Strona główna Radio Olsztyn
Posłuchaj
Pogoda
Olsztyn
DZIŚ: 8 °C pogoda dziś
JUTRO: 6 °C pogoda jutro
Logowanie
 

Audycje w języku ukraińskim – grudzień 2016

Audycje w języku ukraińskim nadajemy codziennie, również w święta, dwukrotnie: o 10.50 i 18.10. Audycje zawierają bogaty serwis informacyjny o życiu diaspory ukraińskiej na Warmii i Mazurach, a także w Polsce oraz wieści z samej Ukrainy. Po kilku dniach od emisji zamieszczamy też tłumaczenia audycji w języku polskim. Do słuchania audycji zapraszają dziennikarze: Jarosława Chrunik, Hanna Wasilewska i Sergiusz Petryczenko. Audycje w języku ukraińskim emitowane są z nadajnika w Miłkach koło Giżycka na 99,6 FM.

25.12.2016 – godz. 20.30 – Magazyn (opis do dźwięku)

Witam was w naszym cotygodniowym programie „Od niedzieli do niedzieli”. W studiu jest Hanna Wasilewska. Przede wszystkim chciałabym złożyć życzenia wszystkim, którzy obchodzą Boże Narodzenie zgodnie z kalendarzem gregoriańskim. Życzę pokoju, miłości i niech ten świat stanie się choć trochę leszy w tym okresie. Mocnego zdrowia państwu i bliskim. I jeszcze dobrego humoru każdego dnia. O to obiecujemy zatroszczyć się. A dzisiaj już czas opowiedzieć o wydarzeniach z życia Ukraińców, które miały miejsce na Warmii i Mazurach.

(-)

W zeszły weekend odbywał się w Olsztynie Jarmark Warmiński. Właśnie tam Sergiusz Petryczneko spotkał Tarasa Krynyckiego – mistrza szkła artystycznego z Olsztynka. Tamtejsza huta działa ponad 10 lat. Kiedy Sergiusz Petryczenko zainteresował się skąd taka umiejętność, rzemieślnik z przyjemnością opowiedział swoją historię. Taras Krynyckyj opowiada, a my słuchamy:

-Moja cała rodzina, mama i tata pracowali w hucie szkła. To była wielka huta na Ukrainie, tam w okolicach Lwowa. Mnie wysłano do nauki na maszynistę, ale jako młody jeszcze chłopiec przychodziłem patrzeć jak pracują [w hucie] i bardzo mnie to interesowało. Po wojsku wróciłem do domu. Trzeba było iść do pracy i poszedłem do fabryki, w której oni pracowali. I tak się zaczęło. Przepracowałem tam półtora roku. Nabrałem pewnej wprawy, przychodziło mi to bardzo prosto jakbym miał do tego talent. No i jak skończyło się tam…zaczęły się pewne problemy i tę hutę zamknięto to ja pojechałem do Polski za chlebem. Pracowałem w różnych hutach i w pewnym momencie w jednej z nich zauważyli mnie artyści z huty Murano we Włoszech i wzięli mnie do siebie. Znany artysta Barbaro Luigi zobaczył jak pracuję i powiedział, że będę mistrzem. Pokazali mi kilka technik i to mi się spodobało. Pracowałem z nimi z pół roku. Nie pokazał mi wszystkich tajemnic, tylko podpunkty i powiedział, że kiedy sam do tego dojdę to będę mistrzem, no i pewnego razu sam spróbowałem swoich możliwości i dotąd sam prowadzę artystyczną hutę szkła.

-A warsztat jest w domu, czy gdzieś pan jeździ?

-Mam warsztat w Olsztynku, gdzie nie tylko tworzę różne rzeczy, anioły, ptaszki, artystyczne szkło, ale użytkowe typu kieliszki, szklanki, wazy itd., ale jednocześnie pokazuje dzieciom, jak ze szkła można zrobić różne rzeczy, jak koloruje się szkło. Takiego ptaszka robię w ciągu 17-20 sekund na ich oczach, więc to dla dzieci jest bardzo interesujące. A jednocześnie mówię o szkle, to taka lekcja teoretyczna, jak ono powstaje, w jakich temperaturach i następnie pokazuję jak z tego szkła można tworzyć różne rzeczy. Ja nie wytapiam surowca z piasku, tylko z butelek. 100 % z odpadów.

-Czy pan pracuje tradycyjnie, tradycyjnymi technikami, czy używa pan nowych maszyn, sprzętów, nie wiem jak to się nazywa.

-Powiem, że to hutnictw, którym się zajmuje jest tradycyjne. Bez żadnych maszyn, tak jak kiedyś. Bo ludzkiej ręki nie zastąpi żadna maszyna. Niby te wyroby są takie same, ale każdy jest troszkę inny. W tym jest sens. Obróbka szkła, dmuchanie szkła, kolorowanie szkła – wszystko ręcznie.

-A gdzie można znaleźć pańskie wyroby?

-W galeriach, w sklepach z pamiątkami. To jest ręczna robota…i ceny. To bardzo ciężka praca przy takim piecu, który ma 1100 C pracować, to także trzeba mieć trochę siły, no i nie ukrywam, że jest gorąco i ciężko, ale to pokazują te wyroby.

-Jeśli ktoś ma ochotę, to może odwiedzić pana w Olsztynku i popatrzeć jak się pracuje?

-Tak, pokazuję, opowiadam. Prowadzę otwartą hutę szkła, dla ludzi. Inni to strzegą, nie pokazują, bo to tajemnica. Ja nie, bo wiem z doświadczenia, że tego nikt szybko się nie nauczy, a kto się nauczy…powiem, że jestem otwarty, a kto był…ja byłem, ja widziałem jak to się robi, ja widziałem jak ten anioł powstał, ja widziałem…to powie, że magia.

(-)

W Osieku w Borach Tucholskich rehabilitację przechodzili ranni w Donbasie ukraińscy żołnierze. Każdy z nich przeszedł trudny szlak bojowy, każdy ma swoje przemyślenia dotyczące tego co się stało i tego, co robić dalej. Tymi przemyśleniami podzieli się z Sergiuszem Petryczenką. W materiale nasi bohaterowie, dla ich bezpieczeństwa, pozostają anonimowi.

(-)

-Żołnierze, z którymi spotkałem się w ośrodku „Dobry Brat” walczyli od samego początku wojny, od 2014 roku. Wspominają, jak to wszystko się zaczęło.

-Służyłem tak, rota była prawie ochotnicza, dopełniona zmobilizowanymi. Sami też ochotnicy się mobilizowali. Ale oni tak z czasem byli mobilizowani, bo trzeba było zatykać dziury. Trzeba było szybko pracować. Było dużo wojska, ale brakowało zmotywowanych oddziałów, dowódców. Brakowało wiary i zaufania bo ludzie nie wiedzieli co ich czeka. Ludzie nie wierzyli nawet swoim dowódcom. Dlatego ochotnicy…którzy przyszli do armii robili wielką rzecz. Zawodowi żołnierze pytani, kto pójdzie, wychodziło 8-10 z roty. Czasem wychodziło kilka rot z batalionu i mówili, że będą pracować, inni, że nie widzą co to będzie. Ludzie nie przywykli. Każdego dnia eskalacja. Było powiedziane, żeby atakować blokposty separatystów, ale tak, żeby nikogo nie zabić, żeby nie iść pod sąd. I już zobaczyliśmy, że strzelają z ciężkiej broni piechoty i strzelają z zagranicy…to już w ogóle co innego. Taka eskalacja zrobiła swoje. Z czasem armia podciągnęła żołnierzy i dowódców, poprawiła organizację, zorganizowała się na nowo, dostarczyła nowych dowódców, takich którzy nie bali się walczyć. […] na stanowiskach postawili generałów. W ministerstwach było wielu starych, a na polu bitwy, gdzie trzeba wykonywać rozkazy już prawie są sami czynni. Armia rośnie szybko. Chce się zawsze więcej, lepiej, szybciej to już siła. Wtedy było wiadomo kto walczy, a gdzie kto zastanawia się, jak to i kto jutro będzie przy władzy. Był taki moment. No i co, wyszliśmy i zrobiliśmy swoje.

(-)

-Nie wszyscy mają tyle optymizmu jak mój poprzedni rozmówca. Nic w tym dziwnego, bo każdy reaguje na to co przeżył. A te przeżycia każdy miał różne.

-Powiem panu, że kiedy wchodziliśmy do Ługańska, tylko jeden był oficerem…on zginął. Prawdziwy oficer. A ci z tyłu chowali się gdzieś, Bóg wie gdzie. My byliśmy na samych rubieżach…także można powiedzieć, że te darmozjady tyle lat nic nie robiły, brali pieniądze z budżetu, bo to budżetówka i jak przyszła wojna, to ono chowają się za naszymi plecami…to marazm…no ja nie mogę sobie tego wyobrazić.

-A jest szansa na to, że czynni generałowie przejmą władzę nad całą armią?

-Prosty przykład, Zabrodskyj, to dowódca wojsk powietrzno-desantowych. Ja sam nie mam dowodów, ale widziałem jak chłopcy są dumni z tego, że on nimi dowodzi. Tam nie ma w ogóle pytań, co by nie powiedział, to jest to prawem dla tego rodzaju wojsk. Tak samo w wielu innych kierunkach. Są czynni generałowie…szacunek jest. A do kierownictwa? Nie wiem. Ja jestem po prostu żołnierzem, to nie do mnie, to pytanie do oficerów.

(-)

Kto nie lubi, choć na chwilę, zapomnieć o codziennych problemach i utonąć w świecie beztroskiego dzieciństwa, w świat bajek? Takich osób jest wiele, więc nic dziwnego, że na pokazie bajek Iwana Franki zebrało się tak wielu chętnych, że zabrakło miejsca, a słuchając „Rzepki”, gdzieś w głębi duszy wszyscy stało się dziećmi i martwili się od dziadka Panasa, który wyhodował zbyt dużą rzepkę:

[fragmenty wierszowanej bajki]

No i zaczęły się zmagania rzepki z dziadkiem i jego rodziną, a rzepka mocno siedziała w ziemi.

[fragmenty wierszowanej bajki]

Wszystko zmieniło się, kiedy do akcji przyłączyła się myszka.

[fragmenty wierszowanej bajki]

(-)

Dziękujemy jeszcze ras z Sylwii Pietnoczce i dzieciom z Punktu Nauczania Języka Ukraińskiego i Religii w Olsztynie, za bajkowy dzień.

(-)

Natomiast uczyć się z radością można i podczas świąt, bo niewielkie ćwiczenie dla mózgu jest zawsze korzystne. A ojczyste słowo tylko zbliża do tradycji. Więc teraz „Słowo o języku”:

[lekcja języka ukraińskiego]

(-)

W tym tygodniu Roman Bodnar także postarał się przybliżyć nam święta. I wychodzi mu to najlepiej, bo jakie to święta bez piosenek. Romanie, twoja kolej:

[muzyka Romana Bodnara]

(-)

Przyszedł czas pożegnania. Nad programem pracowali: Sergiusz Petryczenko, Roman Bodnar, Jarosława Chrunik i ja, Hanna Wasilewska. Wszystkim, którzy siedzą za świątecznym stałem życzę raz jeszcze wesołych i szczęśliwych Świąt. Wszystkiego dobrego!

23.12.2016 – godz.18.10 (opis do dźwięku)

Witam was w programie „Od A do Z”. Po wizycie Świętego Mikołaja i w przeddzień Nowego Roku nastrój stał się zupełnie świąteczny, więc spróbujemy go utrzymać. Ale tak jak nam dawniej, tak dzieciom dziś spełnienie nawet maleńkich marzeń wydawało się cudem. To swego rodzaju motor, który zachęca do dobrych uczynków i sumiennej nauki. A do tego dzieciaki z radością śpiewają dla Świętego Mikołaja i o nim. Siostry Zosia i Ksenia z Lidzbarka Warmińskiego przygotowywały się do spotkania ze Świętym Mikołajem jeszcze w listopadzie i zaśpiewały widzom na przeglądzie poezji śpiewanej w Olsztynie. Podśpiewujcie, a ja wracam do was za moment z wiadomościami z Górowa Iławeckiego o prezentem dla najmłodszych od Jarosławy Chrunik – bajką „Rzepka”. Z wami jest Hanna Wasilewska. Zaczynamy.

(-)

Kto nie lubi, choć na chwilę, zapomnieć o codziennych problemach i utonąć w świecie beztroskiego dzieciństwa, w świat bajek? Zapewne takich osób znajdzie się wiele, więc nic dziwnego, że dzieci z Punktu Nauczania Języka Ukraińskiego i Religii w Olsztynie, razem ze swoją nauczycielką Sylwią Pietnoczką, przygotowały dwie bajki Iwana Franki. Sala była całkiem zapełniona i wszyscy przeżywali wydarzenia razem z bohaterami bajek. Tydzień temu słuchaliście o przygodach lisiczki i żurawia, a dzisiaj pójdziemy do ogrodu, do dziadka Panasa, który wyhodował rzepkę:

[fragmenty wierszowanej bajki]

No i zaczęły się zmagania rzepki z dziadkiem i jego rodziną, a rzepka mocno siedziała w ziemi.

[fragmenty wierszowanej bajki]

Wszystko zmieniło się, kiedy do akcji przyłączyła się myszka.

