18.10 (opis do dźwięku)

Zespół Re-Karpaty pamiętam jeszcze z jarmarku młodzieżowego, gdy wtedy jeszcze jako studenci nyskiego instytutu jazzu zrobili prawdziwą furorę w Gdańsku. Obecnie zbierają nieskończone owacje i dają podwójne bisy gdy, o ile jest taka możliwość, występują na żywo. Mam nadzieję, że latem będzie możliwość chodzić na koncerty nareszcie u nas. Dziś posłuchamy zespołu Re-Karpaty. Z wami jest Hanna Wasilewska.
(-)
Re-Karpaty to grupa muzyków, którzy prezentują tradycję nietradycyjnie, łącząc folklor z jazzem. Zespół działa od 2016 roku. Inicjatorami projektu byli studenci instytutu jazzu w Nysie. Podstawą ich aranżacji są zwykle melodie z Karpat. Ich repertuar bogaty jest w piosenki ze Słowacji, Łemkowszczyzny i Beskidów Śląskich. Zespół miał liczne koncerty na wielkich festiwalach ludowych (m.in. Łemkowska Watra w Zdyni, Kultura Music Festival w Manchesterze, JarmaRock Festival w Gdańsku) Na co dzień muzycy zespołu Re-Karpaty mieszkają w Gorzowie Wielkopolskim i Wrocławiu. Na tym ich interesy wobec muzyki Karpat się nie kończą, bo są członkami takich zespołów jak Bober Band, Frele, Mont Blanc Trio, N.O.E, Secondary Atmosphere albo międzynarodowej orkiestry filharmonii Morza Bałtyckiego. „Głosem staram się powiązać świat jazzu ze światem ludzi” – mówi Gosia (teraz już Tutko) i według mnie udaje jej się to:
-Małgorzata Gaclik z zespołu Re-Karpaty. Nasz zespół powstał w tym roku, w marcu 2016 roku w instytucie jazzu, bo my jesteśmy studentami instytutu jazzu. Każdy z nas studiuje coś tam na jazzie. Jest Marek Tutko, który gra na pianinie.

-Nazywam się Marek Tutko i moja rodzina pochodzi z gór, są Łemkami. Mieszkali na ternie Beskidu Niskiego i zostali przesiedleni za zachód Polski w 1947 roku, na tereny województwa Lubuskiego, Gorzów Wielkopolski. Tam się znalazłem. Potem poszedłem na studia do Nysy na fortepian i tam razem z Gosią studiujemy.
-Jest Bartek Libera, który gra na bębnach

-[wypowiedź w języku polskim]
[-]
-I jeszcze Michał, który gra na basie i każdy z nas interesuje się muzyką jazzową, ale nie jest Łemkiem. Także etniczną, ludową, folklorystyczną. Na razie nie mamy w repertuarze ukraińskiej, ale mamy łemkowskie, rusińskie ze Słowacji i polskie z Karpat, bo my w ogóle jesteśmy Re-Karpaty. Chodzi o to w naszej muzyce, że bawimy się w etno-muzykologię, którą [interesujemy się poprzez piosenki] właśnie karpackie i nie skupiamy się na konkretnym regionie, albo łemkowskim, albo takim czy takim. Interesuje nas cała muzyka Karpat i chwielibyśmy zrobić muzykę cygańską właśnie z Karpat, może węgierską. Bardziej na wschód, na południe. Zaczerpnąć coś z Użhorodu. Zbieramy inspiracje.
[-]
-Promujecie kulturę łemkowską tak rozumiem?
-Tak, to po prostu wynika z potrzeby serca; promowanie tej kultury poprzez naszą muzykę.
-Skąd pani jest i pani rodzice i dziadkowie?
-Ja nie jestem Łemkinią, nauczyłam się mówić po łemkowsku. Mój przyszły mąż jest Łemkiem, a moja rodzina jest właśnie z gór. Moja mama pochodzi z polskich Beskidów , a mój ojciec ma takie różne korzenie, bo po wojnie jego rodzice przyjechali do Kędzierzyna-Koźla, to jest w województwie Opolskim. Jego mama urodziła się w Transylwanii, miała korzenie węgiersko-niemiecie, a jego ojciec też urodził się w Transylwanii, jego rodzice pochodzili z Terespola, z okolic zachodniej Ukrainy, wschodniej Polski. I my się tam znaleźliśmy. Ja jestem, tak mi się wydaje, bardzo otwarta i bardzo kocham łemkowską kulturę. Nie wiem czemu, po prostu nie wiem; to jest gdzieś tam w niebie tak myślę. Bo jak już miałam 13 lat czy 14, to już mnie ciągnęło, żeby gdzieś tam pojechać, bo są tacy Łemkowie, co śpiewają i tak dalej, bo też śpiewałam i ukraińskie piosenki, serbskie, słowiańskie . Jakoś tak ta kultura łemkowska przemawiała mi do serca, ale to nie jest tak, że ja odrzuciłam sobie swoją kulturę, nie. To jest tak po prostu, że ja łączę to wszystko, bo przecież nie trzeba się tego wstydzić, że mam takie korzenie, nie po prostu mi się tak podoba, ale też nie [odrzucam] tej swojej kultury.
[-]
-Czyj to był pomysł ze stworzeniem zespołu Re-Karpaty?
-Chyba Gosi. To była taka idea, żeby to był taki jednorazowy projekt. Chcieliśmy wystąpić tylko na jednym konkursie, ale ta muzyka jakoś nam się spodobała i chcieliśmy zagrać jeszcze kilka koncertów i tak potem zrobiło się, że gramy do tej pory.
-Chcieliśmy iść na taki konkurs organizowany przez 3 program Polskiego Radia; konkurs folkowy Nowa Tradycja. Nie dostaliśmy się, ale nagraliśmy utwory i tak właśnie to poszło w świat, ludzie nas już słyszeli i zaczęli nas zapraszać.
[-]
-Ta grupa, tak myślę, to jest odważny projekt, bo tworzymy aranżacje nietradycyjne i często spotyka się to z różnymi głosami publiczności. Niektórym się podoba, a dla niektórych jest takie kontrowersyjne, że to coś takiego nowego, co warto pokazać.
[-]
Wydaje się, że taka muzyka nigdy nie traci swojej aktualności. Folk i jazz, to jest to czego mogę słuchać bez końca. Ale nasz czas antenowy kończy się, więc dziękuję wam za cudowny wieczór i żegnam się do jutra. Z wami była Hanna Wasilewska. Do usłyszenia.

08.04.2021 – godz. 10.50 (opis do dźwięku)

Dzień dobry, drodzy słuchacze! Witam was, drodzy słuchacze, na falach Radia Olsztyn w czwartek, 8 kwietnia. Przed mikrofonem – Jarosława Chrunik. „Zimie nie złorzecz, sań nie chowaj” – taka mądrość ludowa przypisana jest do wczorajszego dnia Zwiastowania i pogoda faktycznie potwierdza prawdziwość tych słów. Im bliżej do Wielkanocy, tym więcej śniegu. Mówi się, że jak jest pogoda na Zwiastowanie, taka będzie na Wielkanoc; zobaczymy jaka będzie 2 maja. Tymczasem przypomnijmy, co ciekawego odbyło się 8 kwietnia w przeszłości:
(-)
8 kwietnia 1847 r. w Kijowie zaaresztowano członków Bratctwa Cyryla i Metodego. Członkowie Bractwa prowadzili aktywną działalność społeczno-polityczną: rozpowszechniali dokumenty programowe, proklamacje („Do braci-Ukraińców”, „Do braci-wielkorusów i Polaków”), utwory Tarasa Szewczenki. Zajmowali się też pracą naukową, występowali z referatami na uczelniach Kijowa, dbali o rozwój oświaty ludowej, zbierali pieniądze na otwarcie szkół ludowych, pisanie i wydawanie nowych książek. I właśnie 8 kwietnia 1847 r. po donosie prowokatora Pietrowa działalność Bractwa została zdemaskowana, a jego członkowie – zaaresztowani. Najciężej został ukarany Taras Szewczenko, który został oddany „w sołdaty” do Orenburskiego Oddzielnego Korpusu z zakazem pisania i malowania.
(-)
1930 r. wszedł na ekrany film Ołeksandra Dowżenki „Ziemia”. Ten film to hymn dla pracy na ziemi, rolnictwa i człowieka, który na tej ziemi pracuje i jest częścią kosmicznego rytmu istnienia. Dowżenko jako pierwszy w kinie światowym wyraził światopogląd narodu rolniczego, którego spokojna godność uwarunkowana jest jego sposobem życia. Środowisko naturalne i ludzie są zjednoczeni i nierozdzielni; ich sposób życia jest odwieczny, a światopogląd niezachwiany. Symbolika Dowżenki była ściśle powiązana ze światopoglądem narodu ukraińskiego, z obrazowością poezji ludowej. Właśnie na tym polega odmienność filmów Dowżenki od filmów rosyjskich awangardzistów lat 1920.
(-)
Dzisiaj świętują: Larysa, Gabriel i Wasyl oraz ci, którzy mieli szczęście przyjść na świat 8 kwietnia. Wszystkiego najlepszego!
(-)
Sto dni zazwyczaj kojarzy się nam ze szkolną studniówką – balem, który odbywa się 100 dni przed maturą. Ale swoją studniówkę mają też Łemkowie. Na FB, na profilu Łemkowskiej Watry w Żdyni od wczoraj wisi radosne powiadomienie: „100 dni do Watry!”. Organizatorzy proszą przypomnieć sobie tańce, muzykę, śpiewy do rana przy ognisku w latach ubiegłych i szykować się do tegorocznej. Odbędzie się ona w dniach 16-18 lipca tego roku i będzie to 39. spotkanie Łemków z całego świata. I chociaż wszyscy wierzą w to, że spotkają się tam osobiście, to organizatorzy (nauczeni ubiegłorocznym doświadczeniem) przygotowują się do hybrydowego przeprowadzenia imprezy.
(-)
A teraz powracamy do polityki. Ukraina nie wyklucza zaproponowania Polski jako możliwego kraju dla przyszłych posiedzeń trójstronnej grupy do spraw Donbasu. Poinformował o tym szef ukraińskiej delegacji, były ukraiński prezydent Łeonid Krawczuk.
Wcześniej posiedzenia odbywały się w stolicy Białorusi. Obecnie, z powodu pandemii, mają charakter spotkań on-line. O szczegółach z Kijowa Paweł Buszko:
(-) Korespondencja w języku polskim

Dziś szef polskiego MSZ Zbigniew Rau uda się z jednodniową wizytą do ukraińskiej stolicy. Spotka się tam m.in. z ukraińskim ministrem spraw zagranicznych Dmytrem Kułebą. Tematem rozmów będzie m.in. eskalacja konfliktu na wschodzie Ukrainy. O szczegółach z Kijowa jeszcze raz Paweł Buszko:
(-) Korespondencja w języku polskim

Część rosyjskich ekspertów wojskowych jest zaniepokojonych sytuacją na rosyjsko – ukraińskim pograniczu. Analitycy Conflict Intelligence Team podkreślają, że Rosja skoncentrowała w tamtym rejonie największą od 2015 r. liczbę żołnierzy i ciężkiego sprzętu wojskowego. -„Wygląda jak przygotowania do wojny” – zatytułowało jedną ze swoich relacji Radio Svoboda. Rozgłośnia Echo Moskwy wyraziła nadzieję, że chodzi o „zastraszenie Kijowa, a nie o napaść”. Natomiast portal „Meduza” zastanawia się, czy uda się uniknąć wojny. Z Moskwy Maciej Jastrzębski:
(-) Korespondencja w języku polskim

Pamiętam, że kiedyś w szkole uczyliśmy się na lekcji języka rosyjskiego takiego wiersza „Chatiat li russkije wajny?”. Działania Kremla wskazują na to, że faktycznie „chatiat”. Trzeba mieć nadzieję, że środki wpływu międzynarodowego powstrzymają agresora. A nasz program dobiega końca, przygotowała go i poprowadziła Jarosława Chrunik. Żegnam się z wami do jutra, do godz. 10.50, więc życzę wam mimo wszystko miłego dnia, drodzy słuchacze! Wszystkiego dobrego!

