Olsztyński MPEC palił dokumenty – i to nielegalnie
Wojewódzka Inspekcja Ochrony Środowiska nałożyła karę na pracownika miejskiej spółki, który odpowiadał za to, że do ciepłowniczego pieca trafiły archiwalne dokumenty.
Mandat jest niewielki – to zaledwie 500 złotych. Ale jak podkreśla Michał Kontraktowicz, zastępca Wojewódzkiego Inspektora Ochrony Środowiska w Olsztynie, liczy się sam fakt – MPEC w ogóle nie powinien był wrzucać dokumentów do pieca.
Otrzymaliśmy informację, były też doniesienia prasowe, że MPEC pali dokumenty. Wszczęliśmy więc kontrolę, która wykazała, że MPEC palił makulaturę w piecach kotłowni, choć nie są to piece do spalania makulatury. Stąd kara
– mówi Michał Kontraktowicz.
MPEC przyznaje zaś, że spalenie dokumentów w piecach to błąd. Spółka co jakiś czas niszczy archiwalne dokumenty, których dalszego przechowywania nie wymaga prawo. Zazwyczaj zleca to wyspecjalizowanej firmie zewnętrznej – koszt to kilka tysięcy złotych.
Ale tym razem pracownicy samodzielnie podjęli decyzję, by zaoszczędzić spółce nieco pieniędzy i wrzucić dokumenty do pieca w Kortowie. To nie było właściwe i na pewno się nie powtórzy
– mówi prezes MPEC-u Konrad Nowak.
Pierwsze informacje o tym, że MPEC pali dokumenty, pojawiły się pod koniec ubiegłego roku. Wtedy bardzo zaniepokoiło to społeczników walczących z budową olsztyńskiej spalarni odpadów. Przypomnijmy – jeden z głównych argumentów za jej budową to fakt, że z dostaw ciepła dla Olsztyna zamierza wycofać się fabryka Michelin. Korespondencja między miastem, MPEC-em i firmą Michelin w tym zakresie nie jest ujawniana. Dlatego gdy pojawiła się informacja o paleniu dokumentów w ciepłowniczych piecach, od razu pojawiły się też domysły, czy przypadkiem MPEC nie pozbywa się właśnie korespondencji lub dokumentacji dotyczącej spalarni.
Ten proces jest bardzo nieprzejrzysty, więc gdy usłyszeliśmy o paleniu dokumentów, naturalnym jest, że pojawiły się podejrzenia, iż palone są właśnie dokumenty dotyczące tej inwestycji
– przyznaje Jacek Pachucki, jeden z olsztyńskich społeczników od lat zaangażowanych w walkę ze spalarnią.
MPEC zapewnia jednak, że nic takiego nie miało miejsca. Dokumenty dotyczące budowy spalarni to dla nas dokumenty strategiczne. Znajdują się w wydzielonym archiwum i nie będę niszczone tak długo, jak długo będą spółce potrzebne – nawet jeśli będzie to np. 20 lat
– zapewnia prezes Nowak.
A jak wynika z protokołów opublikowanych przez MPEC, spalone dokumenty to głównie faktury za sprzedaż ciepła, rachunki za różnego rodzaju zakupy, czy wykazy prywatnych rozmów telefonicznych pracowników MPEC-u sprzed kilkunastu czy nawet dwudziestu lat.
(apiedz/as)