Strona główna Radio Olsztyn
Posłuchaj
Pogoda
Olsztyn
DZIŚ: 4 °C pogoda dziś
JUTRO: 2 °C pogoda jutro
Logowanie
 

Audycje w języku ukraińskim – kwiecień 2020

Festiwal Jesienne Arabeski. Fot. Anna Styrańczak

Audycje w języku ukraińskim nadajemy codziennie, również w święta, o godzinach 10.50 i 18.10. Prezentujemy serwis informacyjny o życiu diaspory ukraińskiej na Warmii i Mazurach i w Polsce oraz wieści z samej Ukrainy. Zamieszczamy też tłumaczenia audycji w języku polskim. Do słuchania zapraszają dziennikarze: Jarosława Chrunik, Hanna Wasilewska i Sergiusz Petryczenko. Audycje w języku ukraińskim emitowane są z nadajnika w Miłkach koło Giżycka na 99,6 FM.

 

30.04.2020 – godz. 18.10 (opis do dźwięku)

Chrystus zmartwychwstał! Zaprawdę zmartwychwstał! Witam was, drodzy słuchacze, w czwartek, 30 kwietnia, na falach Polskiego Radia Olsztyn; przed mikrofonem – Jarosława Chrunik. Wiosna naprawdę chyba robi swoje: W województwie warmińsko-mazurskim nie ma nowych zakażeń. Są za to kolejne wyzdrowienia. Wczoraj po południu poinformowano o kolejnych pięciu osobach, które przezwyciężyły COVID-19. I niech tak już będzie codziennie! A my przechodzimy do naszej zapowiedzianej wczoraj niespodzianki.

(-)

„Warenyczky”, a na warenyczky potrzebne są ziemniaki, twaróg, mąka, cebulka, olej – wszystko to, co daje nam szczodra ziemia. „Siej się, uródź, żyto, pszenica!” – takie życzenia składamy sobie na nowy rok, a przecież ani samo się nie zasieje, ani nie urodzi, jeśli ziemia jest zaniedbana. I właśnie o ziemi dzisiaj porozmawiamy. Wiosna to czas ogrodów, czas intensywnych prac polowych. W ostatnich latach wiele zmian zachodzi w naturze, zmienia się klimat. Jesteśmy świadkami anomalnych zjawisk pogodowych, dużo mówi się o suszy na polach, a nawet o możliwym braku wody pitnej. Jak sobie poradzic w nowej sytuacji? O tym chcemy rozmawiać z Segiuszem Petryczenką na naszej antenie w cyklu programów o permakulturze i nie tylko o niej.

(-)

– Co to jest „permakultura”? I co oznacza to wyrażenie?

– „Permakultura” to takie wyrażenie, które powstało z dwóch angielskich słów: „permanent”, czyli „stały”, „permanentny” i „agrikultura”, „agriculture” – „rolnictwo”, ale też jako kultura, jako tworzenie, hodowanie. To taki sposób gospodarzenia na ziemi, który naśladuje, podąża za naturą. Tak jak w lesie zmieniają się pory roku – liście zielenią się, potem opada, gnije i daje pożyteczne substancje.

– Jednym słowem – żeby człowiek nie szkodził naturze.

– Tak, żeby nie szkodził, a na odwrót – pomagał i pozwolił sobie pomagać.

– No, właśnie, żeby tez miał z tego korzyść. Oczywiście, permakultura ma swoją historię. Czy można powiązać z tym trzy nazwiska: Bill Mollison, Sepp Holzer, Geoff Lawton; ale ja myślę, że tam jeszcze jedno będzie – polskie.

– Owsiński!

– No, właśnie!

– Czy ja wiem? Może by zacząć od Owsińskiego? Jana Owsińskiego; co prawda, to nie jest jego termin „permakultura”. To bardzo ciekawa postać, w Polsce może mało znana, ale bardziej znana na Ukrainie i na postradzieckim terytorium. Jego książki zostały przetłumaczone na język rosyjski jeszcze na początku XX wieku. Właśnie on pracował jako agronom na Podolu, niedaleko od obecnego miasta Chmielnicki. Był praktykiem i wprowadzał do swojej praktyki naturalne metody upraw, właśnie takie jak nieprzeorywanie, był przeciwnikiem głębokiej orki, takiej na 30 centymetrów, tak jak do tej pory się orze. Zbadał wiele takich rzeczy, które można nazwać pre-permakulturą. Był takim prekursorem permakultury. Może o nim będziemy później więcej mówić. A sam termin „permakultura” wymyślił Bill Mollison. Bill Mollison to był też taki praktyk; na podstawie swoich wieloletnich badań, swoich spostrzeżeń, opracował taki można powiedzieć – kodeks etyczny permakultury: co można robić z ziemią, ze środowiskiem, a czego nie warto.

– Nie warto, czy nie wolno?

– Hmmm…

– Powiedzmy – nie trzeba!

– Właśnie: nie trzeba. Permakultura polega na symbiozie, polega na tym, żeby wykorzystywać to co jest pod ręką, najbliżej, najmniej kosztowne. To co można przywieźć gdzieś z bliska, dosłownie – wziąć spod nóg i wykorzystać do tego, żeby środowisko było bardziej sprzyjające. Każda rzecz, każde zwierzę ma swoje potrzeby i też daje coś od siebie. Każdy element tego dizajnu permakulturowego pełni kilka funkcji i te funkcje współpracują ze sobą.

– A Sepp Holzer, Geoff Lawton – też będziesz o nich mówił?

– Mówiliśmy o Billu Mollisonie, który termin „permakultura” rozwijał poczynając od lat 70-tych ubiegłego wieku, pisał książki, pojawiali się jego uczniowie i naśladowcy na całym świecie. Jednym z takich uczniów jest Geoff Lawton – Anglik, który już od dłuższego czasu mieszka w Australii, kieruje tam farmą; to się nazywa Instytut Permakultury zaytuna-farm. Na kilkunastu hektarach wraz ze swoimi pomocnikami (teraz ma już swoich uczniów) stworzyli taki system, który teraz już jest absolutnie samowystarczalny. W Australii, tam gdzie w ogóle jest sucho, gdzie jest prawie pustynia, sadząc drzewa, kopiąc odpowiednie rowy – stworzyli taki mikroklimat, że maja i swoją wodę z opadów deszczu, są rośliny, jest nawóz, bo mają swoje bydło, maja ogrody, maja drzewa owocowe. I gdyby tak jutro spakowali się, wyjechali w inne miejsce i po 10 latach wrócili, to ta ferma będzie dalej pracowała sama.

– No, dobrze, ale zwierzętami ktoś musi się zajmować.

– Chodzi o rośliny i o miejscowość. Czyli roślinność absolutnie da sobie radę. Będzie miała i wodę, i substancje odżywcze, bo każda roślina zapewnia innej substancje odżywcze.

– To brzmi jak bajka. Ale teraz były te pożary w Australii, ciekawe, czy to ich ominęło, czy oni byli w innym regionie, czy nie daj Boże zaszkodziły im?

– Jak były pożary, to śledziłem w internecie, czy coś tam się pojawi na ich stronach i nie było żadnych informacji. Wiem, że to wszystko przeżyli bez problemów. Jakiś czas temu były silne ulewy w Australii. Taka ulewa zmywała wszystko na swojej drodze. A u nich ta ulewa nie zrobiła żadnej szkody, dlatego że taki system, gdzie są drzewa, gdzie jest trawa, jest roślinność, to nie pozwala ulewie zmyć ziemi. Ta ziemia jest chroniona. Możemy powiedzieć o innym wypadku, który mamy teraz – mamy susze, których nigdy nie było na naszych terenach. Suchowieje może były gdzieś tam na południu, na południu Ukrainy, gdzie wiatr niesie piasek, to tu nigdy czegoś takiego nie było. Tu zawsze była ziemia, zawsze była wilgoć. Teraz widzimy rozległe pola wyschłe, prawie nie ma na nich wierzchniej warstwy humusu.

– To brzmi strasznie.

– To brzmi strasznie, do tego doprowadziła wieloletnia praktyka monokultury, gdy sadzi się lub sieje się tę samą kulturę, na przykład kukurydzę czy słonecznik czy jeszcze coś. I ta kultura po prostu wyjaławia ziemię, po zbiorze tej kultury na polu nic nie zostaje, pole jest nagie, niczym nie przykryte, albo jeszcze znowu się orze i ziemia po prostu degraduje się, wierzchnia warstwa przesusza się, wiatr ją zwiewa. Jeśli dobrze pamiętam, to na jeden centymetr humusu w warunkach naturalnych trzeba żeby minęło sto lat.

– Brzmi okropnie.

– A zwiać go – to moment i już go nie ma. Są dwa sposoby uprawy: jeden to zrównoważony – permakultura, polikultura, czyli wiele różnych roślin, które wspierają jedna drugą i drugi – monokultura, hektary gołej, jeszcze chemią dobitej ziemi.

– A ja właśnie chciałabym jeszcze powrócić do tego nieprzekopywania ziemi, nieorania pola; bo ktoś powie: „A dlaczego? Tak przecież zawsze robili nasi przodkowie!”. A tu chodzi o te bakterie – tlenowce i beztlenowce. Gdy ich nie przekopujemy, to one maja czas, żeby okrzepnąć – jedne na głębokości, a drugie na zewnątrz.

– Dokładnie tak. Tu możemy wrócić do Jana Owsińskiego, który ponad sto lat temu o tym pisał, że przeorując, przekopując ziemię – czy to w ogrodzie, czy na polu – mieszamy bakterie i inne istoty, z których jedne lubią żyć pięć centymetrów pod ziemią czy całkiem na powierzchni, a inne – ze 30 centymetrów. I jeśli je wymieszamy, to tak jakby na przykład Eskimosa przerzucić do Afryki, a Afrykańczyka do tundry. Taki jest to szok dla tych organizmów, którego one po prostu nie przeżywają. Inna sprawa, że robaki deszczowe drążą swoje tunele na dość dużą głębokość.

– Zaraz, zaraz! Deszczowe robaki to jest to, co po polsku nazywamy „dżdżownice”.

– Tak. One tworzą grunt, są też sanitariuszami gruntu, zjadają resztki organiczne i roznoszę te resztki organiczne po całym obszarze gruntu. Tworzą one takie tunele w ziemi, przez które na przykład woda tam się dostaje, przenika powietrze, rośliny maja możliwość podążać tymi tunelami – korzenie puszczać.

– I można powiedzieć, że ziemia w ten sposób oddycha.

– Tak. I w ten sposób tworzy się porowata, puszysta struktura ziemi. I gdy my to przeorujemy to wszystko niszczymy. Psujemy całą pracę dżdżownic. Ziemia staje się zbita, sprasowana. Po tym, jak ją skopiemy i grabiami zagrabimy, to na chwilę będzie puszysta, ale potem pierwszy deszcz zbije ja w taka skorupę i ziemia nie będzie mogła oddychać. Dlatego właśnie nie przekopując ziemi, dajemy możliwość dżdżownicom wykonywać swoją robotę, a rośliny, które tam w ubiegłym roku puściły korzenie na kilkanaście centymetrów w głąb i te korzenie przez zimę obumrą, przegniją, to te korzenie zostawia w ziemi substancje odżywcze, biomasę w ziemi. Dżdżownice to zjedzą i będzie ziemia przewietrzona i…

-…nakarmiona.

– Tak! Nakarmiona. Dlatego, tak jak jeszcze Owsiński pisał, że jeśli wierzchnią warstwę zruszyć, czy chwasty wyrwać czy zrobić rowki, do których wysieje się nasiona, to tylko na pięć do dziesięciu centymetrów i nie głębiej.  Niektórzy mówią, że można widłami zruszyć, jeśli ziemia mocno zbita, ale tylko zruszyć, nie przerzucając, nie mieszając różnych warstw gruntu.

– Ja myślę, że to jest dla tych, którzy może nie do końca wierzą, ale chcieliby poeksperymentować z tą metodą.

– Oczywiście! Można sobie zrobić dwie grządki eksperymentalne obok – jedna tradycyjna, a druga – eksperymentalna. Rezultat nie pojawi się od razu, ale z pewnością urodzajność z roku na rok będzie się podnosić.

(-)

Szanowni słuchacze, bardzo byśmy chcieli, żeby temat zainteresował was na tyle, żebyście rzeczywiście chcieli poeksperymentować. To tylko wstęp naszych rozmów z Sergiuszem, gdzie to on jest fachowcem, a ja laikiem od zadawania pytań. On ma ogród, a ja – tylko balkon i parapety. Chcielibyśmy także was zachęcić do zadawania pytań, a może zechcecie podzielić się z nami swoimi doświadczeniami? Wkrótce wam to umożliwimy. Teraz powoli przechodzimy do dalszego punktu naszego programu:

(-) Humoreska

I znowu dzielę się mikrofonem z Romanem Bodnarem:

(-) Hit-Parad

To już koniec naszej dzisiejszej audycji, drodzy słuchacze. Przygotowali ją dzisiaj: Szymon Krzysztoń, Roman Bodnar, Sergiusz Petryczenko i Jarosława Chrunik. Wpraszamy się do was na „warenyky”, bo sami nie mieliśmy czasu ich przygotować, życzymy wam miłego wieczoru i do usłyszenia! Chrystus zmartwychwstał! Zaprawdę zmartwychwstał! (jch/apod)

30.04.2020 – godz. 10.50 (opis do dźwięku)

6 maja żłobki i przedszkola w Polsce wznowią pracę. Problemy finansowe wywołane epidemią koronawirusa stanęły na przeszkodzie w zakończeniu budowy cerkwi greckokatolickiej w Elblągu. Ukraiński prezydent Wołodymyr Zełenski podpisał ustawę o rynku ziemi. Ukraińskie władze zablokowały wylot samolotu z ukraińskimi pracownikami do Londynu. Dokładniej tym opowiem za chwilę. Dziś jest czwartek 30 kwietnia. Z wami jest Hanna Wasilewska. Witam.
(-)
6 maja żłobki i przedszkola w Polsce wznowią pracę. Zakłady te będą funkcjonować w tzw. reżimie sanitarnym. Rząd przedstawił szczegóły dotyczące II etapu znoszenia ograniczeń. Pozwolono na otwarcie żłobków i przedszkoli, ale ostateczna decyzja zostanie podjęta przez odpowiednią jednostkę, który nimi zarządza – wyjaśnia premier Mateusz Morawiecki. Premier obiecał, że rząd nie pozostawi bez pomocy tych rodziców, którzy nie będą mogli wozić swoich dzieci do żłobków albo przedszkoli. Dla takich ludzi przewidziana jest pomoc w wychowaniu.. Rodzice uczniów klas 1-3 szkoły podstawowej na decyzję o powrocie ich dzieci do szkół muszą poczekać. Szkoły mają być zamknięte do 24 maja.
(-)
Problemy finansowe wywołane epidemią koronawirusa stanęły na przeszkodzie w zakończeniu budowy cerkwi greckokatolickiej w Elblągu. Greckokatolicka wspólnota w Elblągu podjęła się budowy nowej świątyni ponad 10 lat temu. Ukraińska społeczność Elbląga aktywnie zbierała pieniądze w cerkwiach i na wydarzeniach świeckich, gdy te się odbywały. Obecnie pozostały do zrealizowania prace wykończeniowe, na które brakuje pieniędzy, bo wydarzenia zostały odwołane, a do cerkwi w czasie pandemii ludzie nie chodzą. Miejscowi biznesmeni, którzy także aktywnie pomagali, teraz sami są w ciężkiej sytuacji. Dlatego parafia greckokatolicka w Elblągu zwraca się do wszystkich ludzi dobrej woli z prośbą o wsparcie finansowe tej inicjatywy. “Nowa świątynia będzie nie tylko miejscem kultu dla naszej wspólnoty ale również ozdobą Elbląga a także dowodem braterskich stosunków między społecznością polską i ukraińską.” – parafianie zwracają się na stronie internetowej cerkwi w Elblągu. Właśnie na stronie cerkiew_Elblag.pl można znaleźć numer konta bankowego do wpłat. Nie pozostawajcie obojętni.
(-)
Ukraiński prezydent Wołodymyr Zełenski podpisał ustawę o rynku ziemi. Wcześniej odpowiednie prawo przyjął ukraiński parlament. Pozwoli ono na obrót ziemią rolną, co było na Ukrainie niemożliwe do tej pory. O szczegółach z Kijowa Paweł Buszko:
[korespondencja w języku polskim]
Ukraińskie władze zablokowały wylot samolotu z ukraińskimi pracownikami do Londynu. Wcześniej przedstawiciel ukraińskiego rządu informował o braku zgody na wyjazdy Ukraińców do pracy za granicę z powodu koronawirusa.
(-)
Polscy pracodawcy także planowali organizować dla Ukraińców rejsy czarterowe, bo po masowych powrotach obywateli Ukrainy do domu, w Polsce pojawił się deficyt pracowników. Poinformował o tym prezes agencji zatrudnienia Krzysztof Inglot – informuje TSN. Pracodawca zaznaczył, że skrajnie brakuje pracowników do zbiorów, sytuacja na wsi pogarsza się. W poniedziałek Inglot poinformował, że rejsem czarterowym planowane jest dowiezienie 200 Ukraińców do Wrocławia. Natomiast wczoraj gabinet ministrów Ukrainy wprowadził tymczasowy zakaz wyjazdu obywateli Ukrainy do pracy za granicę. Na razie wyjechać mogą tylko, by odwiedzić rodzinę, która przebywa na terenie UE.
(-)
Były to dzisiejsze wiadomości. Z nową porcją informacji czekać będę na was jutro o 10:50. Program przygotowała i poprowadziła Hanna Wasilewska. Dziękuję za uwagę i do usłyszenia. (dw/bsc)

29.04.2020 – godz. 18.10 (opis do dźwięku)

Chrystus zmartwychwstał! Zaprawdę zmartwychwstał! Witam was, drodzy słuchacze, w środę, 29 kwietnia, w programie „Z dnia na dzień” na falach Polskiego Radia Olsztyn. Przed mikrofonem – Jarosława Chrunik. Wraz z nadejściem wiosny koronawirus traci na sile – ostatniej doby znowu nie było nowych zakażeń w naszym regionie; czekamy na nowe wyzdrowienia tych, kto zachorował. I przechodzimy do innych tematów.

