Azyl
Szukałem odpowiedniego, interesującego, wrześniowego filmu i pomyślałem o tegorocznym amerykańskim filmie opowiadającym o polskim, tragicznym wrześniu 1939 roku i o okupacji niemieckiej.
Proponuję Państwu skromny film zatytułowany „Azyl”, opowiada on o wojennych latach warszawskiego Zoo, o Antoninie i Janie Żabińskich, którzy kierowali ogrodem i uczynili go wielkim. Film opowiada o zwykłych bohaterach. Otóż państwo Żabińscy ukrywali w ruinach warszawskiego zoologu, uciekinierów z getta, warszawskich Żydów. To film o dzielnych ludziach, poświęcających wszystko co mają, by pomagać prześladowanym. Historia jest dosyć prosta, tuż pod nosem Niemców, na terenie Ogrodu ukrywano Żydów, którym wyrabiano bezpieczne dokumenty i lokowano ich po aryjskiej stronie. W ten sposób Żabińscy ocalili kilkaset osób, za co zostali właściwie uhonorowani po wojnie w Izraelu, bo ratowali życie, narażając siebie i swoich bliskich. Film jest niezły, choć przydługi, polskie wojenne realia takie sobie, ale mamy do czynienia z amerykańskim filmem fabularnym, a nie dokumentem z kanału historycznego. Odniosłem wrażenie, że producenci mieli mało pieniędzy i niezbyt w niego wierzyli.
Jessica Chastain, która wcieliła się w postać Antoniny Żabińskiej starała się jak mogła, ale trochę szarżowała. Drugą gwiazdą filmu jest Daniel Bruhl, niemiecki gwiazdor, grający w Hollywood. W „Azylu” zagrał demonicznego Lutza Hecka – dyrektora berlińskiego Zoo. Heck jest oczywiście draniem, członkiem SS, opętanym ideą odtworzenia rasy wymarłych germańskich turów. Bruhl zupełnie nieźle zagrał despotycznego i fanatycznego Hecka, dodatkowo zakochanego w Antoninie Żabińskiej. Był wyrazisty, a właśnie tej cechy zabrakło wielu aktorom grającym w „Azylu”.
Sam film polecam, bo opowiada ważną historię w interesujący sposób.
I jeszcze jedna filmowa sprawa, ostatnie odcinki Twin Peaks dają nadzieję , że serial zostanie w naszej pamięci, sporo się dzieje i wyjaśnia i Agent Cooper ponownie staje się Agentem Cooperem.
Do moich wakacyjnych lektur dołożyłem nową powieść Marka Krajewskiego „Ludzkie Zoo”, Krajewski jak zwykle jest świetny i niezwykle ponury, znakomicie wpasował się w posępną aurę tego lata.
Jeszcze jedna uwaga, każdego wieczoru słucham nowej płyty Rogera Watersa „Is this the life we really want ?”, niesamowita i niezwykle aktualna, dobra rockowa płyta.
Kinoman