Strona główna Radio Olsztyn
Posłuchaj
Pogoda
Olsztyn
DZIŚ: 1 °C pogoda dziś
JUTRO: 9 °C pogoda jutro
Logowanie
 

Pochwała łagodności

Zbigniew Waszkielewicz

Późny debiut… Młodzieńcza pycha każe niektórym pisać przedwcześnie. Inni czekają długo. Dojrzewają. Szlachetnieją. Jak wino. Młodzieńcza pisanina bywa jak wino młode. Więcej w nim kwasu i gazu aniżeli smaku i aromatu. Książki przenoszone, przemyślane wielokrotnie, powstające nie latami, a dziesięcioleciami, są inne. Nawet jeśli nie olśniewają nowatorstwem, to są jak stare wino. Jest w nich smak, zapach, kolor i to, co daje wieloletnie leżakowanie.

Dostałem wczoraj książkę Zbigniewa Waszkielewicza pt. Wujek Ziuniek. Na długie zimowe wieczory. W sposób oczywisty późny debiut, bo autor ma 64 lata.

Niespełna trzysta stron. Z wyjaśnieniem Autora skąd ta książka i dlaczego. Odpowiedź ciekawa, bliska sednu i istocie. Sedno to opowieść o mazurskiej wsi Sentki, skąd Waszkielewicz pochodzi. A istota, to jego amerykańska przygoda z dużą liczbą książek. Waszkielewicz, jak wielu, budował przez czas jakiś potęgę USA. Jako doorman, czyli odźwierny. Mieszkał w Queens, mając za sąsiadów głównie Azjatów. W piwnicy znalazł kiedyś olbrzymią bibliotekę, należącą niegdyś do radiologa wietnamskiego emigranta. Polsko-inteligenckie skrupuły kazały Waszkielewiczowi ocalić księgozbiór od zagłady. Co mógł, rozdał. Co się dało, sprzedał. Trochę książek przywiózł do kraju. I w ten sposób poczuł się krewniakiem Wietnamczyka, którego nawet na oczy nie widział.

Kilka tygodni temu pisałem o pokrewieństwie księgozbiorów. Jest przecież jakaś niewidzialna więź między tymi, którzy mają w swoich bibliotekach te same książki. Waszkielewicz dostrzegł pokrewieństwo w dziedziczeniu książek po kimś.

O książce Waszkielewicza jeszcze napiszę, teraz trochę o nim. Poznaliśmy się w latach 70. Trafił do olsztyńskiego teatru w czasach pierwszej dyrektury Rościszewskiego. Jako absolwent krakowskiej PWST. Wystąpił w kilku głośnych spektaklach, m.in. w Zamku Kafki, zrobił jakiś monodram. Dużo mówił o autorskim teatrze pantomimicznym. Swoje marzenia zrealizował po powrocie na Mazury, w Radziach pod Ełkiem, gdzie założył i prowadzi Teatr IOTA.

Czas postępuje łagodnie z tymi, którzy postępują z nim podobnie (Anatol France)

W czasach słusznie minionych miejscem spotkań olsztyńskiej bohemy był Dom Środowisk Twórczych, zwany deeśte. Taki miejscowy spatif, jeśli ktoś wie, co to znaczy. Tańszy alkohol, trochę uszatków. Wiadomo: kontakty ważne, ale wtyczki ważniejsze. No i rozmowy po świt. Nie jedną noc z Waszkielem przegadaliśmy. O planach, marzeniach. Ale o tym, że Waszkiel pochodzi z Mazur, dowiedziałem się teraz, z jego książki. A może wtedy nie zwróciłem na to uwagi? W tamtych czasach nie przywiązywaliśmy tego większej wagi. Każdy przecież skądeś pochodził. W Olsztynie przeważnie skądinąd.

Potem Waszkiel wyjechał. Chyba do Katowic, razem z Rościszewskim. Straciłem go z oczu. Coś tam tylko czasem dochodziło o jego pomysłach teatralnych. Spotkaliśmy się przypadkiem dwa lata temu. Przyjechał na coroczne Forum kultury. Po nagrodę, którą dostał jako twórca Teatru IOTA z Radzi. Wiadomo jak jest podczas takich spotkań. Wiesz Stary, zdzwońmy się, zmejlujmy. A poza tym wpadnij, pogadamy… Zapowiedział też książkę. Która już jest. Ale o niej przy okazji.

 

Więcej w książka
Rozmówki Ewy Zdrojkowskiej

Któż z Państwa nie zna poniedziałkowej, wieczornej audycji naszego radia „Rozmówki polsko-polskie”? Redaktor Ewa Zdrojkowska od lat prezentuje w niej wywiady z ludźmi kultury – bardzo...

Zamknij
RadioOlsztynTV