(-)

W niedzielę minęła 34 rocznica katastrofy w Czarnobylu. Tego tragicznego dnia, 26 kwietnia 1986 roku świat stał się świadkiem jednej z najstraszniejszych katastrof w historii ludzkości – wybuchu reaktora w Czarnobylskiej Elektrowni Atomowej. Dziesięć dni trwał pożar, 60 ton substancji radioaktywnych wydostało się do atmosfery. Promieniowanie izotopów 30-40-krotnie przewyższała promieniowanie podczas wybuchu bomby w Hiroszimie. Ucierpiało prawie 2 mln ludzi. Obecnie na skażonym terytorium częstsze są przypadki białaczki, raka tarczycy i ludzie częściej zwracają się do lekarzy z chorobami krążeniowymi. Niedawno znowu na Ukrainie wywołały trwogę pożary w strefie zamkniętej. Pożar lasu wybuchł 4 kwietnia, otwarty ogień udało się opanować dopiero dziesiątego dnia – tak jak 34 lata temu. Pożar zniszczył ponad 11 tysięcy hektarów lasu. W Państwowej Służbie Nadzwyczajnych Sytuacji podano, że promieniowanie nie przekracza norm. Pożar w strefie czarnożylskiej znowu przypomniał, że zagrożenie istnieje cały czas, a ze skutkami katastrofy bardzo trudno jest walczyć. Dzisiaj posłuchamy programu „Czarny punkt na mapie” Rówieńskiej Rozgłośni Radiowej, autorstwa Walentyny Hordycz. Materiał ten był prezentowany na Festiwalu RTV „Kalinowe Mosty” i opowiada o życiu mieszkańców wsi Budymla na Polesiu. Zwróćcie uwagę, jak sąsiedztwo Białorusi ciekawie wpływa na język mieszkańców Polesia. Słuchamy!

(-)

Pięćdziesiąt kilometrów od centrum rejonowego Dubrowycia na Rówieńszczyźnie, w prawo od trasy międzynarodowej, asfalt zamienia się na brukówkę. Znikają potoki aut, a na ich miejsce pojawiają się malownicze pejzaże – gęste lasy, bagna. Część z nich wchodzi do Rówieńskiego Rezerwatu Przyrody, tak więc polowanie na dzikie zwierzęta, zbieranie grzybów, jagód i żurawiny jest tu zabronione. Na mapie łącznego skażenia Ukrainy ta miejscowość zaznaczona jest kolorem czarnym, jako bardzo skażona. Ciemny punkt na mapie jest akurat tam, gdzie położona jest wieś Budymla w rejonie dubrowickim. Tutejsi mieszkańcy dobrze pamiętają, jak ogłoszono o awarii na Czarnobylskiej Elektrowni Atomowej i jak plamami płonęły ich lasy.

– Pamiętam dobrze jak ogłosili, mogę powiedzieć datę i wszystko.

– Chmura poszła na nasz rejon i wtedy zaczęły się deszcze. To faktycznie spadło na naszą ziemię

– To w lesie tak powypalało, u nas takimi plamami, gdzieś tak 5×5, tak jakby pożar przeszedł – wszystko spaliło. Padało chmurami na ziemię… a czemu dali tu drugą kategorię? Znaczy, że coś zajęło.

Wieś Budowla należy do strefy bezwarunkowego wysiedlenia. W latach 1994-96 ludzie zaczęli wyjeżdżać, ale odbywało się to jakoś spontanicznie, – wspomina emeryt, Iwan Torczyło:

– Na początku jak to się zaczęło to nas zapisywali do obwodu rówieńskiego. Całą wieś zapisywali, wiem, że ja do Diad”kowycz pisałem się, potem pisałem się gdzieś do Hruszwicy, ale i tak nigdzie nas nie przesiedlono. Nikt się tam nie osiedlił. Potem gdzieś z Sum, pięć kilometrów od Sum, jeździłem tam Syrowatka, Wielka Syrowatka. Tam ze dwadzieścia rodzin zapisano. A więcej nie brali. A pozostałych to w rejonie młynowskim, tam gdzie Wielkie Ozery niedosiedlili, to naszych osiedlili. A konkretnie dla nas, dla Budowli, nikt nie budował.

– To nie oznacza, że jeśli pan pozostał tu, to znaczy, że pan nie chciał pojechać wtedy.

– Słusznie! Tak jak nam powiedziano – gdzie zechcesz, tam się zapisz. Nam takiej możliwości nie dano.

Łącznie ze wsi wyjechało prawie 70 rodzin. To jedna trzecia wszystkich mieszkańców. 39-letni Mykoła Denysowycz jest jedynym we wsi, który wyjechał, ale wrócił:

– Pojechałem. Rejon młynowski, obwód rówieński. Do tej wsi z naszej wsi wyjechały zdaje się, trzy rodziny, ale one zostały.

– Dlaczego pan jednak wrócił?

– Nie podobało mi się, po prostu nie chcę tam żyć i nawet wspominać nie chcę. A cóż tam dobrego? Nie mogłem tam przywyknąć i do kultury, i w ogóle mi się tam nie podobało. Jak tam tak i tu – bierz pług w ręce i orz! A co do promieniowania, to cóż… i tam ludzie umierają, i tu umierają.

– Nie żałuje pan wcale, że wrócił?

– Ani na jotę, nie. Ani trochę nie żałuję. Tu wszyscy są mi rodziną. My przywykliśmy żyć jak stonka – ty ją trujesz, a ona żyje.

52-letni mieszkaniec wsi Budomla Anatolij w ogóle nie chciał opuszczać wsi. Mówi, że ziemia choć skażona, ale rodzinna:

– Takich osobiście na sobie skutków nie zauważyłem. A na dzieciach i na wnukach to zauważam. Wiele dzieci zaczęło się rodzić niepełnosprawnych i ja też mam takiego wnuka. Zauważam, że coś tu jest nie tak, jak było w naszych latach.

(-)

Obecnie w Budomli mieszka prawie 700 osób, jedna trzecia z nich to dzieci. Przy czym młodzież woli opuścić rodzinna wieś. Szarość bagien i brak pracy jej nie pociąga. Do tego obecnie Budomla jest jedyną na Rówieńszczyźnie wsi, które należą do drugiej kategorii skażenia, czyli strefy bezwarunkowego przesiedlenia. Przewodniczący perebrodowskiej rady wiejskiej, w skład której wchodzi Budomla, Wałerij Kryżyk opowiada, że ten status zabrania nawet budować się. Mimo to ludzi we wsi jest coraz więcej. A żeby było gdzie mieszkać, domy budują bez projektów i pozwoleń:

– Faktycznie budynki powstają i co roku je budują – już ile ja pamiętam – ale faktycznie nie można ani konta bankowego założyć, ani otrzymać adresu pocztowego, nie można obecnie otrzymać rekompensaty za paliwo twarde tak jak w normalnych warunkach. Chociaż ludzie żyją rodzinami, ale zgodnie z prawem nie mogą tego otrzymać, bo nie ma ich (w spisie).

– Ale jakąś działkę przecież trzeba otrzymać!

– My nie możemy wydzielić im działki, ponieważ na chwile obecna to jest strefa martwa. Jej tak jakby nie ma na Ukrainie – tej ziemi.

Wałerij Kryżyk opowiada, że mieszkańcom wsi nie raz proponowano przeprowadzić walne zebranie i większością głosów zgodzić się na to, żeby przekwalifikować wieś z drugiej do trzeciej strefy. Jednak mieszkańcy na razie nie zgadzają się.

– Na ile rozmawiam z ludźmi, to powiem pani, że istnieje małe prawdopodobieństwo tego, że mieszkańcy wsi zagłosują zgodnie z ich życzeniem przejść do trzeciej strefy.

– W czym problem, żeby przejść do trzeciej strefy? Wtedy ludzie będą mogli otrzymywać pozwolenia na budowę, będą mogli otrzymywać ziemię, budować się, mieć adres pocztowy nareszcie.

– Z jednej strony to tak, ale z drugiej – przez tych dwadzieścia lat ludzie już się do tego przyzwyczaili, że nikt im nie wydaje pozwolenia na budownictwo, o nich nie pamiętają służby państwowe, nikt się nimi nie interesuje – żyjcie jak chcecie. Pomocy żadnej, ponieważ to jest druga strefa, nie mają w ostatnich latach. Nie wierzą, że jak przejdą do trzeciej strefy to coś się zmieni na lepsze.

Poza mikrofonem przewodniczący rady wiejskiej przyznaje, że ludzie boją się, żeby po przejściu do trzeciej strefy nie odebrano im domów, które zbudowali bez żadnych dokumentów. Niedawno mieszkańcom wsi Budomla przybył jeszcze jeden problem: przy ich punkcie felczersko-położniczym zamknięto kiosk apteczny:

– I raptem nie możemy kupić żadnych tabletek, żadnego zastrzyku, nic! Przecież u nas powinna być apteka przy tym punkcie. Obowiązkowo trzeba zrobić żeby to było. Ona mówi, że zabronili – ta medyczka – że ktoś inny kupił aptekę i nie daje. Wymierają, mówi – i wszystko. Co mamy teraz robić? Niech się trafi jakiś wypadek, coś potrzebne, jakieś tabletki, od temperatury na przykład, czy cokolwiek…

– I trzeba jechać do rejonu!

– Tak nie może być!

– Przecież umrzeć po drodze można!

– Jak tak? Z drugiej strefy czarnożylskiej wziąć i zabrać aptekę, żeby nie było jej we wsi? No jak?

Kierowniczka punktu felczersko-położniczego Budomli Marija Pawłoweć, kiwając w stronę pustych szafek, gdzie jeszcze niedawno stały leki, dziwi się – jak można było zamknąć kiosk apteczny:

– Zawsze starałam się, żebym miała wszystko w zapasie. Żeby nie było tak, że jak ludzie przyjdą, to ja powiem, że nie mam. Zdaje mi się, że to aż wstyd tak powiedzieć. Jesteś w pracy i czegoś nie masz. A tu w marcu przyjechali z apteki od razu ze skrzynką – dawajcie wszystko, co tu jest. Resztkę medykamentów, które zostały na 400 hrywien, wie pani, żal mi było – swoje pieniądze założyłam. Przecież potrzebny jest bandaż, potrzebny zieleniec, ludzie potrzebują wszelkich drobiazgów. Ot, zostało mi tu do 300 hrywien, ale nie dostaję niczego nowego. Przychodzą ludzie – tego głowa boli, ten ma temperaturę, a ja nie mam co dać. Trzeba jechać do szpitala, a u nas jest tak, niech pani zobaczy: poszłam na wezwanie, osłuchałam dziecko, dziecko jest chore, trzeba mu dać antybiotyk, ale ja go nie mam. Marszruta rano poszła do Dubrowyci, nie pojechałeś rano, to dopiero jutro rano znowu możesz pojechać. I już dzwonią do kierowcy – kup mi to, kup mi tamto. Ja piszę kartkę, żeby kupił co trzeba. Wejdzie do apteki, jak kolejka jest mała to kupi, a jak duża, to kiedy będzie stał? I tak choroby się przeciągają, jak nie ma leczenia od razu.

Marija Pawłoweć przyznaje, że całe instrumentarium wiejskiego punktu felczersko-położniczego to tonometr i termometr. Nie ma nawet dozymetru, więc zmierzyć poziom promieniowania można tylko raz w roku, gdy przyjeżdżają fachowcy z centrum rejonowego. Oczywiście, oni stosują pewne środki kontroli radiologicznej, uzdrawiania ziemi i ludzi, jednak z roku na rok zdrowie mieszkańców pogarsza się, konstatuje Marija Pawłoweć:

– Zdrowie się pogarsza, zwłaszcza narządu ruchu, wszyscy starsi ludzie jakoś tak źle chodzą, jakoś tak bokiem ludzie zaczęli chodzić, nogi wszystkich bolą. No, nie wszystkich, ale większość ludzi jak się zwracają, to jakieś osteochondrozy, jakieś choroby kręgosłupa, nogi wszystkich bolą starszych ludzi. A młodzi? Młodzi bardziej z ciśnieniem mają problemy, tarczyca u wielu jest powiększona.

– A czym może to pani wytłumaczyć?

– Tłumaczę to promieniowaniem; już dawno nam mówiono, że niedaleko od elektrowni to psychika ucierpi i kości.

(-)

Cóż, tak się dzieje, gdy człowiek straci szacunek do tego, co zostało mu dane za darmo. Szacunek – nie można go kupić, to wartość, której nie widać, ale jej brak odczuwamy bardzo boleśnie w każdej sferze życia. Na dzisiaj to tyle, drodzy słuchacze. Program przygotowała i przedstawiła Jarosława Chrunik. Z wielkim szacunkiem dla was żegnam się do jutra, a jutro razem z Sergiuszem Petryczenką spróbujemy was czymś zaskoczyć. Mam nadzieję, że się wam to spodoba. Bądźcie zdrowi i miłego wieczoru, drodzy słuchacze! Chrystus zmartwychwstał! Zaprawdę zmartwychwstał! (jch/kos)

29.04.2020 – godz. 10.50 (opis do dźwięku)

Film dokumentalny Akcja Wisła na kanale TVP Historia połączył Ukraińców w Polsce, którzy wczoraj obchodzili 73. rocznicę przesiedlenia. Ukraińcy w Polsce proszą prezydenta i parlament o potępienie Akcji Wisła. O tym dokładniej opowiem dzisiaj. W kalendarzu środa 29 kwietnia. Przy mikrofonie Hanna Wasilewska. Dzień dobry.
(-)
Film dokumentalny Akcja Wisła na kanale TVP Historia połączył Ukraińców w Polsce, którzy wczoraj obchodzili 73 rocznicę przesiedlenia. 28 kwietnia 1947 r. Grupa Operacyjna „Wisła” rozpoczęła wysiedlanie ludności ukraińskiej z południowo-wschodniej Polski. Operacją dowodził gen. Stefan Mossor. Działania prowadzone były w sposób brutalny i bezwzględny. W ciągu trzech miesięcy na Ziemie Zachodnie i Północne przymusowo przesiedlono ponad 140 tys. Ukraińców. Niezależnie od ograniczeń, które nałożyła na nas epidemia, Ukraińcy na Warmii i Mazurach uczcili pamięć ofiar Akcji Wisła w 73 rocznicę radzieckiej zbrodni. W Olsztynie dzień rozpoczęto od modlitwy w kościele greckokatolickim – mówi parafianin i redaktor cerkiewnej strony Andrzej Faranczuk:
Oczywiście rano była msza z modlitwą za ofiary, ale z tego powodu, że są te ograniczenia, to bardzo skromnie. Wspomnę dodatkowo o naszej stronie. Jakiś czas temu robiliśmy wystawę pamiątek, które mamy w domach, więc wszystko przypominamy na naszej stronie. Jak to było.
(-)
Myślę, że największym uczczeniem – Olena Kariwec – jest kontynuowanie tradycji. I to naszym dzieciom możemy podarować nie tylko teraz, w dzień rocznicy, ale na co dzień. Mówimy po ukraińsku; uczymy się historii, czytamy książki historyczne, uzupełniamy swoją wiedzę, uzupełniamy pewne mity, które gdzieś też krążą wokół wydarzeń historycznych. Próbujemy zrozumieć wiele więcej, dwie strony tej historii, żeby być bardziej obiektywnym, naprawdę konkretne obchody w czasie kwarantanny nie udają się, bo ani nie możemy odwiedzić miejsc, z których zostali wysiedleni nasi dziadkowie, ani nie chcemy odwiedzać póki co żadnych pomników, bo chcemy zachować pewne zasady w związku z kwarantanną; jednak czekamy na film, który będzie o 18:00 na chyba 1 kanale, staramy się omijać miejsca publiczne; poczekamy i myślę, że później, innym razem, postawimy znicz.
Ukraińcy w Elblągu też pamiętają swoją historię i tych, których nie ma dzisiaj. Niestety, warunki nie sprzyjają spotkaniom, więc jesteśmy oddzielnie, ale przy pomocy różnych środków łączności – dzieli się przedowniczący elbląskiego oddziału ZUwP Stefan Dembicki:
-Być ciężko, ale dzisiaj jest audycja TVP Historia o Akcji Wisła, będziemy oglądać, wszyscy poinformowani. Głównie to telefony z ludźmi, którzy przeżyli Akcję Wisła, to już starzy ludzie, ale oni każdego jakoś wspominają o tym i muszą, nawet skromne wydarzenie z tego zrobić. Teraz nie można, ale mimo wszystko podzwonimy do siebie, żeby porozmawiać.
-Czy jest jakaś wspólna modlitwa elblążan dzisiaj?
-No nie, wspólnej modlitwy nie ma, ale jak w cerkwi ksiądz taką modlitwę prowadzi…jak już wrócimy do świątyni, będziemy tam fizycznie, to pewnie taka modlitwa będzie jak co roku za ofiary.
W związku z 73 rocznicą Akcji Wisła zarząd główny ZUwP opublikował odezwę, w której prosi Prezydenta Polski i Parlament o potępienie przesiedlenia ponad 140 tysięcy osób narodowości ukraińskiej w 1947 roku – pisze Nasze Słowo.
Skutki deportacji z rodzinnych ziem południowo-wschodniej Polski na zachód i północ, niezależnie od tego, że minęło wiele dziesięcioleci, ciągle odczuwane są przez mniejszość ukraińską – piszą autorzy odezwy, którzy nazywają Akcję Wisła największą zbrodnią komunistyczną w historii naszego państwa. Członkowie zarządu ZUwP przypominają, że Senat RP w rezolucji z 3 sierpnia 1990 roku potępił te wydarzenia, w których zastosowano zasadę zbiorowej odpowiedzialności, co charakterystycznej jest dla systemów totalitarnych. Według działaczy ukraińskiej organizacji, dokumenty historyczne jasno pokazują, że cel deportacji polegał nie na walce z uzbrojonym ukraińskim podziemiem, a w „ostatecznym rozwiązaniu problemu ukraińskiego w Polsce” – jak napisano w jednym z dokumentów wojskowych okresu przygotowań do Akcji Wisła. W odezwie podkreślono, że po odzyskaniu przez Polskę niepodległości w 1989 roku władza państwa polskiego częściowo odpokutowała szkodę wyrządzoną społeczności ukraińskiej w czasie deportacji. Przede wszystkim uregulowano sprawę własności instytucji religijnych, która została skonfiskowana ukazem z 1949 roku. W 2004 roku specjalne emerytury otrzymały osoby uwięzione bez wyroków sądowych w tzw. Centralnym Obozie Pracy w Jaworznie. Na podstawie decyzji wojewody małopolskiego i sądów administracyjnych kilkunastu byłym właścicielom zwrócono lasy w powiecie gorlickim. Jednak większość oczekiwań, według działaczy ZUwP nie została zrealizowana. Dlatego zwrócili się do prezydenta, parlamentu i rządu RP ze takimi sprawami: potępienia przez Sejm RP Akcji Wisła jako takiej; która nie znajduje usprawiedliwienia jako zbrodnia komunistyczna; zakończenia śledztwa w sprawie tej zbrodni komunistycznej przez IPN; zwrot dawnym właścicielom, albo ich potomkom ziemi, albo odpowiedniej rekompensaty.
(-)
Nasza audycja dobiega końca, dziękuję więc wam za uwagę i zapraszam do radioodbiorników jutro o 10:50. Program przygotowała i poprowadziła Hanna Wasilewska. Do usłyszenia. (dw/apod)

