Strona główna Radio Olsztyn
Posłuchaj
Pogoda
Olsztyn
DZIŚ: 6 °C pogoda dziś
JUTRO: 11 °C pogoda jutro
Logowanie
 

Audycje w jęz. ukraińskim – wrzesień 2015

Audycje w języku ukraińskim nadajemy codziennie, również w święta, dwukrotnie: o 10.50 i 18.10. Audycje zawierają bogaty serwis informacyjny o życiu diaspory ukraińskiej na Warmii i Mazurach, a także w Polsce oraz wieści z samej Ukrainy. Po kilku dniach od emisji zamieszczamy też tłumaczenia audycji w języku polskim. Do słuchania audycji zapraszają dziennikarze: Jarosława Chrunik, Stefan Migus, Sergiusz Petryczenko i Hanna Wasilewska. Audycje w języku ukraińskim emitowane są z nadajnika w Miłkach koło Giżycka na 99,6 FM.

28.09.2015 – godz. 18.10 (opis do dźwięku)

Dobry wieczór, szanowni słuchacze! Spotykamy się w naszym programie „Kamo hriadeszy” w poniedziałek, 28 września, czyli dzień po wielkim święcie cerkiewnym – Podwyższeniu Krzyża Pańskiego.

Naród ukraiński do tego religijnego święta dodał jeszcze niemało wierzeń ludowych. Jak czytamy w książce Ołeksy Woropaja „Zwyczaje naszego narodu”, „Na „Zdwyżennia” ziemia przemieszcza się bliżej do zimy”, dlatego od tej pory nadchodzą chłodne dni i ptaki odlatują do wyraju. Wyraj, według podań ludowych, to ciepły kraj, gdzie nigdy nie ma zimy i gdzie mieszkają tylko ptaki i gady: ptaki w dolinach, a gady na pagórkach. Jako pierwsza do wyraju odlatuje kukułka, ponieważ jest klucznikiem wyraju: „Ma ona złoty klucz od tego kraju”. Do wyraju pełzną i gady, dlatego w dzień „Zdwyżennia” niebezpiecznie jest chodzić do lasu. Na Kijowszczyźnie mówi się dzieciom, że w dniu „Zdwyżennia” gady wpełzają do wielkiej jamy i tam liżą „żmijowy” kamień.

(-)

Być może, to wszystko jest prawdą, ale dla nas jest to przede wszystkim święto religijne; jedno z dwunastu wielkich religijnych świąt w roku liturgicznym. Historycy Kościoła uważają, że to święto poprzedziły dwa ważne wydarzenia – odnalezienie Krzyża Pańskiego w IV wieku i jego powrót z perskiej niewoli w VII wieku. Tego dnia chrześcijanie poszczą, nie jedzą ani mlecznych, ani mięsnych potraw.

Ale jest to święto radosne – mówią księża. Symbolizuje ono miłość Pana. Z okazji tego wielkiego święta, które obchodziliśmy wczoraj, proponujemy Państwu wysłuchanie homilii arcybiskupa Igora Isiczenki, którą wygłosił on w kaplicy świątyni Św. Dymitra w Charkowie. Jego słowo, jeśli posłuchamy go uważnie, pomoże nam zrozumieć istotę i znaczenie tego święta, żebyśmy nie tylko dotrzymywali się tradycji, ale też rozumieli, skąd bierze się nasza wiara:

(-)

– W imię Ojca i Syna i Ducha Świętego, amen. Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!

– Na wieki wieków, amen.

– Drodzy bracia i siostry, ten dzień – Podwyższenie Krzyża Pańskiego – zaznaczony jest w Typikonie cerkiewnym, w „ustawie” szczególnym obrzędem. W soborach katedralnych na jutrzni tego święta odbywa się obrzęd Podwyższenia Krzyża, gdy biskup najpierw nisko się pochyla, trzymając w rekach przed sobą krzyż, a potem podnosi go wysoko nad głową na wszystkie cztery strony świata. I ten osobliwy obrzęd przypomina nam o tych wydarzeniach, które legły u podstaw dzisiejszego święta. I o odnalezieniu Krzyża Pańskiego podczas wykopalisk w Jerozolimie, przeprowadzonych z inicjatywy cesarzowej Heleny, i powrót Krzyża z perskiej niewoli, kiedy to – żeby podkreślić zwycięstwo – jerozolimski archijerej podnosił Krzyż, pokazując go wszystkim ludziom.

Ale nawet w samym obrzędzie, o którym wspominam, zawarta jest jeszcze jedna aluzja. I to bardzo przejrzysta. W niej symbolicznie ukazuje się nie tylko triumf Krzyża, który podnoszony jest na wszystkie cztery strony świata, ale i te upadki, straty, katastrofy, które to poprzedziły. Bo gdy biskup pochyla się z krzyżem, możemy przypomnieć sobie o tych stuleciach zapomnienia, które legły między Chrystusowym Ukrzyżowaniem, a odnalezieniem Krzyża. Gdy sama Jerozolima była zmieciona z oblicza ziemi, została zburzona świątynia, nawet nazwa miasta została zmieniona i tylko dzięki rozprzestrzenieniu się chrześcijaństwa w innych regionach śródziemnomorskich ono w końcu powróciło do odnowionej Jerozolimy i znakiem przywrócenia przez niego bladego cienia dawnej chwały stał się ten Krzyż, unoszony ponad miastem. I mimo jego powrotu z perskiej niewoli, w tym momencie nie mogli nie wspominać z pewnością mieszkańcy Jerozolimy, patrzący na uniesiony ponad miastem Krzyż, i dziesięciolecia perskiej niewoli. I być może ktoś z nich już przeczuwał niebezpieczeństwo, które powoli nadciągało ze Wschodu, i związane było z przyszłymi wieloma stuleciami podbojów islamskich, i nowe zniewolenie chrześcijan.

I samo to święto łącząc się w swojej historii z chwilami triumfu, przypomina nam o tym ciężkim doświadczeniu grzechu, który doprowadził Zbawiciela na Krzyż. Bo On zmartwychwstaje po tym, jak umrze. Przychodzi do nas, aby odpokutować nasze winy. I dziś nieprzypadkowo znowu słuchamy tej najtrudniejszej opowieści z ewangelii – o ostatnich chwilach ziemskiego życia Zbawiciela. Słuchamy i przymierzamy się do tych, kto stoi przy Nim. Tak byśmy chcieli widzieć się w osobie Jana Chrzciciela, młodego ucznia Chrystusowego, który wytrzymał, był przy Nim nawet wtedy, gdy Chrystusa zaaresztowano i odprowadzono do namiotu kapłanów. I wtedy, gdy był torturowany na podwórzy Poncjusza Piłata, i przy ukrzyżowaniu, razem z najświętszą Matką Bożą. Marzy się nam także, żebyśmy byli razem z Przenajświętszą Matką. Pragniemy tego daru czystości w naszym życiu. Marzy nam się cud, nawet wtedy, gdy ten cud przychodzi nagle i niezasłużenie. Świadczą o tym także te tłumy, które w ostatnich dniach stały w Charkowie przy całunie Najświętszej Bogurodzicy. Podejrzewam, że większość z tych osób w tłumie niezbyt orientowało się, jakiej świętości chciało dotknąć. Ale każdy z nich pragnął cudu. Nie bardzo zastanawiając się nad tym, że daleko nie każdy na ten cud zasłużył. My zasłużyliśmy na przyjście Zbawiciela, ale zasłużyliśmy przede wszystkim swoimi przewinieniami. On przychodzi do nas nie ze względu na naszą prawość, a ze względu na bezgraniczna miłość Boga do Jego stworzenia. Po przekonaniu się, że samodzielnie nie jesteśmy w stanie wyzwolić się z ciężaru grzechu, Bóg wysyła do nas swego Jednorodzonego Syna, aby wskazał nam drogę do wolności, do wyzwolenia z grzechu. Ta jego droga jest dla nas darem, darem dla nas wszystkich są Jego ostatnie minuty cierpienia. I gdy szukamy swego miejsca, to powinniśmy się zastanowić, czy nie obok Poncjusza Piłata staliśmy wówczas. Na pewno był to człowiek z natury dobry. On chciał jakoś pomóc temu nie znanemu jemu Żydowi. Ale on tak bał się oceny innych, nie chciał dla siebie zbędnych kłopotów, obawiał się donosów do Rzymu, on zrobiłby dobry uczynek, gdyby nic go to nie kosztowało. Ale on nie był gotowy stanąć do walki. Nie był gotowy przeżywać jakieś niebezpieczeństwa z powodu nieznanego mu innego człowieka, nawet jeśli podejrzewał, że jest to wyjątkowy człowiek. Może i nie wierzył w to, że jest to Król Żydowski, ale czuł, że jest to ktoś szczególny. „Warto by mu pomóc, ale czy nie stanie mi się coś z tego powodu?” I on zostawił Zbawiciela.

Jeszcze jedną lekcję dają nam dzisiaj wersety przeczytanej Ewangelii. Czasami nie zdajemy sobie sprawy z tego, jak szybko to wszystko się odbywało. Wydaje nam się, że droga od Poncjusz Piłata, od Litostrotosu zajmowała długie, długie kilometry i trzeba było tam iść godzinami. A to się stało bardzo szybko. W ogóle wszystko odbywało się prawie natychmiast. Przeczuwając, że zbliżała się Pascha i już w tych dniach nie można będzie nic zrobić, a co, gdy raptem Chrystus objawi się Żydom? Kapłani śpieszyli się. Śpieszyli się, dopóki wszyscy wokół nie opamiętali się, nie zastanowili się. Oni nawet aresztują Zbawiciela w środku nocy. Osadzają Go i o świcie już są tam, u Poncjusza Piłata. I już około szóstej godziny kończy się sąd. W ciągu krótkiego czasu, bo tam raptem jest kilkaset metrów do Golgoty, więźnia z krzyżem na ramionach doprowadzają do miejsca ukrzyżowania i po jakichś trzech godzinach On umiera…

nas często też chcą ciemne siły, okoliczności ziemskie, nasza własna słabość, postawić w takiej sytuacji, gdy mamy nagle tu i teraz, określić się, podjąć decyzję, ktoś nas pogania i my nie możemy się ocknąć, zastanowić się, a najważniejsze – pomodlić się, aby uwolnić się od tego ciężaru pośpiechu. Bardzo często pośpiech naszego wyboru jest naszym podstępnym wrogiem. I okazujemy się w tej sytuacji, w której znaleźli się tysiące Żydów, którzy zebrali się na święto Paschy. Oto kilka dni temu witali Chrystusa-triumfatora i raptem już ten niespodziewany bieg zdarzeń zdołał przekonać ich, że On wcale nie jest tym, za kogo Go uważali i już wołają: „Ukrzyżuj, ukrzyżuj go!”. Nie można pozwolić zaskoczyć się. Chrystus niejednokrotnie nas poucza: „Nie wiecie w jakiej chwili znowu przyjdzie Sędzia. Nie znacie dnia ani godziny, gdy Pan Młody powróci, na którego mieliście czekać z zapalonymi kagankami”. Dlatego czuwajcie i módlcie się. Nie zapominajcie w tej chwili pośpiechu, w godzinie kryzysu nieoczekiwanych jakichś odkryć, zatrzymać się, pomodlić się. Odczuć obecność Chrystusa i poradzić się Go. Wówczas nasza decyzja może być zupełnie inna, niż ta, którą proponowali nam te podstępne moce, które narzucały nam pospiech i zamieszanie wokół tego pośpiechu.

Dzień Podwyższenia Krzyża Pańskiego przypomina nam o naszych własnych przewinieniach. To grzechy, za które Chrystus dał się ukrzyżować, grzechy, które doprowadziły do katastrofy Jerozolimy, utraty świątyni, a potem i Krzyża Pańskiego. Ale właśnie pośród przeżywania tych naszych przewinień, słyszymy głos niosący nadzieję Tego, który idzie do nas. Idzie, obiecując nam zbawienie mimo różnych naszych słabości. I Podwyższenie Krzyża Pańskiego symbolizuje dla nas nasz czas w przyszłości – podźwignąć się z trzęsawiska grzechu. Ale podźwignąć się nie w pojedynkę, a razem z Chrystusem, poprzez Chrystusa, poprzez przebywanie razem z Nim w tym momencie, gdy jest mu najciężej. I najciężej nam. Pamięć o Bogu to dar, który On pozostawia nam jak cząstkę Jego obrazu i podobieństwa. Odkrycie Syna Bożego w Jezusie Chrystusie jest właśnie tym kluczem do Zbawienia, który proponuje nam Bóg w obrazie tego uniesionego nad całym światem Życiodajnego Krzyża. Amen. Niech będzie poczwalony Jezus Chrystus.

– Na wieki wieków. Amen.

(-)

Kolejne wielkie święto, które nas czeka to będzie „Pokrowy” – 14 października, a dzisiaj już czas się pożegnać. Z Państwem była Jarosława Chrunik. Spotkamy się znowu jutro o g.10.50, a wieczorem powita Państwa Hanna Wasilewska. Wszystkiego dobrego, szanowni słuchacze!

(jch/łw)

28.09.2015 – godz. 10.50 (opis do dźwięku)

Dzień dobry, szanowni słuchacze, w poniedziałek, 28 września, w porannym przeglądzie wydarzeń na falach Radia Olsztyn. W studiu jest Jarosława Chrunik. „Na „Zdwyżennia” ziemia przemieszcza się bliżej do zimy” – mówi ludowe porzekadło, tak więc od teraz mamy już prawdziwą jesień, ponieważ wczoraj obchodziliśmy święto Podwyższenia Krzyża Pańskiego.

Z okazji dnia anioła przyjmują dziś życzenia: Mykyta, Porfirij, Stefan i Maksym. Panowie, szczęścia i natchnienia, dążeń i odwagi, aby znaleźć jeszcze takich jak wy, przyjacielskich i „lekkich”! Stu lat! („Mnohaja lita”).

Wczoraj w Ornecie dzieci apelowały do świata o pokój. Giżycko przygotowuje się do XV Międzynarodowych Koncertów Muzyki Cerkiewnej. Nieznani sprawcy przygotowywali zamach na premierów Polski i Ukrainy. Na granicy z Ukrainą Rosjanie budują miasteczko wojskowe. O tym dowiedzą się Państwo z naszego przeglądu wydarzeń.

(-)

Wczoraj w Ornecie odbyło się międzynarodowe spotkanie młodzieży polskiej, ukraińskiej i niemieckiej. Motywem przewodnim przedsięwzięcia był apel dzieci do całego świata o wstrzymanie wojny, apel o pokój. Mówi poseł Miron Sycz:

(-) Wypowiedź w języku polskim

Po wspólnej modlitwie w kościele na początku imprezy, na scenie miejskiej dzieci zaprezentowały swoje talenty nie tylko w śpiewie i tańcach. Chłopiec z Bukowiny zadeklamował własny wiersz, w którym oddał cały ból, jaki zadaje ukraińskim matkom wojna na Donbasie:

(-) Wiersz i śpiew dzieci

Podczas wykonania piosenki do nieba uleciało stado białych gołębi, symbolizujących pokój na ziemi. Dzisiaj w Ornecie odbywa się Międzynarodowy Festiwal Pieśni i Tańca, w którym dzieci z Ukrainy również biorą udział.

Mazurski Oddział Związku Ukraińców w Polsce oraz Węgorzewski Dekanat Archieparchiii Przemysko-Warszawskiej ukraińskiej Cerkwi Greckokatolickiej zapraszają w sobotę i niedzielę, 3-4 października do Giżycka na jubileuszowe XV Międzynarodowe Koncerty Muzyki Cerkiewnej. Śpiewem sakralnym w wykonaniu chórów z Polski, Ukrainy i Litwy można będzie zachwycać się w Giżycku, Węgorzewie, Wydminach, Baniach Mazurskich, Wilkasach, Kruklankach i Budrach. Koncert galowy odbędzie się w niedzielę, 4 października, w kościele rzymskokatolickim pw. św. Kazimierza w Giżycku. Wystąpią takie chóry jak „Kamerton” i „Kantabile” z Giżycka, „Amatus Choralis” z Kłajpedy, „Moderato” z Węgorzewa, „Kalofonia”, „Dzwin” i „Dudaryk” ze Lwowa, „Zachid” z Kijowa, „Gaudeamus” z Drohobycza i reprezentacyjny chór ZUwP „Żurawie”.

W tym roku przy okazji koncertów muzyki cerkiewnej odbędzie się też konferencja z okazji 200-lecia urodzin kompozytora hymnu Ukrainy ks, Mychajła Werbyckiego. Konferencja „Mychajło Werbycki – twórca hymnu państwowego w historii i współczesności Ukrainy” odbędzie się 3 października o g. 10.oo w restauracji „Biłas i Synowie” przy ul. Pasaż Portowy 2. Po konferencji odbędzie się koncert muzyki cerkiewnej i świeckiej w wykonaniu Olgi Popowicz i Leszka Suszyckiego.

Premier Ewa Kopacz potwierdziła w sobotę informację, że na trasie jej przejazdu z Boryspola do Bykowni na Ukrainie znaleziono granatnik. To zdarzenie miało miejsce 17 września. Wtedy informowały o sprawie ukraińskie media.

(-) Wypowiedź w języku polskim

Ukraińska Państwowa Służba Ochrony, czyli odpowiednik polskiego BOR poinformował, że w czasie kontroli odcinka trasy Kijów – Czernihów, którą miała jechać delegacja, w skład której wchodzili premierzy rządów Polski i Ukrainy, pod wiaduktem kolejowym znaleziono granatnik oraz parę miejsc przygotowanych do oddania ewentualnych strzałów. W związku z incydentem zmieniono przebieg planowanej trasy Arsenija Jaceniuka i Ewy Kopacz.

„Przedmiot, zawinięty w folię, okazał się być granatnikiem RPG-26, gotowym do wykorzystania. Ponadto znaleziono przygotowane miejsce, z którego planowano prowadzić strzelaninę. W ciągu kilku minut miejsce zostało otoczone, a trasa delegacji zmieniona,” – opowiada ZIK, powołując się na Państwową Służbę Ochrony. Tę informację potwierdzono też w BOR Polski.

Rosja zaprzecza planom budowy bazy wojskowej przy granicy z Ukrainą. Rzecznik Ministerstwa Obrony generał Igor Konaszenkow poinformował, że na pograniczu powstaje „miasteczko wojskowe”.

ukraińskie media.

(-) Korespondencja w języku polskim

Życie niejednokrotnie pokazało, że rosyjskie oświadczenia należy traktować dokładnie na odwrót, więc należy zachować czujność.

(-)

Nasz poranny program zbliżył się do końca. Przygotowały go dla Państwa i poprowadziły – Hanna Wasilewska i Jarosława Chrunik. Wieczorem spotkamy się znowu o g. 18.10, aby posłuchać o wczorajszym święcie Podwyższenia Krzyża Pańskiego, więc do usłyszenia, szanowni słuchacze!

(jch/łw)

27.09.2015 – godz. 20.30 – Magazyn (opis do dźwięku)

Wita Państwa w niedzielę 27 września Magazyn Ukraiński „Od niedzieli do niedzieli”. Poseł dwóch kadencji Miron Sycz po raz trzeci kandyduje do sejmu. Rekomenduje go Związek Ukraińców w Polsce. Konferencje naukowe z ukraińskim akcentem odbyły się w Olsztynie i Pasłęku. Węgorzewianie zorganizowali koncert na rzecz oddziału straży granicznej w Triochizbence na pierwszej linii frontu. O tym będziemy mówili dziś w naszym programie. Zapraszamy też na kolejną lekcję języka ukraińskiego i ukraińskie hity muzyczne.

Posła ziemi warmińsko-mazurskiej Mirona Sycza znaczna część Ukraińców uważa za przedstawiciela właśnie ukraińskich społeczności w polskim parlamencie. W ciągu dwóch kadencji zrobił on bardzo wiele dla swojej społeczności, ale też i dla wszystkich mieszkańców Warmii i Mazur. Miron Sycz po raz trzeci kandyduje na posła w 34 okręgu z 4 miejsca na liście Platformy Obywatelskiej. Z Mironem Syczem, kandydatem do parlamentu podczas październikowych wyborów, rozmawia Stefan Migus:

– Po dwóch z rzędu kadencjach, kandydujesz do sejmu RP po raz trzeci. Ktoś nieobeznany ze specyfiką tej pracy, mówi: po co mu to? Ktoś inny twierdzi, że poseł musi mieć z tego nie byle jaką korzyść. Warto więc uświadomić wyborcom co to znaczy być posłem.

– Warto powiedzieć, że moje doświadczenie z polityką nie rozpoczęło się w Sejmie, ale jeszcze w 1998 roku, gdy były wybory do Sejmiku Województwa Warmińsko-Mazurskiego, gdy był drugi etap reformy samorządowej w Polsce, to tu chyba jest taka najważniejsza odpowiedź. Z czasem, gdy byłem w Sejmiku Województwa Warmińsko-Mazurskiego, wtedy umieliśmy wspólnie, prawdę mówiąc, zadbać o sprawy na szczeblu wojewódzkim, gdzie te kontakty, jeśli mowa idzie o społeczność ukraińską, jeśli idzie o wszelkie nasze imprezy, wsparcie finansowe, wydzielenie funduszy z budżetu, miało to już swoje znaczenie. Potem nastąpił taki moment, że trzeba było zostać kandydatem do Sejmu. To już niekoniecznie zależy ode mnie, ale miałem rekomendację Związku Ukraińców w Polsce. Chcę wyraźnie podkreślić, że ogólnie zawsze rekomendowała mnie nasza organizacja, Związek Ukraińców w Polsce i mam tego świadomość, że gdy ktoś mówi, że „on reprezentuje Ukraińców” – tak, to prawda, ja reprezentuję Ukraińców, ale mam też wielką świadomość tego, gdzie mieszkam i że jestem posłem Rzeczypospolitej Polskiej. To ludzie (tak było w wyborach samorządowych, tak było w wyborach do Sejmu) swoimi głosami nie tylko wybierają, ale oceniają pracę i wyraźnie mówią, czy ten kandydat pracował dla dobra danej społeczności, czy nie. To jest przede wszystkim taki obowiązek i ciężka praca. Ja lubię tę pracę, nie mówię, że nie, nikt nikogo nie zmusza do kandydowania, ale ci, którzy są muszą wiedzieć, że trzeba przede wszystkim w ciągu czterech lat ciężko pracować i ja tak ciężko pracuję.

– Ile i jakie sprawy udało się podczas twojej obecności w sejmie załatwić nie tylko dla społeczności ukraińskich nie tylko Warmii i Mazur, ale i dla społeczności ukraińskich w całej Polsce?

– Chcę zwrócić uwagę, że podczas tej ostatniej kadencji jestem przewodniczącym Komitetu ds. mniejszości narodowych i etnicznych Sejmu RP, a to oznacza, nowe możliwości. Przypominam, że od 2005 roku funkcjonuje Ustawa o mniejszościach narodowych. To przede wszystkim jako przewodniczący komisji sejmowej mam obowiązek – i z przyjemnością to robię – monitorowania jak ta ustawa sprawdza się w życiu. Chcę przypomnieć, że dzięki temu, że Ukraińcy zaliczają się do mniejszości narodowych w Polsce, a nie wszystkie narodowości podlegają pod tę ustawę, państwo przewiduje odpowiednie fundusze, budżet na wspieranie mniejszości narodowych i w sytuacji kryzysu gospodarczego, gdy wszystkim obcinano budżet, to nam mało tego, że nie obcięto, to jeszcze zwiększono. A jest to na wsparcie finansowe duże, m.in. „Naszego Słowa”, wszelkich imprez; praktycznie na naszym terytorium mało kiedy impreza ukraińska jest organizowana bez wsparcia państwa, gdzie Komisja ma na to duży wpływ. Warto tu również wspomnieć o szkolnictwie. Wszystkie szkoły ukraińskie w Polsce były albo remontowane, albo adaptowane, albo wszelkiego rodzaju inne wsparcie otrzymały przy dużej mojej pomocy. Bardzo się z tego cieszę, bo jestem związany ze szkolnictwem i wiem jak to funkcjonuje.

Ale też m.in. zmiany w ustawie o dodatkowych subwencjach dla szkół z ukraińskim językiem nauczania czy też punktów nauczania i to ma takie swoje duże znaczenie. I muszę powiedzieć, że najwięcej interwencji, które były, związanych było właśnie ze szkolnictwem, ale też wiele interwencji było, jeśli chodzi o wszelkiego rodzaju przestępstwa – związane jest to z naszymi pamiątkowymi krzyżami czy pomnikami, czy z innymi sprawami. Myślę, że takie szczególnie duże znaczenie może mieć moje zaangażowanie w przygotowanie przyjazdu w 2013 roku Patriarchy naszego, Ekscelencji Swiatosława, gdzie będąc w ścisłym kontakcie z naszymi metropolitami, księżmi, oo. bazylianami współpracowałem, żeby przygotować tę wizytę. Głównie u Prezydenta w Warszawie, w Sejmie, z wszelkimi przedstawicielami władzy w Polsce tak żeby ta wizyta była na najwyższym szczeblu państwowym. I chyba tak się stało, zresztą ten rok był dla nas bardzo ważny. Zaangażowałem się też we wsparcie remontu (najpierw tego, żeby Narodnyj Dim przeszedł w nasze ręce, a potem żeby znajdowały się pieniądze na jego finansowe wsparcie).

(-)

W ubiegłym tygodniu odbyły się aż dwie konferencje, poświęcone mniejszościom narodowym. Konferencja na UWM w Olsztynie nosiła tytuł „Mniejszość i większość. Relacje kulturowe na pograniczach”. W Pasłęku Towarzystwo pielęgnowania kultur wschodniosłowiańskich” zorganizowało konferencję połączoną z koncertem zespołów folklorystycznych i wystawą wycinanek. Na obydwu konferencjach był nasz kolega Sergiusz Petryczenko, jego rozmówcami będą kolejno: dr Paweł Pietnoczka z UWM, prof. Jurij Biriukow z Kijowa, muzyk Lidia Makarenko z Krzemieńca, przewodnicząca pasłęckiego koła ZUwP Iwanna Kazanowska oraz, artystka ludowa Maria Mryczko z Przemyśla:

(-)

– Temat konferencji to „Mniejszość i większość. Relacje kulturowe na pograniczach”. Problematyka różna. To tematy historyczne, tematy kulturalne, tematy dzisiejsze. Dzisiejsze problemy, które mamy w Europie, a także na świecie.

– Jakie znaczenie ma ta konferencja dla mniejszości ukraińskiej tu, na Warmii i Mazurach?

– Mamy tu referaty, które są też poświęcone problemom Ukrainy, mamy też temat, który poświęcony jest Ukraińcom na Warmii i Mazurach pani mgr Magdaleny Ochmańskiej. Ale mamy też referaty przedstawicieli ukraińskich uczelni, poświęcone również problemom ukraińskim. Na przykład dzisiaj był już referat profesora Strońskiego z naszego uniwersytetu na temat „Razem czy osobno – o mniejszościach narodowych i polityce narodowościowej w niepodległej Ukrainie 1991-2015”. Tak że te problemy, które obecnie ma Ukraina, o nich też tu się mówi, czyli konflikt rosyjsko-ukraiński, problem językowo-kulturowy na Ukrainie, dotyczący mniejszości rosyjskiej i innych mniejszości. No ale nas najbardziej będą interesowało to, o czym świat już mówi od kilku miesięcy, od kilku lat, można powiedzieć. No, głównie od Rewolucji Godności.

– Zasady kształtowania mentalności jako składowej ogólnej narodu; w kontekście kultury prawnej. Jeśli mówimy o Ukraińcach i Polakach to oni są podobni. Więcej – czasami dzięki nawet uciskom ze strony państwa polskiego wobec rusińskiego społeczeństwa, ono samo organizowało się. Były różne okresy – agresji, a potem możemy zobaczyć wspólna przestrzeń oświatową. Czyli „łacinką” wykładano też w szkołach prawosławnych. I zresztą reforma oświatowa Petra Mohyły, to był ogromny krok do kształtowania się idei narodowościowej. I w drugą stronę – północ, Moskwa. Całkiem inne zasady – absolutyzm, brak praw na swobody jako takie, brak praw własności. To jest bardzo ważny element, bo własność pozwalała być człowiekiem wolnym. Handel; te elementy są zupełnie różne pod względem cywilizacyjnym. Gdy mówimy o świadomości narodowej, to widzimy, że Ukraińcy ukształtowali się na takich zasadach europejskich. I jeśli mówimy o konflikcie na Donbasie, to jest on przejawem ciągłości różnic cywilizacyjnych. Ciągła historia konfliktów, od kiedy te ziemie weszły do imperium rosyjskiego, były ciągłe wystąpienia przeciw. Walka o prawa.

(-)

– Sztuka – to mój referat na konferencji, badam zwłaszcza twórczość Pendereckiego i kompozytora ukraińskiego Łewka Kołoduba. Właśnie sztuka może zjednoczyć narody, właśnie sztuka jest jedyną drogą do konsolidacji, do pojednania różnych mentalności, różnych poglądów. Konferencja ta jest więc niezwykle aktualna jak dla nas, Ukraińców, tak i dla Polaków, ponieważ mamy bardzo dużo wspólnego w historii i wróg ten – imperium rosyjskie; w tym względzie tez wiele nas łączy.

Rewolucja Godności, która odbyła się w naszym kraju i wojna postawiła pytanie przed każdym Ukraińcem: „Kim jesteś?”, dlatego że wielu Ukraińców do tej pory, niestety, mówiło: „jestem mieszkańcem Odessy”, „jestem człowiekiem radzieckim” i tak dalej; to jest kosmopolityzm. Po rewolucji powstała pewna grań, po której trzeba się określić, czy jesteś Ukraińcem, czy kim jesteś? Po której stronie barykady jesteś? U nas w kraju, na Doniecczyźnie jest wielkie zapotrzebowanie na literaturę ukraińską, zwłaszcza na ukraińskojęzyczną literaturę dziecięcą, dlatego że to właśnie w wieku dziecięcym kształtuje się mentalność, kształtuje się poznanie i wychowuje się osobowość od dzieciństwa. Tak że jest potrzeba, ogromna potrzeba dlatego że ukraińskojęzycznej literatury w ogóle brak, dlatego że, niestety, państwo nie przydziela temu tyle uwagi. Jednak ja sądzę, że to jest zjawisko tymczasowe, że to się z czasem zmienia, dlatego że już jest popyt, potrzeba ukraińskojęzycznej literatury, ukraińskojęzyczne seriale, filmy; wszystko idzie więc ku lepszemu, nadzieję mamy.

