Magik – berlińska powieść Magdaleny Parys
Magdalena Parys jest pisarką dwujęzyczną, tworzącą po polsku i po niemiecku. Poznaliśmy ją kilka lat temu jako autorkę „Tunelu” – dramatycznej historii dwóch braci rozdzielonych berlińskim murem. Zajmuje się także publicystyką i tłumaczeniami. Pod koniec ubiegłego roku ukazała się jej najnowsza powieść, zatytułowana „Magik”.
Machinalne dopisywanie Magdaleny Parys do rosnącego grona twórców polskiego współczesnego kryminału – co robią niektórzy recenzenci – nie ma większego sensu. Jej powieści łączą w sobie sensację, fikcję polityczną, dokument, refleksję historyczną i obyczajową. Mocno „trzymają się ziemi”, ceniąc wiarygodność bardziej niż efektowne pomysły i potwierdzając starą prawdę, że nic nie może szokować tak, jak zwykła rzeczywistość.
Głównym miejscem akcji „Magika” jest Berlin. W roku 2011, w zrujnowanej kamienicy nielegalnie zamieszkałej przez Romów, zostają znalezione zwłoki niejakiego Franka Debracha, pracownika Urzędu do Spraw Akt Stasi. Równolegle, choć na drugim krańcu Europy, w Sofii, ginie Gerhard Samuel, dziennikarz i fotoreporter renomowanego tygodnika „Der Spiegel”. Śledztwo prowadzi komisarz berlińskiej policji o swojsko brzmiącym nazwisku Thomas Kowalski. Prawie natychmiast sprawa zaczyna pokazywać „drugie dno”. Wtrącają się do niej służby specjalne, mieszają jakieś „niewidzialne ręce”, ktoś „wycisza” świadków. Wkrótce okazuje się, że korzenie współczesnych zbrodni głęboko sięgają w przeszłość, do czasów NRD i wszechwładnej policji politycznej Stasi, Berlina Zachodniego – enklawy wolnego świata na terenie „bloku państw socjalistycznych”, epoki ukrywanych relacji wschodnio- i zachodnioniemieckich. To zaledwie zarys rozległego ciągu zdarzeń, wypełniających ponad 600 stron tej książki. W tle pojawiają się także polscy dysydenci, „Solidarność”, strajki na Wybrzeżu.
Przedstawiony w „Magiku” obraz Berlina zadziwia plastycznością i przyciąga niepowtarzalnym klimatem. Wielkie, multikulturowe miasto, jedno z najważniejszych na mapie świata, a przy tym bez nowojorskiego zgiełku, paryskiej megalomanii i londyńskiego sztywniactwa.
Ale już akcja i niektóre postacie trącą stereotypami. Motywacje działań bohaterów – jak z „Uwikłania” Miłoszewskiego. Komisarz Kowalski to kolejna mutacja zionącego alkoholem, niedomytego policjanta-anarchisty, tropiącego w końcu morderców na własną rękę; typa do znudzenia dziś rozmnożonego w niezliczonych powieściach i filmach kryminalnych.
Zafrapowały mnie natomiast postacie Gerharda Samuela i Christiana Schlangenbergera. Pierwszy nieoczekiwanie rozpoczął karierę wziętego reportera od słynnego zdjęcia z zamieszek studenckich roku 1968. Przed upadkiem żelaznej kurtyny nazywano go fotografem lisem i przemytnikiem ulicznych faktów Człowiek Zachodu, ukształtowany w atmosferze wolności i dobrobytu wkroczył w nieznany świat zjednoczonych Niemiec. Drugi był enerdowskim aparatczykiem, który w tychże zjednoczonych Niemczech zrobił nagle wielką karierę polityczną. Szkoda, że Autorka nie potrafi bliżej pokazać racji rządzących Niemcami z Zachodu i Wschodu, ich psychiki, hierarchii wartości, sposobów myślenia, wewnętrznych różnic i podobieństw.
Nie wiem, jak polski czytelnik przyjmie tę napisaną specjalnie dla niego prawie-epopeję z życia współczesnego Berlina. Czy łyknie wyłącznie sensację i zapomni, czy może zastanowi się dłużej nad szczególną egzotyką sąsiedniego kraju, który niby znamy tak dobrze, ale naprawdę – nie znamy wcale.
Magdalena Parys zapowiada, że jej „Magik” to pierwsza część „Trylogii berlińskiej”. Chciałbym bardzo, żeby nie był to tylko sezonowy bestseller.
Włodzimierz Kowalewski
(łw)