28.04.2020 – godz. 18.10 (opis do dźwięku)

Chrystus zmartwychwstał! Zaprawdę zmartwychwstał! Witam was, drodzy słuchacze, we wtorek, 28 kwietnia, na antenie Polskiego Radia Olsztyn; przed mikrofonem – Jarosława Chrunik. Szanowni państwo, nie jet źle – na Warmii i Mazurach koronawirus nie chce się zadomowić. W ostatnich dniach doszło tylko jedno zakażenie. Znacznie szybciej rośnie liczba wyzdrowień. I bardzo dobrze! A dla nas dziś jest pamiętna data. 73 lata temu wyruszył pierwszy transport na północ i zachód w ramach Akcji „Wisła”. Polegała ona na masowej deportacji Ukraińców – wysiedleniu całych wsi i osad oraz rozproszeniu ludności cywilnej z terenów Polski południowo-wschodniej, głównie na Ziemie Zachodnie. Prawdopodobnie decyzja o przeprowadzeniu Akcji „Wisła” zapadła w Moskwie, dopiero później zostały przyjęte decyzje Biura Politycznego KC PPR i Państwowej Komisji Bezpieczeństwa RP. Pierwotnie ta akcja miała się nazywać „Zachód”, a wcześniej przeprowadzono akcję „Wschód” – przesiedlenie Ukraińców na radziecką Ukrainę. Wiele historii o Akcji „Wisła” można opowiedzieć, ja dzisiaj proponuje posłuchać pani Nadziei Owczarz – długoletniej bibliotekarki z Bań Mazurskich. Pani Nadzieja urodziła się we wsi Horostyte na Chełmszczyźnie. Jestem pewna, że wielu z nas pamięta tę elegancką panią, zawsze uśmiechniętą, zawsze w stylowych kapeluszach, które jeszcze bardziej dodawały jej uroku. Poprosiłam ją kiedyś, żeby mi opowiedziała, jak to było:

(-)

– Trudno sobie wyobrazić życie bez piosenki. Jak tylko sięgam pamięcią, to zawsze piosenka była obecna w życiu. Jeszcze od dzieciństwa – i babunia śpiewała… takie piosenki, jakich teraz nawet nie usłyszysz. Takie bardzo umiejscowione w tej wsi, gdzie się urodziłam, gdzie mieszkaliśmy. Wieś ukraińska, śpiewali i starzy, i młodzi, i dzieci – piosenka była obecna cały czas. Szli na pole, wracali z pola, w chatach już potem. Wieczorami, latem zbierała się młodzież i rozbrzmiewała ta pieśń. Rozbrzmiewała… Boże mój, z sąsiednich wsi szli na piosenkę, bo już zebrała się młodzież. Kobiety „na prządkach” zbierały się. No i ja byłam dwa razy „na prządkach”! kiedyś kobiety przędły, bo właściwie wieś ubierała się we wszystko własne. Trzeba było len obrobić i naprząść, natkać, a „prządki” – to właśnie wtedy, gdy na „skowrotkach”, bo tak u nas nazywali to, na czym się przędło. Wrzecion ja już nie pamiętam, na wrzecionach u nas się nie przędło. Zbierało się kilka albo kilkanaście, w zależności od tego jak duża była chata. To jak tam machała ręką i nogą, kręciła to kółko, to rozmawiały, rozmawiały, a potem śpiewały i śpiewały. I ot, dziwne! Znaczy – dziwne… czy ja wiem? Wiele piosenek, o których mówi się, że pochodzą z „Wielkiej Ukrainy”, u nas już się wtedy śpiewało. Jak one przywędrowały? Kto je przywiózł? Ale wiele piosenek… i to trzeba przyznać, że tak starali się poprawnie śpiewać. I tak te prządki… kolędy… ale zresztą wszędzie! Zakończyli kopanie ziemniaków – śpiewali; zakończyli żniwa – śpiewali (…). Jakoś tak myślę i tak jak z ludźmi rozmawiam, że dawniej było o wiele weselej żyć. Nasza młodość na paskudny czas wypadła, niespokojny, ciężki, ale zwłaszcza na wsi jakoś tak przyjaźnie żyli ludzie, spotykali się, no a każdemu spotkaniu towarzyszyła piosenka. Obowiązkowo. Nie mówiąc już o weselu czy o jakimś takim wydarzeniu, gdzie bez piosenki w żaden sposób nie może się obejść. I zresztą była piosenka na każdą okazję, na każdą rzecz, że gdzieś tam łyżka to coś tam będzie u Moszka, tak że rzeczywiście, były piosenki, które pasowały do każdego wydarzenia. To trudno sobie wyobrazić.
Trudno sobie wyobrazić. Tak jak trudno było sobie wyobrazić, że ten swojski, chociaż ubogi, ale miły sercu świat nieubłaganie przybliża się do katastrofy. Piosenka nadal towarzyszyła wszędzie Ukraińcom – czy w radości, czy w smutku, czy w trwodze. A w trwogi burzliwy XX wiek był bogaty. Najpierw część mieszkańców spokojnych, cichych, ukraińskich wsi uciekała od biedy, a potem od okropieństwa wojny, ale z głęboką nadzieją w sercu, że wrócą w rodzinne strony.

(-)

Cierniowe wieńce pisane były i podczas wojny, i po wojnie. Gdy przegrzmiały i ucichły ostatnie wystrzały armatnie, zdawało się, że życie powróci z nową mocą. Ludzie chcieli orać pole, zbierać plony, cieszyć się podrastającymi potomkami. Nie było im dane. Najpierw – 1946 rok. Przesiedlenia Ukraińców na radziecka Ukrainę. Potem – 1947: Akcja „Wisła”.

– U nas zaraz po wojnie, 1944-45, nawet w 46-tym roku to jeszcze był ten podział taki jawny. Wystawialiśmy ukraińskie spektakle – takie klasyczne, ukraińskie: „Beztałanną” wystawialiśmy, „Swatanie na Honczarówce”, potem „Natalkę-Połtawkę”; była taka sztuka… nie pamiętam autora: „Grzech i pokuta”. Wiem, że tam był Żyd. Chociaż u nas w wielu sztukach jest Żyd, to wtedy nam mówili: „Tylko wy tam tego za bardzo nie podkreślajcie!”. Ale wystawialiśmy, jeździliśmy nawet do sąsiednich wsi z tymi sztukami. A potem już sztuki ukraińskie poszły jakby do podziemia. Prawda, wyjechała część na Ukrainę, to wsie już trochę pustoszały, bo w 46-tym wyjeżdżali, a potem ten nieszczęsny wyjazd tutaj.

– Kiedy was wysiedlono?

– Przyjechaliśmy tu 17 czerwca. Tak.

– Jak to wyglądało? Czy byliście wśród tych szczęśliwców, którym chociaż cokolwiek pozwolono wziąć?

– Ja akurat byłam we Włodawie, tam w szkole. I już mówili, że już wywożą. Poszłam do domu pieszo i już w takiej wsi Wyryki – wielka wieś, trzy przystanki autobusowe są w jednej wsi. Za tymi Wyrykami już szereg wozów jechało, już jakąś wieś wieźli. Ja w domu pojawiłam się pod wieczór. I zaraz tego wieczoru wpadło wojsko. I przez noc trzeba było się zebrać. Top można sobie wyobrazić – bo rano był już wyjazd. Co można wziąć w nocy? Ale mało tego, to nie było robione w rękawiczkach, to było dość nachalnie. Tam ktoś krzyczy, bo kogoś biją, tam patrzysz – łuna gdzieś z jednej strony pali się, z drugiej strony pali się – sąsiednie wsie. To taki nastrój – i przerażenie, i żal, i zaskoczenie ogromne. I niewiara. Człowiek do ostatniej chwili – jechał i nie wierzył: jak tak można? Jak można z rodzinnego gniazda wyrzucić? Dzisiaj litujemy się nad ptakiem – nie wyrzucaj z gniazda. A to przecież byli ludzie! Tam ich przodkowie od pokoleń rodzili się, żyli… i człowiek już jechał, już wyrzucony z tego swego gniazda… wszystko zostało. U nas zostały i kury, cały drób, i owce, wszystko… no co można na wóz wziąć? Jeszcze wzięło się nie to, co trzeba było, a takie tam. Tak że to było… naprawdę… tego się nie wymaże, nawet gdyby człowiek trzysta lat żył. To jak fotografia w oczach stoi. I te łuny – tam gdzieś wieś płonie, tam płonie… Am gdzie były puste budynki, tam one płonęły.
Pod lufami karabinów Ukraińcy zostawiali swoje rodzinne chaty, które po II wojnie światowej znalazły się w granicach PRL i wyruszyli w nieznane. A droga, której nie da się pozazdrościć, prowadziła na tak zwane Ziemie Odzyskane, które wcześniej w podobnych okolicznościach musieli zostawić ich dotychczasowi mieszkańcy – Niemcy. W taki barbarzyński sposób władza komunistyczna chciała raz na zawsze rozwiązać „problem ukraiński”, licząc na nieuchronną, szybką asymilację przesiedleńców.

(-)

– My w powiecie Braniewo znaleźliśmy się – Lechowo. No, moi rodzice osiedli akurat w takim roboczym domku. Boże mój, ani okien, ani drzwi, jeszcze wyrwa w ścianie taka – pewnie pocisk jakiś uderzył. To aż nie chcę się wierzyć, że człowiek to wszystko przeżył tak jak przeżył; że jakieś choroby się nie przypałętały… Mama. Pamiętam, już jesteśmy na ciężarówce, bo w Ornecie był ostatni etap naszej tułaczki, a już tam dowozili samochodami. Ja się rozglądam, bo mnie to ciekawi – gdzie, co, a mama płacze. Płacze. Widzę, jak stoi, tam wiatr, bo to samochód otwarty – stoi i płacze. Jakże inaczej to przyjmowaliśmy! Bo widziała jak jechaliśmy, jak to się wszystko odbywało, z czym jechaliśmy, dokąd przyjechaliśmy. Zarośnięte te pola. Przyjechaliśmy, pozrzucali na placu. Deszcz leje, to wszystko moknie, te tobołki. Patrzę, jakiś taki budynek stoi, taki ładny i pusty. I okno uchylone. Wlazłam przez to okno, otworzyłam mówię: „Ludzie, schowajcie się pod dach, przynajmniej dzieci!”. Ledwo zdążyli – przychodzi milicjant. „Kto pozwolił?” – „Nikt nie pozwolił, proszę pana, ale widzisz człowieku, jak leje”. Prawda, troszkę burknął, ale nie krzyczał, nic nie mówił, nie wyrzucał. Zaczęły się meldunki, poszliśmy z tatą obejrzeć ten budynek. To wyglądało tak, jakby tam byli pochowani ludzie. Mama mówi – „Ja nie będę z niemieckimi trupami żyć pod jednym dachem”! no i my się właśnie w tym domku osiedliliśmy. Tam widocznie jakiś mini-szpital był, bo podłoga była zakrwawiona. Dopóki nie zapastowaliśmy, dopóty nie można było jej odmyć. Szorowaliśmy, myliśmy. No i tak zaczęło się to życie. Powoli, powoli, zaczęliśmy już siać i… ach, Boże! To było nędzne życie, co tu dużo mówić! Nędzne życie. My przywykliśmy żyć we wsi – Tu sąsiad, tam sąsiad, a tu – wszędzie pole, pagórki. U nas – równina, a tu za pagórkiem sąsiada nie widać. Tak że nie wrośliśmy w te ziemie.
Nie wrośliśmy w te ziemie. Na zawsze w sercach pozostała tęsknota za rodzinną wsią, rodzimą strzechą. Ponad siedem dziesięcioleci pielęgnujemy pamięć o rodzimych ścieżkach naszych ojców o dziadów, o cerkiewnych dzwonach, które zwoływały wiernych na liturgię. Wspominamy tych, którzy zakończyli życie jeszcze na rodzinnej ziemi; tych, kto nie dojechał na nowe, przymusowe miejsca osiedlenia; tych, kto dojechał i całe życie tęsknił za rodzinnymi stronami , dopóki jego kości nie spoczęły w obcych stronach. W każdej cerkwi, którą Ukraińcy zbudowali własnymi siłami w nowym miejscu osiedlenia, odprawiane są panachydy, odsłaniane są tablice pamiątkowe z napomnieniem dla potomnych. Tak jak na przykład w Reszlu, gdzie na kamiennej tablicy przy cerkwi widnieją słowa z wiersza Ołeksandra Ołesia (…)

(-)

Nie raz moja mama mówiła: „Żeby tylko wojny nie było!” I to jest prawda. Żeby tylko wojny nie było, a ze wszystkim innym można sobie poradzić. Była z wami Jarosława Chrunik. Dziękuję za uwagę i zapraszam jutro o tej samej porze. Chrystus zmartwychwstał! Zaprawdę zmartwychwstał! (jch/apod)

28.04.2020 – godz. 10.50 (opis do dźwięku)

Statystyka zachorowań na koronawirusa na Warmii i Mazurach poprawia się. To może cieszyć. Wczoraj w naszym regionie wyzdrowiało 10 osób. Od początku epidemii, na Warmii i Mazurach wykryto 144 zakażenia, 83 osoby wyzdrowiały, jedna zmarła. W tym roku Ukraińcy w Polsce świętują 30-lecie odrodzenia Plastu w Polsce. Na jedynym otwartym polsko-ukraińskim przejściu granicznym Korczowa-Krakowiec organizowano nielegalne przewozy obywateli Ukrainy. Ukraińskie władze zapowiadają otwarcie niektórych targowisk z produktami żywnościowymi. Dokładniej o tym usłyszycie za chwilę w ukraińskim programie informacyjnym. Dziś jest wtorek 28 kwietnia. Z wami jest Hanna Wasilewska. Witam.

(-)

W tym roku Ukraińcy z Polski obchodzą 30-lecie odrodzenia Plastu w Polsce. Opowiedziała nam o tym Hanusia Tymec – plastunka z ponad 10-letnim stażem. Z powodu epidemii obchody w tym roku musiały zostać przeniesione do internetu mówi Hanusia:
-Stworzyliśmy na FB fanpage 30-lecia odrodzenia Plastu w Polsce, będziemy odtwarzać naszą historię od początku, jak to było; już pojawiły się zdjęcia pierwszego zjazdu wcześniej wspomnianego z grudnia 90 roku. Pojawiły się zdjęcia z pierwszego obozu w… tam, gdzie planujemy obchody 30-lecia, to obóz z 91 roku, dwa lata przed moim narodzeniem, gdzie po 29 latach też byłam komendantem obozu, to mnie się osobiście spodobało, bo teraz jest tam zupełnie inny teren, inaczej wygląda i to bardzo ciekawe oglądać te fotografie, bo my, młodsze pokolenie, które jest teraz bardzo aktywne, bardzo często nie znamy ludzi z tych zdjęć, albo bardzo rzadko znamy; kilku tylko i właśnie dlatego chcieliśmy zrobić taką akcję i spotkać się w sierpniu, poznać się, żeby spotkali się komendanci różnych obozów, omówili jak to było, jak teraz jest, porównali co się zmieniło. Póki co zaczynamy to organizować w mediach społecznościowych. Mam nadzieję, że w przyszłym roku nasz plan będzie zrealizowany i przeprowadzimy obchody połączone z obozami.
Na razie obchody w Mrygłodach zaplanowane są na 8-9 sierpnia tego roku. Natomiast w związku z niestabilną sytuacją epidemiczną na całym świecie organizatorzy nie są jeszcze pewni, czy obchody odbędą się. Dlatego zachęcają wszystkich do choćby wirtualnego wspominania niezapomnianych momentów, które plastuni mogli wspólnie przeżyć przez tych 30 lat. Zachęcają wszystkich do dzielenia się swoimi wspomnieniami o plastowaniu, publikując na stronie obchodów 30-lecia Plastu na FB i instagramie właśnie zdjęcia z wydarzeń plastowych z hasztagami #trymaivohon, #plastpl30. W Polsce ogień plastu zapłoną 30 lat temu. W wielką grę dzieci i młodzież grają tu do dzisiaj.

(-)

Na jedynym otwartym polsko-ukraińskim przejściu granicznym Korczowa-Krakowiec organizowano nielegalne przewozy obywateli Ukrainy. Lwowska policja poinformowała rano, że zatrzymała kierowców dwóch autokarów, którzy za przewóz 500 metrów przez granicę pobierali opłatę od każdego pasażera w wysokości 50 złotych. Na razie funkcjonariusze policji ustalają, kto zorganizował nielegalny transport.

(-)

Od ponad miesiąca są zamknięte wszystkie przejścia na polsko-ukraińskiej granicy, z wyjątkiem przejścia Korczowa-Krakowiec. Tam obywatele Ukrainy mogą wracać swoimi samochodami. Tych, którzy nie mają takiej możliwości, ukraiński rząd zapewniał o bezpłatnym przewożeniu przez granicę.

(-)

Ukraińskie władze zapowiadają otwarcie niektórych targowisk z produktami żywnościowymi. To wynik narastających protestów ukraińskich rolników, którzy skarżą się na niemożność sprzedaży swojej produkcji. O szczegółach z Kijowa Paweł Buszko:

[korespondencja w języku polskim]

Tym kończymy nasz program. Przygotowała go i poprowadziła Hanna Wasilewska. Dziękuję za uwagę i zapraszam do radioodbiorników jutro o 10:50. Wszystkiego dobrego. (dw/kos)

27.04.2020 – godz. 18.10 (opis do dźwięku)

Chrystus zmartwychwstał! Zaprawdę zmartwychwstał! Witam was, szanowni słuchacze, w poniedziałek, 27 kwietnia, w programie „Kamo hriadeszy”. Przed mikrofonem – Jarosława Chrunik. Znowu mam dla was informacje, które lubię: nie ma nowych zachorowań w naszym województwie, natomiast osiem osób wyzdrowiało. I oby codziennie właśnie takie informacje do nas docierały, wtedy szybciej będziemy mogli wrócić do normalnego funkcjonowania, w tym także – do przychodzenia do cerkwi. W świątyni zupełnie inaczej wszystko brzmi, łatwiej się skoncentrowac na tym, co istotne. A dzisiaj porozmawiamy o tym, co mnie od dawna intryguje: czy niewierny Tomasz naprawdę był niewierny? Będziemy trochę w Baniach Mazurskich, a trochę w Olsztynie, a to oznacza, że wrócimy też trochę do dawniejszych nagrań.

