„Bursztynowa dziewczyna. Anna Jantar we wspomnieniach”
Jak wszyscy Państwo doskonale wiecie, nam, nałogowym czytaczom książek, zdarza się niekiedy, że pod ręką zabraknie kolejnej nowości, bądź innego tytułu, który by korcił, przyciągał, wzbudzał uwagę. Wtedy wracamy do dawnych lektur albo szperamy na „półce rezerwowej”, gdzie odstawiamy książki, co do których nie mieliśmy jasnych zamiarów. Na tej właśnie półce odkryłem ostatnio wydany jakiś czas temu tom „Bursztynowa dziewczyna. Anna Jantar we wspomnieniach” w opracowaniu Marioli Pryzwan.
14 marca 1980 roku podczas podchodzenia do lądowania na Okęciu rozbił się lecący z Nowego Jorku samolot Ił-62 Polskich Linii Lotniczych „Lot”. W fosie dawnego fortu przy ulicy Żegoty poniosło śmierć 87 osób, wśród nich Anna Jantar, wtedy najpopularniejsza polska piosenkarka.
Liczyłem na obszerną biografię, bo biografie lubię jak mało co w literaturze. Znalazłem jednak ciekawie i nowatorsko zbudowany portret młodej gwiazdy pop-kultury, złożony z krótkich wypowiedzi ponad 70 osób, coś w rodzaju „zestawu do samodzielnego montażu” dla czytelnika. Mówią ludzie bliscy Annie Jantar – mąż, rodzice, brat, córka. Mówią znajomi, współpracownicy, koledzy. Są apologeci i wielbiciele oraz głosy bardziej obojętne i zdystansowane.
„Uosabiała epokę sukcesu lat siedemdziesiątych” – pisze o niej kompozytor Antoni Kopff. „Piękna, boska, uwielbiana” – dodaje Bohdan Bujnicki, przyjaciel i właściciel ulubionego pensjonatu w Ustroniu Morskim. „Gdyby żyła, byłaby dziś polską Barbrą Streisand” – stwierdza Romuald Lipko.
Spod pięknych frazesów wyłania się jednak szara rzeczywistość i obraz tamtych czasów, dziś coraz bardziej odchodzących w zapomnienie i coraz mniej zrozumiałych dla młodszych. O karierze decydował nie tylko talent, którego piosenkarce nie brakowało, ale też umiejętność radzenia sobie w relacjach wobec mocodawców z państwowych mediów i tzw. „czynnika politycznego”. Była lansowana w radiu i telewizji, zdobywała kolejne nagrody, błyszczała na salonach. Mąż, Jarosław Kukulski, dostarczał melodyjnych, optymistycznych piosenek, profesjonalni autorzy zgrabnych tekstów o słońcu, radości, szerokich ulicach. W modnej sukni, z perłowym uśmiechem, w blasku festiwalowych świateł na ekranie kolorowego telewizora doskonale reprezentowała świat marzeń epoki Edwarda Gierka – gdzie „Polska rośnie w siłę, a ludzie żyją dostatniej”. Jest też kameralna, ludzka skala:
„Mama… pamiętam jak przez mgłę. Miała mnóstwo pierścionków i długie, czerwone paznokcie.” – wspomina córka, Natalia Kukulska.
Mimo swojej pozycji w Polsce Anna Jantar musiała dorabiać występami w polonijnych klubach Chicago, myśląc przy tym, jak ukryć przed władzą i tak niezbyt hojne dolarowe honoraria. Po tragicznej śmierci długo przedstawiano ją jako kochającą żonę, tymczasem była związana ze znanym rockowym perkusistą i tym nieszczęsnym lotem wracała do kraju, aby zmienić swoje życie.
W muzyce Anna Jantar stanowczo nie należała do „mojej bajki”, na pewno nie słuchała jej zbuntowana, hipisująca młodzież, uważając nawet za jakiś rodzaj obciachu. Ale po latach odkryłem w wielu jej piosenkach motywy egzystencjalne – samotności, wadzenia się z Bogiem, przeczucia śmierci – ukoronowane pięknym, nowoczesnym i przerażającym utworem „Nic nie może wiecznie trwać” nagranym z „Budką Suflera” na kilka miesięcy przed katastrofą.
Krzysztof Krawczyk wspomina: „Przeżyłem z nim (z Jarosławem Kukulskim, mężem Anny) noc po wypadku, piliśmy wódkę, mówił, że wciąż Anię czuje. Dawno tak nie płakałem jak wtedy z nim, taka męska stypa.”
„Bursztynowa dziewczyna. Anna Jantar we wspomnieniach” w opracowaniu Marioli Pryzwan jest szczególnie skomponowaną opowieścią o ludzkim losie. Warto ją przeczytać, bo los to przecież najważniejszy temat literatury.
Włodzimierz Kowalewski
(as)