07.04.2021 – godz. 18.10 (opis do dźwięku)

Dzień dobry, drodzy słuchacze! Witam was w świąteczny środowy wieczór na antenie radia Olsztyn, przed mikrofonem – Jarosława Chrunik. Dla tych, kto na poważnie przyjmuje rady i mądrości ludowe i wciela je w życie, dzisiejsze święto jest co rocznym rubikonem: od dzisiaj można na poważnie zaczynać pracować z ziemią – w ogródku, na polu, a nawet na balkonie w warunkach miejskich. Na Zwiastowanie Pan Bóg ziemię błogosławi. Będziemy o tym mówić za chwilę, ale też wspomnimy jeszcze raz naszego wieszcza narodowego – Tarasa Szewczenkę. Zaczniemy jednak od święta Zwiastowania NMP:
(-)
Zwiastowanie. U podstaw tego święta leży „dobra nowina” Archanioła Gabriela dla NMP, stąd też – Zwiastowanie. Była to nowina o tym, że urodzi ona Boże Dziecię, Zbawiciela rodu ludzkiego. Po tym, jak Maria została zaręczona z Jozefem, zjawił się przed nią Archanioł Gabriel i powiedział: „Raduj się, błogosławiona, Pan Bóg z tobą! Poczniesz i urodzisz Syna, i nazwiesz go: Jezus. Będzie On wielki i Synem Wszechmogącego zostanie nazwany. I da Mu Pan Bóg tron Dawida, Jego ojca. I będzie królował nad domem Jakuba na wieki, a królestwu Jego nie będzie końca”. Maria powiedziała: „Jak to się stanie, skoro męża nie znam?”, na co Archanioł odpowiedział: „Duch Święty zstąpi na ciebie moc Wszechmogącego Cię okryje. Stąd też ten, który się urodzi, nazwie się Synem Bożym. Dla Boga nie ma nic niemożliwego”. I odpowiedziała Maria: „Oto ja, służebnica Pańska. Niechaj mi się stanie według słowa twego”.
W Nazarecie w tym miejscu, gdzie Archanioł Gabriel zwiastował Marii Pannie, zbudowano świątynię na wspomnienie o Zwiastowaniu Bogurodzicy. Świętowanie Zwiastowania zostało ustanowione w IV wieku, po tym, jak oddzielnie zaczęto obchodzić Boże Narodzenie. Datę Zwiastowania ustanowiono po odliczeniu dziewięciu miesięcy od Bożego Narodzenia. Post tego dnia jest złagodzony, pozwala się jeść ryby i pić wino. Wśród ludu mówi się, że 7 kwietnia Bóg błogosławi ziemię i wszystkie rośliny, dlatego brać się za jakąkolwiek pracę – to wielki grzech! Nawet ptaki na Zwiastowanie nie wiją gniazd, a gdy kukułka spróbowała, to Pan Bóg jej pamięć odebrał i teraz nie ma swego gniazda. Ze Zwiastowaniem wśród ludu związanych jest wiele wierzeń. Na przykład uważa się, że od święta Wprowadzenia do Świątyni, czyli od 4 grudnia do Zwiastowania 7 kwietnia ziemia odpoczywa i nabiera sił. I dopiero po tym, jak Pan Bóg 7 kwietnia pobłogosławi ziemię, można zaczynać na niej pracować. Tak samo uważa się, że tego dnia gospodarz obowiązkowo powinien wypuścić na zewnątrz wszystkie zwierzęta z obory, pszczoły i nawet psa – żeby poczuły wiosnę i zaczęły same o siebie dbać. Oprócz tego dziewczętom radzono na Zwiastowanie szukać przylaszczek – symbolu nadziei, szczęścia i młodej urody. Oczywiście, obserwowano też pogodę. Mówiło się, że jaki będzie 7 kwietnia, taki będzie koniec miesiąca, Wielkanoc, a także Jerzego – 6 maja. A jeszcze mówi się: „Na Zwiastowanie zimy z zimą się nie kłóć, a sań nie chowaj!”.
(-)
Marzec – to miesiąc, w którym Ukraińcy szczególnie wspominają swego „Kobzara”. Tak się złożyło, że urodził się on 9 marca 1814 roku, a zmarł dzień po swoich urodzinach – 10 marca 1861 roku. W tym roku my więcej uwagi poświęciliśmy Łesi Ukraince, ponieważ w tym roku obchodziliśmy 150-tą rocznicę jej urodzin. Złą robotę zrobiła też pandemia, ponieważ nie możemy zorganizować żadnego koncertu, jak to tradycyjnie odbywało się wszędzie tam, gdzie mieszkają Ukraińcy. Oczywiście, w naszym województwie również zawsze odbywały się uroczystości, poświęcone Szewczence. Ponieważ w tym roku takich koncertów nie było, to proponuję, żebyśmy posłuchali relacji Sergiusza Petryczenki sprzed trzech lat z Giżycka:
(-)
Spotkanie z poezją Szewczenki odbyła się w sali parafialnej przy cerkwi greckokatolickiej w Giżycku.
– Wydaje mi się, że Szewczenko to tak trochę jakby ikona dla Ukraińców, bo w każdym domu jest i kona i w każdym domu jest portret Szewczenki.
– Tak, oczywiście! Nawet jeśli nie ma, to obowiązkowo powinien być, – Mirosława Chochowska, nauczycielka języka ukraińskiego. – Tak że będziemy co roku czcić jego pamięć i oczywiście, pracować nad tym, żeby jego twórczość nigdy tu u nas nie zaginęła.
– To bardzo dobry pomysł, że to święto odbywało się przy cerkwi, – Katarzyna Polewczak, przewodnicząca mazurskiego oddziału ZUP. Poezja Szewczenki bardzo jest powiązana z cerkwią. A ja mogę tu przypomnieć słowa Jego Świątobliwości Swiatosława, gdzie na Majdanie w 2014 roku mówił do ludzi, że „Kobzar” – to druga Biblia narodu; żeby iść przez życie trzymając w jednej ręce Pismo Święte, a w drugiej – „Kobzar”.
(-) Fragment koncertu

– Czym dla pani jest Szewczenko?
– Prawie święty. Bardzo lubię jego twórczość, jest ona taka współczesna, jakby teraz ją pisał. To coś pięknego. Nie mogę pogodzić się z tym – dlaczego teraz dzieci nie znają wierszy na pamięć?
– A wiesz dlaczego? Mogę się wtrącić? Zobacz, gdy my chodziłyśmy do szkoły, to nam nauczyciele zadawali wiersze. I my uczyliśmy się, jak szło się spać, to poduszkę pod głowę i rano, ile by wiersz nie miał zwrotek – to znaliśmy. Teraz takiej mody nie ma. I dlatego tak się dzieje.
– Miałam 11 lat, gdy mi nauczycielka… to miała być szkoła. Miała być, ale jej nie było bo to był taki czas. „Topola” – mówiłam na pamięć. A na koniec, tam gdzie zaczyna się „pływy, pływy, łebedońku…” to trzeba to było już zaśpiewać. A oni teraz jakoś tak… to mi się nie podoba. A wiersz z klasy VII to do dzisiaj znam:
(-) Wiersz
– Marta Dąbrowska. Poezja, żeby recytować, żeby nauczyć się jej na pamięć, to o wiele trudniej ją zrozumieć. Poprzez piosenkę – lżej. Dlatego dużo takich nagrań muzycznych poezji Tarasa Szewczenki, bardziej trafia do młodych. A oni tego słuchają. A później było to słychać, jak recytowali. Twórczość Tarasa Szewczenki jest bardzo skomplikowana, wymaga tego, żeby ją przeczytać, przemyśleć. Są to idee, które trzeba przekładać na młodsze pokolenia. Dlatego tym bardziej podoba mi się dzisiejszy projekt, połączył on młodszych, starszych – pokolenia. To bardzo dobre wydarzenie zostało zorganizowane i mam nadzieję, że będzie kontynuowane u nas w Giżycku i właśnie dzięki nauczycielom z punktu nauczania języka ukraińskiego.
(-)
Od wielu lat na koncerty poświęcone naszemu geniuszowi przyjeżdżają do nas różni artyści z Ukrainy. Trzy lata t Emy byli to „Szpylasti Kobzari” z Kijowa, którzy wystąpili podczas uroczystości Szewczenkowskich w Kętrzynie, Lidzbarku Warmińskim i w Olsztynie. Widzowie przyjęli ich z wielkim entuzjazmem i nagradzali wielkimi owacjami. Już wieczorem, po koncertach, Segiuszowi Petryczence udało się porozmawiać z Oksaną Boroweć – dyrektorem artystycznym projektu Bandura Style i Jarosławem Dżusiem – kierownikiem zespołu „Szpylasti Kobzari”; przypominam, że jest to wspomnienie sprzed trzech lat:
(-)
– Witam was na ziemi olsztyńskiej, dziękuję za to, że przyjechaliście i trochę rozweseliliście publiczność. Po jednym z waszych koncertów rozmawiałem z ludźmi i usłyszałem, że takiego jak wasz to jeszcze tu nie było – że tak wesoło i tak może nietypowo odbywały się te koncerty. Jak doszliście do tego, żeby połączyć bandurę, poezję Szewczenki i taki współczesny styl, nietypowy dla tego instrumentu? A może typowy? Może ja się mylę?
– Ja myślę, że to wszystko zaczęło się od tych czasów, gdy chłopcy uczyli się w Stritowskim College’u Kobzarskim i na swoim życiu, na swojej codzienności przekonali się, że na bandurze można grać nie tylko klasyczny, akademicki repertuar. I oni, jako młodzież, chcieli grać coś innego, co jest dla nich ciekawe. I taką drogą praktyczną zrozumieli, że to jest ciekawe dla takich samych jak oni i dla szerszego ogółu. To było samo życie, które podpowiedziało, że oto właśnie tak można grać programy koncertowe i w ogóle tworzyć muzykę. I od tego się zaczęło. Tak samo i Szewczenko. Piosenki do słów Szewczenki powstały w taki właśnie sposób.
– Czy chowaliście się z tym pomysłem od waszych nauczycieli w college’u, czy wspierali was w tym?
– No, mieliśmy różnych nauczycieli. Ja uczyłem się u Wołodymyra Hryhorowycza Kuszpety, założyciela zespołu „Kobza”, legendarnego. I myślę, że ci, co słyszeli piosenki „Kobzy”, jeszcze w latach 70-tych, jak tam była wykorzystywana bandura, to zrozumie jest, że to człowiek, który eksperymentował tak jak my – w młodości, w swoim czasie i wszystko to, co słyszał, co ja robiłem, to wspierał.
(-)
(-) Fragment koncertu
Na tym kończymy nasze dzisiejsze spotkanie. Była z wami Jarosława Chrunik: mam nadzieję, że pozostawiam was w świątecznym nastroju i z miłymi wspomnieniami. Ponownie usłyszymy się jutro o godz.10.50, więc teraz życzę wam miłego wieczoru, drodzy słuchacze! Wszystkiego dobrego!

06.04.2021 – godz. 18.10 (opis do dźwięku)

Dobry wieczór, drodzy słuchacze! Witam was we wtorek, 6 kwietnia, w programie „Śladami historii”. W studiu Radia Olsztyn – Jarosława Chrunik.