(-)

Na początek posłuchajmy fragmentu Ewangelii o tym, jak „Wieczorem w dniu zmartwychwstania, tam gdzie przebywali uczniowie, choć drzwi były zamknięte z obawy przed Żydami, przyszedł Jezus, stanął pośrodku i rzekł do nich: «Pokój wam!» A to powiedziawszy, pokazał im ręce i bok. Uradowali się zatem uczniowie, ujrzawszy Pana. A Jezus znowu rzekł do nich:

«Pokój wam! Jak Ojciec Mnie posłał, tak i Ja was posyłam». Po tych słowach tchnął na nich i powiedział im: «Weźmijcie Ducha Świętego! Którym odpuścicie grzechy, są im odpuszczone, a którym zatrzymacie, są im zatrzymane».

Ale Tomasz, jeden z Dwunastu, zwany Didymos, nie był razem z nimi, kiedy przyszedł Jezus. Inni więc uczniowie mówili do niego: «Widzieliśmy Pana!»

Ale on rzekł do nich: «Jeżeli na rękach Jego nie zobaczę śladu gwoździ i nie włożę palca mego w miejsce gwoździ, i ręki mojej nie włożę w bok Jego, nie uwierzę».

A po ośmiu dniach, kiedy uczniowie Jego byli znowu wewnątrz domu i Tomasz z nimi, Jezus przyszedł, choć drzwi były zamknięte, stanął pośrodku i rzekł: «Pokój wam!» Następnie rzekł do Tomasza: «Podnieś tutaj swój palec i zobacz moje ręce. Podnieś rękę i włóż w mój bok, i nie bądź niedowiarkiem, lecz wierzącym».

Tomasz w odpowiedzi rzekł do Niego: «Pan mój i Bóg mój!»

Powiedział mu Jezus: «Uwierzyłeś dlatego, że Mnie ujrzałeś? Błogosławieni, którzy nie widzieli, a uwierzyli».

I wiele innych znaków, których nie zapisano w tej księdze, uczynił Jezus wobec uczniów. Te zaś zapisano, abyście wierzyli, że Jezus jest Mesjaszem, Synem Bożym, i abyście wierząc, mieli życie w imię Jego.

(-)

To jest bardzo ciekawa i bardzo ważna historia, można w niej zawsze czegoś nowego się dopatrzyć. Oto jak zwrócił się do wiernych proboszcz parafii w Baniach Mazurskich, ks. Paweł Staruch:

– Drogie w Chrystusie siostry i bracia, niechaj dzisiejsza niedziela, która jest potwierdzeniem Chrystusowego Zmartwychwstania, wnosi nową radość do naszych serc. Przyjmijmy ten pokój i bądźmy ludźmi wierzącymi. Nie tylko z metryki, ale bądźmy przekonani, bo nie są szczęśliwi ci, którzy zobaczyli, a „szczęśliwi są ci, którzy nie widzieli, a uwierzyli”. To jest słowo Boga. Gdy widzimy, to nie jest to już kwestia wiary, to jest kwestia wiedzy. A gdy mówimy o sprawach, które wychodzą poza granice naszej myśli i naszej wyobraźni, ale ufamy Bogu i wierzymy w Jego słowo, to tak się stanie wcześniej czy później. Wtedy będziemy mieli ten pokój boży w sobie. I będziemy mieli tę radość, którą Pan Bóg chce nam podarować poprzez wiarę. Innej ścieżki do Boga nie ma, jak tylko wiara, nadzieja i miłość. I jeśli będziemy tego przestrzegać, jeśli będziemy w należyty sposób z tego korzystać; nie tak, jak nam się podoba, bo każdy człowiek, który przychodzi na świat, poznaje go na swój sposób. I ktoś, kto ma autorytet musi mu powiedzieć, jakie jest jego przeznaczenie, jaki jest jego los, co go czeka, jaka jest jego przyszłość – właśnie tego dokonali w naszym życiu nasi rodzice: wychowali nas w wierze, pokazali nam drogę i ścieżkę do cerkwi, nauczyli nas modlić się. Wraz z całą wspólnotą – to miejsce, jakim jest Boża świątynia, ono jest uświęcone poprzez ludzkie modlitwy. Poprzez szczególne przebywanie Boga w świętym tabernakulum, na ołtarzu, podczas liturgii, gdy się przemienia. To jest ten sam Zmartwychwstały Chrystus, którego czcimy, któremu wierzymy i od którego mamy nadzieje otrzymać ten pokój, do którego On nas zachęca. Święty Tomasz na początku mówi ”dopóki nie włożę palca mego, dopóki Go nie dotknę, nie uwierzę!”. Ale gdy ujrzał Chrystusa, to już nie potrzebował tego robić. Tak samo, drogie siostry i bracia, czasami to, co wydaje się nam nie do uwierzenia, czasami to, co w naszym życiu zdaje się niemożliwe, z Bożą pomocą – wszystko jest możliwe.

(-)

Każdy parafianin ma swoje przemyślenia na tematy naszej wiary i wydarzeń opisanych w księgach chrześcijaskich, w tym – w Biblii. Zapytałam olsztynianina, Andrzeja Farańczuka o jego przemyslenia na temat „niewiernego Tomasza”:

(-)

– My mamy 2000 lat doświadczenia, już wiemy, że Chrystus zmartwychwstał, żyje, często daje świadectwo tego, że jest z nami. Ale postaw teraz siebie w osobie Tomasza. Wyobraź sobie, że jesteś jednym z apostołów. Chrystusa ukrzyżowano, wiesz, jak bardzo On cierpiał i raptem mówią mu: „Chrystus zmartwychwstał!” – jak ty postrzegasz tego niby niewiernego Tomasza?

– To jest szczególna postać wśród apostołów. Ale myślę, że jego odniesienie, to, że powiedział tak, a nie inaczej, można spokojnie odnieść do nas samych. My też bardzo często, gdy chcemy powrócić do jakiegoś wydarzenia, chcemy jeszcze raz jakby popatrzeć, dotknąć tego samego wydarzenia. Myślę, że to jest takie zwrócenie uwagi na rzecz, która w naszym kalendarzu chrześcijańskim powtarza się i chcemy jeszcze raz to samo przeżyć.

– Ale czy twoim zdaniem Tomasz rzeczywiście był niewierny?

– Nie, nie sądzę. Myślę, że była to jego taka szczególna miłość i reakcja na to, co się stało.

– Co mógł wtedy myśleć Tomasz? Zmartwychwstał. Ale jak? To było takie przejście od wielkiej rozpaczy do radości, jakiej do tej pory nie było.

– Chyba myślałbym podobnie. Wydarzenie związane ze Zmartwychwstaniem było tak nie do ogarnięcia przez nasz umysł, że… każdy z nas ma taką refleksję, że do tego, co dla nas jest takie niewiarygodne, podchodzimy może z takim trochę dystansem, ale myślę, że – tak jak ksiądz dzisiaj powiedział – warto o tym mówić. Mówić to, co myślimy i to, co jest w nas. Bo gdy mówimy i nie owijamy tego w jakieś inne słowa, to wtedy to wszystko jest prawdą, jest miłością i wychodzi tylko na dobre.

(-)

Proboszcz olsztyńskiej parafii, ks. Jan Hałuszka na jeszcze jedną kwestię zwrócił uwagę – na szczerość reakcji apostoła Tomasza:

(-)

– Mówimy o niewiernym Tomaszu; przyzwyczailiśmy się tak mówić – o „niewiernym Tomaszu”, ale ja tak staram się „wejść” w osobę niewiernego Tomasza. Wyobraźmy sobie: jest apostołów jedenastu, Chrystus umiera straszną śmiercią. Raptem Jezus zmartwychwstaje, ukazuje się tym dziesięciu. Tomasza nie ma i potem oni mu opowiadają: „Słuchaj, Chrystus zmartwychwstał, widzieliśmy Go!”. On mówi – „Nie uwierzę, gdy nie zobaczę!”. Czy rzeczywiście jest to brak wiary? Bo mi się wydaje, że to może być taka radość, którą chce jeszcze wzmocnić, bo to może być tak jak czasami z dziećmi bywa. Gdy czasami dzieciom coś rozdajemy – jednemu, drugiemu, trzeciemu i czwarty mówi: „Ja też chcę! Ja też chcę!”. Może to było tak, że Tomasz też chciał doświadczyć tego, co oni? Może to nie jest to, że on nie wierzył, ale on też chciał tej jeszcze większej radości?

– Myślę, że tak, bo my tak od razu nazywamy go „niewierny Tomasz”, ale być wtedy i zobaczyć zmartwychwstałego Chrystusa, to na pewno jest to doświadczenie, którego nie można opisać. I ta radość, którą wtedy mieli apostołowie, to na pewno on też chciał mieć. Ale też to, co mi się w nim podobało, to że umiał przyznać się do tego, że on nie wierzy; że dopóki nie zobaczy, nie dotknie, to nie uwierzy. Na pewno każdy z nas, gdyby dziesięć osób przyszło i powiedziało, że jest tak a tak, to i my byśmy pewnie powiedzieli, że tak, a w sercu byśmy coś innego myśleli. A on poprzez tę swoją „niewiarę” pokazuje nam dwie rzeczy. Pierwsza rzecz – że faktycznie Jezus Chrystus zmartwychwstał, bo jeszcze raz dowiemy się, że te rany na rękach i w boku, które miał, to był rzeczywiście Jezus Chrystus, a druga – że zawsze trzeba umieć być sobą. Nie grać tak jak inni chcą, ale żebyśmy zawsze we wszystkim, w każdej sytuacji umieli powiedzieć też o naszej wierze i świadczyć o zmartwychwstałym Jezusie Chrystusie.

– No właśnie, bo wtedy, gdy jesteśmy szczerzy wobec samych siebie, a tym samym jesteśmy szczerzy, otwarci przed Bogiem, nie jesteśmy fałszywi. Przeczytałam niedawno… nie pamiętam jaki ksiądz to mówił. Jeśli jesteś chrześcijaninem, to bądź szczery. Nie wpadaj w pychę, bo to nie godzi się chrześcijaninowi i nie uniżaj się za bardzo, bo chrześcijanin to człowiek wolny, a nie niewolnik. Tak właśnie jak ksiądz mówi – bądź prostolinijny, bądź szczery wobec siebie i wobec Boga.

– Tak, i co mi się bardzo podoba w modlitwie św. Efrema, że prosimy o pokorę. I właśnie pokora to nie jest to, że mamy być kimś ostatnim, poniżanym i nie wiadomo kim znieważanym, ale pokora to jest tym, żebyśmy naprawdę zobaczyli jakimi jesteśmy ludźmi i co też chcemy pokazać innym. I ta prawdziwa pokora pozwala nam naprawdę otworzyć się przed Bogiem – kim jesteśmy, co chcemy sobą pokazać, co chcemy mówić i właśnie – żeby być rzeczywiście sobą, w pokorze przed Bogiem i wtedy możemy być i radosnymi, i szczęśliwymi. Co Jezus nam dzisiaj też podkreśla – „szczęśliwi ci, którzy nie widzieli, a uwierzyli”. Szczęście to jest ta cecha, która ma być zawsze z chrześcijaninem i szczęście ma nas też charakteryzować; i radość wobec innych – jesteśmy radośni, bo wiemy co nas czeka w przyszłości.

(-)

Ciekawa jestem, co wy sądzicie o apostole Tomaszu – był „wierny”, czy „niewierny”? Na pewno jednak każdy z nas chciałby być wtedy świadkiem tamtych wydarzeń; przynajmniej tych tuż po Zmartwychwstaniu. Nadszedł czas się pożegnać; program przygotowała i przedstawiła Jarosława Chrunik. Usłyszymy się jutro o tej samej porze, a teraz życzę wam miłego wieczoru, drodzy słuchacze! Chrystus zmartwychwstał! Zaprawdę zmartwychwstał!

27.04.2020 – godz. 10.50 (opis do dźwięku)

Uczniowie nie pójdą do szkoły co najmniej do  24 maja. Egzaminy odbędą się w czerwcu. Wczoraj – 26 kwietnia – Paraskewii Jarmule z domu Smyk znów zaśpiewano „Sto lat” – po raz setny. Wczoraj  przypadła 34. rocznica katastrofy czarnobylskiej. 26 kwietnia 1986 wybuchł reaktor w elektrowni atomowej. Na Ukrainie w ciągu poprzedniej doby zdiagnozowano niemal 500 nowych zakażeń koronawirusem. O tym opowiemy już za chwile po ukraińsku. Dziś jest poniedziałek 27 kwietnia. Przy mikrofonie Hanna Wasilewska. Dzień dobry.

(-)

Uczniowie nie pójdą do szkoły co najmniej do  24 maja.  Egzaminy odbędą się w czerwcu. Minister oświaty Dariusz Piontkowski zapewnia, że resort gotowy jest do przeprowadzenia egzaminów w szkołach mimo pandemii koronawirusa. Egzaminy mają rozpocząć się w czerwcu: Arkusze z zadaniami egzaminacyjnymi są już gotowe. Jesteśmy gotowi wysłać te arkusze do wszystkich szkół tak, by uczniowie mogli sprawdzić swoją wiedzę w tym roku. Chce wspomnieć, że w przypadku egzaminów dla ósmoklasistów, brane pod uwagę będą również oceny ze świadectwa. Natomiast oceny z egzaminów dają obiektywny obraz tego, co uczniowie wiedzą i potrafią. Nauka w polskich szkołach powinna zostać przywrócona 24 maja. Egzaminy odbędą się w czerwcu. Matury, czyli egzaminy dojrzałości odbędą się 8 czerwca, egzaminy ósmoklasistów między 16 a 18 czerwca, a po 12 odbędą się egzaminy dla absolwentów techników.

(-)

Wczoraj 26 kwietnia pani Paraskewii Jarmule z domu Smyk znów zaśpiewano „Sto lat” – po raz setny. Właśnie tyle skończyła Ukraińska, która mieszka we wsi Perwilty na Warmii i Mazurach – pisze Paweł Łoza na stronach Naszego Słowa. Jej życie lekkim nie było, widziała śmierć wielu bliskich. Dlatego członkowie rodziny pani Jarmoły uważają, że długowieczność to nagroda od Boga za wszystkie złe dni. Członkowie rodziny opowiadają, że jak na swój wiek, stuletnia Ukrainka jest w dobrej formie fizycznej i psychicznej. Mimo to, że mieszka z synem Mikołajem i synową, i może liczyć na ich pomoc, stara się wszystko robić sama. Pani Paraskewia Jarmuła doczekała się 7 wnucząt, 14 prawnucząt i jednego praprawnuka. Jest obecnie jedną z 5 przedstawicieli społeczności ukraińskiej w Polsce, która ma 100 lat. W zeszłym roku w grudniu 100 lat skończyła pani Larysa Maciejewicz, która mieszka w Milanówku niedaleko Warszawy, i pani Anna Biłas z Bań Mazurskich. Jest jeszcze jeden długowieczny, pan Mykoła Herman, który mieszka w Iławie. W lutym tego roku skończył 101 lat. Najstarszy Ukrainiec w Polsce Iwan Szpynt mieszka w Przemyślu. W zeszłym roku w sierpniu obchodził 104 urodziny.

(-)

Wczoraj  przypadła 34. rocznica katastrofy czarnobylskiej. 26 kwietnia 1986 wybuchł reaktor w elektrowni atomowej. W efekcie doszło do skażenia substancjami radioaktywnymi na dużą skalę. Na śmiertelnie niebezpieczne promieniowanie narażonych zostało dziesiątki tysięcy osób. W ostatnich tygodniach strefa czarnobylska trawiona jest przez, największe od czasów katastrofy, pożary.
O szczegółach z Kijowa Paweł Buszko:
[korespondencja w języku polskim]

(-)

Wczoraj prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełeński nagrodził 22 pracowników służy ratowniczej, którzy gasili pożar lasu w strefie czarnobylskiej. Prezydent przybył do strefy czarnobylskiej w ramach wyjazdu roboczego. Między innymi Wołodymyr Zełeński obleciał helikopterem obszar, który ucierpiał wskutek pożaru oraz spotkał się z ratownikami. „Jesteśmy wam wdzięczni za waszą wielką pracę. Teraz na wysokości, ze śmigłowca, zobaczyliśmy prawdziwy efekt waszej pracy, jesteście dla nas bohaterami” – zwrócił się prezydent do pracowników państwowej służby Ukrainy do spraw sytuacji nadzwyczajnych. Według słów Zełeńskiego pożar w strefie czarnobylskiej zniszczył ponad 11 tysięcy hektarów lasu.

(-)

Na Ukrainie w ciągu poprzedniej doby zdiagnozowano niemal 500 nowych zakażeń koronawirusem. Liczba infekcji od początku epidemii przekroczyła 8600. Z Kijowa Paweł Buszko:
[korespondencja w języku polskim]

(-)

Z powodu wysokiej liczby zachorowań wśród personelu medycznego prezydent Wołodymyr Zełeński zaproponował wprowadzenie ubezpieczenia lekarzy i brygad mobilnych, którzy pracują z chorymi na koronawirus. Powiedział o tym na naradzie w sprawie zapobiegania rozszerzania się epidemii COVID-19.

(-)

Takie były wiadomości w ostatni kwietniowy poniedziałek. Przed nami tydzień więc o wydarzeniach w regionie i na Ukrainie usłyszycie jutro o 10:50. Program przygotowała i poprowadziła Hanna Wasilewska. Życzę wam dobrego dnia i mocnego zdrowia. Do usłyszenia. (dw/ad)

25.04.2020 – godz. 10.50 (opis do dźwięku)

Chrystus zmartwychwstał! Zaprawdę zmartwychwstał! Witam was, drodzy słuchacze, w sobotę, 25 kwietnia na antenie Polskiego Radia Olsztyn; przed mikrofonem – Jarosława Chrunik. Miałam nadzieję, że dzisiaj znowu podam wam wiadomość o braku nowych zachorowań z powodu koronawirusa w regionie, ale nie każdego dnia tak może być. Wczoraj zarejestrowano jeden przypadek zakażenia w powiecie ostródzkim. Na szczęście stan zdrowia kobiety jest na tyle dobry, że leczy się w domu. Do tej pory w regionie wykryto 144 przypadki zakażenia koronawirusem, spośród nich 62 osoby wyzdrowiały, 1 zmarła. Bardzo chciałoby się, żeby już nie było przypadków śmiertelnych i żeby wszyscy byli zdrowi. A co mamy w historii przy dacie 25 kwietnia?
(-)

1913 roku zmarł na 49 roku życia jeden z klasyków literatury ukraińskiej, działacz kulturalny i społeczny przełomy XIX-XX wieku Mychajło Kociubyński. Jest autorem utworów: „Dla dobra ogólnego”, „Fata morgana”, „Prezent na imieniny”, „Cienie zapomnianych przodków” i innych.

