Oczyszczenie – filozoficzna powieść Andrew Millera
Od mniej więcej połowy lat 90-tych do końca pierwszej dekady XXI. wieku najbardziej wpływowa część krytyki literackiej usiłowała stworzyć rodzaj „formatu” polskiej literatury współczesnej.
Nowe powieści musiały obowiązkowo rozgrywać się „tu i teraz”, opowiadać bądź o rozpadzie tradycyjnej rodziny, bądź o społecznym wykluczeniu spowodowanym ekspansją kapitalizmu, ewentualnie wpadać w szaleństwa eksperymentowania. Jeżeli tak nie było, wykpiwano je z pogardą na łamach wysokonakładowych gazet, a autorom zarzucano skostnienie, ubóstwo umysłowe i oderwanie od rzeczywistości. Nikt nie rozumiał i nie chciał zrozumieć metafory, nikt nie pojmował, że powieść to nie tylko idea do przekazania, bieżąca sprawa do załatwienia, ale kreacja, atmosfera, materiał do refleksji o wiele szerszej niż powieściowy temat.
Gdyby podobnie rzecz się miała na zachodzie Europy, w życiu literackim Niemiec czy Anglii, nie przeczytalibyśmy raczej po polsku np. „Pachnidła” Patricka Suskinda, nie mielibyśmy także okazji poznania tak znakomitej prozy, jak „Oczyszczenie” Andrew Millera, wydane pod koniec ubiegłego roku przez krakowski „Znak” w tłumaczeniu Michała Kłobukowskiego.
Dawno nie czytałem powieści tak intrygującej i dziwnej. Akcja rozpoczyna się w Paryżu, u schyłku panowania Ludwika XVI. Jean Baptiste Baratte, młody inżynier budowy mostów, biedujący na prowincji, zostaje wskutek protekcji miejscowego księcia wezwany do Wersalu przed oblicze jednego z królewskich ministrów. Sam Wersal nie ma w sobie nic z wyobrażeń kojarzonych do dziś z jego nazwą. Zimne gmaszysko z brudnymi lustrami i pajęczynami pod sufitem, tłum nieprzyjaznych, zaaferowanych ludzi przemykających się jak duchy. Minister daje bohaterowi pracę – zadanie przeprowadzenia likwidacji paryskiego Cmentarza Niewiniątek. Było to jedno z najstraszliwszych miejsc ówczesnej Europy, i wcale nie ze względu na niesamowitość czy grozę; powieść nie jest horrorem. Cmentarz istniał 600 lat, zajmował niewielki teren tuż obok słynnych i dziś paryskich Hal, centrum dostaw i sprzedaży żywności. Pochowano na nim przez te lata ponad 2 miliony ludzi – nielicznych bogaczy, którzy mieli nagrobki i trumny, oraz zwykłych paryżan – w płytkich, zbiorowych mogiłach. Ich szczątki po jakimś czasie wygrzebywano z ziemi, żeby zrobić miejsca nowym, a kości składowano w specjalnie zbudowanych arkadach. Fetor unoszący się nad tym miejscem nie miał porównania z niczym. Przenikał do domów, powodował psucie się jedzenia, zatruwanie wody, nawet gaśnięcie świec.
Jean Baptiste Baratte musi wejść w przedziwne relacje z ludźmi urodzonymi i wychowanymi w nieustającym, wiszącym nad ziemią odorze. Autor prowadzi nas przez miejsca ukazane plastycznie, ale jak w prześwietlonych, widmowych kadrach, styka z postaciami niezwykłymi, o reakcjach i zachowaniach nie dających się przewidzieć zwykłym, ludzkim mechanizmem psychicznym. Taki jest Armand, przyjaciel bohatera, Ziguette, córka gospodarzy jego stancji, Charver, krawiec. Barrat sumiennie wykonuje swoje zadanie. Przez 15 miesięcy specjalnie skonstruowane wozy wywożą ludzkie szczątki do dawnych kamieniołomów i kopalń. Po Cmentarzu Niewiniątek pozostają tylko malowidła na murze, które wraz ze swoim wizerunkiem śmierci – kościotrupem z kosą – na stałe weszły do europejskiej kultury jako Dance Macabre. Krótko po zakończeniu prac wybucha Rewolucja Francuska.
Interpretatorom „Oczyszczenia” trudno ustalić jednoznaczne przesłanie powieści. Na pewno dotyczy ono przeszłości i jej roli; temat szczególnie aktualny i dziś, u nas. Czy skondensowana w nadmiarze, tak jak miliony ludzkich ciał na Cmentarzu Niewiniątek może zatruć życie następnym pokoleniom? Czy odwrotnie – staje się nieobliczalna i groźna, ponieważ pozostawiono ją samą sobie, pozbawiono uczucia i pietyzmu ze strony żywych następców.
Ten dylemat będziecie musieli rozstrzygnąć Państwo sami, ale na tym polega urok dobrej literatury.
Włodzimierz Kowalewski
(łw)