[fragmenty wierszowanej bajki]

(-)

Bez względu na to, że dzieci w Górowie Iławeckim nie są ją małe, Święty Mikołaj nie mógł ich pominąć, więc moi koledzy mają o czym wam opowiadać:

Dzień dobry szanowni radiosłuchacze, dzisiaj usłyszycie o ostatnich wydarzeniach w naszej szkole.19 grudnia w naszej szkole odbył się uroczysty apel z okazji dnia Świętego Mikołaja. Wtedy nasza pani dyrektor Maria Olga Sycz złożyła wszystkim życzenia z okazji nadchodzących świąt i kończącego się semestru. Wszyscy wyjeżdżają do domów i będą świętować w rodzinnej atmosferze. Z okazji mikołajek samorząd rozdał uczniom cukierki i całą szkołą śpiewaliśmy piosenki bożonarodzeniowe. Po apelu samorząd przeprowadził koncert, podczas którego, po wykonaniu piosenki, można było otrzymać czapkę Mikołaja. Także klasy przygotowały wigilie, podczas których uczniowie składali sobie życzenia, dawali prezenty i wspólnie jedli. Nie zrobiły tego trzecie klasy, które przez dużą ilość matur próbnych, zdecydowały się zorganizować wigilie w styczniu. Podczas apelu pani dyrektor zaprezentowała sportowe i przedmiotowe osiągnięcia uczniów naszej szkoły w tym półroczu. Wśród nich, z przedmiotów: wojewódzki konkurs z języka niemieckiego; do wojewódzkiego etapu zakwalifikowali się Kateryna Marczenko i Eleonora Ibrahimowa, pod kierunkiem pani Sniżany Husak. Wojewódzki konkurs z języka polskiego, etap szkolny, do wojewódzkiego etapu zakwalifikował się: Mychajło Iwanczewski, pod opieką Katarzyny Pasławskiej-Iwanczewskiej. Wojewódzki konkurs z języka rosyjskiego, etap szkolny, zakwalifikowalis ię do etapu wojewódzkiego: Eleonora Ibrahimowa […], pod opieką pani Aleksandry Bzdyl. TO były osiągnięcia gimnazjum, a wśród osiągnięć liceum: VIII Wojewódzki Przegląd Małych Form Teatralnych „Ja i mały teatr”. Nasi uczniowie zostali laureatami, a wśród nich: Diana Ibrahimowa […]. Wszystko to pod opieką pani Darii Kantor. W powiatowych mistrzostwach w siatkówce nasi uczniowie zajęli pierwsze miejsce, a w kolejnym, rejonowym etapie trzecie miejsce. Nasz skład był następujący: Mateusz Marczyszyn […]. W licealnych wojewódzkich zawodach szachowych nasi uczniowie zajęli zespołowo piąte miejsce. Dla szkoły to ogromne osiągnięcie. W naszym zespole byli: Dmytro Korotycz […] W ogólnopolskim turnieju z [niezrozumiałe] wśród ukraińskiej młodzieży, nai uczniowie zajęli honorowe trzecie miejsce. Skład naszego piłkarskiego zespołu był następujący: Jakub Kalczyński […]. W biegu o puchar burmistrza z okazji Święta Niepodległości, w kategorii licealnej i mężczyzn nasi uczniowie zajęli wszystkie trzy pierwsze miejsca. Pierwsze Naraz Łukiniuk, drugie Maciek Hajek, trzecie Tomasz Suberlak. A teraz proponuję wam posłuchać życzeń świątecznych od naszej pani dyrektor: w imieniu dyrekcji, nauczycieli, pracowników i uczniów ukraińskiej szkoły w Górowie Iławeckim, chcę wam przekazać wam wszystkim drodzy państwo składam życzenia szczęśliwych, zdrowych świąt. Takiego ludzkiego szacunku, ciepła dostatku, spokoju w rodzinie. I niech Jezus Chrystus z nieba błogosławi na dobre, długie i szczodre lata. I, by w waszych domach nigdy niczego nie brakowało, by był spokój i szczególnie także dla uczniów i rodzin naszych uczniów z Ukrainy. Także całej Ukrainie życzę spokoju i żeby w ten świąteczny czas wszyscy zapomnieli o tym, że toczy się tam wojna, że dzieje się źle i żeby poczuli rodzinne ciepło i szczęście przy świątecznym stole. Na dzisiaj to wszystko. Składamy życzenia z okazji zbliżających się świąt i nowego roku i pamiętajcie: niech problemy i niezgody nie robią w życiu niepogody. Szczęścia.

(-)

Uczyć się z radością można i podczas świąt, bo niewielkie ćwiczenie dla mózgu jest zawsze korzystne. A ojczyste słowo tylko zbliża do tradycji. Więc teraz „Słowo o języku”:

[lekcja języka ukraińskiego]

(-)

To wszystko. Dokładnie za tydzień w programie „Od A do Z” spotkacie Jarosławę Chrunik, a ja żegnam się z wami i życzę szczęśliwego Nowego Roku, dobrobytu i pokoju. Z wami była Hanna Wasilewska. Do usłyszenia.

22.12.2016 – godz.18.10 (opis do dźwięku)

Witam was w programie ukraińskim z cyklu „Z dnia na dzień”. Jak zawsze we czwartek kropla humoru i zdrowej satyry i jeszcze kropla słonych łez, bo ponownie wspomnimy wojnę na Ukrainie. Bohaterami naszego programu będą prawdziwi bohaterowie – ukraińscy żołnierze ranni w Donbasie. W Osieku odwiedził ich podczas rehabilitacji odwiedził ich nasz kolega Sergiusz Petryczenko. Dziś będziemy więc cieszyć się i smucić. W studiu jest Hanna Wasilewska. Szczerze zapraszam.

(-)

W Osieku w Borach Tucholskich rehabilitację przechodzili ranni w Donbasie ukraińscy żołnierze. Każdy z nich przeszedł trudny szlak bojowy, każdy ma swoje przemyślenia dotyczące tego co się stało i tego, co robić dalej. Tymi przemyśleniami podzieli się z Sergiuszem Petryczenką. W materiale nasi bohaterowie, dla ich bezpieczeństwa, pozostają anonimowi.

(-)

-Żołnierze, z którymi spotkałem się w ośrodku „Dobry Brat” walczyli od samego początku wojny, od 2014 roku. Wspominają, jak to wszystko się zaczęło.

-Służyłem tak, rota była prawie ochotnicza, dopełniona zmobilizowanymi. Sami też ochotnicy się mobilizowali. Ale oni tak z czasem byli mobilizowani, bo trzeba było zatykać dziury. Trzeba było szybko pracować. Było dużo wojska, ale brakowało zmotywowanych oddziałów, dowódców. Brakowało wiary i zaufania bo ludzie nie wiedzieli co ich czeka. Ludzie nie wierzyli nawet swoim dowódcom. Dlatego ochotnicy…którzy przyszli do armii robili wielką rzecz. Zawodowi żołnierze pytani, kto pójdzie, wychodziło 8-10 z roty. Czasem wychodziło kilka rot z batalionu i mówili, że będą pracować, inni, że nie widzą co to będzie. Ludzie nie przywykli. Każdego dnia eskalacja. Było powiedziane, żeby atakować blokposty separatystów, ale tak, żeby nikogo nie zabić, żeby nie iść pod sąd. I już zobaczyliśmy, że strzelają z ciężkiej broni piechoty i strzelają z zagranicy…to już w ogóle co innego. Taka eskalacja zrobiła swoje. Z czasem armia podciągnęła żołnierzy i dowódców, poprawiła organizację, zorganizowała się na nowo, dostarczyła nowych dowódców, takich którzy nie bali się walczyć. […] na stanowiskach postawili generałów. W ministerstwach było wielu starych, a na polu bitwy, gdzie trzeba wykonywać rozkazy już prawie są sami czynni. Armia rośnie szybko. Chce się zawsze więcej, lepiej, szybciej to już siła. Wtedy było wiadomo kto walczy, a gdzie kto zastanawia się, jak to i kto jutro będzie przy władzy. Był taki moment. No i co, wyszliśmy i zrobiliśmy swoje.

(-)

-Nie wszyscy mają tyle optymizmu jak mój poprzedni rozmówca. Nic w tym dziwnego, bo każdy reaguje na to co przeżył. A te przeżycia każdy miał różne.

-Powiem panu, że kiedy wchodziliśmy do Ługańska, tylko jeden był oficerem…on zginął. Prawdziwy oficer. A ci z tyłu chowali się gdzieś, Bóg wie gdzie. My byliśmy na samych rubieżach…także można powiedzieć, że te darmozjady tyle lat nic nie robiły, brali pieniądze z budżetu, bo to budżetówka i jak przyszła wojna, to ono chowają się za naszymi plecami…to marazm…no ja nie mogę sobie tego wyobrazić.

-A jest szansa na to, że czynni generałowie przejmą władzę nad całą armią?

-Prosty przykład, Zabrodskyj, to dowódca wojsk powietrzno-desantowych. Ja sam nie mam dowodów, ale widziałem jak chłopcy są dumni z tego, że on nimi dowodzi. Tam nie ma w ogóle pytań, co by nie powiedział, to jest to prawem dla tego rodzaju wojsk. Tak samo w wielu innych kierunkach. Są czynni generałowie…szacunek jest. A do kierownictwa? Nie wiem. Ja jestem po prostu żołnierzem, to nie do mnie, to pytanie do oficerów.

(-)

W Donbasie dotąd trwa zaciekła wojna. Codziennie giną ukraińscy chłopcy. Wyprowadzają dziesiątki rannych. I chociaż zobaczyć tego nie mamy jak to możemy pomóc ofiarom. Nawet zwykłą uwagą i współczuciem pamiętając o tym, że gdzieś na straży pokoju stoją oni – obronne anioły. Ciężko z takiego trudnego przejść na inny, ale spróbujemy, bo życie trwa i powinniśmy cieszyć się każdą jego chwilą. A w ciężkich chwilach bardzo ważne jest poczucie humoru. Niech i dzisiaj ono nas uratuje.

[humoreska]

(-)

[muzyka Romana Bodnara]

(-)

Czas antenowy dobiega końca. Pozostaje nam podziękować za uwagę i pożegnać się. Pracowali dla was: Sergiusz Petryczenko, Roman Bodnar i Hanna Wasilewska. Wszystkiego dobrego.

21.12.2016 – godz.18.10 (opis do dźwięku)

Szczerze witam was w tę cudowną przedświąteczną środę. Dzisiaj, jak zawsze będzie muzyczno-kulturalnie więc zapraszam bliżej do odbiorników etsteyów i miłośników tradycyjnej sztuki. W rubryce młodzieżowej kontynuujemy cykl znajomości z Jarmarku Młodzieżowego w Gdańsku, a sztuki związanej ze szkłem proponuje dotknąć Sergiusz Petryczneko, który odwiedził niedawno Jarmark Warmiński, skąd wrócił z pełnymi rękoma. Wszystko za kilka minut. Zostańcie z naszym zespołem. Z wami jest Hanna Wasilewska. Obiecuję przyjemny wieczór.

(-)

Viviénne Mort to ukraiński zespół Indie rock, który został założony w 2007 roku przez Danielę Zauszkinę. Dana, bo tak sama o sobie mówi, jest solistką i autorem piosenek zespołu. W tym czasie grupa wydała trzy albumy i dwa wideoklipy. Na scenie Młodzieżowego Jarmarku w Gdańsku Daniela zrobiła wrażenie na publiczności nieziemskim, elektrycznym wokalem. Jej piosenki, jak i ona sama, pozostawiają u rozmówcy czy słuchacza, dziwne wrażenie. Nie trzeba się specjalnie przyglądać, żeby zauważyć w tym kosmiczne cechy, a nawet powiedziałabym – elfickie. Czy Daniela Zauszkinam solistka grupy taka naprawdę jest?

-To taki obraz, mi się wydaje, że ludzie chcą mieć kogoś takiego, kto będzie podobny do bajki, taki bardzo dobry i nigdy nie oszuka i oni chcą kogoś takiego znaleźć i może dlatego mnie do tego ludzie wybrali. Jestem bardzo wdzięczna, ale to nie do końca prawna i mam w sobie wiele różnych demonów.

-Na stronie Wikipedii informacja jest krótka i nie zawiera żadnych osobistych faktów o tobie – gdzie się uczułaś, w jaki sposób trafiłaś do ukraińskiego show biznesu.

-Wydaje mi się, że wszystkie dzieci chodziły do szkoły, gdzieś w siódmej klasie zebrały grupę złożoną ze swoich kolegów, zaczęły grać i to nic takiego szczególnego.

-A w ogóle skąd pochodzisz? Bo grupę przedstawiają jako zespół z Kijowa. Ty mówisz po ukraińsku z akcentem zachodnim. To trochę zbija z pantałyku, bo Kijów dzisiaj to niestety rosyjskojęzyczne miasto.

-W moim domu wszyscy mówili po rosyjsku, a tylko babcia po ukraińsku. Zawozili mnie do niej. Mogę się przyznać, że myślę w dwóch językach. W moim środowisku jest niewiele osób, które kontaktują się po ukraińsku i dlatego często używam i rosyjskiego. Ale mam jakiś taki wewnętrzny kompas i jakoś to samo przychodzi.

-A twój kompas podpowiadał ci kierunek przy wyborze stylu muzycznego? Co to za styl indie rock?

-To jakiś rodzaj rodzaj, indie od słowa independent, chodzi o to, że nie mamy producenta i nie pożyczamy od nikogo pieniędzy i nie pchamy się na festiwale.

-Mimo tego aktywnie uczestniczycie w festiwalach. Kto u was wykonuje funkcje producenta albo menedżera – załatwia koncerty?

-Mamy jednego bardzo aktywnego i obeznanego w różnych sferach show biznesu uczestnika. Jest naszym perkusistą i producentem. Ja odpowiadam za część artystyczną.

-Czasem bywa, ze muzyka przenika cię na wskroś i nie możesz wyjaśnić, co ci się w niej podoba. Wydaje mi się, że taka jest wasza muzyka. A jaka muzyka podoba się tobie i czemu?

– Kiedy…jak pani powiedziała, przychodzi. U nas w modzie znowu są greckie maski, wszyscy w maskach…a kiedy czujemy jakieś takie uderzenie, wybuch, energetyczny wybuch to wtedy maska jest jakby zdjęcia, przy tym nie ważne czy człowiek tego chce. Mimo tego przerwało się i pokazało całą polifonię, chaos i bogactwo człowieka. A my widzimy bardzo mało. Tu ciągnie i chce się.

-A na ile masz wielkie ambicje jak śpiewaczka? Wystarczą ci ukraińskie sceny czy chcesz zdobyć cały świat?

-U mnie słowa są po ukraińsku, w ogóle jestem szczęśliwa ze wszystkich, którzy słuchają.

-Więc nie masz ambicji. Ktoś coś słyszał?

-Wydaje mi się, że mam bardzo słaby fokus. Może mój socjotyp mi to dyktuje…obraz, dzisiaj obraz. Zaczynam oglądać, badać…zwyczajnie mam ambicje, ale – mówię prawdę – zrobiłam za mało i jak ja mogę pretendować, kiedy zrobię maksimum oczywiście będę wdzięczna za jakikolwiek wynik.