(-)

1927 r. zmarł w wieku 53 lat Marko Czeremszyna (w rzeczywistości – Iwan Semaniuk); autor utworów „Niesamowici”, „Kierownicy” i innych. Był też tłumaczem. Na podstawie jego opowiadania „Łza” powstał film animowany „Bajka bożonarodzeniowa”.

(-)
A równo 100 lat temu, 25 kwietnia 1920 roku atakiem wojsk Józefa Piłsudskiego na Kijów rozpoczęła się wojna polsko-bolszewicka. Zakończyła się ona podpisaniem 18 marca 1921 roku pokojowym Traktatem Ryskim i podziałem Ukrainy.
(-)

Dzisiaj świętują: Wasyl, Dawid, Izaak, Jarosław i Marek oraz urodzeni 25 marca, a j a życzę winowajcom święta wszystkiego najlepszego!

(-)

Nie tak miało być! Wczoraj trzecie klasy szkół średnich w Polsce oficjalnie zakończyły naukę. Teraz już tylko trzeba zdać maturę i można by wyruszać w dorosłe życie. A zdaje się, jakby dopiero wczoraj była studniówka. Na górowskiej imprezie trzecioklasiści już sobie uzmysławiali, że beztroskie lata szkolne odchodzą w przeszłość:

– Odczuwa się już dorosłość, czy jeszcze nie?

– Tak, odczuwam już.

-Jesteś gotów brać obowiązki na siebie?

– Chyba tak. Już można się poczuć dorosłym i pójść w to dorosłe życie.

– A jakim ono będzie?
(-)

Któż jeszcze trzy miesiące temu mógł pomyśleć, że start w to dorosłe życie będzie tak utrudniony? Uczniowie ze swoimi nauczycielami mogli pożegnać się tylko w internecie. Nie zapomnieli o nich też młodsi koledzy; oni tez zwrócili się do nich na FB:
– Drodzy maturzyści, dzisiaj niestety tylko w taki sposób możemy was pożegnać. Ale nie martwcie się, my o was pamiętamy i będziemy pamiętać. Wiemy, że w szkole bywa różnie, ale jesteśmy przekonani, że z uśmiechem będziecie wspominać naszą szkołę. Wy naprawdę bardzo dużo zrobiliście.

W Górowie Iławeckim nie było takiego oficjalnego, końcowego pożegnania trzecioklasistów, ale będzie,- mówi wychowawczyni III klasy Aleksandra Bzdel:

– Będzie – oczywiście, telekonferencja – w środę. Mamy nadzieję, że tak jak mówili ministrowie ( i szkolnictwa wyższego, i nasz), że matura musi być, bo jest potrzebna dla wyższych szkół, więc mam nadzieję, że przed maturą – wtedy już będziemy musieli być w szkole – będziemy mogli te nasze dzieci oficjalnie pożegnać. Niektóre sześć lat spędziły w tej szkole.

– No właśnie!a co z tymi, którzy wyjechali do domu na Ukrainę?Jak oni przyjadą na maturę?

– No, z pewnością będziemy musieli powziąć jakieś kroki; to już dyrekcja będzie decydowała o wszystkim, jak to wszystko zorganizować, żeby zdążyli przyjechać i jeszcze przejść kwarantannę.

– A jak uczniowie się czują? Bo ja wiem, że nauczycielom jest przykro, tobie jako kierowniczce klasowej, ( chociaż mi bardziej podoba się słowo „wychowawca”, bo to bardziej jak mama, tata. Jak jest tobie i jak uczniom w tej sytuacji?

– Ciężko, bardzo ciężko. Ja bardzo martwię się o nich, bo gdyby było normalne nauczanie, to oni dzisiaj kończą nauczanie i mają tydzień do matury i zawsze ten tydzień bardzo intensywnie wykorzystują. A tak – oni siedzą w domach i tak, mają materiały, ale trudno jest samemu się mobilizować. Trzeba wierzyć, że będzie dobrze.

(-)

Życzymy tegorocznym maturzystom, żeby zawsze wierzyli w swoje siły, żeby marzenia dodawały im sił i prowadziły do ich spełnienia.

(-)

Trudno przewidzieć, jakie wyzwania postawi życie przed maturzystami, natomiast wyzwanie przed ukraińskimi strażakami stoi niełatwe. Ponad 1000 strażaków gasi pożary w strefie czarnobylskiej. Od kilku tygodni płoną i tlą się tam lasy, oraz łąki. Mimo akcji gaśniczej nie udaje się całkowicie zlikwidować ognia. O szczegółach z Kijowa Paweł Buszko:

(-) Korespondencja w języku polskim
Mam nadzieję, że podobne nieszczęście nie zdarzy się więcej ani na Ukrainie, ani w żadnym innym kraju świata. Nasz program dobiega końca. Ja, Jarosława Chrunik, żegnam się już z wami do jutra, do 20.05 – zapraszam was do radioodbiorników na liturgię. A teraz życzę wam miłego weekendu, drodzy słuchacze! Chrystus zmartwychwstał! Zaprawdę zmartwychwstał! (jch/bsc)

24.04.2020 – godz. 18.10 (opis do dźwięku)

Na dworze jest cieplej, więc dobrze myśli się o lecie i obozach. Natomiast sytuacja epidemiczna nie daje pewności co do letnich planów. Nadzieja jest, jednak plastuni już poinformowali, że obozu zostaną przeniesione na 2021 roku. To smuci bardziej niż brak możliwości uczczenie 30-lecia odrodzenia Plastu w Polsce – mówi plastunka Hanusia Tymec. Dzisiaj w programie „Od A do Z” posłuchajcie drugiej części naszej rozmowy i kolejnej lekcji radiowej języka ukraińskiego. Przy mikrofonie Hanna Wasilewska. Witam i zapraszam.
(-)
Można już szczepić dzieci. Po ponad miesięcznej przerwie Ministerstwo Zdrowia poinformowało o przywróceniu (od tego poniedziałku) szczepień obowiązkowych ujętych w Programie Szczepień Ochronnych u dzieci. Doktor Sławomir Ogórek, pediatra ze szpitala dziecięcego w Olsztynie podkreśla, że szczepienia ochronne są bardzo ważne podczas pandemii koronawirusa, ponieważ chodzi o to, by nie doszło równolegle do zakażenia innym wirusem, czy bakterią, bo wtedy COVID-19 może mieć cięższy przebieg. Podczas pandemii koronawirusa specjaliści radzą, by dodatkowo zaszczepić się szczepionkami przeciwko grypie i pneumokokom.
(-)
Ostatnie lata ukraińskiej historii lekkimi i jasnymi nazwać nie można, natomiast są i plusy w rozwoju ukraińskiego społeczeństwa. Chodzi o wzrost świadomości obywatelskiej i patriotyzmu Ukraińców. Państwo ukraińskie przypomniało sobie także o narodowej młodzieżowej organizacji, która jak się okazuje, sprzyja moralnemu i patriotycznemu wychowaniu młodzieży. Pieniędzmi nie wsparli, ale prawem tak. Na Ukrainie dzieci zapisują się, żeby trafić na obóz plastowy. A jak jest w Polsce. Narzekamy ostatnio, że młodzież ukraińska jest mało aktywna. Plastunka Hanusia Tymec zdeecydowanie zaprzecza:
-Z tego co my widzimy po naszych obozach jest większe zainteresowanie, widzimy wzrost. Bardzo wielu jest imigrantów zarobkowych z Ukrainy, którzy przyjeżdżają do Polski, którzy tu się osiedlają, dają swoje dzieci, nie znają historii Ukrainy i po raz pierwszy słyszą o Akcji Wisła i pewna część plastunów w Polsce to takie dzieci, taka młodzież.
-I wy im ten patriotyzm przeszczepiacie tu w Polsce?
-Staramy się wszystkim, z którymi pracujemy przekazywać te wartości, które dla nas wszystkich są bardzo ważne. A jeśli chodzi o Ukraińców z Polski jak ja, czy już nasze dzieci, to trzeba uświadamiać i ważne, żeby rodzice byli świadomi.
-Powiedz proszę Hanusiu, jak dalej zamierzacie organizować pracę Plastu. Wrócimy do naszej trochę smutnej rzeczywistości, którą trzeba przyjmować taką, jak jest, no i troszkę popsuła nam plany obchodów 30-lecia Plastu w Polsce. Co będziecie robić?
-Nie tylko na obchody, ale i obozy. Będziemy przenosić na za rok, ale zobaczymy jaka jest sytuacja z pandemią, która jest obecnie. To bardzo trudna była dla nas decyzja, uświadomienie sobie, ze po raz pierwszy od wielu lat nie będzie obozu. Zebrałam kadrę, plan obozu jest gotowy, ale sytuacja wymaga od nas wszystkich takiej jakiejś pokory przede wszystkim. Przenosimy świętowanie do internetu, portali społecznościowych, FB, na stronie naszego 30-lecia.
-Powiedz proszę o tej akcji, podczas której zbieracie fotografie na FB.
-Stworzyliśmy na FB fanpage 30-lecia odrodzenia Plastu w Polsce, będziemy odtwarzać naszą historię od początku, jak to było; już pojawiły się zdjęcia pierwszego zjazdu wcześniej wspomnianego z grudnia 90 roku. Pojawiły się zdjęcia z pierwszego obozu w… tam, gdzie planujemy obchody 30-lecia, to obóz z 91 roku, dwa lata przed moim narodzeniem, gdzie po 29 latach też byłam komendantem obozu, to mnie się osobiście spodobało, bo teraz jest tam zupełnie inny teren, inaczej wygląda i to bardzo ciekawe oglądać te fotografie, bo my, młodsze pokolenie, które jest teraz bardzo aktywne, bardzo często nie znamy ludzi z tych zdjęć, albo bardzo rzadko znamy; kilku tylko i właśnie dlatego chcieliśmy zrobić taką akcję i spotkać się w sierpniu, poznać się, żeby spotkali się komendanci różnych obozów, omówili jak to było, jak teraz jest, porównali co się zmieniło. Póki co zaczynamy to organizować w mediach społecznościowych. Mam nadzieję, że w przyszłym roku nasz plan będzie zrealizowany i przeprowadzimy obchody połączone z obozami.
-Zrobiliście fanpage i ściąganie plastunów ze zdjęciami. Skłądacie historię Plastu w Polsce, ale wielu Ukraińców pojechało pojechało kiedyś do Kanady, Ameryki czy nawet Australii i bardzo wielu z nich było uczestnikami obozów plastowych. Czy szukacie do nich kontaktów, czy macie tam znajomych, czy ściągacie plastunów z Kanady, Ameryki itd., bo Plast jest na całym świecie.
-Wszędzie mamy znajomych, zawsze żartujemy, że Plast to jedna wielka wieś i każdy każdego zna. My szukamy takich ludzi, którzy są nieaktywni, z którymi urwał się kontakt i my oczywiście współpracujemy z naszymi przyjaciółmi z Australii, Kanady Argentyny, z USA, o Ukrainie milczę, bo z nimi ramię w ramię jak mówią Polacy. Te kontakty podtrzymujemy jak możemy, one są dla nas bardzo ważne.
-Na koniec, czego życzysz młodzieży, by przeżyć ten ciężki rok pandemii i co będzie z Plastem.
– Życzę aktywności, bo to ruch i życie, i ja żyje zgodnie z tym i życze każdemu, by był aktywny, nie tylko na ulicy, jak to nie zawsze jest możliwe, ale aktywny w świadomości, i w swoich, i działaniach, i możliwościach jakie ma. Nie zatrzymywać się przede wszystkim w robieniu dobra. A co mogę obiecać, będzie dużo ciekawego, póki co w wersji online, ale kiedy będziemy mogli spotkać się razem na obchodach, mogę obiecać, że będzie dużo aktywnego dla wszystkich kategorii wiekowych od najmłodszych do najstarszych, więc każdy znajdzie coś ciekawego dla siebie związanego z historią, współczesnością i przyszłością.
Spodziewam się, że nasza teraźniejszość niebawem zmieni stan rzeczy i wrócimy do zwyczajnego reżimu. Ale o przeszłości nie można zapominać, więc teraz słowo o języku:
[lekcja języka ukraińskiego]
(-)
I to wszystko. W programie „Od A do Z” usłyszymy się za tydzień. Była z wami Hanna Wasilewska. Bądźcie zdrowi i uśmiechajcie się częściej. (dw/apod)

24.04.2020 – godz. 10.50 (opis do dźwięku)

Chrystus zmartwychwstał! Zaprawdę zmartwychwstał! Witam was, drodzy słuchacze, w piątek, 24 kwietnia na antenie Polskiego Radia Olsztyn. Przed mikrofonem – Jarosława Chrunik. Znowu mam dla was dobrą wiadomość o koronawirusie: mimo że wczoraj Ministerstwo Zdrowia odnotowało 343 nowe przypadki zakażenia, to nie ma wśród nich żadnego na Warmii i Mazurach. Przechodzimy do kalendarza historycznego:
(-)

24 kwietnia 1794 roku oddziały Tadeusza Kościuszki pokonały wojska rosyjskie pod Racławicami. Co prawda Ukraińców tam nie było, ale zawsze miło to usłyszeć.

(-)

1920 roku rządy Polski i URL w osobach ukraińskiego generała Wołodymyra Sinklera i przedstawiciela polskiego resortu wojskowego Walerego Sławka podpisały umowę o pomocy wojskowej, która przewidywała początek wspólnych polsko-ukraińskich działań przeciwko armii bolszewickiej na terytorium Ukrainy. We wtorek minęło 100 lat od podpisania paktu Piłsudski-Petlura i ta umowa była już skutkiem porozumienia liderów dwóch państw.

(-)

1979 roku zmarł Wołodymyr Iwasiuk – ukraiński kompozytor i poeta. 41 lat temu, na 30 roku życia zabili go komuniści. Pani Kateryna Trynczuk z Brozniw-Osadskiej Dziecięcej Szkoły Artystycznej im. W. Iwasiuka o artyście wie chyba wszystko:

– To był gigant ducha ukraińskiego. I my dzisiaj możemy powiedzieć śmiało, dumnie i dostojnie, że dał nam go Pan Bóg. Wszechmogący. W tych 60-70-ch latach, gdy na margines uciskana była ukraińska piosenka, język ukraiński; gdy zmuszano nas do mówienia po rosyjsku – zaszczepiano nam obcą kulturę, Bóg dał nam Iwasiuka. I jego piosenki, które poruszyły naszą duszę i powiedziały: „Trzymajcie się! Bo nikt nie może zadeptać „Czerwonej ruty” i zamulić naszego „Wodohraju”.
W szkole artystycznej co roku odbywa się konkurs piosenki W. Iwasiuka. Bardzo zapadł mi w pamięć Jarosław Trubiłow – chłopak z Donbasu, a konkretnie – z Jasynuwatej, która teraz cierpi z powodu wojny. „Czebreci” w jego wykonaniu niech zabrzmią dla Janów, Mikołajów, Piotrów, Prochorów, Juchymów, a także dla urodzonych 24 kwietnia. Wszystkiego najlepszego, a Jarosław daruje Piosenkę;

(-)

Teraz proszę przede wszystkim studentów z Ukrainy, jeśli nas słuchają, aby przygotowali kartkę papieru i długopis, żeby zapisać adres strony internetowej agencji NAWA (https://programs.nawa.gov.pl). Na koniec tej informacji podyktuję go jeszcze raz. Rzecz w tym, że zagraniczni stypendyści, którzy zostali w Polsce, będą mogli otrzymać 500 zł, jeśli wyślą podanie do 30 kwietnia. Pisze o tym w №17 “Naszego Słowa” z dn. 26 kwietnia Ołeksij Lionczuk. Światowa pandemia COVID-19 przyniosła wiele nieprzewidzianych spraw, w tym także w procesie dydaktycznym. W dość trudnej sytuacji znaleźli się studenci i doktoranci zagraniczni, którzy uczą się na polskich uniwersytetach. Znaczną część tych studentów stanowią Ukraińcy. Według danych polskiego GUS-u, stanem na rok 2019 w Polsce uczy się ponad 39 tysięcy Ukraińców. W normalnej sytuacji łączyli oni naukę z pracą (takich studentów jest 66%. w taki sposób zapewniali sobie godne życie w Polsce. Ponieważ polskie uniwersytety przeszły na zdalne nauczanie, wiele osób wróciło do domu. Są jednak i tacy, którzy z przyczyn obiektywnych pozostali w Polsce. Zgodnie z danymi, otrzymanymi przez NAWA, Ukraińcy stanowią najliczniejszą grupę stypendystów programu im. Stefana Banacha (ok. 63%). w programie im. Andersa jest ok. 26% stypendystów, a wraz z uczestnikami kursów przygotowawczych łączna liczba Ukraińców otrzymujących stypendia stanowi 83%. Łącznie stypendia od NAWA otrzymuje 694 Ukraińców, co stanowi 22% wszystkich zagranicznych uczestników.
W tej trudnej sytuacji NAWA proponuje swoim stypendystom, przebywającym obecnie na terytorium Polski, złożyć podania o jednorazową pomoc finansową. Podania mogą składać słuchacze kursów przygotowawczych, studenci i doktoranci, którzy rozpoczęli nauczanie przed rokiem akademickim 2019/2020. Pretendenci do otrzymania pomocy potrzebne informacje znajdą na stronie NAWA (https://programs.nawa.gov.pl) w zakładce „Studenci”.

