Coming out
Głośny coming out Radomira Szumełdy, działacza Platformy Obywatelskiej w Trójmieście stał się swoistym barometrem tolerancji i ujawnił skalę polaryzacji naszego społeczeństwa w kwestii poszanowania osób o odmiennej orientacji.
„Jestem gejem i mam gorzej niż Wy wszyscy” – napisał 27 listopada na Facebooku Szumełda. Jak mówi, zrobił to „po kilku głębszych”. Potem przyszło otrzeźwienie, nie tylko po upojeniu alkoholowym, ale przede wszystkim za sprawą wciąż wielkiej grupy homofobów. I choć teraz przeżywa katusze, to nie żałuje. Mimo wszystko łatwiej mu żyć, bez ciągłego maskowania się i udawania kogoś innego.
Coming out Szumełdy wywołał debatę publiczną na temat odmienności seksualnej. I dobrze. Bo wiele jest do zrobienia w tym względzie. Społeczeństwo polskie dzieli się na: homofobów, obojętnych i akceptujących. Jednak ta pierwsza grupa wciąż dominuje. Pomijając kiboli czy bojówki narodowców, najczęściej homofobami są ludzie ze starszego pokolenia, katolicy. Emocje, które im towarzyszą to: niechęć, nieufność, nienawiść, wrogość i agresja. A więc wszystko to, co w religii chrześcijańskiej zabronione. Z drugiej strony, to właśnie Kościół nazywa grzesznikami ludzi, którzy „kochają inaczej”. To paradoks, który pozostawiam bez komentarza. Może tylko przytoczę cytat z Biblii: „Kto z was jest bez grzechu, niech pierwszy rzuci kamieniem”.
Czy nam się to podoba, czy nie osoby homoseksualne są wśród nas. W domu, sklepie, szkole, w pracy. Dopóki nie mamy pojęcia, że nasz współpracownik, sąsiad czy kolega ze szkolnej ławki jest homo, wszystko jest OK. Oceniając ją/jego stosujemy kryterium sympatii. Po coming out w większości przypadków włączają się takie uczucia jak: obrzydzenie i potępienie.
Psychologowie przekonują, że postawy homofobiczne najbardziej rozpowszechnione są wśród osób, które nie znają osobiście żadnego geja lub lesbijki. Z drugiej strony zapewniają, że osobista znajomość z przedstawicielami mniejszości seksualnych zmniejsza poziom niechęci względem nich.
Sęk w tym, że coming out’ów jest mało. Osoby o odmiennej orientacji boją się społecznego napiętnowania i ostracyzmu. Nie wiedzą do kogo zwrócić się o pomoc. A im mniejsze miasto, tym problem jest większy.
Ponoć w każdym mieście wojewódzkim działają lokalne oddziały Kampanii przeciw homofobii (KPH). Tymczasem w Olsztynie, ta organizacja jest w rozsypce. Od kiedy główna aktywistka Sandra Ejsymont działa w Ruchu Palikota, KPH w naszym regionie prawie nie istnieje.
Piszę o tym nie bez kozery, bowiem kilka dni temu, gdy realizowałam audycję na ten temat, próbowałam skontaktować się z olsztyńskimi działaczami KPH. Jednak do nikogo nie udało mi się dotrzeć. Po wielu rozmowach telefonicznych, spychologii i odmowach udało mi się w końcu nawiązać kontakt z Aleksandrą Węcławską, działaczką Młodych Socjalistów, która kiedyś brała udział w akcjach przygotowywanych przez olsztyński oddział Kampanii przeciw homofobii.
Coming out (of the closet) (od ang. to come out of the closet – wyjść z szafy) – proces samodzielnego ujawniania własnej orientacji seksualnej lub tożsamości płciowej (posiadanej przez mniejszość w społeczeństwie) przed innymi ludźmi (np. rodziną, przyjaciółmi, znajomymi czy współpracownikami). Proces ten zawiera w sobie fakt uświadomienia sobie własnej, odmiennej od heteroseksualnej, orientacji seksualnej oraz naukę samoakceptacji jako geja, lesbijki lub osoby biseksualnej (coming out przed samym sobą).
Źródło: Wikipedia
Polecam zapis rozmowy z Aleksandrą Węcławską: