Rekordzista ma ponad 1500 aparatów fotograficznych w swoich zbiorach. Dziś w Bliższych Spotkaniach o kolekcjonerstwie
„W momencie, kiedy usłyszałem, że jest to ostatnia budka telefoniczna z Olsztyna uznałem, że jeżeli coś jest ostatnie, to wymaga pewnej opieki” – opowiadał w Bliższych Spotkaniach Andrzej Sadowski – na co dzień specjalista do spraw marketingu i reklamy – dziś w roli społecznika.
I. Malewska: Kilka lat temu spacerując po Olsztynie zauważyłeś budkę telefoniczną, która była demontowana, bo nie było już zapotrzebowania na tego typu urządzenia. Faktycznie był to jeden niepozorny spacer?
A.Sadowski: Tak. Miałem wtedy biuro na starówce. Po rozmowach okazało się, że jest to ostatnia budka w Olsztynie, najcięższa i najtoporniejsza. Poszedłem więc nie tylko na jakość, ale i na wielkość. Po krótkiej rozmowie okazało się, że ta zdemontowana budka pójdzie do magazynu, a następnie do zniszczenia. Jednak okazało się także, że jest możliwość wykupienia jej i pozyskania dla siebie.
I. Malewska: Nagle wtedy pomyślałeś: chciałbym ją mieć?
A. Sadowski: Pomyślałem: Chciałbym ją uratować. To był ostatni relikt Olsztyna ze starszych czasów. Pomyślałem sobie: fajnie będzie to zachować. Pewnie wiele osób czegoś takiego nigdy nie widziała i już w użyciu nie zobaczą.
I. Malewska: Budka przez moment była wystawiona w Muzeum Nowoczesności. W tej chwili jej tam nie ma?
A. Sadowski: Jest, ale w magazynie. Była zmiana ekspozycji.
I. Malewska: A za chwilę czekają ją kolejne prace remontowe?
A. Sadowski: Podróż poza Olsztyn, złożenie i powrót do Olsztyna.
I. Malewska: Czy budka wróci do Muzeum Nowoczesności?
A. Sadowski: Mam nadzieję, że będzie taka możliwość. Po złożeniu nie będę chciał jej ukrywać. Myślę, że w muzeum jest jej miejsce. Dodatkowo będę chciał, żeby była mobilna, więc jeśli będą fajne wydarzenia, na których mogłaby się pojawić, to będzie dobrze.
Posłuchaj rozmowy z Andrzejem Sadowskim
Kolejnym gościem Izabeli Malewskiej był Wiesław Borowski – fotograficzny rekordzista. Jego kolekcję aparatów fotograficznych można oglądać od 5 lat na wystawie w Biskupcu. W tym czasie wystawę odwiedziło ponad 10 tysięcy osób.
I. Malewska: Podobno ma Pan w swoich zasobach tysiąc pięćset aparatów?
W. Borowski: Tak. Tak się złożyło, że ustanowiliśmy rekord Polski. Może jest ich nawet ponad tysiąc pięćset, nie wszystkie są jeszcze skatalogowane.
I. Malewska: Jak się zaczęła Pana przyjaźń z aparatem? Podobno pierwszy aparat podarowała Panu mama?
W. Borowski: Tak, to było w roku 1971, zaczęło się od Smieny Symbol.
I. Malewska: Później pojawiła się ciemnia?
W. Borowski: Dokładnie. Tak się zaczęła zabawa z fotografią.
I. Malewska: Później pojawił się apetyt na kolejne aparaty?
W. Borowski: No tak. Jak robiło się zdjęcia Smieną, to chciałem później mieć lepszy aparat. Tutaj wchodziły w rachubę aparaty radzieckie – zachodnie ciężko było dostać w Polsce. Dążyłem do tego, żeby jednak mieć lepszy aparat. Wtedy trafił się Zenit.
Posłuchaj rozmowy z Wiesławem Borowskim
Polonezy, Trabanty, Fiaty, Cadillac, Ford Gran Torino, Transporter T-3 – auta z duszą. Bartosz Gołębiowski – na co dzień dziennikarz, ale prywatnie pasjonata starych aut był gościem Bliższych Spotkań
I. Malewska: Jak wygląda flota twoich aut? Z roku na rok tych aut przybywa?
B. Gołębiowski: Flota się powiększa. Kiedyś był tylko jeden Trabant, teraz są trzy. Kiedyś był jeden Polonez, teraz pięć. Gdyby to wszystko policzyć, to trochę się tego robi. Na szczęście mam gdzie to trzymać.
I. Malewska: Gdzie trzymać tyle pojazdów?
B. Gołębiowski: Utyka się wszędzie. Mam garaż przed blokiem, garaż w podziemiach kolejnego bloku. Dodatkowo mam razem z kolegą duży garaż, bo ok. 120 metrowy, gdzie to wszystko upychamy.
I. Malewska: To jest miłość do pojazdów, które maja swoją historię. Ale to nie są antyki?
B. Gołębiowski: Nie, to nie są antyki. Chociaż już byłoby można niektóre zarejestrować na zabytki, ale jakoś to mnie nie kręci, żeby mieć zabytkowe auto na żółtych blachach. Czy to jest miłość? To jest miłość i uzależnienie, pasja. Auta współczesne w żaden sposób mnie nie kręcą. Ja na co dzień jeżdżę Polonezem, to jest moje codzienne auto. Według mnie współczesne samochody nie mają duszy. Jest plastik, elektronika, ale bez ikry.
Posłuchaj rozmowy z Bartoszem Gołębiowskim
Redakcja: A. Dybcio za D. Kucharzewska