(-)

– Wiele ludzi tu mieszka na Warmii i Mazurach i właśnie w tym regionie, więc postanowiliśmy stworzyć Towarzystwo Kultur Wschodniosłowiańskich im. świętych Cyryla i Metodego, żeby mieć możliwość robienia czegoś dla mniejszości ukraińskiej, ale nie tylko. Dlatego w nazwie jest „wschodniosłowiańska”, że nie ograniczamy się wyłącznie do Ukraińców; są u nas również Białorusini i mam nadzieję, że w przyszłości będzie więcej innych narodowości.

(-)

– Kto uczył panią robić wycinanki?

– Mój tata takie robił; wycinanki kiedyś były modne, zawsze podglądałam i chciałam żeby mi pokazał jak on to robi, takim nożykiem wycinał, a potem w szkole do mnie doszło (miałam z zerówką, z klasami początkowymi lekcje), że to jest najlepsza metoda rozwoju dłoni, palców; nawet do pisania. Dzieci na początku wydzierały, a później, pomalutku doszło do takiego zachwytu, że wciągnęło mnie to jak wyszywanie, na przykład.

(-)

W sobotni wieczór w Centrum Kultury w Węgorzewie odbył się niezwykły koncert, który nosił nazwę „Ukraina. Bitwa o niepodległość”. Była to akcja dobroczynna, podczas której zbierano pieniądze na środki medycyny taktycznej oraz oprzyrządowania technicznego, które zostanie przekazane oddziałowi straży granicznej „Triochizbenka” w obwodzie ługańskim. W koncercie wziął udział ukraiński „desant kulturalny”, czyli wolontariusze, którzy cały czas pomagają ukraińskim bohaterom, przywożą potrzebne rzeczy, jeżdżą do nich z koncertami. O istocie pracy wolontariackiej opowiedział jeden z „kulturalnych desantowców”, członek misji kapelańskiej Jewhen Holcow, który od października 2014 roku zajmuje się wolontariatem na pierwszej linii frontu:

– Odwiedzamy żołnierzy na całej linii frontu obwodu donieckiego i ługańskiego. Robimy wiele rzeczy – przywozimy żołnierzom rzeczy, których oni potrzebują, udzielamy wsparcia moralnego, prowadzimy posługę duchowną. Opiekujemy się również cywilami, którzy znaleźli się w niezwykle trudnej sytuacji. Przywozimy im jedzenie, odzież, środki medyczne i inne niezbędne rzeczy. Pomagają nam w tym ludzie i organizacje z całego cywilizowanego świata. Szczególnej uwagi, niestety, potrzebują dzieci, które stały się zakładnikami tej wojny.

Już półtora roku na wojnie każdego dnia giną ludzie. Nigdy tego nie chcieli, nie oczekiwali, ale byli zmuszeni bronić swojej ziemi. Oni gotowi są nawet życie swoje oddać za to, aby ich dzieci mieszkały i wyrastały tu, w wolnej, niepodległej Ukrainie.

(-)

Wraz z Jewhenem Holcowem przyjechali młodzi, 19-letni chłopcy, muzycy – Dawid Kulinicz, finalista TV-show „Głos Ukrainy” Mykyta Obuszenko oraz zasłużona artystka Ukrainy Ołena Szyszkina, która rozpoczęła występ piosenką Bułata Okudżawy o wojnie:

(-)

Cały koncert był po prostu wstrząsający, także dlatego, że panowało znakomite porozumienie z publicznością. Jednakowo odbierali śpiew zarówno Ukraińcy, jak i Polacy. Mówi przewodniczący Rady Powiatu Węgorzewskiego, Maciej Zmitrowicz:

(-) Wypowiedź w języku polskim

Pozytywna energia na scenie faktycznie, aż się przelewała, głównie za sprawą Mykyty Obuszenki. O tej części koncertu usłyszą Państwo w następnym tygodniu, natomiast dzisiaj zakończymy naszą krótką relację z koncertu nie mniej energetyczną piosenką „Kozaczka” w wykonaniu Ołeny Szyszkinej:

(-)

Koncert zorganizowało towarzystwo „Czeremosz” z jego liderem – Włodzimierzem Deneką – na czele, który w następnym programie opowie o kulisach organizacji tego koncertu.

(-)

(-) Lekcja 21 języka ukraińskiego

(-)

(-) Hit-Parad

W studiu – Roman Bodnar. Zespół „Kozak-System” ekranizował swoją piosenkę pod nazwą „Gdy ona” z ostatniego albumu „Żyj i kochaj”, stworzonego do słów pisarza, poety, działacza, a od niedawna i muzyka – Serhija Żadana. Nowy video-clip jest trzecią wizualizowaną pracą ostatniego albumu formacji muzycznej w ślad za kompozycjami „Bitym szkłem” i „Nasz Manifest” i dziewiątym clipem w videografii „Kozak-System” w ogóle. Ale my nie obejrzymy, a posłuchamy: „Kozak-System” „Gdy ona”:

(-)

Miło nam zaprezentować nową kompozycję duetu ukraińskich muzyków. Pop-rockmanów – zespołu „Skaj” i piosenkarki „Loys” pod nazwą „Znajdę”. Ciekawe, że ten świeży track w stylu disco-funk stał się pierwszym w ciągu ostatnich 10 lat ukraińskojęzycznym utworem dla piosenkarki „Loys”, w repertuarze której zazwyczaj przeważa język angielski. „Jestem nad wyraz wdzięczna chłopcom z zespołu „Skaj”, bo to właśnie oni natchnęli mnie na to, aby zaśpiewać po raz pierwszy po ukraińsku od dziesięciu lat. No i słuchamy – „Skaj” i „Loys”, piosenka „Znajdę”:

(-)

Muzycy lwowskiego zespołu „Dzicy sercem” w swojej nowej piosence opowiedzieli intymną historie zakończenia związku miłosnego, zanurzając słuchaczy w wyraj uczuciowych nastrojów deszczowej, jesiennej mgły. Jak mówi lider zespołu Roman Milan, tekst nowej kompozycji „Jesteś moją historią” został napisany dawno, kilka lat temu, gdy miał możliwość po prostu tak zanurzyć się na kilka godzin we własne myśli, siedząc nad brzegiem jeziora. Muzykę do niej Roman i basista Serhij Laszuk napisali całkiem jeszcze niedawno. W tej piosence „Jesteś moją historią” staraliśmy się oddać ten szczególny stan człowieka, gdy znajduje się ona o krok do utraty swojego związku. Może to być koniec romansu z kurortu albo rozstanie po kłótni. To nie jest takie ważne. Ale słuchamy – teraz u nas są „Dzicy sercem” i „Jesteś moją historią”:

(-)

Nasz dzisiejszy program dobiega końca, przygotowali go: Hanna Wasilewska, Stefan Migus, Sergiusz Petryczenko, Roman Bodnar, Marian Dąbrowski i Jarosława Chrunik. Jutro spotkamy się z Państwem o g. 10. 50 na częstotliwości 99,6 MHz. Wszystkiego dobrego, drodzy słuchacze!

(jch/łw)

16.09.2015 – godz.18.10 (opis do dźwięku)

Dobry wieczór, szanowni słuchacze! Dziś jest środa, 16 września. Na antenie – ukraińska wieczorna audycja radia Olsztyn „Z dnia na dzień”. W studiu – Hanna Wasilewska.

Policja zatrzymała bandytów, którzy zranili nożem Ukraińca.

W programie „Wielcy Ukraińcy, znaczące wydarzenia” przedstawimy oryginalnego lwowskiego śpiewaka, Andrija Szkrabiuka. Zapraszamy też do posłuchania ukraińskiego przeboju, który zaproponował Roman Bodnar.

(-)

Policja Warmii i Mazur odnalazła i zatrzymała bandytów, którzy w nocy z soboty na niedzielę zranili nożem obywatela Ukrainy. Przestępstwa dokonano koło stacji benzynowej w Nidzicy. Jak ustaliła policja, Rafał i Sebastian zaczepili obywatela Ukrainy. Następnie jeden z przestępców, 27-letni Rafał uderzył Ukraińca głową w twarz. Ten zaczął się bronić. 31-letni Sebastian wyciągnął nóż i uderzył nim obywatela Ukrainy w brzuch. Ukrainiec znalazł się w szpitalu, gdzie natychmiast został zoperowany. Jego stan zagraża jego życiu. Nidzicka policja szybko ustaliła dane bandytów i zatrzymała ich. Po ich wytrzeźwieniu, postawiono im zarzut usiłowania zabójstwa.

Pod koniec sierpnia w Jarosławiu jak co roku odbył się festiwal muzyki dawnej „Pieśni naszych korzeni”. Taka impreza to wspaniała okazja do wymiany doświadczeń dla amatorów tradycyjnej muzyki dawnej. W tym roku nie obeszło się też bez ukraińskich akcentów. Z Andrijem Szkrabiukiem, kierownikiem chóru męskiego „Patmos” ze Lwowa rozmawiał Sergiusz Petryczenko.

(-)

– Myślę, że to nie przypadek, że spotkaliśmy się w takim towarzystwie, przy takiej muzyce dawnej. Wiem, że jesteś muzykiem, śpiewakiem, dyrygentem, regentem we Lwowie. Opowiedz, proszę, o swojej działalności, o swojej pracy.

– Droga do tej muzyki, którą zajmuję się obecnie, rozpoczęła się u mnie pod koniec lat 80-tych, gdy studiując na wydziale historii Lwowskiego Uniwersytetu Państwowego byłem członkiem Zespołu Pieśni i Tańca Ludowego „Czeremosz”. I w tym zespole była też grupa, która szukała głębiej materiału pieśni ludowych. Mnie to pociągało, ale też zawsze wywoływało we mnie poczucie jakiegoś niedosytu. Dla siebie osobiście szukałem tego, co teraz mógłbym określić jako tekst ostateczny. I śpiewu, odpowiadającego takiej ostateczności, czyli taki tekst, który by mówił ostatnią prawdę o człowieku. I

czułem, że takiego typu ostateczne, czy ostatnie, czy eschatologiczne teksty mogę znaleźć w cerkwi. Również moje poszukiwania ostatecznego tekstu i ostatecznego śpiewu były związane z pewną opozycją wobec sposobu śpiewania w cerkwi, sposobu istnienia chórów i tego chóralnego repertuaru, który istnieje obecnie w ukraińskich i nie tylko ukraińskich cerkwiach.

zacząłem szukać tej tradycyjnej muzyki. Odczuwałem, że ona najlepiej donosi ten tekst ostateczny. Ja bardzo wcześnie odczułem, jak śpiewają chóry w takim stylu, często barokowym, jakiś utwór romantyczny czy postromantyczny. Ja już dawno zrozumiałem, że śpiew w cerkwi zszedł na manowce. Czemuś mnie męczą liturgie, gdy bezustannie słyszę utwory tych kompozytorów i na odwrót – bardzo mnie zachwycają takie liturgie, na których rozbrzmiewa muzyka tradycyjna różnego rodzaju. I oto zacząłem szukać, odczuwałem, że ona najlepiej donosi ten ostateczny tekst.

(-)

Taka muzyka jest w różnych źródłach. Pierwsze źródło to zwyczajna, cerkiewna kultura ludowo-śpiewacza. W ludowym sposobie śpiewania, który może być bardzo prosty, ktoś by powiedział, że nawet prymitywny, w rzeczywistości obecna jest w nim ta prawda śpiewu. Drugie źródło to cała duża warstwa ukraińskiej muzyki irmologicznej, czyli to, co pozostało w rękopisach irmologionów, które do nas doszły, poczynając od końca XVI w. to stulecie jest już ocyfrowane, można korzystać z tych źródeł. Bardzo dużo z tych rękopiśmiennych irmologionów pozostało w zachodnim regionie, czy gdzieś w zachodniej Białorusi, wspominając tam Supraśl czy inne miejsca. Z czasem bardzo mnie zainteresował bizantyjski sposób śpiewania. Tu pod pojęciem „bizantyjski” rozumiem, że tak jak obecnie wykonywane jest w cerkwi greckiej, postanowiłem sam dla siebie zbadać ich zasady i byłem zdumiony tym, na ile głęboki jest tam właśnie związek z bogosłowiem, że jest to swego rodzaju pieśniarka ikona.

(-)

Dalej na ten temat będziemy mówić za tydzień.

(-)

Czy cmentarz może być źródłem życia? Otóż może, jakkolwiek dziwnie by to nie zabrzmiało. Zwłaszcza, gdy weźmiemy pod uwagę cmentarze naszych przodków, które pozostały – zapomniane po 1947 roku na południowo-wschodnich ziemiach Polski.

„Terytorium pogranicza znowu staje się miejscem zbliżenia i otwartości. Warto odkrywać zapomniany koloryt pogranicza – ziemię, której dziedzictwo należy do więcej, niż jednego narodu, wspólnoty religijnej czy społecznej,” – tak pisze we wstępie do pracy „Zapomniane pogranicze Dekanat Uhnowski” ks. Stefan Batruch, proboszcz lubelskiej parafii grecko-katolickiej i współorganizator Europejskich Dni Dobrosąsiedztwa, o jakich mówiliśmy w ubiegłym tygodniu.

O tym, że cmentarz jest miejscem żywym, bardzo ciekawym i wartym odkrycia, mówi olsztynianka Ewa Łoś, która wraz z mężem pracowała w tym roku przy odnawianiu cmentarza w Wierzbicy:

– Można tam było poczuć coś niesamowitego, nie potrafię tego wyjaśnić. Ta praca dawała zadowolenie, takie wewnętrzne; jak mój mąż mówi – gdy wykopujesz krzyż z ziemi, który siedzi w ziemi i wykopujesz i czytasz co tam jest napisane, to jest tak, jakby krzyże zmartwychwstały. Nawet ktoś tak to nazwał, że w Wierzbicy zmartwychwstają krzyże. Z ziemi. W ziemi jest ich tak dużo! I każdy kto tam przyjedzie, każdy kto przychodzi na ten cmentarz, czuje, że tak trzeba robić. To jest jedna sprawa. Druga sprawa jest taka, że bardzo mi zależy, aby w następnym roku zorganizować grupę ludzi, wolontariuszy, takich jak my w tym roku (była tam też młodzież), żeby tam pojechać i tam pracować. Bo jak my tego nie zrobimy, to już nikt tego nie zrobi. Wszyscy o tym wiemy, że człowiek bez korzeni umiera, usycha, tak jak roślina, tak i człowiek. I ważne jest to dla ludzi młodych, żeby wiedzieli, że mamy z czego być dumni. My nie mamy czego się wstydzić, my mamy z czego być dumni i trzeba nam o to dbać. Obecnie jest moda na robienie drzewa genealogicznego; chcę powiedzieć, że my mamy z tego cmentarza wszystkie dane z rodziny i tu chcę powiedzieć, że pani Ola Kich-Masłej dalej jeszcze prowadzi badania nad tym i jeszcze więcej tego wychodzi na wierzch, do naszej wiadomości, tak że my wszystko, całe drzewo genealogiczne mamy, mamy stamtąd tak wiele osób, że jak zrobiliśmy spotkanie rodzinne, to było 150 osób. Tak że gdyby nie ten cmentarz, gdyby nie zachowały się te krzyże, te pamiątki, te napisy, nie wiedzielibyśmy tego, bo nikt z naszej rodziny albo nie żyje, albo nie pamięta.

Właśnie w zachowaniu tej pamięci pomoże również książka dr Olgi Kich-Masłej „Imię zmarłego. Katalog cmentarza greckokatolickiego w Wierzbicy” gdzie autorka próbuje przedstawić światu unikalne dziedzictwo kulturowe polsko-ukraińskiego pogranicza. Szczerze zachęcamy do zaopatrzenia się w tę książkę, a my z pewnością będziemy jeszcze do niej wracać w przyszłości.

(-)

Informator

Ukraińcy Morąga przygotowują się do III Festiwalu Ukraińskiej Piosenki Popularnej „Jak sobie zaśpiewam”. Impreza odbędzie się w niedzielę, 27 września, w sali kina „Narie” w Morągu. Wystąpią: zasłużeni artyści Ukrainy Ałła Opejda i Mykoła Hnatiuk z orkiestrą. Olsztyn będzie reprezentował zespół instrumentalno-wokalny „Kraina”. Początek festiwalu – o g.11-tej, wstęp wolny.

(-)

W studiu – Roman Bodnar. Piosenka o nazwie „Mało” stała się pierwszym opublikowanym singlem z przyszłego albumu kijowskiego zespołu popowego „Dzień 8-my”, nad którym muzycy na razie aktywnie pracują. Kompozycja pojawiła się w wolnym dostępie w internecie. Pamiętajcie jednak, że jeśli naprawdę chcecie wesprzeć młodych ukraińskich wykonawców, obowiązkowo zdobądźcie i ściągnijcie licencyjną wersję piosenki, po opłaceniu symbolicznej kwoty rekompensaty. Słuchamy zespołu „Dzień 8-my” i piosenka „Mało”.

(-)

Nasz program już się kończy, przygotowali go – Marian Dąbrowski, Jarosława Chrunik, Stefan Migus i Hanna Wasilewska. Usłyszymy się jutro!

(jchr/łw)

16.09.2015 – godz.10.50 (opis do dźwięku)

Dzień dobry, drodzy słuchacze, o przedobiedniej porze w środę, 16 września, w tradycyjnym, porannym przeglądzie wydarzeń pod redakcją Stefana Migusa. W studiu ma przyjemność być z Państwem Jarosława Chrunik.

Żeby życie było pełnowartościowe, nie trzeba bać się nowych inicjatyw, jak na przykład zachowanie pamięci przodków tam, gdzie zasnęli oni wiecznym snem, bo jak powiedział artysta filmowy Ołeksandr Dowżenko: „Tam, gdzie uczą ratować się, nie zwyciężają”.

(-)

Składamy najlepsze życzenia solenizantom – Antymom i Teoktystom – oraz jubilatom. „Niech szczęście zawsze wam towarzyszy, ludzki szacunek nie omija, a pracę waszą i sukcesy niech tylko uznanie zawsze wieńczy”.

(-)

W Jarosławiu odbył się kolejny festiwal muzyki dawnej „Pieśni naszych korzeni”. Ukraiński pisarz i polscy muzycy jeżdżą z występami po Ukrainie. Głównie o tym usłyszą Państwo w naszym porannym przeglądzie wydarzeń.

(-)

Czy cmentarz może być źródłem życia? Otóż może, jakkolwiek dziwnie by to nie zabrzmiało. Zwłaszcza, gdy weźmiemy pod uwagę cmentarze naszych przodków, które pozostały – zapomniane po 1947 roku na południowo-wschodnich ziemiach Polski.

„Terytorium pogranicza znowu staje się miejscem zbliżenia i otwartości. Warto odkrywać zapomniany koloryt pogranicza – ziemię, której dziedzictwo należy do więcej, niż jednego narodu, wspólnoty religijnej czy społecznej,” – tak pisze we wstępie do pracy „Zapomniane pogranicze Dekanat Uhnowski” ks, Stefan Batruch, proboszcz lubelskiej parafii grecko-katolickiej i współorganizator Europejskich Dni Dobrosąsiedztwa, o jakich mówiliśmy w ubiegłym tygodniu.

O tym, że cmentarz jest miejscem żywym, bardzo ciekawym i wartym odkrycia, mówi olsztynianka Ewa Łoś, która wraz z mężem pracowała w tym roku przy odnawianiu cmentarza w Wierzbicy:

– Można tam było poczuć coś niesamowitego, nie potrafię tego wyjaśnić. Ta praca dawała zadowolenie, takie wewnętrzne; jak mój mąż mówi – gdy wykopujesz krzyż z ziemi, który siedzi w ziemi i wykopujesz i czytasz co tam jest napisane, to jest tak, jakby krzyże zmartwychwstały. Nawet ktoś tak to nazwał, że w Wierzbicy zmartwychwstają krzyże. Z ziemi. W ziemi jest ich tak dużo! I każdy kto tam przyjedzie, każdy kto przychodzi na ten cmentarz, czuje, że tak trzeba robić. To jest jedna sprawa. Druga sprawa jest taka, że bardzo mi zależy, aby w następnym roku zorganizować grupę ludzi, wolontariuszy, takich jak my w tym roku (była tam też młodzież), żeby tam pojechać i tam pracować. Bo jak my tego nie zrobimy, to już nikt tego nie zrobi. Wszyscy o tym wiemy, że człowiek bez korzeni umiera, usycha, tak jak roślina, tak i człowiek. I ważne jest to dla ludzi młodych, żeby wiedzieli, że mamy z czego być dumni. My nie mamy czego się wstydzić, my mamy z czego być dumni i trzeba nam o to dbać. Obecnie jest moda na robienie drzewa genealogicznego; chcę powiedzieć, że my mamy z tego cmentarza wszystkie dane z rodziny i tu chcę powiedzieć, że pani Ola Kich-Masłej dalej jeszcze prowadzi badania nad tym i jeszcze więcej tego wychodzi na wierzch, do naszej wiadomości, tak że my wszystko, całe drzewo genealogiczne mamy, mamy stamtąd tak wiele osób, że jak zrobiliśmy spotkanie rodzinne, to było 150 osób. Tak że gdyby nie ten cmentarz, gdyby nie zachowały się te krzyże, te pamiątki, te napisy, nie wiedzielibyśmy tego, bo nikt z naszej rodziny albo nie żyje, albo nie pamięta.

Właśnie w zachowaniu tej pamięci pomoże również książka dr Olgi Kich-Masłej „Imię zmarłego. Katalog cmentarza greckokatolickiego w Wierzbicy” gdzie autorka próbuje przedstawić światu unikalne dziedzictwo kulturowe polsko-ukraińskiego pogranicza. Szczerze zachęcamy do zaopatrzenia się w tę książkę, a my z pewnością będziemy jeszcze do niej wracać w przyszłości. Natomiast dzisiaj wieczorem usłyszą Państwo obszerniejszą opowieść Ewy Łoś o cmentarzu w Wierzbicy.

(-)

Ukraiński pisarz i polscy muzycy, czyli Jurij Andruchowycz i zespół Karbido, jadą na wschód Ukrainy. Jeden z najbardziej znanych ukraińskich pisarzy prezentuje swój czwarty już album, nagrany z wrocławskimi muzykami. O szczegółach z Kijowa mówi Paweł Buszko:

(-) Korespondencja w języku polskim

Ukraiński pisarz i polscy muzycy współpracują już ponad 10 lat.

(-)

Pod koniec sierpnia w Jarosławiu jak co roku odbył się festiwal muzyki dawnej „Pieśni naszych korzeni”. Taka impreza to wspaniała okazja do wymiany doświadczeń dla amatorów tradycyjnej muzyki dawnej. W tym roku nie obeszło się też bez ukraińskich akcentów. Z Andrijem Szkrabiukiem, kierownikiem chóru męskiego „Patmos” ze Lwowa rozmawiał Sergiusz Petryczenko.

(-)

– Myślę, że to nie przypadek, że spotkaliśmy się w takim towarzystwie, przy takiej muzyce dawnej. Wiem, że jesteś muzykiem, śpiewakiem, dyrygentem, regentem we Lwowie. Opowiedz, proszę, o swojej działalności, o swojej pracy.

– Droga do tej muzyki, którą zajmuję się obecnie, rozpoczęła się u mnie pod koniec lat 80-tych, gdy studiując na wydziale historii Lwowskiego Uniwersytetu Państwowego byłem członkiem Zespołu Pieśni i Tańca Ludowego „Czeremosz”. I w tym zespole była też grupa, która szukała głębiej materiału pieśni ludowych. Mnie to pociągało, ale też zawsze wywoływało we mnie poczucie jakiegoś niedosytu. Dla siebie osobiście szukałem tego, co teraz mógłbym określić jako tekst ostateczny. I śpiewu, odpowiadającego takiej ostateczności, czyli taki tekst, który by mówił ostatnią prawdę o człowieku. I zacząłem szukać tej tradycyjnej muzyki. Odczuwałem, że ona najlepiej donosi ten tekst ostateczny.

Więcej o tym usłyszą Państwo w naszym wieczornym programie.

(-)

Nasz poranny program zbliżył się do końca, przygotowali go: Stefan Migus, Sergiusz Petryczenko i Jarosława Chrunik. Wieczorem o g. 18.10 spotka się z Państwem Hanna Wasilewska, a ja żegnam się do jutra, do g. 10.50. Wszystkiego dobrego, drodzy słuchacze!

(jchr/łw)

15.09.2015 – godz. 18.10 (opis do dźwięku)

Dobry wieczór, drodzy słuchacze we wtorek, 15 września, w ukraińskiej wieczornej audycji Radia Olsztyn „Z dnia na dzień”. W studiu – Hanna Wasilewska.

Na granicach UE przywracana jest kontrola.

Putin powinien zupełnie wycofać się od Ukrainy.

Sergiusz Petryczenko opowie o wydarzeniach pod ukraińskim parlamentem.

Przedstawimy również kolejny odcinek powieści Jurija Horlis-Horskiego. Wszystko to polecamy waszej uwadze już za chwilę.

(-)

Premier Polski Ewa Kopacz przedstawiła szefowi KE Junkerowi twarde warunki w sprawie uchodźców i kontroli na granicy UE, a więc i z Ukrainą. Polska deklaruje solidarność, ale nie godzi się na automatyzm w sprawie limitów dotyczących uchodźców, wymaga surowej kontroli zewnętrznych granic UE i uważa, że trzeba jasno oddzielić uchodźców od emigrantów ekonomicznych. Takie warunki premier Ewa Kopacz przedstawiła w rozmowie z szefem KE Jeanem Claudem Junkerem. Szefowa rządu oświadczyła też, że natychmiast po otrzymaniu informacji o jakimkolwiek zagrożeniu dla polski, kontrola graniczna będzie przywrócona.

Dziś rano Ewa Kopacz zwołała naradę w swojej kancelarii w związku z kryzysem imigracyjnym, który dotyczył m.in. zaprowadzenia przez Niemcy kontroli na granicy. Wzięli w niej udział przedstawiciele MSW, MSZ, MaiC, a także Straży Granicznej.

W „Rzeczpospolitej” – wywiad z premierem Arsenijem Jaceniukiem, m.in. o sankcjach wobec Moskwy, federalizację Ukrainy, której nie powinno być, oraz rolę Polski w rozmowach Kijowa z Moskwą. W rozmowie z dziennikarzami gazety szef ukraińskiego rządu wysławia się kategorycznie za utrzymaniem sankcji wobec Rosji. Jego zdaniem zniesienie ograniczeń możliwe jest wyłącznie pod warunkiem wycofania się Putina z Ukrainy, w tym także z Krymu. Z wywiadu wynika również, że stanowisko premiera Jaceniuka w sprawie obecności Polski podczas rozmów Ukrainy i Rosji różni się od stanowiska prezydenta Poroszenki. Arsenij Jaceniuk mówi: „Mam inne spojrzenie na to, w jaki sposób rozwiązać problem ukraiński. Rosja specjalnie podkopuje format genewski, ponieważ nie chce, aby przy stole rozmów byli obecni Amerykanie. Dlatego ja jestem za przywróceniem tego formatu. Polska powinna odgrywac kluczową rolę jako członek UE i najbliższy przyjaciel Ukrainy w UE”, – podkreśla szef ukraińskiego rządu. Jaceniuk dodaje, że kilka miesięcy temu prezydent Poroszenko sam popierał format genewski, ale teraz odstąpił od tego.

(-)

Nasz kolega Sergiusz Petryczenko niedawno był w Kijowie; akurat wtedy, gdy gdy odbywały się gorące wydarzenia pod Radą Najwyższą. Jak pamiętamy, zginęło tam wówczas trzech gwardzistów narodowych, wiele osób zostało rannych. Co więc odbywało się tam naprawdę? Sergiusz pytał o to Walerija Hładuncia, uczestnika tych gorących wydarzeń:

(-)

– Proszę skomentować ostatnie wydarzenia pod Radą Najwyższą, gdy wybuchł granat i zginęli ludzie.

– Ja uważam, że jest to wina służb porządkowych. Niedopuszczalne są oświadczenia szefa, Arsena Awakowa o tym, że ktoś już jest winien; on jest jak sędzia, wszechmogący sędzia. Oprócz tego na video zostało nagrane i teraz w sieciach społecznościowych wszyscy to komentują, działania zastępcy Awakowa, Paskala. On był pracownikiem milicji i za Janukowycza, są też fakty, że dokonywał represji przeciwko demonstrantom podczas Rewolucji Godności. Na video widać, jak on krzyczał do swoich podwładnych, żeby rzucali petardy, granaty z powrotem, do ludzi nastawionych pokojowo, tam gdzie były dzieci, kobiety…

– Jak pan myśli, komu to jest potrzebne, taka prowokacja?

– Mamy teraz dwóch wrogów, którzy starają się zniszczyć Ukrainę – to Moskwa i nasi oligarchowie, którzy obecnie pasożytują na Ukrainie, na naszej ziemi, na naszych dzieciach, na nas.

– A ta ustawa, przez którą zaczęła się ta cała akcja? Co oznacza przyjęcie tej ustawy?

– Ta ustawa jest warunkiem wstępnym do uznania DRL i ŁRL. Ba, więcej: Ukraina będzie finansowała tych terrorystów, którzy zabili tysiące naszych dzieci, chłopców, naszych towarzyszy, przyjaciół.

(-)

– Czy to przypadek, że w tych dniach była cisza na froncie, nie było żadnej strzelaniny, tylko pod Rada Najwyższą. Czy to nie była jakaś akcja skoordynowana, żeby „zrobić obrazek” dla mediów?

– Sam dał pan odpowiedź. Potwierdzam, że tak. Tak to wygląda. Nie ma nic przypadkowego. Tak samo ja osobiście w szeregu tych kosmonautów, jak ich nazywamy, zobaczyłem znane twarze, ludzi którzy chodzili z automatami, którzy strzelali na Majdanie.

– Ma pan na myśli tych teraz?

– Tak. To są ci sami. Nie zostali ukarani. Wczoraj byłem w sadzie, gdzie świadczyłem przed ukraińskim sądem, przed Bogiem, przed ludźmi, że mój podwładny, który walczy, Ihor Olijnyk, zatrzymali go po prostu za to, że jechał w autobusie, razem z głównym podejrzanym, Humeniukiem. Dostał 60 dób. Na wszystkie moje zeznania, że poprosiłem go żeby ochraniał scenę i faktycznie był cały czas ze mną na scenie, czyli pomagał. Istnieje wielkie podejrzenie, że korzenie prowadzą tam, do Mordoru, do Moskwy.

– Czyli domniemanie niewinności nie działa?

– Nie. Mówię – sędziowie są ci sami, którzy sadzili uczestników Majdanu. Wszystko to samo. Te same twarze. Wszyscy ich poznają.

(-)

– Jak odbywała się ta prowokacja? Bardzo prosto, na video zostało to zarejestrowane. „Berkutowcy” dostali rozkaz iść naprzód i oni podeptali portrety poległych bohaterów. A tam byli ludzie z wojny. Oni nie wytrzymali tego, zaczęli ich szturchać, a ci zaczęli ich bić. Oczywiście, że pozabierali im wszelkie kije, ludzie byli z gołymi rękami, zupełnie. Dzieci, kobiety przyjechały, to nie było zorganizowane, to był spontaniczny mityng protestu przeciwko legalizacji tych DRL i ŁRL. Ja to tak nazywam, prostymi słowami.