Wczoraj minęła 311 rocznica uchwalenia „Konstytucji Pyłypa Orłyka”. Z pewnością każdy o tej Konstytucji słyszał, ale kto zgłębiał okoliczności jej powstania? A jest to bardzo ciekawa historia. Na stronie exlibris.org.ua bardzo dokładnie zostało to opisano, warto spróbować przenieść się w wyobraźni 300 lat wstecz i spróbować zrozumieć, co przeżywali bohaterowie tamtych wydarzeń.Oto bardzo krótki fragment tej opowieści:

(-)
W 1702 r. Pyłyp Orłyk otrzymał nominację na urząd generalnego pisarza, który był najbardziej wpływowy w Radzie rządzącej generalnej starszyzny, swoistym gabinecie ministrów przy hetmanie. Urząd pisarza generalnego pod względem jegoznaczenia i funkcji można porównać do ministerstwa spraw wewnętrznych i kontaktów zagranicznych. Za Bohdana Chmielnickiego urząd pisarza generalnego pełnił Iwan Wyhowski, który był następcą wielkiego hetmana. Pyłyp Orłyk otrzymał niemałe włości na rangę pisarza generalnego w sotni hadziackiej. Żona wniosła w posagu wsie na ziemi starodubskiej, czernihowskiej i połtawskiej. Tak więc pisarz Pyłyp Orłyk był zamożnym „państwowcem”, czyli władał dość znaczącym majątkiem i ziemią. Jednak nigdy nie przejawiał pazerności i chęci nadmiernego bogacenia się. Nie był wyzyskiwaczem, nie uciskał i nie gnębił swoich wieśniaków. Bez wahania postawił na szalę zdobyte dobra materialne (i utracił je) na rzecz wcielenia w życie wielkiej idei Mazepy – niezależnego, suwerennego Państwa Ukraińskiego. Co więcej – ryzykując własnym życiem, rodziną, pozostawał wierny tej idei i dochował wierności hetmanowi podczas najcięższej próby i najtragiczniejszych wydarzeń, gdy zwolennicy Mazepy opuszczali go i prosili cara o miłosierdzie i wybaczenie po klęsce pod Połtawą.

Pyłyp Orłyk do głebi duszy przejął się ideą Mazepy, jednocześnie Orłykowi imponowała sama osobowość Mazepy – jego wyjątkowa mądrość, erudycja, inteligencja, wyszukana duchowość, różnorodne doświadczenie. Dla młodego kancelarzysty, a potem i pisarza generalnego hetman zawsze pozostawał nauczycielem. Gdy został hetmanem Ukrainy na emigracji, pod koniec swego życia Orłyk zawsze pielęgnował pamięć o Mazepie jak o wielkim ukraińskim patriocie, człowieku o wyjątkowych zdolnościach.

Przez dłuższy czas hetman nie wtajemniczał pisarza generalnego ani w swój pomysł, który nosił w sercu dwa dziesięciolecia, ani w swój zamiar jej realizacji na początku Wojny Północnej – wyzwolenia Ukrainy spod despotycznego panowania moskiewskiego „samodzierżawstwa” za pomocą sojuszu ze Szwecją. Mazepa, jak było powiedziane, w ogóle przed wszystkimi ukrywał swój zamysł i działał w głębokiej konspiracji. Przedwczesne jego ujawnienie mogło obrócić się w śmiertelne zagrożenie i śmierć całej sprawy.

Mazepa długo obserwował Orłyka, wypróbowywał miarę jego wytrwałości i oddania. Po wyjawieniu mu swoich planów 16 października 1708 roku, Mazepa wyjaśnił Orłykowi przyczynę wcześniejszej powściągliwości. Sam przysiągł na krzyż i polecił, aby to samo zrobił Orłyk. Wzajemną przysięgą umocnili wierność idei niepodległości Ukrainy i wspolnotę działań na jej wyzwolenie, połączywszy siły ze szwedzkimi.

Od tamtej pory Orłyk przestrzegając konspiracji pomagał Mazepie w jego korespondencji z królem szwedzkim. Orłyk wystąpił z Baturyna w pochód wraz z wojskami kozackimi na czele z Mazepą, brał udział w ich połączeniu ze Szwedami, na czele których stał król Karol XII i przez całą kampanię był obok hetmana.

Pisarz generalny rzetelnie i ciężko pracował w polowej kancelarii hetmańskiej, układał i formalizował dokumenty dyplomatyczne, korespondencję hetmana z Turcją, Krymem, polskim królem Stanisławem Leszczyńskim, a także manifesty hetmańskie, z którymi Mazepa zwracał się do narodu Ukrainy.

Po katastrofie pod Połtawą Orłyk, jego żona i krewni Hercykowie poszli za hetmanem na uchodźctwo, pokonując daleką, ciężką i niebezpieczną drogę do ówczesnych włości tureckich. W lipcu 1709 r. uchodźcy dotarli do Benderów.

Wybranie przez kozacką radę Pyłypa Orłyka na hetmana Ukrainy miało miejsce 5 kwietnia 1710 r. pod Benderami „na godnym dla tego aktu miejscu elekcyjnym”. Za hetmana Ukrainy uznał go też król szwedzki i turecki sułtan. W dniu wyboru została ogłoszona umowa-porozumienie między nowo wybranym hetmanem, starszyzną i kozactwem, rzuconym przez niedolę na obczyznę. Dokument państwowy otrzymał nazwę: „Pakty i Konstytucje praw i wolności Wojska Zaporoskiego”. To dzieło ukraińskiej myśli politycznej i państwowej początku XVIII wieku to w istocie pierwsza na świecie konstytucja; jej autorem oczywiście był Pyłyp Orłyk. A co najmniej w jej ułożeniu beż wątpienia wiodąca rola należała do niego. W 16 artykułach „Paktów i Konstytucji praw i wolności Wojska Zaporoskiego”,które określały status państwowy Ukrainy, jej ustrój wewnętrzny, pozycja międzynarodowa, na pierwsze miejsce wysuwała się kwestia stosunków między władzą (hetmanem) i narodem. Hetmańska władza („hetmańskie samodzierżawstwo”) miała być ograniczona stałym udziałem w rządzeniu Rady Generalnej, czyli rozszerzonej rady starszyńsko-kozackiej, do której powinna wchodzić nie tylko generalna starszyzna, ale i po jednym pośle z każdego pułku spośród zasłużonych kozaków, „mądrych doradców”, a także posłów od kozactwa zaporoskiego. Do rozwiązywania „wszelkich ważnych spraw” ustanawiane były okresowe zebrania w hetmańskiej rezydencji rady starszyńsko-kozackiej – trzy razy w roku (na Boże Narodzenie, Wielkanoc i Pokrowę). Bez zgody tej rady hetman nie miał prawa nic „swoją prywatną władzą ani zaczynać, ani ustanawiać i doprowadzać do skutku”. Wszystkie pilne sprawy bieżące, których nie można odkładać, rozwiązuje hetman, jednak wspólnie z rada generalnej satrszyzny, czyli ze swoim gabinetem ministrów. Hetman zobowiązuje się zasięgać rady ze starszyzną generalną „we wszystkich sprawach publicznych”. Ograniczenie władzy hetmańskiej dotyczyło administracji, sądu, wyborów starszyzny, finansów. Tak więc dosyć wyraźnie kształtował się początek przedstawicielskiego porządku parlamentarnego, budowanego na zasadach demokratycznych.
Nawet więcej! Bo nawet powrót pod Patriarchat Konstantynopolski hetman Orłyk tam zapisał. Trzeba było czekać ponad 300 lat, żeby zrealizował ten zapis prezydent Petro Poroszenko.

(-)
Był to konstytucyjny akt, który czasami nazywany jest „pierwszą na świecie konstytucją”, a faktycznie – była to kozacka umowa społeczna. Starając się zdobyć poparcie, w 1710 roku Pyłyp Orłyk zredagował „Pakty i Konstytucje praw i wolności Wojska Zaporoskiego”, czyli podpisał ze starszyzną i zaporożcami umowę – dokument, który z czasem otrzymał nazwę „Konstytucja Pyłypa Orłyka”. Na jej podstawie hetman zobowiązywał się ograniczyć prerogatywy hetmańskie, zmniejszyć społeczną eksploatację, zachować szczególny status zaporożców i walczyć o polityczne i religijne oddzielenie się od Moskwy w wypadku, gdy zdobędzie on władzę na Ukrainie. Stworzenie tych dokumentów uważa się za wielka zasługę Pyłypa Orłyka dla historii Ukrainy, – mówi nauczyciel historii w ZSzUJN w Górowie Iławeckim, Jerzy Necio:

– No, tak. Mamy jakby dwie rzeczy w tym: na amerykańską ze względu na to, że – wiadomo – Ameryka to jest (teraz) potężny kraj i jakby zaprogramowanie państwa odbyło się w Konstytucji, bo każdą konstytucję możemy nazwać receptą na państwo. I im się to udało. Los Ukrainy był bardziej skomplikowany. O wiele bardziej skomplikowany. W momencie, gdy Pyłyp Orłyk redagował swoją konstytucję, był już dramatyczny. Jednak mimo tych wszystkich okoliczności, które zastały Orłyka, świadczy ona o tym, że w okresie kozackim za czasów Mazepy była wykształcona warstwa kozaków, byli ludzie dobrze wykształcenie, który myśleli na szeroką skalę, czyli o przyszłości. I oni programowali los Ukrainy w sensie – zapiszemy, będziemy przestrzegać, może uda się – jak to nazwał – „Pacta et Constitutiones” (bo tak to nazwał po łacinie); spróbujemy wprowadzić to w życie. Możemy być dumni z tego, że w czasach jeszcze przed XVIII w., u progu XVIII w., gdzie nie mówiło się, nie było filozofii francuskiej, Oświecenia (bo tak postrzegamy amerykańską konstytucję, że jest to skutek tego okresu XVIII w.), a na wschodzie Europy, na południowym wschodzie ktoś, kto był uczniem szkół w Kijowie mógł zapisać słowa, które innym przypominają modernistyczną konstytucję. Powinniśmy być z tego dumni. Ma to też dla nas, jako dla Ukraińców, znaczenie szczególne, bo o ile bardzo popularny jest dla nas taki nurt w historii walki, to Pyłyp Orłyk pokazuje nam, że walczyć można na dwa sposoby i zaświadcza o tym swoim życiem, bo był hetmanem potem po Mazepie – że można stać na czele wojsk, ale jednocześnie trzeba działać intelektualnie. I spójrzmy – niedawno ukazał się drugi egzemplarz pisany w języku staroukraińskim jego Konstytucji, że oprócz znaczenia politycznego, ma także znaczenie lingwistyczne, ma znaczenie filologiczne. Można powiedzieć, że Orłyk – to wielka postać, należą się mu i pomniki, i wzmianki w książkach. Ja postrzegam to tak, że jest to w historii Ukrainy jedno z najważniejszych wydarzeń – pojawienie się tej Konstytucji.

– A pojawienie się Konstytucji było możliwe dlatego, że właściwie takie demokratyczne zasady już wypracowała Sicz Zaporoska.

– Dokładnie! Proszę spojrzeć na nasze współczesne czasy, gdzie mamy demokrację jakby wszędzie, w środkach masowego przekazu cały czas słyszymy: „demokracja, demokracja, demokracja”, a jednocześnie wielu z nas myśli: „No, mamy, ale czy są mechanizmy demokracji? Czy są one skuteczne? Czy korzystamy z nich? Czy możemy się nimi posługiwać? A tam faktycznie Pyłyp Orłyk miał wyobrażenie o tej demokracji, ale też żył w tej prawdziwej demokracji, bezpośredniej, która była czymś naturalnym dla kozaków. Właściwie można powiedzieć, że chcielibyśmy mieć taką demokrację, jaką mieli kozacy wtedy. O wiele lepiej odczuwalibyśmy, czym jest demokracja, gdyby zapracowała tak, jak sprawdziła się w kręgu kozackim.

– Demokracja – to ustrój ludzi wolnych, bo ci ludzie są wolni, sami podejmują decyzje i potem tym decyzjom sami się podporządkowują.

