Klaun- recenzja Magdaleny Śleszyńskiej
Bajki nie były tworzone z myślą o dzieciach. Potrzebne były dorosłym – wprost opowiadały o sprawach najtrudniejszych, zmieniały w metaforę rzeczy najprostsze.
„Klaun” Pavla Kohouta, sztuka, którą od stycznia mogliśmy oglądać w olsztyńskim teatrze Jaracza, to taka właśnie bajka, którą dorośli powinni zobaczyć. Opowieść o potędze wyobraźni, która bywa bezsilna wobec systemu. Powstała jako efekt rozczarowania autora jedynym słusznym ustrojem, panującym wówczas w Czechosłowacji i innych bratnich krajach. Tym ustrojem, który zmusił Kohouta do emigracji na Zachód (do kraju wrócił dopiero po Aksamitnej Rewolucji).
Bajka, opowiedziana na scenie, to prosta historia Augusta, klauna, który marzy o tym, by móc tresować na arenie piękne lipicany. Ale to przywilej dyrektora cyrku, więc August musi zostać dyrektorem, by móc swoje marzenie spełnić. Rzecz jasna stary dyrektor, wspierany przez wiernego Inspektora maneżu, nie ma zamiaru dzielić się swoją władzą z nikim, zwłaszcza z Klaunem. August mimo to próbuje, a my z widowni oglądamy te próby, czasami śmieszne, częściej rozczulające, bywa, że żałosne.
Dramat Pavla Kohouta był lubiany i często wystawiany w latach 70 i 80 w teatrach europejskich i amerykańskich, ceniony za swój polityczny wydźwięk – władza jest przywilejem wybranych, prości ludzie nigdy nie będą mogli po nią sięgnąć, a nawet jeśli to zrobią, zostaną oszukani i ukarani.
Od czasu powstania „Klauna” sporo się jednak zmieniło; ale jeśli sądzicie, że dzisiaj nie jest już aktualny podział na tych, którzy przemawiają, rządzą i trenują lipicany i tych, którzy mogą jedynie obrywać kopniaki i ratować się wyobraźnią, radzę nieco uważniej przyjrzeć się otaczającej nas rzeczywistości. Bo tak naprawdę zmieniają się tylko kostiumy. A to przecież cyrk, najważniejsze, żeby było kolorowo. Gra orkiestra, publiczność bije brawo i jakoś się kręci.
„Klaun” to jedna z ładniejszych plastycznie realizacji, jakie ostatnio widziałam na olsztyńskiej scenie (a zwykle i tak nie mam zastrzeżeń do scenografii i kostiumów). Tym razem wielkie brawa należą się Anecie Suskiewicz za stworzenie areny cyrkowej jak ze snu i starych fotografii. Oglądanie całości to prawdziwa przyjemność.
Nie ma też słabych punktów w obsadzie, są za to punkty najjaśniejsze – na pewno Marcin Tyrlik jako Inspektor maneżu, Artur Steranko jako Bumbul i tytułowy Klaun, czyli Giovanni Catellanos. Tę rolę gra również Paweł Parczewski, mam nadzieję, że w nowym sezonie będę miała okazję porównać.
Pavel Kohout – Klaun
przekład: Krystyna Krauze
reżyseria: Giovanny Castellanos
scenografia: Aneta Suskiewicz
muzyka: Marcin Rumiński
obsada:
Cezary Ilczyna
Marcin Tyrlik
Paweł Parczewski/Giovanny Castellanos
Małgorzata Rydzyńska
Artur Steranko
Przemysław Niedzielski (Studium Aktorskie)
(łw)