(-)

A teraz czas na kolejny odcinek powieści Jurija Horlis-Horskiego „Chołodnyj Jar”.

Po zwolnieniu, Neczyporenko, który swobodnie chodził po korpusie z pojedynczymi celami i do kantoru więzienia, nadal przynosił codziennie i niepostrzeżenie przekazywał mi chleb, sało, szczypior. Nie musiałem pytać skąd brał – swoi ludzie przekazywali. Jem, czuję jak organizm nabiera sił i z niecierpliwością oczekuję pierwszych oznak tyfusa. Po upływie półtora tygodnia rudy komunista, którego poczęstowałem „tyfuską”, nie przyszedł na dyżur. Dowiaduje się od Neczyporenka, że zachorował na tyfus. To dodaje mi pewności. Felczer, oczywiście, którego uprzedził dziadek, co drugi dzień obchodzi cele i pyta jak się czuję. Mijał już trzeci tydzień, a tak pożądana choroba nie pojawiała się. To wprawiało mnie w rozpacz. Marzenie o wolności gasło.

W korpusie pojedynczych cel byli więźniowie, którzy zaliczali się do kompetencji CzK, Wydziału Specjalnego Armii Konnej i Wydziału Specjalnego 45 Dywizji, której sztab też stacjonował w Jełytsawetgradzie. Czekiści i budionnowcy zabierali na rozstrzelanie do swoich lochów za dnia. 45 Dywizja nie miała takiego lochu. Od niej w nocy przychodził konwój i zabierał skazanego. Rozstrzeliwał na terytorium starej fortecy, która otaczała więzienie. Przez okno pojedynczej celi dolatywał odgłos tych wystrzałów. Pewnej nocy 45 Dywizja rozstrzelała więźnia, który siedział w pojedynczej naprzeciwko mojej.

Następnego dnia do tej celi przywieźli innego, który był „w gestii” budionnowskich „spraw specjalnych”. Po obiedzie, gdy dozorca z dolnego korytarza wychodził na dwór pogrzać się na słońcu, więźniowie wysuwali głowy przez otwory w drzwiach i podparłszy podbródki cicho rozmawiali. Wystawiłem tego dnia głowę i widzę w otworze przeciwległych drzwi kędzierzawą głowę czarnego, ładnego chłopaka o błyszczących, piwnych oczach. Na drzwiach napis: „Wasyl Hordijenko. Służba w randze setnika w bandzie Machna. Walka zbrojna z władzą radziecką. Napady na instytucje, zabójstwa funkcjonariuszy partyjnych i współpracowników CzK. Dwie ucieczki spod rozstrzelania”. Hordijenko, po przeczytaniu napisu na moich drzwiach, pokręcił głową i roześmiał się:

– No i namalowali ci! Rozstrzelają! – powiedział wesoło.

To mnie rozzłościło.

– A ciebie po główce pogłaszczą?

Znowu się roześmiał.

– A myślisz, że rozstrzelają?

– Nie ma co myśleć, jak dwa razy dwa cztery.

Jakiś czas w zamyśleniu patrzył na moje drzwi, potem pokręcił kędzierzawą głową:

– Nie! Ucieknę! Dwukrotnie w tym roku wyskakiwałem z ich rąk, wyskoczę jeszcze raz. Ostatnim razem 16 ludzi prowadziło mnie związanego przez miasto. Przedarłem się w tłum na chodniku i pod panikę zmyłem się ze związanymi rękami.

– Teraz, jak zabiorą do lochu, nie zmyjesz się.

Popatrzył na mnie spokojnie:

– Wiesz? Ja chcę żyć. A gdy człowiek czegoś bardzo chce, to to osiągnie. Oczywiście, gdy jak baran podstawisz głowę, to ja rozbiją. I ty też powiedz sobie twardo: „Muszę uciec!” i chwytaj swój szczęśliwy moment, on sam podturla ci się pod nogi. Przegapisz go – wtedy kaput.

Nie tyle jego filozofia, ile spokój i wiara w siebie podniosły i mnie na duchu. Przecież chcę! Bezsprzecznie chcę żyć! Muszę to osiągnąć.

(-)

Nasz dzisiejszy program już się kończy; przygotowali go – Marian Dąbrowski, Sergiusz Petryczenko, Stefan Migus i Hanna Wasilewska. Spotkamy się tu jutro o tradycyjnej porze. Uważajcie na siebie i swoich bliskich!

(jchr/łw)

15.09.2015 – godz. 10.50 (opis do dźwięku)

Dzień dobry, szanowni słuchacze, we wtorek, 15 września. W porannym przeglądzie wydarzeń pod redakcją Stefana Migusa wita Państwa Jarosława Chrunik. Dzisiaj powrócimy do wydarzeń pod Radą Najwyższą, gdzie niedawno w starciach zginęły trzy osoby i ponad 10 zostało rannych, więc przychodzą na myśl słowa pisarza, Borysa Hrinczenki: „Zło od swoich poraża najmocniej”. Ale mimo posmaku smutku, składamy życzenia jubilatom i solenizantom, czyli: Mariom, Albinom, Antonim, Joanom i Mykytom:

„Niech oczy zawsze lśnią, niech żyje się wesoło, niech mnożą się sukcesy i zdrowia wciąż przybywa”.

(-)

O czym więc będziemy mówić w naszym przeglądzie wydarzeń? Nie wszystkie informacje będą złe i to już jest dobrze. Aleksandra Hnatiuk otrzymała główną nagrodę Forum Wydawców we Lwowie. Polska tradycja czytania dzieciom wędruje po Ukrainie. Na Krymie chcą mieć swoją dzielnicę bogatych. O tym usłyszą Państwo najpierw, a potem Sergiusz Petryczenko będzie pytał Walerija Hładuncia o to, co stało się pod Radą Najwyższą Ukrainy.

(-)

Aleksandra Hnatiuk zdobyła główną nagrodę Forum Wydawców we Lwowie. Nagrodzono ją za książkę „Odwaga i Strach”. Autorka jest profesorem Uniwersytetu Warszawskiego i Kijowsko – Mohylańskiej Akademii, tłumaczką i popularyzatorką literatury ukraińskiej w Polsce. Forum Wydawców, to największa impreza wydawnicza na Ukrainie.

(-) Korespondencja w języku polskim

U podstaw „Odwagi i Strachu” legły polsko-ukraińskie stosunki 1939-1944 r. Jak zaznaczyła sama autorka, książka jest o tym, czego nie widzi narracja społeczna. Akcentuje uwagę na tym, że trzeba się skupiać na porozumieniu, a nie na konflikcie w polsko-ukraińskich stosunkach.

Czytanie należy zaczynać jak najwcześniej. Ukraina czyta dzieciom. Pomaga jej w tym Polska. Twórcy projektu „Cała Polska czyta dzieciom” pomagają swoim ukraińskim kolegom przeszczepić pomysł na ich grunt i zachęcić ukraińskich rodziców do codziennej lektury książek dla swoich pociech. Dalej – Paweł Buszko:

(-) Korespondencja w języku polskim

Krym nadal jest odcięty od świata i skazany na Rosję. Mieszkańcy zaanektowanego półwyspu chwalą nowych gospodarzy za inwestycje drogowe, a jednocześnie skarżą się na drożyznę, bezrobocie i korupcję. Na Krymie jest korespondent Polskiego Radia, Maciej Jastrzębski:

(-) Korespondencja w języku polskim

Rosja krytykuje USA za wszystko i uważa je za swego konkurenta na arenie międzynarodowej, a jednocześnie stara się wzorować na Ameryce. Na przykład – chce stworzyć na półwyspie „dzielnicę bogaczy”. Jak podaje gazeta „Izwiestija”, separatystom marzy się własne Beverly Hills – kontynuuje Maciej Jastrzębski:

(-) Korespondencja w języku polskim

(-)

Nasz kolega Sergiusz Petryczenko niedawno był w Kijowie; akurat wtedy, gdy gdy odbywały się gorące wydarzenia pod Radą Najwyższą. Jak pamiętamy, zginęło tam wówczas trzech gwardzistów narodowych, wiele osób zostało rannych. Co więc odbywało się tam naprawdę? Sergiusz pytał o to Walerija Hładuncia, uczestnika tych gorących wydarzeń:

(-)

– Proszę skomentować ostatnie wydarzenia pod Radą Najwyższą, gdy wybuchł granat i zginęli ludzie.

– Ja uważam, że jest to wina służb porządkowych. Niedopuszczalne są oświadczenia szefa, Arsena Awakowa o tym, że ktoś już jest winien; on jest jak sędzia, wszechmogący sędzia. Oprócz tego na video zostało nagrane i teraz w sieciach społecznościowych wszyscy to komentują, działania zastępcy Awakowa, Paskala. On był pracownikiem milicji i za Janukowycza, są też fakty, że dokonywał represji przeciwko demonstrantom podczas Rewolucji Godności. Na video widać, jak on krzyczał do swoich podwładnych, żeby rzucali petardy, granaty z powrotem, do ludzi nastawionych pokojowo, tam gdzie były dzieci, kobiety…

– Jak pan myśli, komu to jest potrzebne; taka prowokacja?

– Mamy teraz dwóch wrogów, którzy starają się zniszczyć Ukrainę – to Moskwa i nasi oligarchowie, którzy obecnie pasożytują na Ukrainie, na naszej ziemi, na naszych dzieciach, na nas.

– A ta ustawa, przez którą zaczęła się ta cała akcja? Co oznacza przyjęcie tej ustawy?

– Ta ustawa jest warunkiem wstępnym do uznania DRL i ŁRL. Ba, więcej: Ukraina będzie finansowała tych terrorystów, którzy zabili tysiące naszych dzieci, chłopców, naszych towarzyszy, przyjaciół.

(-)

Całej rozmowy z Walerijem Hładuncem będą Państwo mogli posłuchać w naszym dzisiejszym wieczornym programie.

(-)

Nasz poranny program dobiegł już końca; przygotowali go: Stefan Migus, Marian Dąbrowski, Sergiusz Petryczenko i Jarosława Chrunik. Życzę Państwu udanego dnia, a wieczorem spotka się z Państwem Hanna Wasilewska. Wszystkiego dobrego!

(jchr/łw)

14.09.2015 – godz. 18.10 (opis do dźwięku)

Witam Państwa, szanowni słuchacze, w poniedziałek, 14 września, w naszym cotygodniowym programie „Kamo hriadeszy”! Przynajmniej raz w tygodniu zapominamy trochę o sprawach materialnych i koncentrujemy nasza uwagę na sprawach duchowych. Dzisiaj, po kilku nowych wiadomościach, usłyszymy rozmyślania ks. Jana Hałuszki, olsztyńskiego proboszcza, o święcie ścięcia głowy Jana Chrzciciela, warto bowiem, abyśmy zgłębiali istotę świąt, które obchodzi nasza Cerkiew. Warto znać ich historię i znaczenie, ponieważ to wzbogaca nasza wiedzę i czyni z nas świadomych chrześcijan – tych, którzy chrześcijanami są. O czym usłyszymy? Zwierzchnik UCGK Swiatosław zaproponował Metropolicie Lubelskiemu, aby wspólnie podziękować Chełmskiej matce Bożej. Jego Świątobliwość Swiatosław bierze udział w spotkaniu przewodniczących Konferencji Biskupów katolickich Europy. Synod UCGK przypomniał przewodniczącemu rady Najwyższej Ukrainy o moralnym i obywatelskim obowiązku RN obrony duchowych wartości państwa. Z Pieniężna można będzie wkrótce wyruszyć na ciekawą pielgrzymkę po Europie.

(-)

Ojciec i głowa Ukraińskiej Cerkwi Greckokatolickiej, Jego Świątobliwość Swiatosław w liście do arcybiskupa Stanisława Budzika, Metropolity Lubelskiego, zaproponował, aby zebrać się razem, pomodlić się i podziękować Matce Bożej z okazji 250-lecia koronacji cudownej ikony Chełmskiej Matki Bożej. W liście, przysłanym przez Jego Świątobliwość Swiatosława do Metropolity Lubelskiego przypomina się, że ikona Chełmskiej Matki Bożej zawsze chroniła naród polski i ukraiński przed różnymi nieszczęściami.

W tym roku mija 250 lat od koronacji ikony Chełmskiej Matki Bożej, której z błogosławieństwa papieża Klemensa XIII dokonał Maksymilian Ryłło, biskup chełmski. Miało to miejsce 15 września 1765 roku.

11-16 września 2015 roku w Ziemi Świętej, w Galilei oraz Jerozolimie, odbywa się kolejne, coroczne spotkanie prezydentów konferencji Biskupów Katolickich Europy. Jak podaje Departament Informacji UCGK, zwracając się do obecnych, Jego Świątobliwość Swiatosław poinformował zwierzchników lokalnych Kościołów Katolickich o pasterskich okolicznościach służenia Kościoła na Ukrainie, nazywając je „największą katastrofą humanitarną w Europie po zakończeniu Drugiej Wojny Światowej”.

Zwierzchnik UCGK podziękował współbraciom w posłudze biskupiej za modlitwę i wsparcie dla narodu ukraińskiego, m.in. za współpracę z europejskimi strukturami „Caritasu”, co umożliwiło udzielenie natychmiastowej pomocy tysiącom poszkodowanych na skutek działań wojennych.

Następnie Zwierzchnik UCGK zaapelował o dalszą solidarność z Ukrainą. „Chociaż zachodnie ŚMP już nie mówią o wojnie przeciwko narodowi ukraińskiemu, to agresja trwa nadal i – jak powiedział papież Franciszek – mówimy pokonać obojętność, żeby zbudować pokój!” – podkreślił Jego Świątobliwość Swiatosław. Należy zaznaczyć, że zebrani biskupi będą się modlić w świętych miejscach: Kapernaum, Nazarecie, Betlejem i Jeruzalem – o pokój na Ukrainie, za armię ukraińską i za wszystkich, którzy ucierpieli.

Pragniemy podkreślić moralny i obywatelski obowiązek Rady Najwyższej obrony godności małżeństwa i rodziny jako związku mężczyzny i kobiety, a także świętości i nietykalności ludzkiego życia od poczęcia do naturalnej śmierci. Jest o tym mowa w tradycyjnym liście-pozdrowieniu po zakończeniu Synodu UCGK do przewodniczącego rady najwyższej Ukrainy Wołodymyra Grojsmana. „Akty ustawodawcze, sprzeczne z odwiecznym prawem Boskim, uważamy za bezprawne oraz takie, które szkodzą narodowi ukraińskiemu i podważają duchowe podstawy wolnego i niezależnego Państwa Ukraińskiego”, – uważają duchowni ojcowie Kościoła. Jednocześnie członkowie Synodu podziękowali osobiście Wołodymyrowi Grojsmanowi, a także wszystkim posłom za to, że RN nareszcie przyjęła ustawę, która otwiera możliwość przed organizacjami religijnymi otwierania zakładów oświatowych różnych szczebli.

„Jest to ważny krok w ustanawianiu nowych i cywilizowanych form państwowo-kościelnych stosunków na Ukrainie. Dzisiaj jest szczególnie ważne, żeby stosunki partnerskie między Kościołem a Państwem były zatwierdzone na na szczeblu ustawodawczym i apelujemy do władzy ukraińskiej, aby czyniła w tym kierunku nowe i śmiałe kroki”, – napisali biskupi.

(-)

W piątek, 11 września obchodziliśmy święto ścięcia głowy Jana Chrzciciela. Jak wiadomo, po ochrzczeniu Jezusa w Jordanie, Jan Chrzciciel zakończył swoja ziemską działalność, ponieważ król Herod Antypa wtrącił go do więzienia za to, że Jan miał odwagę krytykować króla za to, że Antypa porzucił swoją prawowitą żonę, i bezprawnie żył z Herodiadą, żoną swego brata Filipa.

W dniu swoich urodzin Herod Antypa urządził bankiet, na który przybyło wielu znamienitych gości. Salomea, córka Herodiady, tak zachwyciła tańcem Heroda i gości, że król obiecał jej wszystko, czego zapragnie. Tancerka, za namową matki, zażyczyła sobie na półmisku głowy Jana Chrzciciela. Herod bał się gniewu Bożego i gniewu narodu za śmierć proroka, ale nie mógł złamać danego przyrzeczenia, więc spełnił krwawe życzenie Salomei.

Jaka nauka płynie dla nas z tego wydarzenia? O tym mówi proboszcz parafii greckokatolickiej w Olsztynie, ks. Jan Hałuszka:

(-)

– Wiemy, że Herod kazał ściąć głowę Janowi Chrzcicielowi, chociaż sam nie bardzo tego chciał. Tak sobie myślę – jakie to niebezpieczeństwo, gdy człowiek tak trochę igra z grzechem. Tak jakby stał nad przepaścią, niby nie chce tam wpaść, ale zagląda, co tam jest. Jest to bardzo niebezpieczne, bo widzimy, że Herodiada osiągnęła swój cel cudzymi rękami. To znaczy, że zło, z którym igramy, może nas dopaść z zupełnie innej strony. Bo Herod w rzeczywistości – do słowa: to nie był ten sam, który kazał wymordować 14 000 niemowląt, tylko jego syn, Antypa. Czyli niebezpieczne jest niezauważanie grzechu.

– Oczywiście. I to, myślę, przede wszystkim pokazuje nam dzisiejsze święto – jak słyszeliśmy w Ewangelii, że Herod wtrącił Jana Chrzciciela do więzienia, ale więcej niczego złego nie chciał mu zrobić. To co się stało, to oczywiście to, że obiecał córce Herodiady, która tańczyła i tak urzekła tańcem wszystkich, że obiecał, iż da jej wszystko, o co tylko poprosi. I jej matka podstępem poprosiła, żeby dał jej na półmisku głowę Jana Chrzciciela. I tu ukazuje się nam, że każdy grzech, który ma miejsce, jest złem. Nie możemy mieć co do tego wątpliwości. Tym bardziej, że człowiek może nawet być dobry, może mieć dobre zamiary, ale gdy przebywa w grzechu, to grzech przewyższa to dobro i człowiek koniec końców popełni kolejny grzech. Choć czasami może nie ma zamiaru świadomie tego zrobić, ale jest to konsekwencją, jak możemy powiedzieć, tego pierwszego grzechu. Gdyby Herod był rzeczywiście dobry, to mógłby powiedzieć: „Nie mogę tego zrobić, bo Jan Chrzciciel jest prorokiem” i mógłby odmówić. Jednak grzech, w którym trwał wcześniej, doprowadził go do tego, że zrobił to, o co poprosiła go córka Herodiady.

– On sprawia wrażenie człowieka, który się waha. A ponieważ zło jest bardziej kuszące (tak jak była Herodiada), to może w innych warunkach mógłby dać odpór temu złu? Ale jednak robi to, nie dostrzegał zła, które miał u siebie w domu.

– Przychodzi mi tu na myśl przypowieść o ziarnach, które sieje Jezus Chrystus. To ziarno pada na różny grunt – kamienisty, pada między tarninę, ale dopiero to ziarno, które pada na sprzyjający grunt, przynosi plon. I tu może – jak potem sam Chrystus wyjaśnia – różnego rodzaju problemy, życiowe kłopoty, także gonitwa za dobrami materialnymi, przewyższają to ziarno. Herod słyszał to słowo Jana Chrzciciela, bo (jak mogliśmy przeczytać) uważał go za proroka, jednak zło, w którym trwał, przewyższyło i nie mógł być tą dobrą ziemią. Tu jest pokazane, jak wielkie zło przynosi grzech człowiekowi.

– Czy wiemy, jak reagował później? Wiemy, że powiedział – gdy usłyszał o dziełach Jezusa i nie wiedział kto to jest – mówił, że to z pewnością Jan, któremu on ściął głowę, ale ten zmartwychwstał, więc na pewno musiał się przestraszyć. Wiemy cokolwiek o jego reakcji?

– Przychodzi mi tu na myśl inne wydarzenie, gdy Jezusa Chrystusa zaaresztowano, związano i przyprowadzono właśnie do Heroda. I ucieszył się, że nareszcie zobaczył tego Jezusa, o którym tak wiele słyszał. To jest ten sam Herod, jednak wtedy już chyba zrozumiał, że to nie mógł być Jan Chrzciciel. Ale tu też – jak jest napisane w Ewangelii – chciał zobaczyć cuda, które będzie czynił Jezus. No, jak wiemy, Jezus żadnego cudu dla niego nie uczynił. Tak że pewnie jego dalsze życie nie nawróciło się na dobrą drogę, a jak możemy przeczytać w źródłach, Bóg też go ukarał, bo został on przepędzony wraz z Herodiadą na terytorium obecnej Hiszpanii, o ile dobrze pamiętam. Umiera on nie w swoim kraju, został wypędzony, więc Bóg mu częściowo odpłacił za jego złe uczynki, których dokonywał na ziemi, chociaż może, gdyby posłuchał Jana Chrzciciela, gdyby odesłał tę kobietę, jego życie może wyglądałoby inaczej.

– Jan Chrzciciel, wiemy kto to jest; do słowa – to bardzo ciekawy człowiek, jest synem rodziców, którym urodził się syn, gdy byli już w zaawansowanym wieku, czyli można powiedzieć, że już wtedy był to cud. Ale trzykrotnie odnajdywano głowę Jana Chrzciciela. Dlaczego nawet po śmierci nie miało spokoju jego ciało?

– Ciężko tak od razu wyjaśnić, ale jak wiemy z przekazu, uczniowie Jana Chrzciciela wzięli jego ciało, samo ciało bez głowy i je pochowali, a Herodiada, myśląc, że jak głowa powróci do ciała, to on może zmartwychwstać, również pochowała głowę w innym miejscu. I tu widać, że ludzie uważali Jana za proroka, za kogoś więcej niż człowieka. Jak on mówił, ale też jak żył, bo nie tylko jego słowa, ale i sposób życia pokazuje, że on w te słowa wierzył i to robił. Tak że potem kult późniejszy dla uczniów i naśladowców był oczywiście bardzo duży. Dlatego oni i szukali tej głowy. I Kościół tu pokazuje, że on jako jedyny ma i narodziny, ma ścięcie głowy, pierwsze, drugie, trzecie odnalezienie, również i poczęcie świętujemy, jest też Sobór Jana Chrzciciela. Dlatego ta osoba, jak pokazuje Kościół jest dla nas bardzo ważny. Powinniśmy myśleć o tym, co on mówił, co robił i to co się z nim działo już po jego śmierci, to też dla nas, ludzi znaki, że Bóg w swojej Opatrzności mówi do nas w różny sposób – i przez proroków, i przez te wszystkie wydarzenia, które się potem dzieją, tylko my musimy chcieć odczytać to wszystko, te wszystkie znaki, które mówią nam też o naszym Bogu, który nas wszystkich kocha, który czyni wszystko, żebyśmy w Niego uwierzyli, żebyśmy Mu uwierzyli i potem mogli być zbawieni.

(-)

Parafia greckokatolicka w Pieniężnie zaprasza chętnych do udziału w wycieczce pielgrzymkowo-turystycznej do Europy Zachodniej. Wycieczka będzie trwała od 4 do 17 października, a jej trasa będzie prowadziła m.in. przez Francję, Hiszpanię, Portugalię. Pielgrzymi odwiedzą m.in. takie znane miejsca jak Lourdes, Fatimę czy Santiago de Compostela. O szczegóły można pytać ks. Artura Masłeja pod numerem telefonu 602-452-589.

(-)

Na tym żegnam się już z Państwem do jutra. Spotkamy się o g. 10.50, więc miłego wieczoru i do usłyszenia, szanowni słuchacze!

(jch/as)

14.09.2015 – godz. 10.50 (opis do dźwięku)

Dzień dobry, szanowni słuchacze, w poniedziałek, już 14 września. Nowy tydzień rozpoczniemy tradycyjnie, od przeglądu wydarzeń pod redakcją Stefana Migusa, w ukraińskim programie na falach Radia Olsztyn. Mam nadzieję, że meteorolodzy mówią prawdę i wrzesień jeszcze podaruje nam ciepłe, letnie dni.

Dzisiejszy dzień należy do Marty i Symeona, bo to właśnie oni mają dziś „dzień anioła”, a także do szczęśliwców, którzy przyszli na świat 14 września. Tak więc, solenizanci i jubilaci, życzymy Wam spokoju i światłego losu, zapału, energii i siły do woli, ognia twórczego, wiary i inwencji, szczodrości serca i ludzkiego szacunku.

(-)

Dzisiejszych solenizantów – Martę i Symeona – naród ukraiński honoruje po swojemu. W piątek obchodziliśmy święto ścięcia głowy Jana Chrzciciela; dzisiaj wrócimy do tego wydarzenia. W Żyrardowie można zwiedzić wystawę wybitnego malarza ukraińskiego, Iwana Marczuka. „Normandzka czwórka” wypowiedziała się za wycofanie broni pod nadzorem OBWE. Krym nie boi się blokady gospodarczej. O tym usłyszą Państwo w naszym dzisiejszym programie.

(-)

Mamy więc dzisiaj ciekawy dzień, który w szczególny sposób świętuje naród ukraiński: święto Najdostojniejszego Symeona Słupnika i jego matki, Marty. Jak czytamy w książce Ołeksy Woropaja: „Zwyczaje naszego narodu”, dawniej, jeszcze w kozackiej Ukrainie, na Symeona urządzano postrzyżyny młodych chłopców i po raz pierwszy sadzano ich na konie. Ten dobry zwyczaj pochodził jeszcze z czasów książęcych. Młode książęta też sadzano na konie i z wielką ceremonią wieziono do cerkwi, a tam, po liturgii świętej postrzyżyn dokonywał sam biskup.

W noc przed „Symeonem” obchodzono jeszcze kiedyś święto bazarowe – „Wesele świecy” albo „Święto świecy” z kukłą o ludzkiej postaci. Był to swoisty karnawał ognia na kijowskich bazarach.

W dniu „Symeona” kończy się „ulica”, a zaczynają się wieczornice.

Dawniej, w starej Ukrainie, od tego dnia tkacze ustawiali swoje warsztaty i zaczynali tkać kilimy. Brali się też za robotę wszyscy inni wiejscy rzemieślnicy – stolarze, kołodzieje, kowale. Wieczorem tego dnia rzemieślnicy zbierali się w karczmach i „zasiadywali wieczór” z wódką. Takie „zasiadywanie” trwało cały tydzień – od Symeona do „Drugiej NMP”.

Istniało kiedyś wierzenie, że w tym dniu wróble zlatują się do tataraków i tam czarci mierzą je miarkami: wszystko, co w miarce jest czarcie, a co poza miarką – ludzkie. Dlatego mówiono, że po Symeonie wróbli po wsiach jest mniej.

Od Symeona zaczyna się kopanie ziemniaków. Na polu czy w ogrodzie rozpala się ogniska, piecze ziemniaki, zjada się je i ogrzewa ręce – „żeby nie marzły zimą”. Tyle o zwyczajach na Symeona i Martę.

 

A w piątek, 11 września obchodziliśmy święto ścięcia głowy Jana Chrzciciela. Jak wiadomo, chrztem Chrystusa w Jordanie Jan Chrzciciel zakończył swoją ziemską działalność, ponieważ Herod Antypa wtrącił go do więzienia, mówi olsztyński proboszcz, ks. Jan Hałuszka:

– Herod wtrącił Jana Chrzciciela do więzienia, ale więcej niczego złego nie chciał mu zrobić. To co się stało, to oczywiście to, że obiecał córce Irodiady, która tańczyła i tak urzekła tańcem wszystkich, że obiecał, iż da jej wszystko, o co tylko poprosi. I jej matka podstępem poprosiła, żeby dał jej na półmisku głowę Jana Chrzciciela. I tu ukazuje się nam, że każdy grzech, który ma miejsce, jest złem. Nie możemy mieć co do tego wątpliwości. Tym bardziej, że człowiek może nawet być dobry, może mieć dobre zamiary, ale gdy przebywa w grzechu, to grzech przewyższa to dobro i człowiek koniec końców popełni kolejny grzech. Choć czasami może nie ma zamiaru świadomie tego zrobić, ale jest to konsekwencją, jak możemy powiedzieć, tego pierwszego grzechu.

Więcej o tym wydarzeniu ks. Jan opowie nam w naszym wieczornym programie „Kamo hriadeszy”.

Wystawa pt. “Ivan Marchuk” nieoficjalnie zainaugurowała w sobotę, 11 września, VII Interdyscyplinarny Festiwal Miasto Gwiazd w Żyrardowie. Wystawa, nad którą patronat objął Minister Kultury Ukrainy, Wiaczesław Kyryłenko, została otwarta w Muzeum Mazowsza Zachodniego. Współgospodarzem wydarzenia, obok dyrektora muzeum Bogusława Nietrzebki, jest Weronika Marczuk prezes zarządu Towarzystwa Przyjaciół Ukrainy.

Iwan Marczuk – narodowy artysta Ukrainy, laureat państwowej nagrody imienia Tarasa Szewczenki, jedyny artysta ukraiński zaliczony do Złotej Gildii Akademii Sztuki Współczesnej w Rzymie. Brytyjski dziennik The Daily Telegraph wymienił nazwisko Iwana Marczuka na liście setki geniuszów współczesności, tworzących nowy obraz świata. Talent, odwaga i ogromna pracowitość cechująca Iwana Marczuka, sprawiły, że malarz jest nie tylko wybitnym i cenionym na świecie artystą, ale również symbolem narodowym Ukrainy.

To pierwsza z wystaw, która została zaprezentowana w czasie Miasta Gwiazd w Żyrardowie. Festiwal w potrwa do 19 września.

(-)

Widać postęp w rozmowach na temat konfliktu rosyjsko-ukraińskiego. Tak przynajmniej ocenia szef dyplomacji Niemiec Frank-Walter Steinmeier. W sobotę, późnym wieczorem w Berlinie zakończyło się spotkanie ministrów spraw zagranicznych Ukrainy, Rosji, Francji i Niemiec. O szczegółach mówi Wojciech Szymański:

(-) Korespondencja w języku polskim

Krym nie boi się gospodarczej blokady. Takie działania zapowiadali kilka dni temu dwaj ukraińscy deputowani, liderzy wspólnoty Tatarów krymskich; Refat Czubarow i Mustafa Dżemilew. Samozwańcze władze anektowanego przez Rosję półwyspu twierdzą, że już dawno zrezygnowały z importu ukraińskich towarów. Z Krymu informuje Maciej Jastrzębski:

(-) Korespondencja w języku polskim

(-)

I w taki oto sposób nasz poranny program zbliżył się do końca. Przygotowała go dla Państwa i poprowadziła – Jarosława Chrunik. Spotkamy się z Państwem znowu wieczorem o g. 18.10. Życzę więc państwu udanego dnia i – do usłyszenia, drodzy słuchacze!