Taka właśnie jest Daniela Zauszkina – dziewczyna-elf, która cieszy się tym co ma. Dobry przykład dla młodzieży nieprawdaż? W jakimkolwiek wypadku Viviénne Mort to dobra ukraińska muzyka, której warto posłuchać i zaprosić ponownie tutaj. Ale to już w przyszłym roku.

Już teraz trwa przygotowanie do świąt Bożego Narodzenia w kościele katolickim, więc nie można obejść się bez jarmarku. W zeszły weekend odbywał się w Olsztynie Jarmark Warmiński. Właśnie tam Sergiusz Petryczneko spotkał Tarasa Krynyckiego – mistrza szkła artystycznego z Olsztynka. Tamtejsza huta działa ponad 10 lat. Kiedy Sergiusz Petryczenko zainteresował się skąd taka umiejętność, rzemieślnik z przyjemnością opowiedział swoją historię. Taras Krynyckyj opowiada, a my słuchamy:

-Moja cała rodzina, mama i tata pracowali w hucie szkła. To była wielka huta na Ukrainie, tam w okolicach Lwowa. Mnie wysłano do nauki na maszynistę, ale jako młody jeszcze chłopiec przychodziłem patrzeć jak pracują [w hucie] i bardzo mnie to interesowało. Po wojsku wróciłem do domu. Trzeba było iść do pracy i poszedłem do fabryki, w której oni pracowali. I tak się zaczęło. Przepracowałem tam półtora roku. Nabrałem pewnej wprawy, przychodziło mi to bardzo prosto jakbym miał do tego talent. No i jak skończyło się tam…zaczęły się pewne problemy i tę hutę zamknięto to ja pojechałem do Polski za chlebem. Pracowałem w różnych hutach i w pewnym momencie w jednej z nich zauważyli mnie artyści z huty Murano we Włoszech i wzięli mnie do siebie. Znany artysta Barbaro Luigi zobaczył jak pracuję i powiedział, że będę mistrzem. Pokazali mi kilka technik i to mi się spodobało. Pracowałem z nimi z pół roku. Nie pokazał mi wszystkich tajemnic, tylko podpunkty i powiedział, że kiedy sam do tego dojdę to będę mistrzem, no i pewnego razu sam spróbowałem swoich możliwości i dotąd sam prowadzę artystyczną hutę szkła.

-A warsztat jest w domu, czy gdzieś pan jeździ?

-Mam warsztat w Olsztynku, gdzie nie tylko tworzę różne rzeczy, anioły, ptaszki, artystyczne szkło, ale użytkowe typu kieliszki, szklanki, wazy itd., ale jednocześnie pokazuje dzieciom, jak ze szkła można zrobić różne rzeczy, jak koloruje się szkło. Takiego ptaszka robię w ciągu 17-20 sekund na ich oczach, więc to dla dzieci jest bardzo interesujące. A jednocześnie mówię o szkle, to taka lekcja teoretyczna, jak ono powstaje, w jakich temperaturach i następnie pokazuję jak z tego szkła można tworzyć różne rzeczy. Ja nie wytapiam surowca z piasku, tylko z butelek. 100 % z odpadów.

-Czy pan pracuje tradycyjnie, tradycyjnymi technikami, czy używa pan nowych maszyn, sprzętów, nie wiem jak to się nazywa.

-Powiem, że to hutnictw, którym się zajmuje jest tradycyjne. Bez żadnych maszyn, tak jak kiedyś. Bo ludzkiej ręki nie zastąpi żadna maszyna. Niby te wyroby są takie same, ale każdy jest troszkę inny. W tym jest sens. Obróbka szkła, dmuchanie szkła, kolorowanie szkła – wszystko ręcznie.

-A gdzie można znaleźć pańskie wyroby?

-W galeriach, w sklepach z pamiątkami. To jest ręczna robota…i ceny. To bardzo ciężka praca przy takim piecu, który ma 1100 C pracować, to także trzeba mieć trochę siły, no i nie ukrywam, że jest gorąco i ciężko, ale to pokazują te wyroby.

-Jeśli ktoś ma ochotę, to może odwiedzić pana w Olsztynku i popatrzeć jak się pracuje?

-Tak, pokazuję, opowiadam. Prowadzę otwartą hutę szkła, dla ludzi. Inni to strzegą, nie pokazują, bo to tajemnica. Ja nie, bo wiem z doświadczenia, że tego nikt szybko się nie nauczy, a kto się nauczy…powiem, że jestem otwarty, a kto był…ja byłem, ja widziałem jak to się robi, ja widziałem jak ten anioł powstał, ja widziałem…to powie, że magia.

(-)

[muzyka Romana Bodnara]

(-)

Zabrzmiały akordy piosenki, a to oznacza, że przyszedł czas pożegnania. Pracowali dla was: Sergiusz Petryczenko, Roman Bodnar i Hanna Wasilewska. Wszystkiego dobrego i do usłyszenia.

20.12.2016 – godz. 18.10 (opis do dźwięku)

Dobry wieczór szanowni słuchacze. Wydaje mi się, właśnie dzisiaj, dzień po tym jak święty Mikołaj spełnił marzenia dzieci, że warto dowiedzieć się o cuda dorosłych – takie, o jakich Ukraińcy dotąd opowiadają legendy, w których mowa o niezwyciężonych chłodnojarcach. Więc proponuję zanurzyć się w historii. Dowiecie się także, w jaki sposób chłodnojarców rehabilitowano na współczesnej Ukrainie. Wszystko po przerwie muzycznej. Z wami jest Hanna Wasilewska. Dobry wieczór.

(-)

Koniec marca 1919 roku. Z niewielkiego obszaru na Czerkawszczyźnie, który nazywa się Chłodny Jar, dowództwo armii czerwonej zostało zmuszone do szybkiego wycofania swoich sił. 22 wsie wznieciły powstanie i stały się obszarem niedostępnym dla bolszewików. Za kilka miesięcy wrogowie zdecydują się porzucić te ziemię na zawsze. Białogwardziści generała Denikina gonią czerwonych na północ, ale samo nie mogą wejść do Chłodnego Jaru. Biali mogą walczyć z regularną armią przeciwnika, ale okazują się bezsilni przeciwko miejscowym powstańcom. Przeciwko denikinowcom broń podnieśli tu wszyscy i młodzi i starzy. Po białogwardzistach ponownie przychodzą bolszewicy. Po raz kolejny Chłodny Jar staje się fortecą nie do przejścia. Armia czerwona nie ma siły, by zdobyć ten rejon. Czym był Chłodny Jar? Dzisiaj wiemy o tym nie tylko z kolejnych dokumentów komunistów, ale i pamiętników świadków. Starszyzna zaporoskiej dywizji armii URL – Jurij Horlis-Horski brał udział przez kilka lat w wojnie powstańczej i szczegółowo ją opisał autobiograficznej powieści Chłodny Jar:

To żywy przykład tego, jak niewielkie siły silne duchem mogą walczyć z nieporównywalnie silniejszym wrogiem. Jurij Horlis-Horski – Chłodny Jar – mówi doktor historii Jurij Mytrofanenko – W ogóle zjawisko Chłodnego Jaru to ukraiński fenomen, jaki śmiało można określać terminem Republika Chołodnojarska. W okresie wojny wyzwoleńczej 1917 – 1920 władza centralna na Ukrainie była osłabiona; w warunkach wojny wszystkich przeciwko wszystkim, kiedy trzeba było walczyć jednocześnie przeciwko kilku wrogom, głównie na zwykłym Ukraińcach ciążyła odpowiedzialność – siedzieć z założonymi rękoma, czy nie czekając na decyzje władzy walczyć o swoje sprawy. Desperaccy chłodnojarcy dokonywali skutecznych rajdów pod sztandarem URL. Oczyszczały swoje wsie z wrogów. Jednostki czerwonych w Chłodnym Jarze przepadały bez śladu. Nie brano do niewoli. Żadnych kompromisów z wrogiem. Czego rzeczywiście tak panicznie bali się bolszewicy? W minionych stuleciach występowano o prawa i wolności, ale Chłodny Jar pokazał jeszcze ład organizacyjny i świadomość celu – niepodległość Ukrainy. Udawało im się osiągnąć samoorganizację. Jak w każdej republice w pełnym znaczeniu tego słowa, był tam podział władzy; najwyższa władza to ataman, ale zgodnie ze starą ukraińską tradycją jego decyzje musiały być w zgodzie z wolą rady. Dalej, na terytorium Chłodnego Jaru był sąd, który zajmował się wszystkimi ważnymi sprawami i w sumie możemy mówić o stopniach władzy sądowej, ustawodawczej i wykonawczej, ale zgodną z charakterystyką danego czasu.

Powstańcy mieli rozwiniętą sieć wywiadowczą. Wybierali sobie pseudonimy, żeby wróg nie katował ich rodzin. Partyzanci byli podzieleni na kosze, pułki, roty, plutony, piesze i konne oddziały. Zapasy wody pitnej, składy z żywnością, bronią, medykamentami, mieściły się w specjalnie przygotowanych ziemiankach, w których chłodnojarcy mogli mieszkać o każdej porze roku, a nawet przechowywać tam konie.

Często słowo „krajiwka” kojarzone jest z Ukrainą zachodnią, z tymi kryjówkami, w których powstańcy mieszkali zimą, ale nie tylko, bo w nich też ukrywali się przed regularną armią. Technologię budowy tych skrytek Horlis-Horski dokładnie opisał w powieści Chłodny Jar. Taktyka partyzanckiej walki w warunkach leśnych, taktyka umiejętnej, ukrytej współpracy z organami, to były te cechy, które wykorzystywali powstańcy w swojej walce. Właśnie na tych przykładach mieszkańcy Ukrainy zachodniej, przyszli bojownicy UPA uczyli się nie tylko ofiary, ale i metod walki.

Wartości Chłodnego Jaru w trakcie działań wyzwoleńczych uznawało ponad 300 wsi, miasteczek i chutorów. Wsie były podzielone na sotnie i po walkach zbierały się w Chłodnym Jarze.

Tą walką były zajęte wszystkie pokolenia chłodnojarców – dzieci, które wykonywały role zwiadowcze, dorośli niosący ciężar broni i starsi, którzy wspierali młodszych jak mogli. I plus bardzo ważne, to wiązało się ze wsparciem Cerkwi, dlatego że centrum i sztabem Chłodnego Jaru był Monaster Matronenski..

Dzwon tego monasteru ostrzegał przed niebezpieczeństwem. Słychać go było na kilkadziesiąt kilometrów. Sąsiednie cerkwie przekazywały sygnał z monasteru. Sygnał docierał na setki kilometrów. Dwa uderzenia to sygnał mobilizacji głównych sił, trzy uderzenia oznaczały, że każda wieś miała uzupełnić sformowane sotnie o dodatkowych ludzi. Mieszkańcy okolicznych wsi pomagali partyzantom. Wśród nich były siostry – wywiadowczynie i siostry miłosierdzia.

I denikińcy i bolszewicy znali specyfikę tego regionu i tu historyczna romantyka połączyła się ze współczesnością. To przechodziło przez pokolenia. Jurij Horlis-Horski przywołuje przykład, kiedy to jedna z dziewcząt, która przebywała na terenie Republiki Chołodnojarskiej, usłyszała jego pseudonim Zaizniak, to zapytała – jaki Zalizniak, przecież on jest stary – kojarząc Jurija Horlisa-Horskiego z koliszczyny. Ten stopień patriotyzmu był wyjątkowo wysoki.

14 grudnia 2016 roku na wniosek prokuratora Obwodu kijowskiego sąd rehabilitował ostatnich 10 atamanów – reprezentujących samozwańcze organizmy państwowe okresu URL – Chłodnego Jaru i czarnego Lasu – skazanych na rozstrzelanie przez władzę radziecką, Poinformował o tym fakcie prokurator generalny Ukrainy Jurij Łycenko na Facebooku:

Właśnie dzisiaj zrealizowano zobowiązane, które postawiłem sobie w celi wiezienia Łukianiwskiego, gdzie przetrzymywano wielu chłodnojarców. Dzisiaj więc na wniosek prokuratora Obwodu kijowskiego sąd rehabilitował ostatnich ze skazanych na rozstrzelanie przez władze radziecką atamanów Chłodnego Jaru – I.Hrysiuka-Hajowego, M.Kucenkę, H.Olijnyka, I.Melnyczenę, P.Olijnyka, M.Zabudskiego, P. Trocenkę, P. Sawenkę, K. Nikołajenkę, H. Hałuszczenję – napisał Łycenko.

Zgodnie z jego przekazem, sąd stwierził, że oskarżenie sformułowane w wyroku trybunału wskazuje na to, że chłodnojarcy sądzeni byli za walkę, w tym zbrojną, przeciwko władzy radzieckiej w celu stworzenia niepodległego państwa Ukraińskiego, za udział w uzbrojonych zagonach armii URL i inne działania, które stwierdzają ich udział w walce o niepodległosć Ukrainy. Już 18 października Łycenko mówił o rehabilitacji atamanów Chłodnego Jaru.

Dalej o wydarzeniach w Chłodnym Jarze słowami Jurija Horlis-Horskiego:

(-)

Pod wieczór straż konna doniosła, że drogą matwijewską zbliża się wrogi oddział liczący ponad trzystu ludzi. Starszy podjazdu zapewniał, że to albo czekiści, albo kursanci, bo prawie wszyscy są w skórzanych kurtkach. Kto by to nie był, jeśli idzie na Matwijewkę, będzie nasz. Pierwszy kureń, z którym poszedł Derkacz i Otomanenko prawie przebiegł las. Zalegamy na brzegu lasu niedaleko wsi. W samą porę, bo na drodze około stu kroków od nas pojawił się dowódca kolumny. Chociaż już zapadła zmrok, a wróg szedł czwórkami, był dla naszych kul świetnym celem. Z zamarłym sercem czekamy, aż kolumna zrówna się z nami. Lewadnyj przygotowawszy dwa Colty i sześć Louisów położył się koło nas ze swoim obskubanym ręcznym karabinem maszynowym.

-Ot jaka okazja. Z jednego karabinu wszystkich wykoszę.

