Bodo w książce i serialu
Nazywanie go „celebrytą” byłoby krzywdzące. Celebryta to ktoś, kto zawodowo żyje z zainteresowania innych, a wzbudza to zainteresowanie nie wiadomo dlaczego. Tymczasem Eugeniusz Bodo był pierwszą wielką osobowością polskiego show-biznesu. Tak się złożyło, że wejściu na telewizyjne ekrany serialu o życiu tej niezwykłej i tragicznej postaci towarzyszy także wydana w ostatnich dniach książka Anny Mieszkowskiej „Bodo wśród gwiazd”.
Naprawdę nazywał się Bogdan Eugene Junod, urodził się w Genewie i był dzieckiem z polsko-szwajcarskiego małżeństwa. Zachował później szwajcarskie obywatelstwo, co – wbrew pozorom – nie wyszło mu na dobre. Jego ojciec był kimś, kogo dziś nazwalibyśmy „menadżerem artystycznym”, a pseudonim „Bodo” wziął się od roli kowboja granej w należącym do ojca kabarecie. Miał dary, o jakich inni mogą marzyć. Przystojny, inteligentny, z mnóstwem talentów: uwielbiany aktor filmowy, kabaretowy i dramatyczny, tancerz, reżyser, scenarzysta, piosenkarz śpiewający popularne przeboje jak „Umówiłem się z nią na dziewiątą” czy „Tyle miłości”. I to wszystko bez zawodowego wykształcenia, bez znajomości nut, w ciągu 40. lat krótkiego życia.
W okresie międzywojennym z braku telewizji potrzebę masowej rozrywki zaspokajały teatrzyki rewiowe i kina. Bodo występował na scenach „Qui pro Quo”, „Cyganerii”, „Cyrulika Warszawskiego”, zagrał też w ponad 30. filmach, „dawał twarz” dla reklam. Ogromne honoraria inwestował we własną wytwórnię filmową „Urania” i kawiarnię „Cafe Bodo”. W roku 1939 podpisał korzystny kontrakt w Hollywood, podobnie zresztą jak jego znakomita koleżanka Helena Grossówna i wzięty pisarz Tadeusz Dołęga-Mostowicz. Żadnemu z nich nie było dane wypełnić podjętych zobowiązań.
Anna Mieszkowska stara się w swojej książce dociec, jaki mógł być Eugeniusz Bodo na co dzień, w bezpośrednim kontakcie. Myślę, że typowy dla wybrańców rozpieszczonych miłością tłumów. Szarmancki, dowcipny, biorący życie na krótki dystans, szybki, mało refleksyjny. Przepadał za wyrafinowaną kuchnią, ale był całkowitym abstynentem od alkoholu, choć nałogowym brydżystą. Brukowa prasa tamtych czasów, bardzo podobna do dzisiejszej, rozpisywała się o jego związku z aktorką Norą Ney, a później z egzotyczną pięknością z Tahiti Anne Chevalier, którą jako Reri można podziwiać w nakręconym przez niego filmie „Czarna perła”. To również ciekawy wątek. Bodo zamierzał się z nią ożenić, ale pewnie dla kaprysu, bo znudziła mu się prędko. Wróciła na Tahiti, tam odnalazł ją po kilku latach Arkady Fiedler, opisywał jej życiowy upadek i tęsknotę. Wiele lat później spotkał ją inny polski podróżnik Lucjan Wolanowski i widział coś zupełnie innego. Że była znana jako aktorka, ceniona, pokazywała mu dawne zdjęcia z Warszawy i pamiętała wiele polskich słów. Nie mogła zrozumieć opowieści o wojnie, o powstaniu i zniszczeniu miasta, o śmierci swojego kochanka w sowieckim łagrze.
Krążyło wiele legend o tej śmierci. Ja sam w głębokiej, gomułkowskiej komunie słyszałem, że Bodo był niemieckim konfidentem, zastrzelonym z wyroku podziemnego sądu. Prędko okazało się to bzdurą. Później mówiono o zabiciu go przez patrol NKWD we Lwowie, dokąd trafił po wybuchu wojny. Jeszcze później pojawiły się relacje Rosjanina, który miał go poznać w moskiewskim więzieniu Butyrki. Bodo siedział tam, ponieważ złożył podanie o wyjazd do USA. Swojemu towarzyszowi niedoli zostawił przed transportem do łagru dzieje życia spisane na jedwabiu z podszewki eleganckiego płaszcza, w którym go aresztowano. Najbardziej wiarygodna wersja to śmierć gwiazdora w obozie pracy w Kotłasie jesienią 1943 roku. Władze sowieckie nie zwolniły go na mocy układu Majski-Sikorski, dlatego, że nie był obywatelem polskim tylko szwajcarskim.
Przekonają się Państwo za jaką wersją opowiada się w swojej książce „Bodo wśród gwiazd” Anna Mieszkowska, mnie zaś szalenie interesuje, jak okoliczności śmierci tej wielkiej postaci przedstawili scenarzyści telewizyjnego serialu Piotr Derewenda i Doman Nowakowski. Losy ludzi żyjących naprawdę miewają w sobie o wiele więcej dramatyzmu, niż najbardziej wymyślna, ale fikcyjna fabuła.
Włodzimierz Kowalewski
(bsc)