(jch/as)

11.09.2015 – godz 10.50 (opis do dźwięku)

Dzień dobry, drodzy słuchacze, w piątek, 11 września, w porannym przeglądzie wydarzeń pod redakcją Stefana Migusa. W studiu – Hanna Wasilewska.

(-)

11 września – to dzień Jana Postnego (cerkiewna nazwa święta – ścięcie głowy Jana Chrzciciela). Tego dnia nie pracowano, spożywano tylko postne potrawy, a nawet całkowicie poszczono. Mężczyźni i chłopcy myli głowy, ale nie golili się i nie strzygli się. Nie wypadało patrzeć w lustro. Chleba nie krojono, tylko łamano, gotowano ziemniaki w mundurkach, pieczono dynie. Nie brano do rąk niczego ostrego. Na Jana Postnego, tak samo jak i na Iwana Kupała, zbierano rośliny lecznicze, ale już nie ziele i kwiaty, a korzenie. Potem robiono z nich nalewki na mocnej wódce i leczono się przez cały rok. To ku pamięci gospodarzy, a my złóżmy najlepsze życzenia solenizantom i jubilatom. Sto lat!

(-)

Młodzi dziennikarze ze szkół wracają na antenę. Polacy odnawiają greckokatolicką kaplicę w Piskorowiczach. Część Krymskich Tatarów chce zorganizować pikiety przed ambasadą amerykańską w Moskwie. Były szef NATO dopuszcza możliwość udzielenia Ukrainie pomocy w postaci broni.

O tym wszystkim usłyszycie w porannym przeglądzie wydarzeń.

(-)

Wraz z początkiem nowego roku szkolnego do studia radiowego w zespołach szkół w Bartoszycach i w Górowie Iławeckim wrócili także nasi młodzi koledzy-dziennikarze. Tradycyjnie będziemy spotykać się z nimi w każdy piątek. Dzisiaj, między innymi o początku nowego roku szkolnego i o „hopaku”, który może trafić do Księgi Guinnessa opowiedzą nam radiowcy z Górowa Iławeckiego.

– Jednym z najważniejszych wydarzeń w naszej szkole był, oczywiście, 1 września. To święto przyniosło ze sobą wiele nowinek. Na przykład: w porównaniu z ubiegłym rokiem w naszej szkole zwiększyła się liczba uczniów i to przy tym, że absolwentów też było niemało. Do słowa – mówiąc o absolwentach, byłoby niedobrze, gdybyśmy nie odnotowali faktu, że większość uczniów znakomicie zdała egzaminy maturalne. Życzymy więc naszym absolwentom dalszych sukcesów, a pierwszoklasistom – wspaniałych lat w naszej szkole.

Po rozpoczęciu nauki nasz zespół pieśni i tańca „Dumka” wybrał się do Przemyśla. Wybraliśmy się tam z niełatwą misją: naszym zadaniem było ustanowienie rekordu i to się nam udało. Być może w przyszłości ktoś ten rekord pobije, ale nas to tylko ucieszy.

Całości audycji słuchajcie dzisiaj w naszym wieczornym programie.

Kaplicę, wzniesioną na miejscu spalonej cerkwi greckokatolickiej, zbudowano we wsi Piskorowicze koło Leżajska w województwie podkarpackim, informuje strona internetowa „Prostir”. Obiekt religijny postawiono tu dla uczczenia pamięci 160 Ukraińców, w tym kobiet, dzieci, ludzi starszych, którzy w 1945 roku zostali niewinnie zamordowani przez oddział Narodowej Organizacji Wojskowej „Wołynianka”. Zbrodni dokonano w szkole, gdy Ukraińcy oczekiwali na wysiedlenie na terytorium ZSRR.

Pieniądze na kaplicę oraz na tablicę upamiętniającą na fasadzie szkoły, informującą o tych tragicznych wydarzeniach, przekazał Roman Bazylewicz, Polak, tamtejszy mieszkaniec Leżajska, który w latach 70-tych wyemigrował do USA. Na zbudowanie kaplicy w miejscu spalonej cerkwi greckokatolickiej przekazał on ponad 150 tysięcy złotych. Budową zajął się jego cioteczny brat Andrzej Zuba, który zachęcił mieszkańców wsi, aby dołączyli się do inicjatywy. Ciekawym jest fakt, że za ochronę, odnowienie i zachowanie pamiętnego i świętego dla Ukraińców miejsca zabrali się ludzie, którzy nie mają korzeni ukraińskich. Odsłonięcie i poświęcenie kaplicy zaplanowane jest na 3 października, w święto Iwana Bohosłowa.

Część Tatarów Krymskich chce zorganizować pikiety przed ambasadą USA w Moskwie. Tatarskie organizacje, współpracujące z separatystyczną władzą Krymu oburzeni są oświadczeniami swoich ukraińskich liderów, którzy mają zamiar zaprowadzić całkowitą blokadę gospodarczą półwyspu. Z Krymu informuje Maciej Jastrzębski:

(-) Korespondencja w języku polskim

Były szef NATO dopuszcza możliwość wsparcia Ukrainy bronią. Anders Fogh Rasmussen mówił o tym w Kijowie podczas forum Jałtańskiej Strategii Europejskiej. Wtórował mu uczestniczący w dyskusji były szef polskiej dyplomacji. Zdaniem Radosława Sikorskiego Rosji nie powstrzymają słowa, ale realna perspektywa wsparcia Ukrainy przez Zachód.

(-)

Nasz poranny program już się kończy. Przygotowali go Stefan Migus, Jarosława Chrunik i Hanna Wasilewska. Żegnam się z wami do wieczora, tradycyjnie będę na was czekać o g. 18.10. Uważajcie na siebie i swoich bliskich! (jch/bsc)

10.09.2015 – godz. 18.10 (opis do dźwięku)

Witam państwa, drodzy słuchacze, w środę, 10 września, w naszym wieczornym programie Radia Olsztyn „Z dnia na dzień”. Dziś jest on tradycyjnie zabarwiony humorem, więc – tak jak rano powiedziała Hanna Wasilewska – radośnie się do Państwa uśmiecham :). Chociaż na początku będzie neutralnie. Usłyszą Państwo o spotkaniu dwóch premierów (polskiego i ukraińskiego), o coraz większej liczbie zwolenników Putina w Polsce, zainteresowaniu NATO działaniami Rosji i o działalności węgorzewskiego koła ZUwP. I dopiero po tym będzie humoreska. Proszę więc z nami pozostać, a na koniec programu będziemy uśmiechać się razem.

(-)

Polska i Ukraina zawarła porozumienia dotyczące udzielenia przez Warszawę kredytu na preferencyjnych warunkach, a także obustronnej wymiany młodzieży. Złożenie przez ministrów podpisów pod stosownymi dokumentami było jednym z elementów dzisiejszej wizyty Arsenija Jaceniuka w Polsce. Więcej na ten temat opowie Przemysław Pawełek:

(-) Korespondencja w języku polskim

„Coraz więcej jest zwolenników Putina w Polsce” – to główny materiał działu „Kraj” polskiego wydania „Rzeczpospolita”. Do tej pory na polskiej scenie politycznej figurowała tylko jedna prorosyjska partia polityczna – „Zmiana” Mateusza Piskorskiego, której zjazd założycielski odbył się w 2015 roku. Obecnie powstała kolejna, którą założył reżyser, którego nazywano „nadzieją polskiej kinematografii”. Mowa jest o Konradzie Niewolskim, a jego partia będzie miała nazwę „Legion Patriotów”. Niewolski jest reżyserem takich znanych polskich filmów jak „Symetria” albo „Palimpsest”. Co prawda, w ostatnich latach zamienił kinematografię na biznes, a obecnie powrócił na scenę w roli polityka.

W rozmowie z dziennikiem eurodeputowany od PiS Ryszard Czarnecki podkreśla, że w Polsce podobne prorosyjskie inicjatywy noszą mimo wszystko charakter marginalny. Jednocześnie ex-europarlamentarzysta od „Polski Razem” Paweł Kowal w wywiadzie dla gazety podkreśla, że takie siły „warto obserwować”.

NATO coraz baczniej przygląda się rosyjskiej aktywności w Syrii. Powiedział o tym w Pradze sekretarz generalny Sojuszu Północnoatlantyckiego Jens Stoltenberg. Na co jeszcze zwróciły uwagę władze sojuszu? O tym Tomasz Jędruchów:

(-) Korespondencja w języku polskim

(-)

Jednym z wiodących kół ZUwP na Mazurach jest koło węgorzewskie. Niewielkie miasteczko, znane jako miejsce, gdzie podczas akcji „Wisła” przesiedlono wielu Ukraińców, ma obecnie parafie greckokatolicką, punkt nauczania języka ukraińskiego. Wydawać by się mogło, że wszystko jest dobrze, ale Ukraińców chętnych do rozmów między sobą i współpracy ze Związkiem Ukraińców w Polsce jest coraz mniej. O tym opowiedział Hannie Wasilewskiej przewodniczący węgorzewskiego koła ZUwP, Dariusz Drabik:

– Nazywam się Dariusz Drabik, jestem przewodniczącym koła tu, w Węgorzewie chyba już prawie sześć lat. Na razie nasze koło, tak jak i wszystkie koła w mniejszych miejscowościach odnotowuje zmniejszanie się liczby osób i nie jest już łatwo cokolwiek zrobić. Takim naszym miejscem, które nas łączy to jest tylko cerkiew, bo ludzie są rozsiani po terenie. Mało dzieje się u nas. Zebrać ludzi na jakąkolwiek imprezę to jest bardzo trudne. Po prostu trzeba wybierać konkretne osoby: „Potrzebujemy to, to i to, chodź, pomóż. Pomożesz czy nie?”. Inaczej się nie da. Do lat 90-tych, dopóki to było zabronione, nie można było przedstawić się, że jesteśmy Ukraińcami, że chcemy coś robić, ludzie inaczej angażowali się. Może dlatego, że było więcej ludzi na naszym terenie? A potem jak nastała wolność i już można, to ludzie mniej się angażują. Czy to demokracja zabrała ludzi, czas, internet, komputer, TV – nie wiem. Gdzieś podobno w większych miastach to jest inaczej. Gdzieś wyjechali. I młodzież wyjeżdża, i starsi wyjeżdżają i tam zostają. Jedyne miejsce, które jednoczy wszystkich Ukraińców na naszym terenie to jest cerkiew. Jak chcemy o czymś powiadomić, czy zebrać trochę ludzi, czy jest jakaś akcja to po telefonach jest to jedyne miejsce, gdzie można przekazać wszystkie informacje – za pośrednictwem cerkwi. Wcześniej do księdza zadzwonię, czy wieczorem podjadę to się umawiamy, że ogłosi, albo przekazujemy sobie informacje telefonicznie, bo to inaczej już nie pracuje. – Z jakim partnerem na Ukrainie współpracujecie? Czy pomagacie jakoś, czy utrzymujecie kontakty, czy wymieniacie się dziećmi?

– Takie działanie trochę przejęło Towarzystwo „Czeremosz”, oni mają już jakiś materiał w postaci dzieci, im jest już łatwiej nawiązać jakieś kontakty czy nawet zebrać rodziców. I już łatwiej jest jakoś łączyć, chociaż też nie jest łatwo. Miasto, z którym współpracuje Węgorzewo to Jaworiw, z którym podpisana jest umowa i to jest jedyne miasto. Kiedy były jakieś akcje, jak na przykład epidemia grypy na Ukrainie kilka lat temu (dwa-trzy, nie pamiętam), też zdobyliśmy dla nich pomoc z urzędu i zbieraliśmy pieniądze przy cerkwi. Woziliśmy leki, które tu zakupiliśmy. Jakoś ta współpraca jest troszkę daleko. Pewnie byłoby o wiele lepiej gdzieś bliżej. Jarosław czy Przemyśl, to logiczne, że dla nich tam jest lepiej. Tu jest odległość i to problem jest na pewno.

– Z jakimi problemami do Związku zwracają się, być może, miejscowi Ukraińcy?

– Nie mają problemów nasi Ukraińcy.

– Tak im się dobrze żyje?

– Pewnie, że tak. Może źle mówię. Jak ludzie maja jakiś problem, to raczej idą do księdza. To jest takie miejsce, ostoja, spokój, gdzie niekoniecznie do konfesjonału, ale po prostu gdzieś tam na boku porozmawiają i jakoś to się łagodzi. I tak między sobą ludzie sobie pomagają. Zresztą, nie ma takich problemów. Czas, internet, TV zabrały wszystko. Oni teraz jak wychodzą z cerkwi, to niezbyt długo rozmawiają ze sobą przy cerkwi. To, co robiliśmy ostatnim czasem w cerkwi, jak wypada jakieś święto, 13-go i przenieśliśmy to na 15, bo to był wolny dzień sierpnia, to wtedy jest tu na placu koło cerkwi robimy takie spotkanie, pieczemy tam kiełbaski, kobiety robią pierogi, to wszystko się odgrzewa, na zewnątrz stoją stoły, to jest jedyny taki dzień, gdzie ludzie przychodzą. Pierwszy raz ludzie przychodzili z niedowierzaniem, że mogą za darmo przyjść i zjeść, że to im się daje. A potem to już stało się to jakoś tradycją. To jest jedyne takie miejsce i jedyny taki dzień, gdzie coś takiego łączy. Ludzie przyjeżdżają wtedy i z Olsztyna, i widzimy z Dobrego Miasta. Zresztą, parafianie, którzy byli tu za młodu, potem wyjechali. Jeśli chodzi o urząd, to współpraca z burmistrzem, ze starostą jest bardzo, bardzo konkretna, solidna; jak potrzebujemy jakiejś pomocy czy dla cerkwi, czy dla jakichś imprez, nie ma problemu. Nigdy urząd nie ustawiał się bokiem do tej sprawy, sprawy mniejszości. Przynajmniej naszej mniejszości. Nawet jak był remont cerkwi to też się dołożyli i pomogli.

(-)

Humoreska

Dzisiaj Hryć Drapak jedzie przez miast tramwajem.

(-)

Dobiega końca czas naszego wieczornego programu. Żegnają się z Państwem: Stefan Migus, Hanna Wasilewska, i Jarosława Chrunik. Do usłyszenia jutro o g. 10.50. Miłego wieczoru, drodzy słuchacze! (jch/łw)

10.09.2015 – godz. 10.50 (opis do dźwięku)

Dzień dobry, drodzy słuchacze! Serdecznie witam was w studiu Radia Olsztyn w czwartek, 10 września. Waszej uwadze proponujemy ukraiński program informacyjny pod redakcja Stefana Migusa. Z wami jest Hanna Wasilewska.

Wrzeszczy jesień, że już jesień. Nawet burzą nie ucieszył nas wczoraj wrzesień, ale wciąż mamy nadzieję na ciepłą jesień. Zobaczymy co zwycięży – nadzieja czy mądrość ludowa. Bez względu na pogodę składamy najlepsze życzenia naszym solenizantom, a są to: Paweł, Augustyn, Iłarion, Łukasz i Mykoła. Życzymy tej fajnej męskiej ekipie sukcesów w pracy i serdecznego ciepła w domu. Tego życzymy również tym szczęśliwcom, którzy dzisiaj się urodzili. Wszystkiego najlepszego z okazji urodzin!

(-)

Węgorzewskie Koło ZUwP należy do wiodących na Mazurach. Jak minęła wizyta Arsenija Jaceniuka w Polsce? Dzieci przesiedleńców z Donbasu odwiedzają w Kijowie europejskie teatry lalek. Ponad 150 Ukraińców znajduje się w niewoli prorosyjskich bandyckich ugrupowań. Prezydenci Ukrainy i Polski spotkają się w Nowym Jorku. O tym usłyszycie za chwilę w przeglądzie wydarzeń.

(-)

W niewielkim miasteczku, Węgorzewie mieszka wielu Ukraińców jeszcze od czasów przesiedlenia podczas akcji „Wisła”. Na początku było bardzo trudno żyć na obcej ziemi. Stosunek tutejszych mieszkańców był upokarzający, a czasami przesiedleńcy zmuszeni byli ukrywać swoja przynależność narodową, żeby uniknąć wielu problemów. Obecnie życie mieszkańców w Węgorzewie wygląda zupełnie inaczej. Teraz Ukraińcy są tutejszymi mieszkańcami. Żyją dobrze, nie narzekają, ale coraz rzadziej spotykają się razem, mniej rozmawiają. Przewodniczący miejscowego Koła ZUwP Dariusz Drabik opowiedział mi o tym z żalem, ale i z nadzieja na lepsze:

– Nazywam się Dariusz Drabik, jestem przewodniczącym koła tu, w Węgorzewie chyba już prawie sześć lat. Na razie nasze koło, tak jak i wszystkie koła w mniejszych miejscowościach odnotowuje zmniejszanie się liczby osób i nie jest już łatwo cokolwiek zrobić. Takim naszym miejscem, które nas łączy to jest tylko cerkiew, bo ludzie są rozsiani po terenie. Mało dzieje się u nas. Zebrać ludzi na jakąkolwiek imprezę to jest bardzo trudne. Po prostu trzeba wybierać konkretne osoby: „Potrzebujemy to, to i to, chodź, pomóż. Pomożesz czy nie?”. Inaczej się nie da. Do lat 90-tych, dopóki to było zabronione, nie można było przedstawić się, że jesteśmy Ukraińcami, że chcemy coś robić, ludzie inaczej angażowali się. Może dlatego, że było więcej ludzi na naszym terenie? A potem jak nastała wolność i już można, to ludzie mniej się angażują. Czy to demokracja zabrała ludzi, czas, internet, komputer, TV – nie wiem. Gdzieś podobno w większych miastach to jest inaczej. Gdzieś wyjechali. I młodzież wyjeżdża, i starsi wyjeżdżają i tam zostają. Jedyne miejsce, które jednoczy wszystkich Ukraińców na naszym terenie to jest cerkiew. Jak chcemy o czymś powiadomić, czy zebrać trochę ludzi, czy jest jakaś akcja to po telefonach jest to jedyne miejsce, gdzie można przekazać wszystkie informacje – za pośrednictwem cerkwi.

Więcej usłyszycie o tym w naszym wieczornym programie.

Polska i Ukraina zawarła porozumienia dotyczące udzieleniu przez Warszawę kredytu na preferencyjnych warunkach, a także obustronnej wymiany młodzieży. Złożenie przez ministrów podpisów pod stosownymi dokumentami było jednym z elementów dzisiejszej wizyty Arsenija Jaceniuka w Polsce. Więcej na ten temat Przemysław Pawełek:

(-) Korespondencja w języku polskim

Dzieci uchodźców z Donbasu oglądają w Kijowie europejskie teatry lalek. Przedstawienia grup z Polski, Czech, Słowacji, Austrii i Węgier odbywają się w Akademickim Teatrze Lalek. Głównym organizatorem imprezy jest Instytut Polski w Kijowie.

O szczegółach z Kijowa mówi Paweł Buszko:

(-) Korespondencja w języku polskim

Ponadto 150 Ukraińców znajduje się w niewoli prorosyjskich bandyckich ugrupowań. Większość z nich to wojskowi, ale są też i obywatele cywilni. Ukraińska władza stara się uwolnić swoich wbrew prawu uwięzionych obywateli; zarówno tych, którzy znajdują się w niewoli ugrupowań bandyckich, jak i tych, którzy przetrzymywani są w Rosji.

(-) Korespondencja w języku polskim

Prezydenci Polski Ukrainy Petro Porozszenko i Andrzej Dudaspotkają się po raz pierwszy pod koniec września podczas Zgromadzenia Parlamentarnego ONZ w Nowym Jorku, podaje biuro prasowe polskiego prezydenta, o czym informuje „Ukraińska Prawda”. Ponadto jeszcze w tym roku ma się odbyć wizyta Andrzeja Dudy na zaproszenie Petra Poroszenki na Ukrainę. Poroszenko ze swej strony odwiedzi Polskę. Daty wizyt nie zostały podane.

(-)

I nadszedł już czas pożegnać się. Program przygotowali: Marian Dąbrowski, Stefan Migus i Hanna Wasilewska. Wieczorem o g. 18.10 zapraszamy na tradycyjny program ukraiński, zabarwiony kroplą humoru, więc uśmiechnie się do was Jarosława Chrunik. Wszystkiego dobrego! Uważajcie na siebie i swoich bliskich. (jch/bsc)

09.09.2015 – godz. 18.10 (opis do dźwięku)

Witamy naszych słuchaczy w środę, 9 września, w ukraińskim wieczornym programie Radia Olsztyn „Z dnia na dzień”. W studiu z Państwem jest Jarosława Chrunik. Wczoraj na Łemkowszczyźnie startowało kolejne forum ekonomiczne. Jego głównym tematem jest sytuacja na Ukrainie. Dzisiaj Warszawę odwiedził premier Ukrainy Arsenij Jaceniuk. Ukraińska armia w każdej chwili powinna być gotowa do odparcia ataku Rosjan. O ukraińskich więźniach Putina mówi cały świat. Dlaczego Ukraina nie dostrzega Ukraińców poza granicami ojczyzny? – pytamy jednego z liderów rządu Ukrainy. Mówimy: zespół pieśni i tańca „Dumka” – myślimy – Mychajło Semotiuk. O tym opowiemy Państwu w naszej wieczornej audycji.

(-)

Warszawę odwiedził dziś premier Ukrainy Arsenij Jaceniuk. Z premier Ewą Kopacz i przedstawicielami rządu prowadzone były rozmowy na temat strategicznego partnerstwa pomiędzy Polską a Ukrainą, a także o bezpieczeństwie w regionie. Polskie Radio dziś rano przed wizytą Arsenija Jaceniuka podawało:

(-) Korespondencja w języku polskim

Wczoraj na Łemkowszczyźnie, na południu Polski, rozpoczęło się kolejne Forum Ekonomiczne. Otworzył je prezydent Andrzej Duda. Pomysłodawca i organizator Forum, Zbigniew Berdychowski na początku spotkania powiedział, że jego podstawowym tematem jest sytuacja na Ukrainie.

(-) Korespondencja w języku polskim

Forum będzie trwało do piątku.

W tygodniku „Wprost” czytamy o więźniach Putina. Na zdjęciu są osądzeni podczas pokazowego procesu: ukraiński reżyser z Krymu Ołeh Sencow oraz aktywista Ołeksandr Kolczenko. Autor artykułu Grzegorz Ślubowski pisze: „Każdy dyktator ma prosty wybór: można próbować dogadać się z Zachodem, liczyć na nowe kredyty, albo na odwrót – dążyć do zaostrzenia sytuacji. W tej rozgrywce trzeba wytrwać do końca, żeby ostatecznie postawić wszystko na jedną kartę. Władimir Putin znalazł się przed takim dylematem. Na razie organizuje igrzyska, których jednym z elementów jest branie zakładników.”, – zaznacza publicysta.

Tygodnik „Wprost” pisze także o sprawie porwanej na Ukrainie ukraińskiej pilotki Nadiji Sawczenko, która sądzona jest w Rosji. „Wyrok na zamówienie”. Jak mówi adwokat Illa Nowikow: „Dla nas bez różnicy, czy zostanie ona skazana na 25 czy nawet 50 lat. My wiemy, że nie spędzi ona w więzieniu więcej niż rok, najdłużej – dwa. Jeśli do tej pory nie upadnie reżim Putina, zostanie ona wymieniona na Rosjan, zatrzymanych na Ukrainie”.

Rosja nadal koncentruje wzdłuż granicy z Ukrainą wielką liczbę żołnierzy; groźba ataku wojsk rosyjskich na chwilę obecną istnieje. Powiedział o tym sekretarz RBNO Ołeksandr Turczynow, informuje Interfaks-Ukraina. „Doskonale rozumiemy, że są to regularne, zbrojne siły Rosji, które mogą przejść do ataku w każdej chwili”, – powiedział. „Wzdłuż naszej wspólnej granicy utrzymuje sie koncentracja wojsk rosyjskich, która nie zmienia się przez ostatnie pół roku. Jest to około 50 grup batalionowo-taktycznych o liczebności tej formacji wojskowej około 53 tysięcy osób. „, – opowiedzial Turczynow. Dodał, że na okupowanych terytoriach również skoncentrowano rosyjskich wojskowych. „Stworzyli oni na okupowanym terytorium dwa korpusy, około 33 tysięcy żołnierzy. Cały szczebel dowódczy, poczynając od generałów, którzy stoją na czele korpusów, sztabów, batalionów, kompanii, oddziałów – to są kadrowi rosyjscy wojskowi”, – poinformował sekretarz RBNO. Jak stwierdził, armia ukraińska powinna być gotowa do odparcia ataku w jakimkolwiek momencie.

(-)

Większość Ukraińców, którym przyszło żyć w najróżniejszych zakątkach świata, czy to w Olsztynie, czy w Toronto, zawsze pielęgnuje ukraińska kulturę, język, tradycje. Poza granicami duchowej ojczyzny Ukraińcy, a jest ich na świecie do 20 milionów, są swoistymi ambasadorami kultury rodzimej i całej Ukrainy. Pierwszy zastępca ministra kultury i turystyki Ukrainy, Ihor Lichowyj, w rozmowie ze Stefanem Migusem zgadza się do pewnego stopnia z tym, że ojczyzna-macierz, a raczej władza, nie dostrzega tego i nie spieszno jej aby pomagać w słusznej sprawie:

– Poza granicami Ukrainy mieszka według różnych danych od 16 do ponad 20 milionów Ukraińców. Są oni takimi naturalnymi ambasadorami Ukrainy, zwłaszcza w dziedzinie kultury. Własnymi siłami robią bardzo, bardzo dużo dobrej sprawy – prezentują ukraińska kulturę, sztukę i trzeba powiedzieć, że najczęściej bez pomocy Ukrainy. Czy są teraz jakieś plany, jakieś projekty skierowane na to, żeby wykorzystać tę siłę, głównie twórczą siłę Ukraińców, którzy mieszkają poza granicami i chcą popularyzować swoją duchową ojczyznę?

– Oczywiście, to jest wielki potencjał dla rozbudowy państwa ukraińskiego, dla integracji państwa ukraińskiego w przestrzeń światową, to obecność wielomilionowej diaspory ukraińskiej. Do słowa, dość często i autochtonów, bo nie można nazywać diasporą tych ludzi, których ojcowie, dziadowie i pradziadowie mieszkali, tworzyli miejscowości, własną gospodarkę. Tak, XX wiek zarządził, że granice przeszły moim zdaniem nie zawsze obiektywnie, chociaż przynajmniej każda ze stron traktuje te sprawy inaczej. I faktycznie, przyznaję, że państwo ukraińskie niedostatecznie pracuje w tym kierunku, aby wykorzystać ten potencjał. Wykorzystać nie tylko po prostu pasywnie, ale i wspierać społeczności ukraińskie za granicą. Właśnie w tym składzie rządu, w którym mam zaszczyt obecnie pracować, w ostatnim czasie najaktywniej (prawda, ze względu na to, że dość trudne warunki ekonomiczne dyktuje nam wojna na wschodzie Ukrainy) ale pracujemy nad stworzeniem Ukraińskiego Instytutu. Możliwe, że na razie jego roboczą nazwą będzie instytut im. Tarasa Szewczenki. tak jak Instytut Goethe’go, jak Instytut Mickiewicza, Instytut Cervantes’a, które już wiele lat aktywnie pracują w tym kierunku.

(-)

Jest też poza granicami Ukrainy dość rozgałęziona sieć naszych naukowych, kulturalno-oświatowych instytucji, jak Towarzystwo Naukowe im. T. Szewczenki, jak Wolna Akademia Nauk w Nowym Jorku, jak Instytut Ukraiński, także w Nowym Jorku, w Kanadzie, obiekty w wielu krajach europejskich. Bardzo dużo robią w tym kierunku ośrodki kulturalne. Miałem okazję pracować w służbie dyplomatycznej; gdy przed tobą państwo stawia zadanie zwiększenia przede wszystkim towaroobiegu, to ja zawsze wiedziałem, że jeszcze ważniejsze od towaroobiegu jest wybudowanie atmosfery zaufania między narodami. I właśnie ta część ukraińskości, która mieszka poza granicami macierzy, z różnych przyczyn, może być nad wyraz pomocna.

– Nawet na Ukrainie nie było takiego festiwalu, jak był już w Polsce, poczynając jeszcze na przełomie 60/70 lat ubiegłego wieku – festiwalu kultury ukraińskiej, które odbywały się w różnych miejscach, ale najczęściej w Operze Leśnej w Sopocie. Z tego powodu, że nie mamy pomocy ze strony Ukrainy praktycznie żadnej (nawet za zespoły trzeba było płacić, za drogę z Ukrainy, które zapraszaliśmy) trzeba było wstrzymać te festiwale, a cieszyły się one niezwykłą popularnością i planujemy, próbujemy je odnowić. Czy możemy liczyć na pomoc Ukrainy?

– Myślę, że Ukraińcy poza granicami Ukrainy nie tylko powinni liczyć na taką pomoc, a powinni wymagać takiej pomocy. Przede wszystkim Ukraińcy, którzy są obywatelami Ukrainy, ale mieszkają poza granicami tymczasowo, czy dość długi czas, ale i ci, którzy wiele włożyli w rozbudowę ukraińskiego świata, powiedziałbym, którzy i dzisiaj są takim bezinteresownymi narodowymi dyplomatami Ukrainy.

(-)

Myślę, że polepszy się sytuacja i zmniejszą się wydatki na działania wojskowe, bo Ukraina dzisiaj musi przede wszystkim bronić integralności państwa, powinna zjednoczyć społeczność przeciwko wrogowi zewnętrznemu. Kultura zawsze była na granicy w problematyce politycznej. Dlatego dzisiaj na Ukrainie jest kryzys, że nie docenialiśmy przestrzeni humanistycznej, kulturowej. Wydawało nam się, że zbudujemy zamożne gospodarczo państwo, a wszystko inne przyjdzie samo. Okazało się, że to nie tak, bo z powodu kryzysu humanitarnego nie udało nam się zszyć narodu ukraińskiego jako jednolitego, jednolitego w planie kulturowym i historycznym. I w taki sposób przychodzi drogo za to płacić. Ja myślę, że będą reaktywowane te wszystkie festiwale, one miały niezwykle duży wpływ przede wszystkim na tę społeczność, która tam mieszka. Widzę to na przykładzie Białorusi, tam jest więcej zaufania lokalnej społeczności do swoich sąsiadów, do swoich kolegów, niż gdy przyjechał ktoś z zewnątrz, zobaczyli to w TV czy na scenie. To jest o wiele bardziej bezpośredni kontakt. Rzeczywiście, w dobrym rozumieniu słowa są to kulturalni dyplomaci, którzy wnoszą ogromny wkład w budowanie jednolitej, europejskiej i światowej przestrzeni cywilizacyjnej.

