Strona główna Radio Olsztyn
Posłuchaj
Pogoda
Olsztyn
DZIŚ: 8 °C pogoda dziś
JUTRO: 6 °C pogoda jutro
Logowanie
 

Koniec świata

Mt. prasowe

Proszę państwa odnoszę wrażenie, że Amerykanie nie mogą doczekać się końca świata – upadku cywilizacji i ogólnego chaosu po likwidacji zorganizowanych państwowości.

Zawsze tak było, wszak filmów katastroficznych Amerykanie nakręcili bez liku od „Planety małp” po najróżniejsze obrazy typu: „Dzień zagłady”, „2012” czy „Pojutrze”. Ale ostatnio, w dobie platform filmowych i seriali, które zdobyły ekrany naszych telewizorów, jest takich obaw znacznie więcej. Pojawiły się wiodące seriale katastroficzne, opowiadające o zdecydowanym upadku, głównie amerykańskiej cywilizacji – ale chodzi o to, że świat się po prostu zawalił.

Pozwolę sobie wymienić trzy popularne tytuły: „The Last of Us” – absolutny przebój ostatnich tygodni. Faktycznie dobry – grzybo-zombie i postapokaliptyczny wszechobecny terror w ludzkim wykonaniu robią niezwykłe wrażenie. Świetnie zrealizowana produkcja za gigantyczne pieniądze, przynosząca absolutnie – tu się powtórzę – gigantyczne zyski. Zbliżamy się do końca pierwszego sezonu. Wiadomo, że zamówiono kolejny.

Jestem w trakcie oglądania dosyć banalnej „Turbulencji”. To opowieść o pasażerach pewnego lotu, którzy powrócili do życia po pięciu latach nieobecności. Ich powrót wywołuje sporo zamętu, nie tylko w Ameryce. Serial jest prosty, ale ma w sobie coś – uświadamia nam nasze lęki przed odstępstwem od normy i całą naszą niewiedzę o pochodzeniu ludzkości oraz mitach, które narosły wokół naszej historii.

Pewnie najlepszym – moim zdaniem – jest serial „Pozostawieni”. Tu raptem znika część mieszkańców Ziemi, co wywołuje podobne zachowania i lęki jak w „Turbulencji”. Jednak jest to poważniejsza opowieść, lepiej zagrana, lepiej zrealizowana z wyrazistymi aktorami mającymi duże doświadczenie filmowe w odróżnieniu od zespołu z „Turbulencji”.

Co łączy wszystkie filmy i seriale? Przeświadczenie, że apokalipsa już się zaczyna – zaczęła lub nadchodzi. Smutek związany z nieuchronnością naszego losu – cywilizacji. Czy tak faktycznie się stanie? Tego na szczęście nie wiemy, ale odnoszę wrażenie, że współcześni włodarze świata robią wszystko, by sprostać wizjom filmowych myślicieli.

Przypomnę klasyczny obraz Stanleya Kramera z 1959 roku „Ostatni brzeg” z takimi gwiazdami kina jak Gregory Peck, Ava Gardner, Anthony Perkins czy Fred Astaire. To historia o naszym świecie zniszczonym przez wojnę atomową. Życie ostało się jedynie w Australii. Jednak radioaktywna chmura nadciąga… Jest to stary film, ale scenariusz ciągle dosyć aktualny. Więc nie lekceważmy opowieści ze studiów filmowych, bo przecież… wszystko może się zdarzyć – jak śpiewała Anita Lipnicka.

Jeszcze jedna uwaga – wspomniane seriale to oczywiście nie jest wielka sztuka, to tylko dobra rozrywka i już. Moje ostatnie lektury to sporo niezłych kryminałów – głównie skandynawskich. Wróciłem do Hakkana Nessera i jego rozważań o współczesnej Szwecji – niezłe. Czekałem na nową powieść Mariusza Czubaja „Półmistrz” i doczekałem się. Mogło być lepiej – szkoda tematu i podróży transatlantykiem w towarzystwie Witolda Gombrowicza.

Kinoman

Więcej w film
Pukamy do drzwi w Do Zobaczenia

Dziś w Do Zobaczenia mieszanka terroryzmu, końca świata, apokalipsy i rasowych podziałów. "My i wy" pod lepszym oryginalnym tytułem "You People" to naszpikowana gwiazdami (Eddie Murphy,...

Zamknij
RadioOlsztynTV