Strona główna Radio Olsztyn
Posłuchaj
Pogoda
Olsztyn
DZIŚ: 23 °C pogoda dziś
JUTRO: 28 °C pogoda jutro
Logowanie
 

Rajdem po Mazurach: Śladami dawnych kolei

Dziś po najdzikszych rejonach Mazur ścigają się rajdowcy, jednak wiek temu stały się one znane dzięki ambitnym inwestycjom kolejowym. Warto zobaczyć, co z tych inwestycji pozostało, wędrując trasą nazywaną „szlakiem połamanych semaforów”.

Wiadukty kolejowe w Stańczykach

Linię kolejową łączącą Gołdap i Żytkiejmy wybudowano w latach 1907-1927. Licząca 35 km trasa biegła skrajem Puszczy Rominckiej, przecinając malownicze tereny Mazur Garbatych. Ich krajobraz jest mocno urozmaicony i pofałdowany, występują tutaj liczne jary i wąwozy, a w szczególności głębokie doliny – dziś niewielkich – rzek: Jarki, Błędzianki i Bludzi.

Taka rzeźba terenu stanowiła duże wyzwanie dla budowniczych linii kolejowej, bo wymagała prowadzenia wielu prac niwelacyjnych, budowy nasypów, a przede wszystkim – przerzucania solidnych wiaduktów nad wąwozami i dolinami rzecznymi.

Po przejściu frontu w 1944 r. zdobywcy rozebrali i wywieźli tory i inne elementy infrastruktury kolejowej. Po przejęciu tych terenów przez państwo polskie, ze względu na ich położenie w pobliżu nowej granicy, słabe zaludnienie i znikome znaczenie gospodarcze, linii kolejowej nie reaktywowano. Pozostały po niej pamiątki w postaci zabudowań dawnych stacji oraz – bardziej i mniej okazałych – wiaduktów.

Puszcza Romincka

Jak dawniej koleje budowano

Choć linia w zasadzie była jednotorowa, nad dolinami rzecznymi budowniczowie wznosili po dwa wiadukty. Wynikało to z doświadczeń z I wojny światowej. Po pierwsze – na terenach zajmowanych przez armię rosyjską jej saperzy niszczyli wszystkie przeprawy kolejowe o rozpiętości ponad 20 m. Po drugie natomiast – mosty i wiadukty stały się wrażliwe na bombardowania dalekosiężnej artylerii oraz lotnictwa. Stąd zrodził się pomysł „podwajania” tych elementów infrastruktury – w przypadku zniszczenia jednej budowli, szybko można było przełożyć tory na drugą i wznowić kursowanie pociągów na strategicznej trasie.

Linia biegła z Gołdapi, przez kilka niewielkich miejscowości lub w ich pobliżu. Były to kolejno: Botkuny, Pluszkiejmy, Rogajny, Dubeninki, Kiepojcie, Błąkały, Stańczyki, Maciejowięta, Golubie (dziś nieistniejące), Pobłędzie, Skajzgiry, a kończyła się w Żytkiejmach. Ostatni odcinek trasy – pomiędzy Błąkałami a Żytkiejmami – oddano do użytku 1 października 1927r.

Według rozkładu jazdy podróż z Żytkiejm do Gołdapi trwała 1 godzinę i 6 minut. Ruch osobowy nie był wielki, a jeszcze został ograniczony po 1933 r., kiedy to – na polecenie wielkiego łowczego III Rzeszy Hermana Göringa – całą Puszczę Romincką otoczono płotem, by stała się bezpiecznym terenem dla spotkań przywódców nazistowskich. W 1938 r. na trasie w dni robocze kursowały trzy pary pociągów osobowych, a w soboty i niedziele – cztery pary (z myślą o turystach, wędkarzach, grzybiarzach). Oprócz znaczenia dla lokalnego transportu oraz turystyki, trasa miała też znaczenie militarne, łącząc garnizony leżące tuż przy granicy.

Wiadukty kolejowe w Botkunach

Wędrując na trasie po kolei

Wzdłuż linii kolejowej zachowały się niektóre dawne zabudowania stacyjne – obecnie w większości służące jako domy mieszkalne. Budynki stacji możemy zobaczyć w: Gołdapi, Botkunach, Dubeninkach, Błąkałach i Pobłędziu. W Żytkiejmach dworzec został zniszczony, ale wciąż stoi inny budynek kolejowy. Całkowicie znikła z mapy wieś Golubie. Z infrastruktury kolejowej tutejszej stacji pozostały resztki rampy, a z reszty wsi – fundamenty dawnych zabudowań, o które upomina się natura.

Jednak najbardziej charakterystyczne dla tej linii kolejowej pozostają zachowane wiadukty. Kilka z nich ma prostą (podobną do budowli wznoszonych dzisiaj) konstrukcję (m.in. w Maciejowiętach, Pobłędziu, Żytkiejmach). Jednak uwagę zwracają szczególnie te monumentalne, oparte na klasycznych łukach, z największymi ze wszystkich wzniesionymi w Stańczykach.