(-)

Mychajło Semotiuk jest nie tylko utalentowanym choreografem, ale i człowiekiem, jak sam zaznacza, z huculskim zapałem. Pracując już 15 lat z zespołem tanecznym „Dumka” w Górowie Iławeckim, nie traci weny twórczej, wiary w przyszłe zwycięstwa i energii, którą czerpie z miłości dzieci. Bez tego nie byłoby „Dumki”. Planów na przyszłość utalentowany choreograf ma wiele. Jeden z nich – zaprezentowanie hopaka – już zrealizowano w Przemyślu. O tym tancerze górowskiej szkoły, mamy nadzieję, opowiedzą nam w piątek, no a o innych sprawach dowiedzą się Państwo się z rozmowy z samym Mychajłem:

(-)

Ukraińskie tańce ludowe, zapalczywe i liryczne, żywiołowe i spokojne, oczarowały cały świat. Wyraziście wyraża się w nich charakter, wysoka, oryginalna kultura naszego narodu. Udane wojaże naszych zespołów tanecznych umocniły i rozsławiły ukraińską taneczną twórczość ludową, zdobywając gorących zwolenników na wszystkich kontynentach. Jednak rozwój współczesnej choreograficznej sztuki ludowej jest nie do pomyślenia bez znajomości historii. Proces stanowienia i rozwój choreografii ludowej odzwierciedlają tańce, które stworzył naród w tym czy innym okresie historycznym. Wiadomo, że taniec, który powstał w narodzie, otrzymuje swoje prawdziwe życie dopiero wtedy, gdy znajduje swoje sceniczne wcielenie w artystycznym opracowaniu choreografa, kiedy wykonują go tancerze. Wówczas taniec daje wielką estetyczną przyjemność, kształtuje poczucie piękna.

Takim choreografem od Boga jest Mychajło Semotiuk.

– Nazywam się Mychajło Semotiuk, jestem choreografem zespołu pieśni i tańca „Dumka”, w Polsce jestem od 1990 roku, więc już 25-ty rok pracuję z nimi. W tym roku zrobiliśmy zupełnie nowy nabór składu, czyli zaczynamy od zupełnie nowych ludzi, nowe i stare tańce. Pomysłów mamy wiele, tylko na razie młodzieży nie mamy zbyt wiele, to prawda. Dlatego że obecnie przybywa do nas trochę młodzieży z Ukrainy, ale miejscowej młodzieży brakuje.

W naszym repertuarze, jak zawsze, są w przybliżeniu tańce wszystkich regionów Ukrainy, a regiony, które wykonujemy najczęściej, to na pewno Huculszczyzna, Lwowszczyzna, Zachodnia Ukraina – Polesie- z tej strony. Oczywiście, mamy i połtawskie warianty, i kijowskie tańce, jeszcze zrobione w tym roku; nie chciałbym się za dużo chwalić, dlatego że ten nowy skład stworzyliśmy dopiero w październiku. Chociaż od tego czasu daliśmy już 15 koncertów. Robimy to naprędce, bo nie mamy czasu zajmować się choreografią, bo to jest jednak szkoła i ludzie przychodzą tu przede wszystkim uczyć się, a trochę wolnego czasu poświęcają na zajęcia choreograficzne. Mamy dwa razy w tygodniu po 2-3 godzinki na zajęcia i to jest trochę za mało, żeby poważnie podejść do tej sprawy. Ale udaje się, dzieci chcą tańczyć po prostu i my robimy dalej, dalej, nowe plany, nowe tańce. Trochę fantazjujemy, improwizujemy, oglądając się na publiczność – jaki taniec chce ona widzieć, taki dajemy. Publiczność mamy wdzięczną, dobrą, przyjmuje nas zawsze na bis, jak to mówią. Będziemy pracować dalej.

– Proszę opowiedzieć o planach na następny rok, co planujecie zrobić?

– Plany na następny rok to my zaczynamy zawsze od tego, że przygotowujemy się do sopockiego festiwalu kultury ukraińskiej. Przygotowujemy się już po raz trzeci, Sopot nie odbywa się, ale to podciąga poziom zespołu. Stawiamy nowe pozycje obecnie, na początek odnawiamy hopak. Chcemy zrobić „Nicz na Iwana Kupała” na następny rok, całą noc zrobimy poświęconą „Iwana Kupała” i szykujemy cały program na 40 minut; przy świecach, tak jak to robi się w narodzie. Entuzjazm jest, energia także.

– Skąd?- Bo ja jestem sam Hucuł, pochodzę stamtąd! A u nas zawsze tak jest, że jak jest robota, to to podbudowuje. Im więcej dzieci dają z siebie na scenie, tym więcej entuzjazmu i energii pojawia się u choreografów. Tak zawsze było i jest. Pomaga mi oczywiście, Alicja Krawczuk, damy radę, podciągniemy na pewno jeszcze rok-dwa do takiego poziomu, jaki potrzebny będzie na Ukrainie.

– A oprócz kostiumów, jakie inne problemy napotyka zespół taneczny „Dumka”?

– Nie mamy takiej specjalnej bazy, żeby to była jakaś choreograficzna sala na przykład. Pracujemy na dworze czy w sali gimnastycznej więcej pracujemy. Potrzebujemy jakiejś sali z lustrami, stanowiskami żeby zajmować się choreografią.

– Mamy bardzo profesjonalnych choreografów, pracują bardzo poważnie i na bardzo wysokim poziomie, tak że u nas w zespole dzieci, które uczą się jeden rok, już w połowie roku są w stanie występować na koncertach. Tak że marzymy żeby po prostu kontynuować tę pracę i żeby dalej były takie rezultaty i takie wspaniałe dzieci i uczniowie jakich mamy.

(-)

Nasz dzisiejszy program już się kończy. Przygotowali go: Hanna Wasilewska, Stefan Migus i Jarosława Chrunik. Jutro spotka się z Państwem Hanna Wasilewska o g. 10. 50. Wszystkiego dobrego, drodzy słuchacze! (jch/bsc)

09.09.2015 – godz. 10.50 (opis do dźwięku)

Dzień dobry, szanowni słuchacze! Dziś jest środa, 9 września, a na falach Radia Olsztyn z wami jest Hanna Wasilewska. Tradycyjnie o tej porze rozpoczynamy ukraiński program informacyjny pod redakcją Stefana Migusa. Na ciepłą zimę: gdy opadły liść spada „prawą” stroną do góry – jest urodzaj grzybów. Mamy więc okazję poobserwować jak spadają liście, bo jesień już u progu.

A gdy ktoś już zmęczył się deszczem, to przynajmniej dzisiaj mamy okazję, aby cieszyć się z tego mokrego przyjaciela, jeśli oczywiście się zdarzy, bo burza 9 września zwiastuje ciepłą jesień.

Przechodzimy do życzeń dla naszych solenizantów. Dziś jest ich wielu, to Joachim i Anna, Sewerian i Pymen, a także Piotr i Sergiusz. Składamy życzenia także wszystkim jubilatom. Życzymy mocnego zdrowia i Bożego błogosławieństwa.

(-)

Zagraniczni Ukraińcy popularyzują kulturę ukraińską na świecie. Ambitny choreograf Michał Semotiuk z Górowa Iławeckiego śmiało realizuje plany twórcze. Polska może aktywniej brać udział w rozwiązaniu konfliktu rosyjsko-ukraińskiego – uważa prezydent Andrzej Duda. Na Ukrainie rozpoczyna się inna brudna wojna – kampania przedwyborcza. O tym będzie mowa w przeglądzie wydarzeń.

(-)

W jakich tylko zakątkach przyszło żyć Ukraińcom, czy to w Olsztynie, czy w Toronto, większość z nich pielęgnuję swoją rodzima kulturę, język, tradycje. Poza granicami swojej duchowej ojczyzny zawsze są oni swoistymi ambasadorami kultury rodzimej i całej Ukrainy. Pierwszy zastępca ministra kultury i turystyki Ukrainy, Ihor Lichowyj, w rozmowie ze Stefanem Migusem zgadza się do pewnego stopnia z tym, że kontynentalna ojczyzna, a raczej władza, nie dostrzega tego i nie spieszno jej aby pomagać w słusznej sprawie:

– Miałem możliwość pracy na służbie dyplomatycznej; gdy przed tobą państwo stawia zadanie zwiększenie przede wszystkim towaroobiegu, to zawsze wiedziałem, że jeszcze ważniejsze od towaroobiegu jest wypracowanie atmosfery zaufania między narodami. I oto właśnie ta część Ukraińców, która mieszka z różnych przyczyn poza granicami macierzy, oczywiście, może być bardzo korzystna.

Więcej m.in. o tym Stefan Migus będzie rozmawiał z Ihorem Lichowym w naszej dzisiejszej wieczornej audycji.

Michał Semotiuk jest nie tylko utalentowanym choreografem, ale i człowiekiem, jak sam zaznacza, z huculskim zapałem. Pracując już 15 lat z zespołem tanecznym „Dumka” w Górowie Iławeckim, nie traci weny twórczej, wiary w przyszłe zwycięstwa i energii, którą czerpie z miłości do dzieci. Bez tego nie byłoby „Dumki”. Planów na przyszłość utalentowany choreograf ma wiele. Jeden z nich – zaprezentowanie hopaka – już zrealizowano w Przemyślu. O tym tancerze górowskiej szkoły opowiedzą nam w piątek, no a o innych sprawach dowiecie się z rozmowy z samym Michałem:

– Nazywam się Mychajło Semotiuk, jestem choreografem zespołu pieśni i tańca „Dumka”, w Polsce jestem od 1991 roku, więc już 25-ty rok pracuję z nimi. W tym roku zrobiliśmy zupełnie nowy nabór składu, czyli zaczynamy od zupełnie nowych ludzi, nowe i stare tańce, pomysłów mamy wiele, tylko na razie młodzieży nie mamy zbyt wiele, to prawda. Entuzjazm jest, energia także.

– Skąd?

– Bo ja jestem Hucuł, pochodzę stamtąd! A u nas zawsze tak jest, że jak jest robota, to to podbudowuje. Im więcej dzieci dają z siebie na scenie, tym więcej entuzjazmu i energii pojawia się u choreografów. Tak zawsze było i jest. Pomaga mi oczywiście, Alicja Krawczuk, damy radę, podciągniemy na pewno jeszcze rok-dwa do takiego poziomu, jaki potrzebny będzie na Ukrainie.

Polska i Unia Europejska może i powinna bardziej zaangażować się w rozwiązanie konfliktu rosyjsko-ukraińskiego – uważa prezydent Andrzej Duda. Konieczna jest jednak wola samej Ukrainy. Prezydent, podczas inauguracji Forum Ekonomicznego w Krynicy powiedział, że zarówno Unia Europejska, jak i Polska powinny mocniej zaangażować się w rozwiązanie konfliktu na wschodzie Ukrainy.

(-) Wypowiedź w języku polskim

Andrzej Duda dodał, że najbliższe miesiące przyniosą wiele pytań o relacje między Rosją a Ukrainą.

(-) Wypowiedź w języku polskim

 

Na razie trwa umowna cisza na Donbasie, a Porozumienia Mińskie pozostają w mocy. Natomiast w przeddzień wyborów samorządowych na Ukrainie rozpoczyna się inna brudna wojna – kampania przedwyborcza. Lekarstwa, żywność lub pielgrzymki na koszt polityka – w taki sposób kandydaci do struktur samorządowych próbują przekupić wyborców. Oficjalnie kampania przedwyborcza rozpoczęła się zaledwie kilka dni temu, ale niezależni obserwatorzy już wskazują na cały szereg bezprawnych działań kandydatów.

(-) Korespondencja w języku polskim

(-)

Na tym żegnam się już z wami do jutra. Poranny program przygotowali: Marian Dąbrowski, Stefan Migus, Jarosława Chrunik i Hanna Wasilewska. Życzę wam wyłącznie dobrych wiadomości, na przykład z Jarosławą Chrunik o g. 18.10, tu, na falach Radia Olsztyn. Uważajcie na siebie i swoich bliskich. (jch/bsc)

08.09.2015 – godz. 18.10 (opis do dźwięku)

Dobry wieczór, szanowni Państwo, we wtorek, 8 września, w naszym wieczornym programie z cyklu „Z dnia na dzień”. Dzisiaj będziemy wędrować w czasie – opowiemy i o wyszywankach ukraińskich, którego początku chyba nikt nie pamięta, w powieści Jurija Horlis-Horskiego przeniesiemy się na przełom lat 20-tych XX wieku i posłuchamy o najnowszych wydarzeniach pod Radą Najwyższą w Kijowie. Mam nadzieję, że zainteresuje to Państwa i razem spędzimy najbliższych 20 minut.

(-)

Wydaje mi się, że Ukraina każdemu nieodłącznie najpierw kojarzy się z tradycyjną wyszywanką. Potem pojawiają się inne skojarzenia, ale wyszywanka jest na pierwszym miejscu. Można ją spotkać wszędzie, towarzyszy nam od urodzenia do śmierci, jest z nami w każdym ważnym momencie życia. Jest to twórczość ludowa, która pielęgnowana jest niemal w każdym ukraińskim domu. Jedną z rodzin, pieczołowicie hołdujących tradycjom, Hanna Wasilewska spotkała niedawno w Węgorzewie:

Jednym z symboli ukraińskiego narodu jest wyszywanka (haft). Z dawien dawna ukraińska wyszywanka nie tylko wciela talent i mistrzostwo ukraińskiego narodu, ale jest też drogocennym skarbem tradycji, zwyczajów, obrzędów, duchowości, marzeń i oczekiwań Ukraińców. I zwłaszcza obecnie, w ciężkich chwilach dla naszej kochanej Ukrainy, wyrazista, barwna wyszywanka stała się nie tylko oddaniem należnego modzie, ale głównym symbolem patriotyzmu, godności, jedności, siły ducha narodu ukraińskiego. Ludzie różnych pokoleń, od małych do zaawansowanych wiekiem z dumą ubierają się w wyszywanki i różne inne elementy ubioru z ukraińskim ornamentem. Wyszywanki koralikowe, krzyżykowe, płaskie, mereżkowe, gałązkowe, koronkowe i innymi technikami w połączeniu z ostatnimi tendencjami mody stały się szczytem popularności współczesnej mody.

Nawet w Polsce wyszywanki stają się popularne nie tylko wśród przedstawicieli mniejszości ukraińskiej, ale i wśród samych Polaków. Tu, na Warmii i Mazurach, wyszywanki można kupić na jarmarkach. Właśnie na takim jarmarku w Węgorzewie poznałam rodzinę Truszyków, dla której wyszywanka jest częścią życia.

– Mychajło Truszyk z miasta Kosowo Obwodu Iwano-Frankowskiego Ukrainy, przewodniczący Stowarzyszenia Twórców Ludowych. Przyjeżdżamy tu z żoną i dziećmi chyba już z piętnaście lat. Na różne sposoby współpracujemy z Ukraińcami z Polski i z Polakami. Tu jest zaprezentowana głównie Zachodnia Ukraina, to jak pani widzi, czerwone i czarne kolory; myślę, że pani rozumie, co oznacza ten kolor.

– A ty z tatą pracujesz?

– Tak.

– Jak się nazywasz?

– Sofija.

– Ile masz lat?

– Dziesięć.

– Skąd przyjechałaś i co tu robisz?

– Przyjechałam z Ukrainy, z Kosowa. Pomagam czasami tacie, odpoczywam.

– A z tych wyrobów potrafisz już coś robić?

– Potrafię robić wyroby z gliny.

– A co sama już zrobiłaś?

– Te małe rzeźby.

– Zuch! Już komuś podarowałaś?

– Jeszcze nie.

– A w ogóle tu w Polsce podoba ci się?

– Podoba się. Tu jest bardzo ciekawie.

– Tak starannie wykłada pan te wyszywanki, widzę, że z taką miłością. I pewnie więcej niż tata o nich wiecie. Opowiedzcie mi właśnie o ukraińskich wyszywankach. Jaka techniką są wykonywane, z jakich tkanin, kto się tym zajmuje?

– Ukraińskie wyszywanki wyszywamy i na lnie, i na płótnie tkanym w domu, i na popelinie, wyszywamy krzyżykiem, płaskim haftem geometrycznym, takim starym sposobem, i płaskim liczonym z mereżką. To takie najpopularniejsze. „Soroczki”, sukienki, najróżniejsze sukieneczki dla dzieci, ubranka dla chłopczyków, dla dziewcząt.

– Wy je sprzedajecie, a własnoręcznie pani je wyszywa?

– Ja mam dziewczęta, które wyszywają w domu, jest krawcowa, która zszywa, wiele sama dorabiam, bardzo dużo sama dorabiam. Wymyślam modele różne, bo ja widzę, czego dzieci potrzebują. Dlatego razem pracujemy.

– Gdzie się pani w ogóle nauczyła wyszywać?

– To od wieków było, jest i będzie.

– W pani rodzinie?

– Tak. Ja mam jeszcze takie dawne „soroczki”. Nawet mój dziadek miał koszulę, koszula już się znosiła, a sama wyszywanka została. Przechowuję ją jak relikwię. To moja babcia wyszywała mojemu dziadkowi. Bardzo pięknie.

(-)

Kilka dni temu dotarła do nas bardzo smutna wiadomość, że pod gmachem ukraińskiego parlamentu znowu zginęli ludzie. Do tej pory mnożą się spekulacje, komu to było potrzebne, a więc – kto to zrobił. Nie wszyscy wierzą w oficjalna wersję wydarzeń. Nasz kolega Sergiusz Petryczenko niedawno wrócił z Kijowa, gdzie doszło do zamieszek pod Radą Najwyższą. Udało się mu porozmawiać z Wałerijem Hładuncem, uczestnikiem tych wydarzeń:

(-)

W Kijowie spotkałem się z Wałerijem Hładuncem, muzykiem z zespołu „Bożyczi”. Miałem zamiar porozmawiać z nim o muzyce, ale okazało się, że bieżące wydarzenia polityczne całkowicie wzięły górę. Wałerij od samego początku był na Majdanie, a gdy zaczęła się wojna z Rosją, całkowicie zaangażował się w działalność wolontariacką. Rozmawialiśmy o tym, kto sprowokował starcia pod gmachem Rady Najwyższej między członkami „Swobody” a milicją.

– jak odbywała się ta prowokacja? Bardzo prosto – na video zostało zarejestrowane. „Berkutowcy” dostali rozkaz iść naprzód i oni podeptali portrety poległych bohaterów. A tam byli ludzie z wojny. Oni nie wytrzymali tego, zaczęli ich szturchać, a ci zaczęli ich bić. Oczywiście, że pozabierali im wszelkie kije, ludzie byli z gołymi rękami, zupełnie. Dzieci, kobiety przyjechały, to nie było zorganizowane, to był spontaniczny mityng protestu przeciwko legalizacji tych DRL i ŁRL. Ja to tak nazywam, prostymi słowami.

Dalszą część rozmowy z Walerijem Hładuncem usłyszą Państwo jutro w naszym wieczornym programie. A teraz czas już na kolejną część powieści Jurija Horlis-Horskiego „Chołodnyj Jar”, także o walce o wolność.

(-)

Ten prosty, choć trochę fantastyczny plan, wypełnił duszę nadzieją. Było w głosie staruszka coś, co zmuszało, aby mu wierzyć. Mówią, że w takim razie trzeba, abyśmy zachorowali razem z Zinkewyczem. Odpowiada, że myślał o tym i skontaktuje się z nim. Jak nie tu, w szpitalu, to przez więźnia, dyrektora hołodowskiego gimnazjum, Neczyporenka, który pracuje jako starosta w korpusie odosobnionym. Przez niego będzie tez przekazywał nam jedzenie, abyśmy nabrali ducha. Obiecał przekazać „soroczkę” córce, żeby wyprała i przyniosła.

Następnego dnia felczer wezwał do szpitala również Zinkewycza, ale Hnat na Tyfus absolutnie nie zgodził się, bo miał chore serce, a tyfus mógł doprowadzić do śmierci. Na koniec stał się fatalistą, na wszystko machnął ręką, mówiąc – co będzie, to będzie. Po dwóch dniach, po kolejnym smarowaniu skóry, dostaje od dziadka maleńkie, blaszane pudełeczko. W celi ostrożnie je otwieram – na dnie ruszają się cztery wielkie, „tyfusonośne” wszy. Z myślą, że maja mi one uratować życie, uśmiecham się życzliwie do ohydnych stworzeń i puszczam je za pazuchę – niech się pasą. Wygłodzone pasożyty gryzły ciało jak psy i długo nie dawały zasnąć.

Raniutko obudziły mnie przekleństwa, dobiegające z otworu drzwiowego. To przyszedł na zmianę rudy, brutalny komunista, który zawsze dopiekał więźniom. Krzyczał, żebym brał miotłę i zamiatał celę, chociaż nie było co zamiatać. Chwyciłem się tam, gdzie zaswędziało, chwytam jednego swego gościa. Do głowy wpada mi wesoły pomysł. Wychodząc po miotłę, niezauważenie wypuszczam swoją „tyfuskę” dozorcy na ramiona. Po zamieceniu celi zdejmuję bieliznę i szukam kolejnych trzech i rozgniatam je paznokciem na metalowym stoliku. Robi mi się wesoło na myśl, że CzK (wydział do spraw specjalnych) już dawno zrobiłoby to samo ze mną, gdybym powiedział im wszystko, co wiedziałem.

Do szpitala chodziłem jeszcze kilka dni. Dziadek oddał mi upraną, wyszywaną „soroczkę”, akurat w porę, bo szpitalna już się rozłaziła. Pewnego dnia dziadek powiedział, że jest już rozporządzenie w sprawie jego zwolnienia i dziś już opuści więzienie. Powiedział, żebym był spokojny, jak zachoruję. Wszystko będzie dobrze. Na wszelki wypadek, gdy zabiorą mnie wcześniej i uda się uciec, dziadek opowiedział dokładnie gdzie mieszka i jak można rozpoznać jego obejście. Jego nazwisko już znałem.

– gdyby, daj Boże, udało się panu wyrwać, to proszę przychodzić jak do domu. Mieszkam na skraju miasta, nikt nie będzie wiedział. Odpocznie pan, co będzie potrzebne – zdobędziemy.

Słucham go przez grzeczność, bo marzenie o ucieczce wydawało się nierealne.

(-)

Dobiega końca czas naszego wieczornego programu. Żegnają się z Państwem: Stefan Migus, Hanna Wasilewska, Sergiusz Petryczenko i Jarosława Chrunik. Do usłyszenia jutro o g. 10.50. Miłego wieczoru, drodzy słuchacze! (jch/bsc)

07.09.2015 – godz. 18.10 (opis do dźwięku)

Witam, państwa, drodzy nasi słuchacze, w poniedziałek, 7 września w naszym ukraińskim wieczornym programie Radia Olsztyn z cyklu „Kamo hriadeszy”. Naszą dzisiejszą audycje poświęcimy uroczystościom, związanym z księdzem mitratem Mirosławem Ripeckim podczas Dni Dobrosąsiedztwa na polsko-ukraińskim pograniczu. Przywołamy też słowa z homilii głowy UCGK Swiatosława Szewczuka o Bożej winnicy oraz narodzie ukraińskim.

(-)

Imię greckokatolickiego księdza mitrata Mirosława Ripeckiego zapisało się w pamięci wielu Ukraińców. Szczególnie dobrze pamiętają go przesiedleńcy z operacji „Wisła”, porozrzucani po Warmii i Mazurach oraz po różnych zakątkach Polski. Jego samego wraz z żoną spotkał taki sam zły los wygnańca. Księżowskie małżeństwo trafiło do niewielkiej wsi pod Ełkiem. Do Chrzanowa, bardziej znanego przesiedleńcom jako Woszczele, wkrótce zaczęły przyjeżdżać setki pielgrzymów po duchowe wsparcie.

Grekokatolicy, rozsiani po całej Polsce, mając ograniczony dostęp do liturgii w swoim obrządku, czasami pokonywali setki kilometrów, aby dotrzeć do Chrzanowa, położonego w północno-wschodniej części powojennej Polski. Taki stan trwał od 1947 roku przez całe 10 lat. W większe święta ksiądz Ripecki organizował nabożeństwa, a wierni licznie przyjeżdżali do niego. Tam chrzczono dzieci, tam dzieci przystępowały do I Komunii Świętej, tam wiele par brało ślub. Przez całe 10 lat była to jedyna greckokatolicka parafia w komunistycznej Polsce. Jej istnienie podyktowane było miłością do swojej wschodniej tradycji, a także brakiem księży oraz struktur administracyjnych UCGK w Polsce.

Chrzanowo stało się religijnym greckokatolickim centrum na Warmii i Mazurach. Po śmierci w 1974 roku ks, mitrat Mirosław Ripecki, zgodnie z jego wolą, został pochowany w ojczystych Laskach na południu Polski. Tam, gdzie kiedyś rozpoczynał posługę kapłańską. Co roku, podczas Europejskich Dni Dobrosąsiedztwa, do Lasek przybywają pielgrzymi z Polski i Ukrainy, aby oddać hołd niezłomnemu księdzu. Tak było tez pod koniec sierpnia tego roku. Główny organizator Dni Dobrosąsiedztwa, greckokatolicki ksiądz mitrat Stefan Batruch wraz z wiernymi uczcił pamięć proboszcza-bohatera, ks. Mirosława. Na starutkim cmentarzu w laskach, nad mogiłą kapłańskiego małżeństwa, ks. Stefan mówił: „Gdyby nie byli tacy, jacy byli – mężni, odważni, ofiarni, to wielu ludzi, zmuszonych do wyjazdu ze swojej ojczyzny, bardzo szybko poddałoby się zniechęceniu i rezygnacji. Dlatego, że w tym domu, gdzie mieszkał ks. Mirosław i jego żona Eugenia, wielu z naszych rodziców, dziadków, a być może i ktoś spośród nas tu obecnych, otrzymywało wsparcie, otrzymywało nadzieję w ten niełatwy, powojenny czas. A było to możliwe tylko dlatego, że oni sami pełni byli takiej wielkiej dobroci. Byli to ludzie, którzy całych siebie, swoje życie, swoje talenty, swoje środki, które mieli, oni chcieli dzielić się tym z innymi, dawać innym. I wszyscy to odczuwali, i dlatego tak licznie zewsząd jechali do Chrzanowa ludzie, żeby tam się umocnić, żeby tam faktycznie nie opuścić rąk całkowicie, nie poddać się rezygnacji, nie zniechęcić się, w wpaść w rozpacz, ale wręcz przeciwnie – zaczerpnąć nowych sił do życia w tych nowych realiach, w nowych warunkach. I w rzeczywistości zawdzięczamy im bardzo dużo, bo ni – Mirosław i Eugenia – są naszymi takimi orędownikami, takimi opiekunami; w przeszłości, ale jak sądzę, także i do dzisiaj. Są też swoistym przykładem, dzięki któremu my także w dzisiejszych czasach możemy zaczerpnąć nowych pomysłów, odrodzić w sobie nowe pragnienia, życzenia, które czasami są przygłuszone codziennymi kłopotami, obowiązkami, chorobami. A gdy przychodzimy na ich grób, wspomnimy ich życie, wspomnimy, jacy oni byli, i w jakich trudnościach oni musieli działać, to te nasze takie codzienne problemy przestają być takie ciężkie, wielkie. Robi nam się lżej. I dlatego to miejsce jest takie ważne.

(-)

Od 25 do 27 sierpnia w Iwano-Frankowsku odbywały się posiedzenia VI Sesji Patriarszego Soboru UCGK. Mottem soboru była nazwa programu, który od kilku lat wciela w życie nasza Cerkiew, a mianowicie: „Żywa parafia – miejscem spotkania z żywym Jezusem”. Do stolicy Przykarpacia przyjechało około 250 delegatów i gości z 57 krajów świata: biskupi, zakonnicy, zakonnice, księża i wierni, wybrani przez swoje lokalne sobory eparchialne, lub wyznaczeni przez biskupów. Wśród nich było też 11 delegatów z Polski: 7 z Archieparchii Przemysko-Warszawskiej, w tym biskup Eugeniusz Popowicz, a z Warmii i Mazur był ks. Jan Łajkosz, a także 4 z Eparchii Wrocławsko-Gdańskiej. Wszyscy z wielką uwagą wysłuchali homilii głowy UCGK, jego Świątobliwości Swiatosława, o Bożej winnicy, która – jak się okazuje – ma tak wiele wspólnego z narodem ukraińskim.

– Drodzy bracia i siostry, którzy łączycie się z nami w modlitwie w tej chwili przy pomocy radia i telewizji. Drodzy w Chrystusie bracia i siostry, niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!

W Bożym słowie, które Pan Bóg podarował nam w tej chwili dla naszej duchowej strawy, słyszymy przypowieść naszego Zbawiciela o zarządcach winnicy. Prorok Izajasz, mówiąc o Bożej winnicy, mówi o Bożym narodzie. I w tym słowie, w tym proroctwie podkreśla, że naród Izraela, Boży naród, jest przede wszystkim własnością Boga. Całkowitym gospodarzem, który stworzył ten naród, jest Pan Bóg. Stwórca i Zbawiciel. Ale gdy porównamy tę pieśń o Bożej winnicy proroka Izajasza z tą przypowieścią, którą opowiada nam Chrystus, zobaczymy coś większego, coś głębszego. Ten czas, czas winobrania, czas gdy winnica ma oto przynieść płody, nadszedł. I w tym czasie, w tę pełnię czasów, jak czytamy w liście do Hebrajczyków, przyszedł do swego narodu Syn Boży. Syn Gospodarza, jak czytamy w tej przypowieści. I co się dzieje? Ci zarządcy, którzy mieli właśnie w tym czasie winobrania oddać płody prawdziwemu gospodarzowi, postanowili przywłaszczyć sobie. Nie tylko płody, ale i samą winnicę. Uważają już ją za swoją własność. I mówią: „Oto spadkobierca”,- rozpoznawszy tego Syna. Mówią: „Zabijmy Go, a wówczas jego dziedzictwo będzie nasze”. I tak jak zachowywali się wobec sług, spośród których kogoś zabili, kogoś ukamienowali; tu wyraźnie widzimy obraz starodawnych proroków, których Pan Bóg wysyłał jak swoich posłańców i sługi do swego narodu. Ale w końcu zabijają oni samego Syna. Ukrzyżowują Króla Izraela. I tu Jezus Chrystus mówi o sobie.