-A wiecie panowie – odezwał się Petrenko – coś podejrzane mi się wydaje, żeby czerwoni tak lekkomyślnie szli, wiedząc gdzie idą. Ani wywiadowców nie wysłali do lasu, ani straży. Chyba jakaś nowa jednostka. Prosto z Moskwy.

-Żeby to nie byli przypadkiem nasi ze stacji kolejowej, zaraz sprawdzę – podniósł się Otomanenko.

Przyłożywszy ręce do ust trzykrotnie zabeczał jak dziki cap. Kolumna, która doszła do połowy nas stanęła. Zabrzmiało w odpowiedzi buczenie dzikiego capa. Otomananko krzyknął jeszcze dwukrotnie i plunął.

-Ale byśmy narobili – toż to Szewczenko się odzywa, ja jego głos wśród stu capów poznam. Kolumna skręciła w las. Wychodzimy na spotkanie i za moment ściskamy radośnie ręce Kwaszowi, Szewczene i jego córce. Znajomym z lasu. Prawie połowa oddziału faktycznie ubrana była w prawie nowiutkie skórzane kurtki, niebieskie bryczesy, wysokie buty i kaszkiety z czerwonymi otokami. Nawet Tina, która wydaje się, że najbardziej cieszyła się ze spotkania była w skórzanej kurtce, z obu kieszeni której wystawały nowiutkie rewolwery. Prowadzimy gości do obozu.

(-)

Tym żegnamy się z wami. Na kolejne spotkanie czekajcie jutro o 10:50 na falach Polskieo Radia Olsztyn. Z wami była Hanna Wasilewska. Wszystkiego dobrego.

11.12.2016 – godz. 20.30 – Magazyn (opis do dźwięku)

Witam was w programie „Od niedzieli do niedzieli” W studiu jest Hanna Wasilewska.

(-)

Każdy oddzielnie i wszyscy razem – są kolorowi, utalentowani, dumni i uparci, bo są gwiazdami ukraińskiego Suzirjaczka. W zeszłą sobotę Ukraińcy Olsztyna obchodzili piątą rocznicę istnienia tego zespołu wokalnego. Skierowano wiele słów podziękowań w stronę opiekunów i młodych gwiazd: Andrzeja Ciupy, Mirosławy Czetyrby-Piszczako, Zbyszka Piszczako i rodziców, którzy przez 5 lat wspierali, motywowali, dbali, by teraz zebrać się jak jedna rodzina i razem śpiewać:

Jarosława Chrunik: Witam was bardzo serdecznie na naszym rodzinnym świecie śpiewu. Śpiewajmy wszyscy razem. Na dzisiejsze święto do Suzirjaczka przyjechali goście, którzy chcą cieszyć się razem z tym naszym zespołem. Zapraszam na scenę grupę Kołosoczok z Dobrego Miasta.

[-]

Stefan Migus: Co by nie powiedzieć, będzie ze mało. Na dobrą sprawę

to aktualne Suzirjaczko ma 5 lat; licząc od Suzirja, które zaczynało i które kontynuuje Suzirjaczko, tych lat naliczymy, zdaje się ponad 10. Nasza wizytówka, którą mamy się hołubić…

[-]

Mirosława Czetyrba-Piszczako: Dzieci potrzebują różnorodnych form nauki. Nie wystarczy taka standardowa lekcja, trzeba szukać innych form zainteresowania, sposobów motywacji dzieci do nauki języka ukraińskiego. Tak do głowy przyszła mi piosenka i tak zaczęło się.

[-]

-Co ty dzisiaj czułaś, kiedy pokazywali ciebie jako maleńką na scenie, kiedy zaczynałaś w Suzirjaczku?

-Nazywam się Ola Węgrzyn i śpiewam 5 lat w tym zespole i kiedy pokazywali mnie na ekranie śmiałam się. To było bardzo słodkie…tańczył.

-A ile miałaś wtedy lat?

-Miałam wtedy 6-7 lat

-Całkiem maleńka. Może i czytać nawet nie potrafiłaś?

-Dziadek uczył mnie pisać i czytać po ukraińsku. I czytałam teksty piosenek i śpiewałam na scenie.

-A kto pierwszy wpadł na taki pomysł, żeby przyprowadzić cię do Suzirjaczka?

-Mama wpadła na pomysł, żeby przyprowadzić.

-Jaka jest twoja ulubiona piosenka z repertuaru Suzirjaczka?

-Najbardziej lubię piosenkę „My wsi rodyna”

[-]

-To jest moja córeczka. I razem z nią zaśpiewamy jedną piosenkę, tak? Siądź sobie na kolanko. Piosenkę napisał Sławko Chmarycz, mój przyjaciel z grupy Karpatian z tego powodu, że urodziło mu się dziecko.

[-]

-Jesteś tu dzisiaj nie jako gwiazda, a jako ojciec.

-Tak, przyszedłem tu z całą moją rodziną. Ale szczególnie chodzi o moją córkę, która będzie tu występować. To, można powiedzieć, jej pierwsze występy w Suzirjaczku. Zaczęła na próby przychodzić niedawno. Ja wiedziałem, że ona ma głos. Te pierwsze próby to po to, żeby mogła lepiej poczuć się na scenie. Dzisiaj akurat pięciolecie.

-A czym jest dla waszej rodziny Suzirjaczko? Kiedy pierwszy raz trafiliście na ten zespół dziecięcy i co on dla was znaczy?

-Ja wiedziałem, że Suzirjaczko istnieje długo, ale pierwszy raz usłyszałem tak na poważnie i mogłem spokojnie ich posłuchać kiedy w teatrze Jaracza występowały „Żurawli” i przy okazji, gościnnie Suzirjaczko. Wiesz, pierwszy raz poleciały mi łzy po tym koncercie. Ja byłem tak zaskoczony. Później mój ojciec organizował spotkanie z ukraińską kulturą w Iławie i my ich zaprosiliśmy. Powiem ci, że zrobili takie show. Widać było uśmiech wszystkich ludzi, którzy ich słuchali. To niesamowita rzecz, to co robią.

[-]

Jarosława Chrunik: Tak to jest. Jak śpiewają rodzicie, potem śpiewają i dzieci. I jeszcze jeden przykład. Następny rodzinny zespół. A dokładnie Oriana Szczernbik z rodzicami z Jarosławem i Małgorzatą.

(-)

Iwan Franko – wybitny ukraiński poeta, pisarz, publicysta, tłumacz, uczony, działacz społeczny i polityczny. Znamy go, ale rzadko sięgamy po jego książki – inaczej niż do twórczości Tarasa Szewczenki czy Łesi Ukrainki. A dobre wiemy, że właśnie ta trójca: Szewczenko-Franko-Ukrainka to luminarze ukraińskiej literatury. Olsztynianie zdecydowali się trochę naprawić braki i przygotowali wspólne czytanie poematu „Mojsej” Franka. Czytanie miało miejsce w niedzielę przy okazji święta Ofiarowania Najświętszej Maryi Panny:

Społeczność ukraińska przy okazji święta zorganizowała wspólne czytanie poematu Iwana Franki „Mojżesz”. Inicjatorem wydarzenia był lwowianin, wykładowca matematyki UWM, prof. Andrij Panasiuk. Do uczestników czytania przyłączył się m.in. proboszcz, ks. Jan Hałuszka, któremu przypadło w udziale czytanie „Prologu”:

[fragmenty poematu]

Dziękuję tym wszystkim, którzy przyszli. Co z tego, że nasi parafianie napracowaliby się, żeby zaprezentować utwory Iwana Franki, jakby nie było tu was, by popatrzeć, posłuchać jak pięknie są przedstawione przez nas. Ten Mojsej.

To przedsięwzięcie spodobało się obecnym: Piękne, podobało się, super; Franko to rzadko kiedy tu go wspominamy. Zwykle jest Szewczenko. No przyjemnie, przyjemnie było usłyszeć. Cudowne, fantastyczne, aż popłakałem się. Bardzo mi się podobało, bardzo ładne. Oby więcej takich spotkań było. A my byliśmy kiedyś w chacie, w której urodził się Iwan Franko. W biednej chatce. Był bardzo biedny, taki sponiewierany. Nikt go nie chciał znać. Przyszedł moment, kiedy go znamy.

Miło jest zaznaczyć, że przybyło dość dużo osób, chcących wynieść swój duch ponad chmury, bo kto czytał utwory Iwana Franki, ten wie, że autor jest wymagający i nie pozwala się zrelaksować.

Kiedyś pisał sam – sonety to poddani formy, tam jest zaklęta ciężka myśl. Franko to człowiek wielkiego formatu. Dużo ciekawego można o nim powiedzieć. Znam z opowiadań starszych ludzi, których spotkałem, że kiedy miała miejsce premiera Mojseja, to sam autor czytał. Wtedy nie było mikrofonów. I ludzie o tym wiedzieli, Były plakaty we Lwowie. Przyszło wiele osób i co ciekawe, więcej było Żydów niż naszych intelektualistów. Bardo ładnie pisze o nas i o naszej historii Franko. Lubili go, szanowali. A w końcu nasi mizerni intelektualiści, którzy zawsze patrzyli bokiem. Szukali dziury w całym zobaczyli, że jednak Frankowi ciężko dorównać.

(-)

Kontynuujemy dzielenie się wrażeniami z jubileuszowego Jarmarku Młodzieżowego w Gdańsku. To jedna z najstarszych ukraińskich imprez w Polsce. Do tego należy podkreślić, że znaczna liczba organizatorów to głównie studenci, którzy pracują przy projekcie bez wynagrodzenia. Wśród nich jest i Olha Szkrawan, z jaką już się znacie. Może dlatego ten festiwal gromadzi tyle ludzi, bo stworzony jest z miłością, z miłością do ojczyzny. A to jeszcze miejsce spotkań ukraińskiej młodzieży z Polski. A miejsce spotkań, jak wiadomo, zmienić ciężko.

(-)

– Jakie spotkanie! Dawno się nie widzieliście?

– Trochę!

– Skąd jesteście, chłopcy?

– Ja jestem z Koszalina, przyjechałem tu na nasz festiwal.

– Jak się nazywasz?

– Jakub.

– A ty jak się nazywasz?

– Borys.

– Ty, Borys, skąd jesteś?

– Jestem z Kołobrzegu.

– Jestem organizatorką, dbam o to, żeby program przyciągał wszystkich, żeby dla wszystkich był ciekawy, ale nie można ukrywać, że wielu ludzi przyjeżdża przede wszystkim po to, żeby spotkać znajomych, którzy przyjeżdżają tu i ze Szczecina, i z Przemyśla, i z Wrocławia. Chociaż daleko jest z każdego zakątka Polski do Gdańska. Jest to miejsce, gdzie można się spotkać, porozmawiać, posłuchać dobrej muzyki, pogadać, napić się tego piwa.

– Zawsze świętujemy, ja tu jak co roku, od trzech lat przyjeżdżam i świętuję nasz Jarmark, zawsze są miłe spotkania, fajna zabawa – to świetne miejsce spotkań ukraińskiej młodzieży w Polsce. Mniejszość ukraińska często się spotyka i to widać po takich spotkaniach. Jest nam miło, że tak wielu ludzi tu przyjeżdża. Znam nawet ludzi, którzy przyjeżdżają z Przemyśla czy z Warszawy, z innych miejsc, które są bardzo daleko, a oni przyjeżdżają, żeby się spotykać i żeby utrzymywać tę ukraińską kulturę i to jest bardzo fajne; tak myślę.

(-)

– Wszyscy myśleli, że Jarmark to miejsce, gdzie można kupić wyszywane koszule, emblematy, w ogóle – miejsce, gdzie bardziej można będzie kupować, a z tego, co wiemy od tych, którzy zapoczątkowali Jarmark 40 lat temu, to było miejsce wymiany, ale muzyki, kultury ukraińskiej, wtedy, gdy to było zabronione. Gdy trudny był dostęp do tej kultury, ten Jarmark był po to, żeby się wymieniać gdzieś tam ze znajomymi, żeby się poznawać. I muzyką, która gdzieś w różnych gatunkach występowała.

(-)

– Nazywam się Petro Choma.

– Skąd przyjechaliście?

– Ja jestem z Przemyśla, a studiuję w Rzeszowie.

– To tak z daleka?

– Tak, z daleka przyjechałem. Dla mnie to bardzo ważne, żeby co roku być na Jarmarku Ukraińskim w Gdańsku.

– Czego życzysz na 40-te urodziny?

– Żeby ci wszyscy ludzie, którzy tu są, żeby dobrze się bawili, żeby rozmawiali, żeby razem poznawali się, żeby słuchali ukraińskiej muzyki i żeby zachowywali tę naszą kulturę w Polsce.

(-)

– Uczyłam się w ukraińskiej szkole w Białym Borze, wtedy też całą ekipą przyjechaliśmy na Jarmark, to jeszcze było w innym klubie. Cały Jarmark przesiedziałam ze znajomymi na schodach. W ogóle nie wiem, jakie zespoły wtedy grały, nie wiem kto to organizował, jaki był line-up – nic nie wiem, ponieważ siedziałam na schodach i gadałam, gadałam ze znajomymi – z Przemyśla, gdzieś tam, pamiętam. To było takie pierwsze, fajne.

(-)

– I oto nareszcie spotkałam olsztynian. Cześć, Michał!

– Cześć!

– Powiedz, czym dla ciebie jest ten Jarmark w Gdańsku.

– To fajna tradycja, trwa już wiele lat, tak że warto tu przyjeżdżać, warto tu być, warto spotykać się z przyjaciółmi. Można powiedzieć, że to nasza taka młodzieżowa historia, tak że potrzebujemy tu razem być.

(-)

Do naszych zajęć, bez wysiłku, może przyłączyć się każdy. Główne kryterium to chęć i miłość do słowa ojczystego, „Słowo o języku”

[lekcja języka ukraińskiego]

(-)

[muzyka Romana Bodnara]

(-)

Dzisiaj to wszystko. Więc dziękujemy za uwagę i zapraszamy na kolejne spotkanie z programem „Od niedzieli do niedzieli” już za tydzień. Pracowali dla was: Roman Bodnar, Daniel Wojciechowski, Jarosława Chrunik i Hanna Wasilewska. Wszystkiego dobrego. Do usłyszenia.

(dw/bsc)

09.12.2016 – godz. 18.10 (opis do dźwięku)

Witam was w programie „Od A do Z”. Dzisiaj kolejny raz powrócimy do pięciolecia Suzirjaczka. Tym razem o powstaniu zespołu powie Zbyszek Piszczako, który jest menedżerem, albo jakbym ja powiedziała – producentem Suzirjaczka. To on sam zajmuje się organizacją koncertów dziecięcego zespołu i dba o jego popularyzację. Poznamy także kolejnego wokalistę Suzirjaczka – Petra Cholewkę, który wykonuje ulubioną przez wielu piosenkę „Mam”. Studniówka i matura to tematy zawsze aktualne dla licealistów i o tym usłyszycie w materiale z Górowa Iławeckiego. Piosenki nie pozbawisz słów, a piątku „Słowa o języku”, więc zostańcie z nami. Na końcu programu będzie czekać na was Roman Bodnar. W studiu Hanna Wasilewska. Zaczynamy.

(-)

Malutki jubileusz Suzirjaczka stał się cudowną okazją do wspomnień o początkach i do podsumowań. Dzisiaj o tym, jak narodził się dziecięcy zespół wokalny opowie Zbyszek Piszczako. Zbyszek od wielu lat zajmuje się organizacją i planowaniem koncertów dla ukraińskiego zespołu, a jego żona Mirosława Czetyrba-Piszczako jest nauczycielką języka ukraińskiego i mamą Suzirjaczak, a syn Wiktor jest jedną z gwiazdeczek. Ale to było później. Na razie o początkach wspomina Zbyszek Piszczako.

[wypowiedź w języku polskim]

(-)

[wypowiedź w języku polskim]

(-)

W ciągu pięciu lat swojego twórczego życia Suzirjaczko nagrało dwie płyty. Pierwszą tematyczną na Święta, a drugą pod tytułem „Zaśpiewajmy razem przyjaciele!” całkiem niedawno. Gratulujemy więc kierownikom i młodym śpiewakom kolejnego szczebla na muzycznej drabinie. Na płycie jest 16 piosenek Jedna z nich to piosenka Kuźmy Skriabina „Mam”, a wykonuje ją:

-Jak masz na imię?

-Petro

-Powiedz, twoja piosenka na ostatnim dysku Suzirjaczka nazywa się „Mama” i wszystkie mamy, kiedy jej słuchają to płaczą, a twoja mama płacze kiedy jej śpiewasz?

-Tak, płaczę.

-Ty płaczesz, czy mama?

-Mama

-Ty śpiewasz w piosence, że minęła ci 43 jesień, a która tobie minęła naprawdę?

-10 i lato

-Sam chciałeś śpiewać tę piosenkę, czy pan Andrij ci zaproponował?

-Pan Andij wysłał nam maila i piosenka mi się spodobała, ale i mojej mamie. W ogóle wszystkim. Rodzicom, siostrze i do tej pory śpiewam.

-A ty wiesz, że tę piosenkę śpiewał Andrij Skriabin?

-Wiem, bo mój tata włączał na YouTube teledysk pana Skriabina. Wiem, że zginął w wypadku samochodowym.

Po ponad roku w Suziriaczku zespół stał się ulubionym zajęciem Petra:

[wypowiedź w języku polskim]

(-)

Ukraińskie dzieci Warmii i Mazur – to duma i przyszłość społeczności. Młodzież jest tego świadoma i zawzięcie przygotowuje się do każdego wydarzenia – czy to studniówka, czy matura. Opowiedzą o tym górowianie:

-Dzień dobry szanowni radiosłuchacze. Usłyszycie ostatnie wiadomości z naszej szkoły. Pierwsze o czym chce powiedzieć, to zaawansowanie przygotowań do studniówki. Nasi trzecioklasiści, mimo tego, że mają bardzo mało czasu nadążają z przygotowaniami do matury i studniówki. Ze mną jest moja koleżanka Alina Tyszczenko, która opowie jak wyglądają przygotowania do tego święta.

-Na początku długo nie mogliśmy wybrać tematu naszej studniówki. Długo sprzeczaliśmy się i w końcu doszliśmy do wspólnego wniosku – piękna ukraińska wieś. Już zaczęliśmy robić dekoracje na ściany. Najlepiej wyszedł nam rysunek petrakiwski. Pan Michał Semotiuk pomógł nam przygotować piękny korowód. Ważne dla nas jest także to, że na naszą studniówkę może przyjedzie konsul z konsulatu Ukrainy. Mimo wielu zajęć w szkole nadążamy z przygotowaniem do studniówki. Dla nas ważne jest to, żeby ten wieczór był niezapomniany.

-Wystąpienie poświęcone pamięci ofiar Wielkiego Głodu, które przygotowali uczniowie naszej szkoły nie ograniczył się tylko do niej. Nasi uczniowie odwiedzili jeszcze 4 miasta województwa i wystąpili w greckokatolickich cerkwiach. Przez dwie niedziele po nabożeństwach księża oddawali głos dzieciom i one opowiadały obecnym o tej tragedii. O ile starsze pokolenie ma jakąś wiedzę na ten temat, to młodsi w większości nie, bo przebywają na terytorium Polski i nigdy nie słyszeli o ludobójstwie w ich narodzie. Występy rozczuliły każdego i ludzie dziękowali uczniom za to, że przekazują informacje o tych wydarzeniach i nie zapominają o tej tragedii. Na naszych uczniów czekał poczęstunek, podczas którego mogli rozmawiać na ten temat z parafianami i duchownymi. Wnioski były takie, że była to okrutna zbrodnia władzy bolszewickiej przeciwko narodowi ukraińskiemu, bo na takiej żyznej ukraińskiej glebie nie mogło być aż takiego nieurodzaju. Potwierdzają to także słowa świadków.

-W tym roku w naszej szkole jest prawie 40 maturzystów i przygotowania do egzaminu idą pełną parą. W zeszłym tygodniu trzecioklasiści pisali próbną maturę z przedmiotów podstawowych: języka polskiego, matematyki, języka ukraińskiego i języków obcych. Egzaminacyjne tematy były bardzo interesujące. Z języka ukraińskiego tematy były następujące: „Czy humor ma aspekt kształcący”, z języka polskiego: „Jak książki mogą wpływać na człowieka”, z języka angielskiego trzeba było napisać list do kolegi z Anglii, w którym trzeba było opisać uliczny maraton, który miał miejsce w mieście. Tematy pozwalały napisać dużo i interesująco, także dla sprawdzających. Testy egzaminacyjne z języków nie były trudne, ale jak będzie zobaczymy przy wynikach. Z matematyki egzamin był także ciekawy. Zadania nie były zbyt ciężkie, ale ich rozwiązywanie było interesujące. Ogólnie wszyscy mówili, że egzaminy poszły nieźle i wszyscy niecierpliwie czekają na wyniki. Trwają też egzaminy z przedmiotów rozszerzonych – w tym tygodniu z języka polskiego, matematyki, chemii, fizyki, biologii i historii. Ostatni, mogę powiedzieć na podstawie własnych doświadczeń, był bardzo trudny, ale zadania były ciekawe. Było wiele materiału do przeczytania, a czytanie źródeł historycznych zawsze rozwija. Z języka polskiego utwór do analizy dotyczył turpizmu i jego miejsca w kulturze. Prace uczniów, którzy pisali ten egzamin, były bardzo filozoficzne. Gimnazjum także nie stoi w miejscu. Uczniowie trzeciej klasy, w zeszłym tygodniu, pisali egzaminy z języka polskiego, języków obcych, matematyki, historii i WOSu i nauk przyrodniczych. Gimnazjaliści mówią, że egzaminy były dość ciężkie, z wyłączeniem chyba WOSu, ale i przy tym trzeba było niemało pomyśleć. Z tego i języka polskiego wyniki już są. Pozostało tylko czekać na sprawdzenie języków obcych, matematyki i nauk przyrodniczych.

Niech problemy i niezgody nie robią wam w życiu trudności. Szczęścia.

(-)

Do naszych zajęć, bez wysiłku, może przyłączyć się każdy. Główne kryterium to chęć i miłość do słowa ojczystego, „Słowo o języku”

[lekcja języka ukraińskiego]

(-)

[muzyka Romana Bodnara]

(-)

I to wszystko. Czas antenowy minął niezauważalnie, a za tydzień moi młodzi koledzy z Bartoszyc przygotują coś szczególnie ciekawego. Z wami w programie „Od A do Z” była Hanna Wasilewska. Do widzenia.

(dw/bsc)

08.12.2016 – godz. 18.10 (opis do dźwięku)

Witam was w ukraińskim programie z cyklu „Z dnia na dzień”. Dzisiaj oprócz humoru i satyry, które przyzwyczailiśmy się słuchać w każdy czwartek, proponujemy dramat. Ma szczęście to nie życiowy dramat, a teatralny, chociaż stworzony na osnowie prawdziwych historycznych wydarzeń. Okazuje się, że nawet w historii Szwecji można znaleźć coś wspólnego z aktualnymi wydarzeniami na Ukrainie. Aktualność sztuki zmusiła reżysera Stanisława Mojsejewa do pokazania jej na scenie teatru imienia Iwana Franki, a z czasem przywieźć ją polskim Ukraińcom w Gdańsku. Opowiem więc więcej o spektaklu Eryk XIV, który otworzył tydzień ukraiński w Gdańsku. Natomiast Sergiusz Petryczenko zwrócił swoją uwagę na młodych artystów. Opowie o nich. Z wami jest Hanna Wasilewska. Szczerze zapraszam:

(-)

Nad ekscentrycznym dramatem Eryk XIV gwiazdy – narodowi artyści Ukrainy pracowali prawie rok. Wojny wewnętrzne, walka z parlamentem, zakazane związki i dzieci z nieprawego łoża i do tego władca, który popada w szaleństwo władzy. Taki kalejdoskop niewymyślonych, a pochodzących z życia i królowania Eryka XIV wydarzeń stał się podstawą sztuki Augusta Stringberga. То pierwszy król Szwecji, który kazał mówić do siebie „wasza wysokość”. Człowiek, który znał języki, historię i geografię, potrafił malować i grać na lutni, ale uważa się, że Eryk XIV chorował na schizofrenię paranoidalną.

[fragmenty sztuki]

Biada temu królestwu, którego król jest szalony

Według artystki Tetjany Szljachowej

Eryk miał nie tylko skłonności do schizofrenii, ale był dobry i sentymentalny w głębi duszy.

Czym właśnie kierował się Eryk trudno zrozumieć z samych zmian bohatera. Jeśli Bóg zasnął, wezmę w swoje ręce sprawiedliwość – mówi w jednej chwili, a zaraz podkreśla – lud – to dzieci, których nie można obrażać, nigdy. Ważnym było podkreślenie wielkiego problemu – człowiek i władza – mówi reżyser sztuki Stanisław Mojsejew.

Spodziewam się, że dla wielu ta sztuka Augusta Strinberga, która mówi o części historii Szwecji, krzepnięcia szwedzkiej państwowości, jest absolutnie oddalona od naszych problemów zarówno w kontekście historycznym i czasowym, tym niemniej może być bardzo ciekawą historią, bo w wielu aspektach podobna jest do wydarzeń odbywających się aktualnie u nas. I tak czy inaczej, wydarzenia te powiązane są z naszą państwowością, jej umocnieniem, z samą walką o niepodległość i państwowość.

[fragmenty sztuki]

Narodowy artysta Ukrainy Ołeksij Bohanowycz

W tej sztuce nie ma złych ludzi to warunki. To bardzo przenika się z naszymi czasami, ale umyślnie nikt niczego tu nie robił

Narodowa artysta Ukrainy Polina Łazowa.

Nikogo nie graliśmy, nikogo konkretnego, to będzie o tak. Przeplata się tam słowo, ta jakieś skojarzenie z naszymi czasami.

[fragmenty sztuki]

Główną dekoracją w spektaklu jest wielka metalowa konstrukcja – to moc. A co symbolizuje most w sztuce Eryk XIV zapytałam scenografa teatru umienia Iwana Franki, Andrija Doczewskiego:

Pomysł mój. Szukaliśmy przestrzeni, bo u Stringberga było wiele miejsc akcji, one zmieniają się prawie jak w kinie i my szukaliśmy jakiegoś obiektu, który może to wszystko połączyć. No i tam jest taka myśl, jak powiązać to królestwo, te klany; w ogóle most to jakiś taki symbol, czy obiekt, który łączy. Sama forma mostu – taki most zbudowany jest, niedokończony dotąd w Kijowie. Jego budował taki Czornoweckyj – był merem miasta za czasów Janukowycza i ten most jest symbolem tego okresu. Jego forma jest bardzo ciekawa, jest bardzo lakoniczny, ale myśl architekta, który to wymyślił jest bardzo ciekawa. Tam ciągle coś się psuło. To dźwig się zawalił, to coś nie zeszło się z prawego brzegu, na lewy; budowali i na 70 cm nie dopasowało się. W ogóle u nas Dniepr jest granicą między wschodnią i zachodnią Ukrainą. Mam na myśli kulturową [granicę]. I ten most niby ma połączyć te kultury absolutnie różne, ale na koniec umyślnie robimy – to właśnie teraz odbywa się na scenie pod tą straszną muzykę – że most rozpada się na kawałki, zostaje przerwa taka, ale do samego tego aktu rozpadu z Czornotyci przychodzi jakieś plemię nieznane, monstra nieznane. I jak u Gogola – niema scena, one zostają z nami, te monstra. To takie ostrzeżenie – tak myśleliśmy.

-To prorocze?

-Troszkę tak.

[-]

-Koniec sztuki nie jest optymistyczny. Prorokujecie coś takiego na Ukrainie?

-Nie, nie, rzecz nie w tym jaki będzie koniec, na ile będzie optymistyczny. Ja siłą swojego charakteru i natury wierzę w to, że z Ukrainą będzie dobrze i to dobro zaczyna się bardzo szybko. Ale historyczne wydarzenia nie mają nieść ze sobą – obiektywnie – jakieś optymistyczne, czy pesymistyczny charakter. One są takie, jakie są. Trzeba szukać tego, co zbliża nas do prawdy.

Życie jest dla śmiechu czy łez? Nie wierzymy bardziej w świętych jak w biesy – to jedna z ostatnich odpowiedzi bohaterów sztuki. Sam finał lepiej oglądać na własne oczy. Życzę więc, by każdy sam ocenił ten utwór i wyciągnął swoje wnioski.

