Znaleziono przyczyny pogorszenia jakości wody
Nieodpowiedzialne zachowania i pogoda. To najbardziej prawdopodobne przyczyny ciągłego problemu z jakością wody na Warmii i Mazurach.
Pierwsze informacje o skażonych ujęciach wody pojawiły się pod koniec lipca. Od tamtej pory praktycznie co drugi dzień warmińsko-mazurski Sanepid informuje o zamknięciu kolejnego wodociągu. Nowe Miasto Lubawskie miało to szczęście, że posiada dwa ujęcia, więc skażenie jednego z nich nie pociągnęło wprowadzenia zakazu.
– Ale i tak skala zjawiska niepokoi. Co gorsza, wykrywamy przypadki, gdy bardzo blisko ujęcia jest składowany np. obornik i to prawdopodobnie on odpowiada za skażenie – mówi Janusz Dzisko, szef warmińsko-mazurskiego
Taka sytuacja była m.in. w Krokowie niedaleko Jezioran. Problem w tym, że polskie prawo nie przewiduje już istnienia dużych stref ochronnych wokół ujęć, więc ani inspekcja sanitarna, ani inspekcja ochrony środowiska nic nie może zrobić. A na to wszystko nakładają się jeszcze nieszczelne szamba na wsiach – i… pogoda.
– Końcówka lipca i sierpień to sporo opadów deszczu. I to też sprzyja przenikaniu bakterii do ujęć wody, zwłaszcza że mamy w regionie łatwo przenikalne gleby. W takich warunkach bakterie są w stanie przeniknąć nawet kilkadziesiąt metrów w głąb i skazić ujęcie – tłumaczy profesor Iwona Gołaś z katedry mikrobiologii środowiskowej Wydziału Nauk o Środowisku Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego.
Część gminnych wodociągów udało się wyczyścić. W jednym – sytuacja była dobra, ale skażenie wróciło. Niestety, w części ujęć od tygodni nie udaje się pozbyć bakterii.
– Co ważne – najskuteczniejsza metoda, czyli chlorowanie, nie jest zbyt szybka. Chlorowanie niszczy bowiem tzw. biofilm, zalegający wewnątrz rury. Ten biofilm zawiera bakterie, najczęściej niegroźne. Po wpuszczeniu chloru biofilm rozpada się, a te bakterie wchodzą do wody w rurach. I dlatego po chlorowaniu konieczne jest jeszcze dość długotrwałe płukanie sieci – tłumaczy Janusz Dzisko.
Do tego dochodzi jeszcze jeden problem – czyli ujęcia, w których nie ma wprawdzie bakterii, są za to przekroczone poziomy stężenia manganu i żelaza. Ich duża zawartość to cecha charakterystyczna warmińsko-mazurskich wód głębinowych. Ale także dowód na brak inwestycji w odpowiednie urządzenia w niektórych małych gminnych wodociągach.
Obecnie zakazy picia wody z kranu obejmują 42 miejscowości zasilane z 17 gminnych ujęć. Mieszka w nich prawie 7 tysięcy osób.
(apie/bsc/kpias)