(-)

Ta przypowieść o Bożej winnicy, o jej zarządcach, o jej prawdziwym Gospodarzu i Właścicielu, jest nadzwyczaj ważnym słowem Boga do nas dzisiaj. Bo każdy chrześcijanin, każdy kto został członkiem nowotestamentowego Bożego narodu, członkiem Kościoła Chrystusowego, stał się zarządcą w bożej winnicy. Tą Boża winnicą przede wszystkim jest nasze z wami życie osobiste. Osobiste dary i talenty, które Pan Bóg dał każdemu z nas. Ale jakże ważne jest, abyśmy zrozumieli, że my nie jesteśmy gospodarzami tej winnicy, a zaledwie jej zarządcami, którzy powinni pielęgnować, rozwijać te Boże dary i płody w swoim czasie oddać Panu Bogu. Taką Boża winnica dla tego, kto jest powołany do Życia rodzinnego jest jego rodzina. Jakie to ważne, żeby na przykład tata i mama wiedzieli i rozumieli, że ich dzieci nie są ich własnością, ze życie ich dzieci jest Bożym darem dla Kościoła i narodu. Że te dzieci, które daruje Pan Bóg rodzicom, należą w pierwszej kolejności do Niego. A rodzice, jak dobrzy zarządcy powinni pielęgnować, opiekować się tymi dziećmi, wychowywać je, żeby wzrastały w Bożej mądrości i świętości.

(-)

Gdy mówimy o innych rodzajach powołań, mówimy i naszym narodzie, naszej ojczyźnie. Wszyscy ci, komu Pan Bóg daje odpowiedzialność za przywództwo, liderstwo w naszym narodzie, powinni zrozumieć, że naród ukraiński nie jest niczyja własnością. My nie jesteśmy z wami niewolnikami żadnego ziemskiego władcy i nigdy nim nie będziemy. My jesteśmy Bożym narodem, owcami jego pastwiska. Naszym królem, naszym Gospodarzem, właścicielem naszej historii jest nasz Pan Bóg. A wszyscy ci, kogo dla nas powołuje pan Bóg na liderów, przywódców, nie są gospodarzami, tylko zarządcami, sługami, którzy powinni opiekować się tym narodem. Budować jego państwo jako niezbędne warunki dla jego rozkwitu, ale płody w swoim czasie należą do Boga.

Za każdym razem, gdy chcemy przywłaszczyć sobie Bożą winnicę, kiedy dokonujemy tzw. ataku raiderskiego i zawłaszczenia Bożej własności, zawsze stajemy przed wyborem i pokusą zabić i po raz kolejny ukrzyżować Syna Bożego. Bo wcześniej czy później my go spotkamy Żywego w naszym życiu. Wcześniej czy później Pan Bóg zapyta nas o płody zarządzania wszystkimi tymi darami, które włożył w nasze ręce. Dlatego myślę, że bardzo ciekawy był pomysł, który został przedstawiony na Soborze Patriarszym, które w ostatnich dniach zakończyliśmy, o tym, że kiedy człowiek, mimo wszystko świadomy tego, że jego życie i wszystkie te dary, które posiada, są przede wszystkim Bożą własnością, zawsze będzie odczuwał powołanie, aby oddać Bogu choćby dziesięcinę. Była taka myśl, że gdy pracujemy 40 godzin w tygodniu, to choćby 4 godziny naszego czasu w tygodniu mamy oddać Bogu i bliźniemu.

(-)

Tak oto niespodziewanie, ale jakże trafnie Jego Świątobliwość Swiatosław przeprowadził paralele między Jezusową przypowieścią, a obecną sytuacją na Ukrainie. Gdyby rządzący wysłuchali do tych słów, Ukraina byłaby kwitnącym krajem i żyłaby w pokoju. Trzeba modlić się i mieć nadzieję, że wreszcie tak się stanie.

Nadszedł czas pożegnać się z Państwem. Dzisiejszy program przygotowali – Stefan Migus i Jarosława Chrunik i mówimy Państwu: do usłyszenia jutro o 10.50. wszystkiego dobrego, drodzy słuchacze!

(jch/as)

07.09.2015 – godz. 10.50 (opis do dźwięku)

Witam was, drodzy słuchacze! Dziś jest poniedziałek 7 września. Do państwa uwagi – poranny program informacyjny Radia Olsztyn. Z wami jest Hanna Wasilewska.

7 września nazywany jest dniem Tyta (Tytusa). Przysłowie ludowe mówi: Tyt hoduje ostatni grzyb. Nie bez kozery, bowiem w tym tygodniu czeka nas pogoda, która przyniesie nam wiele leśnych darów. Składamy więc najlepsze życzenia Tytom, a także tym, kto urodził się w tym jesiennym dniu. Życzymy wewnętrznej harmonii oraz miłości bliskich. Sto lat!

Ksiądz mitrat Mirosław Ripecki żyje w sercach wiernych.

60% pozwoleń na pracę w Polsce otrzymują Ukraińcy.

Czyżby się doczekali? Prawie całkowite zawieszenie broni na Donbasie i smutna statystyka poległych ukraińskich żołnierzy.

Wzajemne oskarżenia w kręgu ukraińskich elit.

O tyn usłyszycie w przeglądzie wydarzeń.

(-)

Chyba nie ma w Polsce grekokatolika, który nie znałby imienia ks. Mirosława Ripeckiego. Można powiedzieć, że gdyby nie on, nie przetrwałaby cerkiew greckokatolicka w Polsce. Jego dzieło nadal żyje w Chrzanowie k/Ełku, również z miłością wspominają go podczas Dni Dobrosąsiedztwa, nad grobem w Laskach, gdzie spoczął wraz z małżonką Eugenią:

Imię greckokatolickiego księdza mitrata Mirosława Ripeckiego zapisało się w pamięci wielu Ukraińców. Szczególnie dobrze pamiętają go przesiedleńcy z operacji „Wisła”, porozrzucani po Warmii i Mazurach oraz po różnych zakątkach Polski. Jego samego wraz z żoną spotkał taki sam zły los wygnańca. Księżowskie małżeństwo trafiło do niewielkiej wsi pod Ełkiem. Do chrzanowa, bardziej znanego przesiedleńcom jako Woszczele, wkrótce zaczęły przyjeżdżać setki pielgrzymów po duchowe wsparcie. Chrzanowo stało się religijnym greckokatolickim centrum na Warmii i Mazurach. Po śmierci w 1974 roku ks, mitrat Mirosław Ripecki, zgodnie z jego wolą, został pochowany w ojczystych Laskach na południu Polski. Tam, gdzie kiedyś rozpoczynał posługę kapłańską. Co roku, podczas Europejskich Dni Dobrosąsiedztwa, do Lasek przybywają pielgrzymi z Polski i Ukrainy, aby oddać hołd niezłomnemu księdzu. Tak było tez pod koniec sierpnia tego roku. Główny organizator Dni Dobrosąsiedztwa, greckokatolicki ksiądz mitrat Stefan Batruch wraz z wiernymi uczcił pamięć proboszcza-bohatera, ks. Mirosława. Na starutkim cmentarzu w laskach, nad mogiłą kapłańskiego małżeństwa, ks. Stefan mówił: „Gdyby nie byli tacy, jacy byli – mężni, odważni, ofiarni, to wielu ludzi, zmuszonych do wyjazdu ze swojej ojczyzny, bardzo szybko poddałoby się zniechęceniu i rezygnacji. Dlatego, że w tym domu, gdzie mieszkał ks. Mirosław i jego żona Eugenia, wielu z naszych rodziców, dziadków, a być może i ktoś spośród nas tu obecnych, otrzymywało wsparcie, otrzymywało nadzieję w ten niełatwy, powojenny czas. A było to możliwe tylko dlatego, że oni sami pełni byli takiej wielkiej dobroci.

(-)

W Dniach Dobrosąsiedztwa brał udział i nagrał materiał Stefan Migus, więc wieczorem proponujemy wysłuchać całości.

Uzupełnieniem braków kadrowych są najczęściej pracownicy zza wschodniej granicy. Tylko w ubiegłym roku wydano ponad 40 tysięcy pozwoleń na pracę w Polsce. 60 procent tych pozwoleń dotyczyło obywateli Ukrainy. Napływ imigrantów do naszego kraju nie wywołuje jednak wśród polskich pracowników obaw o utratę swojego miejsca zatrudnienia. Tym bardziej, że bardzo wielu Polaków wyjechało do pracy w Anglii, Holandii, Francji czy Niemczech zwraca uwagę Krzysztof Inglot, pełnomocnik zarządu Work Service.

(-) Wypowiedź w języku polskim

Z badania Grupy Work Service wynika, że chęć zatrudnienia imigrantów zgłasza 12 procent firm. Ostatnie badania wykazały też, iż 2/3 polskich pracodawców nie ma problemu z zatrudnianiem osób pochodzących z zupełnie odmiennego kręgu kulturowego.

(-) Wypowiedź w języku polskim

Niemal całkowite zawieszenie broni w Donbasie. Ukraińskie władze w Kijowie i prorosyjscy separatyści w Donbasie równolegle mówią o szansach na polityczne rozwiązanie konfliktu na wschodzie Ukrainy. O szczegółach z Kijowa Paweł Buszko

(-) Korespondencja w języku polskim

Od początku rosyjskiej agresji na Donbas, w obronie Ukrainy zginęło już ponad 2600 bohaterów. Takie dane opublikowała „Infografika UA”. Stanem na 6 września 2015 roku, na skutek rosyjskiej agresji na Ukrainę, na Donbasie zginęło co najmniej 2610 ukraińskich żołnierzy. Najwięcej poległych pochodzi z obwodu Dniepropietrowskiego – 351 oraz Kijowskiego – 224. w infogafice brane były pod uwagę ujednolicone dane RBNO, Ministerstwa Obrony, MSW, SBU i Straży Granicznej.

Wzajemne oskarżenia w kręgu ukraińskich elit. Jeden z ważniejszych oligarchów Ihor Kołomojski w niewybrednych słowach obraził Micheila Saakaszwilego. Wcześniej były prezydent Gruzji, a obecnie gubernator Odessy oskarżył premiera Jaceniuka o działania na korzyść oligarchów, w tym właśnie Kołomojskiego. Konflikt narasta.

(-) Korespondencja w języku polskim

I nadszedł już czas, aby się pożegnać. Wieczorem będzie na was czekał program „Kamo hriadeszy”. Ja spotkam się z Wami dopiero pojutrze, z powodów technicznych. Program przygotowali: Jarosława Chrunik, Stefan Migus, Marian Dąbrowski i Hanna Wasilewska. Dziękuję za to, że byliście z nami. Uważajcie na siebie i swoich bliskich. (jch/bsc)

06.09.2015 – godz. 20.30 – Magazyn (opis do dźwięku)

Wita Państwa Magazyn Ukraiński „Od niedzieli do niedzieli”…

(-)

Witam was, szanowni przyjaciele, w programie „Od niedzieli, do niedzieli”. W ciągu najbliższych 30 minut będę z wami ja, Hanna Wasilewska. W ciągu minionego tygodnia zebraliśmy dla was wiele ciekawych materiałów, ale niestety, czas antenowy nie pozwala nadać wszystkiego, jednak spróbujemy wyświetlić to, co najciekawsze. Zaczniemy od granicy polsko-ukraińskiej, gdzie na Dniach Dobrosąsiedztwa był Stefan Migus.

Uczestnicy Europejskich Dni Dobrosąsiedztwa, które po raz 12-ty odbywały się w ostatnich dniach sierpnia na polsko-ukraińkim pograniczu, nie przypadkowo od 2004 r. wybierają Stajiwkę jako ważne miejsce spotkań. To jest dla nas święte miejsce, – mówi przewodnicząca Korczowskiej Rady Wiejskiej Hałyna Sidelnyk:

– Poczynając od 2004 roku to miejsce Zaśnięcia NMP ma bardzo duże znaczenie dla tutejszych mieszkańców i mieszkańców tej okolicy. Właśnie na to święto tu przyjeżdżają ludzie, dla których to miejsce jest drogie, objawienie Matki Bożej, Bogurodzicy.

Zjeżdżają się ludzie, którzy zostali przesiedleni w czasie wojny w dalekie krainy – do obwodu tarnopolskiego, do obwodu lwowskiego, peremyszlańskiego rejonu. Zjeżdżają się właśnie tego dnia, 28 sierpnia, żeby razem odprawić tę wspólną mszę do Matki Bożej. Jeszcze w XVIII wieku tu było objawienie Matki Bożej, które dla ludzi jest bardzo drogie i to miejsce też jest dla nich bardzo drogie i zwołuje ich każdego roku. I właśnie dzięki staraniom ks. Stefana Batrucha w 2004 roku odbyło się pierwsze otwarcie przejścia transgranicznego, które na dzień dzisiejszy odbywa się już od 12 lat. Cel tego przedsięwzięcia ma wielkie znaczenie. Wydaje mi się, że każdego roku z coraz większą miłością ludzie przychodzą właśnie do tego miejsca. I wydaje mi się, że nie po dobra materialne, a właśnie woła ich czy to spowiedź duchowa, czy ludzki spokój, którego tak potrzebują obecnie nasi ludzie. I modlitwy szczerej do Bogurodzicy i ochrony od niej.

(-)

Być w ukraińskiej Stajiwce, położonej na polskiej stronie granicy, uważa za swój obowiązek również wójt gminy Ulhówek, Łukasz Kłębek:

(-) Wypowiedź w języku polskim

(-)

Uczta Kultur Wschodu to naprawdę piękna impreza. Pięknym, bo gołym okiem widać, jak harmonijnie tam wszystko funkcjonuje. I jak zgodnie, ramię w ramię pracują Polacy z Ukraińcami i innymi mniejszościami. Mówili o tym prawie wszyscy mówcy ze sceny Parku Ekologicznego. Wysłuchała ich i potwierdza wyjątkowość pasłęckiej Uczty Jarosława Chrunik:

(-)

Na takich przedsięwzięciach jak XIII Uczta Kultur Wschodu, przyjemnie jest bywać. Kto organizował podobne imprezy ten wie ile wysiłku to wymaga, a pasłęczanie do tego nawet się nie przyznają. Mówi przewodniczący Elbląskiego Oddziału ZUwP Stefan Dębicki:

– W Pasłęku nie jest tak ciężko, szczerze mówiąc. Ludzie są zorganizowani, ludzie są tu też związani z tą imprezą, pokoleniami już i już całymi rodzinami. Wiedzą co robić, wszystkie zadania są rozdzielone, jest to już wypracowane w poprzednich latach, tak że przychodzą i robią to z prawdziwą przyjemnością.

I ta życzliwość rozchodzi się na innych. I chociaż było wesoło, to jednak wszyscy pamiętali o tym, że Ukraina przeżywa obecnie ciężkie czasy. Mówił o tym także radny Sejmiku Województwa Warmińsko-Mazurskiego, Sławomir Sadowski, który przy okazji wygłosił ideę, o której wiele osób w ostatnim czasie mówi po obydwu stronach polsko-ukraińskiej granicy:

(-) Wypowiedź w języku polskim

Były też słowa uznania i wyjaśnień, które padły ze strony choćby posła Piotra Cieślińskiego:

(-) Wypowiedź w języku polskim

A oto i sam Miron Sycz:

– Któż by pomyślał, że już tyle lat zbieramy się tu, w Pasłęku i ktoś by pomyślał, że cały czas na scenie są prawie te same osoby. Absolutnie życzę wszystkim, żeby nadal tak się stało, żeby na tej scenie bywały te same osoby; może nawet jest ich więcej. Natomiast chcę wam wszystkim podziękować za to, że w tym tak ciężkim roku umieliście wszyscy na co dzień żyć tym, co się dzieje na Ukrainie. Umieliście na co dzień nie tylko się modlić, ale i ofiarować wszystko co możliwe, żeby pomóc tym, którzy bronią tam naszej ojczyzny Ukrainy.

(-)

Sytuację na Ukrainie, o której mówili mówcy ze sceny pasłęckiej imprezy, scharakteryzowały w piosence siostry „Bułoczky” z Bytowa:

(-)

Jak obiecałam wcześniej, powracam do jednej z wielu smutnych historii tych ukraińskich dzieci, które gościły w Olsztynie na początku sierpnia. Z Orysią i Romanem – dziećmi jednej z ukraińskich rodzin – jakoś nawet zbliżyłam się. Tak się stało, że ich polskim opiekunem okazał się już dobrze mi znany Paweł Jarząbek. Szczera rozmowa z Orysią doprowadziła mnie, a także i ją, do łez. A Paweł po raz kolejny udowodnił, że jest niezwykłym człowiekiem. Tak więc jak na Ukrainie wojnę przeżywają dzieci, pomoże wam zrozumieć opowieść Orysi:

(-)

– Nazywam się Orysia, mój brat nazywa się Roman; mam 16 lat, a on 11. przyjechałam z obwodu lwowskiego do polskiej rodziny. Ludzie są bardzo życzliwi, gościnni. Cieszymy się, że tu trafiliśmy, że Polacy odczuwają ten sam ból, który odczuwają Ukraińcy.

– No, spokojnie, spokojnie, nie martw się. Twój tata w jaki sposób znalazł się w ATO?

– Był czas, gdy była duża mobilizacja na wschód, na wojnę i właśnie mój tata też, można powiedzieć, dostał to wezwanie. Wiele osób ucieka, wyjeżdża gdzieś do innych krajów, uciekają, żeby nie iść na wojnę, ale tata… My go od tego odwodziliśmy, ale on poszedł i… Bardzo przeżywaliśmy, on poszedł, ale na szczęście powrócił żywy i wszystko było dobrze.

(-)

Był w ATO około roku, ale w samej strefie działań bojowych był 6 miesięcy, była to 24 brygada zmechanizowana. Wiem, że stali na 31 posterunku, było to blisko działań bojowych, można powiedzieć, że na linii frontu. Akurat na lotnisku, gdy były największe walki, to właśnie wtedy on tam był i został bez niczego, dlatego że były niezwykle zaciekłe walki, ale mimo wszystko on przeżył. Nie opowiadał nam żadnych swoich przeżyć. Myśmy dzwonili, a on mówił, że wszystko dobrze. Chociaż myśmy wiedzieli i inni ludzie też nam opowiadali, że tam jest strasznie, że tam bombardują, ale on mówił, że wszystko jest dobrze. I nawet gdy przyjechał, to pozostał taki wesoły, jakby nic się ie stało. On jest bardzo silny, bi nie każdy może coś takiego przetrzymać. Broni Ukraińcy nie mieli; często nie pozwalano Ukraińcom dawać broń, dlatego że było zawieszenie broni. Ze strony ukraińskiej ono było, ale z rosyjskiej nie było go, dlatego Ukraińcy… No, mieli jakąś tam broń, którą im dano.

– A jak mama to wszystko przeżywała? Jak wspieraliście ją z Romanem?

– Mama też ciężko to przezywała, ale ona wierzyła i miała nadzieję, że wszystko będzie dobrze, chociaż były momenty, gdy wpadała w rozpacz i myślała, że… i myślała, że tata nie wróci, ale wszystko skończyło się dobrze. My ją wspieraliśmy i wierzyliśmy, że wszystko będzie dobrze.

(-)

– bardzo dobrze, że wszystko dobrze się skończyło. Teraz jesteście w Polsce, organizatorzy chcą, żebyście się trochę wyciszyli; udaje się im to? W jakiej rodzinie się znaleźliście?

– Rodzina bardzo dobra, ludzie niezwykle życzliwi, mili i cieszę się, że trafiłam właśnie do tej rodziny. Na Ukrainie też są tacy ludzie, ale cieszę się, że obca rodzina przyjęła nas jak swoich.

– A czy dobrze czuje się tu twój brat, Romczyk? Nie jest ci z nim ciężko?

– On jest trochę niegrzeczny, niesforny w domu, ale tu zachowuje się lepiej, pyta, czy to można, czy nie można. No, w ogóle zachowuje się dobrze.

(-)

– Nazywam się Paweł Jarząbek… (wypowiedź w języku polskim)

Orysi i Romanowi wszystko układa się bardzo dobrze. Pozostaję z nimi w kontakcie i dzieci piszą mi na facebooku, że z pewnością wrócą tu w następnym roku.

Ale teraz nie czas na relaks, nie obejdzie się dzisiaj bez nauki. Proponujemy państwa uwadze kolejną lekcje języka ukraińskiego:

Lekcja 18 języka ukraińskiego

(-)

W studiu – Roman Bodnar. „Szum” – to debiutancki release zespołu Sun Mai – długo oczekiwany, niepokojący, melodyjny, kontrowersyjny, treściwy, głośny. Do albumu weszło pięć kompozycji, które na różnych etapach procesu twórczego wykazały się jako te, które najbardziej wyraziście ilustrują nasz stosunek do wszystkiego, czym się przejmujemy. To nasz wewnętrzny consensus, nasz message na dziś. „Szum” – to bezkompromisowa sublimacja twórcza ludzi z instrumentami muzycznymi w rękach. „Szum” – to setki godzin spędzonych na bazie prób, dziesiątki godzin w studiu o różnych porach doby i roku. W dźwiękach albumu miłość i nienawiść, obojętność i strach, rozpacz i walka, cierpliwość i szaleństwo. No i słuchamy: zespół Sun Mai

(-)

Na Ukrainie pojawił się nowy artysta. No, może nie tyle nowy, co nowa nazwa – Anatolij Raps. A naprawdę nazywa się on Antin Mucharskyj. I oto, co znajdujemy w internecie o Anatoliju Rapsie: „Nasz amerykański przyjaciel, multimilioner rolny, który dorobił się majątku na eksporcie-imporcie kultur rzepakowych. Postanowił od teraz, ukrainizując amerykańskie country, ballady pop, wypełnić nasze życie piosenkami o miłości, kobietach i uczuciach romantycznych. No i słuchamy – taka piosenka chanson: Anatolij Raps i „Lubwi chanson”:

(-)

Ostatnia niedziela sierpnia to tradycyjnie święto Urodzaju w Pieniężnie. W tym roku oprócz miejscowych zespołów można było zobaczyć gwiazdę ze Lwowa. To Joryj Kłoc. „Wataha ze Lwowa”. Nazwa pochodzi z tajnej gwary niewidomych lirników i kobziarzy. Joryj – szanowny, poważny, szalony, zapiekły, a Kłoc – to szmat, kawał, kęs, albo człowiek, starzec czy mędrzec. I oni są zapiekli i mądrzy. Z debiutanckiego albumu słuchamy piosenki „Bieda”.

(-)

Nasz dzisiejszy program dobiega końca, przygotowali go: Roman Bodnar, Jarosława Chrunik, Stefan Migus, Marian Dąbrowski i ja, Hanna Wasilewska. Na Państwa czeka nasz poranny informacyjny program o g. 10. 50 na częstotliwości 99,6 MHz. Wszystkiego dobrego, i do usłyszenia na falach Radia Olsztyn! (jch/bsc)

05.09.2015 – godz. 10.50 (opis do dźwięku)

Dzień dobry tym naszym słuchaczom, którzy już się obudzili, bo jest dziś sobota, 5 września i nigdzie się nie spieszymy; mamy przecież weekend. W studiu jest Jarosława Chrunik i witam państwa w naszym porannym przeglądzie wydarzeń pod redakcją Stefana Migusa. Aby dzień był udany, darujemy państwu motto ze słów Wołodymyra Sosiury: „Jakie piękne jest ojczyste słowo! To nie świat, a wszystkie światy!” Pamiętajcie zawsze o tych wszystkich światach.

Dzisiaj mamy tak wielu solenizantów, że nie wiadomo do kogo iść w gości; to: Dorotea, Teodor, Ireneusz, Luppa, Zachariasz, a jeszcze nie zapominamy o tych, kto urodził się 5 września. Wszystkim wam składamy jak najlepsze życzenia – bądźcie radośni, bądźcie szczęśliwi, bądźcie weseli i niech przy was zawsze będą życzliwi ludzie!

(-)

W krasiczyńskim zamku dzisiaj hopakiem biją rekord Guinnessa.

Jutro pod Warszawą rozpoczyna się „niespodziewana ukraińska jesień”.

Micheil Saakaszwili oskarżył premiera Arsenija Jaceniuka o to, że pozwolił oligarchom kontrolować rząd. Między innymi o tym usłyszą Państwo w naszym przeglądzie wydarzeń.

(-)

Osobliwe zawody odbędą się dzisiaj w Krasiczyńskim zamku koło Przemyśla. W starym zamku będzie tańczyło „hopaka” ponad 250 uczestników – jest to młodzież z Ukrainy i Polski, która bierze udział w projekcie „Polsko-ukraińskie warsztaty choreograficzno-wokalne”. Projekt realizowany jest w ramach programu Ministerstwa Edukacji Narodowej Polski, skierowanego na rozwój polsko-ukraińskiej współpracy młodego pokolenia. Młodzi ukraińscy tancerze spróbują pobić rekord Guinnessa, polegający na jak najdłuższym tańczeniu powszechnie znanego, popularnego ukraińskiego tańca ludowego. Wśród uczestników tego wydarzenia będzie też zespół pieśni i tańca „Dumka” z Górowa Iławeckiego.

(-)

Znane w Polsce i poza jej granicami ukraińskie zespoły z Warmii i Mazur wystąpią jutro w Centrum Kultury Polskiej we wsi Orońsko w sąsiadującym z warmińsko-mazurskim, województwie mazowieckim. „Niespodziewany początek jesieni”. Tak nazywa się impreza, która w tym roku będzie poświęcona kulturze ukraińskiej. Gwiazdą będzie zespół folkowy „Horpyna” z Olsztyna – wiodący przedstawiciel ukraińskiej sceny muzycznej w Polsce.

(-)

Z taką samą niecierpliwością publiczność czeka również na zespół „Dumka” z Górowa Iławeckiego. Zespół stał się popularny dzięki występom na festiwalach i przeglądach folklorystycznych, na których zdobył liczne nagrody i odznaczenia. Członkowie zespołu występowali również za granicą – w Niemczech, Francji, Belgii, Szwajcarii, Czechach, Słowacji i obwodzie kaliningradzkim. Oprócz tego na scenie wystąpi ukraiński chór „Kałyna”, którego repertuar składa się z piosenek ludowych i autorskich.

Przewodniczący Odeskiej Obwodowej Administracji Państwowej Micheil Saakaszwili oświadcza, że ukraiński rząd kontrolują oligarchowie. Powiedział o tym w wywiadzie dla „5 Kanału”. Saakaszwili zaznaczył, że premier Arsenij Jaceniuk odmówił rozpatrzenia raportu dotyczącego wartości przelotów lotniczych i działalności przewodniczącego Państwowej Służby Lotniczej Denisa Antoniuka, który po skandalu został odsunięty, ale już powrócił na stanowisko.

„Jakimi interesami kieruje się Jaceniuk – Kołomojskiego czy dziesiątków milionów obywateli Ukrainy? Wczoraj Jaceniuk podjął decyzję na korzyść Kołomojskiego. Tak samo jak regularnie podejmował decyzje na korzyść Achmetowa i innych. Wszystkie te oligarchiczne interesy kontrolują ukraiński rząd”, – powiedział przewodniczący Odeskiej Obwodowej Administracji Państwowej. Przy tym Saakaszwili kategorycznie zaprzeczył odpowiadając na pytanie o gotowość przejęcia fotela Jaceniuka: „Nie! Nie! Nie! Nie zamierzam być premierem Ukrainy, ale chcę, żeby premier działał w interesach narodu, a nie Kołomojskiego, a nie Achmetowa, a nie kogoś innego”, – powiedział Saakaszwili.

Władzę krytykuje też Partia Radykalna Olega Laszki, która wyszła z koalicji rządowej. Powodem był brak zgody na decentralizację kraju i specjalny status Donbasu. Ukraińscy posłowie myślą o referendum w tej sprawie. W poniedziałek Rada Najwyższa przyjęła w pierwszym czytaniu odpowiednie zmiany do Konstytucji. Jednakże dalszy los decentralizacji znalazł się pod znakiem zapytania, ponieważ zagrożona jest większość koalicyjna w parlamencie. Z Kijowa informuje Paweł Buszko:

(-) Korespondencja w języku polskim

(-)

Nasz dzisiejszy program kończy się; przygotowali go – Stefan Migus i Jarosława Chrunik. Jutro spotkamy się z Państwem o g. 20.30, więc wszystkiego dobrego, miłego wypoczynku i do usłyszenia, szanowni słuchacze! (jch/bsc)

04.09.2015 – godz. 18.10 (opis do dźwięku)

Dobry wieczór, szanowni słuchacze! W piątek, 4 września, w ukraińskim programie Radia Olsztyn wita państwa Hanna Wasilewska. Dzisiaj dowiecie się o tym, że olsztyńskie „Suzirjaczko” rozpoczyna nowy twórczy rok. Stajiwka to wieś święta jak dla Ukraińców, tak i dla Polaków. Ukrainiec Serhij Żadan jest wśród kandydatów do „Angelusa”. A na koniec pouczymy się i posłuchamy piosenki, którą wybrał Roman Bodnar.

(-)

Zakończyły się letnie wakacje i czas brać się do roboty. Tak zaczyna się informacja Andrzeja Ciupy, kierownika olsztyńskiego „Suzirjaczka” do wszystkich uczestników ukraińskiego zespołu dziecięcego. Tak więc 10 września o g. 18.10 w szkole nr 22 odbędzie się pierwsza próba zespołu wokalnego „Suzirjaczko”. Życzymy sukcesów i twórczego natchnienia.

(-)

A teraz kontynuacja opowieści o Europejskich Dniach Dobrosąsiedztwa na polsko-ukraińskiej granicy, gdzie był Stefan Migus:

(-)

Uczestnicy Europejskich Dni Dobrosąsiedztwa, które po raz 12-ty odbywały się w ostatnich dniach sierpnia na polsko-ukraińkim pograniczu, nie przypadkowo od 2004 r. wybierają Stajiwkę jako ważne miejsce spotkań. To jest dla nas święte miejsce, – mówi przewodnicząca Korczowskiej Rady Wiejskiej Hałyna Sidelnyk:

– Poczynając od 2004 roku to miejsce Zaśnięcia NMP ma bardzo duże znaczenie dla tutejszych mieszkańców i mieszkańców tej okolicy. Właśnie na to święto tu przyjeżdżają ludzie, dla których to miejsce jest drogie, objawienie Matki Bożej, Bogurodzicy.

Zjeżdżają się ludzie, którzy zostali przesiedleni w czasie wojny w dalekie krainy – do obwodu tarnopolskiego, do obwodu lwowskiego, peremyszlańskiego rejonu. Zjeżdżają się właśnie tego dnia, 28 sierpnia, żeby razem odprawić tę wspólną mszę do Matki Bożej. Jeszcze w XVIII wieku tu było objawienie Matki Bożej, które dla ludzi jest bardzo drogie i to miejsce tez jest dla nich bardzo drogie i zwołuje ich każdego roku. I właśnie dzięki staraniom ks. Stefana Batrucha w 2004 roku odbyło się pierwsze otwarcie przejścia transgranicznego, które na dzień dzisiejszy odbywa się już od12 lat. Cel tego przedsięwzięcia ma wielkie znaczenie. Wydaje mi się, że każdego roku z coraz większą miłością ludzie przychodzą właśnie do tego miejsca. I wydaje mi się, że nie po dobra materialne, a właśnie woła ich czy to spowiedź duchowa czy ludzki spokój, którego tak potrzebują obecnie nasi ludzie. I modlitwy szczerej do Bogurodzicy i ochrony od niej.