(-)

Oprócz ciekawych premier teatralnych w ciągu całego Tygodnia Ukraińskiego w Gdańsku w pomieszczeniach Teatru Szekspirowskiego była pokazywana wystawa utworów młodych twórców ukraińskich [pod tytułem] „Elementarna manipulacja”. Z kuratorką wystawy Kateryną Radczenko rozmawiał Sergiusz Petryczenko:

-Ekspozycja „Elementarna manipulacja” została specjalnie stworzona dla Tygodnia Kultury Ukraińskiej w Gdańsku i właśnie pomysł polegał na tym, żeby po pierwsze opowiedzieć za pomocą mediów – fotografii i wideo – o tym co ma miejsce na Ukrainie. To pewne artystyczne refleksje dotyczące tych wydarzeń, które tworzą współczesną historię. I tym sposobem przedstawione są różne regiony, bo artyści są z różnych miast: z Kijowa, Doniecka, Charkowa, Lwowa. Głównym tematem jest wojna i jakieś pewne refleksje dotyczące działań wojskowych. Także temat religii i manipulacje religijne. I związek człowieka i jego miejsce w kontekście naturalnym, ale także kontekście socjopolitycznym. Chcieliśmy pokazać jak nie tylko rozwija się sztuka, ale jak może realizować funkcję alternatywnego medium.

-Widzę, że są tu różne techniki. Wideo, foto i instalacje.

-Faktycznie chcieliśmy pokazać jeszcze więcej, bo jeszcze malarstwo; ale mimo to współczesne techniki, które mogą pokazać, wyrazić wydarzenia, bo my żyjemy w tym społeczeństwie, na które wpływają media. I to też jakieś media i refleksje nad tymi wpływami.

-Media i manipulacja – te dwa słowa jakoś łączą się w świadomości, czy nazwa wystawy jest przypadkowa?

-Nazwa nie jest przypadkowa. Można powiedzieć, że zaczerpnęłam ją z jednej pracy to Elementarna Manipulacja – wideo-instalacja Serhija Petluka. Ta nazwa łączy wszystkie prace razem. Bo to naprawdę manipulacje, które odbywają się nie tylko w społeczeństwie ukraińskim, a tak sam w polskim, niemieckim, w innych krajach. Pewne manipulacje na stopniu państwowym i prywatnym i dlatego przywykamy i przestajemy na to reagować. I chcieliśmy to zaakcentować jeszcze raz.

[-]

Pierwsza z ważnych prac to praca „Rany” […] i ważna dlatego, że autor był rok na froncie. Po nocnych ostrzałach poszedł i nagrał rany na drzewach i to było wiosną, po drzewach ciekła żywica; to pewna alegoria między ludźmi i przyrodą, drzewami. Według mnie to najbardziej wymowna praca, bo ona nie mówi o wojnie bezpośrednio, ale symbolizuje wojnę i to co odbywa się na wschodzie Ukrainy. Inna praca, która jest obok to praca grupy [Żużełka] z Doniecka, ale troje z nich mieszka w różnych miastach Ukrainy. I właśnie to też wideo, które pokazuje mapę działań wojskowych na wschodzie, która wyobrażona jest w formie ciała ludzkiego. I tym sposobem te dwie prace mówią o jednym, ale innymi środkami i innymi mediami.

-Jak pani myśli, czy taki desant ukraiński na cały tydzień jest korzystny?

-Myślę, że to bardzo korzystne. Miałam okazję być na prawie wszystkich wydarzeniach. Myślę, że prowadzenie takich wydarzeń na Ukrainie byłoby także bardzo korzystne . Bo faktycznie ten, kto mieszka we Lwowie nie bardzo wie, co dzieje się w Charkowie, jeśli chodzi o sztukę, a kto mieszka w Odessie nie bardzo wie co dzieje się we Lwowie; a to takie szybkie zanurzenie się i zrozumienie wszystkich kontekstów, różnych poglądów regionów i to bardzo interesujące. Z Polakami współpracujemy już długi czas, to moment żeby wzmocnić nasze kontakty i współpracę; bo tak samo staramy się i wiele wydarzeń odbywa się związanych z polską kulturą na Ukrainie. Uważam, za bardzo ważne pokazywanie tego co dzieje się na Ukrainie, nie tylko tu, ale ogólnie robić takie wymiany kultury.

(-)

[muzyka Romana Bodnara]

(-)

To wszystko. O ciekawy wieczór postarał się Roman Bodnar, Sergiusz Petryczenko i Hanna Wasilewska. Usłyszymy się na falach Polskiego Radia Olsztyn. Do widzenia.

(dw/bsc)

07.12.2016 – godz. 18.10 (opis do dźwięku)

Witam was w tradycyjny wieczór muzyczny. Dzisiaj postaramy się zadowolić największych muzycznych smakoszy i miłośników współczesnego ukraińskiego kina. Ostatnio bardzo modnym stało się syntezowanie muzycznych stylów i rodzajów. Takim połączeniem niełączliwego można nazwać etno-jazz – harmonijne połączenie autentycznego ludowego śpiewu z akordami jazzowymi. Właśnie taką aranżacją na publiczności zrobił wrażenie młody zespół Re-Karpaty, który debiutował w tym roku na scenie Jarmarku Młodzieżowego w Gdańsku. A na mnie wrażenie zrobił zachwyt łemkowską kulturą wokalistki zespołu Małgosi, bo dziewczyna nie mając łemkowskiego pochodzenia doskonale włada łemkowskim dialektem, chociaż nie jest Łemkiem. Sami usłyszycie jak ciekawa i utalentowana jest ta młodzież. Tymczasem Sergiusz Petryczenko zainteresował się historią stworzenia ukraińskiego filmu „Powodyr” i przy okazji porozmawiał o sekretach z nikim innym, a reżyserem Ołeksijem Saninem. Będzie więc ciekawie. Z wami jest Hanna Wasilewska.

(-)

W tym roku w Gdańsk odbył się XL Jarmark Młodzieżowy – multistylistyczny jak sami mówią organizatorzy festiwalu. Całkiem logicznym było zaproszenie takiego zespołu jak Re-Karpaty. Solistka i trzej muzycy istnieją na polskiej scenie prawie od roku, ale śmiało można im wieszczyć pełne sale i najlepsze sceny w Polsce i u jej sąsiadów. I może dlatego, że młodzi przedstawiciele jazzu grają nie dla poklasku i kariery, a dla życia na scenie. Żyją tu i teraz.

-Małgorzata Gaclik z zespołu Re-Karpaty. Nasz zespół powstał w tym roku, w marcu 2016 roku w instytucie jazzu, bo my jesteśmy studentami instytutu jazzu. Każdy z nas studiuje coś tam na jazzie. Jest Marek Tutko, który gra na pianinie.

-Nazywam się Marek Tutko i moja rodzina pochodzi z gór, są Łemkami. Mieszkali na ternie Beskidu Niskiego i zostali przesiedleni za zachód Polski w 1947 roku, na tereny województwa Lubuskiego, Gorzów Wielkopolski. Tam się znalazłem. Potem poszedłem na studia do Nysy na fortepian i tam razem z Gosią studiujemy.

-Jest Bartek Libera, który gra na bębnach

-[wypowiedź w języku polskim]

[-]

-I jeszcze Michał, który gra na basie i każdy z nas interesuje się muzyką jazzową, ale nie jest Łemkiem. Także etniczną, ludową, folklorystyczną. Na razie nie mamy w repertuarze ukraińskiej, ale mamy łemkowskie, rusińskie ze Słowacji i polskie z Karpat, bo my w ogóle jesteśmy Re-Karpaty. Chodzi o to w naszej muzyce, że bawimy się w etno-muzykologię, którą [interesujemy się poprzez piosenki] właśnie karpackie i nie skupiamy się na konkretnym regionie, albo łemkowskim, albo takim czy takim. Interesuje nas cała muzyka Karpat i chwielibyśmy zrobić muzykę cygańską właśnie z Karpat, może węgierską. Bardziej na wschód, na południe. Zaczerpnąć coś z Użhorodu. Zbieramy inspiracje.

[-]

-Promujecie kulturę łemkowską tak rozumiem?

-Tak, to po prostu wynika z potrzeby serca; promowanie tej kultury poprzez naszą muzykę.

-Skąd pani jest i pani rodzice i dziadkowie?

-Ja nie jestem Łemkinią, nauczyłam się mówić po łemkowsku. Mój przyszły mąż jest Łemkiem, a moja rodzina jest właśnie z gór. Moja mama pochodzi z polskich Beskidów , a mój ojciec ma takie różne korzenie, bo po wojnie jego rodzice przyjechali do Kędzierzyna-Koźla, to jest w województwie Opolskim. Jego mama urodziła się w Transylwanii, miała korzenie węgiersko-niemiecie, a jego ojciec też urodził się w Transylwanii, jego rodzice pochodzili z Terespola, z okolic zachodniej Ukrainy, wschodniej Polski. I my się tam znaleźliśmy. Ja jestem, tak mi się wydaje, bardzo otwarta i bardzo kocham łemkowską kulturę. Nie wiem czemu, po prostu nie wiem; to jest gdzieś tam w niebie tak myślę. Bo jak już miałam 13 lat czy 14, to już mnie ciągnęło, żeby gdzieś tam pojechać, bo są tacy Łemkowie, co śpiewają i tak dalej, bo też śpiewałam i ukraińskie piosenki, serbskie, słowiańskie . Jakoś tak ta kultura łemkowska przemawiała mi do serca, ale to nie jest tak, że ja odrzuciłam sobie swoją kulturę, nie. To jest tak po prostu, że ja łączę to wszystko, bo przecież nie trzeba się tego wstydzić, że mam takie korzenie, nie po prostu mi się tak podoba, ale też nie [odrzucam] tej swojej kultury.

[-]

-Czyj to był pomysł ze stworzeniem zespołu Re-Karpaty?

-Chyba Gosi. To była taka idea, żeby to był taki jednorazowy projekt. Chcieliśmy wystąpić tylko na jednym konkursie, ale ta muzyka jakoś nam się spodobała i chcieliśmy zagrać jeszcze kilka koncertów i tak potem zrobiło się, że gramy do tej pory.

-Chcieliśmy iść na taki konkurs organizowany przez 3 program Polskiego Radia; konkurs folkowy Nowa Tradycja. Nie dostaliśmy się, ale nagraliśmy utwory i tak właśnie to poszło w świat, ludzie nas już słyszeli i zaczęli nas zapraszać.

[-]

-Ta grupa, tak myślę, to jest odważny projekt, bo tworzymy aranżacje nietradycyjne i często spotyka się to z różnymi głosami publiczności. Niektórym się podoba, a dla niektórych jest takie kontrowersyjne, że to coś takiego nowego, co warto pokazać.

[-]

-Myślę, że plany stworzą się same. Zobaczymy co życie przyniesie w najbliższej przyszłości.

(-)

Na festiwalu Tydzień Ukraiński, który niedawno odbywał się w Gdańsku, pokazano film „Powodyr” Ołesia Sanina. Jest to chyba najważniejsza premiera filmowa ostatnich lat. Na projekcji w Gdańsku obecny był sam reżyser, z którym udało się porozmawiać Sergiuszowi Petryczence:

[fragment poezji]

-Praca nad filmem rozpoczęła się jeszcze za czasów Janukowycza, o ile się nie mylę.

-No Janukowycza może jeszcze nie…chwała Bogu, dla obu. Zacząłem scenariusz, napisałem pierwszą wersję, a nagrywałem szóstą czy siódmą. W 2003 roku w USA zacząłem to robić i razem z Jackiem Palancem – to taki aktor amerykański, laureat dwóch oskarów. Jego prawdziwe nazwisko to Pałahniuk. Razem z nim wymyśliłem te historię, chciał zagrać w tym filmie. Mieliśmy taką prawie szczęśliwą historię wspólnej produkcji ukraińsko-amerykańskiej. Przyjechałem z tym na Ukrainę, zaczęliśmy robić projekt, podpisałem kontrakt na produkcję z państwem, chyba w 2006 roku. Wszystko zmieniało się, władza, urzędy, wiele razy. Proponowali mi nagranie innych filmów, bo te były nie na czasie dla tych, którzy kierowali Ukrainą, ale dzięki mojej upartości udało się zrealizować obraz małym kosztem, ale z wielkim trudem wielu ludzi, którzy pomagali wcielić w życie te ideę.

-Obraz wyszedł, czy miał wyjść w listopadzie 2013 roku.

-Film był skończony w sierpniu 2013 roku i premiera była zaplanowana listopad. No na początku…a potem na ulicy działo się tak, że nie wiedziałeś gdzie będziesz, co z tobą będzie, dzisiaj, jutro. Majdan, kino leżało, wszystko zmieniło się wkoło i nie widziałem możliwości pokazania filmu w tych warunkach. Film jest trudny i dodać do tego, że ludzie nie wiedzieli co z nimi jutro będzie, krew, wojna, to wszystko, agresja Moskwy przeciwko nam i ja powiedziałem, spróbujemy w listopadzie 2014 roku. Zakończyły się wybory i ludzie jakoś zrozumieli, że damy radę. Zrobiliśmy premierę, ale nie spodziewaliśmy się takiego zainteresowania.

[-]

Zawsze kiedy wynajmujemy ten film na komercyjne pokazy, to pierwszy tydzień to sukces, drugi połowa, rzadko się zdarza, że trzy tygodnie film wytrzyma. No my wytrzymaliśmy siedem tygodni. Ilość widzów zwiększała się, to była jakaś taka niewiarygodna historia. Zakończyliśmy wyświetlanie na Ukrainie i film przyniósł więcej pieniędzy niż kosztował, ponad 18 milionów hrywien. Do tej pory to rekord kasowy. Najważniejsza jest liczba ludzi, która obejrzała film. To dla mnie natchnienie na następny film.

-Czy to oznacza, że Ukraińcy są spragnieni ukraińskich filmów?

