Przybysze z kosmosu
Jestem dużym chłopcem, który lubi bajki. Lubię gdy opowiada mi się fajne historie. I ostatnio dzięki dostępowi do przeogromnej biblioteki filmowej mogłem przypomnieć sobie kilka fajnych filmów science – fiction.
Były to oczywiście filmy amerykańskie, wyprodukowane 10 – 15 lat temu, konkretnie: „Znaki” Shyamalana z Melem Gibsonem, „Kowboje i Obcy” Jona Favreau z Harrisonem Fordem i Danielem Craigiem oraz „Wojnę Światów” Stevena Spielberga z Tomem Cruisem. Co łączy owe tytuły?
Są to świetne amerykańskie produkcje, znani i popularni aktorzy, spore budżety i obcy w roli głównej. A obcy jak to obcy są niesympatyczni, obrzydliwi, chcą nas wymordować, ujarzmić i opanować naszą planetę. W każdym filmie dosyć podobnie wyglądają: są chudzi, brzydcy, spływa z nich okropny śluz, mają przerażający wzrok i wydają dziwaczne dźwięki, tak jakby nie znali angielskiego. Są ewidentnymi drapieżnikami, nie mają litości dla nikogo, zabijają i niszczą wszystko, co stanie na ich drodze. Ogólnie obcy są straszni ale ci z Kosmosu wyjątkowo. Przypomnijmy sobie bohaterów alienowskiego cyklu zapoczątkowanego przez Ridleya Scotta, zdecydowanie paskudne osobniki. Właściwie nie wiadomo jak przedstawiać obcych, bo co o nich wiemy… Podobno coś tam Amerykanie znaleźli w Roswell ale to może być typowa prasowa bzdura. Więc wyobrażamy ich sobie jako istoty krwiożercze, wrogie ludzkości, same Predatory i najróżniejsze dziwolągi z komiksowych opowieści o Avengersach.
Proszę państwa, wszechświat jest nieograniczony i nie możemy być sami w kosmicznej przestrzeni. To niemożliwe, ale przecież kosmiczni przybysze mogą być pokojowo nastawionymi dżentelmenami, niosącymi pokój i miłość jak z naiwnych opowieści fantastyczno – naukowych. Ja nie mam sprecyzowanego zdania, ale przecież wszystko się może zdarzyć i inwazja i wizyta przyjaźnie nastawionych badaczy, niekoniecznie jednak muszą to być humanoidy. A z tych filmów, które ostatnio przypomniałem sobie, to najbardziej podobali mi się „Kowboje i Obcy”. Film bardzo pomysłowy i lubię Forda.
W ramach czytelniczych zabaw, zabrałem się za lekturę czegoś zupełnie nowego, za kapitalną powieść Andrew Mayna, zatytułowaną „Naturalista” – zaskakująca.
Kinoman