Strona główna Radio Olsztyn
Posłuchaj
Pogoda
Olsztyn
DZIŚ: 14 °C pogoda dziś
JUTRO: 20 °C pogoda jutro
Logowanie
 

Audycje w języku niemieckim (2014 – 2020)

Audycje w języku niemieckim emitowane są w niedziele po godzinie 20:00.

00:00 / 00:00

27.12.2020 (opis do dźwięku)

Allensteiner Welle 27.12.2020

Anna: Serdecznie witam w ostatniej Allensteiner Welle w roku 2020, przy mikrofonie dla Państwa Anna Przywoźna. Mam nadzieję, że spędzili Państwo piękne dni w gronie rodzinnym, trochę odpoczęli i są dzisiaj znowu z nami.

W dzisiejszej audycji:

– spojrzymy na historię przedstawianą co roku w okresie Bożego Narodzenia  w filmie „Drei Haselnüsse für Aschenbrödel – Trzy orzeszki dla Kopciuszka“

– oraz porozmawiamy z księdzem profesorem doktorem Zbigniewem Stępniakiem na temat isttotnych podczas mszy przyborów.

– Poza tym zabierzemy Państwa do Oberstdorfu, na skocznię Schattenberg, która świętuje dzisiaj swój jubileusz..

To wszystko usłyszą Państwo jak zwykle – po naszych wiadomościach.

___________________________________________________________________

Jingle – wiadomości

****

Katolickie msze w języku niemieckim odprawione zostaną w tym tygodniu jak zaplanowano:

– w czwartek, 31 grudnia – w Sylwestra – o godzinie 16.00

– oraz w Nowy Rok, 1 stycznia, oraz w przyszła niedzielę, 3 stycznia każdorazowo o godzinie 10.00.

Wszystkie msze odprawione zostaną w Olsztynie – Jarotach. Kanonik Andre Schmeier serdecznie zaprasza.
2020-12-27 „Trzy orzeszki dla Kopciuszka”

Czy rozpoznali Państwo muzykę, którą można było usłyszeć przed chwilą w  naszym programie? Grał korpus muzyczny Bundeswehry, kompozytorem jest Czech Karel Svoboda, a muzyka pochodzi z baśniowego filmu „Trzy orzeszki dla Kopciuszka” z 1973 roku. Być może widzieli Państwo to dziś po południu jako niedzielną bajkę na niemieckim kanale dla dzieci. Jeśli Państwo to przegapili, niech się Państwo nie martwią – na różnych kanałach film ten będzie emitowany jeszcze aż do stycznia. Bez niego brakowałoby czegoś w okresie Bożego Narodzenia – a wiele osób ogląda go nie tylko raz.

Ta filmowa adaptacja opowiadania czeskiej poetki narodowej Bożeny Nemcovej z XIX wieku uznana została za najlepszy film baśniowy wszechczasów. Ta historia jest jednym z filarów sukcesu, ponieważ jej Kopciuszek nie czeka grzecznie; buntuje się, potrafi strzelać z kuszy, wspinać się i jeździć konno – i to lepiej niż mężczyźni. A Libuše Šafrankova, która w tym czasie musiała grać księżniczkę nie tylko w jednym filmie, robi to wspaniale. Niezapomniana jest jej przejażdżka na białym koniu Nikolaus przez zaśnieżony las, kiedy uciekła z domu ze swoim psem Kasperle. Jej bezczelna rozmowa z księciem, granym przez Pawła Travnicka, jako biednej dziewczyny w lesie i jako myśliwego jest cudownie swobodna i niekonwencjonalna.

To nie jest nieśmiała młoda kobieta, która tylko czeka; książę nie może po prostu jej zdobyć, musi ją podbić. Robi wszystko, aby się to udało. Bo kiedy sługa macochy Kopciuszka, Vinzent, wjeżdża do miasta, strzela w gałązkę z trzema orzechami laskowymi, które spadają. Sługa zabiera je ze sobą i daje Kopciuszkowi. A te orzechy mają swoją wartość wewnętrzną. Gotowe do użycia przechowywane są u kota Mohrle i strzeżone przez sowę Rosalię w kryjówce w stodole.

Dzieje się tak, jak dziać się musi. Król zaprasza do swojego zamku wszystkie młode kobiety ze swojego królestwa, w tym przyrodnią siostrę Kopciuszka. Zamek Moritzburg pod Dreznem stanowi majestatyczne tło dla scen na zewnątrz, goście wkraczają do sali – a Kopciuszek używa jednego z orzechów laskowych, aby przemienić się na swój występ w księżniczkę.

[muzyka]

To jeden z motywów muzycznych do „Trzech orzeszków dla Kopciuszka”. Jak już wspomniano, muzyka pochodzi spod pióra Karla Svobody, któremu zawdzięczamy również muzykę do „Pszczółki Mai”, „Nilsa Holgersona”, „Wickiego” i „Pinokia”. Można zamknąć oczy i dokładnie wiadomo, co się właśnie dzieje w filmie.

Nieznana piękność wywołuje niepokój na balu, książę tak bardzo się zakochuje, że chce ją z miejsca poślubić. Ale ona mu tego nie ułatwia. Najpierw musi on rozwiązać następującą zagadkę, cytat: „Policzki zabrudzone popiołem, ale to nie jest kominiarz! Mały kapelusz z piórkiem, ale to nie myśliwy. Suknia ze srebrnej tkaniny z trenem, ale to nie księżniczka, proszę pana.” – koniec cytatu.

Wiemy z bajki, że po pokonaniu pewnych trudności udaje mu się  rozwiązać zagadkę, że po jej ucieczce z zamku znów odnajduje swoją ‘księżniczkę’ i wszystko kończy się dobrze. Śnieg kurzący spod kopyt koni, para galopująca przez imponujący zimowy krajobraz ku szczęśliwemu zakończeniu – i ku szczęśliwemu początkowi. Sylwester może nadejść.
2020-12-27 Zbigniew Stępniak III

Jesteśmy w okresie Bożego Narodzenia, a właśnie podczas Wigilii i świąt Bożego Narodzenia było szczególnie wiele mszy. Potrzebne było bardzo dużo wina mszalnego, hostii, wody święconej i kadzidła. Powstaje więc pytanie, jakie reguły obowiązują do odniesieniu do tych ważnych przyborów mszalnych i jakie są związane z nimi tradycje. Odważyliśmy się razem z ks. prof. dr Zbigniewem Stępniakiem rzucić okiem za kulisy. Usłyszą Państwo teraz trzecią część rozmowy:

——-

Kadzidło jest rzeczą, która jak niektóre inne przyprawy i zapachy, dzieli ludzi. Jedni bardzo je lubią, inni w ogóle go nie cierpią. Tak było od początku jego korzystania. Skąd właściwie pochodzi tradycja kadzidła?

[Zbigniew Stępniak:

Tradycja kadzidła jest typową tradycją religijną, ale pochodzi już z pogańskich czasów. Wielu ludzi w starych religiach również używało kadzidła, kiedy np. składali bogom coś w ofierze, zawsze mieli kadzidło.]

Które kościoły go używają? Czy kadzidła używano jako czystej substancji?

[Zbigniew Stępniak:

To jest tradycja katolicka, ale i prawosławna. Prawosławni robią bardzo specjalne kadzidło. Normalnie to jest żywica z innymi (substancjami, takimi  jak) kwiaty czy przyprawy. Normalnie żywica ma bardzo silny zapach, ale kiedy dodajesz kwiaty do żywicy, zmienia to zapach.]

Z kadzidła jednak nie korzystano tylko w celach religijnych…

[Zbigniew Stępniak:

W tradycji arabskiej kadzidło ma również właściwości pobudzające i erotyzujące. A specjalnych żywic z pewnych rodzajów drewna używano w medycynie.]

Właśnie w okresie Bożego Narodzenia kadzidło odgrywa ważną rolę – bo jest kosztowne i zostaje z tego powodu darowane jako prezent od Trzech Króli…

[Zbigniew Stępniak:

Jeden przyniósł złoto, drugi mirrę, a trzeci właśnie kadzidło. W starej żydowskiej tradycji zawsze używano go podczas najdonioślejszych, największych  uroczystości, nawet podczas koronacji królów. Więc kadzidło jest symbolem koronacji. Może też mieć  inną symbolikę. Dym z kadzidła idzie do góry, a nasze modlitwa idą do Boga.]

A jak rozpala się kadzidło? Jak to wygląda dokładnie?

[Zbigniew Stępniak:

W kościele katolickim jak i prawosławnym mamy tribulum, czyli trybularz. Do tego trybularza wkłada się zapalony węgiel, a na to kadzidło. Są różne rodzaje, też w kościele katolickim mamy różne rodzaje kadzidła.]

Czy są też pewne rodzaje kadzidła na pewne wydarzenia, czy niedziele w roku liturgicznym?

[Zbigniew Stępniak:

U nas nie, u prawosławnych nie wiem dokładnie. U nas to wszystko leży w rękach księdza. Jeśli lubi pewien rodzaj, używa go, ale nie ma różnicy.]

Powiedział ksiądz, że kadzidło prawosławne jest aromatyczniejsze i silniejsze. Czy trzeba je również traktować inaczej?

[Zbigniew Stępniak:

Bardziej intensywne i całkiem inne, jak można to było poczuć, bardzo, bardzo intensywne również bez ognia. Kolega, ksiądz prawosławny, wyjaśnił mi też, że kadzidła prawosławnego nie trzeba kłaść na bardzo gorący ogień.]

A propos ognia: on też ma swoją symbolikę jak wino, hostie i kadzidło. Jedną raczej smutną, ale również jedną pełną nadziei…

[Zbigniew Stępniak:

Ogień ma symbolikę dla zmarłych, dlatego do dzisiaj zapalamy świece dla naszych zmarłych. Świeca woskowa symbolizuje Chrystusa. Zaczynamy nasze życie z Chrystusem, dlatego rodzice przychodzą do kościoła na chrzest ze świecą woskową, kiedy młody człowiek zaczyna swoje życie z Chrystusem i dla Chrystusa. ]

A ta świeca może towarzyszyć człowiekowi całe jego życie…

[Zbigniew Stępniak:

Przychodzi później ze świecą woskową do Pierwszej Komunii, bardzo często z tą, którą dostał z okazji chrztu. A bardzo często tę świecę trzyma w ręce człowiek, który już umiera.]

Szczególnej świecy używano z okazji Wielkanocy, i jest on bardzo charakterystyczne przyozdobiona…

[Zbigniew Stępniak:

Alfa – początek, omega – koniec, a między nimi aktualny rok. Jak mówi ksiądz: Ty jesteś alfą – początkiem i omegą – końcem, a potem pokazuje wszystkie rany, wszystkie pięć ran Jezusa. I na końcu dodaje aktualny rok.]

——-

Był to olsztyński ksiądz profesor, doktor Zbigniew Stępniak w rozmowie z nami na temat ważnych podczas mszy  przyborach, takich  jak wino mszalne, hostie, woda święcona i kadzidło. W trzeciej  części rozmowy tematem było przede wszystkim kadzidło, jakie zasady obowiązują w odniesieniu do niego i gdzie tkwią korzenie tej tradycji.
2020-12-27 Skocznia Schattenberg

Od przyszłego tygodnia aż do 6 stycznia wszyscy eksperci –  i ci, którzy uważają się za ekspertów –  ponownie będą rozmawiać o odejmowaniu punktów, ocenie postawy, wpływie wiatru, metrach, a nawet centymetrach i tak zwanej Hill Size. Kiedyś było jeszcze coś takiego jak punkt K i odległość jury. Czy wiedzą Państwo, o jaki sport chodzi? Racja, chodzi o skoki narciarskie i Turniej Czterech Skoczni, który rozpocznie się pojutrze. Podczas pierwszych zawodów skoczkowie tradycyjnie rywalizują w Oberstdorfie, a następnie skaczą w Garmisch-Partenkirchen, Innsbrucku i Bischofshofen.

W Oberstdorfie sportowcy skaczą na stadionie skoków narciarskich na zboczach góry Schattenberg. Pierwsza skocznia narciarska we wsi znajdowała się w innym miejscu już w 1909 roku. Rekord na tej skoczni „Auf den Halden” to 22 metry – dystans, na który dzisiejsi młodzi skoczkowie tylko ze znużeniem unoszą brwi. Wtedy skakało się na innych nartach i inną techniką. Poza tym skocznia była po prostu za mała. Dlatego powstała tzw. Schattenbergschanze, którą otwarto 95 lat temu, 27 grudnia 1925 roku. To tutaj odbywały się mistrzostwa Niemiec i kwalifikacje do Zimowych Igrzysk Olimpijskich w Garmisch-Partenkirchen w 1936 roku, ale popadła ona w ruinę podczas II wojny światowej. Skocznia została ponownie otwarta wkrótce po wojnie, na początku 1946 roku, i od 1953 roku jest integralną częścią Turnieju Czterech Skoczni.

Z biegiem czasu skocznia musiała zostać dostosowana do rozwoju tego sportu i stała się najpierw skocznią K-70, a następnie K-90. „K” pochodzi z punktu konstrukcyjnego, czyli punktu na bulą, w którym nachylenie stoku staje się bardziej płaskie. Jest to od 75 do 99 metrów dla normalnej skoczni, i od 100 do 130 metrów dla dużej skoczni. Za ten dystans skoczek narciarski otrzymuje ustaloną liczbę punktów, jeśli skoczy bliżej, odejmuje się punkty, jeśli skoczy dalej, dostanie ich jeszcze więcej.

Od 2004 roku do klasyfikacji skoczni narciarskiej używa się tzw. Hill Size. To odległość, na której rozbieg skoczni narciarskiej ma jeszcze nachylenie 32 stopni. Od tego miejsca lądowanie jest bardziej niebezpieczne, dlatego punkt ten często odpowiada odległości jury. Gdy ten dystans zostanie osiągnięty, jury musi rozważyć skrócenie rozbiegu.

Na stadionie skoków narciarskich w Oberstdorfie znajduje się pięć skoczni narciarskich. Dwie najważniejsze z nich to normalna skocznia o punkcie konstrukcji lub punkcie K na 95 metrów, i duża skocznia. Odbudowano ją w 1973 roku z punktem K 115 i rozbudowano do wartości K 120 w 2003 roku. Odpowiada to skoczni o długości Hill Size na 137 metrów, rekord skoczni od 2003 r. utrzymuje Norweg Sigurd Pettersen z odległością 143,5 m. Miejmy nadzieję, że pojutrze pogoda się dopisze i aktualni sportowcy z werwą wyjdą ze świąt Bożego Narodzenia. Wtedy stara, czcigodna skocznia Schattenbergschanze mogłaby doświadczyć nowego rekordu.
Anna: I to była ostatnia Allensteiner Welle w roku 2020, życzę Państwu jeszcze spokojnego niedzielnego wieczoru, jeszcze kilku dobrych dni starego roku i dobrego startu w Nowy Rok 2021!

Audycję zrealizował dla Państwa i dla mnie Szymon Krzysztoń, a do usłyszenia w Nowym Roku mówi Państwu Anna Przywoźna. (ap/ad)

20.12.2020 (opis do dźwięku)

Allensteiner Welle 20.12.2020

Anna: Serdecznie witam w Allensteiner Welle, w niedzielny wieczór przy mikrofonie wita Państwa Anna Przywoźna. Mam nadzieję, że są Państwo zdrowi, zapalili czwartą świecę na wieńcu adwentowym i tak krótko przed świętami nie są zestresowani, tylko znowu z nami.

W dzisiejszej audycji:

– przybliżymy Państwu niektóre zwyczaje i obrzędy związane z Bożym Narodzeniem

– oraz porozmawiamy z Henrykiem Hochem, przewodniczącym Związku Stowarzyszeń Niemieckich Warmii i Mazur na temat roku 2020 i 2021.

– Poza tym przedstawimy Państwu producenta kochanego przez dzieci misia – firmę Haribo.

To wszystko usłyszą Państwo jak zwykle – po naszych wiadomościach.

___________________________________________________________________

Jingle – wiadomości

Katolickie msze w języku niemieckim odprawione zostaną w tym tygodniu jak następuje: w czwartek, 24 grudnia – w Wigilię – pasterka o godzinie 22.00, oraz w dni świąteczne 25 i 26 grudnia jak też w następną niedzielę 27 grudnia – w uroczystość świętej Rodziny – każdorazowo o godzinie 8.30. Wszystkie msze odprawione zostaną w Olsztynie – Jarotach. Kanonik Andre Schmeier serdecznie zaprasza.
2020-12-20 Adwent i Boże Narodzenie

Zakładam, drodzy słuchacze, że zapaliliście dzisiaj, jak prawie wszyscy wokół was i w zasięgu naszego nadajnika, czwartą świecę na wieńcu adwentowym. I prawie pewne, że nie myśleliście o tym, skąd się wzięła ta tradycja, tak samo jak w przypadku innych zwyczajów w okresie Adwentu i Bożego Narodzenia.

Skąd się wziął wieniec adwentowy? Jakie kolory mają na nim świece? Tydzień temu podczas warsztatów „Zwyczaje Adwentu i Bożego Narodzenia” w ramach projektu „LernRaum” wyjaśniono te i inne pytania. Jestem bardzo wdzięczna prowadzącej warsztaty, dr Monice Czok, za impuls i część treści do tego tekstu.

Wieniec adwentowy ma zazwyczaj świąteczne kolory: czerwony, biały i zielony. Wiecznie zielone gałęzie, czerwone świece, białe ozdoby lub białe świece i czerwone ozdoby. Istnieje również wariant kolorystyczny z fioletowymi świecami, które wskazują na okres kontemplacji i postu. Wtedy trzecia świeca jest często różowa, ponieważ trzeci adwent to niedziela Gaudete, czyli „raduj się”, jak usłyszeliście Państwo przed chwilą w piosence „Jauchzet, frohlocket” zaśpiewaną przez Dresdener Kreuzchor. Pierwszy wieniec adwentowy to protestancka tradycja z sierocińca pod Hamburgiem. Jego kierownik ksiądz Johann Wichern wymyślił go dla dzieci, aby skrócić im czas oczekiwania. Wtedy miał 24 świece, ale z biegiem czasu wieńce stały się zbyt drogie ze względu na rozmiar, a świece ze względu na cenę wosku. Powstały więc dzisiejsze małe wieńce z czterema świeczkami na niedziele adwentowe.

Za skrócenie czasu oczekiwania odpowiadały i odpowiadają za to kalendarze adwentowe. Powstały jeszcze bez drzwiczek na początku XX wieku, drzwi z papieru otrzymały około 1920 roku. Za drzwiami kryły się wówczas święte motywy biblijne. Dzisiejsza słodka wersja to dziecko niemieckiego cudu gospodarczego, inne nowoczesne wersje, na przykład z saszetkami, są również dostępne dla tych o innych gustach.

A potem nadejdzie – już tylko kilka dni – w końcu Wigilia, a wraz z nią choinka. Dawniej rzadko była wnoszona do izby, dawniej rzadko dekorowana. Choinka również należy do kultury protestanckiej. Kiedyś wisiały na niej jabłka, orzechy lub coś słodkiego. Ci, których było na nie stać, mieli świece z wosku pszczelego. Później dodano lametę zwaną inaczej anielskim włosem, bombki jako symbole idealnego kształtu, papierowe łańcuchy jako symbole połączenia, orzechy jako symbole nowego życia. To nie tylko ozdoby, ale także symbolika, którą dziś ludzie stracili z oczu.

Ozdoby można było kupić oprócz pierników, makaroników kokosowych czy innych wypieków na jarmarkach bożonarodzeniowych, z których najstarsze, podobnie jak norymberski Christkindlesmarkt, mają ponad 400-letnią tradycję. Każdego roku w Niemczech odbywa się 2500 rynków odwiedzanych przez kilkaset milionów gości, gdzie serwuje się 50 milionów litrów grzanego wina, które w tym roku są zamknięte, ku wielkiemu smutkowi handlarzy. Już w przeszłości sprzedaż domowych zabawek drewnianych była dla ubogich, na przykład w Rudawach, świetną okazją do zarobienia pieniędzy przed świętami Bożego Narodzenia na zakup prezentów lub jedzenia.

Jedzenie na stołach, wokół których gromadziła się rodzina w Wigilię i Boże Narodzenie. Nawet jeśli był mały, był ważny. Podobnie jak sól, chleb i moneta na stole jako symbole tego, czego potrzebuje się w życiu i aby przeżyć. Wszystko inne to były i są, używając słów Scrooge’a z bożonarodzeniowej opowieści Dickensa, „po prostu bzdury”.
2020-12-20 Henryk Hoch

4 grudnia zarząd Związku Stowarzyszeń Niemieckich Warmii i Mazur ZSNWiM spotkał się w mniejszym składzie na posiedzenia z małą uroczystością adwentową. Wraz z Henrykiem Hochem, przewodniczącym ZNSWiM spojrzeliśmy wstecz na ten rok 2020  i na rok 2021:

——-

Kiedy patrzy Pan na ten rok 2020, co może Pan powiedzieć o tym okresie w odniesieniu do stowarzyszeń niemieckich, które Pan reprezentuje?

[Henryk Hoch:

Jest okropnie. Mamy teraz posiedzenie zarządu i uroczystość adwentową, raczej spokojną, zamykamy ten rok, nie można nawet napisać sprawozdania za ten rok. Epidemia wirusa „ukradła” nam rok naszego życia, można powiedzieć. Nie mogliśmy przeprowadzić naszych imprez, my jak i Ziomkostwo Prus Wschodnich, inne mniejszości narodowe, niestety wszystko zostało odwołane. Teraz jest wszystko on-line, parę rzeczy udało nam się zorganizować i przeprowadzić kilka projektów, ale poza tym, jeden albo drugi zaraził się, wszyscy boją się.]

Kilka wydarzeń w świecie realnym, kilka imprez wirtualnie, to brzmi jak promyk nadziei na horyzoncie. Ale mimo to nie było to zbyt wiele…

[Henryk Hoch:

Bardzo mało, bardzo mało, parę projektów młodzieżowych udało się nam jako Związkowi, ale było za mało. Wszystko stracone, nawet w Niemczech. Nie było spotkań byłych mieszkańców regionu dawnych Prus Wschodnich. Jestem z Ostródy, i Ziomkostwo byłego powiatu ostródzkiego musiało odwołać spotkanie, były obostrzenia z powodu pandemii. Jest trochę łatwiej, bo mamy Internet, ale to nie jest to samo co normalne spotkania ludzi.]

W tym momencie znowu obowiązują ostre obostrzenia, ale przyjdzie i nowy rok. Jak wyglądają Pana nadzieje na 2021 r.?

[Henryk Hoch:

Oczekujemy, że następny rok 2021 będzie o wiele lepszy, mamy już nasz kalendarz imprez na następny rok, nieźle wygląda. Jest dużo imprez i będziemy się cieszyć, jeśli to się uda, kiedy możemy się spotkać z naszymi rodakami żyjącymi w Niemczech i z rodziną. Ale jesteśmy niemiecką rodziną tutaj i tak długo nie widzieliśmy się z różnymi ludźmi z różnych stowarzyszeń.]

A czego życzy Pan swoim członkom i przyjaciołom mniejszości niemieckiej?

[Henryk Hoch:

Naszym członkom, naszym rodakom tu w Prusach Wschodnich życzę przede wszystkim jednego: zdrowia. Żebyśmy nadal byli zdrowi i wiele razy się znowu spotykali.]

——-

Był to Henryk Hoch, przewodniczący Związku Stowarzyszeń Niemieckich Warmii i Mazur, w rozmowie z nami. Tematem było spojrzenie wstecz na rok 2020 i na przyszłość, na rok 2021.
2020-12-20 100 lat Haribo

Znają ją Państwo wszyscy, nawet jeśli Państwo się do tego nie przyznają, nawet jeśli wolą Państwo jeść słone potrawy, nawet jeśli omijają Państwo lub ze względów zdrowotnych muszą omijać słodycze szerokim łukiem. Znają ją Państwo, ponieważ jest wszechobecna w sklepach spożywczych, firma z trzema sylabami, która produkuje prawdopodobnie najsłynniejszego misia na świecie. Mowa jest o Haribo.

To jedna z historii największych sukcesów niemieckiej gospodarki, która rozpoczęła się prawie dokładnie sto lat temu 13 grudnia 1920 roku. Jedna z wielkich historii, która zaczęła się w skromnym pokoju, podobna do kariery Billa Gatesa. Nie w garażu jak u Gatesa, ale w pralni w dzielnicy miasta Bonn. Johann „Hans” Riegel, urodzony w 1893 r., został cukiernikiem i rozpoczął produkcję w nowej firmie: HA (od Hansa) RI (od Riegel) BO (od Bonn) mając worek cukru i podstawowe wyposażenie do robienia cukierków.

Już w 1922 roku Hans Riegel opracował najsłynniejszy do dziś produkt swojej firmy: gumowego misia. W tym czasie nazywano go „tańczącym misiem”, z czasem stał się trochę mniejszy, grubszy, a także twardszy, ponieważ zamiast gumy arabskiej używa się teraz żelatyny – i stał się złotym misiem. W 1925 roku rozpoczęła się produkcja wyrobów z lukrecją, które do dziś dzielą smaki ludzi. Niektórzy bardzo nie lubią smaku anyżu, inni go uwielbiają. Podział na te grupy można odczytać nawet geograficznie z danych dotyczących sprzedaży: lukrecja jest bardzo popularna w Skandynawii, także w północnych Niemczech, podczas gdy południowi Niemcy są bardziej entuzjastycznie nastawieni do żelków.

To nie były jedyne produkty, ale dwa filary stale rozwijającej się firmy. II wojna światowa wraz z deficytem surowców, zwłaszcza cukru, również pogrążyła HARIBO w tarapatach, oprócz tego w 1945 roku zmarł założyciel firmy Hans Riegel. Ale wraz z nastaniem pokoju, a przede wszystkim ożywieniem gospodarczym lat 60., ludzie znów chcieli słodyczy i mieli na nie pieniądze.

W 1967 roku złoty miś został przez niemiecki urząd patentowy uznany za zastrzeżony znak towarowy. Ale czym właściwie jest taki żelkowy miś? Gumisie to żelki owocowe w kształcie wysokich na około dwa centymetry, stylizowanych misiów, składające się z cukru, syropu cukrowego i zestalonej mieszanki żelatyny, nadającej im gumowatą konsystencję, a także barwników i aromatów, środków zakwaszających i powlekających oraz wody. Barwniki stały się w międzyczasie naturalne, co ogranicza wybór kolorów. Do 2007 roku było pięć kolorów. Oprócz później sześciu podstawowych kolorów: białego, żółtego, pomarańczowego, jasnoczerwonego, ciemnoczerwonego i zielonego, na specjalne okazje dostępne są dodatkowe kolory.

Sukcesem, oprócz reklamy w ówcześnie młodym medium telewizji już w latach 60., był wybór „twarzy” HARIBO w 1991 roku. Dobrze znany już wówczas prezenter telewizyjny Thomas Gottschalk był od tego roku obecny w reklamie firmy przez 24 lata. W tym roku firma obchodziła i obchodzi swoje setne urodziny. Wszystkie łakomczuchy i łasuchy, które nie mogą się doczekać słodyczy m.in. teraz w okresie świątecznym, życzą wszystkiego najlepszego.
Anna: I to była Allensteiner Welle na dzisiaj, życzę Państwu wesołych i zdrowych świąt Bożego Narodzenia!

Audycję realizował dla Państwa i dla mnie Marian Dąbrowski, a do usłyszenia za tydzień mówi Państwu Anna Przywoźna. Wesołych świąt!  (ap/łw)

13.12.2020 (opis do dźwięku)

Allensteiner Welle 13.12.2020

Anna: Serdecznie witam w Allensteier Welle, w trzecią niedzielę adwentu 2020 przy mikrofonie dla Państwa Anna Przywoźna. Mam nadzieję, że spędzili Państwo dobry kolejny tydzień adwentu, odpoczęli w weekend i są dzisiaj znowu z nami.

W audycji:

– porozmawiamy o ważnym dla stosunków polsko – niemieckich wydarzeniu: uklęknięciu Willy Brandta przed 50 laty w Warszawie – więcej na ten temat w felietonie i wywiadzie z Henrykiem Hochem, przewodniczącym Związku Stowarzyszeń Niemieckich Warmii i Mazur.

– Poza ty, porozmawiamy jeszcze raz z księdzem profesorem doktorem Zbigniewem Stępniakiem na temat ważnych podczas mszy utensyliów.

To wszystko usłyszą Państwo jak zwykle – po naszych wiadomościach.

___________________________________________________________________

Jingle – wiadomości

****

Katolickie msze w języku niemieckim odprawione zostaną w tym tygodniu jak następuje: w przyszła niedzielę, 20 grudnia – w czwartą niedzielę adwentu – o godzinie 8.30 w Olsztynie – Jarotach i o godzinie 14.00 w Biskupcu. Kanonik Andre Schmeier serdecznie zaprasza.

2020-12-13 Willy Brandt

W tym tygodniu, dokładnie w poniedziałek, 7. grudnia, minęła 50 rocznica jednego z punktów zwrotnych w historii niemiecko-polskiej i europejskiej. Kanclerz Republiki Federalnej Niemiec Willy Brandt przyjechał do Warszawy 7 grudnia 1970 roku, aby podpisać Układ PRL-RFN. W drodze przez miasto uklęknął przed pomnikiem Bohaterów Getta – gest, który zmienił świat.

Kanclerz Niemiec Willy Brandt wyruszył wtedy w niezwykłą podróż. Była to pierwsza wizyta niemieckiej głowy państwa w polskiej stolicy nie tylko po II wojnie światowej, która wtedy miała miejsce ledwie 25 lat temu, ale w całej długiej polsko – niemieckiej historii. Wizyta była niezwykła już ze względu na okazję. Willy Brandt przyjechał podpisać układ, który miał doniosłą treść. W „Układzie między Polską Rzeczpospolitą Ludową a Republiką Federalną Niemiec o podstawach normalizacji ich wzajemnych stosunków”, jak jego nazwa brzmi w całości, oba państwa twierdziły bowiem, że ich granice są nienaruszalne. Tym samym Republika Federalna Niemiec faktycznie uznała zachodnią granicę Polski wzdłuż Odry i Nysy Łużyckiej, jak została ona uzgodniona w 1945 roku. Ostateczne ustalenie kwestii granicy formalnie pozostawiono przyszłemu traktatowi pokojowemu, który wydawał się wówczas utopią. Warto zauważyć, że ten układ PRL-RFN jest jednym z dokumentów, które zapoczątkowały procesy, które w dłuższej perspektywie umożliwiły późniejsze pokojowe zmiany w Europie, że wyznaczył granice i pomógł je pokonać. Zaczęło się od nowych kontaktów za czasów Edwarda Gierka i doprowadziło w 1991 r. do spotkania Tadeusza Mazowieckiego i Helmuta Kohla w Krzyżowej oraz do polsko-niemieckiego traktatu o dobrym sąsiedztwie, którego rocznica przypada w przyszłym roku.

Najbardziej zapamiętanym gestem tamtego dnia jest jednak klęknięcie kanclerza przed pomnikiem Bohaterów Getta w Warszawie. Planowano złożyć tam wieniec przed spotkaniem w celu ostatecznych negocjacji. Egon Bahr, doradca Willy’ego Brandta i architekt tzw. układów wschodnich pod hasłem „zmiana poprzez zbliżenie”, przestraszył się, gdy nagle nie zobaczył stojącego kanclerza. Dziennikarze zamilkli, jak później wspominał, cytat: „Gdy się zbliżyłem, ktoś wyszeptał ‘on klęczy’. Zobaczyłem to zdjęcie dopiero wtedy, gdy obiegło świat.” – koniec cytatu. Sam Willy Brandt powiedział kiedyś o tym momencie cytat: „Nad przepaścią niemieckiej historii i pod ciężarem milionów zamordowanych zrobiłem to, co ludzie robią, gdy odbiera mowę” – koniec cytatu. Ten gest był niezaplanowany, spontaniczny, a zatem autentyczny – i skuteczny. Tym bardziej, że w osobie Willy’ego Brandta klęczał tam ktoś, kto sam nie był winny, a zatem, jak napisał tydzień później Hermann Schreiber w tygodniku „Der Spiegel”, cytat: „[Prosi] o przebaczenie, którego on sam nie potrzebuje. Klęczy tam dla Niemiec.” – koniec cytatu. Mały gest, który przyniósł – przede wszystkim długofalowo – ogromny efekt.

2020-12-13 Henryk Hoch

50 lat temu, 7 grudnia 1970 r. w Warszawie został podpisany tzw. układ PRL-RFN, treścią którego było m.in. uznanie polskiej granicy zachodniej przez RFN. W drodze do podpisania doszło do słynnego uklęknięcia niemieckiego kanclerza Willy Brandta przed pomnikiem Bohaterów Getta. Zapytaliśmy Henryka Hocha, przewodniczącego Związku Stowarzyszeń Niemieckich Warmii i Mazur o jego wrażenie wtedy i później:

——-

Jakie znaczenie miały ten dzień i jego skutki wtedy dla Pana?

[Henryk Hoch:

Były to bardzo ważne odwiedziny niemieckiego kanclerza Willy Brandta i jego uklęknięcie. Strona polska, szefowie partii oczekiwali, że Niemcy przeproszą w tym momencie i chodziło o II wojnę światową itd. Dla nas żyjących tu w Prusach Wschodnich również było to wielkie przeżycie; w tym czasie już wybrano jako szefa partii Edwarda Gierka, który patrzył już bardziej na zachód. Kilka lat później były kredyty, Niemcy coraz więcej pomagały – a dla nas, żyjących tu, granica była już trochę otwarta.]

Co to znaczy „trochę otwarta” czy „bardziej otwarta”?

[Henryk Hoch:

Jedna osoba z rodziny mogła już wyjechać. Kiedy żona jechała, mąż musiał zostać, kiedy jechał mąż, żona musiała zostać z dziećmi czy wnukami. Mogliśmy już odwiedzać nasze rodziny w Niemczech, to było bardzo ważne dla nas. I przyjeżdżało też więcej Niemców tu do nas, do Prus Wschodnich. Przypominam sobie, że mój ojciec spotkał choć tylko jeden raz swojego brata, później już zmarł. Ale już mógł (do niego) pojechać.]

Jak Pan pamięta ówczesne relacje, przedstawienie wydarzenia w prasie polskiej? Dużo o tym pisano?

[Henryk Hoch:

Wtedy nawet nie było tak bardzo dużo do czytania. Ja wtedy miałem właśnie 20 lat i to było – widziałem to również w telewizji – to była wielka propaganda. Najbardziej właściwie Polacy zdziwili się klęknięciu – nagle niemiecki kanclerz klęknął przed pomnikiem Bohaterów Getta. To też było ważne politycznie. By bardziej zbliżać się, jak było później, zbliżać te dwa narody – Polskę i Niemcy.]

W układzie PRL-RFN uznana została polska granica zachodnia. W Niemczech wtedy było też dużo sprzeciwu. Czy nie czuł się Pan pozostawiony na lodzie?

[Henryk Hoch:

W pierwszym momencie tak, na pewno. Ale też powiem, my żyliśmy tu, i żyjemy do dziś w Prusach Wschodnich. Było nam trudno dostać się do Niemiec Zachodnich, a tam żyli nasi ziomkowie, nasze rodziny. Dla wypędzonych, nasi wschodnio- i zachodnioprusacy, którzy musieli opuścić swoją ojczyznę w 1945 r. czy trochę wcześniej, dla nich to było naprawdę trudne. Ale dla nas, żyjących tu w Prusach Wschodnich, było to bardzo dobrze akceptowane, czuć było już powoli wolność. I późniejsze kontakty w latach 70ych, kiedy Edward Gierek był szefem partii, były o wiele lepsze niż przed nim. On patrzył już bardziej na zachód, pracował przecież wcześniej w Belgii. Podsumowując: był to wtedy bardzo ważny dzień.]

——-

Był to Henryk Hoch, przewodniczący Związku Stowarzyszeń Niemieckich Warmii i Mazur, w rozmowie z nami. Tematem były wydarzenia sprzed 50 lat, z 7. grudnia 1970 r. Podpisano wtedy układ PRL-RFN, a niemiecki kanclerz Willy Brandt uklęknął przed pomnikiem Bohaterów Getta.

2020-12-13 Zbigniew Stępniak II

Jesteśmy w środku adwentu, Boże Narodzenie zbliża się, a właśnie podczas Wigilii i świąt Bożego Narodzenia będzie szczególnie dużo mszy. Potrzebne będzie dużo wina mszalnego, hostii, wody święconej i kadzidła. Nasuwa się więc pytanie, jakie zasady obowiązują dla tych ważnych mszalnych utensyliów i jakie są związane z nimi tradycje. Odważyliśmy się razem z księdzem profesorem doktorem Zbigniewem Stępniakiem rzucić okiem za kulisy. Usłyszą Państwo teraz drugą część naszej rozmowy:

——-

Od kiedy istnieje tradycja hostii, tzn. chleba przaśnego? Skąd pochodzi ta tradycja?

[Zbigniew Stępniak:

Tradycja chleba przaśnego istnieje od 400 r. Tradycja wina i chleba do mszy jest upamiętnieniem święta Paschy. Izraelici jedli chleb przaśny i dlatego mamy w kościele katolickim do dziś chleb przaśny.]

Czy istnieje również podstawa historyczna, że to musi być właśnie chleb przaśny?

[Zbigniew Stępniak:

Z jakiej tajemnicy, jakiego powodu świętowano Paschę? Pascha jest świętem upamiętniającym wyjście z Egiptu. Izraelici mieli bardzo mało / za mało czasu na wyprodukowanie chleba na zakwasie przed wyjściem z Egiptu. Wszystko musieli robić bardzo szybko.]

A jak wygląda to w kościele prawosławnym? Czy tam też wykorzystuje się chleb przaśny?

[Zbigniew Stępniak:

W kościele prawosławnym do mszy na eucharystii jest zawsze chleb fermentowany – do dziś. Jako katolik nie mogę pójść do komunii w kościele prawosławnym, ale prawosławni mają bardzo specjalną tradycję. Rozdają hostię – to nie hostia, to są takie małe bułki, prosfory – oni dają każdemu odwiedzającemu prosforę. Więc można spróbować, jak smakuje chleb czy hostia, chleb do mszy w kościele prawosławnym.]

Czy prosfora i maca są więc ciemniejsze niż hostie? Hostie są przecież bardzo jasne. Z czego one są?

[Zbigniew Stępniak:

Jest specjalna technika pieczenia. Ale normalnie prosfora ma kolor pieczonego chleba – beżowy, brązowy, jasny brąz. Chleb przaśny czy maca też jest jasnobrązowy. Nasze opłaty, nasze hostie są z jasnej, zasadniczo są tylko z mąki pszennej – mąki pszennej i wody.]

Hostie święci się podczas mszy, a jak wygląda to w przypadku wody święconej? Czy można wziąć do tego każdą wodę?

[Zbigniew Stępniak:

W normalnym przypadku może to być każda woda z kranu. Kiedy np. idziemy na kolędę po świętach Bożego Narodzenia, idzie się z kropidłem. Kiedyś w Polsce była wielka tradycja. Ksiądz święcił na kolędę wodę święconą w kościele, każda rodzina przychodziła z mała butelką i w czasie kolędy miała wodę święconą na stole na talerzu. Kropidło i wodę święconą każda rodzina kiedyś miała.]

Ale mimo to zasadniczo zwykłą wodę…

[Zbigniew Stępniak:

Musi być normalna woda, nie mineralna, gazowana, lecz zwykła. Każdy ksiądz, każdy diakon może poświęcić wodę – wodę święconą. To samo mówię ludziom, kiedy oni mówią na początku kolędy: „Przepraszamy, ale nie mamy wody święconej” i wyjaśniam im: „To nie problem, proszę wlać wodę, normalną wodę do talerza, a ja mogę ją poświęcić.”]

W kościele prawosławnym, jak ksiądz zaobserwował, nie ma wody święconej przy wejściu albo chrzcielnic, ale woda i tak jest ważna. Czy ksiądz przeżył to na jakimś przykładzie?

[Zbigniew Stępniak:

W Żyrowiczach (na Białorusi z monastyrem Zaśnięcia Matki Bożej), gdzie mieszkałem rok temu przez tydzień, jest źródło obok miejscowości, ze świętą wodą jak u nas w Gietrzwałdzie. Ale u nas pijemy tę wodę, a tam jest mały dom i tam można się wykąpać czy zanurzyć w wodzie, ale to jest bardzo zimna woda.]

——-

Był to olsztyński ksiądz profesor doktor Zbigniew Stępniak w rozmowie z nami o ważnych podczas mszy utensyliów, takich jak wino mszalne, hostie, woda święcona i kadzidło. W tej części rozmawialiśmy o hostiach i wodzie święconej, jakie obowiązują dla nich zasady i gdzie tkwią korzenie tej tradycji.

Trzecią część rozmowy będą Państwo mogli usłyszeć w kolejnej audycji.

Anna: I to była Allensteiner Welle w trzecią niedzielę adwentu 2020. Życzę Państwu jeszcze spokojnego wieczoru i dobrego tygodnia, bądźcie zdrowi!

Audycję realizował dla Państwa i dla mnie Marian Dąbrowski, a do usłyszenia za tydzień mówi Państwu Anna Przywoźna. (ap/apod)

06.12.2020 (opis do dźwięku)

Allensteiner Welle 06.12.2020

Anna: Serdecznie witam w Allensteiner Welle, po krótkiej przerwie przy mikrofonie dla Państwa Anna Przywoźna. Mam nadzieję, że są Państwo zdrowi i dzisiaj znowu z nami.

W mikołajkowej audycji:

–       Porozmawiamy na temat ulubionego świętego wszystkich dzieci – Świętego Mikołaja

–       ksiądz Zbigniew Stępniak opowie nam o zasadach dotyczących  utensyliów mszalnych

–       oraz przybliżymy Państwu jedną z najbardziej znanych niemieckich piosenek dla dzieci XXI wieku – „Schnappi, das kleine Krokodil“

To wszystko usłyszą Państwo jak zwykle – po naszych wiadomościach.
Jingle – wiadomości

2 listopada wystartował konkurs online „Minderheiten auf der Bühne – Mniejszości na scenie“ Olsztyńskiego Stowarzyszenia Mniejszości Niemieckiej. W ramach konkursu wszystkie mniejszości narodowe i etniczne w Polsce przedstawić się mogą za pomocą postu. Jeszcze do 9 grudnia zbierane będą i liczone polubienia. Wyniki konkursu znajdą Państwo na stronie OSMN www.agdm.pl w zakładce „aktualności”, a potem „mniejszosci-na-scenie”.

***

W projekcie „LernRaum“ w przyszłą niedzielę 13 grudnia o godzinie 14.00 kolej na następne wirtualne warsztaty. Przez 4 godziny prowadzić je będzie Monika Czok, tematem będą zwyczaje adwentowe i bożonarodzeniowe. Zgłaszać można się do 10 grudnia pod adresem mailowym neidenburg@lernraum.pl

***

Katolickie msze w języku niemieckim odprawione zostaną w przyszłym tygodniu jak następuje:

– już pojutrze, 8 grudnia z okazji Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Maryi Panny o godzinie 8.30 w Olsztynie-Jarotach,

– oraz w przyszła niedzielę, 13 grudnia w trzecią niedzielę adwentu o godzinie 15.00 w Kościele Najświętszego Serca Jezusowego w Olsztynie.

Kanonik Andre Schmeier serdecznie zaprasza.
2020-12-06 Święty Mikołaj

Znów nadchodzą święta Bożego Narodzenia – i to pomimo wszelkich epidemii i chorób. Mamy już drugą niedzielę adwentu, która w tym roku zbiega się ze świętem św. Mikołaja. Ale jak wygląda sprawa tego świętego i zwyczajów w tym dniu?

Najpierw słowo o świętym. Nie ma prawie żadnej innej postaci, która lepiej jednoczyłaby przynajmniej religie chrześcijańskie. Jest czczony zarówno przez katolików, protestantów, jak i prawosławnych, jest patronem Rosji, Serbii i Chorwacji oraz tak różnorodnych grup jak dzieci, rzeźnicy, prawnicy i złodzieje. W samych Niemczech istnieje ponad 400 parafii nazwanych jego imieniem, nie wspominając o takich miejscach jak Mikołajki na Mazurach czy Sankt Nikolaus w Zagłębiu Saary. Znajduje się tam również urząd pocztowy  św. Mikołaja, ale jego konsulat znajduje się w Kętrzynie, w połowie drogi między zamkiem a stacją kolejową. Ale oba te elementy należą do współczesnych ekscesów Nikolausitis [żartobliwe określenie szaleństwa związanego z Mikołajkami jako choroby].

Nikolaus, biskup Myry, urodził się w Patarze około 270 roku i prawdopodobnie zmarł 6 grudnia 345, stąd jego imieniny w tym dniu. Musiał być bogaty, ponieważ niektóre legendy z nim związane mówią o jego pomocy finansowej. Najbardziej znana jest historia trzech córek biednego mężczyzny, które dzięki bryłkom złota lub workom złotych monet, które potajemnie przekazał im Mikołaj, otrzymały posag i zostały w ten sposób uratowane przed prostytucją. Jego zaangażowanie w wychowanie dzieci i w sprawy niewinnych więźniów zostało szybko przekazane przez podróżników i pielgrzymów, których także jest świętym patronem. On sam siedział w więzieniu i został zwolniony, gdy Konstantyn Wielki uczynił chrześcijaństwo religią państwową.

Historia z młodymi kobietami prawdopodobnie doprowadziła do przekonania, że ​​św. Mikołaj może wejść do domu przez komin. Jego rzekome podporządkowane mu duszki z czasem stały się w narracji jego towarzyszami, jak niemiecka postać „Knecht Ruprecht”. Mają one karać niegrzeczne dzieci, podczas gdy Mikołaj 6 grudnia nagradza grzeczne prezentami. Ale tym samym jesteśmy już w pedagogice XIX wieku.

Nawiasem mówiąc, mieszanka Mikołaja, Dzieciątka Jezus i Świętego Mikołaja jest również „winą” protestantów, którzy zamiast świętego wprowadzili samo Dzieciątko Jezus jako przynoszącego prezenty, który przynosi prezenty w Wigilię Bożego Narodzenia. Z kolei Święty Mikołaj, który jeździ po kraju jako dobroduszny dziadek ubrany na czerwono zamiast biskupiej bieli lub fioletu, jest postacią fikcyjną. Ikona reklamowa znanej firmy produkującej lemoniadę, która odpowiednio go ozdobiła w około 1930 roku, a wkrótce potem postawiła mu u boku renifery z lśniącymi nosami. Chociaż Święty Mikołaj mógł mieć już wcześniej renifery, bo zwłaszcza literatura anglojęzyczna uważa, że ​​żyje na biegunie północnym.

Niech będzie tak, jak jest, najważniejszym zwyczajem nie tylko, ale zwłaszcza dla dzieci jest zwyczaj „wkładania”, czyli dawania prezentów – kiedyś w papierowych łodziach, a dziś w butach. Spójrzcie Państwo więc jeszcze raz, może dziś rano przegapili Państwo coś w swoich kapciach …
2020-12-06 Zbigniew Stępniak I

Jesteśmy w środku adwentu, zbliża się Boże Narodzenia, a właśnie podczas Wigilii i świąt Bożego Narodzenia będzie szczególnie dużo mszy. Potrzebne będzie bardzo dużo wina mszalnego, hostii, wody święconej i kadzidła. Powstaje więc pytanie, jakie zasady obowiązują dla tych ważnych utensyliów  mszalnych i jakie są związane z tym tradycje. Odważyliśmy się razem z ks. prof. dr Zbigniewem Stępniakiem rzucić okiem za kulisy:

——-

Należy do mszy jak kazanie, Ojcze Nasz i wstawiennictwa. Prawie niewidoczne, ale ważne. Wino mszalne podczas komunii. Skoro jest tak ważne, czy musi to też być szczególnym winem?

[Zbigniew Stępniak:

Tak, to szczególne wino; musi być wino oryginalne z winogron. Np. w Polsce nie możesz być pewien, to wino, które kupujesz – wino dla mszy musi być bez innych spirytualiów. Dlatego nasza konferencja – konferencja biskupów ma aprobatę dla wina tylko od zaprzysiężonych właścicieli winnic.]

Brzmi to ekskluzywnie, jak kiedyś nadworni dostawcy dla króla, którzy jako jedyni mieli prawo dostarczania mu pewnych towarów. Gdzie można w Olsztynie kupić takie wino?

[Zbigniew Stępniak:

Można kupić w naszych sklepach, specjalnych kościelnych sklepach. Np. kupuję wina regularnie w sklepie diecezjalnym na ulicy Wyszyńskiego przy kościele Chrystusa Odkupiciela Człowieka.]

A jak wygląda sprawa koloru wina? Czy koniecznie musi być czerwone?

[Zbigniew Stępniak:

W kościele katolickim to wszystko jedno, można wziąć wino czerwone czy białe. W kościele prawosławnym księża odprawiają tylko msze z czerwonym winem. Dlaczego? Prawosławni mówią, że czerwone wino było wcześniej. W czasach Jezusa ludzie, Żydzi znali tylko czerwone wino. Białe wino powstało o wiele później.]

Które wino wybierają tutejsze parafie z księdza doświadczenia?

[Zbigniew Stępniak:

Więcej parafii odprawia msze przy użyciu wina białego. Dlaczego? Po wykorzystaniu białego wina jest np. o wielu łatwiej wyczyścić kielich. Wino białe również nie zostawia plam. Wino czerwone jest zawsze trudne do sprania.]

Czy są również przepisy, czy wino powinno być wytrawne czy słodkie?

[Zbigniew Stępniak:

Może być półwytrawne czy wytrawne, ale też i słodkie. Nie wiem dokładnie, jest to interesujące, bo słodkie wino musi być z cukrem, czy nie? Wino musi być tylko z winogron, no może są i słodkie winogrona…]

Wszystko jedno, czy wytrawne, półwytrawne czy słodkie – co robi jednak ksiądz, który z powodów zdrowotnych nie może pić alkoholu?

[Zbigniew Stępniak:

Tacy księża dostają specjalną aprobatę od biskupa do odprawiania mszy przy użyciu soku z winogron. Sok z winogron, szczególnie moszcz winogronowy. To jest specjalna sytuacja, jeżeli chodzi o prawo kościelne.]

To prowadzi na pewno też do skomplikowanych sytuacji…

[Zbigniew Stępniak:

Kiedy ksiądz, który nie może pić wina, sam odprawia mszę, odprawia ją moszczem winogronowym. Ale kiedy jest głównym koncelebrantem i z nim odprawiają mszę inni księża, to musi mieć dwa kielichy – w jednym z nich moszcz dla niego, a w drugim kielichu jest wino dla innego księdza / innych księży.]

Czy ksiądz osobiście już przeżył taką sytuację?

[Zbigniew Stępniak:

Raz z kolegą odprawiałem mszę. On odprawiał moszczem, a w drugim kielichu było wino właśnie dla mnie.]

Picie wina przy okazjach religijnych jednak nie jest tradycją chrześcijańską, jest starsze niż chrześcijaństwo. Na przykład związane ze wspomnianym w Biblii świętem Paschy…

[Zbigniew Stępniak:

To jest taka sama sytuacja jak z hostiami. Co to jest hostia, to jest przaśny chleb. A też wino. Trzeba zapytać, kiedy była pierwsza msza. Chrystus przed śmiercią, przed świętem Paschy zjadł wieczerzę razem ze swoimi uczniami czy apostołami. Chrystus prawdopodobnie wiedział, że to będzie pierwsza msza. Ale tradycja ma swoje korzenie w tradycji żydowskiej.]

——-

Był to olsztyński ksiądz profesor doktor Zbigniew Stępniak w rozmowie z nami o ważnych podczas mszy utensyliach, takich jak wino mszalne, hostie, woda święcona i kadzidło. W pierwszej części tematem było wino mszalne, jakie zasady się do niego stosują i gdzie tkwią korzenie tej tradycji.

Drugą część rozmowy będą Państwo mogli usłyszeć w kolejnej audycji.
2020-12-06 „Schnappi – das kleine Krokodil“

To, co Państwo właśnie usłyszeli, jest jedną z najbardziej znanych niemieckojęzycznych piosenek dla dzieci. Niektórym rodzicom „Schnappi, mały krokodyl” jest może już zbyt dobrze znane i nie chcą już słyszeć tej wpadającej w ucho melodii. W konkursie piosenki niemieckiej w Ostródzie, organizowanym przez tamtejsze Stowarzyszenie Mniejszości Niemieckiej „Jodły”, jest to jedna z najczęściej wybieranych piosenek. Próbują ją śpiewać zwłaszcza młodsi uczestnicy.

„Schnappi, mały krokodyl” był pierwotnie projektem muzycznym Iris Gruttmann. Pochodząca z Kolonii autorka i kompozytorka pisze m.in. dla programu dziecięcego w Westdeutscher Rundfunk (regionalny nadawca radiowo-telewizyjny na zachodzie Niemiec) „Die Sendung mit der Maus” („Program z myszką”). Piosenka została jednak napisana w 2001 roku dla jej siostrzenicy Joy. Znalazła się w zbiorze piosenek z „Die Sendung mit der Maus”, została skopiowana, skonwertowana na format MP3 – i trafiła m.in. do Südwest-Rundfunk (regionalny nadawca radiowej na południowym zachodzie Niemiec), który włączył go jako dodatek do porannego programu. W Internecie powstała fala, a jej kulminacją było wydanie piosenki jako singla.

Dokładnie 16 lat temu, 6 grudnia 2004 roku, piosenka została wydana jako singiel. Do końca 2004 roku sprzedano 250 tysięcy egzemplarzy, po roku było to 1,4 miliona. Od stycznia do marca 2005 roku była numerem 1 na niemieckich listach przebojów, w Holandii wersja niemiecka była numerem 1, a wersja holenderska w tym samym czasie numerem 2.

6 grudnia to także urodziny wykonawczyni piosenki. Joy Gruttmann śpiewała piosenki dla „Die Sendung mit der Maus” już w wieku czterech lat. Jej piąte nagranie to w 2001 roku „Schnappi – mały krokodyl”. Trzy lata później piosenka stała się naprawdę dobrze znana i oficjalnie wydana jako płyta w dziewiąte urodziny Joy Gruttmann. W 2005 roku był jeszcze mniejszy hit „Lama w Yokohamie”, a potem – już nic. Potem nastąpiło normalne życie: szkoła, nauka zawodu stolarza, studia architektury wnętrz. Dziś, w Mikołajki 2020, Joy Gruttmann kończy 25 lat. Nadal wszystkiego najlepszego!
Jingle – koncert życzeń

Jak zwykle w pierwszą niedzielę miesiąca – koncert życzeń dla naszych jubilatów. Dzisiaj spojrzymy na jubilatów z listopada w mniejszości niemieckiej na Warmii i Mazurach:

Nidzickie stowarzyszenie pogratulować mogło trzem swoim członkom, przy czym 24 listopada Helena Kruszyńska skończyła 88 lat.

W Stowarzyszeniu Mniejszości Niemieckiej w Kętrzynie zanotowano dwoje jubilatów, Annę Lachowski z 89 i Teresę Lis z 87 latami.

W Ełku, w Stowarzyszeniu Mniejszości Niemieckiej „Masuren“ cieszyć się mógł jedne jubilat, Helmut Kleinschmidt z już 86 latami.

Stowarzyszenie Mniejszości Niemieckiej “Warmia” w Lidzbarku Warmińskim pogratulować mogło pięciu, a Stowarzyszenie Niemieckie „Natangen“ w Górowie Iławeckim sześciu osobom, które świętowały rozpoczęcie nowego roku życia. W Lidzbarku Ewa Szymańska może spoglądać na swoje 98, a w Górowie  Gertruda Ciszyńska na 86 lat.

Stowarzyszenie Mniejszości Niemieckiej „Tannen“ z Ostródy przesłało nam zestawienie ośmiu jubilatów. Danuta Góralska i Hildegard Ziemniak skończyły tam 87, a Elza Schliemann 79 lat.

W Pasłęku Katarzyna Słowińska skończyła 30 listopada 81 lat. Wspomnieć chcemy tu jeszcze dwie damy, które spoglądać mogą już na 80 lat: Ewę Urban w Piszu i Urszulę Bojarską w Giżycku.

Przyłączamy się do wszystkich życzeń, dołączamy życzenia wszystkiego najlepszego, zdrowia i radości w życiu, i zagramy dla Państwa piosenkę „Theater“  Katji Ebstein, którą ta dokładnie 40 lat temu zaśpiewała w konkursie Eurowizji.
­­­­­­­­­­­­­­­­­­­­­­Anna: I to była Allensteiner Welle na dzisiaj, życzę Państwu jeszcze spokojnego adwentowego wieczoru i dobrego tygodnia. Uważajcie Państwo na siebie i bądźcie zdrowi.

Audycję realizował dla Państwa i dla mnie Marian Dąbrowski, a do usłyszenia za tydzień mówi Państwu Anna Przywoźna. (ap/ad)

15.11.2020 (opis do dźwięku)

Anna: Serdecznie witam w Allensteiner Welle, w połowie listopada przy mikrofonie dla Państwa Anna Przywoźna. Mam nadzieję, że spędzili Państwo dobry tydzień, odpowiednio świętowali 11.11 i są Państwo znowu z nami.

W audycji:

Porozmawiamy jeszcze raz z Olgierdem Łukaszewiczem, polskim aktorem i przewodniczącym jury filmów długometrażowych podczas 7. Festiwalu Filmowego WaMa w Olsztynie.
Poza tym przybliżymy Państwu powstanie Wolnego Miasta Gdańsk oraz historię Świętego Marcina.
To wszystko usłyszą Pańśtwo jak zwykle – po naszych wiadomościach.

Jingle – wiadomości

****

Dwa tygodnie temu, 2 listopada, rozpoczął się konkurs online „Mniejszości na scenie“ Olsztyńskiego Stowarzyszenia Mniejszości Niemieckiej. W ramach konkursu wszystkie mniejszości narodowe i etniczne zaprezentować się mogą za pomocą postu. Forma postu jest dowolna. Wszelkie informacje dotyczące konkursu znajdą Państwo na stronie internetowej stowarzyszenia olsztyńskiego www.agdm.pl w zakładce „aktualności” a potem „mniejszosci-na-scenie”. Termin nadsyłania prac upływa 30 listopada.

****

Od 10 października aż do 12 grudnia odbywają się imprezy tegorocznego 5. Festiwalu Mendelsohna Stowarzyszenia Kulturowego Borussia w Olsztynie. Motto na rok 2020 brzmi „Horyzont“. Jeszcze do końca listopada oglądać można wystawę „Teoria egzystencji“ artystki Ewy Pohlke w Centrum Edukacji i Inicjatyw Kulturalnych w Olsztynie. Obecnie odbywa się cykl wirtualnych warsztatów kulinarnych „Gotowanie z przyjaciółmi z ulicy Emilii” – tam swoją siedzibę ma Stowarzyszenie „Przyjaciele Borussii“. W piątek 20 listopada między 18.00 a 20.00 odbędzie się drugie spotkanie – wieczór z kuchnią wietnamską. Dokładniejsze informacje dotyczące strony technicznej i zgłoszeń znajdą Państwo na profilu Borussii na Facebooku.

****

Katolicka msza w języku niemieckim odprawiona zostanie w przyszła niedzielę, 22 listopada – Uroczystość Jezusa Chrystusa, Króla Wszechświata – czyli w ostatnią niedzielę w roku kościelnym, o godzinie 9.30 w Olsztynie – Jarotach. Kanonik Andre Schmeier serdecznie zaprasza.

Na początku października Festiwal Filmowy WaMa gościł ze swoimi konkursami, warsztatami i konferencjami po raz siódmy w Olsztynie. Tegoroczne hasło brzmiało „Świadomość”. Przewodniczącym jury konkursu filmów długometrażowych był polski aktor Olgierd Łukaszewicz. Skorzystaliśmy z szansy na dłuższą rozmowę z nim, której drugą część usłyszą Państwo teraz:

——-

Podczas naszej rozmowy wspomniał Pan ostatnio niemieckie produkcje telewizyjnie, w których Pan grał. Odważył się więc Pan w życiu zrobić ważny krok i pojechał jako aktor do Niemiec, ale i do Austrii. Jakie są Pana wspomnienia z tego czasu?

[Olgierd Łukaszewicz – wypowiedź w języku polskim]

„Studium przypadku” jest częścią tytułu książki, którą Pan wymienił. To brzmi, jakby było dużo przypadków tejże polsko-niemieckiej transgresji kulturowej

[Olgierd Łukaszewicz – wypowiedź w języku polskim]

A jak Pan ocenia sytuację stosunków polsko-niemieckich dzisiaj?

[Olgierd Łukaszewicz – wypowiedź w języku polskim]

Co Pan robi jako aktor, aby to zmienić? Co Pan może zrobić?

[Olgierd Łukaszewicz – wypowiedź w języku polskim]

Mówi Pan to tak, jakby Polacy dzisiaj w ogóle nie byli świadomi tego okresu pozytywnych kontaktów polsko – niemieckich. Czy jest dosyć tekstów, aby dobrze zaprezentować ówczesną atmosferę? Na kiedy spektakl był planowany?

[Olgierd Łukaszewicz – wypowiedź w języku polskim]

Czy może Pan wyjaśnić na przykładzie jednej piosenki, co czeka słuchaczy i widzów tego spektaklu?

[Olgierd Łukaszewicz – wypowiedź w języku polskim]

Spektakl jeszcze nie został zrealizowany. Jak Pan się jeszcze angażuje dla kontaktów między Polakami i Niemcami?

[Olgierd Łukaszewicz – wypowiedź w języku polskim]

——-

Był to polski aktor Olgierd Łukaszewicz w rozmowie z nami. W drugiej części chodziło o jego związki z Niemcami i zaangażowanie dla stosunków polsko-niemieckich. Cała rozmowa powstała w ramach Festiwalu Filmowego WaMa, podczas którego był on przewodniczącym jury konkursu filmów długometrażowych. Tegoroczna siódma edycja Festiwalu gościła na początku października w Olsztynie i odbyła się pod hasłem „Świadomość”.

Trzecią część rozmowy będzie można usłyszeć w kolejnej audycji; wtedy również tematem będzie wymieniona w rozmowie konstytucja dla Europy z XIX wieku, którą napisał Polak.

2020-11-15 Wolne Miasto Gdańsk – Liga Narodów

Historia polsko-niemiecka nie zawsze była i jest łatwa. Polacy i Niemcy są sąsiadami od 1000 lat, czasami żyją razem, czasem przeciw sobie, zbyt często po prostu obok siebie. 100 lat temu, pod koniec I wojny światowej, toczyły się spory o to, jak Europa powinna wyglądać w przyszłości. W negocjacjach wersalskich poruszane były m.in. kwestie granic II Rzeczpospolitej, jej dostępu do morza i sprawa miasta Gdańska.

Dokładnie sto lat temu, 15 listopada 1920 r., po miesiącach dyskusji oraz protestów dużej części mieszkańców Gdańska, ukonstytuowało się Wolne Miasto Gdańsk. Obejmowało ono miasta Gdańsk, Sopot, Pruszcz Gdański, Nowy Dwór Gdański i Nowy Staw oraz łączący je obszar. Zostało ono na mocy traktatu wersalskiego oddzielone od Cesarstwa Niemieckiego i otrzymało status częściowo suwerennego, niezależnego Wolnego Państwa Gdańska. To nowe państwo nadało sobie własną konstytucję, a latem 1920 r. odpowiedni organ (Zgromadzenie Konstytucyjne) również opowiedziało się za neutralnością Gdańska. Zarządzanie sprawami polityki zagranicznej Wolnego Miasta Gdańska leżało w rękach Polski, ale co ciekawe, mieszkańcy Gdańska potrzebowali wizy, aby wjechać do Polski. Stosunki między Gdańskiem a Polską zostały uregulowane w Traktacie Gdańsko-Polskim, który został podpisany w Paryżu 9 listopada 1920 r., czyli jeszcze przed proklamowaniem Wolnego Miasta Gdańska.

Ważną rolę w powstaniu Wolnego Miasta Gdańska odegrała Liga Narodów w Genewie, która jako organizacja międzyrządowa posiadała mandat, a tym samym nadzór nad nowym państwem. Gwarantowała ona ochronę Gdańska i jego konstytucji, dlatego miała swojego przedstawiciela, wysokiego komisarza, który stacjonował w Gdańsku i miał rozstrzygać spory między Polską a Gdańskiem. Przedstawiciel ten 15 listopada 1920 r. dokonał proklamacji nie tylko w Gdańsku, ale także przed Ligą Narodów w Genewie. Została ona założona na mocy traktatu wersalskiego i zebrała się po raz pierwszy tego dnia – więc również dokładnie 100 lat temu.

Istotnym zadaniem Ligi Narodów było pokojowe rozstrzyganie sporów między państwami. To jej się nie udało, jak pokazuje historia XX wieku. Również historia polsko-niemiecka. Na przykład ostateczne rozstrzygnięcie kwestii granic między Polską a Niemcami zajęło kilkadziesiąt lat więcej. Ostatecznie 30 lat temu, 14 listopada 1990 r. ministrowie spraw zagranicznych obu państw Hans-Dietrich Genscher i Krzysztof Skubiszewski podpisali polsko-niemiecki traktat graniczny, ustanawiający dzisiejszą granicę na mocy prawa międzynarodowego.

Miejmy nadzieję, że ta granica nadal będzie łączyć, a nie dzielić, i że Polacy i Niemcy będą żyć bardziej razem niż obok siebie.

[Muzyka: „Idę z moją latarnią i moja latarnia ze mną, tam na górze świecą gwiazdy, a tutaj na dole świecimy my.]

Któż w Niemczech nie zna najważniejszej piosenki dziecięcej podczas pochodów z lampionami 11 listopada na cześć świętego Marcina? Jednak procesja św. Marcina to nie tylko sprawa dzieci; dobrze znaną historię świętego na koniu, który dzieli szatę z żebrakiem, przedstawiają również dorośli.

Data odnosi się do pochówku biskupa Marcina z Tours w 397 r. Ale czy ten historyczny Marcin ma wiele wspólnego z tym, którego pokazuje się dzisiaj? A co z gęsią świętomarcińską, procesją świętomarcińską i ogniskiem świętomarcińskim? Martinus był z pewnością bezinteresowny i wspaniałomyślny. Chociaż był żołnierzem i strażnikiem przybocznym, nigdy nie chwycił za broń, jak donosi jego biograf – z wyjątkiem tego jednego przypadku, który jest znany do dziś. Mianowicie, gdy spotkał żebraka, któremu oddał połowę płaszcza. To, że prawdopodobnie nie miał konia i że jego płaszcz nie był czerwony – bo jedno i drugie to cechy ludzi bogatych – nie jest ważne. Istotny jest gest, pomocne działanie wobec bliźniego.

Pomijano przy tym zawsze inną część historii: Marcin został uwięziony za uszkodzenie munduru i wtedy miał sen, w którym ukazał mu się Jezus. Z powodu tego snu Marcin stał się zmotywowanym religią odmawiającym odbycia służby wojskowej – jak można by powiedzieć dzisiaj – został ochrzczony i mieszkał skromnie w małej chatce. Jego reputacja jako duszpasterza i uzdrowiciela była jednak tak dobra, że ​​mieszkańcy Tours chcieli wybrać go na biskupa. Ukrył się przed nimi w szopie dla gęsi, ale został zdradzony przez te zwierzęta. I podobno jest to powód, z którego dziś w dniu św. Marcina jada się gęś.

Bardziej prawdopodobnym powodem jest to, że dzień św. Marcina był końcem roku rolniczego, w którym należało zapłacić podatki, płace i czynsz. A płacono je również w formie naturaliów, na przykład gęsi. Ponadto pogłowie zwierząt musiało zostać zmniejszone przed zimą, a nietrwałe produkty żywnościowe zredukowane przed postem adwentowym. Rezultat: ludzie urządzali wielkie święto.

A to obejmuje gęsi, pochody i ogniska. Wszystko na cześć świętego Marcina w jego dniu 11 listopada. A tam, gdzie jest święto, jest też coś dla dzieci, które chodzą od drzwi do drzwi. Na przykład tzw. Weckmann lub Stutenkerl, czyli postać upieczona z ciasta drożdżowego, a nawet rogalik świętomarciński… Smacznego!

Anna: I to była Allensteiner Welle na dzisiaj, życzę Państwu jeszcze spokojnego wieczoru i dobrego tygodnia. Uważajcie Państwo na siebie!

Audycję realizował dal Państwa i dla mnie Szymon Krzysztoń, a do usłyszenia za tydzień mówi Państwu Anna Przywoźna.

08.11.2020 (opis do dźwięku)

Allensteiner Welle 08.11.2020

Anna: Serdecznie witam w Allensteiner Welle, w niedzielny wieczór przy mikrofonie dla Państwa Anna Przywoźna. Mam nadzieję, że spędzili Państwo dobry tydzień, odpoczęli w weekend i dzisiaj zdrowi i pełni energii są Państwo znowu z nami.

W dzisiejszej audycji:

Podsumujemy tegoroczne XXIII Pasymskie Koncerty Muzyki Organowej i Kameralnej – z powodu epidemii COVID przesunęły się one bardziej na jesień i zakończyły trzy tygodnie temu,
Oraz porozmawiamy z Olgierdem Łukaszewiczem, polskim aktorem i przewodniczącym jury filmów długometrażowych podczas 7. Festiwalu Filmowego WaMa w Olsztynie.
To wszystko usłyszą Państwo jak zwykle – po naszych wiadomościach.

Jingle – wiadomości

Zaplanowane początkowo na 28 października warsztaty na temat kultury i kulturowej różnorodności Niemiec odbędą się teraz w środę, 11 listopada. Impreza projektu „LernRaum” mniejszości niemieckiej w Polsce rozpocznie się o godzinie 14.00 i potrwa 4 godziny. Prowadzić ją będą Magdalena Tuzinkiewicz i Juliane Marquardt.

Z powodu obowiązujących obostrzeń dotyczących epidemii Covid odbędzie się ona online. Zgłoszenia i szczegóły pod adresem mailowym neidenburg@lernraum.pl

****

W ubiegły poniedziałek, 2 listopada, rozpoczął się konkurs online „Minderheiten auf der Bühne – Mniejszości na scenie“ Olsztyńskiego Stowarzyszenia Mniejszości Niemieckiej. W ramach konkursu wszystkie mniejszości narodowe i etniczne w Polsce zaprezentować się mogą za pomocą postu. Forma postu jest dowolna. Wszelkie potrzebne informacje znajdą Państwo na stronie Olsztyńskiego Stowarzyszenia Mniejszości Niemieckiej www.agdm.pl w zakładce „aktualności” a potem „mniejszosci-na-scenie”. Termin nadsyłania prac mija 30 listopada

****

Katolicka msza w języku niemeickim odprawiona zostanie w przyszła niedzielę, 15 listopada, o godzinie 8.30 w Olsztynie – Jarotach. Kanonik Andre Schmeier serdecznie zaprasza. Zaplanowana uroczystość na olsztyńskim cmentarzu honorowym z okazji Dnia Pamięci Narodowej zostaje natomiast odwołana.

2020-11-08 Koncerty organowe

Trzy tygodnie temu zakończyły się w Pasymiu i Dźwierzutach tegoroczne XXIII Pasymskie Koncerty Muzyki Organowej i Kameralnej. Z powodu epidemii COVID przesunęły się dalej ku jesieni niż normalnie. Spojrzymy razem z Państwem wstecz na muzykę tam zaprezentowaną, i rozweselimy Państwa jej kolorową różnorodnością w szarym listopadzie:

——-

[muzyka]

Usłyszeli Państwo fragment z „Ave Maria” w wersji na fletnię pana i akordeon. Koncert tych dwóch instrumentów w kościele ewangelicko-augsburskim w Pasymiu był jednym z pozytywnych rezultatów trudnej sytuacji w tym roku. Pasymski pastor Witold Twardzik, organizator Koncertów Muzyki Organowej i Kameralnej, z powodu ograniczeń podróży i odmów kilka razy musiał improwizować i z konieczności uczynił cnotę. Dumitru Harea z Mołdawii z fletnią pana i Andrij Melnik z Ukrainy z akordeonem oboje pracują w Polsce – a zatem mogli przyjechać. A propos improwizacji: to właśnie bardzo dobrze można robić na fletni pana, jak pokazuje dynamiczny fragment koncertu:

[muzyka]

Stałymi gośćmi Koncertów Muzyki Organowej i Kameralnej są natomiast profesor Roman Perucki z Gdańska i jego rodzina. Również w tym roku nie omieszkali przyjechać do Pasymia. Można było słyszeć m.in. wariacje muzyki klasycznej, w tym jedną raczej nietypową. Skład: Maria Perucka i Łukasz Perucki na skrzypcach oraz Roman Perucki na organach:

[muzyka]

Spokojniej było podczas bisu Romana i Łukasza Peruckich:

[muzyka]

Organy w tym roku były mnie prezentowane jako instrument solowy, raczej jako instrument towarzyszący. Tak również było, jeżeli chodzi o sztukę Klaudii Kamili Twardzik, organistki i córki pastora Twardzika. Pod koniec września wystąpiła z oboistką Agnieszką Zwolską i ks. dr hab. Zbigniewem Stępniakiem ze jego głosem basso profundo. Jednym z klasycznych utworów w ich programie była aria z kantaty Johanna Sebastiana Bacha „Tritt auf die Glaubensbahn” (Wejdź na drogę wiary):

[muzyka]

Tu też ważna była różnorodność. Na cześć zmarłego w tym roku mistrza muzyki westernów Ennio Morricone usłyszeć można było utwór „Obój Gabriela” z filmu „Misja”. Obój – Agnieszka Zwolska, organy – Klaudia Camilla Twardzik:

[muzyka]

Jego utwór miało też w swoim programie trio harmonijek ustnych „Trio Animato” dnia 17 października. Również aria „Ten zegar stary” ze „Strasznego dworu” Stanisława Moniuszki pojawiła się podczas obu koncertów. Tutaj bezpośrednie porównanie: Zbigniew Stępniak i Trio Animato:

[muzyka]

Czego – od klasyki po tango – dokonac można za pomocą trzech harmonijek ustnych, udowodnili Piotr Bieliński, Marek Jaroszyński i Piotr Włodarczyk z „Trio Animato” m.in. grając muzykę Elvisa Presleya:

[muzyka]

——-

Były to muzyczne wrażenia z tegorocznych XXIII Pasymskich Koncertów Muzyki Organowej i Kameralnej, które zakończyły się trzy tygodnie temu w Pasymiu i Dźwierzutach. Mamy nadzieję, że kolorową różnorodnością muzyki mogliśmy wnieść radość w Państwa szary listopad.

2020-11-08 Olgierd Łukaszewicz I

Na początku października Festiwal Filmowy WaMa po raz siódmy gościł w Olsztynie ze swoimi konkursami, warsztatami i konferencjami. Tegoroczne hasło [festiwalu] brzmiało „Świadomość”. Przewodniczącym jury konkursu filmów długometrażowych był polski aktor Olgierd Łukaszewicz. Skorzystaliśmy z szansy na dłuższą rozmowę z nim, z której usłyszą Państwo teraz pierwszą część:

——-

Jak trudne było Pana zadanie oceny filmów? Pokazano przecież w końcu kilka już znanych dzieł. Czym kierowali się Państwo jako jury?

[Olgierd Łukaszewicz – wypowiedź w języku polskim]

Które aspekty świadomości szczególnie dostrzegał Pan w filmach?

[Olgierd Łukaszewicz – wypowiedź w języku polskim]

Jakie inne rodzaje „świadomości” pojawiały się oprócz tego w filmach?

[Olgierd Łukaszewicz – wypowiedź w języku polskim]

Na podstawie jakich kryteriów oceniał Pan filmy? Jako aktor raczej z powodu aktorstwa, czy bardziej według Pana wymagań co do reżyserów?

[Olgierd Łukaszewicz – wypowiedź w języku polskim]

Jako jury wyróżniliście Państwo jeden film. Wprawdzie nie dostał Grand Prix Festiwalu, ale dostał od Państwa specjalne wyróżnienie. O jaki film chodzi, i dlaczego był on dla Państwa jako jury tak ważny?

[Olgierd Łukaszewicz – wypowiedź w języku polskim]

——-

Był to polski aktor Olgierd Łukaszewicz w rozmowie z nami. W pierwszej części rozmawialiśmy o jego wrażeniach w ramach Festiwalu Filmowego WaMa, podczas którego był on przewodniczącym jury konkursu filmów długometrażowych. Tegoroczna siódma edycja festiwalu gościła na początku października w Olsztynie i odbywała się pod hasłem „Świadomość”.

Anna: I to była Allensteiner Welle na dzisiaj, życzę Państwu jeszcze spokojnego wieczoru i dobrego tygodnia. Uważajcie Państwo na siebie!

Audycję realizował dla Państwa i dla mnie Marian Dąbrowski, a do usłyszenia za tydzień mówi Państwu Anna Przywoźna.

 

01.11.2020 (opis do dźwięku)

Allensteiner Welle 01.11.2020

Anna: Serdecznie witam w Allensteiner Welle w pierwszą niedzielę listopada, przy mikrofonie dla Państwa Anna Przywoźna. Mam nadzieję, że spędzili Państwo dobry tydzień, odpoczęliście w weekend i jesteście znowu z nami.

W dzisiejszej audycji:

– Andre Schmeier, katolicki duszpasterz mniejszości niemieckiej na Warmii i Mazurach, wygłosi słowo na 1 listopada

– oraz przedstawimy koljną część relacjiz warsztatów na temat „Ermländischer Hauskalender – Warmiński kalendarz domowy“, które odbyły sie w ramach ogólnopolskiego projektu „LernRaum” Niemieckiego Towarzystwa Oświatowego w Opolu.

To wszystko usłyszą Państwo jak zwykle – po naszych wiadomościach.

Jingle – wiadomości

Katolickie msze w języku niemieckim odprawione zostaną:

– jutro, 2 listopada, w Zaduszki, o godzinie 8.30 w Olsztynie – Jarotach,

– oraz w przyszłą niedzielę, 8 listopada, o godzinie 15.00 w Kościele Serca Jezusowego w Olsztynie.
Kanonik Andre Schmeier serdecznie zaprasza.

Andre Schmeier

Dzisiaj, 1 listopada, w dniu Wszystkich Świętych, większość ludzi w Polsce normalnie idzie na cmentarze, aby zadbać o groby swoich zmarłych bliskich i je odwiedzić. W tym roku jest to z powodu epidemii COVID o wielu trudniejsze. Poprosiliśmy więc kanonika ks. Andre Schmeiera, katolickiego duszpasterza mniejszości niemieckiej w województwie warmińsko-mazurskim, aby przekazał Państwu w tym dniu słowo duchowe:

——-

[Andre Schmeier:

Drogie słuchaczki, drodzy słuchacze, dzisiejszą niedzielą zaczyna się listopad. A miesiąc ten różnymi świętami jest szczególne poświęcony pamięci zmarłych. Jest on chyba najbardziej ponurym miesiącem w kończącym się roku, i przyroda pokazuje nam również, że wszystko jest nietrwałe. Jest coraz ciemniej, nic już nie kwitnie, drzewa i krzaki zrzucają swoje zielone liście, i wszystko wygląda jakby obumierało. Wszystko to przywodzi nam na myśl, że nasze życie też jest ograniczone, że od momentu urodzenia się niepowstrzymanie biegnie ku śmierci. Ale czy ze śmiercią wszystko się skończy? Stworzona przez Boga natura pokazuje nam, że po mrozie i nocy zimy wiosną wraz z przychodzącym światłem zaczyna się nowe życie. To, co wyglądało na obumarłe i martwe, na nowo kwitnie i znowu odżywa. Także dzisiejsza uroczystość kościelna, Wszystkich Świętych, pokazuje nam to wyraźnie, przypomina nam bowiem właściwy cel naszego życia – żyć na wieki wieków z Bogiem w jego królestwie. Święto Wszystkich Świętych stawia nam przed oczami wielką gromadę ludzi, którzy już osiągnęli ten cel. To są ludzie, którzy żyli tak jak my, ale zapytali w swoim życiu o Boga, szukali Go i znaleźli Go starając się poznać Jego wolę i kształtować swoją własną drogę życiową tak, że coraz bardziej kierowała ich do świętości. A to właściwie nie znaczy nic więcej, niż do dobra. A dla nas? Dla nas znaczy to, że możemy wziąć świętych za wzór do ukształtowania swojego życia. Bo i oni nie byli perfekcyjni; i oni nie byli wolni od błędów, od zawodności i od grzechów. Ale oni to wszystko przezwyciężali, bo zaufali niezłomnie swojemu Bogu i trzymali się go. Tej postawy, tego zaufania do Boga życzę również Państwu, drogie słuchaczki, drodzy słuchacze. Szczególnie w czasie, który dla nas wszystkich nie jest łatwy. Czas, który przez pandemię COVID przynosi wielu ludziom utrudnienia, rezygnację z wielu rzeczy, które – ci wydawało się oczywistością – należało do normalnego życia. A szczególnie ograniczony kontakt z rodziną i przyjaciółmi nieraz przysparza kłopotów, szczególnie starszym osobom wśród nas. Dlatego pocieszające jest, kiedy wiemy, że ostatecznie w żadnej sytuacji naszego życia nie jesteśmy sami, że możemy budować na przykładzie świętych i zaufać ich wstawiennictwu. Ale przede wszystkim też doświadczeniu, które zdobyli oni w swoim życiu, mianowicie że Bóg towarzyszy w drodze każdemu człowiekowi i pójdzie z nim. Że on nas wspomaga i my takim sposobem nigdy nie jesteśmy samotni. Albo jak kiedyś sformułował to papież Benedykt XVI: „Kto wierzy, nigdy nie jest sam.”]

2020-11-01 Warmiński kalendarz domowy III

Ogólnopolski projekt „LernRaum” Niemieckiego Towarzystwa Oświatowego w Opolu rozpoczął się niedawno również w Olsztynie. W Domu Kopernika Olsztyńskiego Stowarzyszenia Mniejszości Niemieckiej odbyły się 29 września jako trzecia impreza warsztaty na temat „Warmiński kalendarz domowy”. Dzisiaj usłyszą Państwo trzecią i ostatnią część naszych wrażeń z warsztatów:

——-

Kontynuowano więc wydawanie warmińskiego kalendarza domowego również po II wojnie światowej. Z jednej strony była tam, jak można było usłyszeć tydzień temu, możliwość, aby uporać się z przeżyciami podczas wojny. Ale na co wróciła uwagę referentka warsztatów, dr Barbara Sapała, germanistka z Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego – był jeszcze inny wątek:

[Barbara Sapała:

To co widzi się od początku, to jest pojednanie, naprawdę od początku. Ten pomysł, że to co nas spotkało, co musieliśmy przeżyć, jest bardzo złe, ale wiemy, dlaczego do tego poszło. Musimy się wprawdzie wypłakać, uporać się z tym, i wszystko jest/było straszne, ale chcemy pojednania. Jest to wątek, który przewija się przez kalendarz. Myślę, że był to mocny wpływ biskupa ks. Kallera, ale być może i cecha charakteru Warmiaków, kto wie. ]

Mimo to, że aż do II wojny światowej odgrywał on bardzo ważną rolę, nie można było oczekiwać, że taki kalendarz mógłby też w owych trudnych czasach odnieść sukces. Ale wtedy właśnie znalazł jeszcze swoją drogę przez właśnie powstającą „żelazną kurtynę”:

[Barbara Sapała:

Parę lat kalendarz nazywał się Warmiński kalendarz domowy, miał bardzo wysoki nakład. Mam tu liczby nakładu dla każdego roku, naprawdę były wysokie, były to tysiące egzemplarzy. Przeznaczony był oczywiście dla Warmiaków w Niemczech, rozproszonych w Niemczech, ale próbowano w pierwszych latach wysyłać go również do NRD, dla ludzi, którzy tam zostali, ale również do Warmiaków tutaj. Udawało się to przez parę lat, ale później był z tym koniec. Zostały one skonfiskowane, i zaniechano tego. Bo – jak to teraz powiedzieć – nie chciano napędzać nienawiści, nie chciano, żeby ludzie cierpieli, bo zamówią kalendarz z RFN, więc skończono z tym.]

Ale – jak mówi Barbara Sapała – kalendarz nie tylko trafiał do Warmiaków w Europie, o czym świadczy dużo listów czytelników. I pokazują one też, jak ważny był dla czytelników Warmiński kalendarz domowy:

[Barbara Sapała:

Kalendarze trafiały też bardzo często za ocean, do Afryki, do Ameryki, więc do całkiem fantastycznych państw; widać z tego też, dokąd trafili Warmiacy. Skąd to wiemy? Bo był bardzo duży odzew. Ludzie pisali listy, w ogromnych ilościach, Państwo nie mogą sobie wyobrazić, co tam wszystko napisano. Trzeba przyjąć, że kiedy ktoś zbierze w sobie czas i siłę, aby usiąść i napisać jedno-, dwu-, trzystronicowy list ze słowami podziękowania do wydawców, to pokazuje, że jest to dla niego bardzo ważne. I coś, co nadal łączy tę osobę z jej ojczyzną.]

Kalendarz szedł też z duchem czasu i zmienił swoją nazwę. Nie był to łatwy proces, bo pierwotna nazwa miała wtedy już prawie stuletnią tradycję. Ale wszystko jedno, pod jaką nazwą – istnieje aż do dziś:

[Barbara Sapała:

Przez pierwsze lata kalendarz nazywał się Warmiński kalendarz domowy, ale potem ktoś wpadł na pomysł nazwać go inaczej – nazywamy go „Unser Ermlandbuch” (Nasza książka z Warmii). I tak było od 1965r. Były długie dyskusje o tym, zebrania, można o tym poczytać w archiwum w Ermlandhaus (Dom Warmii), ale taka była decyzja, bo chcieli go na nowo zaplanować. W gruncie rzeczy nic się nie zmieniło oprócz tytułu, a ten powinien kierować się ku przyszłości i do wszystkich Warmiaków. A od 1975 nazywa się „Ermlandbuch” bez ‘unser’ (bez ‘nasza’). Kalendarz ten istnieje do dziś. To jest rocznik 2014, najnowsze mam na uniwersytecie, a tam w tej chwili jest trudny dostęp, ale ten mogą Państwo chętnie obejrzeć.]

Oczywiście tuż po wojnie było też ważne, kto przejął wpływową posadę ‘człowieka kalendarza’. Ponadto dzięki kalendarzowi można było pomóc wielu Warmiakom. Ale jak? O tym Barbara Sapała:

[Barbara Sapała:

Ernst Laws był pierwszym ‘człowiekiem kalendarza’ po wojnie, ale nie miał odwagi – i to jest ważne – urazić legendy tego jedynego ‘człowieka kalendarza’ Juliusa Pohla, bo ten naprawdę był legendą. Nie nazywał się ‘człowiekiem kalendarza’, pisano tam zawsze ‘opracowany przez Ernsta Lawsa’. Ale inni nazywali go ‘człowiekiem kalendarza’ i z tego był dumny, bardzo dobrze się z tym czuł. Kalendarz pełnił w latach tuż po wojnie jeszcze inną funkcję, być może nie wpadną Państwo na ten pomysł, ale ludzie byli bardzo biedni, nie mieli nic do jedzenia i nie mieli możliwości zarabiać pieniędzy w Niemczech. I biskup Kaller, czyo później jego następca, wiedzieli dokładnie, którym z ludzi wiodło się najgorzej i proponował im pisanie do kalendarza, w ten sposób pomógł wielu osobom związać koniec z końcem. Płacono za wydatki, nie były to wielkie sumy, nie, ale nawet te małe sumy miały wielkie znaczenie.]

Nawet jeśli nie chciał słyszeć o tytule ‘człowieka kalendarza’, Ernst Laws był ważny dla kalendarza i potem nie łatwy do zastąpienia. I również dzisiejszy redaktor naczelny, jak nazywany byłby w przypadku gazety, nie chce mieć nic do czynienia z tym tytułem honorowym – przysługuje on historycznie oficjalnie tylko jednemu, a właściwie Juliusowi Pohlowi:

[Barbara Sapała:

Po śmierci Lawsa historia powtórzyła się. Znowu była wielka dyskusja, kto teraz. Najpierw Pohl nie był możliwy do zastąpienia, a teraz Laws. Było jak w przypadku Pohla – ‘ludzie kalendarza’ zmieniali się jeden po drugim. Kto jest teraz ‘człowiekiem kalendarza’- znam go, i on mówi ‘proszę tylko nie to, nie ten tytuł, nigdy nie miałbym odwagi, ta się nazwać’ – kto to robi teraz? Zawsze napisane jest na pierwszej stronie – Dietrich Kretschmann. Żyje w Berlinie, bardzo żywotny mężczyzna, który dużo podróżuje, też do Polski, tam i z powrotem.]

Ale ktokolwiek przejął i miał w swoich rękach kierowanie Warmińskim kalendarzem domowym – pomysł pojednania przewija się jako motyw przewodni przez kalendarz. Jeszcze raz dr Barbara Sapała:

[Barbara Sapała:

Pomysł pojednania był bardzo ważny i bardzo dobrze widać było to w latach 70. Był ten czas – było klęknięcie na kolana w Warszawie – Niemcy uznali granicę – tak, dobrze, padnięcie na kolana Brandta, granica, Państwo nie mogą się wyobrazić, jaką to wywołało dyskusję w gronie wypędzonych, i tylko Warmiacy byli za, mówili, dobrze tak, skończymy to. Nie, że jest w porządku, ale, że trzeba to w reszcie skończyć. Dużo podróżowali, trzeba powiedzieć, jest bardzo dużo sprawozdań z tychże podróży w kalendarzu, w „Ermlandbuch”. Mówiłam, że Warmiacy mówili, że trzeba to skończyć, trzeba myśleć w kierunku pojednania, nie mówię, że nie było ludziom żal, że było w porządku przesunięcie granicy, to nie, ale był pomysł, że trzeba się z tym zaaranżować, trzeba odbudować to na poziomie międzyludzkim, i nie zawsze zatrzymywać się na sprawie granic.]

——-

Była to trzecia i ostatnia część naszych wrażeń z warsztatów na temat „Warmiński kalendarz domowy” 29 września w Domu Kopernika Olsztyńskiego Stowarzyszenia Mniejszości Niemieckiej.

Projekt LernRaum Niemieckiego Towarzystwa Oświatowego w Opolu finansowany jest całkowicie ze środków niemieckiego federalnego ministerstwa spraw wewnętrznych, dla budowy i ojczyzny.

Jingle – koncert życzeń

I jak zwykle w pierwszą niedzielę miesiąca – koncert życzęń dla naszych jubilatów. Spoglądamy na jubilatów październikowych w mniejszości niemieckiej na Warmii i Mazurach.

Nidzickie stowarzyszenie mogło pogratulować ośmiu swoim członkom, przy czym 18 października Anna Durzyńska skończyła 70 oraz 30 października Kaete Retkowska 80 lat.

W stowarzyszeniu mniejszości niemieckiej w Kętrzynie zanotowano czworo jubilatów, wśród nich Józefa Lachowskiego z okrągłymi 70 latami.

W Ełku w Stowarzyszeniu Mniejszości Niemieckiej „Masuren“ cieszyć się mogło czworo jubilatów, wśród nich trzy dni temu 30 października Ruth Drobinska z obecnie 92 latami.

Stowarzyszeni Mniejszości Niemieckiej “Warmia” w Lidzbarku Warmińskim i stowarzyszenie niemieckie „Natangen“ w Górowie Iławeckim pogratulować mogło każde sześciu osobom, które świętowały rozpoczęcie nowego roku życia. W Lidzbarku Rita Popławska może spoglądać na swoje 81, a w Górowie Waltraut Małkiewicz na 88 lat.

Stowarzyszenie Mniejszości Niemieckiej „Tannen“ z Ostródy przesłało nam zestawienie trzynastu jubilatów. Elfrieda Soboczyńska i Selma Rykaczewska skończyły tam 87, a Elżbieta Klimecka 85 lat. Okrągłe jubileusze świętowali poza tym Marian Majewski z 70 i Wiesław Küchmeister z 50 latami.

W Pasłęku 22 października Helga Bryl skończyła 90 lat.

Przyłączamy się do tych życzeń, sami życzymy Państwu jeszcze wszystkiego najlepszego, zdrowia i wiele radości w życiu i zagramy dla Państwa Rondo Alla Turca Wolfganga Amadeusza Mozarta w wersji na trzy harmonijki ustne. Artyści formacji Animato ze Szczecina pokazali trzy tygodnie temu podczas koncertu w Dźwierzutach, że na harmonijce ustnej świetnie można grać muzykę klasyczną. Usłyszycie to Państwo sami.

Anna: I to była Allensteiner Welle w pierwszą niedzielę listopada, życzę Państwu jeszcze spokojnego wieczoru i dobrego tygodnia. Uważajcie Państwo na siebie.

Audycję realizował dla Państwa i dla mnie Szymon Krzysztoń, a do usłyszenia za tydzień mówi Państwu Anna Przywoźna. (bsc)

27.09.2020 (opis do dźwięku)

Allensteiner Welle 27.09.2020

Anna: Serdecznie witam w Allensteiner Welle, w ostatnią niedzielę września przy mikrofonie wita Państwa Anna Przywoźna. Mam nadzieję, że spędziliście Państwo dobry tydzień, korzystaliście z letniej pogody i jesteście znowu z nami.

W dzisiejszej audycji:

– porozmawiamy raz jeszcze z Bernardem Gajdą, przewodniczącym Związku Niemieckich Stowarzyszeń Socjalno – Kulturalnych w Polsce na temat aktualnej sytuacji i wydarzeń, które czekają mniejszość niemiecką w Polsce.

– Przedstawimy relację ze spotkania rodzin dwujęzycznych, zorganizowanego w ramach projektu „Bilingua – einfach mit Deutsch” Domu Współpracy Polsko – Niemieckiej w Gliwicach

– oraz z uroczystości ku czci zmarłych w wyniku zatonięcia statków z uchodźcami „Gustloff”, „Steuben” i „Goya” 5 września w Gdyni.

To wszystko usłyszą Państwo jak zwykle – po naszych wiadomościach.

Jingle – wiadomości

W przyszła sobotę, 3 października, obchodzona będzie 30 rocznica Dnia Zjednoczenia Niemiec. Duże uroczystości nie są w tym roku możliwe, ale Konsulat generalny Republiki Federalnej Niemiec zaprasza pośredników kultury niemieckiej na swoim terenie 4 października o godzinie 17.00 na przedstawienie „Fidelio” Ludwiga van Beethovena do Opery Bałtyckiej do Gdańska. Rok 2020 z okazji 250. rocznicy urodzin kompozytora ogłoszony został Rokiem Beethovena.

*****

Po południu 29 września o godzinie 15.30 w Domu Kopernika, siedzibie Olsztyńskiego Stowarzyszenia Mniejszości Niemieckiej przy ulicy Partyzantów 3 w Olsztynie, odbędzie się kolejna impreza projektu „LernRaum” mniejszości niemieckiej w Polsce. Warsztaty na temat „Der ermländische Hauskalender – Warmiński kalendarz domowy”, które odbędą się w języku niemieckim, poprowadzi doktor Barbara Sapała z katedry germanistyki Uniwersytetu Warmińsko – Mazurskiego w Olsztynie. Miejscem warsztatów będzie Sala Bawarska na 4 piętrze, informacje u Martyny Chrzanowskiej pod numerem telefonu 887-890-723.

*****

Katolicka msza w języku niemieckim odprawiona zostanie w przyszła niedzielę, 4 października, o godzinie 10.00 w Olsztynie – Jarotach. Kanonik Andre Schmeier serdecznie zapasza..

2020-09-27 Bernard Gaida III

29 sierpnia Związek Stowarzyszeń Niemieckich Warmii i Mazur ZSNWiM zorganizował zebranie swoich delegatów ze sprawozdaniami za rok 2019. Gościem był również przewodniczący Związku Niemieckich Stowarzyszeń Społeczno-Kulturalnych w Polsce Bernard Gaida. Skorzystaliśmy z okazji i zapytaliśmy go o aktualną sytuację i wydarzenia, które czekają mniejszość niemiecką. Usłyszą Państwo teraz trzecią część wywiadu:

——-

Za rok odbędą się w Republice Federalnej Niemiec kolejne wybory do Bundestagu. Prawo do udziału w wyborach ma także wielu członków mniejszości niemieckiej w Polsce. Dlaczego? I z jakiego powodu powinni uczestniczyć w tych wyborach?

[Bernard Gajda:

Bardzo wielu z członków mniejszości niemieckiej w Polsce jest również obywatelami niemieckimi. A – to dotyczy wszystkich wyborów, czy w Polsce czy w Niemczech – ja uważam, że obywatel też ma obowiązki, a uczestniczyć w wyborach to dla mnie obowiązek. To znaczy: ja z moim głosem mam prawo, lecz również obowiązek, wybrać ludzi, którzy teraz będą rządzić w moim państwie. Obywatelstwo niemieckie tak samo jest obowiązkiem jak polskie. Myślę, że powinniśmy to zrobić, jeśłi jesteśmy obywatelami niemieckimi.]

Czy z punktu widzenia mniejszości niemieckiej w Polsce są też powody praktyczne, aby uczestniczyć w wyborach?

[Bernard Gajda:

To też z innej strony dla nas jako mniejszości niemieckiej bardzo ważne. Nie może być nam wszystko jedno, kto rządzi w Niemczech. Bo w końcu jako mniejszość narodowa jesteśmy wspierani z budżetu Bundestagu, tzn. parlamentu niemieckiego, i polskiego. Czy zrozumie się to tak, że wsparcie ma sens czy też nie, zależy od Bundestagu. Uczestnictwo w wyborach ma więc dla mnie charakter zarówno symboliczny, jak i praktyczny.]

Podczas ostatnich wyborów liczba głosów – około 1600 – była bardzo niska. Powinna się zwiększyć. Na co musi uważać wyborca formalnie, co musi już teraz przygotować?

[Bernard Gajda:

Przy 300.000 albo 250.000 wydanych paszportów, dokładnie nie wiem, ale bardzo dużo, trzeba powiedzieć, że trochę winy leży też po stronie niemieckiej. Dokładnie wiemy, że pierwsze paszporty, które dostaliśmy, miały okres ważność 10 lat. Trochę inaczej nas traktowano niż obywatela żyjącego w Niemczech. Dlatego w wielu przypadkach straciły ważność, już nie są ważne. A oczywiście chcąc uczestniczyć w wyborach trzeba mieć ważny dokument. A jeśli ktoś spóźni się i dopiero krótko przed wyborami powie: „Aha, mój paszport, mój dowód stracił ważność” – wtedy bardzo często nie uda mu się dostać go przed dniem wyborów. Jest ważne, aby teraz, jesienią, rok wcześniej powiedzieć: „Ludzie, popatrzcie w swoje dokumenty, bo wasza chęć do uczestnictwa w wyborach musi mieć również pewną podstawę”.]

Z nowymi dokumentami powstają też koszty, nie wolno tego nie doceniać. Z drugiej strony członkowie mniejszości niemieckiej w Polsce są prawie jedynymi „Niemcami zagranicznymi” (tzn. mniejszości niemieckie na świecie), którzy mają prawo do udziału w wyborach. Przywilej, z którego należy skorzystać…

[Bernard Gajda:

Oczywiście, kosztuje, ale zawsze jest pytanie, ile jest warte moje obywatelstwo niemieckie. Czy ma znaczenie tylko praktyczne, czy jest to dla mnie w mniejszości niemieckiej w Polsce ponadto dowód przywiązania, lepiej: przynależności do Niemiec, symbol tożsamości niemieckiej. Oczywiście, można czuć się Niemcem bez obywatelstwa niemieckiego – a to jest los większości mniejszości niemieckich na świecie, które nie mają prawa do obywatelstwa niemieckiego, a mimo to mniejszości niemieckie żyją i funkcjonują. W tej wielkiej rodzinie niemieckich zagranicznych grup narodowych jesteśmy uprzywilejowani z naszym prawem do obywatelstwa niemieckiego – a przywileje są rzeczami, które trzeba doceniać.]

——-

Był to Bernard Gaida, przewodniczący Związku Niemieckich Stowarzyszeń Społeczno-Kulturalnych w Polsce w rozmowie z nami z okazji zebrania delegatów ZSNWiM 29 sierpnia. Tematami były aktualna sytuacja mniejszości niemieckiej w Polsce i wydarzenia, które czekają mniejszość niemiecką.

2020-09-27 Spotkanie rodzin dwujęzycznych

Projekt „Bilingua – einfach mit Deutsch” Domu Współpracy Polsko-Niemieckiej w Gliwicach organizuje wydarzenia wspierające dwujęzyczność. Jedno z nich to spotkania rodzin, które wychowują albo chcą wychowywać swoje dzieci dwujęzycznie. Ich druga edycja w Polsce północnej odbyła się 6 września w restauracji nad jeziorem Ukiel w Olsztynie. Byliśmy tam dla Państwa:

——-

Niezwykły widok na brzegu jeziora Ukiel w Olsztynie. Tam, gdzie normalnie wiele stołów czeka na gości, odbywają się przyjęcia weselne czy eleganckie konferencje, kilkanaście osób stoi zagłębionych w rozmowach. Dzieci biegają czy cieszą się słońcem nad jeziorem. Przyjemna atmosfera jest częścią tego spotkania rodzinnego. Odpowiedzialnym za organizację jest Lucjan Dzumla, dyrektor Domu Współpracy Polsko-Niemieckiej w Gliwicach i reprezentanci projektu „Bilingua”. Co się za tym kryje? Lucjan Dzumla wyjaśnia:

[Lucjan Dzumla:

Generalnie dwujęzyczność czy wielojęzyczność jest czymś naturalnym na świecie. Jest tak, że w Polsce jest dość rzadka. Próbujemy to zmienić i rodziny, które są w stanie to zrobić, w której co najmniej jeden rodzic mówi językiem ojczystym dobrze, przekonać, aby żyć w dwujęzyczności.]

I wtedy pojawia się „Bilingua”:

[Lucjan Dzumla:

Jest to projekt organizowany od ponad 10 lat w Domu (Współpracy Polsko-Niemieckiej). Wspieramy, propagujemy dwujęzyczność m.in. w ramach projektu, a dziś jesteśmy tu. Tu organizujemy to drugi raz, na Śląsku organizujemy to od 9 lat. Warunki są inne: mniejszość niemiecka, która jest główną grupą docelową, jest o wiele większa i żyje na mniejszym terytorium niż tutaj, a zainteresowanie jest ogromne.]