(-)

Studentom z Ukrainy lepiej chyba było zostać w Polsce – na Ukrainie znacząco wzrosła liczba nowych zakażeń koronawirusem. W ciągu ostatniej doby SARS-CoV-2 zdiagnozowano u 578 osób, mówi Paweł Buszko z Kijowa:

(-) Korespondencja w języku polskim
Nie bez powodu wielu Ukraińców chce zakazu działalności moskiewskiego patriarchatu na Ukrainie. Na tym zakończymy naszą audycję. Przygotowała ją i przedstawiła Jarosława Chrunik. Życzę wam mocnego zdrowia i miłego dnia! Wszystkiego dobrego, drodzy słuchacze! Chrystus zmartwychwstał! Zaprawdę zmartwychwstał! (jch/bsc)

 

23.04.2020 – godz. 18.10 (opis do dźwięku)

Coraz więcej ukraińskiej młodzieży chce plastować, czyli wziąć udział w obozie plastowym, albo innym wydarzeniu tej organizacji. Dla tych, którzy nie widzą wyjaśniam czym jest Plast. To narodowa organizacja skautowa Ukrainy, natomiast sieć takich organizacji jest na całym świeci, gdzie tylko mieszkają Ukrainy. Jest Plast w Polsce i w tym roku świętuje on 30-lecie swojej działalności i dopiero staje na nogi po oddzieleniu od ZUwP. Na Ukrainie plastuni pojawili się 108 lat temu. Powstanie organizacji świętoano 12 kwietnia online, ale na całej Ukrainie. Jak świętować będą jubileusz w Polsce i od czego wszystko się zaczęło, opowiedziała mi Hanusia Tymec z Górowa Iławeckiego. Pierwszą część wywiadu usłyszycie za parę minut. Najpierw krótka część informacyjna.
(-)
Dobre wiadomości dla obywateli Ukrainy, którzy nie mogli wyjechać na Ukrainę z powodu epidemii koronawirusa, a termin ich legalnego pobytu dobiega w Polsce do końca. Zaczęło obowiązywać rozporządzenie dotyczące przebywania obcokrajowców w Polsce w ramach procedury bezwizowej albo na podstawie wiz Schengen. Projekt przewiduje także przedłużenie obowiązywania terminów pozwoleń na przebywanie albo tymczasowych dokumentów wydawanych obcokrajowcom, którzy zwrócili się z podaniem o azyl międzynarodowy. Zgodnie z rozporządzeniem legalność przebywania na terenie polski będzie przedłużona do 30 dni po dacie odwołania w Polsce stanu epidemii dla obcokrajowców, którzy w momencie ogłoszenia w Polsce stanu epidemii 14 marca 2020 roku, przebywali na terenie RP na podstawie wizy Schengen; w ramach ruchu bezwizowego; wizy wydanej przez inny kraj strefy Shengen, albo pozwolenia na przebywanie wydanego przez inny kraj strefy Shenegn. Do 30 dni po odwołaniu w Polsce stanu epidemii będzie także przedłużona ważność karty pobytu, ważność której skończyła się w czasie stanu epidemii.
(-)
Słowa „plast” wykorzystywano jako analogiczne dla angielskiego słowa skauting – wywiad. Słowo pochodzi od nazwy kozaków-plastunów, którzy wykonywali funkcje wywiadowcze w wojsku kozackim. Tu na Warmii i Mazurach znam niejednego plastuna, ale pierwsza była dla mnie Hanusia Tymec z Górowa Iławeckiego. Opowiada o początku Plastu w Polsce:
Tak naprawdę na terenie Polski działał już w okresie przedwojennym, dlatego lata 90 i rok 90 to był początek odrodzenia Plastu, dlatego mamy teraz 30-lecie odrodzenia Plastu. Dlatego, że czas wojny, później komunizm, zabraniały działalności ukraińskim organizacjom, wiadomo była cerkiew długo zabroniona, jakieś organizacje kulturalne i Plast nie mógł działać. W grudniu 90 roku odbył się pierwszy zjazd.
-I od tego rozpoczęła się historia Plastu w Polsce, rozumiem.
-Aktualna i taka, jaką my żyjemy.
-Czy wtedy była jakoś oficjalnie ta organizacja zarejestrowana?
-Dotąd jesteśmy w trakcie rejestracji Plastu w Polsce jako oddzielnej organizacji. 30 działamy pod ZUwP.
-Czemu tak? Czemu taka wielka organizacja jak Plast nie może być oddzielna.
-…ja bym nie powiedziała, że jesteśmy wielką organizacją.
– Ile was teraz jest Haniu?

– Około 100, ale takich aktywnych, bardzo aktywnych do 50. Tak złożyło się, że działaliśmy pod ZUwP i było nam tak łatwiej, bo wsparcie związku, pomoc i teraz dojrzeliśmy do tego, żeby oddzielić się i stworzyć oddzielną organizację oczywiście we współpracy ze Związkiem.
-A kto to wy? Kto doszedł do takiego wniosku, kto kieruje wami, czy ty też wchodzisz do kierownictwa Plastu?
-Mamy krajową starszyznę, jeden z najważniejszych organów, przewodnicząca Ołena Bodnar, zastępczyni starsza plastunka Emilia Sokół, referent…starsza plastunka…Krystyna Cyr. Od junaków to ja i referent…starsza plastunka Hania Melnyk, referent finansów Stefan Sokół i członek starsza plastunka Ewa Popowycz.
-Dobrze, poznaliśmy się, bardzo miło. Powiedz, gdzie ta starszyzna teraz przebywa. Wszyscy w jednym mieście czy jesteście rozrzuceni po Polsce?

-Rozrzuceni po Polsce, ktoś w Lublinie, Warszawie, Wrocławiu, Olsztynie. Spotykamy się głównie online, nie tylko w czasie kwarantanny, ale…

-Ta sytuacja związana z epidemią jest dla was normalna, spotykacie się wirtualnie ciągle.

-Większość tak, ale jednak na jakiś czas na żywo, żeby na żywo omówić pewne rzeczy.
-Hania powiedz, ty pracujesz z młodzież, najmłodszymi można powiedzieć.

-Tak z siedmioma. Zaczęłam swoją karierę plastową z zuchami, razem z Ulana Łajkisz prowadziliśmy spotkania dla zuchów. To był 2009 .
-Ile miałaś wtedy lat?
-14. Wcześnie poszłam do Plastu.
-Czemu?
-…Ulana Łajskisz często jeździła na obozy, a my po sąsiedzku się wychowywałyśmy i jakoś nie wiedziałam, nie jeździłam, miałam jakieś inne zadania i zapytała czy chcę być jak polski harcerz, tylko ukraiński. I tak zaczęłyśmy działalność Plastu w Górowie. 2008-2009 rok.
-Powiedz co najbardziej ci się tam spodobało? Co zachwyciło.
-Żemożna było coś ciekawego uczyć dzieci i im się to podoba. Piękne uczucie kiedy prowadzisz zbiórkę z historii, opowiadasz o historii, że to ich, ich dziadków często historii i to fajne, że formuje się ich świadomość.
-A jak z tym hasłem, że wierzę w Boga i Ukrainę? W wieku 14 lat uświadamiałaś sobie kim jesteś i czego pragniesz?
-W wieku 6 lat miałam świadomość jak śpiewałam na koncertach różne ukraińskie piosenki patriotyczne. Zawsze było u nas kim jesteśmy, skąd i czemu nas przesiedlili.
Rozmowę o poważnym z Hanusią Tymec będziemy kontynuować jutro, a teraz Roman Bodnar spróbuje ubarwić naszą samoizolację piękną ukraińską muzyką.
[parada hitów Romana Bodnara]
Tym kończymy nasz program, więc dziękujemy za uwagę. Z wami byli: Roman Bodnar i Hanna Wasilewska. Do usłyszenia na falach Polskiego Radia Olsztyn. (dw/bsc)

23.04.2020 – godz. 10.50 (opis do dźwięku)

Chrystus zmartwychwstał! Zaprawdę zmartwychwstał! Witam was, drodzy słuchacze, w czwartek, 23 kwietnia na antenie Polskiego Radia Olsztyn. Z wami jest Jarosława Chrunik i razem spędzimy 10 minut. Jak się czujecie na samoizolacji? Też pożyczacie psa od sąsiadów, żeby wyjść na spacer? Od poniedziałku już nie trzeba, już można wychodzić z domu, ale trzeba przestrzegać zasad bezpieczeństwa. Są też inne dobre wiadomości o koronawirusie – wśród 135 nowych zarażeń na wczoraj nie ma ani jednej osoby z naszego województwa, a dwoje wyzdrowiało. Idzie ku lepszemu!
(-)

Koronawirus też kiedyś przejdzie do historii, a jedna z dzisiejszych dat historycznych w pewien sposób związana jest z Olsztynem, ale wszystko po kolei:

23 kwietnia 1848 roku cesarz Franz Joseph I ogłosił decyzję „O zniesieniu wszelkiej robocizny oraz innych powinności poddanych w Galicji”. Tym samym zlikwidował resztki pańszczyzny.

(-)

1920 roku urodził się Hryhorij Tiutiunnyk, pisarz ukraiński. Jego powieść „Wir” zajmuje szczególne miejsce zarówno w twórczości prozaika, jak i w historii piśmiennictwa ukraińskiego. Jego ukazanie się stało się prawdziwym wydarzeniem w życiu literackim. Świadczyła o stopniowym, ale nieuchronnym zdrowieniu i odrodzeniu narodowego pisarstwa po tym ciosie, który zadały mu dziesięciolecia fizycznego i ideologicznego terroru stalinowskiego. Warto dodać, że powieść „Wir” na język polski przetłumaczył Stefan Demczuk, wieloletni współautor audycji ukraińskich w Radiu Olsztyn.

(-)

Dziś jest wielu solenizantów, ale czemuś znowu są to sami mężczyźni: Aleksander, Grzegorz, Dymitr, Maksym, Terencjusz, Fedor i Jakub. Wśród urodzonych 23 kwietnia na pewno są kobiety, a wszystkim, którzy dziś świętują, życzę wszystkiego najlepszego!

(-)

Podczas epidemii, a więc – podczas zastoju we wszystkich dziedzinach życia społecznego, mamy więcej czasu na czytanie. Bardzo polecam wam artykuł w „Naszym Słowie” z 19 kwietnia pod tytułem: „Pisanki wielkanocne w tradycji ukraińskiej”. Polecam nie dlatego, że autor Tadeusz Karabowicz jest moim kolegą, a dlatego, że artykuł jest bardzo ciekawy. Oto jego fragment:

„Chrześcijaństwo, które przyszło na Ukrainę z chrztem bizantyjskim 988 roku, utwierdziło pisankę w tradycjach wielkanocnych. Gdy w Niedzielę Palmową święcono wierzbę, i ludzie „oświęcali” się gałązkami tego drzewa, wspominano tez pisanki. Obrzęd, podczas którego sąsiadów symbolicznie „biło się” wierzbą, miał magiczny sens: przy jego pomocy przekazywano życzenia świąteczne. W jednym z nich zachowała się też wzmianka o pisankach: „Nie ja biję, wierzba bije, za tydzień Wielkanoc, niedaleczko czerwone jajeczko!”. Nasi przodkowie wierzyli, że pisanka ma dobra i magiczną moc. Do rodziny wnosiła ona dostatek, szczęście i radość. Na poziomie stosunku człowieka do świata pisanka chroniła przed siłami nieczystymi. Ludzie wierzyli, że na Wielkanoc zło nie ma do nich takiego dostępu, jak w innych dekadach roku. Jednak mówili, że rozeźlone duchy przyczaiły się, ponieważ boją się szkodzić podczas święta. Dlatego pisanka na stole wielkanocnym, na pokuciu za ikoną czy tez w rękach chrześniaka była talizmanem. Skorupki od pisanek, a czasami całe pisanki zakopywano w ogrodzie żeby był dobry urodzaj i żeby krety nie psuły grządek”.

Sądzę, że dalej nie muszę zachęcać i sami sięgniecie po ostatni numer „Naszego Słowa”, żeby dowiedzieć się więcej o ukraińskiej pisance. Przyjemnie jest konstatować, że pisankarstwo ma się dobrze, przekazywane jest z pokolenia w pokolenie. Oprócz Anny Farańczuk w Olsztynie wyczarowuje je też Anna Bodnar i jednocześnie uczy tej sztuki swego synka, Jaremę:

– Jajeczko, jajeczko!

– Na Wielkanoc trzeba więcej, będziesz jeszcze pisał?

– Tak!

– A czym ty piszesz?

– Woskiem!

– Naprawdę? A skąd masz wosk?

– Od mamy!

A mama ledwie wzięła jajo w rękę a już pojawiają się różne wizerunki. I sposób barwienia jaj też jest ciekawy.

(-)

– Aniu, powiedz, bo tak” są namalowane wzory białe, a jajo jest już pomarańczowe, a ty nadal piszesz. Co będzie dalej z tym jajem?

– Będę malowała w kolejnym kolorze, dlatego że jak chcę, żeby powstała pisanka trzy-, czterokolorowa, żeby była ładna, muszę zabarwić ją na różne kolory i po każdym kolorze pisać.

– Jak się do tego przygotowałaś, bo widzę, że masz tu różne instrumenty, różne takie ciekawe rzeczy.

– Tu mam pisaczek. Taki zwyczajny pisaczek, najzwyczajniejszy, którego wszyscy używają, babcie…

– Ja tez go używam, on jest zwyczajny.

– Zwyczajny, a jednocześnie niezwyczajny, co to jest?

– To jest zwyczajny ołówek ze szpilką.

– Czyli nie tam, gdzie jest grafit, nie ta część, którą piszemy, tylko droga, drewienko, w które wbijamy szpilkę z główką i co dalej?

– I potem rozgrzewamy wosk i zaczynamy malować na białym jajku. Wszystko co chcemy widzieć – i tak zaczynamy pisać.

– I jakie są wzory? Jakiekolwiek, czy mają one znaczenie?

– Mają znaczenie! Maja duże znaczenie dla nas, bo możemy sobie pisać zwyczajne pisanki, to są pisanki łemkowskie, bojkowskie, w zależności dla kogo.

I oto w tym samym momencie podeszła pani, której Ania już podarowała pisankę:

– Dzisiejsze dzieło pani Bodnar! Bardzo dziękuję, bo pani Bodnar powiedziała, że tę pisankę robi dla mnie. I tak trzymam ją dla siebie – jest śliczna! Jest bardzo ładna, taka niespotykana; naprawdę bardzo ładna!

Bardzo ładna. Nie bez kozery trzy lata temu w konkursie pisanek im. Michała Kowalskiego w Gorzowie Wielkopolskim Anna Misiło-Bodnar zdobyła I miejsce w technice batikowej. Oczywiście, to pisanie pisanek odbywało się w Olsztynie wcześniej, bo w tym roku wszyscy musieliśmy zostać w domu. O pisankach będziemy jeszcze mówić w kolejnych naszych audycjach – akurat mamy odpowiedni do tego czas. A co tam na Ukrainie? Na Ukrainie pamiętają o wspólnej z Polską przeszłości. We wtorek minęło 100 lat od podpisania paktu Piłsudski – Petlura. Zdaniem ukraińskiego politologa Stanisława Żelichowskiego polsko – ukraiński sojusz był krokiem do porozumienia między narodami, które jednoczył wspólny cel – walka z bolszewickim zagrożeniem. Artykuł eksperta poświęcony rocznicy opublikował ukraiński portal internetowy Glavcom.ua. Głos ma Paweł Buszko:

(-) Korespondencja w języku polskim
Tym pozytywnym przykładem zakończymy naszą poranną audycję. Przygotowała ją i przedstawiła Jarosława Chrunik. Żżyczę wam miłego dnia’ dbajcie o siebie, zdrowo się odżywiajcie i wszystko będzie dobrze. Wszystkiego dobrego, drodzy słuchacze! Chrystus zmartwychwstał! Zaprawdę zmartwychwstał! (jch/ad)

22.04.2020 – godz. 18.10 (opis do dźwięku)

A już wiosna zmartwychwstała!
A co przyniosła?
Wiosenną rosę,
Dziewczęcą piękność…

Przyszła do nas wiosna piękna,

Gajóweczkę nam przyniosła,
Dla panienek gajóweczkę,
Dla parobków wędróweczkę,

Stańcie panienki wokół,

Zaśpiewajcie z wiosną.
Radość wiosny i zmartwychwstania Jezusa od setek lat dają Ukraińcom gajówki. W „Wieczorze z ukraińską kulturą” zwrócimy się dziś ku dawnym tradycjom. Na wycieczkę zabierze nas niezmienny etnograf Sergiusz Petryczenko. Przy mikrofonie Hanna Wasilewska. Chrystus zmartwychwstał.

(-)

Od poniedziałku 20 kwietnia weszło w życie nowe rozporządzenie Rady Ministrów, które zmienia część obostrzeń. Najważniejsze zmiany dotyczą handlu i swobody przemieszczania się. Liczba osób, które  mogą uczestniczyć w mszy lub innym obrzędzie religijnym, zależy od powierzchni świątyni. W kościele na 1 osobę  musi przypadać co najmniej 15 m2 powierzchni. Należy pamiętać, że zmienione zostały obostrzenia tylko w wymienionym wyżej zakresie. Nadal obowiązuje szereg rygorów – zamknięte są szkoły, restauracje dostępne są wyłącznie w opcji dostawy bądź dań na wynos, galerie handlowe prowadzą działalność w ograniczonym zakresie, zamknięte są m.in. hotele, kina, biblioteki, sklepy odzieżowe czy salony fryzjerskie.

(-)

Wielkanoc to szczególny czas radości, świętowania, śpiewów i zabaw. Ulubioną rozrywką Ukraińców zawsze były gajówkowe zabawy na świeżym powietrzu. Ciekawe, bo takie odbywały się nie tylko we wsiach, ale także w miastach. Na przykład gajówki we Lwowie wspominane są już w XIX wieku. Dokładniej o gajówki we Lwowie opowie Sergiusz Petryczenko.

[śpiewy]

Wielkanocne święta to cza zabaw, gier pod gołym niebem, spotkań i odwiedzić. Zabawy wiosenne rozpowszechnione są u wielu narodów. Ukraińcy witają wiosnę śpiewając wesnianki ; gajówki to też wesnianki, które śpiewane są na Wielkanoc. Towarzyszą im tańce i zabawy koło cerkwi.

(-)

We Lwowie gajówki wspominane są po raz pierwszy w latach 30 XIX wieku. Czeski pisarz Karel Zap mieszkający we Lwowie w latach 1836 – 1845 tak wspominał o gajówkach przy cerkwi świętej Paraskiewii. Wokół ludzie i ludzie. Chłopcy i dziewczęta z przedmieść i bliskich wsi stają wkole i śpiewają różne ukraińskie piosenki. Gajówki wspomina także polski historyk i dziennikarz Stanisław Schnür Pepłowski. W swojej pracy „Obrazy z przeszłości Galicyi i Krakowa” pisze tak: „Na placu Franciszkańskim odbywał się rok rocznie w drugie święto Wielkiej Nocy starosłowiański obchód Haiłek. W godzinach popołudniowych tego dnia gromadziły się tłumy ciekawej gawiedzi, okalając grono przedmiejskich dziewcząt, które zawodziły taniec wśród śpiewów i śmiechów. Jedna z tanecznic, stojąca w pośrodku utworzonego przez rówieśnice koła, nuciła piosnkę, którą następnie chór jej towarzyszek powtarzał, podczas gdy ona trzymając oburącz skręconą chustkę, starała się znienacka zarzucić ją na szyję któremu z mężczyzn, przyglądających się zabawie. Schwytany składał z reguły okup, złożony z pierników, orzechów i tanich łakoci, których sprzedażą trudnili się żydki, snujący się z koszami wśród tłumów.„

(-)

W XX wieku zabawy hajówkowe kultywowali działacze Proswity, nauczyciele czy duchowieństwo. Starodawne haiwki, Krzywy taniec, Mak, Gruszeczka, Ogóreczki, dzieci uczyły się ze specjalnych śpiewników. Po II wojnie światowej władza radziecka prowadziła walkę ze zwyczajami ludowymi. Do walki z hajówkami władza włączyła, między innymi, studentów Politechniki Lwowskiej, którzy mieli naciskać kolumną na tę młodzież śpiewając piosenki bolszewickie. Pod koniec lat 80 zwyczaj hajówkowy odrodził się. Wielkanocne hajówki zaczęło organizować Towarzystwo Lwa. Po wyjściu z podziemia zaczęło dołączać się duchowieństwo i zakonnicy Ukraińskiego Kościoła Greckokatolickiego.