– My być może nie doceniamy kozackiej demokracji, dlatego że nasze oblicze zwrócone jest zawsze na Zachód. Przyzwyczailiśmy się do tego i tam też szukamy wzorców – jak choćby wspomniana amerykańska Konstytucja; ona tez podniesiona została do wielkiej rangi, do świeta państwowego. A nie zapominajmy i taki postulat możemy śmiało postawić, że Pyłyp Orłyk to jest myśl kozacka, zapisana i może nam nawet obecnie przynieść wiele takich wskazówek społecznych i politycznych. Korzystajmy z Konstytucji Pyłypa Orłyka, na przykład jej opublikowanie, jakby pokazanie, skomentowanie, czyli jakby wyniesienie poza podręczniki do jakiegoś takiego poziomu wybitnej myśli ukraińskiej końca XIX w. – to by było coś niesamowitego, ale to jest droga, którą musimy jeszcze przejść, urzeczywistnić.

-Nie wiem, czy to prawda, ale mówią, że dlatego nie mówi się o tej Konstytucji jak o Konstytucji i nie udało się jej wcielić w życie dlatego, że była ona poza granicami Ukrainy.

– To prawda, ale nie możemy tylko tak na to patrzeć. Jak weźmiemy chocy dla przykładu los narodu polskiego i zobaczymy ile tak zwana „Wielka Emigracja” polska w XIX w. wydała gazet, czasopism, prac teoretycznych i potem jak one zapracowały w sensie powrotu ponownie do kraju, ile potem na tej podstawie było literatury teoretycznej – politycznej czy społecznej…

– …i przy okazji myśli społecznej…

– …myśli społecznej, bo przecież w kraju nie było warunków. I teraz mamy podobną sytuację, analogiczną, czyli wtedy, gdy wchodzą wojska rosyjskie, wojska carskie po zwycięstwie pod Połtawą, gdy los Ukrainy to jest całkowita ruina i wiadomo, że wtedy to był akt – być może ostatni – próby zbudowania państwa; no tak, ale myśl pozostaje i jest ona na emigracji. I może ona jakby zapłodnić na przyszłość następne pokolenia. I w tym jest sens tego, co zrobił Orłyk. Taki wielki sens.

(-)

Nasz program w towarzystwie hetmana Pyłypa Orłyka dobiega końca, przygotowała go i poprowadziła Jarosława Chrunik. Mam nadzieję, że dowiedzieliście się ciekawych rzeczy o naszej historii. Życzę wam miłego wieczoru, a spotkamy się ponownie jutro o godz. 10.50. Wszystkiego dobrego, drodzy słuchacze! (jch/bsc)

06.04.2021 – godz. 10.50 (opis do dźwięku)

Dzień dobry, drodzy słuchacze! Na falach Radia Olsztyn witam was we wtorek, 6 kwietnia; przed mikrofonem – Jarosława Chrunik. Pogoda tak nas zaskoczyła, że nie do Wielkanocy, a do Bożego Narodzenia moglibyśmy się przygotowywać! Powiem wam dzisiaj tak: mamy taki czas, że trudno jest o dobre wiadomości. Odrobinę rekompensuje nam to wyjątkowo kalendarz historyczny:

(-)

6 kwietnia 1965 r. urodził się Eduard Dracz, ukraiński bandurzysta, poeta, bard; laureat festiwalu „Czerwona Ruta-1989”. Wykonawca i rekonstruktor tradycyjnego kobziarsko-lirnickiego repertuaru w akompaniamencie „kobzy weresajowskiej”, starościeckij bandury i liry korbowej.

(-)

1971 r. zmarł Igor Strawiński, kompozytor i dyrygent pochodzenia ukraińskiego. Jego twórczość charakteryzuje się obrazowo-stylistyczną różnorodnością, jednak podporządkowaną na każdym etapie twórczym swojej bazowej tendencji. W 1990 r. w mieście Ustyłuh w obwodzie wołyńskim zostało otwarte pierwsze na świecie muzeum wybitnego kompozytora.

(-)

Dzisiaj osobiste święto mają Artem, Zachariasz i ci, którzy urodzili się 6 kwietnia – wszystkiego najlepszego!

(-)

Muzyczny hołd ofiarom pandemii. Można i tak uczcić pamięć tych, którzy odeszli. Aby oddać hołd ofiarom pandemii, Orkiestra Wojskowa w Bydgoszczy zainicjowała projekt muzyczny, do którego przyłączyło się ponad 200 instrumentalistów, wokalistów i tancerzy z różnych stron świata. Efektem ich pasji jest, trwający ponad 6 minut klip, w którym orkiestry, pod batutą mjr. Dominika Sierzputowskiego, wykonują uwerturę pt.: „Eschatofonia”. Całość wzbogacona jest chóralnym śpiewem i występem baletu oraz uzupełniona animacjami komputerowymi w technice 3D. Oprócz wojskowych muzyków w projekcie uczestniczą: kwintet smyczkowy i artyści baletu z Opery Nova w Bydgoszczy, kwartet smyczkowy Edmonton Symphony Orchestra w Kanadzie, męski chór „Homin” ze Lwowa i inni. Patronat honorowy nad projektem objął minister Obrony Narodowej Mariusz Błaszczak oraz Mikołaj Bogdanowicz, wojewoda kujawsko-pomorski:

(-)

Od wczoraj w ukraińskiej stolicy obowiązują nowe obostrzenia związane z pandemią koronawirusa. Zamknięte są wszystkie placówki edukacyjne. Transport miejski dostępny jest tylko dla posiadaczy odpowiednich przepustek. O szczegółach z Kijowa Paweł Buszko:

(-) Korespondencja w języku polskim

Na Ukrainie w zeszłym tygodniu odnotowano największą od początku epidemii dobową liczbę nowych zakażeń, śmierci i hospitalizacji spowodowanych SARS-CoV-2. Mimo zapowiedzi władz, akcja szczepień jest powolna. Od końca lutego, czyli od początku akcji szczepień, zaszczepiono niecałe 300 tysięcy Ukraińców.

A Ukrainie zagraża jeszcze inne niebezpieczeństwo. Coraz częściej i coraz głośniej mówi się o tym, że Rosja przygotowuje się do szerokiej agresji na Ukrainę. Oto co powiedział na FB politolog Serhij Taran:

– Co się stanie, gdy Rosja zakończy przerzucanie sprzętu wojskowego na granicę ukraińsko-rosyjską? Nigdy od 2014 r. nie było takiej ilości techniki wojskowej przy naszej granicy. Przy czym Rosja przerzuca sprzęt wojskowy na całej długości granicy. Technika wojskowa obecna jest nawet na okupowanym Krymie, gdzie Rosja gorączkowo przerzuca wszystko, co tylko można. Filmiki video obecnie wypełniły wszystkie sieci społecznościowe, poczynając od FB do Tik-Toku.

USA zażądały od Rosji wyjaśnienia z powodu prowokacji na granicy z Ukrainą, poinformował wczoraj rzecznik Departamentu Stanu USA Ned Price – informuje o tym „Głos Ameryki”, na który powołuje się „Radio Svoboda”. Jak powiedział, chodzi o koncentrację wojsk rosyjskich, o której informowano wcześniej. Ned Price podkreślił też, że USA stoją ramię w ramię ze swoim partnerem – Ukrainą, wobec prób zastraszania ze strony Rosji. W USA wywołują zaniepokojenie jakiekolwiek próby Moskwy zastraszania Ukrainy, gdziekolwiek te próby by się nie odbywały: na terytorium rosyjskim czy na terytorium Ukrainy, dodał Price.

2 kwietnia odbyła się rozmowa telefoniczna Joe Bidena i Wołodymyra Zełeńskiego. Jak podaje Biały Dom, „prezydent Biden potwierdził niezachwiane wsparcie USA dla suwerenności i jedności terytorialnej Ukrainy w warunkach agresji Rosji na Donbasie i Krymie”.

4 kwietnia najwyższy przedstawiciel UE ds. polityki zewnętrznej i polityki bezpieczeństwa Jose Borrell też zapewnił władze Ukrainy „o niezachwianym wsparciu UE” na tle agresji ze strony Rosji.

(-)

Byłoby lepiej, gdyby Ukraina nie musiała przekonywać się w praktyce kto faktycznie ją wspiera, a kto robi to tylko słowami. Nasz program dobiega końca; przygotowała go i przedstawiła Jarosława Chrunik. Żegnam się z wami do wieczora, do godz. 18.10. Wszystkiego dobrego, drodzy słuchacze! Miłego dnia! (jch/kos)

05.04.2021 – godz. 18.10 (opis do dźwięku)

Dzień dobry, drodzy słuchacze! Witam was ponownie przy odbiornikach na falach Radia Olsztyn. Przed mikrofonem – Jarosława Chrunik. Wczoraj była „Niedziela Chrestopokłonna”, znamionująca półmetek Wielkiego Postu w obrządku wschodnim, więc zasadnym jest, żebyśmy wrócili do tego tematu w rozmowie z ordynariuszem olsztyńsko-gdańskim, władyką Arkadiuszem. Pewnie znajdą się osoby, dla których nasze oddawanie pokłonu do ziemi przed Krzyżem Chrystusowym jest takie staromodne, niedzisiejsze, może nawet bezsensowne, ale moim zdaniem wszystko, co pomaga nam wejść w atmosferę obecności Boga wśród ludzi powinno być zachowane. To pomaga nam w jakiś sposób zachować dystans do samego siebie, do swojej ludzkiej ułomności.

(-)

– „Niedziela Chrestopokłonna” – to niedziela, gdy w sposób szczególny składamy hołd Krzyżowi. Jest to akurat połowa postu, jak sądzę – żebyśmy jeszcze głębiej weszli w tajemnicę Odkupienia człowieka przez Jezusa Chrystusa. Bo dość pomyśleć tylko: ukrzyżowanie. Jaki to straszny ból, jakie cierpienie, a Bóg wziął to na siebie dobrowolnie. Jest to dla nas niezrozumiałe i myślę, że nigdy tego nie zrozumiemy. Co mamy teraz zrobić w tym Poście, akurat jest jego połowa, czyli człowiek już powinien się przygotować do tego najważniejszego dla każdego chrześcijanina święta. Ale to jest moment szczególny.
– Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus! Dzisiaj obchodzimy trzecią niedzielę Wielkiego Postu. Jest to „Niedziela Chrestopokłonna”; niedziela, gdy w sposób szczególny czcimy Krzyż Chrystusowy. Myślę, że w tę niedziele w sposób osobliwy przyglądamy się, w jaki sposób też my powinniśmy rozumieć krzyż w naszym życiu. Ale Cerkiew dzisiaj przedstawia nam ten krzyż jako swoiste wsparcie na czas Wielkiego Postu. To już trzecia niedziela. Dla każdego, kto podjął się takiego trudu ascezy w czasie Wielkiego Postu, Cerkiew chce pokazać, że krzyż jest znakiem nadziei, znakiem zwycięstwa dobra nad złem, zwycięstwa życia nad śmiercią. I gdy się tego trudu podjęliśmy, to żebyśmy też nie tracili nadziei, ale żebyśmy też doczekali się Zmartwychwstania Chrystusa. Dzisiaj też śpiewamy w tę niedzielę: „Krzyżowi Twojemu oddajemy pokłon, Panie i święte Twoje Zmartwychwstanie wychwalamy”. Chociaż patrzymy na Ukrzyżowanie, to jednocześnie, to mamy przede wszystkim głęboko przeżyć prawdę o Zmartwychwstaniu Jezusa Chrystusa. Chrystus nie powiedział poprzez swoją śmierć ostatniego słowa, tylko pokazał, że jest nadal żywy, że jest obecny, że zmartwychwstał. I z taka nadzieją przychodzi też dzisiaj do nas każdego dnia. I chce, żebyśmy w tym wszystkim nie pozostawali bez nadziei, ale żeby była w nas nadzieja, żeby była wiara. I dzisiaj też, mimo że rozumiemy krzyż jako cierpienie, to dzisiaj Cerkiew chce nam pokazać krzyż jako taki instrument zwycięstwa dobra nad złem, który też staje się dla nas symbolem radości, tego że Chrystus pokonał wszelkie zło, i który dzisiaj daje nam. Dlatego też powinniśmy w taki sposób rozumieć dzisiaj krzyż, że krzyż ma być dla nas takim podniesieniem, ma dodać nam odwagi, ma być takim znakiem, na który będziemy patrzeć, ale z poczuciem, że dodaje nam wiele sił, dużo odwagi i takiego męstwa w każdym wyzwaniu, którego się podjęliśmy.
– Tak jak już w naszych poprzednich rozmowach mówiliśmy – podczas postu człowiek powinien być skupiony na sobie, ale nie tak egocentrycznie, a na sobie, jakby pod spojrzeniem Boga, który na nas patrzy i z dobrocią w sercu oceniał, jednak nie po to, żeby osądzić, lecz po to, żeby popatrzeć o powiedzieć, co jeszcze można zrobić lepiej. Tu każdy powinien porozmyślać. Ja na przykład dzisiaj usłyszałam takie bardzo ciekawe i – jak sądzę – bardzo ważne słowa, które kiedyś powiedział Jan Paweł II: Nieustannie przebywajcie na modlitwie”. Ktoś może powiedzieć: „Jak to – ciągle się modlić?”, ale on mówi, że modlitwa może być nawet bez słów, czyli taki mentalny powiedziałabym związek z Bogiem. Wtedy nie zejdziemy z drogi.
– Myślę, że tak. Bo dzisiaj też powinniśmy tak rozumieć krzyż – krzyż jako służenie, jako miłość, jako ofiara z samego siebie. A my o tym dzisiaj zapominamy. Gdy tak będziemy rozumieli krzyż, to myślę, że będziemy odnajdywali w tym dla siebie radość. Każde nasze cierpienie, każdy nasz krzyż, który różnie możemy nazywać, ale gdy będziemy rozumieli, że z Jezusem Chrystusem możemy to pokonać, to myślę, że w tym będziemy odnajdywali nadzieję dla tych wszystkich naszych życiowych krzyży. Wtedy nie będą one dla nas krzyżami, lecz będą takim uświadomieniem, że w tym wszystkim też mamy służyć – mamy służyć drugiemu człowiekowi. I wtedy ta służba nie będzie czymś przykrym, a będzie prawdziwym służeniem. Tak jak Chrystus posłużył nam, gdy odkupił nas poprzez swoje Ukrzyżowanie i my wysłużyliśmy sobie życie wieczne, to w taki sam sposób i my mamy służyć drugiemu z poczuciem, że w taki sposób dajemy siebie drugiemu człowiekowi. A to jest wielki gest dobra, wielki gest miłości.

