Alarmy – choć fałszywe, to jednak bezkarne
Nawet 4 tysiące złotych może kosztować wyjazd kilku ekip służb ratunkowych do fałszywego alarmu. Niestety, część zgłoszeń nie może być kwalifikowana w ten sposób.
W miniony weekend w Olsztynie ktoś poinformował służby, że w jeziorze Kortowskim topi się mężczyzna. Na miejsce pojechali policjanci, strażacy i ratownicy medyczni. Tak liczna interwencja okazała się jednak niepotrzebna, bo chodziło o pijanego studenta, który stał po kolana w wodzie.
Student był nieco wyziębiony, i strażacy okryli go kocem termicznym. To oznacza, że podjęli interwencję, więc za głupi żart, nie zapłaci zgłaszający a skarb państwa. Są jednak bardziej kosztowne interwencje. Na przykład godzina pracy autodrabiny, kosztuje 400 złotych. Samochód specjalny – od 140 do 180 złotych za godzinę. Do tego stawka za pracę strażaka – średnio 20 złotych za godzinę. Tylko w przypadku strażaków to już łącznie prawie 1000 złotych – mówi młodszy brygadier Sławomir Filipowicz olsztyńskiej straży pożarnej.
Za zgłoszenie fałszywego alarmu grozi także odpowiedzialność karna. Można za to trafić do więzienia od 6 miesięcy nawet do 8 lat.
Sprawą zainteresował się Marek Lewiński – posłuchaj
(mlew/łw)