(-)

Zwyczaj zabaw hajówkowych trwa nadal, chociaż w tym roku pandemia koronawirusa wniosła do świętowania pewne korekty.

Zatrzymujemy się we Lwowie jeszcze na krótko, bo nie wiadomo, kiedy będziemy mieli okazje znów tam wrócić. Przejdziemy się jeszcze trochę ulicami miasta.

To przejście, na plac Mytny. Plac znajduje się na skrzyżowaniu ulic Łyczakowskiej i Wołodymyra Wynnyczenki. Plac ten powstał pod koniec XVIII wieku otrzymując nazwę „Plac Cłowy”. Za centralny punk, bez wątpienia uważany jest dawny kościół Klarysek, który podczas władzy austriackiej, od 1782 rok był punktem celnym. Stąd nazwa placu. To faktycznie było przejście. Mnisi długo prosili, by je zrobić, bo obchodzić budynek było ciężko i trudno i wybito to przejście, a przez nie Lwów trzykrotnie zdobyto. Ze strony zachodniej placu znajduje się fragment muru obronnego kompleksu klasztoru bernardynów ze znaną wieżą, w znalazły się wrota do historycznej części Lwowa. Ten budynek ma okna i strzelnice, co świadczy o jej obronnym znaczeniu, a taras opowiedział nam o jeszcze jednej funkcji zagłębień w ścianach muru. Posłuchajmy. Jedni historycy mówią, że to strzelnice, przez które podczas których strzelano do tych, którzy przebili się przez wrota, a inni mówią że tu stali chłopcy, którzy chronili wejście do miasta i ogrzewali się…Warto dodać, że przez plac Mytny przechodzą tory tramwajowe, po których jeżdżą tramwaje w różnych kierunkach. Ale lwowskie tramwaje to oddzielna historia. O Tym innym razem. Tak wyglądał pierwszy lwowski bruk. Był drewniany. Bruk, to typ drogowego pokrycia. Pionowymi, krótkimi palami wykładano dawniej drogi. Ale Taras ma o wszystkim swoją historię. W ogóle historia bruku we Lwowie jest ciekawa. Mówi się, że przyjechał do nas cesarz i przy ratuszu jego kareta zakopała się w błocie, więc wyszedł i powiedział, że trzeba zrobić jakiś porządek. Narąbali drewna, a już potem przywieziono bruk włoski, ten po którym chodzi pani jest włoski. Ten bruk jest dziedzictwem historycznym Ukrainy. Pochodzi z tych samych kopalni, co bruk placu Papieskiego. I kiedy w Watykanie remontowano plac Papieski i okazało się, że wiele jest zniszczonego materiału i nie da się go pozyskać, bo kopalnie są już zamknięte, to wtedy chciano przemycić tą stąd. Pogranicznicy zatrzymali przemytników na granicy. To była głośna sprawa. Dalej od ataku Turków na miasto do współczesnego przejścia podziemnego. Lwów przeplata dziwnie współczesność i przeszłość, tylko przeszłość kusi mnie jakoś bardziej. Chociaż…a tu resztki murów. Lwów miał bardzo mocne mury. Turcy oblegali Lwów, ale go nie zdobyli. Kopali tunel pod murami, by założyć tam ładunki wybuchowe, ale coś się nie udało, tunel się zawalił i przejście podziemne pozostało i wykorzystywany jest jako przejście podziemne. Teraz we Lwowie bardzo dużo studentów. Poprzyjeżdżali z okupowanych terenów. Zauważył pan jakąś różnicę? We Lwowie zawsze było bardzo wielu studentów. To miasto jednego z najstarszych uniwersytetów, znajduje się w budynku powstałym na potrzeby polskiego Sejmu, ale Sejm tam się nie znalazł i tam teraz jest Uniwersytet im. Iwana Franki. Historia powstania Uniwersytetu Iwana franki sięga XVII wieku. Do połowy wieku XVII na Ukrainie nie było żadnej wyższej uczelni. Polska szlachecka opierała się przed stworzeniem tu szkoły wyższej, która mogłaby stać się niebezpiecznym centrum politycznym i kulturalnym. Ukraińska młodzież zmuszona była kształcić się na Uniwersytecie Jagiellońskim i na innych uczelniach Europy. Zgodnie z ugodą Hadziacką z 1658 roku polskie władze obiecały w przyszłości utworzyć na Ukrainie dwie wyższe akademie. Jedną w Kijowie, a jedną tam, gdzie znajdzie się dla niej odpowiednie miejsce. Znalazło się, dzięki Jezuitom, we Lwowie. Do 1773 roku Uniwersytet Lwowski znajdował się pod kontrolą Jezuitów. Na czele stał rektor. Uczelnia budowała i kupowała nowe pomieszczenia, miał swoją bibliotekę i największą we Lwowie drukarnię. Od dwóch wydziałów: filozoficznego i teologicznego do pełnego spektrum specjalności rozwinęła się uczelnia do dziś. Na frontonie głównego budynku Uniwersytetu Iwana Franki czytamy hasło po łacinie: Wykształceni obywatele, to piękno ojczyzny. Bez komentarza. Teraz pójdziemy na kawę, bo trochę zmarzłem…

Nasz czas antenowy upływa, więc zostaje nam tylko podziękować wam za towarzystwo i czekać na kolejne spotkanie. Program przygotowali: Sergiusz Petrycznko i Hanna Wasilewska. Wszystkiego dobrego. (dw/ad)

22.04.2020 – godz. 10.50 (opis do dźwięku)

Chrystus zmartwychwstał! Zaprawdę zmartwychwstał! Witam was, drodzy słuchacze, w środę, 22 kwietnia na antenie Polskiego Radia Olsztyn; przed mikrofonem – Jarosława Chrunik. Zakończyły się najważniejsze dni Wielkanocy, dziś jus jest połowa Światłego Tygodnia. W tym roku obchody, które zawsze są radosne i z udziałem wielu osób, miały gorzki posmak, ponieważ musieliśmy pozostać w domach, a w nabożeństwach brać udział poprzez Radio, TV i internet. To z powodu koronawirusa, który zbiera swoje żniwo. W naszym województwie na wczoraj zarejestrowano 145 zarażonych osób, spośród których 53 wyzdrowiały, a jedna zmarła. I te dwa tematy – koronawirusa i Wielkanocy – będą głównymi w programie. Teraz – ważna data z historii:
(-)

22 kwietnia 1838 roku Taras Szewczenko został wykupiony z pańszczyzny. Przyjaciele postanowili przeprowadzić loterię wśród członków rodziny carskiej, otrzymali z niej 1000 rubli. Tych pieniędzy było za mało na wykupienie Szewczenki. Briułów, Żukowski, Wenecjanow i Julia Baranowa zapoczątkowali składkową zbiórkę pieniędzy. Pieniądze podarowało dziesięcioro przyjaciół Szewczenki. Sumę zebrano i przekazano panu Engelgardtowi. List poświadczający wykupienie Szewczence wręczył Wasyl Żukowski trzy dni po przeprowadzeniu loterii. Z pracowni Briułłowa 24-letni Taras wychodzi jako wolny człowiek.

(-)

Wszystkim Antonim, Gabrielom i urodzonym 22 kwietnia życzę wszystkiego najlepszego!

(-)

Najpierw informacja dla uczniów, którzy nie usłyszeli jej w informacjach w mediach wczoraj lub w szkole:

Termin matur 2020 i egzaminu ósmoklasisty oficjalnie już został przełożony z powodu epidemii koronawirusa. Mateusz Morawiecki zapowiedział wczoraj, że egzaminy ósmoklasisty, zawodowe i dojrzałości prawdopodobnie odbędą się pod koniec czerwca lub na początku lipca. – Dokładne daty zostaną podane na 3-4 tygodnie wcześniej – przekazał premier. Szkoły starają się także w nowych okolicznościach przygotować uczniów najlepiej, jak tylko jest to możliwe, mówi dyrektorka ZSzUJN w Górowie Iławeckim, Maria Olga Sycz:

– Trwa nauczanie, przygotowujemy naszych maturzystów do matury, ósmoklasistów do egzaminów, a także uczniów, żeby zakończyli rok szkolny, bo nie wiemy tak naprawdę jak długo to jeszcze potrwa, więc musimy pracować tak, żeby naszych uczniów przygotować nawet do zakończenia roku szkolnego.

Wychowawca szkolny jest nie tylko nauczycielem, czasami bywa też jak rodzic – wychowawczyni klasy maturalnej w górowskiej szkole Aleksandra Bzdel uspokaja maturzystów, którzy niepokoją się o swoją przyszłość:

– Moi maturzyści… no, wszyscy maturzyści bardzo się niepokoją: „Proszę pani, a jak to będzie? A co będzie? A czy my w ogóle będziemy mieli maturę? A co ze studiami?” Uspokajam ich: nie martwcie się, że ta matura tak się rozciągnie w czasie, wyższe uczelnie też muszą mieć nabór; to wszystko jest niezależne od nas.

Jeśli mielibyśmy doszukiwać się pozytywnych stron obecnej sytuacji, to na pewno można powiedzieć, że ci uczniowie, którym zabrakło czasu na należyte przygotowanie do egzaminów, teraz mogą choć trochę nadrobić zaległości.

(-)

A my podsumowujemy najważniejsze dni wielkanocne. W Olsztynie, tak jak i we wszystkich innych parafiach, na nabożeństwa do cerkwi przychodzili głównie chórzyści. Mówi: Danuta Ferenc i Daria Kajda:
– Piątek był pierwszym takim dniem, gdy miałam taką refleksję, że gdy przyszło mi śpiewać, to zaczął mi się łamać głos. Bo cerkiew pusta; nigdy tak nie było! Potem na Zmartwychwstanie, gdy trzeba było śpiewać wesołą pieśń… no, pieśń niby wesoła, bo Chrystus zmartwychwstał, ale nikt nie śpiewa obok nas, obok chóru…
– Nie było z kim dzielić tej radości.
– Tak, niestety. Ale ja myślę, że to jest czas dla wszystkich bardzo poważny, w którym trzeba się zastanowić. To coś znaczy, Pan Bóg czegoś od nas chce. On cos nam pokazuje, myślę, że to jest czas zatrzymania, dostrzegania drugiego człowieka obok siebie, troszkę przewartościowania. On czegoś od nas chce i tym samym woła nas do siebie. I nawet tym, że nie możemy być, On woła nas tym bardziej.
– To nie jest takie zwyczajne i normalne jak zawsze.
– Emocjonalnie, nie mogliśmy być razem rodzinami, moje dzieci mieszkają w Olsztynie, a nie możemy być razem, tylko każdy w swoim domu. Tylko gdzieś tam poprzez internet.
– Chociaż moja rodzina… ja tu w cerkwi, rodzina w domu przed komputerem modli się, bierze udział, ale to jest całkiem inaczej.
– Ale nawet ci, których nie było, im tego brakowało, tym, którzy mogli przyjść i zaśpiewać przynajmniej „Chrystus Zmartwychwstał!”, to się słyszało, wszyscy o tym mówili.
– Tak, tam są takie skomplikowane teksty, że nie wszyscy ludzie je znają.
– Nawet ci, którzy przychodzą raz na rok, to to nie ma znaczenia, oni też są ważni, skoro przychodzą do cerkwi.
– Tak!

Dorośli to jedno, ale okazuje się, że nie mniej cerkiewnego życia brakuje i dzieciom:
– W Wielki Piątek, gdy przyszłam do domu po złożeniu płaszczanicy, mój mąż wziął Lenę i po pewnym czasie przyjechał do cerkwi. I Lena przyjechała pod cerkiew i „Ojej, tato, jestem w domu! Jestem w domu!”. Tak się poczuła, jak u siebie po prostu. Chociaż ona marudzi co rano, gdy trzeba wstać do cerkwi co niedzielę, ale gdy tak długo jej nie było, to „Jestem w domu!”

Księża też do tej pory nie mieli takiego doświadczenia. Zapytałam o odczucia proboszcza, ks. Jana Hałuszkę. Jak ksiądz celebrował w prawie pustej cerkwi, bo chórzyści to zaledwie maleńka część tych ludzi, którzy przychodzą do cerkwi; zwłaszcza na Wielkanoc?
– Ale chór tak ładnie śpiewał, że to było jakby cała cerkiew!
– To prawda.
– Ale na pewno to były inne święta, trzeba je było całkiem inaczej przeżywać, ale musimy we wszystkim co przeżywamy – zawsze – szukać czegoś pozytywnego. Myślę, że to tez nam pokazuje, jaką role w życiu naszym odgrywa cerkiew, udział w sakramentach świętych i musimy bardziej to docenić, żeby szanować w innym czasie, powiem tak, normalnym, żeby być prawdziwymi świadkami zmartwychwstałego Chrystusa w naszym życiu.
(-)
Zakończymy nasz program mimo wszystko świątecznie. Wielkanoc – to szczególny czas – czas radości, świętowania, śpiewów i zabaw. Ulubioną rozrywką Ukraińców zawsze były zabawy „hajiwkowe” na świeżym powietrzu. Ciekawe jest to, że takie zabawy odbywają się nie tylko we wsiach, ale i w miastach. Na przykład „hajiwki” we Lwowie wspominane są już w XIX wieku. Dokładniej o „hajiwkach” ww Lwowie opowie Sergiusz Petryczenko:
(-)
– Święta wielkanocne to czas zabaw, rozrywki pod gołym niebem, spotkań i odwiedzin. Zabawy wiosenne popularne są u wielu narodów. Ukraińcy witają wiosnę śpiewając „wesnianki”. „Hajiwki” – to też „wesnianki”, które śpiewa się w święta wielkanocne. Towarzyszą im tańcami i zabawami przy cerkwi.

(-)

Niestety, nie prowadzono korowodów w tym roku, ale wierzymy, że w następnym będzie ich dwa razy więcej. A więcej o lwowskich „hajiwkach” Sergiusz opowie nam wieczorem. Ja już żegnam się z wami do jutra. Usłyszymy się o tej samej porze. Miłego dnia, drodzy słuchacze! Chrystus zmartwychwstał! Zaprawdę zmartwychwstał! (jch/bsc)

 

21.04.2020 – godz. 18.10 (opis do dźwięku)

Chrystus zmartwychwstał. Dziś trzeci dzień świąt wielkanocnych, które wyglądały zupełnie inaczej. Jeszcze jesienią nasze życie wyglądało zupełnie inaczej i kto mógłbym pomyśleć, że zwyczajna rozmowa przy kawie z paską za parę miesięcy będzie na wagę złota. I póki dojadamy wielkanocne smakołyki, proponuję wspomnieć te jesienne spotkania, kiedy nie można było bez kawi wspomnieć swojej osobistej historii, która powiązana jest ciasno ze wspólną historią Ukraińców w Polsce. W programie kalejdoskop historyczny dzisiaj usłyszycie rozmowę z Bogdanem Tuckim z Elbląga i kolejny fragment powieści Chłodny Jar. Przy mikrofonie Hanna Wasilewska. Dobry wieczór.
(-)
Od poniedziałku można wychodzić do zamkniętych na początku kwietnia lasów. W lesie można nie nosić maski na twarzy. Otwarte są także parki narodowe. Natomiast należy pamiętać o konieczności zachowania bezpiecznej odległości od innych ludzi. Niezależnie na zakaz wstępu do stref zielonych niewielka infrastruktura leśna jest zamknięta. Nie wolno korzystać z siłowni na ulicach i kempingów. Pamiętajcie o obowiązku zakrywania nosa i ust w miejscach publicznych.
(-)
Z Bohdanem Tuckim poznałam się jesienią zupełnie przypadkowo w domówce ukraińskiej w Elblągu. Od razu zrozumiałam, że był przesiedlony, ma swoje wspomnienia gdzieś głęboko w środku i jeśli będę miała szczęście podzieli się nimi ze mną. Rozmowa była ciepła i bardzo szczera