(-)
Człowiek nigdy nie zrozumie tej wielkiej miłości Boga do człowieka, nie jesteśmy zdolni do takiego zrozumienia. Bardziej możemy próbować zrozumieć Matkę Jezusa, która była taką samą ziemską matką, jak wiele innych matek na ziemi. Jak ona zniosła to, co stało się z Jej Synem? Ogromna matczyna miłość i bezgraniczna niemożność pomocy w jakikolwiek sposób swemu Dziecku. Po prostu niewyobrażalne – gdy chcemy cofnąć się o dwa tysiące lat do tamtych wydarzeń. Dlatego tak często chcemy okazać Jej nasze współczucie, opiewając Jej bezgraniczne cierpienie w sztuce, która unosi duszę ponad przeciętność. Myślę, że nie ma chrześcijanina, który nie znałby pieśni „Stradalnaja Maty” („Stabat Mater”), ale mało kto wie, że pieśń ta pochodzi ze Średniowiecza i w ciągu stuleci rozprzestrzeniła się po całej Europie. O pieśni, mówiącej o bezgranicznym bólu Matki, opowie dziś Sergiusz Petryczenko:

(-)
„Stradalnaja Maty” – pieśń, śpiewana w Wielkim Poście, pod względem treści i wyrazu artystycznego bliska jest do łacińskiej sekwencji „Stabat Mater”. „Cierpiąca Matka płacząc stała pod Krzyżem, na którym wisiał Syn”. Sekwencję napisał mnich franciszkański Jacopone da Todi i po raz pierwszy pojawia się ona w modlitewnikach XIV w.

(-)
W następnych stuleciach do tekstu „Stabat Mater” zwracają się różni kompozytorzy. Pojawiają się kompozycje wielogłosowe, na przykład – Giovanni’ego Palestrini, włoskiego kompozytora okresu Renesansu. Wykonuje zespół de Cardinals Music:

(-)
Sekwencja „Stabat Mater” została przetłumaczona na wiele języków, w tym na język polski. Oto przykład z Walentego z Brzozowa z 1554 roku. Wykonuje Bornus Conzert:

(-)
Każda epoka przynosiła swoje widzenie, swoją interpretację „Stabat Mater”. Oto utwór kompozytora barokowego Giovanni Bergolezzi:

(-)
„Stabat Mater” przeszła do ludowej obrzędowości paraliturgicznej. Braciszkowie Konfraterni Santa Crocia na Sardynii śpiewają ją podczas procesji w poniedziałek Wielkiego Tygodnia:

(-)
Na Korsyce jest własna wersja „Stabat Mater”:

(-)
Nasz naród przejął ten dorobek kultury światowej i przesadził go na grunt ukraiński:

(-)
Sergiusz jak zawsze bardzo rzetelnie zbadał historię opiewania cierpienia Matki Bożej. Teraz na pewno trochę inaczej będziemy traktować tę pieśń – jako pieśń łączącą wszystkich chrześcijan, przynajmniej Europy. A dzisiaj już nastał czas się pożegnać. Była z wami Jarosława Chrunik i znowu zapraszam jutro o godz. 10.50. Wszystkiego dobrego, drodzy słuchacze! (jch/apod)

05.04.2021 – godz. 10.50 (opis do dźwięku)

Dzień dobry, drodzy słuchacze! Witam was w poniedziałek, 5 kwietnia, na falach Radia Olsztyn; przed mikrofonem – Jarosława Chrunik. Dzisiaj powinniście wychodzić na dwór z transparentem: „Moja Wielkanoc będzie za trzy tygodnie!” – może wtedy uda się wam uniknąć hojnego polewania wodą dxzień po „Chrestopokłonnej niedzieli”. Bycie zakorzenionym w dwóch kulturach może być ciekawe, ale trzeba z tego korzystać mądrze i dla dobra społeczności. Przykładem takiego człwieka jest bohater naszego dzisiejszego kalendarium historycznego:

(-)

5 kwietnia 1882 r, urodził się Wiaczesław Lipiński – ukraiński historyk i publicysta; teoretyk ukraińskiego konserwatyzmu, jeden z organizatorów Ukraińskiej Demokratycznej Partii Chłopskiej oraz ”Ukraińskiego Związku Chłopów-Państwowców”. Za Hetmanatu – pseł Ukrainy w Austrii. A teraz – uwaga: wzrastał w katolickim, chłopsko-szlacheckim, kulturowo polskim środowisku kresowiaków – Polaków, którzy mimo uświadomienia swojej odrębności, doskonale władali językiem ukraińskim i znali miejscową kulturę i zwyczaje. Ród Lipińskich herbu Brodzicz, pochodzący z Mazowii wydał szereg działaczy, którzy zajmowali eksponowane stanowiska wśród ówczesnej szlachty. Wśród nich był młodszy brat Stanisław, doktor filozofii, agronom-selekcjoner. Rodzinne pochodzenie Lipińskiego miało decydujący wpływ na kształtowanie jego poglądów na podejście do życia. Lipiński uczył się w Kijowie, gdzie trafił do ukraińskiego środowiska; brał udział w spotkaniach, które odbywały się w domu Marii Trebońskiej”. O tak zwanym „kółku Trebińskiej” znana historyczka ukraińska Natalia Połońska-Wasyłenko mówiła, że „spotykali się tam ludzie w róznym wieku, o róznych przekonaniach politycznych, różnych zawodach, ale łączyło ich jedno uczucie: miłość do Ukrainy”. Lipiński przyłączył się do tego kręgu pod koniec lat 1890-tych. Tak samo przyłączył się do tak zwanych chłopomanów. Bardzo trafnie oceniał oba bliskie mu narody” „Nacjonalizm bywa dwojakiego rodzaju: państwotwórczy i państworujnujący – taki, który sprzyja państwowemu życiu narodu i taki, który to życie niszczy. Przykładem pierwszego może być nacjonalizm angielski, a drugiego – nacjonalizm polski i ukraiński” – mówił Lipiński.

(-)

Dzisiaj świętują: Lidia, Nikon oraz Jan, a także ci, którzy przyszli na świat 5 kwietnia. Wszystkiego najlepszego!

(-)

Wczoraj była „Niedziela Chrestopokłonna” – to znak, że połowa Wielkiego Postu jest za nami. Jednak jak mówi władyka Arkadiusz Trochanowski, poprzez ascetyczne życie w poście, cały czas powinniśmy mieć na uwadze cel nałożonych na siebie ograniczeń:

– Obchodzimy trzecią Niedzielę Wielkiego Postu, jest to niedziela, gdy w sposób szczególny składamy hołd Krzyżowi Jezusowemu. W tę niedzielę w sposób szczególny przyglądamy się, jak również i my powinniśmy rozumieć krzyż w naszym życiu. Ale Cerkiew dzisiaj porezentuje nam ten Krzyż jako swego rodzaju wsparcie na czas Wielkiego Postu.

My czekamy na Wielkanoc, a nasi bracia w wierze, łacinnicy, obchodzili ją wczoraj, świętowali też na Ukrainie. Na przykład w Kijowie mogli uczestniczyć w życiu Kościoła. Warunkiem jest zachowanie środków bezpieczeństwa. Wierni mogą też brać udział w mszach za pośrednictwem internetu. Z Kijowa mówi Paweł Buszko:

(-) Korespondencja w języku polskim

Ludzie starsi, którzy nie zawsze mogą sami przygotować sobie święta, mogą liczyć na pomoc. Polacy – seniorzy mieszkający w Kijowie i w obwodzie kijowskim otrzymują koszyki z wielkanocną święconką. Akcję zorganizowała polska ambasada wspólnie z polskimi organizacjami działającymi w ukraińskiej stolicy.

(-) Korespondencja w języku polskim

Polacy na Ziemi Lwowskiej mają swoje tradycje i obyczaje świętowania Wielkanocy. Co znajdziemy w wielkanocnym koszyku? A może przepis na dobrą babkę wielkanocną? Więcej na ten temat w materiale Eugeniusza Sały.

(-) Korespondencja w języku polskim

My też doczekamy się Wielkanocy, ale dopiero za trzy tygodnie. Trzeba jeszcze trochę rzetelnie popościć. Tym czasem nasza poranna audycja zbliża się do końca i ja już teraz zapraszam was na wieczorną o godz. 18.10. była z wami Jarosława Chrunik. Życzę wam miłego dnia! Wszystkiego dobrego! (jch/apod)

03.04.2021- godz. 10.50 (opis do dźwięku)

Przed Wielkanocą według obrządków zachodnich odbył się 48 konkurs pisanek im Michała Kowalskiego. Wśród zwycięzców olsztynianka Anna Faranczuk. Siły zbrojne Ukrainy i Polski podpisały memorandum. GDDKiA zdecydowało tymczasowo zamknąć obszar obsługi pasażerów na części autostrady, gdzie rozbiły się niedawno dwa ukraińskie autobusy. Ukraińskie władze mówią o eskalacji sytuacji w Donbasie. Dzisiaj 3 kwietnia, sobota trzeciego tygodnia Wielkiego Postu. Z wami jest Hanna Wasilewska. Dzień dobry.

(-)

Przed Wielkanocą według obrządków zachodnich odbył się 48 konkurs pisanek im Michała Kowalskiego. Wśród zwycięzców olsztynianka Anna Faranczuk. Pani Anna zajęła 3 miejsce w technice batikowo-szpilkowej. Anna Faranczuk to łemkini, parafianka olsztyńskiej cerkwi greckokatolickiej, od dzieciństwa interesuje się ozdobami. W Olsztynie przeprowadziła wiele warsztatów o tej tematyce, a także jest stałą uczestniczką Węgorzewskiego Jarmarku Folkloru i innych jarmarków twórczości ludowej. Jej pisanki to czysto łemkowska tradycja.
[niezrozumiałe] łemkowska kultura jak ukraińska, bo to jest inaczej pisane, pisane pisaczkami takimi, szpilką, także całkiem, całkiem inaczej one wyglądają, jak ukraińskie pisanki, to jest całkowita łemkowska kultura, łemkowska tradycja.

