Ostatni Król Szkocji
Szkocję kocham tak jak Irlandię, albo jak Warmię i wszystko co szkockie mnie interesuje. Tym razem o leciwym filmie, bo z 2006 roku, wyreżyserowanym przez Kevina Macdonalda z oskarową rola Foresta Whitakera i znakomitą rolą jeszcze chłopięcego wtedy Jamesa McAvoya – popularnego szkockiego aktora.
Wiadomo, że w wyniku epidemii nie ma nowych filmów, kina są zamknięte a platformy streamingowe przypominają starsze, dobre filmy. Coś trzeba robić, jakoś sobie radzić, więc z prawdziwą przyjemnością powtórzyłem sobie „Ostatniego Króla Szkocji”, którego zagrał Forest Whitaker – jest tu zwyczajnie genialny, zagrał Idiego Amina dyktatorskiego władcę Ugandy. Historia jest dosyć prosta. Młody człowiek – lekarz ze Szkocji, James McAvoy wyruszył do Ugandy by nieść pomoc, biednym i schorowanym mieszkańcom Ugandy, taka idealistyczna postawa znana z życia prawie każdego młodego człowieka. To także wyprawa, przygoda życia, bo wyjazd do Ugandy nie jest zaliczany do zwykłych wyjazdów, jak do Grecji czy Chorwacji. Uganda jest wyzwaniem, to Afryka, dzika Afryka z dyktatorem, przemocą, biedą, chorobami, dzikimi zwierzętami, mega korupcją, nadzwyczajnym bogactwem i jego odwrotnością i przygodami, które mogą pociągać młodego, białego mężczyznę.
To wszystko jest w „Ostatnim Królu Szkocji”: przygoda, dzika przyroda, oszałamiające bogactwo, przemoc, zdrada, życie na krawędzi i ucieczka przed śmiercią. Jest to bardzo dobrze opowiedziany film nie tylko o młodzieńczej przygodzie ale po pierwsze o tym jak łatwo sprzedać duszę diabłu i jak trudno uwolnić się z jego szponów. To dobre kino, sensacyjno-dydaktyczne z naciskiem na sensację i egzotykę absolutnie nam nieznanej Ugandy. Oczywiście jeśli ktoś z Państwa śledził dokładnie wydarzenia polityczne lat 70tych ubiegłego wieku, to słyszał o tragedii Ugandy o krwawych, dyktatorskich rządach Amina o grze wielkich mocarstw, małymi państwami, nie tylko w Afryce, pod innymi szerokościami geograficznymi też tak się działo.
Ale film nie jest o polityce tylko, raczej o uwikłaniu zwykłego człowieka w szemrane gry niby wielkich, bo Amin był tylko na niby wielkim człowiekiem ówczesnej polityki, tak sobie o sobie mógł myśleć, Amina zniknięto, gdy stał się zbyteczny, a nawet zaczął przeszkadzać, takie są prawa prawdziwej polityki, niekoniecznie wielkiej, zwyczajnej. Powtórzę – dobre kino warte przypomnienia lub pierwszego spotkania jeśli jest się młodym widzem lub w natłoku zajęć i filmów – kiedyś przegapiło się „Ostatniego Króla Szkocji”, zobaczcie spodoba się Państwu.
W dalszym ciągu nie mam pojęcia kto zabił w serialu „Od nowa”, ale mam podejrzenia, oglądam czwarty sezon „The Crown” Olivia Colman w roli Królowej Elżbiety jest najzwyczajniej w świecie genialna.
Kinoman