W Polsce północnej liczba uczestników oczywiście nie jest tak wysoka jak na Śląsku. Aktualna liczba uczestników jednak nie jest taka zła, uważa Lucjan Dzumla:

[Lucjan Dzumla:

Jestem bardzo zadowolony. Jest tu ok. 50 osób z dziećmi, starszymi dziećmi, też z młodzieżą, i to bardzo mnie cieszy, bo pokazuje, że dwujęzyczność również jest tematem dla wielu tutaj.]

Podczas gdy małe dzieci zajmowały się animacjami językowymi, referentki przedstawiły podręcznik dla rodziców do wprowadzenia dwujęzyczności, a poza tym projekty „Deutsch AG” i „LernRaum” oraz punkt kontaktowy projektu „Bilingua” w Olsztynie przy Olsztyńskim Stowarzyszeniu Mniejszości Niemieckiej. Głównym punktem imprezy był referat dr Anety Nott-Bower z Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach dotyczący pozytywnego wpływu dwujęzyczności na rozwój dzieci. Logopedka i ekspertka dwujęzyczności połączyła się ze spotkaniem za pomocą Internetu. Oto niewielki fragment o umiejętności tak zwanego multi-taskingu:

[Aneta Nott-Bower – wypowiedź w języku polskim]

Jak można było usłyszeć, ciekawy wykład ucierpiał trochę z powodu jakości dźwięku transmisji. Dalszymi pozytywnymi efektami dwujęzyczności są zasadniczo szybsze myślenie, większa kreatywność i lepsza komunikacja – dzieci mają więc większe szanse na sukcesy w szkole i zawodzie niż osoby jednojęzyczne. Tak to widzi również młoda kobieta, która wychowała się dwujęzycznie i mówiła w pokazanym wideo o swoich doświadczeniach. Oto fragment:

[młoda kobieta – wypowiedź w języku polskim]

Jednym z uczestników imprezy był Roland Bilicki. Jest Romem i szefem olsztyńskiego zespołu „Romanca”. Dla niego dwujęzyczność jest czymś naturalnym:

[Roland Bilicki – wypowiedź w języku polskim]

Jego żona pochodzi z Niemiec, dochodzi tam więc jeszcze trzeci język, którego dzieci się również uczą:

[Roland Bilicki – wypowiedź w języku polskim]

Efektów, które przedstawiła w swoim wykładzie dr Nott-Bower, rodzice do tej pory nie dostrzegali, jak mówi Roland Bilicki:

[Roland Bilicki – wypowiedź w języku polskim]

Dla niego i dla innych uczestników spotkanie przyniosło konkretny zysk: wiedzę, ale również dobry czas w słońcu i przy grillu na zakończenie. Działąnia projektu „Bilingua” łączy więc przyjemne z pożytecznym – i długofalowo przynosi również efekty. Jeszcze raz Lucjan Dzumla:

[Lucjan Dzumla:

Próbujemy przede wszystkim rodzicom ułatwić sprawę, bo wiele rodzin, niemieckich rodzin w Polsce z czasem utraciło swój język. Pokolenie średnie nie mówi po niemiecku, tzn. nie mówi się w domu po niemiecku, trzeba tę dwujęzyczność znowu ożywić. I wspieramy rodziców w tym za pomocą materiałów metodycznych, doradztwa, takich spotkań, gdzie rozmawiamy z ludźmi, którzy są specjalistami w tej dziedzinie. Liczba rodzin, które wychowują swoje dzieci dwujęzycznie, rośnie. Powoli, ale rośnie.]

——-

Były to nasze wrażenia z drugiego spotkania dwujęzycznych polsko-niemieckich rodzin w Polsce północnej 6 września w Olsztynie. Zorganizowane zostało w ramach projektu „Bilingua – finfach mit Deutsch” Domu Współpracy Polsko-Niemieckiej. Więcej o projekcie na stronie internetowej www.haus.pl .

2020-09-27 75. Uroczystość z okazji rocznicy zatonięcia statku Gustloff

W tym roku przypada 75 rocznica zakończenia II wojny światowej. Zaplanowano z tej okazji duże uroczystości, ale wirus Corona udaremnił je. Trzeba było również przełożyć zaplanowaną na koniec kwietnia uroczystość upamiętniającą zmarłych zatopienia statków ewakuacyjnych „Gustloff”, „Steuben” i „Goya”. Odbyła się ona teraz, 5 września. Byliśmy dla Państwa w Gdyni:

——-

Niezwykła data, ale miejsce rozpoczęcia uroczystości ku czci zmarłych z „Wilhelma Gustloffa” i innych statków ewakuacyjnych było to samo: Kościół Matki Boskiej Nieustającej Pomocy i św. Piotra Rybaka. Tam, w kościele wilków morskich i pracowników portu, ma też swoją siedzibę duszpasterstwo morza „Stella Maris”. Chór o tej samej nazwie powitał swoim śpiewem gości uroczystości, którzy powoli odnajdywali swoją drogę do kościoła:

[muzyka]

Mamy rok jubileuszów, rok ważnych rocznic, i ks. kanonik Andre Schmeier z Olsztyna, katolicki duszpasterz mniejszości niemieckiej w naszym regionie, wspomniał na początku o okazji tej uroczystości:

[Andre Schmeier:

(Spotykamy się) aby się modlić w tym szczególnym roku, który jest naznaczony 75. rocznicą zakończenia II wojny światowej, przez szczególną pamięć ofiar tej wojny, ale również, jak pokazuje przyczyna, z której dzisiaj zebraliśmy się tutaj, też tragedii Niemców, która nastąpiła po tej wojnie i stoi przed naszymi oczami szczególnie w postaci ofiar ze statków „Steuben”, „Goya” i „Gustloff”. Za nich chcemy się modlić, i również za tych, którzy za ich los ponoszą odpowiedzialność, którzy być może przez całe życie musieli ponosić ciężar tego przed swoim sumieniem.]

Uroczystość przełożono z powodu wirusa Corona, który ludziom znowu wyraźnie pokazał, jak wątłe jest życie i jak słabi oni ostatecznie są, …

[Andre Schmeier:

A mimo to udaje nam się ciągle zapomnieć o tym, co ojciec Pracz powiedział w swoich pierwszych słowach, że najważniejsze dla udanego i udającego się współistnienia muszą być solidarność i miłość. Jeśli ludzie zapomną o tym, doprowadzi to do tego, że nawzajem wyrządzą sobie krzywdę. Tak jest i dzisiaj. Również nikt z nas jest od tego wyjątkiem. Kto z was jest bez winy, niech pierwszy rzuci kamień. Nikt z nas nie mógłby tego zrobić.]

Kazanie po niemiecku i po polsku wygłosił pastor Wojciech Froehlich, proboszcz protestancki parafii Słupsk. Jednym z jego głównych pytań było to, które zadaje sobie wielu wiernych w obliczu okrucieństw wojennych i w przypadku katastrof przyrodniczych:

[Wojciech Froehlich:

Gdzie był Pan Bóg, kiedy zdarzyły się wszystkie okrucieństwa tej wojny i wszystkich wojen? Dlaczego milczał, kiedy transporty ludzi niezależnie od narodowości przyjeżdżały jeden po drugim w obozów koncentracyjnych? Dlaczego nie zatrzymał torped wystrzelonych w kierunku statków ewakuacyjnych? Dlaczego Pan Bóg milczał? A ja zastanawiam się i myślę: Pan Bóg nie milczał, lecz płakał.]

Wolna wola człowieka do czynienia dobra, ale i zła, jest tego powodem, mówił Wojciech Froehlich. Goście uroczystości, pamiętając o ofiarach zła, złożyli kwiaty w kaplicy kościoła przed tablicą ku ich pamięci. Potem opuścili kościół w drodze do portu w Gdyni, gdzie po krótkiej modlitwie wrzucili wieńce kwiatów do morza. Złożeniu kwiatów znowu swoim śpiewem towarzyszył chór „Stella Maris”:

[muzyka]

——-

Były to nasze wrażenia z przełożonej uroczystości ku czci zmarłych zatonięcia statków ewakuacyjnych „Gustloff”, „Steuben” i „Goya”, które zostały zestrzelone 75 lat temu w drodze na zachód. Tak jak uroczystości upamiętniające zakończenie II wojny światowej zaplanowana na kwiecień większa uroczystość padła ofiarą wirusa Corona, i odbyła się teraz, 5 września w Gdyni w mniejszym gronie.

Anna: I to była Allensteiner Welle na dzisiaj, życzę Państwu jeszcze spokojnego wieczoru i dobrego tygodnia.

Audycję realizował dla Państwa i dla mnie Marian Dąbrowski, a do usłyszenia za tydzień mówi Państwu Anna Przywoźna.

13.09.2020 (opis do dźwięku)

Allensteiner Welle 13.09.2020

Anna: Serdecznie witam w Allensteiner Welle, w połowie września przy mikrofonie dla Państwa Anna Przywoźna. Mam nadzieję, że spędzili Państwo dobry tydzień, odpoczęli w weekend i są dzisiaj znowu z nami.

W audycji:

Usłyszą Państwo wywiad z Bernardem Gajdą, przewodniczącym Związku Niemieckich Stowarzyszeń Socjalno-Kulturalnych w Polsce na temat aktualnej sytuacji mniejszości niemieckiej w Polsce.
Przedstawimy Państwu Ulfa Püstowa z zarządu Ziomkostwa Prus Wschodnich w Hamburgu – jest on odpowiedzialny za kontakty ze stowarzyszeniami niemieckimi w południowych Prusach Wschodnich, dzisiejszym województwie warmińsko- mazurskim
Oraz porozmawiamy z Martyną Chrzanowską, która koordynuje projekt „LernRaum”.
To wszystko usłyszą państwo jak zwykle – po naszych wiadomościach.

Jingle – wiadomości

19 września Związek Stowarzyszeń Niemieckich Warmii i Mazur organizuje wyjazd dla młodych członków śladami życia w dawnych Prusach Wschodnich. Celem są Skansen w Olsztynku, Muzeum Multimedialne w olsztyneckim ratuszu oraz pola bitwy pod Grunwaldem. Informacje na temat wycieczki i możliwych wolnych miejsc otrzymają Państwo pod numerem telefonu 783 990 276 lub mailowo pod adresem biuro@zsnwim.eu.

*****

W ramach 23. Pasymskich Koncertów Muzyki Organowej i Kameralnej w przyszlym tygodniu planowany jest przedostatni koncert. W kościele ewangelicko – augsburskim w Pasymiu usłyszeć będzie można odnowioną w ubiegłym roku fisharmonię, poza tym organizator pastor Witold Twardzik oczekuje na ukraińskie trio akordeonowe „Harmonia“.

****

16 września o godzinie 16.30 na słuchaczy czeka druga impreza w ramach projektu „LernRaum“ Niemieckiego Towarzystwa Oświatowego w Opolu. Tematem będzie Herkus Monte, przywódca drugiego powstania przeciwko zakonowi niemieckiemu w XIII wieku praz jego przedstawienie w literaturze i filmie. Wykład wygłosi doktor Alina Kuzborska z katedry germanistyki Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego w Olsztynie. Impreza odbędzie się online. Zgłoszenia możliwe są jeszcze do jutra, 14 września, na adres mailowy dominika.zagorowicz@lernraum.pl lub za pomocą sms na numer 501 061 666

****

Katolickie msze w języku niemieckim odprawione zostaną w przyszła niedzielę, 20 września, o godzinie 10.00 w Olsztynie – Jarotach, o godzinie 14.00 w Biskupcu i o godzinie 17.00 w Reszlu. Kanonik Andre Schmeier serdecznie zaprasza.

2020-09-13 Bernard Gaida

29 sierpnia Związek Stowarzyszeń Niemieckich Warmii i Mazur ZSNWiM zorganizował swoje opóźnione zebranie delegatów ze sprawozdaniami za rok 2019. Gościem był także przewodniczący Związku Niemieckich Stowarzyszeń Społeczno-Kulturalnych w Polsce Bernard Gaida. Skorzystaliśmy z okazji i zapytaliśmy go o aktualną sytuację i kilka wydarzeń, które czekają mniejszość niemiecką. Usłyszą Państwo teraz pierwszą część wywiadu:

——-

Dawniej wciąż twierdzono powszechnie, że stowarzyszenia mniejszości niemieckiej tylko spotykają się przy kawie i cieście. W czasach wirusa Covid ludzie, ale również członkowie mniejszości niemieckiej nagle zauważają, jak ważne są takie spotkania. Jak Pan widzi aktualną sytuację?

[Bernard Gajda:

Bardzo nas 30, 20 lat temu krytykowano, że co tydzień się spotykaliśmy, czy to w Prusach Wschodnich, czy też na Śląsku. Dzisiaj jesteśmy, powiedzmy, czymś jak NGO, nawet zbyt typowo jak na NGO, tzn. koncentrujemy się bardzo często na projektach, które oczywiście muszą spełnić swoje zadania z wniosku, przez realizację aż do rozliczenia. Ale w całym tym trudzie czasem zapomina się, że my jako grupa ludności, jako mniejszość niemiecka jesteśmy społeczeństwem, które nie tylko jest wspólnotą interesów, lecz społeczeństwem, które duchowo coś łączy. Tożsamość, język, kultura, nawet wspomnienia itd. – to są wspólne cechy, które w naturalny sposób wymagają rozmowy, spotkania.]

Czy te brakujące spotkania, brakująca społeczność też mają wpływ na inne aspekty pracy mniejszości niemieckiej?

[Bernard Gajda:

Niektóre problemy, które mamy w pracy z młodzieżą, biorą się stąd, że bardzo często oferujemy młodzieży projekty, nawet mówimy, że tu i tam jest finansowanie dla tych projektów, ale młodzież czuje się nie jako wspólnota, lecz jako pojedyncze osoby, które były zaproszone do jakiejkolwiek aktywności. Dlaczego myślę, że musi być odbudowana taka kultura spotkań.]

Kiedy chcemy pokazać młodzieży, która całe swoje życie spędziła w Polsce, swoje korzenie, potrzebne jest celowe zaangażowanie. W swojej przemowie opisał Pan delegatom kilka rzeczy:

[Bernard Gajda:

Mówiłem o trzech ogromnych projektach. Jeden z nich to centrum dokumentacji i wystaw, gdzie prezentowano drogę Niemców na teraźniejszym terytorium Polski, ale to ma cel. Tzn. chcemy przez to dać wsparcie dla tożsamości niemieckiej, bo pokolenie, które pamięta czy przeżyło zmiany po II wojnie światowej, odejdzie, a młodsze pokolenie, które ma już całą drogę życiową w Polsce, ma większe trudności aby przyjrzeć się swoim korzeniom, czasem zrozumieć. Centrum dokumentacji będzie znajdować się z pewnych powodów w Opolu, ale służyć całej mniejszości. A poza tym będą jeszcze dwa inne projekty, które wzajemnie się uzupełniają.]

A jakie są te inne dwa projekty?

[Bernard Gajda:

Pierwszy to jest Centrum Badań mniejszości niemieckiej, które wśród różnych zadań ma jedno wielkie, mianowicie rejestrowanie historii mniejszości niemieckiej, skanowanie, cyfryzację i jej zachowanie. Ale poza tym szukamy ciągle dalszych tematów, które musimy obrobić trochę z naszej strony, ze strony mniejszości niemieckiej, bo albo są one całkiem nieruszone albo prezentowane jednostronne – nawet kiedy są czasem już inaczej widziane przez polskich historyków młodszego pokolenia, bardziej obiektywnie, ale bardzo często oni nie są znani, nie mają jeszcze swojego stanowiska, dlatego Centrum Badań jest dla nas dlatego bardzo ważne. Dałem w wykładzie przykład z Potulic, gdzie nawet sam IPN mówi, że wszystkie informacje o obozach w Potulicach po wojnie są powierzchowne, nie są badane.]

Wszystkie te projekty i ośrodki nie mogą być jednak niczym więcej niż ofertą dla ludzi, którzy się zainteresują …

[Bernard Gajda:

Tak to jest planowane, że z nami na czele, czy to jest ZNSSK w Opolu czy to są konkretne projekty, czy to ZSNWiM tutaj, to wszystko jest organizowane, aby oczywiście wspierać w zdecydowanej większości pracę wolontariacką. Ale na początku mówiliśmy, że „praca” to może być złe słowo, „żyć we wspólnocie” jest prawidłowe, powiedziałbym. Mamy tu do czynienia, a ja powiedziałem, że możemy przygotować te projekty, one na pewno funkcjonują, ale akceptacja projektów zależy od najmniejszej organizacji, najmniejszej grupy, od nich musi wyjść inicjatywa.]

Przywiózł Pan ze sobą dla delegatów specjalnego gościa. A z nim wróćmy jeszcze raz do hasła spotkania i impulsów…

[Bernard Gajda:

Dlatego bardzo mnie cieszyło, że moje starania, aby zaprosić na to zebranie delegatów nowego przewodniczącego Związku Młodzież Mniejszości Niemieckiej (było to skuteczne), to było dal mnie bardzo ważne. Bo pierwszy raz nam się udało, w osobie Oskara Zgoniny zaprezentować na żywo reprezentanta młodzieży, który również jest otwarty na działalność Związku Mniejszości Niemieckiej tutaj w północnej Polsce, szczególnie w Prusach Wschodnich. I mam nadzieję, że może tutaj nawiązać nowe kontakty, bo – jak powiedział – rodzina, a my jako grupa ludności jesteśmy wielką rodziną, bez narybku (czy potomstwa) nie jest prawdziwą rodziną, dlatego musimy tu dużo nadrobić.]

——-

Był to Bernard Gaida, przewodniczący Związku Niemieckich Stowarzyszeń Społeczno-Kulturalnych w Polsce w rozmowie z nami z okazji zebrania delegatów ZSNWiM 29 sierpnia. Tematami były aktualna sytuacja mniejszości niemieckiej w Polsce i wydarzenia, które czekają mniejszość niemiecką.

W drugiej części wywiadu za tydzień głównym tematem będzie spis ludności w Polsce w przyszłym roku. Oprócz tego usłyszą Państwo wtedy rozmowę z wymienionym w wywiadzie przewodniczącym Związku Młodzieży Mniejszości Niemieckiej w Polsce Oskarem Zgoniną.

2020-09-13 Ulf Püstow

29 sierpnia Związek Stowarzyszeń Niemieckich Warmii i Mazur ZSNWiM zorganizował swoje opóźnione zebranie delegatów ze sprawozdaniami za rok 2019. Gościem był również Ulf Püstow z zarządu Ziomkostwa Prus Wschodnich w Hamburgu. Odpowiada on tam za kontakty z niemieckimi stowarzyszeniami w południowej części Prus Wschodnich, dzisiejszym województwie warmińsko-mazurskim. Przedstawimy go Państwu:

——-

Jest Pan dość nowy w zarządzie Ziomkostwa Prus Wschodnich i – jeżeli chodzi o wiek – nie z pokolenia, które przeżyło jeszcze wypędzenie. Co Pana łączy z Prusami Wschodnimi? Właśnie w rozmowie z panią Szubzdą z stowarzyszenia niemieckiego z Ełku mówił Pan o fascynacji historią…

[Ulf Püstow:

Historia była dla mnie zawsze bardzo interesująca, nawet w szkole jako przedmiot, gdzie zawsze miałem szóstkę. Wychowałem się bez dziadków – oprócz jednej babci – i być może zabrzmi to dziwne, ale brakuje mi moich dziadków, mimo że nie za dobrze ich poznałem. Szczególnie łączy mnie historia moich dziadków tu z Prusami Wschodnimi, ale również cierpienie, które ponosili ludzie, najpierw wyrządzone ze strony niemieckiej, ale i w 1944/45r. ze strony rosyjskiej i częściowo z polskiej.]

A propos Ełku i kontaktów z tamtejszymi Niemcami i z historią – Pana przodkowie pochodzą z tego regionu. Skąd dokładnie?

[Ulf Püstow:

Moja matka urodziła się w Cimochach, które leżały wtedy na granicy powiatu oleckiego i powiatu ełckiego. Od pięciu lat jestem przewodniczącym Ziomkostwa Powiatu Oleckiego, tzn. niemieckiego stowarzyszenia w Niemczech. Zapytali mnie, czy chciałbym pracować w zarządzie Ziomkostwa Prus Wschodnich – jest to wszystko honorowe, nie jesteśmy na etacie – z zadaniem odpowiedzialności za niemieckie stowarzyszenia w południowej części Prus Wschodnich, dzisiejszej Warmii i Mazurach. Widziałem w tym bardzo fajny most do zainteresowań, które i tak prywatnie już mam, i przywiązania do ludzi tutaj żyjących, wszystko jedno, czy mają narodowość niemiecką czy polską.]

Ziomkostwo Powiatu Oleckiego w Niemczech jeszcze istnieje, stowarzyszenie mniejszości niemieckiej w Olecku już nie. Szkoda, bo brakuje teraz organizacji partnerskiej …

[Ulf Püstow:

Ale to nie moja wina. Trzeba jak najbardziej powiedzieć, że jest to kolej rzeczy. Dla młodych Niemców w Niemczech Prusy Wschodnie są ojczyzną ich przodków. Ich ojczyzną teraz jest Kolonia, Drezno, Lipsk czy Berlin, gdziekolwiek. Dla wielu młodych Niemców w Polsce jest tutaj teraz ich ojczyzna. Było trudno, przez te lata pokazać niemieckość, mówić po niemiecku itd. a tracono w czasach do 1990r. dużo, czego teraz już nie można nadrobić, albo trudno żeby to ponownie odżyło. Jest tak – i widzimy to, kiedy jesteśmy tam na miejscu – że kiedy pytamy, gdzie są dzieci, gdzie są wnuki, słyszymy „ach, są w Niemczech, są w Anglii, pracują tam i często nie wracają, bo gdzieś indziej zakładają rodziny”. Zostają starsi i kiedyś ci starsi wymierają – tak po prostu jest – albo będzie za trudno, zbierać wszystkich, bo już nie ma się samochodu, bo droga jest za daleka itd.]

Jak Państwo chcą obchodzić się w przyszłości z tą nierówną sytuacją?

[Ulf Püstow:

Spotkamy się na zebraniu rady ziomkostwa powiatu oleckiego za cztery tygodnie. Chcę zaproponować, żebyśmy jedno czy drugie zadanie, które miało do tej pory stowarzyszenie niemieckie na miejscu, my jako ziomkostwo przejęli z Niemiec. Że na przykład my zaoferujemy festyn letni, nie tylko dla pokolenia starszego, lecz również dla dzieci, aby dzieciom przekazać, gdzie były czy są ich korzenie. Czy nam się to uda, pokaże przyszłość. Na wszelki przypadek chcemy to uczynić naszym zadaniem. A co bardzo ważne: istnieje polskie stowarzyszenie, które zajmuje się bardzo historią powiatu oleckiego, nazywa się „Zamek”, a my chcemy je bardziej wspierać, nie tylko słowem i czynem, lecz środkami finansowymi i być może też użyczonymi przedmiotami, eksponatami na ich wystawy.]

Właśnie na zebraniu przewodniczących mniejszości niemieckiej w Polsce Bernard Gaida chwalił dobre, wzajemnie stosunki mniejszości niemieckiej tu w północno-wschodniej Polsce i Ziomkostwo Prus Wschodnich. Szczególnie w przypadku pracy honorowej, którą Pan wykonuje jak my wszyscy, na pewno dobrze Panu to zrobi…

[Ulf Püstow:

Tak, to czyni mnie dumnym, mimo że w tym nie mam zbyt dużego udziału, bo dopiero ledwo rok piastuję to zadanie. Ale widzę, jak aktywne jest Ziomkostwo od lat i szczególnie w osobie naszego przewodniczącego Stefana Grigata, który niestrudzenie też nas pogania, ale i sam dużo robi. Podziękowanie właśnie należy się ludziom, którzy wykonywali tę pracę przede mną, a szczególnie przewodniczącemu Stefanowi Grigatowi.]

Mieszka pan w Schwerinie, a tam w Meklemburgii-Pomorzu Przednim mamy w osobie pana Schukata bardzo aktywnego wschodnioprusaka. Czy coroczne spotkanie, które organizuje, odbędzie się w tym roku – będzie mogło się odbyć?

[Ulf Püstow:

25. spotkanie powinno było odbyć się za cztery tygodnie, pod koniec września, ale odwołano je z powodu ustawowych regulacji. Regularnie przyjeżdża tam do 2.000 osób, siedzi bardzo blisko siebie, nie można się omijać, a pod tym względem pan Schukat zdecydował, że spotkanie nie odbędzie się. Odwołał je i chce zrobić w swoim miejscu zamieszkania małe, regionalne spotkanie. Ale chce – i to już zapowiadał – nadrobić odwołane w tym roku spotkanie za rok znowu w ostatni weekend września, będzie to 25. spotkanie. Czy dalej będzie, on musi zdecydować, ale cieszymy się, że ma taki oddźwięk.]

——–

Był to nasz wywiad z Ulfem Püstowem z zarządu Ziomkostwa Prus Wschodnich w Hamburgu. Odpowiada on tam za kontakty Ziomkostwa z niemieckimi stowarzyszeniami w południowej części Prus Wschodnich, dzisiejszym województwie warmińsko-mazurskim.

2020-09-13 Martyna Chrzanowska

Jest to projekt, który rozpoczyna się powoli i z pewnym opóźnieniem. Jego tytuł – LernRaum. Rozpoczął się on teraz warsztatem kreatywnego pisania z pisarzem Radkiem Knappem z Wiednia na początku września w Nidzicy i Olsztynie. 2 września w Olsztynie rozmawialiśmy z Martyną Chrzanowską, która tam organizuje ten projekt dla ogólnopolskiego koordynatora, Niemieckiego Towarzystwa Oświatowego:

——-

W ramach jakiego przedsięwzięcia odbyła się impreza 2. września? Co w całym projekcie jeszcze jest zaplanowane?

[Martyna Chrzanowska – wypowiedź w języku polskim]

Do kogo skierowana jest oferta projektu?

[Martyna Chrzanowska – wypowiedź w języku polskim]

Joanna Hassa reprezentuje, jak trzeba tu jeszcze powiedzieć, Niemieckie Towarzystwo Oświatowe w Opolu. O co chodziło w pierwszym wydarzeniu projektu?

[Martyna Chrzanowska – wypowiedź w języku polskim]

Wczoraj była również premiera w Nidzicy. Czy ma pani informacje, jak duże było tam zainteresowanie tym tematem?

[Martyna Chrzanowska – wypowiedź w języku polskim]

To bardzo dobrze, że impreza mogła się odbyć w czasach wirusa Covid. Czy to miało wpływ na planowanie warsztatów?

[Martyna Chrzanowska – wypowiedź w języku polskim]

Czy są już dalsze plany? Gdzie zainteresowani znajdą informacje?

[Martyna Chrzanowska – wypowiedź w języku polskim]

——-

Była to Martyna Chrzanowska, która w Olsztynie organizuje projekt LernRaum dla ogólnopolskiego koordynatora, Niemieckiego Towarzystwa Oświatowego, w rozmowie z nami. Krótko po rozmowie poznaliśmy już kolejne wydarzenie. 16 września o godz. 16.30 odbędzie się wykład on-line na temat staropruskiego bohatera Herkusa Monte. Dalsze przedsięwzięcia są planowane, będziemy Państwa o nich informować.

Cały projekt finansowany jest ze środków Niemieckiego Federalnego Ministerstwa Spraw Zewnętrznych, dla Budowy i Ojczyzny. W jednej z naszych kolejnych audycji przedstawimy w wywiadzie pisarza Radka Knappa z Wiednia.

Anna: I to była Allensteiner Welle na dzisiaj, życzę Państwu jeszcze spokojnego wieczoru i dobrego tygodnia.

Audycję realizował dla Państwa i dla mnie Marian Dąbrowski, a do usłyszenia za tydzień mówi Państwu Anna Przywoźna.

06.09.2020 (opis do dźwięku)

Allensteiner Welle 06.09.2020

Anna: Serdecznie witam w Allensteiner Welle, w pierwszą niedzielę września przy mikrofonie dla Państwa Anna Przywoźna. Mam nadzieję, że spędzili Państwo dobry tydzień, odpoczęli podczas weekendu i są dzisiaj znowu z nami.

W audycji:

Porozmawiamy z pastorem Witoldem Twardzikiem i wójt Dźwierzut Marianną Szydlik na temat znaczenia Pasymskich Koncertów Muzyki Organowej i Kameralnej dla regionu.
Zapytaliśmy Stefana Grigata, rzecznika Ziomkostwa Prus Wschodnich w Hamburgu, o wrażenia z wystawy „Wersal, plebiscyt i co dalej na Warmii i Mazurach “ na olsztyńskim zamku.
Przedstawimy Państwu także historię jednego z najbardziej znanych wierszy Johanna Wolfganga von Goethego, mianowicie „Wanderers Nachtlied“, który rozpoczyna się słowami „Ponad szczytami cisza“.
To wszystko usłyszą Państwo jak zwykle – po naszych wiadomościach.

Jingle – wiadomości

****

19 września Związek Stowarzyszeń Niemieckich Warmii i Mazur organizuje wyjazd dla młodych członków śladami życia w dawnych Prusach Wschodnich. Celem są Skansen w Olsztynku, Muzeum Multimedialne w Olsztyneckim ratuszu oraz pola bitwy pod Grunwaldem. Zgłoszenia do 10 września pod numerem telefonu 783 990 276 lub mailem na adres biuro@zsnwim.eu

*****

Projekt menadżer do spraw kultury Instytutu Stosunków Zagranicznych IfA w regionie Warmii i Mazur Julii Herzog pod tytułem „Pozytywna strona Corony – wyrażona obrazem“ zostaje przedłużony. Na profil na Facebooku młodzieży w Olsztynie i regionie jeszcze do 9 września nadsyłać można zdjęcia i inne prace w tym konkursie, które uzupełnione powinny być wyjaśnieniem liczącym do 160 znaków w języku niemieckim. Nowy link nosi nazwę „Das Positive an Corona – Frist verlängert (Pozytywna strona Corony – termin przedłużony“. Na zwycięzców czekają ciekawe nagrody.

*****

Katolicka msza w języku niemieckim odprawiona zostanie w przyszła niedzielę, 13 września o godzinie 15.00 w Kościele Najświętszego Serca Jezusowego w Olsztynie. Kanonik Andre Schmeier serdecznie zaprasza.

2020-09-06 Pasym

Również Pasymskie Koncerty Muzyki Organowej i Kameralnej musiały podczas swojej 23 edycji pokonać skutki wirusa Corona. Rozpoczęły się później niż normalnie, i jeszcze się nie zakończyły. 9 sierpnia z okazji koncertu w Dźwierzutach zapytaliśmy ich organizatora pastora Witolda Twardzika i wójt gminy Dźwierzuty Mariannę Szydlik o ich znaczeenie. Oto nasza relacja dla Państwa:

——-

We wrześniu Pasymskie Koncerty Muzyki Organowej i Kameralnej normalnie już dawno by się zakończyły. Ale nie w tym roku 2020, na którym Corona odbija swoje piętno. Długo nie było nawet pewne, czy koncerty w ogóle się odbędą. Organizator koncertów, pastor ewangelicko-augsburski z Pasymia Witold Twardzik spogląda wstecz na swoje wątpliwości – i na powody tego, że koncerty jednak się odbywały i odbędą:

[Witold Twardzik – wypowiedź w języku polskim]

Jedną z osób, która szukają w koncertach spokoju, jest wójt gminy Dźwierzuty Marianna Szydlik. Kiedy bardzo pilne sprawy służbowe nie zatrzymują jej w urzędzie, zawsze jest na koncertach w kościele w Dźwierzutach. Bo – jak mówi – muzyka jest ważna dla niej i dla mieszkańców Dźwierzut:

[Marianna Szydlik – wypowiedź w języku polskim]

To, że dzięki koncertom pojawia się też dużo gości z zewnątrz, jest dla niej efektem dodatkowym, z którego bardzo się cieszy, mimo to, że w tym roku jest ich mniej niż zwykle:

[Marianna Szydlik – wypowiedź w języku polskim]

A za dwa lata, kiedy planowana jest 25 edycja Pasymskich Koncertów Muzyki Organowej i Kameralnej, ona też będzie obecna – i ma nadzieję, że program będzie różnorodny. Jeszcze raz Marianna Szydlik:

[04 MS po polsku]

Jednak najpierw odbędą się pozostałe koncerty tego roku, a podczas nich – jeżeli nie przeszkodzą w tym nowe obostrzenia związane z wirusem – wystąpią jeszcze interesujący artyści. Ks. Witold Twardzik wyjaśnia:

[Witold Twardzik – wypowiedź w języku polskim]

I oczywiście już planuje rok 2021, bo zrezygnować z powodu Corony – to dla pastora Twardzika nie wchodzi w rachubę. Na to muzyka po prostu jest zbyt ważna:

[Witold Twardzik – wypowiedź w języku polskim]

——-

Była to relacja na temat znaczenia Pasymskich Koncertów Muzyki Organowej i Kameralnej dla mieszkańców regionu. O to zapytaliśmy 9 sierpnia podczas koncertu w Dźwierzutach w ramach ich XXIII. edycji organizatora pastora Witolda Twardzika i wójt gminy Dźwierzuty Mariannę Szydlik.

Dwa kolejne koncerty odbędą się w 19 i 26 września o godzinie 18.00 w kościele w Pasymiu. Podczas pierwszego z nich zabrzmi ponownie odrestaurowana fisharmonia, oprócz tego pastor Twardzik czeka na ukraińskie trio akordeonowe „Harmonia”, podczas drugiego wystąpi kwintet instrumentów dętych Poznań-Brass.

2020-09-06 Stefan Grigat

W sierpniu Stefan Grigat, przewodniczący Ziomkostwa Prus Wschodnich w Hamburgu, razem z żoną przyjechał z krótką wizytą do Olsztyna. Wykorzystał szansę i zwiedził wystawę na temat plebiscytu 1920 roku, którą przygotowało Muzeum Warmii i Mazur w olsztyńskim zamku. Towarzyszyliśmy mu podczas zwiedzania i zapytaliśmy go po zwiedzaniu o wrażenia:

——-

Jakie było Pana pierwsze wrażenie z wystawy „Wersal, plebiscyt i co dalej na Warmii i Mazurach?” na zamku w Olsztynie?

[Stefan Grigat:

Pierwsze wrażenie, jak powiedziałbym, jest zadowalające. Faktem jest, że z mojego punktu widzenia wystawa nie pokazuje tego, co zostało zapowiedziane, co zostało powiedziane w relacjach prasowych, co kogoś tu czeka. Szczególnie nie ma wprowadzenia do tematu plebiscytu i oczywiście żadnych liczb. W prasie można było już przeczytać, że organizatorzy wystawy powiedzieli, że jest jasne, że Polska straciła plebiscyt, o to nie chodzi. Interesująca jest próba zatoczenia socjologicznego łuku od warunków życia do referendum i jego skutków. Ze względów socjologicznych brakuje mi oczywiście tego, co wydarzyło się 20 lat później, że [20 lat] po referendum ludzie byli eksmitowani bez głosowania, bo, szczególnie z socjologicznego punktu widzenia, to fajny temat, jak poważnie traktuje się partycypację ludności, jak poważnie rozumie się demokrację, jeśli chodzi lokalnie o realizację celów politycznych.]

W rozmowie z panią kustosz podkreśliła ona wyraźnie wydarzenia 20 lat po plebiscycie. W samej wystawie niestety nie widać tego tak dokładnie. Czego Panu brakuje oprócz materiałów liczbowych?

[Stefan Grigat:

W wystawach, nie tylko tutaj, ale i gdzie indziej, czasami trudno jest znaleźć wspólny wątek, jeśli się tam wchodzi nieobciążonym. Myślę, że ja sam nie jestem całkowicie nieobciążony, więc zupełnie bezstronnym zwiedzającym będzie jeszcze trudniej znaleźć wspólny wątek na wystawie. Ale to nie powinna być druzgocąca krytyka, nadal uważam, że to udana wystawa, zwłaszcza że wystawionych jest bardzo dużo, bardzo, bardzo dużo oryginalnych dokumentów i oryginalnych zdjęć, które przez dziesiątki lat były w Polsce pomijane. To stawia prawdę w centrum uwagi i to jest zasługa tej wystawy.]

Ale w wystawie znajduje się dużo materiałów propagandowych, takich jak ulotki, plakaty, pocztówki…

[Stefan Grigat:

Tak, ale przede wszystkim są to materiały propagandowe osadzone w kontekście czasowym, które świadczą o tym, jak było. To nie jest fałszowanie, ani nie jest to narzędzie do osiągnięcia pewnego politycznego sukcesu, ale tak naprawdę jest – przynajmniej mam wrażenie – że wystawa chce pokazać ludziom, jak to było. To czyni ​​wystawę mocną, ponieważ niestety tak nie zawsze to się znajdzie.]

W pierwszej sali na temat I wojny światowej trochę dokładniej oglądał Pan jedną z gablot. Dlaczego?

[Stefan Grigat:

W dawnej armii pruskiej było tak, że pułki miały różne mundury, nie tak jak dzisiaj, że cała armia całego kraju, jak Anglia, Polska, Niemcy, ma jednakowe mundury, lecz przed i podczas I wojny światowej było to tak, że pułki miały własne mundury. Mój dziadek służył w 44. Pułku Piechoty, który również stacjonował w Gołdapi. Tam w gablocie wystawiono odznaki pułkowe i również te dla 44 pułku.]

Zatoczenie tego szerokiego łuku to ambitne, ale oczywiście niełatwe przedsięwzięcie, w tym samym czasie w czterech salach oddając sprawiedliwość wszystkim tematom. Co Pana zdaniem wydaje się niewystarczające?

[Stefan Grigat:

Przepraszam, jeśli mówię to tak ostro, ale ostatecznie wszystkie aspekty zawiodły. Tak więc traktat wersalski okazał się zbyt krótko przedstawiony, ponieważ ktoś, kto go nie zna – a to skomplikowany temat historyczny – nie może ocenić eksponatów. Warunki życia w czasie wojny nie były przedstawione tak straszne jak w rzeczywistości, więc zwłaszcza pod koniec I wojny światowej z zimami, kiedy było dużo głodu, gdzie do jedzenia była tylko brukiew, to było bardzo przerażające dla ludności; grypa hiszpanka też tu dotarła; czas inflacji nie nadszedł przypadkiem. Plebiscyt był tylko wisienką na torcie, która jeszcze bardziej utrudniła życie ludziom, kiedy w postępowaniach zamykano granice między strefą plebiscytu a strefą bez prawa głosu, i inne takie rzeczy. Wola, próba pokazania prawdy, pomaga tej wystawie przekroczyć próg i sprawia, że ​​warto ją zobaczyć.]

Na temat plebiscytu 1920 roku nie mówi się w Niemczech zbyt wiele. Co Państwo jako Ziomkostwo Prus Wschodnich zrobili, aby to zmienić? Dlaczego Pana zdaniem jest to ważne?

[Stefan Grigat:

Ziomkostwo Prus Wschodnich zorganizowało cyfrowe wydarzenie okolicznościowe z dwoma wykładami naukowymi, które było opublikowane na kanale Ostpreußen TV [na Youtube] i było oglądane już ponad 3000 razy, ale ogólnie rzecz biorąc, ten temat faktycznie jest niewystarczająco upubliczniony w Niemczech. Szkoda, bo dziś w wielu regionach ignoruje się wolę ludności, zwłaszcza tutaj w sąsiedztwie, popatrzmy na Ukrainę, popatrzmy na Białoruś. Byłoby to bardzo interesujące, jeśli wziąć pod uwagę możliwości i środki, które były wykorzystane 100 lat, a później niestety już nie.]

——-

Był to Stefan Grigat, przewodniczący Ziomkostwa Prus Wschodnich w Hamburgu, w rozmowie z nami. Tematem była wystawa na temat plebiscytu 1920 roku, którą przygotowało Muzeum Warmii i Mazur na zamku w Olsztynie. Zwiedził on ją podczas krótkiej wizyty w Olsztynie w połowie sierpnia.

Wymienione wykłady na temat plebiscytu znajdą Państwo w Internecie na Youtube w programie Ostpreußen TV.

2020-09-06 „Ponad wierzchołkami“

Nie ma w Niemczech bardziej znanego poety niż Johann Wolfgang von Goethe. W zasadzie nie da się napisać o nim krótkiego tekstu. Napisać o krótkim tekście jego autorstwa jednak już tak – i to o jednym z jego najsłynniejszych wierszy, a mianowicie o „Nocnej pieśni wędrowca”, zaczynającej się od słów „Ponad wierzchołkami jest cisza”.

W przypadku prawie żadnego innego wiersza w literaturze niemieckiej nie da się precyzyjniej określić, kiedy i gdzie został napisany. Miejscem tym była chata strażnika łowieckiego księcia Carla Augusta von Sachsen Weimar poniżej szczytu góry Kickelhahn. Kickelhahn to góra o wysokości 861 metrów na północnym skraju środkowego Lasu Turyńskiego powyżej Ilmenau. Johann Wolfgang von Goethe był tu już wcześniej jako minister górnictwa księcia, przebywał w tej chacie 6 września 1780 r., czyli 240 lat temu, pozostawiając na jednej ze ścian następujące wersy:

Po­nad szczy­ta­mi
ci­sza.
W wierz­choł­kach
czu­jesz
za­le­d­wie powiew wiatru.
Umil­kły pta­ki w le­sie!
Po­cze­kaj, wkrót­ce
umilk­niesz i ty.

Nie jest jasne, czy brzmiały dokładnie tak, czy też nastąpiły jeszcze niewielkie zmiany do czasu publikacji w 1815 roku. Nie da się już tego sprawdzić, ponieważ chata spłonęła w 1870 roku. Domeczek Goethego, który można dziś zwiedzać na Kickelhahn, to wierna rekonstrukcja z 1874 roku.

W liście do Charlotte von Stein datowanym na ten sam dzień, 6 września, napisał m.in. cytat „Gdyby tylko moje myśli z dnia dzisiejszego zostały spisane, są wśród nich dobre rzeczy”, koniec cytatu. Jedną z tych myśli uwiecznił 240 lat temu wieczorem na ścianie chaty. Do dziś wiersz jest znany, często parodiowany i żarliwie znienawidzony przez uczniów, którzy muszą interpretować te kilka wersów. Jako czytelnik możesz się tym cieszyć tak, jak Johann Wolfgang von Goethe wtedy wieczorem na Kickelhahn.

Jingle – koncert życzeń

I jak prawie zawsze w pierwszą niedzielę miesiąca – koncert życzeń dla naszych jubilatów. Spojrzymy wstecz na jubilatów sierpnia w mniejszości niemieckiej na Warmii i Mazurach:

Nidzickie stowarzyszenie pogratulować mogło dziesięciu swoim członkom. Wśród nich 15 sierpnia Krystyna Hausmann skończyła 85 lat, a także 13 i 17 sierpnia Eryk i Elżbieta Pedyna każde z nich 90.

W Stowarzyszeniu Mniejszości Niemieckiej w Kętrzynie zanotowano troje jubilatów, wśród nich Anelize Małek Ulińską z 83 i Urszulę Miller z 85 latami.

W Ełku w Stowarzyszeniu Mniejszości Niemieckiej „Masuren“ cieszyć mogło się dwoje jubilatów, między innymi Frieda Gorzoch 2 sierpnia z 77 lat.

Stowarzyszenie niemieckie „Rosch“ w Piszu na swojej liście miało ośmiu jubilatów. Podkreślić chcielibyśmy Giselę Kosche także z 77 latami.

Stowarzyszenie Mniejszości Niemieckiej “Warmia” w Lidzbarku Warmińskim pogratulować mogło dwóm, a stowarzyszenie niemieckie „Natangen“ w Górowie Iławeckim jedenastu osobom, które świętowały rozpoczęcie nowego roku życia. W Lidzbarku na swoje 68 lat spoglądać może Krystyna Rusowicz, a w Górowie Ursula Ciastek na 92 lata.

Stowarzyszenie Mniejszości Niemieckiej „Tannen“ z Ostródy przesłało nam zestawienie zawierające jedenastu jubilatów. Hilda Ziółkowska skończyła tam 82, Oswald Góralski okrągłe 90, a Gizela Głowińska aż 92 lata.

W Pasłęku Erika Olejnik 26 sierpnia skończyła okrągłe 80 lat.

Szczególnie ciepło spoglądamy dzisiaj na Biskupiec. Tam współzałożyciel pierwszego stowarzyszenia mniejszości niemieckiej Paul Gollan skończył 28 sierpnia 87 lat. Córka Teresa Gollan i cała rodzina życzą z całego serca wszystkiego najlepszego.

My przyłączamy się od tych życzeń, dołączamy jeszcze dla Państwa życzenia wszystkiego najlepszego, zdrowia i wiele radości w życiu, i mamy dla Państwa poza tym piosenkę „Lili Marleen“ zaśpiewaną przez Lale Andersen.

Anna: I to była Allensteiner Welle w pierwszą niedzielę września, życzę Państwu jeszcze spokojnego wieczoru i dobrego tygodnia.

Audycję realizował dla Państwa i dla mnie Szymon Krzysztoń, a do usłyszenia za tydzień Mówi Państwu Anna Przywoźna. (ap/apod)

23.08.2020 (opis do dźwięku)

Allensteiner Welle 23.08.2020

Anna: Serdecznie witam w Allensteiner Welle, w niedzielny wieczór dla przy mikrofonie dla Państwa Anna Przywoźna. Mam nadzieję, że spędzili Państwo dobry tydzień, odpoczęli w weekend i są dzisiaj znowu z nami, ponieważ w audycji:

Przedstawimy Państwu młodego polskiego organistę z Katowic Damiana Poloczka, który 9 sierpnia wystąpił w Dźwierzutach w ramach 23. Pasymskich Koncertów Muzyki Organowej i Kameralnej
Usłyszą Państwo kolejną część rozmowy z Rafałem Bętkowskim z Muzeum Nowoczesności Miejskiego Ośrodka Kultury w Olsztynie na temat śladów historycznych browarów miasta Olsztyna.
Przybliżymy Państwu także ponad 400-letni wynalazek – ulicę jednokierunkową.
To wszystko usłyszą Państwo jak zwykle – po naszych wiadomościach.

Jingle – wiadomości

****

Muzeum Nowoczesności Miejskiego Ośrodka Kultury w Olsztynie zaprezentuje w najbliższą środę, 26 sierpnia, swój katulany eksponat miesiąca. Zaprezentowany zostanie historyczny telefon Feldt. Początek prezentacji o godzinie 17.00, wstęp wolny. Uwaga: nadal obowiązuje nakaz noszenia maseczek.

****

Katolicka msza w języku niemieckim odprawiona zostanie w przyszłą niedzielę, 30 sierpnia, o godzinie 10.00 w Olsztynie-Jarotach. Kanonik Andre Schmeier serdecznie zaprasza.

2020-08-23 Damian Poloczek

Również Pasymskie Koncerty Muzyki Organowej i Kameralnej musiały w swojej 23 edycji zmierzyć się ze skutkami wirusa Corona. Rozpoczęły się później niż zwykle, za to jeszcze się nie zakończyły. 9 sierpnia na koncercie w Dźwierzutach gościł w ich trakcie młody polski organista Damian Poloczek z Katowic, który od siedmiu lat mieszka w Weimarze. Przedstawimy go Państwu:

——-

Pochodzi Pan, jak Pan powiedział, właściwie z Katowic, mieszka jednak już od pewnego czasu w Weimarze. Co Pan tam robi?

[Damian Poloczek:

W Weimarze studiuje, to jest moją główną działalnością w Weimarze. W tym momencie kończę studia klawesynu i muzyki kościelnej. Jeżeli chodzi o muzykę kościelną, to fascynuje mnie w Niemczech to, że też trzeba kierować chórem jako kantor. Dlatego zdecydowałem się jeszcze na te studia. Gram honorowo jako organista w mieście i w okolicach. Poza tym pracuje w Wydawnictwie Bärenreiter w Kassel jako lektor muzyki organowej i kościelnej. Jestem katolikiem i mam kontakty z kościołem katolickim pod wezwaniem Serca Jesusa w Weimarze, gdzie organy zostały sfinansowane i zbudowane we współpracy Szkoły Wyższej [muzyki im Franciszka Liszta] i parafii. Jest to również instrument do ćwiczeń dla nas studentów Wyższej Sszkoły, wspaniale, zbudowane ku pamięć Franciszka Liszta z jego poleceniami. Ale z Parafią Ewangelickiej im. Herdera również mam kontakt przez kantora, który w tym momencie jest moim docentem ds. kierowania chórem, i tam, w tym pięknym kościele w Weimarze, też koncertuję.]

Ma Pan więc różnorodne prace, mimo to przyjechał Pan na 23. Pasymskie Koncerty Muzyki Organowej i Kameralnej na występ. Czy wykorzystał Pan też okazję, aby obejrzeć jedne i drugie organy i zagrać na nich?

[Damian Poloczek:

Tak, poznałem oba instrumenty. Organy są dość różne, trzeba powiedzieć. Tu [w Dźwierzutach] mamy bardzo dużo wpływów romantycznych, dużo rejestrów smyczkowych, które inicjują dźwięk orkiestry, organy są bardzo inspirujące, na nich można bardzo dobrze grać. I do tego małego kościoła i tak wspaniale pasuje. Krajobraz tu i atmosfera w kościele inspirują do bardzo pięknych rzeczy. Wielki podziękowania dla pastora Twardzika za zaproszenie tu i dla całej parafii, która dba o kościół i pielęgnuje tutejsze okolice.]

Jako organista ma Pan do czynienia nie tylko z tymi dwoma, lecz z wieloma instrumentami. Mówi się, że w szczególności organy mają prawie osobowość. Czy interpretator powinien również dobrać repertuar koncertu do instrumentu? Jeśli tak, jak Pan to zrobił tutaj, w Dźwierzutach?

[Damian Poloczek:

Tak, oczywiście. Mogłem zagrać na organach rok temu i słyszałem też koncert, potem trochę dobrałem program do możliwości organów, ale w ostatnim momencie jeszcze powiedziałem: trzeba jeszcze wziąć „Kukułkę”, bo to zabrzmi bardzo dobrze przy tym rejestrze czterech stóp w drugim manuale, więc spróbowałem dobrze pokazać możliwości organów. To był trzeci utwór programu Bernardiego Pasquini´ego, który imituje sposobem barokowym śpiew ptaków.]

Dzisiaj podczas koncertu zaprezentował Pan przedstawił również własne utwory, względnie improwizacje. Do tego jako artysta na pewno nie ma Pan zbyt często okazji. Jakie to było dla Pana uczucie?

[Damian Poloczek:

To jest fajna sprawa, móc improwizować w czasie koncertu. Dzisiaj ustaliłem to jako most, który zaprezentuje styl romantyczny najpierw Mendelssohna, a potem Rheinbergera, że znajdziemy się w języku wcześnie klasycznym, romantycznym – i w tonacji A-dur (pastorale A-dur) będzie mógł wprowadzić nas do wielkiego marszu dla Fanny Mendelssohn.]

Powiedział Pan na początku, że organy w Pasymiu i w Dźwierzutach są dość różne. Jaka jest różnica miedzy tymi dwoma instrumentami?

[Damian Poloczek:

Tam są większe organy niż tu, maja więcej rejestrów, więcej piszczałek i zbudowane są w trochę innym, trochę późniejszym stylu. Są wspaniałym instrumentem. Jest głośniej, mamy rejestry językowe w manuale, więcej mikstur, więcej rejestrów do wykorzystania. To daje w ogóle większą objętość, ale kościół w Pasymiu jest większy, tzn. to dobrze pasuje.]

W Weimarze ma Pan do czynienia ze znacznie większymi organami. Jaki to ma wpływ na brzmienie? I jakie są efekty dla Pana techniki gry?

[Damian Poloczek:

Jeśli mówimy o kościele Herdera, tzn. kościele miejskim w Weimarze… To jest piękny kościół z większą akustyką z organami firmy Sauer z trzema manuałami, tzn. są to już nie organy barokowe, na których mógł grać J. S. Bach. Tam się muzykuje w dużo większej sali, trzeba to uwzględnić w interpretacji, trzeba grać trochę inaczej. Rodzaj grania jest inny, jak się dotyka klawiszy, jak się je chwyta, ale przede wszystkim chodzi o to, jak można obchodzić się czasem w muzyce. Kiedy chce się tu zrobić ritenuto, wystarczy tylko trochę wolniej grać. W takiej wielkiej akustyce naprawdę można wszystko po prostu do końca zagrać, muzykować i delektować się dźwiękiem.]

Kiedy Pan myśli o organach, na których Pan grał albo które Pan słyszał – którymi mógłby Pan się bardziej zachwycić? Raczej mniejszymi czy raczej większymi?

[Damian Poloczek:

Ponieważ też gram na klawesynie i klawikordzie, więc na instrumentach, na których się gra w całkiem małych pomieszczeniach, muszę powiedzieć, że zależy od tego, jakie są okazje. Uważam małe pomieszczenia za tak samo atrakcyjne jak wielkie, ale trzeba grać inny repertuar. Jeżeli chcemy zostać poinformowani historycznie, to trzeba dobrać repertuar do sali, w której się gra. Dużo można zagrać w obu salach, dużą część repertuaru dla organów, ale nie wszystko – i trzeba to uwzględnić. W małych salach i na historycznych instrumentach, gdzie jeszcze wykorzystano historyczny temperament, o wiele lepiej można wykonać delikatności/subtelności, które można znaleźć w starszej muzyce. Ale w większych salach już mamy do czynienia z symfoniką organową i wieloma pięknymi dźwiękami powstającymi z niej. Wszystko wypróbować – koncerty jak tu w Pasymiu i Dźwierzutach, ale też pojechać – jeśli to możliwe – gdzieś do dużego miasta – gorąco to polecam.]

Kiedy pracuje Pan jako kantor z chórami, czy może Pan wtedy równolegle grać na organach, czy może potrzeba wtedy więcej prowadzących?

[Damian Poloczek:

W normalnym przypadku potrzebny jest jeden muzyk, aby grać na organach, i drugi, który zajmuje się chorami. Najpiękniej jest, kiedy odbywa się nabożeństwo z kantatą, wtedy też są mniejsze organy. Kiedy kantor dba o całość i inna osoba gra na organach, to też bardzo to lubię, grać razem z innymi muzykami w środku orkiestry. To daje dużo radości, bo w codziennej pracy jest się samemu na emporze organowym / na chórze, a wtedy jest więcej osób i grają razem, to naprawdę wielka frajda.]

——-

Był to młody polski organista Damian Poloczek z Katowic, który od siedmiu lat mieszka w Weimarze, w rozmowie z nami o sobie oraz o graniu na różnych organach. 9 sierpnia zagrał koncert w Dźwierzutach w ramach 23. Pasymskich Koncertów Muzyki Organowej i Kameralnej .

2020-08-23 Rafał Bętkowski III

25 lipca Muzeum Nowoczesności Miejskiego Ośrodka Kultury w Olsztynie zaprosiło na pierwszy spacer po mieście z Rafałem Bętkowskim tego lata. Przybyło i wędrowało z nim po śladach historycznych browarów miasta Olsztyna ponad 100 osób. Po imprezie mieliśmy Rafała Bętkowskiego przy mikrofonie. Usłyszą Państwo teraz trzecią część rozmowy:

——-

Jaki był rozwój liczby browarów w Prusach Wschodnich i Olsztynie w czasach między 1871r. i I wojną światową?

[Rafał Bętkowski – wypowiedź w języku polskim]

Dlaczego akurat lata przed i po I wojnie światowej były tak skomplikowane dla browarów? Nawet w najtrudniejszych czasach pito dużo piwa…

[Rafał Bętkowski – wypowiedź w języku polskim]

Czego próbowały browary, aby przetrwać ten niż?

[Rafał Bętkowski – wypowiedź w języku polskim]

Z czym związane były te zmiany? Jak losy piwa zmieniły rozwój przemysłowy i nauka?

[Rafał Bętkowski – wypowiedź w języku polskim]

——-

Był to Rafał Bętkowski z Muzeum Nowoczesności Miejskiego Ośrodka Kultury w Olsztynie w rozmowie z nami o historycznych browarach miasta Olsztyn. Były one tematem pierwszego spaceru po mieście z nim tego lata dnia 25 lipca, w którym uczestniczyło ponad 100 osób.

Więcej na temat browarów Olsztyna w naszej następnej audycji.

2020-08-23 Ulica jednokierunkowa

Zamiejscowych kierowców doprowadza do rozpaczy, zwłaszcza w centrach dużych metropolii. Każdemu złapanemu w ich sieć wydostanie się z niej zajmie dużo czasu. Nawet powszechnie popularny GPS ma z tym pewne trudności, obrazowanie ich jest czasami nieprawidłowe. Ale ma ona też swoje zalety. Mowa o nieco ponad 400-letnim wynalazku – ulicy jednokierunkowej.

Mówiąc dokładniej należałoby właściwie powiedzieć, że ulica jednokierunkowa jest historycznym wynalazkiem, ponieważ była stosowana w wąskich uliczkach już w starożytnym Rzymie. Jednak 23 sierpnia 1617 roku w Londynie powstała pierwsza jej „nowoczesna” wersja. W Wiedniu na początku XIX wieku przebito mur miejski przy bramie na drugi przejazd; na początku XX wieku w Berlinie, w dzielnicy Mitte, ulicy Friedrichstraße między ulicami Unter den Linden i ulicą Behrena można było używać tylko w kierunku południowym.

Jednych ulica jednokierunkowa irytuje, inni chcą za jej pomocą zapanować nad ruchem. Na terenach mieszkalnych i w centrach miast ogranicza ruch „skrócający” i umożliwia projektowanie parkingów, terenów zielonych, ale także ścieżek rowerowych – przy czym szczególnie w nowoczesnym planowaniu rowerzyści mogą w wielu miejscach nawet jechać pod prąd jednokierunkowej ulicy. Na autostradach i drogach ekspresowych eliminacja ruchu nadjeżdżającego umożliwia stosowanie znacznie większych prędkości i bezpieczniejsze poruszanie się. W wielu dużych miastach sprawia, że ​​ruch w centrum jest bardziej przejrzysty, a tym samym bezpieczniejszy. Przykładami tego są stolica Kostaryki, San Jose lub znane na całym świecie miasto Nowy Jork, gdzie po prostu jedzie się jedną ulicą w jednym kierunku, a następną równoległą ulicą w drugim. Czyli to działa.

Działa, gdy jest dobrze przemyślane, zaplanowane i przede wszystkim – oznakowane. Przeniesienie ruchu na inne drogi, które z kolei będą obciążone korkami, przynosi negatywne skutki w opinii publicznej, podobnie jak nadmierna regulacja czy powstające długie objazdy.

Ciekawostką jest to, że istnieją również ulice, które faktycznie nie są prawdziwymi ulicami jednokierunkowymi, ale można się nimi poruszać chwilowo tylko w jednym kierunku: sterują na przykład ruchem w godzinach szczytu lub zapobiegają zagrożeniom w szczególnie wąskich miejscach na górskich drogach.

Ale również pasażerowie metra w Paryżu muszą na niektórych przystankach zwrócić szczególną uwagę na to, przez które przejście opuszczają peron. Jeśli nie przyjrzą się uważnie, pójdą pod prąd i zostaną „przeniesieni” z powrotem do metra, które właśnie opuścili. Jednak bez tej zasady paryskie metro już po prostu nie działałoby.

Więc miej oczy szeroko otwarte – w przypadku wszystkich wariantów ruchu jednokierunkowego.

Anna: I to była Allensteiner Welle w niedzielny wieczór, życzę Państwu jeszcze spokojnego wieczoru i dobrego tygodnia. Korzystajacie Państwo z lata i słońca.

Audycję realizował dla Państwa i dla mnie Szymon Krzysztoń, a do usłyszenia za tydzień mówi Państwu Anna Przywoźna. (ap/ad)

09.08.2020 (opis do dźwięku)

Anna: Serdecznie witam w Allensteiner Welle, w niedzielny wieczór przy mikrofonie dla Państwa Anna Przywoźna. Mam nadzieję, że spędzili Państwo dobry tydzień, odpoczęli w weekend i są dzisiaj znowu z nami.

W dzisiejszej audycji:

Porozmawiamy z Kerstin Harms, pierwszą przewodniczącą Stowarzyszenia „Freunde Masurens“ – okazją była uroczystość jubileuszu Stowarzyszenia i związana z nią uroczystości,
a Rafał Betkowski z Muzeum Nowoczesności Miejskiego Ośrodka Kultury w Olsztynie opowie nam o śladach historycznych browarów tego miasta.
To wszystko usłyszą Państwo jak zwykle – po naszych wiadomościach.

Jingle – wiadomości

*

Ulice Olsztyna są po raz kolejny tematem wykładu Artura Sobieli z Muzeum Nowoczesności Miejskiego Ośrodka Kultury w Olsztynie. Tym razem zajął się on najnowszymi ulicami miasta i przybliży je i ich patronów słuchaczom. Impreza odbędzie się w dawnej zajezdni trolejbusowej w Muzeum Nowoczesności przy ulicy Knosały, początek w czwartek, 13 sierpnia, o godzinie 18.00. Prosimy pamiętać, że osłonięcie ust i nosa jest obowiązkowe.

* Katolickie msze w języku niemieckim odbędą się w tym tygodniu jak następuje: już w przyszła sobotę, 15 sierpnia o godzinie 10.00 w Olsztynie –Jarotach – we Wniebowzięcie Najświętszej Maryi Panny, oraz w przyszłą niedzielę, 16 sierpnia, o godzinie 10.00 w Olsztynie-Jarotach, o godzinie 14.00 w Biskupcu i o godzinie 17.00 w Reszlu. Kanonik Andre Schmeier serdecznie zaprasza.

2020-08-09 Kerstin Harms I

W tym roku Stowarzyszenie „Przyjaciele Mazur” z Scharnhorst w Niemczech obchodzi 10-lecie swojego istnienia. Czas na spojrzenie wstecz i na jubileuszową podróż na Mazury na przełomie lipca i sierpnia. Jeden z postojów był przy tym w Mrągowie, gdzie dnia 29 lipca na dwanym ewangelickim cmentarzu umieszczono „ławkę pamięci” dla tych, którzy tam spoczywają. Rozmawialiśmy z Kerstin Harms, pierwszą przewodniczącą „Przyjaciół Mazur” na temat tego projektu, jej motywacji do aktywności oraz działalności Stowarzyszenia:

——-

[muzyka]

„Dobrą mocą Twą, Panie, otoczony”. Ten chorał, którego fragment właśnie usłyszeliśmy, zagrała Pani na swojej trąbce podczas poświęcenia ławki na cmentarzu ewangelickim w Mrągowie. Dla przewodniczącej wspaniałe zadanie. Dlaczego „Przyjaciele Mazur” umieścili właśnie tę ławkę?

[Kerstin Harms:

Od lat chcemy budować mosty przyjaźni i przełamywać uprzedzenia, to jest nasz cel. I oczywiście chcielibyśmy stworzyć bank pamięci dla ludzi, którzy leżą na cmentarzu, także dla gości, którzy teraz przyjeżdżają do Mrągowa, i założyliśmy go dzisiaj, żeby mieli tu miejsce pamięci, na które mogą pójść, aby pomyśleć o swoich bliskich. Objęliśmy patronat nad tym kilka lat temu i powiedzieliśmy, że naszym celem jest zaprojektowanie tu ławki czy miejsca pamięci i teraz w końcu udało nam się, z obecnym burmistrzem, bo wcześniej nie wyszło tak dobrze. Od razu był entuzjastycznie nastawiony i powiedział, że to dobry pomysł, musimy ustawiać i robić takie miejsca pamięci.]

Jaka jest Pani motywacja dla Pani działalności?

[Kerstin Harms:

Moje związki istnieją już od jedenastu lat. Dziesięć lat temu 1 sierpnia założyliśmy Stowarzyszenie „Przyjaciele Mazur”, wyzwalaczem był też trochę kościół w Warpunach, że stanąłem przed nim i powiedziałam: jeśli teraz nic nie zrobimy, to nic nie będzie lepiej. W tym samym roku zostałam chrzestną dziewczynki, która urodziła się w Mikołajkach, ale wtedy jeszcze nie była na świecie. Tylko gdy grałam na trąbce w kościele w Mikołajkach – to opowiedziała mi jej mama – podskoczyła w górę i w dół w jej brzuchu. Ona zaproponowała mi zostanie chrzestną. A teraz jestem matką chrzestną dziecka i od brata, który urodził się później. Z rodziną widuję się sześć lub siedem razy w roku, częściej niż dziadkowie w Niemczech, gdzie dzieci mieszkają w Dolnej Saksonii, a dziadkowie w Bawarii, cieszymy się z tego i jesteśmy szczęśliwi.]

A Pani pierwsze związki z tym regionem?

[Kerstin Harms:

Jako dwudziestolatka, czyli mniej więcej mając 18, 19 lat, już czytałam książki Arno Surminskiego i Ernsta Wiecherta i jakoś ciągnęło mnie do tego mazurskiego kraju. A kiedy byłam tu pierwszy raz, myślałam, że wracam do domu. I zawsze powtarzam: „Mazury to moja druga ojczyzna”.]

„Przyjaciele Mazur” zrobili dużo w ciągu tych dziesięciu latach. Na pewno jest Pani z tego dumna…

[Kerstin Harms:

Oczywiście, zdecydowanie. Zrobiliśmy wiele projektów, wykonaliśmy wiele transportów pomocowych. Ale zawsze mówimy, że nie tylko transporty z pomocą, zbudowaliśmy mosty przyjaźni. Zbudowaliśmy dobre relacje z dziećmi, a same dzieci mówią: „Och, to miłe, Niemcy nie są tacy, jak zawsze mówił mój dziadek, Niemcy są naprawdę mili. Teraz wiemy również, dlaczego możemy uczyć się niemieckiego. Ponieważ Kerstin jeszcze nie mówi zbyt dobrze po polsku, a wtedy my możemy śpiewać jej niemieckie piosenki.” Mają one ambicję nauczyć się języka niemieckiego. W szkołach w Krutynii, Krusznicach, Mikołajkach i Kotłowie…]

… i w Choszczewie, które leży w powiecie mrągowskim. W tej szkole działa również Stowarzyszenie Mniejszości Niemieckiej w Mrągowie. Czy udało się Państwu też nawiązać kontakty z mniejszością niemiecką na Mazurach?

[Kerstin Harms:

Mamy bardzo dobry kontakt z mniejszością niemiecką tu w Mrągowie, z Ostródą, a przede wszystkim z Giżyckiem. Były już wzajemne wizyty, mamy również podpisane partnerstwo w Giżycku, że pomagamy i wspieramy się nawzajem. Jesteśmy wdzięczni Barbarze Różewicz, że umocniła wieloletnią więź.]

… i tą drogą oczywiście też kontakty z administracją miast…

[Kerstin Harms:

Bardzo ważne, dokładnie, zwłaszcza kontakty z panią Zofią Wojciechowską, która oczywiście wszystko trochę promowała, oczywiście z naszą pomocą i wsparciem. Cieszymy się więc, że mamy teraz dobre kontakty z miastem Mrągowo.]

——-

Była to Kerstin Harms, przewodnicząca Stowarzyszenia „Przyjaciele Mazur”, które w tym roku obchodzi 10-lecie swojego istnienia, w rozmowie z nami. Tematem pierwszej części rozmowy były projekt ławki pamięci na dawnym ewangelickim cmentarzu w Mrągowie, jej motywacja do aktywności oraz działalność Stowarzyszenia.

O kościele ewangelickim w Warpunach i tamtejszych organach, które są centralnym projektem „przyjaciół Mazur”, Państwo słyszą zaraz więcej. Zostawmy na moment stowarzyszenie w jego drodze do Warpunach i pójdźmy w Olsztynie szukać ślady byłych browarów razem z Rafałem Bętkowskim. Na razie…

Za chwilę usłyszą Państwo więcej na temat kościoła w Warpunach i tamtejszych organów, które są centralnym projektem „Przyjaciól Mazur“. Na chwilę opuszczamy Stowarzyszenie w jego podróży do Warpun i wybieramy się w Olsztynie na spacer z Rafałem Bętkowskim na poszukiwanie śladów dawnych browarów. Do usłyszenia …

2020-08-09 Rafał Bętkowski I

25 lipca Muzeum Nowoczesności Miejskiego Ośrodka Kultury w Olsztynie zaprosiło na pierwszy spacer po mieście z Rafałem Bętkowskim tego lata. Pojawiło się ponad 100 osób i odbyło wraz z nim wędrówkę po śladach historycznych browarów miasta Olsztyna. Po imprezie mieliśmy Rafała Bętkowskiego przy mikrofonie – usłyszą Państwo teraz pierwszą część rozmowy:

——-

Szansa na to, aby w reszcie móc znowu przeżyć historię miasta pod gołym niebem, zgromadziła wiele osób z maskami, którzy wytrzymali również pomiary temperatury i czekanie na koniec kolejki. Widać było na spacerze raczej mało, bo dawne browary miasta Olsztyna prawie nie pozostawiły śladów. Na liście znajdowała się lokalizacja słodowni polowej, tak jak i innych miejskich budowli browarniczych. Ale jak było właściwie dawniej, kiedy warzenie piwa jeszcze nie było przedsięwzięciem zarobkowym? Kto wtedy miał pozwolenie na warzenia piwa?

[Rafał Bętkowski – wypowiedź w języku polskim]

Na własny użytek. Piwo było wtedy przecież raczej podstawowym produktem wyżywienia niż napojem alkoholowym, a browary i słodownie usługą miasta Olsztyna. Czy mieszczanie musieli za to płacić?

[Rafał Bętkowski – wypowiedź w języku polskim]

Jak często można było warzyć piwo? Jak było to uregulowane?

[Rafał Bętkowski – wypowiedź w języku polskim]

Co mieszczanie sami musieli zabrać ze sobą, co udostępniało im miasto?

[Rafał Bętkowski – wypowiedź w języku polskim]

Czy są dokumenty, które dokumentują wykorzystanie browaru?

[Rafał Bętkowski – wypowiedź w języku polskim]

Czy codzienne warzono, czy istniało coś takiego jak dzień wolny od warzenia?

[Rafał Bętkowski – wypowiedź w języku polskim]

——-

Był to Rafał Bętkowski z Muzeum Nowoczesności Miejskiego Ośrodka Kultury w Olsztynie w rozmowie z nami o historycznych browarach Olsztyna. Były one tematem pierwszego spaceru po mieście z nim tego lata 25 lipca, w którym uczestniczyło ponad niż 100 osób.

Więcej na temat browarów Olsztyna w naszej następnej audycji.

2020-08-09 Kerstin Harms II

… i już jesteśmy z powrotem w Stowarzyszeniu „Przyjaciele Mazur” z Scharnhorst, które w tym roku obchodzi 10-lecie swojego istnienia. Byliśmy z nim 1 sierpnia w Warpunach, gdzie w kościele ewangelickim poświęcono odrestaurowane organy, które właśnie Państwo usłyszeli. Kościół ten jest centralnym projektem „Przyjaciół Mazur”. O tym rozmawialiśmy z Kerstin Harms, pierwszą przewodniczącą Stowarzyszenia:

——-

[muzyka]

Usłyszeliśmy właśnie jedyny dzwon, który tu pozostał, a potem usłyszeliśmy początek utworu Johanna Pachelbela – jako pierwszą melodię na nowo odrestaurowanych organach kościoła ewangelickiego w Warpunach. Kościół jest głównym projektem działania „Przyjaciół Mazur”, który do tej pory cieszył się dużym powodzeniem. Dlaczego podjęli się Państwo także odrestaurowania instrumentu?

[Kerstin Harms:

Przez lata wspieraliśmy kościół w Warpunach lub próbowaliśmy go wspierać, aby nie runął. W zeszłym roku myśleliśmy, że naszym największym projektem jest ocalenie wieży kościoła. Jeśli wieża kościoła się zawali, cały kościół przepadnie. Uratowaliśmy wieżę kościelną i powiedzieliśmy, że do dziesiątej rocznicy musimy dodać jeszcze jedną – i zlecić naprawę organów. To był właściwie projekt, który jest marzeniem. Nie otrzymaliśmy żadnego dofinansowania, ponieważ organy nie są objęte ochroną zabytków w Polsce. Kościół tak, ale organy nie, nie zostały zarejestrowane, nie został złożony wniosek. A teraz zebraliśmy z prywatnych darowizn z pomocą patronów [na piszczałki organowe] – dziękuję dr Susanne Borrek za ten pomysł, 35 000 euro na naprawę tych organów. Andrzej Kowalewski, mistrz budownictwa organowego z Braniewa, postawił sobie za cel jego naprawę i przygotowanie do gry.]

Dla mistrza budowy organów taki stary instrument z XIX wieku, dodatkowo zbudowany przez znanego organmistrza – Terletzkiego z Elbląga – na pewno jest wyzwaniem. Jaki był stan organów przed restauracją?

[Kerstin Harms:

Jesteśmy dumni i szczęśliwi, że znaleźliśmy go po wielu próbach i udrękach. Niemiecki organmistrz dał nam nadzieję, że uda się organy naprawić. Niestety dopiero później okazało się, że mają one jeszcze więcej usterek, spowodowanych gaszeniem pożaru, ale uważam, że dla pana Kowalewskiego naprawa tych organów wraz z jego ludźmi była bardzo dużym wyzwaniem. Jesteśmy również wdzięczni małżeństwu Osieckich, które od lutego gościło w swoim mieszkaniu organmistrzów.]

Co działo się w budynku kościoła?

[Kerstin Harms:

Wieża kościoła jest ukończona, mury na dole zostaną na nowo zafugowane, wszystkie okna są wstawione, wyremontowany zostanie dach. Jest tam jeszcze plac budowy, ale dzięki panu Grygo, Krzysztofowi Grygo z Krutyni, jesteśmy mu bardzo wdzięczni, że jako kierownik budowy organizuje wszystko na miejscu, to również zostanie ukończone. Mamy też nadzieję, że w tym lub przyszłym roku drzwi zostaną odrestaurowane. Jest już zgoda konserwatora zabytków.]

Jak widać było przy wspólnym sprzątaniu kościoła cztery lata temu, lokalna ludność i tutejsza parafia/gmina dobrze przyjęły projekt. Czy nadal tak jest?

[Kerstin Harms:

Parafia, to jest właściwie parafia katolicka, która w całości współpracuje, bardzo wspiera nas ks. Raimund Jodko i burmistrz Justyna Gałka, którzy są bardzo zainteresowani kościołem ewangelickim, mimo że są katolikami. Jest się dumnym z budynku, który jest zachowany, wspierany i ratowany.]

Przy i w kościele mimo wszystko jeszcze trochę jest do zrobienia. Jednak pytanie: co będzie w ciągu następnych 10 latach „Przyjaciół Mazur”? Czy są pomysły?

[Kerstin Harms:

Najpierw chcę zamknąć ten rozdział, a potem biorę głęboki oddech a mój mąż jest szczęśliwy, kiedy mówię, że to zamykam. Ale, jak powiedziałam, w przyszłym roku czekają okna, a również wewnątrz jest jeszcze wiele do zrobienia, aby kościół został zachowany. No cóż, pomysłów nie brakuje i zawsze powtarzam: „Ja mam zawsze bardzo dobre pomysły”.]

——-

Była to Kerstin Harms, przewodnicząca Stowarzyszenia „Przyjaciele Mazur”, które w tym roku obchodzi 10-lecie swojego istnienia, w rozmowie z nami. Tematem drugiej części rozmowy były działalność Stowarzyszenia na rzecz kościoła ewangelickiego w Warpunach, przede wszystkim jednak odrestaurowanie tamtejszych organów.

Więcej na temat Stowarzyszenia i jego działalności znajdą Państwo w Internecie pod adresem freunde-masurens.de

Anna: I to była Allensteiner Welle na dzisiaj, życzę Państwu jeszcze spokojnego ciepłego wieczoru i dobrego, słonecznego tygodnia.

Audycję realizował dla Państwa i dla mnie Marian Dąbrowski, a do usłyszenia za tydzień mówi Państwu Anna Przywoźna.

26.07.2020 (opis do dźwięku)

Allensteiner Welle 26.07.2020

Anna: Serdecznie witam w Allensteiner Welle, w ostatnią niedzielę lipca przy mikrofonie dla Państwa Anna Przywoźna. Mam nadzieję, że spędzili Państwo piękny tydzień, odpoczęli w weekend i są dzisiaj znowu z nami, ponieważ w audycji:

–        Porozmawiamy z doktor Bettiną Bouresch, zastępcą przedwodniczącego Stowarzyszenia im. Lehndorffa, na temat roli, jaką właścicel pałacu w Sztynorcie odegrał przy zamachu na Adolfa Hitlera 20 lipca 1944, znaczenia samego budynku i wspomnień na ten temat.

–        Posłuchacie Państwo także drugiej części rozmowy z Rafałem Bętkowskim z Muzeum Nowoczesności Miejskiego Ośrodka Kultury w Olsztynie – tematem był jego referat na temat 100 rocznicy plebiscytu w południowych Prusach Wschodnich i Zachodnich.

–        Rozmawialiśmy także z Dariuszem Siastaczem z Elbląskiego Teatru im. Sewruka na temat sztuki „Słoń“ olsztyńskiego autora Łukasza Staniszewskiego.

To wszystko usłyszą Państwo jak zwykle – po naszych wiadomościach.

Jingle – wiadomości

W tym roku Stowarzyszenie Freunde Masurens z Scharnhorst świętuje 10-lecie swojego istnienia. W ramach obchodów jubileuszu w przyszłym tygodniu na dawnym cmentarzu ewangelickim w Mrągowie, nad którym patronat objęło Stowarzyszenie, zostanie ustawiona ławeczka. Zaplanowano to na 29 lipca o godzinie 15.00. Centralnym punktem wizyty będzie w sobotę ponowne poświęcenie organów z warsztatu budowniczego organów Terletzkiego w kościele ewangelickim w Warpunach. Następnie odbedzie się na nich koncert. Patronat nad imprezą objęła konsul generalna Republiki Federalnej Niemiec w Gdańsku Cornelia Pieper.

****

Jeszcze do następnego tygodnia w naszej audycji mamy relacje na temat plebiscytu w Prusach Wschodnich i Zachodnich. Na stronie internetowej ostpreussenportal.pl znajdą Państwo teraz zapisy trzech wykładów na ten temat, które iały zostać wygłoszone podczas imprezy w Olsztynie, która musiała zostać odwołana z powodu koronawirusa.

****

1 sierpnia w kościele ewangelicko – augsburskim w Pasymiu odbędzie się kolejny koncert tegorocznych, 23. Pasymskich Koncertów Muzyki Organowej i Kameralnej. Od godziny 18.00 zagra tam profesor Roman Perucki z Gdańska na organach oraz jego żona Maria i jego syn Łukasz na skrzypcach. W niedzielę, 2 sierpnia także o godzinie 18.00 odbędzie się koncert w kościele filialnym w Dźwierzutach, wykonawca nie jest jeszcze znany. Organizator koncertów, pastor Witold Twardzik cieszy się na licznych gości.

****

Katolickie msze w języku niemieckim odprawione zostaną w przyszła niedzielę, 2 sierpnia o godzinie 10.00 w Olsztynie-Jarotach oraz o godzinie 15.00 w kościele katarzynek w Lidzbarku Warmińskim. Kanonik Andre Schmeier serdecznie zaprasza.
2020-07-26 Dr. Bettina Bouresh I

20 lipca 1944, 76 lat temu, Claus von Stauffenberg dokonał w ówczesnej kwaterze głównej führera w Wilczym Szańcu zamachu na Adolfa Hitlera. Członkiem spisku był również Heinrich von Lehndorff, ówczesny właściciel Pałacu w Sztynorcie. Tam przypominało się  i przypomina się go nadal – w tym roku oprócz tego jego ucieczkę przed gestapo. O to zapytaliśmy dr Bettinę Bouresh, wiceprzewodniczącą Stowarzyszenia im. Lehndorffa, które troszczy się o nowe użytkowanie pałacu w Sztynorcie:

——-

Jaka była rola Heinricha von Lehndorff podczas zamachu na Adolfa Hitlera 20 lipca 1944r.? Co miał zrobić w tym dniu?

[Bettina Bouresch:

Heinrich von Lehndorff ze Sztynortu należał do grupy oporu „20 lipca” wokół Stauffenberga i (zwłaszcza) w przypadku udanej próby zamachu miał pomóc w zorganizowaniu przejęcia w Królewcu, tzn. tutaj w regionie. W każdym razie do Heinricha von Lehndorffa przyszedł rozkaz, żeby 20 pojechał do Królewca, tak dyskretnie, jak to tylko możliwe, żeby nikt niczego nie zauważył, jakby tak jak codziennie jeździł po swojej posesji, a wsiadł w pociąg do Królewca. Zrobił to i tam miał czekać na dalsze informacje. Nic nie przyszło, nic nie przyszło, nic nie przyszło. Potem jakoś dotarł, jakoś przedostała się informacja „nasz Führer żyje”. Było mniej więcej jasne, że – cokolwiek zostało zaplanowane – coś się nie udało. Wtedy wieczorem wrócił tu do Sztynortu.]

A następnego dnia uciekł. Co wtedy dokładnie się stało?

[Bettina Bouresch:

Następnego ranka, dwudziestego pierwszego, jak można było tego się spodziewać, gestapo przyjechało specjalną limuzyną, by aresztować Heinricha von Lehndorffa. Zatrzymali się przed głównym wejściem do pałacu i prawdopodobne w spontanicznym, nie uzgodnionym wcześniej z nikim ruchu, Heinrich von Lehndorff postanowił wyskoczyć z okna na pierwszym piętrze na stronę ogrodu ze wschodniego skrzydła, w którym mieszkała rodzina. Oczywiście znał dokładnie teren i wiedział, jak uda mu się wejść do parku przed gestapo, tj. zanim wypuścili swoje psy; był tam mały kanał, który prowadził do przystani Lehndorffa, która wtedy leżała nad jeziorem Mamry. To udało się, faktycznie uciekł, ale wkrótce później sam się poddał, został następnie wraz z innymi przewieziony do Berlina i ostatecznie został po pokazowym procesie stracony przez powieszenie w Plötzensee 4 września 1944 r.]

Obecność wojskowych i wyższych polityków w Sztynorcie i wokół niego była dość liczna. Czy pałac jeszcze leżał w strefie zamkniętej wokół Wilczego Szańca?

[Bettina Bouresch:

Wszystko za tym przemawia, bo przecież Mamerki będąc terenem Sztynortu, zostały wybrane przez Naczelne Dowództwo Wojsk Lądowych; zbudowali tam całe miasto bunkrów, dosłownie siedzieli na terenach sztynorckich. Bezpośrednio wpłynęło to na Sztynort ze względu na bliskość z Kętrzynem i Wilczym Szańcem, został więc objęty [strefą zamkniętą], czy oni chcieli, czy nie, to z pewnością nie była dobrowolna decyzja. Również decyzja pana Ribbentropa, by wybrać Sztynort jako miejsce dla siebie w czasie, gdy jego führer siedzi tutaj w bunkrze, z pewnością nie była dobrowolną decyzją Lehndorffów, czy tego chcieli, czy nie, lecz tak rozkazano i tak się stało. Z jednej strony ta koegzystencja była z pewnością niezwykle napięta i dramatyczna, na przykład to, że małżeństwo Lehndorffów nie prowadziło ani jednej osobistej rozmowy we własnym domu, ponieważ byli pewni, że wszystko jest pełne pluskiew i że są podsłuchiwani, tzn., gdyby chcieli ze sobą otwarcie porozmawiać; wsiadali na konie i jeździli po okolicy lub szli tutaj do parku, gdzie mogli zakładać, że nikt ich nie usłyszy.]

Podwójne życie oczywiście było bardzo wielkim obciążeniem. Z drugiej strony sytuacja ta była dla spisku i zamachu nie tak zła…

[Bettina Bouresch:

Właśnie dlatego, że miało tu swoją siedzibę MSZ niemieckie, że tak powiem, było to oczywiście bardzo dobre miejsce na tajne działania, bo nikt by nie pomyślał, że opór będzie miał miejsce dokładnie tutaj, w cieniu Ribbentropa. a było tu wielu oficerów z ruchu oporu, chodziło o przekazywanie wiadomości, podróżowanie tam i z powrotem, wymianę krótkich wiadomości i tak dalej, i to funkcjonowało w Sztynorcie kuriozalnie, ale jak trzeba z dzisiejszej perspektywy powiedzieć, bardzo dobrze, bo nie rzucało się w oczy, kiedy byli tu wojskowi. Siadali wtedy najpierw oficjalnie na herbatę gdzieś w ogrodzie lub w domu, a kiedy mówili: „to teraz idziemy na mały spacer lub przejażdżkę po lesie”, no to zupełnie nie budziło podejrzeń; a oczywiście na pewno przyczyniło to do tego, że Sztynort mógł odegrać ważną rolę w tym ruchu oporu 20 lipca.]

Jaką rolę odgrywał i odgrywa pałac w Sztynorcie w pielęgnowaniu pamięci o zamachu i Heinricha von Lehndorffa?

[Bettina Bouresch:

Próbujemy dzisiaj zwrócić uwagę na to znaczenie jako ważny aspekt tutaj w Sztynorcie, zwłaszcza, że jesteśmy 17 km na wschód od Wilczego Szańca, od kwatery głównej führera, z której rozpoczęła się cała wojna z Europą Wschodnią. Właściwie próbujemy zbudować kontrapunkt. W Wilczym Szańcu można jeszcze bardzo mocno odczuć, jak sądzę, agresję tego napadu i prowadzenia działań wojennych, a tu natomiast energia, którą miała ta młoda para postanawiając przeciwstawić się Hitlerowi, bo byli o tym w pewnym momencie przekonani, że z nim to tylko zaszkodzi państwu niemieckiemu. Moim zdaniem ta moc do podjęcia tej decyzji jest nadal w tym domu i w tej atmosferze tu; i chcielibyśmy to nadal wspominać i utrzymać pamięć o tym.]

——-

Była to dr Bettina Bouresh, wiceprzewodniczącą Stowarzyszenia im. Lehndorffa, które troszczy się o nowe użytkowanie pałacu w Sztynorcie, w rozmowie z nami. Tematami były rola, jaką odegrał właściciel pałacu w Sztynorcie Heinrich von Lehndorff podczas zamachu na Adolfa Hitlera 20 lipca 1944r., rolę samego budynku w tym i dzisiejsza pamięć o tym.

Więcej o aktualnych wydarzeniach w Sztynorcie w kolejnej audycji.
2020-07-26 Rafał Bętkowski II

Dokładnie w 100. rocznicę plebiscytu w południowej części Prus Wschodnich i w Prusach Zachodnich 11 lipca 1920 roku Muzeum Nowoczesności Miejskiego Ośrodka Kultury w Olsztynie zaprezentowało aktualny eksponat miesiąca. Pokazano znane i nieznane fotografie i pocztówki ze zbiorów Rafała Bętkowskiego z tego okresu.  Rafał Bętkowski wygłosił wykład na temat plebiscytu. Po imprezie rozmawialiśmy z nim na ten temat. Usłyszą Państwo teraz drugą część rozmowy:

——-

W przededniu plebiscytu strona niemiecka i polska agitowały za decyzją dla swojej opcji. Po stronie niemieckiej zorganizował się tzw. Ostdeutscher Heimatdienst (pl. wschodnioniemiecka służba dla ojczyzny) mająca ponad 200.000 członków, polska strona była o wielu mniej liczna. Co było tego powodem?

[Rafał Bętkowski – wypowiedź w języku polskim]

Pozornie jednak język podczas plebiscytu nie był tym ważnym kryterium, jak wyraźnie pokazała postawa protestanckich Mazurów w plebiscycie, dzielącym elementem raczej było raczej wyznanie. Jak było tutaj w regionie?

[Rafał Bętkowski – wypowiedź w języku polskim]

Protestanckich Mazurów nie dało się więc pozyskać dla katolickiej Polski, dla Drugiej Rzeczypospolitej, katolików na Warmii w większości też nie. Jak glosowała żydowska część ludności? Jak to wyglądało np. w Olsztynie?

[Rafał Bętkowski – wypowiedź w języku polskim]

Jednym z argumentów propagandy przed plebiscytem był ten – jak wtedy się mówiło – ekonomii polskiej. Wprawdzie Polska jeszcze była w trakcie wojny z Rosją, ale tu chodziło o stan ogólny państwa czy jego części. Czy argument ten był czystą fikcją, czy były realne ku niemu powody?

[Rafał Bętkowski – wypowiedź w języku polskim]

——-

Był to Rafał Bętkowski z Muzeum Nowoczesności Miejskiego Ośrodka Kultury w Olsztynie w rozmowie z nami na temat plebiscytu w Prusach Wschodnich 11 lipca 1920r. Był on tematem imprezy dokładnie w 100. rocznicę tego wydarzenia. Rafał Bętkowski naświetlił go na podstawie pocztówek i fotografii ze swoich zbiorów pochodzących z tego czasu. Są one jednocześnie aktualnym eksponatem miesiąca Muzeum.

Więcej na ten temat w kolejnej audycji.
2020-07-26 Moderation Interview Słon Dariusz Siastacz

17 lipca w Olsztynie na scenie na Starym Mieście wystawiony został spektakl „Słoń” olsztyńskiego autora Łukasza Staniszewskiego. Bohatera tego jednoosobowego spektaklu zagrał Dariusz Siastacz z Teatru im. Sewruka w Elblągu Zapytaliśmy go dla Państwa po imprezie o spektakl i trudności w jego wykonaniu:

——-

[fragment spektaklu]

Ten człowiek lubiący pięknych ludzi, ich rozmowy w kawiarni i ich zapach, jest bezimiennym bohaterem sztuki „Słoń”, który wieczorem w przededniu swojej egzekucji rozmyśla o swoim życiu. Gra go Pan i jego monolog  długości ok. 40 minut. Czy to nie jest trudne? Co czyni dla Pana tę sztukę tak szczególną?

[Dariusz Siastacz – wypowiedź w języku polskim]

Mówi się: „być prorokiem we własnym kraju”. Premiera sztuki odbyła się w Elblągu w grudniu 2018 roku. Teraz sztukę po raz pierwszy można było obejrzeć Olsztynie, gdzie mieszka jej autor Łukasz Staniszewski. Czy to był przypadek?

[Dariusz Siastacz – wypowiedź w języku polskim]

Mowa była również o festiwalu w Gdańsku. Czy to nadal aktualne?

[Dariusz Siastacz – wypowiedź w języku polskim]

Bohater sztuki „Słoń” sprawia na publiczności wrażenie „wielowymiarowego”, pokazuje w ciągu tych 40 minut wiele twarzy. Wcielenie się w jego rolę na pewno nie jest łatwe…

[Dariusz Siastacz – wypowiedź w języku polskim]

A propos zagadki: jest wiele ironicznych aluzji, jak np. krótko przed końcem „bierzesz mnie do Siebie, Panie, i ja będę miał w reszcie dużo czasu”. One na pewno są ważne dla tej sztuki…

[Dariusz Siastacz – wypowiedź w języku polskim]

Ale zanim tam dotrze, bohater po morderstwie, za które będzie stracony, wróci ten jeden ostatni raz do kawiarni i do zapachu pięknych ludzi. Posłuchajmy jeszcze tej części krótko przed końcem sztuki:

[fragment spektaklu]

——-

To był Dariusz Siastacz z Teatru im. Sewruka w Elblągu w rozmowie z nami. Tematem był monodram „Słoń” olsztyńskiego autora Łukasza Staniszewskiego. W rolę bohatera tej sztuki wcielił się on 17 lipca pierwszy raz na scenie w Olsztynie.

Planowane są kolejne występy w regionie, ale z uwagi na obecną sytuację nie ustalono jeszcze konkretnych dat. W listopadzie utwór zostanie zaprezentowany na festiwalu w Gdańsku.
Anna: I to była Allensteiner Welle na dzisiaj, życzę Państwu jeszcze spokojnego wieczoru i dużo słońca w przyszłym tygodniu.

Audycję realizował dla Państwa i dla mnie Marian Dąbrowski, a do usłyszenia za tydzień mówi Państwu Anna Przywoźna.  (ap/łw)

19.07.2020 (opis do dźwięku)

Allensteiner Welle 19.07.2020

Anna: Serdecznie witam w Allensteiner Welle, przy mikrofonie wita Państwa Anna Przywoźna. Mam nadzieję, że spędziliście Państwo dobry tydzień, odpoczęliście w weekend i jesteście dzisiaj znowu z nami.

W audycji dzisiaj:

Porozmawiamy z Julią Herzog, która jako asystentka do soraw kultury Institutu Stosunków Zagranicznych w Stuttgarcie zatrudniona jest w Zwiążku Stowarzyszeń Niemeickich Warmii i Mazur – będzie ona mówić o aktualnych projektach i swoich planach na jesień, kiedy rozpocznie swój drugi rok w regionie
Oraz z Rafałem Bętkowskim z Muzeum Nowoczesności Miejskiego Ośrodka Kultury w Olsztynie – tematem będzie jego wykład na temat plebiscytu w południowych Prusach Wschodnich i Zachodnich 11 lipca 1920 roku.
Przybliżymy Państwu także wojnę niemiecko – francuską, która wybuchła z błahego z dzisiejszego punktu widzenia powodu i miała ogromne skutki aż do lat 60. XX wieku
To wszytsko usłyszycie Państwo jak zwykle – po naszych wiadomościach.

Jingle – wiadomości

Przy Muzeum Nowoczesności Miejskiego Ośrodka Kultury w Olsztynie rozpocznie się 25 lipca o godzinie 12.00 kolejny historyczny spacer po mieście z Rafałem Bętkowskim z Muzeum. Tym razem jako temat wybrał ślady nieistniejących już olsztyńskich browarów. Mile widziani są nie tylko miłośnicy browarnictwa. Udział jest bezpłatny, obowiązują maseczki.

*****

25 lipca w kościele ewangelicko-augsburskim w Pasymiu odbędzie się pierwszy koncert tegorocznych 23. Koncertów Muzyki Organowej i Kameralnej. Oczekiwany jest organista Andrei Bardin z Krasnojarska na Syberii. Początek koncertu o godzinie 18.00. W niedzielę, 26 lipca również o godzinie 18.00 w kościele filialnym w Dźwierzutach odbędzie się koncert Klaudii Kamili Twardzik na organach z kwartetem smyczkowym „Arte con Brio” z Bydgoszczy. Z powodu obecnej sytuacji mogą nastąpić zmiany, informacje u organizatora koncertów pastora Witolda Twardzika pod numerem telefonu parafii 89 – 62 12 018.

******

Katolicak msza w języku niemieckim odprawiona zostanie w przyszła niedzielę, 26 lipca, o godzinie 10.00 w Olsztynie – Jarotach. Kanonik Andre Schmeier serdecznie zaprasza.

2020-07-19 Julia Herzog

2020-07-19 Moderation Interview Julia Herzog
Od prawie roku Julia Herzog pracuje jako asystentka do spraw kultury Instytutu Stosunków Zagranicznych przy mniejszości niemieckiej na Warmii i Mazurach. To dobry czas na małe podsumowanie roku, który planowała inaczej. W wywiadzie z nami zaprezentuje ona aktualne projekty i swoje plany na jesień, kiedy to zacznie swój drugi rok w regionie:

——-

Po długim czasie pracy zdalnej z domu może Pani pracować ponownie w biurze Związku Stowarzyszeń Niemieckich Warmii i Mazur. Jednak czas pracy w domu przez media cyfrowe opłacił się. Na pani ekranie pojawia się interesujący, kolorowy rysunek. O co w nim chodzi? W związku z czym powstał?

[Julia Herzog:

Cieszę się, że mogę zaprezentować nowe logo młodzieży w Olsztynie i regionie. Powstało ono w ramach projektu nowego profilu na Facebooku pod nazwą „Młodzież w Olsztynie” i cieszymy się bardzo, że jesteśmy teraz obecni w medium cyfrowym, jakim jest Facebook, i w ten sposób możemy brać udział we wszystkich aktualnych wydarzeniach, wymieniać się z młodzieżą, a także ogólnie z innymi mediami. A nowe logo współtworzyła nam tworzyć młodzież, a stronę profesjonalną przejęła potem graficzka.]

Środki zapobiegające koronawirusowi wzmocniły pracę z mediami cyfrowymi. Jak te media wpłynęly na Pani pracę? Dlaczego teraz także Facebook?

[Julia Herzog:

Moją pracę rozpoczęłam we wrześniu ubiegłego roku z wejściem w świat mediów cyfrowych na Instagram, ale ostatecznie stwierdziliśmy, że Facebook jest medium, z którego mniejszości bardzo chętnie korzystają, inne mniejszości także mają Facebooka, Olsztyńskie Stowarzyszenie także ma Facebooka, ale ono koncentruje się bardzo na średnim pokoleniu, no a my chcieliśmy nie tylko pokazać młodzież na zewnątrz; chcieliśmy po prostu mieć kontakt z innymi mniejszościami, docierać do młodzieży, tak jak mówiła, żeby na zewnątrz było widać, że tutaj w Olsztynie i regionie młodzież jest znowu aktywna.]

Profil młodzieży z Olsztyna i regionu na Facebooku właśnie pojawił sie online – a na początek także zaraz cyfrowy projekt. Co planuje Pani tam dokładnie?

[Julia Herzog:

No tak, moja praca – tak jak innych – stała się bardziej cyfrowa, i odpowiednio do tego Facebook jest medium, które możemy do tego wykorzystać; w jego ramach odbędzie się także pierwszy projekt cyfrowy dla młodzieży w ramach wydarzenia na facebooku. Projekt nazywa się „Pozytywne w koronie wyrażone w obrazie”. Jest to wyzwanie, które trwa od 17 do 28 sierpnia i chodzi w nim o to, aby zobrazować spojrzenie na pozytywne strony korona wirusa. Obojętnie, czy to będzie praktycznie, cyfrowo, czy w jakikolwiek inny sposób, w formie zdjęcia przedstawione. Chodzi o to, aby pokazać młodzieży ten pozytywny kierunek, ale także zachęcić do kreatywności. Będę im towarzyszyła podczas tego wyzwania, to znaczy nauczą się różnych technik malarskich, albo co w ogóle można stworzyć cyfrowo no będzie można coś wygrać. ]

Jaki cel chce Pani osiągnąć wśród uczestniczek i uczestników?

[Julia Herzog:

Celem jest to, żeby zobaczyli i zobrazowali ten pozytywny efekt pandemii korona wirusa. Na przykład, jeśli ktoś mówi: „Spędzam teraz więcej czasu z moją rodziną”, to na papier zostanie „przelana” rodzina, czy to za pomocą komputera, czy samodzielnie, to już obojętnie, nawet jeśli jest to tylko zdjęcie, a do tego należy stworzyć opis liczący 160 znaków. To będą mogli zamieścić na Facebooku. Ale jak mówiła, jest to wydarzenie zamknięte, tak żebym mogła to zobaczyć, a potem nagrodzimy zwycięzców; jury wybierze zwycięzcę.]

Zapowiedź projektu można będzie znaleźć wraz z zasadami na profilu na Facebooku, także późniejsze wyniki konkursu.

Na swój pierwszy rok sporo Pani zaplanowała, jednak korona wirus pomieszał Pani plany …

[Julia Herzog:

Całkowicie! Duży turniej siatkówki nie odbył się, Warsztaty na germanistyce Uniwersytetu w Olsztynie, dyskusja panelowa z wernisażem także się nie odbyła, wiele małych projektów, koło niemieckie także nie mogło się teraz spotykać, ale ogarnęliśmy to cyfrowo przez Skype. Ale mam nadzieję że jesienią spotkamy się – naturalnie z uwzględnieniem zaleceń, zaleceń dotyczących zachowania odległości – i że będziemy mogli przeprowadzić seminarium radiowe, jakie zaplanowaliśmy w ramach koła niemieckiego. Zwykle moje finanse kończą się 31 sierpnia, ale będę to przedłużać, cieszę się na kolejny rok i w ramach tego będę mogła wydatkować moje finanse do 30 listopada. I dlatego też chcielibyśmy wykorzystać okazję, by podjąć działania z kołem niemieckim, te wszystkie małe projekty, wspólne gotowanie wieczorne lub popołudniowe, to będziemy mogli – mamy nadzieję – zrealizować po wakacjach.]

Czyli większość projektów z tej wiosny będzie podjęta ponownie jesienią?

[Julia Herzog:

Trochę się zmieniły, to znaczy uwzględniliśmy inne rzeczy, których początkowo nie mieliśmy, ale teraz wyjaśniło się, kto jest pewnym uczestnikiem koła niemieckiego, tak że mogliśmy indywidualnie planować nasze przedsięwzięcia, a pierwszym przedsięwzięciem jest to, które właśnie realizujemy. A dalej? Zobaczymy co przyniesie czas. Planujemy teraz bardziej ostrożnie, tak.]

Jednak teraz na horyzoncie pojawił się urlop. Co Pani planuje?

[Julia Herzog:

Na pewno najpierw odwiedzę rodzinę, nie widziałam jej od lutego, to na pewno jako pierwsze jest w planie. A potem od połowy sierpnia dwa tygodnie jeszcze w pracy zdalnej, ponieważ mamy potem seminarium końcowe w Berlinie. A potem 1 września rozpocznie się dla mnie mój drugi rok na delegacji. ]

——-

Była to Julia Herzog, menadżer do spraw kultury Instytutu Stosunków Zagranicznych w Stuttgarcie przy mniejszości niemieckiej na Warmii i Mazurach w rozmowie z nami. Tematem były jej aktualne projekty i plany na pierwsze miesiące jej drugiego roku w regionie. Aby znaleźć wspomniany profil na Facebooku prosimy wpisać w wyszukiwarkę „młodzież w Olsztynie – Jugend in Allenstein Facebook“.

2020-07-19 Rafał Bętkowski I

Dokładnie w 100. rocznicę plebiscytu w południowych Prusach Wschodnich i w Prusach Zachodnich 11 lipca 1920 roku Muzeum Nowoczesności Miejskiego Ośrodka Kultury w Olsztynie zaprezentowało aktualny eksponat miesiąca. Pokazano znane i nieznane fotografie i pocztówki z tego okresu ze zbiorów Rafała Bętkowskiego. Rafał Bętkowski wygłosił także wykład na temat plebiscytu, po którym z nim rozmawialiśmy. Usłyszycie Państwo teraz pierwszą część:

——-

Zacznijmy od końca Pana wykładu. Powiedział Pan, że plebiscyt sam w sobie nie był dobry dla tutejszej ludności. Z jakiego powodu?

[Rafał Bętkowski – wypowiedź w języku polskim]

Wskutek przeprowadzenia plebiscytu doszło do antagonizmów narodowych. Jakie miało to konsekwencje dla różnorodności językowej na pograniczu Prus Wschodnich?

[Rafał Bętkowski – wypowiedź w języku polskim]

W plebiscycie było kilka wsi, które w większości optowały za Polską. Czy ma Pan jakiś przykład na to? Czy była szansa na większy odsetek głosów dla ówczesnej Drugiej Rzeczypospolitej Polskiej?

