Zestaw do Besztań – wiersze Adama Pluszki
Poezja w warunkach wolnego rynku… Można byłoby napisać cały esej. Jeszcze ćwierć wieku temu funkcjonowała w głównym nurcie, pierwsze tomiki Podsiadły czy Świetlickiego były bestsellerami. Wcześniej, za czasów mojej młodości, nowe zbiorki wierszy Herberta, Lipskiej, Krynickiego sprzedawano po znajomości „spod lady” a utwory Rafała Wojaczka – co już zupełnie niebywałe – z powodu niewielkich nakładów krążyły między ludźmi w odpisach. W takiej zresztą postaci czytałem je po raz pierwszy – przepisane przez kogoś na wygniecionych kartkach papieru podaniowego.
Nie mówię o tym z fałszywą nostalgią. Świat się zmienił i nigdy już nie będzie tak, jak było, choćby chcieli tego najpotężniejsi politycy, którzy też przeminą.
Od końca lat 90-tych poezja współczesna zstępowała do coraz głębszej niszy i nie zdołały temu zapobiec wszelkie „próby modernizacyjne” – festiwale, poetyckie slamy, nagłaśniane medialnie nagrody. Nowe technologie komunikacji, zmiana stylu życia przyniosły potrzeby innych wzruszeń, inne emocje, inne oczekiwania wyobraźni. Jednak wbrew pozorom tworzona na uboczu i w odosobnieniu poezja nie skapitulowała.
Adam Pluszka to postać znana szczególnie z kręgu pisarzy tzw. „roczników siedemdziesiątych”. Poeta, prozaik, tłumacz, krytyk filmowy nominowany do Paszportu „Polityki”, autor kilku tomów wierszy i prozy m.in. „z prawa, z lewa”, „French Love”, „Norweski dziennik malarza”, „Flauta”. W ubiegłym roku ukazał się jego kolejny tomik pt. „Zestaw do besztań”. Poezja gęsta, wyłamująca się z kanonów wiecznie zasmęconej polskiej liryki. Wielki, prawdziwy dramat istnienia i świata wyraża się w niej także przez groteskę, autoironię, czasem językową zgrywę bądź neolingwistyczną zabawę formami i brzmieniem.
Spójrz jak wszystko się kołysze, wystarczy troszkę / zawirować i błędnik wariuje, chwilę poskakać i neuronom / wydłużają się ogonki. Takie to obłędnie łatwe. / Prostsze niż szczęśliwe zakończenie: biega lisek koło dróżki / znów ma obie rączki nóżki.
Dzisiejszy świat rozkołysany, rozmigotany, nie do ogarnięcia ani opanowania. I filozoficzna recepta zamknięta w słowie- kluczu: „synchronizacja”. Dostroić się to nie znaczy ulegać, to znaczy więcej widzieć i rozumieć. Czyżby formuła szczęścia?
Ale w wierszu o dziwnym, metaforycznym tytule „Przejście azylem dla pieszych” Autor pochyla się nad ciemną stroną ludzkiego losu. Najbardziej cenię u pisarzy empatię, zdolność wczuwania się i współprzeżywania. Tu mamy bohaterkę, zapewne konkretną osobę i wstrząsający obraz starości, do której samemu Poecie jeszcze bardzo daleko:
Prawie wszyscy umarli, a teraz nie znam już / prawie nikogo. Leżałam dziś w ciemnym / pokoju, była noc albo coś, nie wiem / po suficie błyskało, jakby stado neonków / czmychało z kąta w kąt. Pomyślałam, że dusze / po mnie przyszły, ale przeszło rano, znikły /rybki, strach i czekanie, znów byłam ja / sama, ja sama, taka sama.
Taki obraz nie wynika z chęci epatowania wzruszeniem, wyciskania łez. Pokazuje po prostu to, o czym nie chcemy myśleć, ale co i tak należy do naszego przeznaczenia, tak jak tytułowe „besztanie” służące do „wpasowania” nas w ciasne reguły życia.
Zleciał się też personel. I kot z kotłowni / po łapie się liże. Witają pacholątko. Mają / zabawki, mają też zestaw do besztań. Postanęli / w koło, śpiewają wesoło.
Beksa lala pojechała do szpitala / a w szpitalu powiedzieli / że to końcówka, żegnamy się. / Już, już.
Adam Pluszka, Zestaw do besztań.
Czytajmy poezję, poezja to więcej niż literatura!
(łw)