Strona główna Radio Olsztyn
Posłuchaj
Pogoda
Olsztyn
DZIŚ: 3 °C pogoda dziś
JUTRO: 2 °C pogoda jutro
Logowanie
 

Hans Graf von Lehndorff „Dziennik z Prus Wschodnich”

Dziennik z Prus Wschodnich

Nakładem Ośrodka „Karta” ukazał się „Dziennik z Prus Wschodnich” Hansa grafa von Lehndorffa. Lehndorffowie, obok Dohnów i Dohnhoffów, należeli do najstarszych i najbardziej wpływowych rodzin wschodniopruskiej arystokracji. Oprócz rodowej siedziby w Sztynorcie mieli tu szereg innych posiadłości, między innymi Trakiny ze słynną i dziś stadniną koni oraz Januszewo koło Susza. Z tymi dwoma miejscowościami wiąże się młodość Autora, ale swoim dziennikiem obejmuje on tylko niecałe trzy lata życia od połowy roku 1944. do wiosny roku 1947.

Hans von Lehndorf urodził się w roku 1910. Gruntownie wykształcony w kierunkach prawniczych w Genewie, Paryżu i Oksfordzie odkrył w sobie także powołanie lekarza, skończył medycynę i do wkroczenia Armii Czerwonej praktykował w Insterburgu, czyli dzisiejszym Czerniachowsku w Obwodzie Kaliningradzkim. Był także uczestnikiem i – jak można przypuszczać – duchownym Kościoła Wyznającego, protestanckiej mniejszości religijnej o nastawieniu bardziej ortodoksyjnym i konserwatywnym niż główny nurt ewangelicki. To właśnie ze strony tych środowisk płynęła największa krytyka poczynań nazistowskiego reżimu. Rodzina Lehndorffów mocno angażowała się w działalność opozycyjną. Matka i ciotka Autora były aresztowane przez gestapo, on sam nieustannie inwigilowany, jego kuzyn Graf Heinrich ze Sztynortu powieszony za udział w zamachu na Hitlera.

Autor dziennika przeżywa moment wejścia wojsk sowieckich w Królewcu. Grozę budziły już same jego symptomy. Mieszkańcy w miarę jeszcze normalnie funkcjonującego miasta odczuwali dziwne tąpnięcia ziemi, z przerażeniem obserwowali coraz większe łuny na horyzoncie i stada zdziczałych, domowych zwierząt, uciekające przed zbliżającym się frontem. Dalsza relacja jest opisem własnej epopei, która doprowadziła Autora ze strefy sowieckiej w okolice Olsztyna, ale też niewyobrażalnego koszmaru, jakiego doświadczyła niemiecka ludność Prus Wschodnich. Masowe morderstwa i grabieże, gwałty tak powszechne, że nie budzące już oburzenia. Śmierć znajomych i przyjaciół przyjmowana jako coś oczywistego. Palenie i obracanie w perzynę ocalałych z walk budynków. Głód, choroby, szerzące się donosicielstwo i chęć przypodobania nowym „panom”, co ciekawe, szczególnie ze strony byłych funkcjonariuszy nazistowskich władz.

Doktor von Lehrndorff unika patosu, nie ocenia, nie wyraża bólu, chociaż zastrzeleni przez Rosjan zostali również jego matka i brat. Stara się zbudować wiele refleksji, także tę o zmierzchu cywilizacji, paradoksach historii i o Boskich wyrokach:

Mnie szczególnie zafascynował hipodrom. Był taki czas, kiedy z tym miejscem wiązały się najważniejsze momenty życia. Przychodziliśmy tu wyłącznie w odświętnym nastroju, by podziwiać konie, zobaczyć ludzi i samemu się pokazać. (…) Opierałem się o ogrodzenie, prowadziłem zdawkowe rozmowy, kłaniałem się komuś, spoglądałem w czyjąś stronę i wydawało mi się, że jest to niemal pełnia życia. Dzisiaj znowu opieram się o ogrodzenie, stoję w zgrzebnej kurtce, wystrzępionych spodniach, znalezionych butach, bez koszuli i skarpet, i obserwuję stadko krów, które pod nadzorem sowieckich żołnierzy pasie się między dawnymi przeszkodami. (…) Wokół mnie tylko chwasty, gruz i ruiny. Jedynie niebo pozostało takie samo.

Straszna książka, choć ten fragment należy do najmniej drastycznych. Była trudnym ćwiczeniem dla mojej wrażliwości, polem wyjątkowo mieszanych uczuć. Bo czytając ją widziałem nie tylko gwałconych i katowanych Niemców, ale ruiny Warszawy i ludność pędzoną przed czołgami, rampę Auschwitzu i komory gazowe, dziewczynkę nad ciałem zabitej matki z filmowego reportażu Juliena Bryana o wrześniu 1939 roku.

Hans von Lehrndorff, znajdujący jedyny trwały punkt oparcia w „stałości nieba”, czyli w Bogu i Piśmie Świętym, pisze swój dziennik tak, jakby pisał ponadczasową ewangeliczną przypowieść. Historię, której przesłaniem jest świadectwo, ale też przestroga. Mądry i poparty potwornymi argumentami apel, skierowany do wszystkich, bez różnic narodowych, politycznych, religijnych: „Ludzie, opamiętajcie się”!

Tak samo rozpaczliwy, tak samo nieskuteczny jak inne.
Włodzimierz Kowalewski

 

Przeczytaj poprzedni wpis:
Zakończenie Roku Kopernikowskiego

Zmodernizowana wystawa Kopernik - mieszkaniec olsztyńskiego zamku. Zakończenie Roku Kopernikowskiego 17 grudnia o godz. 13:00 na olsztyńskim zamku odbędzie się otwarcie zmodernizowanej wystawy oraz uroczyste zakończenie...

Zamknij
RadioOlsztynTV