Zazwyczaj przed Świętami pisanki Anny Faranczuk można było kupić na jarmarkach. Obecnie pandemia ograniczyła możliwości, więc swoje unikalne pisanki pani Anna sprzedaje w internecie. Ile kosztuje ekskluzywna praca?

W zależności od tego kto pyta [w tle niezrozumiałe], tak zależy od tego jak jest wymalowana , od tego to też zależy, także to nie jest taka cena jednostkowa. W tym roku nawet nie wiem ile będą kosztować.
-Ile to wieczorów, ile to czasu, w ogóle ile maluje się jedną pisankę.
-Jedna pisanka malowana jest, to tak trudno powiedzieć, 5-6 godzin. No ja tak…czasami sobie siądę wieczorem to trzy-cztery pisanki prawie kończę; prawie, bo to trzeba na koniec jeszcze wosk ściągnąć; wtedy jeden dzień poświęcam na takie wykończenie pisanek, ale tak jednego dnia to tak 3-4 no 5 pisanek się pomaluje. To tak ciężko powiedzieć jak długo jedna pisanka. Każdy tak się właśnie pyta. A to tak nie jest to. Maluje się na jednej kawałek wzoru, potem na drugiej, trzeciej, czwartej, potem się wraca do tej pierwszej, potem się farbuje, potem się czeka aż wyschnie, znowu się maluje, znowu się czeka aż wyschnie. Tak to trwa. To tak trudno powiedzieć.
Łemkowska pisanka od Anny Faranczuk może stać się ozdobą wielkanocnego stołu i ekskluzywnym prezentem dla bliskich. Prace Anny Faranczuk można zobaczyć na profilu na FB autorki.

(-)

Siły zbrojne Ukrainy i Polski podpisały memorandum. 1 kwietnia zastępca szefa sztabu generalnego Sił Zbrojnych Ukrainy generał-lejtnant Radion Tymoszenko w imieniu Sił Zbrojnych Ukrainy podpisał memorandum „odnośnie do wyznaczenia oficerów kontaktowych Wojska Polskiego do składu wielonarodowej grupy koordynacyjnej” z pierwszym zastępcą sztabu generalnego Sił Zbrojnych Rzeczypospolitej Polskiej generałem WP Janem Śliwką. W ostatnich latach współpraca wojskowa między Siłami Zbrojnymi Ukrainy i Rzeczpospolitą Polską rozwija się szczególnie konstruktywnie i dynamicznie. Potwierdzeniem tego jest szereg nowych wspólnych projektów, które z sukcesem realizowane są na wszystkich poziomach, od strategicznego do taktycznego. Generał-lejtnant Radion Tymiszenko zaznaczył, że Polska była jednym z pierwszych krajów, które przyszły na pomoc Ukrainie w 2014 roku. Polscy historycy już siódmy rok dzielą się doświadczeniem z ukraińskimi kolegami w Centrum Przygotowania Oddziałów. Niezależnie od COVID-19 strona polska ani na chwilę nie wstrzymała swojego udział w misjach treningowych na terenie Ukrainy.

(-)

GDDKiA zdecydowało tymczasowo zamknąć obszar obsługi pasażerów w Kaszycach na podkarpackiej części autostrady A4. Właśnie w tym miejscu w marcu doszło do dwóch wypadków autobusów, w których zginęło 6 osób. Sekretarz prasowy rzeszowskiego oddziału GDDKiA Joanna Rarus powiedziała, że chodzi o lepsze zabezpieczenie tego miejsca:

(-)

Pierwszy tragiczny wypadek w pobliżu MOP Kaszyce miał miejsce 5 marca około północy. Ukraiński autobus jadący z Poznania uderzył w bariery i wpadł do rowu. Zginęło 5 osób. W tym samym miejscu 21 marca autobus, który jechał do Korczowej i także przewoził ukraińskich obywateli, zjechał do rowu i uderzył w stok. Zginęła jedna osoba.

(-)

Ukraińskie władze mówią o eskalacji sytuacji w Donbasie. Apelują jednocześnie o dyplomatyczne rozwiązania. Według informacji ukraińskiego wojska Rosja koncentruje siły przy granicy z Ukrainą, przygotowuje też prowokacje w Donbasie. O szczegółach z Kijowa Paweł Buszko:

[korespondencja w języku polskim]

(-)

Tym kończymy nasz program. Przygotowała go i poprowadziła Hanna Wasilewska. Dziękuję za uwagę i życzę wszystkiego dobrego. (dw/kos)

02.04.2021 – godz. 18.10 (opis do dźwięku)

Niedawno rozpoczęła się rekrutacja do ukraińskich szkół na Warmii i Mazurach. Z powodu pandemii administracja Zespołu Szkół z Ukraińskim Językiem Nauczania w Górowie Iławeckim obiecuje przeprowadzenie wirtualnego Dnia Otwartego. Format jest wymuszony, ale kontakt zwrotny przez internet czy telefon będzie obowiązkowo. Natomiast dzisiaj z przyjemnością otworzymy drzwi do szkoły z tradycją. Z naszych tradycji także nie zrezygnujemy, pouczymy się języka ukraińskiego. W programie „Od A do Z” z wami jest Hanna Wasilewska. Witam i zapraszam.

(-)

Wy tylko czekacie na ocieplenie i wiosnę, a my proponujemy pomyśleć o wrześniu i przyszłym roku szkolnym. Nabór uczniów do ukraińskich szkół trwa ciągle, ale warto do szkoły zawitać i dowiedzieć się co czeka na wasze dziecko w wybranej placówce. Nie zobaczycie, ale usłyszycie i na pewno odczujecie czy warto swój najcenniejszy skarb oddać do szkoły z tradycją w Górowie Iławeckim. Zaprasza gospodyni placówki Maria Olga Sycz:
Mamy wielkie doświadczenie ze starszymi uczniami, a teraz mamy i szkołę podstawową, piękne małe dzieci. W tym roku także będziemy przyjmować dzieci do szkoły podstawowej. To dobra szkoła, do której warto dać swoje dziecko. Przede wszystkim wysoki poziom nauczania i bardzo wiele zajęć pozalekcyjnych, gdzie dzieci mogą się rozwijać i znaleźć coś ciekawego. Oprócz tego jest internat, opieka pedagogiczna cały czas i te dzieci, które przyjmujemy z Ukrainy, to w pełni przejmujemy nad nimi opiekę, więc rodzice nie przeżywają, jest dziennik elektroniczny można śledzić każdego dnia i godziny co dzieje się z dzieckiem. Jeśli chodzi o bazę dydaktyczną, to jest to poziom europejski, szkoła ma bardzo dobry sprzęt. Zajęcia odbywają się na najwyższym poziomie.
-Jaka jest różnica i jakie są plusy właśnie w tej szkole dla mniejszości.
-Szkoła dla mniejszości ma swoje prawa i przede wszystkim są to klasy, które nie mają wielu uczniów. To jest do 20 uczniów. Jasne jest, że ten proces dydaktyczny jest bardziej indywidualny, z każdym uczniem. Poza tym dofinansowanie jest większe na każdego ucznia i my możemy pozwolić sobie na więcej. Więcej zajęć dodatkowych, chociaż jako szkoła sami piszemy projekty i zdobywamy fundusze europejskie na dodatkowe zajęcia i wyposażenie szkoły. Przede wszystkim to szkoła dla mniejszości ukraińskiej w Polsce, ale chcemy pomagać dzieciom z Ukrainy, szczególnie w sytuacji kiedy rodzice pracują tu w Polsce, kiedy np. ojciec jest na wojnie i dziecko gdzieś zostało, my w pełni przejmujemy opiekę nad takim dzieckiem.
Do szkoły podstawowej z ukraińskim językiem nauczania w Górowie Iławeckim może iść każde dziecko, bo nauka ukraińskiego zaczyna się od zera – mówi Aleksandra Łatanyszyn:
Zaczynamy naukę od zera, np. od ukraińskiego alfabetu, więc jak ktoś wcześniej nie uczył się ukraińskiego to nie problem, bo możemy zacząć od zera i tak zaczynamy.
Szkoła z tradycją – tak nazywają górowską Alma Mater. Tu są nie tylko wszystkie potrzebne materiały i opieka, a także prawdziwa rodzina, gdzie młodsi są pod skrzydłami starszych:
Mamy szkołę podstawową i muszę powiedzieć, że ci najmłodsi bardzo dobrze wpisali się w klimat naszej szkoły, licealiści traktują ich jak braci i siostry taka bardzo rodzinna atmosfera i mniejsze dzieci bardzo dobrze się czują.

Starsi też mogą też tęsknić za domem i rodzicami, w końcu to też dzieci. Tu są rozumiani i wspierani – przekonuje przewodnicząca samorządu szkolnego Olga Marciszak:
Przyjechałam tu, bo mama się tu uczyła i mnie zachęciła bardzo i przyjechałam na dzień otwarty i tak bardzo mi się spodobało, że nie brałam innej szkoły pod uwagę. Tylko tu złożyłam papiery. Jest bardzo fajnie. W ogóle nie jest mi szkoda.Na początku bałam się, bo przyjeżdżałam sama. Rodzice też mieszkają daleko, ale uczniowie szkoły bardzo mi pomogli, ale jest fajna atmosfera i to szkoła niezapomniana na wiele lat. Zachęcam wszystkich.
-Powiedz Olu, w ciągu nauki na pewno była taka sytuacja, kiedy bardzo tęskniłaś za domem. Radzisz sobie w takich sytuacjach? Kto ci pomaga?
-Tak, to prawda. Wiele było takich momentów, że tęskniło się i chciało się do domu, ale jest koło mnie wielu uczniów, którzy pomagają, bo oni też tęsknią, nawet jak są blisko domu. Ale pamiętam jak przyszła do mnie wychowawczyni, przytuliła i to było bardzo takie naprawdę macierzyńskie i bardzo zapamiętałam tę sytuację. Jak wszyscy wokół zobaczą, że tęsknisz, to nie dadzą wam tęsknić i będzie dobrze.