[Rafał Bętkowski – wypowiedź w języku polskim]

Przy ówczesnych realiach plebiscytowi jednak nie dało się zapobiec. Jakie interesy odgrywały wtedy rolę podczas negocjacji w Wersalu?

[Rafał Bętkowski – wypowiedź w języku polskim]

Czy polska delegacja ewentualnie przeliczyła się w swoich kalkulacjach? W których regionach była być może nadzieja na większą aprobatę dla Polski?

[Rafał Bętkowski – wypowiedź w języku polskim]

——-

Był to Rafał Bętkowski z Muzeum Nowoczesności Miejskiego Ośrodka Kultury w Olsztynie w rozmowie z nami na temat plebiscytu w Prusach Wschodnich 11 lipca 1920 roku. Był on tematem imprezy, która odbyła się w ubiegłą sobotę, a więc dokładnie w 100. Rocznicę tego wydarzenia. Rafał Bętkowski naświetlił je na podstawie kilku pocztówek i fotografii ze swoich zbiorów pochodzących z tego okresu. Są one jednocześnie aktualnym eksponatem miesiąca w Muzeum.

Więcej na ten temat w następnej audycji.

2020-07-19 Wojna niemiecko – francuska

Dokładnie 150 lat temu francuskie wypowiedzenie wojny Prusom zapoczątkowało wojnę francusko-pruską, która z dzisiejszej perspektywy wybuchła z błahych powodów i miała ogromny wpływ aż do lat 60. XX wieku. Sutyacja rozpaliła się wraz z kandydaturą księcia Leopolda von Hohenzollern-Sigmaringen do tronu hiszpańskiego. Ten wprawdzie z niego zrezygnował, ale żądanie strony francuskiej, między innymi, by sam król pruski Wilhelm I Hohenzollern zakazał kandydatury Hohenzollernów „na zawsze”, został odrzucony. Ze względu na nacjonalizm na wszystkich stronach, sprawa dynastii europejskich przerodziła się w wojnę, którą dnia 19 lipca 1870r wypowiedział francuski cesarz Napoleon III.

Inną ważną postacią w tych wydarzeniach był ówczesny premier Prus Otto von Bismarck. Po wojnie prusko-austriackiej w 1866 roku Prusy umocniły swoją pozycję w Europie i były czołowym krajem tzw. Konfederacji Północnoniemieckiej, zrzeszającej państwa niemieckie na północ od Menu. Bismarck był wówczas kanclerzem tej konfederacji. Opowiedział się za kandydaturą księcia Leopolda i według niektórych historyków być może chciał sprowokować Francję. Francja natomiast chciała przeciwdziałać dalszemu umacnianiu się Prus i oprócz tego obawiała się, że zostanie wzięta z dwóch stron w kleszcze przez dwóch członków rodziny Hohenzollernów – Hiszpanii i Prus.

Błędne kalkulacje Napoleona polegały na tym, żeby południowo-niemieckie landy Bawaria, Wirtembergia, Badenia i Hesja-Darmstadt pozostały neutralne. Jednak z różnych powodów sprzymierzyły się one z Prusami i Konfederacją Północnoniemiecką, a nawet przyłączyły się do ​​niej podczas wojny. Pozostałe mocarstwa europejskie pozostały neutralne, głównie dlatego, że uważały atak Francji za nieuzasadniony. Niemieccy sojusznicy byli więc w stanie stosunkowo szybko pokonać duże części armii francuskiej, a nawet wziąć cesarza Napoleona do niewoli.
Francja zniosła monarchię, powstała III Republika. Wraz z konstytucją z 1 stycznia 1871 r. Konfederacja Północnoniemiecka stała się Cesarstwem Niemieckim z królem pruskim Wilhelmem I jako pierwszym cesarzem. Żadne z tych dwóch wydarzeń nie zmieniło wyników militarnych. Na początku wojny w polach bitew walczyło 850 000 żołnierzy, w sumie zmobilizowano 3 miliony, z czego 180 000 poległo do końca wojny.

Francja musiała odstąpić Alzację-Lotaryngię, zapłacić wysokie reparacje i doświadczyć, jak 18 stycznia 1871r. w Sali Lustrzanej w Wersalu ogłoszono cesarza niemieckiego. Alzacja-Lotaryngia była jako kość niezgody m.in. powodem dwóch kolejnych, teraz światowych wojen. Reparacje spowodowały ożywienie ekonomiczne w Rzeszy Niemieckiej – tzw. okres założycielski – oraz między innymi budowę stacji kolejowych i pocztowych w Prusach Wschodnich. Jednak, podobnie jak proklamacja cesarska, były one również powodem chęci zemsty Francuzów, która wyładowała się w traktacie wersalskim w 1919 r. – ze wszystkimi jego konsekwencjami.
„Wrodzona wrogość” została rozstrzygnięta polubownie dopiero przez Charlesa de Gaulle’a i Konrada Adenauera francusko-niemiecką umową o przyjaźni i założeniem francusko-niemieckiej współpracy młodzieży w 1963r.

Anna: I to była Allensteiner Welle na dzisiaj, życzę Państwu jeszcze spokojnego wieczoru ii dobrego tygodnia.

Audycję realizował dla Państwa i dla mnie Marian Dąbrowski, a do usłyszenia za tydzień mówi Państwu Anna Przywoźna. (apod)

05.07.2020 (opis do dźwięku)

Anna: Serdecznie witam w Allensteiner Welle, w pierwszą niedzielę lipca przy mikrofonie dla Państwa Anna Przywoźna. Mam nadzieję, że spędziliście Państwo piękny tydzień, odpoczęliście w weekend i jesteście dzisiaj znowu z nami.

W audycji:

Porozmawiamy jeszcze raz z doktor Małgorzatą Gałęziowską z Muzeum Warmii i Mazur na temat wystawy pod tytułem „Wersal, plebiscyt i co dalej na Warmii i Mazurach“.
Poza tym na przykładzie referendum z Bawarii powiemy Panstwu, co to właściwie jest.
To wszystko usłyszycie Państwo jak zwykle – po naszych wiadomościach.

Jingle – wiadomości

Dokładnie w 100. rocznicę plebiscytu w południowych Prusach Wschodnich i Zachodnich 11 lipca 1920 roku – czyli w przyszłą sobotę – Muzeum Nowoczesności Miejskiego Ośrodka Kultury w Olsztynie przedstawi swój aktualny eksponat miesiąca.

Pokazane zostaną znane i nieznane fotografie i pocztówki z tego okresu ze zbiorów Rafała Bętkowskiego, między innymi zdjęcie brytyjskiego komisarza plebiscytowego

Ernsta Rennie z własnoręcznym podpisem. W dawnej zajezdni trolejbusowej przy ulicy Knosały Rafał Bętkowski opowie o plebiscycie. Jeszcze raz najważniejsze dane: sobota, 11 lipca od godziny 12.00, wstęp wolny, obowiązuje nakaz noszenia maseczek.

****

Jeszcze raz przypominamy: Latem 2020 roku nie będą odprawiane w Giżycku nabożeństwa ewangelickie w języku niemieckim. Z powodu pandemii koronawirusa Kościół Ewangelicki w Niemczech, który w ramach urlopowej opieki duchowej wysyła pastorów między innymi na Mazury, postanowił nie robić tego w tym roku, jak poinformował na pytanie naszej redakcji.

****

Katolicka msza w języku niemieckim odprawiona zostanie w przyszła niedzielę, 12 lipca, o godzinie 15.00 w Kościele Serca Jezusowego w Olsztynie. Kanonik Andre Schmeier serdecznie zaprasza..

2020-07-05 Małgorzata Gałęziowska III

W lipcu minęło 100 lat od plebiscytu w Prusach Wschodnich po I wojnie światowej w sprawie przynależności narodowej regionu. Z tej okazji Muzeum Warmii i Mazur w Olsztynie zorganizowało wystawę „Wersal, plebiscyt i co dalej w Warmii i Mazurach”. Wystawa miała zostać otwarta 12 marca, ale wernisaż padł ofiarą obostrzeń z powodu koronawirusa. Teraz jednak można ją zwiedzać. Obejrzeliśmy wystawę z jej kurator, dr Małgorzatą Gałęziowską. Usłyszycie Państwo teraz trzecią część rozmowy:

——-

Na zakończenie wystawy przejdźmy do krótko- i długoterminowych konsekwencji plebiscytu – w tym podziękowań Rzeszy Niemieckiej dla ludzi, którzy w przeważającej mierze głosowali za pozostaniem regionu w Prusach Wschodnich. Co można zobaczyć w tej sali?

[Małgorzata Gałęziowska – wypowiedź w języku polskim]

Ale chodzi również o to, że nie można było przewidzieć wszystkich konsekwencji, które były na dłuższą metę związane z głosowaniem w plebiscycie w 1920r. – od głosowania za ojczyznę do utraty tej ojczyzny, od Tannenbergu do Grunwaldu …

[Małgorzata Gałęziowska – wypowiedź w języku polskim]

A propos ojczyzna – zarzutem wobec organizatorów plebiscytu było i jest to, że nie należało zdecydować między Rzeszą Niemiecką a Polską, lecz między Prusami Wschodnimi a Polską. Czy to naprawdę było tak istotne?

[Małgorzata Gałęziowska – wypowiedź w języku polskim]

Plebiscyt poprzedzony był konfrontacją, było dużo propagandy i przemocy. Ale jak w ogóle zadecydowali ludzie ostatecznie przy urnie?

[Małgorzata Gałęziowska – wypowiedź w języku polskim]

Przy tym zakłada się raczej, że chodzi o jednostki. W swoim „Muzeum malej ojczyzny” Siegfried Lenz jednak opisuje na przykład, jak mieszkańcy głosujący na Polskę idą jako grupa do lokalu wyborczego i tak samo wracają. Czy wtedy ludzie raczej podejmowali decyzje grupowo?

[Małgorzata Gałęziowska – wypowiedź w języku polskim]

Wystawa kończy się również pomnikiem Armii Czerwonej, który do dziś można oglądać w Olsztynie. Pierwszy jego projekt, który również jest pokazywany, był o wiele bardziej zróżnicowany i dlatego nie został zaakceptowany. Dlaczego?

[Małgorzata Gałęziowska – wypowiedź w języku polskim]

Obecny pomnik też nie do końca jest bezkrytyczny, jak wykazano na konferencji w ubiegłym roku. Są tam irytujące sygnały …

[Małgorzata Gałęziowska – wypowiedź w języku polskim]

——-

Była to doktor Małgorzata Gałęziowska z Muzeum Warmii i Mazur w Olsztynie, w rozmowie z nami. Jest ona kuratorką wystawy „Wersal, plebiscyt i co dalej w Warmii i Mazurach”, którą muzeum zorganizowało z okazji 100-lecia plebiscytu w południowych Prusach Wschodnich. Opisana w czterech językach wystawę można teraz zwiedzać na zamku w Olsztynie.

2020-07-05 Referendum zakaz palenia

10 lat temu, 4 lipca 2010 roku, w niemieckim kraju związkowym Bawaria odbyło się interesujące głosowanie. Nie wybory, lecz referendum. Pod hasłem „Ochrona osób niepalących” chodziło o zmianę bawarskiego prawa o ochronie zdrowia. Zawarty w nim zakaz palenia we wszystkich restauracjach i namiotach biesiadnych miał zostać zaostrzony i obowiązać bez wyjątku. Ale czym jest referendum i jak do niego dochodzi?
Fakt, że ludzie powinni móc bezpośrednio, a nie tylko pośrednio w drodze wyborów współdecydować w demokracji, jest postulatem, który wciąż w historii był przedmiotem kontrowersyjnych dyskusji. Możliwości demokracji bezpośredniej są praktykowane różnie w różnych państwach, a w Niemczech także w poszczególnych krajach związkowych.

Poszczególne kroki można bardzo dokładnie prześledzić na przykładzie referendum „ochrona osób niepalących”. Ale najpierw o przyczynach tej sprawy. Rząd Bawarii wybrany w 2003 roku uchwalił jak dotąd najobszerniejszy zakaz palenia w Niemczech, który wszedł w życie na początku 2008 roku. Po wyborach w 2008 roku poprzednio samodzielnie rządząca partia CSU potrzebowała partnera koalicyjnego. Ponieważ między innymi zakaz palenia uważano za tego przyczynę, w sierpniu 2009 roku uchwalono prawo, które było bardziej korzystne dla palaczy. Pojawił się wobec tego opór.

Pierwszym krokiem jest teraz wniosek o zezwolenie na społeczną inicjatywę ustawodawczą, czyli wstępny etap referendum. Wniosek ten wymaga w Bawarii 25.000 głosów. Inicjatorzy zebrani wokół dwóch członków ekologiczno-demokratycznej partii ÖDP zebrali i złożyli 42.000 podpisów dla swojego tekstu ustawy, więc społeczna inicjatywa ustawodawcza została dozwolona.

Krok drugi to sama społeczna inicjatywa ustawodawcza. W określonym czasie – w Bawarii to 14 dni – określony odsetek wyborców – w Bawarii 10 procent – musi wpisać się w społecznej inicjatywie ustawodawczej. Ten limit około 937.000 głosów został wyraźnie przekroczony, więc parlament landu musiał zająć się referendum, na które ma zgodnie z bawarskimi przepisami trzy miesiące. Od połowy stycznia do połowy kwietnia 2010 roku proponowana ustawa była dyskutowana i odrzucana.

Krok trzeci: konieczne było zatem referendum. Wszyscy wyborcy w danym regionie, w Bawarii było to wtedy nieco mniej niż 9,5 miliona ludzi, są proszeni o głosowanie w tej sprawie. W tym konkretnym przypadku mieli odpowiedzieć tak lub nie na pytanie „Czy zgadza się Pan/Pani na następujący wydrukowany poniżej projekt ustawy ze społecznej inicjatywy ustawodawczej „W sprawie prawdziwej ochrony osób niepalących!”? Nieco ponad 60 procent opowiedziało się za, więc zmiany weszły w życie.

W zależności od kraju, a w Niemczech w zależności od kraju związkowego, liczba podpisów i terminy są różne, ale w wielu przypadkach przewidziana jest ta trzyetapowa procedura.
Interesujące jest to, że podczas dyskusji na temat zakazu palenia powstała inicjatywa, która prowadziła kampanię na rzecz odrzucenia społecznej inicjatywy ustawodawczej w referendum. Głównymi reprezentantami byli gastronomi, właściciele kramów, browary i przemysł tytoniowy, którzy obawiali się strat ekonomicznych wynikających z zakazu, w tym na monachijskim Oktoberfest, którego namiotów biesiadnych zakaz także dotyczył. Straty te jednak nie wystąpiły.

Sukces tej społecznej inicjatywy ustawodawczej doprowadził do podobnych inicjatyw w innych krajach związkowych i państwach; także kwestia ogólnego zakazu palenia w miejscach publicznych została między innymi przez nią uruchomiona.

Referendum może zatem spowodować zmiany w społeczeństwie. A nawet, kiedy nie jest skutecznie, może sprawić – poprzez otwarte, rzeczowe dyskusje i uwzględnianie potrzeb obywateli – że poczują się oni traktowani poważnie i będą częściej i bardziej konstruktywnie działać w społeczeństwie. Każda demokracja potrzebuje tego działania – i dyskusji na temat bezpośredniego współdecydowania.

Jingle – Wunschkonzert

I jak zwykle w pierwszą niedzielę miesiąca – koncert życzeń dla naszych jubilatów. Spojrzymy na jubilatów z czerwca w mniejszości niemieckiej na Warmii i Mazurach.

Nidzickie stowarzyszenie pogratulować mogło siedmiu swoim członkom. Wśród nich od 23 czerwca Jerzy Szwerc ma 75, jak też od 18 czerwca Charlotte Nischk i od 28 czerwca Aleksandra Bądzyńska po 85 lat.

W Stowarzyszeniu Mniejszości Niemieckiej w Kętrzynie zanotowano czworo jubilatów, wśród nich Ruth Tomaszewską z już 88 latami.

W Ełku w Stowarzyszeniu Mniejszości Niemieckiej „Masuren“ cieszyć sie mogło troje jubilatów, czyli przwodnicząca Irena Szubzda, która 5 czerwca skończyła 71 lat, a poza tym Irmgard Wiedenhöft z 88 i Frieda Gorzoch z 89 latami.

Stowarzyszenie niemieckie „Rosch“ w Piszu miało na swojej liście sześciu jubilatów. Podkreślić chcielibyśmy Klausa Kipnika z juz 85 i Helenę Krzewską z 82 latami.

Stowarzyszenie Mniejszości Niemieckiej “Warmia” w Lidzbarku Warmińskim pogratulować mogło trzem, a stowarzyszenie niemieckie „Natangen“ w Górowie Iławeckim dwunastu osobom, które świętowały rozpoczęcie nowego roku życia. W Lidzbarku Ewa Huss-Nowosielska spoglądać może na swoje 63, a w Górowie Beno Kerbaum na 83, a Ingrid Petryczko na 78 lat.

Stowarzyszenie Mniejszości Niemieckiej „Tannen“ z Ostródy przesłało nam zestawienie ośmiu jubilatów. Helena Dąbrowska skończyła tam okrągłe 80, Maria Czajkowska 75, a Helmut Smoleński okrągłe 70 lat. Do tego dochodzą jeszcze dwie specjalne liczby: Doris Majewska z 77 i Benita Tissarek z 55 latami.

Poza tym w Stowarzyszeniu Mniejszości Niemieckiej „Joachim Schulz“ z Pasłęka od 20 czerwca Marta Karczewska może spoglądać na swoje 47 lat.

My życzymy wszystkim Państwu wszystkiego najlepszego, zdrowia i radości życia, i mamy dla Państwa piosenkę „Nimm Dich in acht vor blonden Frau´n“ w wykonaniu Marlene Dietrich.

Anna: I to była Allensteiner Welle w niedzielę, życzę Państwu jeszcze spokojnego wieczoru i dobrego tygodnia.

Audycję zrealizował dla Państwa i dla mnie Marian Dąbrowski, a do usłyszenia za tydzień mówi Państwu Anna Przywoźna.

21.06.2020 (opis do dźwięku)

Anna: Serdecznie witam w Allensteiner Welle, przy mikrofonie dla Pąńtwa Anna Przywoźna. Mam nadzieję, że spędziliście Państwo dobry tydzień, odpoćżeliście w weekend i jesteście dzisiaj znowu z nami.

W audycji:

Porozmawiamy z doktor Małgorzatą Gałęziowską z Muzeum Warmii i Mazu rw Olsztynie na temat wystawy „Wersal, plebiscyt i co dalej na Warmii i Mazurach“ – tematem wystawy jest plebiscyt w Prusach Wschodnich przed 100 laty.
Przybliżymy także Państwu dwa wydarzenia z historii sportu, których rocznica wypada właśnie dzisiaj.
To wszystko usłyszycie Państwo jak zwykle – po naszych wiadomościach.

Jingle – wiadomości

*****

Centrum Badawcze Mniejszości Niemieckiej w Opolu szuka osób do przeprowadzania wywiadów ze świadkami historii. Zadanie obejmuje przeprowadzenie i nagrywanie kierowanych wywiadów w osobami, które związane są w mniejszością niemiecką w Polsce, jak też transkrypcję tych nagrań. Wywiady przeprowadzane będą podczas osobistych spotkań na miejscu, w Polsce i Niemczech. Rozpocząć mają się w drugiej połowie 2020 roku. Jeśli macie Państwo doświadczenie w przeprowadzaniu wywiadów, znacie język polski w stopniu podstawowym i mniejszość niemiecką w Polsce, to odpowiednia praca dla Was. Przed przeprowadzeniem zadania przewidziano szkolenie, celem jest długotrwała współpraca. Jeśli jesteście Państwo zainteresowani prześlijcie krótki życiorys i list motywacyjny na adres mailowy magdalena.lapshin@gmail.com. W przypadku pytań należy także tam się zwracać.

****

Katolicka msza w języku niemieckim odprawiona zostanie w przyszłą niedzielę, 28 vczerwca, o godiznie 10.00 w Olsztynie – Jarotach. Kanonik Andre Schmeier serdecznie zaprasza.

2020-06-21 Małgorzata Gałęziowska

W lipcu minęło 100 lat od plebiscytu w Prusach Wschodnich po I wojnie światowej w sprawie przynależności narodowej regionu. Z tej okazji Muzeum Warmii i Mazur w Olsztynie zorganizowało wystawę „Wersal, plebiscyt i co dalej na Warmii i Mazurach”. Otwarcie wystawa planowane było na 12 marca, ale wernisaż padł ofiarą obostrzeń z powodu koronawirusa. Od niedawna jednak można ją zwiedzać. Zwiedziliśmy wystawę z jej kuratorką doktor Małgorzatą Gałęziowską. Usłyszycie Państwo teraz pierwszą część:

——-

Jak mówi już tytuł „Wersal, plebiscyt i co dalej na Warmii i Mazurach”, wystawa obejmuje okres dłuższy niż tylko sam plebiscyt. Dlaczego?

[Małgorzata Gałęziowska – wypowiedź w języku polskim]

W jakim momencie zaczyna się treść wystawy? Jakimi wydarzeniami?

[Małgorzata Gałęziowska – wypowiedź w języku polskim]

Więc jednym jest wojna i zwycięska bitwa pod Tannenbergiem wraz z jej skutkami. Co jest drugim tematem?

[Małgorzata Gałęziowska – wypowiedź w języku polskim]

Mamy wojnę przegraną przez Rzeszę Niemiecką, niewyobrażalną przed tą wojną liczbę osób rannych i zmarłych, biedę, chorobę – i wtedy co?

[Małgorzata Gałęziowska – wypowiedź w języku polskim]

W sali święconej traktatowi wersalskiemu są również mapa regionu plebiscytu i herby odpowiednich powiatów. Jakie mają znaczenie?

[Małgorzata Gałęziowska – wypowiedź w języku polskim]

Kultura wielu ludów, które żyły w ówczesnych Prusach Wschodnich czy wcześniej w tym regionie – to wtedy ani dzisiaj nie była i nie jest prosta historia…

[Małgorzata Gałęziowska – wypowiedź w języku polskim]

Ale razem z plebiscytem stało się to ważną cechą…

[Małgorzata Gałęziowska – wypowiedź w języku polskim]

Trudność tę jednak mieli również „tutejsi” z naszego regionu. Ale razem z podkreśleniem narodowości przed plebiscytem potrzebna była też odpowiednia propaganda. Na co kładła nacisk?

[Małgorzata Gałęziowska – wypowiedź w języku polskim]

——-

Była to dr Małgorzata Gałęziowska z Muzeum Warmii i Mazur w Olsztynie, w rozmowie z nami. Jest ona kuratorką wystawy „Wersal, plebiscyt i co dalej na Warmii i Mazurach”, którą Muzeum organizowało z okazji 100-lecia plebiscytu w południowych Prusach Wschodnich. Opisaną w czterech językach wystawę można teraz zwiedzać na zamku w Olsztynie.

2020-06-21 Sport i mord
Dzisiaj będziemy zajmować się sportem z dwóch powodów. Nie, nie zaczynamy właśnie uprawić sportu, nadal siedzimy przy komputerze i mikrofonie. Przecież już Winston Churchill powiedział „sport to morderstwo”. Nie, spojrzymy tylko na dwa bardzo różne wydarzenia w historii sportu, które potwierdzają wypowiedź Churchilla.

Najpierw zajmijmy się sportem. Patrząc na lekkoatletykę, widzimy zasadę, szczególnie w biegach: im ciemniejsza skóra, tym szybszy sportowiec. Bez względu na to, czy z USA, Jamajki, czy na dłuższych trasach z Kenii lub Etiopii. To nie jest nowe zjawisko, jeśli spojrzymy na Jessego Owensa na olimpiadzie w 1936 roku w Berlinie.

Granica, do której przekroczenia dążono 60 lat temu, to było 10 sekund na 100 metrów. Fani lekkoatletyki czekali na nieuniknioną wiadomość, że ciemnoskóry sportowiec w końcu przekroczy tę barierę jako pierwszy. Jednak wiadomość ze spotkania lekkoatletycznego na stadionie Letzigrund w Zurychu 21 czerwca 1960 roku wyglądała inaczej. Pomimo wcześniejszego falstartu, Armin Hary z FSV Frankfurt ustanowił nowy rekord świata, zmierzone ręcznie 10,0 sekund. Ten sam czas osiągnął w biegu w Friedrichshafen już w 1958 roku, ale bieżnia była tam zbyt stroma.

Mało brakowało, by Armin Hary nie mógł wystartować w Zurychu, ponieważ urzędnicy Niemieckiego Związku Lekkoatletycznego chcieli go „oszczędzić” na olimpiadę w Rzymie. Na marginesie: ci sami urzędnicy, którzy zawiesili go na kilka miesięcy w 1958 r., ponieważ źle przeliczył diety i podróżował pociągiem zamiast samochodem. Dla naszych uszu dzisiaj staje się to jeszcze bardziej absurdalne, gdy usłyszymy, że chodziło o tylko DM 70. Na igrzyskach olimpijskich zdobył złoto na 100 metrów i w sztafecie 4 razy 100 metrów – pomimo wszystkich urzędników. Później prowadził kampanie dla młodych sportowców ze środowisk społecznie trudnych, a za to angażowanie został odznaczony Federalnym Krzyżem Zasługi.

To historie, o jakich lubimy czytać i słyszeć. Ale o wiele mniej lubimy słyszeć o wydarzeniach takich jak drugie, które miało miejsce 21 czerwca na peryferiach sportu, ale jest związane ze sportem. Był rok 1998, trwały Mistrzostwo Świata w Piłce Nożnej we Francji, niemiecka drużyna narodowa rywalizowała z Jugosławią w rundzie wstępnej. Grupa niemieckich chuliganów chciała przejść alejką, która została zablokowana przez trzech francuskich policjantów. Chuligani zaatakowali, jeden z oficerów, Daniel Nivel, został powalony na ziemię i zgubił hełm. Sprawcy kopali go, a także bili drewnianym szyldem i metalowym przedmiotem. Daniel Nivel przez pewien czas był w śpiączce, nadal jest jednostronnie sparaliżowany i jeździ na wózku inwalidzkim. Napastnicy wprawdzie zostali skazani, główny sprawca nawet za próbę zabójstwa, ale to też nie poprawia sytuacji ofiary i wróci mu zdrowia.

Trzeba sprzeciwić się Winstonowi Churchillowi: uprawianie sportu jest zdrowe i przyjemne. Jeśli jednak ludzie tak jak 22 lata temu traktują wydarzenia sportowe jako okazję do „wyżycia” swojej agresji, a do dnia dzisiejszego podobno nic się nie zmieniło, to ze sportem, zwłaszcza sportem komercyjnym i zawodowym, nie koniecznie chce się mieć coś wspólnego.

Anna: I to była Allensteiner Welle na dzisiaj, życzę Państwu jeszcze spokojnego wieczoru i dobrego tygodnia.

Audycję realizował dla Państwa i dla mnie Marian Dąbrowski, a do usłyszenia za tydzień mów Państwu Anna Przywoźna. (bsc)

14.06.2020 (opis do dźwięku)

Allensteiner Welle 14.06.2020

Anna: Serdecznie witam w Allensteiner Welle, w połowie czerwca przy mikrofonie wita Państwa Anna Przywoźna. Mam nadzieję, że spędziliście Państwo dobry tydzień, odpoczęliście podczas długiego weekendu i jesteście dzisiaj znowu z nami. W dzisiejszej audycji:

– porozmawiamy po raz ostatni z Marią Grygo, która zajmuje się dokumentacją kościołów ewangelickich na Mazurach – tym razem o kościele w Srokowie

– oraz wysłuchamy trzeciej części rozmowy z Rafałem Bętkowskim z Muzeum Nowoczesności Miejskiego Ośrodka Kultur w Olsztynie na temat formy do wypalania cegieł.

– Na zakończenie, w okazji Światowego Dnia Krwiodawstwa, przedstawimy Państwu postać, bez której pracy nie byłoby dzisiaj krwiodawstwa – Karla Landsteinera.

To wszystko usłyszycie Państwo jak zwykle – po naszych wiadomościach.

Jingle – wiadomości

Centrum Badawcze Mniejszości Niemieckiej w Opolu szuka osób do przeprowadzania wywiadów ze świadkami historii. Zadanie obejmuje przeprowadzenie i nagrywanie kierowanych wywiadów w osobami, które związane są w mniejszością niemiecką w Polsce, jak też transkrypcję tych nagrań. Wywiady przeprowadzane będą podczas osobistych spotkań na miejscu, w Polsce i Niemczech. Rozpocząć mają się w drugiej połowie 2020 roku. Jeśli macie Państwo doświadczenie w przeprowadzaniu wywiadów, znacie język polski w stopniu podstawowym i mniejszość niemiecką w Polsce, to odpowiednia praca dla Was. Przed przeprowadzeniem zadania przewidziano szkolenie, celem jest długotrwała współpraca. Jeśli jesteście Państwo zainteresowani prześlijcie krótki życiorys i list motywacyjny na adres mailowy magdalena.lapshin@gmail.com. W przypadku pytań należy także tam się zwracać.

****

Katolickie msze w języku niemieckim odprawione zostaną w przyszła niedzielę, 21 czerwca, o godzinie 8.30 w Olsztynie – Jarotach, o godzinie 14.00 w Biskupcu oraz o godzinie 16.00 w Reszlu. Kanonik Andre Schmeier serdecznie zaprasza.

2020-06-14 Maria Grygo IV

Od kilku lat Maria Grygo zajmuje się kościołami ewangelickimi na Mazurach. Wraz z mężem Krzysztofem i synem Hubertem ta nauczycielka szkół podstawowych z zarządu Stowarzyszenia Mazurskiego dokumentuje te zabytki. Są one nie tylko dowodem wiary mieszkańców Mazur, lecz również wysokiego poziomu dawnej architektury. We wrześniu ubiegłego roku przedstawiła niektóre z kościołów w ramach wykładu z cyklu rozmów sorkwickich. Jednym z nich był kościół w Srokowie:

——-

Dzisiaj udajemy się z Państwem na północ województwa warmińsko-mazurskiego do ewangelicko-augsburskiej parafii Kętrzyn. Ale nie do samego miasta, w którym urzędujący od niedawno biskup mazurskiej diecezji Ewangelicko-Augsburskiego Kościoła w Polsce Pastor Paweł Hause ma swoją siedzibę. Stamtąd jedziemy jeszcze trochę dalej na północ, do Srokowa. Oprócz starego cmentarza ewangelickiego w pobliżu pozostałości dawnej Wieży Bismarcka znajdują się tam aż dwa kościoły protestanckie. Jeden z nich powstał tuż po założeniu miasta, jak wyjaśnia Maria Grygo:

[Maria Grygo:

Wieś Srokowo w 1405 roku otrzymała prawa miejskie. Cztery lata później kościół został wybudowany. W połowie XV wieku podwyższona została wieża. W 1409 roku biskup warmiński Lukas Watzenrode, wujek Mikołaja Kopernika, stworzył tu wikariat. Pożary i wojny zniszczyły kościół, który między XVI i XVIII wiekiem kilka razy był remontowany.]

W międzyczasie budynek nie jest już używany przez kościół ewangelicko-augsburski, lecz przez rzymsko-katolicki. Kiedy powstał obecny ewangelicki kościół w Srokowie i jak doszło do tych wszelkich zmian, o tym opowiedziała Maria Grygo w swojej prelekcji:

[Maria Grygo:

Kościół im. Zbawiciela na dzisiejszej ulicy Łąkowej został wzniesiony w 1937 roku dla mieszkańców wyznania rzymsko-katolickiego. Budowlę tę wykonał Heinrich Zimmermann na zlecenie zamożnego gospodarza z peryferii Srokowa Hermanna Heinricha, który podarował działkę na budowę. Po wojnie przyjechali nowi osiedleńcy z Polski centralnej i wypędzeni z Kresów. Liczba członków parafii rzymsko-katolickiej powiększyła się. 13 grudnia 1953 roku kościoły zamieniono. Kościół ten (stary) został oddany katolikom, podczas gdy protestanci przejęli najświętszą kaplicę z 1937 roku. Podobny przykład znajdziemy również w Nidzicy, gdzie 12 sierpnia 1948 roku także zamieniono kościoły.]

Niedawno tablica ku pamięci poległych w I wojnie światowej mieszkańców miasta została ponownie poświecona. Odpowiedzialne za to jest stowarzyszenie Blusztyn, które działa w powiecie kętrzyńskim:

[Maria Grygo:

10 grudnia 2016 roku odbyło się uroczyste odsłonięcie odnalezionej tablicy z nazwiskami poległych w I wojnie światowej z gminy Srokowo. W tym miejscu chciałabym wspomnieć o stowarzyszeniu Blusztyn, dzięki którego przewodniczącemu Cezarowi Korencowi tę tablicę znaleziono i dzięki członkom stowarzyszenia odnowiono. Stowarzyszenie Blusztyn wykonuje wiele prac na starych cmentarzach w powiecie kętrzyńskim. W ubiegłym roku stowarzyszenie wraz z przyjaciółmi z Niemiec i wolontariuszami oraz przyjaciółmi z Islandii zakończyło prace remontowe na cmentarzu w Nowej Różance. Krzyże przekazano do klinki krzyży.]

Zaangażowanie w sprawy cmentarzy i kościołów nie zawsze jest łatwe, mimo to członkowie stowarzyszenia angażują się te działania. Ewangelicko-augsburski pastor Marcin Pysz z Pisza, który wspiera swoich katolickich kolegów w opiece nad w większości dawnymi protestanckimi kościołami w powiecie, uzasadnił to kiedyś według Marii Grygo następująco:

[Maria Grygo:

Ludzie pytają, dlaczego to robimy. Po prostu powiedziałem, że kościoły powinny przetrwać jako świadectwa, nawet kiedy już zniknie ostatni protestant.]

Podobnie także Maria Grygo wyjaśnia motywację swojego zaangażowania i wykładu we wrześniu w Sorkwitach:

[Maria Grygo:

Chcieliśmy pokazać Państwu za pomocą tych zdjęć i informacji, że kościoły mazurskie są pełne historii i są żywe. Kościoły potrzebują nas, a my – kościołów. Jesteśmy nierozłączną częścią historii.]

——-

Były to fragmenty wykładu Marii Grygo, nauczycielki szkół podstawowych z zarządu Stowarzyszenia Mazurskiego, na temat kościołów ewangelickich na Mazurach we wrześniu ubiegłego roku w Sorkwitach. Wraz z mężem Krzysztofem i synem Hubertem prowadzi ona ich dokumentację. Tematem czwartego i ostatniego fragmentu był kościół w Srokowie.

Zdjęcia kościoła można znaleźć – jak Maria Grygo wspomniała podczas wykładu – na stronie internetowej stowarzyszenia „Freunde Masurens”. Adres strony to freunde-masurens.de.

2020-06-14 Rafał Bętkowski

Pod koniec ubiegłego roku Muzeum Nowoczesności Miejskiego Ośrodka Kultury w Olsztynie zaprezentowało jako eksponat miesiąca raczej niepozorne, ale dla regionu ze swoimi budynkami z czerwonych cegieł bardzo ważne narzędzie. Chodzi o formę czy też ramkę strycharskiej. Rozmawialiśmy na ten temat z Rafałem Bętkowskim, który wygłosił wykład. Usłyszycie Państwo teraz trzecią część rozmowy:

——-

Dotąd mówiliśmy o cegłach, tzn. cegłach palonych. Czy produkowano także dachówki?

[Rafał Bętkowski – wypowiedź w języku polskim]

Parę lat temu w Bisztynku uszkodzonych zostało podczas burzy wiele dachów. Próbowano uratować przynajmniej tak dużo dachówek, aby móc pokryć nimi dach ratusza. Czy istnieje w regionie, w województwie warmińsko-mazurskim, jeszcze dużo tych starych dachówek?

[Rafał Bętkowski – wypowiedź w języku polskim]

Jakie budynki wznoszono z cegieł palonych? Kiedy cegły palone pojawiły się w regionie jako materiał budowlany?

[Rafał Bętkowski – wypowiedź w języku polskim]

Czy są miejsce, gdzie można dokładniej ustalić ten okres?

[Rafał Bętkowski – wypowiedź w języku polskim]

Znaleziono więc cegły w Barczewku, ale jak dotąd wiadomo żadnych budynków z cegieł – a nie był to ratusz?

[Rafał Bętkowski – wypowiedź w języku polskim]

Co znalezisko takie oznacza dla historii rozwoju miast?

[Rafał Bętkowski – wypowiedź w języku polskim]

——-

Był to Rafał Bętkowski z Muzeum Nowoczesności Miejskiego Ośrodka Kultury w Olsztynie, w rozmowie z nami o ostatnim eksponacie miesiąca w roku 2019. Zaprezentował on w grudniu formę czy też ramkę strycharską. Narzędzie to i ten zawód były bardzo ważne dla regionu z wieloma budynkami z czerwonych cegieł.

2020-06-14 Karl Landsteiner

Dzisiaj, 14. czerwca, na całym świecie obchodzi się Światowy Dzień Krwiodawstwa. Został ogłoszony 16 lat temu przez cztery międzynarodowe instytucje działające na rzecz bezpiecznej krwi na bazie dobrowolnego i bezpłatnego oddawania krwi, w tym Światową Organizację Zdrowia oraz stowarzyszenia Czerwonego Krzyża i Czerwonego Półksiężyca. Ma on przypominać o tym, że osoby z utratą krwi, takie jak rodzące i ofiary wypadków, ale także pacjenci przed poważnymi operacjami, potrzebują tych darów. W zależności od potrzeb medycznych wymagana jest tak zwana krew pełna, osocze, tylko krwinki czerwone lub tylko płytki krwi.

Ale dlaczego ten dzień obchodzony jest akurat dzisiaj? Dokładnie 152 lata temu urodził się w Wiedniu mężczyzna, któremu zawdzięczamy ogromną wiedzę na temat naszej krwi i który otrzymał za to Nagrodę Nobla w dziedzinie fizjologii lub medycyny w 1930 roku. Mowa jest o Karlu Landsteinerze.

Już w czasie studiów ten wszechstronny lekarz zajmował się wpływem odżywiania na skład krwi. Wraz z kolegami wykazał, że polio jest chorobą zakaźną, i dopiero to umożliwiło jej zwalczanie. W późniejszych badaniach udało mu się wyhodować zarazki tyfusu plamistego w hodowlach żywych tkanek, pomagając opanować również tę chorobę. Poświęcił się poza tym kwestiom onkologicznym, tj. badaniom nad rakiem, ponieważ jego żona cierpiała na guza tarczycy.

Jego głównym obszarem badań była i pozostała krew. W 1900 roku Landsteiner zauważył, że krew dwóch osób często zbryleniu po zmieszaniu – w przypadku (wówczas jeszcze nie możliwej) transfuzji krwi miałoby to śmiertelne skutki. On sam napisał wtedy – cytat: „Pozostaje do ustalenia, czy zjawisko to wynika z pierwotnych różnic indywidualnych, czy z powodu wpływu uszkodzeń, na przykład o charakterze bakteryjnym” – koniec cytatu.

Dzięki dalszym badaniom stwierdził, że muszą istnieć trzy grupy krwi: A, B i 0 (początkowo u niego C) i zidentyfikował je. Jego koledzy powiększyli klasyfikację dwa lata później o cechę AB. Te terminy, nomenklatura AB0, zostały przyjęte na arenie międzynarodowej jednak dopiero w 1928 r.

Ponieważ Landsteiner uznał również, że transfuzja krwi między osobami z tej samej grupy krwi nie niszczyła komórek krwi, a zatem nie powodowała żadnych komplikacji, w 1907 r. na podstawie jego odkryć mogła zostać przeprowadzona pierwsza udana transfuzja krwi. Z drugiej strony w przypadku różnych grup krwi dochodzi do zbrylenia; dlatego określenie grupy krwi danej osoby do dziś jest tak ważne. Landsteiner w 1930 roku otrzymał za te badania Nagrodę Nobla.

Dalsze prace doprowadziły Landsteinera do odkrycia wskaźnika Rh, który jest nazwany na cześć małp Rhesus wykorzystanych w badaniach i może być dodatni lub ujemny. Jest to przede wszystkim ważne dla kobiet począwszy od drugiej ciąży, jeśli nienarodzone dziecko ma inny wskaźnik Rh. Może to prowadzić do komplikacji m.in. z powodu krwi nieodpowiedniego dawcy.

Karl Landsteiner zmarł tak, jak żył – podczas intensywnej pracy w laboratorium. Doznał zawału serca, z powodu którego zmarł 26 czerwca 1943r. Był często honorowany: oprócz Nagrody Nobla, m.in. jego portret ozdabiał przed wprowadzeniem tam Euro austriacki banknot o nominale 1000 szylingów.

Dzisiaj, w jego urodziny, w Światowym Dniu Krwiodawstwa, organizacje angażujące się w krwiodawstwo i wzywające do oddawania krwi podejmują różne działania. Zwłaszcza podczas rozpoczynających się niebawem wakacji występują niedobory w zaopatrzeniu szpitali i podobnych instytucji w zapasy krwi. Dawców, którzy regularnie oddają krew, nie ma wszystkich na miejscu z powodu urlopów, a zużycie krwi wzrasta z powodu wypadków podczas wakacyjnego ruchu. Ponadto w tym roku strach przed wirusem Korona zmniejszył chęć oddawania krwi. Zrób co możesz, zapytaj lekarza, czy możesz oddać swoją krew i jak to jest możliwe. Ludzie, którzy dzięki temu przeżyją, będą ci wdzięczni.

Anna: I to była Allensteiner Welle na dzisiaj, życzę Państwu jeszcze spokojnego wieczoru i dobrego tygodnia.

Audycję realizował dla Państwa i dla mnie Szymon Krzysztoń, a do usłyszenia za tydzień mówi Państwu Anna Przywoźna. (ap/apod)

31.05.2020 (opis do dźwięku)

Anna: Serdecznie witam w Allensteiner Welle, w ostatnią niedzielę maja przy mikrofonie dla Państwa Anna Przywozna. Mam nadzieję, że spędziliście Państwo dobry tydzień, odpoczęliście w weekend i jesteście dzisiaj znowu z nami.

W audycji:

–  Maria Grygo, która od kilku lat wraz ze swoim mężem i swoim synem dokumentuje kościoły ewangelickie na Mazurach opowie o  kościele w Raszągu.

– Rafał Bętkowski z Muzeum Nowoczesności Miejskiego Ośrodka Kultury w Olsztynie opowie o formie – lub dokładniej mówiąc – ramie do wypalania cegieł

– i zabierzemy Państwa do Ulm do tamtejszego kościoła Najświętszej Marii Panny w Ulm – jednej z najbardziej znanych budowli Niemiec i największego kościoła ewangelickiego w kraju.

To usłyszycie Państwo jak zwykle – po naszych wiadomościach.

___________________________________________________________________

Jingle – wiadomości

Katolickie msze w języku niemieckim odprawione zostaną w przyszła niedzielę, 7 czerwca, o godzinie 10.00 w Olsztynie – Jarotach, oraz także o godzinie 15.00 w klasztorze katarzynek w Lidzbarku Warmińskim. Kanonik Andre Schmeier serdecznie zaprasza.

2020-03-29  Maria Grygo II

Od kilku lat Maria Grygo  zajmuje się kościołami ewangelickimi na Mazurach. Wraz z mężem Krzysztofem i synem Hubertem ta nauczycielka szkoły podstawowej z zarządu Stowarzyszenia Mazurskiego dokumentuje te zabytki. Są one nie tylko dowodem wiary mieszkańców Mazur, lecz również wysokiego poziomu starej architektury.  We wrześniu ubiegłego roku przedstawiła niektóre z kościołów w ramach wykładu z cyklu rozmów sorkwickich. Jednym z nich był kościół w Raszągu, który jest kościołem filialnym parafii w Sorkwitach.

****

Jest kilka wielkich budowli wśród kościołów ewangelickich na Mazurach, o których również historyczne można dużo powiedzieć. Kościół w Raszągu nie jest jednym z nich, o tym małym klejnocie w prelekcji Marii Grygo padło tylko kilka zdań. Są za to piękne zdjęcia. Ale niech Państwo sami się przekonają. Kiedy jedzie się z Biskupca  drogą krajową nr 57 na południe w kierunku Dźwierzut i Szczytna, dotrze się do Labuszewa, gdzie należy skręcić w prawo. W Raszągu zbliżycie się Państwo do jeziora, przed którym wybierzecie rozwidlenie w prawo. I wtedy przed Państwem pojawi się budynek kościoła, jak opisie to Maria Grygo:

[Maria Grygo:

Architektoniczną perełkę naszego regionu znajdujemy w Raszągu. We wsi jest kościół ewangelicki, który przypomina zamek jak z bajki. Kościół leży na wzniesieniu i został wybudowany w 1925 roku z kamieni polnych w formie zameczku. Na rogu owalna wieża nakryta stożkowym hełmem. Okrągła wieża dominuje nad budowlą. Cały dach jest pokryty czerwoną dachówką.]

Jednak nie tylko ze strony zewnętrznej kościół jest imponujący, lecz również wewnątrz powoduje, że nie tylko Maria Grygo wpada w zachwyt. Trochę szkoda – a to jest wada tak masywnej, przysadzistej budowli – że mimo oświetlenia elektrycznego nie jest łatwo odpowiednio zaprezentować za pomocą zdjęć dekoracje tego pomieszczenia, bo…:

[Maria Grygo:

Samo wnętrze kościoła budzi zachwyt. Błękitne ściany i witraże harmonizują idealnie z naturalnym kolorem sklepienia kolebkowego i granatową kopułą nad prezbiterium. W prezbiterium nad ołtarzem jest widoczny napis: „Czuwajcie, trwajcie mocno w wierze, bądźcie mężni i umacniajcie się!”  Na ścianach znajdują się cytaty z Biblii, wszędzie można je odczytać. Całą kompozycję wnętrza dopełniają ołtarz i ławki wykonane z drewna. Za ołtarzem na kazalnicy znajduje się miedzioryt autorstwa Augusta Willinga  z 1858 roku z Rzymu. Za ołtarzem widoczna jest ambona.]

Odpowiedzialna za budowę jest rodzina miejscowych obszarników, która dzięki tej budowie z jednej strony wystawiła siebie i swojej wierze pomnik, z drugiej strony wspierała w ten sposób miejscowych protestantów. Bo również wtedy Rasząg leżał wprawdzie blisko granicy z Mazurami, ale jeszcze w katolickiej Warmii. Maria Grygo o tej rodzinie:

[Maria Grygo:

Swoje miejsce siedzące w kościele miała rodzina von Platen, a ławka, w której siedziała, była ich własnością. Claus von Platen był od 1926 do 1945 roku właścicielem majątku w Raszągu. W artykule W cieniu trudnych historii. Ewangelickie mazurskie losy w Prusach Wschodnich Erika Neumann jedyna protestantka w Raszągu mówiła: „Kościół ten wybudował właściciel majątku von Platen, aby wierni nie musieli jeździć do Biskupca. Przed wojną kościół był pełny. Wieś była protestancka, mimo to, że znajduje się na Warmii. Rodzina ma własną ławkę i kancjonał w kościele, który nosi inskrypcję w języku niemieckim”.]

****

Były to fragmenty wykładu Marii Grygo, nauczycielki szkoły podstawowej z zarządu Stowarzyszenia Mazurskiego, na temat kościołów ewangelickich na Mazurach we wrześniu ubiegłego roku w Sorkwitach. Wraz z mężem Krzysztofem i synem Hubertem prowadzi ona ich dokumentację. Tematem drugiego fragmentu był kościół w Raszągu. Dokładniejsze informacje na temat dalszych kościołów z jej wykładu usłyszycie Państwo w jednej z naszych kolejnych audycji.

Zdjęcia kościoła można – jak wspomniała Maria Grygo w wykładzie – znaleźć na stronie internetowej stowarzyszenia „Freunde Masurens”. Adres strony to freunde-masurens.de.
2020-05-31 Rafał Bętkowski

Pod koniec ubiegłego roku Muzeum Nowoczesności Miejskiego Ośrodka Kultury w Olsztynie zaprezentowało jako eksponat miesiąca raczej niepozorne, ale dla regionu z licznymi budynkami z czerwonych cegieł bardzo ważne narzędzie. Chodzi o formę – czy też dokładniej mówiąc ramkę strycharską. Na ten temat rozmawialiśmy z autorem wykładu Rafałem Bętkowskim:

****

Jak dokładnie nazywa się eksponat, który Pan prezentuje? Jak wygląda i skąd pochodzi?

[Rafał Bętkowski – wypowiedź w języku polskim]

Powiedział Pan „format austriacki” – czy były różne formaty cegieł?

[Rafał Bętkowski – wypowiedź w języku polskim]

Czy takie różnice były też na poziomie lokalnym?

[Rafał Bętkowski – wypowiedź w języku polskim]

Kiedy doszło do standaryzacji formatów cegieł i dlaczego?

[Rafał Bętkowski – wypowiedź w języku polskim]

Wróćmy jeszcze do tych historycznych, ręczne produkowanych cegieł. Wtedy na pewno też były pewne wytyczne dla nich…

[Rafał Bętkowski – wypowiedź w języku polskim]

****

Był to Rafał Bętkowski z Muzeum Nowoczesności Miejskiego Ośrodka Kultury w Olsztynie, w rozmowie z nami o ostatnim eksponacie miesiąca 2019 roku. Zaprezentował on w grudniu  formę czy też ramkę strycharską. To narzędzie i ten zawód były bardzo ważne w regionie z wieloma budynkami z czerwonych cegieł.

Więcej na ten temat w kolejnej audycji.

2020-05-31 Katedra w Ulm

Katedra w Ulm (Ulmer Münster) – także katedra Najświętszej Marii Panny w Ulm – jest jedną z najbardziej znanych budowli w Niemczech i największym kościołem protestanckim w kraju. Najwyższą wieżę kościelną na świecie o wysokości 161,35 metrów – a tym samym cały kościół – ukończono 130 lat temu, 31 maja 1890 roku, dobudowując tzw. zwieńczenie.

Początki budowy kościoła sięgają średniowiecza, kamień węgielny położono w 1377 roku. W tym czasie Ulm było wolnym miastem rzeszy, tzn. podlegającym tylko cesarzowi,  i wciąż rzymskokatolickie. Kościół stał się potrzebny dla mieszkańców, ponieważ poprzednia świątynia znajdowała się poza murami miasta i była niedostępna na przykład podczas oblężeń. Nowy kościół parafialny miał być kościołem obywateli i sfinansowany został przez wówczas mniej niż 10.000 obywateli. Nie miał być kościołem biskupim i dlatego ma tylko jedną zachodnią wieżę. Główne fasady z dwiema flankującymi wieżami były zarezerwowane dla kościołów biskupich i opactw. Ponieważ nie było biskupów do ewentualnego pochowania, katedra w Ulm również nie ma krypty. Z drugiej strony zgodnie z planem od samego początku ma dwie wieże na chórze, które ostatecznie osiągnęły wysokość 80 metrów.

Dokładnie 490 lat temu, w roku 1530, odbyło się w Ulm bardzo nowocześnie wyglądające wydarzenie, rodzaj decyzji obywateli. Podczas tego imiennego głosowania ludność Ulm opowiedziała się za  przejściem na wiarę protestancką. Interesująca jest również procedura wynikającego z tej zmiany ikonoklazmu w 1531 r. Prawie wszystkie ołtarze zostały usunięte z katedry, ale właściciele ołtarzy zostali wcześniej poinformowani o tym, że jest to zaplanowane. Większość dzieł sztuki można było zabezpieczyć, reszta trafiła do magazynów miasta. Kościół stał się więc protestancki i wszedł w posiadanie miasta Ulm, skąd trafił do parafii protestanckiej w Ulm kilka lat po jego ukończeniu w 1894 roku.

W 1543 r. budowa tego budynku ze swoją wieżą o ówczesnej wysokości 100 metrów została wstrzymana na ponad 300 lat. Dopiero w 1844 r. rozpoczęto dokończenie budowy katedry w Ulm. Dlatego też kościół jest mieszanką starych gotyckich elementów i neogotyckich dodatków z XIX wieku. Nawet dzisiaj katedra w Ulm nadal wygląda tak, jak 130 lat temu, ponieważ przetrwała naloty pod koniec II wojny światowej prawie nieuszkodzona, w przeciwieństwie do otaczających ją budynków. 500-kilogramowa bomba wyrwała dziurę w dachu chóru, ale nie wybuchła.

Oprócz wszystkich szczegółów architektonicznych, rzeźb, dzieł sztuki, dzwonów i organów, szczególnie wieża jest magnesem dla zwiedzających. Po długiej wspinaczce po 768 stopniach w górę na wysokość 143 metrów turysta ma z galerii bardzo dobry widok na panoramę miasta i okolicy. A kiedy jest wiatr z południu, tzw. Föhn, także na leżące w odległości około 140 kilometrów Alpy.
Anna: I to była  Allensteiner Welle w ostatnią niedzielę maja, życzę Państwu jeszcze spokojnego wieczoru i dobrego tygodnia.

Audycję realizował dla Państwa i dla mnie Szymon Krzysztoń, a do usłyszenia za tydzień mówi Państwu Anna Przywoźna. (ap/łw)

24.05.2020 (opis do dźwięku)

Anna: Serdecznie witam w Allensteiner Welle, w niedzielny wieczór przy mikrofonie dla Państwa Anna Przywoźna. Mam nadzieję, że spędziliście Państwo dobry tydzień, odpoczęliście w weekend i jesteście dzisiaj znowu z nami.

W audycji:

Porozmawiamy z Marią Grygo – zajmuje się ona od kilku lat kościołami ewangelickimi na Mazurach i wraz z mężem i synem dokumentuje je. Jednym z tych kościołów był kościół w Jerutkach.
Poza tym przedstawimy Państwu postać, która miała do czynienia z nieudanym zamachem an Adolfa Hitlera w 1944 roku w Wilczym Szańcu niedaleko Kętrzyna – Friedricha Karla Klausinga.
Niedawno swój jubileusz świętowało ważne dla mniejszości niemieckiej w Danii i mniejszości duńskiej w Niemczech wydarzenie Deklaracja Bonn -Kopenhaga – przedstawimy ją Państwu.
To wszystko usłyszycie Państwo jak zwykle – po naszych wiadomościach.

Jingle – wiadomości

****

Od dzisiejszej audycji chcemy znowu informować Państwa o aktualnych wydarzeniach i interesujących zdarzeniach. Wesprzyjcie nas wiadomościami i nowinkami z waszych miejscowości. Będziemy cieszyć się z informacji, które możecie Państwo zgłaszać do biura Związku Stowarzyszeń Niemieckich Warmii i Mazur. Tam również w tych trudnych czasach zawsze ktoś pełni dyżur.

*****

Msza niemiecka w języku polskim odprawiona zostanie w przyszła niedzielę, 31 maja – Zielone Świątki – o godzinie 10.00 w Olsztynie – Jarotach. Kanonik Andre Schmeier serdecznie zaprasza.

2020-05-24 Maria Grygo I

Od kilku lat Maria Grygo zajmuje się kościołami ewangelickimi na Mazurach. Wraz z mężem Krzysztofem i synem Hubertem ta nauczycielka szkoły podstawowej z zarządu Stowarzyszenia Mazurskiego dokumentuje te zabytki. Są one nie tylko dowodem wiary mieszkańców Mazur, lecz również wysokiego poziomu starej architektury. We wrześniu ubiegłego roku przedstawiła niektóre z kościołów w ramach wykładu z cyklu rozmów sorkwickich. Jednym z nich był kościół w Jerutkach:

——-

W całej diecezji mazurskiej ewangelicko-augsburskiego kościoła w Polsce istnieje w sumie 315 kościołów, których losy zbierał biskup senior Rudolf Bażanowski. Wiele z nich Maria Grygo już odwiedziła i wybrała siedem na swoją prelekcję we wrześniu w Sorkwitach. Aby znaleźć pierwszy z nich, zwiedzający muszą jechać ze Szczytna na wschód drogą krajową nr 53 w kierunku Rozóg. W północnej części tej ulicy leży wieś Jerutki. Co czyni właśnie ten kościół szczególnym? O tym Maria Grygo w swojej prelekcji:

[Maria Grygo:

Wszystkie te kościoły, które dzisiaj prezentujemy, są ewangelickie, z wyjątkiem kościoła w Jerutkach, który w latach 80. został przejęty przez kościół katolicki. Wybraliśmy go, bo jest związany z ciekawą historią. Kościół w Jerutkach został zbudowany ok. w 1734 roku jako budowla z tzw. muru pruskiego. Budowę wieży zakończono dopiero w 1820 roku. Obok kościoła jest cmentarz z pomnikiem poświęconym mieszkańcom parafii poległym w I wojnie światowej.]

Jednak jeszcze przed wieżą zbudowano plebanię, która w swojej wtedy jeszcze krótkiej historii doczekała się od razu bardzo ważnej wizyty, jak mówiła Maria Grygo:

[Maria Grygo:

Budynek plebanii został wybudowany na przełomie XVIII i XIX wieku. W 1802 roku królowa Luise zatrzymała się trzy dni w pokoju położonym w północnej części plebanii, znanym do dziś jako „pokój Luizy”. Do plebani prowizorycznie z muru pruskiego i desek dobudowano jadalnię i budynek kuchni. Nie zabrakło również piwnicznej lodówki. Ale w 1811 roku budynki te – wzniesione specjalnie na królewską wizytę – zostały sprzedane i rozebrane.]

Wieś Jerutki, i wtedy i dziś niezbyt ważna, miała z tej okazji, z której wzniesiono dodatkowe budowle na podwórzu, do czynienia nie tylko z królową pruską Luise:

[Maria Grygo:

Mały skromny kościół w Jerutkach wpisał się dwa razy w pruską historię, był także w centrum zamętu historii Europy. W 1802 roku Jerutki odwiedził król Fryderyk Wilhelm III wraz ze swoją żoną Luizą. Dzięki rozkazowi manewrowemu Fryderyka Wilhelma III całe siły zbrojne zatrzymały się w regionie Jerutek. Podczas pobytu generał von Guenther otrzymał z rąk króla order czarnego orła. Na jego życzenie order miał zostać zachowany po jego śmierci w tutejszym kościele.]

M.in. order ten spowodował jakiś czas później, że Jerutki i ich kościół znalazły się znowu w centrum zainteresowania historii pruskiej:

[Maria Grygo:

Z okazji wizyty króla Fryderyka Wilhelma IV w 1864 roku w Jerutkach order ten został przekazany rady parafii gminy do zachowania go w kościele. Król Fryderyk Wilhelm IV wraz ze swoją żoną Elisabeth był w Jerutkach aby upamiętnić swoich rodziców króla Fryderyka Wilhelma III i królową Luizę. Para królewska klęknęła przed ołtarzem i odmówiła swoją modlitwę.]

Obok Prusów w ramach sporów w Europie na początku XIX wieku Jerutki odwiedzali również osobistości z innych państw. Jeszcze raz Maria Grygo:

[Maria Grygo:

W 1812 roku w czasie wyprawy Francuzów do Rosji na plebanii w Jerutkach zatrzymali się francuscy generałowie Dubois i Thierry. Podczas przemarszu Rosjan do Francji nocował tu wielki książę Konstanty. Jerutki znalazły się nagle w historycznym centrum i tak zapisały się w historii pruskiej.]

——-

Były to fragmenty prelekcji Marii Grygo, nauczycielki szkoły podstawowej z zarządu Stowarzyszenia Mazurskiego, na temat kościołów ewangelickich na Mazurach we wrześniu ubiegłego roku w Sorkwitach. Wraz z mężem Krzysztofem i synem Hubertem Maria Grygo przeprowadza ich dokumentację. Tematem pierwszego fragmentu był kościół w Jerutkach. Dokładniejsze informacje o dalszych kościołach z tego referatu usłyszą Państwo w jednej z naszych kolejnych audycji.

Zdjęcia kościoła można znaleźć – jak wspomniała Maria Grygo w ramach prelekcji – na stronie internetowym stowarzyszenia „Freunde Masurens” pod adresem freunde-masurens.de.

2020-05-24 Friedrich Karl Klausing

W tym roku 20 lipca stoi całkowicie pod znakiem plebiscytu w Prusach Wschodnich sto lat temu, który regulował przynależność regionu do Polski lub Rzeszy Niemieckiej. Szczególnie tutaj, w dzisiejszym województwie warmińsko-mazurskim, 20 lipca wiąże się również z nieudaną próbą zamachu na Adolfa Hitlera w 1944 r. w Wilczym Szańcu koło Kętrzyna.

Nazwiska takie jak Claus Graf von Stauffenberg i – zwłaszcza gdy myślimy o Pałacu w Sztynorcie – Heinrich Graf Lehndorff są znane. Dokładnie sto lat temu, 24 maja 1920 r., w Monachium urodził się kolejny uczestnik spisku. Jego nazwisko to Friedrich Karl Klausing. W młodości należał do protestanckich harcerzy, którzy zostali włączeni po 1933 roku do Hitlerjugend. Po maturze w 1938 roku musiał pójść do Służby Pracy, a następnie wstąpił do Wehrmachtu jako zawodowy żołnierz.

Po operacjach w Polsce i Francji wylądował zimą 1942/43 w bitwie pod Stalingradem. Został poważnie ranny i przeniesiony do pracy w biurze przy Naczelnym Dowództwie Wehrmachtu, gdzie spiskowcy zgromadzeni wokół Clausa Grafa von Stauffenberga przekonali go do swoich planów. Jako adiutant Clausa Grafa von Stauffenberga towarzyszył mu zarówno do Obersalzbergu 11 lipca 1944 roku jak i do kwatery głównej Hitlera Wilczy Szaniec 15 lipca 1944 roku do pierwszych nieudanych prób zamachu. Jego zadaniem była logistyka przedsięwzięcia. W końcu 20 lipca odegrał ważną rolę w Berlinie w tak zwanej Operacji Walkiria w sprawie przejęcia władzy w Rzeszy Niemieckiej przez Wehrmacht. Zamach nie powiódł się, a Friedrich Karl Klausing został skazany i stracony 8 sierpnia 1944 roku w wieku zaledwie 24 lat.

Ironią losu były konsekwencje zaangażowania Friedricha Karla Klausinga w zamach jakie wynikły dla jego ojca. Prawnik i wykładowca uniwersytecki Friedrich Klausing był zagorzałym narodowym socjalistą, a wówczas rektorem Uniwersytetu Niemieckiego w Pradze. Kiedy wyszło na jaw, że jego syn był spiskowcem przeciwko Hitlerowi, musiał zrezygnować z tego stanowiska i 5 sierpnia popełnił samobójstwo.

O Friedrichu Karlu Klausingu, raczej mniej znanym uczestniku zamachu 20 lipca, były prezydent Niemiec Richard von Weizsäcker, który był jego towarzyszem w pułku, powiedział kiedyś krótko i zwięźle: „Klausing był zbyt skromny, ale był on czymś wyjątkowym”. Za swoje zaangażowanie przeciwko Adolfowi Hitlerowi ten wyjątkowy zapłacił życiem.

2020-05-24 Deklaracja Bonn-Kopenhagen

65 lat temu w niemieckiej i duńskiej stolicy – Bonn i Kopenhadze – opublikowane zostały Deklaracje Bonn-Kopenhaga, nazwane na cześć tych miast, i potwierdzone przez odpowiednie parlamenty państwowe, Bundestag i Folketing. Ich treść: uznanie mniejszości narodowej w danym państwie, tj. duńskiej w Niemczech i niemieckiej w Danii. Nie ma w nich specjalnych praw dla mniejszości, ale są wolna deklaracja pochodzenia etnicznego i równe traktowanie jako obywatela. Siła tego modelu Bonn-Kopenhaga polega na tym, że kwestie mniejszości są sprawami wewnętrznymi, a mniejszości są równymi obywatelami w tzw. państwie goszczącym.

Deklaracje obejmują dwa dokumenty. Niemiecko-duński Papier, zgodnie z którym szkoły odpowiednich mniejszości w obu krajach miały otrzymać prawa do egzaminów, a rząd kraju związkowego Szlezwik-Holsztyn zwolni duńską partię mniejszości z klauzuli blokującej, oraz sama deklaracja z potwierdzeniem praw podstawowych.

Ale dlaczego te dokumenty były tak ważne? Jesteśmy na terenie, o który historycznie często toczyły się walki, w Księstwie Szlezwiku. Wraz z Księstwem Holsztyńskim było ono częścią państwa duńskiego przed 1864 r. Po wojnie niemiecko-duńskiej w 1864 r. i wojnie niemieckiej dwa lata później Szlezwik znalazł się pod administracją pruską. Po plebiscytach 10 stycznia 1920 roku w północnej części i 24 lutego 1920 roku w południowej części Szlezwiku nastąpił podział na północną duńską część Szlezwiku i południową niemiecką część Szlezwiku, będącą obecnie częścią kraju związkowego Szlezwik-Holsztyn.

Już wcześniej, od około XVII wieku, istniał podział językowy – w części południowej język dolnoniemiecki, a później język wysokoniemiecki był używany jako język liturgiczny i szkolny, w części północnej język wysokoduński lub rzeszy duńskiej. Tradycyjna dwujęzyczność trwa do dziś, szczególnie w mniejszościach, chociaż one definiują się w mniejszym stopniu poprzez język niż przez ich (uczuciowe) przypisanie się do tej mniejszości.

Mniejszości, które powstały w 1920 roku w wyniku podziału, spowodowały napięcia narodowe, które wcześniej już istniały w tym regionie, ale w mniejszym stopniu. Po drugiej wojnie światowej w 1949 roku miała wprawdzie miejsce Deklaracja Kilońska o prawach podstawowych mniejszości duńskiej i fryzyjskiej, ale nie miała ona rzeczywistego przełożenia na życie codzienne. Po stronie duńskiej dyskryminowano mniejszość niemiecką poprzez wywłaszczenie i zakaz uczęszczania do szkół średnich. Były wezwania do jak najszybszego wyzwolenia kraju z uchodźców, a także mówiono o „uprusowieniu”. W odpowiedzi parlament kraju związkowego Szlezwik-Holsztyn podniósł między innymi klauzulę blokującą do 7,5 procent, aby wyprzeć partię mniejszości duńskiej, Związek Wyborczy Południowego Szlezwiku SSW, z parlamentu stanowego. Federalny Trybunał Konstytucyjny uznał to za nieważne, a wraz z Deklaracjami Bonn-Kopenhaga przyjęto zwolnienie partii mniejszości narodowych z klauzuli blokującej określonej w prawie wyborczym do Bundestagu.

Pomimo wszystkich asymetrii, na przykład w finansowaniu szkół mniejszości, oraz krytyki, takiej jak to, czy SSW może nadal być postrzegana jako partia mniejszości duńskiej, model Bonn-Kopenhaga jest uznawany jako wzór pokojowego rozwiązania problemów mniejszości. Wygląda na to, że działa dobrze. W każdym regionie znajduje się pięć bibliotek mniejszości. Istnieje po jednym stowarzyszeniu szkolnym i językowym, które zajmuje się nauczaniem języka mniejszości jako języka nauczania od przedszkola do szkoły średniej – z wyjątkiem nauczania w języku narodowym. Ma także miejsce praca kulturalna odpowiedniej mniejszości.

Z pewnością takiej sytuacji nie da się przenieść; każde państwo i każda mniejszość muszą znaleźć własną drogę. Ciekawym wzorem może być jednak rodzaj współpracy, która umożliwia pokojowe współistnienie od 65 lat.

Anna: I to była Allensteiner Welle na dzisiaj, życzę Państwu jeszcze spokojnego wieczoru i dobrego tygodnia.

Audycję realizował dla Państwa i dla mnie Marian Dąbrowski, a do usłyszenia za tydzień mówi Państwu Anna Przywoźna.

17.05.2020 (opis do dźwięku)

Allensteiner Welle 17.05.2020

Anna: Serdecznie witam w Allensteiner Welle. Po dłuższej przerwie spowodowanej wirusem Covid-19 i związanymi z tym zmianami w programie przy mikrofonie dla Państwa Anna Przywoźna.

Mam nadzieję, że czujecie sie Państwo dobrze, dbacie o siebie i cieszycie się, że nas znowu słyszycie.

W dzisisiejszej audycji:

Porozmawiamy z Tomaszem Sztachelskim, przewodniczącym zarządu Stowarzyszenia Pomocy Dzieciom i Rodzinie ARKA na temat wspominania dawnej historii Olsztyna
Oraz z Piotrem Nowakowskim z Muzeum Nowoczesności Miejskiego Ośrodka Kultury w Olsztynie na temat marcowego eksponatu miesiąca – kuszy.
To wszystko usłyszycie Państwo jak zwykle – po naszych wiadomościach.

Jingle – wiadomości

Od dzisiejszej audycji chcemy znowu informować Państwa o aktualnych wydarzeniach i interesujących zdarzeniach. Wesprzyjcie nas wiadomościami i nowinkami z waszych miejscowości. Będziemy cieszyć się z informacji, które możecie Państwo zgłaszać do biura Związku Stowarzyszeń Niemieckich Warmii i Mazur. Tam również w tych trudnych czasach zawsze ktoś pełni dyżur.

****

Między Fromborkiem i Elblągiem leży gmina Tolkmicko, a w niej miejscowość Przybyłowo. Tam mieszka Dora Mross, która przed prawie 30 laty powróciła do swojej ojczyzny. Relację na ten temat można było zobaczyć w niemieckim dzienniku „Tagesthemen“. Video tej audycji możecie Państwo obejrzeć pod adresem internetowym: www.tagesschau.de/multimedia/video.

****

Katolicka msza w języku niemieckim odprawiona zostanie w przyszła niedzielę, 24 maja – Wniebowstąpienie Chrystusa – o godzinie 10.00 w Olsztynie – Jarotach. Kanonik Andre Schmeier serdecznie zaprasza.

2020-05-17 Tomasz Sztachelski

Po niedawno zakończonym remoncie frontowej elewacji budynku przy ulicy Warmińskiej 8 w Olsztynie mieszkańcy domu zamocowali na prawo od drzwi wejściowych trzy tablice – z obecną nazwą ulicy, z numerem domu i z dawną niemiecką nazwą „Langgasse”. Jest to pierwszy przykład takiego upamiętnienia wcześniejszej historii miasta. Na temat tej inicjatywy rozmawialiśmy z Tomaszem Sztachelskim. Jest on prezesem zarządu Stowarzyszenia Pomocy Dzieciom i Rodzinie ARKA i mieszka w tym budynku:

——-

Jak powstał pomysł upamiętnienia w ten sposób wcześniejszej historii Państwa ulicy i miasta Olsztyna? Jaka była okazja, aby to zrealizować?

[Tomasz Sztachelski – wypowiedź w języku polskim]

Jakie rzeczy codziennego użytku znaleziono? Czy są już plany, co Państwo z nimi zrobią?

[Tomasz Sztachelski – wypowiedź w języku polskim]

Mówi Pan „my” – czy ta inicjatywa jest wspólną decyzją wspólnoty mieszkańców?

[Tomasz Sztachelski – wypowiedź w języku polskim]

Przy dzisiejszej ulicy Warmińskiej a dawnej Langgasse – inaczej niż na Starym Mieści – wiele dawnych budynków przetrwało koniec II wojny światowej. Ile lat ma budynek nr 8 i jacy ludzie kiedyś tam mieszkali?

[Tomasz Sztachelski – wypowiedź w języku polskim]

Ubiegaliście się Państwo już w 2018 roku o pieniądze z funduszy UE na cele rewitalizacji, ale wtedy nie przyznano wam środków. Jak Państwo ostatecznie sfinansowali renowację elewacji frontowej?

[Tomasz Sztachelski – wypowiedź w języku polskim]

Jak przebiegała współpraca z konserwatorem zabytków? Nierzadko podczas remontów występują zatargi i ograniczenia, ale ma miejsce również – nie tylko finansowe – wsparcie…

[Tomasz Sztachelski – wypowiedź w języku polskim]

Jakie skutki remont ma dla mieszkańców, domu i ulicy jako całości?

[Tomasz Sztachelski – wypowiedź w języku polskim]

A jaki jest stan Państwa aktualnych planów dotyczących klatki schodowej i prezentowania tam znalezionych na strychu rzeczy?

[Tomasz Sztachelski – wypowiedź w języku polskim]

——-

Był to Tomasz Sztachelski, prezes zarządu Stowarzyszenia Pomocy Dzieciom i Rodzinie ARKA w Olsztynie, w rozmowie z nami. Tematem była inicjatywa mieszkańców budynku przy ulicy Warmińskiej 8, w którym on również mieszka. Na świeżo odremontowanej elewacji frontowej budynku umieścili oni m.in. małą tablicę z dawną nazwą ulicy „Langgasse”.

2020-05-17 Piotr Nowakowski

W marcu Muzeum Nowoczesności Miejskiego Ośrodka Kultury w Olsztynie zaprezentowało nowy eksponat miesiąca. Pod hasłem „Diabelska broń” przedstawiono części obiektu, którego użytkowanie było zakazane pod karą klątwy jako „śmiercionośne” i „znienawidzone przez Boga”. Chodzi o … kuszę. O niej rozmawialiśmy z Piotrem Nowakowskim, który wygłosił referat na ten temat:

——-

Zapowiadana była impreza na temat kuszy. Czy mógł Pan pokazać całą kuszę?

[Piotr Nowakowski – wypowiedź w języku polskim]

Czyli broń niebezpieczna z dzisiejszego i ówczesnego punktu widzenia. Co z kusz i ich części znajduje się jeszcze do dziś?

[Piotr Nowakowski – wypowiedź w języku polskim]

Kiedy powstała kusza? Kiedy najbardziej intensywnie jej używano?

[Piotr Nowakowski – wypowiedź w języku polskim]

Czy używano jej tu w regionie? Pan w swoim wykładzie mówił o znalezisku na terenie Barczewka…

[Piotr Nowakowski – wypowiedź w języku polskim]

Dlaczego kusza obłożona została klątwą? I jak skuteczny był ten zakaz?

[Piotr Nowakowski – wypowiedź w języku polskim]

Jak wyglądała sytuacja w innych regionach świata, np. w Chinach?

[Piotr Nowakowski – wypowiedź w języku polskim]

Jak można sobie wyobrazić funkcję tej wielostrzałowej kuszy?

[Piotr Nowakowski – wypowiedź w języku polskim]

Czy kuszy używano również podczas bitwy pod Grunwaldem?

[Piotr Nowakowski – wypowiedź w języku polskim]

Jak to możliwe? Przecież po zakazie papieża użytkowanie kuszy nie było honorowe.

[Piotr Nowakowski – wypowiedź w języku polskim]

——-

Był to Piotr Nowakowski z Muzeum Nowoczesności Miejskiego Ośrodka Kultury w Olsztynie, w rozmowie z nami o najnowszym eksponacie miesiąca. Zaprezentował on w marcu pod hasłem „Diabelska broń” groty bełtów do kuszy i wygłosił referat na temat jej historii.

Jingle – Wunschkonzert

Niezwykła niedziela dla naszej audycji, niezwykła data dla koncertu życzeń. Spojrzymy dzisiaj na jubilatów z dwóch poprzednich miesięcy – marca i kwietnia – w mniejszości niemieckiej na Warmii i Mazurach.

Nidzickie stowarzyszenie mogło pogratulować szesnastu swoim członkom, przy czym od 23 kwietnia Emma Wylengowska ma 90 lat, do tego było troje nowych osiemdziesięciolatków: od 10 marca Gerard Sobolewski, od 25 kwietnia Horst Karpiński i od 27 kwietnia Renata Janca.

W Stowarzyszeniu Mniejszości Niemieckiej w Kętrzynie zanotowano dwunastu jubilatów, wśród nich Waltraut Bethke z obecnie 88 Helenę Porębskę z 81 latami. Brygida Pisiak skończyła tam okrągłe 70.

W Ełku w Stowarzyszeniu Mniejszości Niemieckiej „Masuren“ cieszyć się mogło czworo jubilatów. Irena Grzymkowska od 27 kwietnia może spoglądać na swoje 89 lat, Leokadia Żywulska od 18 marca aż na 92 lata.

Stowarzyszenie Niemieckie „Rosch“ w Piszu miało w sumie siedemnatu jubilatów na swojej liście. Szczególnie podkreślić chcielibyśmy Marię Drewnik z już 95 latami. Gertrude Herbich skończyła 86, Brigitte Stępnik 85 a zarówno Hebert Zegacz jak i Ingrid Sobolewska skończyli 83 lata.

Stowarzyszenie Mniejszości Niemieckiej “Warmia” w Lidzbarku Warmińskim pogratulować mogło dziesięciu, a stowarzyszenie niemieckie „Natangen“ w Góriwie Iławeckim osiemnastu osobom, które świętowały ukończenie kolejnego roku życia. W Górowie Rudolf Joks może spoglądać już na swoje 85 lat.

Stowarzyszenie Mniejszości Niemieckiej „Tannen“ z Ostródy przesłało nam zestawienie w sumie osiemnastu swoich jubilatów. Frieda Herman skończyła tam 98, Frieda Kuca 88, a Gertruda Smolińska 87 lat. 75 ukończyła Barbara Kuszkiewicz, okrągłe 70 przewodniczący Związku Henryk Hoch.

Poza tym od 7 kwietnia w Stowarzyszeniu Mniejszości Niemieckiej „Joachim Schulz“ w Pasłęku Teresa Pleskacewicz może spoglądać na swoje 65 lat.

My z Allensteiner Welle gratulujemy serdecznie wszystkim Państwu.

Poza tym chcemy życzyć Erice Woike, naszej najwierniejszej słuchaczce i pierwszej, której w ogóle składaliśmy życzenia, szczęśliwego i zdrowego kolejnego roku życia. Wraz z nią cieszą się jej dzieci, wnuki i prawnuki Olaf, Antoni i Rozalia.

Życzymy wszystkim Państwu wszystkiego najlepszego o przede wszystkim zdrowia i mamy dla Państw piosenkę „Am Sonntag will mein Süßer mit mir Segeln gehen“ zaśpiewaną przez grupę a-capella „Harmonia Vocalis”.

Anna: I to była pierwsza Allensteiner Welle po tej niezwykłej przerwie. Życzę Państwu jeszcze dobrego niedzielnego wieczoru i pięknego tygodnia. Dbajcie Państwo o siebie!

Audycję realizował dla Państwa i dla mnie Szymon Krzysztoń, a do usłyszenia za tydzień mówi Państwu Anna Przywoźna.

15.03.2020 (opis do dźwięku)

Allensteiner Welle 15.03.2020

Anna: Serdecznie witam w Allensteiner Welle, w połowie marca przy mikrofonie dla Państwa Anna Przywoźna. Mam nadzieję, że dobrze się Państwo czujecie, spędziliście dobry tydzień i jesteście dzisiaj znowu z nami.

W audycji:

Porozmawiamy z kustoszem Museum Kultury Ludowej w Węgorzewie doktorem Jerzym Łapo na temat życia i działalności Kurta Obitza
Oraz z Agnieszką Grzybowską, która w mazurskiej gazecie „Cech“ odpowiedzialna jest za kącik kulinarny – opowie nam ona ciekawostki na temat mazurskiej kuchni.
Poza tym – z okazji wczorajszego Dnia Liczby Pi – przybliżymy Państwu tę liczbę i jej historię.
To wszystko usłyszycie Państwo ja zwykle – po naszych wiadomościach.

Jingle – wiadomości

W połowie kwietnia odbywa się od kilku już lat spotkanie robocze Ziomkostwa Prus Wschodnich dla przewodniczących i delegatów stowarzyszeń mniejszości niemieckiej w południowych Prusach Wschodnich jak tez członków zarządu Związku Stowarzyszeń Mniejszości Niemieckiej na Warmii i Mazurach. W tym roku zaplanowane jest ono 18 i 19 kwietnia w Hotelu Anek w Mrągowie. Tematem ramowym jest Plebiscyt w Prusach Wschodnich i Zachodnich sprzed 100 lat. Naświetlone mają zostać również sytuacja i perspektywy pracy z młodszym i średnim pokolenie. Dokładnych informacji udziela Edyta Gladkowska pod adresem maliowym gladkowska@ostpreussen.de lub znajdziecie je Państwo na stronie www.ostpreussenportal.de

****

Katolickie msze w języku niemieckim odprawione zostaną w tym tygodniu następująco: w piątek 20 marca – czwarta droga krzyżowa o godzinie 15.00 w Kościele Serca Jezusowego w Olsztynie, oraz w przyszłą niedzielę 22 marca o godzinie 10.00 w Olsztynie – Jarotach. Kanonik Andre Schmeier serdecznie zaprasza.

2020-03-15 Jerzy Łapo – Kurt Obitz: życie i dzieło

18 stycznia Muzeum Nowoczesności Miejskiego Ośrodka Kultury w Olsztynie wraz z działaczami czasopisma „Cech – mazurski cejtunek”, Stowarzyszenia Niewielu dla Wielu i Obwoźnego Muzeum Bąków zaprosiło na dzień mazurski. Założyciel tego muzeum, a w codziennym życiu kustosz Muzeum Kultury Ludowej w Węgorzewie doktor Jerzy Łapo zaprezentował tam nie tylko interesujące bąki (zabawki), lecz również wykład na temat życia i działalności Kurta Obitza. Rozmawialiśmy z nim na temat tego znanego Mazura:

——-

Kim był Kurt Obitz? Za kogo sam się uważał?

[Jerzy Łapo – wypowiedź w języku polskim]

Taka mieszanka nie była dla Prus Wschodnich i nie jest dla województwa warmińsko-mazurskiego czymś niezwykłym. Jaki zawód wykonywał Kurt Obitz?

[Jerzy Łapo – wypowiedź w języku polskim]

Nie był więc naukowcem „w wieży z kości słoniowej”, jak mówi się po niemiecku, lecz takim praktycznego zastosowania. Stąd pytanie: czy Kurt Obitz dobrze mówił po polsku? Z czym się identyfikował?

[Jerzy Łapo – wypowiedź w języku polskim]

Gdzie Kurt Obitz uzyskał swoje wykształcenie szkolne i akademickie? Jak kształtowało się jego poszukiwanie własnej tożsamości?

[Jerzy Łapo – wypowiedź w języku polskim]

Współpracował również z ówczesną gazetą „Cech”, jak Pan powiedział w prelekcji. Jak można opisać tę publikację?

[Jerzy Łapo – wypowiedź w języku polskim]

Gdzie powstała gazeta „Cech”? Czy w czasie, kiedy Kurt Obitz tam pracował, miała dość dużo czytelników?

[Jerzy Łapo – wypowiedź w języku polskim]

Jak wspomina się go dzisiaj w jego rodzinnym regionie?

[Jerzy Łapo – wypowiedź w języku polskim]

——-

Był to doktor Jerzy Łapo z Muzeum Kultury Ludowej w Węgorzewie w rozmowie z nami na temat Kurta Obitza. Założyciel Obwoźnego Muzeum Bąków wygłosił 18 stycznia prelekcję na jego temat w ramach dnia mazurskiego w Muzeum Nowoczesności Miejskiego Ośrodka Kultury w Olsztynie. Organizatorami były poza tym czasopismo „Cech – mazurski cejtunek”, Stowarzyszenie Niewielu dla Wielu i Obwoźne Muzeum Bąków.

2020-03-15 Agnieszka Grzybowska – Kuchnia mazurska

18 stycznia Muzeum Nowoczesności Miejskiego Ośrodka Kultury w Olsztynie wraz z działaczami czasopisma „Cech – mazurski cejtunek”, Stowarzyszenia Niewielu dla Wielu i Obwoźnego Muzeum Bąków zaprosiło na dzień mazurski. Agnieszka Grzybowska odpowiedzialna w „Cechu” za kącik kulinarny zaprezentowała w ramach dnia mazurskiego przekrój potraw mazurskich i prelekcję na temat mazurskiej kuchni. To również było tematem naszej rozmowy z nią:

——-

Nie tylko po niemiecku mówi się: „Jesteś tym, co jesz”. Zobaczmy więc, jacy są Mazurzy patrząc z Panią na ich kuchnię. Zaczynamy, jak się należy, dobrym śniadaniem. Co kiedyś zjadło się na śniadanie na Mazurach?

[Agnieszka Grzybowska – wypowiedź w języku polskim]

Przygotowała Pani asortyment potraw mazurskich. To nie było jednak, jak Pani powiedziała w swojej prelekcji, codzienne jedzenie. Dlaczego?

[Agnieszka Grzybowska – wypowiedź w języku polskim]

A nie ma Mazurów bez ziemniaków…

[Agnieszka Grzybowska – wypowiedź w języku polskim]

Kuchnia regionalna oznacza dzisiaj często też pierogi czy makarony. Czy one są czymś tradycyjnym?

[Agnieszka Grzybowska – wypowiedź w języku polskim]

Podkreśliła Pani, że kuchnia nie może być czaso- i pracochłonna, bo Mazurzy musieli dużo pracować w polu. Ale zawekowane produkty, jakie Pani zaprezentowała, wymagają dużo pracy…

[Agnieszka Grzybowska – wypowiedź w języku polskim]

Czasem znajduje się jeszcze dzisiaj w zapomnianych piwnicach na Mazurach zawekowane produkty z dawnych czasów. Dlaczego?

[Agnieszka Grzybowska – wypowiedź w języku polskim]

Jakich przypraw, a przede wszystkim jakich ziół używano kiedyś?

[Agnieszka Grzybowska – wypowiedź w języku polskim]

A dzikie zioła czy warzywa?

[Agnieszka Grzybowska – wypowiedź w języku polskim]

Znajdujemy się w „krainie ciemnych lasów i kryształowych jezior”, więc w kuchni powinna być również ryba. Szczupak raczej jest drogi. Co jadali w większości biedniejsi Mazurzy?

[Agnieszka Grzybowska – wypowiedź w języku polskim]

Charakterystyczne dla mazurskiej kuchni, jak Pani wyjaśniła, jest mieszanie ryby i mięsa. Jaką potrawę ma Pani na myśli?

[Agnieszka Grzybowska – wypowiedź w języku polskim]

Czy Pani ma jeszcze inny tego przykład?

[Agnieszka Grzybowska – wypowiedź w języku polskim]

Jeszcze brakuje nam słodkiej strony kuchni: ciast, ciasteczek czy słodkiego pieczywa. W tym – jak Pani powiedziała – istnieją różnice w nazwach – np. w przypadku pierników…

[Agnieszka Grzybowska – wypowiedź w języku polskim]

Co wymieniłaby Pani jako szczególną cechę kuchni mazurskiej?

[Agnieszka Grzybowska – wypowiedź w języku polskim]

——-

Była to Agnieszka Grzybowska, w czasopiśmie „Cech” odpowiedzialna za kącik kulinarny, w rozmowie z nami na temat kuchni mazurskiej. Jeśli ta rozmowa wzbudziła Państwa apetyt, polecamy rzucić okiem na dotychczasowe wydania „Cechu” na prezentowane tam przepisy. Okazją do rozmowy był Dzień Mazurski, który miał miejsce 18 stycznia w Muzeum Nowoczesności Miejskiego Ośrodka Kultury w Olsztynie.

2020-03-15 Felieton – Liczba Pi

Trzy przecinek jeden cztery jeden pięć dziewięć dwa sześć pięć trzy pięć … to nie jest ani układanka numeryczna ani wyliczanka dla dzieci. W ten sposób zaczyna się liczba pi – z pierwszymi dziesięcioma cyframi po przecinku. Zgodnie z początkiem liczby – trzy przecinek jeden cztery – dzień 14 marca, w tym roku wczorajsza sobota, został ogłoszony Światowym Dniem Liczby Pi.

Prosta, ale także bardziej skomplikowana matematyka nie może się obejść bez tej liczby. Nie wszystko na świecie jest dokładnie „kwadratowe, praktyczne, dobre” lub w inny sposób prostokątne, a zatem względnie łatwe do obliczenia. Zwłaszcza w naturze, a od czasu wynalezienia koła również w technologii istnieją koła i wiele innych okrągłych kształtów. Zainteresowanie liczbą pi wzrosło więc między innymi wraz z pytaniem, jak daleko koło o średnicy jednego metra potoczy się za jednym obrotem – i jest to dokładnie pi metrów.

Próby uzyskania jej dokładnej wartości zajmowały wielu matematyków w historii i doprowadziły do ​​rozwoju metod matematycznych. Jednym z najsławniejszych matematyków w historii świata jest Archimedes z Syrakuz, który oszacował pi na wartość „między trzy i dziesięć siedemdziesiątych pierwszych a trzy i dziesięć siedemdziesiątych”. Później – w XVII wieku – zajmował się nią również znany matematyk Gottfried Wilhelm Leibniz, a w połowie XVIII wieku Leonhard Euler. On był już w stanie dokładnie podać 148 cyfr pi, a także wprowadził grecką literę dla tej liczby do ogólnej literatury matematycznej. Jednak William Oughtred wybrał go już w 1647 r. jako symbol „peryferii”, czyli obszaru krawędzi, albo „perymetros”, co oznacza obwód.

Pi jest tak zwaną liczbą transcendentną i irracjonalną, co oznacza, że ​​liczba po przecinku nie kończy się i nie jest okresowa, tzn. nie powtarza się. Dlatego istnieje nie tylko dziesięć cyfr, które mogą być wyświetlone na zwykłym kalkulatorze, lecz nieskończona liczba cyfr po przecinku. Według najnowszych obliczeń z tego roku naukowcy ustalili pięćdziesiąt miliardów cyfr, na obliczenie których użyty do tego komputer potrzebował 303 dni czasu. Oprócz tych rekordów, które są bardziej interesujące dla matematyków, pi ma znaczenie w codziennych obliczeniach. Rzemieślnicy używali przed czasem kalkulatorów wartości 22 łamane przez 7, tj. ok. 3,142857. W przepisach dotyczących wydawania zezwoleń na ruch drogowy do obliczenia pojemności skokowej silnika przyjęto wartość 3,1416.

Do praktycznych eksperymentów, najlepiej w miesiącach letnich, zaleca się eksperymentalne określenie pi: cylindryczne naczynie o promieniu 1 wypełnia się wodą do wysokości 1. Jeśli ta woda zostanie teraz przelana do naczynia o kwadratowej podstawie o długości boku 1, poziom wody w nim wyniesie pi. Przynajmniej jeśli przy tym nie rozleje się wody. A jeśli zadziała to tylko w przybliżeniu, przynajmniej zamoczymy się, a zatem dobrze się ochłodzimy w blasku słońca.

Anna: I to była Allensteiner Welle w połowie marca, życzę Państwu jeszcze spokojnego wieczoru i dobrego tygodnia, uważajcie Państwo na siebie!

Audycję zrealizował dla Państwa i dla mnie Marian Dąbrowski, a do usłyszenia za tydzień mówi Państwu Anna Przywoźna. (ap/bsc)

08.03.2020 (opis do dźwięku)

Allensteiner Welle 08.03.2020

Anna: Serdecznie witam w Allensteiner Welle, w Międzynarodowy Dzień Kobiet wita Państwa przy mikrofonie Anna Przywoźna. Mam nadzieję, że spędziliście Państwo dobry tydzień, odpoczęliście w weekend i jesteście dzisiaj znowu z nami.

W audycji będziemy rozmawiać wyłącznie o pałacu w Sztynorcie:

–       Najpierw z doktor Bettiną Bouresh, prezes Stowarzyszenie im. Lehndorffa na temat najnowszego rozwoju sytuacji i planów dotyczących pałacu w Sztynorcie

–       z Piotrem Wagnerem, wolontariuszem Niemiecko – Polskiej Fundacji Ochrony Zabytków Kultury – opowie on o możliwej roli pałacu w Sztynorcie dla kształcenia zawodowego w regionie

–       oraz z wolontariuszami, którzy w ubiegłym roku opiekowali się gośćmi pałacu z ramienia Centrum Informacji – opowiedzą oni o swojej działalności i sznsach dla regionu dzięki projektowi Sztynort.

To wszystko usłyszycie Państwo jak zwykle – po naszych wiadomościach.
Jingle – wiadomości

10 marca o godzinie 17.00 Muzeum Nowoczesności Miejskiego Ośrodka Kultury w Olsztynie zaprezentuje najowszy eksponat miesiąca. Pod tytułem „Diabelska Broń“ przedstawiony zostanie przedmiot, którego użycie zabronione zostało jako „niosące śmierć” i „znienawidzone przez Boga” pod karą klątwy kościelnej. Chodzi o kuszę, która po raz pierwszy umożliwiła zabijanie na odległość.

****

Plebiscytem w roku 1920, historią poprzedzającą go i następującymi po nim skutkami zajmuje się wystawa w Muzeum Warmii i Mazur, która otwarta zostanie w czwartek, 12 marca o godzinie 17.00. Prezentacja przedmiotów z tego okresu, opracowana całkowicie w dwóch językach, nosi tytuł: „Wersal, plebiscyt – i co dalej na Warmii i Mazurach?”.

****

Zbliża się wiosna a wraz z nią seminarium Ziomkostwa Prus Wschodnich dla średniego pokolenia mniejszości niemieckiej na Warmii i Mazurach. W tym roku 4 i 5 kwietnia w programie znajdą się zamki zakonu niemieckiego w Malborku, Kwidzynie i Gniewie. Koszt własny za osobę wynosi 70 zł, zgłoszenia do 15 marca u Edyty Gladkowskiej pod adresem mailowym gladkowska@ostpreussen.de. Dokładne informacje uzyskać można u niej i na stronie internetowej www.ostpreussenportal.de

****

Katolickie msze w języku niemieckim odprawione zostaną w tym tygodniu następująco:

– w piątek, 13 marca – trzecia droga krzyżowa – wyjątkowo o godzinie 10.00 w Olsztynie – Jarotach

– i w przyszłą niedzielę, 15 marca, o godzinie 10.00 w Olsztynie – Jarotach, o godzinie 14.00 w Biskupcu i o godzinie 17.00 w Reszlu.

Kanonik Andre Schmeier serdecznie zaprasza.
2020-03-08 Bettina Bouresh Sztynort

1 marca mieszkańcy Sztynortu i okolic byli zaproszeni na spotkanie regionalne w pałacu w Sztynorcie,  zorganizowane przez Stowarzyszenie im. Lehndorffa, aby poinformować o najnowszym rozwoju sytuacji i wraz z gośćmi snuć plany. Obecna na spotkaniu była również prezes Stowarzyszenia dr Bettina Bouresh, która była do naszej dyspozycji i rozmawiała z nami o dokładnie na ten temat:

——-

Symbolem tego, co się obecnie dzieje w pałacu w Sztynorcie, są remontowane pomieszczenia, w którymi siedzimy. Gdzie się w tym momencie znajdujemy?

[Bettina Bouresh:

Siedzimy w tym momencie w centrum informacji czy punkcie informacji w skrzydle wschodnim pałacu w Sztynorcie, które ukończono w listopadzie. Otworzymy to skrzydło wschodnie, czy też to, co już z niego jest gotowe, 30 maja. Chcemy tym samym otworzyć sezon letni pałacu w Sztynorcie.]

Tym samym jesteśmy już przy pierwszym punkcie rozmowy, czyli konkretnych planach na ten rok, 2020. Co jeszcze jest w Państwa planach?

[Bettina Bouresh:

Urządzimy w tym roku pierwszy raz tutaj w pałacu w Sztynorcie 20 lipca małą imprezę. Będziemy mieć teatr stolikowy w Sztynorcie; mamy nadzieję, że będziemy mogli wejść do centralnej części budynku, gdzie robimy zawsze festiwale. List pożegnalny Heinrich´a von Lehndorff do jego żony zostanie odczytany – i trochę zagrany – przez dwóch aktorów.]

W dzisiejszym spotkaniu udział brali mieszkańcy z regionu i wnieśli własne pomysły. Jeden z nich Pani od razu podjęła. Co będzie się dziać?

[Bettina Bouresh:

Chcemy uczniom z Węgorzewa i okolic, i stąd ze Sztynortu 21 lipca opowiedzieć o tym samym dniu w 1944 roku, którego to dnia Heinrich von Lehndorff miał zostać zabrany przez gestapo i w momencie, kiedy gestapo stało z przodu przed drzwiami, on z tyłu uciekł do ogrodu. Chcemy, żeby dzieci miały możliwość przeżyć tę historię, i takim sposobem poinformować je o niej.]

Co Państwo jeszcze zaplanowali?

[Bettina Bouresh:

21 czerwca zrobimy  przedpołudniem małą konferencję, która jednak będzie tylko dla zaproszonych gości. Chodzi tam o to, jak można w przyszłości współpracować z działaczami z tego regionu, którzy pracują w obszarze kultury. Ale od popołudniu będzie otwarta konferencja, otwarta impreza, na którą mogą przybyć wszyscy zainteresowani, gdzie poinformujemy, jaki jest stan Sztynortu, co chcemy zrobić, jakie są plany. Chcemy dać możliwość, żeby każdy, kto chce, mógł wnieść swoje pomysły, zadać pytania, żeby naprawdę zachęcić ludzi, którzy tutaj mieszkają.]

To brzmi jak powiązanie osób działających w regionie, więc w istocie jak wydarzenie podobne do dzisiejszego, ale znacznie poszerzone. Jak doszło do dzisiejszego spotkania?

[Bettina Bouresh:

Właściwie było w planie rok temu, że będzie to spotkanie z wolontariuszami, którzy w ubiegłym roku byli tu aktywni. Z tego rozwinęło się coś takiego jak konferencja regionalna, która odgrywa rolę też w składaniu wniosku do Funduszu Norweskiego. Hasłem jest partycypacja – że my tam nie zrobimy czegoś w oderwaniu od życia, lecz, jeżeli chcemy tutaj stworzyć coś takiego, jak centrum kultury, powinni również ci mieć coś do powiedzenie, którzy być może później wykorzystają je dla działalności  kulturalnej.]

Dzisiaj obecni byli przedstawiciele wszystkich pokoleń, od uniwersytetu trzeciego wieku przez wolontariuszy do ludzi, którzy sami mogą zaoferować kursy. Jest więc potencjał. Ale najpierw potrzebna jest baza. Jak na podstawie aktualnych działalności rozwiały się liczby zwiedzających pałacu w Sztynorcie?

[Bettina Bouresh:

Mieliśmy już w 2017 roku tydzień festiwalu kultury, wtedy mogliśmy doliczyć się ok. 800 gości. W kolejnym roku, 2018, było już ok. 1.000 gości. A w ubiegłym roku mogliśmy tylko w tygodniu festiwalowym doliczyć się ok. 2.000 gości, ale zrobiliśmy od maja do końca sierpnia jeszcze ogólny program, a w tym całym czasie dzięki wolontariuszom liczyliśmy gości i prosiliśmy o wpisanie się do ksiąg gości – i naliczyliśmy od 6.500 do 7.000 gości w tych miesiącach letnich.]

Jak mogłyby wyglądać liczby w najbliższej przyszłości?

[Bettina Bouresh:

Jeżeli sobie wyobrazimy, że rzeczywiście uda się z pomocą tych funduszy norweskich nadać temu bieg, i w ciągu 3-4 lat pierwsza część budynku będzie gotowa i będziemy mogli ją eksploatować, a w ciągu kolejnych 3-4 lat – mówimy  w sumie o 7-8 latach – odbudowalibyśmy (prawie nie odważę się tego nawet pomyśleć) cały pałac w celu użytkowania, razem z sufitami polichromicznymi i wieloma innymi detalami, które odkrywamy właśnie razem z konserwatorami, wtedy możemy z pewnością przyjąć, że mamy co najmniej 10.000 gości, którzy tu w lecie wpadną.]

Nacisk leży na „w lecie”, liczba ta mogłaby więc jeszcze rosnąć, jeśli uda się przedłużenie sezonu turystycznego. Od czego to zależy? Do jakich grup społeczeństwa należy się zwrócić?

[Bettina Bouresh:

To ma również związek ze współpracą z inwestorami w terenie, co planuje King Cross. Jesteśmy właśnie w trakcie planowania współpracy z nimi, żeby regularnie się wzajemnie informować, że przejdziemy do współpracy. Jeszcze nigdy nie mieliśmy tak dużo wsparcia, od wysokiej polityki do tutaj, do podstaw. Spróbujemy to wykorzystać i zrobić z tego żywy proces, proces współpracy, żeby naprawdę wiele osób z regionu, którzy tego chcą i to lubią, z nami współpracowało i kształtowało ten Sztynort jako swoje miejsce, gdzie mogą się spotkać, rozmawiać ze sobą, kształtować programy, ale również dostać jakąś ofertę. To powinno powstać tu w Sztynorcie, a to powinni ludzie, którzy tutaj mieszkają, móc przyjąć.]

Wymieniła już Pani kilka razy fundusze norweskie, tzn. środki pochodzące z tzw. państw EFTA: Norwegi, Islandii i Księstwa Liechtenstein. Jak złożyć o nie wniosek, skąd impuls do aktualnego wniosku dla pałacu w Sztynorcie, a przede wszystkim, o jakich kwotach w ogóle mówimy?

[Bettina Bouresh:

Jest podobna struktura i wszystkie zasady jak dotyczące do UE. To dość skomplikowane, ale chodzi o dużo pieniędzy. Co jest piękne: w ubiegłym roku burmistrz gminy Węgorzewo zaprosił nas jako projekt Sztynort w sierpniu do wspólnego składania wniosku. W sierpniu już było jasne, że będzie specjalny program polski w ramach funduszy norweskich, i będzie możliwość, aby wnioskować o kwotę między 3 i 4 miliony Euro na odbudowę pałacu w Sztynorcie. Wszyscy wiemy, że jest to wielka kwota, ale nie wystarczy na cały pałac, ale – i to należy to tego wniosku – możemy powiedzieć już teraz, że składamy teraz wniosek nr 1, ale jeśli naprawdę chcemy to ukończyć, potrzebujemy co najmniej jeszcze drugiego wniosku i możemy to już teraz zapowiedzieć. Jesteśmy teraz w trakcie, pracujemy bardzo mocno nad tym, żeby skończymy wniosek nr 1 do terminu – dnia 15 marca wszystko musi być gotowe.]

To brzmi imponująco. Co dzięki takiej kwocie można byłoby zrealizować przy i w pałacu w Sztynorcie?

[Bettina Bouresh:

Jeśli wniosek ten zostanie przyznany, a myślę, że mamy dość dobre szanse na to, mielibyśmy w latach ´21 do ´23 możliwość, w ciągu tych trzech lat ukończyć jedną część budynku, której następnie moglibyśmy używać, i mamy trzy lata czasu, aby z pewnym budżetem na program kulturalny i edukacyjny trochę wypróbować pewne rzeczy i rozpocząć procesy. Będziemy wiedzieć pod koniec tego roku, czy dostaniemy środki czy nie. Jeśli to nie nastąpi, mimo to dalej będziemy działać. Fala właściwie płynie. Wszystko zrobimy, aby dalej działać, i oczywiście  mamy ogromną nadzieję, że wniosek zostanie przyznany i zrobimy krok do przodu. Zobaczymy.]

