Nielegalna wycinka drzew i zniszczony cmentarz. Historia spod Mikołajek w Śliskiej Sprawie
W okolicach wsi Faszcze koło Mikołajek prywatny przedsiębiorca, wyciął setki drzew na kilkudziesięciu hektarach – i jak się okazuje nie tylko ze swojego pola, które dzierżawił. Przy okazji zdewastował teren chroniony z siedliskiem żółwia błotnego i całkowicie zniszczył mały, przedwojenny cmentarz ewangelicki. Sprawą zajęła się policja i autorzy audycji Śliska Sprawa.
Na początku lutego, na pola pomiędzy dwoma małymi jeziorami: Zelwążek i Jorzec w okolicy wsi Faszcze i Stare Sady pod Mikołajkami, wjechały harwestery. To ciężki sprzęt do wycinki drzew. Maszyny ścinały wszystko, jak leci – od starych drzew, po chaszcze na terenie kilkudziesięciu hektarów. Nie oszczędziły nawet małego polnego cmentarza, których wiele na Mazurach. Cmentarzyk został zrównany z ziemią.
Rolnik, który dzierżawił pole od Polskiej Akademii Nauk, miał zgodę na wycinkę drzew, ale tylko na dzierżawionym przez siebie terenie. Miał w ten sposób powiększyć areał do uprawy. Tymczasem drzewa zostały wycięte m.in. na północnym brzegu Jeziora Zelwążek oraz wzdłuż rzeki Jurzec, od jeziora do drogi prowadzącej do wsi Faszcze, gdzie jest siedlisko żółwia błotnego i teren Natura 2000. Jest to długość około kilometra i tymi terenami administrują Wody Polskie. Drzewa wycięto także na terenie należącym do gminy.
Sprawą zajęła się policja, która pod nadzorem prokuratury ustala na razie właścicieli zdewastowanych działek i wyrządzone szkody. Policyjne dochodzenie dotyczy też zniszczenia cmentarza ewangelickiego. Burmistrz Mikołajek Piotr Jakubowski ocenia, że zniszczenia spowodowane bezmyślną wycinką setek drzew, są nieodwracalne.
Posłuchaj audycji Wojciecha Chromego i Leszka Tekielskiego
Autor: W. Chromy/L. Tekielski
Redakcja: M. Rutynowski