Co stało się w lesie pod Bisztynkiem? Czy morderca 19-latki był poczytalny?
Mężczyzna, który na początku grudnia minionego roku w lesie pod Bisztynkiem zabił swoją partnerkę, nie był odurzony dopalaczami. Prokuratura po kilku miesiącach śledztwa przedstawia wyniki badań toksykologicznych 25-latka.
Późnym popołudniem 3 grudnia minionego roku do jednego z domów na kolonii w Bisztynku wbiegł 25-latek, krzycząc, że zabił swoją dziewczynę. Miał to zrobić w środku lasu. Tam też, podążając za śladami krwi, dotarł zaalarmowany sąsiad.
Kobieta, była w krytycznym stanie, miała widoczny uraz głowy. Nie udało się jej uratować. Sekcja zwłok wykazała, że 19-latka była pod wpływem dopalaczy. Podejrzewano też, że jej oprawca również mógł zażyć środki psychoaktywne. Przypuszczeń nie potwierdziły jednak badania toksykologiczne.
Prokuratorzy wciąż nie wiedzą, co wydarzyło się w bisztyneckim lesie. Mężczyzna wprawdzie przyznał się do morderstwa, ale od początku śledztwa zasłania się niepamięcią. Prokurator rejonowy z Biskupca Tomasz Ślązak mówi, że los mężczyzny zależy od opinii biegłego psychiatry. Jeżeli ten uzna, że 25-latek był poczytalny zostanie skierowany przeciwko niemu akt oskarżenia do sądu. Natomiast jeżeli opinia wykaże, że nie był świadomy tego co robi, wówczas zostanie umieszczony w zamkniętym zakładzie psychiatrycznym.
Prokuratura planuje zamknąć sprawę do końca czerwca. Wtedy ruszy proces mężczyzny. Grozi mu dożywocie.
(K.Grabowska/K.Piasecka)