Być w ukraińskiej Stajiwce, położonej na polskiej stronie granicy, uważa za swój obowiązek również wójt gminy Ulhówek, Łukasz Kłębek:

(-) Wypowiedź w języku polskim

(-)

Jury Nagrody Literackiej Europy Środkowo-Wschodniej „Angelus” opublikowało listę 7 książek nominowanych do konkursu finałowego. O laureatach nagrody głównej i nagrody czytelników im. Natalii Gorbaniewskiej dowiemy się podczas uroczystości 17 października we Wrocławiu. Wśród 14 książek, które trafiły do finału, jury, na czele którego stoi Mykoła Riabczuk, wyodrębniło finałową siódemkę, w której znalazł się też Ukrainiec Serhij Żadan z powieścią „Mezopotamia”. Nagroda „Angelus” przyznawana jest od 2006 roku z inicjatywy miasta Wrocław autorom książek przetłumaczonych na język polski. Pod uwagę brane są publikacje autorów z 21 krajów. Zwycięzca otrzyma czek na 150 000 złotych oraz statuetkę „Angelusa” autorstwa Ewy Rossano.

(-)

Lekcja 18 języka ukraińskiego

(-)

Od pracy do odpoczynku. Proponujemy posłuchać jeszcze jednego przeboju od Romana Bodnara.

W studiu – Roman Bodnar. Ostatnia niedziela sierpnia to tradycyjnie święto Urodzaju w Pieniężnie. W tym roku oprócz miejscowych zespołów można było zobaczyć gwiazdę ze Lwowa. To Joryj Kłoc. „Wataha ze Lwowa”. Nazwa pochodzi z tajnej gwary niewidomych lirników i kobziarzy. Joryj – szanowny, poważny, szalony, zapiekły, a Kłoc – to szmat, kawał, kęs, albo człowiek, starzec czy mędrzec. I oni są zapiekli i mądrzy. Z debiutanckiego albumu słuchamy piosenki „Bieda”.

(-)

Dobiega końca czas antenowy naszego programu, dziękuję więc wszystkim, kto był dzisiaj z nami i zapraszamy na następne spotkania. Przypomnę, że jutro rano o g. 10 50 w studiu radia Olsztyn będzie na was czekała Jarosława Chrunik. A w niedziele o 20.30 na częstotliwości 103,2 MHz najciekawsze rzeczy z tygodnia w programie „Od niedzieli do niedzieli”. Program przygotowali: Marian Dąbrowski, Stefan Migus, Jarosława Chrunik i ja, Hanna Wasilewska. Wszystkiego dobrego!
(jch/as)

04.09.2015 – godz. 10.50 (opis do dźwięku)

Dzień dobry, drodzy słuchacze, witam Państwa w piątek, 4 września w porannym przeglądzie wydarzeń pod redakcją Stefana Migusa. W studiu – Jarosława Chrunik. Wrzesień – jak należy, wita nas jesiennym chłodem; pewnie dlatego, żeby uczniom nie było żal wakacji. A my, myśląc o Ukrainie, o bezprawnie uwięzionych w Rosji ukraińskich obywatelach, przypominamy sobie słowa Dmytra Pawłyczki: „Nie czekaj nigdy na słuszna porę – twoje milczenie może obrócić się w hańbę!” O tych, kto nie zhańbił się milczeniem w swoim czasie też będzie dzisiaj mowa. Ale złóżmy najpierw życzenia solenizantom – Anfisom, Agatonikom i Sewerianom, a także tym, kto obchodzi dzisiaj urodziny. Życzymy wszelkiego błogosławieństwa, obfitości losu i samych sukcesów w życiu!

(-) Ukraińska Stajiwka stała się ważnym miejscem i dla Ukraińców, i dla Polaków. Petro Poroszenko mówi, że do aktu terrorystycznego pod Radą Najwyższą przyłożyła rękę Moskwa. Mieszkaniec Sachalina chciał wysadzić w powietrze wieżowiec w Kijowie. O tym usłyszą Państwo za chwilę.

(-)

Uczestnicy Europejskich Dni Dobrosąsiedztwa, które po raz dwunasty odbywały się w ostatnich dniach sierpnia na polsko-ukraińskim pograniczu nieprzypadkowo od 2004 roku wybierają Stajiwkę jako ważne miejsce spotkań. „To dla nas święte miejsce”, – mówi przewodnicząca Korczowskiej rady wiejskiej Hałyna Sidelnyk:

– Poczynając od 2004 roku to miejsce Wniebowzięcia NMP ma bardzo duże znaczenie dla mieszkańców tutejszych i mieszkańców tej okolicy. Właśnie na to święto tu przyjeżdżają ludzie, dla których to miejsce jest drogie – objawienie Matki Bożej, Bogurodzicy. Zjeżdżają się ludzie, którzy zostali przesiedleni w czasie wojny w dalekie krainy – do obwodu tarnopolskiego, do obwodu lwowskiego, peremyszlański rejon. Zjeżdżają się właśnie tego dnia, 28 sierpnia, żeby razem odprawić tę wspólną mszę do Matki Bożej.

Być w ukraińskiej Stajiwce, położonej na polskiej stronie granicy, uważa za swój obowiązek również wójt gminy Ulhówek Łukasz Kłębek:

(-) Wypowiedź w języku polskim

Wspomniani liderzy sąsiadujących gmin, położonych po obydwu stronach granicy, opowiedzą więcej o stajiwskim wydarzeniu w naszym dzisiejszym wieczornym programie.

Zdaniem Petra Poroszenki, to Rosja odpowiada za zamieszki przed ukraińskim parlamentem. W poniedziałek protestowali tam niezadowoleni ze zmian w konstytucji. Jeden z protestujących rzucił granat. Zginęło trzech ochraniających budynek żołnierzy. Prezydent Ukrainy wskazuje na Kreml jako winnego tragedii:

O szczegółach opowiada z Kijowa Paweł Buszko:

(-) Korespondencja w języku polskim

Pracownicy SBU zlikwidowali w Kijowie grupę terrorystyczną, która planowała dokonać aktu terrorystycznego w stolicy. Poinformowano o tym agencję „Interfax-Ukraina” w biurze prasowym SBU w czwartek. „Zatrzymano czterech członków organizacji terrorystycznej; planowali oni wysadzić w powietrze budynek na Obołoniu.” – poinformowano w SBU. Jak podaje biuro prasowe SBU, akt terrorystyczny planował mieszkaniec obwodu Sachalińskiego w Rosji wraz ze wspólnikami, mieszkańcami Kijowa i okolic. Przestępcy stawiali aktywny opór zbrojny – zdążyli zdetonować granat RGD-5 koło pomieszczenia punktu udzielania pomocy. W odpowiedzi stróże prawa zastosowali broń tabelaryczną – jeden z terrorystów został ranny w nogę. Jak już ustalono, po dokonaniu aktu terrorystycznego organizator grupy miał natychmiast wyjechać na tymczasowo okupowane terytorium Krymu.

Dzisiaj 4 września w kijowskim kinoteatrze „Ukraina” odbędzie się uroczysty wieczór z okazji 50-letniego jubileuszu premiery poetycki film „Cienie zapomnianych przodków”. Zostanie też zaprezentowany sam film. Informuje o tym na stronie Ministerstwo Kultury Ukrainy. Na przedsięwzięcie przybędą: odtwórczyni roli Mariczki – Larysa Kadocznikowa, kompozytor Mirosław Skoryk, a także specjalny gość z USA James M. Steffen – doktor filozofii i zwolennik twórczości Siergieja Paradżanowa. Przypomnijmy, że we wrześniu Ukraina na szczeblu państwowym obchodzi 50-letni jubileusz premiery legendarnego filmu „Cienie zapomnianych przodków”. Odpowiednią decyzję przyjął gabinet ministrów. Artystyczny film „Cienie zapomnianych przodków” na podstawie powieści Mychajła Kociubińskiego nakręcił reżyser Sergiej Paradżanow. Operatorem był Jurij Illenko. Główne role Iwana i Mariczki odegrali Iwan Mykołajczuk i Larysa Kadocznikowa. Zdjęcia do filmu trwały w latach 1963-1964 w prawdziwych huculskich chatach, w okolicach wsi Kryworiwnia rejonu werchowińskiego obwodu iwano-frankowskiego.

We wrześniu 1965 roku na premierze „Cieni zapomnianych przodków” w kinoteatrze „Ukraina” w Kijowie Wasyl Stus, Iwan Dziuba, Myrosław Skoryk, Georgij Jakutowicz i Wiaczesław Czornowił publicznie wysłowili protest przeciwko polityce władzy, ujawniając informacje o aresztach ukraińskiej inteligencji twórczej.

Ukraiński film artystyczny „Cienie zapomnianych przodków” zdobył nagrody na międzynarodowych konkursach filmowych w Mar-del-Plata (Argentyna), w Rzymie (Włochy), Salonikach (Grecja) oraz specjalna nagrodę jury na ogólnozwiązkowym festiwalu filmowym w Kijowie za poszukiwania artystyczne i nowatorstwo.

(-)

Nasz poranny program szybko minął, przygotowali go – Stefan Migus i Jarosława Chrunik. Wieczorem o g. 18.10 powita Państwa Hanna Wasilewska, a ja znowu spotkam się z Państwem jutro o g. 10.50. Miłego dnia, drodzy słuchacze!

(jch/as)

03.09.2015 – godz.18.10 (opis do dźwięku)

Witam was, drodzy przyjaciele, w czwartek, 3 września w ukraińskim programie „Z dnia na dzień”. W studiu – Hanna Wasilewska. W sąsiadującym z naszym, województwie mazowieckim odbędzie się niespodziewany początek jesieni – z „Dumką” i „Horpyną”. W programie „Naszego kwiecia po całym świecie” opowiemy o spotkaniu Ukraińców i Polaków w Stajiwce na polsko-ukraińskim pograniczu podczas Europejskich Dni Dobrosąsiedztwa. Powrócimy też do jednej z wielu smutnych historii tych ukraińskich dzieci, które gościły w Olsztynie na początku sierpnia. A na koniec proponujemy tradycyjny „Wesoły Jarmark” i przebój od Romana Bodnara.

(-)

Centrum Kultury Polskiej we wsi Orońsko w województwie mazowieckim, czyli obok warmińsko-mazurskiego, zaprasza w niedzielę, 6 września na festiwal „Niespodziewany początek jesieni”, który w tym roku będzie poświęcony kulturze ukraińskiej. Gwiazdą dnia będzie folklorystyczny zespół „Horpyna” z Olsztyna, przodujący przedstawiciel ukraińskiej sceny muzycznej w Polsce. Oprócz tego na scenie wystąpi ukraiński chór „Kałyna”, którego repertuar składa się z ludowych i autorskich piosenek. Będzie okazja obejrzeć tańce ukraińskie w wykonaniu zespołu pieśni i tańca „Dumka” z Górowa Iławeckiego. Grupa stała się popularna dzięki występom na festiwalach i przeglądach folklorystycznych, na których zdobyła liczne nagrody i odznaczenia. Członkowie zespołu występowały też za granicą w Niemczech, Francji, Belgii, Szwajcarii, Czechach, Słowacji i obwodzie kaliningradzkim. Jednym z największych wyrazistych wydarzeń tegorocznego festiwalu będzie pokaz bojowego hopaka.

(-)

A teraz czas przenieść się na granice Polski i Ukrainy, gdzie Stefan Migus był w miniony piątek na Dniach Dobrosąsiedztwa:

(-)

Żelaznym punktem Europejskich Dni Dobrosąsiedztwa jest spotkanie Polaków i Ukraińców w Stajiwce, na samej granicy z Ukrainą. Tak było i w tym roku, w ubiegły piątek. Uroczystości tradycyjnie rozpoczynały się liturgią, którą celebrował ks. mitrat Stefan Batruch z Lublina; główny organizator Dni Dobrosąsiedztwa. W kazaniu, wygłoszonym do prawie tysiąca obecnych tam wiernych, w tym z Warmii i Mazur, powiedział, że wróg…

– „który jawi się jako potężny, niepokonany, agresywny środek dominacji. I my w tym dzisiaj przekonujemy się, bo widzimy znaki. Wydawało się, że po II Wojnie Światowej, gdy między naród polski i ukraiński rzucono kość niezgody, żeby skłócić, żeby na zawsze uczynić te dwa narody wrogami jeden wobec drugiego, widzimy, że tak się nie stało. Widzimy dziś tu, na tym wzniesieniu, że biało-czerwone kwiaty stoją obok żółto-niebieskich. I jest to znak zwycięstwa. Widzimy, że flaga niebiesko-żółta może powiewać obok biało-czerwonej. To oznacza, że nie daliśmy się rozdzielić. Nie pozwoliliśmy wpuścić w nas trucizny nienawiści jako do bliskich sąsiadów. Jest to zwycięstwo ducha, zwycięstwo mądrości nad tymi, którzy obmyślają zło, którzy obmyślają, jak podzielić ludzi, jak ludzi skłócić, jak narody podzielić między sobą, jak wywołać wojnę, jak wywołać nienawiść. Tak się nie stało. I my wierzymy, że w tym jest duży udział orędownictwa NMP; że właśnie w tym miejscu, które dyktatura historii podzieliła na dwie części, gdzie z jednej strony pozostała świątynia, z drugiej strony – opuszczona kaplica. Gdzie przez lata nie można było zbliżać się do tego miejsca, bo było ono zasypane, było zadeptane, zniszczone. Ale to się znowu nie stało. Minęły lata i to miejsce jakoby z ruin, z popiołu ożywa. To nie daje się lekko, nie przychodzi od razu, ale krok po kroku i widzimy, że to święte miejsce zaczyna oddychać. Wydawało się, że jest już ono martwe na wieki. Ale tak nie jest. Jest tak, że wy chcecie tu przychodzić, że są ludzie, którzy chcą angażować swoje siły, zasoby, środki, żeby to miejsce rzeczywiście było żywym miejscem, żebyśmy mogli się tu spotykać – sąsiedzi z obydwu stron granicy.

(-)

Raz do roku Stajiwkę odwiedzają dawni mieszkańcy i potomkowie tych terenów, którzy obecnie mieszkają czy to w Polsce, czy na Ukrainie. Mykoła Sołtys, potomek mieszkańców Ulhówka, wypędzonych z rodzinnej wsi w 1946 roku, przyjechał do Stajiwky z Łucka:

– Jest mi bardzo przyjemnie spotkać się tu ze swoimi krewnymi, znajomymi, którzy mieszkają w Polsce i na Ukrainie, ale którzy zbierają się tu raz w roku na tych terenach, na tym terytorium przy granicy po to, żeby się spotkać, powspominać dawne lata, dawne czasy naszych rodziców, dziadków no i zwyczajnie porozmawiać, zobaczyć się z krewnymi, nawet już trochę dalszymi. Dlatego że jesteśmy braćmi, spokrewnionymi, chociaż mieszkamy na różnych terytoriach na Ukrainie i w Polsce. Jest mi przyjemnie, że tak się spotykamy przynajmniej jeden raz w roku. Szanować powinniśmy jedni drugich, swoje rodziny, społeczności i pamięć naszych rodziców, dziadów, pradziadów. Los sprawił tak, że mieszkali oni na terytorium obecnej Polski, część na terytorium Ukrainy, przygranicznym. Mamy ochotę odwiedzić ich groby, uczcić pamięć naszych rodziców.

Nie zawsze jest nam miło; były takie przypadki, gdy przyjeżdżaliśmy, a one nie są w należytym stanie, należy je doprowadzić do porządku. Ale my rozumiemy, że to, jak mówią, ludzie innej nacji starają się nas poróżnić, ale my, jak tylko pamiętam, nasze rodziny były też mieszane. Czyjaś babcia była Polką, dziadek był Ukraińcem, ale żyliśmy dobrze, rozumieliśmy to wszystko. Dlaczego teraz wspominamy tylko te złe czasy? Że nas poróżniono, doprowadzono do tego, że jeden drugiego nie lubił czy nienawidził, czy jeszcze jakoś dzielić. Ja myślę, że na dzisiaj należy te sprawy wybaczyć, które były i szanować pamięć naszych dziadów-pradziadów.

(-)

Jak obiecałam wcześniej, powracam do jednej z wielu smutnych historii tych ukraińskich dzieci, które gościły w Olsztynie na początku sierpnia. Z Orysią i Romanem – dziećmi jednej z ukraińskich rodzin – jakoś nawet zbliżyłam się. Tak się stało, że ich polskim opiekunem okazał się już dobrze mi znany Paweł Jarząbek. Szczera rozmowa z Orysią doprowadziła mnie, a także i ją, do łez. A Paweł po raz kolejny udowodnił, że jest niezwykłym człowiekiem. Tak więc jak na Ukrainie wojnę przeżywają dzieci, pomoże wam zrozumieć opowieść Orysi

(-)

– Nazywam się Orysia, mój brat nazywa się Roman; mam 16 lat, a on 11. przyjechałam z obwodu lwowskiego do polskiej rodziny. Ludzie są bardzo życzliwi, gościnni. Cieszymy się, że tu trafiliśmy, że Polacy odczuwają ten sam ból, który odczuwają Ukraińcy.

– No, spokojnie, spokojnie, nie martw się. Twój tata w jaki sposób znalazł się w ATO?

– Był czas, gdy była duża mobilizacja na wschód, na wojnę i właśnie mój tata też, można powiedzieć, dostał to wezwanie. Wiele osób ucieka, wyjeżdża gdzieś do innych krajów, uciekają, żeby nie iść na wojnę, ale tata… My go od tego odwodziliśmy, ale on poszedł i… Bardzo przeżywaliśmy, on poszedł, ale na szczęście powrócił żywy i wszystko było dobrze.

(-)

Był w ATO około roku, ale w samej strefie działań bojowych był 6 miesięcy, była to 24 brygada zmechanizowana. Wiem, że stali na 31 posterunku, było to blisko działań bojowych, można powiedzieć, że na linii frontu. Akurat na lotnisku, gdy były największe walki, to właśnie wtedy on tam był i został bez niczego, dlatego że były niezwykle zaciekłe walki, ale mimo wszystko on przeżył. Nie opowiadał nam żadnych swoich przeżyć. Myśmy dzwonili, a on mówił, że wszystko dobrze. Chociaż myśmy wiedzieli i inni ludzie też nam opowiadali, że tam jest strasznie, że tam bombardują, ale on mówił, że wszystko jest dobrze. I nawet gdy przyjechał, to pozostał taki wesoły, jakby nic się ie stało. On jest bardzo silny, bi nie każdy może coś takiego przetrzymać. Broni Ukraińcy nie mieli; często nie pozwalano Ukraińcom dawać broń, dlatego że było zawieszenie broni. Ze strony ukraińskiej ono było, ale z rosyjskiej nie było go, dlatego Ukraińcy… No, mieli jakąś tam broń, którą im dano.

– A jak mama to wszystko przeżywała? Jak wspieraliście ją z Romanem?

– Mama też ciężko to przezywała, ale ona wierzyła i miała nadzieję, że wszystko będzie dobrze, chociaż były momenty, gdy wpadała w rozpacz i myślała, że… i myślała, że tata nie wróci, ale wszystko skończyło się dobrze. My ją wspieraliśmy i wierzyliśmy, że wszystko będzie dobrze.

(-)

– bardzo dobrze, że wszystko dobrze się skończyło. Teraz jesteście w Polsce, organizatorzy chcą, żebyście się trochę wyciszyli; udaje się im to? W jakiej rodzinie się znaleźliście?

– Rodzina bardzo dobra, ludzie niezwykle życzliwi, mili i cieszę się, że trafiłam właśnie do tej rodziny. Na Ukrainie też są tacy ludzie, ale cieszę się, że obca rodzina przyjęła nas jak swoich.

– A czy dobrze czuje się tu twój brat, Romczyk? Nie jest ci z nim ciężko?

– On jest trochę niegrzeczny, niesforny w domu, ale tu zachowuje się lepiej, pyta, czy to można, czy nie można. No, w ogóle zachowuje się dobrze.

(-)

– Nazywam się Paweł Jarząbek… (wypowiedź w języku polskim)

Orysi i Romanowi wszystko układa się bardzo dobrze. Pozostaję z nimi w kontakcie i dzieci obiecują przyjechać w następnym roku.

No a teraz – od smutnego do śmiesznego. A z czego pozostaje nam się śmiać, jeśli nie z polityki? Wybory, partie, życie w ZSRR, co może być śmieszniejszego?

(-)

W studiu – roman Bodnar. 28 sierpnia w Pasłęku odbyła się XIII Uczta Kultur Wschodu. Jednym z zespołów, które można tam było zobaczyć, był kijowski „Cień Słońca”. To grupa młodych, myślących chłopców, którzy śpiewają o patriotyzmie, miłości do swojego kraju i bohaterstwie swoich kolegów, którzy walczą na wschodzie Ukrainy. Na przykład, co piszą na swojej stronie? „Święto 24 sierpnia (czyli Dzień Niepodległości Ukrainy) to przede wszystkim dzień wielkiej odpowiedzialności wobec Ojczyzny, naszej kultury narodowej, bohaterskimi uczynkami naszych znamienitych współczesnych i przodków. Z każdym dniem bądźmy lepsi, niż wczoraj. Chrońmy i brońmy wszystko, co związane jest z tym zaiste światłym dla Ukraińców dniem. I słuchamy z jednego z albumów grupy „Cień Słońca” – piosenka „W dzikim polu”. Dzisiaj nasz program już się kończy; przygotowali go: Jarosława Chrunik, Stefan Migus, Hanna Wasilewska i Marian Dąbrowski. Do usłyszenia jutro wieczorem na falach Radia Olsztyn! (jch/bsc)

03.09.2015 – godz. 10.50 (opis do dźwięku)

Dzień dobry, drodzy słuchacze! Witam państwa w porannym przeglądzie wydarzeń na falach Radia Olsztyn pod redakcją Stefana Migusa. Z Państwem ma przyjemność spotkać się Jarosława Chrunik. W świetle ostatnich wydarzeń pod ukraińskim parlamentem przypominają się nam słowa atamana Symona Petlury: „Państwo – ponad partiami, Naród – ponad klasami!”. Szkoda, że nie zawsze pamiętają o tym ci, którzy decydują o losach Ukrainy.

Dzisiaj spieszymy z życzeniami do solenizantów – Izabeli, Georgija, Wassa, Teoktysta i Aktyma. Imiona nad wyraz rzadko spotykane. Pamiętamy też o jubilatach, którzy obchodzą urodziny i wszystkim życzymy, aby zawsze i we wszystkim sprzyjał wam los i życzliwi ludzie. Spełnienia marzeń!

Europejskie Dni Dobrosąsiedztwa na granicy polsko-ukraińskiej odbyły się z warmińsko-mazurskim akcentem.

Olsztyńska osada „Ataman” – jak wysepka Siczy.

Ukraińscy radykałowie żądają referendum w sprawie statusu Donbasu.

Jest zgoda na przedłużenie sankcji wobec rosji za jej agresję na Ukrainę.

O tym usłyszą Państwo w naszym przeglądzie.

(-)

Na polsko-ukraińskim pograniczu w województwie lubelskim oraz obwodzie lwowskim po raz dwunasty odbywały się Europejskie Dni Dobrosąsiedztwa. Podczas trzech ostatnich dni sierpnia między Korczminem, znajdującym się obecnie w Polsce a Stajiwką, położoną po stronie ukraińskiej, miało miejsce wiele wydarzeń. Były modlitwy, nabożeństwa żałobne na cmentarzach, spotkania Polaków z Ukraińcami po obydwu stronach otwartej dla przejścia granicy, koncerty, zawody sportowe. I Polacy, i Ukraińcy chcą porozumienia między obydwoma narodami, powiedział podczas kazania w Stajiwce stały organizator imprezy, greckokatolicki ksiądz mitrat Stefan Batruch z Lublina:

– Wydawało się, że po II Wojnie Światowej, gdy między naród polski i ukraiński rzucono kość niezgody, żeby skłócić, żeby na zawsze uczynić te dwa narody wrogami jeden wobec drugiego, widzimy, że tak się nie stało. Widzimy dziś tu, na tym wzniesieniu, że biało-czerwone kwiaty stoją obok żółto-niebieskich. I jest to znak zwycięstwa. Widzimy, że flaga niebiesko-żółta może powiewać obok biało-czerwonej. To oznacza, że nie daliśmy się rozdzielić.

Więcej o spotkaniu w Stajiwce opowiemy w naszym wieczornym programie.

Tak jak wcześniej obiecywaliśmy, wracamy do jednej z wielu smutnych historii tych ukraińskich dzieci, które były w Olsztynie na początku sierpnia. Na pikniku w „Atamanie” rozmowy Hanny Wasilewskiej z dziećmi się nie zakończyły. Hania zdążyła zaprzyjaźnić się z Orysią i Romeczkiem. Roman, jako mężczyzna, był bardziej milczący, natomiast siostra, która świetnie poradziła sobie z rolą mamy, trochę opowiedziała towarzyszce niedoli o niełatwym życiu podczas wojny na Ukrainie.

– Nazywam się Orysia, mój brat nazywa się Roman; mam 16 lat, a on 11. przyjechałam z obwodu lwowskiego do polskiej rodziny. Ludzie są bardzo życzliwi, gościnni. Cieszymy się, że tu trafiliśmy, że Polacy odczuwają ten sam ból, który odczuwają Ukraińcy.

– No, spokojnie, spokojnie, nie martw się. Twój tata w jaki sposób znalazł się w ATO?

– Był czas, gdy była duża mobilizacja na wschód, na wojnę i właśnie mój tata też, można powiedzieć, dostał to wezwanie. Wiele osób ucieka, wyjeżdża gdzieś do innych krajów, uciekają, żeby nie iść na wojnę, ale tata… My go od tego odwodziliśmy, ale on poszedł i… Bardzo przeżywaliśmy, on poszedł, ale na szczęście powrócił żywy i wszystko było dobrze…

Do czyjej polskiej rodziny trafiły te dzieci i jak spędziły polskie wakacje, dowiedzą się Państwo wieczorem właśnie od gościnnego gospodarza.

Przewodniczący radykalnej Partii Oleg Laszko proponuje wnieść na ogólno-ukraińskie referendum pytanie o szczególnym statusie Donbasu. Powiedział o tym, występując z trybuny parlamentu na posiedzeniu Rady Najwyższej w środę. Laszko oficjalnie ogłosił o wyjściu swojej frakcji z koalicji. Przewodniczący Partii Radykalnej oznajmił, że prezydent Petro Poroszenko „złamał parlament przez kolano” głosowaniem nad zmianami do Konstytucji.

Jednocześnie, jak powiedział przewodniczący parlamentu Wołodymyr Grojsman, demokratyczny świat uznał pozytywne głosowanie w sprawie zmian do Konstytucji w części decentralizacji. Grojsman podkreślił, że w tych zmianach „nie ma mowy o żadnym szczególnym statusie Donbasu”, dlatego nie ma potrzeby organizowania referendum z lipnych przyczyn.

Jest wstępna zgoda unijnych krajów na przedłużenie do połowy marca sankcji dyplomatycznych w związku z rosyjską agresją na Ukrainie. Polskie Radio dowiedziało się nieoficjalnie, że tak zdecydowali ambasadorowie państw członkowskich. Na czarnej liście jest około 150 osób – to separatyści z Krymu, rosyjscy politycy i wojskowi oraz ponad 30 firm i organizacji. Teraz decyzję muszą jeszcze zatwierdzić unijni ministrowie, co ma nastąpić przed 15 września. Z Brukseli podaje Beata Płomecka:

(-) Korespondencja w języku polskim

Nastał już czas pożegnać się. Za uwagę dziękują Państwu – Stefan Migus, Hanna Wasilewska i Jarosława Chrunik. Wszystkiego dobrego, drodzy słuchacze! (jch/bsc)

02.09.2015 –  godz. 18.10 (opis do dźwięku)

Dobry wieczór, szanowni słuchacze! Dziś jest środa, 2 września i waszej uwadze proponujemy program ukraiński Radia Olsztyn „Z dnia na dzień”. W studiu jest Hanna Wasilewska.

(-)

Już w najbliższą sobotę górowoiławecka „Dumka” będzie biła rekord Guinnessa. Pasłęcka Uczta – to wspaniałe perły ukraińskiej muzycznej krynicy, których proponujemy posłuchać dzisiaj. Ukraińscy motocykliści-kozacy upodobali sobie Warmię i Mazury. Zapraszamy także do posłuchania ukraińskiego przeboju pod Romana Bodnara.

(-)

Już w najbliższą sobotę, 5 września, na terenie zamku w Krasiczynie koło Przemyśla odbędzie się próba ustanowienia światowego rekordu Guinnessa pod nazwą „Największy hopak na świecie”. W zawodach wezmą też udział tancerze z górowoiławeckiego zespołu pieśni i tańca „Dumka”. Cieszy się dyrektor ZSzUJN w Górowie Iławeckim, Maria Olga Sycz:

– Będzie taka ciekawa rzecz 5 września w Przemyślu będą z innymi zespołami ustanawiać rekord Guinnessa w ukraińskich tańcach.

W starym zamku hopaka będzie tańczyło ponad 250 uczestników. Jest to młodzież z Ukrainy i Polski, która bierze udział w projekcie „Polsko-ukraińskie warsztaty wokalno-choreograficzne”. Projekt jest realizowany w ramach programu Ministerstwa Oświaty Polski, skierowanego na współpracę polskiego i ukraińskiego młodego pokolenia.

O Uczcie Kultur Wschodu, która odbyła się w sobotę w Pasłęku, wspominaliśmy wczoraj, ale dobra uczta trwa nie jeden dzień, więc dzisiaj znowu wrócimy do tej pięknej imprezy. Pięknej, bo gołym okiem widać, jak harmonijnie tam wszystko funkcjonuje i jak zgodnie pracują ramię w ramię Polacy z Ukraińcami i z innymi mniejszościami. Mówili o tym chyba wszyscy mówcy na scenie Parku Ekologicznego. Wszystkich mów wysłuchała i potwierdza wyjątkową atmosferę biesiady w Pasłęku Jarosława Chrunik:

(-)

Na takich przedsięwzięciach jak XIII Uczta Kultur Wschodu, przyjemnie jest bywać. Kto organizował podobne imprezy ten wie ile wysiłku to wymaga, a pasłęczanie do tego nawet się nie przyznają. Mówi przewodniczący Elbląskiego Oddziału ZUwP Stefan Dębicki:

– W Pasłęku nie jest tak ciężko, szczerze mówiąc. Ludzie są zorganizowani, ludzie są tu też związani z tą imprezą, pokoleniami już i już całymi rodzinami. Wiedzą co robić, wszystkie zadania są rozdzielone, jest to już wypracowane w poprzednich latach, tak że przychodzą i robią to z prawdziwą przyjemnością.