——-

Była to dr Bettina Bouresh, prezes Stowarzyszenia im Lehndorffa, w rozmowie z nami. Tematem były aktualny rozwój sytuacji dotyczącej pałacu w Sztynorcie, współpraca z mieszkańcami regionu i plany na następne lata.
2020-03-08 Piotr Wagner – Sztynort

1 marca mieszkańcy Sztynortu i okolic zaproszeni zostali na spotkanie regionalne w pałacu w Sztynorcie, zorganizowane przez Stowarzyszenie im. Lehndorffa, aby poinformować ich o najnowszym rozwoju sytuacji i snuć plany na przyszłość wraz z gośćmi. Organizatorem był ich „wysłannik” i wolontariusz Niemiecko-Polskiej Fundacji Ochrony Zabytków Kultury Piotr Wagner. Pełni on rolę przewodnika i gospodarza w pałacu w Sztynorcie. Rozmawialiśmy z nim na temat możliwej roli pałacu w kształceniu zawodowym w regionie:

——-

Jako duże było zainteresowanie spotkaniem? Jakie były jego cele?

[Piotr Wagner:

Zainteresowanie było dość duże. Zawsze zapraszamy tutejszych mieszkańców, a dzisiaj jest niedziela, tuż po mszy, to idealnie pasuje, aby przyjechać tu do pałacu i wspólnie napić się kawy. Chodziło przede wszystkim o to, żeby opowiedzieć osobom tutejszym, co w tym momencie robimy, jaki jest stan sprawy, jak toczy się sprawa wniosku, i jakie pomysły i wskazówki mają tutejsi mieszkańcy, co może się odbywać tutaj w lecie.]

Były kiedyś – jeszcze pod kierownictwem prof. Gottfrieda Kiesowa – plany, aby w pałacu w Sztynorcie kształcić młodych ludzi w zawodzie konserwator czy innych rzemieślników. Czy te plany są jeszcze aktualnie?

[Piotr Wagner:

Tak, myślimy o tym. Postanowiliśmy jeszcze w tym roku w październiku, kiedy będzie już trochę spokojniej, zorganizować warsztaty. Będą trwać tydzień i może na nie przyjechać również młodzież z Niemiec, to ważne: z obu państw, aby się tutaj spotkać. Będą to warsztaty pracy w drewnie. Mamy bardzo dobrych rzemieślników, którzy mogą się nimi zaopiekować.]

A propos rzemieślników. Ostatnio nad więźbą dachową mauzoleum pracowali tu w Sztynorcie wędrowni cieśle. Czy w tym roku znowu będą rzemieślnicy na wędrówce?

[Piotr Wagner:

Dobre pytanie. Ci rzemieślnicy, o których była mowa, już skończyli swoją pracę w mauzoleum – to wszystko bardzo dobrze się udało. Ale kto w tym roku przyjdzie, jeszcze nie możemy powiedzieć, to jest jeszcze w fazie planowania.]

Czy zaplanowane warsztaty już są krokiem w kierunku stałej szkoły?

[Piotr Wagner:

No, „szkołą” jeszcze  tego bym nie nazwał. Zawsze krok po kroku. Po pierwsze zaczynamy z małymi warsztatami, jeden tydzień, i zobaczymy, być może będzie powtórka wiosną.]

Dla prawdziwej szkoły potrzebny byłby internat czy odpowiednia infrastruktura, trzeba mieć ramowy plan kształcenia…

[Piotr Wagner:

…i musi być prowadzona według prawa polskiego itd. Dlatego startujemy najpierw warsztatami, praktyką długości jednego tygodnia.]

Czy taka szkoła tu na miejscu nie byłaby szansą na zmniejszenie bezrobocia?

[Piotr Wagner:

Dokładnie. Cały czas walczymy tu z bezrobociem. Dużo młodzieży studiuje, wszystko jedno co, wszystko jedno gdzie, najważniejsze jest studiowanie. A potem mamy problem bezrobocia. Tu trzeba zaoferować to, żeby młodzież mogła nauczyć się rzemiosła, a później  zdecydować, czy dalej będą to robić, czy nie. Więc krok po kroku.]

——-

To był Piotr Wagner, wolontariusz Niemiecko-Polskiej Fundacji Ochrony Zabytków Kultury, w rozmowie z nami. Pełni on w pałacu w Sztynorcie rolę przewodnika i gospodarza. Tematem była możliwa rola pałacu w kształceniu zawodowym w regionie.
2020-03-08 Wolontariusze Sztynort

1 marca  późnym przedpołudniem odbyło się spotkanie regionalne dla mieszkańców Sztynortu i okolic w pałacu w Sztynorcie, zorganizowane przez członków Stowarzyszenia im. Lehndorffa i działaczy obecnego i przyszłego użytkowania budynku. Obecni byli również wolontariusze, którzy w ubiegłym roku opiekowali się gośćmi z ramienia Centrum Informacji w pałacu. Zapytaliśmy ich o ich działalność i szanse dla regionu dzięki projektowi Sztynort:

——-

Proszę się krótko przedstawić:

[Dawid Dacko, Wiktoria Dacko, Marceli Chryniuk – wypowiedź w języku polskim]

Państwo pracują jako wolontariuszy w pałacu w Sztynorcie i opiekują się w lecie gościom, którzy chcą zwiedzić budynek. Dlaczego Państwo to zrobią?

[Dawid Dacko – wypowiedź w języku polskim]

Jak Państwo przygotowują się do nowego sezonu?

[Wiktoria Dacko – wypowiedź w języku polskim]

Czy to nie jest zbyt dużo wiedzy, którą Państwo muszą mieć o pałacu w Sztynorcie?

[Wiktoria Dacko – wypowiedź w języku polskim]

A jak wygląda to u Pana jako trzeciego w zespole?

[Marceli Chryniuk – wypowiedź w języku polskim]

Jaka jest sytuacja młodych ludzi tutaj w regionie Sztynort – Węgorzewo?

[Marceli Chryniuk – wypowiedź w języku polskim]

Czy dzięki pałacowi w Sztynorcie mają Państwo nadzieję znaleźć tu pracę, zostać tu?

[Dawid Dacko – wypowiedź w języku polskim]

Jakie efekty ma ten rozwój dla okolicy?

[Marceli Chryniuk – wypowiedź w języku polskim]

——-

Było to troje wolontariuszy: Dawid Dacko, Wiktoria Dacko i Marceli Chryniuk z Radziejów koło Sztynortu w rozmowie z nami. Opiekują się oni gośćmi z ramienia  Centrum Informacji w pałacu w Sztynorcie i oprowadzają ich po budynku.
Anna: I to była Allensteiner Welle w niedzielny wieczór, życzę Państwu jeszcze spokojnego wieczoru i dobrego tygodnia.

Audycję realizował dla Państwa i dla mnie Szymon Krzysztoń, a do usłyszenia za tydzień mówi Panstwu Anna Przywoźna. (ap/ad)

01.03.2020  (opis do dźwięku)

Anna: Serdecznie witam w Allensteiner Welle, w pierwszą niedzielę marca wita Państwa przy mikrofonie Anna Przywoźna. Mam nadzieję, że spędziliście Państwo dobry tydzień, odpoczęliście w weekend i jesteście dzisiaj znowu z nami.

W audycji:

–       Porozmawiamy z Davidem Katzem, odpowiedzialnym reżyserem, operatorem i montażystą, a równocześnie maturzystą Gimnazjum Filmowego w Babelsbergu, który opowie o swoim reportażu filmowym „Spurensuche in Allenstein/Olsztyn – Poszukiwanie śladów w Olsztynie / Allenstein“

–       Oraz z głównym bohaterem tego reportażu– Marcelem Kruegerem, który w ubiegłym roku dzięki stypendium Niemieckiego Forum Kultory Europy Wschodniej w Poczdamie spędził w Olsztynie pięć miesięcy.

To wszystko usłyszycie Państwo jak zwykle – po naszych wiadomościach.
Jingle – wiadomości

„Show szalonych naukowców“ zaprezentuje swoje eksperymenty w przyszły wtorek, 3 marca o godzinie 18.00 w Auditorium Maximum przy ulicy Wojska Polskiego 13. 70-minutowy spektakl skierowany jest do dzieci w wieku od 5 do 12 lat: pojawi się między innymi termin, instrument muzyczny, na którym gra się nie dotykając go.

****

Katolickie msze w języku niemieckim odprawione zostaną w tym tygodniu jak następuje: w piątek, 6 marca o godzinie 15.00 druga droga krzyżowa i w przyszła niedzielę, 8 marca o godzinie 15.00. Obie msze odbędą się w Kościele Serca Jezusowego w Olsztynie. Kanonik Andre Schmeier serdecznie zaprasza.
2020-03-01 David Katz

21 lutego w kinie programowym o bogatej tradycji „Awangarda” w Olsztynie przedstawiono reportaż filmowy „Szukanie śladów w Allenstein/Olsztynie” po raz pierwszy z napisami polskimi. Portretuje on miasto i pisarza miejskiego Marcela Kruegera, który spędził w ubiegłym roku pięć miesięcy w Olszynie. Odpowiedzialnym reżyserem, operatorem i montażystą był Dawid Katz, maturzysta w Liceum Filmowym w Babelsbergu. Towarzyszył Marcelowi Krugerowi przez kilka dni z kamerą. Krótko przedstawimy go Państwu w wywiadzie:

——-

Jest Pan krótko przed ukończeniem Liceum Filmowego w Babelsbergu. Jak do tego doszło, że Pan – czy też Liceum Filmowe – kręci film o pisarzem miejskim w Olsztynie?

[David Katz:

W zasadzie to jest zlecenie Niemieckiego Forum Kulturowego Europy Wschodniej dla BFG Film Productions. To jest firma uczniów u nas w Liceum Filmowym. W Liceum Filmowym mamy lekcje z filmu jako dodatkowy element i w ramach tego istnieje ta firma uczniów, która realizuje zlecenia dla pewnych przedsiębiorstw. Niemieckie Forum Kulturowe robi to z nami już od 5 lat, i to bardzo dobrze funkcjonuje. Co roku robimy film o pisarzu miejskim, również w tym roku, a rok temu było to w Olsztynie.]

Przywiózł Pan ze sobą swojego opiekuna przy filmie w Olsztynie i nauczyciela w Pana szkole Uwego Fleischera, który dba o ekonomiczną stronę filmowej spółki producenckiej w Pana szkole. Czego on i jego koledzy uczą Państwa podczas lat spędzonych w Liceum Filmowym w Babelsbergu?

[David Katz:

Mamy dwa razy w tygodniu lekcje z filmu. Dodatkowo można uczestniczyć w firmie uczniów, gdzie jest do dyspozycji  sprzęt i łatwiej można realizować swoje projekty filmowe. Przede wszystkim uczymy się na początku, jak obchodzić się z kamerą, mniej rzeczy dotyczących scenariusza czy aktorstwa, dużo dotyczących montażu czy kamery, to są główne tematy. Aktualnie też są klasy teatru, gdzie uczy się aktorstwa, one są nowe w szkole. Mieliśmy małe warsztaty dotyczące scenariuszy, zostały krótko poruszone, są tam możliwości – mamy u  nas również ludzi, którzy znają się na pisaniu scenariuszy.]

A z taką bogatą i różnorodną wiedzą droga prowadzi tuż po maturze do filmu?

[David Katz:

Jeszcze nie bezpośrednio. Byłoby dobrze zebrać referencje, samo tylko bycie w szkole nie wystarcza. Oczywiście trzeba robić projekty filmowe itd. a najlepiej jeszcze pójść na uniwersytet filmowy. Ale jest bardzo dużo dróg prowadzących do branży filmowej. Najważniejsze jest utrzymywać kontakty i zbierać referencje.]

Czy przy filmach, które kręcicie i produkujecie, jak np. filmy o pisarzach miejskich, każdy może współpracować czy dokonujecie jakiegoś wyboru?

[David Katz:

Tak, jest procedura wyboru, zawsze najbardziej – tak mówmy – wpływowi uczniowie zostają wybrani. Są bowiem ludzie w szkole, którzy w ogóle nie interesują się filmem. Jest jakiś wybór, ale na pewno trzeba być w firmie uczniów.]

Czy może Pan bezpośrednio porównać obecny film z dotychczasowymi filmami? Jak Pan ocenia pracę przy filmie z Marcelem Kruegerem w Olsztynie?

[David Katz:

Przy innych filmach wcześniej nie było mnie, ale kręcenie tu w Olsztynie było bardzo dobre, bo z pisarzem miejskim Marcelem cały czas mogliśmy bardzo dobrze współpracować. On był bardzo luźny, nie trzeba było dawać mu tak wiele instrukcji, bo wszystko to po prostu wcielał w życie. Czasem jest tak, że z pewnymi ludźmi nie można tak dobrze współpracować, ale z Marcelem dobrze to funkcjonowało. A do tego miasto jest interesujące, szczególnie związki z historią Marcela, dlatego więc kręcenie uważam za bardzo interesujące, i dużo się nauczyłem z historii.]

Kiedy był Pan tu w czerwcu, dr Magdalena Gebala z Niemieckiego Forum Kultury Europy Wschodniej mówiła, że w ogóle nie chciał Pan skończyć kręcić i powstało dużo materiału zdjęciowego. Czy to nie było ostatecznie za dużo? Jak długo Pan siedział i opracowywał go?

[David Katz:

Tak, mieliśmy bardzo, bardzo dużo „śmieci”. Mieliśmy ogromnie dużo materiału wyjściowego, prawie miesiąc robiłem montaż. Poświęciłem wakacje jesienne na ten film, żeby go punktualnie dostarczyć w terminie, do 7 listopada. Było bardzo dużo materiału, z tego dużo niepotrzebnego. Ale zawsze lepiej nakręcić za dużo niż za mało.]

Jak wybierano miejsca do kręcenia scen? Które były pomysłem Pana, które Marcela Kruegera?

[David Katz:

Uzgodniliśmy to trochę z Marcelem, wcześniej zbadaliśmy, które miejsca możemy oglądać i wnieść do filmu. Dużo wniósł i Marcel, bo miejsca w filmie były związane z historią jego rodziny i przez to już mieliśmy pewną strukturę w filmie.]

Które wybrał Pan wcześniej, które spontaniczne dodano?

[David Katz:

Zastanawialiśmy się już, w jakich miejscach można byłoby kręcić. Na pewno ratusz, zamek w Olsztynie, to były miejsca „obowiązkowe”. Co jeszcze do tego doszło? Był Dom Mendelsohna na życzenie Marcela. I Mazury, tam również chcieliśmy kręcić – to było jasne.]

Czy w tym roku znowu jest Pan w zespole? Jak wygląda Pana czas po maturze i co dalej z Panem i branżą filmową?

[David Katz:

To będą uczniowie z obecnej klasy 11, zawsze są to inni uczniowie. Nie będę w tym, ale i tak mnie wtedy już nie będzie w szkole. Będę miał moją maturę, zrobię najpierw praktykę w dosyć dużym przedsiębiorstwem w Lipsku, potem prawdopodobnie wyższą szkolę filmową, tj. teraz uniwersytet filmowy w Babelsbergu, albo pójdę inną drogą, zobaczymy – na pewno film, inaczej zmarnowałbym ostatnie siedem lat.]

——-

To był David Katz, reżyser reportażu filmowego „Szukanie śladów w Allenstein/Olsztynie”, w rozmowie z nami. Film przedstawia pobyt pisarza miejskiego Marcela Kruegera, który w ubiegłym roku spędził pięć miesięcy w Olszynie. 21 lutegopo raz  pierwszy zaprezentowano wersję z napisami polskimi. Miejscem było kino programowe o bogatej tradycji „Awangarda” w Olsztynie.
2020-03-01 Marcel Krueger

W Berlinie świętują jeszcze dzisiaj wielkie postaci międzynarodowego świata filmu na Berlinale, lecz również w Olsztynie rozwinięto ostatnio (przynajmniej symbolicznie i fikcyjnie) czerwony dywan. 21 lutego w kinie programowym o bogatej tradycji „Awangarda” przedstawiono bowiem reportaż filmowy „Szukanie śladów w Allenstein/Olsztynie” pierwszy raz z polskimi napisami. Głównym bohaterem jest pisarz miejski Marcel Krueger, który dzięki stypendium Niemieckiego Forum Kulturowego Europy Wschodniej w Poczdamie spędził w ubiegłym roku pięć miesięcy w Olszynie. Z tej okazji spoglądamy razem z nim wstecz na ten czas – odpowiedział on na nasze pytania i te później podczas rozmowy po projekcji:

——-

Marcel Krueger, film nakręcony w czerwcu ubiegłego roku przestawia czas Pana stypendium jako pisarza miejskiego tu w Olsztynie. Jak powstało sformułowanie „Szukanie śladów” w tytule? Co się za tym kryje?

[Marcel Krueger:

Tytuł ma różne znaczenia, także dla filmowca Davida Katza. Chodzi o szukanie śladów historii mojej babci, którą przerobiłem już w książce „Z Prus Wschodnich do gułagu”. Chodzi o szukanie śladów do mojej następnej książki, to jest historia brata mojej babcie Franza czy też Franciszka Nerowskiego, który przed 1939 rokiem pracował jako szpieg dla II Rzeczpospolitej Polskiej. Ale również chodziło o to, co Marcel Krueger sam o siebie wynajduje w czasie swojego pobytu tu. Więc zdecydowano się na „szukanie śladów” w tytule.]

Czy w kwerendzie na temat brata Pana babci Franza Nerowskiego był Pan w stanie znaleźć dużo materiału?

[Marcel Krueger:

Dość dużo. Dostałem np. akta polskiej służby tajnej z muzeum wojskowego w Warszawie. Pracował on tu dla Związku Polaków w Niemczech, który istniał do 1939 roku i który dzisiaj znowu działa, w Banku Polskim, w Banku Spółdzielczym. Był jako pracownik tego banku w Berlinie. W czasie jego służby wojskowej w Wehrmachcie 1937-1938 szpiegował dla polskiej tajnej służby, podawał informacje o swojej jednostce itd. W roku 1941, kiedy Wehrmacht dostał się do archiwum polskiej służby tajnej w Warszawie, został wykryty, siedział rok w wiezieniu karnym w Brandenburg-Görden i tam został stracony jako zdrajca państwa. W moim czasie jako pisarza miejskiego zrobiłem dość intensywną kwerendę dotyczącą jego życia i mam teraz dosyć materiału, aby na tej podstawie napisać moją następną książkę.]

Jak ta nowa książka będzie prawdopodobnie wyglądała?

[Marcel Krueger:

Jeżeli chodzi o strukturę, będzie podobna do tej o mojej babci, miała przecież również dwa poziomy: po pierwsze historia mojej babci z jej perspektywy, gramatycznie w pierwszej osobie, a po drugie ten, gdzie ja opowiem o mojej podróży. To też będzie miała książka o bracie mojej babci, ale chodzi mniej o podróż, którą wykonuję, lecz bardziej o tematy takie jak lojalność, tożsamość, a nawet technika szpiegowska w latach 30. – spróbuje raczej zrobić z tego obraz czasów. Czego na pewno nie zrobię, o tym już zdecydowałem, nie opowiem jego historii w pierwszej to będzie w trzeciej osobie. Po prostu znałem swoją babcię jako człowiek i miałem poczucie, że mogę to zrobić, u Franza to nie jest możliwe.]

Z jednej strony mamy Pana babcię, która jako Niemka została deportowana na Ural, z drugiej strony brata babci, który oddał swoje życie dla Polski. Czy to nie jest trochę niezwykłe w jednej rodzinie?

[Marcel Krueger:

To jest sprawa, którą tutaj znalazłem, że warmińskość czy Warmiacy mają własną tożsamość, nie jasne ona podzielona polska czy niemiecka. Rodzina mówiła po polsku z sąsiadami, którzy mówili po polsku, i po niemiecku z niemieckimi sąsiadami. Myślę, że to naprawdę całkiem normalne dla tego regionu. Trzeba też pamiętać, że do 1918 roku nie było Polski, tzn. że dla Warmiaków, którzy przed tym mieli tożsamość polską, Warmia była ich tożsamością, nie mieli państwa narodowego, na które mogli się powoływać. Była ona [warmińskość] dla wielu rodzin tutaj naprawdę reprezentacyjna – tożsamość pomiędzy niemiecką a polską.]

Co znaczy ta tożsamość „pomiędzy” dla Pana? Pan przecież również żyje w dwóch i teraz nawet w trzech krajach…

[Marcel Krueger:

To jest dla mnie fascynujące, bo ja mogę wybrać sobie moją tożsamość. Dobrowolnie przeprowadziłem się z Niemiec do Irlandii, mieszkam w Irlandii, tam mam moje życie – anglojęzyczne, irlandzkie, ale nikt mi nie groził śmiercią. To jest to, co zrobił Franz, który tak bardzo był lojalny i przekonany do tego państwa, do tej sprawy, że świadomie narażał się na niebezpieczeństwo śmierci. Jest dla mnie bardzo interesujące zajmować się tym, co to znaczy, kiedy ktoś w wieku ok. 25 lat decyduje się pójść tą drogę, czego nie zrozumiem. Ja w tym wieku nie byłem w stanie decydować w ogóle o czymkolwiek.]

A propos podwójnej tożsamości. W filmie wymieniono cmentarz w Barczewie, gdzie chowano zmarłych i Niemców i Polaków. Jak to się dzieje, że Pan natyka się na takie miejsca? Jakie znaczenie ma tu ziemia w tym kontekście historycznym?

[Marcel Krueger:

Naprawdę lubię dużo spacerować (jak w filmie pokazano), i wtedy znajduję takie miejsca „przejściowe”, których ktoś inny normalnie nie spostrzega na pierwszy rzut oka, które jednak są częścią życia codziennego i w końcu we własnym życiu istotne. Nie chodzi o to, czy jest niemiecka czy polska, i do 1945 roku niemiecka itd., lecz jest tak, że rolnicy dzisiaj obrabiają tę samą ziemię, co ci wcześniej we wsi, z której pochodzi moja babcia, i chodzi o ziemię, którą obrabiają, i wszystko jedno, gdzie wcześniej była granica.]

Trafił Pan podczas Pana kwerendy niespodziewane na polską linię Pana rodziny. Jak to zmieniło samego Pana i Pana stosunek do Pańskiej pracy?

[Marcel Krueger:

Dokładnie, znalazłem tutaj polską rodzinę, o której istnieniu nie wiedziałem. I to było dla mnie bardzo emocjonujące. Myślałem, że podejmuje się tego jako autor, jako człowiek, który wykonuje kwerendę, próbuje znaleźć rzeczy, i przez dystans może napisać książkę. Przypadkowo spotkaliśmy kuzyna (starszego pokolenia) mieszkającego w Kaplitynach, dzięki pośrednictwu wójt Krystyny Szter, a wtedy w ten weekend mój ojciec był w odwiedzinach u mnie – to było pełne emocji dla mnie, bo naprawdę był ktoś, kto reprezentuje moją rodzinę na Warmii, na co nie liczyłem, że można znaleźć tu żyjącego, oddychającego członka mojej rodziny – i to było bardzo pięknie.]

Do Pana podwójnej tożsamości dołącza więc jeszcze trzecia strona. Czy będzie Pan z tego powodu też częściej tu, w Olsztynie?

[Marcel Krueger:

Utwierdziło mnie to z jednej strony w tym, że można mieć podwójną tożsamość, którą i tak mam jako Niemiec żyjący w Irlandii, a byłem przekonany, że ludzie mogą mieć dwie tożsamości. Nie pozwoliłbym sobie powiedzieć, że mam tożsamość polską, ale było dla mnie cały czas pozytywnym i fascynującym, odkryć tę część historii mojej rodziny, a także móc powoływać się na to jako człowiek. To oznacza oczywiście również pewną więź z tym miejscem. Wróciłem teraz na premierę filmu, będę w czerwcu z innym zespołem kamerzystów, są to przyjaciele kręcący film dokumentalny o Franzu, mniej ze mną jako głównym bohaterem, lecz naświetlimy w krótkim 15-20 minutowym filmie życie Franza. Już zaczęliśmy kręcić w Berlinie. Jestem więc ciągle dalej w Olsztynie, jeszcze nie skończyłem z tym miastem.]

Jakie skutki poza tym ma stypendium na Pana działalność w najbliższej przyszłości? Co czeka na Pana w Pana programie?

[Marcel Krueger:

Oczywiście chcę utrzymywać kontakty, które tutaj nawiązałem z Borussią, z mniejszością niemiecką, z miastem Olsztyn. Jeśli mogę trochę być ambasadorem Olsztyna w Niemczech, w Irlandii, chętnie to zrobię. Ta więź dalej zostanie i dla mnie osobiście jest bardzo emocjonalna. Zrobię to w tym roku bardziej intensywnie, pójdę do szkół; w tym tygodniu miałem pierwszy termin w liceum w Hürth w Nadrenii Północnej Westfalii, gdzie mówić będę o babci i bracie babci, ale również o podwójnej tożsamości. Mam wieczór autorski w Norymberdze 12 marca i jestem pod koniec kwietnia w Zgorzelcu, kiedy będą tam Dni Literatury nad Nysą. Jestem tam z dwoma innymi pisarzami miejskimi, z Barbarą Terio, która była dwa lata temu we Lwowie, i Marko Martinem, pisarzem miejskim z Wrocławia, a mówić będziemy wtedy o pracy pisarza miejskiego i o tym, co to znaczy dla nas po pewnym czasie. Będą bardzo interesujące wykłady i wieczory autorskie, które z tego wynikają.]

Powiedział Pan, że stypendium nie tylko było dobrym do wspomagania, lecz również wniosło przede wszystkim przez blog sensowną strukturę w Pana czas. Jako jak ważne ocenia Pan takie wsparcie dla siebie i w ogóle?

[Marcel Krueger:

Było to dla mnie i zawodowo, i osobiście wielkie wzbogacenie. Generalnie uważam wsparcie takich projektów za bardzo ważne. Nie tylko, że Niemcy przyjadą do Polski czy Polacy do Niemiec, lecz też ludzie z Afganistanu dostaną może być takie stypendium w Szwajcarii; stała wymiana różnych światopoglądów, różnych perspektyw jest po prostu bardzo ważna. Przychodzi mi do głowy cytat jednego z sygnatariuszy Porozumienia Wielkopiątkowego (w Irlandii, jest to John Hume): „Kwintesencją człowieka jest różnica” – jeśli uda nam się to pokazać ludziom, takie projekty są bezcenne.]

——-

Był to Marcel Krueger, który dzięki stypendium Niemieckiego Forum Kulturowego Europy Wschodniej w Poczdamie spędził w ubiegłym roku pięć miesięcy jako pisarz miejski w Olszynie, w rozmowie z nami. Okazją była premiera reportażu filmowego „Szukanie śladów w Allenstein/Olsztynie” z napisami polskimi, dnia 21 lutego. Film, który przedstawia pobyt Marcela Krueger, zaprezentowano w kinie programowym o bogatej tradycji „Awangarda” w Olsztynie.
Jingle – koncert życzeń

W pierwszą niedzielę miesiąca poglądamy jak zwykle na jubilatów z miesiąca poprzedniego w mniejszości niemieckiej na Warmii i Mazurach. Dzisiaj są to jubilaci z lutego 2020:

Nidzickie stowarzyszenie mogło pogratulować ośmiu swoim członkom, przy czym od 13 lutego Anna Pychewicz ma 85.

W Stowarzyszeniu Mniejszości Niemieckiej w Kętrzynie zanotowano pięciu jubilatów, wśród nich Jana Dombowskiego z już 90 latami.

W Ełku w Stowarzyszeniu7 Mniejszości Niemieckiej „Masuren“ cieszyć się mogło troje jubilatów. Walter Barczewski i Gerhard Kudricki od 14 i od  17 lutego mogą spoglądać na swoje 89 lat, Gertrud Bombalska od 15 lutego już na 92 lata.

Stowarzyszenie Przyjaźni Niemieckiej „Rosch“ w Piszu miało siedmiu jubilatów na swojej liście. Szczególnie podkreślić chcielibyśmy  Ditmara Leymańczyka z 80 latami.

Stowarzyszenie Mniejszości Niemieckiej “Warmia” w Lidzbarku Warmińskim miało pięć, a Stowarzyszenie Niemieckie „Natangen“ w Górowie Iławeckim sześć osób, które wkroczyły nowy rok życia. W Lidzbarku Gerda Kubik może spoglądac na swoje 87 wiosen, a Greta Lipczyńska na 86.

Stowarzyszenie Mniejszości Niemieckiej „Tannen“ z Ostródy przesłało nam zestawienie z sześcioma jubilatami. Henryk Domin skończył tam 95, a Elżbieta Preuhs – 86 lat.

Poza tym na swoje 55 lat od 27 lutego spoglądać może wstecz  Małgorzata Strehlau ze Stowarzyszenia Mniejszości Niemieckiej „Joachim Schulz“ w Pasłęku.

My z Allensteiner Welle gratulujemy serdecznie Państwu oraz wszystkim niewymienionym jubilatom, życzymy wszystkiego najlepszego i mamy dla Państwa piosenkę „Maggie“ grupy Keimzeit.
Anna: I to była Allensteiner Welle w pierwszą niedzielę marca, życzę Państwu jeszcze spokojnego wieczoru i dobrego tygodnia.

Audycję realizował dla Państwa i dla mnie Szymon Krzysztoń, a do usłyszenia za tydzień  mówi Państwu Anna Przywoźna.

23.02.2020 (opis do dźwięku)

Anna: Serdecznie witam w Allensteiner Welle, w ostatnią niedzielę lutego przy mikrofonie wita Państwa Anna Przywoźna. Mam nadzieję, że spędziliście Państwo dobry tydzień, odpoczęliście w weekend i jesteście dzisiaj znowu z nami.

W dzisiejszej audycji:

– Porozmawiamy z pastorem Witoldem Twardzikiem z Pasymia na temat prac renowacyjnych we wnętrzu tamtejszego kościoła – tym razem o instrumentach, tak zwanych fisharmoniach

-konsul generalna Republiki Federalnej NIemiec w Gdańsku Cornelia Pieper przedstawi nam postać pierwszego konsula w Gdańsku Lothara Förstera

– i zabierzemy Państwa do muzeum Volkswagena w okolicach Gdańska.

To wszystko usłyszycie Państwo jak zwykle – po naszych wiadomościach.
Jingle – wiadomości

Ostatnia szansa dla młodych ludzi w wieku od 14 do 22 lat z bogatą wiedzą na  temat Niemiec aby zgłosić się na quiz „Wie gut kennst Du Deutschland? – Jak dobrze znasz Niemcy?“. Odbędzie się ona w czwartek, 27 lutego o godzinie 16.30 w Domu Kopernika Olsztyńskiego Stowarzyszenia Mniejszości Niemieckiej przy ulicy Partyzantów 3 w Olsztynie. Dalszych informacji udziela menadżer do spraw kultury Instytutu Spraw Zagranicznych w regionie Warmii i Mazur Julia Herzog pod adresem herzog@ifa.de.

****

Katolickie msze w języku niemieckim odprawione zostaną w tym tygodniu:

– w środę 26 lutego – Środę Popielcową – o godzinie 10.00 w Olsztynie – Jarotach,

– w piątek, 28 lutego o godzinie 15.00 pierwsza Droga Krzyżowa w Kościele Serca Jezusowego w Olsztynie

– i w przyszła niedzielę 1 marcaa o godzinie 10.00 w Olsztynie – Jarotach i o godzinie 15.00 w klasztorze katarzynek w Lidzbarku Warmińskim.

Kanonik Andre Schmeier serdecznie zaprasza na wszystkie msze.
2020-02-23 Witold Twardzik Fisharmonie

Kościół ewangelicko-augsburski w Pasymiu ma już ponad 600 lat i jest tym samym jednym z najstarszych kościołów w regionie. W ostatnich latach budynek mógł być krok po kroku remontowany. Również w 2019 roku przeprowadzono prace, ale nie dotyczyły budynku, lecz wyposażenie wewnątrz kościoła. Dotyczyło to między innymi instrumentów, a dokładnie fisharmonii. Na ten temat rozmawialiśmy z pastorem Witoldem Twardzikiem, proboszczem pasymskiej parafii:

——-

W projekcie, który Państwo zrealizowali w 2019 roku były z jednej strony w centrum zainteresowania stały historyczne tablice do  numerów pieśni w kościele w Pasymiu, ale było jeszcze coś innego związanego z muzyką do wyremontowania. Co poza tym działo się w ubiegłym roku?

[Witold Twardzik – wypowiedź w języku niemieckim]

Jak i kiedy powstała fisharmonia? Czy istnieje jeszcze wiele działających tych instrumentów?

[Witold Twardzik – wypowiedź w języku niemieckim]

Ile z Państwa 14 instrumentów mogło zostać odremontowanych?

[Witold Twardzik – wypowiedź w języku niemieckim]

Kiedy porównuje Pan fisharmonię z organami elektronicznymi czy keyboardami, co by Pan preferował? Czy fisharmonia jeszcze ma przyszłość?

[Witold Twardzik – wypowiedź w języku niemieckim]

Kiedy rozpoczynają się Pasymskie Koncerty Muzyki Organowej i Kameralnej w tym roku? Który z artystów dostąpi zaszczytu zaprezentowania fisharmonii publiczności?

[Witold Twardzik – wypowiedź w języku niemieckim]

——-

Był to pastor Witold Twardzik, proboszcz parafii ewangelicko-augsburskiej w Pasymiu, w rozmowie z nami. Tematem była renowacja w 2019 roku fisharmonii ponad 600-letnim lat kościele pasymskim.
2020-02-23 Cornelia Pieper o Lotharze Försterze

3 lutego otwarta została  w Konsulacie Generalnym Republiki Federalnej Niemiec w Gdańsku wystawa dotycząca 100-lecia istnienia konsulatu. W swoim przemówieniu na powitanie konsul generalna Cornelia Pieper skupiła się na postaci pierwszego konsula generalnego w Gdańsku Lothara Förstera. Spójrzmy z nią na tę interesującą postać z historii konsulatu i miasta Gdańsk:

——-

Osobowości, nie zasady wprawiają czasy w ruch – tym cytatem Oscara Wilde´a obecna dwudziesta konsul generalna Republiki Federalnej Niemiec w Gdańsku Cornelia Pieper poruszyła od razu na początku centralny temat wystawy: postaci konsulów. Utworzenie konsulatu generalnego jest historyczne oczywiście związane z zakończeniem I wojny światowej oraz z powstaniem Wolnego Miasta Gdańsk:

[Kornelia Pieper:

Polska odzyskała w 1918 roku swoją niepodległość, koniec władz zaboru oznaczał dla Drugiej Republiki Polskiej z jednej strony odzyskanie suwerenności jako państwa, z drugiej strony dla Prus – wycofanie się ze swoim państwem urzędniczym. 15 listopada 1920 roku jest również datą utworzenia Wolnego Miasta Gdańsk przez Ligę Narodów, poprzednika ONZ.]

Tego, że Gdańsk jako miasto będzie delikatnym tematem między Rzeszą Niemiecką i nowo „narodzonym” państwem – Polską, można było oczekiwać,  tym bardziej, że z powodu bliskości do Berlina zawsze bywało dużo niemieckich urzędników w tym mieście hanzeatyckim. Lothar Förster nie był przy tym jakimś urzędnikiem, on był najważniejszym, jak mówiła Cornelia Pieper:

[Kornelia Pieper:

Głównym działaczem ówczesnego czasu był powołany w 1910 roku prezydent administracji Lothar Förster. On był pierwszym konsulem generalnym tego konsulatu generalnego, w tej funkcji przynajmniej został uznany przez ówczesnego Wysokiego Komisarza Towera, także z powodu swojej działalności. Po zakończeniu administracji pruskiej został on w mieście, umiejętnie postępując udaremniał nawet przeprowadzenie swojej dymisji przez Radę Pracowników i Żołnierzy, i został z dniem 4.12.1919 mianowany przez Ligę Narodów Komisarzem Rzeszy i Państwa do likwidacji wszelkich interesów Prus w wyniku traktatu wersalskiego.]

I miał dzięki kontaktom z powołanym dla Gdańska przez Ligę Narodów Wysokim Komisarzem Towerem do pewnego stopnia wpływ (na sytuację):

[Kornelia Pieper:

13 lutego wymieniony wyżej Sir Reginald Tower przejął jako Wysoki Komisarz Ligi Narodów administrację. Ale że nie był w stanie sam wykonywać swoich licznych zadań i potrzebował doradców, wziął na swoją stronę Lothara Förstera. Zaszło to tak daleko, że Tower powrócił do jego propozycji i je zrealizował. Förster natomiast w ogóle nie spieszył się z likwidacją pruskiego aparatu urzędniczego, więc jeszcze do końca 1921 roku na budynku poczty senatu widniały stare stemple wejściowe nadprezydenta rejencji Prus.]

Lothar Förster miał podobno dobre wyczucie sytuacji i był dobrym taktykiem. W tym samym czasie miasto było drogie jemu sercu jako prezydentowi administracji rejencji Gdańska. Dbał więc o to, że nikt nie mógł go odesłać:

[Cornelia Pieper:

Nie można było go przepędzić z miasta, bo zrezygnował z własnego obywatelstwa i został obywatelem miasta Gdańsk – Wolnego Miasta Gdańsk – i takim sposobem mógł tu zostać.]

Uznanie znalazł nie tylko wśród administracji alianckiej, lecz również w Rzeszy Niemieckiej, co doprowadziło do naprawdę kuriozalnego szczegółu dla urzędników w Gdańsku, jak opowiada Cornelia Pieper:

[Cornelia Pieper:

Interesujące jest też to, że 15.000 ówczesnych pruskich urzędników w Gdańsku było uznawanych za zawieszonych w Niemczech, ale mimo to Rzesza Niemiecka  wypłacała im jeszcze pensję, to trzeba sobie wyobrazić.]

W tym samym czasie zawieszony i jednak opłacany, to brzmi – jeszcze w dodatku w ówczesne trudnych czasach – luksusowo.

Poprzez akceptację również wśród (polskiej) administracji Gdańska Lothar Förster mógł dodatkowo przejąć rolę niemieckiego konsula:

[Cornelia Pieper:

Jego umiejętności wysoko ocenione zostały też przez ówczesny senat, przez prezydenta miasta Sahma. W ten sposób Förster, który cieszył się dużym zaufaniem wszystkich, wykonywał oprócz bieżących działań administracji cywilnej również sprawy konsularne.]

Stworzenie oficjalnego konsulatu na przełomie roku 1920 i 1921 nie było możliwe. Sprawy konsularne Förster załatwiał w ówczesnym budynku sądów w swoim biurze, jak mówiła Cornelia Pieper…

[Cornelia Pieper:

…którym Förster najpierw pokierował jako organizacją poprzedzającą konsulat generalny, ale mimo to nie była to prowizorka, ucieleśniał on swoją osobą  konsulat generalny. Förster kierował konsulatem generalnym do wiosny 1923 roku, potem ustąpił miejsca uznanemu ekspertowi do spraw wschodnich Ministerstwa Spraw Zagranicznych Herbertowi von Dirksenowi, którego w 1933 roku zastąpił Edmund Thermann.]

A również po zakończeniu swojej kadencji nie mógł uwolnić się od „swojego” Gdańska, jak relacjonowała na zakończenie Cornelia Piper:

[Cornelia Pieper:

Förster nigdy się nie rozstał z Gdańskiem. Nie tylko został Gdańszczaninem, lecz po ustąpieniu ze służby dyplomatycznej został tu, i  tu zmarł w 1939 roku.]

——-

Były to fragmenty z powitania konsul generalnej Republiki Federalnej Niemiec w Gdańsku Cornelii Pieper podczas otwarcia w tamtejszym konsulacie wystawy dotyczącej 100-lecia jego istnienia. Najważniejszym tematem był przy tym pierwszy konsul generalny w Gdańsku Lothar Förster, który był interesującą postacią historii konsulatu i miasta.
2020-02-23 Muzeum Volkswagena

Czy koniecznie trzeba jechać do Wolfsburgu, aby dowiedzieć się czegoś więcej na temat samochodów marki Volkswagen i podziwiać je w naaturze? Wcale nie. 19 kilometrów od Gdańska przzy drodze do Szwajcarii Kaszubskiej leży miejscowość Pępowo. Tam znajduje się Muzeum Volkswagena należące do Zenona Sucheckiego i jego żony. Rozmawialiśmy z panem Zenonem, aby dowiedzieć się więcej o muzeum i powodach jego istnienia:

——-

Ile dużych Volkswagenów ma Pan tu w muzeum i ile modeli samochodów? Ile lat mają najstarsze egzemplarze?

[Zenon Suchecki – wypowiedź w języku polskim]

Czy Pana samochody również jeżdżą? Czy można je wypożyczyć?

[Zenon Suchecki – wypowiedź w języku polskim]

Kiedy ktoś koniecznie chce wziąć ślub w „garbusie” czy „ogórku”, to on czy ona jest na pewno wielkim fanem tych modeli. Czy jest tych fanów Volkswagena dużo w Polsce i w regionie?

[Zenon Suchecki – wypowiedź w języku polskim]

Ile różnych garbusów Pan posiada? Czy można rozróżnić rok produkcji garbusa po jego wyglądzie, i co byłoby typową cechą wyróżniającą w tym przypadku?

[Zenon Suchecki – wypowiedź w języku polskim]

Jakie inne cechy mogłyby pomóc Panu oprócz tego przy ustaleniu roku produkcji?

[Zenon Suchecki – wypowiedź w języku polskim]

Czy również w przypadku Golfa istnieją podobne cechy wyróżniające?

[Zenon Suchecki – wypowiedź w języku polskim]

Kiedy zaczęła się Pana przygoda z jazdą samochodem? I czy było to od razu Volkswagenem?

[Zenon Suchecki – wypowiedź w języku polskim]

Z czasem zebrało się u Pana dzięki tym silnym sentymentom kilka egzemplarzy różnych Volkswagenów. Który z nich jest najważniejszy, który najbardziej wartościowy?

[Zenon Suchecki – wypowiedź w języku polskim]

Naprawdę wielka kwota. Ale czy może się Pan właściwie zdobyć na to, by sprzedać któryś z Pana skarbów?

[Zenon Suchecki – wypowiedź w języku polskim]

——-

Był to Zenon Suchecki, właściciel Muzeum Volkswagena w Pępowie w rozmowie z nami. Zwiedzanie muzeum można bardzo dobrze połączyć z wypadem do Szwajcarii Kaszubskiej albo ze zwiedzaniem Gdańska.
Anna: I to była Allensteiner Welle na dzisiaj, życzę Państwu jeszcze spokojnego wieczoru i dobrego tygodnia.

Audycję realizował dla Państwa i dla mnie Szymon Krzysztoń, a do usłyszenia za tydzień mówi Państwu  Anna Przywoźna. (ap/łw)

16.02.2020 (opis do dźwięku)

Anna: Serdecznie witam w Allensteiner Welle w połowie lutego, przy mikrofonie dla Państwa Anna Przywoźna. Mam nadzieję, że spędziliście Państwo dobry tydzień, odpoczęliście w weekend i jesteście dzisiaj znowu z nami.

Dziś w audycji:

Porozmawiamy z profesor doktor Elke Freifrau von Boeselager z Archiwum Politycznego Ministerstwa Spraw Zagranicznych w Berlinie. Była ona gościem podczas otwarcia wystawy na temat konsulatu niemieckiego w Gdańsku i rozmawialiśmy z nią na temat Archiwum.

To usłyszycie Państwo jak zwykle – po naszych wiadomościach.

Jingle – wiadomości

W ubiegłym roku Marcel Krueger był przez 5 miesięcy w Olsztynie jako pisarz miejski. W lipcu odwiedziła go grupa uczniów Liceum Filmowego w Babelsbergu. Z tej wizyty powstał film o pisarzu miejskim, który w listopadzie miał swoją premierę w Niemczech. 21 lutego o godzinie 18.00 w Kinie Awangarda w budynku naprzeciwko olsztyńskiego ratusza film ten zostanie po raz pierwszy zaprezentowany z polskimi napisami. Wstęp wolny.

*****

Katolicka msza w języku niemieckim odprawiona zostanie w przyszłym tygodniu, 23 lutego, o godzinie 10.00 w Olsztynie – Jarotach. Kanonik Andre Schmeier serdecznie zaprasza.

2020-02-16 Politisches Archiv

Niemiecka polityka zagraniczna istnieje od 150 lat, niemiecki konsulat w Gdańsku – od 100 lat. Wydarzenia z tych lat są udokumentowane w Archiwum Politycznym Ministerstwa Spraw Zagranicznych w Berlinie. Na temat Archiwum rozmawialiśmy z jego dyrektor panią profesor doktor Elke Freifrau von Boeselager w Gdańsku z okazji otwarcia wystawy na temat niemieckiego konsulatu.

——-

Gdzie znajduje się Archiwum Polityczne Ministerstwa Spraw Zagranicznych?

[Elke Freifrau von Boeselager:

Jak sama nazwa wskazuje, w Federalnym Ministerstwie Spraw Zagranicznych; trzeba to sobie wyobrazić, naprawdę bezpośrednio tam. Federalne Ministerstwo Spraw Zagranicznych znajduje się w Berlinie w [budynku] byłym Reichsbanku, co oznacza bardzo ładny stary budynek z grubymi ścianami i – co oczywiście bank zawsze ma – sejfy. Te sejfy są trzema piętrami pod ziemią, każde piętro ma 1.800 metrów kwadratowych, więc to naprawdę wielka rzecz i oczywiście mamy dużo miejsca na nasze archiwalia. Wielkość robi wrażenie, a jeżeli jestem już przy liczbach, dam Panu jeszcze więcej. Mamy w sumie około 27 kilometrów akt, metry są obliczane według metrów półek, a znajduje się tam także 36.000 kontraktów państwowych. Wspominam o tych umowach osobno, ponieważ są one właściwie podstawą tego, że istnieje Archiwum w Federalnym Ministerstwie Spraw Zagranicznych.]

Kiedy założono Archiwum Polityczne i jak wyglądało wcześniej zbieranie ważnych dokumentów i akt?

[Elke Freifrau von Boeselager:

Archiwum jest – i to bardzo interesujące – tak stare, jak niemiecki konsulat generalny w Gdańsku, czyli ma sto lat. Powstało po I wojnie światowej, formalnie jako archiwum. Wcześniej, trzeba to sobie wyobrazić, Ministerstwo miało coś w rodzaju starego rejestru, to znaczy, że właśnie miało pokój, myślę, że był w starym budynku przy Wilhelmstrasse pod dachem, i tam pakowano wszystkie akty i wszystkie umowy, które chciało się zachować. Oznacza to, że poprawne pod względem formalnym archiwum, którym – i to jest wspaniałe – zawsze specjaliści-archiwiści zajmują się od stu lat, tak naprawdę istnieje dopiero od stu lat.]

Sejfy bankowe – to brzmi już o wielu lepiej, przede wszystkim z powodu bezpieczeństwa. W jakich warunkach trzeba jednak przechować archiwalia, czyli w większości papier, żeby dobrze się zachowały?

[Elke Freifrau von Boeselager:

Z papierem jest to stosunkowo łatwe, ponieważ mamy wieloletnią wiedzę, jakie [warunki] powinny być najlepsze, czyli 50% wilgotności powietrza i temperatura, która powinna wynosić między 16 a 18 stopni. Jednak nie mamy tylko papieru, ponieważ mamy, jak powiedziałam, traktaty, a niektóre z tych traktatów są nawet spisane na pergaminie – tzn. istnieją pewne dokumenty ratyfikacyjne, które są na pergaminie – i oczywiście niektóre z nich mają na sobie pieczęcie, woskowe pieczęcie w puszkach dla pieczęci, te puszki mogą być wykonane z metalu, czasem nawet z prawdziwego srebra, ale również wykonane z drewna. Istnieje także inna forma pieczęci, są to pieczęcie, które są dociskane na dokumenty, te pieczęcie lakierowe. Filmy i mikrofiszki są oczywiście szczególnie wrażliwymi materiałami i oczywiście mamy stare filmy w specjalnej komorze chłodniczej, gdzie są przechowywane w specjalnym miejscu.]

Do wystawy na temat niemieckiego konsulatu oprócz różnych, prosto wyglądających akt, dołożyliście Państwo również pieczęcie konsulatów. Wspominała Pani pieczęcie i puszki do pieczęci. Czy papier to jest to, co jest najmniej piękne?

[Elke Freifrau von Boeselager:

To zależy. Właściwie musimy powiedzieć, że rzeczy z XIX wieku to rzeczy piękne, to rzeczy, na które zawsze lubi się patrzeć i które również uważa się za szczególnie cenne, ponieważ mają tak pięknie wykonane rysunki. Mamy na przykład amerykański dokument ratyfikacyjny, który wygląda jak średniowieczne malarstwo książkowe z małymi ptakami i wieloma ozdobami. Cała sprawa jest w rzeczywistości dziewiętnastowieczna i trzeba powiedzieć, że po I wojnie światowej cały wystrój i forma dyplomatyczna staje się coraz skromniejsza, całkiem prosta. A jeśli dziś zobaczą Państwo kontrakty, takie jak jeden z najnowszych, traktat z Akwizgranu podpisany w zeszłym roku przez ministra spraw zagranicznych Maasa, to on nawet nie ma pieczęci, są tylko podpisy Angeli Merkel i Heiko Maasa. To jest bardzo, bardzo prosta, właściwie strona maszynopisu. Uważam to za trochę smutne, ale to tylko znak czasu i każdy czas ma swoje własne formy wyrażania się.]

Wróćmy jeszcze do pieczęci – mają one różne formy. Okrągłe z papierem nazwała Pani w swoim wykładzie w Gdańsku rok temu „pieczęciami opłatkowymi”. Jak one powstają i jakie inne pieczęcie istnieją poza tym?

[Elke Freifrau von Boeselager:

Mówi się o pieczęciach opłatkowych, gdy w grę wchodzi papier. Trzeba sobie wyobrazić, że pieczęć opłatkowa jest również zrobiona z wosku, na papierze jest odrobina wosku, następnie kładziesz kolejny papier na te odrobiny woskowe, a następnie wciskasz stempel pieczęcią, i w ten sposób wygląda to trochę trójwymiarowo. Prostych pieczęci woskowych jednak nie mamy w naszych archiwach, są bardziej średniowieczne, więc po prostu upuszcza się wosk na papier lub pergamin. Dlatego właśnie z XIX wieku mamy w naszym archiwum pieczęcie woskowe w puszkach, czyli puszki metalowe lub drewniane, o których już wspomniałam, ponieważ tak oczywiście wosk pozostaje w formie i jest łączony sznurkiem z tej puszki z kontraktem, który zwykle jest oprawiony jak mała książka. W archiwum nie mamy żadnych dociskanych pieczęci woskowych, mamy tylko pieczęcie dociskane z laku pieczęciowego.]

Czy sznurki między puszkami dla pieczęci i dokumentami mają większe znaczenie? Coś podobnego jest i przy umowach u notariusza…

[Elke Freifrau von Boeselager:

Oczywiście w sznurku ważne jest, aby pieczęć była połączona nim z dokumentem, który zostaje przez nią przypieczętowany, naprawdę uwierzytelniany. Mamy niektóre z tych sznurków w barwach narodowych. Na przykład Francja miałaby niebiesko – biało – czerwony lub u nas byłby czarno –czerwono – złoty. Fakt, że sznury wiązane są z tych barw narodowych, stanowi dodatkową ozdobę, która jest dodawana do samej pieczęci.]

Jaka była najpiękniejsza puszka, najpiękniejszy pojemnik, który się Pani do tej pory przytrafił?

[Elke Freifrau von Boeselager:

To, co zawsze robi największe wrażenie, a także imponuje ministrom, którym to pokazaliśmy, to puszka do pieczęci z czasów królowej Wiktorii. To jest srebrna puszka z herbem państwowym Wielkiej Brytanii. To jest takie okazałe, ponieważ jest wykonane ze srebra. Ale muszę powiedzieć, że mam takie szczególne egzemplarze, małe szwajcarskie puszki do pieczęci, które są toczone z cudownego drewna orzechowego i szczególnie je lubię.]

—[muzyka]

Słuchacie Państwo nadal naszej rozmowy na temat Archiwum Politycznego niemieckiego Ministerstwa Spraw Zagranicznych.

Pani Freifrau von Boeselager, Archiwum Polityczne Ministerstwa Spraw Zagranicznych w pierwszej kolejności jest archiwum służącym zachowaniu akt w odpowiednich warunkach otoczenia. Ale w tym samym czasie musi pracować na bieżąco, i akty muszą być dostępne. Jak ktoś dociera u Państwa do dokumentów?

[Elke Freifrau von Boeselager:

Można oczywiście dotrzeć do naszych akt. Oczywiście jesteśmy bardzo otwarci, i istnieje ustawa o archiwach federalnych, która mówi: wszystkie akta, które są starsze niż trzydzieści lat i nie są w żaden sposób sklasyfikowane (jako poufne), są publicznie dostępne. Ale mamy do tego osobne pomieszczenie, czytelnię z trzydziestoma miejscami, i mile widziani są naprawdę wszyscy, którzy mają sprawy i chcą zbadać konkretne pytanie. Zwykle kontaktują się z nami dzień wcześniej, wysyłając do nas wiadomość e-mail za pośrednictwem formularza kontaktowego na naszej stronie internetowej, a następnie umawiając się na spotkanie w celu dokonania rezerwacji. Mamy wystarczającą liczbę archiwistów, mamy sześć osób w służbie najwyższej i dziesięć osób w służbie wyższej, więc odwiedzający są dzięki nam dobrze poinformowani, tak by mogli znaleźć to, czego chcą. Ale ma Pani rację, znów poruszając temat temperatury, tam, gdzie przechowywany jest materiał archiwalny, w piwnicach, nikt nie pracuje. Oczywiście nie pracujemy w magazynach, lecz mamy nasze biura. A przez fakt, że elektronicznie zapewniliśmy dostęp prawie do wszystkiego, wiemy dokładnie, które akta są na której półce, musimy tylko zejść w pojedynczych przypadkach i wyciągnąć te rzeczy. Poza tym robią to magazynierzy, którzy również wydają akta, które są odczytywane przez użytkowników w czytelni.]

Do piwnic więc prawie nikt nie wejdzie. Czy zrobiliście Państwo kiedyś wyjątek dla kogoś?

[Elke Freifrau von Boeselager:

To jest/była księżniczka Sirindhorn z Tajlandii, naprawdę tego chciała. Miała tylko jedno spotkanie w Berlinie i było to w naszym archiwum. Nie mogłam w to uwierzyć, kiedy została zapowiedziana za pośrednictwem ambasady, ale naprawdę chciała zobaczyć, gdzie są te rzeczy. Robimy to bardzo rzadko, ponieważ archiwum jest narzędziem Federalnego Ministerstwa Spraw Zagranicznych i badań. Odwiedziny są naprawdę bardzo, bardzo dużym wyjątkiem, ponieważ nie jesteśmy muzeum. Niestety, szkoda, czasami chciałbym mieć muzeum dyplomacji, ale jesteśmy po prostu przechowalnią międzynarodowych traktatów i powiązanych z nimi aktów. Można je zobaczyć w czytelni, wizyta w magazynach jest dostępna niewielu osobom.]

Powiedziała Pani, że dokładnie Pani wie, gdzie coś znaleźć, bo jest zapewniony dostęp elektroniczny. Czy zasoby również już są całkowicie czy częściowo opracowane cyfrowo?

[Elke Freifrau von Boeselager:

Mieliśmy szczęście, że półtora roku temu – rozpoczęliśmy cztery lata temu – mieliśmy trzyletni projekt i byliśmy w stanie wyprodukować 18 milionów cyfrowych kopii, co jest ogromną ilością. Mamy nadzieję, ponieważ obecnie budujemy archiwum cyfrowe i bardzo dobrze współpracujemy z archiwum federalnym, że do naszej rocznicy we wrześniu będziemy gotowi do wprowadzenia dużej liczby tych cyfrowych kopii do Internetu, zapewniając każdemu bezpośredni dostęp niezależnie od tego, czy przyjdzie do nas do czytelni. Nad tym pracujemy, i proces cyfryzacji będzie kontynuowany.]

Dokładnie Pani wie, gdzie coś leży, może więc i szybko zareagować, kiedy potrzebny jest dokument. Ile czasu Pani ma na to w normalnym przypadku? Rok temu w swoim wykładzie wymieniła Pani ekstremalny przykład – hasło „Macron”…

[Elke Freifrau von Boeselager:

Zwykle mamy trochę czasu, ale wizyta Macrona wtedy jeszcze u ministra spraw zagranicznych Gabriela była wyjątkowa. Dostałam telefon z przedpokoju ministra, że nasz minister chciałby panu Macronowi, który przyjedzie z wizytą, pokazać Traktat Elizejski, czy mogłabym to umożliwić. Oczywiście umożliwiamy to, i zapytałam, na kiedy powinnam to przygotować, a sekretarka powiedziała, że ​​pan Macron właśnie podjeżdża. Miałam pięć minut, że tak powiem. Na szczęście w przypadku tych ważnych kontraktów wiem dokładnie, gdzie się znajdują; więc szybko pobiegłam do sutereny, schowałam ją naprawdę pod pachą i podeszłam do ministra. To było bardzo wyjątkowe wydarzenie, trzeba powiedzieć, że nie zdarza się to często. Kiedy pracujemy dla ministra i jego gości, zwykle mamy tygodniowe wyprzedzenie, lub co najmniej dwa dni, aby przynajmniej móc wybrać, jakie specjalne egzemplarze pokazać, jeśli minister chce czymś ucieszyć swoich gości.]

———- [muzyka]

Słuchacie Państwo nadal naszej rozmowy na temat Archiwum Politycznego niemieckiego Ministerstwa Spraw Zagranicznych.

Pani Freifrau von Boeselager, wymieniła Pani kilka dokumentów jako przykłady przechowywanych w Archiwum – deklaracja niepodległości Litwy, jeżeli dobrze to zrozumiałem, traktat dwa plus cztery…

[Elke Freifrau von Boeselager:

Nie mamy, chcę powiedzieć bardzo wyraźnie, nie mamy Deklaracji Niepodległości Litwy. Gdybyśmy je mieli, oczywiście zwrócilibyśmy je natychmiast. Jest to akt, w którym mowa jest o tej niezależności, a oryginał jego można obecnie zobaczyć na Litwie, pożyczyliśmy go, ma tam wielkie znaczenie, obejrzałam to również na Litwie, jest bardzo pięknie wystawiony, ale oczywiście są to takie najważniejsze atrakcje. Traktat dwa plus cztery, do którego chciałabym krótko wrócić, jest dla mnie wyjątkowy, ponieważ znajduje się na liście UNESCO jako pamiątka o świecie, więc ostatecznie można powiedzieć, że jesteśmy w Federalnym Ministerstwie Spraw Zagranicznych trochę miejscem światowego dziedzictwa UNESCO, i jesteśmy z tego bardzo dumni.]

A propos traktatu dwa plus cztery: jak jest to zorganizowane w przypadku traktatów/umów z wieloma partnerami? Gdzie znajduje się oryginał? Czy każda strona traktatu/umowy dostaje swoją kopię?

[Elke Freifrau von Boeselager:

W przypadku traktatów wielostronnych, tj. umów, w których bierze udział kilka krajów, oryginał zostaje zachowany tam, gdzie umowa została zawarta, dobrym przykładem może być KBWE w Helsinkach lub umowy rzymskie w sprawie traktatów EWG lub UE. Jednak oczywiście każdy powinien wiedzieć i być w stanie przedstawić u siebie to, co podpisał, więc są uwierzytelnione kopie i te uwierzytelnione kopie są przekazywane każdemu państwu, a my mamy je również w Archiwum Politycznym Federalnego Ministerstwa Spraw Zagranicznych.]

Co jest interesujące –brakuje Państwu w Archiwum Politycznym jednak dokumentu ponownego założenia Ministerstwa Spraw Zagranicznych z 1951r., jak Pani rok temu powiedziała w swoim wykładzie. Jak do tego doszło?

[Elke Freifrau von Boeselager:

Jest tak oczywiście dlatego, że kiedy w 1951 r. utworzono Federalne Ministerstwo Spraw Zagranicznych, François-Poncet, ówczesny przewodniczący Wysokiej Komisji Aliantów, został o tym poinformowany i oczywiście wysłano tam oryginalny list. Oczywiście zawsze zachowujemy projekty, abyśmy wiedzieli, co zostało wysłane. I mam to pismo w naszym archiwum jako projekt, ale oryginał jest gdzieś we Francji. Zapytałam tam, ale jeszcze tego nie znaleźli.]

Hasło „znaleźć się”. Co się stało z dokumentami i aktami po II wojnie światowej? Był chaos po zakończeniu wojny, potem strefy okupacyjne…

[Elke Freifrau von Boeselager:

Pod koniec II wojny światowej archiwalia znajdujące się w Berlinie zostały przeniesione z Berlina, aby uchronić je przed zniszczeniem. Zostały przeniesione we wszystkich kierunkach, na zachód aż do Harzu, ale także na wschód. Wiemy, że były później te cztery strefy. Strefa radziecka najpierw wysłała wszystkie znalezione dokumenty z Federalnego Ministerstwa Spraw Zagranicznych do Moskwy, a następnie zwróciła je do NRD. Umieszczono je w magazynie archiwum w Merseburgu. Zachodnie akty zostały połączone w Marburgu, a następnie przeniesione do Whaddon Hall w Anglii. Zostały tam całkowicie sfilmowane i ostatecznie były one tymi dokumentami, na których oparto procesy norymberskie.]

Potem były też dwa państwa niemieckie. Po zjednoczeniu Niemiec trzeba było połączyć archiwalia czy znowu wcielić je [do systemu archiwum]. Czy to było skomplikowane, czy też zasady archiwizowania w różnych państwach są takie same?

[Elke Freifrau von Boeselager:

Oczywiście podczas istnienia NRD rzeczy zwrócone przez Moskwę pozostały w Merseburgu. Dzięki zjednoczeniu nasze archiwum również się połączyło, to znaczy, wszystko wróciło, stan był bardzo dobry, NRD potraktowała te przedmioty archiwistyczne równie dobrze, a teraz wszystko znów jest pod jednym dachem. Rzeczy, które odzyskaliśmy, zostały oczywiście ponownie włączone do istniejących serii, ale mamy również przekaz z Ministerstwa Spraw Zagranicznych NRD, który teraz mamy w całości, więc możemy powiedzieć, że mamy ostatnie 150 lat, odkąd istnieje niemiecka polityka zagraniczna, wszystko razem w Archiwum Politycznym.]

Wystawa na temat 100-lecia konsulatu niemieckiego w Gdańsku, która dopiero co została otwarta, jest dość mała, bo jest mało miejsca. Pod koniec roku będzie prezentowana powiększona wersja we współpracy z Akademią Sztuk Pięknych w Gdańsku w dawnej zbrojowni. Czy macie Państwo w ogóle jeszcze więcej materiału na nią?

[Elke Freifrau von Boeselager:

Zaoferowaliśmy jeszcze więcej dla konsulatu tutaj i ze względu na miejsce trzeba było coś wybrać, a więc mamy jeszcze trochę więcej. Jednak właśnie rozmawiałam z Akademią [Sztuk Pięknych w Gdańsku], musimy zobaczyć, jak opracujemy to potem w prawdziwą wystawę, ponieważ naszym głównym celem jest upublicznienie rzeczy, ale ja nie jestem tą osobą, która robi wystawę, jestem archiwistą, to też trzeba mieć na uwadze. Dostarczymy materiał, ale jak zostanie zaprezentowany – to jest dla studentów wspaniałą rzeczą, aby na niej wypróbować swoje siły. Muszę powiedzieć, że potrafią tutaj w Gdańsku coś stworzyć, byłam bardzo zachwycona tym, co widziałam na wystawie w konsulacie generalnym.]

A jak Państwo obchodzą we wrześniu 100-lecie Archiwum Politycznego?

[Elke Freifrau von Boeselager:

Robimy to koncentrując się na nauce archiwalnej i archiwizacji, a 10 września odbędzie się sympozjum, które będzie międzynarodowe, więc mamy gości z całej Unii Europejskiej, którzy będą wygłaszać prelekcje. Chodzi o „Archiwum w cyfrowym świecie” – jakie są nasze perspektywy, co będzie dalej, jakie mamy wyzwania i jak sobie z nimi radzimy. Chcemy więc wykorzystać to 100-lecie Archiwum Politycznego jako okazję do spojrzenia w przyszłość.]

——-

Była to profesor doktor Elke Freifrau von Boeselager, dyrektor Archiwum Politycznego w Ministerstwie Spraw Zagranicznych Republiki Federalnej Niemiec, w rozmowie z nami na temat swojej instytucji, która w tym roku obchodzi swoje 100-lecie.

Anna: I to była Allensteiner Welle na dzisiaj, życzę Państwu jeszcze spokojnego wieczoru i dobrego tygodnia.

Audycję realizował dla Państwa i dla mnie Marian Dąbrowski, a do usłyszenia za tydzień mówi Państwu Anna Przywoźna. (ap/bsc)

 

09.02.2020 (opis do dźwięku)

 

Anna: Serdecznie witamy w Allensteiner Welle, w niedzielny wieczór pozdrawia Państwa Anna Przywoźna. Mam nadzieję, że spędziliście dobry tydzień, odpoczęliście w weekend i jesteście znowu z nami.

W dzisiejszej audycji:

Porozmawiamy z Witoldem Twardzikiem, proboszczem parafii ewangelicko – augsburskiej w Pasymiu na temat prac renowacyjnych we wnętrzu kościoła

Oraz jeszcze raz z Piotrem Szatkowskim alias Psioter ot Sziatków na temat gwary mazurskiej i jej zachowania dzisiaj.

To wszystko usłyszycie Państwo jak zwykle – po naszych wiadomościach.

Jingle – wiadomości

Dla młodych ludzi w wieku od 14 do 22 lat z bogatą wiedzą na temat Niemiec odbędzie się w czwartek, 27 lutego w Domu Kopernika Olsztyńskiego Stowarzyszenia Mniejszości Niemieckiej przy ulicy Partyzantów 3 w Olsztynie quiz „Wie gut kennst Du Deutschland? – Jak dobrze znasz Niemcy?“. O godzinie 16.30 w szranki staną przeciwko sobie małe drużyny, liczba uczestników konkursu jest ograniczona. Dalszych informacji udziela organizatorka, menedżerka do spraw kultury Instytutu Stosunków Zagranicznych IfA w Stuttgarcie w regionie Warmii i Mazur Julia Herzog, pod adresem herzog@ifa.de. Tam także można dokonywać zgłoszeń na imprezę.

****

Miejski Ośrodke Kultury w Olsztynie zaprezentuje w sobotę 16 lutego o godzinie 13.00 w dawnej zajezdni trolejbusowej Muzeum Nowoczesności klasyczne polskie samochody – Perły PRL. Między innymi na wystawie „Kochajmy polskie klasyki“, która trwać będzie do 31 marca do obejrzenia będą egzemplarze Syreny, Fiata, Poloneza i Warszawy. Na wernisażu na gości czeka także projekcja filmu „Kochajmy Syrenki“ z roku 1966, który częściowo kręcony był na Warmii i Mazurach, między innymi w Olsztynie.

****

Katolickie msze w języku niemieckim odprawione zostaną w przyszła niedzielę, 16 lutego:

– o godzinie 10.00 w Olsztynie – Jarotach,

– o godzinie 14.00 w Biskupcu

– i o godzinie 17.00 w Reszlu.

Kanonik Andre Schmeier serdecznie zaprasza.

Twardzik – Tablice

Kościół ewangelicko-augsburski w Pasymiu ma już więcej niż 600 lat, jest więc jednym z najstarszych kościołów w regionie. W ostatnich latach budynek kościoła mógł zostać krok po kroku wyremontowany. Również w 2019 roku odbyły się prace, ale nie dotyczyły budynku, lecz wyposażenia wewnątrz kościoła. Dotyczyły one m.in. historycznych tablic, na których pokazywano numery pieśni w czasie nabożeństwa. Na ten temat rozmawialiśmy z pastorem Witoldem Twardzikiem, proboszczem parafii pasymskiej:

——-

W ostatnich latach przeprowadzono w kościołach Pana parafii częściowo obszerne prace konserwatorskie. W 2019 roku wyraźnie mniej widoczne były prace renowacyjne. Czy jest teraz trudniej dostać pieniądze na takie prace?

[Witold Twardzik – wypowiedź w języku polskim]

Czyli dokładnie według hasła „mała rzecz, ale cieszy”. Jakie części wyposażenia wewnętrznego wybrał Pan dla tego projektu?

[Witold Twardzik – wypowiedź w języku polskim]

Dlaczego akurat odnowienie tablic do numerów pieśni? I jaki był rezultat?

[Witold Twardzik – wypowiedź w języku polskim]

Najstarszy element z XVII wieku datuje się na rok 1607 i pochodzi on z tablicy w stylu manierystycznym. Większość innych eksponatów pochodzi z XVIII wieku lub z początku XIX wieku. Jakie cechy ufundowały te tablice?

[Witold Twardzik – wypowiedź w języku polskim]

Z tablicy kowali zachował się tylko jeden element, kompletne są natomiast te ufundowane przez stolarzy i krawców. Dlaczego cech krawców był tak ważny?

[Witold Twardzik – wypowiedź w języku polskim]

Na zwiedzających czeka jeszcze złocona tablica na numery pieśni. Jakie historie kryją się w tym klejnocie?

[Witold Twardzik – wypowiedź w języku polskim]

Dziura po kuli wskazuje na ciężkie czasy, które musieli przeżywać miasto Pasym i jego mieszkańcy. Najmłodsza z odnowionych tablic na numery pieśni np. pochodzi z XX wieku tuż po I wojnie światowej. Dlaczego ją ufundowano?

[Witold Twardzik – wypowiedź w języku polskim]

——-

Był to pastor Witold Twardzik, proboszcz ewangelicko-augsburskiej parafii w Pasymiu, w rozmowie z nami. Tematem była przeprowadzona w 2019 roku renowacja historycznych tablic w ponad 600-letnim kościele pasymskim, na których pokazywano numery pieśni w czasie nabożeństwa.

W kolejnej audycji usłyszycie Państwo drugą część rozmowy na temat odremontowanych również w ubiegłym roku fisharmonii z parafii.

2020-02-09 Piotr Szatkowski III

18 stycznia Muzeum Nowoczesności Miejskiego Ośrodka Kultury w Olsztynie wraz z działaczami czasopisma „Cech – mazurski cejtunek”, Stowarzyszenia „Niewielu dla Wielu” i Obwoźnego Muzeum Bąków zaprosili na dzień mazurski. Piotr Szatkowski alias Psioter ot Sziatków wygłosił między innym prelekcję na temat gwary mazurskiej i jej zachowania dziś. Było to również tematem naszego wywiadu z autorem, który przetłumaczył też „Małego Księcia” jako „Mały Princ” na gwarę mazurską. Oto trzecia i ostatnia część wywiadu:

——-

Co Państwo robicie, aby utrzymać gwarę mazurską przy życiu?

[Piotr Szatkowski – wypowiedź w języku polskim]

A propos „Małego Księcia” – dlaczego wybrał Pan akurat tę książkę?

[Piotr Szatkowski – wypowiedź w języku polskim]

Gazeta dla dorosłych i elementarz dla dzieci – to brzmi już nieźle. Czy są także słowniki dla osób, które szukają dostępu do gwary mazurskiej?

[Piotr Szatkowski – wypowiedź w języku polskim]

Wspomniał Pan o pracy na komputerze, np. grach czy funkcji klawiatury Swift Key. Jak w tym obszarze wygląda Pana działalność?

[Piotr Szatkowski – wypowiedź w języku polskim]

Co planuje Pan w przyszłości i o czym Pan jeszcze marzy?

[Piotr Szatkowski – wypowiedź w języku polskim]

——-

Był to Piotr Szatkowski alias Psioter ot Sziatków w rozmowie z nami na temat gwary mazurskiej i jej zachowania w dzisiejszych czasach. Tłumacz książki „Mały Książę” na gwarę mazurską jako „Mały Princ” wygłosił 18 stycznia prelekcję na ten temat w ramach dnia mazurskiego w Muzeum Nowoczesności Miejskiego Ośrodka Kultury w Olsztynie. Organizatorami były poza tym czasopismo „Cech – mazurski cejtunek”, Stowarzyszenie „Niewielu dla Wielu” i Obwoźne Muzeum Bąków.

Anna: I to była Allensteiner Welle na dzisiaj, życzę Państwu jeszcze spokojnego wieczoru i dobrego tygodnia.

Audycję realizował dla Państwa i dla mnie Szymon Krzysztoń, a do usłyszenia za tydzień mówi Państwu Anna Przywoźna. (ap/bsc)

02.02.2020 (opis do dźwięku)

Allensteiner Welle 02.02.2020

Anna: Serdecznie witam w Allensteiner Welle w pierwszą niedzielę lutego, przy mikrofonie dla Państwa Anna Przywoźna. Mam nadzieję, że spędziliście Państwo dobry tydzień, odpoczęliście w weekend i jesteście dzisiaj znowu z nami.

W audycji:

–       porozmawiamy jeszcze raz z Piotrem Szatkowskim alias Psioter ot Sziatków na temat gwary mazurskiej i jej zachowania dzisiaj

–       oraz z Bogusławem Łabędzkim z Biura Poszukiwań i Identyfikacji Instytutu Pamięci Narodowej w Białymstoku – dzisiaj na temat identyfikacji ofiar.

To wszystko usłyszycie Państwo jak zwykle – po naszych wiadomościach.
Jingle – wiadomości

Młodzi ludzie w wieku od 14 do 22 lat z bogatą wiedzą na temat Niemiec powinni zaznaczyć sobie w kalendarzu już dzisiaj czwartek, 27 lutego. O godzinie 16.30 rozpocznie się w Domu Kopernika Olsztyńskiego Stowarzyszenia Mniejszości Niemieckiej przy ulicy Partyzantów 3 w Olsztynie quiz „Wie gut kennst Du Deutschland? – Jak dobrze znasz Niemcy?“. Udział wziąć mogą małe drużyny, liczba uczestników jest ograniczona. Dalszych informacji udziela organizatorka, menedżerka do spraw kultury  Instytutu Stosunków Zagranicznych IfA w Stuttgarcie w regionie Warmii i Mazur Julia Herzog, pod adresem herzog@ifa.de. Tam także można dokonywać zgłoszeń na imprezę.

****

Miejski Ośrodek Kultury w Olsztynie MOK proponuje w tym tygodniu kolejną imprezę z cyklu: „Ginące zawody“.  W sobotę, 8 lutego o godzinie 16.00 w Spichlerzu MOK-u na olsztyńskiej starówce zaprezentuje się swatka. Szczęśliwie zakochani są jak dwie połówki jabłka. Byli i są ludzie, którzy zawodowo szukają i łączą te połówki. Brzmi jak w średniowieczu? W takim razie zapraszamy na imprezę , aby zobaczyć jak działa to dzisiaj.

****

Katolicka msza w języku niemieckim odprawiona zostanie w przyszłą niedzielę, 9 lutego, o godzinie 15.00 w kościele Najświętszego Serca Jezusowego w Olsztynie. Kanonik Andre Schmeier serdecznie zaprasza.

****

Drodzy słuchaczki i słuchacze: w przyszłym tygodniu włączcie proszę radioodbiorniki o godzinę wcześniej na Allensteiner Welle. Z powodu transmisji sportowej naszą audycję usłyszycie już po wiadomościach o godzinie 19.00.
2020-02-02 Szatkowski II

18 stycznia Muzeum Nowoczesności Miejskiego Ośrodka Kultury w  Olsztynie wraz z działaczami czasopisma „Cech – mazurski cejtunek”, Stowarzyszenia „Niewielu dla Wielu” i Obwoźnego Muzeum Bąków zaprosiło na dzień mazurski. Referat na temat gwary mazurskiej i jej zachowania dzisiaj wygłosił m.in. Piotr Szatkowski alias Psioter ot Sziatków. Było to również tematem naszego wywiadu z autorem, który przetłumaczył też „Małego Księcia” jako „Mały Princ” na gwarę mazurską. Oto druga część wywiadu:

——-

W latach 50. XX wieku zorganizowano pod hasłem dialektologii, czyli badania nad dialektami, wielki projekt badania terenowego dotyczący gwary mazurskiej. Na rezultatach tego przedsięwzięcia opierają się wszystkie teraźniejsze działania w celu zachowania gwary mazurskiej Było to krótko po zakończeniu II wojny światowej, ludzie przeżyli straszne rzeczy, musieli uciekać, następowała weryfikacja przynależności narodowej, a mimo to ich współpraca z młodymi badaczami dobrze się układała i było mnóstwo materiałów. Co było tego przyczyną?

[Piotr Szatkowski – wypowiedź w języku polskim]

Wspomnienia wtedy młodych uczestników badania pokazują, że dzięki przeżyciom podczas pobytu na Mazurach i spotkaniom z Mazurami zmienili się. Pozytywny efekt uboczny…

[Piotr Szatkowski – wypowiedź w języku polskim]

A propos nienawiści: czy ze względu na swoje zaangażowanie dla gwary mazurskiej dostaje Pan negatywne reakcje w realnym codziennym życiu, czy w Internecie?

[Piotr Szatkowski – wypowiedź w języku polskim]

W swoim wykładzie nakreślił Pan pobieżnie, że pojawiają się nieporozumienia również między w cudzysłowie „starymi” i w cudzysłowie „młodymi” Mazurami. O co w tym chodzi?

[Piotr Szatkowski – wypowiedź w języku polskim]

——-

Był to Piotr Szatkowski alias Psioter ot Sziatków w rozmowie z nami na temat gwary mazurskiej i jej zachowania w dzisiejszych czasach. Tłumacz książki „Mały Książę” na gwarę mazurską jako „Mały Princ” wygłosił prelekcję na ten temat 18 stycznia w ramach dnia mazurskiego w Muzeum Nowoczesności Miejskiego Ośrodka Kultury w Olsztynie. Organizatorami były poza tym czasopismo „Cech – mazurski cejtunek”, Stowarzyszenie „Niewielu dla Wielu” i Obwoźne Muzeum Bąków. Więcej z wywiadu z Piotrem Szatkowskim usłyszycie Państwo jeszcze w naszej następnej audycji.
2020-02-02 Łabędzki III

30 listopada ubiegłego roku na cmentarzu ewangelicko-augsburskiego kościoła filialnego w Łęgutach uroczyście pochowano szczątki 24 osób, które zostały zamordowane przez żołnierzy rosyjskich, a później prowizorycznie pochowane przez mieszkańców wsi. Ekshumację pod koniec sierpnia 2019 r.  prowadził Bogusław Łabędzki z Biura Poszukiwań i Identyfikacji Instytutu Pamięci Narodowej w Białymstoku. Po uroczystości mówił o postępowaniu w ramach tego i podobnych projektów. W pierwszych relacjach tematem były lokalizacja miejsca poszukiwań i tamtejszych znaleziskach, dzisiaj – na zakończenie –  identyfikacja ofiar:

——-

Szczątki zamordowanych w Łęgutach osób pochowano, jednak praca IPN-u jeszcze się nie zakończyła. Po poszukiwaniach i przeniesieniu do innego grobu następuje jeszcze identyfikacja zmarłych. W międzyczasie są już dobre możliwości, aby ustalić coś o osobie, kiedy dostępny jest materiał genetyczny bliskich krewnych. Bogusław Łabędzki wyjaśnia:

[Bogusław Łabędzki – wypowiedź w języku polskim]

Kilka szkieletów w Łęgutach było prawie kompletnych, z innych nie pozostało wiele. Istniało kilka wskazówek w pierwszym kroku ku identyfikacji we wspomnieniach świadka naocznego Margarethe Wischniewski, np. dotyczących dwóch czaszek dziecięcych znalezionych w mogile:

[Bogusław Łabędzki – wypowiedź w języku polskim]

Z wypowiedzi pani Margarethe Wischniewski znane jest już nazwisko kobiety, a według Bogusława Łabędzkiego dzięki niej można zrekonstruować również przypadek młodego mężczyzny mającego trudności z chodzeniem:

[Bogusław Łabędzki – wypowiedź w języku polskim]

Interesujące jest, że pani Margarethe Wischniewski podczas rozmowy po pochówku szczątków 30 listopada nagle przypomniała sobie nawet nazwisko młodego mężczyzny – Paul Schimmelpfennig. Również w innym przypadku, polskiej pracownicy przymusowej, naukowcy zrobili duże postępy, jak mówi Bogusław Łabędzki:

[Bogusław Łabędzki – wypowiedź w języku polskim]

Mimo to jeszcze wiele pracy czeka historyków i innych pracowników Biura Poszukiwań i Identyfikacji IPN. Bogusław Łabędzki chciałby – jak mówił na zakończenie – umieścić wszystkie nazwiska ofiar po bokach obelisku na nowym grobie w Łęgutach, gdzie jeszcze zostało na nie miejsce:

[Bogusław Łabędzki – wypowiedź w języku polskim]

——-

Był to Bogusław Łabędzki, kierownik akcji poszukiwań i ekshumacji 24 cywilów zamordowanych w Łęgutach na początku 1945r., podczas wykładu po uroczystości pochowania szczątek ofiar na cmentarzu ewangelicko-augsburskiego kościoła filialnego w Łęgutach. Jako przedstawiciel Biura Poszukiwań i Identyfikacji Instytutu Pamięci Narodowej w Białymstoku opisał postępowanie w ramach tego i podobnych projektów.

Jeśli znacie Państwo krewnych osób, które być może zginęły na początku 1945 roku w Łęgutach czy okolicach, prosimy o kontakt z tym biurem.
Jingle – koncert życzeń

W pierwszą niedzielę miesiąca jak zwykle spoglądamy na jubilatów z miesiąca poprzedniego w mniejszości niemieckiej na Warmii i Mazurach, w tym tygodniu na jubilatów ze stycznia 2020 roku.

Nidzickie Stowarzyszenie mogło pogratulować sześciu swoim członkom, przy czym od 14 stycznia Dita Cyrkiel, a od 19 stycznia Eryka Klein mają po  80 lat.

W Stowarzyszeniu Mniejszości Niemieckiej w Kętrzynie zanotowano siedmiu jubilatów, wśród nich Zygfryda Kirchnera z już 87 latami.

W Ełku w Stowarzyszeniu Mniejszości Niemieckiej „Masuren“ cieszyć się mógł jeden jubilat. Helena Walicka od 4 stycznia spoglądać może na swoje 72 wiosny.

Stowarzyszenie Niemieckie „Rosch“ w Piszu miało na swojej liście 5 jubilatów. Szczególnie podkreślić chcielibyśmy Krystynę Wołyniec z już 81 latami.

Stowarzyszenie Mniejszości Niemieckiej “Warmia” w Lidzbarku Warmińskim pogratulować mogło pięciu, a Stowarzyszenie Niemieckie „Natangen“ w Górowie Iławeckim dwunastu osobom, które wkroczyły w nowy rok życia. W Lidzbarku na swoje 88 lat spoglądać może Elfrida Swałowska.

Stowarzyszenie Mniejszości Niemieckiej „Tannen“ z Ostródy przesłało nam zestawienie dziewięciu jubilatów. Erna Kwiatek skończyła tam 95, a Robert Preuss  82 lata. Poza tym Roman Piątkowski skończył okrągłe 70.

Poza tym Elisabeth Makowska z Olsztyńskiego Stowarzyszenia Mniejszości Niemieckiej skończyła 87 lat. Córka Regina, wnuczka Sylwia i prawnuk Robin życzą jej wszystkiego najlepszego.

My z Allensteiner Welle gratulujemy Państwu oraz wszystkim niewymienionym jubilatom, życzymy wszystkiego najlepszego i zagramy dla Państwa „Wenn die Elisabeth nicht so schöne Beine hätt“ Siegfrieda Arno.
Anna: I to była Allensteiner Welle w pierwszą niedzielę lutego, życzę Państwu jeszcze spokojnego wieczoru i dobrego tygodnia. I proszę pamiętać: z powodu transmisji sportowej nasza audycja nadane zostanie za tydzień już po wiadomościach o godzinie 19.00

Audycję realizował dla Państwa i dal mnie  Marian Dąbrowski, a do usłyszenia za tydzień mówi Państwu Anna Przywoźna. (ap/ad)

26.01.2020 (opis do dźwięku)

Allensteiner Welle 26.01.2020

Anna: Serdecznie witam w Allensteiner Welle w ostatnią niedzielę stycznia, przy mikrofonie dla Państwa  Anna Przywoźna. Mam nadzieję, że spędziliście Państwo dobry tydzień, odpoczęliście w weekend i jesteście dzisiaj znowu z nami.

W audycji:

–       Porozmawiamy jeszcze raz z Bogusławem Łabędzkim z Biura Poszukiwań i Identyfikacji Instytutu Pamięci Narodowej w Białymstoku – dzisiaj na temat znalezisk w Łęgutach

–       Oraz z Piotrem Szatkowskim na temat gwary mazurskiej i jej zachowania dzisiaj.

–       Przedstawimy Państwu także książkę „Missglückte Flucht Januar 1945 – Nieudana ucieczka styczeń 1945“ Heinza Timmrecka.

To wszystko usłyszycie Państwo jak zwykle – po naszych wiadomościach.
Jingle – wiadomości

Miejski Ośrodek Kultury w Olsztynie ma w tym tygodniu dwie bardzo różne imprezy w swoim programie.

Jutro, 27 stycznia o godzinie 18.00 w Sali kameralnej pod Amfiteatrem przy zamku będzie chodziło między innymi o pracę w ubojniach. Podczas wieczoru autorskiego z Iloną Rabizo, autorką książki „W kieracie ubojni“ – tematem będą między innymi protesty przeciwko masowej hodowli między innymi na wsi w Polsce.

W czwartek 30 stycznia także o godzinie 18.00 w Muzeum Nowoczesności przedstawiony zostanie trzeci rocznik „Tartaku“. Towarzyszyć temu będzie wykład na temat historii polskiej elektroniki z przedstawieniem produktów przemysłu  elektronicznego.

Dokładne informacje na temat obu imprez znajdziecie Państwo na stronie Ośrodka Kultury www.mok.olsztyn.pl

****

Katolickie msze w języku niemieckim odprawione zostaną w przyszła niedzielę, 2 lutego:

–       O godzinie 10.00 w Olsztynie – Jarotach

–       I o godzinie 15.00 w klasztorze katarzynek w  Lidzbarku Warmińskim.

Kanonik Andre Schmeier serdecznie zaprasza.
2020-01-26 Łabędzki II

30 listopada ubiegłego roku na cmentarzu ewangelicko-augsburskiego kościoła filialnego w Łęgutach uroczyście pochowano szczątki 24 cywilów, którzy zostali zamordowani przez żołnierzy rosyjskich i później prowizorycznie pochowani przez mieszkańców wsi. Ekshumację pod koniec sierpnia 2019 r.  prowadził Bogusław Łabędzki z Biura Poszukiwań i Identyfikacji Instytutu Pamięci Narodowej w Białymstoku. Po uroczystości mówił o postępowaniu w ramach tego i podobnych projektów. W pierwszej relacji tydzień temu rozmawialiśmy na temat lokalizacji miejsc poszukiwań. Usłyszycie Państwo  teraz kolejną relację na temat  tamtejszych znalezisk:

——-

Podczas lokalizacji mogiły masowej z 1945r. współpracownicy IPN trafili – ku konsternacji Bogusława Łabędzkiego, kierownika ekshumacji – przy nielegalnej studni wywierconej przez mogiłę. Niedbałą sytuację szczątków ofiar można jednak nie tylko wyjaśnić pracą budowlaną, lecz również pośpiechem przy pochówku, jak mówi Bogusław Łabędzki:

[Bogusław Łabędzki – wypowiedź w języku polskim]

Okazało się to mało zaskakujące, że szukający już kilka centymetrów pod powierzchnią gruntu trafili na pierwsze kości, i z każdą dalszą cienką warstwą  ziemi pojawiało się ich więcej. M.in. pierwszy, szczególnie interesujący egzemplarz:

[Bogusław Łabędzki – wypowiedź w języku polskim]

Większość nieporządku zawdzięczamy jednak budowie studni i rury łączącej, podkreśla Bogusław Łabędzki:

[Bogusław Łabędzki – wypowiedź w języku polskim]

But z kośćmi, czaszka wystawiona przy studni i – według Bogusława Łabędzkiego  – dalsze kości prawie artystycznie zaaranżowane wzdłuż rury:

[Bogusław Łabędzki – wypowiedź w języku polskim]

Wśród szczątków ofiar badacze mogli znaleźć również różne rzeczy. M.in. – a to dość niespodziewane dla takich morderstw pod koniec II wojny światowej, kiedy to zmarli byli właściwie zawsze obrabowani – portfel z monetami:

[Bogusław Łabędzki – wypowiedź w języku polskim]

„Prawdopodobnie ze srebra” mówi Bogusław Łabędzki, bo jako naukowiec nie chce przed dokładną analizą wydawać osądu na ten temat. Niezwykłym znaleziskiem był polski pasek z szczególną klamrą:

[Bogusław Łabędzki – wypowiedź w języku polskim]

——-

Był to Bogusław Łabędzki, kierownik akcji poszukiwania i ekshumacji 24 cywilów, zamordowanych w Łęgutach na początku 1945 r., w czasie swojego wykładu po uroczystości pochowania szczątek ofiar na cmentarzu ewangelicko-augsburskiego kościoła filialnego w Łęgutach. Jako przedstawiciel Biura Poszukiwań i Identyfikacji Instytutu Pamięci Narodowej w Białymstoku opisał postępowanie w ramach tego i podobnych projektów. Więcej na temat identyfikacji ofiar usłyszycie Państwo w naszej kolejnej audycji.
2020-01-26 Moderation Interview Piotr Szatkowski I

18 stycznia Muzeum Nowoczesności Miejskiego Ośrodka Kultury w Olsztynie wraz z działaczami czasopisma „Cech – mazurski cejtunek”, Stowarzyszenia „Niewielu dla Wielu” i Obwoźnego Muzeum Bąków zaprosiło na dzień mazurski. Prelekcję na temat gwary mazurskiej i jej zachowania dzisiaj wygłosił między innymi Piotr Szatkowski alias Psioter ot Sziatków. Było to również tematem naszego wywiadu z autorem, który przetłumaczył też „Małego Księcia” jako „MałyPrinc” na gwarę mazurską. Oto pierwsza część wywiadu:

——-

Kim właściwie są Mazurzy?

[Piotr Szatkowski – wypowiedź w języku polskim]

Coś własnego pomiędzy innymi kulturami – to jest siła regionów pogranicznych i ich mieszkańców. A jak to wygląda w przypadku gwary mazurskiej?

[Piotr Szatkowski – wypowiedź w języku polskim]

Jeszcze w XIX wieku język mazurski był powszechny w regionie. Dzisiejsze liczby są całkiem inne. Dlaczego i jak to się zmieniło? Czy jest szansa odwrócenia tej tendencji?

[Piotr Szatkowski – wypowiedź w języku polskim]

Na gwarę mazurską zarówno Niemcy jak i Polacy patrzyli więc z góry. Według aktualnego spisu ludności prawie nie ma Mazurów. Jak doszło po II wojnie światowej do ich zniknięcia?

[Piotr Szatkowski – wypowiedź w języku polskim]

——-

Był to Piotr Szatkowski alias Psioter ot Sziatków w rozmowie z nami na temat gwary mazurskiej i jej zachowania w dzisiejszych czasach. Tłumacz książki „Mały Książę” na gwarę mazurską jako „Mały Princ” wygłosił 18 stycznia prelekcję na ten temat w ramach dnia mazurskiego w Muzeum Nowoczesności Miejskiego Ośrodka Kultury w Olsztynie. Organizatorami były poza tym czasopismo „Cech – mazurski cejtunek”, Stowarzyszenie „Niewielu dla Wielu” i Obwoźne Muzeum Bąków. Więcej z wywiadu z Piotrem Szatkowskim usłyszycie Państwo w naszych kolejnych audycjach.
2020-01-26 Heunz Timmreck  Grünhagen (książka)

Kiedy prawie dokładnie 75 lat w styczniu 1945 Armia Czerwona wkroczyła na terytorium Prus Wschodnich, mieszkańcy uciekali przed frontem. Wielu z nich próbowało zrobić to ostatnimi pociągami, które jeszcze opuszczały region w kierunku zachodnim. Jednym z nich był Heinz Timmreck, który urodził się 6 lipca 1937 w Kajkowie w powiecie ostródzkim w Prusach Wschodnich, a więc miał w tym czasie  siedem i pół lat. Ucieczka jego razem z rodziną skończyła się w nocy z 22 na 23 stycznia 1945 r. w Zielonce Pasłęckiej. Rodzina musiała wrócić do domu i dopiero później trafiła do Niemiec.

Do dworca w miejscowości Zielonka Pasłęcka około godz. 23 dotarł pociąg lazaretowy z kierunku Morąga, w który krótko przed jego dalszą jazdą w kierunku Pasłęka wjechał pociąg pełen uchodźców z regionu Ostródy. Całkowitemu zniszczeniu uległo przy tym kilka wagonów pociągu lazaretowego, mówi się o 140 do 150 zmarłych. Osoby ocalałe z tych dwóch pociągów oraz uchodźcy z dwóch dalszych pociągów z Ostródy i Myślic szukali ochrony przed zła pogodą w budynku dworca. Podobno było tam ponad 4.000 osób, niektórzy świadkowie mówią o aż do 7.000 osób.

W tej już samej w sobie chaotycznej sytuacji wczesnego ranka, 23 stycznia na teren miejscowości wkroczyły wojska radzieckie. Obecni tam uważali ich na początku za wojsko niemieckie. Kiedy dostrzegli swoją pomyłkę, wybuchła panika, ludzie próbowali uciec do bliskiego lasu i zostali ostrzelani przy tym przez żołnierzy Armii Czerwonej.  Dokładne liczby ofiar są trudne do ustalenia, bo często całe rodziny straciły życie  podczas tej katastrofy.

Te przeżycia nie dawały Heinzowi Timmreckowi spokoju przez całe życie. Zbierał już spisane wspomnienia świadków wydarzeń i nawiązywał kontakty z dalszymi świadkami naocznymi  i członkami ich rodzin. Tak uzyskane materiały opublikował w dwóch książkach: „Ostatnie pociągi uchodźców z Prus Wschodnich” z 2011 r. i „Ucieczka pociągiem 1944/45” z 2014 r.

Jeszcze w czasie przed 75 rocznicy katastrofy ukazał się w 2018 r. dalszy tom uzupełniający „Nieudana ucieczka styczeń 1945 r.”. Zawiera on – oprócz dodatkowych wspomnień – przede wszystkim naukową rozprawę „Katastrofa kolejowa w Zielonce Pasłęckiej w styczniu 1945 r. jako przykład różnic w pamięciach narodowych”. Dr Tomasz Gliniecki, były wicedyrektor Muzeum II Wojny Światowej w Gdańsku i wcześniej redaktor naczelny „Gazety Olsztyńskiej”, prowadził w tej sprawie dochodzenie szukając materiałów w archiwach w Moskwie. Te wcześniej niedostępne materiały pozwalają na szerszą perspektywę z punktu widzenia i ludzi w Zielonce Pasłęckiej, i nadciągających żołnierzy radzieckich. Praca ta ukazała się w książce w języku niemieckim i polskim i jest uzupełniona faksymiliami kilku dokumentów rosyjskich.

Ta dokumentacja współczesnej historii jest dostępna przez Books on demand. Dalsze informacje na ten temat znajdziecie Państwo w Internecie pod adresem heinz-timmreck.de.
Anna: I to była Allensteiner Welle w połowie ferii 2019, życzę Państwu jeszcze spokojnego wieczoru i dobrego tygodnia.

Audycję realizował dla Państwa i dla mnie Szymon Krzysztoń, a do usłyszenia za tydzień mówi  Państwu Anna Przywoźna.

19.01.2020 (opis do dźwięku)

12.01.2020

Allensteiner Welle 11.08.2019
Anna: Serdecznie witam w Allensteiner Welle, w niedzielny wieczór przy mikrofonie dla Państwa Anna Przywoźna. Mam nadzieję, ze spędziliście Państwo dobry tydzień, odpoczęliście w weekend i jesteście dzisiaj znowu z nami.

W audycji:

Porozmawiamy z Marią Grygo, która wraz ze swoim mężem Krzysztofem i synem Hubertem, zajmuje się dokumentacją kościołów ewangelickich

Oraz z doktorem Rafałem Żytyńcem, dyrektorem Muzeum Historycznego w Ełku – okazją była publikacja zbioru tekstów „Ostpreußen. Eine imaginierte Gemeinschaft“.

To wszystko usłyszycie Państwo jak zwykle – po naszych wiadomościach.

Jingle – wiadomości

16 stycznia o godzinie 17.00 w Muzeum Nowoczesności Miejskiego Ośrodka Kultury w Olsztynie rozpocznie się impreza pod tytułem „Dziedzictwo, wychowanie, tożsamość: Historie ukryte w drewnianej architekturze“. Organizatorem jest Stowarzyszenie Ochrony Zabytków Architektury Oddział Olsztyn. Między innymi w dwóch wykładach chodzić będzie o typowe domy Powiśla i dzisiejsze projektowanie w drewnie.

****

W sobotę 18 stycznia o godzinie 12.00 Miejski Ośrodek Kultury zaprasza do dawnej zajezdni trolejbusowej w Muzeum Nowoczesności na Dzień Mazurski. Sześciu strażników tożsamości mazurskiej wypowie się na temat tego jak wygląda świat dzisiejszych Mazurów, w co wierzą, co jedzą, gdzie rozbrzmiewa ich język, a przede wszystkim – jak pielęgnują swoje dziedzictwo kulturowe.

****

Katolickie msze w języku niemieckim odprawione zostaną w tym tygodniu w przyszłą niedzielę, 19 stycznia o godzinie 10.00 w Olsztynie, o godzinie 14.00 w Biskupcu i o godzinie 17.00 w Reszlu. Kanonik Andre Schmeier serdeczie zaprasza.

2020-01-12 Maria Grygo

Maria Grygo zajmuje się od wielu lat ewangelickimi kościołami na Mazurach. Wspólnie ze swoim mężem Krzysztofem i synem Hubertem ta nauczycielka szkoły podstawowej, która jest w zarządzie Stowarzyszenia Mazurskiego, dokumentuje te zabytki architektury. We wrześniu ubiegłego roku przedstawiła niektóre z tych kościołów w ramach wykładu podczas rozmów sorkwickich. Po wykładzie rozmawialiśmy z nią:

——-

Mazury są bardzo rozległe i mają do zaoferowania jako część dawnych Prus Wschodnich bardzo dużo kościołów ewangelickich. Pani w swoim wykładzie w kościele w Sorkwitach przedstawiła – mogła przedstawić – „jedynie” siedem. Ale widziała, zwiedziła i udokumentowała Pani na pewno więcej. Czy wie Pani, ile było ich dotychczas?

[Maria Grygo – wypowiedź w języku polskim]

Słyszeliśmy niedawno, że wydano nową książkę. Biskup senior Rudolf Bażanowski zebrał w niej materiały dotyczące w sumie 315 kościołów z jego diecezji mazurskiej. Ile z nich Pani widziała, gdzie już Pani była?

[Maria Grygo – wypowiedź w języku polskim]

Wraz ze swoim mężem i synem szuka Pani więc nie tylko kościołów, ale także innych miejsc pamięci na Mazurach. Czy wyjeżdża Pani także poza Mazury?

[Maria Grygo – wypowiedź w języku polskim]

Jeśli miałaby Pai wymienić teraz jeden kościół jako perłę wśród zwiedzanych przez Panią budowli, który by Pani wybrała? Czy w tym względzie panuje zgoda w rodzinie?

[Maria Grygo – wypowiedź w języku polskim]

Czy ma Pani innego faworyta?

[Maria Grygo – wypowiedź w języku polskim]

——-

Była to Maria Grygo, nauczycielka szkoły podstawowej z zarządu Stowarzyszenia Mazurskiego w rozmowie z nami na temat swojego wykładu we wrześniu ubiegłego roku, który dotyczył kościołów ewangelickich na Mazurach. Wraz z mężem Krzysztofem i synem Hubertem prowadzi ich dokumentację. Więcej na temat kościołów z wykładu usłyszycie Państwo niedługo w naszych audycjach.

Zdjęcia niektórych z kościołów, jak wspomniała Maria Grygo w wywiadzie, znaleźć można na stronie internetowej Stowarzyszenia „Freunde Masurens“. Adres strony to freunde-masurens.de

2020-01-12 Rafał Żytyniec

Pod koniec listopada w Domu Mendelsohna Fundacji Borussia w Olsztynie odbyła się dyskusja na temat „Ostpreußentum – Wschodniopruskość“ z profesorem Hubertem Orłowskim z Poznania i doktorem Rafałem Żytyńcem, który od lutego jest dyrektorem Muzeum Historycznego w Ełku.Okazja była publikacja wydanego przez nich jako tom 49 Poznańskiej Biblioteki Niemieckiej zbioru tekstów „Ostpreußen. Eine imaginierte Gemeinschaft – Prusy Wschodnie. Wyobrażona wspólnota“. Rozmawialiśmy z Rafałem Żytyńcem:

——-

Pańska antologia nazywa się „Ostpreußen. Eine imaginierte Gemeinschaft“ – czyli wspólnota, której nie można konkretnie przeżyć, która jednak istnieje w głowach ludzi. Negocjowana jest pomiędzy członkami społeczeństwa. Brzmi to bardzo teoretycznie. Jak to działa? Co jest celem i kiedy powstał konstrukt Prus Wschodnich?

[Rafał Żytyniec:

Są to konstrukty, społeczne konstrukty, które zostają wynegocjowane w tym sensie, że w konstrukcji, w tworzenie takiego zjawiska uczestniczy bardzo dużo podmiotów, tzn. w tym przypadku Prusy Wschodnich są to stowarzyszenia, to jest państwo, które – powiedzmy – prowadzi pewną politykę pamięci. Chodzi o to, aby sięgać po jak najwięcej osób, przekazywać im pewien rodzaj tożsamości albo im narzucić – w niektórych przypadkach – żeby oni identyfikowali się z tym konstruktem, z tą tożsamością, tym państwem czy regionem. Patrząc na to historycznie, zaczyna się to wraz z I wojną światową, z plebiscytem, kiedy Warmiacy i Mazurzy pierwszy raz zostali podmiotami społecznymi, z całą propagandą, która wtedy jest, i Prusy Wschodnie zostają oddzielona przez tzw. korytarz polski.]

W jakiej formie Prusy Wschodnie czy tez może wschodniopruskość rozwijały się i rozwijają nadal?

