Miłość w Powstaniu Warszawskim Sławomira Kopera
Sławomir Koper to historyk, publicysta i pisarz popularny.
Jego książki to bestsellery, a przez niespełna 20 lat zdołał wydać ich 37, w tym 7 w jednym roku 2014, co stanowi swoisty rekord, żeby nie powiedzieć kuriozum. Koper pisze przede wszystkim o sensacjach i ciekawostkach z przeszłości: o miłości i seksie w epoce Antyku, o życiu prywatnym elit II Rzeczypospolitej, kobietach Mickiewicza, wielkich zdrajcach, o roli wódki w życiu wielkich artystów. Pisze bardzo ciekawie, i choć jego książki nie są efektem procedury badawczej a raczej pracowitą kompilacją mniej lub bardziej znanych faktów, nie odmawiałbym im wartości poznawczych. Wiedzę możemy przecież wzbogacać nie tylko poprzez zgłębianie beznamiętnych naukowych rozpraw.
Ostatnio wpadła mi w ręce wydana przed dwoma laty „Miłość w Powstaniu Warszawskich”. Sceptycznie przerzuciłem kilka kartek, ale potem „połknąłem” książkę jednym tchem. Koper przedstawia okupacyjne i powstańcze losy kilku par – znanych i mniej znanych.
Najbardziej poruszyły mnie dwie opowieści. O Danucie Ślązak pseud. „Blondynka” przez sześć tygodni w piwnicy przy ulicy Długiej, w niewyobrażalnych warunkach powstania ukrywającej i pielęgnującej swojego ciężko rannego kolegę, za którego postanawia potem wyjść za mąż mimo narzeczeństwa z innym. I druga: o dziejach szczególnego „trójkątu”. Dwaj żołnierze podziemia – Wincenty Rankowski „Wicek” i Edward Łopatecki „Młodzik” zakochani w ślicznej Jadzi Cholewiance o pseudonimie „Giga”. Dziewczyna wybrała „Wicka”, wzięła z nim powstańczy ślub. Cała trójka przeżyła, znalazła się w jednym obozie jenieckim. Po wojnie odtrącony i upokorzony „Młodzik” postanawia zostać na Zachodzie, „Giga” i „Wicek” wracają do Polski. W Warszawie znajdują pracę, komunistyczne władze ich się nie czepiają. Ale „Młodzik” na emigracji jednocześnie tęskni do kraju i, całkiem słusznie, boi się powrotu. W końcu wraca, ale po to, by wstąpić do zakonu kamedułów na krakowskich Bielanach. Po kilku latach „Wicek” ginie tragiczną śmiercią podczas służbowego wyjazdu na Mazury. „Młodzik” nie zastanawia się wtedy długo – zrzuca habit, opuszcza klasztor, oświadcza się owdowiałej „Gidze”. Dalej był happy end, długie wspólne życie, zapewne szczęśliwe. Los, najzdolniejszy fabularysta ze wszystkich prozaików i autorów scenariuszy, pisze i takie historie.
Sławomir Koper zajmuje się w swojej książce także postaciami znanymi, takimi jak Jan Nowak Jeziorański i jego żona Jadwiga Wolska oraz Barbarą i Krzysztofem Baczyńskimi. Tu nie wykracza jednak poza granice ogólnie dostępnej wiedzy.
W „Miłości w Powstaniu Warszawskim” ważny jest także kontekst, czyli samo Powstanie. Jego obraz przeraża i poraża, pewnie dlatego, że został ukazany, jak zwykle u Kopera, z perspektywy codzienności i odczuć zwykłego człowieka, a przez to odarty z patosu i narodowej mitologii. Jak mają się te stosy ciał ludzi pomordowanych przez niemieckich oprawców, ta niewyrażalna słowami udręka i tragedia żyjących, te zgliszcza żywego miasta w ciągu ośmiu tygodni zmiecionego z powierzchni ziemi do przytoczonych na początku buńczucznych słów dowódców Powstania, że: „(…)mury stolicy muszą się walić , a krew lać strumieniami aż opinia publiczna wymusi na rządach zmianę decyzji z Teheranu.”
Mury zostały zwalone, krew przelana. Światowa opinia publiczna się nie przejęła, a fatalne dla Polski postanowienia z konferencji w Teheranie co do europejskiego status quo pozostały w mocy przez ponad pół wieku.
„Miłość w czasie Powstania Warszawskiego” i inne książki Sławomira Kopera polecam Państwu także jako przyczynek do historycznych ocen, które zawsze najlepiej formułować według własnego rozsądku.
Włodzimierz Kowalewski
(bsc)