„Małymi Stańczykami” nazywane są wiadukty w Botkunach, które spinają zbocza wąwozu rzeki Jarki. Dwie bliźniacze, trzyprzęsłowe budowle z betonu mają 50 m długości i 15 m wysokości. Obecnie są ukryte pośród drzew i gęstych zarośli. Do jednej z betonowych budowli wiedzie piaszczysta droga, którą można przejść, nawet nie zauważając, że znaleźliśmy się na dużej wysokości. Najbardziej imponująco wiadukty prezentują się z dołu, znad przepływającej pod nimi rzeczki. O każdej porze roku ich otoczenie tworzy inny, ale równie magiczny klimat, dzięki czemu możemy poczuć się jak w świecie baśni.

Kolejne wiadukty na trasie znajdziemy w Kiepojciach. Para pięcioprzęsłowych budowli o wysokości 18 m została przerzucona nad doliną rzeki Bludzi. Łuki jednego z betonowych wiaduktów (tego od strony północnej) zostały wykończone czerwoną cegłą. Te budowle również najlepiej prezentują się z poziomu rzeczki albo… z lotu ptaka. Oba wiadukty zostały już nadgryzione zębem czasu, ale nie odbiera im to uroku, a wręcz przeciwnie. W pobliżu miejscowości, nad drogą szutrową, wznosi się jeszcze pojedynczy, lepiej zachowany wiadukt kolejowy (o łukach wykończonych cegłą).

Wiadukty kolejowe w Stańczykach

Stańczyki nie mają sobie równych

Największymi i najbardziej znanymi ze wszystkich budowli na trasie są wiadukty w Stańczykach. Zostały przerzucone nad głębokim, malowniczym wąwozem, którego dnem płynie rzeczka Błędzianka, i wznoszą się ponad korony najwyższych drzew. Mają ok. 180 m długości i są jednymi z najwyższych (36,5 m) w kraju. Na dwie betonowe konstrukcje składa się po pięć piętnastometrowych łuków, opartych na potężnych filarach. Jeden z wiaduktów wybudowano w latach 1912-1914 (pociągi kursowały po nim od 1927 do 1944 r.), drugi w latach 1923-1926 (ale nie położono na nim torów).

Obecnie wiadukty są w rękach osób prywatnych, które zadbały o ich odrestaurowanie. Na dawnych torowiskach ułożono kostkę brukową, a na balustradach zamontowano stylowe latarnie. Właściciele udostępniają obiekty do zwiedzania za niewielką opłatą. Wiadukty w Stańczykach zostały wyróżnione w 2020 r. Złotą Pinezką Google Maps jako ceniona przez użytkowników atrakcja turystyczna. W 2006 r. stały się tłem dla epizodów filmu „Ryś” w reżyserii Stanisława Tyma, a w 2021 r. „zagrały” w filmie „Nędzarz i madame” opowiadającym o św. Bracie Albercie.

Jezioro, które… wybuchło

W pobliżu wiaduktów (po drugiej stronie drogi asfaltowej) znajduje się kompleks dwóch niewielkich jezior: Dobellus Duży (z kąpieliskiem) i Dobellus Mały. To drugie znane jest z niecodziennego wydarzenia. Mianowicie 31 maja 1926 r. podczas gwałtownej burzy jeziorko najpierw pokryło się grubą warstwą szlamu, a potem… wybuchło. Eksplozja rozrzuciła bryły błota, które wypełniło też nieckę po jeziorze. Z czasem znowu pojawiła się w niej woda. Przyczyny wybuchu nie są pewne, przypuszcza się, że eksplodował nagromadzony w mule gaz błotny – z powodu zapłonu od wyładowania atmosferycznego albo od nagłego spadku ciśnienia.

Nad większym jeziorem ustawiono wieżę widokową o wysokości 20 m (druga podobna jest też w Pobłędziu), z której można obserwować oba zbiorniki, pobliskie wiadukty oraz panoramę „garbatych” Mazur.

Głaz Wilhelma II w Puszczy Rominckiej

Śladami Rominckich Jeleni na rowerze

Pozostałości dawnej linii kolejowej możemy też oglądać z perspektywy siodełka roweru. W wielu punktach styka się ona bowiem z warmińsko-mazurskim odcinkiem Wschodniego Szlaku Rowerowego Green Velo oraz ze szlakiem rowerowym Śladami Rominckich Jeleni (z tym ostatnim w: Botkunach, Dubeninkach, Kiepojciach, Stańczykach i Żytkiejmach).

Szlak Śladami Rominckich Jeleni ma długość ok. 89 km i formę pętli, z punktem startowym w Jurkiszkach przy planszy ze schematyczną mapą. Jego pierwsza część prowadzi drogami leśnymi Puszczy Rominckiej, druga po terenach polnych. W kilku miejscach pokrywa się ze szlakami pieszymi – zielonym i czerwonym, a także z czterema ścieżkami przyrodniczymi. Trasa przebiega przy granicach trzech rezerwatów przyrody: Boczki, Dziki Kąt i Struga Żytkiejmska. Jadąc nią, dotrzemy do kilku pomników przyrody, a także do trzech tzw. głazów Wilhelma oraz innych interesujących zabytków.

Artykuł sponsorowany

Więcej w Warmia, Mazury, kolej
Branża turystyczna szuka sposobu na wydłużenie sezonu

- Województwo warmińsko-mazurskie aktywnie sięga po pieniądze na rozwój turystyki w regionie - powiedziała Magdalena Jasińska, zastępca dyrektora departamentu programów ponadregionalnych w Ministerstwie Funduszy i Polityki...

Zamknij
RadioOlsztynTV