Porysowana karoseria, pourywane lusterka, brak świateł. W niedzielę w Tomarynach startuje wyścig wraków – Złom Race
W niedzielę, 28 kwietnia o godzinie 10 w Tomarynach rozpoczyna się Złom Race. Każdy z zawodników ma do przejechania 30 minut po torze. Zwycięzcą zostaje ten, któremu w tym czasie uda się pokonać jak największą liczbę okrążeń.
Startuje 10 samochodów – trzy pierwsze miejsca pozwalają na udział w biegu półfinałowym. Na końcu jest tzw. wyścig śmierci – jazda do ostatniego samochodu. W tym roku kobiety jadą równo z mężczyznami. Nie ma oddzielnej klasyfikacji. Uczestnicy muszą być pełnoletni i posiadać prawo jazdy. Wystartuje około 50 załóg. Lista jest otwarta.
Marcin Opacki – organizator Złom Race był gościem Izabeli Malewskiej i Maćka Świniarskiego.
I. Malewska: Nazwa wyścigu sugeruje, że na starcie pojawią się auta ze szrotu?
M. Opacki: Oczywiście jest dużo takich aut, ale są i zawodowcy, którzy mają je bardzo przyszykowane do jazdy. Są ekipy, które już parę lat jeżdżą w tym. Wbrew pozorom nie są to złomy. One mogą źle wyglądać, być obdrapane, porysowane, nie mają świateł …
I. Malewska: … ale tu nie blacha się liczy?
M. Opacki: Nie blacha się liczy tylko to, co pod maską. Samochody są przyszykowane, powzmacniane, mają odpowiednie opony i chłodnice.
I. Malewska: Ile koni mają pod maską?
M. Opacki: Nie ma tutaj limitów. Jest tylko jeden limit – napęd na jedną oś i dobra zabawa.
M. Świniarski. Podejrzewam, że gdzieś początek takich wyścigów wraków może miał miejsce na planie filmowym z Melem Gibsonem w filmie „Mad Max” ?
M. Opacki: Może być, z czegoś to się wzięło. Robi się to naprawdę bardzo popularne. Coraz więcej załóg się do nas zgłasza. W tym roku zgłosiło się bardzo dużo nowicjuszy, są także załogi, które jeżdżą w tym od lat. To się robi u nas bardzo popularny sport.
Posłuchaj rozmowy
Redakcja: A. Dybcio za D. Kucharzewska