Radni PiS o przyczynach pożaru spalarni: jest tama informacyjna
Czy w sprawie pożaru olsztyńskiej spalarni odpadów mamy wystarczająco dużo informacji? Wątpliwości w tej sprawie ma miejska opozycja.
Pożar w instalacji termicznego przekształcania odpadów wybuchł w nocy z 18 na 19 lutego. Ogień pojawił się w silosie na popiół. Instalacja została wybudowana i jest zarządzana przez prywatną spółkę, która współdziała z miastem w formule partnerstwa publiczno-prywatnego. Spółka wydała kilka dni później oświadczenie, w którym napisała, że sprawa jest wyjaśniana.
Radny PiS Jarosław Babalski uważa, że to zbyt skąpe informacje i że – ze względu na partnerstwo publiczno-prywatne – wiadomości powinny być podawane szybciej.
W dalszym ciągu nie wiemy, co się tam wydarzyło, na razie jest tama informacyjna, a dla nas jest to zakład kluczowy ze względu na produkcję ciepła i energii elektrycznej. Więc mamy prawo do takiej informacji
– stwierdził.
Radny PiS próbował nakłonić Radę Miasta, by na dzisiejszej (środowej) sesji zajęła się sprawą. Łukasz Łukaszewski, radny współrządzącej miastem Koalicji Obywatelskiej nie zgadza się jednak z zarzutami opozycji.
Oczywiście informacje powinny być całościowe, ale też musimy wiedzieć, że aby tych informacji udzielić, to trzeba się do tego dobrze przygotować. Takie zadawanie pytań na 5 minut przed sesją i proszenie o wyjaśnienia to jest dla mnie taka typowa kampania wyborcza
– powiedział radny Łukaszewski.
Pewne informacje na temat zdarzenia przekazał natomiast prezydent Olsztyna Piotr Grzymowicz. Jak powiedział, przebieg zdarzenia jest dobrze znany.
To wystąpiło tylko w jednym zbiorniku, do którego są przekazywane popioły po spaleniu. Tam powstała zbyt wysoka temperatura i została powiadomiona straż pożarna. Straż przyjechała, rozpoczęła swoje działania i w momencie, gdy prowadziła te działania, nastąpił wybuch, który de facto zniszczył ten zbiornik
– opisywał prezydent.
Zaznaczył jednak przy tym, że przyczyny muszą być jeszcze dokładnie zbadane. Zaprzeczył też informacjom, jakoby straty – jak podawano zaraz po zdarzeniu – miały wynieść 50 milionów złotych. Takiej kwocie zaprzeczała też spółka zarządzająca spalarnią. Władze miasta przekonują też, że dostawy ciepła nie są zagrożone – choć może opóźnić się moment uzyskania przez instalację pełnej sprawności.
To wydarzenie nie ma i nie będzie miało wpływu na zatrzymanie w jakikolwiek sposób inwestycji czy produkcję ciepła. Według informacji uzyskanych od prezesa MPEC-u może to przesunąć się o jeden miesiąc
– powiedział prezydent Grzymowicz.
Spalarnia na razie przechodzi rozruch. Pełną moc miała osiągnąć w czerwcu.
Posłuchaj wypowiedzi
Autor: A. Piedziewicz
Redakcja: K. Ośko