Działacze PiS przedstawili stanowisko dotyczące odtwarzania jednostek wojskowych w regionie
Fot. A. Piedziewicz
– Obecna sytuacja pokazuje, jak ważne jest odtwarzanie jednostek wojskowych na Warmii i Mazurach – przekonywali politycy Prawa i Sprawiedliwości. Wicepremier Jarosław Kaczyński poinformował o wzmocnieniu polskiej granicy wschodniej ze względu na obecność najemników z Grupy Wagnera na Białorusi.
Poseł Prawa i Sprawiedliwości Zbigniew Babalski podkreślił, że ta sytuacja wyraźnie pokazuje, że należy odtwarzać jednostki wojskowe we wschodniej części Polski.
Dzisiaj mamy szczególną sytuację: agresor atakuje Ukrainę, na Białoruś zbliża się Grupa Wagnera. Przypominam rok 2021 i atak hybrydowy ze strony Rosji i Białorusi. Dzisiaj Straż Graniczna ostrzega – zaczyna się nasilenie podobne do roku 2021
– mówił.
Jak powiedział Grzegorz Kierozalski, szef klubu radnych PiS w sejmiku województwa warmińsko-mazurskiego, Grupa Wagnera nie jest armią, ale na Ukrainie stanowi potężną siłę zbrojną.
Nie jest wykluczone – bo trzeba być przygotowanym na najgorsze – że ta grupa zostanie włączona w działania hybrydowe i to nie pod flagą Rosji, a pod flagą Grupy Wagnera
– ocenił.
Politycy przypomnieli, że ostatnie lata to istotny wzrost liczebności polski armii.
Dzisiaj polska armia liczy około 170 tysięcy żołnierzy. Gdy Prawo i Sprawiedliwość obejmował władzę w 2015 roku, to była to armia licząca między 80 a 90 tysięcy żołnierzy. Niczym nieuzasadnione było zwijanie, likwidowanie wojska w 2011 roku
– przyznał poseł Zbigniew Babalski.
Jedną z odtwarzanych obecnie jednostek jest jednostka w Ostródzie.
Czerwone Koszary to dla ostródzian miejsce historyczne. Ostróda stała wojskiem, nawet idąc po ulicach można było zobaczyć więcej żołnierzy, niż zwykłych cywili
– zauważył Dawid Olszewski z PiS, radny młodzieżowego sejmiku województwa.
W Ostródzie ma stacjonować batalion czołgów wyposażony w koreańskie czołgi K2.
– Czy Donald Tusk po wyborach chciałby zburzyć mur i pozwolić zalać Polskę nielegalnymi imigrantami – o to w Olsztynie pytali działacze Prawa i Sprawiedliwości.
Posłanka PiS Iwona Arent mówiła o wojnie hybrydowej, która miała być preludium do ataku na Ukrainę. Działanie – co podkreślała – miało zdestabilizować sytuację w kraju, by później Polska zajmując się obroną nie wsparła zaatakowanego sąsiada. „Pytanie o likwidację muru kierowane do Donalda Tuska jest szczególnie ważne z perspektywy Olsztyna i Warmii i Mazur, regionu, który graniczy z Rosją” – mówiła.
Henryk Żuchowski radny PiS w sejmiku województwa warmińsko-mazurskiego podkreślał, że bezpieczeństwo jest najważniejsze. Jak mówił, każdy dba o interesy prywatne, zakładając choćby dodatkowe zabezpieczenia w domach. „Jak więc ma zachować się polski rząd?” – pytał Żuchowski.
Działacze podkreślili, że PiS jest za przyjmowaniem emigrantów pod kontrolą. Nie ma zgody na dyktat Unii Europejskiej ws. relokacji emigrantów.
„Czy jako społeczeństwo jesteśmy za przyjmowaniem uchodźców? Jeśli dojdzie do referendum w tej sprawie, musimy obronić nasz kraj” – apelował działacz PiS Marcin Jastrzębski i podkreślał, że ci, którzy koczują na granicy z Białorusią, mają swój cel – chcą dostać się do Niemiec.
„Nie możemy zgodzić się na to, by ten niekontrolowany napływ uchodźców przeszedł przez Polskę jak Hunowie. To ludzie, z którymi nie łączy nas nawet kultura” – dodał doradca wojewody ds. kultury Maciej Tobiszewski. Podkreślił, że obecnie w naszym kraju żyje 1,5 miliona obywateli Ukrainy, którzy uciekli przed wojną. Znaczna część ma pracę, integruje się ze społeczeństwem. „Natomiast osoby granicy z Białorusią nie chcą się asymilować, tworzą swoje enklawy, co jest dla nas niebezpieczne” – mówił.
W podobnym tonie wypowiadał się niezależny ekspert ds. bezpieczeństwa Piotr Czuryłło, który popiera dbałość o ochronę granicy. Likwidację zapory określił natomiast jako ruch samobójczy.
Posłuchaj wypowiedzi
Autor: A. Piedziewicz
Redakcja: K. Ośko
