Grisham na ekranie
John Grisham to jeden z moich ulubionych współczesnych amerykańskich pisarzy. Ostatnio ukazała się jego nowa powieść, oj prawdziwe tomiszcze, sporo czytania, wyjątkowo atrakcyjnego, ta nowa powieść, to „Czas zapłaty”, która z pewnością zostanie zaraz sfilmowana. Lubię czytać Grishama i lubię oglądać na dużym ekranie jego powieściowych bohaterów. Sadzę, że najbardziej podobała mi się „Firma” chociaż nie lubię Tom Cruisa, ale lubię Gene Hackmana i lubię powieść Grishama.
Moim zdaniem film w reżyserii nieodżałowanego Sidneya Pollacka był jednym z ciekawszych obrazów prawniczo-sensacyjnych. Po „Firmie” przyszedł czas na kolejne ekranizacje i kolejne przeboje literacko-filmowe, bo tak tę maszynę skonstruowano. Przebój księgarski, a potem przebój filmowy, w którym koniecznie grają największe hollywoodzkie gwiazdy, to się sprawdza, to się zawsze sprawdza. Grisham, to amerykańskie południe, to całkiem niezła panorama amerykańskiego południa ze wszystkimi problemami tej części USA: rasizmem, ksenofobią, biedą i charakterystycznymi stosunkami międzyludzkimi panującymi na amerykańskim południu. Oczywiście jest jeszcze warstwa sensacyjna, prawie zawsze prawniczo-sądowa, bo są to dramaty rozgrywające się na salach sądowych, wśród prawników: sędziów, prokuratorów, adwokatów, notariuszy, asesorów, ławników, sekretarek i oczywiście przestępców lub raczej oskarżonych.
Często w stan oskarżenia stawiany jest system prawny obowiązujący w USA i niesprawiedliwy podział dóbr i praw obowiązujący w tej części Ameryki, gdzie ciągle pokutuje styl myślenia z XIX wieku. Wracam jednak do filmów. Wspominałem już o ,,Firmie”, która mi się podobała, w zasadzie prawie wszystkie ekranizacje przypadły mi do gustu. „Raport Pelikana” był świetny w swej lekkiej dwuznaczności, „Klient” robił wrażenie i trzymał w napięciu, „Komora” była średnim, ale ważnym filmem, nie lubię „Zaklinacza deszczu”, bo był nieco chaotyczny i chyba puszczony reżysersko. Bardzo lubię zaś „Ławę przysięgłych”, bo jest to moim zdaniem klasyczny pod każdym względem thriller prawniczy ze świetnymi rolami: Johna Cusacka, Gene Hackmana i Dustina Hoffmana. Przyznam się, ze co roku czytam „Ominąć Święta”, to już świąteczna klasyka Grishama i co roku oglądam uroczy i zabawny film „Święta last minute” z Timem Allenem i Jamie Lee Curtis.
Co pominąłem? „Czas zabijania”, pewnie ekranizację najważniejszej powieści Grishama. To właśnie na podstawie tego dramatu powstał znakomity film Joela Schumachera z gwiazdorską obsadą : Matthew McConaugheyem, Sandra Bullock, Samuelem Jacksonem, Kevinem Spaceyem, Oliverem Plattem i to jeszcze nie koniec. Tu głównym bohaterem jest młody adwokat Jake Brigance, który broni czarnoskórego ojca wymierzającego sprawiedliwość na własną rękę. Proszę Państwa zarówno film, jak i książka – rewelacyjne. W najnowszej książce znowu mamy do czynienia z Jake Brigancem, który wplątuje się w kolejną sprawę o podłożu rasistowskim, tym razem chodzi o spadek, który otrzymała czarnoskóra gosposia od swojego białego pracodawcy. Czyta się to znakomicie, a jaki będzie film? Mam nadzieję, że przynajmniej dobry, ale już z niecierpliwością czekam.
Kinoman/Czytelnik.