W tym roku ukraińskie liceum w Górowie Iławeckim zdobyło tytuł „Brązowej szkoły”. Ranking powstaje na podstawie niezależnych egzaminów zewnętrznych i olimpiad przedmiotowych. Więc tytuł osiągnięty ciężką, sumienną pracą wychowanków szkoły i ich nauczycieli. Ostatni pracują ponad normę i zawsze gotowi są przyjść z pomocą – mówi maturzysta Bohdan Maksymiuk:
Nauczyciele bardzo dużo wkładają wysiłku, żeby nas przygotować, ja nie mam innych korepetytorów, bo w naszej szkole nauczyciele zawsze po lekcjach… można z nimi normalnie się umówić i można jeszcze raz wejść z nimi wejść na lekcje on-line i coś wyjaśnić, to co było niezrozumiałe. Tak samo robią nam dużo dodatkowych – i z matematyki, i z języka polskiego; żeby nawet obcokrajowcy dobrze zdali maturę. Tak że nie ma z tym żadnych problemów. A to, że sam się przygotowuję, to przeglądam ten system, którego jeszcze się nie nauczyłem – patrzę, czego jeszcze nie umiem i sam dla siebie powtarzam. Jeśli coś mi nie wychodzi, czegoś nie umiem, to już następnego dnia mogę zapytać nauczycieli. Nauczyciele spokojnie, bez żadnych problemów wyjaśniają. Dla wszystkich uczniów – czy z Ukrainy, czy z Polski – jest to sytuacja komfortowa.
Maturzyści zawzięcie przygotowują się do egzaminów, to i my się pouczymy:

[lekcja języka ukraińskiego]

I to wszystko. W programie „Od A do Z” usłyszmy się za tydzień. Z wami była Hanna Wasilewska. Przed nami weekend. Tym, którzy obchodzą Wielkanoc zgodnie z obrządkiem zachodnim, życzę jasnych i bezpiecznych świąt, nowych radości i miłości. Wszystkiego dobrego. (dw/bsc)

02.04.2021 – godz. 10.50 (opis do dźwięku)

ZUwP ma nowego przewodniczącego, został nim Mirosław Skórka. Zełeński w maju przyjedzie z wizytą do Polski. W ukraińskiej stolicy w związku z pandemią wprowadzone będą kolejne obostrzenia. Władze w Kijowie twierdzą, że Rosja przygotowuje zbrojne prowokacje wymierzone w Ukrainę. Szczegółów dowiecie się za chwilę w wydaniu wiadomości po ukraińsku. W kalendarzu piątek 2 kwietnia. Z wami jest Hanna Wasilewska. Dzień dobry.
(-)
ZUwP ma nowego przewodniczącego, został nim Mirosław Skórka. Jego poprzednik, Piotr Tyma był przewodniczącym od 2006 roku. Za nami cała epoka – czytamy w Naszym Słowie. 28 marca odbył się VIII zjazd ZUwP. To ważne dla organizacji wydarzenie przenoszono już kilka razy ze względu na pandemię koronawirusa, ale dalsze czekanie nie było możliwe z powodów statutowych. Na zjeździe wybrano nowego przewodniczącego i inne organy kierujące, a także przyjęto sprawozdanie władz wybranych podczas VII zjazdu. Po raz pierwszy w historii największej struktury mniejszości ukraińskiej w Polsce, spotkanie odbyło się online. W wydarzeniu uczestniczyło 59 delegatów, a razem z gośćmi było 80 osób. Na stanowisko przewodniczącego zgłoszono kilku kandydatów i kandydatek, ale zgodę wyraził jedynie Mirosław Skórka. Piotr Tyma zgodnie z zapowiedzią nie zgłaszał swojej kandydatury. Zjazd wybrał nowego przewodniczącego ZUwP 49 głosami za i 3 przeciw. 5 osób wstrzymało się od głosu. Skirka wiele lat współpracuje ze ZUwP. Jest dyrektorem programu „Wycieczki naukowe po Polsce”, Fundacji Liderzy Zmian, która działa w ramach Polsko-Amerykańskiej Fundacji Wolności. Mirosław Skórka podkreślił, że Związek potrzebny jest społeczności. „Jestem nowym człowiekiem w strukturach ZUwP, ale znam nasz program. Cieszy to, że pracujemy z ludźmi nieobojętnymi. Wszyscy macie duży wkład w to co dzieje się w ukraińskiej mniejszości w Polsce. Chce się pracować razem dla wspólnego sukcesu” – powiedział Mirosław Skórka. Wielki potencjał widzi w szkołach, gdzie uczy się języka ukraińskiego, bo dzieci to największy magnes, który może przyciągnąć rodziców do Związku. Mirosław Skórka podziękował Piotrowi Tymie za jego pracę i dodał, że oczekuje jego pomocy. Inni obecni także wyrazili wdzięczność poprzedniemu przewodniczącemu. Do głównej razy Związku obecni wybrali 10 członków, wśród nich z Warmii i Mazur: Miron Sycz, Lubomira Tchórz, Mirosław Przytuła i Piotr Jarmoła.
(-)
Zełeński przyjedzie z wizytą do Polski w maju. Planujemy, żeby w maju prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełeński przyjechał z wizytą do Polski – powiedział we wtorek agencji Ukrinform zastępca szefa biura prezydenta Ukrainy Ihor Żowkwa. Z kolei Ukraina oczekuje wizyty prezydenta Polski Andrzeja Dudy w sierpniu podczas obchodów 30-lecia niepodległości – dodał. Uzgodniono także grafik kontaktów na najwyższym szczeblu w tym roku. Ihor Żowkwa dodał, ze Kijów oczekuje udziału prezydenta Polski Andrzeja Dudy w szczycie inauguracyjnym tzw platformy krymskiej i obchodach 30. rocznicy niepodległości Ukrainy. Inicjowana przez Ukrainę tzw. Platforma krymska, jak podkreśla ukraińska władza to międzynarodowy mechanizm, który dotyczy ochrony praw mieszkańców Krymu oraz deokupacje półwyspu. Pierwsze spotkanie w takim formacie ma odbyć się 23 sierpnia. „Ze swojej strony planujemy wizytę prezydenta Wołodymyra Zełeńskiego w Warszawie w maju, gdzie razem z innymi liderami europejskimi weźmie udział w obchodach 230. rocznicy polskiej konstytucji – powiedział zastępca szefa biura prezydenta Ukrainy. Dodał, że to ważne wydarzenia dla każdej ze stron, dlatego wsparcie przyjaciół ważne jest jak nigdy wcześniej. Andrzej Duda odwiedził Ukrainę w październiku 2020 roku. Na początku zeszłego roku Wołodymyr Zełeński odbył oficjalną wizytę w Polsce z okazji 75. rocznicy wyzwolenia nazistowskiego obozu i obozu zagłady koncentracyjnego Auschwitz.
(-)
Władze w Kijowie twierdzą, że Rosja przygotowuje zbrojne prowokacje wymierzone w Ukrainę. Według ukraińskiego ministerstwa obrony, mają się one odbyć na terenie objętego działaniami zbrojnymi Donbasu. Rosyjskie wojska mogą też próbować zająć terytoria kontrolowane przez siły rządowe.

(-)

W ukraińskiej stolicy w związku z pandemią wprowadzone będą kolejne obostrzenia. Dotyczyć mają transportu publicznego oraz placówek oświatowych. O szczegółach z Kijowa Paweł Buszko

[korespondencja w języku polskim]
Ta informacja kończy nasze wydanie informacji, ale nie żegnam się. Usłyszymy się wieczorem, a póki co życzę przyjemnego dnia. (dw/apod)

01.04.2021 – godz. 10.50 (opis do dźwięku)

Dobry wieczór, szanowni słuchacze! Witam was w czwartek, 1 kwietnia, na falach radia Olsztyn; przed mikrofonem – Jarosława Chrunik. Na Ukrainie mówi się: „1 kwietnia – kłamstwo światowe”, ale myślę, że jeśli ktoś miał was okłamać, to zrobił to do południa, więc ja już tego robić nie będę. W naszej audycji będzie tylko prawda. A porozmawiamy dzisiaj o ekologii.

(-)

Pandemia winna jest temu, że zostały wstrzymane różne formy współpracy, w tym także – międzynarodowej. Był czas, gdy kontakty między województwem warmińsko-mazurskim i Rówieńszczyzną praktycznie nie ustawały ani na chwilę. Współpraca rozwijała się i w sferze kultury, i oświaty, i rolnictwa, i wymiany młodzieży… Realizowanych było wiele ciekawych projektów. Obecnie musimy po prostu poczekać na lepsze czasy, jednak płaszczyzn do wspólnej pracy nie brakuje. Jedną z nich jest ochrona środowiska, ekologia. Są ludzie, którym zależy na tym szczególnie. Niedawno rozmawiałam z panem Jurijem Krochmalukiem z Równego, który jest w komitecie organizacyjnym obchodów rocznicy Bitwy pod Orszą, w której książę Konstanty Ostrogski w 1514 roku rozgromił armię moskiewską. To dzięki panu Jurijowi miałam okazję być na tych obchodach półtora roku temu, a potem opowiadać wam o tym co tam widziałam i słyszałam. Teraz natomiast rozmawialiśmy na zupełnie inny temat. Rozmawialiśmy przez Messenger, więc chwilami jakość dźwięku nie jest taka, jak powinna być, ale taki mamy czas.

(-)

– Panie Juriju, dawno się nie widzieliśmy; do słowa – gdy się spotykamy od czasu do czasu, rozmawiamy o ekologii, która jest ważna i dla was, i dla nas, czyli i dla Polski, dla Ukrainy, dla wszystkich krajów świata. Warto byłoby robić coś razem. Czy obecnie, w dobie koronawirusa jeszcze na Ukrainie – przynajmniej u was – takie tematy są poruszane?

– Tak, oczywiście, są poruszane, są to bardzo ważne tematy, tym bardziej w okresie, gdy cały świat, nie tylko nasze kraje, znajdują się w pandemii. Pandemia wymaga znacznego wykorzystania zasobów; w tym także wody, w tym także warto śledzić czystość powietrza, lasy, wszystko inne. Dlatego, że ekologia to po pierwsze – sprzyjanie polepszeniu zdrowia człowieka. Jeśli człowiek ma obniżoną odporność kosztem ekologii, to odpowiednio jest podany na ten wirus. I wirus pokazał, że tym problemem należy się zajmować. Ja rozumiem, że na dzień dzisiejszy problemem pierwszoplanowym jest ochrona życia. Człowiek po raz pierwszy spotkał się z taką infekcją, która zabija, która tak działa. Nie byliśmy na to gotowi. Chociaż praktyka historyczna pokazuje, że i hiszpanka robiła to samo i wychodzono z niej bardzo długo. Do słowa, niedawno słyszałem w ukraińskim radiu, mowa była o uścisku dłoni. W Związku radzieckim od 1918 do 1933 roku to było w ogóle zabronione. Bo to było wtedy, gdy właśnie szalała hiszpanka na całym świecie. Czyli te tematy koniecznie trzeba poruszać. Oprócz tego jest drugi aspekt. Wszyscy wiedzą, zwłaszcza obecnie, jaki problem jest z wodą. A wiemy dlaczego – dlatego, że Rosja okupowała ukraiński Krym, a teraz oznajmia, że tam praktycznie tam nie ma wody! I teraz wymaga od Ukrainy, żebyśmy podali wodę do Kanału Krymskiego.

– To jest cynizm, który chyba nie ma granic!

– Tak! To jest cynizm, który chyba nie ma granic! Rzecz w tym, że tym problemem zajmowało się wiele osób – i moi znajomi z Instytutu Państwowego Uniwersytetu Gospodarstwa Wodnego i Wykorzystania Zasobów Naturalnych, oni już dawno mówili, że Ukraina żyje, tak jak i w zasadzie Polska, w miejscach, gdzie jest dużo zasobów wodnych, ale my nigdy nie wykorzystywaliśmy ich racjonalnie. Pandemia, sytuacja bieżąca pokazuje, że ten moment obowiązkowo należy brać pod uwagę. U nas nawet w ubiegłym roku Państwowy Zakład Wodny mówił o tym, że możliwe jest ograniczenie dostaw wody nawet w tych miastach, które stoją nad Dnieprem, dlatego że nie ma wody, czyli obniża się poziom wody. Mało tego – zmiany klimatu odczuwamy coraz bardziej. Bo czysto z ludzkiego punktu widzenia… poszedłem do fachowców i mówię: „Wyjaśnijcie mi, proszę, jak sadzicie – czy będzie bardzo zimno, czy będzie bardzo gorąco?” i oni mi wyjaśnili: „Zrozum: my, część Polski, a my z Białorusią to już w ogóle znajdujemy się na wschodnio-europejskim dziale wodnym. Ale to nie jest klasyczny dział wodny, gdzie jest góra, na niej leży śnieg, on topnieje i w różne strony płyną rzeki. U nas jest równina i napełnienie wodą odbywa się kosztem opadów powierzchniowych, czyli jest to zwyczajny deszcz, to on napełnia on rzeki wodą. Tak więc w związku ze zmianą klimatu następuje taka sytuacja: deszcze padają w bardzo dużych ilościach, ale w krótkim czasie – w dzień-dwa spada na przykład miesięczna norma deszczu. A potem przez cały miesiąc wcale nie ma deszczu. I gdy deszcz spada na powierzchnię, gdy jest bardzo dużo wody, to woda szuka drogi najmniejszego oporu – od razu spływa do rzeki. Stąd są powodzie, stąd jest zmywanie wszystkiego, czyli sytuacja ekologiczna pogarsza się. Wcześniej, gdy deszcz padał przez tydzień, to… znowu – mam dobrego znajomego, to iwan Iwanowycz Zalewski, hydrobiolog, to on powiedział, że woda, która pojawia się na powierzchni, po siedmiu dniach trafia do gruntowych wód powierzchniowych, a do warstw kartezjańskich trafia dopiero po miesiącu. Czyli ma się to dziać powolutku, bo taką warstwę gruntu bardzo trudno przejść. A gdy woda od razu spadła i spłynęła, to tam nic nie przenika. Stąd też utrata wody w studniach, wysychanie lasów, bardzo trudno prowadzić gospodarstwo wiejskie, straty są ogromne. A teraz wszyscy znajdują się na kwarantannie, nikt nigdzie nic nie robi, czyli problem polega na tym, że po roku-dwóch takiej sytuacji będzie problem z dostawami żywności. Najzwyczajniej w świecie. Nie ma wody, nie ma roślin, a żyć jakoś trzeba.