-Absolutnie. Niewiarygodnie wzrosła potrzeba ukraińskiej sztuki w ogóle, szczególnie kina i widz zmienił się. Ludzie chcą widzieć siebie na ekranie, swoje ulice, słyszeć swoje historie, swój język. Koniecznie. To duży poziom wiary w autorów, bo większość z nas, wielu ludzi, których znam, nagrywali rewolucję i wojnę, starali się z tym przedrzeć na świat. Ja też. Teraz z moim kolegą, amerykańskim reżyserem, dawniej moim wykładowcą Markiem Jonathanem Harrisem . Razem z nim zrobiliśmy obraz, który nazywa się Breaking Point. To ostatnia granica, o Ukrainie od początku rewolucji prawie do dzisiaj. Była premiera z USA, dostał nagrody, ale dla mnie było ważne żeby dotrzeć do publiczności międzynarodowej, szczególnie amerykańskiej, dlatego uważam, że współpraca była dla mnie wyjątkowo trudna, ale z korzyścią dla widza.

(-)

[muzyka Romana Bodnara]

(-)

To wszystko. Dziękujemy za uwagę i spodziewamy się kolejnego spotkania. Pracowali dla was: Roman Bodnar, Sergiusz Petryczanko i Hanna Wasilewska. Wszystkiego dobrego. Do usłyszenia.

(dw/bsc)

06.12.2016 – godz. 18.10 (opis do dźwięku)

Witam was w cyklu programów „Z dnia na dzień”. Każde zdarzenie historyczne miało swoich bohaterów, liderów, których współcześni im opiewali w utworach literackich. Jurij Horlis-Horski unieśmiertelnił imiona Maksyma Zaizniaka i Wasyla Czuczupaki, a Iwan Franko imię Mojseja na stronicach swoich genialnych prac. Czemu właśnie jego. Odpowiedzi na to pytanie poszukamy w materiale Jarosławy Chrunik, który dotyczy przedstawienia w greckokatolickiej cerkwi w Olsztynie, poematu Mojsej Iwana Franki. Obiecuję też tradycyjne spotkanie z bohaterami z Chłodnego Jaru. A żeby wyrównać balans między dawnym i współczesnym, pod koniec programu dodamy odrobinę muzyki od Romana Bodnara. Z wami jest Hanna Wasilewska. Dzień dobry.

(-)

Iwan Franko – wybitny ukraiński poeta, pisarz, publicysta, tłumacz, uczony, działacz społeczny i polityczny. Znamy go, ale rzadko sięgamy po jego książki – inaczej niż do twórczości Tarasa Szewczenki czy Łesi Ukrainki. A dobre wiemy, że właśnie ta trójca: Szewczenko-Franko-Ukrainka to luminarze ukraińskiej literatury. Olsztynianie zdecydowali się trochę naprawić braki i przygotowali wspólne czytanie poematu „Mojsej” Franka. Czytanie miało miejsce w niedzielę przy okazji święta Ofiarowania Najświętszej Maryi Panny:

Społeczność ukraińska przy okazji święta zorganizowała wspólne czytanie poematu Iwana Franki „Mojżesz”. Inicjatorem wydarzenia był lwowianin, wykładowca matematyki UWM, prof. Andrij Panasiuk. Do uczestników czytania przyłączył się m.in. proboszcz, ks. Jan Hałuszka, któremu przypadło w udziale czytanie „Prologu”:

[fragmenty poematu]

Dziękuję tym wszystkim, którzy przyszli. Co z tego, że nasi parafianie napracowaliby się, żeby zaprezentować utwory Iwana Franki, jakby nie było tu was, by popatrzeć, posłuchać jak pięknie są przedstawione przez nas. Ten Mojsej.

To przedsięwzięcie spodobało się obecnym: Piękne, podobało się, super; Franko to rzadko kiedy tu go wspominamy. Zwykle jest Szewczenko. No przyjemnie, przyjemnie było usłyszeć. Cudowne, fantastyczne, aż popłakałem się. Bardzo mi się podobało, bardzo ładne. Oby więcej takich spotkań było. A my byliśmy kiedyś w chacie, w której urodził się Iwan Franko. W biednej chatce. Był bardzo biedny, taki sponiewierany. Nikt go nie chciał znać. Przyszedł moment, kiedy go znamy.

Miło jest zaznaczyć, że przybyło dość dużo osób, chcących wynieść swój duch ponad chmury, bo kto czytał utwory Iwana Franki, ten wie, że autor jest wymagający i nie pozwala się zrelaksować.

Kiedyś pisał sam – sonety to poddani formy, tam jest zaklęta ciężka myśl. Franko to człowiek wielkiego formatu. Dużo ciekawego można o nim powiedzieć. Znam z opowiadań starszych ludzi, których spotkałem, że kiedy miała miejsce premiera Mojseja, to sam autor czytał. Wtedy nie było mikrofonów. I ludzie o tym wiedzieli, Były plakaty we Lwowie. Przyszło wiele osób i co ciekawe, więcej było Żydów niż naszych intelektualistów. Bardo ładnie pisze o nas i o naszej historii Franko. Lubili go, szanowali. A w końcu nasi mizerni intelektualiści, którzy zawsze patrzyli bokiem. Szukali dziury w całym zobaczyli, że jednak Frankowi ciężko dorównać.

(-)

Czasem by osiągnąć wyższy cel musimy iść na kompromis. Ile razy Ukraińcy korzystali z wolności i niezależności, żeby nie być zmiecionymi z powierzchni ziemi? I znów to samo. Wszystko toczy się kołem. I my wracamy do tego, co skończyło się raz na zawsze. A to dlatego, że historia nas nie uczy. Mało czytamy więc posłuchajmy Chłodnego Jaru:

(-)

Pożegnaliśmy się z dziewczętami i wracamy do miasta. Obóz na placu już spał. Tylko gdzieniegdzie słychać było ciche rozmowy. Szukam sztabu kurenia. Ataman Petrenko spał na podłodze na swoim płaszczu z siodłem zamiast poduszki pod głową. Obok rozłożona była burka z moim siodłem u wezgłowia. Zgadłem, że to mój surowy kompan przygotował mi miejsce noclegu. Ale burkę miał jedną, mogła przydać się i jemu. Idę do konnej sotni. Andrij siedział na taczance, a koło niego grupka kozaków. Słuchali opowiadania Huculaka, który z galicyjskiej armii trafił do denikinowców, a od nich do bolszewików i stąd do Chłodnego Jaru. Wchodzę na taczankę z drugiej strony:

-Po co mi swoją burką wysłałeś? Pytam Czornoty – na czym sam będziesz spać?

-Idź spać, nie denerwuj się. Ja spać nie będę. Trzeba pilnować podjazdów. Ci co wyszli do Czehrynia mogą wrócić, też z Pobereżżja może czart jakiś oddział przysłać. Posiedziałem kilka minut i poszedłem spać. Rankiem zrobiło się chłodno. Obudziłem się i nie mogłem zasnąć. Złapałem burkę i idę do Czornoty. Siedział na tej samej taczance. Obok kozacy rozkładali ognisko. Za Tjasminem już jaśniało. Andrij rozkazał wysłać zmiany podjazdów, a póki zmiana nie wyjechała. Po podjazd Huculaka, który wysłany był na trakt krukiwski. Przywiózł czterech czerwonoarmijców, którzy jechali do Czehrynia. Kacapy opowiedzieli, że są z tej brygady, która wczoraj była z Czechryniu. Brygada poszła na Semyhirja i pognała za powstańcami. Przenocowali w jakiejś wsi, a nocą na wieś napadły znaczne siły powstańców, jednostkę rozbili i ta się rozsypała. Tych czterech schroniło się gdzieś we wsi i nie wiedząc gdzie uciekać, obrali kierunek na Czehryń. Jeden czerwonoarmiejec miał opaloną połę. Czornota przyglądał się jej.

-Gdzie przypaliłeś? – moskal zdziwił się – Koło pieca, suszyłem no i zapaliło się.

-Kłamiesz. W Steciwce płonęła chata, a ty dobierałeś się do kufra.

Wszyscy czterej zarzekali się, że we wsi ich nie było i chat nie podpalali. Ten przypalony nawet się przeżegnał.

-Na święty krzyż towarzyszu naczelniku, nie podchodziłem do bandyckich chat, nawet blisko nie pochodziłem.

Huculak poklepał go po ramieniu.

-Nie żegnaj się towarzyszu. I tak wierzymy. A to, gdzie kupiliście? – i rozwinął chustkę ze srebrnymi krzyżykami, naszyjnikami, srebrnymi monetami. Wyciągnął to towarzyszom z kieszeni.

Rano wrócił wywiadowca z Pobereżżja i doniósł, że w Łomowatem nocuje czerwona konnica z armatami. Czerwoni mówili, że idą na Wrangela. Nie wiadomo, czy konnica pójdzie nad Dnieprem, czy przez Czehryń. Jak pójdzie przez Czehryń to najlepiej puścić ją na ten brzeg i tu napaść. Po naradzie w sztabie wychodzimy do lasów Subotowa. Za miastem brygada zatrzymała się na kilka minut, żeby rozstrzelać czterech czerwonoarmiejców i innego jeńca z czwartego kurenia, którego wartownicy złapali, kiedy rabował chatę.

(-)

[muzyka Romana Bodnara]

(-)

Nasz czas antenowy dobiega końca, więc dziękujemy za uwagę. Pracowali dla was: Jarosława Chrunik, Roman Bodnar i Hanna Wasilewska. Niezmiennie spotkamy się na falach Polskiego Radia Olsztyn już jutro. Wszystkiego dobrego.

(dw/bsc)

03.12.2016 – godz. 10.50 (opis do dźwięku)

Witam was w ukraińskim programie informacyjnym. Dzisiaj jest sobota 3 grudnia. Pogoda realizuje swoje podstępne plany, a my jej na przekór staramy się zrealizować swoje. Tym, którzy postanowili spędzić czas razem z nami proponujemy świeże informacje z Ukrainy i Polski. Wczoraj rozpoczęła się wizyta prezydenta Ukrainy w Warszawie, więc opowiemy dokładniej jak, gdzie, kiedy i po co spotkali się prezydenci zaprzyjaźnionych krajów. Z wami jest Hanna Wasilewska. Dzień dobry.

(-)

Od spotkania z prezydentem Andrzejem Dudą rozpoczął swoją wizytę w Warszawie prezydent Ukrainy Petro Poroszenko. Prezydenci dwóch krajów podpisali, między innymi, deklarację o współpracy w zakresie energetyki. Wczoraj miały miejsce strzały na Ukrainie niedaleko od polskiej granicy. Teraz dokładniej.

(-)

Od spotkania z prezydentem Andrzejem Dudą rozpoczął swoją wizyę w Warszawie prezydent Ukrainy Petro Poroszenko. Oficjalne przywitanie odbyło się przed pałacem prezydenckim.

[materiał w języku polskim]

(-)

Polska wspiera Ukrainę w procesach dotyczących wolności i demokracji od 25 lat – powiedział po spotkaniu z prezydentem Ukrainy Petrem Poroszenką prezydent Andrzej Duda. Oficjalna wizyta ukraińskiego prezydenta rozpoczęła się wczoraj rano w Warszawie właśnie od rozmowy z prezydentem Polski. Andrzej Duda podkreślił, że tak samo jak ćwierć wieku temu, kiedy Ukraina proklamowała niepodległość, Polacy wspierają swoich sąsiadów. Prezydent przy okazji przypomniał Pomarańczową Rewolucję i i wydarzenia na majdanie. Mówił także o działaniach Rosji w stosunku do Ukrainy, które naruszają prawo międzynarodowe.

[materiał w języku polskim]

(-)

Prezydent Andrzej Duda podkreślił, że naruszenie suwerenności Ukrainy jest dramatycznym precedensem, na który nie może być zgody całej wspólnoty europejskiej. Andrzej Duda powiedział, że po II wojnie światowej, a potem po okresie żelaznej kurtyny po raz kolejny dochodzi do podziału Europy na strefy wpływu.

[materiał w języku polskim]

(-)

Podczas spotkania prezydenci obu państw podpisali, między innymi, deklarację o współpracy w dziedzinie energetyki. We wspólnym oświadczeniu stwierdzili, że decyzja Komisji Europejskiej dotycząca gazociągu OPAL dotyka Polskę i Ukrainę. „Uważamy, że decyzję tę trzeba zrewidować, rozumiejąc zarazem, że krok ten może być bardzo trudny i bolesny. Zobowiązujemy się bronić naszych wspólnych interesów, wykorzystując w tym celu wszystkie właściwe środki prawne” – mowa w oświadczeniu prezydenta Andrzeja Dudy u Petra Poroszenki. Pod koniec października Komisja Europejska opublikowała decyzję w sprawie gazociągu OPAL, która pozwala rosyjskiemu Gazpromowi zwiększyć tranzyt gazu do Europy z pominięciem Ukrainy. Decyzja Komisji pozwala Rosji na wykorzystanie do 2033 roku 80% mocy przesyłowej gazociągu OPAL. Aktualnie Gazprom wykorzystuje tylko połowę mocy przesyłowej.

(-)

Wczoraj doszło do strzelaniny na Ukrainie niedaleko granicy z Polską. Ukraińscy pogranicznicy użyli broni przeciwko przemytnikom, którzy starali się uniknąć kontroli. Szczegóły zna Paweł Buszko:

[materiał w języku polskim]

(-)

To koniec informacji. Życzę przyjemnego weekendu i dobrych wiadomości. Z wami była Hanna Wasilewska. Do usłyszenia na falach Polskiego Radia Olsztyn. (dw/bsc)

02.12.2016 – godz. 18.10 (opis do dźwięku)

Dobry wieczór drodzy przyjaciele. Witam was w programie „Od A do Z”. Jednym z najważniejszych tegorocznych wydarzeń w życiu mniejszości ukraińskiej Olsztyna śmiało można nazwać pięciolecie Suzirjaczka. To prawdziwa wizytówka olsztyńskich Ukraińców. W zeszłą sobotę świętowano ten mały jubileusz bardzo głośno. Nie brakowało ani gości, ani świątecznego tortu. Wszystko jak należy. Byłyśmy tam i my: Jarosława mocno trzymała mikrofon prowadzącej, a i mój radiowy nie odpoczywał ani chwili. Więc dzisiaj podzielimy się wrażeniami. Z wami jest Hanna Wasilewska. Zaczynamy.

