Pożegnanie Wersalu
Z prawdziwym żalem przyjąłem do wiadomości fakt, że znakomity serial zatytułowany „Wersal. Prawo krwi” po trzecim sezonie zdecydowanie się kończy.
Otóż proszę Państwa, zmieniły się prawa właścicielskie dotyczące serialu i nowy pan i władca praw do produkcji i emisji postanowił zmienić politykę związaną z serialem. Do tej pory Wersal był produkowany przez telewizję kodowaną, więc twórcy mogli pozwolić sobie na więcej niż producenci telewizji otwartej. Więcej, czyli trochę nagości, sporo przemocy, więcej niż zazwyczaj wyzwisk, swobody obyczajowej i jakiejś tam odmienności. Natomiast telewizje otwarte starają się unikać tego typu filmowych demonstracji, by nikogo nie urazić. Tak więc nowy właściciel „Wersalu”, serialu nie obiektu historycznego, musiał emitować go późno w nocy, biorąc pod uwagę np: młodocianych widzów, którzy w nocy powinni już spać ale jak wiemy różnie to bywa. Tak więc zamykając sprawę, serial jest bardzo kosztowny, a nocna emisja to zdecydowanie mniej widzów, więc cały interes średnio się opłaca. Produkcję zawieszono lub zakończono, raczej definitywnie zakończono. Szkoda i uważam tę decyzję za absolutnie błędną. Bo serial jest świetny, znakomicie się go ogląda (już kiedyś o nim pisałem), ma znakomite tempo, a historia Króla Słońce – Ludwika XIV jest fascynująca, to po prostu najlepszy scenariusz na fantastyczny thriller sensacyjno, polityczno, szpiegowsko, obyczajowy.
Ludwik był tak wyjątkowym człowiekiem, wyjątkowym władcą, przenikliwym i mądrym politykiem, otoczył się świetnymi doradcami, nie tylko sługusami. To właśnie On stworzył nowoczesną Francję, co spowodowało, że państwo za Ludwika XIV robiło w Europie to co chciało, zawierało takie sojusze jakie mu odpowiadały. Nie zawsze Francja – Ludwik, dotrzymywała słowa, cóż w polityce jak wiemy wszystko jest możliwe. Oglądam „Wersal” z kilku powodów: interesuję się historią, zdobywaniem władzy i fenomenem Króla Słońce, który rządził Francją 72 lata. To niesamowite, że udało mu się osiągnąć taki sukces, nie będąc tyranem, tylko przebiegłym władcą. Jeszcze raz dodam, szkoda serialu.
Zbliża się lato, lub już jest, patrząc na to co dzieje się w przyrodzie, więc pojawia się więcej powieści lekkich, łatwych i przyjemnych czyli książek na lato. I bardzo się z tego cieszę. Przyznam się Państwu do pewnej słabości, bardzo lubię prawnicze kryminały Johna Grishama, który systematycznie dostarcza nam doskonałej literatury na wakacje. I właśnie aktualnie czytam najnowszego Grishama, jego powieść „Bar pod Kogutem” i jest fajnie, tak jak lubię, młodzi prawnicy, sporo pieniędzy do zgarnięcia i możliwość trafienia do więzienia. Dobrze się czyta.
Kinoman