I ta życzliwość rozchodzi się na innych. W takiej atmosferze wszystkim jest przyjemnie, jak powiedział burmistrz Pasłęka, Wiesław Śniecikowski:

(-) Wypowiedź w języku polskim

Myśl o wspólnocie burmistrz później rozwinął i wyjaśnił mi istotę imprezy, na którą w tym roku przybyło około 3000 osób:

(-) Wypowiedź w języku polskim

I chociaż było wesoło, to jednak wszyscy pamiętali o tym, że Ukraina przeżywa obecnie ciężkie czasy. Mówił o tym także radny Sejmiku Województwa Warmińsko-Mazurskiego, Sławomir Sadowski, który przy okazji wygłosił ideę, o której wiele osób w ostatnim czasie mówi po obydwu stronach polsko-ukraińskiej granicy:

(-) Wypowiedź w języku polskim

Były też słowa uznania i wyjaśnień, które padły ze strony posła Piotra Cieślińskiego:

(-) Wypowiedź w języku polskim

A oto i sam Miron Sycz:

– Któż by pomyślał, że już tyle lat zbieramy się tu, w Pasłęku i ktoś by pomyślał, że cały czas na scenie są prawie te same osoby. Absolutnie życzę wszystkim, żeby nadal tak się stało, żeby na tej scenie bywały te same osoby; może nawet jest ich więcej. Natomiast chcę wam wszystkim podziękować za to, że w tym tak ciężkim roku umieliście wszyscy na co dzień żyć tym, co się dzieje na Ukrainie. Umieliście na co dzień nie tylko się modlić, ale i ofiarować wszystko co możliwe, żeby pomóc tym, którzy bronią tam naszej ojczyzny Ukrainy. To wielki dar, to wielka siła i proszę mi wierzyć, że ile razy rozmawiałem z przedstawicielami władzy, niby demokratycznej władzy, oni zawsze przekazywali wam te szczere życzenia i podziękowania. Tak samo pan ambasador Andrij Deszczycia prosił, aby wam te pozdrowienia przekazać i podziękować za wsparcie. Na Ukrainie wszyscy absolutnie o tym wiedzą i wszyscy o tym mówią, stawiając za przykład diaspory ukraińskiej tu w Polsce, na całym świecie, że „bez niej byłoby ciężko nam bronić ojczyzny”. Sytuację na Ukrainie, o której mówili mówcy ze sceny pasłęckiej imprezy, scharakteryzowały w piosence siostry „Bułoczky” z Bytowa:

(-)

Mniejszość ukraińską tu, na Warmii i Mazurach, reprezentują zarówno Ukraińcy o tradycyjnym sposobie życia, jak i Ukraińcy, którzy żyją zgodnie z osobliwą filozofią. Mowa jest o członkach klubu bikerów „Ukrainian Bikers Warmia and Mazury”. Po raz pierwszy ten zespół wpadł mi w oko na festiwalu „E-kołomyja” w Górowie Iławeckim. Dopiero z czasem zauważyłam, że ukraińscy bikerzy przejmują się nie tylko motocyklami, ale i problemami Ukraińców tu, a nawet wysyłają pomoc na Ukrainę. O tym, jak żyją ukraińscy bikerzy w Polsce, opowiedział mi prezes klubu bikerów Kyryło z Giżycka:

– Jesteśmy ukraińskim klubem „Ukrainian Bikers Warmia and Mazury”. Podstawą tego klubu jest to, że wszyscy członkowie są ukraińskojęzyczni i wszyscy mają jedną pasję – motocykle.

– O czym rozmawiają miedzy sobą bikerzy?

– Nie tylko o motocyklach. Rozmawiamy o różnych swoich sprawach, które mamy, każdy ma jakieś swoje problemy, każdy ma rodzinę – dzieci, wnuki, tak że rozmawiamy na różne tematy. Oczywiście, motocykle to jest nasza pasja, tak że dużo czasu zajmujemy się motocyklami i te sprawy tez pochłaniają wiele naszej uwagi.

– Widzę, że ma pan na szyi ukraiński Tryzub.

– Tryzub to herb Ukrainy, ja jestem Ukraińcem od urodzenia. Te symbole, które ma Ukraina, na mnie są też. Inni bikerzy podobne symbole też maja na sobie. Również mamy flagi Ukrainy, u nas gra muzyka ukraińska. To takie połączenie motocyklowego z ukraińskim show.

– Na festiwalu w Górowie, gdzie się spotkaliśmy, Kyryło, oczywiście, nie był sam. Zapoznałam się z całym zespołem; zapoznajcie się i wy:

– Jestem Kyryło z Giżycka.

– Jestem Iwan z Popiół.

– Irena Patra, Giżycko.

– Darek Kafara.

– Maria Kafara, Giżycko.

– Bogdan maczuga.

– Grażyna Maczuga.

– Ewa Gajdasz, Popioły.

– Eugeniusz z Więcek.

A kim są bikerzy w życiu codziennym?

– Jestem budowlańcem.

– Ja też mam prywatne przedsiębiorstwo.

– Są pielęgniarki, nauczycielki, są inni pracownicy; pracują w różnych przedsiębiorstwach.

Górowo Iławeckie dla wielu tutejszych Ukraińców jest miejscem symbolicznym, które przypomina lata szkolne. Okazuje się, że bikerów też nauczano tu języka ukraińskiego.

– My też chodziliśmy do tej szkoły z żoną, do Górowa. Nasze dzieci też chodziły; wielu bikerów też tu do szkoły chodziło, tak że z tym miejscem jesteśmy emocjonalnie mocno związani. Mamy wielu kolegów, przyjaciół, tak że bardzo chętnie przyjeżdżamy, z wielką ochotą tu do Górowa.

– Można was gdzieś zobaczyć i jak często spotykacie się razem?

– Nasz zespół to nie jest grupa artystyczna, my nie zajmujemy się tym na co dzień i czegoś takiego nigdy nie robimy. Ale jak nas proszą – czy na wesele, czy na jakieś spotkanie, wtedy staramy się co nieco pokazać.

– A proszę powiedzieć, jakie w ogóle bikerzy maja w życiu problemy? My nie mamy problemów, u nas jest wszystko w porządku. Dwa koła i jedziemy do przodu. Mamy na naszych skórach napisane: „Droga nas woła do wędrówki”, tak że staramy się żyć bez problemów.

– Na Ukrainie w tej chwili jest bardzo dużo problemów, trwa wojna. Proszę powiedzieć, czy przyłączacie się do tych wszystkich Ukraińców, którzy przeżywają tę wojnę?

– Tak, w ubiegłym roku, rok temu jeździliśmy motocyklami do Lwowa, do Sokilnych, zbieraliśmy pieniądze w Polsce i przekazaliśmy kobiecie, która została sama z dziećmi. Byliśmy tam, patrzyliśmy na jej kłopoty, więc jesteśmy bardzo zadowoleni, że udało się nam to zorganizować i że jakąś pomoc dowieźliśmy. Mamy w towarzystwie we Lwowie wolontariuszy, mamy tych, którzy ucierpieli na Majdanie, jesteśmy z nimi w kontakcie, tak że staramy się jakoś pomóc.

Ci wolni, w pełnym znaczeniu tego słowa, ukrywają pod skórzanymi kurtkami dobre serca i całą swoją miłość do życia, do wszystkiego, co ukraińskie, przekazują jako dziedzictwo dzieciom. A czy dzieci zechcą przejąć? To już ich wolny wybór, podkreśla Kyryło.

– Żeby być bikerem to oczywiście trzeba mieć pieniądze i czas; dzieci są młodziutkie i z tym różnie bywa. Jeśli chodzi o tradycje, o naród, to my na kamizelkach mamy tryzuby, dzieci to wiedzą, dzieci to znają, więc mamy nadzieję, że przekazujemy to, co robimy. A jeśli chodzi o język to już różnie z tym bywa, ale większość dzieci mówi po ukraińsku, a przynajmniej starają się. Ale myślę, że duch i patriotyzm w nich jest bardzo duży. Na to przyjdzie kolej, żeby i one rozmawiały po ukraińsku na co dzień.

– Jak wasze dzieci i wnuki odnoszą się do waszego takiego hobby, bikerstwa?

– Nasze dzieci dobrze się do tego odnoszą, nasza córka też z nami jeździ, a syn na razie mówi, że się boi. Podziwiają nas, że my w tym wieku mamy taką pasję. Ja pracuję, ale praca nie koliduje z naszym hobby, na ogół weekendy mam wolne.

– Jako mama, proszę opowiedzieć trochę o tradycjach w ukraińskich bikerskich rodzinach. W moim domu od dzieciństwa rozmawiało się po ukraińsku, uczyliśmy tez dzieci języka ukraińskiego. Mamy dwoje dzieci, Piotr i Marta uczyli się tu w Górowie, tak że staramy się też wnuki uczyć języka ukraińskiego. Dzisiaj zajechałam do swoich rodziców i mija mama piekła bułeczki na drożdżach z kapustą, z kaszą i ja je dzisiaj przywiozłam, poczęstowałam wszystkich bikerów i nasze dzieci też tu będą z przyjaciółmi to też chcę ich poczęstować.

– Korzystając z okazji chciałbym pozdrowić wszystkich bikerów z naszego województwa, a także – jeśli nas słyszą – z całej Polski. Pozdrawiam też wszystkich Ukraińców i jeśli chcieliby wstąpić do naszego klubu „Ukrainian Bikers Warmia and Mazury”, to serdecznie zapraszamy.

(-)

(-)

Nasz wieczorny program już się kończy. Przygotowali go: Marian Dąbrowski, Jarosława Chrunik, Stefan Migus i Hanna Wasilewska. Do usłyszenia jutro wieczorem! Wszystkiego dobrego, drodzy słuchacze! (jch/łw)

02.09.2015 – godz. 10.50 (opis do dźwięku)

Dzień dobry, drodzy słuchacze, o przedpołudniowej porze w środę, 2 września. W porannym przeglądzie wydarzeń pod redakcją Stefana Migusa wita Państwa Jarosława Chrunik. Po wczorajszym uroczystym apelu dzisiaj zaczął się pierwszy roboczy szkolny dzień. Życzymy więc uczniom z ukraińskich szkół i punktów nauczania, żeby zawsze mogli powtórzyć za wielkim Tarasem: „Nie wyrzekłem się tego słowa, które mama śpiewała, gdy przewijała mnie małego”.

Imieniny obchodzą dziś: Leonid, Samuel, Stefan i Julian. Życzymy wszystkiego najlepszego im oraz tym, kto przyszedł na świat 2 września. Niech się spełni wszystko, czego tylko będziecie sobie życzyć.

Współcześni kozacy-bikerzy jeżdżą kłusem po Warmii i Mazurach. W Pasłęku biesiadowały wschodnie kultury. Dziś jeszcze raz powrócimy do tego wydarzenia. A potem prześledzimy, co nowego zdarzyło się na Ukrainie.

(-)

Mniejszość ukraińską tu, na Warmii i Mazurach, reprezentują zarówno Ukraińcy o tradycyjnym sposobie życia, jak i Ukraińcy, którzy żyją zgodnie z osobliwą filozofią. Mowa jest o członkach klubu bikerów „Ukrainian Bikers Warmia and Mazury”. Przy okazji Hanna Wasilewska zapytała prezesa klubu Kyryła z Giżycka, jak żyją ukraińscy bikerzy w Polsce. O czym rozmawiają i wreszcie – kim są w codziennym życiu:

– Jesteśmy ukraińskim klubem „Ukrainian Bikers Warmia and Mazury”. Podstawą tego klubu jest to, że wszyscy członkowie są ukraińskojęzyczni i wszyscy mają jedną pasję – motocykle.

– O czym rozmawiają między sobą bikerzy?

– Nie tylko o motocyklach. Rozmawiamy o różnych swoich sprawach, które mamy, każdy ma jakieś swoje problemy, każdy ma rodzinę – dzieci, wnuki, tak że rozmawiamy na różne tematy. Oczywiście, motocykle to jest nasza pasja, tak że dużo czasu zajmujemy się motocyklami i te sprawy też pochłaniają wiele naszej uwagi.

– Widzę, że ma pan na szyi ukraiński Tryzub.

– Tryzub to herb Ukrainy, ja jestem Ukraińcem od urodzenia. Te symbole, które ma Ukraina, na mnie są też. Inni bikerzy podobne symbole też mają na sobie. Również mamy flagi Ukrainy, u nas gra muzyka ukraińska. To takie połączenie show motocyklowego z ukraińskim.

O Uczcie Kultur Wschodu, która odbyła się w sobotę w Pasłęku, wspominaliśmy wczoraj. Jednak udana uczta trwa nie jeden dzień. Dziś więc także powrócimy do tej pięknej imprezy. Pięknej, bo gołym okiem widać, jak harmonijnie tam wszystko funkcjonuje i jak zgodnie pracują ramię w ramię Polacy z Ukraińcami i z innymi mniejszościami. Mówił o tym burmistrz Pasłęka, Wiesław Śniecikowski. W podobnym duchu wysławiali się i inni mówcy, o czym usłyszą Państwo w naszym wieczornym programie.

Zmarł drugi gwardzista narodowy, który został ranny w poniedziałek w starciach pod ukraińskim parlamentem. Poinformował o tym minister spraw wewnętrznych Ukrainy Arsen Awakow. Dmytro Słastikow zmarł w jednym z kijowskich szpitali na skutek odniesionych ran. To druga śmiertelna ofiara starć. Wczoraj zmarł inny gwardzista – 25-letni Igor Debrin, który został ranny odłamkami granatu. Do zamieszek doszło podczas protestów przeciwko zmianom do Konstytucji, które umożliwiają decentralizację państwa. Pod nogami milicjantów, którzy ochraniali budynek, wybuchł granat, informuje z Kijowa Paweł Buszko:

(-) Korespondencja w języku polskim

Prokuratura rosyjska domaga się 3 lat kolonii karnej dla czterech osób, które moskiewskie organa oskarżają o pomalowanie czerwonej gwiazdy na ukraińskie barwy narodowe. Dla piątej oskarżonej, która jest w ciąży, prokuratura żąda trzech lat pozbawienia wolności z warunkowym odroczeniem kary:

(-) Korespondencja w języku polskim

(-)

Nasz poranny program dobiega końca; przygotowali go: Stefan Migus, Hanna Wasilewska i Jarosława Chrunik. Żegnamy się z Państwem do wieczora, do g. 18.10. Wszystkiego dobrego, drodzy przyjaciele!

(jch/as)

01.09.2015 – godz. 18.10 (opis do dźwięku)

Dobry wieczór, szanowni słuchacze! Składam serdeczne życzenia uczniom, a także ich rodzicom z okazji początku nowego roku szkolnego. Niech ten rok przyniesie wam i waszym dzieciom nowe sukcesy i nowe zwycięstwa. Życzę wyłącznie radości i weny twórczej w nauce. Z wami jest Hanna Wasilewska. Rozpoczynamy wieczorną audycję radia Olsztyn „Z dnia na dzień”.

(-)

Dziesiątki tysięcy Ukraińców walczyło w armii polskiej przeciwko hitlerowcom. „Rzeczpospolita” wie, co rozzłości Moskwę. W naszym programie „Mowo ojczysta, słowo ojczyste” trafimy na Ucztę Kultur Wschodu do Pasłęka i zaprezentujemy kolejną część powieści Jurija Horlis-Horskiego „Chołodnyj Jar”.

(-)

Kilka tysięcy Ukraińców walczyło podczas II wojny światowej w składzie Polskich Sił Zbrojnych, utworzonych poza terytorium Polski, po przybyciu do Zjednoczonego Królestwa Wielkiej Brytanii. Dzisiaj, w 75-tą rocznicę wybuchu II wojny światowej, cały świat czci bohaterów, którzy powstali przeciwko hitlerowskiej nawałnicy. „Rzeczpospolita” pisze o poniedziałkowym głosowaniu w radzie najwyższej Ukrainy. Poroszenko nie zgadza się na federalizacje Ukrainy. Jeśli ukraiński parlament uchwali konstytucję prezydenta, Donbas nie będzie mógł otrzymać autonomii. A to bez wątpienia rozwścieczy Moskwę. Chodzi o zmiany w Konstytucji, które uniemożliwią nadanie specjalnego statusu konkretnym miastom ukraińskim. Wykreślając ten paragraf z Konstytucji, Poroszenko chce ostatecznie zlikwidować problem separatyzmu, mówi ekspert, Ołeksandr Palij.

(-)

W ubiegłą sobotę w Pasłęku, w tamtejszym parku Ekologicznym, odbyła się kolejna Uczta Kultur Wschodu. Trochę niebezpieczna dla przesądnych, bo trzynasta, ale złych niespodzianek nie było. Organizatorzy, czyli parafia greckokatolicka w Pasłęku oraz miejscowe koło ZUwP, mogą znowu być dumni dokonanym dziełem: na ich przedsięwzięcie przyszło około 3000 osób. Była tam też nasza Jarosława Chrunik:

(-)

W wolnym czasie dobrze jest zrelaksować się przy smacznie zastawionym stole, porozmawiać ze znajomymi, a także z nieznajomymi ludźmi. Taką okazję mieli minionej soboty, 29 sierpnia, mieszkańcy Pasłęka oraz ich goście. Jednak, zanim zaczął się koncert, niektórzy solidnie popracowali, jak na przykład małżeństwo hafciarzy:

– Anna Tadra i mój mąż, Włodzimierz Tadra. Pochodzimy z Tolkmicka.

– Widzę, że tu można wiele się nauczyć, czy to państwo uczą?

– Ja z mężem. I oboje haftujecie?

– W wolnych chwilach haftujemy, kiedyś więcej, teraz trochę mniej, ale jak wracają takie czasy, że chcą się uczyć, to chyba znowu wrócimy i będziemy dalej haftować, skoro jest zainteresowanie?

– Jak pani sądzi, dlaczego ludzie powracają do haftu?

– Myślę, że ten sentyment cały czas w nas drzemie i nawet jeśli nie widzimy tego na co dzień, to gdzież tam po pewnym czasie wraca. Powracamy do korzeni, powracamy do tego, co nasi przodkowie kiedyś robili. We mnie to cały czas gdzieś tam drzemie. Teraz po prostu widzę, że jest zainteresowanie, staramy się z tą myślą, żeby przekazać to, czego sami się nauczyliśmy, dalej.

– A kto kogo nauczył – pani męża, czy mąż panią?

– Chyba jednak ja męża, ale muszę powiedzieć, że on jest takim samoukiem, bardzo dużo potrafi się nauczyć, wystarczy tylko żeby podejrzał. Ale ja byłam pierwsza.

– U mnie trochę lepiej na odwrotnej stronie wygląda.

– Jak jest wykonany haft poznajemy po tym, jak wygląda lewa strona. Ten jest jeszcze niedokończony, a jak jest zakończony, to tu nie widać żadnej niteczki, które skądś tam wystają, czy jakieś supełki nie supełki. Tak że on jest precyzyjny, muszę powiedzieć, bo on jak zaczyna haftować, to wszystko sobie wylicza i nie ma tam żadnego błędu.

Byłam więc bardzo ciekawa, co skłoniło mężczyznę, aby zająć się właśnie haftem, a nie na przykład młotkiem czy dłutem.

– Też się zajmuję, bo naprawiam pralki, tak że i to, i to. A kiedyś spodobał mi się taki huzar. Żona mówi, że nie ma czasu, żeby wyhaftować, więc mówię, że ja spróbuję. I od tego się zaczęło. Tak że dwa razy zrobiłem tego huzara, bo pierwszego oddałem do rodziny, więc powiedziałem, że jeszcze raz muszę spróbować. I tak dwa razy zrobiłem tego huzara. I tak się to zaczęło.

– Co daje panu haft oprócz pięknego obrazu?

– Ja choruję na astmę, a to mi bardzo pomaga tak, że mnie bardzo uspokaja. Czasami w nocy nie mogłem spać, więc wtedy haftowałem.

Tak więc okazuje się, że haft uspokaja również, gdy nie można zasnąć w nocy.

(-)

Razem z dorosłymi haftowały też dzieci i młodzież. Zapytałam Krzysztofa i jego koleżanki, jak im wychodzi haft:

– czasami jest trochę trudno, łatwo, ale trzeba dużo czasu, żeby się tym zajmować.

– Ale w ogóle podoba ci się to?

– Tak! Można bardzo fajnie czas spędzić.

– Co ty lubisz haftować, czy wymyśliłeś już jakiś obraz?

– Różnie. Kwiaty, różne wzorki. I jest fajnie.

– Można się spodziewać, że kiedyś będziesz haftował?

– Wszystko jest możliwe!

– Wypowiedź w języku polskim

– A co, jeśli do robótki wkradnie się błąd? Co wtedy robić?

– Jak się dwa czy trzy krzyżyki zrobi i się pomyli, to jeszcze pół biedy. To już później, jak nabiorą wprawy i będą chcieli, bo na przykład w serwetce, która jest bardzo regularna, to bardzo widać, taki błąd, ale jak się haftuje jakiś obraz, to tego tak nie widać, to się schowa. Ale serwetki to ja mam bardzo regularne, gdzie wzór powtarza się bardzo często, to jak trzeba pruć, jak jesteś bardzo uparta… Na przykład ja jak haftowałam tę, to gdzieś tam pod koniec się pomyliłam, to sprułam wszystko z powrotem, zostawiłam na jakiś czas, bo to jest niemożliwe, żeby od razu, bo to i nerwy, itd.., ale po jakimś czasie wróciłam do tego i dokończyłam. I jest.

Nie na próżno mówi się, że los Ukraińców zaczarowany jest w wyszywance. Jest nam ona bardzo bliska, z dziada-pradziada, bo to jest nasz unikalny oberih (amulet).

(-)

Relację z tej imprezy przedłużymy jeszcze jutro, a teraz przejdziemy do nie mniej ciekawej części naszego programu – waszej uwadze proponujemy kolejny odcinek powieści Jurija Horlis-Horskiego „Chołodnyj Jar”:

Dziadek czekał na mnie. Siadamy opodal na trawie.

– Niech pan słucha, ale niech pan udaje, że rozmawiamy o prozaicznych sprawach. – Powiedział dziadek. – po pierwsze: czy zna pan takiego – podał nazwisko jednego z bardziej inteligentnych chołodnojarskich burłaków?

– Oczywiście, że znam!

– To mój dobry znajomy, – dziadek jakoś chytrze się uśmiechnął. – Ja siedzę za drobną sprawę. Synowie starszyzny nie zgłosili się do mobilizacji do Armii Czerwonej. Nas tu takich szczęśliwych ojców siedzi wielu. Ale długo już siedzieć nie będę. Przekazałem swoim hultajom, żeby nie kleili durniów, tylko się pojawiali. Teraz mogą ich zostawić tu, w rezerwie, a jak wyślą na front, to przejdą do naszych i po kłopocie. Na razie pracuje tu, pomagam w kancelarii. Najważniejsze, że swobodnie chodzę po więzieniu. Komuś ze swoich kartkę od przyjaciela przekażę, dla kogoś jedzenie zdobędziesz… Dla mnie starego to też jest praca. Gdy pana przyprowadzono, wiedziałem, bo w kantorze pracują moi dobrzy znajomi. Ten felczer to też nasz człowiek. Poprosiłem go, żeby do pana zajrzał i przyprowadził do szpitala. Żeby uratować pańskie życie jest tylko jedna droga: w więzieniu było kilka przypadków zachorowań na tyfus plamisty. Kierownictwo więzienia bardzo się boi, żeby więzienia nie ogarnął pomór. Jak tylko lekarz stwierdzi, że więzień jest chory na tyfus plamisty, od razu odsyłają do szpitala ziemskiego. Tam szpital ma swoją salę, pilnują jej milicjanci. Musi pan zachorować na tyfus plamisty i trafić do szpitala ziemskiego. Stamtąd w nocy chłopcy pana zabiorą i odwiozą do pewnego miejsca, gdzie będą pana leczyć o wiele lepiej, niż w szpitalu. Oczywiście, że można na tyfus umrzeć, to już jak Bóg da. Ale tak – z całą pewnością pan zginie.

– Dobrze, a kto mnie zabierze? I wreszcie – jak zachorować na zamówienie?

– Kto pana zabierze – niech to pana nie interesuje. Dowie się pan jak zabiorą. A co do choroby, to pojutrze przyniosą mi ze szpitala ziemskiego w pudełku wszy z tyfusem plamistym. Dam je panu, a pan wypuści je na siebie, żeby się trochę popasły. Nie chorował pan na tyfus plamisty?

– Nie, chorowałem na dur brzuszny.

– No to za półtora-dwa tygodnie będzie pan bez pamięci.

Jakby wędrując w czasie, wracamy do współczesności i słuchamy współczesnego hitu od Romana Bodnara.

W studiu – roman Bodnar. „Szum” – to debiutancki release zespołu Sun Mai – długo oczekiwany, niepokojący, melodyjny, kontrowersyjny, treściwy, głośny. Do albumu weszło pięć kompozycji, które na różnych etapach procesu twórczego wykazały się jako te, które najbardziej wyraziście ilustrują nasz stosunek do wszystkiego, czym się przejmujemy. To nasz wewnętrzny consensus, nasz message na dziś. „Szum” – to bezkompromisowa sublimacja twórcza ludzi z instrumentami muzycznymi w rękach. „Szum” – to setki godzin spędzonych na bazie prób, dziesiątki godzin w studiu o różnych porach doby i roku. W dźwiękach albumu miłość i nienawiść, obojętność i strach, rozpacz i walka, cierpliwość i szaleństwo. No i słuchamy: zespół Sun Mai

Na razie żegnam się z wami do jutra, miejsce spotkania pozostaje niezmienne. Będę na was czekać tu, na falach Radia Olsztyn o g. 18 10 z nowymi ukraińskimi ciekawostkami. Program przygotowali: Marian Dąbrowski, Stefan Migus, Jarosława Chrunik, a prowadziła Hanna Wasilewska. Wszystkiego dobrego i do usłyszenia! (jch/bsc)

01.09.2015 – godz. 10.50 (opis do dźwięku)

Witam państwa, drodzy słuchacze, we wtorek, 1 września, w naszym porannym porannym programie informacyjnym na antenie Radia Olsztyn. Z Państwem jest Jarosława Chrunik i szczególnie serdecznie witam dzisiaj uczniów i nauczycieli, którzy rozpoczynają nowy rok szkolny.

Życzymy sukcesów! A z okazji dnia anioła składam najlepsze życzenia Andrzejom i Tymoteuszom oraz z okazji urodzin – tym, kto przyszedł na świat 1 września. Niech los zawsze się do was uśmiecha, każdy dzień niech będzie obfity w dobro, a szczęście niech was nigdy nie opuszcza.

(-)

Dziś, jak już wspomnieliśmy, rozpoczyna się nowy rok szkolny.

W ostatnich miesiącach znacznie wzrosła liczba Ukraińców, którzy chcą przyjechać do Polski, przynajmniej na pewien czas.

Na Ukrainie znowu jest niespokojnie.

O tym będziemy mówić w naszym przeglądzie wydarzeń.

(-)

Nie wiadomo kiedy minęło lato i znowu zaczyna się kolejny rok szkolny. Z wielkim optymizmem oczekuje na nowe osiągnięcia dyrektor ZSzUJN w Górowie Iławeckim, Maria Olga Sycz:

– Bardzo się cieszę, że każdego roku poziom nauczania w ZSzUJN w Górowie Iławeckim wzrasta. Tym bardziej cieszę się, że właśnie tego roku nasza szkoła osiągnęła najlepsze wyniki, jeśli chodzi o wyniki maturalne w naszym powiecie oraz 30-te miejsce w powiecie na 139 szkół maturalnych, gdzie była zdawana matura, w nowej formule w naszym województwie.

My też cieszymy się z tego i życzymy jeszcze większych sukcesów, tak samo jak i szkolnej społeczności w ukraińskiej szkole w Bartoszycach, która będzie w tym roku obchodziła srebrny jubileusz, a także wszystkim , kto rozpoczyna nową przygodę ze światem wiedzy.

Od wybuchu konfliktu na Ukrainie mamy do czynienia z falą imigrantów z Ukrainy, choć niewielu z nich uzyskuje u nas status uchodźcy. Prezydent Duda, odnosząc się w Berlinie do europejskich problemów z imigrantami, wspomniał o tysiącach obywateli Ukrainy, którzy przekraczają naszą granicę i ubiegają się o pobyt w Polsce.

Więcej na ten temat wie Przemysław Pawełek z Polskiego Radia:

(-) Korespondencja w języku polskim

Szefowa unijnej dyplomacji pozytywnie o głosowaniu w ukraińskim parlamencie w sprawie decentralizacji państwa. Przestrzega jednak Kijów przed nasilaniem się przemocy. Federica Mogherini skomentowała zamieszki przed parlamentem, podczas których rannych zostało ponad 100 milicjantów i gwardzistów. Jeden z gwardzistów zmarł w wyniku odniesionych ran. Zaprotestowali przeciwnicy zmian w konstytucji, którzy obawiają się, że nadanie specjalnego statusu Donbasowi oznacza jego utratę i osłabienie suwerenności Ukrainy.

Beata Płomecka:

(-) Korespondencja w języku polskim

W Radzie najwyższej dzisiaj może zostać utworzona tymczasowa komisja śledcza ds. zbadania okoliczności starć między stróżami porządku a uczestnikami protestu pod parlamentem. Odpowiednią inicjatywę przedstawił w programie na żywo „Swoboda Słowa” szef frakcji „Bloku Petra Poroszenki” Jurij Łucenko, – informuje „Ukrinform”. „Jesteśmy za tym, aby jutro w radzie najwyższej utworzyć tymczasową komisję śledczą, która będzie towarzyszyła przedstawicielom stróżów prawa podczas działań i ustali kto wprowadził tych młodzików i dlaczego mieli oni przy sobie broń. Przy czym nie tylko ten jeden granat. I kto za to odpowie”, – oznajmił Łucenko. Wcześniej premier Ukrainy Arsenij Jaceniuk powiedział, że będzie żądał kary dożywotniego więzienia dla zabójcy gwardzisty podczas wybuchu pod budynkiem Rady najwyższej.

(-)

Nasz poranny program zbliżył się do końca, przygotowała go dla Państwa i przedstawiła Jarosława Chrunik. Wieczorem o g. 18.10 powita Państwa Hanna Wasilewska. Miłego, drodzy słuchacze i jeszcze raz – wielu sukcesów szkolnej braci w nowym roku! (jch/bsc)

 

 

Przeczytaj poprzedni wpis:
Komendant spotkał się z przyszłymi funkcjonariuszami

Przyszli policjanci, żołnierzy i strażacy z klas mundurowych spotkali się z Komendantem Miejskim Policji w Olsztynie. Uczniowie i nauczyciele podsumowali poprzedni rok szkolny i omówili plan...

Zamknij
RadioOlsztynTV