Matura 2014
Co roku rozmawiamy o maturze z języka polskiego co najmniej z dwóch powodów. Jest to rzadki pretekst do rozmowy o klasyce polskiej literatury, a po drugie: jedyny i ostatni już chyba przykład społecznego znaczenia twórczości literackiej, gdzie służy ona do oceniania człowieka a nawet ma wpływ na przyszłe kariery.
Muszę się Państwu przyznać, że kiedyś, jeszcze jako nauczyciel liceum, byłem wielkim entuzjastą tzw. „nowej matury”. „Stara” opierała się na przeładowanym programie nauczania, gwarantowała tylko archaiczne, uznaniowe kryteria ocen. Mój entuzjazm jednak stopniowo mijał w trakcie kilku pierwszych nowych egzaminów. Ich autorzy usiłowali dokonać rzeczy niemożliwej – zracjonalizować odbiór literatury, wtłoczyć przeżycia związane z obcowaniem ze sztuką w kilka schematów, które można byłoby mierzyć i punktować. Układano zatem absurdalne klucze oceniania wypracowań, w które maturzysta, dla dobrego wyniku, musiał umieć się „wstrzelić”. Z tego też powodu lekcje j.polskiego w wielu liceach przekształciły się w kursy odgadywania intencji twórców zadań maturalnych. Przy odrobinie sprytu można być w tym dobrym – nie ma to jednak wiele wspólnego ani z edukacją humanistyczną, ani ze świadomym uczestnictwem w kulturze.
Ustnej matury z j.polskiego, czyli prezentacji, nie komentuję. Procedura ta dawno osiągnęła poziom patologii, wystarczy zajrzeć do ogłoszeń w internecie. Trzeba się z niej jak najprędzej wycofać, bo – po prostu wstyd.
Natomiast tegoroczne arkusze maturalne na poziomie podstawowym jak zawsze składały się z dwóch części. Pierwsza to sprawdzian rozumienia tekstu. Trzeba było przeczytać esej Barbary Skargi „O miłości” i odpowiedzieć na 13 pytań. W drugiej części należało wybrać jeden z dwóch tematów i napisać wypracowanie na minimum 250 słów. Pierwszy temat:
Żołnierskie emocje bohaterów „Potopu” Sienkiewicza. Na podstawie przytoczonego fragmentu omów stany emocjonalne, zachowania i sytuacje ukazanych w nim postaci.
Sienkiewicz, Sienkiewicz, znowu ten Sienkiewicz! Niby pisarz drugorzędny, jak chcą niektórzy, niby płytki autor przygodowych, historycznych kolorowanek – a jednak to o nim toczy się przez ponad sto lat nieustający ogólnonarodowy dyskurs, a nie o Norwidzie, Żeromskim czy Gombrowiczu.
Przytoczona scena to przybycie Kmicica do księcia Bogusława Radziwiłła, którego nie tak dawno próbował porwać. Korzy się przed nim, prosząc o uwolnienie swojego człowieka, wiernego wachmistrza Soroki. W końcu buntuje oddział wojska, który miał Sorokę wbić na pal. Scena świetna, skreślona mistrzowsko, śmiałymi pociągnięciami rysująca emocje bohaterów, niosąca zwrot akcji, jakich Sienkiewicz był specjalistą. Ale czy można świadomie ją opisać, nie znając kontekstu, motywacji postaci, ich racji osobistych i politycznych? „Potop” jest lekturą jeszcze gimnazjalną, w myśl egzaminacyjnych standardów maturzysta nie musi go nawet znać, bo nauczyciel mógł wybrać do omówienia „Krzyżaków” albo „Quo vadis?”. Jaki jest więc sens takiej pisemnej wypowiedzi? Jaką wiedzę młodego człowieka, poza banałami na temat ludzkich reakcji, naprawdę sprawdza?
Drugi temat dotyczył „Wesela” Wyspiańskiego. Na podstawie dialogu Poety i Gospodarza z Aktu I. wymagał porównania sądów bohaterów o poezji narodowej i o Polakach. Poeta to Kazimierz Przerwa Tetmajer, dekadent i – dzisiejszym językiem – celebryta. Gospodarz to jego przyrodni brat Włodzimierz, idealista ówczesną modą zapatrzony w potęgę chłopskiej duszy. Narzucane wyobrażenia, manipulacje, mody są zjawiskiem przede wszystkim naszych czasów. Ale maturzysta musi pisać o początku XX. wieku, wikłać się w rozterki odległej epoki, choć mógłby z tekstu Wyspiańskiego wydobyć mnóstwo odniesień do dzisiejszej rzeczywistości i własnego życia.
Wbrew atakom kilkorga krytyków i pisarzy, traktujących tegoroczne maturalne tematy jako kolejną ekspozycję literackiego muzeum, uważam, że wybrane utwory – tak jak cała wielka literatura – są ponadczasowe, a więc ciągle aktualne i ważne. Trzeba tylko spojrzeć na nie z perspektywy współczesności, uniwersalizować, rozumieć na tle burzliwych procesów kultury i historii.
Matura z języka polskiego na szczęście zmienia się od przyszłego roku, podobno nie będzie już kluczy. Czy nie warto też skrócić listy lektur, za to pozostałe omawiać szerzej i dogłębniej?
Włodzimierz Kowalewski