– A co można zrobić? Bo mi na sercu leżą takie wspólne projekty, bo tak jak pan mówi – Polska, Białoruś, Ukraina – to jest nasza wspólna sprawa.

– Tak. Problem polega na tym, że należy pochylić się nad racjonalnym korzystaniem z zasobów naturalnych. Po pierwsze: wiele firm na Ukrainie – i nie tylko firmy – zajmują się kwestią na przykład powtórnego wykorzystania wody, czyli woda, wykorzystywana w procesach technologicznych, jest oczyszczana w przedsiębiorstwie i część tej wody wraca. Czyli nie jest wykorzystywana ze źródeł naturalnych – podziemnych czy powierzchniowych – tylko ta sama woda. Oprócz tego problem polega na tym, że na przykład w rozmowie z leśnikami, oni mówią: „Tak, jest światowy trend, sadźmy drzewa!”. Tak, to jest potrzebne, to jest niezbędne, ale leśnicy mówią, że wcześniej – to też taka życiowa sytuacja – opowiadają, że na jednym hektarze lasu ma być obowiązkowo pięć mrowisk. Mało tego! Mówi: „Nas jeszcze kontrolowano, żeby te mrowiska naprawdę były!”. Zadałem wtedy logiczne pytanie: „A po co wy, leśnicy macie kontrolować mrowiska?”. On mi wyjaśnił: mrówki wchodzą na drzewa i niszczą szkodniki. A gdy przestali doglądać mrowiska, to w niektórych miejscach, nawet w naszych regionach stoją sosny, które usychają z nieznanych przyczyn. Gdy zajmują się dokładniej tym problemem, to okazuje się, że one po prostu są zaatakowane przez szkodniki. Kwestia jest taka: można, oczywiście, posadzić milion nowych drzew, ale gdy nie zadbać kompleksowo o te sprawy, to będzie to wtedy praca syzyfowa.

– I tym bardziej, że lasy powinny być mieszane, nie powinny być monokulturowe.

– Tak! Tak! I znowuż rozumiejąc, że jesteśmy regionem, który około 30% PKB wypracowuje z drewna o przemysły obróbki drewna, to jest kwestia taka, że potrzebują gatunku, który ma krótki cykl odtworzenia. To znaczy – sosna na przykład w idealnych warunkach po 30 latach ma się stać produktem towarowym. Dlatego też ją właśnie się sadzi. Dąb po 70 latach staje się produktem towarowym. Dlatego odpowiednio też są interesy biznesu. Ale biznes ma być ukierunkowany społecznie i rozumieć tę sytuację.

– No właśnie! A czy na Rówieńszczyźnie też jest… w ogóle na Wołyniu, nie tylko na Rówieńszczyźnie – czy też jest taki nielegalny wyrąb lasu jak w Karpatach, czy nie?

– No, wyrąb oczywiście jest nielegalny, ale powiem, że w ciągu ostatnich 5-7 lat zaczęło to być bardziej kontrolowane i na masowa skalę to się nie odbywa. Mało tego, powiem szczerze, że nie głosowałem na obecnego prezydenta, ale obecne działania w sferze gospodarstwa leśnego, są prawidłowe. Czyli jest odpowiednia inwentaryzacja, więc takiego masowego charakteru, jak to było z dziesięć lat temu, to obecnie czegoś takiego nie ma. Dzięki Bogu, chociaż do tego doszliśmy. Bo wszyscy rozumieją: ziemia traci urodzajność, nie utrzymuje się woda… byłem u znajomych w Żytomierzu i oni mi pokazali; powiedzieli: „Chcesz? Pokażemy ci pustynię w naszym regionie”. Myślałem, że nie mogą mnie zaskoczyć, ponieważ ja byłem tam u nas na północy, gdzie „pracują” nielegalni poszukiwacze bursztynu, którzy wydobywają bursztyn – tam widziałem pustynię. I oni mi pokazali. Tam nie ma bursztynu, ale są wyrąbane duże połacie lasu.

– I nie odnowione.

– Tak. I nie odnowione. To tam jest po prostu piach, który chodzi jak wydmy!

(-)

Do rozmowy z panem Jurijem Krochmalukiem z Równego o problemach ekologii i o tym, co można zrobić wspólnie, wrócimy innym razem. Jak widzicie, są to wspólne problemy i wszyscy powinni je rozwiązywać – we własnym zakresie i wspólnymi siłami, bo kiedyś nasze wnuki nie wybaczą nam rabunkowego korzystania z zasobów naturalnych. Teraz, żeby odpocząć trochę od problemów, chcę jeszcze przypomnieć fragment koncertu kapeli chóralnej ze Lwowa „Dudaryk” pod kierownictwem Dmytra Kacała. Wczoraj dużo mówiliśmy o Łesi Ukraince, dzisiaj głos oddajemy Tarasowi Szewczence:

(-) Fragment koncertu

Na tym kończymy nasze dzisiejsze spotkanie. Była z wami Jarosława Chrunik; ponownie usłyszymy się w niedzielę o godz. 20.30, więc życzę wam pięknego weekendu, drodzy słuchacze! Wszystkiego dobrego! (jch/apod)

01.04.2021 – godz. 10.50 (opis do dźwięku)

Dzisiaj w Polsce rozpoczyna się Narodowy Spis Ludności i Mieszkań. W Lublinie postawiono pomnik greckokatolickiemu księdzu ojcu Omelanowi Kowczowi, który zginął w obozie koncentracyjnym. Żadne decyzje dotyczące Ukrainy nie mogą być podejmowane bez Ukrainy – tak biuro prezydenta Ukrainy skomentowało negocjacje Władimira Putina z Angelą Merkel i Emanuelem Macronem. W rezerwacie przyrody w obwodzie chersońskim na Ukrainie doszło do masowego otrucia żurawi. Za chwilę opowiem o tym dokładniej. Dziś jest czwartek 1 kwietnia. Przy mikrofonie Hanna Wasilewska. Dzień dobry.
(-)
Dzisiaj w Polsce rozpoczyna się Narodowy Spis Ludności i Mieszkań. Odbywa się on co 10 lat. Ostatni miał miejsce w 2011 roku. Szef GUS Dominik Rozkrut powiedział, że to wyjątkowo ważne badanie, dzięki któremu otrzymujemy wyniki potrzebne do wszelkich analiz przez następne 10 lat. Spis zawiera podstawowe informacje o ludziach, który żyją w danym gospodarstwie, o ich charakterystyce, w tym powiązaną z działalnością ekonomiczną – uściślił szef GUS. Według słów Dominika Rozkruta podczas spisu pytanie o religię czy narodowość mniejszości będzie dobrowolne,a le jak dodał, to zachęta do podania tej informacji. To szczególnie ważne dla mniejszości, bo ta statystyka będzie mieć wpływ na funkcjonowanie organizacji mniejszościowych. Urzędnik zapewnił, że wszystkie informacje otrzymane od respondentów są anonimowe. Zgodnie z przepisami o statystyce, udział w spisie narodowym w 2021 roku jest obowiązkowy. Potrwa on do 30 września na stronie spis.gov.pl.
(-)
W Lublinie wzniesiono pomnik greckokatolickiemu księdzu ojcu Omelanowi Kowczowi, który zginął w obozie koncentracyjnym. Ukraińskiego duchownego nazywano tam „proboszczem Majdanka”. Monument postawiono 25 marca. Tego dnia minęło 77 lat od śmierci księdza. Pomnik znajduje się na skrzyżowaniu drogi Męczenników Majdanka z ul. Cmentarną, przy wejściu do Muzeum Majdanka. Autorem koncepcji jest rzeźbiarz z Kijowa Ołeksandr Diaczenko i architekt Marta Diaczenko. Na pomniku, po polsku, ukraińsku i hebrajsku wykuto fragment listu ojca Kowcza do rodziny, w którym ksiądz poprosił rodzinę, by ta nie starała się ratować z obozu, w którym zginęło blisko 78 tysięcy ludzi. „Rozumiem, że walczycie o moje zwolnienie. Proszę, byście niczego nie robili. Tu jesteśmy wszyscy równi: Polacy, Żydzie, Ukraińcy, Rosjanie, Łotysze i Estończycy. Wśród wszystkich jestem jedynym księdzem. Tu widzę Boga, który jest jeden dla wszystkich niezależnie od naszych różnic religijnych. Być może nasze Kościoły różnią się między sobą, ale we wszystkich króluje ten sam wszechpotężny Bóg”. Ojciec Kowcz jest symbolem służenia wszystkim cierpiącym. Był gotów wstawić się za każdym niezależnie od jego przynależności narodowej. Dla mnie to znak pojednania narodowego między Polakami, Ukraińcami i Żydami – mówi ojciec Stefan Batruch, szef Fundacji Kultury Duchowej Pogranicza, który zainicjował wzniesienie monumentu. Praca nad nim trwała ponad 2 lata, jego wysokość to ponad 3 metry. Od początku pomysł polegał na tym, by przygotować go właśnie na Ukrainie. To w żadnym wypadku nie była sprawa jednostronna zaznacza ojciec Stefan. Proboszcz greckokatolicki z Lublina nie ukrywa, że wydarzenie miało miejsce na szczeblu oficjalnym, między innymi po to, by pokazać dwustronną współpracę narodów.
(-)
Żadne decyzje o Ukrainie nie mogą być podejmowane bez Ukrainy. Tak biuro prezydenta Ukrainy skomentowało rozmowy Władimira Putina z Angelą Merkel i Emanuelem Macronem. Liderzy Rosji, Niemiec i Francji podczas rozmowy telefonicznej, wśród innych tematów, poruszyli także sprawę sytuacji obwodów ługańskiego i donieckiego. Jak zareagowała Ukraina i czego oczekuje, opowiada Paweł Buszko:

[korespondencja w języku polskim]
W rezerwacie przyrody w obwodzie chersońskim na Ukrainie doszło do masowego otrucia żurawi. Pracownicy parku donoszą o ponad 100 martwych ptakach. To nie pierwszy tego typu przypadek. Kilka miesięcy temu w tym samym miejscu z powodu otrucia padło niemal 200 sztuk żurawi, które są na Ukrainie wpisane do czerwonej księgi gatunków zwierząt zagrożonych wyginięciem.
(-)
To wszystkie wiadomości na dzisiaj. Oczekujmy lepszych jutro, a póki co przed nami dzień, więc niech będzie dobry. Z wami była Hanna Wasilewska. Do usłyszenia.

 

Przeczytaj poprzedni wpis:
Ministerstwo Zdrowia: Mamy najwięcej zakażeń od początku epidemii

Według danych Ministerstwa Zdrowia minionej doby potwierdzono 35 251 nowych przypadków zakażenia koronawirusem – najwięcej od początku epidemii, zmarło 621 osób. W województwie warmińsko-mazurskim stwierdzono 935...

Zamknij
RadioOlsztynTV