(-)

Każdy oddzielnie i wszyscy razem – są kolorowi, utalentowani, dumni i uparci, bo są gwiazdami ukraińskiego Suzirjaczka. W zeszłą sobotę Ukraińcy Olsztyna obchodzili piątą rocznicę istnienia tego zespołu wokalnego. Skierowano wiele słów podziękowań w stronę opiekunów i młodych gwiazd: Andrzeja Ciupy, Mirosławy Czetyrby-Piszczako, Zbyszka Piszczako i rodziców, którzy przez 5 lat wspierali, motywowali, dbali, by teraz zebrać się jak jedna rodzina i razem śpiewać:

Jarosława Chrunik: Witam was bardzo serdecznie na naszym rodzinnym świecie śpiewu. Śpiewajmy wszyscy razem. Na dzisiejsze święto do Suzirjaczka przyjechali goście, którzy chcą cieszyć się razem z tym naszym zespołem. Zapraszam na scenę grupę Kołosoczok z Dobrego Miasta.

[-]

Stefan Migus: Co by nie powiedzieć, będzie ze mało. Na dobrą sprawę to aktualne Suzirjaczko ma 5 lat; licząc od Suzirja, które zaczynało i które kontynuuje Suzirjaczko, tych lat naliczymy, zdaje się ponad 10. Nasza wizytówka, którą mamy się hołubić…

[-]

Mirosława Czetyrba-Piszczako: Dzieci potrzebują różnorodnych form nauki. Nie wystarczy taka standardowa lekcja, trzeba szukać innych form zainteresowania, sposobów motywacji dzieci do nauki języka ukraińskiego. Tak do głowy przyszła mi piosenka i tak zaczęło się.

[-]

– Co ty dzisiaj czułaś, kiedy pokazywali ciebie jako maleńką na scenie, kiedy zaczynałaś w Suzirjaczku?

– Nazywam się Ola Węgrzyn i śpiewam 5 lat w tym zespole i kiedy pokazywali mnie na ekranie śmiałam się. To było bardzo słodkie…tańczył.

– A ile miałaś wtedy lat?

– Miałam wtedy 6-7 lat

– Całkiem maleńka. Może i czytać nawet nie potrafiłaś?

– Dziadek uczył mnie pisać i czytać po ukraińsku. I czytałam teksty piosenek i śpiewałam na scenie.

– A kto pierwszy wpadł na taki pomysł, żeby przyprowadzić cię do Suzirjaczka?

– Mama wpadła na pomysł, żeby przyprowadzić.

– Jaka jest twoja ulubiona piosenka z repertuaru Suzirjaczka?

– Najbardziej lubię piosenkę „My wsi rodyna”

[-]

– To jest moja córeczka. I razem z nią zaśpiewamy jedną piosenkę, tak? Siądź sobie na kolanko. Piosenkę napisał Sławko Chmarycz, mój przyjaciel z grupy Karpatian z tego powodu, że urodziło mu się dziecko.

[-]

– Jesteś tu dzisiaj nie jako gwiazda, a jako ojciec.

– Tak, przyszedłem tu z całą moją rodziną. Ale szczególnie chodzi o moją córkę, która będzie tu występować. To, można powiedzieć, jej pierwsze występy w Suzirjaczku. Zaczęła na próby przychodzić niedawno. Ja wiedziałem, że ona ma głos. Te pierwsze próby to po to, żeby mogła lepiej poczuć się na scenie. Dzisiaj akurat pięciolecie.

– A czym jest dla waszej rodziny Suzirjaczko? Kiedy pierwszy raz trafiliście na ten zespół dziecięcy i co on dla was znaczy?

Ja wiedziałem, że Suzirjaczko istnieje długo, ale pierwszy raz usłyszałem tak na poważnie i mogłem spokojnie ich posłuchać kiedy w teatrze Jaracza występowały „Żurawli” i przy okazji, gościnnie Suzirjaczko. Wiesz, pierwszy raz poleciały mi łzy po tym koncercie. Ja byłem tak zaskoczony. Później mój ojciec organizował spotkanie z ukraińską kulturą w Iławie i my ich zaprosiliśmy. Powiem ci, że zrobili takie show. Widać było uśmiech wszystkich ludzi, którzy ich słuchali. To niesamowita rzecz, to co robią.

[-]

Jarosława Chrunik: Tak to jest. Jak śpiewają rodzicie, potem śpiewają i dzieci. I jeszcze jeden przykład. Następny rodzinny zespół. A dokładnie Oriana Szczernbik z rodzicami z Jarosławem i Małgorzatą.

(-)

Powrócimy jeszcze do dnia narodzin Suzirjaczka, by dowiedzieć się więcej o każdej gwieździe oddzielnie. Na a teraz, kiedy naśpiewaliśmy się ukraińskich piosenek proponuję bardziej prozaiczną, ale bardzo potrzebną wiedzę – słuchamy lekcji radiowej. (dw/bsc)

02.12.2016 – godz. 10.50 (opis do dźwięku)

Witam was w ukraińskim programie informacyjnym. Dzisiaj jest piątek 2 grudnia. W naszym programie usłyszycie o tym, jak Polak, mieszkaniec Olsztyna mścił się na osiadłych tu niedawno Ukraińcach ze Lwowa za zamordowanych na Wołyniu przodków. Jak ambasador Ukrainy w Polsce ocenia deklarację polskiego Sejmu w sprawie Tragedii Wołyńskiej i czym znowu Rosja zagraża Ukrainie. Najgorętsze tematy w dzisiejszym bloku informacyjnym usłyszycie za parę minut. Zostańcie z nami koniecznie. Z wami jest Hanna Wasilewska. Dzień dobry.

(-)

Prokuratura w Olsztynie wezwała na przesłuchanie Polaka, którego podejrzewa się o nienawistne zachowanie w stosunku do ukraińskiego małżeństwa. Jednostronna deklaracja polityczna – tak rezolucję polskiego parlamentu dotyczącą rzezi wołyńskiej ocenia Andrij Deszczyca ambasador Ukrainy w Polsce. Polska Akcja Humanitarna wspiera ofiary ze wschodu Ukrainy. Ukraina rozpoczęła planowane manewry niedaleko Półwyspu Krymskiego. Szczegóły za chwilę.

(-)

Olsztyńska prokuratura wezwała na przesłuchanie Polaka, który podejrzewany jest o nienawistne zachowanie w stosunku do ukraińskiego małżeństwa. Poinformowało o tym Polskie Radio. Chodzi o porysowanie samochodu Ukraińców i rozklejanie ulotek z nienawistną treścią o Stefanie Banderze i UPA. Ukraińcy samodzielnie znaleźli tego człowieka [który dopuszczał się czynów] i nagrali go telefonem. Nie zaprzeczył naklejaniu ulotek. Powiedział, że robi to by ukazać prawdę historyczną, bo jego przodkowie zginęli na Wołyniu. – powiedział prokurator Stodolny. Za badanie sprawy wzięli się dziennikarze Polskiego Radia Olsztyn. Szczegółów dowiecie się w programie „Śliska sprawa” we środę 7 grudnia o 17:20.

(-)

Jednostronna deklaracja polityczna – tak decyzję polskiego parlamentu dotyczącą rzezi wołyńskiej ocenia Andrij Deszczyca ambasador Ukrainy w Polsce. Chodzi o stwierdzenie przez polski Sejm, że Tragedia Wołyńska ma status ludobójstwa. Według ukraińskiego dyplomaty lipcowa uchwała i film Wołyń pogorszyły stosunki między Ukrainą i Polską.

(-)

Grafik, artystka i poetka Ewa Kuryluk przekazało 100 swoich litografii Polskiej Akcji Humanitarnej, by wesprzeć jej działanie na wschodzie Ukrainy. Organizacja dożywia osoby starsze i biedne, a także wspiera imigrantów wewnętrznych, którzy ucierpieli wskutek wojny w Donbasie.

(-)

Bez względu na zagrożenie ze strony Rosji Ukraina rozpoczęła planowane manewry w bezpośredniej bliskości Półwyspu Krymskiego. Ukraińscy wojskowi, jak dotąd, nie zaobserwowali reakcji Rosjan. Szczegóły Paweł Buszko.

[materiał w języku polskim]

(-)

Były to aktualne tematy. A co działo się dzisiaj usłyszycie jutro o 10:50 w programie ukraińskim na falach Polskiego Radia Olsztyn. Z wami była Hanna Wasilewska. Do usłyszenia. (dw/bsc)

01.12.2016 – godz. 10.50 (opis do dźwięku)

Witam was w ukraińskim programie informacyjnym. Dzisiaj jest czwartek 1 grudnia. Pogoda przepowiada nam zimę, chociaż jej nieprzewidywalny, zmienny charakter nie daje pewności jak będzie jutro. Natomiast człowiek może sam, efektywnie, zadbać o swoją przyszłość. Potwierdzeniem tego jest nowy metalowy sarkofag nad elektrownią atomową w Czarnobylu na Ukrainie, który ma ochronić ludzi przed promieniowaniem na kolejne 100 lat. Projekt sfinansowała społeczność międzynarodowa. Inna społeczność – Ukraińcy z Warmii i Mazur nie tylko materialnie pomagają swoim rodakom, a dbają także o wychowanie młodych włączając dzieci do udziały w konkursach, dokładnie w przegląd ukraińskiej poezji śpiewanej. O tym i innych wydarzenia dowiecie się za moment. Z wami jest Hanna Wasilewska. Dzień dobry

(-)

W ubiegłą niedzielę w CEiKu odbył się XIII Przegląd Ukraińskiej Poezji Śpiewanej i Współczesnej Piosenki Autorskiej. Dzieci z przedszkoli w Rzeszowie zbierają prezenty dla swoich rówieśników na Ukrainie. Nad zniszczonym reaktorem w Czarnobylu zbudowano nowy sarkofag. Dokładniej o tym teraz.

(-)

W zeszłą niedzielę wszyscy mieliśmy okazję nasycić się pokarmem dla duszy. Taką możliwość stworzyła ukraińska społeczność i uczestnicy przeglądu. Gorące wsparcie widzów dodawało sił młodym artystom, którzy poważnie podeszli do konkursu i przeżywały na scenie śpiewane piosenki. Czasem wybrane tematy były zupełnie różne.

[-]

– ”Kołosoczok” z Dobrego Miasta.

– Dwie różne piosenki.

– My chcieliśmy pokazać nasze dwie strony. Pierwsza to „Pidmanuła, pidweła” na Makarenę to dzieci. One grają, śpiewają, bawią się muzyką.

[-]

– Druga piosenka „Nebesna sotnia”. Chcieliśmy oddać cześć nie tylko Niebiańskiej Sotni, ale wszystkim, którzy zginęli na majdanie i na wschodzie Ukrainy i nadal giną.

[-]

[wypowiedź w języku polskim]

– Dawidzie, a ty rozumiesz, że grałeś bohatera Niebiańskiej Sotni?

[wypowiedź w języku polskim]

(-)

Dzieci z przedszkoli w Rzeszowie zbierają prezenty dla swoich rówieśników na Ukrainie. Razem ze swoimi rodzicami kupują żywność o długim terminie przydatności i słodycze. „Do udziału w akcji zgłosiły się wszystkie jednostki, które wchodzą do w skład stowarzyszenia Przedszkola Przyszłości” mówi prezes organizacji Alicja Bialic

(-)

Autorem akcji „Dzieci dzieciom” jest rzeszowska okulistka Ewa Jakubiec-Blaer. Jak mówi – jest to efekt wizyt na Ukrainie

(-)

Akcja kończy się dzisiaj. Gotowe dary trafią d Lwowa przed 19 grudnia, bo właśnie tego dni, zgodnie z kalendarzem juliańskim, do dzieci przyjedzie święty Mikołaj. To już trzecia akcja organizowana z udziałem przedszkoli. W zeszłym roku do potrzebujących na Ukrainie trafiło kilka ton darów.

(-)

Nad zniszczonym reaktorem elektrowni atomowej w Czarnobylu zbudowano nowy sarkofag. Potężna, największa konstrukcja tego typu na świecie ma chronić przed promieniowaniem przez następne sto lat. W ceremonii otwarcia nowego obiektu wziął udział prezydent Ukrainy. To historyczne wydarzenie – powiedział podczas ceremonii Petro Poroszenko. Mówił o stojąc kilkaset metrów od miejsca, w którym trzydzieści lat temu doszło do wybuchu radioaktywnego. Prezydent wyjaśnił, że trwałość starego, betonowego sarkofagu dobiega końca, a nowa konstrukcja ma gwarantować bezpieczeństwo na kolejny okres.

Sto dziesięć metrów wysokości, 257 metrów szerokości. To największa w świecie ruchoma konstrukcja zbudowana ręką człowieka. Ukraińcy i przedstawiciele innych państw razem zbudowali ten unikalny obiekt. I dziś gwarantują 100 lat bezpieczeństwa przed promieniowaniem.

Metalowa hala waży 25 tys ton i jest największą ruchomą konstrukcją zbudowaną na świecie. Koszt wzniesienia oceniany jest, w przybliżeniu, na 2,1 mld Euro. Pieniądze pochodzą ze źródeł międzynarodowych, a wydatki kontroluje Europejski Bank Odbudowy Rozwoju. W budowę nowego sarkofagu zaangażowanych było około 10 tys. osób z 40 państw świata. Nowe zabezpieczenie to wielka metalowa hala. Po kilkach rokach zwłoki, w sierpniu 2010 roku francuskie konsorcjum Novarka rozpoczęło budowę nowej hali o nazwie Ukryttja-2. Główną jej funkcją jest ograniczenie promieniowania z obiektu. Nowa forma zapobiega przedostawaniu się radioaktywnego pyłu do atmosfery. Pod starym, betonowym sarkofagiem znajduje się ponad 200 ton zastygłej radioaktywnej lawy, pyłu i paliwa jądrowego.

(-)

To wszystko, więc dziękuję za uwagę i żegnam się z wami do jutra. Program przygotowała i poprowadziła Hanna Wasilewska. Wszystkiego dobrego. Usłyszymy się na falach Polskiego Radia Olsztyn. (dw/bsc)

 

 

Przeczytaj poprzedni wpis:
Policyjny dozór dla mężczyzny, który pobił 11-latka

Mężczyzna, który tydzień temu, w Elblągu pobił na ulicy 11-letniego rowerzystę nie trafił do aresztu. Zastosowano wobec niego dozór policyjny, ma też zakaz zbliżania się do...

Zamknij
RadioOlsztynTV