[Rafał Żytyniec:

W okresie międzywojennym mamy dalsze etapy konstrukcji tego pojęcia czy tej tożsamości, bowiem mamy kryzys ekonomiczny, który jednoczy ludzi, mamy wroga, którym najpierw jest Rosjanin czy Kozak podczas I wojny światowej, potem jest nim Polak – Prusy Wschodnie „otoczone” są Polską. Jest oczywiście Tannenberg, który rozprzestrzenia się na całą prowincję, a naziści prowadzą to jeszcze dalej, chodzi o niemieckość, bycie „niemieckim” w regionie. Całość prowadzi do znanego upadku w 1945r., ale jest snuta dalej po wojnie w kłótni o straconą prowincję, która jest w pamięci niemieckiej po wojnie bardzo silna, bardzo obecna; z jednej strony związki wypędzonych, z drugiej polityka wschodnia, która widzi to trochę inaczej, i to jest tak do dziś, ciągle jest to negocjowane, można powiedzieć.]

Jaki zamysł odnośnie tego istnieje? Jakie powinny być Prusy Wschodnie?

[Rafał Żytyniec:

Robert Traba rozróżnia dwa nurty we wschodniopruskości. Jeden jest oczywiście dominujący, ta monolityczna wschodniopruskość, gdzie jest miejsce tylko dla tożsamości niemieckiej. Istnieje jednak również drugi, który jest dość słaby, ale obecny, i są to mozaikowe Prusy Wschodnie. Jest to oczywiście metafora, bo jest to mozaika: są Mazurzy, Warmiacy, ten kraj nigdy nie był niemiecko-narodowy w ścisłym znaczeniu, przyciągał do siebie zawsze obcych. Byli to Żydzi, Warmiacy, Mazurzy, Litwini, nigdy nie było to dominujące, ale zawsze było. A kiedy uświadamiamy sobie dzisiejszy punkt widzenia, jaki reprezentuje np. Borussia, to dalej tak jest. I z tym mogę ja osobiście najbardziej się zidentyfikować. Johannes Bobrowski, Siegfried Lenz, to silne nazwiska, które ten kraj zawsze uważali w swoich stosunkach na zewnątrz nie za monolit, lecz mozaikę.]

Wielu przedstawicieli władz samorządowych naszego regionu podkreśla stale, że różnorodność kulturowa jest bogactwem, które należy wspierać – to bardzo dobrze pasuje do idei społeczeństwa jako mozaiki. Jaki poglądy istniały do niedawna odnośnie Prus Wschodnich?

[Rafał Żytyniec:

Do zmian politycznych były tylko dwie narracje. Z jednej strony związki wypędzonych w Niemczech, z drugiej polityka wschodnia Willy´ego Brandta, to jest dyskurs wewnątrz Niemiec i do tego jeszcze NRD aż do przemian. A tutaj mit ziem odzyskanych, z którym właściwie prawie nikt już dzisiaj się nie identyfikuje. Myślę, że to proces, który już się tu rozpoczął, z Borussią, z nowym sposobem postrzegania. Co teraz mocnej się przejawia, i co mogę u siebie w Ełku obserwować, to czas po 1945r. Dojrzewamy – myślę – do tego, abyśmy sami opowiadali swoją historię.]

Apropos dojrzewania: profesor Robert Traba wspomniał, że podczas badań na temat Prus Wschodnich brakuje jeszcze w zasadzie zbioru poglądów na region żyjących tu ludzi, na ich własną historię. Jak wspomniana dojrzałość mogłaby się konkretnie wyrażać?

[Rafał Żytyniec:

Historię dość dobrze poznaliśmy. Teraz chodzi o to, aby naszą polską historię, nowy początek tu, stawiać w kontekście tego, co było wcześniej, odnaleźć się w całym tym kompleksie historycznym. Wyrazem tego jest być może nasze Muzeum w Ełku. Dojrzewaliśmy w mieście do stworzenia muzeum. Ma to konsekwencje, bo jest teraz instytucja, która profesjonalnie opowiada i dokumentuje historię. I to też jest proces negocjowania, bo musi to być w dialogu ze społeczeństwem. Wiemy od naszych gości, że oczekują od nas, że wreszcie opowiemy ten czas od 1945r., w którym będą mogli się odnaleźć. Bardzo dobrym łącznikiem z nią jest postać Siegfrieda Lenza i jego sposób widzenia historii. Z tym każdy, kogo znam w Ełku, może się zidentyfikować.]

Czy poza postacią integrującą Siegfriedem Lenzem jest jakiś człowiek, jakaś budowla czy dzieło artystyczne, z którymi mogą identyfikować się żyjący tu ludzie jako tutejsi?

[Rafał Żytyniec:

Oczywiście, to jest jego „Muzeum ziemi ojczystej”. Powieść tę można również odczytać jako interpretację historii. Twierdzi on w niej, a to jest dziwne zdanie – jest to dość pedagogiczna powieść w niektórych fragmentach – ale jeden z cytatów, który bardzo wysoko cenię, brzmi (parafrazując, bo nie znam na pamięć), że zawsze były wypędzenia, ludzie zawsze byli wypędzani, musieli znajdować nową ojczyznę, ale mogli ją dla siebie oswoić, jeśli nie poszukiwali jedynej prawdy w historii. Jest jedna prawda, ale ma dużo odcieni.]

Ta różnorodność poglądów, jest trudna, ale oczywiście także zachęcająca i stanowi wyzwanie. Czy jest bliższa rzeczywistości niż idea społeczeństwa monolitycznego, homogenicznego?

[Rafał Żytyniec:

Poznanie tych różnych perspektyw, niemieckiej, polskiej, żydowskiej, która jest całkiem inna, litewskiej, ich współdziałania, jest trudne, ale z drugiej strony jest bogactwem, jest również wyzwaniem intelektualnym. Jest wiele źródeł, aby to zrobić, i nasza antologia jest skromnym wkładem do tego. Kiedy to się ma, pierwszy krok już jest zrobiony. Wieloperspektywiczność już jest badana; a ludzi mogą to robić w inne sposoby, szczególnie tu w regionie, który mimo prób komunistów zrobienia go homogenicznym, takim nie jest. Mamy wprawdzie odwróconą sytuację, jeżeli chodzi o wyznanie i ludność, ale mamy jeszcze obcych, innych.]

——-

Był to Rafał Żytyniec, od lutego 2019 nowy dyrektor Muzeum Historycznego w Ełku, w rozmiwie z nami na temat „Ostpreußentum – wschodniopruskości“ i wydanego wraz z profesorem Hubertem Orłowskim tomu „Ostpreußen. Eine imaginierte Gemeinschaft – Prusy Wschodnie. Wyobrażona wspólnota“

Anna: I to była Allensteiner Welle w niedzielę, życzę Państwu jeszcze spokojnego wieczoru i dobrego tygodnia.

Audycję realizował dla Państwa i dla mnie Szymon Krzysztoń, a do usłyszenia za tydzień mówi Państwu Anna Przywoźna.

05.01.2020 (opis do dźwięku)

Anna: Serdcznie witam w pierwszej Allensteiner Welle roku 2020, przy mikrofonie dla Państwa Anna Przywoźna. Mam nadzieję, że spędziliście Państwo dobry tydzień, odpoczęliście w weekend i dobrze świętowaliście początek roku.

W dzisiejszej audycji:

–       Przedstawimy Państwu dwoje muzyków z Królewca – Ksenię i Jewgenija Avramenko, którzy grali podczas tegorocznych Koncertów Muzyki Organowej i Kameralnej w Pasymiu,

–       I porozmawiamy z Łukaszem Rzepczyńskim z Muzeum w Kwidzynie, regionalistą i konserwatorem zabytków, który obecny był podczas poszukiwań kamieni nagrobnych w  Gardei.

To wszystko usłyszą Państwo  jak zwykle – po naszych wiadomościach.
Jingle – wiadomości

9 stycznia od godziny 19.30 osoby zainteresowane językiem i kultura niemiecką spotkają się w kawiarni kulturalnej „Stary Zaułek” na olsztyńskiej starówce na pierwszej w nowym roku 2020 comiesięcznej scenie niemieckiej.

****

Katolicka msza w języku niemieckim odprawiona zostanie w tym tygodniu w przyszłą niedzielę, 12 stycznia, o godzinie 15.00 w Kościele Serca Jezusowego w Olsztynie. Kanonik Andre Schmeier serdecznie zaprasza.
2020-01-05 Ksenia i Jewgenij Avramenko

W sierpniu przedstawiliśmy Państwu relację z kościoła ewangelicko – augsburskiego w Dźwierzutach z wręczenia zwracanego kielicha komunijnego, który zaginął razem z naczyniami liturgicznymi pod koniec II wojny światowej.  O oprawę muzyczną tej uroczystości zadbali podczas koncertu Ksenia Avramenko na flecie i jej mąż Jewgenij na organach. Więcej o muzykach z Królewca i ich programie w ramach Pasymskich Koncertów Muzyki Organowej i Kameralnej usłyszą Państwo teraz:

——-

[muzyka]

Był to fragment z fantazji Wihelma Poppa na podstawie „Rigoletto” Verdiego, którym Ksenia i Jewgeni Avramenko z Królewca zachwycili gości w Dźwierzutach. Tam, w kościele ewangelicko-augsburskim, jako element rosyjski byli częścią międzynarodowej, wielojęzycznej atmosfery. Odpowiednio różnorodnie dobrali swój program – np. koncert „Jesień” Vivaldiego, z którego usłyszą  Państwo początek:

[muzyka]

… czy trochę spokojniejsze preludium Anglika Johna Rutter´a:

[muzyka]

Ale w programie były też utwory solo. Z jednej strony na organy. Urodzony w  1980 roku w Moskwie Jewgenij Avramenko ukończył w tamtejszym Konserwatorium im. Piotra Czajkowskiego klasę fortepianu i organów. Zbierał doświadczenie międzynarodowe w latach 2005-2012 jako profesor Akademii Muzycznej w Damaszku w Syrii. Potem założył największy portal internetowy muzyki organowej w Rosji principal.ru. Od 2014 roku jest wykładowcą w Konserwatorium w Królewcu, od 2016 roku tytularnym organistą tamtejszej katedry. Ale również na mniejszych organach – jak te w zabytkowym kościele w Dźwierzutach – wyraźnie pokazuje, co potrafi. Czy w utworach Jana Sebastiana Bacha…:

[muzyka]

…czy w nowocześniejszej muzyce która przywodzi na pamięć atmosferę cyrku czy katarynki:

[muzyka]

Również Ksenia Avramenko ze swoim fletem miała okazję udowodnić swoją wirtuozerię. Po ukończeniu z wyróżnieniem Szkoły Muzycznej im. Siergieja Rachmaninowa w Królewcu i Konserwatorium w Niżnym Nowgorodzie nauczała w latach 2005-2009 jak jej mąż w Damaszku. Oprócz działalności koncertowej prowadzi kursy mistrzowskie. Mistrzowski był jej utwór solo, który wśród słuchaczy wzbudził skojarzenia z koleją:

[muzyka]

Ale czy solo czy wspólnie – była to muzyka najwyższej jakości, która słusznie skupiała uwagę słuchaczy, i według ich opinii mogłaby trwać o wielu dłużej. Dlatego na koniec jeszcze kolejny fragment fantazji „Rigoletto” Wilhelma Popp´a:

[muzyka]

——-

Były to informacje o muzykach i muzyka Ksenii i Jewgenija Avramenko. Flecistka i organista z Królewca zagrali w ramach Pasymskich Koncertów Muzyki Organowej i Kameralnej w ewangelicko-augsburskim kościele w Dźwierzutach podczas uroczystości zwrotu srebrnego kielicha komunijnego w sierpniu 2019 roku.
2020-01-05 Gardeja 4

Cztery lata temu z jeziora niedaleko Gardei została wydobyta macewa żydowskiego grobowca. Uwieczniona na niej była Rosa Mamlock, której prawnuk Michael Mamlock odwiedził dwa lata później miejsce znaleziska. Teraz utworzona przez niego Fundacja Mamlock próbowała w listopadzie znaleźć i wydobyć z jeziora dalsze macewy. Na miejscu był też Łukasz Rzepczyński z Muzeum w Kwidzynie, który jest regionalistą oraz odkrywcą i konserwatorem zabytków:

——-

Pracuje Pan w Muzeum w Kwidzynie w Dziale Sztuki w zakresie historii sztuki. Zainteresowanie historią regionu Gardei na południe od Kwidzyna i odkryciem cztery lata temu jest zrozumiałe. Niedawno był Pan jednak również na Kongresie Komunalno-Politycznym Ziomkostwa Prus Wschodnich w Olsztynie. Skąd te kontakty?

[Łukasz Rzepczyński – wypowiedź w języku polskim]

Więc zapewne ma Pan też kontakt ze Stowarzyszenia Mniejszości Niemieckiej „Ojczyzna” w Kwidzynie i jego przewodniczącym Manfredem Ortmannem. Jak one wyglądają?

[Łukasz Rzepczyński – wypowiedź w języku polskim]

Teraz tu w Gardei nie chodzi o cmentarze ewangelickie, lecz o żydowski,  którego pozostałości odnaleziono. W Kwidzynie również byłagmina żydowska. Czy tam też istnieje cmentarz i są – być może – znane jakiekolwiek rodziny?

[Łukasz Rzepczyński – wypowiedź w języku polskim]

Macewa w Gardei została odkryta w jeziorze. Przypuszcza się, że więcej kamieni nagrobnych jest w tym i innych jeziorach. Czy jest to prawdopodobnie? W końcu na mapach historycznych było tu wiele jezior, których część już nie istnieje…

[Łukasz Rzepczyński – wypowiedź w języku polskim]

Jak widzi Pan szansę na dalsze znaleziska na podstawie tej geografii i materiałów archiwalnych, które Pan przejrzał?

[Łukasz Rzepczyński – wypowiedź w języku polskim]

——-

Był to regionalista i konserwator zabytków Łukasz Rzepczyński z Muzeum w Kwidzynie w rozmowie z nami podczas akcji poszukiwania macew w jeziorze stawowym (kiedyś Sabjinken) koło Gardei w listopadzie. Fundacja Mamlock przeprowadziła tę akcję, ponieważ cztery lata temu znaleziono tam macewę z grobu Rosy Mamlock, prababci założyciela Fundacji Michaela Mamlocka. Na temat dalszego rozwoju sytuacji  w tej sprawie będziemy informować Państwa na bieżąco.
Jingle – Wunschkonzert

W pierwszą niedzielę miesiąca jak zwykle spoglądamy na jubilatów z poprzedniego miesiąca w mniejszości niemieckiej na Warmii i Mazurach – dzisiaj na jubilatów z grudnia 2019.:

Nidzickie Stowarzyszenie mogło pogratulować czworgu swoich członków, przy czym 24 grudnia Ginter Ginap skończył 84 lata.

W Stowarzyszeniu Mniejszości Niemieckiej w Kętrzynie zanotowano dziewięciu jubilatów, wśród nich Helgę Bebłowską z już 88 i Dorotę Trepner z okrągłymi 80 latami.

W Ełku w Stowarzyszeniu Mniejszości Niemieckiej „Masuren“ cieszyć się mogło dwoje jubilatów. Walter Gorzkowski od 26 grudnia może spoglądać na swoje 89, a Maria Wojciechowska od 27 grudnia na 70 wiosen.

Stowarzyszenie Niemieckie „Rosch“ w Piszu miało na swojej liście czworo jubilatów. Szczególnie podkreślić chcielibyśmy Genowefę Stankiewicz z już  91 latami.

Stowarzyszenie Mniejszości Niemieckiej “Warmia” w Lidzbarku Warmińskim pogratulować mogło czworgu, a Stowarzyszenie Niemieckie „Natangen“ w Górowie Iławeckim sześciorgu jubilatom, którzy świętowali rozpoczęcie nowego roku życia. W Lidzbarku na swoje 87 lat spoglądać może Róża Grynek, a w Górowie Brigitte Miszczuk na 88.

Stowarzyszenie Mniejszości Niemieckiej „Tannen“ z Ostródy przesłało nam zestawienie w dziewięciioma jubilatami. Edeltraut Kerski skończyła tam 87, a Berta Grzęda – 83 lata. Poza tym Tatiana Hejne i Edward Pacia skończyli każde okrągłe półwiecze.

W Stowarzyszeniu im. Joachima Schulza w Pasłęku jako jedyną jubilatka była Dorota Strzałkowska, która 28 grudnia skończyła  85 lat.

My z Allensteiner Welle gratulujemy Państwu oraz wszystkim pozostałym i niewymienionym jubilatom, życzymy wszystkiego najlepszego i mamy dla Państwa piosenkę „In dieser Stadt” w wykonaniu Hildegard Kneff.
Anna: I to była pierwsza Allensteiner Welle roku 2020, życzę Państwu jeszcze spokojnego wieczoru, dobrego tygodnia i wszystkiego dobrego w Nowym Roku 2020.

Audycje realizował dla Państwa i dla mnie Marian Dąbrowski, a do usłyszenia za tydzień mówi Państwu Anna Przywoźna

29.12.2019 (opis do dźwięku)

Allensteiner Welle

Anna: Serdecznie witam w Allensteiner Welle po raz ostatni w roku 2019. Mam nadzieję, że pięknie świętowaliście Państwo Boże Narodzenie, spędziliście czas z bliskimi i jesteście dzisiaj znowu z nami.

W dzisiejszej audycji:

Spojrzymy na rok 2020 – wykorzystaliśmy czas adwentu, aby spytać dla Państwa kilka osb o ich plany na przyszły rok,

I rozmawialiśmy z konsul generalną Republiki Federalnej NIeiec w Gdańsku Cornelią Pieper – do przyszłego roku pozostaje na swoim urzędzie, a my zapytaliśmy ją o jej dotychczasową pracę jako konsul generalny i o ważne momenty jej kariery.

To wszystko usłyszycie Państwo jak zwykle – po naszych wiadomościach.

Jingle – wiadomości

Życzymy Państwu, drodzy słuchacze, w imieniu Związku Stowarzyszeń Niemieckich Warmii i Mazur, jak też w imieniu naszej redakcji dobrego i zdrowego Nowego Roku 2020.

***

Katolickie msze w języku niemieckim odprawione zostaną w tym tygodniu jak następuje: we wtorek – Sylwestra – o godzinie 17.00 w kościele w Olsztynie – Jarotach, oraz z środę – Nowy Rok – i w przyszła niedzielę, 5 stycznia, każdorazowo o godzinie 10.00 w Olsztynie – Jarotach; poza tym 5 stycznia i klasztorze katarzynek w Lidzbarku Warmińskim. Kanonik Andre Schmeier serdecznie zaprasza.

2019-12-29 Plany na rok 2020

Zbliża się koniec roku 2019, i można już zobaczyć oznaki roku 2020. Wykorzystaliśmy czas adwentowy i zapytaliśmy kilka osób o ich plany na następny rok:

——-

I znowu kończy się kolejny rok. Nic dziwnego więc, że ludzie myślą już o tym, co czeka ich w następnym roku. Henryk Hoch, przewodniczący Związku Stowarzyszeń Niemieckich Warmii i Mazur, podsumowuje już kilka swoich planów:

[Henryk Hoch:

Mamy już na następny rok bardzo interesujące oferty dla naszych członków z niemieckich stowarzyszeń. Jest to rok 100 lat po referendum na Warmii i Mazurach, w południową częścią Prus Wschodnich. Planowana jest konferencja w Mrągowie i podczas festynu letniego w Butrynach – pierwszy raz na łące organizowana przez Ziomkostwo Prus Wschodnich. Będzie jeszcze wiele innych projektów, jeśli uda się wszystko z naszymi wnioskami w polskim ministerstwie spraw wewnętrznych. Dobrze układa się współpraca z konsulatem generalnym, z urzędem marszałkowskim. Największą imprezą jest festiwal „Pod wspólnym niebem” razem z innymi mniejszościami, który odbędzie się pod koniec sierpnia w Olsztynie.]

Więc proszę już zanotować 16 i 17 kwietnia na seminarium i 11 lipca na festyn letni. Tam znowu będą tańce, tam znowu wystąpi regionalny zespół taneczny „Saga” z Bartoszyc. Prawdopodobnie w mniejszym gronie, jak mówi kierowniczka grupy Danuta Niewęgłowska:

[Danuta Niewęgłowska – wypowiedź w języku polskim]

Nadziei na więcej tancerzy nie traci, a i repertuar zostanie w następnym roku rozszerzony. Jeszcze raz Danuta Niewęgłowska:

[Danuta Niewęgłowska – wypowiedź w języku polskim]

Tancerzem, który nie był aktywny w Sadze, lecz na kilku warsztatach tanecznych, jest Adrian Mańka spod Olsztyna. Biedzi się z kontuzjowanym kolanem, poza tym teraz pracuje i ma przez to mniej czasu na kilka hobby:

[Adrian Mańka – wypowiedź w języku polskim]

Mimo to będzie tańczyć w następnym roku znowu z jednej okazji: spotkania adwentowego Związku Młodych Prus Wschodnich w Ostródzie. Również Damian Kardymowicz z Lidzbarka Warmińskiego od Joannitów – Dzieło Pomocy w Polsce niezłomne planuje bycie tam i wyjaśnia dlaczego:

[Damian Kardymowicz – wypowiedź w języku polskim]

Na poziomie prywatnym ma w planie ambitne społeczne przedsięwzięcie, które w najbliższej przyszłości wiele będzie od niego wymagać:

[Damian Kardymowicz – wypowiedź w języku polskim]

Ten dom jest jego własnym projektem. A jak wygląda następny rok u Joannitów, którymi kieruje? Jeszcze raz Damian Kardymowicz:

[Damian Kardymowicz – wypowiedź w języku polskim]

Rafael Brudzki był liderem grupy młodzieżowej w Związku Mniejszości Niemieckiej w Gdańsku i wrócił po studiach i pracy z Niemiec. Ówcześni młodzi ludzie wprawdzie wszyscy mają parę lat więcej, ale nowy start i tak jest możliwy:

[Rafael Brudzki:

Spróbujemy stworzyć coś nowego. Jesteśmy już trochę starsi, ale jeszcze pasujemy do ram pracy z młodzieżą czy z młodymi dorosłymi, dlatego chcemy coś zbudować. A spotkanie w Ostródzie jest dobrą okazją do zaczęcia czegoś nowego. ]

Jest potencjał, bo są nowi aktywni ludzie w mniejszości niemieckiej w Gdańsku, którzy mogą zabrać ze sobą swoje dzieci, jak mówi Rafael Brudzki:

[Rafael Brudzki:

Mamy widoki na to, że dostaniemy narybek. Dużo ludzi pozostało aktywnych, którzy mają ok. 40 lat i dlatego mają dzieci, małe dzieci. Spróbujemy przyciągnąć ich do nas.]

Ma również już konkretny pomysł na projekt, i to nawet ponad regionami, a jeśli się uda szybko dostać pieniądze, realizacja może być w lecie 2020r.:

[Rafael Brudzki:

Już myślałem o tym, że razem będziemy pływać kajakiem, być może na Pojezierzu Mazurskim – a być może i żeglować. To już zorganizowało parę osób na własną rękę i dobrze to funkcjonowało. Jeśli zrobimy to my wszyscy, mamy mniejszość niemiecką z Warmii i Mazur, z Gdańska, i moglibyśmy przeprowadzić to jako (oficjalny) projekt.]

——-

Były to plany kilku osób, które zapytaliśmy o nie dla Państwa w czasie adwentu, na następny rok 2020.

2019-12-29 Cornelia Pieper

Jeszcze do następnego roku pozostanie konsulem generalnym RFN w Gdańsku – Cornelia Pieper. 29 listopada była gościem parafii ewangelicko-augsburskiej w Sorkwitach i Stowarzyszenia „Przyjaciele Mazur” i wygłosiła w ramach rozmów sorkwickich prelekcję na temat dotychczasowej pracy jako konsul generalny – i ważnych momentów jej kariery. Wykorzystaliśmy szansę, aby zaprosić ją dla Państwa przed nasz mikrofon:

——-

Wraz z Pani wykładem podała Pani wiadomość o projekcie, który jest dla Pani bardzo ważny, mianowicie rewitalizacji pałacu w Sztynorcie. Chodzi o duże pieniądze na to…

[Cornelia Pieper:

Niemiecki Bundestag postanowił nie tylko w tym roku dać pół miliona euro na odbudowę pałacu, ale także zatwierdzić pół miliona euro w przyszłym roku. To bardzo dużo pieniędzy, chcę przypomnieć, że to pieniądze podatników, a jeśli Niemcy zainwestują tutaj swoje pieniądze w Polsce w odbudowę pałacu, który ma stać się historycznym miejscem pamięci, to uważam, że to wyraźny symbol i przyznanie się do przyjaźni niemiecko-polskiej.]

Środki finansowe z Niemiec nie są jednak jedyne…

[Cornelia Pieper:

To zdecydowanie jeszcze za mało. Dlatego zostanie złożony wniosek do polskiego Ministerstwa Kultury, które przeznaczyło już w tym roku niewielki, ale ważny wkład. Z tego powodu może zostać otwarte w pałacu w Sztynorcie centrum informacyjne. Mauzoleum, które zostało już w dużej mierze odnowione, zostanie otwarte. To wszystko są małe kroki, ale idzie to do przodu, a dla regionu, który jest turystyczny, ważne jest zachowanie takich zabytków.]

Małe kroki w kierunku rewitalizacji. Ale dlaczego akurat Pałac w Sztynorcie?

[Cornelia Pieper:

Pałac w Sztynorcie jest dla nas wszystkich bardzo ważny, ponieważ jest to miejsce historyczne, które pokazuje, jak ważne jest przeciwstawianie się społeczeństwa obywatelskiego w dyktaturze. Wszyscy – w tym ja – doświadczyliśmy, jak to jest żyć w dyktaturze, tak jak w socjalizmie. Uważałam za bardzo ważne ze strony Heinricha Grafa von Lehndorffa i jego żony, że w czasach narodowego socjalizmu dołączyli do oporu 20 lipca 1944r. i aktywnie uczestniczyli w zamachu na Hitlera, który niestety, jak wiemy z historii, nie udał się. Prowadzili podwójne życie na zamku, ponieważ ówczesny minister spraw zagranicznych Rzeszy [Joachim] Ribbentrop również tam zamieszkał.]

Jaki wpływ historia pałacu w Sztynorcie ma na jego przyszłość?

[Cornelia Pieper:

Pościg, przez który musieli przejść, w tym dzieci, sama kobieta była prześladowana i aresztowana, Heinrich von Lehndorff został aresztowany i zamordowany, pokazują, że ta historia jest ważną częścią, którą należy przyjąć jako opór. Dlatego Sztynort ma stać się miejscem pamięci, miejscem spotkań młodych ludzi, gdzie zajmować się będą historią, ale także mówić o przyszłości Europy.]

A propos dyskusji o przyszłości: Pani sama weszła po przemianach w latach 1989 i 1990 do polityki. Jak Hans-Dietrich Genscher w owym czasie Panią przekonał?

[Cornelia Pieper:

Jest to fajna anegdota w moim życiu. Oczywiście bardzo cieszyłam się z upadku muru, ale bez tak wybitnych polityków jak Helmut Kohl i Hans-Dietrich Genscher nie byłoby jedności niemieckiej, ponieważ obaj po drodze przynieśli pakiet legislacyjny i zainwestowali na wschodzie Niemiec, aby jedność Niemiec mogła być również osiągnięta politycznie. W tym czasie Genscher zapytał mnie, czy chciałabym kandydować do Bundestagu, miałam wtedy prawie 30 lat i powiedziałam: „Panie Genscher, nie mogę tego zrobić, nie studiowałam prawa, nie jestem prawnikiem ani politologiem.” Genscher zaczął się śmiać i odpowiedział mi: „Mamy już tak dużo prawników w Bundestagu, że nie potrzebujemy już więcej, wciąż potrzebujemy ludzi o normalnej wiedzy i zawodzie”.]

Właściwie nie musiał Pani szczególnie namawiać. Skąd Pani motywacja dla Pani zaangażowania?

[Cornelia Pieper:

Przede wszystkim było to także marzenie życia, które spełniło się nie tylko panu Genscherowi, ale także mnie. Jest faktem, że ludzie mówią, że zamierzam pomóc, chcę budować własny kraj, jestem z Saksonii-Anhalt, jestem jak Genscher z Halle, napisaliśmy pierwsze prawa. Jestem np. współautorem roszczenia prawnego dotyczącego miejsc w przedszkolach w Saksonii-Anhalt, czy ośrodków opieki dziennej w szkołach, aby zachować także standardy socjalne i ostatecznie zagwarantować, żeby inwestycje mogły być realizowane w Saksonii-Anhalt, np. zostały przyspieszone procedury zezwoleń, że można coś zacząć.]

John F. Kennedy powiedział w swojej mowie inauguracyjnej jako prezydent USA: „Nie pytajcie, co wasze państwo może zrobić dla Was, zapytajcie, co Wy możecie zrobić dla Waszego państwa.” – Wypowiedź, z którą Pani na pewno może się zgodzić…

[Cornelia Pieper:

Myślę, że to bardzo ważne, abyś oddał coś swojemu krajowi i swojemu państwu, ponieważ zawsze bierzesz dużo, prawda? Chodzisz do szkoły za darmo, studiujesz za darmo, przynajmniej tak jest do dziś w Saksonii-Anhalt, a potem możecie oddać coś państwu, a ja oddałam to moim własnym zaangażowaniem politycznym, ponieważ chciałam zrobić coś dla mojego kraju rodzinnego, dla Saksonii-Anhalt i Niemiec, ponieważ oczywiście byłam szczęśliwa, że mur upadł i że my teraz mieliśmy swobodę samodzielnego decydowania. Nastąpił duży zysk. W NRD broniono nam mieć własne zdanie, praktykować religię, podróżować. Odczuwało się wzrost wolności przez upadek muru, co było niesamowite, i nadal powinno się doceniać te wartości.]

Po Pani zaangażowanie w Niemczech i dla stosunków polsko-niemieckich jest Pani od 2014 roku konsulem generalnym w Gdańsku. Przychodzi Pani z polityki, a nie z kariery dyplomatycznej. Czy to Pani w obecnej pracy raczej pomogło, czy ją utrudniało?

[Cornelia Pieper:

Po pierwsze, te dwie rzeczy nie są tak różne; jako dyplomata jesteś bardziej powściągliwy w wystąpieniach, ale w rzeczywistości jesteś także bardzo polityczny. Naturalnie skorzystałam z mojego doświadczenia politycznego na tym stanowisku i to naprawdę mi raczej pomaga. Wierzę, że możesz zrobić o wiele więcej, jeśli masz takie sieci w polityce i je znasz, że wiesz także, jak działać, aby realizować pewne projekty, również pod względem finansowania, że jest ci łatwiej niż wtedy, kiedy pochodzisz z biura.]

Co było najsmutniejszym momentem Pani czasu jako konsul generalny?

[Cornelia Pieper:

Najsmutniejszym doświadczeniem była śmierć, zabójstwo Pawła Adamowicza, bo blisko się z nim przyjaźniłam. Był jednym z moich doradców w stosunkach niemiecko-polskich, sam poprosił mnie o radę, trzymaliśmy ze sobą sztamę. Znam jego żonę, znam jego dwie córki, uderzyło mnie to bardzo emocjonalnie, a mój oddech i serce prawie się zatrzymały, kiedy się o tym dowiedziałam.]

A jakie pozytywne przeżycia Pani miała dotychczas?

[Cornelia Pieper:

Codziennie mam wspaniałe doświadczenia, uwielbiam chodzić do dwujęzycznych przedszkoli. Naprawdę (fajnie) jest usłyszeć, jak najmłodsi Niemcy mówią po polsku, a najmłodsi Polacy mówią po niemiecku – można powiedzieć, że jest to kwestia serca, relacje niemiecko-polskie, i dlatego uważam, że dobrze robimy, jeśli inwestujemy w głowach młodych ludzi. Powinniśmy dużo więcej zainwestować w dwujęzyczne przedszkola. Na marginesie: właśnie to robi teraz Szczecin, Euroregion Pomorze bardzo mocno inwestuje w niemieckojęzyczne / dwujęzyczne przedszkola, ale także w szkoły, w których dzieci powinny być nauczane niemieckiego – i odwrotnie, więcej polskiego należy również uczyć i uczyć się na Pomorzu Zachodnim. Myślę, że to bardzo fajny model.]

Opłaca się inwestowanie w młodych ludzi i wspieranie wymiany. A propos wymiany: w swoim wykładzie powiedziała Pani też, że pozostanie Pani z nami w przyszłości w innej funkcji …

[Cornelia Pieper:

Wymiana jest ważna, i na pewno można wiele zrobić. Szczególnie ważne jest, aby inwestować w młodzież, a Fundacja Współpracy Niemiecko-Polskiej jest jednym z najważniejszych promotorów wymiany, zwłaszcza wymiany młodzieży, spotkań między Niemcami a Polakami. Jestem nowym członkiem rady doradczej fundacji i mam nadzieję, że będę mogła również tam zrobić dużo dla regionu Mazur.]

——-

Była to jeszcze urzędująca Pani konsul generalny RFN w Gdańsku Cornelia Pieper w rozmowie z nami o ważnych projektach i ważnych momentach w jej kadencji oraz w jej karierze politycznej.

Anna: I to była ostatnia Allensteiner Welle tego roku, życzę Państwu dobrego tygodnia, udanego Sylwestra i dobrego Nowego Roku.

Audycję realizował dla Państwa i dla mnie Marian Dąbrowski, a do usłyszenia za tydzień mówi Państwu Anna Przywoźna. (bsc)

22.12.2019 (opis do dźwięku)

Allensteiner Welle 22.12.2019

Serdecznie witam w Allensteiner Welle w czwartą niedzielę adwentu, przy mikrofonie dla Państwa Anna Przywoźna. Mam nadzieję, że spędziliście Państwo dobry tydzień, nie mieliście zbyt wiele stresu z przygotowaniami do świąt Bożego Narodzenia, odpoczęliście w weekend i jesteście dzisiaj przy 4 świecach na wieńcu adwentowym znowu z nami.

Dzisiaj w audycji:

–       Przedstawimy relację z uroczystości adwentowej Związku Stowarzyszeń Niemieckich Warmii i Mazur ZSNWiM

–       Oraz z warsztatów dla młodzieży trzech narodowości w drugi weekend adwentu i spotkania adwentowego „Betlejem narodów“ 8 grudnia w Lidzbarku Warmińskim.

–       Za sprawą krótkiego tekstu bożonarodzeniowego pokażemy Państwu, co znaczy pomagać gdzie tylko można.

To wszystko usłyszycie Państwo jak zwykle – po naszych wiadomościach.

_______________________________________________________________

Jingle – wiadomości

Drodzy słuchacze, w imieniu Związku Stowarzyszeń Niemieckich Warmii i Mazur jak też w imieniu redakcji i wszystkich kolegów, którzy przyczyniają się do realizacji Allensteiner Welle, życzymy Państwu spokojnych, nastrojowych świąt Bożego Narodzenia.

****

Katolickie msze w języku niemieckim odprawione zostaną w tym tygodniu następująco: we wtorek – w Wigilię – pasterka o godzinie 22.00 w kościele w Olsztynie – Jarotach, w środę – pierwszy dzień świąt oraz w czwartek – drugi dzień świąt, jak też w przyszłą niedzielę, 29 grudnia każdorazowo o godzinie 10.00 w Olsztynie – Jarotach. Kanonik Andre Schmeier serdecznie zaprasza.
2019-12-22 Moderation Beitrag Advent 2

Adwent jest i dla mniejszości niemieckiej w województwie warmińsko-mazurskim czasem przytulnych przedświątecznych spotkań. Oczywiście nie jest możliwe być na uroczystościach wszystkich stowarzyszeń. Chcemy Państwu dać mimo to mały wgląd, tym razem w spotkanie adwentowe Związku Stowarzyszeń Niemieckich Warmii i Mazur ZSNWiM 6 grudnia w Olsztynie:

——-

Przedstawiciele stowarzyszeń mniejszości niemieckiej w południowych Prusach Wschodnich spotkali się jak w ubiegłych latach w restauracji „Villa Pallas”, tylko tym razem w innej, mniejszej sali. Powód tej zmiany był właściwie pozytywny, ponieważ w dużej sali restauracji spotkali się przedstawiciele województwa warmińsko-mazurskiego z reprezentantami regionu partnerskiego Saksonia-Anhalt. Marszałek województwa Gustaw Marek Brzezin znalazł mimo to czas, by zajrzeć do mniejszości niemieckiej. Przewodniczący ZSNWiM Henryk Hoch przypomniał projekty z kończącego się roku, zwłaszcza ostatnie nowe wydarzenie:

[Henryk Hoch:

Teraz w Ostródzie został organizowany przez Anię Czajkowską dla młodzieży z różnych szkół i różnych mniejszości niemieckich konkurs literacki (recytatorski), i przy okazji dostali oni dużo wiedzy na temat naszych znanych pisarzy: Arno Holza, Arno Surminskiego, Ernst Wiecherta i wszystkich innych. Był to ostatni konkurs w tym roku; będzie się on odbywać ponownie. Szacuje, że w tym roku było ok. 60 uczestników, i myślę, że w następnym roku liczymy na 100. Musi to się odbyć, bo potrzebujemy pilnie znajomości języka niemieckiego i musimy to trenować. Chodzi o znajomości tego języka.]

Oprócz Gustawa Marka Brzezina przybyli również jego pełnomocnik ds. mniejszości narodowych i etnicznych Wiktor Marek Leyk i przewodniczący komisji ds. mniejszości w Sejmiku Jarosław Słoma. Ostatni podkreślił wagę mniejszości niemieckiej dla regionu:

[Jarosław Słoma – wypowiedź w języku polskim]

Poza tym podkreślił wolę województwa do wspierania działalności mniejszości niemieckiej

[Jarosław Słoma – wypowiedź w języku polskim]

Pozytywne aspekty dzisiejszych czasów należy docenić, jak mówił Jarosław Słoma, bo…

[Jarosław Słoma – wypowiedź w języku polskim]

Data spotkania była wspaniałą okazją dla słowa  duchownego autorstwa kanonika Andre Schmeiera, katolickiego duszpasterza mniejszości niemieckiej w regionie:

[Ande Schmeier:

Mikołaj był biskupem Myry, miasta w dzisiejszej południowej Turcji. Żył od końca III wieku do połowy IV wieku. Jest wiele legend o życiu Św. Mikołaja. Tylko o jednej chcę teraz opowiedzieć. Mówi ona o biednym człowieku, który miał trzy córki, a kiedy chciał wydać córkę za maż, był wtedy zwyczaj, że dostawała ona posag. Człowiek ten był biedny, i nie miał nic, aby dać swoim córkom. Jako wyjście z tej sytuacji chciał czynić ze swoich córek nierządnice, żeby zarobiły pieniądze na posag. Mikołaj o tym usłyszał i – bo pochodził z bogatej rodziny – rzucił bryłkę złota przez okno, aby ratować te trzy dziewczyny, aby dać im posag. Ojciec odkrył to, poznał go i mu podziękował.]

Mikołaj nie odwrócił wzroku, lecz był tak uważny, jak my również powinniśmy być, podkreślił kanonik Andre Schmeier:

[Andre Schmeier:

Mikołaj widział zmartwienia swoich bliźnich. To jest coś, co i my możemy wziąć ze sobą na ten adwent, że jest i dla was ważne, by wiedzieć zmartwienia naszych bliźnich, pomóc, gdzie tylko to możliwe, wzajemnie wspierać się, i razem żyć i działać w sensie chrześcijańskim, duchownym. Życzę Państwu jeszcze błogosławionego adwent i Wesołych Świąt.]

Muzyczną oprawę uroczystości nadała rodzina Panasiuk. Ojciec Paweł jest wiolonczelistą Filharmonii Warmińsko-Mazurskiej, matka Agnieszka gra tam na fortepianie, a córka Aleksandra uzupełnia trio swoimi skrzypcami. Jedną z kolęd do wspólnego śpiewania była „Schneeflöckchen, Weißröckchen”:

[muzyka]

Życzenia na zakończenie wygłosił  przewodniczący ZSNWiM Henryk Hoch:

[Henryk Hoch:

Członkom wszystkich naszych stowarzyszeń niemieckich chciałbym życzyć radosnych, zdrowych, refleksyjnych Świąt, rodzinnych Świąt, jak kiedyś świętowano w Prusach Wschodnich, no i dużo zdrowia, bo nas jest coraz mniej, i Szczęśliwego Nowego Roku 2020.]

——-

Były to wrażenia z uroczystości adwentowej Związku Stowarzyszeń Niemieckich Warmii i Mazur dnia 6 grudnia w Olsztynie. Za chwilę pokażemy Państwu za pomocą krótkiego świątecznego tekstu, co to znaczy, pomagać, gdzie tylko to możliwe.
2019-12-22 Adwent 3

Adwent jest i dla mniejszości niemieckiej w województwie warmińsko-mazurskim czasem przytulnych przedświątecznych spotkań. Chcemy Państwu pokazać jeszcze więcej,  a mianowicie  warsztaty młodzieżowe dla trzech narodów w drugi weekend adwentu i spotkanie adwentowe „Betlejem Narodów” dnia 8 grudnia w Lidzbarku Warmińskim:

——-

[muzyka]

Dobry wieczór, piękny wieczór – to rozbrzmiewa na powitanie na spotkaniu adwentowym „Betlejem Narodów”. Śpiewają uczestnicy warsztatów młodzieżowych, chór Stowarzyszenia Mniejszości Niemieckiej „Warmia” – i publiczność. Impreza odbywa się po raz 26. Ale jak i dlaczego właściwie się zaczęła? O tym organizatorka Ewa Huss-Nowosielska ze stowarzyszenia „Warmia”:

[Ewa Huss-Nowisielska – wypowiedź w języku polskim]

Tę wielokulturową podstawa swojego miasta podkreśla również burmistrz Lidzbarka Warmińskiego Jacek Wiśniowski, który zawsze gości podczas „Betlejem Narodów”:

[Jacek Wiśniowski – wypowiedź w języku polskim]

Jacek Wiśniowski mówi też w imieniu swoich kolegów z gminy i powiatu Lidzbark Warmiński, którzy jak on finansowo wspierają projekt. Guiseppe Lo Coco z konsulatu generalnego RFN w Gdańsku reprezentował kolejnego sponsora. Poza tym 50 młodych ludzi mogło u uczestniczyć w tej imprezie dzięki ministerstwu kultury w Warszawie i Fundacji Rozwoju Śląska. Grupą ukraińską z Kandyt kieruje Nadzieja Ortyńska, która od lat podczas warsztatów trenuje dzieci w dziedzinie muzyki razem ze swoim mężem Orestem. Dla niej ten adwent jest zawsze możliwością, aby zaprezentować swoją kulturę – i do życia w zgodzie ponad kulturami:

[Nadzieja Ortyńska – wypowiedź w języku polskim]

Podczas warsztatów jest jak zawsze regionalny zespół taneczny „Saga” z Bartoszyc. „Betlejem Narodów” bez niego – nie do pomyślenia, mówi jego kierowniczka Danuta Niewęgłowska:

[Danuta Niewęgłowska – wypowiedź w języku polski]

Ona dba tam o majsterkowanie kart świątecznych i bombek. Kto jeszcze mocno pomaga, wylicza dalej Ewa Huss-Nowosielska:

[Ewa Huss-Nowisielska – wypowiedź w języku polskim]

Pozostaje jeszcze teatr pod kierownictwem Sylwii Matczak. Dwa krótkie utwory muzyczne na początku sztuki już wskazują na konflikt:

[muzyka]

Pomysł, jakie kryje się za wspólnie wypracowanym przedstawieniem wyjaśnia Ewa Huss-Nowosielska:

[Ewa Huss-Nowisielska – wypowiedź w języku polskim]

Rezultat końcowy badań anioła i diabla: tu jest niebo z odrobinką piekła, stworzone przez człowieka. Maria i Józef szukają swojego miejsca na tym świecie i są zdziwieni różnorodnością języków, w których tu razem się śpiewa w czasie Świąt Bożego Narodzenia – po polsku, ukraińsku i niemiecku:

[muzyka]

Wspólne śpiewanie jest bardzo ważne podczas „Betlejem Narodów” i również spokojne zakończenie, na które zespół taneczny „Saga” w tym roku przygotował taniec ze świecami – wyciszony taniec na spokojne Święta:

[muzyka]

——-

Były to wrażenia z imprezy adwentowej „Betlejem Narodów” w Lidzbarku Warmińskim z warsztatami dla młodzieży z trzech narodów od 6 do 8 grudnia i uroczystości kończącej je  dnia 8 grudnia.
2019-09-22 Opowieść wigilijna

Następująca krótka opowieść jest wolnym tłumaczeniem epizodu z książki autorstwa Wernera Lansburgh´a „Holidays for Doosie”:

Byłem zaproszony do kolegi o nazwisku Norton z okazji pierwszego dnia Bożego Narodzenia, ale spóźniłem się na pociąg i przyjechałem za późno do wsi, gdzie on mieszkał. Ponadto nie miałem jego adresu ani w głowie, ani zanotowanego. Aby nie musieć wracać do Oxfordu, poszedłem jeszcze do zawiadowcy stacji. On pamiętał, że widział kogoś czekającego na peronie, jednak nie znał Nortona, a ten nie był wpisany w książce telefonicznej. Ale pan Smith, listonosz, powinien znać adres. Może byłby to trochę nieodpowiedni moment – pierwszy dzień Bożego Narodzenia, aby mu przeszkadzać, ale nic nie można było na to poradzić. Poprosił mnie, abym za nim poszedł.

Pan Smith również nie znał Nortonów, prawdopodobnie bardzo niedawno się sprowadzili. „Więc musimy po prostu pójść i popytać we wsi”, powiedział po prostu, ubrał się ciepło, wysłał zawiadowcę stacji z powrotem na dworzec i przejął dalszą opiekę nade mną.

Przyprowadził mnie do handlarza warzywami pan Lennoxa, do tylnich drzwi, bo sklep oczywiście był zamknięty. Ten również nie znał Nortonów; wprawdzie miał kilku nowych klientów, ale jeszcze nie ich nazwiska w głowie. Nawet wiejski policjant wraz ze swoim trojgiem dzieci w humorze świątecznym nic o nich nie wiedział: „Nikt przecież nie musi meldować się na policji. Jesteśmy wolnym krajem.”

Dalej poszliśmy do pani Hollingway, według pana Smitha coś takiego jak największa plotkara we wsi, która jednak też nic o nich nie wiedziała i wysłała nas dalej do handlarza wyrobami tytoniowymi pan Petersa. Ten z kolei skierował nas do pana White, agenta nieruchomości, który mieszkał po drugiej stronie wsi. Być może on słyszał o ludziach, którzy ostatnio się sprowadzili.

Jednak i pan White tylko pokiwał głową z ubolewaniem: „Szczerze jest mi przykro. Jaka szkoda minąć się z przyjaciółmi w pierwszym dniu Bożego Narodzenia.”

Aaaale… ale jego syn John mógłby coś wiedzieć, bo codziennie roznosi gazety. „Akurat jest obok, u sąsiadów, może Państwo tam spróbują.”

Spróbowaliśmy, a mały John, który miał około dwunastu lat i był pełen radości świątecznej, dokładnie wiedział, kogo mieliśmy na myśli: „Tak jest, proszę pana, Nortonowie, sprowadzili się miesiąc temu. Zaprowadzę Pana tam.”

Pan Smith zrobiwszy swoją część pracy, wrócił do domu do swojej żony i swoich dzieci, a mały John i ja poszli jeszcze raz przez całą wieś – tę przecudowną wieś – aby po drugiej stronie trafić do Nortonów. Nortonowie byli uszczęśliwieni: „Myśleliśmy, że Pan o nas zapomniał. Jak Panu się udało nas znaleźć?”

Nie byłem w stanie od razu odpowiedzieć. Głos uwiązł mi w gardle.
Anna: I to była Allensteiner Welle w czwartą niedzielę Adwentu, życzę Państwu jeszcze spokojnego wieczoru i pięknych świąt Bożego Narodzenia.

Audycje realizował dla Państwa i dla mnie Marian Dąbrowski, a do usłyszenia za tydzień mówi Państwu Anna Przywoźna. Pięknych świąt, wiele radości, do usłyszenia! (ap/ad)

15.12.2019 (opis do dźwięku)

Allensteiner Welle 15.12.2019

Anna: Serdecznie witamy w Allensteiner Welle! W trzecią niedzielę adwentu 2019 roku przy mikrofonie wita Państwa Anna Przywoźna. Mam nadzieję, że spędziliście Państwo dobry tydzień, odpoczęliście w weekend, dzisiaj zapaliliście trzecią świecę na wieńcu adwentowym i jesteście dzisiaj znowu z nami.

W audycji:

Przedstawimy relacje ze spotkań adwentowych mniejszości niemieckiej w regionie, które już się odbyły,

I porozmawiamy raz jeszcze na temat szczegółów projektu Fundacji Mamlocka w Gardei – tym razem z Michaelem Mamlockiem i wójtem gminy Gardeja Kazimierzem Kwiatkowskim.

To wszystko usłyszycie Państwo jak zwykle – po naszych wiadomościach.

Jingle – wiadomości

Katolicka msza w języku niemieckim odprawiona zostanie w tym tygodniu w przyszła niedzielę, 22 grudnia i czwartą niedzielę adwentu o godzinie 10.00 w Olsztynie Jarotach. Kanonik Andre Schmeier serdecznie zaprasza.

2019-12-15 Advent 1

Adwent jest także dla mniejszości niemieckiej w województwie warmińsko-mazurskim czasem przytulnych przedświątecznych spotkań. Oczywiście nie jest możliwe być na uroczystościach wszystkich stowarzyszeń. Chcemy Państwu dać mimo to mały wgląd, więc jeździliśmy dla Państwa po powiecie ostródzkim:

——-

Naszym pierwszym przystankiem był Hotel „Sajmino” w Kajkowie koło Ostródy, w którym Związek Młodych Prus Wschodnich, organizacja młodzieży Ziomkostwa Prus Wschodnich, w pierwszy weekend adwentowy przeprowadził swoje spotkanie adwentowe. Podczas naszego przybycia właśnie rozdzielano zadania do przygotowania uroczystości w sobotni wieczór. Edyta Gładkowska z biura Ziomkostwa Prus Wschodnich w Olsztynie i Danuta Niewęgłowska, kierowniczka grupy tanecznej „Saga” z Bartoszyc werbują do pieczenia i majsterkowania:

[Edyta Gładkowska – tłumaczenie w dźwięku, i Danuta Niewęgłowska – wypowiedź w języku polskim]

Cały długi weekend rozmawia się po niemiecku i po polsku, a wszystkie działania odbywają się w wielkie sali hotelu. Dla Edith Schattauer, która właśnie wykonuje gwiazdy z papieru, jest to bardzo ważne:

[Edith Schattauer:

To jest najważniejsze, że wspólnota znajduje się w jednym pomieszczeniu, a nie w wielu małych. Jedna sala, różne stoły poświęcone różnym grupom, bo kiedy dzielimy to przestrzennie, to nie ma wspólnoty i atmosfery i wspólna energia nie udziela się ludziom. Jedni tańczą, inni pieką, inni majsterkują i ważne jest, że się widzi i powstaje ciekawość tego, co można zrobić.]

Ona jest współtwórczynią tych spotkań adwentowych, które odbywały się na początku kilka razy w Olsztynie i znalazły od tego czasu swoje miejsce w Ostródzie – najpierw w nieistniejącym już Hotelu Park i później w Hotelu „Sajmino”. W następnym roku będzie spotkanie jubileuszowe, na które znowu przyjedzie:

[Edith Schattauer:

Tak, w następnym roku jest 30 raz i oczywiście wrócimy tu razem z ludźmi, którzy od wcześniej nam towarzyszyli. Jak widać, są dziewczyny, które miały wtedy 15 lat a teraz przeprowadziły ze sobą dzieci 10-letnie – to już trzecie pokolenie.]

Jak słychać w tle, przyjechały również dzieci jeszcze młodsze i integrują się w programie spotkania. Jest to zjawisko, które dopełniano w ostatnich latach. Wychowywał się natomiast na tych spotkaniach Adrian Mańka, który był na nich już 13 czy 14 razy:

[Adrian Mańka – wypowiedź w języku polskim]

Aby spotkać się ze znajomymi ludźmi również Damian Kardymowicz wciąż przyjeżdża do Ostródy, kiedy pozwala mu na to jego praca jako szefa młodych Joannitów w Polsce. Jego zadaniem jest przygotowanie grzańca względnie tzw. Feuerzangenbowle:

[Damian Kardymowicz – wypowiedź w języku polskim]

Jeszcze innym stałym gościem, który zawsze chce brać udział w spotkaniu, jest Rafael Brudzki. Pochodzi z Gdańska, ale był w Niemczech na studiach i w pracy:

[Rafael Brudzki:

Nie zawsze byłem, bo wcześniej, kiedy jeszcze pracowałem w Niemczech, nie było możliwości z powodu podróży, trudności dostania urlopu, ale zdecydowałem się, że kiedy jestem tu (w Polsce) biorę urlop, jadę do Ostródy i będę tu cztery dni i cały ten program.]

Za organizacyjne sznurki pociąga Tobias Link. Przewodniczący Związku Młodych Prus Wschodnich jest również w zarządzie Ziomkostwa Prus Wschodnich. Widzi się bardziej jako koordynator, a mniej jako szef:

[Tobias Link:

Trzymać wszystko w rękach, zapowiadać punkty programu, delegować, kto kiedy i dokąd, i jako całość wyznaczyć ramy imprezy. Zakup rozmaitych składników do majsterkowania, książki z piosenkami, produkty do grzańca, więc nie mało, można na tym spędzić parę dni, ale musi stać się piękna impreza. Sprawia nadal jeszcze radość, kiedy wszyscy są szczęśliwi, uczestnicy cieszą się nią, biorą ze sobą do domu coś pięknego, wtedy to się opłaciło.]

Liczba uczestników jest duża i zostanie, taką nadzieję ma Tobias Link, jeszcze przewyższona w następnym roku:

[Tobias Link:

Rok temu mieliśmy tak dużo uczestników jak nigdy w ostatnich latach. Musieliśmy ustawić dodatkowe stoły. Było nas trochę więcej niż 90, jeżeli dobrze liczyłem. Być może uda nam się dzisiaj mieć 100 uczestników – to byłaby fajna impreza. W następnym roku będzie udana sprawa, mamy 30 lecie, trzeba właściwie dążyć do czegoś z 30, może 4 razy 30, 120 gości – ale potrzebujemy wtedy bardzo dużej sali.]

Zmieńmy atmosferę do mniejszej sali i mniejszej liczby gości. W Morągu świętowało Stowarzyszenie Ludności Niemieckiej im. Herdera jak zawsze dwa razy, raz w małym gronie i drugi raz podczas Wigilii z Herderem w Muzeum im J.G.Herdera w tym mieście. Gościem na mniejszej uroczystości z ok. 30 osobami 7 grudnia był też pastor ewangelicko-augsburski z Ostródy Wojciech Płoszek. Jego słowo duchowe traktowało o rozpoznawaniu znaków przed przybyciem zbawiciela. Rozpoznać znaki sam musi całkiem inaczej w życiu prywatnym:

[Wojciech Płoszek – wypowiedź w języku polskim]

Rozpoznać znaki, odnaleźć spokój, aby nie oddalać się wzajemnie od drugiej osoby, lecz spotkać się, tak podsumował jego katolicki konfrater Dariusz Piórowski z Morąga swoją nadzieję. Należy do tego również wspólnie śpiewanie i muzykowanie – mieszane, po niemiecku i po polsku, a potem po białorusku:

[muzyka]

Gościem stowarzyszenia morąskiego była białoruski zespól „Molwieniec” z Królewca pod kierownictwem Dmytryja Harnyego.

Pozwólmy ich muzyce zaprowadzić nas z powrotem do Ostródy.

Tam adwent świętowało tego samego dnia, tylko trochę później, Stowarzyszenie Mniejszości Niemieckiej „Jodły” w Ostródzie. Na scenie jak zawsze grupa młodzieżowa stowarzyszenia prezentująca swoje umiejętności:

[muzyka]

Dawny chór seniorek „Jodły” niestety już nie występuje. Liczba jego członkiń mocno zmniejszyła się, a pozostałe piosenkarki w większości są już zbyt wiekowe, aby przyjeżdżać regularnie na próby. Ale podczas wspólnego śpiewania w sali jeszcze można je wyraźnie usłyszeć. Na przykład w piosence o pieczeniu adwentowym. I tu koło zamyka się, bo tej pieśni adwentowej młodzi piosenkarze i piosenkarki nauczyli się parę lat temu podczas spotkania adwentowego Związku Młodych Prus Wschodnich w Ostródzie:

[muzyka]

——-

Były to wrażenia z uroczystości adwentowych w pierwszy i drugi weekend adwentu w powiecie ostródzkim. Spotkały się i świętowały Związek Młodych Prus Wschodnich, Stowarzyszenia Ludności Niemieckiej im. Herdera w Morągu i Stowarzyszenie Mniejszości Niemieckiej „Jodły” w Ostródzie.

2019-12-15 Gardeja 3

Cztery lata temu z jeziora w okolicy Gardei wydobyta została stella żydowskiego grobowca (macewa). Uwieczniona na niej była Rosa Mamlock, której prawnuk Michael Mamlock odwiedził dwa lata później miejsce znaleziska. Utworzona przez niego Fundacja Mamlock próbowała 16 listopada znaleźć dalsze nagrobki w jeziorze. Przy tej okazji rozmawialiśmy z Michaelem Mamlockiem i wójtem gminy Gardeja Kazimierzem Kwiatkowskim o tle tego projektu:

——-

W Gardei przy drodze krajowej między Grudziądzem i Kwidzynem kiedyś istniał cmentarz żydowski. Macewa z niego została wydobyta z pobliskiego jeziora. Czy Michael Mamlock wcześniej już miał informacje na temat tej miejscowości?

[Michale Mamlock:

Nie, nie było ich. Ale zawsze prywatnie poszukiwałem informacji o mojej rodzinie, która jest rozproszona po całym świecie – Izrael, USA, Ameryka Południowa i Anglia. Zawsze miałem zespół badających w Niemczech i Polsce. Zawsze to mnie interesowało, bo moja rodzina pochodzi pierwotnie z Polski, tzn. nie z tak zwanych terenów wschodnich (Niemiec), lecz z Kalisza. Tam bardzo długo żyli i później zrobili ten ruch, wywędrowali w kierunku Kwidzyna.]

Z pierwszymi informacjami o macewie i możliwych dalszych znaleziskach przyszedł do wójta Gardei Kazimierza Kwiatkowskiego, który, jak mówi, chętnie zapewnił swoje wsparcie dla dalszych kroków:

[Kazimierz Kwiatkowski – wypowiedź w języku polskim]

Poszanowanie żywych i umarłych obowiązuje też dla byłych ewangelickich cmentarzy, z którymi już trochę czasu ma doświadczenie. Te są pielęgnowane i utrzymywane w dobrym stanie przez gminę razem z mniejszością niemiecką w Kwidzynie pod kierownictwem Manfreda Ortmanna i więźniami więzienia w Kwidzynie, jak mówi Kazimierz Kwiatkowski:

[Kazimierz Kwiatkowski – wypowiedź w języku polskim]

I dla tej pielęgnacji i dla utworzenia i utrzymania miejsca pamięci na terenie byłego cmentarza żydowskiego w Gardei potrzebne jednak są pieniądze – na przykład z RFN. Konsul generalna z Gdańska Cornelia Pierper odwiedziła już przynajmniej miejsce znalezienia macewy, relacjonuje Kazimierz Kwiatkowski:

[Kazimierz Kwiatkowski – wypowiedź w języku polskim]

Aby ułatwić pozyskanie pieniędzy i umożliwiać darowizny, utworzono Fundację Mamlock. Jak do tego doszło i z jakimi instytucjami fundacja teraz współpracuje, o tym opowiada Michael Mamlock:

[Michale Mamlock:

Pan Bartosiak, który znalazł kamień, umieścił oczywiście informacje w Internecie. Nasza kuratorka dr Bergner znalazła to, więc powiedzieliśmy wtedy „patrzcie, jesteśmy razem zespołem, utwórzmy z tego fundację”, z której następnie powstało jeszcze o wiele więcej, przez co mamy wsparcie z wielu miejsc – ministerstwa kultury państwa polskiego, ambasady amerykańskiej w Warszawie, kościoła katolickiego przez reprezentanta współpracy żydowsko-chrześcijańskiej, który się angażuje, sufragana Markowskiego. Jeszcze współpracujemy z fundacją dla dziedzictwa żydowskiego, która ma swoją siedzibę w Warszawie. Z nimi mamy kontrakt, bo powiedzieli „potrzebujemy takich ludzi jak państwo, nie możemy tu tego dokonywać” – oni zarządzają całą własnością żydowską w księgach wieczystych w Polsce. Oni chcą, żebyśmy my w następnych latach kontynuowali pracę nad projektami, które nam dadzą – zaoferowali nam już trzy cmentarze, których sytuacja nie jest tak skomplikowane jak tu. Chodzi o remontowanie miejsc, o odnajdywanie nazwisk i o publikowaniu tego wszystkiego.]

Czyli szeroka baza dla projektów, m.in. również tego w Gardei. Tam przewidziane jest na jednej części pagórka, który pozostał jeszcze z cmentarza żydowskiego, utworzenie zgodnie z wolą wójta miejsca pamięci. Obecne stoi tam jeszcze budynek, który służył jako miejsce imprez i dyskotek:

[Michael Mamlock:

Wójt jasno powiedział, że wyburzy go. Tam na górze jest wielka powierzchnia i tam chce mieć miejsce pamięci, będzie tam budynek, tzw. lapidarium, gdzie przedstawiona zostanie cała kwerenda w sprawie byłej ludności żydowskiej, łącznie z tym, co jeszcze znajdziemy. Powstanie tu miejsce pamięci dla byłej ludności żydowskiej, mianowicie od urodzenia się do dzisiaj do miejsca pobytu jeszcze żyjących (potomków). Wójt bardzo to wspiera. Wpisane będzie to do spisu miejsc pamięci, będzie szczególnie chronione monitoringiem itd. Nie będzie czymś tymczasowym, lecz stałym.]

Wtedy Ryszard Bartosiak przeniesie tu znalezioną macewę Rosy Mamlock, i możliwe dalsze znaleziska oraz dokumentacje dot. rodzin żydowskich, które mieszkały w Gardei, znajdą tam swoje miejsce. Ale trzeba również przybliżyć to miejsce i historię, która się za nim kryje, dzisiejszym mieszkańcom. Jeszcze raz Michael Mamlock:

[Michael Mamlock:

Będzie również publikacja. A ze strony rady gminy podczas ostatniego posiedzenia, które mieliśmy, obecnych było dwoje nauczycieli, którzy powiedzieli, że chcą wykorzystać materiały dydaktycznie dla uczniów, że to nie tylko tak tu będzie stało, i nikt nic nie będzie wiedział na ten temat, lecz znaczy to, że zrobi się historię możliwe do przeżycia, do przeżycia, co tu było. Dydaktyczny aspekt odgrywa wielką rolę dla potomności, dla uczniów – i są nauczyciele, którzy bardzo się tym interesują.]

——-

Były to informacje o tle poszukania macew w jeziorze Sabjinken koło Gardei dnia 16 listopada. Naszymi rozmówcami byli Michael Mamlock, który wraz ze swoją Fundacją jest organizatorem projektu miejsca pamięci w Gardei, oraz wójt gmina Gardeja Kazimierz Kwiatkowski.

Anna: I to była Allensteiner Welle w trzecią niedzielę adwentu 2019, życzę Państwu jeszcze spokojnego wieczoru i dobrego tygodnia.

Audycję realizował dla Państwa i dla mnie Szymon Krzysztoń, a do usłyszenia za tydzień mówi Państwu Anna Przywoźna. (bsc)

01.12.2019 (opis do dźwięku)

Anna: Serdecznie witam w Allensteiner Welle w pierwszą niedzielę adwentu 2019. Mam nadzieję, że spędziliście Państwo dobry tydzień, odpoczęliście w weekend i jesteście przy blasku pierwszej świecy adwentowej znowu z nami.

W dzisiejszej audycji:

–        Przedstawimy relację z warsztatów filmowych, które zorganizowała nowa menadżer do spraw kultury Instytutu Stosunków Zagranicznych w Olsztynie Julia Herzog we współpracy ze Związkiem Stowarzyszeń Niemieckich Warmii i Mazur – w ramach warsztatów zajmowano się stereotypami i przesądami z filmu „Heimat ist kein Ort“ oraz z życia uczestników,

–        Oraz z nowej imprezy w kalendarzu Związku Stowarzyszeń Niemieckich Warmii i Mazur – 22 listopada odbyła się w Ostródzie pierwsza edycja wojewódzkiego nieieckijęzycznego konkursu recytatorskiego.

To wszystko usłyszycie Państwo jak zwykle – po naszych wiadomościach.
Jingle – wiadomości

Tegoroczne spotkanie adwentowe Związku Stowarzyszeń Niemieckich Warmii i Mazur odbędzie się w piątek, 6 grudnia, w Mikołajki. Przedstawiciele organizacji członkowskich oraz zaproszeni goście spotkają się o godzinie 15.00 w restauracji „Villa Pallas“ w Olsztynie.

****

W sobotę, 7 grudnia, odbędzie się spotkanie adwentowe w Morągu, gdzie Stowarzyszenie Ludności Niemieckiej „Herder” zaprasza o godzinie 11.00 do Hotelu „Irena”. Kolejne organizuje Stowarzyszenie Mniejszości Niemieckiej „Tannen“ w Ostródzie o godzinie 13.00 w Hotelu „Sajmino“ w  Kajkowie.

****

Uroczystością „Betlejem narodów“ zakończą się jak co roku warsztaty adwentowe dla młodzieży wielu narodowości pod tą samą nazwą w Lidzbarku Warmińskim. Warsztaty rozpoczynają się w tym roku 6 grudnia, uroczystość zakończenie zaplanowana jest 8 grudnia o godzinie 14.00. Miejscem spotkania jest ponownie Gminne Centrum Kultury w Pilniku.

****

Kawiarnia kulturalna „Stary Zaułek“ na olsztyńskiej starówce będzie 5 grudnia znowu miejscem comiesięcznej sceny niemieckiej, spotkania osób zainteresowanych niemieckim językiem i kulturą. Początek jak zwykle o godzinie 19.30.

****

W środę 4 grudnia w Muzeum Nowoczesności Miejskiego Ośrodka Kultury w Olsztynie w centrum zainteresowania znajdą się sporty zimowe. Jaki sport był najbardziej lubianym? Gdzie były miejsca zimowego wypoczynku i zawodów? Odpowiedzi na te i inne pytania usłyszeć będzie można podczas prezentacji kolejnego eksponatu miesiąca, pary kijków narciarskich ze zbiorów Muzeum. Początek imprezy o godzinie 17.00.

****

Katolicka msza w języku niemieckim odprawiona zostanie w przyszłą niedzielę, 8 grudnia – w drugą niedzielę adwentu  o godzinie 14.00 w Kościele Serca Jezusowego w Olsztynie. Kanonik Andre Schmeier serdecznie zaprasza.
2019-12-01 Warsztaty filmowe

16 listopada odbył się pierwszy projekt nowej menedżerki ds. kultury Instytutu  Stosunków Zagranicznych IfA w Olsztynie Julii Herzog we współpracy ze Związkiem Stowarzyszeń Niemieckich Warmii i Mazur ZSNWiM. W ramach warsztatów filmowych wspieranych finansowo przez IfA w pomieszczeniach ZSNWiM tematem były przesądy i stereotypy z filmu „Heimat ist kein Ort” (pl. Ojczyzna nie jest miejscem) i z codziennego życia uczestników
——-
Projekt warsztatowy „Polacy i Niemcy w filmie” Julia Herzog przejęła od swojego poprzednika Ralfa Meindla, który chciał przeprowadzić go w sierpniu. Jednak ani wtedy ani w pierwszym planowanym przez Julię Herzog terminie nie było zbyt dużego zainteresowania. Ważna zmiana przyniosła potem pożądany sukces. O tym Julia Herzog:

[Julia Herzog:

Chodziło m.in. o to, czy uczniowie naprawdę zrozumieją cały film po niemiecku; dlatego poziom językowy dopasowaliśmy do umiejętności uczestników. Treść filmu została najpierw przedstawiona, żeby na wszelki przypadek było jasne, o co w filmie chodzi.]

Zgłosiło się ostatecznie prawie 20 osób, z których kilka nagle musiało niestety zrezygnować. Ale 13 młodych ludzi, wśród nich studentka germanistyki, przyszło 16 listopada do siedziby ZSNWiM. I ci nie mieli problemów z językiem, jak relacjonuje Julia Herzog:

[Julia Herzog:

Uczniowie wszyscy znali niemiecki, oczywiście na różnych poziomach. Warsztaty zostały poprowadzone w całości dwujęzycznie, przy czym język niemiecki przeważał. Na początku na rozgrzewkę było trochę więcej (po polsku), a na końcu było naprawdę bardzo dużo po niemiecku, uczniowie mogli się rozwinąć, co fajnie było widać.]

Jednym z uczestników był Marcin Targoński z XII Liceum im. Marii i Georga Dietrichów w Olsztynie. Uczy się niemieckiego od trzech, czterech lat i nie miał trudności z rozumieniem filmu „Heimat ist kein Ort”:

[Marcin Targoński – wypowiedź w języku polskim]

Ale o co właściwie chodzi w filmie „Heimat ist kein Ort”? Julia Herzog:

[Julia Herzog:

Chodzi o to, że starszy pan, który urodził się tu w byłych Prusach Wschodnich, zmarł. Aby jego troje dzieci mogło objąć spadek, muszą wyjechać do Prus Wschodnich, poznać jego ojczyznę, miejscowości, gdzie mieszkał, żeby dowiedzieć się, gdzie on żył, bo jeszcze nic nie wiedzą o tym. Kiedy jeszcze żył, nic nie mówił o tym. Tych troje udają się więc w podróż, film nadal jest kolorowy i wesoły, ale również głęboki i smutny, jest dobra mieszanka obu nastrojów. Pokazano go po niemiecku, nie było napisów polskich.]

Przesądy i stereotypy miedzy Niemcami i Polakami – tak brzmiał temat ramowy. A przedstawione w filmie pokazane postaci oferowały widzom ich różnorodność – i prawie już jako karykatury, uważa przynajmniej Marcin Targoński:

[Marcin Targoński – wypowiedź w języku polskim]

Że tego tematu nie trzeba koniecznie traktować tylko poważne, całkowicie było zamiarem organizatorki Julii Herzog, dla której niektóre opinie też były nowe:

[Julia Herzog:

Było również tak, jak można oczekiwać, bardzo śmiesznie. Było też dla mnie  ciekaw, usłyszeć coś nowego, bo niektóre (przesądy) się zna, niektórych nie zna. Niemcy – to jest Bundesliga, Oktoberfest. Co było nowe i fajne do obserwowania, że też mówiono, że Niemcy mają dużo oszczędności, że Niemcy myślą już o przyszłości, a Polacy żyją swoje życie tu i teraz.]

Takich różnic kulturowych i obchodzenia się z nimi uczy się najlepiej w ramach wymian szkolnych. Marcin Targoński już był gościem szkoły partnerskiej w Offenburgu:

[Marcin Targoński – wypowiedź w języku polskim]

I również filmy krótkometrażowe, które pokazano aby wesprzeć dyskusję w ramach warsztatów, tworzą jego zdaniem obraz zróżnicowany:

[Marcin Targoński – wypowiedź w języku polskim]

A to było też przyjęte w pracy w grupach, jak mówi Julia Herzog

[Julia Herzog:

Na końcu jeszcze praca w grupach na temat „co możemy zrobić przeciw takim przesądom?”. Nie możemy ludzi nie uogólniać.]

Ważnie podczas takiej imprezą jest, żeby uczestnicy dobrze się  czuli. O atmosferze podczas warsztatów filmowych „Polacy i Niemcy w filmie” organizatorka Julia Herzog:

[Julia Herzog:

Całościowo spędziliśmy sześć godzin. Jak jeden uczeń powiedział na koniec „planowaliśmy tak na minutę” – i tak było. Nie pojawiła się ani sekunda nudy, w czasie pracy w grupach czasami grała muzyka. Była naprawdę luźna i piękna atmosfera i nastrój.]

Również grupa wpasowała się dobrze we wspólny dzień:

[Julia Herzog:

Była różnorodna grupa, bardzo dobrze miedzy sobą się zrozumieli. Nie rozwijały się grupki, to też było ważne dla mnie, bo czasem tak może być, kiedy jest ich dużo z jednej szkoły i dobrze się znają z klasy, ale tak tutaj nie było. Oni mieli ochotę poznania się nawzajem, to było bardzo fajnie obserwować.]

Dobre wrażenie potwierdza też Marcin Targoński:

[Marcin Targoński – wypowiedź w języku polskim]

Jeśli znowu będzie coś organizowane, chce przyjść, mówił Marcin Targoński. Jak wyglądają dalsze projekty tego rodzaju? Julia Herzog już ma plany:

[Julia Herzog:

Tych 13 – będzie to kontynuowane, oni maja ochotę. Powołam do życia jeszcze w tym miesiącu tzw. Koło Niemieckie, grupę, która zajmować się będzie wszystkimi tematami, na które uczniowie mają ochotę, będzie to pozaszkolne, po lekcjach. Na co mają ochotę, powstanie tam, koło spotykać się będzie w Domu Kopernika przy ulicy Partyzantów 3, jak często, musimy jeszcze wyjaśnić, to oni zdecydują.]

Właśnie mówienie poza szkołą przyciągnie uczestników również w przyszłości, uważa Julia Herzog:

[Julia Herzog:

Warsztaty też pokazały, że poza szkołą uczestnicy – i sami to powiedzieli – odważają się mówić, bo żadna nauczycielka tego nie ocenia. To dobrze, i uważam, że jest to fajna możliwość dla uczniów, aby zajmować się niemieckim, trenować go.]

——-

Były to nasze wrażenia z warsztatów filmowych na temat przesądów i stereotypów, które odbyły się 16 listopada w pomieszczeniu ZSNWiM. Organizatorką była menedżerką ds. kultury Instytutu Stosunków Zagranicznych IfA w Olsztynie Julia Herzog we współpracy z ZSNWiM. Pierwsze spotkanie organizacyjne Koła Niemieckiego zaplanowane jest jutro, 2 grudnia popołudniu. Przy najbliższej okazji poinformujemy Państwa o tym nowym projekcie.
2019-12-01 Konkurs recytatorski

W kalendarzu Związku Stowarzyszeń Niemieckich Warmii i Mazur ZSNWiM jest nowa impreza. 22 listopada odbyła się w Ostródzie w sali zamku pierwsza edycja wojewódzkiego niemieckojęzycznego konkursu recytatorskiego. Byliśmy tam dla Państwa:
——-
W zamku w Ostródzie odbywa się tradycyjne od lat konkurs piosenki niemieckiej. Tym razem jednak, 22 listopada, nie śpiewano, lecz recytowano – również w języku niemieckim. Jest to premiera. Ale jak w ogóle doszło do tego nowego projektu? Wyjaśnia nam to współorganizatorka Edyta Gładkowska, przedstawicielka Ziomkostwa Prus Wschodnich w Olsztynie:

[Edyta Gładkowska:

Już dłużej myślałam o konkursie recytatorskim w języku niemieckim dla dzieci. Jest konkurs piosenki, są seminaria tańca ludowego, są festyny letnie, gdzie mogą się zaprezentować tancerze, ale niestety brakowało czegoś dla poetów czy tych, którzy lubią recytować.]

Impreza jest również szczególna, bo nie zaplanowano jej ani ze środków z ministerstwa wewnętrznych Polski ani niemieckiego konsulatu generalnego w Gdańsku. Jeszcze raz Edyta Gładkowska:

[Edyta Gładkowska:

Środki pochodzą od Związku Niemieckich Stowarzyszeń Społeczno-Kulturalnych w Polsce, oczywiście Ziomkostwo Prus Wschodnich współfinansowało konkurs, oraz Związek Stowarzyszeń Niemieckich Warmii i Mazur.]

Jacy i ile uczestniczek i uczestników stawiło czoła wyzwaniu recytowania wierszy niemieckich, o tym poinformowała nas główna organizatorka Anna Czajkowska:

[Anna Czajkowska – wypowiedź w języku polskim]

Przy tym podczas pierwszej próbie zaczęto ostrożnie i nie od razu skontaktowano się ze wszystkimi szkołami, które uczą języka niemieckiego. Anna Czajkowska wyjaśnia:

[Anna Czajkowska – wypowiedź w języku polskim]

Poza tym było motto konkursu, nacisk na dzieła niemieckojęzycznych urodzonych w Prus Wschodnich pisarzy:

[Anna Czajkowska – wypowiedź w języku polskim]

Wiersze, które uczestnicy chcieli recytować, musieli wcześniej wręczyć organizatorkom. I wreszcie nadszedł ten wielki moment na scenie i ocena jury:

[Anna Czajkowska – wypowiedź w języku polskim]

Edyta Gładkowska przejęła moderację konkursu i na początek jeszcze raz uspokoiła młodych interpretatorów:

[Edyta Gładkowska  – wypowiedź w języku polskim]

Pierwszą kategorię klas I – III wygrała pierwszoklasistka. Milena Zając ze Szkoły Podstawowej w Głotowie wybrała „Los kostki lodu” autorstwa Richarda Mösslinger´a:

[Milena Zając – fragment wiersza]

Najsilniejszą kategorią wiekową byli uczestnicy z klas IV – VI. Z VI klasy Szkoły Podstawowej w Rączkach startowała Julia Woźniak i zajęła z „Przebaczyć” Arno Holz´a pierwsze miejsce:

[Julia Woźniak – fragment wiersza]

Jeszcze lepiej zaprezentowała się Lea Gładkowska ze Szkoły Podstawowej nr 2 w Olsztynie. Dostała ona specjalną nagrodę dla najlepszej interpretacji całego konkursu. Teraz fragment z „Wróbel i dzieci na podwórzu szkolnym” autorstwa James´a Krüss´a:

[Lea Gładkowska – fragment wiersza]

Również wielki poeta niemiecki Johann Wolfgang von Goethe przyczynił się do  zwycięstwa. Dzięki jego „Królowi olch” miały miejsce pierwsze nagrody w klasach 7 – 8 oraz w kategorii szkół ponadpodstawowych. Usłyszą Państwo teraz dwie bardzo różne interpretacje Dominika Kulisia ze  Szkoły Podstawowej w Wipsowie i Agnieszki Skwary z Liceum Sztuk Plastycznych w Gronowie Górnym koło Elbląga:

[Dominika Kuliś i Agnieszka Skwara – fragmenty wiersza]

Pod wrażeniem osiągnięć uczniów była Agnieszka Zaleska z jury, która przez 13 lat była nauczycielką w Zespole Szkół Zawodowych w Ostródzie i tam jest teraz dyrektorką przedszkola:

[Agnieszka Zaleska:

Niektórzy byli pełni fantazji i przygotowani, ze strojem, a też, jeżeli chodzi o wyrażenie siebie, duży respekt dla uczestników. Zarówno wśród uczniów jak i wśród jury była widoczna trema, tak, było dużo stresu.]

Trema również dla niej, bo praca w jury była dla niej czymś nowym. Z jej uznaniem spotkały się ostatecznie też organizatorki:

[Agnieszka Zaleska:

To jest moje pierwsze doświadczenie w tej dziedzinie. Przede wszystkim jestem pod wrażeniem, że zaangażowali się emocjonalnie, bardzo się starali, aby nauczyć się czasem bardzo długich i trudnych tekstów na pamięć. Również  wiele uznania dla nauczycieli, którzy uczniów tak dobrze przygotowali. I bardzo dziękuję organizatorkom, że tak wspierają kulturę niemiecką i przekazują ją dalszym pokoleniom.]

——-

Były to wrażenia z pierwszej edycji wojewódzkiego niemieckojęzycznego konkursu recytatorskiego, który odbył się w Ostródzie w sali zamku 22 listopada. Nową imprezę ZSNWiM wsparły: Związek Niemieckich Stowarzyszeń Społeczno-Kulturalnych w Polsce, ZSNWiM i Ziomkostwo Prus Wschodnich w Hamburgu.
Jingle – koncert życzeń

W pierwszą niedzielę miesiąca jak zwykle spoglądamy na jubilatów z miesiąca poprzedniego w mniejszości niemieckiej na Warmii i Mazurach; dzisiaj na jubilatów z listopada 2019 roku:

Nidzieckie Stowarzyszenie pogratulować mogło trzem swoim członkom, przy czym od 14 listopada Gertruda Pedyna ma tam 95 lat.

W Stowarzyszeniu Mniejszości Niemieckiej w Kętrzynie zanotowano dwie jubilatki, mianowicie Annę Lachowską i Teresę List z 88 i 86 latami.

W Ełku w Stowarzyszeniu Mniejszości Niemieckiej „Masuren“ cieszyć sie mogła jedna jubilatka. Gertrud Stanilowicz może od wczoraj, 30 listopada, spoglądać wstecz na swoje 91 wiosen.

Niemieckie Stowarzyszenie Przyjaźni „Rosch“ w Piszu miała na swojej liście sześcioro jubilatów. Szczególnie podkreślić chcielibyśmy Ewę Urban z 79, i Wierę Adamonis z już 82 latami.

Stowarzyszenie Mniejszości Niemieckiej “Warmia” w Lidzbarku Warmińskim pogratulowac mogło pięciu, a Stowarzyszenie Niemieckie „Natangen“ w Górowie Iławeckim sześciu osobom, które świętowały wkroczenie w nowy rok życia. W Lidzbarku Władysław Buczel i Janina Krawczuk mogą spoglądać na swoje  70, a w Górowie Gertruda Ciszyńska na 85 lat.

Stowarzyszenie Mniejszości Niemieckiej „Tannen“ z Ostródy przesłało nam zestawienie siedmiu jubilatów. Danuta Góralska i Hildegard Ziółkowska skończyły tu 85, a Elza Schilmann 78 lat.

W Stowarzyszeniu „Joachim Schulz‘ w Pasłęku jako jedyna jubilatka była Katarzyna Słomińska, która 25 listopada skończyła okrągłe 80 lat.

My z Allensteiner Welle gratulujemy Państwu oraz wszystkim niewymienionym jubilatom, życzymy wszystkiego najlepszego i mamy dla Państwa piosenkę „Sag mir wie” w wykonaniu Udo Juergensa.
Anna:  I to była Allensteiner Welle w pierwszą niedzielę Adwentu, życzę Państwu jeszcze spokojnego wieczoru i dobrego tygodnia.

Audycję realizował dla Państwa i dla mnie Szymon Krzysztoń, a do usłyszenia za tydzień mówi Państwu Anna Przywoźna. (łw)

24.11.2019 (opis do dźwięku)

Anna: Serdecznie witam w Allensteiner Welle, w ostani weekend listopada przy mikrofonie dla Państwa Anna Przywoźna. Mam nadzieję, że spędziliście Państwo dobry tydzień, odpoczęliście w weekend i jesteście dzisiaj znowu z nami.

W dzisiejszej audycji:

Przedstawimy relację z uroczystości z okazji Dnia Żałoby Narodowej na cmentarzu honorowym dla niemieckich żólnierzy w Jakubowie,

Oraz z prac podczas akcji poszukiwawczej płyt nagrobnych w jeziorze niedaleko gardei – znaleziono tam i wydobyto 4 lata temu żydowską macewę.

Porozmawiamy także z szefem grupy poszukiwawczej Wojciechem Gajtkowskim na temat technicznej strony tych prac.

To wszystko usłyszycie Państwo jak zwykle – po naszych wiadomościach.

Jingle – wiadomości

W przyszły weekend, od 28 listopada do 1 grudnia, członkowie i goście Związku Młodych Wschodnioprusaków przyjadą na tradycyjne spotkanie adwentowe do Hotelu Sajmino w Ostródzie. Organizatorem jest Ziomkostwo Prus Wschodnich i Zachodnich Grupa Krajowa Bawaria. Początek w czwartek o godzinie 17.00, zakończenie w niedzielę po obiedzie. W programie między innymi tańce ludowe, pieśni ojczyźniane i bożonarodzeniowe, pieczenie i zajęcia plastyczne. Punktem kulminacyjnym będzie uroczystośc adwentowa wieczorem 30 listopada.

****

27 listopada można będzie z okazji 30. rocznicy przyjaźni przeżyć spotkanie literackie pod tytułem „Polak i Niemiec – dwóch (barczewskich) krewnych“ z Kazimierzem Brakonieckim i Winfriedem Lipscherem. Najpierw o godzinie 12.00 w Skarbcu Kultury Europejskiej przy ulicy Grunwaldzka 15 w Barczewie, następnie o godzinie 17 w Fundacji Borussia w Domu Mendelsohna przy ulicy Zyndrama z Maszkowic w Olsztynie.

****

28 listopada o godzinie 17.00 odbędzie się w Fundacji Borussia w Domu Mendelsohna przy ulicy Zyndrama z Maszkowic w Olsztynie dyskusja z profesorem Hubertem Orłowskim z Poznania i doktorem Rafałem Żytyńcem w Ełku. Tematem bedzi ich książka „Prusy Wschodnie. Wspólnota wyobrażona“.

****

Parafia ewangelicko – augsburska w Sorkwitach oraz Stowarzyszenie „Freunde Masurens“ z Scharnhorst zapraszają w przyszły piątek, 29 listopada, na ostatni wykład w ramach tegorocznych rozmów sorkwickich. W kościele ewangelickim w Sorkwitach oczekiwana jest kosnul generalna republiki Federalnej Niemiec w Gdańsku Cornelia Pieper. O godzinie 17.00 mówić będzie o „Doświadczeniach niemieckije dyplomatki w Rzeczpospolitej Polskiej“. Patronem imprezy jest starosta powitu mrągowskiego Barbara Kuźmicka-Rogala.

****

Po gorseciarzu i wytwórcy świec czas na ceglarza. Miejski Ośrodek Kultury w Olsztynie za pomocą aktualnego eksponatu miesiąca przypomni ten zapomniany zawód. Prezentacja ramy do produkcji cegieł jako symbolu tego zawodu odbędzie się w przyszły czwartek, 28 listopada, w dawnej zajezdni trolejbusowej w Muzeum Nowoczesności. Rama taka wykorzystywana była od zamierzchłych czasów do ręcznego formowania cegieł, od niej zależały wielkość i format produktu. Referat na podstawie historycznych cegieł na temat ich produkcji w czasach przedindustrialnych rozpocznie się o godzinie 17.00.

****

Katolickie msze w języku niemieckim odprawione zostaną w przyszła niedzielę 1 grudnia i pierwszą niedzielę adwentu o godzinie 10.00 w Olsztynie – Jarotach oraz o godzinie 15.00 w klasztorze katarzynek w Lidzbarku Warmińskim. Poza tym na uczestników spotkania adwentowego Związku Młodych Wschodnioprusaków czeka słowo duchownego podczas uroczystości adwentowej. Kanonik Andre Schmeier serdecznie zaprasza.

2019-11-24 Dzień Żałoby Narodowej

Dwa tygodnie przed pierwszą niedzielą adwentu obchodzony jest w Niemczech od 1952 roku Dzień Żałoby Narodowej. Przypomina on o poległych i zaginionych podczas wojen i o ofiarach despotyzmu. W tym roku uroczyste obchody odbywały się dnia 17 listopada, również w Olsztynie na cmentarzu honorowym dla żołnierzy niemieckich w Jakubowie:
——-

Cmentarz honorowy w olsztyńskiej dzielnicy Jakubowo jest od lat tradycyjnym miejscem uroczystości Olsztyńskiego Stowarzyszenia Mniejszości Niemieckiej OSMN z okazji Dnia Żałoby Narodowej. OSMN opiekuje się cmentarzem jako całością, szczególnie jednak znajdującymi się tam drewnianymi krzyżami. Również w tym roku kilku członków stowarzyszenia posprzątało ten teren, co okazało się trudną pracą, bo dziki gruntowne przeryły mech.

17 listopada podczas obchodów obecnych było około50 osób, wśród nich również grupa gości z Biskupca. Po wyjaśnieniach na temat Dnia Żałoby Narodowej wiceprzewodniczącego OSMN Aleksandra Bauknechta i słowach duszpasterza mniejszości niemieckiej kanonika Andre Schmeiera, Aleksander Bauknecht jeszcze raz zabrał głos, aby złożyć hołd. Oprócz żołnierzy wspomniał szczególnie ofiary cywilne wojny i wypędzenia:

[Aleksander Bauchknecht:

Składamy hołd pamięci niemieckich kobiet i mężczyzn, starców, dzieci i nowo narodzonych, którzy wskutek wojny, ucieczki, wypędzenia, w drodze, w błocie, stracili swoje życie. Składamy hołd pamięci licznych niemieckich rodzin, którym w wyniku ucieczki i wypędzenia została odebrana ojczyzna, która była dziełem pokoleń, wolność, honor i zdrowie. Składamy hołd pamięci niemieckich dziewcząt i kobiet, które zostały wywiezione do pracy przymusowej na Syberię. Ponosimy odpowiedzialność do zachowania wspomnienia o wszystkich tych cierpieniach i jego przyczynach, i musimy dbać o to, żeby nigdy więcej nie doszło do wojny miedzy narodami europejskimi.]

Ponieważ podczas Dnia Żałoby Narodowej – co wynika z historii jego powstania – w centrum wspomnień są żołnierze, częścią uroczystości są zawsze dwie melodie. Jedną z nich jest capstrzyk wojskowy, który wzywał żołnierzy z powrotem do koszar:

[Dariusz Gendzierski – muzyka]

Drugą jest piosenka „Miałem towarzysza…” z tekstem poety Ludwiga Uhlanda i melodią Friedricha Silchera, która jest integralną częścią ceremonii żałobnych niemieckich wojsk federalnych. Na trąbce na cmentarzu honorowym zagrał również w tym roku Dariusz Gendzierski:

[Dariusz Gendzierski – muzyka]

——-

Były to wrażenia z uroczystości z okazji Dnia Żałoby Narodowej zorganizowanej przez Olsztyńskie Stowarzyszenie Mniejszości Niemieckiej 17 listopada na cmentarzu honorowym w Olsztynie-Jakubowie.

2019-11-24 Gardeja – poszukiwania płyt nagrobnych

Cztery lata temu z jeziora niedaleko Gardei wydobyta została stela żydowskiego grobowca (macewa). Uwieczniona na niej była Rosa Mamlock, której prawnuk Michael Mamlock odwiedził dwa lata później miejsce tego znaleziska. Teraz stworzona przez niego Fundacja Mamlock próbowała 16 listopada odszukać i wydobyć dalsze płyty nagrobne z jeziora. Byliśmy tam dla Państwa:

——-

Gardeja leży prawie 150 km na zachód od Olsztyna, już w województwie pomorskim, przy drodze krajowej miedzy Grudziądzem i Kwidzynem. Kiedy wjeżdża się do tej miejscowości od strony Iławy, tuż przed centrum trzeba kręcić prawo, i wyląduje się przy boisku sportowym, tzn. na miejscu, gdzie kiedyś był cmentarz żydowski. Za nim jest jezioro Kamień, a trochę dalej droga do góry nad jezioro Sabjinken, jak nazywa się ono na mapie z 1913r. Tam zebrali się poszukiwacze, organizatorzy i dziennikarze. Michael Mamlock, założyciel Fundacji Mamlock i organizator akcji poszukiwawczej, jeszcze raz przypomina punkt wyjściowy wydarzeń:

[Michael Mamlock:

Grobowiec został (odkryty) w 2015r. przypadkowo przez wędkarza, kiedy haczyk w coś się zaplatał. Kiedy to obejrzeli, stwierdzili, że tam leży kamień. Najpierw nie wiedzieli, co to jest, myśleli, że to były pomnik ku czci poległych, potem obrócili go i zobaczyli, że jest tam napis, którego nie umieją odczytać. Był to język hebrajski i był to grobowiec mojej prababci, która zmarła w 1920r. w Gardei.]

Ryszard Bartosiak, nauczyciel historii i historyk regionalny, pamięta jeszcze ten dzień i odkrycie kamienia – i swoje pierwsze badania:

[Ryszard Bartosiak – wypowiedź w języku polskim]

O nich napisał dla prasy regionalnej w Kwidzynie, a tekst opublikowano też w Internecie. Tam znalazła go dr Gabriele Bergner, która dla rodziny Mamlock i innych żydowskich rodzin poszukuje ich przodków. Dla niej był on ważnym punktem wyjściowym dla dalszych badań. Według znalezionych dotychczas przez nią dokumentów cmentarz żydowski w Gardei jeszcze krótko przed II wojną światową, kiedy historia gminy żydowskiej w tej miejscowości się skończyła się, był jeszcze nienaruszony:

[Gabriele Bergner:

Nie dokładnie wiemy to. Jest wiadomo, że cmentarz istniał jeszcze w 1938r. Ostatnia rodzina to była rodzina Mamlock, którą w 1939r przemocą zmuszono do opuszczenia miejscowości. Co wtedy się działo z cmentarzem, jest niejasne, możemy przyjąć, że być może część już w czasach nazizmu została zbezczeszczona, grobowce przewrócone, ale dopiero po II wojnie światowej je usuwano.]

W czasie badań mieszkańcy opowiadali, w jakim kontekście cmentarz żydowski został zniszczony. Michael Mamlock relacjonuje:

[Michael Mamlock:

Informacje te zdobywaliśmy od świadków tych czasów z miejscowości, którzy nam potwierdzili, że to było związane z dobudową domu klubowego przy boisku. Wtedy zdejmowano założenie cmentarza, który jeszcze istniał, zdejmowano też część pagórków byłego cmentarza, i przetransportowano płyty nagrobne tutaj. Było to w latach 1967 – 1968.]

Pozostaje jednak jeszcze pytanie, dlaczego płyt nagrobnych nie wrzucono do jeziora Kamień, które leży obok cmentarza, bo ostatecznie wykorzystano też dużo ziemi z cmentarza do powiększenia i zniwelowania boiska sportowego. Jeszcze raz Michael Mamlock:

[Michael Mamlock:

Samego jeziora Kamień, gdzie był cmentarz, nie wykorzystano na to, bo nie chciano, żeby ludzie kąpiący się w lecie i grupy młodzieży widziały, że są tam płyty nagrobne z cmentarza żydowskiego, wykorzystano to drugie jezioro, nazywanego tu „jezioro stawowe”, bo nikt się tu nie kąpie; i tak przeszłość powinna zostać tu drugi raz pochowana. Ta płyta nagrobna była znaleziskiem przypadkowym, i można przyjąć, że – bo nikt nie transportuje tylko jednego kamienia tak daleko – została w nocy wraz z innymi płytami załadowana i tu zrzucona. Trudnością teraz jest znalezienie miejsca.]

Nad brzegiem południowym jeziora Sabjinken goście i organizatorzy akcji szukania brną przez trzcinę wyższą niż człowiek. Parę metrów dalej poszukiwacze wbijają żelazne pręty w bagnisty grunt w miejscach zaznaczonych wcześniej dzięki georadarowi. Ryszard Bartosiak pokazuje miejsce, na którym znaleziono stelę Rosy Mamlock:

[Ryszard Bartosiak – wypowiedź w języku polskim]

Nie jest jednak bardzo optymistyczny, że można tam jeszcze znaleźć dalsze kamienie. Takie płyty nagrobne często nie były po prostu wyrzucane, lecz wykorzystywane inaczej:

[Ryszard Bartosiak – wypowiedź w języku polskim]

Poza tym stele były pięknie i można było je wykorzystać jako ozdobę do ogrodu. Ale wszystko jedno, ile jeszcze płyt zostanie odnalezionych, za ich pomocą zostanie przypominana historia Żydów w Gardei, jak zapewnia wójt gminy Gardeja Kazimierz Kwiatkowski:

[Kazimierz Kwiatkowski – wypowiedź w języku polskim]

Bardziej konkretne informacje dotyczące miejsca pamięci podaje Michael Mamlock – brano pod uwagę miejsce byłego cmentarza żydowskiego:

[Michael Mamlock:

Są tu dwa pagórki i one przedstawiają były cmentarz żydowski, a tam, gdzie teraz da się przejechać, było wszystko zamknięte. Stoi tam budynek na jednym z tych pagórków, ale nie było wiadomo, na czym on stoi. Wójt jasno powiedział, że go wyburzy. Tam na górze jest duża powierzchnia i tam chce mieć miejsce pamięci. Będzie tam budynek, tzw. lapidarium, gdzie przedstawiona będzie cała kwerenda w sprawie ludności żydowskiej, łącznie z tym, co jeszcze znajdziemy. Wpisane będzie to do spisu miejsc pamięci, będzie szczególnie chronione za pomocą monitoringu itd. Nie będzie czymś tymczasowym, lecz stałym.]

To bardzo dobry sygnał dla Ryszarda Bartosiaka. Przede wszystkim jest dla niego ważne, że stela, która pojawiła się cztery lata temu, jest bezpieczna i znowu się gdzieś nie zapodzieje:

[Ryszard Bartosiak – wypowiedź w języku polskim]

——

Były to wrażenia z akcji poszukania macew w jeziorze stawowym (kiedyś jez. Sabjinken) koło Gardei. 16 listopada Fundacja Mamlock przeprowadziła tę akcję, bo cztery lata temu znaleziono tam stelę grobu Rosy Mamlock, prababci założyciela Fundacji Michaela Mamlocka. Więcej informacji na ten temat usłyszycie Państwo za chwilę oraz w kolejnych tygodniach w naszej audycji.

2019-11-24 Moderation Interview Wojciech Gajtkowski

Cztery lata temu z jeziora niedaleko Gardei została wydobyta stela żydowskiego grobowca (macewa). Uwieczniona na niej była Rosa Mamlock, której prawnuk Michael Mamlock odwiedził dwa lata później miejsce znaleziska. Teraz utworzona przez niego Fundacja Mamlock próbowała 16 listopada, odnaleźć i wydobyć z jeziora dalsze płyty nagrobne. Jak od strony technicznej wyglądało to wydobycie i jak skuteczne było, zapytaliśmy kierownika zespołu poszukiwawczego Wojciecha Gajtkowskiego:

——-

Skąd Pana zainteresowanie tym projektem? Dlaczego właśnie do Pana się zwrócono?

[Wojciech Gajtkowski – wypowiedź w języku polskim]

Jakie były podstawowe warunki na początku?

[Wojciech Gajtkowski – wypowiedź w języku polskim]

Jak dokładnie przebieagła ta akcja?

[Wojciech Gajtkowski – wypowiedź w języku polskim]

Jaka faza nastąpiła po pracy nurków w jeziorze?

[Wojciech Gajtkowski – wypowiedź w języku polskim]

I znaleźli Państwo coś w jeziorze?

[Wojciech Gajtkowski – wypowiedź w języku polskim]——-

Był to Wojciech Gajtkowski, nurek wrakowy i kierownik zespołu poszukiwawczego i wydobycia macew z jeziora stawowego (dawniej jezioro Sabjinken) koło Gardei, w rozmowie z nami. 16 listopada Fundacja Mamlock przeprowadziła tę akcję, bo cztery lata temu znaleziono tam stelę grobu Rosy Mamlock, prababci założyciela Fundacji Michaela Mamlocka. Więcej informacji na ten temat w kolejnych tygodniach w naszej audycji.

Anna: I to była Allensteiner Welle w ostatni weekend listopada, życzę Państwu jeszcze spokojnego wieczoru i dobrego tygodnia.

Audycję realizował dla Państwa i dla mnie Marian Dąbrowski, a do usłyszenia za tydzień mówi Państwu Anna Przywoźna. (bsc)

17.11.2019 (opis do dźwięku)

Anna: Serdecznie witam w Allensteiner Welle, w niedzielny wieczór przy mikrofonie dla Państwa Anna Przywoźna. Mam nadzieję, że spędziliście Państwo dobry tydzień, odpoczęliście w weekend i jesteście dzisiaj znowu z nami.

W audycji:

Przedstawimy relację z 8. Warsztatów tańców ludowych Ziomkostwa Prus Wschodnich w Lidzbarku Warmińskim – tym razem głównym punktem były tańce śląskie.

Porozmawiamy z profesorem Oskarem Gottliebem Blarrem na temat jego przyjaciela Anatola, którego dzieła można oglądać w Muzeum Warmii i Mazur w Olsztynie

Oraz z Gail Archer, jedną z najlepszych organistek na świecie, która tego lata była gościem Pasymskich Koncertów Muzyki Organowej i Kameralnej w Pasymiu.

To wszystko usłyszycie Państwo jak zwykle – po naszych wiadomościach.

Jingle – wiadomości

****

„Deutsche Dichter aus Ostpreußen“ – unter diesem Motto findet am kommenden Freitag, dem 22. November, im Schloss in Osterode ein Rezitationswettbewerb statt. Angesprochen sind Kinder und Jugendliche von drei bis neunzehn Jahren, die Deutsch als Muttersprache in der Schule lernen oder aus der deutschen Minderheit stammen. Beginn der Veranstaltung ist um 10 Uhr.

****

Der Advent kommt wie jedes Jahr und mit ihm die Kerzen. Anlass für das Städtische Kulturzentrum Allenstein, zu einer weiteren Veranstaltung aus dem Zyklus „Aussterbende Berufe“ einen Kerzenmacher einzuladen. Am kommenden Sonntag, dem 24. November, präsentiert im Speicher / Spichlerz in der ulica Piastowska ab 16 Uhr ein Kerzenmacher live seine Künste, Gäste können aus echtem Bienenwachs selber Kerzen herstellen.

****

Eine katholische Messe in deutscher Sprache gibt es am kommenden Sonntag, dem 24. November, um 10 Uhr in Allenstein-Jomendorf. Ein letztes Mal gibt es davor um 9.30 Uhr eine Andacht für die Armen Seelen. Domherr Andre Schmeier lädt herzlich dazu ein.

2019-11-17 Warsztaty tańców ludowych

Od siedmiu lat Ziomkostwo Prus Wschodnich w Niemczech organizuje i finansuje raz w roku warsztaty tańców ludowych dla młodzieży z mniejszości niemieckiej na Warmii i Mazurach. Tegoroczna ósma edycja odbyła się w dniach 9 do 11 listopada w Lidzbarku Warmińskim. Byliśmy tam dla Państwa:
——-

Znowu jest listopad, znowu jest czas na ruszenie nóg w rytm muzyki. Ziomkostwo Prus Wschodnich zaprosiło dzieci i młodzież do Lidzbarka Warmińskiego, aby dać im możliwość nauczenia się tańców ludowych. Co w tym roku było w programie? Ile dzieci przyjechało? O tym organizatorka imprezy Edyta Gładkowska z biura kontaktowego Ziomkostwa Prus Wschodnich w Olsztynie:

[Edyta Gładkowska:

Od siedmiu lat spotkamy się regularnie, od sześciu lat tu w Lidzbarku Warmińskim. W tym roku nauczymy się tańców śląskich, przjechali instruktorzy tańca ludowego ze Śląska, i będą nas uczyć teraz tańców śląskich. Jest 55 uczestników, jesteśmy podzieleni jak zawsze na dwie grupy, a teraz wszyscy ćwiczą nowe tańce.]

