Strona główna Radio Olsztyn
Posłuchaj
Pogoda
Olsztyn
DZIŚ: 2 °C pogoda dziś
JUTRO: 3 °C pogoda jutro
Logowanie
 

Skórka pomarańczowa – recenzja

Scena ze spektaklu Skórka pomarańczowa. Fot. Łukasz Węglewski

Magdalena Śleszyńska: Nie jest łatwo być kobietą.

Żyjemy w dziwnych czasach – gdyby wierzyć reklamom, w wieku lat szesnastu powinnyśmy używać kremów przeciwzmarszczkowych, żeby zachować młody wygląd przez co najmniej pół wieku. Nie wolno przytyć, nie wolno osiwieć. Starość to dzisiaj wręcz nieprzyzwoita przypadłość, do której nie można się przyznawać. Współczesna kobieta ma być atrakcyjna, wiecznie uśmiechnięta, zadbana, pracowita, samodzielna, przy tym ma perfekcyjnie pełnić rolę matki, żony, kochanki, sekretarki, przyjaciółki. Gdzieś między dziwką a aniołem, matką-Polką a wojującą feministką.

W takiej pętli żyją kobiety – bohaterki „Skórki pomarańczowej” Mai Pelević, którą możemy oglądać na Scenie Margines olsztyńskiego teatru.

Ta sztuka to tak naprawdę zbiór ułożonych dość chaotycznie scen, z których wyłania się niezbyt wesoły obraz nas samych. Uwikłanych w ciągłe dążenie do doskonałości, bez względu na koszty. Szukających szczęścia, którego obraz budujemy z tego, co wciskają nam poradniki, telewizja i Internet. Świat wirtualny, sterujący naszymi emocjami, dawkujący suplementy, udzielający rad. Wyretuszowany i zawsze idealny.

Scena ze spektaklu Skórka pomarańczowa. Fot. Łukasz Węglewski

Tytułowa skórka pomarańczowa – ten najbardziej wstydliwy, znienawidzony atrybut kobiecości – staje się dla bohaterki sztuki swoistą deklaracją niepodległości.

Momentami ma się wrażenie, że to właściwie monodram. Główną bohaterką, narratorem, osią akcji jest Ona, grana bardzo dobrze – mimo niewielkiego doświadczenia – przez Lenę Schimscheiner, studentkę 5. roku PWST w Krakowie; pozostałe dwie kobiety (jak zwykle wyśmienite: Dojrzała – Irena Telesz-Burczyk i Problematyczna – Joanna Fertacz), współtowarzyszki w walce o wieczną młodość i idealny wygląd, częściej są tłem niż partnerami, tak jak i On, czyli jedyny na scenie mężczyzna – absolwent wrocławskiej PWST, Waldemar Krawczyk. Czworo ludzi jak cztery nastrojone, dobrze razem brzmiące instrumenty.

Bywa śmiesznie, bywa strasznie, bywa poważnie. Na pewno nie jest nudno. Jak na tekst bardzo współczesny, mało w nim wulgaryzmów (co jest podobno zasługą reżyserki, Małgorzaty Warsickiej), i – co może zaskoczyć niektórych – wcale ich nie brakuje. To miłe, kiedy ktoś przypomina, że można wyrażać emocje bez wylewania pomyj. Że scena nie musi przypominać rynsztoka.

Joanna Fertacz (Problematyczka) i Waldemar Krawczyk (On). Fot. Łukasz Węglewski

Warto zobaczyć Skórkę pomarańczową. Może to zabrzmi górnolotnie, ale ta sztuka jest trochę jak zwierciadło – nie obiecuję, że wszystkim kobietom się spodoba, ale na pewno większość z nich znajdzie w bohaterkach mniej lub bardziej skrzywione odbicie siebie samej siebie. A męska część widowni może lepiej zrozumie kobiety? Przydałoby się, chociaż tak lubimy być tajemnicze.

Małgorzata Warsicka (reżyser) i Irena Telesz-Burczyk (Dojrzała). Fot. Łukasz Węglewski

Maja Pelević – Skórka Pomarańczowa

Lena Schimscheiner (gościnnie) – Ona
Waldemar Krawczyk (gościnnie) – On
Irena Telesz-Burczyk – Dojrzała
Joanna Fertacz – Problematyczna

reżyseria: Małgorzata Warsicka
dramaturgia: Martyna Lechman
scenografia: Marcin Chlanda
muzyka: Karol Nepelski
choreografia: Aleksander Kopański

Lena Schimscheiner (Ona). Fot. Łukasz Węglewski

(bsc)

Więcej w teatr, recenzja
2 miliony baksów od Prezydenta

Pogoda jakby w mordę dostać. Ludzie wciąż słuchają starej muzyki, bo nowa ich nie kręci. Polscy muzycy skarżą się, że nikt ich nie wspiera. Nie marudzą...

Zamknij
RadioOlsztynTV