Literatura i anegdota
Taki już jestem ostatnio ponury i poważny, że aż mam wyrzuty sumienia. Przeze mnie mogliby Państwo pomyśleć, że literatura to domena wyłącznie rozpaczy, tęsknoty i wszelkiego innego nieszczęścia.
Pewnie – więcej w niej smutku niż optymizmu, bo pisarzom o wiele łatwiej użalać się nad światem i nad sobą niż dawać pogodę ducha. Ale za to – jakby w rekompensacie – anegdot o literatach powstało mnóstwo. Także i Bolesławie Leśmianie, o którego niefrasobliwości tak bardzo na serio mówiłem tydzień temu.
Na przykład: będąc jeszcze młodym poetą i chcąc się zapewne przypodobać Stanisławowi Przybyszewskiemu, zafascynowanemu śmiercią „królowi” dekadentów epoki Młodej Polski, wyznał mu podczas jakiejś pijackiej nocy, że nie ma po co żyć i wkrótce zamierza popełnić samobójstwo, jak inni przeklęci artyści tamtego czasu. Wyznawał chyba przekonująco, bo Przybyszewski mocno się zdziwił, spotykając go kilka dni później żywego i zdrowego na ulicy.
– Nie wiem jak… Nie mam czym tego zrobić… – sumitował się Leśmian.
– Kup rewolwer – radził mistrz.
– Ba, nie mam pieniędzy…
Przybyszewski natychmiast popędził do sklepu rusznikarskiego i już wieczorem wręczył Leśmianowi broń. Ale wieści o samobójstwie młodego poety jakoś nie nadchodziły. Przybyszewski nie wytrzymał, po tygodniu poszedł do mieszkania Leśmiana:
– Oddawaj pistolet! – zażądał w drzwiach wyraźnie zawiedziony.
– Kiedy nie mam. Przepiliśmy… – Leśmian uciekał od niego zmieszanym wzrokiem.
– Trudno – mruknął Przybyszewski z cieniem satysfakcji w głosie – i tak dobry z ciebie poeta, wprawdzie nie samobójca, ale przynajmniej alkoholik!
Człowiek tej samej epoki, znakomity krytyk, tłumacz, twórca kabaretu „Zielony Balonik” Tadeusz Żeleński – Boy otrzymał zaproszenie na ekskluzywny bal. Nie przyjął go. Gdy zbulwersowana tym przyjaciółka zapytała, dlaczego, odpowiedział:
Jaki sens raz się zabawić? Jeżeli się bawić – to już ciągle!
Co tam Młoda Polska. Anegdoty czepiają się nawet wielkich postaci Starożytności, takich jak Sokrates. Przyszedł kiedyś do niego pewien młodzieniec i zapytał:
Nauczycielu, powiedz mi, jak mam postąpić: mam się ożenić czy też nie?
– Jakkolwiek postąpisz, synu – odparł Sokrates – i tak będziesz żałował.
Anegdota nie zna zatem granic epok. Śmiejemy się z niej, choć nikt już nam nie powie, jacy jej bohaterowie byli naprawdę, nawet jak wyglądali. W anegdocie nie ma tematów tabu, dotyka także spraw ostatecznych, które na co dzień traktujemy z respektem i lękiem.
W roku 1918. umierał słynny aktor Bolesław Leszczyński. Był uważany za najwybitniejszego polskiego tragika XIX.w, mistrza ról szekspirowskich i rodzimego dramatu romantycznego. Znano go także z namiętnej uczuciowości. Jak to aktor – był trzykrotnie żonaty, miał również liczne grono zakochanych w nim wielbicielek. Ksiądz, udzielający ostatniego namaszczenia leżącemu na łożu śmierci osiemdziesięcioletniemu starcowi zapytał:
Czy żałujesz za grzechy?
Leszczyński odpowiedział gasnącym głosem:
Ale skąd, ani trochę… Było bardzo przyjemnie.
Ta „przyjemność” wcale nie musi kojarzyć się z grzechem. Jeżeli lekka anegdota uczy nas wyrazistego stosunku do życia – to znaczy, że spełnia rolę prawdziwej literatury lepiej niż niejedna „dęta” i trudna powieść czy ambitny dramat.
WŁODZIMIERZ KOWALEWSKI