Ona sama nie mogła wejść na parkiet z powodu lekkiej grypy, ale za to z dużą energią uczestnicy, wśród nich również kilku stałych gości z grupy tanecznej „Saga” z Bartoszyc. Jak często już tu byli? Zapytaliśmy Wiktorię Wojtkiewicz i Mateusza Kędrę:

[Wiktoria Wojtkiewicz i Mateusz Kęda – wypowiedź w języku polskim]

Jako tancerzy „Sagi” są dobrze wytrenowani. Mimo to warsztaty taneczne w listopadzie są także dla nich intensywne – i interesujące:

[Wiktoria Wojtkiewicz i Mateusz Kęda – wypowiedź w języku polskim]

Właśnie wśród starszych uczestników jest kilkoro, którzy w bliskiej przyszłości „wyrosną” ze swoich grup tanecznych. Czy byliby oni wtedy potencjalnymi kandydatami na igrzyska olimpijskie młodzieży mniejszości niemieckiej? Edyta Gładkowska:

[Edyta Gładkowska:

Igrzyska olimpijskie są przeznaczone dla młodzieży, seminarium tańca ludowego przede wszystkim dla dzieci, ale oczywiście młodzież też może uczestniczyć. Ale mamy nadzieję, że kiedy uczestniczy seminarium tańca ludowego osiągną ten wiek – 15 lat – wtedy uczestniczą w Igrzyskach Olimpijskich.]

Niezwykła w tym roku była data warsztatów. Zamiast w piątek rozpoczęły się w sobotę. Co było powodem, wyjaśniła Edyta Gładkowska:

[Edyta Gładkowska:

Jest tak, że mamy tu w poniedziałek wolne. Dlatego wykorzystaliśmy to tak, że zaczęliśmy dopiero w sobotę, tym razem seminarium potrwa do poniedziałku. To też jest zaletą dla instruktorów tańców ludowych, którzy przyjeżdżają ze Śląska i to jest niestety długa trasa. Nie musieli jechać nocą czy brać wolne w piątek, lecz przyjechali spokojnie w sobotę.]

Jednym z trenerów tańca, którzy mogli spokojnie przyjechać, jest Katarzyna Łukaszczyk. Jest ona Ślązaczką na wskroś i przygotowała dla swoich podopiecznych intensywny program:

[Katarzyna Łukaszczyk – wypowiedź w języku polskim]

Katarzyna Łukaszczyk miała dobry powód, aby nie przeciążyć dzieci zbyt wieloma tańcami. Przy tym czekało jeszcze kilka jednostek treningu…

[Katarzyna Łukaszczyk – wypowiedź w języku polskim]

To, że dzieci szybko odpoczywają, nawet kiedy biegają jeszcze dodatkowo w przerwach, Katarzyna Łukaszczyk wie z własnego długoletniego doświadczenia jako tancerka i kierowniczka grup tanecznych:

[Katarzyna Łukaszczyk – wypowiedź w języku polskim]

Jeden z tańców dla młodziej grupy opierał się na piosence z ich czasu przedszkolnego:

[Muzyka]

Na marginesie dzieci usłyszały też, jak tancerze i tancerki powinni się zachowywać. Instrukcja Katarzyny Łukaszczyk do Trojaka:

[Katarzyna Łukaszczyk – wypowiedź w języku polskim]

Trojak, tzn. taniec, który przebiega nie w parach, lecz w grupach trzyosobowych złożonych z dwóch tancerek i tancerza, jest na warsztatach z młodymi ludźmi w gruncie rzeczy optymalny, dlatego że jak również w Lidzbarku Warmińskim w większości przypadków panie są w znacznej większości:

[Muzyka]

Podczas gdy młodsi uczestnicy trenowali w sali złotej hotelu „Górecki”, bardziej doświadczeni tancerze musieli zadowolić się salą srebrną piętro niżej. Za to była dla nich muzyka na żywo dzięki Ewie Banachiewicz i jej akordeonowi. Oto mała próbka:

[Muzyka]

Doprowadzić starszych tancerzy do granic wytrzymałości i testować ich umiejętność to było zadanie kierownika warsztatów Daniela Dziurki, który również studiował nauczanie tańców. Taniec „diobołek”, czyli mały diabełek, przynosił swojej nazwy wszelkie zaszczyty, jednak uczestnicy nie dali się zbić z tropu ani tańcem, ani trenerem Danielem Dziurką:

[Muzyka i Daniel Dziurka – wypowiedź w języku polskim]

——-

Były to wrażenia z tegorocznych ósmych warsztatów tańców ludowych, które Ziomkostwo Prus Wschodnich w Niemczech zorganizowało i sfinansowało dla młodzieży z mniejszości niemieckiej na Warmii i Mazurach w dniach 9 do 11 listopada w Lidzbarku Warmińskim.

2019-11-17 O.G. Blarr o Anatolu

Od 26 września w Muzeum Warmii i Mazur na zamku w Olsztynie można zwiedzić nową wystawę. Jej tytuł brzmi „Powinieneś być radosny. Anatol (1931-2019). Z kolekcji prof. Oskara Gottlieba Blarra.” Usłyszą Państwo teraz fragment z wernisażu – profesor Blarr mówi o swoim przyjacielu Anatolu:
——-

Wystawa Anatola prezentuje ponad 100 dzieł artysty: obrazy, rzeźby i dzieła w technice łączonej, od bardzo małych do bardzo dużych. Ważny dla kolekcji jest jednak przede wszystkim jeden obraz. Nosi on tytuł „Organista”, nazywany jest jednak również „Zielony Portret”. Na życzenie kuratorki wystawy Grażyny Prusińskiej profesor Oskar Gottlieb Blarr opowiedział gościom o powstaniu i znaczeniu tego dzieła:

[Oskar Gottlieb Blarr:

Anatol namalował go od razu podczas naszego pierwszego spotkania w 1986r., a mnie podarował go już na początku. Namalował go na starych drzwiach pochodzących ze zburzonego starego gospodarstwa, kiedy to koparki kopalni węgla brunatnego w Garzweiler niszczyły całe wsie. Znajdą Państwo kilka takich obrazów; a ja wiem, że Anatol tak na swój sposób protestował przeciwko niszczeniu historii. I tym samym protestował dla sztuki. Twierdził, że sztuka przetrwa mimo działania niszczącego, i był święcie przekonany, że sztuka zwycięży.]

Równie ważne było oddziaływanie, które nawzajem mieli na siebie ci dwaj artyści w swoich dwóch różnych dziedzinach. O tym profesor Blarr:

[Oskar Gottlieb Blarr:

Już nadmieniałem, jak wielkie zrobił na mnie wrażenie związek Anatola ze wschodniopruską ojczyzną i pasja dla dobrego polsko-niemieckiego sąsiedztwa. Poświęciłem mu kilka kompozycji. Mogą to Państwo usłyszeć w sobotę wieczorem o 19.00 w kościele ewangelickim, gdzie zagramy dużo muzyki wschodniopruskiej, również mojej.]

Znaczącym punktem w życiu obu artystów było miejsce, gdzie pierwszy raz na siebie trafili: Muzeum Wyspa Hombroich. Dlatego profesor Blarr w swoim krótkim wykładzie zajął się też nią:

[Oskar Gottlieb Blarr:

Mówiąc o Anatolu należy również wspomnieć o Muzeum Wyspa Hombroich. Muzeum Wyspa Hombroich – dzisiaj fundacja – powstało z prywatnej inicjatywy jednej genialnej osoby, odnoszącego wielkie sukcesy handlarza nieruchomości, który właściwie chciał zostać artystą i widząc obraz Picassa mówił ´Nie, nie jestem w stanie, czegoś takiego zrobić.´ To stworzenie jego muzeum było gwałtownym rozłamem z düsseldorfską Akademią Sztuk Pięknych. Tam Anatol studiował, tam był jednym z pierwszych, bardzo ważnych towarzyszy Josepha Beuysa, tam robił spektakularne akcje, tam też uczył, ale jego właściwym polem działania była wyspa Hombroich.]

Z Akademii Sztuk Pięknych w Düsseldorfie do wyspy Hombroich. Anatol był tam obecny jak żaden inny artysta, jak mówił profesor Blarr. Prawie można powiedzieć, że „żył” wyspę jak nikt inny:

[Oskar Gottlieb Blarr:

Tam on jest najbardziej widocznie reprezentowany ze wszystkich sławnych artystów. Jego koła kamienne, jego kościół ekumeniczny, figury ze stali – tzw. „strażnicy” –, ogromne drzewa z płaszczem z ołowiu czy przekształcone na jaskinie mieszkalne. A w środku tej wyspy atelier Anatola, drewniany dom, który sam zaprojektował według mazurskiego wzoru. Anatol tam prawie zawsze publicznie pracował, nauczał i dyskutował z gośćmi. Egzystencja sokratyczna.]

——-

Był to fragment z wernisażu wystawy „Powinieneś być radosny. Anatol (1931-2019). Z kolekcji prof. Oskara Gottlieba Blarra.” Można ją zwiedzać od 26 września w Muzeum Warmii i Mazur na zamku w Olsztynie. Usłyszeli Państwo profesora Blarra mówiącego o swojej przyjaźń z Anatolem Herzfeldem. Więcej na ten temat w kolejnych tygodniach u nas.

2019-11-17 Gail Archer

Dokładnie trzy miesiące temu, 17 sierpnia, gościem Pasymskich Koncertów Muzyki Organowej i Kameralnej była jedna z najlepszych organistek na świecie: Gail Archer. Jest ona organistką koncertową, dyrygentką chórów i wykładowczynią, i jako pierwsza Amerykanka grała całe dzieło kompozytora Oliviera Messiaena. Jest ona również założycielką musforum.org, międzynarodowej sieci wsparcia dla organistek. Rozmawialiśmy z nią dla Państwa:

——-

Zwykle gra Pani na większych organach, na Pani uniwersytecie, w wielkich kościołach. Tu w Pasymiu jest Pani nagle w starym, dość małym kościele z odpowiednimi do niego organami. Jak Pani się czuje w takim miejscu?

[Gail Archer:

To jest coś, co bardzo lubię robić, bo rodzina mojej matki to są wszyscy Holendrzy i Niemcy. Pochodzę więc z takiego środowiska. Kocham te wspaniałe kościoły i przepiękne organy; tak dużo sfotografowałam dzisiaj popołudniu. Dopiero dzisiaj przyjechałam, jestem od sześciu tygodni na tournee]

Sześć tygodni po Europie. Jakie były Pani postoje w Polsce?

[Gail Archer:

Tym razem grałam w Kościele Mariackim w Krakowie, w Rumii, niedaleko stąd, w katedrze w Pelplinie, dzisiaj jestem tu, potem w kościele św. Krzyża w Lublinie. Wiele razy odwiedziłam Polskę; chętnie tu przyjeżdżam. Jestem wyznania rzymsko-katolickiego, więc czuje się w Polsce jak w domu.]

Kiedy Pani była pierwszy raz w Polsce?

[Gail Archer:

Myślę, że było to 12 lat temu, często byłam tutaj, prawie każdego lata. Jest mnóstwo organów w całej Europie, i gram w tych sześciu tygodniach 20 koncertów. To znaczy w tym momencie, że mam jeszcze cztery (zanim pojadę do domu).]

Utworzyła Pani musforum.org, światową sieć wsparcia organistek. Granie na organach raczej jest domeną mężczyzn, więc taka sieć, która przybliża im kobiety grające na tym instrumencie, jest na pewno wyzwaniem…

[Gail Archer:

Absolutnie. Jest to dla ich nowe. Jest nas około 300, kobiety w Europie, w Stanach, także w Kanadzie i w Meksyku, bo jest kobietom trudno zrobić karierę, bo mężczyźni grali na organach przez wieki. Musimy bardzo ciężko studiować i pracować, i podróżować, i być pozytywnie nastawione, i rozwijać wiele umiejętności. Jestem kierowniczką chórów, mam moje chóry na uniwersytecie, uczę historii muzyki i organów – więc trzeba rozwijać tak wiele umiejętności i być nastawioną pozytywnie do kariery, aby (w ogóle) mieć karierę. Inaczej można zostać zniechęconą przez kulturę, która jest kulturą mężczyzn, to jest fakt.]

Czy jest kobietom trudno w dziedzinie muzyki i gry na organach zyskać uznanie i stosowne miejsca pracy?

[Gail Archer:

Ogólnie rzecz biorąc jest to prawda. Jeżeli chodzi o organy, to jest trudno. Powiem tak: w Stanach nie ma ani jednej kobiety, która uczy gry na organach w konserwatorium, w Ameryce Północnej, ani jednej. Są tylko dwie kobiety, które grają, które są organistkami katedralnymi w wielkim mieście w Stanach, jedna w Nowym Yorku, jedna w Houston, Texas. Nie ma innych kobiet, które są muzykami katedralnymi. Możesz grać w małym kościele czy w kościele na wsi, ale nigdy nie możesz dostać pracy w katedrze, przenigdy, bo widzą, że jesteś kobietą. Jest to bardzo dużym wyzwaniem.]

Pytane prowokujące: czy jednak na pewno nie może to zależeć od gorszego wykształcenia, którym często zasłania się w takich sytuacjach jako argumentem?

[Gail Archer:

Nie, nie, moje koleżanki maja tytuł doktora, uczą na uniwersytetach i są bardzo zdolne. Robię to samo, uczę na uniwersytecie Columbia, mam tytuł doktora, gram, produkuję CD i inne nagrania. Jeśli chcesz to osiągnąć, musisz być nastawiona pozytywnie, podchodzić do wszystkich ludzi i być uprzejma, to jest droga. Nie narzekać na uprzedzenia, być pozytywną. Dlatego stworzyliśmy tę sieć, ona jest tym, czego potrzebujemy, i więcej młodych kobiet, które tego spróbują.]

——-

Była to Gail Archer, jedna z najlepszych organistek na świecie, w rozmowie z nami. Tematem rozmowy przy okazji jej koncertu w ramach tegorocznych Pasymskich Koncertów Muzyki Organowej i Kameralnej były jej koncerty w Europie i w Polsce oraz jej zaangażowanie w sprawach kobiet grających na organach.

Anna: I to była Allensteiner Welle na dzisiaj, życzę Państwu jeszcze spokojnego wieczoru i dobrego tygodnia. Audycję realizował dla Państwa i dla mnie Szymon Krzysztoń, a do usłyszenia za tydzień mówi Państwu Anna Przywoźna. (ap/bsc)

10.11.2019 (opis do dźwięku)

Serdecznie witam w Allensteiner Welle, w niedzielny wieczór przy mikrofonie dla Państwa Anna Przywoźna. Mam nadzieję, że spędziliście państwo dobry tydzień, korzystacie z przedłużonego weekendu i jesteście dzisiaj znowu z nami.

W audycji:

–       Przedstawimy kolejną relację z 12. Polsko – Niemieckiego Kongresu Komunalno – Politycznego w Olsztynie – tym razem porozmawiamy z  doktorem Aleksandrem Bauknechtem na temat prawnych warunków ramowych dla mniejszości narodowych i etnicznych w Polsce.

–       Byliśmy na otwarciu nowej wystawy w Muzem Warmii i Mazur w olsztyńskim zamku – jej tytuł brzmi „Powinienieś być radosny. Anatol (1931 bis 2019). Z kolekcji prof. Oskara Gottlieba Blarra“

–       Oraz rozmawialiśmy z doktorem Christophem Hinkelmannem z Muzeum Prus Wschodnich w Lüneburgu na temat tego muzeum.

To wszystko usłyszycie Państwo jak zwykle – po naszych wiadomościach.
Jingle – wiadomości

W przyszła sobotę, 16 listopada, odbędą się warsztaty filmowe Związku Stowarzyszeń Niemieckich Warmii i Mazur ZSNWiM oraz Instytutu Stosunków Zagranicznych na temat stereotypów między Polakami i Niemcami. Na bazie filmu „Heimat ist kein Ort“, który zostanie pokazany w języku niemieckim bez napisów, mają one zostać wspólnie wzięte pod lupę. Początek o godzinie 11.00 w siedzibie ZSNWiM przy ulicy Kopernika 13 w Olsztynie. Dalsze informacje pod numerem telefonu 89 523 56 80.

****

Z okazji Dnia Żałoby Narodowej w niedzielę, 17 listopada, Olsztyńskie Stowarzyszenie Mniejszości Niemieckiej zaprasza na uroczystość na cmentarzu przy ulicy Wojska Polskiego w Jakubowie. Początek jak co roku o godzinie 14.00.

****

Katolickie msze w języku niemieckim odprawione zostaną w przyszłym tygodniu w niedzielę, 17 listopada o godzinie 10.00 w Olsztynie – Jarotach i o godzinie 17.00 w Reszlu. Kanonik Andre Schmeier serdecznie zaprasza.
2019-11-10 Aleksander Bauknecht

19 i 20 października Ziomkostwo Prus Wschodnich z Niemiec zorganizowało w Hotelu Warmińskim w Olsztynie swój 12. Polsko – Niemiecki Kongres Komunalno – Polityczny. Temat ramowy brzmiał „Mniejszości narodowe w Rzeczpospolitej Polskiej”. Jednym z referentów był dr Aleksander Bauknecht z wydziału prawa Uniwersytetu  Warmińsko-Mazurskiego w Olsztynie. Jego tematem były prawne warunki ramowe dla mniejszości narodowych i etnicznych w Polsce:

——-

Dr Aleksander Bauknecht ma jako prawnik i wiceprzewodniczący Olsztyńskiego Stowarzyszenia Mniejszości Niemieckiej nieustannie do czynienia z podstawami prawnymi działalności niemieckiej i innych mniejszości w Rzeczpospolitej Polskiej. Wiedzę swoją zaprezentował na 12. Polsko – Niemieckim Kongresie Komunalno – Politycznym Ziomkostwa Prus Wschodnich w swoim referacie. W centrum jego wywodów była najważniejsza dla mniejszości ustawa:

[Aleksander Bauknecht:

Najważniejszą ustawą jest ustawa o mniejszościach narodowych i etnicznych oraz języku regionalnym z roku 2005.]

Kto jednak jest mniejszością w sensie tej ustawy, abstrahując od różnicy liczbowej w porównaniu do większości ludności?

[Aleksander Bauknecht:

Wyróżnia się wyraźnie od innych obywateli w języku, kulturze czy/i tradycji. ´Od innych obywateli´ – tzn. że musimy być obywatelami Rzeczpospolitej Polskiej. Obywatele RFN, którzy przyjadą do nas, nie mogą zostać członkami naszej organizacji. Stara się, aby zachować swój język, kulturę czy tradycję. Ona jest świadoma swojej własnej wspólnoty historycznej, narodowej czy etnicznej (w przypadku mniejszości etnicznej), to co nazywamy identyfikacją, i orientuje się jej wyrażaniem i ochroną.]

To jednak nie są jedyne kryteria w definicją mniejszości, jak mówił dr Aleksander Bauknecht:

[Aleksander Bauknecht:

Ich przodkowie żyją od co najmniej 100 lat na dzisiejszym terytorium Rzeczpospolitej Polskiej. Ważne jest ´dzisiejsze terytorium´ i również granica 100 lat. Dlatego np. Grecy, którzy przyjechali po II wojnie światowej do RP, nie są mniejszością narodową. Z tego powodu – to nie jest zła wola rządu federalnego – również Polacy, którzy żyją w RFN, nie są uznawani za mniejszość narodową.]

W dalszej części referatu dr Aleksander Bauknecht zajął się prawami mniejszości narodowych i etnicznych ustalonymi w tej ustawie. Ważny akapit dotyczy ustaleń w sprawach języka:

[Aleksander Bauknecht:

Członkowie mniejszości mają prawo używać swojego imienia i nazwiska według reguł ortografii języka mniejszościowego, szczególnie rejestrować je w aktach stanu cywilnego i dokumentach tożsamości; (mają) możliwość swobodnego używania języka mniejszości w życiu prywatnym i publicznym oraz uczenia się języka mniejszości. Szczególnie możliwość uczenia się języka mniejszości jest ważna dla szkół i dla gmin, bo na każdego ucznia, który uczy się np. niemieckiego jako języka mniejszości, płynie 5.000 PLN z budżetu z Warszawy do gminy.]

Warunki dla możliwego urzędowego użytkowania języków mniejszościowych są jasno wyznaczone w ustawie:

[Aleksander Bauknecht:

Język mniejszościowy może być wprowadzony jako drugi język urzędowy w gminach z więcej niż 20% mieszkańców (z mniejszości). Dlatego spis ludności w roku 2011 był tak ważny, w którym chcieliśmy wziąć udział, bo z niego wynik te ważne  20%. Dwujęzyczne szyldy miejscowości i ulic w gminach z więcej niż 20% mieszkańców, którzy należą do mniejszości, oraz po publicznym wysłuchaniu, kiedy zwykła większość jest za tym, że wprowadzone będą dwujęzyczne szyldy miejscowości.]

Właściwie ustawy są dobre, jak podkreślił dr Aleksander Bauknecht. Jednak nie zawsze tak samo dobre jest ich zastosowanie. Symptomami na to są spór dotyczący języka niemieckiego jako języka mniejszości w klasach 7 i 8 szkół podstawowych, czy przesunięcie w czasie dwujęzycznych szyldów dla miejscowości w województwie opolskim, jak podał poseł mniejszości niemieckiej do Sejmu Rzeczpospolitej Polskiej Ryszard Galla. W województwie warmińsko-mazurskim chodziło ostatnio o język niemiecki w sferze publicznej w Szczytnie, gdzie niemiecką nazwę miasta odkryto na budynku starego dworca, oraz w Olsztynie. O tym dr Aleksander Bauknecht:

[Aleksander Bauknecht:

Tu przykład ze Szczytna: kiedy odkryta została nazwa, był wielki krzyk, na szczęście jej nie zamalowano. Nawet w Olsztynie, kiedy remontowano szkołę im. Luisy (Luisenschule – dawna nazwa tej szkoły) koło ratusza, napisy zamalowano na biało i powiedziano, że mieszkańcy Olsztyna jeszcze nie są gotowi na to, aby oglądać napisy niemieckie w sferze publicznej.]

Obok przepisów kodeksu karnego i ustawy o mediach oraz dalszych ustaw fachowych ważna dla mniejszości w Polsce jest przede wszystkim konstytucja – i ordynacja wyborcza, która umożliwia reprezentowanie właśnie mniejszości niemieckiej w Sejmie Rzeczpospolitej Polskiej. Jeszcze raz dr Aleksander Bauknecht:

[Aleksander Bauknecht:

Konstytucja Rzeczpospolitej Polskiej z 1997r. gwarantuje wszystkim obywatelom Polski, m.in. i nam, którzy należymy do narodowych i etnicznych mniejszości, wolność zachowania własnego języka, obyczajów i tradycji i ich dalszego rozwijania, włącznie z prawem do stworzenia własnych instytucji oświaty i kultury oraz instytucji do ochrony ich tożsamości religijnej. Ordynacja wyborcza z 5 stycznia 2011r. zwalnia komitety wyborcze, które składają się z członków mniejszości narodowych, od obowiązku pokonania pięcioprocentowego progu wyborczego w wyborach do sejmu Rzeczpospolitej Polskiej. To wykorzystujemy; w tym roku dostaliśmy 4.000 głosów więcej, w skali państwa 1,1%, i dlatego mamy posła do Sejmu, którym jest pan Galla.]

——-

Był to dr Aleksander Bauknecht z wydziału prawa Uniwersytetu  Warmińsko-Mazurskiego w Olsztynie. Wiceprzewodniczący Olsztyńskiego Stowarzyszenia Mniejszości Niemieckiej wypowiadał się na 12. Polsko – Niemieckim Kongresie Komunalno – Politycznym Ziomkostwa Prus Wschodnich z Niemiec w weekend 19 i 20 października w Olsztynie na temat  prawnych warunków ramowych dla mniejszości narodowych i etnicznych w Polsce. Dalsze tematyczne materiały z tej imprezy usłyszycie Państwo u nas w kolejnych tygodniach.
2019-11-10 Wystawa Anatol

Od 26 września w Muzeum Warmii i Mazur na  zamku w Olsztynie można obejrzeć nową wystawę. Jej tytuł brzmi „Powinieneś być radosny. Anatol (1931-2019). Z kolekcji prof. Oskara Gottlieba Blarra.” Usłyszą Państwo teraz krótkie wprowadzenie do tej wystawy:
——-

Po wystawie dzieł Adolfo Wildta jest następna wielka wystawa dotycząca  sztuki nowoczesnej w Muzeum Warmii i Mazur. Tym razem w centrum zainteresowania: urodzony w Insterburg (Wystruci) w Prusach Wschodnich artysta Karl-Heinz Herzfeld alias Anatol; ku jego czci na początku relacji usłyszeliście Państwo fanfarę. Po dwóch wystawach w 1994 roku w Reszlu i w 2016 roku w Kwidzynie jest to trzecia i największa prezentacja jego twórczości w Polsce. Znaczenie Anatola podkreślił również Piotr Żuchowski, dyrektor muzeum podczas wernisażu:

[Piotr Żuchowski – wypowiedź w języku polskim]

Ważna jednak nie jest tylko sztuka Anatola jako taka, jak podkreśliła kurator wystawy Grażyna Prusińska:

[Grażyna Prusińska – wypowiedź w języku polskim]

Czyli dwóch wyjątkowych artystów w dwóch różnych dziedzinach – a z jedną wiążącą – wschodniopruską – przeszłością. Jeszcze raz Grażyna Prusińska:

[Grażyna Prusińska – wypowiedź w języku polskim]

Jeden z nich, Anatol, tworzył, drugi, prof. Oskar Gottlieb Blarr, kolekcjonował jego dzieła. Ale były jeszcze inne związki, jak mówi prof. Blarr:

[Oskar Gottlieb Blarr:

Artysta, któremu poświęcona jest ta wystawa – profesor Anatol Herzfeld – był ponad 30 lat moim ziomkiem, moim przyjacielem oraz sojusznikiem i wzorem w sprawach sztuki-pracy i w sprawach losowych związków z Polską.]

Przygotowania do obecnej wystawy ciągnęły się przez kilka lat. Anatol Herzfeld nie mógł już przeżyć jej osobiście, jak zauważył profesor Blarr podczas wernisażu zauważył:

[Oskar Gottlieb Blarr:

Anatol bardzo cieszył się na tę wystawę tu na Zamku w Olsztynie. Jego śmierć kilka miesięcy temu przeszkodziła mu być dzisiaj tutaj obecnym. Dlatego też wystawa ta zyskuje znaczenie testamentu.]

Tym ważniejsze jest dla niego, ale też dla Muzeum Warmii i Mazur, że kolekcja ta znalazła tu godne miejsce. Dyrektor Muzeum Piotr Żuchowski tym razem na cześć gości niemieckich po niemiecku:

[Piotr Żuchowski:

W tym dniu chciałbym wyrazić ogromną wdzięczność Panu Profesorowi za przekazanie w darze Muzeum Warmii i Mazur jakże cennego zbioru 137 dzieł tego artysty – rzeźb, grafik, rysunków i obrazów.]

Profesor Oskar Gottlieb Blarr chwalił całokształt wystawy i przypomniał gościom w swoich ostatnich zdaniach jeszcze raz o jej tytule:

[Oskar Gottlieb Blarr:

A teraz ta kolekcja jest tu, na Zamku w Olsztynie, w Muzeum Warmii i Mazur. Jest wystawiona z dużą fantazją i wielkim profesjonalizmem. Jak mówił Anatol „Powinieneś być radosny”.  Życzę wszystkim, którzy oglądają te obrazy i te obiekty, abyście cieszyli się sztuką Anatola.]

——-

Było to krótkie wprowadzenie do wystawy „Powinieneś być radosny. Anatol (1931-2019). Z kolekcji prof. Oskara Gottlieba Blarra.” Można ją oglądać od 26 września w Muzeum Warmii i Mazur na  zamku w Olsztynie. Więcej o przyjaźni miedzy Anatolem Herzfeldem i Oskarem Gottliebem Blarrem usłyszycie Państwo u nas w kolejnych tygodniach, a już teraz kolejną fanfarę profesora Blarra na cześć Anatola Herzfelda, graną przez muzyków instrumentów dętych blaszanych Filharmonii Warmińsko-Mazurskiej.
2019-11-10 Christoph Hinkelmann

19 i 20 października Ziomkostwo Prus Wschodnich z Niemiec zorganizowało w Hotelu Warmińskim swój 12. Polsko – Niemiecki Kongres Komunalno – Polityczny. Temat ramowy tym razem brzmiał „Mniejszości narodowe w Rzeczpospolitej Polskiej”. Gościem kongresu był również dr Christoph Hinkelmann z Muzeum Prus Wschodnich w Lüneburgu. Zapytaliśmy go o to Muzeum:

——-

Ostatnio w rozmowie była mowa o Pana muzeum, Muzeum Prus Wschodnich w Lüneburgu, i padło zdanie – cytat – „jedyne muzeum w Niemczech, które prezentuje historię całych Prus Wschodnich” – koniec cytatu. Czy tak naprawdę jest?

[Christoph Hinkelmann:

Tak, można tak powiedzieć, że jesteśmy jedynym muzeum dla całych Prus Wschodnich. Sytuacja historyczna spowodowała przecież, że byłe Prusy Wschodnie podzieliły się na trzy państwa. Dlatego nie jest możliwe, żeby tutaj na miejscu, w regionie, było muzeum całych Prus Wschodnich. A w Niemczech my jako muzeum mamy unikatową ofertę. Mamy naszą organizację partnerską w Ellingen w południu Niemiec, która ma jednak raczej charakter archiwum czy wystawy sklepowej.]

Nie tylko byli mieszkańcy Prus Wschodnich, lecz też wiele osób z mniejszości niemieckiej w województwie warmińsko-mazurskim było u Państwa w Lüneburgu. Ostatnio ziomkostwo powiatu Osterode/Ostpreußen i mniejszość niemiecka z Ostródy byli nawet już gośćmi w nowo dobudowanej części…

[Christoph Hinkelmann:

Bardzo nas to cieszy, kiedy ludzie stąd, którzy mają takie korzenie i zostali w swojej ojczyźnie, na Warmii i Mazurach, przyjeżdżają do nas, bo my w Lüneburgu możemy dość autentycznie udzielić informacji o przeszłości regionu. Mamy od ubiegłego roku 2018, od końca sierpnia, całkiem nowo zaplanowaną ekspozycję stałą, którą jeszcze nie wszyscy widzieli, którzy znali nasze wcześniejsze muzeum i mieszkają tu w regionie na stałe i zostali, dlatego serdecznie zapraszam do tego, aby wyrobić sobie zdanie o nowej wystawie.]

Jak dotychczasowa ekspozycja stała została rozszerzona?

[Christoph Hinkelmann:

Przyłączyliśmy do historycznej wystawy, która z politycznych powodów – było to nam wtedy jeszcze wyznaczone – kończyła się w 1945r., całkiem nową wystawę, która pokazuje sytuację Niemców, którzy pochodzili z Prus Wschodnich, w pozostałych Niemczech i w NRD i w RFN – co się wydarzyło miedzy rokiem 1945 i dzisiaj, jak ich przyjęto, jak zostali zintegrowani, jaka była sytuacja w byłym NRD, a jak kształtowała się w RFN, że było możliwe w RFN, że Wschodniopruscy mogli się łączyć w stowarzyszeniach / ziomkostwach.]

Oprócz tego wraz z powiększeniem w obszarze muzeum pojawiły się również nowe regionalne tematy. Co wtedy doszło?

[Christoph Hinkelmann:

Ponadto integrowaliśmy jako wielką ważną dziedzinę oddział niemiecko-bałtycki. Na pierwszy rzut oka nie ma dużo wspólnych rzeczy między Wschodnioprusakami i Niemcami z krajów bałtyckich, ale mają początek we wspólnym rozwoju, w zakonie rycerskim, który zamieszkiwał bardzo daleko, aż do Estonii, zasiedlał ogromne tereny, tylko to rozwijało się później inaczej. W północnej części, w Łotwie i Estonii, została mała mniejszość niemiecka, która nie mieszała się z ludnością autochtoniczną, zawsze miała władzę i nadawała ton – całkiem inny rozwój; żyli jako lojalni poddani najpierw Szwedów, a później Rosjan.]

Czy był to ten sam zakon, który tam panował?

[Christoph Hinkelmann:

Był na początku ten sam zakon, który później na północy oddzielił się jako   zakon kawalerów mieczowych. Dalej byli związani swoimi interesami, aż do 1525r, kiedy na południu książę Albrecht, ostatni Wielki Mistrz zakonu niemieckiego przekształcił te tereny na świeckie księstwo. Ci na północy również dokonali reformacji, jednak według całkiem innych politycznych warunków ramowych. Nie było własnego państwa wtedy.]

Czy mógłby Pan wymienić przykład znanego Niemca z krajów bałtyckich, który był związany z Prusami Wschodnimi?

[Christoph Hinkelmann:

Było dużo interesujących osobistości, które pochodziły z terenów niemiecko-bałtyckich. Współpraca tych ludzi z Prusami Wschodnimi była dość duża, może to być przyrodnik Karl Ernst von Baer, który pochodził o ile wiem z dzisiejszej Łotwy, działał jako profesor w Królewcu i ma opinię odkrywcy ludzkiej komórki jajowej. Stuprocentowy Niemiec Bałtycki.]

A gdzie umieścić należy na przykład E.T.A. Hoffmanna?

[Christoph Hinkelmann:

E.T.A. Hoffmann był bardzo wszechstronną osobowością, działał w  administracji, nawet w sądzie, pisał dużo w swoim wolnym czasie, miał bardzo dużo fantazji, ale był stuprocentowym Wchodnioprusakiem i później nie działał w krajach bałtyckich, lecz w Berlinie.]

Kilka z dzieł Hoffmanna, szczególnie wiele jego fantastycznych opowieści, podejmuje również tematy czy wierzenia ludowe np. z Łotwy…

[Christoph Hinkelmann:

Oczywiście jest to możliwe, bo krąg kulturowy nigdy nie był oddzielny. Ludzie i pomysły, idee i dzieła poruszali się tam i z powrotem między niemiecko-bałtyckimi miastami – Rygą i Rewalem, jako dwoma wielkimi centrami, jak i Dorp – i Królewcem.]

Dla Pana jako współpracownika muzeum niełatwo zapracować na taką nową tematyczną dziedzinę…

[Christoph Hinkelmann:

Jest to naprawdę wyzwanie, ale na szczęście dostaliśmy razem z nowym zadaniem nowego kolegę, który bardzo dobrze opracował i wprowadził tę dziedzinę oraz przygotował wystawę, a więc jest bardzo kompetentny w tej dziedzinie.]

——-

Był to dr Christoph Hinkelmann z Muzeum Prus Wschodnich w Lüneburgu w rozmowie z nami. Tematem rozmowy podczas 12. Polsko – Nieieckiego Kongresu Komunalno – Politycznego Ziomkostwa Prus Wschodnich z Niemiec w Olsztynie były m.in. rozwój muzeum w ostatnim czasie.
Anna: I to była Allensteiner Welle na dzisiaj, życzę Państwu jeszcze spokojnego wieczoru i dobrego tygodnia.

Audycję realizował dla Państwa i dla mnie Szymon Krzysztoń, a do usłyszenia za tydzień mówi Państwu Anna Przywoźna. (ap/ad)

03.11.2019 (opis do dźwięku)

Anna: Serdecznie witam w Allensteiner Welle, w pierwszą niedzielę listopada przy mikrofonie dla Państwa Anna Przywoźna. Mam nadzieję, że spędziliście Państwo dobry tydzień, odpoczęliście w weekend i jesteście dzisiaj znowu z nami. W audycji:

Przedstawimy jeszcze jedną relację z 12. Polsko – Niemieckiego Kongresu Komunalno – politycznego w Olsztynie na temat: „Mniejszości narodowe w Rzeczpospolitej Polskiej “

Oraz porozmawiamy z Ryszardem Gallą, posłem mniejszości niemieckiej do polskiego Sejmu, na temat niektórych spraw, ważnych dla Niemców w Polsce.

To wszystko usłyszycie Państwo jak zwykle – po naszych wiadomościach.

Jingle – wiadomości

Związek Stowarzyszeń Niemieckich Warmii i Mazur ZSNWiM organizuje w sobotę, 16 listopada, we współpracy z Instytutem Stosunków Zagranicznych warsztaty filmowe. Tematem ramowym są stereotypy między Polakami i Niemcami jak też ich treść. Na bazie filmu „Heimat ist kein Ort“, który pokazany zostanie w języku niemieckim bez napisów, mają one zostać wzięte pod lupę. Uczestnicy w wieku od 16 do 30 lat spotkają się od godziny 11.00 do 17.00 w siedzibie ZSNWiM przy ulicy Kopernika 13 w Olsztynie. Termin zgłoszeń na warsztaty upływa jutro, są jeszcze ostatnie wolne miejsca. Dalsze informacje otrzymaja Państwo pod numerem telefonu 89 523 56 80.

****

Juz po raz 8. w Lidzbarku Warmińskim królować będzie taniec ludowy. Od 9 do 11 listopada w Hotelu Górecki wszystko kręcić się będzie wokół tym razem śląskich tańców ludowych. Warsztaty prowadzić będą Daniel Dziurka i Katarzyna Łukaszczyk, początek 9 listopada o godzinie 17.00. Bliższych informacji udziela organizatorka Edyta Gładkowska pod numerem telefonu 89 – 534 07 80 lub adresem emailowym gladkowska@ostpreussen.de.

****

Przerwa wakacyjna ostatecznie się zakończyła: zainteresowani językiem i kulturą niemiecką spotykają się w przyszły czwartek, 7 listopada od godziny 19.30 w kawiarni kulturalnej „Stary Zaułek“ na olsztyńskiej starówce na pierwszą scenę niemiecką w roku akademickim i szkolnym 2019/2020. Organizatorzy cieszą się na duże zainteresowanie.

****

Katolicka msza w języku niemieckim odprawiona zostanie w przyszła niedzielę, 10 listopada, o godzinie 14.00 w Kościele Serca Jezusowego w Olsztynie. Kanonik Andre Schmeier serdecznie zaprasza.

2019-11-03 Kongres Komunalno – Polityczny

W dniach 19 i 20 października Ziomkostwo Prus Wschodnich z Niemiec organizowało w Hotelu Warmińskim w Olsztynie swój 12. Polsko – Niemiecki Kongres Komunalno – Polityczny. Temat kongresu brzmiał „Mniejszości narodowe w Rzeczpospolitej Polskiej”. Oto nasze wrażenia dla Państwa:

——-

Kongres Komunalno – Polityczny otworzył Stephan Grigat, przewodniczący Ziomkostwa Prus Wschodnich, prezentując między innymi swoją organizację, jej cele i działalność. Do tej działalności zalicza się oczywiście kongresy niemiecko-polskie i ich odpowiednik niemiecko-rosyjski, jak mówi Stephan Grigat:

[Stephan Grigat:

Kongres ten należy oczywiście również do stałej liczby aktywności, myślę, że mamy teraz 12. kongres. Pierwszy odbył się w 2000r. a od kilku lat odbywa się tu w tym hotelu. Jego odpowiednikiem jest, a jeszcze nie istnieje tak długo, jak widać po liczbach, rok temu było 9., niemiecko-rosyjskie forum, które odbywa się na zmianę w Obwodzie Kaliningradzkim i w RFN. Ostatni był rok temu, w październiku 2018 w Insterburgu (Wystruci).]

Ważne są ludzie, którzy tchną życie w taką organizację, przejmą odpowiedzialność i się zaangażują. Szczególnie aktywnych ludzi Ziomkostwo Prus Wschodnich wyróżnia, i to zrobił Stephan Grigat również z okazji kongresu w Olsztynie:

[Stephan Grigat:

Takie ziomkostwo jak my nie funkcjonuje tak, że ktoś stoi z przodu i mówi ´zrób´. Ziomkostwo takie jak nasze żyje z tego, że składa się z wielu osób i oni też współpracują. Żyje z tego, że wiele osób bezinteresownie i bez ambicji osobistych jest gotowych, aby swoją miłość do ojczyzny przerabiać na pracę, na trud, na pilności i bynajmniej od czasu do czasu trudności. Takich ludzi potrzebujemy, a taką osobę dzisiaj mamy wśród nas, którą chciałbym wyróżnić za jej długoletnie działania na rzecz Prus Wschodnich. Zapraszam do mnie Otto Tuschinskiego.]

Zasługi Otto Tuschinskiego jako świadka czasów i dla tutejszej mniejszości niemieckiej podsumował Stephan Grigat jeszcze raz dla gości, zanim wręczył mu przypinkę honorową Ziomkostwa:

[Stephan Grigat:

Otto Tuschinski jest – i to jest ważne – mężczyzną, mogę więc wymienić datę jego urodzenia. Urodził się w 1933r. tutaj w Olsztynie. On całkowicie jest świadkiem czasów – niemieckiego czasu do 1945r., zdobycia Olsztyna przez Armię Czerwoną, czasu powojennego i rozwoju mniejszości niemieckiej w Prusach Wschodnich. Otto Tuschinski ma opinię jednej z twarzy mniejszości niemieckiej w Olsztynie i Olsztyńskiego Stowarzyszenia Mniejszości Niemieckiej w Olsztynie. Nie ma tylko opinii, mówię tu, że po prostu nią jest. Wnosił swój wkład w latach 2007-2019 jako członek zarządu Olsztyńskiego Stowarzyszenia Mniejszości Niemieckiej, i jest do dziś również po swojej kadencji aktywny na rzecz Olsztyna i Prus Wschodnich i jest do dyspozycji jako pomocna dłoń. Ziomkostwo Prus Wschodnich nadaje Ottowi Tuschinskiemu doceniając jego długoletnie zaangażowanie dla małej i wielkiej ojczyzny swoją przypinkę honorową. Olsztyn, 19 października.]

Otto Tuschinski jest jedną z osób, dzięki którym mniejszość niemiecka w województwie warmińsko-mazurskim znalazła uznanie. Przy sejmiku województwa istnieje również specjalna komisja do spraw mniejszości, której przewodniczący Jarosław Słoma był gościem kongresu. Podkreślił on ważność mniejszości, które są wielkim zyskiem dla regionu:

[Jarosław Słoma – wypowiedź w języku polskim]

Program fachowy otworzył następnie dr Aleksander Bauknecht, adiunkt na wydziale prawa Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego w Olsztynie oraz wiceprzewodniczący Olsztyńskiego Stowarzyszenia Mniejszości Niemieckiej. Jego tematem były prawne warunki ramowe dla mniejszości narodowych w Polsce:

[Aleksander Bauknecht:

Chcemy się dzisiaj zająć warunkami ramowymi naszej działalności. Najważniejszą ustawą jest ustawa dot. mniejszości narodowych i etnicznych oraz języków regionalnych z roku 2005. Prace nad tą ustawę trwały prawie 15 lat.]

Stanowią one podstawę pracy stowarzyszeń mniejszości niemieckiej; relację na ich temat przedstawimy w „Allensteiner Welle” jeszcze dokładniej. Oprócz mniejszości niemieckiej tematem w ramach kongresu była również mniejszość ukraińska w Polsce i na Warmii i Mazurach, tak samo jak współpraca na szczeblu europejskim, niemiecko-polskim i regionalnym. Podjęto podczas kongresu polityki komunalnej ważny element niemiecko-polskiej współpracy: samorządy komunalne w Polsce. Bez nich nie byłoby wielu żyjących partnerstw, jak podkreślił w swoim referacie Wiktor Marek Leyk, pełnomocnik ds. mniejszości przy marszałku województwa warmińsko-mazurskiego:

[Wiktor Marek Leyk – wypowiedź w języku polskim]

——-

Były to wrażenia z 12. Polsko – Niemieckiego Kongresu Polityczno – Komunalnego Ziomkostwa Prus Wschodnich z Niemiec 19 i 20 października w Hotelu „Warmińskim” w Olsztynie. Dalsze relacje na ten temat usłyszycie Państwo w kolejnych tygodniach.

2019-11-03 Ryszard Galla

W dniach 19 i 20 października Ziomkostwo Prus Wschodnich z Niemiec organizowało w Hotelu Warmińskim w Olsztynie swój 12. Polsko – Niemiecki Kongres Komunalno – Polityczny. Temat kongresu brzmiał „Mniejszości narodowe w Rzeczpospolitej Polskiej”. Jednym z referentów był Ryszard Galla, poseł mniejszości niemieckiej do polskiego Sejmu, który wypowiedział się na temat kilku ważnych spraw dla Niemców w Polsce:

——-

Ryszard Galla jest jedynym posłem mniejszości niemieckiej w polskim Sejmie. Podczas ostatnich wyborów 13 października tego roku został ponownie wybrany na ten urząd, drugiego mandatu do Sejmu i mandatu do Senatu, na które mniejszość miała nadzieję, nie zdobyto. Ryszard Galla jest ponad 10 lat posłem i zna trudności, które czekają „samotnych wojowników”. W rozmowie po swoim wykładzie pozwolił na wgląd w swoje możliwości osobistego wpływu:

[Ryszard Galla – wypowiedź w języku polskim]

To nie zawsze działa, np. nie udało się to przy decyzji o powiększeniu miasta Opola czy przy ustawie, według której sędziowie mogą mieć wyłącznie obywatelstwo polskie i żadnego drugiego. W jakich jednak komisjach działa Ryszard Galla i próbuje wywierać wpływ?

[Ryszard Galla – wypowiedź w języku polskim]

Ponadto jest członkiem komisji samorządowej i finansów publicznych. Właśnie ta ostatnia jest bardzo ważna, jak wyjaśnia Ryszard Galla na przykładzie mniejszości narodowych i etnicznych:

[Ryszard Galla – wypowiedź w języku polskim]

Według Ryszarda Galli mogłoby również dojść do tego, że też obcięte zostaną subwencje na naukę języków jako języków ojczystych, które ostatnio wynosiły 150 milionów złotych w skali kraju:

[Ryszard Galla – wypowiedź w języku polskim]

Również w sprawie dwujęzycznych tablic nazw czterech miejscowości w województwie opolskim nie ma od długiego czasu stanowisk prawnych rządu. Są według Ryszarda Galli opóźnienia w sprawdzaniu praw przysługujących mniejszościom. Ale:

[Ryszard Galla – wypowiedź w języku polskim]

Przykładem tej pracy w samorządach jest projekt dla seniorów w województwie opolskim, na który można było pozyskać duże pieniądze. O co chodzi w projekcie, wyjaśnił Ryszard Galla w rozmowie po swoim wykładzie:

[Ryszard Galla – wypowiedź w języku polskim]

Potrzebne w takim projekcie są infrastruktury i ludzie, którzy w nim pracują. Jak wygląda sytuacja dotycząca odpowiednich osób?

[Ryszard Galla – wypowiedź w języku polskim]

Ważne w tym jest też, że projekt realizowany jest w całym województwie i skierowany jest do wszystkich interesowanych seniorów, wszystko jedno jakiej narodowości, podkreśla Ryszard Galla:

[Ryszard Galla – wypowiedź w języku polskim]

O treściach decyduje się więc wspólnie, jednak są już miejscowości, w których zaplanowane są miejsca kontaktowe dla seniorów, i jest już personel. Jeszcze raz Ryszard Galla:

[Ryszard Galla – wypowiedź w języku polskim]

——-

Był to Ryszard Galla, poseł mniejszości niemieckiej do polskiego Sejmu. Podczas 12. Polsko – Niemieckiego Kongresu Komunalno – Politycznego Ziomkostwa Prus Wschodnich z Niemiec 19 i 20 października wypowiadał się na temat kilku spraw, ważnych dla Niemców w Polsce. Dalsze tematyczne relacje z tej imprezy usłyszycie Państwo w kolejnych tygodniach.

Jingle – Wunschkonzert

W pierwszą niedzielę miesiąca jak zwykle spoglądamy na jubilatów z poprzedniego miesiąca w mniejszości niemieckiej Warmii i Mazur. Oto jubilaci z października 2019 roku:

Nidzickie Stowarzyszenie mogło pogratulować ośmiu swoim członkom. Od 23 i 27 października Otto Krasiński i Wanda Niska maja po 88, Kaete Retkowska od 30 października 89, a Maria Motkowska od 10 października 90 lat.

W Stowarzyszeniu Mniejszości Niemieckiej w Kętrzynie zanotowano cztery jubilatki, między innymi Ingetraut Mechułę z 80 latami.

W Ełku w Stowarzyszeniu Mniejszości Niemieckiej „Masuren“ cieszyć się mogło czworo jubilatów. Inge Kleinschmidt od 1 października może spoglądać na swoje 81 lat, Katarzyna Zieziulewicz i Irmgard Nikołajuk od 20 i 23 października 87, a Ruth Drobinska od 30 października aż na 91 wiosen.

Stowarzyszenie Niemieckie „Rosch“ w Piszu miało na swojej liście 10 jubilatów. Szczególnie podkreślić chcielibyśmy Irmgard Stępień z 84 i Mirę Kreskę z 93 latami.

Stowarzyszenie Mniejszości Niemieckiej “Warmia” w Lidzbarku Warmińskim i Stowarzyszenie Niemieckie „Natangen“ w Górowie Iławeckim mogły pogratulować każde sześciu osobom, które świętować mogły wkroczenie w nowy rok życia. W Lidzbarku na swoje 80 lat spoglądać może Rita Popławska, a w Górowie Waltraut Małkiewicz na 87.

Stowarzyszenie Mniejszości Niemieckiej „Tannen“ z Ostródy przesłało nam zestawienie z siedmioma jubilatami. Elfrieda Soboczyńska i Selma Rykaczewska skończyły tu 86, a Elżbieta Klimecka 84 lata. Ryszard Klamant skończył okrągłe 60.

W Stowarzyszeniu Joachim Schulz w Pasłęku było czworo jubilatów, między innymi Edeltraut Ignatiuk, która 16 października skończyła 84, i Helga Bryl, która 22 października skończyła 89 lat.

My z Allensteiner Welle gratulujemy Państwu, oraz wszystkim niewymienionym jubilatom, życzymy wszystkiego najlepszego i mamy dla Państwa piosenkę „Sonne und du” w wykonaniu Udo Juergensa.

Anna: I to była Allensteiner Welle na dzisiaj, życzę Państwu jeszcze spokojnego wieczoru i dobrego tygodnia. Audycję realizował dla Państwa i dla mnie Marian Dąbrowski, a do usłyszenia za tydzień mówi Państwu Anna Przywoźna. (ap/bsc)

27.10.2019 (opis do dźwięku)

Allensteiner Welle 27.10.2019

Anna: Serdecznie witamy w Allensteiner Welle w ostatnią niedzielę października przy mikrofonie dla Państwa Anna Przywoźna. Mam nadzieję, że spędziliście Państwo dobry tydzień, odpoczęliście w weekend i nie zapomnieliście dziś w nocy przestawić zegarków.

W dzisiejszej audycji:

–       Przedstawimy relację z 12. Polsko – Niemieckiego Kongresu Komunalno – Politycznego  i profesora doktora Bernda Fabritiusa, pełnomocnika niemieckiego rządu federalnego do spraw wysiedleńców i mniejszości narodowych.

–       Byliśmy także na występie Forum Baltikum – Dittchenbühne z Elmshorn w Olsztynie i przybliżymy Państwu nasze wrażenia ze sztuki „Jeździec na siwym koniu“ według noweli Theodora Storma.

To wszystko usłyszą Państwo jak zwykle – po naszych wiadomościach.
Jingle – wiadomości

Związek Stowarzyszeń Niemieckich Warmii i Mazur ZSNWiM organizuje w sobotę, 16 listopada,  we współpracy z Instytutem Stosunków Zagranicznych warsztaty filmowe. Tematem ramowym są stereotypy między Polakami i Niemcami jak też ich treść. Na bazie filmu „Heimat ist kein Ort“, który pokazany zostanie w języku niemieckim bez napisów, mają one zostać wzięte pod lupę. Uczestnicy w wieku od 16 do 30 lat spotkają się od godziny 11.00 do 17.00 w siedzibie ZSNWiM przy ulicy Kopernika 13 w Olsztynie. Termin zgłoszeń na warsztaty upływa 4 listopada, organizatorzy przejmą koszty podróży i obiad w ramach imprezy, jak też popcorn na seans. Dalsze informacje otrzymaja Państwo pod numerem telefonu 89 523 56 80.

***

Juz po raz 8. w Lidzbarku Warmińskim królować będzie taniec ludowy. Od 9 do 11 listopada w Hotelu Górecki wszystko kręcić się będzie wokół tym razem śląskich tańców ludowych. Warsztaty prowadzić będą Daniel Dziurka i Katarzyna Łukaszczyk, początek 9 listopada o godzinie 17.00. Uczestnicy muszą mieć przynajmniej 7 lat. Osoby niepełnoletnie prosimy o załączenie zgody rodziców. Zgłaszać się można jeszcze do jutra, bliższych informacji udziela organizatorka Edyta Gładkowska z Ziomkostwa Prus Wschodnich pod numerem telefonu 89 – 534 07 80 lub adresem emailowym gladkowska@ostpreussen.de, lub na stronie imprezy. Tam znajdą Państwo także formularze zgłoszeniowe i zgody rodziców.

***

Katolickie msze w języku niemieckim odprawione zostaną w przyszłym tygodniu:

– w piątek, 1 listopada, w dzień Wszystkich Świętych

– w sobotę, 2 listopada, w Zaduszki,

– i w niedzielę, 3 listopada, zawsze o godzinie 10.00.

Poza tym w 3 listopada o godzinie 15.00 w kościele katarzynek w Lidzbarku Warmińskim.

Kanonik Andre Schmeier serdcznie zaprasza.
2019-10-27 Bernd Fabritius

19 i 20 października Ziomkostwo Prus Wschodnich z Niemiec zorganizowało w Olsztynie w Hotelu Warmińskim swój XII.  Polsko – Niemiecki Kongres Komunalno – Polityczny. Temat ramowy brzmiał „Mniejszości narodowe w Rzeczpospolitej Polskiej”. Jednym z referentów był profesor doktor Bernd Fabritius, pełnomocnik rządu Republiki Federalnej Niemiec ds. wysiedleńców i mniejszości narodowych. Przedstawimy go Państwu:

——-

Powiedział Pan w swoim wykładzie, że mniejszość niemiecka w Polsce ma dwa serca. To jest ważne także dla Pana. Skąd Pan pochodzi?

[Bernd Fabritius:

Dorastałem w Siedmiogrodzie w dzisiejszej Rumunii, który należy do starej monarchii austro – węgierskiej. 18 lat mogłem tam żyć, i docierało do mnie, jak to jest, być mniejszością narodową w obcym społeczeństwie większościowym. Odczucie to było charakterystyczne dla pierwszych 18 lat mojego życia. Wtedy w 1984 roku zostałem „kupiony” przez RFN od Rumunii, kosztowałem 10.000 marek. Od 1984 roku żyję w Niemczech, najpierw studiowałem zarządzanie społeczne, później nauki politycznie i na końcu prawo, byłem aktywny w Związku Saksończyków Siedmiogrodzkich, pracowałem jako prawnik i zostałem wybrany w 2013 roku do niemieckiego Bundestagu. Od zawsze było dla mnie ważne, angażować się dla praw mniejszości narodowych, bo sam przeżyłem na własnej skórze, jak bardzo jest to ważne. To w szybkich krótkich krokach historia moja i motywacja mojego zaangażowania,  które pochodzi z jednego z moich dwóch serc.]

W 2014 roku przejął Pan trudne zadanie, przewodnictwo Związku Wypędzonych (krótko BdV) w Niemczech. Była to trochę niespodzianka, bo inaczej jak np. Ślązacy czy Wschodniopruscy Saksończycy Siedmiogrodzcy są dość małym ugrupowaniem w BdV:

[Bernd Fabritius:

Bardzo dziękuję za długie podanie, za dobrą okazję do zacytowania wypowiedzi biskupa doktora Christopha Kleina, biskupa Saksończyków Siedmiogrodzkich w Rumunii. Zwrócono się do niego z pytaniem, jak udaje się małej mniejszości siedmiogrodzkiej – żyje w Rumunii jeszcze około 12.000 Saksończyków Siedmiogrodzkich – ustanowić nawet prezydentem państwa Klausa Iohannisa. Wtedy biskup Klein powiedział, że „Saksończyków Siedmiogrodzkich się nie liczy, lecz waży.” Nie chodziło mu o wagę ciała, lecz o wkład kulturowy i intelektualny, o znaczenie przy postrzeganiu praw związkowych. Myślę, że Saksończycy Siedmiogrodzcy czy Szwabi z Banatu czy po prostu wszystkie mniejszości wiedzą, jak bardzo jest ważna walka o utrzymanie własnej kulturowej tożsamości, że to nie jest łatwe zadanie, że trzeba pracować ciężko i dużo. To jest podstawa, dlatego też w BdV zauważono, kiedy Erika Steinbach ogłosiła, że już nie kandyduje, z powodu wieku; Erika Steinbach przez wiele lat kierowała BdV z dużym powodzeniem, ona dbała o to, żeby interesy wypędzonych i późnych wysiedleńców nie zostały zapomniane; kiedy Erika Steinbach powiedziała, że kończy karierę, myślano o tym, czy szukać podobnie wiekowego prezydenta z grona tzw. pierwszych wypędzonych, czy wybrać późno wysiedlonego, który z potrzebną rześkością, z potrzebnym zaangażowaniem i szczególnie potrzebną orientacją na przyszłość podejmie się tej pracy – i to był dla mnie moment, kiedy powiedziałem, że ubiegam się, i wybrali mnie bardzo dużą większością.]

Po Erice Steinbach, która dla wielu osób w Polsce poprzez swoje nierzadko szorstkie zachowanie była wręcz idealnym wizerunkiem negatywnym, nastał więc Pan, z całkiem innym podejściem…

[Bernd Fabritius:

Prasa polska wtedy komentowała i – dzisiaj rozumiem przyczyny – powiedziała prawie rozpaczą, że Bernd Fabritius nie pasuje do wizerunku negatywnego. Wtedy tuż na początku powiedziałem, że szczególnie stosunki polsko-niemieckie i wzajemne porozumienie są dla mnie niezwykle ważne. Byłem przekonany o tym, że na poziomie społeczeństwa cywilnego porozumienie to już było bardzo dobrze ukształtowane, że tylko w kłótniach w wysokiej polityce – które pokazali – przyznaję – czasem nawet Erika Steinbach i Władysław Bartoszewski – zginęło. Wtedy byłem nieobeznany w stosunkach polsko-niemieckich, przynajmniej miałem nadzieję, i widziałem w tym szansę, że możemy zainicjować nowy początek. W końcu okazało się, że miałem rację. Były również gazety w Niemczech, które pisały, że teraz przyjdzie „anty-Steinbach”. Też się to nie zgadza, bo pod kierunkiem pani Steinbach jako jej zastępca wzrastałem w pracy dotyczącej wypędzonych. Rozumiem interesy, do których dążą wypędzeni całkiem uzasadnienie, ale też rozumiem, jakie nastroje z tego powodu są w Polsce, a w międzyczasie też się nauczyłem, jak ważna czasem niestety w Polsce wydaje się instrumentalizacja przez politykę wewnętrzną. I dlatego rozumiem, dlaczego media polskie częściowo wtedy napisały, że Fabritius nie nadaje się do wizerunku negatywnego. Już stwierdziłem, że Polacy, czy niektórzy w Polsce, wtedy próbowali mimo to znaleźć argumenty, dlaczego Fabritius mógłby być wizerunkiem negatywnym, ale społeczeństwo polskie jest i w tym obszarze od dawna 100 km dalej niż niektórzy z tych, którzy chcą instrumentalizować.]

W Rumunii istnieją, według artykułu niemieckiego tygodnika „Der Spiegel” na Pana temat, wypowiedzi z ubolewaniem jak „szkoda, że wielu Niemców już tu nie ma”. Są dobre stosunki z mniejszością niemiecką, jest wymieniony przez Pana niemiecki prezydent Klaus Iohannis. Pan zna sytuację z własnego doświadczenia i z powodu Pana urzędu. Czy coś się zmieniło tam, czy można to porównać z Polską?

[Bernd Fabritius:

Nie, to okazuje się i dzisiaj słusznym w społeczeństwie rumuńskim. Było niestety do zaobserwowania, że wraz z wyborem Klausa Iohannisa na prezydenta państwa w 2014 roku w otoczeniu politycznym doszło do napięć, bo zwycięzcy wyborów parlamentarnych w Rumunii, tamtejszy PSD – unikam zawsze mówienia o socjaldemokratach, byli to nacjonalistyczni socjaliści, a to jest istotna różnica – usiłowali wbić klin w społeczeństwo, aby osłabić prezydenta państwa. Będą bowiem wkrótce w listopadzie tego roku znowu wybory, a dotychczasowa partia rządząca, którą obalono niedawno wnioskiem o wotum nieufności, próbowała atakować Niemcy jako całość, nazywano mniejszość niemiecką następcami nazistów, czy jeszcze gorzej, ludźmi  kontynuującymi dokonania nazistów – i to nie przyniosło efektów. A to potwierdza moje zdanie, że społeczeństwo w Rumunii podobne jak w Polsce w międzyczasie jest o wielu dalej, i że raczej przeważy dobre i pozytywne współistnienie, a nie celowo rozsiewane resentymenty. Jestem pewien, że również w Polsce są ludzie, którzy mówią, że przez wyjazd Niemców stąd, przez wypędzenie, przez oczyszczenie etniczne, które się odbywały, utraciliśmy wartości, odszedł know-how; dużo odeszło, co mogłoby być dobre dla kraju. To jest to, co Rumunia dzisiaj mówi oficjalne, i myślę, że również w Polsce wiele osób myśli podobnie.]

Na kongresie komunalno – politycznym tematem była też dobra współpraca mniejszości niemieckiej, lecz również wielu urzędów komunalnych w Niemczech z polskimi samorządami na poziomie gmin, powiatów i województwa. Jak ocenia Pan rolę samorządów w stosunkach polsko-niemieckich?

[Bernd Fabritius:

Mam nadzieje, że rola samorządów komunalnych i rola wzmacniania się partycypacji politycznej w komunach nie zostanie osłabiona. Centralizm żadnemu Państwu nigdy jeszcze nie posłużył, a mówię to całkiem niezależnie od tego, jaki kolor aktualnie ma narodowy rząd. Myślę, że jest bardzo ważne, że ludzie na miejscu identyfikują się z własną polityką i żyją nią właśnie dlatego i z powodu pewnych szczególności, które istnieją w danym regionie, z przekonania. Rząd centralny zawsze przyczynia się w pewnym sensie do zniechęcenia do polityki i do poczucia, że w danym państwie komuś „mówi się jak żyć”, a nie sam aktywnie żyje. Różnicę tę można najlepiej rozwiać przez to, że ludziom da się odpowiedzialność regionalną i dopuści do tego, i mam nadzieję, że w Polsce zostanie to dalej wzmocnione.]

——-

Był to profesor doktor Bernd Fabritius, pełnomocnik rządu Republiki Federalnej Niemiec ds. wysiedleńców i mniejszości narodowych, w rozmowie z nami. Dalsze tematy z XII Polsko – Niemieckiego Kongresu Komunalno – Politycznego Ziomkostwa Prus Wschodnich z Niemiec w ubiegły weekend usłyszycie Państwo w kolejnych audycjach.
2019-10-27 „Jeździec na siwym koniu“

W piątek 11 października na zaproszenia katedry filologii germańskiej Uniwersytetu Warmińsko – Mazurskiego w Olsztynie i Olsztyńskiego Stowarzyszenia Mniejszości Niemieckiej gościło w Olsztynie Forum Baltikum – Dittchenbühne z Elmshorn. W ramach jego 30. tournee do państw nadbałtyckich zespół zagrał w auli teatralnej Uniwersytetu sztukę „Jeździec na siwym koniu” według noweli Theodora Storma. Oto nasze wrażenia:

——-

[muzyka]

Łagodną muzyką i pluskaniem fal widzowie zostają przeniesieni na wybrzeże, bezpośrednio na groblę, gdzie rozgrywa się sztuka „Jeździec na siwym koniu”. Zaczyna się ona jak nowela Theodora Storma burzliwego dnia pod koniec XIX wieku. Jeden z gość myśli, że widział jeźdźca, i żąda wyjaśnień:

[scena 1:

Co to za osobliwy czarny jeździec na siwym koniu? Widziałem go jadącego po grobli. – Jeździec na siwym koniu, naprawdę wrócił? – To sprowadza nieszczęście. – Nie musicie się bać, to jest skierowane przeciwko tym po drugiej stronie, jak wtedy w roku ´17, niech maja się na baczności. – Przepraszam, ale jakie znaczenie ma jeździec na siwym koniu? – No, opowiadaj, belfrze. – Chciałbym Wam służyć, ale ostrzegam, że w tym jest dużo przesądu, i sztuką jest, opowiedzieć to bez niego. – Muszę prosić o to, aby nie pomijać przesądu. Myślę, że będę w stanie sam oddzielić ziarno od plew. – Więc, w połowie ubiegłego wieku był tu wójt grobelny, który znał się na groblach i śluzach wałowych lepiej niż zwykle rolnicy i właściciele gospodarstw. Budowa grobli była jego pasją, czytał książki matematyczne po holendersku. Młody nazywał się Hauke Haien.]

Początek przypomina niezbyt  interesującą nowelę, która jest dla uczniów do dziś lekturą obowiązkową. Reżyser Markus Arendt jednak robi ze spektaklu na podstawie tekstu opracowanego przez pierwszego przewodniczącego Dittchenbühne Raimara Neufeldta sztukę, która skutecznie konkuruje z niektórymi pełnymi intryg serialami w telewizji. Młody utalentowany Hauke Haien chce nająć się u wójta grobelnego Volkertsa z powodu wiedzy fachowej – i jego pięknej córki Elke:

[scena 2:

Czego chcesz, Hauke Haien? – Dobry wieczór, mam nadzieję, że nie będzie ci to niemiłe. Ojciec twój wyrzucił swojego młodego pachołka. To ja pomyślałem, że przyjdę do Was na służbę. – Czekaj, zawołam ojca. – Czego chcesz, chłopcze? Przeszkadzasz mi przy kolacji. – Przychodzę, wójcie grobelny, aby zaoferować moją pracę. – Tak czy siak, nie będziesz mnie niepokoić. Nauczyciel mi opowiadał, że raczej siedzisz przed tablicą logarytmiczną niż nad śliczną szklanką wódki. A z moją córką też musisz żyć w zgodzie. Ona też jest dobra w piórze i pisaku do kalkulowania. – Tak, wójcie grobelny, od tego to nie będzie zależeć. – To na pewno się uda; ważniejsze będzie, żeby Hauke się dogadał ze starszym pachołkiem. – No, to wszystko załatwione. Kaczka moja czeka. – Ach, Hauke, bardzo się cieszę. Przyjdzie nowe życie do naszego domu. – Mam nadzieję, że dużo nauczę się od Twojego ojca, bo groble są moim życiem. – Elke, gdzie zostajesz, nie lubię sam jeść, dokładnie o tym wiesz, z Hauke możesz jeszcze i później dalej pogadać. Chodź, kaczka będzie zimna. Elke, chodź teraz.]

Starszemu pachołkowi Ole Petersowi również wpadły w oko i Elke i urząd wójta grobelnego. Kiedy ona odprawia go z kwitkiem na potańcówce w karczmie, rośnie jego nienawiść na konkurenta; a jeszcze bardziej po śmierci starego wójta grobelnego, kiedy Hauke zostaje i jego następcą i mężem Elke. Ralf Skale jako Ole Peters pokazuje cudownie podle to uczucie:

[scena 3:

Tak więc wieje wiatr! Elke uczyni Hauke dzięki swojemu spadkowi wójtem grobelnym. Teraz wyjaśnia mi się parę rzeczy. – No, zostaw to, Ole, my też nie żyjemy źle tutaj. Zaakceptuj to, że nie zostaniesz wójtem grobelnym. – Tylko poczekaj, Hauke Haien. Zabierać mi odpowiedzialną pracę i piękną kobietę. Uczynię twoje życie piekłem; jeszcze poznasz Ole Petersa; będę Ci się śnił mnie każdej nocy; będziesz mieć same koszmary.]

Nieustające intrygi starszego pachołka i rzekome pojawienie się zjawy konia na wysepce tak samo wywołują opór przeciw Hauke Haienowi jak i wysokie koszty nowej grobli. Jego wiedza fachowa jednak nie ulega wątpliwości, i Hauke przeforsowuje swoje plany. Wyjaśnia on swoje pomysły swej mądrej żonie Elke – wspaniale równouprawniona: Monique Wodtke:

[scena 4:

Całe nadbrzeże chciałbym otoczyć wałami. Byłby to polder o powierzchni ok. 500 ha. Niezbyt duży, ale znacznie powiększyłby też naszą posiadłość. – Aha. A co będzie ze śluzą? – Potrzebne nam będą już wkrótce inna śluza i nowa grobla. – Nie rozumiem Ciebie, Hauke. Czego ty chcesz? – Chcę, żeby całe nabrzeże, które zaczyna się naprzeciwko naszego domu i dalej od nas w kierunku wschodnim, zostało otoczone wałami jako polder stały.]

Również koszty musi jej dokładnie wyjaśnić:

[scenka 5:

A ogromne koszty? Czy o nich myślałeś? – Tak, Elke. To, co z tego wyciągniemy, przekroczy je o wiele; nawet koszty utrzymania starej grobli są tylko małym fragmentem (tego zysku). Sami pracujemy, mamy ponad 40 zaprzęgów w gminie, a  nie brakuje też młodych rąk. Nie chcę, żeby okazało się,  że na nic uczyniłaś mnie wójtem grobelnym. Chcę im pokazać, że naprawdę nim jestem.]

Swoją ambicję Hauke Haien musi również obronić przed rolnikami we wsi. Profil grobli wyjaśnia spokojnie – z anielską cierpliwością: Holger Bessel jako Hauke – i ciągle:

[scenka 6:

Chodzi o akceptację nowej grobli, którą zaproponowałem, która nie stromo jak dotąd, lecz stopniowo przebiegając nachyla się ku morzu. Nowa grobla będzie mimo wysokich przypływów stać 100 lat i setki lat – nie zna Morza Północnego – jaki skutek – bo nie będzie przełamana – nie ma pojęcia – bo jej łagodny spadek ku morzu nie daje punktu natarcia falom. I tak wy i wasze dzieci zyskają pewne tereny.]

Powódź spowodowana sztormem pokaże: nowa grobla jest stabilna, ale stara jest uszkodzona. I w czasie następnej powodzi zapada się część starej grobli, a z nią rodzina Hauke, a na końcu – również on, jeździec na swoim siwym koniu, który później miał się pojawiać jako ostrzeżenie przed wysokimi przypływami:

[scena 7:

To jeszcze nie byłby jego koniec, gdyby odjechał. Wysoko się podniósł, spiął swojego konia ostrogami, zwierzę stanęło dęba; „naprzód” zawołał, jak zawsze zrobił szybki ruch, „Panie Boże, zabierz mnie i oszczędź innych.” – muzyka]

——-

Były to wrażenia z przedstawienia „Jeździec na siwym koniu” według noweli Theodora Storma 11 października w auli teatralnej Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego w Olsztynie. Na zaproszenie katedry filologii germańskiej Uniwersytetu i Olsztyńskiego Stowarzyszenia Mniejszości Niemieckiej wystąpiło w ramach swojego 30 tournee do państw nadbałtyckich Forum Baltikum – Dittchenbühne.
Anna: Und das war die Allensteiner Welle fűr heute, ich wűnsche Ihnen noch einen ruhigen Abend und eine gute Woche.

Die Sendung realisierte fűr Sie und mich Marian Dąbrowski / Szymin Krzysztoń, und Auf Wiederhőren sagt Ihnen Anna Przywoźna. Bis nächste Woche , tschűs!

20.10.2019 (opis do dźwięku)

Allensteiner Welle 20.10.2019

Anna: Serdecznie witam w Allensteiner Welle, w niedzielny wieczór przy mikrofonie dla Państwa Anna Przywoźna. Mam nadzieję, że spędziliście Państwo dobry tydzień, odpoczęliście w weekend i jesteście dzisiaj znowu z nami.

W audycji:

Porozmawiamy z gośćmi uroczystości z okazji wręczenia wyróżnienia „Zasłużony dla Powiatu Kętrzyńskiego” niemieckiemu pisarzowi Arno Surminskiemu
Oraz z doktor Bettiną Bouresh, przewodniczącą Stowarzyszenia im. Lehndorffa o możliwej koncepcji wykorzystania pałacu w Sztynorcie.
Przybliżymy Państwu także sylwetki obojga laureatów Nagrody Nobla w dziedzinie literatury – Olgę Tokarczuk i Petera Handkego.
To wszystko usłyszycie Państwo jak zwykle – po naszych wiadomościach.

Jingle – wiadomości

Zaplanowane na przyszły weekend, 26 października, warsztaty filmowe Związku Stowarzyszeń Niemieckich Warmii i Mazur ZSNWiM oraz Instytutu Stosunków Zagranicznych IfA zostają przesunięte na 16 listopada. Termin zgłoszeń na nie upływa 4 listopada. Dotyczą one młodych ludzi w wieku od 16 do 30 lat, którzy chcieliby zająć się tematem ojczyzny i tożsamości. Bazą poszukiwania odpowiedzi jest film „Heimat ist kein Ort”, który zostanie pokazany w języku niemieckim bez napisów. Udział jest bezpłatny, organizatorzy zapewniają zwrot kosztów podróży i obiad w ramach warsztatów. Więcej informacji w ZSNWiM pod numerem telefonu 89 523 56 80.

***

W dawnej zajezdni trolejbusowej w nowej części Muzeum Nowoczesności Miejskiego Ośrodka Kultury w Olsztynie 24 października od godziny 18.00 tematem będzie dzielnica Jakubowo. Rafał Bętkowski opowie o początkach tej części miasta, która przez wiele lat wraz z lasem miejskim była najważniejszym miejscem odpoczynku olsztynian, oraz o jej rozwoju w miarę upływu czasu. Wstęp wolny.

***

W przyszłym tygodniu kończy się czas letni 2019. Zegarki przestawiamy znowu na czas normalny, to znaczy o godzinę do tyłu.

****

Katolicka msza w języku niemieckim odprawiona zostanie w przyszłym tygodniu w niedzielę, 27 października, o godzinie 10.00 w Olsztnie – Jarotach. Kanonik Andre Schmeier serdecznie zaprasza.

2019-10-20 Arno Surminski 2

Od dziesięcioleci urodzony w Jegławkach koło Kętrzyna niemiecki pisarz Arno Surminski pisze książki, których większość rozgrywa się na tle jego regionu rodzinnego. Niedawno obchodził on swoje 85 urodziny. 7 października uhonorowano go wyróżnieniem „zasłużony dla powiatu kętrzyńskiego”. W naszej drugiej relacji na ten temat chcemy porozmawiać jeszcze z innymi gośćmi uroczystości:

——-

Na uroczystość, w ramach której Arno Surminski dostał wyróżnienie „Zasłużony dla Powiatu Kętrzyńskiego”, przyjechało również kilka postaci z regionu i spoza niego. Jedną z nich był wojewoda Warmii i Mazur Artur Chojecki, który w swojej przemowie odniósł się do historii polsko-niemieckiego porozumienia. Wielkie wydarzenia, takie jak list polskich do niemieckich biskupów czy wydarzenia 30 lat temu w Krzyżowej, byłyby jego zdaniem tylko ramą, gdyby nie osoby takie jak Arno Surminski:

[Artur Chojecki – wypowiedź w języku polskim]

Profesor Andrzej Szmit, kierownik wydziału humanistycznego Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego w Olsztynie, wspomniał – obok zasług Arno Surminskiego – również jego 85 urodziny w sierpniu:

[Andrzej Szmit – wypowiedź w języku polskim]

Niemieccy dyplomaci w Polsce były reprezentowani w Kętrzynie na uroczystości ku czci Arno Surminskiego nawet podwójne. Friedrun Keltsch-Rączka reprezentowała Konsulat Generalny w Gdańsku, Harald Kobsa ambasadę w Warszawie. Był on jednak nie tylko obecny jako przedstawiciel ambasady, lecz również dlatego, że zna Arno Surminski już bardzo długo:

[Harald Kobsa – wypowiedź w języku polskim]

O tym przypominał sobie Arno Surminski widocznie tak samo, jak o kolejnym spotkaniu, o którym Harald Kobsa następnie opowiedział:

[Harald Kobsa – wypowiedź w języku polskim]

Lecz Harald Kobsa nie tylko w kwestiach języka i jego książek miał do czynienia z Arno Surminskim. Również w pracy w ambasadzie w Warszawie z powodu wielkich honorów pojawiło sie nazwisko Arno Surminskiego. Ogólnie rzecz biorąc po prostu musiał, jak powiedział, pojechać do Kętrzyna:

[Harald Kobsa – wypowiedź w języku polskim]

Punkty styczne w celach działalności między Arno Surminskim i Stowarzyszeniem im Arno Holza dla porozumienia polsko-niemieckiego w Kętrzynie stwierdził jego przewodniczący Stanisław Tarasewicz. Nieprzypadkowo Stowarzyszenie wraz z biskupem ewangelickim Pawłem Hause wnioskowało o wyróżnienie w powiecie kętrzyńskim:

[Stanisław Tarasewicz – wypowiedź w języku polskim]

Również z tego powodu wyróżnienie dla Arno Surminskiego jest szczególnym momentem dla Stowarzyszenia im. Arno Holza, jak mówi Stanisław Tarasewicz:

[Stanisław Tarasewicz – wypowiedź w języku polskim]

——-

Była to druga część relacji dotyczącej uhonorowania niemieckiego pisarza Arno Surminskiego wyróżnieniem „Zasłużony dla Powiatu Kętrzyńskiego”. Nadane zostało mu ono 7 października w Bibliotece Miejskiej w Kętrzynie w byłej loży masońskiej.

2019-10-20 Bettina Bouresh

Jest jednym z najważniejszych budynków historycznych na Mazurach i ma wielkie symboliczne znaczenie – pałac w Sztynorcie. W tym roku przeznaczono na niego duże środki finansowe pochodzące z niemieckiego jak i z polskiego rządu. Podczas trzeciej edycji festiwalu sztynorckiego w sierpniu gościem była również doktor Bettina Bouresh. Od półtora roku jest ona przewodniczącą stowarzyszenia im. Lehndorff´a. Zapytaliśmy ją o możliwą koncepcję wykorzystania pałacu w Sztynorcie. Usłyszycie Państwo teraz drugą część rozmowy:

——-

Nadal chodzi o koncepcję wykorzystania pałacu w Sztynorcie. Jeśli chodzi o centralną barokową część była mowa o sali na uroczystości, a na pierwszym piętrze o muzeum. Jak wyglądają propozycje dla innych części budynku?

[Bettina Bouresch:

Idziemy dalej do skrzydła zachodniego. Jest to skrzydło, w którym kiedyś mieszkał Ribbentrop. Tam mamy na dole w wieży piękne pomieszczenie z dwoma sklepieniami z XVIII wieku…]

Jeśli chodzi o to pomieszczenie, to jeden z gości festiwalu w sierpniu wspomniał, że znalazł u siebie elementy sztukatury jako wzór dla restauratorów. Brzmi to wszystko, jakby było to pomieszczenie na kawiarnię przy muzeum. Jak można byłoby utrzymać ją i salę na imprezy?

[Bettina Bouresch:

Moglibyśmy sobie wyobrazić, że wybuduje się tam profesjonalną kuchnię przemysłową, gdzieś w skrzydle zachodnim, bo jest tam miejsce na nią, aby móc wykorzystywać te sale na festyny, organizować większe imprezy. To byłoby również interesujące ekonomicznie jako źródło dochodów. Na pierwszym piętrze skrzydła zachodniego moglibyśmy sobie wyobrazić, życzylibyśmy sobie tego jako Stowarzyszenie im. Lehndorff´a, akademię rozwoju regionalnego, gdzie można będzie zaprosić naukowców, stypendystów, którzy z kolei zadbają o to, żeby odbywały się tam konferencje, gdzie pracuje się nad naukowymi tematami, które są tu w jakimś kontekście interesujące. Tu na pewno chodzi o wsparcie publiczne, ale mogłabym sobie wyobrazić, że mamy tam dobre perspektywy.]

Która część budynku jeszcze jest w planie wykorzystania?

[Bettina Bouresch:

Wtedy jeszcze mamy tzw. skrzydło wschodnie; to jest część budynku, która wygląda z zewnątrz najlepiej, gdzie najpierw będzie centrum informacji. W tym domu istnieje z perspektywy konserwatorów zabytków na pewno najmniej z substancji historycznej; tam były już częste przebudowy, również Tiga próbowała wybudować tam hotel; więc już nie ma tam dużo starej substancji. To znaczy, że tu można sobie wymyśleć coś całkiem nowego. Są tam różne pomysły, aby czerpać z tego jakiś zysk ekonomiczny.]

A propos ekonomii: wykorzystanie pałacu musi oczywiście być jako całość ekonomiczne. Mimo to pytanie: gdzie leży główny punkt ciężkości Stowarzyszenia im. Lehndoff´a?

[Bettina Bouresch:

Stowarzyszenie im. Lehndorff´a właśnie widzi dla siebie główny punkt ciężkości przede wszystkim i również długoterminowo w użytkowaniu na rzecz różnych dziedzin kultury, oświaty i nauki, i będzie wspierać inicjatywy czy inicjować projekty w tym kierunku.]

Jeżeli chodzi o oświatę, zmarły profesor Gottfried Kiesow z Niemiecko-Polskiej Fundacji na Rzecz Pielęgnacji Kultury i Ochrony Zabytków zaproponował jakiś czas temu rodzaj strzechy budowlanej do wspierania lokalnego rzemiosła, zwłaszcza w dziedzinie pielęgnacji zabytków. Czy pomysł ten jest jeszcze aktualny?

[Bettina Bouresch:

Aktualnie – nie powiedziałabym. Był wtedy ten pomysł, ale już w tym czasie była dyskusja, czy pałac w tej formie jest odpowiednim miejscem do kształcenia rzemieślników. Są takie przykłady w Niemczech, rzeczywiście, ale jakimś sposobem ten pomysł spełzł na niczym. W ramach tej akademii instalować coś takiego, np. kursy w tym kierunku – dlaczego nie? Myślę również, że są w Polsce rzemiosła, które można w to włączyć. Więc pomysł nie jest zapomniany, ale w aktualnej dyskusji nie jest przynajmniej na pierwszym planie.]

——-

Była to doktor Bettina Bouresh, przewodnicząca Stowarzyszenia im. Lehndorff´a, w rozmowie z nami. Tematem była możliwa koncepcja wykorzystania pałacu w Sztynorcie.

2019-10-20 Nagroda Nobla Literatura

10 października 2019 roku był ważnym dniem dla czytelników polskojęzycznej i niemieckojęzycznej literatury w równej mierze. Jest to związane z trzema osobami, które chcemy krótko przedstawić.

Pierwsza z nich to Alfred Bernhard Nobel, szwedzki chemik i wynalazca – m.in. dynamitu, który żył w XIX wieku. Krótko przed śmiercią spisał testament dotyczący jego majątku, liczącego ok. 31 milionów szwedzkich koron. Są rozpisane w nim nagrody dla osoby, która – cytat – „w minionym roku przyniosła ludzkości największą korzyść” – koniec cytatu – a mianowicie w dziedzinach fizyki, chemii, medycyny, literatury i pokoju. 10 października szwedzka akademia ogłosiła laureatów za rok 2019, w dziedzinie literatury również za ubiegły roku 2018, bo wtedy z powodu kilku skandali i wykroczeń członków jury nie przyznano nagrody.

Noblistką w dziedzinie literatury za 2018 rok została więc dopiero teraz Olga Tokarczuk. W uzasadnieniu czytamy, że nagrodę przyznano jej – cytat – „za wyobraźnię narracyjną, która z encyklopedyczną pasją reprezentuje przekraczanie granic jako formę życia“ – koniec cytatu. Wiąże się to szczególnie z „Księgami Jakubowymi”, które w oryginale wydano w 2014r., a w tłumaczeniu niemieckim w tym roku.

Olga Tokarczuk urodziła się w 1962r. w Sulechowie koło Zielonej Góry, studiowała psychologię w Warszawie i pracowała jako terapeutka w Wałbrzychu. Od 1998r. mieszka w malej wsi niedaleko Nowej Rudy. Jej trzecia powieść „Prawiek i inne czasy” była jej pierwszym sukcesem, została przetłumaczona na kilka języków, m.in. na niemiecki, i przyniosła jej w 1997r. nagrodę publiczności NIKE. Również większość jej następnych książek jest dostępna w języku niemieckim. Dostała też nagrody literackie w Niemczech, jak Nagrodę Literacką w Uznam czy Nagrodę Mostu w Zgorzelcu. Teraz awansowała do tej samej rangi co Czeslaw Milosz, Günter Grass czy Wisława Szymborska.

To samo ważne jest dla austriackiego pisarza Peter Handkego, który został wyróżniony przez komitet Nagrody Nobla nagrodą za aktualny roku 2019. Lista jego dotychczasowych nagród, jak i ta jego dzieł, jest wyraźnie dłużej niż u Olgi Tokarczuk – jest przecież 20 lat starszy. Znany stał się w 1966r. za sprawą sztuki „Publiczność zwymyślana“, a w 1970 roku za sprawą książki „Strach bramkarza przed jedenastką“, i zyskał w kolejnych latach tytuł swoistego enfant terrible. W latach 90. zaangażował się w czasie wojny w Jugosławii po stronie serbskiej a później Slobodana Milosevića, co przynosi mu do dzisiaj i znowu teraz na skutek Nagrody Nobla zarzuty

bagatelizowania serbskich przestępstw wojennych. Nagrodę otrzymał teraz – cytat – „za wpływowe dzieła, które językowym bogactwem pomysłów wybada peryferie i specyficzność ludzkich doświadczeń” – koniec cytatu. Spór o jego dzieło i jego osobę będzie więc kontynuowany z nowej perspektywy.

Anna: I to była Allensteiner Welle na dzisiaj, życzę Państwu jeszcze spokojnego wieczoru i dobrego tygodnia.

Audycję realizował dla Państwa i dla mnie Marian Dąbrowski, a do usłyszenia za tydzień mówi Państwu Anna Przywoźna. (aprz/ad)

13.10.2019 (opis do dźwięku)

Allensteiner Welle 13.10.2019

Anna: Serdecznie witam w Allensteiner Welle, w połowie października przy mikrofonie dla Państwa Anna Przywoźna. Mam nadzieję, że spędziliści Państwo dobry tydzień, odpoczęliście w weekend i jesteście dzisiaj znowu z nami.

W audycji:

Przedstawimy relację z wręczenia odznaczenia „Zasłużony dla Powiatu Kętrzyńskiego“ Arno Surminskiemu.
Poza tym porozmawiamy z doktor Bettiną Bouresh, przewodnicząca Stowarzyszenia im. Lehndorffa, na temat perspektywy wykorzystania pałacu w Sztynorcie
Oraz jeszcze raz z Marcelem Kruegerem, pisarzem miejskim w Olsztynie, na temat czasu, który spędził w tym mieście.
To wszystko usłyszycie Państwo jak zwykle – po naszych wiadomościach.

Jingle – Wiadomości

Związek Stowarzyszeń Niemieckich Warmii i Mazur ZSNWiM organizuje wraz z Instytutem Stosunków Zagranicznych IfA warsztaty filmowe. Tematami będą: ojczyzna, uczucie przywiązania i przynależności do ojczyzny, a z drugiej strony – stereotypy między Polakami i Niemcami. Bazą warsztatów będzie film „Heimat ist kein Ort“, który porusza dokładnie te pytania. Film pokazany zostanie bez napisów, a po obejrzeniu ma nastąpić jego omówienie. Data warsztatów to sobota, 26 października od godziny 11.00 do 17.00, miejscem jest siedziba ZSNWiM przy ulicy Kopernika 13 w Olsztynie. Wiek uczestników warsztatów: 16 do 30 lat, zgłaszać można się do 14 października. Przewidziany jest zwrot kosztów podróży.

****

Podczas cyklu „Wymierające zawody“ Miejski Ośrodek Kultury w Olsztynie zaprasza w sobotę, 19 października o godzinie 16.00, do swojej siedziby przy ulicy Dąbrowszczaków 3, na spotkanie z gorseciarzem. Zwiedzający będą mogli przyglądać mu się podczas pracy. Wstęp wolny.

****

Katolickie msze w języku niemieckim w tym tygodniu nie zostaną odprawione. Kanonik Andre Schmeier zaprasza ponownie na mszę 27 października.

2019-10-13 Arno Surminski

Już od dziesięcioleci urodzony w Jegławkach koło Kętrzyna niemiecki pisarz Arno Surminski pisze książki, z których większość za tło ma jego region rodzinny. Niedawno pisarz obchodził swoje 85 urodziny. Teraz uhonorowano go wyróżnieniem „Zasłużony dla Powiatu Kętrzyńskiego”. Oto nasze wrażenia z aktu nadania tego tytułu 7 października w Kętrzynie w Bibliotece Miejskiej w byłej loży masońskiej miasta:

——-

Uroczystość ku czci Arno Surminskiego w budynku loży w Kętrzynie poprowadził dyrektor Biblioteki Miejskiej Witold Gagacki. Przypominał on, że w osobie pisarza do miasta przyjechał długo oczekiwany gość, który ostatni raz był tutaj pięć lat temu. A przy tym dla Arno Surminskiego ważne jest słowo ojczyzna, jak mówił Witold Gagacki:

[Witold Gagacki – wypowiedź w języku polskim]

W 1945 roku Arno Surminski nie miał już w Jäglack bliskich, ale poczynając od tego czasu znalazł tam, w Jegławkach, nowe znajomi. Dlatego od czasu do czasu zagląda tam, również w dniu uhonorowania, ze swoją mówiącą też po polsku żoną Traute, jak wyjaśnił Witold Gagacki:

[Witold Gagacki – wypowiedź w języku polskim]

Po krótkim wykładzie o życiu Surminskiego Gagacki wspomniał krótko o wyróżnieniu województwa warmińsko-mazurskiego osiem lat temu i o nowym wyróżnieniu, które na niego czekało:

[Witold Gagacki – wypowiedź w języku polskim]

Starosta Michał Kochanowski, który w imieniu powiatu kętrzyńskiego nadał wyróżnienie „Zasłużony dla Powiatu Kętrzyńskiego”, opowiedział o procedurach przyznania wyróżnienia:

[Michał Kochanowski – wypowiedź w języku polskim]

Następnie przewodnicząca rady powiatu Urszula Baraniecka odczytała dyplom uhonorowania dla Arno Surminskiego przed wręczeniem odznaki i statuetki:

[Urszula Baraniecka – wypowiedź w języku polskim]

Arno Surminski cieszył się w swojej mowie dziękczynnej przede wszystkim przyjaciółmi i znajomymi z Kętrzyna i okolicy, którym mimo warunków utrudniających przybycie udało się być na uroczystości i następującym po niej spotkaniu autorskim:

[Arno Surminski:

Drodzy przyjaciele, słyszałem, że jest tu tak dużo gości honorowych, że nie mogę ich wymienić pojedynczo, bo wtedy zajmowalibyśmy się tym jeszcze za godzinę. Dlatego ograniczę się do tego, że ich nie wymienię, lecz tylko powiem, że szczególnie cieszyłem się, że kilka osób dzisiaj przyjechało, na które nie liczyłem. Nie liczyłem, bo są starzy, chorzy, niepełnosprawni, a mimo to przyjechali, a to uważam za wspaniale. Tu i tam siedzą, kilku więcej jest w sali.]

Potem mówił o swoich wizytach w mieście i ich różnych charakterach:

[Arno Surminski:

Już wiele razy byłem w Kętrzynie; jako dziecko dwa razy: w 1942r., kiedy wujek był w szpitalu i go odwiedziliśmy, a następny pobyt był w grudniu 1945r., rozdział z książki Jokehnen będę Państwu później czytał. Obie te wizyty nie były zbyt przyjemne, był to przecież czas, kiedy my dzieci baliśmy się psów i kolei. Wizyty później stawały się coraz bardziej przyjemne, bo miałem poczucie, że jestem tu mile widziany, że Kętrzynianie i ludzie z okolicy uważali mnie za jednego ze swoich, który przez pomyłkę historii został rzucony gdzieś w świat.]

Jest dumny z tego, dzięki swoim książkom mógł rozpowszechnić wiedzę o regionie, w którym się urodził i gdzie spędził dzieciństwo:

[Arno Surminski:

Napisałem ponad 30 książek, w których krajobraz ten tutejszy bardzo często występuje. To wiąże się z tym, że umiem napisać porządne książki tylko o regionach, które znam, które już widziałem; a te regiony tutaj przecież widziałem. W ten sposób wszystkie wsie okolic i samo miasto Kętrzyn wpisały się do historii literatury. Mam zamiar, jeszcze często przyjeżdżać do Kętrzyna, jeśli zdrowie to pozwoli, i chciałbym wszystkich znowu zobaczyć. Dziękuję bardzo.]

——-

Była to relacja z uhonorowania niemieckiego pisarza Arno Surminskiego wyróżnieniem „Zasłużony dla Powiatu Kętrzyńskiego”. Odznaczenie to nadane zostało mu 7 października w Bibliotece Miejskiej w Kętrzynie w byłej loży masońskiej miasta. Więcej wypowiedzi na temat Arno Surminskiego usłyszą Państwo w kolejnej audycji.

2019-10-13 Bettina Bouresh

Jest jednym z najważniejszych budynków historycznych na Mazurach i ma wielkie symboliczne znaczenie – pałac w Sztynorcie. W tym roku przyznane były dla niego duże środki finansowe od niemieckiego jak i od polskiego rządu. Podczas trzeciej edycji festiwalu sztynorckiego w sierpniu gościem była również doktor Bettina Bouresh. Od półtora roku jest ona przewodniczącą Stowarzyszenia im. Lehndorff´a. Zapytaliśmy ją o możliwą koncepcję wykorzystania dla pałacu w Sztynorcie. Usłyszą Państwo teraz pierwszą część rozmowy:

——-

Od półtora roku jest Pani przewodniczącą Stowarzyszenia im. Lehndorff´a. Co robi stowarzyszenie? Co jest jego zadaniem?

[Bettina Bouresch:

Stowarzyszenie im. Lehndorff´a jest w gruncie rzeczy klasycznym stowarzyszeniem wspierającym dla właścicieli pałacu w Sztynorcie, którym jest Fundacja Polsko-Niemiecka na Rzecz Pielęgnacji Kultury i Ochrony Zabytków razem z niemiecko-polską fundacją o tej samej nazwie, co jest potrzebne z powodu działalności w obu państwach. Są one właścicielami pałacu. My jako Stowarzyszenie im. Lehndorff´a próbujemy wspierać słowem i czynem, sieciami kontaktów i pieniędzmi, co po prostu robi stowarzyszenie wspierające, proces ratowania i ożywienia pałacu w Sztynorcie.]

Dla pałacu w Sztynorcie przeznaczona była w tym roku duża suma pieniędzy z Niemiec na dalsze działania zabezpieczające na budynku. Jakie środki można było poza tym pozyskać?

[Bettina Bouresch:

Nie był to tylko zastrzyk finansowy z Niemiec, z federalnego ministerstwa kultury, lecz – co uważam za bardzo ważne – nasza restauratorka Barbara Nowak bardzo się z to zaangażowała, ona już od lat bardzo intensywnie opiekuje się polichromią, namalowanymi deskami; udało jej się ze wsparciem odpowiedzialnego konserwatora zabytków w Olsztynie, pana Bartona, pozyskać ok. 150.00 Złoty z warszawskiego ministerstwa kultury. Pani Nowak teraz w lecie tam również pracuje, bada i konserwuje belki celem ratowania tego, co jeszcze istnieje, tzn. chodzi teraz jeszcze nie o restaurowanie, lecz o zachowanie – a pieniądze na to pochodzą z Warszawy. A dodatkowo jeszcze mamy pieniądze – małą sumę – również z federalnego ministerstwa kultury na centrum informacyjne.]

Czy da się przewidzieć, kiedy pierwsza część pałacu w Sztynorcie będzie do wykorzystania?

[Bettina Bouresch:

W prawym skrzydle budynku, które wygląda raczej na nowe, do końca roku konstrukcyjne gotowe będą dwa pokoje. Do nich mamy dostać wystawę, a chcemy otworzyć ją na otwarcie kolejnego sezonu. To będzie wystawa dla zwiedzających, którzy – jak w tym roku mogliśmy stwierdzić – przyjadą w setkach, wszyscy interesują się Sztynortem, co to jest, i zawsze pytają o to samo. Środki na to, że możemy to zrobić, mamy właśnie z Niemiec, że otworzymy ten pokój, również. Jak to będzie w przyszłości praktykowane, czy i w jakiej formie gmina będzie partycypować w kosztach, zobaczymy, ale to jest związane z szeregiem innych pytań dotyczących przyszłości. Mogę teraz już powiedzieć, że spotkaliśmy się z nowo wybranym burmistrzem Węgorzewa już wiosną, było to bardzo dobre spotkanie, otrzymujemy duże wsparcie ze strony gminy, czy też obiecano nam je, a my wychodzimy z założenia, że będą nam pomagać, jeżeli chodzi o wsparcie prasy i biura turystyki. Myślę, że i gmina interesuje się tym, że rozwija się coś w Sztynorcie.]

Czy są już propozycje wykorzystania w przyszłości pałacu w Sztynorcie?

[Bettina Bouresch:

Oczywiście istnieje od 10 lat wciąż w różnych formach pojawiająca się dyskusja o nowym wykorzystaniu, bo to jest rzecz istotna, z nią jeszcze nie skończyliśmy. Stowarzyszenie im. Lehndorff´a miało w tym roku pierwszy raz publiczne roczne zebranie członków w Berlinie na miejscu pamięci oporu niemieckiego, aby tym sposobem wskazać na Heinricha von Lehndorffa i związek Sztynortu z 20 lipca. Na tym zebraniu z ok. 70, 80 uczestników przygotowaliśmy propozycję, jako Stowarzyszenie im Lehndorff´a, co my moglibyśmy sobie wyobrazić jako wykorzystanie. To oczywiście trzeba przedyskutować i omówić ze wszystkimi możliwymi stronami.]

O jakich propozycjach już konkretnie się mówi?

[Bettina Bouresch:

Moglibyśmy sobie wyobrazić – a to konsensus, jaki już wcześniej mieliśmy – że tzw. barokowa zabudowa centralna, sień i wejście, zostawia się po prostu otwartą. Widzimy teraz, że to wielka atrakcja dla bardzo wielu osób, że po prostu mogą tam wejść, oglądać to i uzyskać informacje na temat budynku. Po drugie, że można przejść czy co przynajmniej zajrzeć do wcześniejszych sal w kierunku ogrodów, że je się tak remontuje, że można w nich obchodzić imprezy, że wzniesie się na pierwszym piętrze muzeum czy miejsce dokumentacji. Mamy historię z inwentarzem, współpracujemy ściśle z Muzeum Krajowym Prus Wschodnich w Lüneburgu, jedynym muzeum historii wschodniopruskiej. A moglibyśmy sobie wyobrazić, że będzie współpraca z na pewno odpowiedzialnym muzeum w kraju w zamku w Olsztynie, że stworzymy grupę ekspertów z współpracowników muzeów z Polski i z Niemiec, aby pomyśleć o koncepcji takiego muzeum. Jest dla nas bardzo, bardzo ważne, żeby każdy krok, który zrobimy, odbywał się razem, polsko-niemiecko.]

——-

Była to doktor Bettina Bouresh, przewodnicząca Stowarzyszenia im. Lehndorff´a, w rozmowie z nami. Tematem była możliwa koncepcja wykorzystania pałacu w Sztynorcie. Drugą część rozmowy usłyszą Państwo w kolejnej audycji.

2019-10-13 Marcel Krueger 3

W tym roku Niemieckie Forum Europy Wschodniej w Poczdamie wysłało w ramach swojego programu „Pisarz miejski” takiego pisarza do Olsztyna. Wybrany został żyjący w Irlandii autor, dziennikarz i tłumacz Marcel Krueger. Jego pobyt teraz po pięciu miesiącach zakończył się. Spójrzmy z nim wstecz, oto trzecia część rozmowy:

——-

Czy był Pan tylko w Olsztynie, czy również podróżował po regionie?

[Marcel Krueger:

Oczywiście spróbowałem wyjechać z miasta i „zapracować” na Warmię, Mazury i Prusy Wschodnie; miałem przecież dzięki opowieściom mojej babci „twór” wyobraźni, idealne wyobrażenie, i chciałem sprawdzić, czy okaże się jeszcze prawdziwy. Oczywiście było całkiem inaczej, niż myślałem, a z drugiej strony tak samo, jak myślałem. Byłem w Sztynorcie, miałem okazję wygłosić wykład w tym pałacu, w tym świetne zniszczonym i powoli lecz konsekwentnie remontowanym budynku, co było bardo ważne i znaczące dla mnie. Ale miałem też np. całą moją rodzinę z Niemiec tutaj, mówię o moim ojcu, ale był również mój brat z bratanicą i bratankiem, moja matka przyjechała z ojczymem, byli moi teściowie, i ze wszystkimi mogłem spędzić po tygodniu urlopu nad jeziorem na Warmii. Więc miałem ten sposób jeszcze inny kontakt z krajobrazem tutaj i z regionem, to było również bardzo ważne dla mnie.]

Jakie są Pana wrażenia dotyczące Olsztyna i tutejszych ludzi?

[Marcel Krueger:

Na początku, jak też napisałem w blogu, byłem pozytywnie zaskoczony, jak otwarci i uprzejmi są wszyscy tutaj; były to częściowo wrażenia spowodowane wszystkimi tymi oficjalnymi terminami, które miałem w pierwszych dwóch, trzech tygodniach. Ale to trwało przez cały czas – a szczególnie patrząc na region wokół Olsztyna (Warmia i Mazury), gdzie po prostu struktury są całkiem inne, jeżeli chodzi o miejsca pracy czy zaopatrzenie, moje pierwsze wrażenie z Olsztyna potwierdziło się. Naprawdę centrum województwa jest nowoczesnym, miłym, małym miastem w centrum Europy z wszystkimi przyjemnościami i infrastrukturą, które można znaleźć tak samo w Wielkiej Brytanii – może po Brexicie nie za bardzo – w Holandii i w Niemczech, jak i tutaj. Tak po prostu jest. Moje wrażenie jest takie, że Olsztyn jest miastem, gdzie warto żyć, również młodym miastem, a moja intuicja mnie nie myliła, jest miłym miastem w centrum Europy]

Szczególnie w czasie Olsztyńskiego Lata Artystycznego tutaj w centrum wieczorem jest dużo hałasu. Czy to Panu nie przeszkodziło?

[Marcel Krueger:

Pewien czas mieszkałem w Kolonii tuż obok klubu rockowego, tzn. już byłem przyzwyczajony do pewnego hałasu. Czasem słyszałem jedną czy drugą aktywność późno w nocy, szczególnie kiedy panowie pili jedną, dwie wódki czy parę piw, ale to naprawdę nie było źle, bo przez moje mieszkanie tutaj na Starym Mieście byłem bezpośrednio w życiu tu – a to było ważne dla mnie. Ale mam nadzieję, kiedy przyjadę następny raz, że będę mógł mieszkać dłuższy czas poza Starym Miastem. Chciałbym mieszkać tydzień w wielkiej płycie na Jarotach. To by mnie podniecało, żeby zobaczyć, jakie tam są struktury, jak dotrzeć do centrum, jest się tam bliżej lasu itd. itp., bo tu mieszkałem w warunkach uprzywilejowanych.]

Czy jest jakieś przeżycie, które zostanie Panu na pewno w pamięci?

[Marcel Krueger:

To było najbardziej dziwacznie, absurdalne, co przeżyłem. Pojechałem do pomnika bitwy pod Grunwaldem w 1410r., która jest w polskiej historii bardzo, bardzo ważna. Oglądałem pomnik, potem stoiska z mieczami plastykowymi, i wieczorem film „Krzyżacy” z lat 60., myślę, najdroższy kiedyś wyprodukowany komunistyczny film – oglądałem więc 2,5-godzinny, monumentalny film z wieloma ludźmi w rajtuzach i z mieczami. Następnie poszedłem spać tymi obrazami pomnika rycerskiego i rycerzami w rajtuzach, a obudziłem się przez to, że 10 pijanych panów na zewnątrz przed moimi oknami na ulicy Staromiejskiej próbowało pobić się nawzajem, co jednak się nie udało, bo udało im się tylko przytrzymać się za koszulki i potem upadli, bo byli tak pijani. Wtedy miałem myśli na temat wojen, i jak szybko można zranić honor mężczyzn – a potwierdzeniem była rzeczywistość wieczorem na ulicy na Starym Mieście – ten dzień wyrył się mi w pamięci.]

——-

Był to Marcel Krueger, tegoroczny pisarz miejski w ramach programu Niemieckiego Forum Europy Wschodniej, w rozmowie z nami na zakończenie swojego pobytu. Spędził w Olsztynie pięć miesięcy i relacje z pobytu zamieszczał na blogu. Przeczytać mogą je Państwo na stronie www.pisarz-miejski-olsztyn.com

Anna: I to była Allensteiner Welle na dzisiaj, życzę Państwu jeszcze spokojnego wieczoru i dobrego tygodnia. Audycję realizował dla Państwa i dla mnie Szymon Krzysztoń, a do usłyszenia za tydzień mówi Państwu Anna Przywoźna. (aprz/ad)

06.10.2019 (opis do dźwięku)

Allensteiner Welle 06.10.2019

Anna: Serdecznie witam w Allensteiner Welle, w pierwszą niedzielę października przy mikrofonie wita Państwa Anna Przywoźna. Mam nadzieje, że spędziliście Państwo dobry tydzień, odpoczęliście w weekend i jesteście dzisiaj znowu z nami.

W audycji:

–        Porozmawiamy jeszcze raz z Herbertem Monkowskim, honorowym przewodniczącym Stowarzyszenia Byłych Mieszkańców Powiatu Olsztyn na temat infułata Adalberta  Zinka

–        Oraz z Verusem von Plotho, jednym z członków rodziny von Lehndorff, ostatnich właścicieli pałacu w Sztynorcie na temat perspektyw dla tego budynku.

–        Poza tym usłyszycie Państwo drugą część rozmowy z Marcelem Kruegerem, żyjącym w Irlandii autorem, dziennikarzem i tłumaczem, który ostatnie 5 miesięcy spędził w Olsztynie jako pisarz miejski.

To wszystko usłyszą Państwo jak zwykle – po naszych wiadomościach.
Jingle – wiadomości

Od 6 do 13 października odbędzie się w Olsztynie szósta edycja Festiwalu Filmowego WAMA-Filmfestival. Tegoroczne motto brzmi „Teraźniejszość“. Osiem filmów długometrażowych i siedemnaście krótkometrażowych pokazane zostanie od 8 października. Równocześnie odbędzie się wiele warsztatów, między innymi jedne pod hasłem „Echoes“. Podczas tych międzynarodowych warsztatów polska, ukraińska, białoruska  i litewska młodzież ma poznawać dziedzictwo kulturalne regionu i przygotować na ten temat krótkie reportaże filmowe. Dokładniejsze informacje na temat programu znajdziecie Państwo w Internecie.

****

Związek Stowarzyszeń Niemieckich Warmii i Mazur ZSNWiM organizuje wraz z Instytutem Stosunków Zagranicznych IfA warsztaty filmowe. Tematami będą: ojczyzna, uczucie przywiązania i przynależności do ojczyzny, a z drugiej strony – stereotypy między Polakami i Niemcami. Bazą warsztatów będzie film „Heimat ist kein Ort“, który porusza dokładnie te pytania. Film pokazany zostanie bez napisów, a po obejrzeniu ma nastąpić jego omówienie. Data warsztatów to sobota, 26 października od godziny 11.00 do 17.00, miejscem jest siedziba ZSNWiM przy ulicy Kopernika 13 w Olsztynie. Wiek uczestników warsztatów: 16 do 30 lat, zgłaszać można się do 14 października. Przewidziany jest zwrot kosztów podróży.

****

Katolicka msza w języku niemieckim odprawiona zostanie w przyszłym tygodniu w niedzielę, 13 października, o godzinie 14.00 w Kościele Serca Jezusowego w Olsztynie. Kanonik Andre Schmeier serdecznie zaprasza.
2019-09-29  Herbert Monkowski 2

Z okazji 50-lecia śmierci 9 września uhonorowano infułata Adalberta Zinka kamieniem pamiątkowym przy Trakcie Biskupów Warmińskich w Bałdach – relację z tej uroczystości przedstawiliśmy Państwu. Fundatorem kamienia jest Herbert Monkowski, honorowy przewodniczący Stowarzyszenia Byłych Mieszkańców Powiatu Olsztyn, a niegdyś ministrant u księdza Zinka. Rozmawialiśmy z nim o jego motywacji do ufundowania kamienia i o wspomnieniach o księdzu Zinku. Usłyszą Państwo teraz drugą część:

——-

Jaką rolę odegrał ksiądz Adalbert Zink w Pana życiu?

[Herbert Monkowski:

On był wtedy dla mnie w jakiś sposób postacią ojca. Też był w tym wieku i zawsze mówił do mnie „Jungchen” (chłopce), nigdy nie powiedział „Herbert”, nie mógł zapamiętać tego imienia czy nie chciał, nie wiem, „Jungchen” czy później „chłopce” się mu udało. Chodziliśmy jednak również ze świętym sakramentem ołtarzowym do chorych, do umierających czy po prostu tak, i wtedy przeżyłem, zobaczyłem niemało biedy. A za nami stał nieraz grabarz.]

Dlaczego ta rola ojca księdza Zinka była dla Pana tak ważna?

[Herbert Monkowski:

Mieszkałem wtedy w Jarotach i tam nie było dorosłych mężczyzn tzn. w ogóle mężczyzn, nie tylko dorosłych, a jeśli byli, to mieli 60 – ach nie, raczej 70 albo 80 lat, a z nimi już nie było co robić. Ale on był kimś, z kim można było każdego dnia rano rozmawiać – to był bardzo ważne dla mnie. Przede wszystkim, był chrześcijaninem katolickim. Dlaczego to tak podkreślam? Polscy katoliccy chrześcijanie są inni, oni muszą  – jeśli to możliwe – codzienne pójść do konfesjonału. Zink powiedział „Pan Bóg widzi wszystko. Jeżeli wierzysz w to, dużo Ci wybaczy”. I to jest prawda. Możesz zrobić, co chcesz. Można choćby być bardzo świętym, to nikogo nie zmieni, to zostanie. Tak jest.]

Czy Pan ma jeszcze inny przykład na to, jaki był ksiądz Zink? Podczas uroczystości wymienił Pan scenę z jajkami wielkanocnymi…

[Herbert Monkowski:

Powiedział „Co to ma być? Co to jest?” – „Jajka, proszę księdza.” – „Sam to widzę – co tu robią [w zakrystii]?”- „Nie wiem.” – „Zapytaj w kuchni”. Moja matka tam była, było to po prostu tuż za rogiem. Zapytałem „Mamo, co to jest?”- „Nie wiem. Ksiądz powiedział: Wnieść do środka, mają być poświęcone albo coś takiego”. Wróciłem, powiedziałem „Proszę księdza, mają być poświecone.”. Nikt u nas wtedy nie znał oświęcenia jaj. On popatrzył na jajka i mówi: „Kropidło, woda święcona, klękaj, chłopce”. Klęknąłem, a wtedy on: „Panie Boże, na pewno wiesz czego od Ciebie oczekują i od tych jajek (powiem to oddając sens, ale po niemiecku). Zrób, czego od Ciebie oczekują, a ja robię swoje, w imię (do mnie: „znak krzyża”) Ojca i Syna i Ducha Świętego. Teraz dopilnuj, żeby już ich nie było, żeby zniknęły.” Miska była wielka, a zakrystia 30 cm szeroka, nie było jak się minąć. Następnie odebrano jajka i był spokój. I my poszliśmy odwiedzić chorych, to było prawie codziennie. Krótko, ale szybko. I tak też spowiedzi, kiedy kogoś wyspowiadał, jak już mówiłem: „Pan Bóg wybaczy Ci więcej niż myślisz”.]

Mówi się zawsze o księdzu Zinku, że on był wytrwały, nieugięty. Czy był taki z powodu swojego pochodzenia jako Warmiak, czy raczej zależało to od jego osobowości?

[Herbert Monkowski:

To po prostu było u niego wrodzone, a on był uosobieniem spokoju. Nic nie mogło go zdenerwować. Trochę to sobie przywłaszczyłem dzisiaj, bo do czego przydaje się denerwowanie się? Ja zawsze mówię, kiedy obok mnie mam kogoś, kto denerwuje się z powodu czegoś, bo nie funkcjonuje: czy możesz zmienić to denerwując się? Czy możesz to zmienić, poprawić, upiększyć, pogorszyć? Nie możesz, więc nie musisz się denerwować. Przyjdzie, odejdzie i skończy się, a ty możesz przyczynić się do tego twoim zdenerwowaniem, czy nie? Być może zabrałem ze sobą coś od Zinka, mogłoby tak być, mocno przepuszczam, bo w tym wieku dużo się uczy i ja nie było inaczej.]

——-

Był to Herbert Monkowski, honorowy przewodniczący Stowarzyszenia Byłych Mieszkańców Powiatu Olsztyn i fundator kamienia pamiątkowego dla księdza Zinka przy Trakcie Biskupów Warmińskich w Bałdach, w rozmowie z nami. Wywiad powstał podczas odsłonięcia kamienia 9 września.
2019-10-06 Steinort Verus v. Plotho

Jest to jeden z najważniejszych budynków historycznych na Mazurach i ma wielkie symboliczne znaczenie – pałac w Sztynorcie. W tym roku otrzymał duże środki finansowe od niemieckiego jak i od polskiego rządu. Podczas trzeciej edycji festiwalu sztynorckiego w sierpniu gościem był również Verus von Plotho. Należy on do rodziny von Lehndorff, ostatnich niemieckich właścicieli pałacu w Sztynorcie, i jest aktywny w Stowarzyszenie im. Lehndorff´a. Zapytaliśmy go o jego zaangażowanie i perspektywy dla pałacu w Sztynorcie:

——-

Jaka jest Pana osobista rola tutaj w Pałacu w Sztynorcie?

[ VvP: Jestem wnukiem ostatniego właściciela Sztynortu Heinricha von Lehndorff´a i równocześnie od 10 lat aktywny w stowarzyszeniu im. Lehndorff´a Sztynort, które wstawia się na żywą i nową przyszłość dla Sztynortu w Pałacu w Sztynorcie czy dworze w Sztynorcie, a również dla całego bliskiego regionu, wsi Sztynort i otoczenia.]

W tym roku przyszły dla budynku wielkie pieniędzy z Niemiec. Mimo tych i wcześniej wydanych środków nie widać znaczne różnicy na budynku. Dlaczego?

[Verus von Plotho:

Jest to pytanie, które ciągle się powtarza, jak wygląda sytuacja budynku, bo on z zewnątrz naprawdę wygląda strasznie. Co oczywiście nie jest widocznie, prowadzone są działania w celu zabezpieczenia, które przeprowadzaliśmy już od kilku lat wewnątrz budynku. Cały dom, aby podać przykład, stał bowiem pod wodą, mury były pełne wody i podłoże też. Wszystkie podstawowe prace są załatwione, tak że pałac następne 10, 20 lat na pewno zostanie taki, jaki jest; ale jeszcze nie było pieniędzy, aby upiększyć fasadę.]

Jak wykorzystają Państwo te nowe środki?

[Verus von Plotho:

Czekaja na nas dalej następne prace, aby lepiej zabezpieczyć pałac. W ostatnich latach np. ucierpiały również belki, wilgoć jest powracającym problemem. Jest szereg działań, które są potrzebne, rodzaju budowlano – technicznego, aby zabezpieczyć budynek. To wszystko jeszcze jest w zakresie pilne potrzebnego zabezpieczenia, a jeszcze nie w zakresie remontu czy użytkowania.]

Były widoki również na wsparcie finansowe z polskiego ministerstwa kultury na polichromie na sufitach i belkach. Czy to się udało?

[Verus von Plotho:

Decyzja była pozytywna. Rzeczywiście już prowadzone są prace nad belkami, jeżeli chodzi o restaurację i przede wszystkim konserwację. Bo szczególnie te w pałacu są szczególnie narażone poprzez działania budowlane na obciążeniach. Prace muszą być fachowo prowadzone, żeby stan tego naprawdę wspaniałego malarstwa dalej się nie pogorszył.]

Pałac w Sztynorcie nie stoi odizolowany w regionie. Jaka jest rola jego otoczenia? Jak ono się zmieniło?

[Verus von Plotho:

Pałac nie może przetrwać bez jego bezpośredniego otoczenia. To jest marina, to są hotele i restauracje wokół niego tuż w Sztynorcie. W tym punkcie widzimy wyraźne postępy od ubiegłego roku, dzieją się dobre rzeczy, które znowu podnoszą jakość tej miejscowości, która bardzo ucierpiała przez złe zarządzanie w ostatnich dziesięciu latach. Przez to sam pałac bardziej się  ożywi, jest o wiele więcej zwiedzających. Pałac pierwszy raz w tym roku był otwarty i dostępny od maja do końca sezonu, do końca września. Są to małe kroki, ale potrzebne kroki.]

Jak włączą Państwo tutejszych ludzi? Bez nich pałac w Sztynorcie – jak Pan też powiedział – na dłuższą metę nie przetrwa.

[Verus von Plotho:

Bardzo usilnie staramy się o kontakty z lokalnymi władzami, zwłaszcza również z lokalną ludnością. Dr Hannah Wadle np., która organizuje tu festiwal kultury, jest bardzo związana z ludźmi tutaj w Sztynorcie, ale też w regionie; a goście, którzy przyjeżdżają na festiwal, są to w większości lokalni mieszkańcy i obywatele. I to jest ważna cecha naszej pracy tu, że na pewno nie mamy tylko niemieckiego punktu widzenia, jest odwrotnie, trzeba wzmocnić polski.]

——-

Był to Verus von Plotho, członek Stowarzyszenia im. Lehndorff´a i wnuk Heinricha von Lehndorffa, ostatniego właściciela pałacu w Sztynorcie, w rozmowie z nami. Tematem były jego zaangażowanie i perspektywy dla pałacu w Sztynorcie. Więcej o pałacu w Sztynorcie usłyszą Państw w kolejnych audycjach.
2019-10-06  Marcel Krueger 2

W tym roku Niemieckie Forum Europy Wschodniej w Poczdamie wysłało w ramach swojego programu „Pisarz miejski” takiego pisarza do Olsztyna. Wybrany został żyjący w Irlandii autor, dziennikarz i tłumacz Marcel Krueger. Jego pobyt teraz po pięciu miesiącach dobiegł końca. Popatrzmy z nim wstecz. Oto druga część rozmowy:

——-

Pana pobyt jako pisarza miejskiego skończył się. Co teraz Pana czeka?

[Marcel Krueger:

No, dziennikarska i literacka praca oczywiście trwa dalej. W następnym roku wyjdzie moja nowa książka, która w ogóle nie ma nic wspólnego z Polską, Niemcami, Olsztynem czy pisarzem miejskim. Napisałem literacki przewodnik po Islandii, który będzie opublikowany w następnym roku wiosną w języku angielskim. Ale jest jeszcze dużo terminów jako skutek działalności pisarza miejskiego. Np. na początku listopada w Poczdamie odbędzie się premiera filmu dokumentalnego, który nakręciło o mnie Gimnazjum Filmowe w Babelsbergu na początku lipca, premiera będzie 7 listopada w tym gimnazjum. Będzie z tego filmu również wersja z napisami polskimi, a premiera będzie tu w Olsztynie w następnym roku w lutym w Kinie Helios, tylko jeszcze nie mamy dokładnego terminu.]

Czy są jeszcze inne następujące teraz terminy związane ze stypendium jako pisarz miejski?

[Marcel Krueger:

Definitywne. Byłem bardzo zaskoczony, jak wielkie jest zainteresowanie. Widać to również po rodzaju terminów, które dzięki temu dostałem. Są konferencje, zaproszono mnie na konferencję historyków na początku października we Wrocławiu pt. „Z republiki Weimarskiej do narodowego socjalizmu a stosunki wobec Polski” – na pewno nie jestem historykiem albo coś podobnego, ale jest zainteresowanie literackim punktem widzenia na tem temat. Będą też spotkania autorskie w księgarniach. Jest szerokie zainteresowanie pisarzem miejskim i tego nie za bardzo się spodziewałem. Byłem świadomy, że ludzie tutaj w mieście zainteresują się tym, jak jako osoba z zewnątrz widzę ich miasto, ale widocznie również w Niemczech jest zainteresowanie.]

Powiedział Pan, że oczekiwał zainteresowania ludzi tutaj w Olsztynie. Czy było tak duże, jak Pan myślał?

[Marcel Krueger:

Naprawdę dość duże. Ciągle zagadywany byłem na ulicy przez ludzi po angielsku, niemiecku i polsku, którzy mnie poznawali i od razu powoływali się na pewne wpisy w moim blogu. Otrzymałem wiele zainteresowania poprzez komentarze pod wpisami na blogu. A szczerze mówiąc dostałem tak dużo zaproszeń do najbardziej absurdalnych rzeczy – istnieje – niestety zapomniałem nazwę tej wsi – we wsi kolo Olsztyna jest pewien festiwal, który nazywa się „Konkurs rzutu motkiem na telewizor”. Dwa razy w roku zbierają się ludzie, każdy przynosi młot, jest stary telewizor na drewnianym słupie, i na sygnał gwizdka rzuca się młotkiem do tego telewizora. Nie ma nic wspólnego z historią niemiecką czy stypendium pisarza miejskiego, ale ludzie byli tak zainteresowani, aby przyciągnąć mnie tam, żebym to obejrzał, że mam zaproszenia na następne dwa lata. Takie rzeczy również się zadziały, bardzo dobrze mi osobiście to zrobiło, że wiedziałem, że nie chodzi tylko o to, że ludzie pomyślą „Przyjdzie ktoś, kto ma sprefabrykowaną opinię i mówi oczywiście jest to tak i tak”, lecz tak, i cieszy mnie to, że poprzez bloga mogłem zasygnalizować pewną otwartość i ludzie to zaakceptowali; było to dla mnie bardzo dobre i wzruszające.]

Pana blog był dla ludzi tutaj również pisany po polsku. Czy zna Pan język polski?

[Marcel Krueger:

Po polsku umiem zamówić dwa piwa i hot-doga, to dość dobrze funkcjonuje. Mogę zrozumieć polski, ale nigdy w życiu nie odważyłem się, nawet tylko uczestniczyć w rozmowie. Byłem w luksusowej sytuacją, że miałem moją własną polską tłumaczkę, bo Barbara Zapała, która również i ustnie tłumaczy, przełożyła każdy z moich wpisów na polski, była więc tam też możliwość dla ludzi, czytać moje rzeczy po polsku. W magazynie „Variart” Wojewódzkiej Biblioteki Publicznej również były moje materiały. Jest wydany kwartalnik o sztuce, do którego też zrobiłem wywiad, będą jeszcze materiały ode mnie w następnych numerach. Więc również miałem „polski” dostęp do ludzi, którego jednak nie miałbym bez mojej tłumaczki Barbary Sapały.]

——-

Był to Marcel Krueger, tegoroczny pisarz miejski w ramach programu Niemieckiego Forum Europy Wschodniej, w rozmowie z nami na zakończenie swojego pobytu. Spędził w Olsztynie pięć miesięcy i relacje z pobytu publikował na swoim blogu. Jeszcze więcej o Marcelu Kruegerze usłyszą Państwo w kolejnej audycji.
Jingle – Wunschkonzert

W pierwszą niedzielę miesiąca jak zwykle spoglądamy na jubilatów z miesiąca poprzedniego w mniejszości niemieckiej na Warmii i Mazurach. Dzisiaj są to jubilaci z września 2019 roku:

Nidzickie Stowarzyszenie mogło pogratulować sześciu swoim członkom. Od 20 i 21 września Elżbieta Jasińska i Maria Granica maja już po 81 lat.

W Stowarzyszeniu Mniejszości Niemieckiej w Kętrzynie zanotowano cztery jubilatki, między innymi Hildę Ołdziejewską z już 95 latami.

W Ełku w Stowarzyszeniu Mniejszości Niemieckiej „Masuren“ cieszyć się mógł jeden jubilat. Michael Wesolowski od 29 września spoglądać może wstecz na swoje 87 wiosen.

Stowarzyszenie Niemieckie „Rosch“ w Piszu miało na swojej liście sześciu jubilatów. Szczególnie podkreślić chcielibyśmy Hiltrudę Romanowską z 87 latami i Irmgard Malinowska z – uwaga – 100 latami.

Stowarzyszenie Mniejszości Niemieckiej “Warmia” w Lidzbarku Warmińskim pogratulować mogło pięciu, a Stowarzyszenie Niemieckie „Natangen“ w Górowie Iławeckim sześciu osobom, które świętowały wkroczenie w nowy rok życia. W Lidzbarku Brygida Grys, a w Górowie Irena Matuszewska mogą spoglądać każda na swoje 83 lata.

Stowarzyszenie Mniejszości Niemieckiej „Tannen“ z Ostródy przesłało nam zestawienie z sześcioma jubilatami. Erich Weyer skończył tam 79, Hannelore Grafentin 78 a Marianna Makrocka – 76 lat.

W Stowarzyszeniu „Joachim Schulz“ w Pasłęku Irena Buńko 3 września, a Ingrid Lick  24 września skończyły po 78, a  Barbara Cyrankiewicz 21 września – 55 lat.

My z Allensteiner Welle gratulujemy Państwu oraz wszystkim niewymienionym jubilatom, życzymy wszystkiego najlepszego i mamy dla Państwa piosenkę „Sonnu und du” Udo Juergensa.

Anna: I to była Allensteiner Welle na dzisiaj, życzę Państwu jeszcze spokojnego wieczoru i dobrego tygodnia. Audycję realizował dal Państwa i dla mnie Szymon Krzysztoń, a do usłyszenia za tydzień mówi Państwu Anna Przywoźna.

(aw/łw)

29.09.2019 (opis do dźwięku)

Anna: Serdecznie witam w Allensteiner Welle, w ostatnią niedzielę września przy mikrofonie dla Państwa Anna Przywoźna. Mam nadzieję, że spędziliście Państwo dobry tydzień, odpoczęliście w weekend i jesteście dzisiaj znowu z nami.

W audycji:

Z okazji odsłonięcia kamienia pamiątkowego dla infułata Adalberta Zinka przy Trakcie Biskupów Warmińskich w Bałdach porozmawiamy dzisiaj z Henrykiem Hochem, przewodniczącym Związku Stowarzyszeń Niemieckich Warmii i Mazur i jedynym żyjącym jeszcze krewnym Zinka w regionie, oraz z z fundatorem tego kamienia Herbertem Monkowskim, honorowym przewodniczącym Związku Byłych Mieszkańców Powiatu Olsztyn, a dawniej ministrantem u księdza Zinka.

Spojrzymy także wstecz na 5 miesięcy pisarza miejskiego w Olsztynie Marcela Krügera. Krüger jest żyjącym w Irlandii autorem, dziennikarzem i tłumaczem, który relacje ze swojego pobytu publikował na blogu.

To wszystko usłyszycie Państwo jak zwykle – po naszych wiadomościach.

Jingle – wiadomości

Konsulat Generalny Republiki Federalnej Niemiec w Gdańsku zaprasza 3 października na uroczystość z okazji Dnia Zjednoczenia Niemiec. Do Polskiej Filharmonii Bałtyckiej w Gdańsku. Początek uroczystości jest o godzinie 18.00, od godziny 20.00 odbędzie się przyjęcie. Głównym tematem jest upadek Muru Berlińskiego 30 lat temu. Jako gości honorowi oczekiwani są minister gospodarki Nadrenii – Westfalii Andreas Pinkwart oraz prezydent Lech Wałęsa. Zagra kwartet smyczkowy Beethoven Orchesters Bonn.

****

5 października Związek Niemieckich Stowarzyszeń Socjalno – Kulturalnych wraz z partnerami organizuje Drugi JugendFestivalMłodych. Miejscem spotkania jest Centrum Wystawowo-Kongresowe przy ulicy Wrocławskiej 158 w Opolu, początek o godzinie 12.00. Zaproszona jest młodzież ze stowarzyszeń mniejszości niemieckiej w całej Polsce oraz inni zainteresowani językiem i kulturą niemiecką. Na uczestników czeka różnorodny program z warsztatami i koncertem grupy Treptow z Berlina. Zakończenie zaplanowane jest około północy.

****

Od 3 do 6 października Fundacja Borussia w Olsztynie organizuje tegoroczny Festiwal Mendelsohna. Między innymi podczas uroczystego otwarcia 3 października o godzinie 17.00 odbędzie się spotkanie autorskie z Haliną Birenbaum i jej książką „To nie deszcz, to ludzie“. 4 października w XII. Liceum Ogólnokształcącym odbędą się warsztaty dla uczniów na temat „Prawa człowieka”. A 5 października po południu dwa wykłady na temat Berlina w czasach Mendelsohna. Koncerty, wystawy i seminaria uzupełnią program. Przegląd znajdziecie Państwo na stronie Borussi na Facebooku.

****

Pod hasłem „Moto-Cykl“ 1 października od godziny 17.00 fani motocykli będą mieli w Muzeum Nowoczesności Miejskiego Ośrodka Kultury w Olsztynie wyjątkowa okazję: w pierwszej wielkoformatowej wystawie w dawnej zajezdni tramwajowej pokazany zostanie mały fragment dawnego zbioru motocykli Bogdana Romanowskiego, między innymi belgijska maszyna z początku XX wieku

****

Katolickie msze w języku niemieckim odprawione zostaną w przyszłym tygodniu w niedzielę, 6 października o godzinie 10.00 w Olsztynie – Jarotach oraz o godzinie 15.00 w klasztorze katarzynek w Lidzbarku Warmińskim. Kanonik Andre Schmeier serdecznie zaprasza.

2019-09-29 Henryk Hoch

Z okazji 50-lecia śmierci 9 września uhonorowano infułata Adalbert Zink kamieniem pamiątkowym przy Trakcie Biskupów Warmińskich w Bałdach – przedstawiliśmy Państwu relację na ten temat. Wśród gości był również Henryk Hoch, przewodniczący Związku Stowarzyszeń Niemieckich Warmii i Mazur. Jest on ostatnim żyjącym jeszcze krewnym Zinka w regionie. Rozmawialiśmy z nim dla Państwa:

——-

Jaki jest stopień Pana pokrewieństwa z infułatem Adalbertem Zinkiem? Gdzie Pan go poznał?

[Henryk Hoch:

Moja babcia Otylia była siostrą Augusty. Augusta była matką Zinka. Albo inaczej: ksiądz Zink i mój ojciec byli kuzynami, więc jest moim wujkiem. Infułata Zinka poznałem mając około 14, 15, 16 lat. Jeździliśmy zawsze do Gietrzwałdu na odpust. Jeszcze były te stare wagony, to nawet staliśmy na schodach. Wszystko było zajęte, dzisiaj to jest inaczej, mamy samochody.]

Jakie znaczenie miało odsłonięcie kamienia pamiątkowego dla księdza Zinka tu w Bałdach i dlaczego?

[Henryk Hoch:

Nasza cała rodzina żyła w Podlejkach, Worytach, Pęglitach. Stąd pochodzili Tyżakowie, stąd też Otylia Hoch, siostra Augusty. Dla mnie było to dzisiaj bardzo wielkie przeżycie, kiedy patrzyłem z Traktu Biskupów w kierunku Butryn. Gdzie jestem? Dla mnie to jest święte miejsce Warmii, bo w Butrynach urodził się mój dziadek Jan Hoch, który również był wujkiem księdza Adalberta Zinka – i tak spotykają się tu po wielu latach Warmiacy.]

W jakim języku ludzie tutaj w Butrynach rozmawiali ze sobą?

[Henryk Hoch:

Mój dziadek przyjechał do Ostródy w 1895r. Był z wykształcenia ślusarzem. Niedaleko mój pradziadek miał kuźnię. Ten mówił, jak się mówi po polsku, „po naszamu”. Znałem te słowa, rozumiałem język, bo jest pół niemieckiego pół polskiego, albo polskie wyrazy zniemczano, a niemieckie spolszczano. Było to pół na pół. No, dzisiaj słyszymy ten język od Edwarda Cyfusa i z jęgo książek. Ale ja jeszcze znalem ten język. Warmiacy tak mówili, jak mój dziadek.]

A jak to było po drugiej stronie rodziny? Nie mieszkała przecież daleko stąd…

[Henryk Hoch:

10 km dalej mieszkał mój dziadek Anton Black. Był on ojcem mojej matki, a nie umiał mówić po polsku. Tu Warmiacy mówili po niemiecku, a tam po polsku, albo i to i to. Ale tam – pochodził z Dajtek –mówił tylko po niemiecku. To było dziwne. Ale większość Warmiaków znała również polski, czy mówiła regionalnym językiem.]

Czy z powodu różnicy językowej były konflikty, o których Pan pamięta?

[Henryk Hoch:

Myślę, że nie – nic o tym nie słyszałem. Nic na ten temat nie wiem. Ale pamiętam, jak w Gietrzwałdzie, mówili „po naszamu”. Ale niestety, gwara warmińska powoli wymiera.]

——-

Był to Henryk Hoch, przewodniczący Związku Stowarzyszeń Niemieckich Warmii i Mazur i ostatni żyjący krewny infułata Adalberta Zinka w regionie, w rozmowie z nami. Wywiad powstał podczas odsłonięcia kamienia pamiątkowego dla księdza Zinka przy Trakcie Biskupów Warmińskich w Bałdach 9 września. Więcej na temat księdza Zinka usłyszą Państwo jeszcze w kolejnej audycji.

2019-09-29 Herbert Monkowski 1

Z okazji 50-lecia śmierci 9 września uhonorowano infułata Adalberta Zinka kamieniem pamiątkowym przy Trakcie Biskupów Warmińskich w Bałdach – przedstawiliśmy Państwu relację na ten temat. Fundatorem kamienia jest Herbert Monkowski, honorowy przewodniczący Stowarzyszenia Byłych Mieszkańców Powiatu Olsztyn, a kiedyś ministrant u księdza Zinka. Rozmawialiśmy z nim na temat jego motywacji do ufundowania kamienia i o wspomnieniach o księdzu Zinku. Usłyszą Państwo teraz pierwszą część:

——-

Infułat Adalbert Zink został pochowany w Gietrzwałdzie. Dyrektor tamtejszego Gimnazjum im. Adalberta Zinka Leszek Orciuch zapowiedział, że po likwidacji Gimnazjum „przeniesie” Zinka jako patrona na szkołę podstawową. Ale już wcześniej zaangażował się, jak pan powiedział, w pielęgnację pamięci o Zinku:

[Herbert Monkowski:

On kiedyś zrobił fantastyczną wystawę o księdzu Zinku, cztery, pięć lat temu. Byłem bardzo zachwycony, że można coś takiego zrobić. Tam też powstał hymn, który dziś został wyrecytowany, który mi się bardzo spodobał, i dlatego musiałem dodać, że nawet Goethe tego nie mógłby lepiej powiedzieć. Były to dobre, dobre słowa, które usłyszeć można było oczywiście po polsku a nie po niemiecku, ale był sens w nich, to nie tylko były słowa, które mówi się tak prosto, miały głęboki sens.]

Kamień dla infułata Aldaberta Zinka stoi przed wejściem na Trakt Biskupów Warmińskich w Bałdach i nie na Trakcie. Dlaczego?

[Herbert Monkowski:

Nie był wyświęconym biskupem, jak biskup bez korony. Jemu być może w życiu, albo ze swoim nastawieniem, udało się więcej niż niektóremu biskupowi przed nim, który tylko rządził i był księciem biskupem. Był on mężczyzną, jak się należy dla Warmiaka niemieckiego; dlatego zawsze mówiłem: niemiecki Warmiak tak jak ja, i to się zgadza.]

Skąd pomysł ufundowania kamienia?

[Herbert Monkowski:

Dlaczego? Wiele lat temu moja żona i ja w Gietrzwałdzie już usłyszeliśmy i przeczytaliśmy kilka tekstów, dlatego wymieniłem szkołę. A mówiliśmy, że kiedy dzieje się coś, co możemy wspierać finansowo, to to zrobimy. Mówiliśmy to lata temu, sześć, jak szacuję, może siedem. A kiedy rozwijała się sprawa z Zinkiem – z Cyfusem i Kałudzińskim – tam była również statua, która stoi przy kościele Świętego Jakuba, i braliśmy udział z moją żoną, która już nie żyje, a teraz też, więc uważam i jestem pewny, że patrzy ona dzisiaj z góry na nas i uśmiecha się – i trochę zadbała o pogodę, bo wczoraj nie była taka dobra jak dzisiaj.]

A oczywiście chodzi również o uhonorowanie Warmiaka…

[Herbert Monkowski:

Jeżeli my Warmiacy nie myślimy o Warmiakach, którzy czegoś dokonali i – jak dzisiaj przy pomniku mówiono – mimo to, że był Niemcem, a nie Polakiem, angażował się dla ludzi i tej ziemi. Nie powinniśmy tak bardzo tego rozróżniać. Ja zawsze mówię: wystarczy „Warmiak”, czy jestem niemieckim albo – jak Cyfus np. mówi – ´jestem polskim Warmiakiem´. Warmia to Warmia, a na mapie Europy ledwo można ją znaleźć. Ale nie trzeba zapominać o polityce, co kościół niestety z Zinkiem przez długie lata przemilczał. O opozycji, do której należał Zink, nigdzie nie wspominano czy też ginęły informacje o niej. Wstydzili się, że tylko Niemiec stanął wtedy przeciw woli partii i nie podpisał tego listu.]

Podczas uroczystości odsłonięcia kamienie śpiewano pieśń Kiedy ranne wstają zorze. Jaka historia wiąże się z tą pieśnią?

[Herbert Monkowski:

To było bardzo dobrze ze strony Pani wójt, że ona powiedziała „Zaśpiewajmy pieśń Kiedy ranne”. W międzyczasie wpadło mi do głowy, że była to sprawa, o której bardzo rzadko albo w ogóle nikomu nie opowiedziałem. O szóstej rano zaczynała się msza w szpitalu – i to modlitwą z małego modlitewnika niemieckiego. On czytał to i mówił po polsku. Można sobie wyobrazić, że jeżeli ktoś prawie nie zna polskiego, tylko trochę „po naszamu”, i rzuciło mi się to w oko jako chłopcu, ja nic nie znałem, ale nauczył się przecież szybko w biegiem czasu: czasem on zaczynał po niemiecku „Im Namen des Vaters und des Sohnes” (w imię ojca i syna) – ja szturchałem go – i dalej „oh, i ducha świętego, Amen.” Tę pieśń kazał śpiewać chętnie przed mszą, bo wtedy słyszeli ci w szpitalu, ci chorzy ´aha, jest msza´ i wchodzili, bo do kaplicy można iść z każdego piętra. Z tego powodu przychodziło więcej ludzi i czas również płynął, prawda? Było bardzo dobrze, pieśń tę znalem już bardzo dobrze na pamięć od przodu do tyłu, z powrotem, i wzdłuż i wszerz. Później nawet akompaniowałem na instrumencie, który stał tam na dole. Zink mógł to też podśpiewywać, ja klękałem obok – i to był początek mszy.]

——-

Był to Herbert Monkowski, honorowy przewodniczący Stowarzyszenia Byłych Mieszkańców Powiatu Olsztyn i fundator kamienia pamiątkowego dla księdza Zinka przy Trakcie Biskupów Warmińskich w Bałdach, w rozmowie z nami. Wywiad powstał podczas odsłonięcia kamienia 9 września. Więcej wspomnień Herberta Monkowskiego o księdzu Zinku usłyszą Państwo w kolejnej audycji.

2019-09-29 Marcel Krueger 1

W tym roku Niemieckie Forum Europy Wschodniej w Poczdamie wysłało w ramach swojego programu „Pisarz miejski” takiego pisarza do Olsztyna. Wybrany został żyjący w Irlandii autor, dziennikarz i tłumacz Marcel Krueger. Jego pobyt, który relacjonował na swoim blogu, zorganizowano we współpracy z miastem Olsztyn i Fundacją Borussia. Teraz, po pięciu miesiącach, ten pobyt się kończy. Spójrzmy wraz z nim wstecz. Oto pierwsza część rozmowy:

——-

Lato trzymało się długo, ale teraz pogoda staje się jesienna. Wraz z tym nadchodzi także czas na Pana wyjazd z Olsztyna…

[Marcel Krueger:

Jestem właśnie wielkim fanem jesieni, być może dzięki temu pożegnanie nie będzie takie trudne dla mnie, bo lecę z jesieni do jesieni. Ale naprawdę kończy się teraz mojej stypendium jako pisarza miejskiego. Pod koniec września moje pięć miesięcy w mieście mija – niestety.]

Jak można usłyszeć w tle, jesteśmy w kawiarni. Czy rozwinął się Pan w Olsztynie do literata „kawiarnianego”?

[Marcel Krueger:

Czy jestem literatem, nie wiem, ale House Café zostało naprawdę moim drugim salonem, bo niedaleko stąd mam moje mieszkanie jako pisarz miejski. Kiedy czuję się tam jak w klatce, zawsze przychodzę tu, aby mieć zmianę otoczenia. Kiedy jest się jako pisarz miejski tak długo w jednym mieście – to nie było stypendium na trzy – cztery tygodnie, lecz na pięć miesięcy – ma się swoje ulubione miejsca, swój rytm dnia, ciągle widzi tych samych ludzi – jak Paweł naprzeciwko na swoim stoisku turystycznym, w międzyczasie jesteśmy na Ty i machamy do siebie, kiedy się spotykamy. Definitywnie, podczas tych pięciu miesięcy rozwijałem małe poczucie ojczyste, mogę powiedzieć.]

Jakie ulubione miejsca znalazł Pan dla siebie w Olsztynie?

[Marcel Krueger:

Bezspornie Jakubowo, park w Jakubowie, który wymieniłem już trzeci raz w moim blogu pisarza miejskiego. Uważam go za bardzo szczególne miejsce, gdzie historia Olsztyna, i niemiecka i polska, jest dość widoczna, a jest to fajny park, gdzie bardzo lubię spacerować. Drugie moje ulubione miejsce to jest Vinyl Pub tuż za rogiem, bo mają tam bardzo dobre mocne piwo. Nie ma bowiem tutaj w House Café dla literata „kawiarnianego” alkoholu, co prawdopodobnie bardzo sprzyja produkcyjności, ale na piwo po pracy muszę zmienić lokal.]

A propos piwo. Mieszka Pan w Irlandii. Czy nie stęsknił się Pan za piwem irlandzkim?

[Marcel Krueger:

Faktycznie nie, bo tutaj są dobre ciemne piwa, np. tzw. bałtycki porter, który robią tutejsze browary i z browaru Kormoran tzw. Irish Beer (irlandzkie piwo), więc mam ekwiwalentne piwo zastępcze dla Guinnessa, które mogłem pić, kiedy miałem na to ochotę. Więc nie musiałem zrezygnować z niczego.]

W Pana pierwszym blogu napisał Pan, że jedzie Pan „z wypalanych cegieł do wypalanych cegieł”. Czy musiał Pan naprawić to wrażenie?

[Marcel Krueger:

Rzuca się to dalej w oczy, ale mniej z powodu panoramy miast czy tego, co widzimy. Mogłem niespodziewane stwierdzić wiele podobieństw miedzy moim miastem ojczystym Dundalk w Irlandii i Olsztynem – oba powiększyły się w samym czasie w XIX wieku, oba dzięki kolei i wojsku – i to widoczne w historii miasta. Dlatego jest teraz koniec pod września znowu „z wypalanych cegieł do wypalanych cegieł”, tylko w odwrotnym kierunku. A to umożliwiło mi wykazać analogie w bardzo różnej historii Irlandii i Polski. Dalej jest więc „z wypalanych cegieł do wypalanych cegieł”.]

Nie jest Pan pierwszy raz tu w regionie, lecz zbierał Pan już materiały o swojej rodzinie do książki. Co wtedy było celem, co jest nim tym razem?

[Marcel Krueger:

Pierwszy raz byłem tutaj w ramach kwerendy do mojej książki „Z Prus Wschodnich do Gułagu” zajmującej się historią mojej babci, która w 1945 roku został przeniesiona przez Czerwoną Armię do Gułagu i tam spędziła cztery lata. Teraz zbierałem równolegle materiały dotyczące historii jej brata przyrodniego Franza Nerowskiego, który czuł się raczej Polakiem, pracował jako szpieg dla II Rzeczpospolitej i został stracony przez nazistów w 1942r.]

Jak skutecznie były badania dotyczące historii rodzinnej?

[Marcel Krueger:

Tematem podstawowym dla mnie była tożsamość polsko-niemiecka i w rodzinie. Tu to dalej badałem, a jako rezultat moich badań spotkałem krewnych, o których nawet nie wiedziałem, że jeszcze żyją. Odpowiednio zdarzyło się to 1 września, mój ojciec był tu i zrobiliśmy wycieczkę do Łęgajn i Kaplityn. Właściwie myślałem, że spotkamy tam ludzi, którzy mogą nam opowiedzieć coś na temat miejscowości, zamiast tego jednak spotkaliśmy tam kuzyna mojego ojca, którego ostatni raz spotkał w 1974 roku w Zachodnich Niemczech; było to bardzo ważne dla nich obu. Naprawdę tutaj stosunki rodzinne – no, ich nie nawiązywałem – raczej odnalazłem, o których sam nie wiedziałem, że istnieją ]

——-

Był to Marcel Krueger, tegoroczny pisarz miejski w ramach programu Niemieckiego Forum Europy Wschodniej, w rozmowie z nami na zakończenie swojego pobytu. Spędził w Olsztynie pięć miesięcy i relację z pobytu zamieszczał na swoim blogu. Więcej o Marcelu Kruegerze usłyszą Państwo w kolejnej audycji.

Anna: I to była Allensteiner Welle na dzisiaj, życzę Państwu jeszcze spokojnego wieczoru i dobrego tygodnia. Audycję realizował dla Państwa i dla mnie Szymon Krzysztoń, a do usłyszenia za tydzień mówi Państwu Anna Przywoźna.

22.09.2019 (opis do dźwięku)

Serdecznie witam w Allensteiner Welle, w niedzielny wieczór przy mikrofonie wita Państwa Anna Przywoźna. Mam nadzieję, że spędziliście Państwo dobry tydzień, odpoczęliście w weekend i jesteście dzisiaj znowu z nami.

W audycji:

Porozmawiamy z doktor Marią Chodyko z Muzeum Żołnierzy Wyklętych i Więźniów Politycznych PRL o Muzeum i jego związku z księdzem Adalbertem Zinkiem i Warmią,

Oraz z doktor Christine Manhtey na temat imprezy z okazji 275. urodzin Johanna Gottfrieda Herdera i jej książce na temat tego filozofa.

Przedstawimy Państwu także nowa menadżer do spraw kultury Instytutu Stosunków Zagranicznych w Stuttgarcie przy Związku Stowarzyszeń Niemeickich Warmii i Mazur.

To wszystko usłyszycie Państwo jak zwykle – po naszych wiadomościach.

Jingle – wiadomości

****

Karl-Heinz Herzfeld, pseudonim artystyczny Anatol, był uczniem znanego niemieckiego artysty Josepha Beuysa. Ten zaangażowany artysta pochodził z Czerniachowska w Prusach Wschodnich i pracował na terenie wyspy Hombroich w Neuss. Był laureatem Nagrody Lovisa Corintha dla artystów, którzy w życiu i pracy związani byli z Prusami Wschodnimi. 26 września o godzinie 17.00 w Muzeum Warmii i Mazur na olsztyńskim zamku otwarta zostanie wystawa prac Anatola ze zbiorów organizty, kompozytora i przyjaciela artysty profesora Oskara Gottlieba Blarra. Pod tym samym tytułem co wystawa „Du solltest fröhlich sein – Masz być radosny“ profesor Blarr zagra w sobotę, 28 września o godzinie 19.00 koncert organowy w kościele ewangelicko – augsburskim w Olsztynie.

****

Zainteresowani tradycyjną techniką rolniczą zadowolony będzie w piątek, 27 września od godziny 17.00 w Bibliotece Wojewódzkiej na olsztyńskiej starówce. Wtedy otwarta zostanie tam wystawa „Die landwirtschaftliche Welt vor 100 Jahren – das einzige derartige Museum auf der Welt / Rolniczy świat 100 lat temu – jedyne takie muzeum na świecie“. Organizatorami są założyciel Muzeum w Naterkach Janusz Dramiński i Fundacja Ochrony Technicznego Dziedzictwa rolniczego Warmii i Mazur.

****

Katolicka msza w języku niemieckim odprawiona zostanie w przyszłym tygodniu w niedzielę, 29 września o godzinie 10.00 w Olsztynie – Jarotach. Kanonik Andre Schmeier serdecznie zaprasza.

2019-09-22 Dr. Maria Chodyko

Z okazji 50-lecia jego śmierci 9 września uhonorowano infułata Adalberta Zinka kamieniem pamiątkowym przy Trakcie Biskupów Warmińskich w Bałdach – relację z tej uroczystości przedstawiliśmy tydzień temu. Wśród gości była również doktor Maria Chodyko z Muzeum Żołnierzy Wyklętych i Więźniów Politycznych PRL, które ma swoją siedzibę w byłym więzieniu na Mokotowie przy ulicy Rakowieckiej w Warszawie, gdzie aresztowanym był też ksiądz Zink. Zapytaliśmy ją o Muzeum i jego związek z Adalbertem Zinkiem i Warmią:

——-

Czy może Pani opowiedzieć naszym słuchaczom nieco o wiezieniu na Mokotowie?

[Maria Chodyko – wypowiedź w języku polskim]

Gdzie umieszczono tam infułata Adalberta Zinka?

[Maria Chodyko – wypowiedź w języku polskim]

Jak należy wyobrazić sobie takie tortury?

[Maria Chodyko – wypowiedź w języku polskim]

Dlaczego wtedy właśnie ksiądz Zink i inni duchowni z Warmii byli celem takich działań?

[Maria Chodyko – wypowiedź w języku polskim]

Jak ksiądz Zink przeżył ten czas w więzieniu?

[Maria Chodyko – wypowiedź w języku polskim]

Jakie informacje zbieracie Państwo na temat duchowieństwa z Warmii?

[Maria Chodyko – wypowiedź w języku polskim]

Co chcecie Państwo osiągnąć za pomocą tych danych i zaplanowanej wystawy w Muzeum Żołnierzy Wyklętych i Więźniów Politycznych PRL?

[Maria Chodyko – wypowiedź w języku polskim]

——-

Była to doktor Maria Chodyko z Muzeum Żołnierzy Wyklętych i Więźniów Politycznych PRL w Warszawie w byłym więzieniu na Mokotowie w rozmowie z nami. Tematem było Muzeum i jego związek z Adalbertem Zinkiem i Warmią. Więcej o księdzu Zinku i społeczeństwa na Warmii opowiedzą nam i Państwu w następnych audycjach Herbert Monkowski i Henryk Hoch.

2019-09-22 Herder – Manthey 2

25 sierpnia Johann Gottfried Herder, urodzony w Morągu filozof, osiągnąłby wiek 275 lat. Był to wystarczający powód dla Stowarzyszenia Ludności Niemieckiej „Herder” w Morągu do przygotowania większego projektu. Zorganizowało ono między innymi ze wsparciem partnerów – Związku Wypędzonych Turyngii 24 sierpnia wykład w swojej siedzibie. Referentami byli doktor Christine Manthey i profesor Fred Manthey. Zapytaliśmy ich o wykład oraz ich książkę na temat Herdera. W drugiej części usłyszą Państwo teraz doktor Christine Manthey:

——-

24 sierpnia tematem Państwa wykładu w Morągu była Państwa książka „Johann Gottfried Herder. My w drodze do Ciebie”. Na jakie fakty chcieli Państwo szczególnie zwrócić uwagę słuchaczy?

[Christine Manthey:

W ramach tego wykładu chcieliśmy wyjaśnić uczestnikom jeszcze raz fakt, że Herder należał do układu czterech ważnych osób w Weimarze. Był przyjacielem, czasem też konkurentem Johanna Wolfganga Goethego, który w tym roku obchodziłby 270. urodziny, lub zostanie uhonorowany poprzez jubileusze, był przyjacielem Friedricha Schillera, który obchodzi w tym roku 270-lecie, i był przyjacielem Christopha Martina Wielanda, który w tym roku jednak nie obchodzi jubileuszu. Ci czterej przyczynili się do tego, że sławne miasto klasyków Weimar w Turyngii wtedy naprawdę stało się znane na całym świecie, bo wszyscy czterej znacznie przyczynili się do podniesienia jego znaczenia, jeżeli chodzi o literaturę, jeżeli chodzi o studia teoretyczne, także jeżeli chodzi o sprawy religijne. My jako autorzy tej książki życzymy sobie, żeby te cztery znane osoby czy osobowości, a szczególnie nasz Herder, nie zostali zapomniani.]

Dużo mówi się o Johannie Gottfriedzie Herderze. Co jednak sam o sobie mówił? Czy ma Pani kilka przykładów z Państwa książki?

[Christine Manthey:

Różne, łatwe do zrozumienia wypowiedzi Herdera wbudowaliśmy do historii w książce, np. „Wykorzystaj swoje lata i patrz w świat”, to młody człowiek może zrozumieć, ale co się za tym kryje, co jest przedstawione. Czy „każdy krok jest doświadczeniem, a każde doświadczenie kształci” jest cennym zdaniem. Czy „kto nie idzie do przodu, idzie do tylu”, czy jako ostatnie powiedziałabym „Wychowaj siebie i innych na to życie”. A te ważne przekonania, doświadczenia życiowe i filozoficzne pozycje podstawowe podjęliśmy i przedstawiliśmy w łatwe do zrozumienia formie i łatwym językiem niemieckim.]

W łatwym języku niemieckim – to bardzo ważna cecha tej książki…

[Christine Manthey:

Celem naszym nie tylko było to, aby rozwijać u ludzi znajomość Herdera, lecz też pomóc wszystkim, którzy chcą uczyć się niemieckiego, dlatego nasz język ma łatwe struktury w książce, pismo również jest wielkie, żeby można je było dobrze czytać pod względem wizualnym.]

Dalszy punkt odwiedzin, kiedy Państwo są tu w regionie, nie kojarzy się bezpośrednie z Herderem. Dokąd Państwo jadą?

[Christine Manthey:

W Groß Arnsdorf (Jarnoltowo) byliśmy kilka razy i chcemy jeszcze raz tam pojechać, bo dostaliśmy informacje, że jest tam coś nowego dotyczącego miejsc pamięci Immanuela Kanta, który podobno pracował tam kilka lat jako nauczyciel domowy. Stowarzyszenie byłych mieszkańców powiatu Morąg jak i my bardzo interesuje się tym, żeby te miejsca – tablica i pomnik – były w dobrym stanie i pozytywnie wspierają pamięć tego sławnego filozofa.]

W jaki sposób się tam o nim przypomina? Jak Kant jest zwiazany z Herderem?

[Christine Manthey:

W Jarnoltowie jest to pomnik, względnie statua drewniana – a rok temu, kiedy byliśmy tam, nie była ona już w optymalnym stanie. Teraz jednak Stowarzyszenie byłych mieszkańców powiatu Morąg poinformowało nas, że zrobiono na niej poprawki, częściowo nawet renowacje. W naszej książce przedstawiliśmy fikcyjną historię, jak Kant, który jest szereg lat starszy niż Herder, z synami, których uczył, był w Morągu i ewentualnie mógł był spotkać małego, ciemnookiego Herdera na ulicy. Bo później spotykają się faktycznie na zajęciach na uniwersytecie (w Królewcu) prowadzonych przez Kanta.]

——-

Była to doktor Christine Manthey, wraz z mężem profesorem Fredem Manthey autorka książki pt. „Johann Gottfried Herder. My w drodze do Ciebie”, w rozmowie z nami. Książka ta była tematem wywiadu z małżeństwem Manthey z okazji wykładu Christine i Freda Mantheyów na temat Herdera w Stowarzyszeniu Ludności Niemieckiej „Herder” w Morągu 24 sierpnia.

2019-09-22 Julia Herzog

Od początku września przy mniejszości niemieckiej Warmii i Mazur pracuje następczyni doktora Ralfa Meindla na stanowisku menedżera do spraw kultury Instytutu Stosunków Zagranicznych IfA w Stuttgarcie. Poprosiliśmy ją o rozmowę w pierwszym tygodniu jej pracy, a ona sama nam się przedstawi:

——-

[Julia Herzog:

Nazywam się Julia Herzog, pochodzę z Hildesheim w Dolnej Saksonii. Przeprowadziłam się 10 lat temu do Moguncji na studia wiedzy o książkach i polonistyki. A teraz jestem tu w Związku Stowarzyszeń Niemieckich jako menedżerka do spraw kultury odpowiedzialna (też) za stowarzyszenia olsztyńskie i nidzickie.]

Co nasi słuchacze mogą sobie wyobrażać pod nazwą kierunku „nauka o książkach”?

[Julia Herzog:

Nauka o książkach obejmuje wszystkie sprawy dotyczące książek, jak lektorat, wydawnictwo, studium naukowe dotyczące czytania, co powoduje, co za jego pomocą można osiągnąć, więc wszystko to, co obejmuje ta nauka. Jest to wiele „przystanków” od wydawnictwa jako takiego, poprzez pracę w wydawnictwie do powstania książki – są to studia wszechstronne.]

Mówi Pani po polsku, co jest bezcennym plusem dla pracy tutaj. Czy nauczyła się Pani też innych języków?

[Julia Herzog:

Miałam w szkole angielski, francuski i hiszpański, i pracowałam również po maturze dłużej w Hiszpanii jako wykształcona pilotka wycieczek dla młodzieży i dla maturzystów. Przedsięwzięłam wiele podróży z młodzieżą po Hiszpanii, Włoszech i Austrii, wiele aktywności młodzieżowych, dużo pracy z młodzieżą, lecz również związanych ze sportem. To robiłam przez rok, zanim podjęłam moje studia polonistyki i nauki o książkach.]

To brzmi bardzo odpowiedzialne. Co jeszcze było częścią Pani zadań?

[Julia Herzog:

Przede wszystkim organizacja wolnego czasu, przemyślałam całą koncepcję, planowałam wszystko, jaka duża jest moja grupa, dokąd możemy jechać, co możemy zrobić, robimy turniej siatkówki czy jakieś malarstwo, czyli na co miała ochotę młodzież. Ale też podróżowaliśmy do większych miast, np. Barcelony, i tam podejmowałam się również pilotowania wycieczki, tzn. opowiadania o otoczeniu, w czasie jazdy zwracałam uwagę na coś, więc pełen pakiet obowiązków.]

Jaka motywacja kierowała Panią przy podejmowaniu decyzji o pracy jako menedżerka do spraw kultury?

[Julia Herzog:

Poprzez moje główne studia polonistyki zawsze interesowałam się współpracą polsko-niemiecką, chciałam również przyczynić się do pokoju w Europie poprzez współpracę polsko-niemiecką, a to uda mi się w Instytucie Stosunków Zagranicznych w ramach pracy jako menedżerka do spraw kultury.]

Czy miała Pani już wcześniej kontakt z Polską, czy może korzenie tu w regionie?

[Julia Herzog:

Chciałam zawsze również pracować w Polsce. Miałam już dłuższe pobyty. Studiowałam w Warszawie, byłam w Opolu, we Wrocławiu, w Ostrołęce, ale chciałam pracować jako polonistka w Polsce, to również było powodem (ubiegania się). Moi przodkowie są Wschodnioprusakami, moja babcia urodziła się w Poznaniu, moi rodzice w Toruniu, stąd zainteresowanie pracą tutaj w regionie.]

Czy ma już Pani jakieś pomysły do pracy tutaj z mniejszością niemiecką?

[Julia Herzog:

Oh tak, mam bardzo, bardzo dużo pomysłów, które przywiozłam ze sobą tutaj, które jednak trzeba jeszcze skomunikować miedzy trzema organizacjami. To jeszcze nam się nie udało, jest to dopiero mój czwarty dzień tutaj. Ale gram od 23 lat w siatkówkę, jestem również trenerką siatkówki, zawsze byłam aktywna w zakresie sportu młodzieży. Mam więc spore zaplecze sportowe, które chciałabym wykorzystać, aby aktywować, zmobilizować i połączyć młodzież. To na wszelki przypadek. Jest zaplecze z nauki o książkach, które jest do wykorzystania. Mówi się przecież, ze czytanie łączy ludzi, jest i tu wiele możliwości. Uważam, że jest we mnie tak dużo tego, co tryska, co chciałabym wykorzystać, przede wszystkim aby aktywować i zmobilizować młodzież, zacząć nowe projekty, przy których będą mieć frajdę. Ale również bardzo ważne jest dla mnie połączenie starszego pokolenia z młodym, nie tylko koncentrowanie się na oczywiście ważnym młodym pokoleniu, lecz także ważne jest, aby nie zapomnieć o starszym.]

Jest Pani – jak Pani sama mówiła – odpowiedzialna nie tylko za Związek Stowarzyszeń Niemieckich Warmii i Mazur, lecz również za organizacje mniejszości niemieckiej w Olsztynie i Nidzicy. To prawdopodobnie nie będzie łatwe, to wszystko pogodzić organizacyjnie…

[Julia Herzog:

Kiedy zaczynam moją pracę i od razu patrzę na trudności przede mną, i tak zaczynam, to nie jest dobrze. Wszystko jest możliwe. Tak na to patrzę. Uważam, że komunikacja jest wszystkim. Kiedy komunikujemy się, kiedy współpracujemy, dążymy do tych samych celów – jest jasne, że to wyzwanie, chętnie przyjmuję to wyzwanie, podejmuję je. Jak mówiłam: poprzez komunikację możemy wiele osiągnąć, a zwłaszcza, kiedy będziemy współpracować, a wszystkie trzy organizacje są świadome tego, że możemy osiągnąć więcej. Potencjał ten chciałabym wykorzystać razem we współpracy wszystkich trzech organizacji.]

——-

Była to Julia Herzog, od początku września menedżer do spraw kultury Instytutu Stosunków Zagranicznych w Stuttgarcie przy mniejszości niemieckiej Warmii i Mazur, w rozmowie z nami. Jest ona odpowiedzialna za Związek Stowarzyszeń Niemieckich Warmii i Mazur, Olsztyńskie Stowarzyszenie Mniejszości Niemieckiej i Nidzickie Stowarzyszenie Mniejszości Niemieckiej.

Anna: I to była Allensteiner Welle na dzisiaj, życzę Państwi jeszcze spokojnego wieczoru i dobrego tygodnia. Audycję realizował dla Państwa i dla mnie Marian Dąbrowski, a do usłyszenia za tydzień mówi Państwu Anna Przywoźna.

 

15.09.2019 (opis do dźwięku)

Allensteiner Welle 15.09.2019

Serdecznie witam w Allensteiner Welle, w połowie września przy mikrofonie wita Państwa Anna Przywoźna. Mam nadzieję, że spędziliście Państwo dobry tydzień, odpoczęliście w weekend i jesteście dzisiaj znowu z nami.

W audycji:

– Przedstawimy relację z odsłonięcia kolejnego kamienia pamiątkowego na Trakcie Biskupów Warmińskich w Bałdach – ten kamień poświęcony jest infułatowi  Adalbertowi Zinkowi, który zmarł 50 lat temu.

– Z profesorem Fredem Manthey porozmawiamy na temat jego książki „Johann Gottfried Herder. Wir auf dem Weg zu Dir”,

– A z Ingrid Tkacz, przewodniczącą Stowarzyszenia Byłych Mieszkańców Powiatu Morąg na temat jej osobistych związków z dzisiejszym Morągiem i tych jej Stowarzyszenia.

To wszystko usłyszycie Państwo jak zwykle – po naszych wiadomościach.
Jingle – wiadomości

Katolicka msza w języku niemieckim odprawiona zostanie w przyszłym tygodniu w niedzielę, 22 września o godzinie 10.00 w Olsztynie – Jarotach. Kanonik Andre Schmeier serdecznie zaprasza.
2019-09-15 Kamień pamiątkowy Zink

9 września 50 lat temu zmarł w Olsztynie Infułat Adalbert (Wojciech) Zink, który jako wikariusz kapituły administrował w latach 50. XX wieku diecezją warmińską kościoła katolickiego. Za swoje uczciwe wstawiennictwo za swoimi warmińskimi pobratymcami wszystkich narodowości, a szczególnie za kardynałem Stefanem Wyszyńskim, został już uhonorowany kamieniem w ogrodzie sprawiedliwych w Warszawie – Woli i pomnikiem przed katedrą w Olsztynie. Z okazji 50-lecia śmierci wzniesiono mu teraz przy wejściu na Trakt Biskupów Warmińskich w Bałdach kamień pamiątkowy. Byliśmy na jego odsłonięciu:

——-

Kamień dla infułata Adalberta Zinka ufundował Herbert Monkowski, honorowy przewodniczący Stowarzyszenia Byłych Mieszkańców Powiatu Olsztyn, wraz z nieżyjącą już żoną Helgą. Jako ministrant księdza Zinka po II wojnie światowej obserwował, co ten robił dla swoich podopiecznych na Warmii. Mimo to kamień pamiątkowy dla niego nie stoi na Trakcie Biskupów Warmińskich w Bałdach, bo nie był on wyświęconym biskupem. Herbert Monkowski skierował swoje słowa również po polsku do przybyłych gości:

[Herbert Monkowski – wypowiedź w języku polskim]

Wczesną, poranną służbę jako ministrant w kaplicy w szpitalu miejskim w Olsztynie Herbert Monkowski jeszcze dobrze pamięta. Przede wszystkim jednak pieśń, którą ksiądz Adalbert Zink lubił śpiewać w czasie mszy porannej:

[Herbert Monkowski – wypowiedź w języku polskim]

Prośbę podjęła wójt gminy Purda Teresa Chrostowska w swoim krótkim powitaniu – i goście spełnili jej prośbę:

[pieśń „Kiedy ranne wstają zorze”]

Dla Henryka Hocha, przewodniczącego Związku Stowarzyszeń Niemieckich Warmii i Mazur, uroczystość była szczególnym momentem. Z jednej strony jest jedynym w regionie jeszcze żyjącym krewnym księdza Zinka, z drugiej w zasięgu wzroku z Bałd – w Butrynach – urodził się jego dziadek:

[Henryk Hoch:

Dla mnie było to dzisiaj bardzo wielkie przeżycie, kiedy patrzyłem z Traktu Biskupów w kierunku Butryn. Gdzie jestem? Dla mnie to jest święte miejsce Warmii, bo w Butrynach urodził się mój dziadek Jan Hoch, który również był wujkiem księdza Adalberta Zinka – i tak spotykają się tu po wielu latach Warmiacy.]

Po oficjalnym poświęceniu kamienia pamiątkowego przez arcybiskupa seniora Diecezji Warmińskiej Edmunda Piszcza uczeń z gimnazjum im. Adalberta Zinka w Gietrzwałdzie wyrecytował powstałe tam wiersze o patronie szkoły:

[Wiersze w języku polskim]

W wyniku obecnej reformy szkolnictwa gimnazjum to na początku roku szkolnego zostało zamknięte, i zdjęto tablicę pamiątkową ku czci Adalberta Zinka. Dyrektor gimnazjum i szkoły podstawowej w Gietrzwałdzie Leszek Orciuch obiecał jednak, że wstawi się za tym, żeby szkoła podstawowa przyjęła Zinka jako drugiego patrona:

[Leszek Orciuch – wypowiedź w języku polskim]

Kolejne wspomnienie ku czci Zinka powstanie – jak mówi współinicjator uhonorowania dla infułata Adalberta Zinka Edward Cyfus – w Muzeum Żołnierzy Wyklętych i Więźniów Politycznych w Warszawie. Znajduje się ono w budynku byłego więzienia na Mokotowie przy ulicy Rakowieckiej, w którym przetrzymywany był również Zink:

[Edward Cyfus – wypowiedź w języku polskim]

——-

Była to relacja z poświęcenia kamienia pamiątkowego przy wejściu na Trakt Biskupów Warmińskich w Bałdach dla Infułata Adalberta (Wojciecha) Zinka dnia 9 września z okazji 50-lecia jego śmierci. Więcej na temat księdza Zinka i społeczeństwa na Warmii opowiedzą nam i Państwu w kolejnych audycjach Herbert Monkowski i Henryk Hoch. Dowiecie się Państwo również więcej na temat Muzeum Żołnierzy Wyklętych i Więźniów Politycznych w byłym więzieniu na Mokotowie w Warszawie.
2019-09-15 Herder – Manthey  1

25 sierpnia Johann Gottfried Herder, urodzony w Morągu filozof, skończyłby 275 lat. Dla Stowarzyszenia Ludności Niemieckiej „Herder” w Morągu był to wystarczający powód do realizacji większego projektu. Zorganizowało ono między innymi 24 sierpnia przy wsparciu partnerów – Związku Wypędzonych Turyngii wykład w swojej siedzibie. Referentami byli doktor Christine Manthey i profesor Fred Manthey. Zapytaliśmy ich o wykład oraz ich książkę na temat Herdera. W pierwszej części usłyszą Państwo profesora Freda Mantheya:

——-

O czym był Pański wykład w Stowarzyszeniu Ludności Niemieckiej „Herder” w Morągu z okazji 275. urodzin Johanna Gottfrieda Herdera?

[Fred Manthey:

Dzisiaj chodziło specjalnie o 275. urodziny Herdera. Spróbowaliśmy go nie tylko przypomnieć – za nami mieliśmy jego wizerunek i pokazaliśmy go – lecz chcieliśmy również zwrócić uwagę na książkę, którą tutaj około 10 lat temu przedstawiliśmy – zaprezentowaliśmy pierwszy raz na świecie, kiedy była nowo wydana, bo książka ma kilka podtytułów, które są ważne dla zrozumienia Herdera i mają znaczenie dla zrozumienia tej książki.]

Książka ma, jak Pan właśnie powiedział, kilka podtytułów. Pierwszy brzmi „My w drodze do Ciebie”. Co czytelnik może sobie wyobrazić czytając to?

[Fred Manthey:

My – to jest cały szereg, ogromna ilość ludzi, którzy właściwie są w drodze do niego, „do Ciebie” – do Herdera, i chcą go w swojej mentalności znaleźć. Drugi podtytuł „Z Morąga do Weimaru” – to jest jasne – jego miasto urodzin tu będzie łączone z jego drogą z Morąga przez Królewiec, dalej Bückeburg i na końcu do Weimaru. Przez to czytelnik dostaje bardzo dobre wyobrażenie miasta urodzin Herdera, jak prezentował się w XVIII wieku. Są obrazy z ówczesnego czasu i sięgają, bo historia toczy się dalej, do dzisiejszych czasów, gdzie rodzina tego samego nazwiska, tzn. Herder, odwiedza Morąg, i w ten sposób mamy obrazy z przeszłości i zdjęcia teraźniejszego Morąga.]

Jako trzeci podtytuł książka jeszcze ma wypowiedź: „Prawdziwe i możliwe”. Na co powinna ona wskazywać?

[Fred Manthey:

Czytaliśmy wiele źródeł, które mówią wiele o Herderze, czy to co on sam napisał, i często zauważaliśmy, że myśli, ważne myśli, takie jak Herder je zapisał w tamtych czasach, są bardzo trudne do zrozumienia i podjęliśmy próbę przeniesienia ich na język, który dobrze zrozumie dzisiejszy czytelnik i uczący się niemieckiego. Źródła oryginalne i to prawdziwe, co ustaliliśmy w oryginałach, uważaliśmy za prawdziwe i wprowadziliśmy je do wariantu pisarskiego, że połączyliśmy różne punkty z tego prawdziwego z nowym rodzajem, być może i trochę spekulacyjne, aby pokazać, jak też można to interpretować. I dlatego mamy nadzieję, że książka nadal trwa.]

Prosty język, który Państwo wybrali dla swojej książki, na pewno nie jest odpowiedni dla skomplikowanych filozoficznych wypowiedzi Herdera w źródłach, które Pan wymienił. Na czym koncentrowaliście się Państwo w książce?

[Fred Manthey:

W jednym rozdziale zajmującym się również dzisiejszą, symulowaną rodziną Herdera tak to potraktowaliśmy, że przytaczaliśmy zawsze to pytanie, również z punktu widzenia filozofii, które są związane ze szkołą czy życiem młodych ludzi i nie przekształca się w studia filozoficzne, lecz tylko daje początek tego ruchu. Bo: wpisane jest „My w drodze do Ciebie”, tzn. mamy pierwszy etap przed nami, weszliśmy trochę na wniesienie w kierunku góry i jeszcze długo nie będziemy na szczycie.]

Pani Ingrid Tkacz mówiła kilka minut temu o nowej książce. Czy istnieje nowe wydanie tytułu „Johann Gottfried Herder. My w drodze do Ciebie”?

[Fred Manthey:

Nie ma nowego wydania. Ale po pierwsze: można ją jeszcze kupić czy zamówić w wydawnictwie, jeżeli wyłoży się trochę pieniędzy. Ale co jest o wiele przystępniej, można wyszukać ją w Internecie tytułem czy autorami, i można ją tam przeczytać jako całość.]

——-

Był to profesor Fred Manthey, wraz z żoną doktor Christine Manthey autor książki pt. „Johann Gottfried Herder. My w drodze do Ciebie” w rozmowie z nami.  Książka ta była tematem wywiadu z małżeństwem Manthey, którego drugą część z doktor Christine Manthey usłyszą Państwo za tydzień. Okazją do wywiadu był wykład Christine i Freda Mantheyów na temat Herdera w Stowarzyszeniu Ludności Niemieckiej „Herder” w Morągu 24 sierpnia.
2019-09-15 Ingrid Tkacz

25 sierpnia Johann Gottfried Herder, urodzony w Morągu filozof, skończyłby 275 lat. Dla Stowarzyszenia Ludności Niemieckiej „Herder” w Morągu był to wystarczający powód do realizacji większego projektu. Zorganizowało ono między innymi 24 sierpnia przy wsparciu partnerów – Związku Wypędzonych Turyngii wykład w swojej siedzibie. Gościem była również Ingrid Tkacz, przewodnicząca Stowarzyszenia Byłych Mieszkańców Powiatu Morąg. Zapytaliśmy ją o jej osobiste związki z dzisiejszym Morągiem i te jej stowarzyszenia:

——-

Przyjechała Pani specjalnie z okazji urodzin Johanna Gottfrieda Herdera do jego miasta rodzinnego Morąga i była gościem Stowarzyszenia Ludności Niemieckiej „Herder”. Czego można było wysłuchać tam na wykładzie?

[Ingrid Tkacz:

Pani doktor Manthey i pan profesor Manthey czytali z nowej książki o Herderze i wyjaśnili kilka rzeczy. Było to bardzo interesujące, a w tę historii trzeba się znowu zagłębić i jeszcze więcej poczytać.]

Jest Pani przewodniczącą Stowarzyszenia Byłych Mieszkańców Powiatu Morąg, więc częściowo też służbowo tutaj. Jak ważnie dla Pani osobiście są pobyty tu w Morągu?

[Ingrid Tkacz:

Bardzo chętnie nadal tu przyjeżdżamy, bo „Kreisgemeinschaft Mohrungen” [Stowarzyszenie Byłych Mieszkańców Powiatu Morąg] oznacza wszystkich, którzy wyemigrowali czy przeprowadzili się z powiatu Morąg do Niemiec. Jest ich coraz mniej. Ja sama urodziłam się w Morągu, żyłam potem do 1957 roku w Bogaczewie, i przesiedliłam się wtedy jako późna emigrantka razem z matką i siostrami do Niemiec. Bardzo chętnie tu zawsze wracam, bo to jest moja ojczyzna i mam przyjaźnie polsko-niemieckie, które bardzo cenię, i zawsze jestem szczęśliwa, kiedy tu jestem.]

Które kontakty szczególnie Pani tu utrzymuje?

[Ingrid Tkacz:

Wspieramy Stowarzyszenie Ludności Niemieckiej „Herder” i przyjeżdżamy na wszystkie okazje, na wiele, które się tu odbywają, ale też zapraszamy zarząd czy ludzi z pochodzeniem do nas, ale również z gminy Morąg, np. burmistrza czy referentów do spraw kultury, i kiedy jest to możliwe (dla nich), biorą w tym udział.]

Ważnym kontaktem było również Muzeum im. Johanna Gottfrieda Herdera. Czy zostanie tak również pod  nowym kierownictwem?

[Ingrid Tkacz:

Z panią Bartoś (była dyrektorka muzeum) mieliśmy bardzo dobre kontakty, dbaliśmy o nie, zawsze kiedy byliśmy, odbywały się wizyty. Dzisiaj poznaliśmy nową dyrektor panią Rejs, tzn. ja, i jestem mile zaskoczona. Jutro spotkamy się jeszcze raz pod pomnikiem Johanna Gottfrieda Herdera z okazji 275. urodzin, i potem pójdziemy do Muzeum im. Herdera w pałacu rodziny Dohna.]

——-

Była to Ingrid Tkacz, przewodnicząca Stowarzyszenia Byłych Mieszkańców Powiatu Morąg, w rozmowie z nami. Tematem były jej osobiste związki z dzisiejszym Morągiem i te jej stowarzyszenia. Okazją do rozmowy był wykład na temat  Johanna Gottfrieda Herdera w Stowarzyszeniu Ludności Niemieckiej „Herder” w Morągu 24 sierpnia.
Anna: I to była  Allensteiner Welle na dzisiaj, życzę Państwu jeszcze spokojnego wieczoru i dobrego tygodnia.

Audycję realizował dla Państwa i dla mnie Marian Dąbrowski, a do usłyszenia z tydzień mówi Państwu Anna Przywoźna.

(ad/ap)

08.09.2019 (opis do dźwięku)

Allensteiner Welle 08.09.2019

Anna: Serdecznie witam w Allensteiner Welle, w niedzielny wieczór wita Państwa przy mikrofonie Anna Przywoźna. Mam nadzieję, że spędziliście Państwo dobry tydzień, odpoczęliście w weekend i jesteście dzisiaj znowu z nami.

W audycji:

–        Przedstawimy relację z projektu Stowarzyszenia Ludności Niemieckiej „Herder“ w Morągu z okazji urodzin urodzonego tam filozofa Johanna Gottfrieda Herdera

–        I porozmawiamy jeszcze raz z Arturem Sobielą z Muzeum Nowoczesności Miejskiego Ośrodka Kultury w Olsztynie na temat trolejbusów – tym razem o okresie po II wojnie światowej.

To wszystko usłyszycie Państwo jak zwykle – po naszych wiadomościach.
Jingle – wiadomości

Jutro, 9 września o godzinie 11.00 na Trakcie Biskupów Warmińskich w Bałdach odsłonięty zostanie głaz pamiątkowy poświęcony infułatowi Adalbertowi Zinkowi, którego 50 rocznica śmierci przypada jutro. Zink działał jako dwujęzyczny ksiądz przed i po II wojnie światowej dla swojej parafii na Warmii i był jako wikariusz kapitularny zarządcą kurii. Głaz pamiątkowy ufundowany został przez Herberta Monkowskiego z ziomkostwa mieszkańców byłego powiatu olsztyńskiego, który sam był ministrantem u księdza Zinka

****

W piątek, 13 września o godzinie 17.00 parafia ewangelicko – augsburska w Sorkwitach i Stowarzyszenie „Freunde Masurens” zapraszają na kolejną imprezę z cyklu tegorocznych rozmów sorkwickich. Maria, Hubert i Grzegorz Grygo z  Krutynii przedstawią „Kościoły ewangelickie na Mazurach w historii i teraźniejszości“. Po wykładzie w Centrum Młodzieży będzie okazja do rozmowy z prelegentami.

****

Katolickie msze w języku niemieckim odprawione zostaną w przyszłym tygodniu w niedzielę, 15 września:

–         O godzinie 10.00 w Olsztynie – Jarotach,

–        O godzinie 14.00 w Biskupcu

–        I o godzinie  17.00 w Reszlu.

Kanonik Andre Schmeier serdecznie zaprasza.

****

Ostatnie niemieckojęzyczne nabożeństwo ewangelickie w tym roku odprawione zostanie w niedzielę, 15 września o godzinie 9.30 w kościele ewangelicko – augsburskim w Giżycku. Odprawi je dla Państwa jeszcze raz pastor Christiane Wittenschläger z Essen.
2019-09-08 Herder 275 częśc 1

25 sierpnia Johann Gottfried Herder, urodzony w Morągu filozof, skończyłby 275 lat. Dla Stowarzyszenia Ludności Niemieckiej „Herder” w Morągu była to okazja do zorganizowania większego projektu. Brało ono udział finansowo i organizacyjne w uroczystości miejskiej w Muzeum Herdera i samo wspierane przez partnerów ze  Związku Wypędzonych Turyngii zorganizowało 24 sierpnia wykład w swojej siedzibie. Przybyli na niego goście oficjalni z Morąg. My też tambyliśmy:

——-

Z wykładem na temat  Herdera na podstawie swojej książki pt. „Johann Gottfried Herder: my na drodze do Ciebie. Z Morąga do Weimaru” doktor Christine Manthey i profesor Fred Manthey gościli w Stowarzyszeniu Ludności Niemieckiej „Herder” w Morągu. Chodziło jednak również o pielęgnowanie żywych kontaktów z miastem i w mieście. W końcu byli tam pastor Dariusz Piórowski, u którego Stowarzyszenie może od lat świętować swój festyn letni, nowa dyrektor Muzeum Herdera Angelika Rejs oraz Jan Horbacz, dyrektor Zespołu Szkół Licealnych. Z miasta i gminy Morąg przybyła nowa sekretarz gminy Katarzyna Zarachowicz. Również dla niej impreza była więcej niż tylko wykładem:

[Katarzyna Zacharowicz – wypowiedź w języku polskim]

Znaczenie Herdera dla miasta i swojej szkoły, ale również wagę różnych kontaktów dobrze funkcjonującej sieci podkreśli Jan Horbacz:

[Jan Horbacz – wypowiedź w języku polskim]

Jednym z wymienionych przedsięwzięć jest propozycja, która pojawiła już kilka lat temu. Miasto Morąg mogłoby – taki był pomysł – przyjąć do swojej nazwy oficjalne dopełnienie „miasto Herdera”, aby w ten sposób uczcić Johanna Gottfrieda Herdera. W końcu największy syn miasta miał wielkie znaczenie dla Polski, Niemiec i Europy. Katarzyna Zarachowicz również pamięta ten projekt:

[Katarzyna Zacharowicz – wypowiedź w języku polskim]

Ale kto może – względnie powinien – zadecydować o dopełnienie nazwy miasta? Jeszcze raz Katarzyna Zarachowicz:

[Katarzyna Zacharowicz – wypowiedź w języku polskim]

Wprawdzie nie ma przy takim nadawaniu nazwy czy poszerzeniu nazwy procedur, które wymagają oficjalnej ingerencji z zewnątrz czy też je umożliwiają, ale mimo to nie jest to łatwe. Z drugiej strony połączenie Herdera i Morąga dałoby dobrą rozpoznawalność, uważa Katarzyna Zarachowicz:

[Katarzyna Zacharowicz – wypowiedź w języku polskim]

Trochę dalej jest Zespół Szkol Licealnych w Morągu. Po nadaniu auli szkoły imienia Johanna Gottfrieda Herdera czekała dwa lata temu dyskusja na temat nowego patrona szkoły. Wśród kandydatów jest i Herder, którego imię szkoła już nosiła do końca II wojny światowej. Dokumentacja sprawy patrona leży teraz w organie prowadzącym szkoły, powiatu ostródzkiego, jak wyjaśnia Jan Horbacz:

[Jan Horbacz – wypowiedź w języku polskim]

Szukanie patrona szkoły odpowiada pomysłowi uczynienia Herdera jeszcze bardziej widocznym w Morągu i otwiera szanse na wyraźny sygnał do uczniów i mieszkańców. Lecz dlaczego Leon Kruczkowski już nie może być patronem szkoły? O tym jeszcze raz Jan Horbacz:

[Jan Horbacz – wypowiedź w języku polskim]

——-

Były to wyjaśnienia dotycząc znaczenia Johanna Gottfrieda Herdera w jego mieście urodzenia sekretarz Miasta i Gminy Morąg Katarzyny Zarachowskiej i dyrektora Zespółu Szkół Licealnych Jana Horbacza. Oboje byli na wykładzie na temat Herdera w Stowarzyszeniu Ludności Niemieckiej „Herder” w Morągu, który odbył się 24 sierpnia z okazji 275 urodzin filozofa dzień później. Więcej na temat książki małżeństwa Mantheyów usłyszą Państwo w jednej z kolejnych audycji.
2019-09-08  Trolejbusy 4

Na początku lipca otwarto rozbudowę Muzeum Nowoczesności Miejskiego Ośrodka Kultury w Olsztynie. Znajduje się ona w budynku obok byłego tartaku Raphaelsonów, który służył przed remontem do lat 70. jako zajezdnia trolejbusowa. Jako pierwszą wystawę prezentowana jest tam aktualnie historia olsztyńskich trolejbusów. O okresie po II wojnie światowej rozmawialiśmy z Arturem Sobielą, jednym z dwóch organizatorów wystawy:

——-

Częścią wystawy, za którą jest Pan odpowiedzialny, jest historia trolejbusów tutaj po II wojnie światowej. Co się stało wtedy z niemieckimi pojazdami?

[Artur Sobiela – wypowiedź w języku polskim]

Poza tym także szczególny pojazd, który widać na jednym ze zdjęć, czyli trolejbus doczepny. Jakie modele nastąpiły po pierwotnym taborze? Które tradycyjne przystanki zostały w mieście?

[Artur Sobiela – wypowiedź w języku polskim]

Rozwój trolejbusów po II wojnie światowej w Olsztynie rozpoczął się dość późno. Jak ocenia Pan ówczesną opinię w stosunku do tego środka komunikacji?

[Artur Sobiela – wypowiedź w języku polskim]

Czy nie jednym z powodów był stary tabor? W końcu wykorzystywano go jeszcze dość długo…

[Artur Sobiela – wypowiedź w języku polskim]

Mimo to później jeszcze raz mocno zainwestowano, jak pokazuje wystawa …

[Artur Sobiela – wypowiedź w języku polskim]

I również rozbudowano sieć linii trolejbusów…

[Artur Sobiela – wypowiedź w języku polskim]

Dlaczego ta nowa linia była tak ważna?

[Artur Sobiela – wypowiedź w języku polskim]

——-

Był to Artur Sobiela, jeden z organizatorów wystawy historii olsztyńskich trolejbusów, w rozmowie z nami o okresie po II wojnie światowej. Wystawę otwarto wystawę początek lipca w budynku byłej zajezdni trolejbusowej obok dawnego tartaku Raphaelsonów.
Jingle – koncert życzeń

Wyjątkowo w tym miesiącu mamy w programie koncert życzeń także w drugą niedzielę miesiąca, ponieważ z Biskupca dotarła do nas wiadomość, że Brigitte Gollan skończyła tam 6. września 78 lat. Serdeczne życzenia z tej okazji składa rodzina z córką Therese Gollan na czele.

My z Allensteiner Welle gratulujemy również, życzymy wszystkiego najlepszego i zagramy dla Pani wieczorne błogosławieństwo z opery „Jaś i Małgosia” Engelberta Humperdincka. Zagra ją grupa „Stephanus Junior Brass“ z Düsseldorf-Wersten.
Anna: I to była Allensteiner Welle na dzisiaj, życzę Państwu jeszcze spokojnego wieczoru i dobrego tygodnia.

Audycję realizował dla Panstwa i dla mnie Szymon Krzysztoń, a do usłyszenia za tydzień mówi Państwu Anna Przywoźna.

(łw/ap)

06.09.2015 (opis do dźwięku)

Allensteiner Welle 30.08.2015

ANNA: Serdecznie witam w Allensteiner Welle w ostatnią niedzielę wakacji 2015. Przy mikrofonie – Anna Przywoźna. Mam nadzieję, że korzystacie Państwo z ostatnich godzin wakacji, bo już we wtorek znowu zaczyna się szkoła.

W dzisiejszej audycji mamy dla Państwa:

– Noc Herdera w Muzeum w Morągu

– oraz rozmowę z Małgorzatą Gałęziowską, kurator wystawy „Dokumentacja miejsc i wizerunków“, której otwarcie miało miejsce podczas Nocy Herdera.

To wszystko usłyszą Państwo po wiadomościach.

Jingle – wiadomości

Parafia ewangelicko – luterańska w Sorkwitach oraz związek „Freunde Masurens – Przyjaciele Mazur“ w Scharnebeck zapraszają 4 września na wykład „Sztuka sakralna na Mazurach“. Wygłosi go sekretarz stanu w Ministerstwie Kultury i dziedzictwa Narodowego doktor Piotr Żuckowski. Początek wykładu o godzinie 17.00 w kościele ewangelicko – luterańskim w Sorkwitach.

Patronat nad imprezą objął Starosta Powiatu Mrągowskiego Antoni Karaś, wsparcia udzielił Referat Kultury Prus Wschodnich Muzeum Prus Wschodnich w Lüneburgu.

******

7 września Instytut Stosunków Zagranicznych IfA w Stuttgarcie organizuje pod hasłem „Menschen.Verändern.Gesellschaften – Ludzie zmieniają społeczeństwa“ imprezę jubileuszową na temat programu delegatów. W auli kampusu GLS w Berlinie w Kastanienallee 82 odbędą się dyskusja podiumowa, omawiane będą projekty dobrych praktyk oraz odbędzie się poczęstunek. Wśród gości oczekiwani są między innymi pełnomocnik rządu Niemiec do spraw mniejszości narodowych i wysiedleńców Hartmut Koschyk.

*******

Msze katolickie w języku niemieckim odprawione zostaną jak następuje:

W niedzielę, 6 września, o godzinie 11.00 w Kościele św. Jakuba w Olsztynie

I o godzinie 15.00 w klasztorze katarzynek w Lidzbarku Warmińskim.

Kanonik Andre Schmeier serdecznie zaprasza do uczstnictwa w mszach.

*****

Nabożeństwo ewangelickie odprawione zostanie w przyszłą niedzielę, 6 września – po raz ostatni tego lata – o godzinie 9.30 w kościele ewangelickim w Giżycku. Odpowiedzialne za nabożeństwo będzie małżeństwo pastorów Sabine Bleise – Donderer i Stefan Donderer.

2015-08-30 Relacja Noc Herdera

Tradycyjnie urodziny Johanna Gottfrieda Herdera 25 sierpnia są dniem wyjątkowym. Od lat świętowane są w różny sposób: składa się wieńce pod jego pomnikiem, w muzeum nazwanym imieniem filozofa w Morągu odbywają się wykłady i wystawy. Zainteresowaliśmy się aktualną imprezą, Nocą Herdera w Muzeum 22 sierpnia:

——-

[muzyka]

Muzyką klasyczną – Nokturnem F-Dur Chopina, granym przez Marka Saleja – rozpoczął się etap Nocy Muzeum z Herderem. Później usłyszeć można było – co pasowało do polsko – niemieckiej oprawy – Johannesa Brahmsa. Ale kiedy właściwie rozpoczęło się czczenie niemieckiego filozofa Johanna Gottfrieda Herdera w jego rodzinnym mieście, Morągu, leżącym po 2 Wojnie Światowej w Polsce? O tym Edward Kaczerzewski, niegdyś przewodniczący Rady Miasta i …

[Edward Kaczerzewski – wypowiedź w języku polskim]

Przy tym pomniku 22 sierpnia złożone zostały kwiaty, między innymi przez posłankę na Sejm Elżbietę Gellert z Elbląga oraz zarząd Muzeum Warmii i Mazur w Olsztynie. Z ramienia Stowarzyszenia Ludności Niemieckiej „Herder” w Morągu obecna była przewodnicząca Ursula Mańka. Jak by nie było, uroczystości na cześć Herdera są również zasługą mniejszości niemieckiej:

[Ursula Mańka

O ile mogę sobie przypomnieć, myślę że od samego początku jak założony został związek, zawsze z okazji urodzin Herdera składaliśmy kwiaty pod pomnikiem. To nie było jeszcze tak duże, zaczęło się bardziej od 1990, był wtedy tutaj burmistrz Giessen, z Niemiec, to była pierwsza duża uroczystość. I tak mamy już 20 lat.]

Przed 250. rocznicą urodzin Herdera zainteresowanie nie było tak duże. Również Magdalena Baroś, dyrektor morąskiego muzeum, uważa tę datę za punkt wyjściowy do dużych uroczystości:

[Magdalena Bartoś – wypowiedź w języku polskim]

Niestety, musiano znowu zrezygnować z weekendów na cześć Herdera:

[Magdalena Bartoś – wypowiedź w języku polskim]

Wydaje się, że to działa. 22 sierpnia przyszło w każdym razie wielu dużych i małych odwiedzających. Ucieszyło to bardzo Johanna Gottfrieda Herdera, czyli dziennikarza, który odgrywał go podczas uroczystości:

[Johann Gottfried Herder – wypowiedź w języku polskim]

Jak właściwie doszło do tego, że podjął się tej roli? Czy jest na nią konkurs?

[Johann Gottfried Herder – wypowiedź w języku polskim]

Wiele z atrakcji tego wieczoru Herder właśnie wymienił: przebieranie się w stroje historyczne, rysowanie, kaligrafia, orgiami, ale także strzelanie z łuku, rzut podkową i spotkanie z duchem w piwnicach przyciągnęły zwłaszcza młodszych gości. Bardzo strasznie jednak nie było:

[odgłosy zabawy z duchem]

Dla zainteresowanych kulturą oprócz dowolnego zwiedzania zbiorów było także wprowadzenie w temat skrzyń ze skarbami i otwarcie wystawy „Dokumentacja miejsc i wizerunków”. Jednak Magdalena Bartoś na krótko przed rozpoczęciem koncertu muzyki klasycznej spoglądała już na przyszły rok, ponieważ …

[Magdalena Bartoś – wypowiedź w języku polskim]

[Muzyka]

——-

Były to wrażenia i informacje z Nocy Muzeów z Herderem 22 sierpnia w Muzeum

Herdera w Morągu. Okazją była rocznica urodzin pochodzącego stamtąd filozofa 25 sierpnia. Więcej na temat wystawy „Dokumentacja miejsc i wizerunków, która otwarta została w ramach tej imprezy, usłyszą Państwo w kojonej relacji. Dalsze informacje na temat muzeum znajdą Państwo na stronie internetowej morag.muzeum.olsztyn.pl

2015-08-30 rozmowa wystawa

W ramach Nocy Muzeów, która odbywa się każdego roku w Muzeum Herdera w Morągu z okazji rocznicy urodzin filozofa, otwierana zostaje tradycyjnie nowa wystawa. Ta przedstawiona publiczności 22 sierpnia nosi tytuł „Dokumentacja miejsc i wizerunków” Rozmawialiśmy z kuratorką wystawy, doktor Małgorzatą Gałęziowską:

——-

O co chodzi w wystawie „Dokumentacja miejsc i wizerunków “?

[Małgorzata Gałęziowska – wypowiedź w języku polskim]

Na pierwszy rzut oka wystawione przedmioty wydają się kolorową mieszanką czasów i stylów. Jaką propozycję dostają zwiedzający?

[Małgorzata Gałęziowska – wypowiedź w języku polskim]

Tu na fotografiach widać na przykład mężczyznę i kobietę. O kogo chodzi? Co o nich wiemy?

[Małgorzata Gałęziowska – wypowiedź w języku polskim]

Zdjęcie powyżej ze Skajbot przypomina dzisiejszy obraz otaczającej nas okolicy. O co tu chodzi?

[Małgorzata Gałęziowska – wypowiedź w języku polskim]

Wróćmy do Morąga. Powiększone zdjęcie historyczne rynku z pomnikiem cesarza Wilhelma I. Jakie informacje mamy o domach, o ludziach?

[Małgorzata Gałęziowska – wypowiedź w języku polskim]

Różne czapki wskazują jednak na różne szkoły, jednak wiemy zbyt mało. Krok dalej przechodzimy do zdjęć, które wywierają na nas nieświadomie wpływ – mapy

[Małgorzata Gałęziowska – wypowiedź w języku polskim]

Od tego miedziorytu do nowoczesnych środków przedstawień. Zintegrowane z wystawą są także kamery. O co z nimi chodzi?

[Małgorzata Gałęziowska – wypowiedź w języku polskim]

——-

Była to doktor Małgorzata Gałęziowska, kuratorka wystawy „Dokumentacja miejsc i wizerunków“, w rozmowie o swojej wystawie, która otwarta została w ramach Nocy Muzeów z Herderem 22 sierpnia w Muzeum Herdera w Morągu.

ANNA: Również ostatnia wakacyjna Allensteiner Welle 2015 już się kończy, dzisja trochę wcześniej niż zwykle ze względu na turniej siatkówki plażowej. Audycję realizował dla Państwa i dla mnie Marian Dąbrowski, a do usłyszenia za tydzień mówi Państwu Anna Przywoźna.

(aprz/łw)

30.08.2015 (opis do dźwięku)

Allensteiner Welle 23.08.2015

ANNA: Serdecznie witam w Allensteiner Welle w przedostatnią niedzielę wakacji 2015. Przy mikrofonie wita Państwa Anna Przywoźna. Mam nadzieję, że wykorzystują Państwo resztę wakacji, ale są nam Państwo nadal wierni.

W dzisiejszej audycji mamy dla Państwa:

Rozmowę z prowadzącą warsztaty wakacyjne dla dzieci z mniejszości niemieckiej Danutą Niewęgłowską

Porozmawiamy także z uczestnikami warsztatów na temat ich wrażeń

I spojrzymy na budynek Muzeum Nowoczesności w dawnym tartaku braci Raphaelsonów w Olsztynie.

To wszystko jak zwykle – po wiadomościach.

Jingle – wiadomości

W przyszłym tygodniu Olsztyn będzie centrum dla zwolenników siatkówki plażowej. Od 25 do 30 sierpnia miasto stanie się po raz pierwszy – jako czwarte polskie miasto – gospodarzem turnieju Grand Slam Międzynarodowego Związku Piłki Siatkowej. Impreza tak zwanej World Tour decyduje o kwalifikacji do mistrzostw olimpijskich 2016 w Rio de Janeiro. Z tego powodu należy liczyć się z występami kompletnej czołówki światowej. Różnorodny program towarzyszący, między innymi trening dla dzieci z największymi graczami polskiej siatkówki jak Piotr Gruszka dopełniają program imprezy.

******

Dotychczas istniały monety Euro o nominale 1 i 2 Euro. W najbliższej przyszłości mają pojawić się w portfelach krajów Unii Europejskiej również monety o nominale 5 Euro. Przedstawiona na nich jest kula ziemska, otoczona „atmosferą ziemską” w postaci okrągłego pierścienia z plastiku. Ten świecić się będzie jasnoniebiesko. Poza urodą ten projekt ma chronić przed fałszerstwami. Datę ukazania się monety ustalono na luty 2016.

******

Msza katolicka w języku niemieckim odprawiona zostanie w przyszła niedzielę, 30 sierpnia, o godzinie 10.00 w Olsztynie – Jarotach.

Kanonik Andre Schmeier serdecznie zaprasza.

******

Nabożeństwo ewangelickie w języku niemieckim odprawione zostanie w przyszłą neidzielę, 30 sierpnia, o godzinie 9.30 w kościele ewangelickim w Giżycku. Odpowiedzialne za nabożeństwo będzie małżeństwo pastorów Sabine Bleise-Donderer i Stefan Donderer

2015-08-23 Moderation Gespräch Freizeit Danuta

Vom 26. Juli bis 8. August fand in Osterode die diesjährige Ferienwerkstatt für Kinder der deutschen Minderheit in der Region statt. Der Verband der deutschen Gesellschaften in Ermland und Masuren hatte ihnen ein reichhaltiges und vielfältiges Programm organisiert – und eine lange Zeit in der Gruppe. Wir haben für Sie vorbeigeschaut und mit der Leiterin der Werkstatt Danuta Niewęgłowska gesprochen:

——-

Wie viele Kinder waren denn in diesem Jahr dabei?

[Danuta Niewęgłowska – wypowiedź w języku niemieckim]

Nun heißt die Veranstaltung ausdrücklich nicht Ferienlager, sondern Werkstatt. Die Kinder sollten unter anderem etwas über ihre eigene Kultur lernen. Und ihre Sprache. Wie habt Ihr das organisiert?

[Danuta Niewęgłowska – wypowiedź w języku niemieckim]

Neben sprachlichen und kulturellen Einheiten gab es immer wieder Bastelstunden. Haben die Kinder das gut angenommen?

[Danuta Niewęgłowska – wypowiedź w języku niemieckim]

Was habt Ihr zum Beispiel gemacht?

[Danuta Niewęgłowska – wypowiedź w języku niemieckim]

Arbeit mit Papier und Wasser bei der Hitze war ganz sicher interessant. Welche anderen Werke haben die Kinder gestaltet?

[Danuta Niewęgłowska – wypowiedź w języku niemieckim]

Gemütliches Vorlesen von Märchen am Kamin, das klingt sehr friedlich. Doch am Anfang eines Ferienlagers steht die Eingewöhnungszeit – an andere Kinder, an die Disziplin. Wie war das bei Euch?

[Danuta Niewęgłowska – wypowiedź w języku niemieckim]

Außerdem muss man bei dieser Eingewöhnungsphase das Alter der Kinder berücksichtigen…

[Danuta Niewęgłowska – wypowiedź w języku niemieckim]

Doch nach der ersten Zeit hat es geklappt, mit der Kooperation in der Gruppe, am Strand, im Straßenverkehr und in der Unterkunft – und auch mit den Märchen…

[Danuta Niewęgłowska – wypowiedź w języku niemieckim]

——-

Das war ein Gespräch mit Danuta Niewęgłowska, der Leiterin der diesjährigen Ferienwerkstatt für Kinder der deutschen Minderheit in der Region. Diese fand vom 26. Juli bis 8. August in Osterode statt und wurde vom Verband der deutschen Gesellschaften in Ermland und Masuren organisiert. Teilnehmer und Betreuer bedanken sich außerdem bei den Gesellschaften in Bartenstein, Heilsberg und Osterode für materielle und organisatorische Hilfe. Mehr zur Freizeit aus Sicht der Kinder hören Sie gleich in einem weiteren Beitrag.

2015-08-23 Moderation Beitrag Freizeit Kinder

Vom 26. Juli bis 8. August fand in Osterode die diesjährige Ferienwerkstatt für Kinder der deutschen Minderheit in der Region statt. Der Verband der deutschen Gesellschaften in Ermland und Masuren hatte ihnen ein reichhaltiges und vielfältiges Programm organisiert. Im soeben gehörten Beitrag haben wir mit der Leiterin der Werkstatt Danuta Niewęgłowska gesprochen. Uns interessierte aber auch die Sicht der Kinder auf ihre Werkstatt. Vier von ihnen fanden sich zum Gespräch bereit, nämlich…

——-

[Dzieci – wypowiedź w języku polskim]

Fragt man die Teilnehmerinnen und Teilnehmer der Ferienwerkstatt nach den wichtigsten Attraktionen, erzählen sie vor allem von den verschiedenen Aktivitäten im Freien – im Park, am Wasser, und auf dem Wasser…

[Dzieci – wypowiedź w języku polskim]

Ganz aktuell waren die Eindrücke vom Besuch in Karnitten, dem dortigen Schloss mit Irrgarten und weitläufigem Gelände

[Dzieci – wypowiedź w języku polskim]

Doch auch kulturelle Veranstaltungen haben die Kinder im Laufe der vierzehn Tage ihrer Ferienwerkstatt besucht:

[Dzieci – wypowiedź w języku polskim]

Ganz besonders in Erinnerung blieb Mateusz Krupke die Erste-Hilfe-Übung am Seeufer. Er hat kritisch beobachtet, da in seiner Familie Rettungssanitäter aktiv sind…

[Dzieci – wypowiedź w języku polskim]

Die ruhigeren Momente beim Basteln und Deutschlernen werden relativ spät erwähnt…

[Dzieci – wypowiedź w języku polskim]

Dennoch: wie man hören kann, waren die Kinder eifrig bei der Sache und verstanden auch die ökologische Idee der Wiederverwendung der Flaschen. Im Gespräch anfangs verwirrend war das Bewertungssystem der Disziplin der Kinder. Münder, okays, Kakteen…?

[Dzieci – wypowiedź w języku polskim]

Eine Neuheit in diesem Jahr war der Besuchstag, an dem Eltern oder Großeltern bei der Werkstatt vorbeischauen konnten. Aber auch den Kindern ist klar, dass es nicht alle schaffen…

[Dzieci – wypowiedź w języku polskim]

——-

Das waren vier Teilnehmer der diesjährigen Ferienwerkstatt für Kinder der deutschen Minderheit in der Region mit ihren Eindrücken. Die Veranstaltung fand vom 26. Juli bis 8. August in Osterode statt und wurde vom Verband der deutschen Gesellschaften in Ermland und Masuren organisiert. Finanzielle Unterstützung gab es vom polnischen Ministerium für Verwaltung und Digitalisierung sowie vom Generalkonsulat der Bundesrepublik Deutschland in Danzig. Teilnehmer und Betreuer bedanken sich außerdem bei den Gesellschaften in Bartenstein, Heilsberg und Osterode für materielle und organisatorische Hilfe.

2015-08-23 Moderation Gespräch Tartak

W ostatnich dwóch audycjach informowaliśmy o wystawie na temat huty szkła nad jeziorem Jełguń w Muzeum Nowoczesności w dawnym Tartaku braci Raphaelsonów w Olsztynie. Dzisiaj zadamy Rafałowi Bętkowskiemu kilka pytań dotyczących budynku tego muzeum:

——-

W jakim czasie i jak długo budynek był tartakiem? Co z tego czasu jeszcze się zachowało?

[Rafał Bętkowski – wypowiedź w języku polskim]

Jak użytkowano budynek na samym końcu? Jaki był jego stan przed rewitalizacją?

[Rafał Bętkowski – wypowiedź w języku polskim]

Co się znalazło w hali obok muzeum? Czy ona też zostanie włączona do muzeum?

[Rafał Bętkowski – wypowiedź w języku polskim]

W były Tartak Raphaelsonów włożono wiele pracy i pieniędzy. Jak powstała inicjatywa jego utrzymania, i kto był w nią zaangażowany?

[Rafał Bętkowski – wypowiedź w języku polskim]

——-

To był Rafał Bętkowski w rozmowie o budynku Muzeum Nowoczesności, czyli byłym Tartaku braci Raphaelsonów w Olsztynie. Tartak został wyróżniony podczas aktualnej edycji konkursu „Zabytek Zadbany“, organizowanego przez Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Fachowcy oceniają obiekty zabytkowe na podstawie przeprowadzonych w nich prac konserwatorskich, ich użytkowania i wzmocnienia świadomości społecznej dla nich.

Jeśli chcą Państwo dowiedzieć się więcej o byłym tartaku, proszę zajrzeć na stronę internetową www.tartak.mok.olsztyn.pl

ANNA: Również dzisiejsza Allensteiner Welle trwa tylko 25 minut. Audycję realizował dla Państwa i dla mnie Marian Dąbrowski, a do usłyszenia za tydzień mówi Państwu Anna Przywoźna.

(aprz/łw)

23.08.2015 (opis do dźwięku)

Allensteiner Welle 16.08.2015

ANNA: Życzę pięknego niedzielnego wieczoru z Allensteiner Welle. Przy mikrofonie wita Państwa Anna Przywozna. W audycji mamy dzisiaj dla Państwa:

Muzykę z ostatniego koncertu 18. Pasymskich Koncertów Muzyki Organowej i kameralnej w Pasymiu

Przy muzyce pozostaniemy, kiedy będziemy opowiadać o Żelowskich Dzwonkach

I zabierzemy Państwa jeszcze raz do starej huty szkła, którą zwiedzili Państwo z nami tydzień temu.

To wszystko – po wiadomościach.

Jingle – wiadomości

Jeśli ktoś chciałby studiować w języku niemieckim, nie musi jechać do Niemiec. Również w Polsce proponuje się wiele niemieckojęzycznych kierunków studiów. Czy germanistyka, czy specjalistyczne kierunki takie jak ekonomia i organizacja przedsiębiorstwa w Szkole Handlowej w Warszawie czy informatyka na Uniwersytecie Technicznym w Opolu – są różnorodne możliwości. Dokładnie dowiedzieć się tego można w książce „Deutschsprachige Studienangebote weltweit – Niemieckojęzyczne kierunki studiów na świecie“, wydanej przez Björna Akstinata i Internationalen Medienhilfe – Międzynarodową Pomoc Mediom i czekającej w 6. wydaniu. Kontakt pod adresem info@medienhilfe.org

*****

Msza katolicka w języku niemieckim odprawiona zostanie w przyszłą niedzielę, 23 sierpnia, o godzinie 10.00 w Olsztynie – Jarotach.

Kanonik Andre Schmeier serdecznie zaprasza.

*****

Ewangelickie nabożeństwo w języku niemieckim odprawione zostanie w przyszłą niedzielę, 23 sierpnia, w kościele ewangelickim w Giżycku. Odpowiedzialne za to będzie małżeństwo pastorów Sabine Bleise-Donderer i Stefan Donderer.

Jingle – Koncerty organowe

Po ponad miesiącu zakończyły się uroczystością 8 sierpnia w kościele ewangelicko – augsburskim w Pasymiu tegoroczne 18. Pasymskie Koncerty Muzyki Organowej i Kameralnej. Prześledźmy 10 różnych koncertów:

——-

[muzyka- organy]

Tak brzmią organy w kościele ewangelicko – augsburskim w Pasymiu, kiedy grają na nich energicznie dwie młode damy z Akademii Muzycznej w Katowicach. Ewelina Bachul i Barbara Lorenc po raz pierwszy wystąpiły podczas Pasymskich Koncertów Muzyki Organowej i Kameralnej. Więcej doświadczenia mają doktor Irena Czubek-Davidson i doktor Lindsay Davidson. Zaproponowali w tym roku najbardziej niezwykłą muzyczna kombinację. Ona na najstarszym szkockim instrumencie, hrafie celtyckiej …

[muzyka – harfa]

…on na najbardziej znanym szkockim instrumencie, na dudach. Dowiódł, że prawdziwy grający na dudach może na nich zagrać także bez rękawa / ……, jednak z tym technicznym wsparciem jest to zdecydowanie łatwiejsze.

[muzyka – dudy]

Dudy w duecie z harfą celtycką mogą wydawać także delikatne tony:

[muzyka – dudy+harfa]

Apropos duetów: organista profesor Klemens Schnorr z Monachium, który występował już solo w Dźwierzutach, tym razem przywiozł Hannę Staszewską, swoją uczennicę. Wyczarowała ona na rogu z towarzyszeniem organów ciepłe dźwięki w pasymskim kościele:

[muzyka – róg i organy]

A z rozmachem i wirtuozerią żywsze dźwięki, które nie tylko laików, ale także ludzi, którzy wiedzą, jak trudno jest wydmuchać prosty, czysty dźwięk na rogu, wprawiły w osłupienie:

[muzyka – róg+organy]

Tanga argentyńskiego, które Hanna Staszewska również ma w swoim repertuarze, nie można było usłyszeć podczas 18. Pasymskich Koncertów Muzyki Organowej i Kameralnej, za to walca wiedeńskiego w niezwykłej wersji. Johann Strauß syn jako utówr na cztery nogi w wykonaniu Eweliny Bachul i Barbary Lorenc:

[muzyka – organy]

——-

Były to wspomnienia z tegorocznych 18. Pasymskich Koncertów Muzyki Organowej i Kameralnej, obejmujących 10 imprez między 4 lipca a 8 sierpnia w kościołach ewangelickich w Pasymiu i Dźwierzutach. Pastor Witold Twardzik już teraz serdecznie zaprasza na 19. edycję w roku 2016.

 

Jingle – wywiad Zelowskie Dzwonki

Zespół „Żelowskie Dzwonki“, muzykujący za pomocą dzwonków ręcznych, był gościem koncertu inauguracyjnego 18. Pasymskich Koncertów Muzyki Organowej i Kameralnej 4 lipca w kościele ewangelicko – augsburskim w Pasymiu. Grupę prowadzi dyrygentka Anna Kimmel, którą przed koncertem poprosiliśmy o bliższe informacje na temat zespołu:

——-

Gdzie leży mmiejscowośc Żelów, w której działa Państwa zespół?

[Anna Kimmer –wypowiedź w języku polskim]

Jak duży jest Żeló### i co jest w nim szczególnego?

[Anna Kimmer –wypowiedź w języku polskim]

Czy ta kulturowa różnorodność odbija się także w składzie „Żelowskich Dzwonków“?

[Anna Kimmer –wypowiedź w języku polskim]

Na jakich instrumentach grają „Żelowskie Dzwonki“? Jak rozwijała się grupa?

[Anna Kimmer –wypowiedź w języku polskim]

Ile grup jest w Żelowie?

[Anna Kimmer –wypowiedź w języku polskim]

I to wystarcza? Na stołach w pasymskim kościele leży bardzo dużo dzwonków …

[Anna Kimmer –wypowiedź w języku polskim]

Są też różne rodzaje dzwonków – okrągłe i rurowe:

[Anna Kimmer –wypowiedź w języku polskim]

Ile waża dzwonki ręczne? Te duże wydają się bardzo ciężkie …

[Anna Kimmer –wypowiedź w języku polskim]

A ile kosztują?

[Anna Kimmer –wypowiedź w języku polskim]

Może Pani podać konkretny przykład?

[Anna Kimmer –wypowiedź w języku polskim]

A co gracie na swoich koncertach?

[Anna Kimmer –wypowiedź w języku polskim]

Utwory naisane specjalnie na dzwonki ręczne? Czy to się kompozytorowi opłaca? A czy może Pani podać jakiś przykład?

[Anna Kimmer –wypowiedź w języku polskim]

——-

Była to dyrygentka zespołu „Żelowskie Dzwonki“ Anna Kimmer z dokładniejszymi informacjami na temat prowadzonej przez nią grupy. Zespół dzwonków ręcznych był gościem koncertu inauguracyjnego 18 Pasymskich Koncertów Muzyki Organowej i Kameralnej 4 lipca w kościele ewangelicko – augsburskim w Pasymiu. Grupa nagrała dwie płyty, które można zamówić w parafii ewangelicko – reformowanej w ŻŻŻelowie. Adres mailowy brzmi per@zelandia.pl. Tam i na stronie zespołu zelowskiedzwonki.pl znajdą Państwo dalsze informacje.

Jingle – rozmowa huta szkła 2

Tydzień temu opowiadaliśmy o wystawie w Muzeum Nowoczesności w dawnym tartaku braci Raphaelsonów w Olsztynie. Poświęcona jest ona hucie szkła, która działała w XIX. wieku nad jeziorem Jełguń. Dzisiaj jej autor, Rafał Bętkowski, opowie o niektórych szczególnych obiektach wystawy:

——-

Na jednym ze znalezionych obiektów można przeczytać: Elbinger Min.Wasser Anstalt. O co chodzi?

[Rafał Bętkowski –wypowiedź w języku polskim]

Co można odczytać z takich znalezisk? Również rok produkcji?

[Rafał Bętkowski –wypowiedź w języku polskim]

Jeden z ostatnich wyrobów huty szkła w Jełguniu jest znany, ale nie wystawiony:

[Rafał Bętkowski –wypowiedź w języku polskim]

Za to w jednej z witryn wystawy można podziwiać inną kapsułe czasu z kompletną zawartością. Co można tam zobaczyć?

[Rafał Bętkowski –wypowiedź w języku polskim]

Jak huta szkła w Jełguniu związana jest z kapsułą czasu?

[Rafał Bętkowski –wypowiedź w języku polskim]

——-

Rafał Bętkowski opowiadał o niektórych eksponatach z wystawy na temat dawnej huty szkła w Jełguniu. Można ją oglądać w Muzeum Nowoczesności w dawnym tartaku braci Raphaelsonów w Olsztynie do września. Jeśli chcieliby Państwo dowiedziec się więcej na temat dawnego tartaku, zapraszamy na stronę internetową www.tartak.mok.olsztyn.pl lub słuchajcie nas w przyszłym tygodniu.

ANNA: : I również dzisiejsza Allensteiner Welle dobiega końca. Audycję realizował dla Państwa i dla mnie Marian Dąbrowski, a do usłyszenia za tydzień mówi Państwu Anna Przywozna.

(aprz/łw)

16.08.2015 (opis do dźwięku)

ANNA: W letni wieczór serdecznie witam w Allensteiner Welle. Przy mikrofonie Anna Przywozna. Lato nadal trwa, dobry czas na wycieczki, więc zabierzemy Państwa jeszcze raz do Szestna i do starej huty szkła. Poza tym opowiemy Państwu o darowiźnie, jaką otrzymał kościół w Szczytnie.

To wszystko usłyszą Państwo jak zwykle – po wiadomościach.

Jingle – Wiadomości

W przyszłą niedzielę, 16 sierpnia, planowane jest w Remscheid z okazji „Dnia Stowarzyszeń“ podpisanie umowy partnerskiej między miastem Remscheid i powiatem mrągowskim. Istniejący od 20 grudnia 1954 roku patronat miasta, ponoszony w dużej mierze przez stowarzyszenie byłych mieszkańców Mrągowa, ma zostać na wniosek Antoniego Karasia, nowo wybranego starostę mrągowskiego, przekształcony w dwustronne partnerstwo.

******

Msze katolickie w języku niemieckim odprawione zostaną w przyszłym tygodniu:

– już w sobotę, 15 sierpnia – Matki Boskiej Zielnej – o godzinie 10.00 w Olsztynie – Jarotach

– oraz w niedzielę, 16 sierpnia o godzinie 10.00 w Olsztynie – Jarotach, o godzinie 14.00 w Biskupcu oraz o godzinie 17.00 w Reszlu.

Kanonik Andre Schmeier serdecznie zaprasza na wszystkie msze.

******

Ewangelickie nabożeństwo w języku niemieckim odprawione zostanie w niedzielę, 16 sierpnia, o godzinie 9.30 w kościele ewangelickim w Giżycku. Jeszcze raz odprawi je dla Państwa diakon Rolf Pfeffer

 

Jingle – Rozmowa Szestno III

W ostatnie dwa tygodnie usłyszeli Państwo dwie pierwsze części wycieczki w historię miejscowości Szestno, w których to była mowa o mieszkających tam ludziach i znaczeniu osady, jak też zmiennej historii od roku 1939. Dzisiaj tematem będzie korzystne położenie miejscowości. Naszym znającym miejscowość przewodnikiem będzie urodzony w Szestnie Adolf Bajohr:

——-

Właściciel majątku w Szestnie klugkist nie był pierwszym, którey chętnie osiedlił się na tym terenie. Z powodu wielu jezior i przewężenia niedaleko miejscowości można przypuszczać, że żyli tu już również Prusowie

[Adolf Bajohr:

Tu nad jeziorem Salęt Mały przy wyspie był mały zameczek, taka wieża obserwacyjna; na górze na wzgórzu niedaleko Czarnego Lasu tak samo, tam usypano taką górkę dokładnie na wzgórzu. Potem w Kiersztanowie też była wieża obserwacyjna,, chroniły całą okolicę, zamek tutaj.]

Stoimy na ruinach zamku Zakonu Krzyżackiego, które przejęło potem państwo. Co miało się z nimi stać i dlaczego to się nie udało?

[Adolf Bajohr:

Tutaj mieliśmy zbudować hotel pod szkłem, miał się ciągnąć przez most aż do majątku. Tu była piwnica, to wszystko się zawaliło. Było kryte trzciną, cała piwnica, tam z tyłu w rogu była lodownia. Potem chcieli budować, zdjęli dach i wszystko się zawaliło. – Wieża, jest otwarta (od góry) od czasów niemieckich, tam zawsze było gniazdo bociana. Wieża została jako jedyna z zamku.]

Jeśli spojrzymy w kierunku centrum miejscowości, za drzewami zobaczymy dach wieży kościoła. O co chodzi w legendzie, że istniał tunel wiodący tam z zamku?

[Adolf Bajohr:

A tu, powiedzieli, ale ja w to tak do końca nie wierzę, przejście od zamku do kościoła pod ziemią. Od drugiej strony do piwnicy było (prawdopodobnie) wejście. Nie mogę owiedzieć, że coś tam było, tu było wejście, ale jak sprzątaliśmy, były tam schody do góry – do zamku z piwnicy. Nie trzeba było wychodzić i można było do piwnicy (wejść). Po wojnie były tu kartofle, warzywa – długie lata nic nie robili, to się zawaliło. Jest fosa wokół zamku, to musieli zejść głęboko z murami.]

Nie wydaje się, żeby istnienie takiego tunelu było możliwe, ale za to zamek był dobrze strzeżony, a płynąca obok niego rzeczka wykorzystywana była także przez młyn:

[Adolf Bajohr:

To tutaj jest śluza od młyna, tam była turbina, która napędzała młyn. Woda płynie teraz dzień i noc, zimą i latem. A młyn stoi. Za czasów ruskich węgorze zatrzymywały turbinę 4 -5 razy co noc.]

Naprawdę było aż tak dużo ryb, że mogły tak często wpadać w turbinę?

[Adolf Bajor:

Przed wojną było jeszcze więcej ryb niż wody w jeziorze, na pewno. Jakie węgorze tu łowiliśmy w rzece, ona była głęboka, teraz jest wąska. Ponieważ młyn napędzany był wodą, woda była tu spiętrzona. Przy jeziorze była spiętrzona i tu. Woda pochodzi z jeziora Salęt Mały, tam w kierunku Kętrzyna…]

Jeśli jest tyle ryb, to należałoby oczekiwać, że będą siatki ochronne albo podobne zabezpieczenia. Zostały wtedy usunięte?

[Adolf Bajohr:

Przy śluzie przed Ruską Wsią nad jeziorem Salęt tam była taka zapora, taka siatka, wiosną trzcina zarastała wodę; wyrwali ja nad jeziorem. Potem węgorze przypłynęły tutaj i zatrzymały młyn, tyle było węgorzy, trzy, cztery, pięć razy w nocy zatrzymywały młyn, zaplątywały się w turbinę. Ale takich węgorzy dzisiaj już nie ma. Zbieraliśmy je potem na dole nad rzeką grabiami i na kolację z biedy jedliśmy węgorze. Dzisiaj już nie. Są jeszcze węgorze w jeziorze Salęt, tu też wiosną powinny być, ale jeśli ten rów jest otwarty, to chodzi cały czas. Ale tyle węgorzy, ile było tu po wojnie, albo innych ryb – jak tu szczupaki składały ikrę, złapałem 40 szczupaków jednego dnia. Z kolegą postawiliśmy sieć i w nocy złapaliśmy 80 węgorzy. To były czasy. Co zrobić? W latach 50. rybacy musieli złowić tyle i tyle ryb z hektara wody. Łapali wszystko, co wpadło w sieci. W majątku dwa razy w tygodniu przyjeżdżał Lublin, samochód, furgonetka ze skrzyniami pełnymi ryb dla świń, prosto z jeziora. Gdzie mają być ryby? Tam jeszcze raki były, okonie takie wielkie, jeszcze żywe ryby, tyle i tyle kilo i ton, to wszystko zniszczyli w latach 50. Pracowałem w majątku, widziaęłm, co robili.]

——-

Była to trzecia i ostatnia część wycieczki w historię Szestna niedaleko Mrągowa. Naszym znającym miejscowość przewodnikiem był urodzony w Szestnie Adolf Bajor.

Jingle – rozmowa Huta szkła 1

W XIX w. nad jeziorem Jełguń na południe od Olsztyna założona została huta szkła, która dostarczała artykuły szklane nie tylko na tereny południowej Warmii, lecz również do Elbląga, Królewca i Warszawy. Tej hucie jest poświęcona wystawa w Muzeum Nowoczesności – Centrum techniki i Rozwoju w dawnym Tartaku braci Raphaelsonów w Olsztynie. Oprowadza Państwa jej autor Rafał Bętkowski:

——-

Kiedy powstała pierwsza huta szkła w rejonie olsztyńskim?

[Rafał Bętkowski – wypowiedź w języku polskim]

Na późniejszych mapach istnieje huta szkła w Jełguniu. Oba miejsca znajdują się głęboko w lesie. Dlaczego?

[Rafał Bętkowski – wypowiedź w języku polskim]

A skąd pochodzili pracownicy huty szkła? Czy to byli tutejsi?

[Rafał Bętkowski – wypowiedź w języku polskim]

Jak wyglądała praca w hucie?

[Rafał Bętkowski – wypowiedź w języku polskim]

Różnorodność znalezionych fragmentów udowadnia, że produkowano bardzo rozmaite rodzaje szkła. Czy można je zamówić? Dokąd dostarczono produkty?

[Rafał Bętkowski – wypowiedź w języku polskim]

Kiedy huta szkła w Jełguniu miała takie sukcesy i była taka znana, dlaczego wstrzymała jej funkcjonowanie jeszcze w XIX w.?

[Rafał Bętkowski – wypowiedź w języku polskim]

Jak życie w Jełguniu toczyło się dalej po likwidacji huty szkła?

[Rafał Bętkowski – wypowiedź w języku polskim]

——-

Rafał Bętkowski towarzyszył nam na wystawie na temat huty szkła w Jełguniu, która w XIX w. dostarczała artykuły szklane aż do Królewca i Warszawy. Wystawę można obejrzeć w Muzeum Nowoczesności – Centrum Techniki i Rozwoju w dawnym Tartaku braci Raphaelsonów w Olsztynie jeszcze do września. Dokładniejsze informacje dot. niektórych eksponatów dostaną Państwo za tydzień. Jeśli chcą Państwo wiedzieć więcej o byłym tartaku, proszę zajrzeć na stronę internetową: www.tartak.mok.olsztyn.pl

 

Jingle – wywiad Obraz Lutra dla kościoła ewangelickiego w Szczytnie

We wspólnym projekcie Ziomkostwa byłych mieszkańców Szczytna i Stowarzyszenia Kulturalnego Niemców „Heimat“ w Szczytnie od 5 do 11 lipca na cmentarzu w Długim Borku brała udział także Renate Upretzki. Skorzystała z okazji i podczas rozpoczęcia imprezy w kościele ewangelicko – augsburskim w Szczytnie przekazała pastorowi Alfredowi Borskiemu obraz. Zapytaliśmy, o co w tym wszystkim chodzi:

——-

Najpierw pytanie: jakie są Pani związki z regionem Szczytna?

[Renate Upretzki:

Mój mąż, jego rodzice, pochodzą z Długiego Borku, bardzo często tu przyjeżdżamy, prawie co roku od 1998. Ciągnie nas do jego ojczyzny]

Z jakiego powodu i z jakiej okazji chciała Pani przekazać ten obraz? Co on przedstawia?

[Renate Upretzki:

Po pierwsze pochodzimy z miejscowości oddalonej od miast Lutra, Wittembergii. W roku 2017 będą uroczystości 500-lecia przybicia przez Lutra tez na kościele. Obraz mam od starszej pani, opiekowałam się nią jako młoda dziewczyna i w podziękowaniu podarowała mi ten obraz. Na obrazie widać Lutra i właściwie jego historię: Eisleben gdzie się urodził, potem Wartburg gdzie długo był i tłumaczył Biblię.. A potem, jak mówiłam, w Wittemberdze – tezy. Jego rodzice też są na górze na obrazie. Podoba nam się.]

Co szczególnego jest w egzemplarzu, którzy podarowała Pani pastorowi Alfredowi Borskiemu? Czy to jest oryginał?

[Renate Upretzki:

Zepsuła się szyba tego obrazu, zrobiono potem nowe ramy i podczas wyjmowania całkiem się to rozpadło. Na pewno ma to ponad 100 lat, oryginał. Jak się tego dotykało, to w ręce zostawał od razu kawałek papieru. Co teraz? Poskładałam starannie te puzzle, posklejałam taśmą klejącą, poszłam do punktu ksero i zrobiłam kopię. Na komputerze wyretuszowałam te wszystkie rysy, i powstało z tego właśnie to, ten obraz.]

Wygląda to na wiele ciężkiej pracy i wiele cierpliwości. Ile czasu poświęciła Pani temu obrazowi?

[Renate Upretzki:

Wiele tygodni. Trzeba to sobie wyobrazić, bo jak usunie się coś niewłaściwego, małe ząbki czy co tam jeszcze było, ale całkiem dobrze mi to wyszło. Mój mąż powiedział: „Wiesz co, moglibyśmy zabrać to dla kościoła. Jest tu jeszcze trochę ludzi wyznania ewangelickiego, podarujemy to po prostu kościołowi.”]

Prezent był dla pastora Borskiego zapewne trochę niespodzianką. Czy ma on już pierwszy pomysł, gdzie ten obraz będzie wisiał?

[Renate Upretzki:

Jeszcze nie powiedział, co z tym zrobi, nam jest to obojętne, gdzie to powiesi, czy tu. Dużo się tu odbywa, tak że wielu ludzi mogłoby to zobaczyć, nie tylko w kościele. W kościele, nie wiem, czy znajdzie tam miejsce.]

Na co dzień obraz będzie mógł zapewne wisieć w regularnie wykorzystywanej sali na parafii, ale…

[Renate Upretzki:

Kiedy będą obchody 500 – lecia, będzie ważne, że obraz istnieje]

——-

Rozmawialiśmy z Renate Upretzki z Ziomkostwa byłych mieszkańców Szczytna na temat obrazu Lutra, jaki podarowała parafii ewangelicko – augsburskiej w Szczytnie. Brała ona udział w projekcie w Długim Borku, jaki odbywał się od 5 do 11 lipca.

ANNA: I również dzisiejsza Allensteiner Welle dobiega końca. Audycję realizował dla Państwa i dla mnie Marian Dąbrowski, a do usłyszenia za tydzień mówi Państwu Anna Przywozna.

(aprz/łw)

09.08.2015 (opis do dźwięku)

Allensteiner Welle 02.08.2015

Anna: Serdecznie witamy w pierwszej sierpniowej audycji Allensteiner Welle. Mam nadzieję, że korzystają Państwo jeszcze z urlopów, ale mimo to znaleźli Państwo czas dla nas. W dzisiejszej audycji zabierzemy Państwa znowu do Szestna, gdzie dowiedzą się Państwo, jak wyglądało tam życie po roku 1939. Poza tym byliśmy dla Państwa na uroczystości 25-lecia Stowarzyszenia Socjalno – Kulturalnego Mniejszości Niemieckiej na Warmii i Mazurach z siedzibą w Biskupcu.

Na oba tematy więcej – jak zwykle po wiadomościach

Jingle – wiadomości

W ramach 18. Pasymskich Koncertów Organowych i Kameralnych pastor Witold Twardzik z parafii ewangelicko – augsburskiej w Pasymiu organizuje w przyszłą sobotę ostatni koncert. W sobotę, 8 sierpnia oczekuje w kościele ewangelicko – augsburskim w Pasymiu organisty Gordona Mansella z Toronto. Mansell jest tam dyrektorem muzycznym kościoła p.w. Marki Bożej Bolesnej, gdzie prowadzi 5 chórów; z jednym z nich występował już w Watykanie.

*****

W ostatnich latach przedstawialiśmy Państwu Instytut Klausa Mehnerta w Królewcu. Proponowany tam kierunek studiów „studia europejskie“ powstał przy wsparciu Fundacji Roberta Boscha i Fundacji Margi i Kurta Möllgardów i był dostępny dla kandydatów wszystkich kierunków i z wszystkich krajów. Teraz – według informacji z „Königsberger Express“ z lipca Królewiecki Państwowy Uniwersytet Techniczny zasygnalizował, że nie chce kontynuować zawartej 10 lat temu umowy. Tym samym instytut prawdopodobnie zakończy swoją działalność z początkiem sierpnia.

*****

Litewska strona internetowa delft.lt podała w lipcu, że obowiązujący przez 10 lat zakaz kąpieli na litewskich wybrzeżu Mierzei Kurońskiej został odwołany. Według naukowców dotychczasowe zanieczyszczenia pochodziły z Niemna, który dostarcza 98% wody w Zalewie. Dzięki staraniom Litwy w celu polepszenia jakości wody od maja wyniki pomiarów są tak dobre, że plaże w litewskiej części Zalewu mogły zostać udostępnione do kąpieli.

*****

W przyszłą niedzielę, 9 sierpnia, z powodu pielgrzymi i wyjazdu edukacyjnego na Litwę, Łotwę i do Estonii nie odbędą się msze katolickie w języku niemieckim.

*****

Nabożeństwo ewangelickie w języku niemieckim odbędzie się 9 sierpnia w kościele ewangelickim w Giżycku. Odprawi je dla Państwa diakon Rolf Pfeffer.

2015-08-02 Relacja Biskupiec 25

Jeszcze przed podpisaniem traktatu o dobrym sąsiedztwie i przyjacielskiej współpracy między Polską i Niemcami Niemcy na Warmii i Mazurach zaczęli tworzyć swoją organizację. Jako pierwszą zarejestrowano w sądzie 25 lat temu Stowarzyszenie Socjalno – Kulturalne Mniejszości Niemieckiej na Warmii i Mazurach z siedzibą w Biskupcu. Świętowano ten fakt 19 lipca w gospodarstwie Georga Taube w Dębowie. Byliśmy tam dla Państwa:

——-

Mszą dziękczynną w południe rozpoczęły się uroczystości w Dębowie w gospodarstwie Georga Taube – podziękowanie za trwające ćwierć wieku istnienie pierwszego stowarzyszenia mniejszości niemieckiej w regionie w Biskupcu. Joanna Wańkowska – Sobiesiak, pełnomocnik wojewody warmińśko – mazurskiego Mariana Podziewskiego do spraw mniejszości narodowych i etnicznych, odczytała jego życzenia, które przypominały szczególne początki:

[J. Wańkowska – Sobiesiak – wypowiedź w języku polskim]

A to było bardzo ważne zwłaszcza tu w regionie:

[J. Wańkowska – Sobiesiak – wypowiedź w języku polskim]

Były też oczywiście życzenia dla jubilatów:

[J. Wańkowska – Sobiesiak – wypowiedź w języku polskim]

Na cmentarzach spoczywają dawne pokolenia, jednak obecne trzy dużej rodziny Taube były bardzo aktywne: począwszy od organizacji uroczystości aż do parkowania samochodów, które przejął młody krewny Georga Taube:

[G. Taube

Dwaj synowie przyjechali z Niemiec, najstarszy z synową, wszystko wczoraj rozstawili, wszyscy, także wnuki, również syn stąd, synowa, która tu mieszka, zorganizowali wszystko, to jest cała szefowa – to była znowu siostra mojej żony i wnuk]

Sam Georg Taube działa od początku. Trochę suche fakty z początków zacytował Henryk Hoch, przewodniczący Związku Stowarzyszeń Niemieckich Warmii i Mazur, w swoim przemówieniu:

[H Hoch:

W kwietniu 1989 roku spotkano się na pierwszym zebraniu założycielskim. W międzyczasie panowie Paul Gollan, Georg Taube, Heinrich Pompecki od marca 1989 roku zbierali podpisy od mieszkańców gminy Biskupiec niemieckiego pochodzenia. Było ich ponad 1.000. W listopadzie 1989, pod nazwą Stowarzyszenie Socjalno – Kulturalne Mniejszości Niemieckiej na Warmii i Mazurach z siedzibą w Biskupcu zarejestrowana w sądzie.]

Jak patrzy na to dzisiejszy przewodniczący biskupieckiego stowarzyszenia 25 lat później?

[G. Taube

Paul Gollan wszystko zaczął, potem przyszedł do mnie, zbierał w kierunku północnym, a ja raczej na południe, Choszczewo, Stanclewo, Jelmuń aż do Mrągowa, w tym kierunku zbierałem podpisy. Dałem listy moim znajomym, i oni potem zbierali, tak że nie jeździłem od jednego do drugiego, tylko do znajomych, a oni to dalej robili.]

Na początku czekali, jak się to rozwinie, ale założyli w Biskupcu jeszcze jeden związek:

[G. Taube:

Nie wiem, to się rozwijało, jak sie dało. Potem założyliśmy jeszcze rolników, gospodarzy, to był drugi związek tutaj. Doktor Hermann, on był urodzony w Reszlu, a potem byłw Olsztynie. Kościół, który jest przy Wyszyńskiego, jest na jego ziemi, gdzie on dorastał.]

Związku rolników już nie ma, stowarzyszenie w Biskupcu jest. Paul Goplan, inicjator całego tego rozwoju, przygląda się gwarowi podczas uroczystości. I przypomina sobie początek w Krzyżowej:

[P. Gollan

Byłem też na Śląsku z panem kanclerzem Helmutem Kohlem i Mazowieckim na spotkaniu i powidziano tam, teraz Niemcy mogą założyć tu związek i tak to się też satło. Nie było łatwo, nie było łatwo, ojoj, byłem u wielu z listą, dostałem 800 podpisów. Jeden powiedział: Goplan, co ty robisz, przecież tu jest Polska. Wyjaśniłem im, i potem się zastanowili, a jeśli ma się udać, to rób. I potem to dostarło do Bonn, lista z 800 podpisami, to było dla nich coś… ]

Pirwsze zbieranie podpisów było długim procesem:

[P. Gollan

Koło Bożego Narodzenia byłem w Bonn, zdałem tam relację, i zapytali mnie, panie Gollan, opowiada pan tu o wielu rodzinach, nazwiska, wymieniłem szybko i to tak udało mi się gładko. A potem jeden powiedział, chyba Koschyk, tja pani Gollan, taką listę zrobić. To zrobiłem i on mnie zapytał, jak długo to potrwa? To było koło Bożego Narodzenia i ja powiedziałem, że w okolicach Wielkanocy chciałbym dać radę, muszę to robić w soboty, w niedziele, jestem przecież zajęty na gospodarstwie. W maju przyjechała rodzina Brück z Düsseldorfu, z domu z Królewca. Zapytali: Paul, jak daleko jesteś z twoją listą? Powiedziałęm: Ruth, popatrz tu… wszystko jej tu wyłożyłem. Powiedziała: masz 800, obiecałeś tylko 300.]

I pote zadzwoniła do Bonn, żeby bezpośrednio o tym opowiedzieć. Paulowi Gollan został w pamięci jako coś szczególnego fakt ze spotkania rolników:

[P. Gollan

I używali dialektu, wschodniopruskiego, jak ja też używałem, tak się śmiali. Powiedziałem, że ze mnie się śmieją. Nie, nie, Gollan, mów więcej, mówisz to tak ładnie i wyraxnie, i jeszcze to potrafię. To byłoby ważne. Mogę być z tego dumny …]

Jednak może on być dumny z czegoś więcej niż tylko jego wschodniopruska wymowa. Tak przynajmniej uważają wiceburmistrz Biskupca Katarzyna Nowakowska, dyrektor szkoły w Węgoju Teresa Kacperska i wiceprzewodniczący Niemieckiego Stowarzyszenia Socjalno – Kulturalnego w Giżycku Waldemar Albowicz:

[gratulacje – wypowiedź w języku polskim]

Życzenia i podziękowania były także od Bernarda Gajdy, przewodniczącego Niemieckiego Stowarzyszenia Socjalno – Kulturalnego w Opolu, które to życzenia zostały odczytane, i od Henryka Hocha:

[Życzenia B. Gajdy, odczytane:

Niech Państwa siły, starania w poszukiwaniu nowych dróg służby mniejszości niemieckiej nadal skutkują sukcesami.

H. Hoch:

My także życzymy wielu dalszych wspólnych sukcesów i zadowolenia podczas codziennej pracy. Dziękujemy za wiele lat dobrej współpracy i dobrej przyszłości dla stowarzyszenia. Przewodniczący i zarząd Związku Stowarzyszeń w Olsztynie. Dziękuję bardzo.]

——-

Były to wrażenia z jubileuszu 25-lecia Stowarzyszenia Socjalno – Kulturalnego Mniejszości Niemieckiej na Warmii i Mazurach w Biskupcu. Zarejestrowane zostało ono jeszcze przed podpisaniem traktatu o dobrym sąsiedztwie i przyjaznej współpracy między Polską a Niemcami. Świętowano w gospodarstwie Georga Taube w Dębowie, wsparcia finansowego udzieliło Ministerstwo Administracji i Cyfryzacji w Warszawie.

2015-08-02 Rozmowa Szestno II

Tydzień temu usłyszeli Państwo pierwszą część wycieczki w historie miejscowości Szestno, w której rozmawialiśmy o mieszkających tam ludziach i znaczeniu osady. Dzisiaj zajmiemy się zmienną historią od roku 1939. Naszym znającym miejscowość przewodnikiem był i jest urodzony w Szestnie Adolf Bajohr:

——-

Pierwsza część naszej rozmowy zakończyła się nad grobem 40 zmarłych pod koniec 2. wojny światowej, za kościołem w Szestnie. Czy było tu dużo wojska?

[Adolf Bajohr

Niemieckie wojsko miało tu stajnię, trenowali konie. Tu dawniej było pole, od początku cmentarza aż za naszą szopę tam u góry, gdzie mieszkałem. I tam były zrobione takie przeszkody. Jeden koń skakał na odległość 4 metrów – metr w górę i cztery w dal. To był niemiecki parkur dla koni.]

Brzmi to raczej jak pokojowe zajęcia na zapleczu frontu. Czy miał Pan tez kontakt z żołnierzami?

[Adolf Bajohr

U nas w domu też mieszkało dwóch niemieckich żołnierzy z parkuru. Jeden był ze Śląska, nazywał się Wendel, a drugi z Bawarii, ten nazywał się Honecker. Wendel był sanitariuszem i wyszkolonym strzelcem górskim, jego zabrali na końcu, nie był tu do końca, ale w górach, w Karyntii]

Ważne dla wielu miejscowości w Prusach Wschodnich byli tamtejsi bauerzy. W związku z jego miejscem w kościele wspomniał Pan już bauera z Szestna. Jak on się nazywał? I jak duży był jego majątek tutaj?

[Adolf Bajohr

To był Klugkist. Z przodu była stajnia dla koni, na górze był spichlerz, z tyłu stajni; potem to wszystko przebudowano. To były garaże dla traktorów, co tutaj skosem stoi, a z tyłu jest dworek. Z tyłu stoi duża stodoła z muru pruskiego. Potem tu stała jeszcze jedna, tą w latach 50. przewrócił wiatr, potem stoi tu obora dla krów, druga obora, chlew dla świń i spichlerz jeszcze z czasów niemieckich. Tu na dole był dawniej browar, a tam na rogu stał duży komin, zburzyli go, a to obok spłonęło w czasach rosyjskich, tam mieszkają ludzie, którzy pracowali w majątku; tam w nocy wypadły węgle z pieca, wszystko spłonęło, stały tylko ruiny. A tu był park Klugkista, za rzeką, a za parkiem Klugkist zbudował sobie nowy cmentarz. Tam wiedzei droga, a tam zbudował cmentarz – specjalnie dla siebie.]

Kiedy zaczęła się ucieczka? Kiedy wyruszył Klugkist?

[Adolf Bajohr

Pod koniec ‚44 wyjechał Klugkist, dał wszystkim ludziom konie i wozy, i oni też wyruszyli. Niektórzy wrócili, Rosjanie ich wyprzedzili. A my z mamą zostaliśmy tu, bo ja byłem chory i ona nie chciała z nami jechać. Mieliśmy jechać z Pudiehlem, on dotarł aż do Hamburga. I został w Hamburgu. Mieszkańcy, którzy byli w Szestnie, to zostały cztery rodziny. Reszta wszyscy uciekli, a jeszcze byli z Olecka i inni uchodźcy u nas w Szestnie.]

A czy dzięki dosyć szybkiemu wyruszeniu wielu udało się dotrzeć do Niemiec?

[Adolf Bajor

Tak, on (Klugkist) zmarł, młody Klugkist kilka razy był, córka też tu była, ale oni mieszkają koło Hamburga. Kruppie też w Hamburgu, burmistrz z rodziną; to była już ostatnia chwila, jak wyjechali. Byli tacy, którzy dotarli, a resztę wyprzedzili Rosjanie, oni wrócili do Szestna, trzy rodziny. Starzy ludzie, co jechali wozami, jechali dalej, a młodzi chcieli się wyspać, ci zostali, tych dopędzili Rosjanie. Tak było – oni dotarli do Lidzbarka Warmińskiego.]

A jak wspomina Pan wkroczenie Rosjan? Czy jest jakeiś szczególne wydarzenie, które Pan pamięta?

[Adolf Bajohr

Stałem z kolegą na głównej ulicy i od Czarnego Lasu przyszli Rosjanie, militarnie, z nastawioną bronią; nie przypominam sobie, ilu ich było, ale stanęli po drugiej stronie drogi. To byli ci, co wywozili ludzi do Rosji. A wtedy od wsi nadjechała ciężarówka z wozem drabiniastym z tyłu. Tu był bruk i myśleliśmy, że nadjeżdża czołg, z powodu żelaznych kół – a na nim była słoma. A jak nadjechali, to Rosjanie strzelali. Potem powiedzieli, że to jeszcze było wojsko niemieckie.

– Wie ist das Leben nach dem Krieg für Sie persönlich verlaufen?

[Adolf Bajohr

W latach 60. pracowałem w Szestnie w majątku, jakiś czas jako traktorzysta i od lat 60. pracowałem na budowie. W Mrągowie budowałem śródmieście, a latach 70. przyjechałem do Szestna, to budowałem Szestno. Tu była firma w majątku. To było z 70 ludzi, którzy pracowali w firmie. Miałem swoją grupę, 7 ludzi, i tam budowałem: szkołę jeszcze z Mrągowa, domy tu i tam, niektóre przybudówki, dużo prac, pałac Klugkista w Szestnie z zewnątrz odnawiałem …]

Mówił Pan, że po wojnie było tutaj jeszcze dużo Niemców, nawet jeśli nie z Szestna. Kiedy mogli wyjechać?

[Adolf Bajohr

W latch 50. dużo wyjechało, większość – 10 rodzin – wyjechało stąd w 1971. Wtedy wyjechała moja mama, brat, siostra Kersten. Ale z Szestna 10 rodzin, mnie tez nie chcieli zostawić – za dobry pracownik.

——-

Była to druga część wycieczki w historię Szestna koło Mrągowa, w której przypomnieliśmy zwroty historii po roku 1939. Naszym zorientowanym na miejscu przewodnikiem był urodzony w Szestnie Adolf Bajor. Trzecia część jego wspomnień i wyjaśnień – za tydzień.

Jingle – koncert życzeń

W mniejszości niemieckiej na Warmii i Mazurach w całym lipcu mieliśmy następujących jubilatów:

Zaczniemy tym razem od stowarzyszenia niemieckiego „Mauersee“ w Węgorzewie. Były tam cztery jubilatki i jeden jubilat: przewodnicząca Herta Andrulonis, tak samo jak Helga Ochnio ma teraz okrągłe 80 lat. Aż 84 ma teraz Irena Raubo i 77 Elżbieta Betlej. A Feliks Guzmann mógł zdmuchnąć 82 świeczki.

Stowarzyszenie z Nidzicy mogło pogratulować 3 członkom – a wszyscy skończyli 81 lat. Są to: od 18. lipca Zofia Steffan, od 20. lipca Ella Kordulewska i od 29. lipca Horst Worgul.

W stowarzyszeniu mniejszości niemieckiej w Kętrzynie zanotowano 6 jubilatów, wśród nich Idyta Adamczyk – 84 lata.

W Ełku w stowarzyszeniu mniejszości niemieckiej „Mazury“ od 10 lipca Henryk Sadowski, a od 23. lipca Irma Dworak mogą spoglądać na 82 lata.

Niemieckie stowarzyszenie w Giżycku miało na swojej liście 15 członków, wśród nich Idę Kasak z 94 latami. Regina Radgowska może cieszyć się 84 wiosnami, a Werner Lange i Kurt Kukawka – 83.

Stowarzyszeni mniejszości niemieckiej “Warmia” w Lidzbarku Warmińskim mogło pogratulować 6 osobom, między innymi Jadwidze Rejnik z okazji 95 i Reginie Stojak z okazji 73 lat.

Poza tym w stowarzyszeniu niemieckim „Natangen“ w Górowie Iławeckim było 8 osób, które mogły świętować przekroczenie kolejnego roku życia, między innymi Magdalena Heidenreich, która spogląda teraz na 85 wiosen.

Zakończyć chcielibyśmy ze stowarzyszeniem mniejszości niemieckiej „Jodły” z Ostródy. Przysłało ono zestawienie 7 jubilatów. Elżbieta Ciunelis ma już 84, a Alfred Gollan 85 lat. Poza tym gratuluje Edwardowi Rykowskiemu z okazji 66., a Astrid Kacała z okazji 60. urodzin.

My ze strony Allensteiner Welle gratulujemy Państwu oraz wszystkim nie wymienionym jubilatom, życzymy wszystkiego najlepszego piosenką: „Schuld war nur der Bossa Nova” w wykonaniu Manueli

ANNA: I Allensteiner Welle w tym tygodniu kończy się. Audycję realizował dla mnie i dla Państwa Marian Dąbrowski, a do usłyszenia za tydzień mówi Państwu Anna Przywoźna.

(aprz/łw)

02.08.2015 (opis do dźwięku)

Allensteiner Welle 26.07.2015

Anna: Witam serdecznie w Allensteiner Welle w ostatnią niedzielę lipca. Dzisiaj mamy dla Państwa:

Trzecią i ostatnią część rozmowy w Mirosławem Arczakiem, rowerowym oficerem miasta Olsztyn

oraz zabierzemy Państwa na wycieczkę w przeszłość Szestna koło Mrągowa.

Więcej na oba tematy – po wiadomościach.

Jingle – wiadomości

W ramach 18. Pasymskich Koncertów Muzyki Organowej i Kameralnej Pastro Witold Twardzik z parafii ewangelicko – augsburskiej w Pasymiu organizuje w przyszły weekend dwa koncerty.

– W przyszła sobotę oczekiwanych jest 4 muzyków: doktor Irena Czubek-Davidson na harfie celtyckiej, doktor Lindsay Davidson na szkockich dudach i młode organistki Ewelina Bachul i Barbara Lorenc

– W niedzielę w Dźwierzutach na organach zagra Marcin Armański z Kielc. Jest on kantorem Kościoła Pokoju w Świdnicy i organistą tamtejszego kościoła klasztornego Paulinów i zajmuje się rekonstrukcją historycznych instrumentów klawiszowych. Towarzyszyć będzie sopranistce Julieta Gonzales de Sringer. Urodziła się ona w Meksyku, studiowała w Krakowie i Genewie i występuje na całym świecie. Jej repertuar obejmuje nie tylko muzykę klasyczną, lecz również tradycyjną i klasyczną muzykę meksykańską i krajów Ameryki Łacińskiej.

Jeszcze raz dokładne dane: sobota, 1 sierpnia, godzina 18.00 – kościól ewangelicko – augsburski w Pasymiu i niedziela, 2 sierpnia godzina 18.00 – kościół ewangelsicko – augsburski w Dźwierzutach. .

**********

Msze katolickie w języku niemieckim odprawione zostaną w przyszłą niedzielę, 2 sierpnia:

– o godzinie 10.00 w Olsztynie – Jarotach

– i o godzinie 15.00 w Klasztorze Katarzynek w Lidzbarku Warmińskim.

Kanonik Andre Schmeier serdecznie zaprasza.

*********

Nabożeństwo ewangelickie w języku niemieckim odprawione zostanie w następną niedzielę, 2 sierpnia, o godzinie 9.30 w kościele ewangelickim w Giżycku. Po raz pierwszy odprawi je Diakon Rolf Pfeffer

2015-07-26 Wywiad rowery 3

Przedstawiliśmy Państwu ostatnio dwie pierwsze części rozmowy z Mirosławem Arczakiem. Od trzech lat jest on rowerowym oficerem Olsztyna. Rozmawialiśmy o motywacji do jazdy rowerem, konieczności planowania ścieżek rowerowych i konkretnych projektach do roku 2020. W dzisiejszej trzeciej i ostatniej części naświetlimy tańsze alternatywy budowy ścieżek rowerowych:

——-

Wspomniał Pan już o możliwych planowych alternatywach wobec budowy nowych ścieżek rowerowych, które miałyby być korzystniejsze pod względem finansowym lub nawet zupełnie darmowe. Wcześniej nie można było tego przeprowadzić? Co się zmieniło?

[Mirosław Arczak – wypowiedź w języku polskim]

Podchwyćmy zaraz to hasło. Co należy wyobrazić sobie pod pojęciem śluzy rowerowej?

[Mirosław Arczak – wypowiedź w języku polskim]

Jakie dalsze możliwości istnieją? Czy są już jakieś doświadczenia z tym w innych miastach?

[Mirosław Arczak – wypowiedź w języku polskim]

A przez mniejszą częstotliwość wypadków będzie bezpieczniej dla słabszych grup, jak na przykład dzieci. Czy te projekty łatwo jest zrealizować?

[Mirosław Arczak – wypowiedź w języku polskim]

Między innymi w niektórych miastach Niemiec znane są rozwiązania, w przypadku których rowerzyści mogą korzystać z drogi jednokierunkowej w kierunku przeciwnym do kierunku jazdy. Czy ma tak być także w Olsztynie?

[Mirosław Arczak – wypowiedź w języku polskim]

Należy uczyć się obchodzenia z takimi rozwiązaniami? Czy uczy Pan tego rowerzystów podczas szkoleń?

[Mirosław Arczak – wypowiedź w języku polskim]

Jakie jeszcze zalety mają te tańsze alternatywy?

[Mirosław Arczak – wypowiedź w języku polskim]

——-

Była to trzecia i ostatnia część rozmowy z Mirosławem Arczakiem, rowerowym oficerem miasta Olsztyn. Tematami całej serii były: ogólna świadomość jazdy rowerem, szkolenia rowerowe, konkretne plany ścieżek rowerowych do roku 2020 jak tez tańsze alternatywy budowy ścieżek rowerowych.

Jeśli chcieliby Państwo osobiście skontaktować się z Mirosławem Arczakiem, mogą zrobić to Państwo pod numerem telefonu 507 617 656 lub poprzez maila na adres arczak.mirosław@olsztyn.eu

2015-07-19 Relacja Seehesten I

Z Mrągowa do Szestna jest rzut beretem, jeśli jedzie się główną drogą do Kętrzyna. Podczas pobytu w Mrągowie skorzystaliśmy z okazji, żeby się tam wybrać i mamy teraz dla Państwa wycieczkę w przeszłość pewnej miejscowości. Naszym zorientowanym w tej miejscowości przewodnikiem jest urodzony w Szestnie Adolf Bajohr:

——-

Stoimy przed kościołem w Szestnie. Mieszkał Pan tu za rogiem, zgadza się? Jakich mieszkańców tej miejscowości jeszcze Pan sobie przypomina?

[Adolf Bajor

Tak, mieszkałem tu w pierwszym domu zaraz blisko ulicy. Tutaj się urodziłem, ale tam, gdzie pokazuję, w tym innym domu. A tutaj poszedłem w ’43 do szkoły, był nauczyciel Salz, on grał też na organach w kościele, nauczał religii, wszystkiego nauczał. Potem Rosjanie go wywieźli i zmarł w drodze do Rosji. Tutaj mieszkał Czarnecki naprzeciwko kościoła a obok Schlomm, to był jeden z karczmarzy w Szestnie. A tam mieszkał pastor Sester, który zginął na wojnie. Tutaj naprzeciwko mieszkał Dallkuss, to był posterunkowy, pierwszy dom, w drugim domu mieszkał taki, co pracował na szosie, rolnicy tu mieszkali, to jest spalone i wybudowane na nowo. Lotowski tu mieszkał, tam dalej z tyłu była druga karczma, Schwarz…]

To wydaje się dużo jak na taką małą miejscowość. Co znajdowało się w Szestnie i jakie było znaczenie tej miejscowości:

[Adolf Bajor

Były dwie sale taneczne, u Schlomma i u Schwarza, wszystko po wojnie się zawaliło, to było kryte papą. Chcieli to odnowić i nie dostali po wojnie papy, pisali aż do Warszawy, nie dostali, wszystko się zawaliło. Tu mieszkał rzeźnik, był piekarz, dwóch kołodziejów w Szestnie, straż pożarna przed wojną i stolarz… i wielu rolników. Szestno było dawniej powiatem Szestno, a Mrągowo wioską rybacką…]

Ilu Niemców jest tu jeszcze dzisiaj?

[Adolf Bajohr

Ja tu dorastałem. Kto tu został z czasów niemieckich, kto tu jest urodzony, to moja siostra. Tutaj w ogóle mieszka może 5 osób. Stąd – ich dwoje, ja z moją siostrą, ona jeszcze tu mieszka, ma ponad 80 lat…]

Budynek tu obok kościoła to była salka parafialna. Co jest tu dzisiaj? Czy może Pan powiedzieć coś na temat historii kościoła?

[Adolf Bajor

Po wojnie należało to też do parafii – początkowo. Potem była to sala taneczna, zabrali to od kościoła. Teraz w środku jest warsztat, wykuli tu duże drzwi w ścianie szczytowej. Jak to była sala taneczna, dobudowali toalety. Tu wokół kościoła był kiedyś cmentarz – Pierwszy raz kościół był pokryty strzechą, to się spaliło, i ktoś tak pobudował, wzmocnił ściany filarami. W 1610 wybudowano, to jest na górze na chorągiewce. Krzyżacy byli katolikami, potem kościół był jakiś czas ewangelicki – i w końcu naprawdę się tu włamali i zabrali kościół ewangelikom w latach 70. Myśleli, że dostana to za darmo, ale teraz muszą płacić za kościół – pastorowi ewangelickiemu. Jak mogli zabrać za darmo? Ja tu w kościele jeszcze w 1944 roku mówiłem wiersze na Boże Narodzenie, ze szkoły jak wszystkie dzieci. Była duża uroczystość, zanim wkroczyli Rosjanie. A ja znam kościół od dołu do góry]

Dzwonił Pan tam dzwonami lub pompował powietrze w organy?

[Adolf Bajohr

Tak, też to robiłem. We dwóch, trzech chłopaków pompowaliśmy tam powietrze. Był tam taki drążek do naciskania, popatrzmy, czy jeszcze jest. Naciskaliśmy dłońmi, był tam wbudowany worek powietrzny jak w kuźni do pompowania. A potem grał. – Tam, było miejsce siedzące Klugkista (to był bauer), to wszystko jest przebudowane. Kościół, wszystkie figury, to zostało odnowione, dokładnie nie mogę powiedzieć w ’43 albo ’44, wszystko wtedy odmalowali, wszystkie figury i salę parafialną. A tutaj Rosjanie przynieśli słomę, chcieli podpalić kościół, dostali rozkaz odwrotu i i to wszystko tak tu zostało. Jak Rosjanie poszli, wszystko tu sprzątnęliśmy i wynieśliśmy słomę]

Czy są tu jeszcze dzisiaj protestanci?

[Adolf Bajohr

Są jeszcze jacyś, ale są w kościele w Mrągowie. Moja siostra też jest katoliczką. No i jeszcze mieszka tu pani Czarnecka i trzy osoby, które dobrze znam, które są ewangelikami i jeżdżą do Mrągowa do kościoła, Niemcy….]

Od kościoła spójrzmy na cmentarz. Jednak jeśli dawniej cmentarz był bezpośrednio obok kościoła, to musiał to być grunt pastora …

[Adolf Bajohr

Dawniej pole pastora było aż do Jeziora Salęt do Boże Małe. Jak się tu zjeżdża do mostu, to jezioro Salęt Wielki jest po prawej, a Salęt Mały po lewej. Nie wiadomo, ile to było hektarów, ale dużo. Tam dalej u góry była miejscowość Czarny Las, też rolnik, ale ten zmarł jeszcze w czasach niemieckich.]

Za kościołem, pod małą grupą drzew iglastych stoi prosty krzyż z napisem „Grób masowy“. Pochodzi z końca 2. wojny światowej. Ile osób jest tam pochowanych?

[Adolf Bajohr

Tutaj je przynieśliśmy, przetransportowaliśmy na walcach, koniami, nie było jeszcze ciężarówek w ’45. Wszystko zwieźliśmy na walcach i tutaj pochowaliśmy. Dwóch znałem: pani Giza leży tu i jej syn, Krzysztof, zastrzelili go Rosjanie. Pani Giza zmarła, mieszkała tu u Schlomma. Tyle lat, trudno sobie przypomnieć, kto tu leży pochowany. Było wielu uchodźców z Olecka i z różnych stron. Była tam zakopana butelka ze wszystkimi nazwiskami tych, którzy tu leżą. Czy jeszcze tam jest, nie wiem; teraz odnowili krzyż, może ją znaleźli. Trudno powiedzieć. Pytałem, ale nie dostałem odpowiedzi]

——-

Była to pierwsza część wycieczki w historię Szestna niedaleko Mrągowa. Naszym zorientowanym w miejscowości przewodnikiem był urodzony w Szestnie Adolf Bajor. Druga część jego wspomnień i wyjaśnień – za tydzień

Anna: I Allensteiner Welle w lipcu dobiega końca. Audycję realizował dla Państwa i dla mnie Bogdan Sentkowski, a do usłyszenia mówi Państwu Anna Przywoźna.

(aprz/łw)

26.07.2015 (opis do dźwięku)

Allensteiner Welle 19.07.2015

Anna: Witamy serdecznie w Allensteiner Welle, przy mikrofonie dla Państwa Anna Przywoźna. Co prawda pogoda jest bardzo zmienna i miłośnicy słońca mogliby narzekać, ale tym cieplej witam w naszej audycji. Dzisiaj mamy dla Państwa:

Relację z uroczystości 10-lecia Domu Opieki i Domu Pomocy Społecznej Laurentius w Olsztynie

I porozmawiamy z Mirosławem Arczakiem o planach ścieżek rowerowych do roku 2020.

To wszystko usłyszą Państwo jak zwykle – po wiadomościach.

Jingle – wiadomości

W ramach 18. Pasymskich Koncertów Muzyki Organowej i Kameralnej Pastor Witold Twardzik z parafii ewangelicko – augsburskiej w Pasymiu organizuje w przyszły weekend dwa koncerty.

– W przyszła sobotę przyjedzie Petra Müller z Hamburga, która zorganizowała tam cykl Hamburger Singalongs. Na 6. wspólne śpiewanie oratorium bożonarodzeniowego Jana Sebastiana Bacha przybyło w ubiegłym roku 3.000 uczestników. Przywiezie ze sobą perkusistę Rüdigera Funka, który oprócz orkiestr klasycznych wspierał także orkiestry musicalowe.

– W niedzielę w Dźwierzutach na organach zagra Henryk Gwardak. Organista ten pracował długo na Wyspach Aland, gdzie do dzisiaj jest dyrektorem Międzynarodowego Festiwalu Organowego. Zainicjował w tym roku Letnie Koncerty Organowe i Kameralne w Kołobrzegu.

Jeszcze raz dokładne dane: sobota, 25 lipca, godzina 18.00 – kościół ewangelicko – augsburski w Pasymiu i niedziela, 26 lipca godzina 18.00 – kościół ewangelicko – augsburski w Dźwierzutach.

******

W niedzielę, 26 lipca, rozpoczynają się w Ostródzie tegoroczne warsztaty wakacyjne dla dzieci. Do 8 sierpnia uczestnicy zajmować się będą podczas różnych warsztatów mową, tańcem, pracami ręcznymi i wiedzą o kraju. Nie zabraknie także propozycji na spędzenie czasu wolnego. Zaplanowano wiele wycieczek i wizyt na basenie i w parku rozrywki.

********

Msza katolicka w języku niemieckim odbędzie się w najbliższą niedzielę, 26 lipca o godzinie 10.00 w Olsztynie – Jarotach.

Kanonik Andre Schmeier serdecznie zaprasza.

*******

W najbliższą niedzielę, 26 lipca, nie odbędzie się nabożeństwo ewangelickie w języku niemieckim.

2015-07-19 Relacja Laurentius 10 – lecie

10 lat temu otwarty został w Olsztynie dom opieki i dom pomocy społecznej Laurentius. Dobry moment, żeby spojrzeć wstecz na jego rozwój i sukcesy. Z tego powodu Fundacja Laurentius zaprosiła 10 lipca od godziny 10.00 na teren ośrodka na obchody jubileuszu a następnie na dzień drzwi otwartych. Byliśmy tam dla Państwa:

——-

Dom opieki i dom pomocy społecznej Laurentius w Olsztynie istnieje od 10 lat. Nie jest łatwo podsumować tę długoletnią działalność. Rektor diakonii Neuendettelsau i przewodniczący Fundacji Laurentius profesor Hermann Schönauer wspomniał w swoim powitaniu początki, mszę o pokój z 1 września 2002 roku:

[01 Schönauer

Drzewko jabłoni, jakie zasadziliśmy podczas mszy o pokój ma nie tylko dawać wyraz nadziei, że w przyszłości nie będzie wojen między naszymi państwami; ta jabłonka ma przede wszystkim być symbolem rozwijających się stosunków między Polakami i Niemcami i zbliżaniem się w zjednoczonej Europie. Z małej sadzonki drzewka jabłoni z roku 2002 wyrosło już duże drzewko. W lipcu 2005 roku otworzyliśmy Dom Opieki i Dom Pomocy Społecznej Laurentius z 70 miejscami. Już trzy lata później musieliśmy wprowadzić listę oczekujących, bo wszystkie miejsca były zajęte. 5 lipca 2013 roku poświęciliśmy budynek dodatkowy z 40 łóżkami ]

Za tamtą odważną decyzję dziękowało wielu mówców podczas uroczystości 10 – lecia. Biskup ewangelicko – augsburski Diecezji Mazurskiej Rudolf Baranowski, również w kuratorium Fundacji Laurentius, podsumował:

[02 Bazanowski – wypowiedź w języku polskim]

Odchodzący rektor i przewodniczący zostawia wielkie dzieło, podkreślał Rudolf Bażanowski dalej. Jako tekst biblijny do uroczystego nabożeństwa wybrał przypowieść o miłosiernym Samarytaninie, w której można odnaleźć chrześcijańskie podstawy działalności Laurentiusa. W swych błogosławieństwach wspomnieli o tym zarówno katolicki biskup – senior Edmund Piszcz, jak też Rudolf Bażanowski:

[03 Biskup senior E. Piszcz i biskup R. Bażanowski – wypowiedź w języku polskim]

Pochwałę za pracę i pełnienie fundacji przykładu Laurentius otrzymywał z wielu stron. Jako przykład usłyszą Państwo odczytanego przemówienia posłanki na Sejm Urszuli Pasławskiej, Jarosława Słomy w zastępstwie prezydenta Olsztyna dr Piotra Grzymowicza i wicemarszałek Anny Wasilewskiej:

[04 podziękowania – U. Pasławska, J. Słoma, A. Wasilewska – wypowiedź w języku polskim]

Współpracownicy domu opieki i domu pomocy społecznej Laurentius przyczyniają się w dużym stopniu do jakości tej instytucji. Dyrektor Ewa Kordaczuk skierowała podziękowania do inicjatorów i swoich wiernych współpracowników, między innymi Anety Pełki, która również po 10 latach pełna jest motywacji:

[05 Ewa Kordaczuk

Dzisiaj chcielibyśmy podziękować Wam, współpracownikom Fundacji Laurentius – za stworzenie pięknego miejsca pracy. Pięknego w znaczeniu dosłownym, bo budynek domu jest funkcjonalny, miły i wspaniale otoczony przyrodą. Ale piękny też w innym sensie, bo związany z niesieniem pomocy starszym , chorym ludziom. Wielu z nas jest bardzo przywiązanych do tego miejsca. Serdecznie dziękuję Paniom za pracę, za oddanie, za zaangażowanie, za wspieranie naszego zespołu – nawet w trudnych sytuacjach mogłam zawsze na Panie liczyć.

Aneta Pełka – wypowiedź w języku polskim]

Całe 10 lat w Domu Laurentius i w miarę swoich możliwości nadal aktywna jest 95-letnia Zofia Moszczyńska, uhonorowana podczas uroczystości:

[06 Pani Zofia

Jak tutaj przyszłam – jak już mówiłam – było siedem osób. I jestem tu teraz najstarsza. Jest teraz sto, albo nie, nie całe sto osób; nie wiem, już teraz nie chodzę. Dawniej chodziłam, robiłam jeszcze – jak to się mówi – na drutach, szyłyśmy. Ale co tam. Znajoma nie odwiedziła, powiedziała mi: Zofia, ja mam 90 lat a ty 95, i popatrz jak ja wyglądam a jak ty. Ale „Nie pale“, mówie, „nie pale, nie pije do tego.“]

Tak samo zdrowo żyje Pani Ela, która – na swój żywotny sposób – nie odmówiła sobie wygłoszenia swojej części podczas podziękowań, co wyraźnie wzruszyło Ewę Kordaczuk:

[07 Pani Ela – wypowiedź w języku polskim]

——-

Były to wrażenia z jubileuszu 10 – lecia domu opieki i domu pomocy społecznej Laurentius w Olsztynie. Więcej informacji na temat Domu i Fundacji Laurentius znajdą Państwo w Internecie epod adresem www.laurentius.pl, na temat Diakonii w Neuendettelsau pod adresem www.diakonieneuendettelsau.de.

2015-07-19 Wywiad rowery 2

Tydzień temu przedstawiliśmy Państwu pierwszą część rozmowy z Mirosławem Arczakiem. Od trzech lat jest on „rowerowym oficerem” Olsztyna i opowiedział w pierwszej części o motywacji do jady rowerem, konieczności planowania ścieżek rowerowych i o szkoleniach jazdy rowerem. W dzisiejszej drugiej części porozmawiamy o konkretnych planach do roku 2020:

——-

Jakie zadania stoją przed Panem przy planach do roku 2020? Jakie środki finansowe chce Pan jak konkretnie zainwestować?

[Mirosław Arczak – wypowiedź w języku polskim]

Jakie problemy są w poszczególnych dzielnicach? Z jakimi oporami musi Pan walczyć?

[Mirosław Arczak – wypowiedź w języku polskim]

Czy ideał „miasta rowerów“ da się urzeczywistnić – jak mamy nadzieję – do roku 2020?

[Mirosław Arczak – wypowiedź w języku polskim]

——-

Była to druga część rozmowy z Mirosławem Arczakiem, „rowerowym oficerem“ miasta Olsztyn, w której rozmawialiśmy o konkretnych planach ścieżek rowerowych i celach do roku 2020. Trzecia, ostatnia część rozmowy za tydzień, a w niej naświetlimy wspomniane dzisiaj tańsze alternatywy planów budowy ścieżek rowerowych.

Jeśli chcieliby Państwo nawiązać osobiście kontakt z Mirosławem Arczakiem, można to zrobić pod numerem telefonu 507 617 656 lub mailowo pod adresem: arczak.mirosław@olsztyn.eu

Anna: I również dzisiejsza Allensteiner Welle zbliża się ku końcowi. Audycję realizował dla Państwa i dla mnie Bogdan Sentkowski, a do usłyszenia mówi Państwu Anna Przywoźna.

(aprz/łw)

19.07.2015 (opis do dźwięku)

Allensteiner Welle 12.07.2015

Anna: Witam serdecznie w Allensteiner Welle w niedzielny wieczór. Mam nadzieję, że dobrze wykorzystali Państwo weekend i dobrze wypoczęli. Jako uzupełnienie tego wypoczynku mamy dla Państwa:

Koncert inauguracyjny 18. Pasymskich Koncertów Muzyki Organowej i Kameralnej w kościele ewangelicko – augsburskim w Pasymiu

Relację z projektu na cmentarzu w Długim Borku

Opowiemy też Państwu o jeźdzei rowerem w Olsztynie.

To wszystko usłyszą Państwo jak zwykle po wiadomościach.

Jingle – Wiadomości

W ramach 18. Pasymskich Koncertów Muzyki Organowej i Kameralnej pastor Witold Twardzik z kościoła ewangelickiego w Pasymiu organizuje w przyszły weekend dwa koncerty:

W nadchodzącą sobotę oczekuje organisty z Bazyliki Katedralnej we Włocławku Adama Klareckiego. Od ponad 20 lat podróżuje on z koncertami w kraju i za granicą i uwiecznił na płycie CD dźwięk włocławskich organów.

W niedzielę w Dźwierzutach na organach zagra Jan van Mol z Belgii. Nagradzany na świeci muzyk był między innymi organistą w kościele św. Pawłą w Antwerpii.

Dokładne terminy: sobota, 18 lipca, godizna 18.00 kościół ewangelicko – augsburski w Pasymiu, i niedziela, 19 lipca godzina 18.00 kościół ewangelicko – augsburski w Dźwierzutach

**********

W niedzielę, 19 lipca, Socjalno – Kulturalne Stowarzyszenie mniejszości Niemieckiej świętować będzie w Biskupcu jubileusz 25- lecia istnienia. Pierwsze stowarzyszenie mniejszości niemieckiej w regionie zaprasza od godziny 12.00 do gospodarstwa swojego przewodniczącego Georga Taube w Diborn nad Jeziorem ……….. Po mszy w języku niemieckim, części oficjalnej i przekąskach w części artystycznej oczekiwani są grupa taneczna „Saga“ z Bartoszyc, chór „Warmia“ z Lidzbarka Warmińskiego i „Smerfy“ ze stowarzyszenia w Kętrzynie. Część tę otworzy Mateusz Gawroński z Wipsowa.

Finansowo uroczystość wspierana będzie przez Ministerstwo Administracji i Cyfryzacji w Warszawie.

*******

Od 17 do 19 lipca odbędzie się w Domu Mendelsohna w Olsztynie 3. Forum otwartego regionalizmu pod hasłem: „1945 – 1989/1990/2015. Zmiany historyczne, społeczne i egzystencjalne“. Oczekiwani są m.in. profesor Robert Traba, profesor Tadeusz Baryła i reżyser Kazimierz Kutz. Jedna z części forum odbędzie się w niedzielę 19 lipca w Węgajtach. Początek planowany jest na 17 lipca o godzinie 17.00 w Muzeum Warmii i Mazur, zakończenie 19 lipca około godziny 18.00.

*********

Msze katolickie w języku niemieckim odbędą się w nadchodzącą niedzielę, 19. lipca w następujący sposób:

– o godzinie 10.00 w Olsztynie – Jarotach

– i o godzinie 12.00 w Diborn, w gospodarstwie Georga Taube podczas uroczystości z okazji jubileuszu 25-lecia stowarzyszenia w Biskupcu.

W Biskupcu i Reszlu msze nie odbędą się.

*******

Nabożeństwo ewangelickie w języku niemieckim odbędzie się w nadchodzącą niedzielę, 19 lipca o godzinie 9.30 w kościele ewangelickim w Giżycku. Odprawi je dla Państwa jeszcze raz pastor Bernd Rudolph

2015-07-12 Relacja Koncert organowy Pasym

4 lipca koncertem w kościele ewangelicko – augsburskim w Pasymiu rozpoczęły się tegoroczne 18. Pasymskie Koncerty Muzyki Organowej i Kameralnej. Byliśmy tam dla Państwa:

——-

[Muzyka]

Niezwykłe dźwięki można było usłyszeć 4 lipca w kościele ewangelicko – augsburskim w Pasymiu. Rozpoznali Państwo instrumenty, które Państwo przed chwilą słyszeli? Zanim uchylimy rąbka tajemnicy przejdźmy do oficjalnej części Otwarcia 18. Pasymskich Koncertów Muzyki Organowej i Kameralnej. Częstym gościem jest doradca wojewody do spraw mniejszości narodowych i etnicznych Bogumił Osiński. Również z powodów służbowych, ponieważ wojewoda Marian Podziewski jest jednym z patronów imprezy:

[Bogumił Osiński – wypowiedź w języku polskim]

Czy to właściwie dobrze, że taki festiwal odbywa się w tka małej miejscowości?

[Bogumił Osiński – wypowiedź w języku polskim]

Wraz z koncertami organowymi dorastała córka pastora Witolda Twardzika, Klaudia Camilla. W międzyczasie rozpoczęła studia muzyki kościelnej w Katowicach i otworzyła koncert utworem Jana Sebastiana Bacha. Tu fragment drugiej części:

[muzyka]

Przybyli również zastępca marszałka Sylwia Jaskulska, zastępca starosty Powiatu Szczycieńskiego Marcin Nowociński i przedstawiciel gminy Pasym. Dla Marcina Nowocińskiego występ na własnym boisku, bo przecież pochodzi z Pasymia:

[Marcin Nowociński wypowiedź w języku polskim]

Jako mieszkaniec Pasymia często był na koncertach, ale również oficjalnie, jako przedstawiciel powiatu przychodzi chętnie:

[Marcin Nowociński wypowiedź w języku polskim]

Muzyka to sposób rozumienia świata poprzez dźwięki, jak napisał pastor Witold Twardzik we wstępie programu. Dźwięki, które usłyszeli Państwo jak też 250 gości pierwszego koncertu organowego w Pasymiu w 2015 roku to dźwięki dzwonków ręcznych. A że można za ich pomocą zagrać także coś nowoczesnego, na przykład gospel, usłyszą Państwo teraz:

[Muzyka]

13 – osobowa grupa, która zaprezentowała tę muzykę za pomocą różnej wielkości dzwonków ręcznych, nazywa się „Zelowskie Dzwonki“ i działa przy parafii ewangelicko – augsburskiej w Zelowie. Grupę prowadzi dyrygent Anna Kimmer i była ona gościem podczas inauguracji 18. Pasymskich Koncertów Muzyki Organowej i Kameralnej. Na zakończenie jeszcze coś nastrajającego na Boże Narodzenie w środku lata:

[Muzyka]

——-

Były to wrażenia z koncertu inauguracyjnego tegorocznych 18. Pasymskich Koncertów Muzyki Organowej i Kameralnej 4 lipca w kościele ewangelicko – augsburskim w Pasymiu. Do 8 sierpnia tam oraz w kościele w Dźwierzutach będzie można usłyszeć zawsze w sobotę i niedzielę artystów z różnych państw. Będziemy informować o tym Państwa na bieżąco w naszych wiadomościach. Na temat „Zelowskich Dzwonków“ usłyszą Państwo więcej w kolejnej relacji.

2015-07-12 Relacja Projekt cmentarz

Od 5. do 11. lipca grupa z Ziomkostwa byłych mieszkańców Szczytna odwiedziła nasz region w celu przeprowadzenia wspólnego projektu ze Stowarzyszeniem Kulturalnym Niemców „Heimat” w Szczytnie. Ich celem był cmentarz w Langenwalde – Długim Borku. Jak doszło do projektu i co ma się tam dokładnie wydarzyć, o to zapytaliśmy na początku organizatorów i uczestników:

——-

Członkowie grupy Ziomkostwa byłych mieszkańców Szczytna przebyli długą drogę. Po nabożeństwie w kościele ewangelickim w Szczytnie, na parafii u pastora Alfreda Borskiego, wyjaśniono ostatnie szczegóły projektu na cmentarzu w Długim Borku. Ale jak w ogóle doszło do tego projektu? O tym przewodniczący stowarzyszenia niemieckiego „Heimat” w Szczytnie Arkadiusz Leska

[Arkadiusz Leska – wypowiedź w języku polskim]

Dlaczego akurat cmentarze ewangelickie? Skąd motywacja? Gregor Gonsowski, który w Ziomkostwie byłych mieszkańców Szczytna prowadzi koło dialogu:

[Gregor Gonsowki

Patrząc historycznie na Mazurach jest tradycja ewangelicka. Ja sam różnież jestem wyznania ewangelickiego. Kiedy w Niemczech ten pomysł został podany – nie przeze mnie, tylko przez Darka Malinowskiego, tutaj ze Szczytna, od razu się zaciekawiłem, bo ja sam myślełm o cmentarzu w Mącicach, skąd sam pochodzę i tam leżą pochowani członkowie mojej rodziny, również dwoje małego rodzeństwa. Potem w grupie zastanawialiśmy się, jak się do tego zabierzemy i zgodziliśmy się na pierwszy cmentarz w Gross Thankeim. Na nim pracowaliśmy w roku 2013.]

Arkadiusz Leska wspomina pierwsze dwa cmentarze:

[Arkadiusz Leska – wypowiedź w języku polskim]

Dla Gregora Gonsowskiego osobiste związki z cmentarzem w Mącicach były powodem rozszerzenia projektu poza samą restaurację:

[Gregor Gonsowski

Mącice były czymś szczególnym ze względu na zaangażowanie osobiste, w ten sposób że dodatkowo oprócz tych prac restauracyjnych, ponieważ napisałem list od byłych mieszkańców Mącic rozpisanych po Niemczech, dostałem 85 adresów z Ziomkostwa, wyjaśniłem projekt, jego zamysł i poprosiłem o finansowe wsparcie i o wspólną pracę na cmentarzu. Z tego zgromadziły się pieniądze – nie dramatycznie dużo – ale z tymi pieniędzmi od Ziomkostwa sfinansowano tablicę pamiątkową, jaka została tam też postawiona w ramach tej akcji na cmentarzu, która to na zakończenie poświęcona została przez ewangelickiego pastora Borskiego oraz przez księdza katolickiego z tamtejszej parafii.]

Te rodzinne powiązania były też powodem wyboru aktualnego miejsca projektu – Długiego Borku. Renate Upretzka wyjaśnia:

[Renate Upretzka:

Mój mąż, jego rodzice pochodzą z Długiego Borku, oni nam zaproponowali w ubiegłym roku. Jest tu też jeszcze jedno małżeństwo, dosyć młode, których rodzice także pochodzą z Długiego Borku. Postanowiliśmy: spędzimy urlop w Długim Borku.]

Zwiedzili już także cmentarz:

[Renate Upretzka:

Byliśmy już tam, sami go odnaleźliśmy, z karteczką „cmentarz” pytaliśmy tam ludzi. Oni naprawdę zaprowadzili nas do cmentarza, on jest bardzo daleko poza miejscowością, więc sami byśmy go nie znaleźli. Zwykle przyjeżdżamy z rowerami, jeździmy rowerami po okolicy. Jest tam jeszcze kilka dobrze wypielęgnowanych grobów, ale przeważająca część jest zaniedbana.]

Będzie dużo pracy, ale ta nie ma być wykonana jedynie przez szczytnian z Zachodu. Chodzi też o porozumienie i współpracę, jak mówi Gregor Gonsowski:

[Gregor Gonsowski:

Dla mnie i dla wielu członków jest ważne, że zrobimy to w formie wspólnej akcji, co oznacza, że dostatecznie wcześnie napisałem do urzędu gminy i przedstawiłem mój pomysł, i poprosiłem tam także o wsparcie w postaci maszyn. I ważne też, że robimy to razem ze wspólnotą tej wioski; że pracujemy wspólnie, że nie jest to jakaś dzika akcja ludzi z Zachodu.]

Na cmentarzu w Długim Borku już trochę zrobiono, potwierdza Arkadiusz Leska. Poza tym należało uzyskać odpowiednie pozwolenia i porozmawiać z mieszkańcami miejscowości:

[Arkadiusz Leska – wypowiedź w języku polskim]

Są więc trzy grupy, które pracują wspólnie. Gregor Gonsowski:

[Gregor Gonsowski:

Zabieramy się za to wspólnymi siłami, w sumie ponad 30 osób. Jest nas 20 osób, które przyjechały z Niemiec. Z grupy „Heima” ze Szczytna liczymy na 10 – 11, a z wioski przyjdzie co najmniej 5 -6 na pewno. Myślę, że każdy dostanie swój „osobisty” nagrobek do odrestaurowania. Podano mi już wielkość, długość i szerokość 300 na 300 metrów, to nie jest takie małe. W Mącicach jest 160 grobów.]

Z powodu ogromnego upału pracę należy zacząć bardzo wcześnie:

[Gregor Gonsowski:

Mogą zaczynać na cmentarzu oczywiście wcześniej, dużo wcześniej, może już o 6.00, tak że do obiadu pracujemy, a potem idziemy kąpać się w jeziorze. Bo dialog oznacza nei tylko wspólna pracę, ale takż podejmowanie innych wspólnych działań, aktywności.]

Arndt Bialobrzeski [Bialobreski] ma już konkretne plany na zagospodarowanie czasu wolnego:

[Arndt Bialobrzeski:

W tym czasie porozmawiać z Polakami: jak wygląda tu życie, jak było dawniej. Dla mnie osobiście ważne jest spojrzeć na moje korzenie – odkryłem to tutaj jako moją nową ojczyznę. Chciałbym to wykorzystać, żeby podczas pracy dowiedzieć się więcej o tej miejscowości.]

Jego ojciec pochodzi z Mącic, matka z Zaręb. Obie miejscowości położone są 2 km od siebie, ale po obu stronach dawnej granicy polsko – niemieckiej. To że Arndt Białobrzeski znowu interesuje się korzeniami to wynik tego, że jego chrzestny Gregor Gonsowski zabrał go na seminarium:

[Arndt Białobrzeski:

Kilka lat temu stworzono warsztaty, grupy, bo zauważono, że istnieje młode pokolenie, które nie ma pojęcia o Prusach Wschodnich. Nie znają już tego, wiedza kulturowa zagubiła się. Uważałem, że to bardzo interesujące. Sam byłem zaskoczony moim zainteresowaniem, pojechałem, bardzo mi się podobało.]

I przyjedzie na pewno ponownie, może już w przyszłym roku. Gdzie ma wtedy być odnowiony kolejny cmentarz? Arkadiusz Leska:

[Arkadiusz Leska – wypowiedź w języku polskim]

——-

Zajrzeliśmy na początku projektu na cmentarzu w Długim Borku za jego kulisy i rozmawialiśmy z organizatorami i uczestnikami. W przyszłym roku planowany jest cmentarz w powiecie Dźwierzutach. Na temat szczycieńskiego koła dialogu znajdą Państwo więcej pod linkiem na stronie internetowej Ziomkostwa byłych mieszkańców Szczytna www.kreisgemeinschaft-ortelsburg.de

2015-07-12 Wywiad Rowery 1

Niedawno w audycji mieliśmy relację dotyczącą jazdy rowerem dawniej w Olsztynie. Jak dawna tradycja kontynuowana jest w dzisiejszym mieście, o tym rozmawialiśmy z Mirosławem Arczakiem. Jest on od trzech lat pełnomocnikiem Prezydenta Olsztyna do spraw rozwoju rowerowego systemu komunikacyjnego lub mówiąc krótko – „rowerowym oficerem” miasta. W dzisiejszej pierwszej części mówi o motywacji do świadomego obchodzenia się z rowerem i o koniecznych szkoleniach młodych i starszych ludzi:

——-

Na początek pytanie: Jakie wykształcenie trzeba mieć jako „rowerowy oficer“? Czy można studiować planowanie dróg rowerowych?

[wypowiedź w języku polskim]

A propos osobistych doświadczeń. Od kiedy zajmuje się Pan – jako urodzony olsztynianin – problemem jazdy rowerem w Pana mieście? Jak to się rozwijało?

[wypowiedź w języku polskim]

Od kiedy w Polsce i w Olsztynie jest większa świadomość dla codziennego użytkowania rowerów i skąd sie to bierze?

[wypowiedź w języku polskim]

Niedawno również prawo zareagowało na tę świadomość obywateli. Przynosi to ze sobą zmiany, które może Pan wykorzystać w planowaniu. Jednak jak przygotowuje Pan potencjalnych rowerzystów na te nowości?

[wypowiedź w języku polskim]

——-

Była to pierwsza część rozmowy z Mirosławem Arczakiem, „rowerowym oficerem“ miasta Olsztyn, w której rozmawialiśmy o pojmowaniu roweru jako codziennego środka transportu i o szkoleniach jazdy rowerowej. Druga część rozmowy za tydzień, wtedy omówimy dokładne plany i cele.

Jeśłi chcieliby Pańśtwo nawiązać osobiście kontakt z Mirosławem Arczakiem, można to zrobić pod numerem telefonu 507 617 656 lub mailowo pod adresem: arczak.mirosław@olsztyn.eu

Anna: I również dzisiejsza Allensteiner Welle trwa tylko 25 minut. Audycję realizowął dla Państwa i dla mnie Bogdan Sentkowski, a do usłyszenia mówi Państwu Anna Przywoźna. Do usłyszenia za tydzień!

(aprz/łw)

12.07.2015 (opis do dźwięku)

Allensteiner Welle 05.07.2015

ANNA: Serdecznie witamy w Allensteiner Welle w pierwszą niedzielę lipca. Mamy nadzieję, że korzystali Państwo z pięknej pogody, a teraz wieczorem są Państwo z nami. Mamy dla Państw trochę aktywności sportowej – wspomnienia z 3. Letniej Olimpiady Młodzieży Mniejszości Niemieckiej Warmii i Mazur. Poza tym wyjaśnimy Państwo, o co chodzi w Geocachingu.

To wszystko jak zwykle po wiadomościach.

W ramach 18. Pasymskich Koncertów Organowych i Kameralnych pastor Witold Twardzik z parafii ewangeliko- augsburskiej w Pasymiu organizuje w następny weekend dwa koncerty:

– w najbliższą sobotę oczekuje oragnisty profesora Klemensa Schnorra z Monachium, ktory między innymi w swoim mieście rodzinnym Amorbach objął kierownictwo artystyczne nad Amorbach Abbey Concerts. Profesor Schnorr wystąpi z oboistka Hanną Staszewską.

– w niedzielęw Mensguth na organach zagra profesor Andrzej Chorosiński z Uniwersytetu uzycznego im. Fryderyka Chopina w Warszawie. On sam jest współinicjatorem siedmiu festiwali muzyki organowej i dokoterm honorowym koreańskiego Uniwersytetu im. Chopina w Keimyoung.

Dokładne dane:

Sobota, 11 lipca godzina 18.00 – kościół ewangelicko – augsburski w Pasymiu i niedziela, 12. lipca godzina 18.00 – kościół ewangelicko – augsburski w Mensguth

******

W czwartek, 8 lipca, spotykają się osoby zainteresowane jezykiem i kulturą niemiecką – najpierw o godiznie 17.00 w pokoju z widokiem na drugim piętrze Biblioteki Wojewódzkiej na Starym Mieście w Olsztynie. Podczas zamkniętego spotkania Dyskusyjny Klub Książki Niemieckiej pokaże fim „Vincent will Meer“. Prowadzi jak zwykle Damian Wesołek. Od około godziny 19:30 nastąpi ciąg dalszy w postaci spotkania Sceny Niemieckiej. Miejscem spotkania będzie jak zwykle kawiarnia kulturalna „Stary Zaułek“ na olsztyńskim Starym Mieście.

******

Juz na miejscu są uczestnicy projektu, jaki odbywa się na terenie cmentarza w Langenwalde w powiecie Świętajno. Szesnaście osób ze Stowarzyszenia ziomkostwa w Szczytnie, dziesięć osób ze Stowarzyszenia Kultirowego Niemców „Ojczyzna“ w Szczytnie i grupa mieszkańców miejscowości Langenwalde będzie pracować na tamtejszym cmentarzu, aby poprzez wspólną pracę do 11 lipca doprowadzić do porządku tamtejszy cmentarz.

********

Masza katolicka w języku niemeickim odbędzie się w niedzielę, 12 lipca o godzinie 15.00 w Kościele Serca Pana Jezusa w Olsztynie.

Kanonik Andre Schmeier serdecznie zaprasza.

*******

Nabożeństwo ewangelickie w języku niemieckim odbędzie się również w niedzielę, 12 lipca, o godzinie 9:30 w kościele ewangelickim w Giżycku. Nabożeńtwo odprawi dla Państwa pastor Bernd Rudolph.

 

2015-07-05 Olimpiade

Ostatni weekend czerwca dla mniejszości niemeickiej w regionie odbył się pod znakiem młodzieży i sportu. Związek Stowarzyszeń Niemieckich Warmii i Mazur i Zionkostwo Prus Wschodnich zorganizowali wspólnie 3. Letnią Olimpiadę Młodzieży Mniejszości Niemieckiej. Byliśmy dla Państwa w Centrum Wypoczynkowym Polonez w Mrągowie:

——-

SObota, 27 czerwca, godizna 11.00. Jak zwykle na początek imprezy – powitania gości. Na otwarcie przybył między innymi Paweł Papke, prezes Polskieg Związku Piłki Siatkowej. Jednak najważniejsi powitani zostali na końcu:

[01]

Przybyło ponad 100 uczestników ze Szczytna, Kętrzyna, Ostródy, Lidzbarka Warmińskiego, Braniewa i Olsztyna, w wieku od 15 do 30 lat. Należy jednak wspomnieć, bez kogo nie byłoby 3. Letniej Olimpiady:

[02]

W zastępstwie organizatorów zacytujmy słowa Joanny Black, prowadzącej biuro Związku Stowarzyszeń Niemieckich Warmii i Mazur, jakimi powitała gości:

[03]

Potem gość honorowy Paweł Papke otworzył oficjalnie zawody. Dla uczestników turnieju w piłce plażowej przywiózł ciekawe nagrody:

[04]

Przy odświętnej muzyce wciągnięto flagę olimpijską i zapalono olimpijski znicz.

[05]

Jak na olimpiadę przystało, nastąpiło przyrzeczenie olimpijczyków:

[06]

Po tym jak również sędziowie, czyli zespół organizujacy sportowe zawody, złożyli przysięgę, Waldemar Cybul, kierownik zespołu, objaśnił zasady zawodów:

[07]

Bieg na 60 metrów, pchnięcie kulą i skok w dal były w programie obowiązkowym, wszystkie dalsze dyscypliny były do wyboru. Niedługo pote, już na boisku, wskazówki dotyczące poszczególnych miejsc rozgrywek i zasad, po raz kolejny Waldemar Cybul:

[08]

Przyjrzyjmy się zatem sportowcom podczas ich zmagań lekkoatletycznych. Najpierw bieg na 60 metrów:

[09]

Policzyli Państwo sekundy po sygnale startowym? To był czas Joanny Tarnowskiej. Po raz trzeci bierze udzial w Letniej Olimpiadzie i jako wszechstronny talent wygrała w ubiegłym roku Konkurs Piosenki NIemieckiej w Ostródzie. Jaki dokładnie był jej czas? I czy jest to jej najepsza dyscyplina?

[10]

Kilka metrów dalej, na rogu pola do siatkówki plażowej, odbył się konkurs skoku w dal. Posłuchajmy chwilę:

[11]

Od dalekich skoków do dalekich pchnięć. Pchnięcie kulą sprawiało trudności niektórym uczestnikom. Również z powodu ciężkich kul, przede wszystkim jednak z powodu techniki – rzucali, zamiast pchać. Jednak – nie były to złe odległości:

[12]

Przed obiadem na ochotników czekał jeszcze bieg na 1000 metrów. Nic takiego dla Joanny Tarnowskiej, jak właśnie słyszeliśmy. Była zadowolona z trójboju z wynikiem ponad 6 metrów w pchnięciu kulą – a co potem?

[13]

Czyli rzucanie. Dokładnie mowiąc – dart. Obok siatkówki plażowej i piłki nożnej czestnicy wybierać mogli jeszcze po południu strzelanie z wiatrówki i tenis. Odznaczenie uczestników nastąpiło na konieć spotowego dnia między kolacją a dyskoteką. Następnego dnia odbyło się odkrywanie Mrągowa. Ale to – jak mówił Rudyard Kipling – już całkiem inna historia.

——-

Były to wrażenia z 3. Letniej Olimpiady Młodzieży mniejszości niemeickiej, którą zorganizował Związek Stowarzyszeń Niemieckich Warmii i Mazur we współpracy z Ziomkostwem Prus Wschodnich 27. i 28. czerwca w Mrągowie.

Na temat odkrywania miasta za pomocą Geocachingu drugiego dnia Olimpiady Letniej więcej w kolejnej relacji.

­­­­­­­­­­­­­­­

 

2015-07-05 Geocaching

Drugi dzień Letniej Olimpiady Młodzieży Mniejszości Niemieckiej Warmii i Mazur w ubiegły weekend poświęcony był wiedzy o Mrągowie. Rzecz szczególna w rajdzie po mieście: odbywał się on samodzielnie przy pomocy tak zwanego „Geocaching“. O co w tym chodzi i jak to przebiega wyjaśnił nam w rozmowie przed rajdem dr Ralf Maindl, manager kultury Instytutu Stosunków Zagranicznych IfA przy Związku Stowarzyszeń Niemieckich Warmii i Mazur:

——-

Co należy sobie wyobrażić pod pojęciem Geocaching? Za „Geo“ ukrywają soe prawdopodobnie podstawy geograficzne i techniczne …

Ralf Maindl

System koordynatów, pokrywający kulę ziemską, jest ogólnie znany, z równikiem, stopniami długości. Każdy punkt na Ziemi można określić z dokładnością do metra, centymetra co do długości, szerokości, a te podzielone są jeszcze na minuty i sekundy – jest to siedmiocyfrowa liczba, północ i wschód w tym przypadku, Mrągowa. Jest też znany system GPS, w którym wiele satelitów może zlokalizować dany odbiornik i dokładnie podać, gdzie w tym systemie koordynatów on się znajduje. Mogę to pokazać na moim urządzeniu. Nie mam tu odbiornika Geocaching, jedynie prosty telefon komórkowy z aplikacją Geocaching, którą można ściągnąć z Internetu. Mamy tutaj ten system koordynatów, a pod spodem zdjęcie z lotu ptaka, na którym pod tym niebieskim punktem zmierzone zostało za pomocą satelitów dokładnie miejsce naszego pobytu. Widać tu… budynki można zobaczyć dosyć dobrze, i te obiekty sportowe, a tu mniej więcej my stoimy, satelita to mierzy.

Tyle jeśli chodzi o „Geo“ – a gdzie zaczyna się „caching“?

Ralf Maindl

Część „caching“ to jest wtedy, kiedy ktoś, może to być dosłownie każdy, wyszuka sobie takie koordynaty, coś tam schowa – czyli „cach”. Mogą to być różne formy: albo dla sportowców w lesie, którzy robią taki bieg na orientację, muszą znaleźć taki mały kapsel, gdzie mogą podpisać, że tam byli, albo może jeszcze zrobić stempelek w swoich książeczkach, żeby mogli to w domu pokazać; albo są „cach” nazywane „trekking – cach”. Są tam wewnątrz różne przedmioty, które ten, który je znajdzie, zabiera ze sobą i chowa gdzie indziej i dokumentuje w internecie, gdzie to ukrył, tak że ludzie, którzy chcą tego szukać mogą to śledzić, poprzez to odkrywać krajobrazy, dobrze się przy tym bawić, szukając czegoś w tych samych miejscach. I jest jeszcze wariant, który my tutaj wybraliśmy w Mrągowie. Proponujemy w Internecie informacje historyczne, można je sobie ściągnąć, albo na telefon, albo na taki odbiornik GPS, albo wydrukować normalnie na papierze.

Brzmi to jak nowoczesne podchody. Jak więc one przebiegają?

Ralf Maindl

Mamy koordynaty budynku historycznego na przykład, idziemy tam, a tekście, który proponujemy, można dokładnie przeczytać, co to za budynek, również kilka informacji historycznych – Wieża Bismarcka jest tutaj na przykład jednym z obiektów, napisaliśmy tutaj kilka słów o Bismarcku, że jest to pomnik itd.

Czy są specjalne urządzenia, czy może odbywa się to poprzez aplikację na telefon komórkowy? I jak dokładny może być taki system?

Ralf Maindl

Zakupiliśmy dwa odbiorniki, ale one nie wystarczają naturalnie dla całej drużyny. Można je jeśli ktoś jest z Mrągowa, albo na urlopie tutaj, wypożyczyć ze Stowarzyszenia, a dla potrzeb naszej młodzieży musimy zrobić to tak, że muszą używać oni swoich aplikacji, które ściągają. Są więc w sieci darmowe aplikacje, które można ściągnąć. Ale można też – to jest znane z systemów nawigacyjnych w samochodach – można do tego systemu wprowadzić koordynaty i jest się doprowadzonym na miejsce. Jest do tego zwykle mała mapka, na której pokazane jest aktualne miejsce dokąd należy się udać, droga na czerwono ze strzałką w kierunku, napisane jest jeszcze „35 metrów” albo coś takiego, i można to całkiem łatwo znaleźć. Jeśli koordynaty są dobrze wymierzone – to ma związek z urządzeniem – wtedy można trafić naprawdę z dokładnością do 2 – 3 metrów do wybranego punktu.

A jak dokładnie wygląda przebieg odkrywania miasta?

Ralf Maindl

Żeby wszyscy mieli mniej więcej te same założenia, pojedziemy z młodzieżą do centrum, do ratusza. Jest tyle grup ile celów – 8 celów, młodzież podzielona zostanie na 8 grup, z których każda od ratusza uda się do swojego celu, a potem będą odwiedzać kolejne punkty ruchem okrężnym; muszą przeczytać informacje, dostaną te informacje wydrukowane w plastikowym pudełku, mogą zabrać kartkę dla swojej grupy ze sobą, muszą odkryć wszystkie 8 punktów, muszą tam zebrać stemple, że tam byli, a na koniec nie chcemy zrobić tego tylko na czas, jak szybko można to zrobić, bo starsi mieliby przewagę – powinni się przy tym czegoś nauczyć, mają przeczytać informacje, a potem zbierzemy się tu wszyscy i odbędzie się quiz na temat tych informacji, i z tego wybrany zostanie zwycięzca.

Czy organizujecie to jedynie z tej okazji, czy też ktoś może w przyszłości wykorzystać te punkty i informacje?

Ralf Maindl

Dzisiaj schowamy duże plastikowe pudełka, w których będzie cały tekst, ale w przyszłości mają móc zagrać w to ludzie, którzy ściągną to sobie na telefon albo odbiornik GPS, albo wydrukują, i którzy będą mieli taki spacer po mieście, na temat największych zabytków Mrągowa. Będzie można przespacerować się po Mrągowie, pobawić się trochę, bo trzeba będzie znaleźć te „cach” i tam się wpisać – będzie to kolejna informacja turystyczna – Miasto Mrągowo jest tym bardzo zainteresowane i współpracuje z nami.

——-

Dr. Ralf Meindl, manager kultury Instytutu Stosunków Zagranicznych IfA przy Związku Stowarzyszeń Niemieckich Warmii i Mazur wyjaśnił nam w rozmowie funkcjonowanie „Geocaching“. Było to podstawą odkrywania Mrągowa drugiego dnia Letniej Olimpiady Młodzieży Mniejszości Niemieckiej Warmii i Mazur w miniony weekend.

Jingle – koncert życzeń

W mniejszości niemieckiej na Warmii i Mazurach w czerwcu świętowali następujący jubilaci:

Nidzickie Stowarzyszenie mogło pogratulować siedmiu swoim członkom, między innymi od 18 czerwca Charlotte Nisch a od 28 czerwca Aleksandra Bączyńska mają po 80 lat. Poza tym 23 czerwca Jerzy Schwerz osiągnął 70 lat.

W Stowarzyszeniu Mniejszości NIemieckiej w Kętrzynie zanotowano 4 jubilatów, wśród nich Brygida Mucha – 74 lata i Ruth Tomaszewska – 83 lata.

Stowarzyszenie mniejszości niemieckiej „Rosch“ z Pisza zgłosiło 5 jubilatów. Należy tutaj podkreślić zwłaszcza Elfrydę Bziukiewicz – obecnie 89 letnią i Klausa Kipnika – lat 80.

W Ełku w Stowarzyszeniu Mniejszosci NIemieckiej „Mazury“ od 1 czerwca Irmgard Wiedenhöft może spoglądać na 83 wiosny, a od 20. czerwca Frieda Gorzoch na 84. A przewodnicząca Irena Szubzda osiągnęła podwójną szóstkę – 66 lat.

Stowarzyszenie niemieckie w Giżycku na liście miłąo 5 osób, wśród nich Róża Rosumek z 88 latami.

Stowarzyszenie mniejszości niemeickiej “Warmia” w Lidzbarku Warmińskim mogło pogratulować 3 osobom, wśród nich Ewie Huss-Nowosielskiej, która skończyła 58 lat.

Poza tym w stowarzyszeniu niemieckim „Natangen“ w Gorowie Iławeckim było 12 osób, które mogly świętować przekroczenie kolejnego roku życia, wsród nich Ilse Getek i Beno Kerbaum, któ®zy spoglądać mogą tereaz na 79 i 78 wiosen.

Zakończyć chcielibyśmy Stowarzyszeniem Mniejszości NIemieckiej „Jodły“ z Ostródy. Przysłało ono zestawienie 8 jubilatów. Ruth Frydrych ma już 87 lat. Poza tym stowarzyszeni gratuluje Helenie Dabrowskiej z okazji 75., Marii Czajkowskiej z okazji 70., a Henrykowi Smoleńskiemu z okazji 65. urodzin.

My z Allensteiner Welle gratulujemy serdecznie wszystkim Państwu jak tez wszystkim niewymienionym jubilatom i życzymy wszystkiego najlepszego piosenką Fiesta Mexikana zaśpiewaną przez Mateusza Gawrońskiego.

(aprz/łw)

W związku z zaprezentowaniem w audycji przygotowanej przez Związek Stowarzyszeń Niemieckich Warmii i Mazur, wyemitowanej w paśmie audycji dla mniejszości na antenie Radia Olsztyn w dniu 19 kwietnia 2015 roku rozmowy z Pawłem Siegerem, Zarząd Radia Olsztyn oświadcza, że rozgłośnia odcina się od treści zawartych w powyższej rozmowie, uznając ją za manipulację faktami i stanowczo protestuje przeciwko takiej formie pokazywania historii.

Producentem audycji skierowanej do mniejszości niemieckiej, mieszkającej na Warmii i Mazurach, jest Związek Stowarzyszeń Niemieckich Warmii i Mazur. Radio Olsztyn współpracuje ze związkiem od 2001 roku. Autorami audycji są Anna Przywoźna oraz Uwe Hahnkamp, wynagradzani za swą pracę przez Związek. Oni przygotowują materiały i nagrywają audycję, emitowaną na antenie raz w tygodniu, w niedzielę o godz. 20.05, w wymiarze 25 minut.

Efektem dotychczasowej współpracy Radia ze Związkiem były programy, które wręcz wzorcowo pokazywały potrzebę jednoczenia narodów polskiego i niemieckiego. Tym razem, w kontrowersyjnej i jednostronnej rozmowie zabrakło dziennikarskiej rzetelności autora, który nie powinien dopuścić do bezkrytycznego prezentowania poglądów Pawła Siegera.

W związku z tym Zarząd Radia Olsztyn wyraża ubolewanie, jednocześnie zwrócił się do Związku Stowarzyszeń Niemieckich Warmii i Mazur z żądaniem wyjaśnienia zaistniałej sytuacji, od czego uzależnia formę dalszej współpracy ze Związkiem Zarząd Radia Olsztyn podjął również decyzję o przygotowaniu cyklu audycji, które w rzetelny i obiektywny sposób odniosą się do treści i poglądów zawartych w rozmowie z Pawłem Siegerem.

Przeczytaj poprzedni wpis:
Kortowiada 2014 – zobacz i posłuchaj!

W Olsztynie zakończyło się kolejne święto studentów w Polsce - Kortowiada. Zapraszamy do wysłuchania relacji z olsztyńskich juwenaliów. W czwartek żacy symbolicznie przejęli władzę nad Olsztynem...

Zamknij
RadioOlsztynTV