– Pan mówi po ukraińsku, to znaczy, że jest pan z rodziny przesiedlonych Ukraińców.
-Tak, jak mnie przesiedlili miałem 11 lat. Wszystko pamiętam. Bardziej niż teraz. Bo młodość to człowiek pamięta prawie całą, a później to wszystko zanika. Tak można powiedzieć.
-To proszę podzielić się, skąd pan jest.
-Urodziłem się we wsi Huta Poruby. Marijkę Tuczko pani zna? Z Przemyśla. Jej rodzice i my razem tam żyliśmy. Mamy już nie ma…też nie ma na tym świecie. Gdzieś w lepszym świecie.
-Nazwisko bardzo znane w kole ukraińskim, społeczeństwie. Pan też jest aktywnym działaczem w Elblągu.
-Byłem, a teraz mniej. Lata swoje robią.
-Jakie funkcje wykonywał pan w związku?
-Różne, w UKG Warszawie, w Elblągu, teraz w oddziale. Byłem przewodniczącym komisji rewizyjnej oddziału.
-Poważna posada.
Natomiast zaczynało się nie od stanowiska. Bohdana Tuckiego, jak większość miejscowych Ukraińców, przesiedlono na Warmię i Mazury podczas Akcji Wisła w 1947 roku i to nie do Elbląga:
-Przesiedlono mnie do powiatu kiedyś pasłęckiego, wieś Buczyniec , gmina Rychliki. Wysadzili nas w Pasłęku z pociągu, przewieźli jakimiś wozami i zabrali nas do gminy do Rychlik, później pokazali nam drogę do Buczyńca i tak żyliśmy. Byłem z mamą i bratem. Starszy brat jeszcze tam w chacie zmarł i babcia była, mama ojca. Babcia zmarła w 1951 roku.
-Niedługo wytrzymał na obcej ziemi.
-Ojciec zmarł w 1959 roku. Mając niecałe 53 lata.
-Z czym to było związane, może tak ciężko pracował tu?
-Może nie tak ciężko pracował, ale nazbierało się podczas ciężkich lat tam jeszcze, bo to w takim kotle żyliśmy – po polski jakby powiedzieć. We wsi Poruby. Z jednej strony była Burywnycia – ośrodek AK, a zdrugiej Dylagowa. I tam namordowali tych naszych ludzi. Ze śmiercią spotykałem się nie raz, nie dwa. Musiałem uciekać, po lesie się chowac. Ojciec uciekał tam, gdzie mężczyźni, a mama z dziećmi gdzieś bliżej po lesie. Wie pani, zima, nie zima spało się po lesie.
Po tym przyszło przeżyć jeszcze Bohdanowi Tulickiemu, jak i większości przesiedlonych Ukraińców. Leczyć trzeba było nie tylko ciało, ale i duszę. A mamie modlitwa potrzebna była jak powietrze – wspomina pan Bogdan.
-Może ojciec mniej, ale mama była wierząca niesamowicie. Miała taki sprawny umysł, że wiedziała jaka ewangelia będzie na każdą niedzielę. To niesamowity umysł.
-Chodziła do Pasłęka do cerkwi?
-12 km pieszo trzeba było. Chodziliśmy raczej do Rychlik do kościoła rzymskokatolickiego.
-A modliliście się po swojemu.
-Tak. Po polsku to nie rozumiałem, ani be, ani me. W domu skończyłem 1 klasę szkoły ukraińskiej, zacząłem chodzić do drugiej klasy i to było w połowie klasy i nauczyciel powiedział – lekcji już nie będzie. No i tak skończyłem pierwszą klasę i może dwa tygodnie drugiej.
Później, na nowym miejscu pan Bohdan Tucki uczył się, otrzymał polski dyplom. Został księgowym, prowadził aktywne życie w ukraińskim towarzystwie. Tak i dotarł do poważnego stanowiska. Teraz jest na emeryturze i jest czas na podsumowania. Czy jest zadowolony z osiągnięć elbląskich Ukraińców pytam.:
-Chyba nie ma takich ludzi, którzy nie byliby zadowoleni. Elbląg nie jest jakimś przemysłowym miastem, wielkim, praca jest. I to jest takie zmartwienie z innej strony. To się zbuduje, ale dla kogo? I tu jest problem. To jest jak to ojciec Soroka mówił, miejsce na chórach jest trzysta osób…no co najmniej drugie trzysta. No siedemset osób, czy nawet tysiąc na nabożeństwo zebrać w Elblągu to nie taka prosta sprawa. No bo młodzież jak nie za granicą…to gdzieś 60 kilometrów jest Gdańsk, ludzie tam…żenią się, studiują, zostają…a starsi odchodzą.
-Przez dziesiątki lat, gdy cerkiew budowano, liczba parafian spadła.
-No, myślę że tak. Może nie wiele, ale spadła. Przychodzą z drugiej strony ci co gdzieś na wsiach byli, ale to starsi ludzie w większości.
-Jest domiwka ukraińska, jest punkt nauczania języka ukraińskiego i religii greckokatolickiej i tu jesteśmy. Będzie cerkiew, prawdziwa greckokatolicka i to wszystko wynik działania ukraińskiej społeczności.
-Wie pani, jest miejsce, będzie gdzie się modlić. Cieszyć się nową cerkwią jak będzie już otwarta, no ale tej pracy za wiele nie ma. Jak mówiłem, młodzież kończy studia, żeni się i kierunek Gdańsk czy gdzieś za granicę. Jest wiele ludzi, którzy wyjechali za granicę, Kanada, nie Kanada. Córka też jest w Kanadzie i co zrobić. Od czasu do czasu polecę do Tej Kanady, ale mi się nie chce bo lata swoje robią. Tak to jest, że coraz ciężej.
-Wcześniej nie było gdzie, teraz nie ma komu.
-No może…ludzie są, przychodzi ktoś tam. 150-200 osób na dwóch nabożeństwach się znajdzie, no ale jak mówię, to miejsce niewielkie i dwa nabożeństwa, tam wielkie to się pogubimy i tak to jest.
-Co powiedziałaby pana mama, że w Elblągu budują taką wielką cerkiew, że ludzie mają gdzie przyjść. Jakby spojrzała na te wszystkie warunki.
-Na pewno byłaby zadowolona…
-Rozczuliłaby się na pewno, że Ukraińcom dają możliwość tu w Polsce modlić się w ich cerkwi.
-Na pewno tak, na pewno tak. Wszystko jest, tylko chętnych.
(-)

W każdym okresie swojej historii Ukraińcy musieli walczyć o swoją wolność i niepodległość, dowieść swojego prawa do zachowania tożsamości. Wszystko zatacza koło. Tak było i w latach dwudziestych XX wieku w Chłodnym Jarze

Chłodny Jar to jedna z najjaskrawszych kart walki wyzwoleńczej Ukrainy. To żywy przykład tego, jak nieliczni, ale silni duchem mogą sukcesywnie walczyć z nieporównanie silnym wrogiem. Niestety po tej stronie granicy mało kto wie, że po tym, kiedy moskiewska czerwona orda zagarnęła Ukrainę, nad Dnieprem istniała swojego rodzaju republika, która pod ukraińskim narodowym sztandarem prowadziła zaciekłą walkę zbrojną aż do 1922 roku. Były to wsie w okolicach Chłodnego jaru na czehreńszczyźnie. Czehreńszczyzna to obszar, na którym wszystko mówi o smutnej i radosnej przeszłości Ukrainy. Tu nad Subotowym stoi „trumna Ukrainy” – cerkiew Bohdana. Nad Czehryniem – góra, na której stał zamek hetmana Doroszenki. Wiekami tu toczyła się zawzięta walka o wolność i los. Świadczy o tym setki mogił-kurhanów tatarskich, lackich, kozackich, które z czasem nie straciły swoich nazw wśród mieszkańców, przekazów, owianych legendami imion kozackich watażków, którzy złożyli tu swoje kości. Po lasach dotąd stoją „ogródki” i niedostępne monastyry – fortece, za walami których krył się kiedyś lud przed wrogą nawałą. W czasach nowego zniszczenia znów stały się one ośrodkami walki zbrojnej, której chętne było miejscowe chłopstwo, które nie lubiło chylić głowy, wśród którego nie zginęły wojownicze tradycje przodków – kozaków, który jednakowo lubił i pług i rusznicę. Wsie te były swoim czasie kozackimi strażnicami przed „dzikim polem” – królestwem ordy, która zaczynała się nieopodal stąd. Warunki naturalne – wielkie lasy, góry i jary powodowały, że były wygodne do obrony. Przez stulecia żyli wspólnym życie z niedalekim Zaporożem, gdzie wysyłano junaków, a stamtąd przyjmowano starców i okaleczonych. Rozpowszechnione we wsiach nazwiska – Otomanenko, Otomasi, Osaulenky, Chorunżi, Koszowi, Dowbuszi, Harmaszi, Kozaczenki, Bunczużenku, Wernyhory, Wernyduby, Zaporiżci, Zalizniaki i cały rząd znanych z historii kozackich nazwisk mówi sam za siebie. Tu Chmielnicki i Zalizniak zbierali siły przeciw wrogowi. Kiedy pojawili się po raz pierwszy czerwoni moskale, ludność tych wsi złapało za broń, którą poznosiło z carskiej armii i zaczęło walkę. Walka nie miała podłoża socjalnego, jak zapewniali czerwoni okupanci Czehryński chłop był świadomy tego, że ziemia nie należy do grafów Dawidowych i Woroncowych-Daszkowych, którym kozackie ziemie dali moskiewscy carowie, a jemu, bo ona zlana była potem i krwią jego, i dziadów. Odrodzenie państwa ukraińskiego w jego oczach było jednoznaczne z przywróceniem tego zdeptanego przez Moskwę prawa, dlatego nie zachwycał się kłamliwymi hasłami czerwonych moskali o „ziemi i wolności”. Moskal, czy to biały czy czerwony, był nadal dla niego moskalem, odwiecznym wrogiem Ukrainy. I bolszewików i denikinowców witano tam jednakowo. Kulami.
(-)
Nasz czas antenowy dobiega końca, więc dziękują za uwagę i żegnam się z wami do jutra. Program przygotowała i poprowadziła Hanna Wasilewska. Bywajcie zdrowi. (dw/bsc)

21.04.2020 – godz. 10.50 (opis do dźwięku)

Chrystus zmartwychwstał! Zaprawdę zmartwychwstał! W trzeci dzień świąt wielkanocnych, w Światły Wtorek, na falach Polskiego Radia Olsztyn wita was Jarosława Chrunik. Drodzy słuchacze, nie było jeszcze takich świąt, jak w tym roku. Od wczoraj można już wyjść, zaczerpnąć świeżego powietrza do lasu czy parku (przestrzegając oczywiście wszelkich zasad bezpieczeństwa), a w świątyniach może być więcej, niż pięć osób. Teraz może to być jedna osoba na 15m kw. powierzchni. Jak czytamy na stronie kurs.if.ua w Światły Wtorek w cerkwiach pozostają otwarte Carskie Wrota – od początku jutrzni paschalnej do początku wieczornego nabożeństwa w Światłą Sobotę. Otwarte Carskie Wrota – to obraz Grobu Pańskiego, od którego anioł odsunął głaz. Przez cały Światły Tydzień niedaleko Carskich Wrót znajduje się szczególny chleb – artos. Jest to tydzień, w którym nie ma dni postnych. Tradycyjne jednodniowe posty w środę i piątek są zniesione. Nie bacząc na to, że Wielki Post już się skończył, w Światłym Tygodniu nie są udzielane śluby. W Światły Wtorek rolnicy odwiedzają ozime zasiewy. Po przywitaniu niwy z okazji Wielkanocy, siadają na uboczu, jedzą święconkę i zakopują kraszankę – żeby ziemia dobrze obrodziła. Potem odbywają się wspólne zabawy. Zarówno drugiego jak i trzeciego dnia wielkanocnego dziewczęta prowadzają korowody – tańczą, śpiewają, robią huśtawki i inne zabawy.

(-)

O ile w poniedziałek wodą oblewają przeważnie chłopcy, to we wtorek robią to dziewczęta. W tym roku jednak na wspólne zabawy nie pozwala sytuacja epidemiczna, – mówi ks. Igor Hubacz z Pasłęka:

– Na pewno to, czego brakowało nam najbardziej to wspólnota. Bo chociaż przeżywaliśmy na różne sposoby te święta, chociaż korzystaliśmy z transmisji nabożeństw czy to w TV, czy też w Internecie, to musimy być świadomi tego, że takie liturgie to nie jest to samo, co obecność w świątyni, Nie możemy też w taki sposób sobie tłumaczyć, musimy być tego świadomi, że wirtualna obecność w  nabożeństwie, nigdy nie zastąpi realnej. My w tym szczególnym czasie próbujemy jakoś sobie z tym dawać radę, po części wirtualnie brać udział w tej wspólnocie, ale to nigdy nie zastąpi realnego spotkania z Chrystusem.

I tego nam tak naprawdę brakuje: relacji. W naszych parafiach, myślę, że wszyscy księża, którzy w tym czasie sprawowali posługę, widzieli to samo: u tych kilku osób, które mogły być w cerkwi w tych szczególnych czasach, pojawiały się łzy. Łzy, które były przejawem właśnie tego braku wspólnoty – że jest nas tak mało, że my nie mamy z kim dzielić tej radości. Ale moi drodzy, te święta nie bez przyczyny są w tym czasie. One nam pokazują, że nie ma takiej sytuacji, której Pan Bóg nie mógłby przezwyciężyć. I tak naprawdę powinniśmy traktować to wszystko, co się teraz odbywa, jako etap czegoś, do czego dążymy. Myślę, że gdy już nastąpi ten czas, gdy cała ta sytuacja z pandemią zakończy się, a mam nadzieje, że to nastąpi wkrótce; my wszyscy na to czekamy, wszyscy w to wierzymy, to będzie bardzo wzruszający i bardzo osobliwy moment dla naszych wiernych. W Wielką Sobotę, gdy księża jeździli po wsiach, żeby błogosławić święconki, mieli bardzo dużo świadectw tego, jak ludzie wskazywali na to, jak bardzo im brakuje cerkwi, jak im brakuje wspólnoty, jak im brakuje udziału w nabożeństwach. Myślę, że gdy właśnie nastąpi ten moment, to będzie to moment takiego wielkiego zwycięstwa wiary. To będzie taki wzruszający moment, gdy w naszych świątyniach pojawi się bardzo dużo ludzi. To wszystko, co się teraz dzieje, to tez może jest takim czasem, gdzie bardzo wielu z nas zrozumiało, czym jest Eucharystia, czym jest liturgia, czym jest wspólnota. Bo gdy mieliśmy to wszystko na co dzień, to może nie dostrzegaliśmy tej wartości. Dopiero teraz, gdy nam tego brakuje, możemy zobaczyć, na ile to było dla nas ważne, ile to dla nas wnosiło i jak wielką pustkę odczuwamy obecnie, gdy tego brakuje nam w tym czasie.

(-)

Oczywiście, nie tylko w sferze religijnej dał o sobie znać koronawirus. Otwieramy plan pracy górowskiej szkoły i tam czytamy: 21, 22 i 23 kwietnia – egzaminy ósmoklasistów. Jutro – posiedzenie rady pedagogicznej, klasyfikacja uczniów klas III liceum. Niestety, teraz wszystko odbywa się w innym systemie. Po tym pierwszym szoku, gdy trzeba było przejść na prace zdalną, nauczyciele – jak sami mówią – każdy jakoś znalazł swoją ścieżkę i radzi sobie z zadaniami, – opowiada dyrektor ZSzUJN w Górowie Iławeckim, Maria Olga Sycz:

– Rzeczywiście tak. Szanowni państwo, myślę, że ani wy, ani ja, nie myśleliśmy, że ten kryzys, ta kwarantanna ze względu na koronawirusa będzie trwała tak długo, że będziemy zmuszeni do pracy zdalnej. I muszę powiedzieć, że szkoła, nasi nauczyciele pracują z naszymi uczniami może trochę w inny sposób, ale tak samo efektywnie obejmują uczniów swoją opieką, dydaktyką. Nauczanie trwa, przygotowujemy naszych maturzystów do matury, ósmoklasistów do egzaminów i też pozostałych naszych uczniów, żeby zakończyli rok szkolny. Bo tak naprawdę, nie wiemy jak długo to jeszcze potrwa, nikt nie jest w stanie przewidzieć jak to będzie się rozwijać, dlatego musimy pracować tak, żeby naszych uczniów przygotować tak, nawet do zakończenia roku szkolnego. Chcę powiedzieć, że szkoła, wszyscy pracownicy, obsługa szkoły  pracują normalnie. Może trochę krócej, niż zazwyczaj, ale wykonujemy swoje zadania. To co się dzieje, nie wpłynie negatywnie na ich wybór, to co się dzieje, to dzieje się zawsze tak, że oceny, które… będzie odbywać się też rada przez internet, będzie taka konferencja i będziemy oceniać naszych maturzystów. Zawsze jest to na korzyść ucznia, jeśli są tam jakieś wątpliwości, to w takich sytuacjach kryzysowych zawsze tak wystawiamy oceny, żeby to było na korzyść ucznia. Będziemy o tym pamiętać i ja będę jeszcze przypominać nauczycielom, żeby absolutnie nie skrzywdzić uczniów za to co się stało. Przychodzi refleksja, że trzeba szanować to co mamy, bo zawsze może się tak stać, że to stracimy. Tak że mam nadzieję, że będziemy wszyscy cieszyć się, gdy się spotkamy. A ja chcę mimo wszystko życzyć wszystkim – i rodzicom, uczniom, ale też wszystkim naszym Ukraińcom, przyjaciołom-Ukraińcom wesołych mimo wszystko, zdrowych, radosnych, rodzinnych, bo to są wyjątkowo rodzinne świeta, które teraz spędzamy. Życzę wszystkiego, wszystkiego najlepszego. I do rychłego zobaczenia, bo my tęsknimy! A najważniejsze, żebyśmy się w zdrowiu spotkali.

I tego szczerze życzymy wszystkim uczniom, nauczycielom, innym pracownikom szkoły – i nam wszystkim. Świętujcie Światły Wtorek, a Boża łaska niech będzie zawsze z wami!program przygotowała i poprowadziła Jarosława Chrunik. Spotkamy się jutro o tej samej porze. Chrystus zmartwychwstał! Zaprawdę zmartwychwstał! (jch/ad)

20.04.2020 – godz. 18.10 (opis do dźwięku)

Chrystus zmartwychwstał! Zaprawdę zmartwychwstał! Z radością witam was, drodzy słuchacze, na antenie Polskiego Radia Olsztyn. Przed mikrofonem – Jarosława Chrunik i mam nadzieje, że podzielacie moją radość zarówno ze Zmartwychwstania Chrystusa, jak i z tego, że znoszone są niektóre ograniczenia, spowodowane koronawirusem. Nadal mamy nosić maseczki, ale już nieco więcej osób może być zarówno w sklepach, jak i w świątyniach. Jednak to od dzisiaj, natomiast wczoraj ograniczenia były bardziej zaostrzone i ze smutkiem w duszy patrzyliśmy, jak nasi księża odprawiają nabożeństwa wielkanocne w pustych świątyniach. Tak chciało się pójść do cerkwi! Wiele refleksji przyniosła nam ta Wielkanoc, będziemy jeszcze nie raz o tym mówić, a zaczniemy już dzisiaj.

(-)

W tym roku na antenie Radia Olsztyn wielkopostne rekolekcje poprowadził ks. Igor Hubacz z Pasłęka – kto słuchał, ten wie. Nic dziwnego więc, że zadzwoniłam do niego znowu. Po Triduum Paschalnym, gdy ludziom wydawało się, że wszystko stracone, przepadła nadzieja, do serc zakradło się zwątpienie – nastała niedziela: nie wiadomo, kto odsunął głaz, nie wiadomo, kto odpieczętował grób, a w grobie Chrystusa nie było. Chrystus zmartwychwstał! Powróciła wielka radość, dzisiaj już drugi dzień świętujemy, jednak w sposób szczególny. Musieliśmy przestrzegać wszystkich zasad bezpieczeństwa. Proszę księdza, proszę powiedzieć, jak ksiądz przeżywa te święta?

(-)

– Patrząc na ten okres świąt, w który wchodzimy, powiedziałbym nawet trochę inaczej, niż pani powiedziała, zwłaszcza to, że po tym wszystkim pomyśleliśmy, że wszystko stracone, nastał dzień Zmartwychwstania. Ale nawet inaczej, bo cały okres Triduum Paschalnego tak naprawdę nie tylko nas przygotowywał do tego zwycięstwa, które świętowaliśmy wczoraj, ale tak naprawdę to zwycięstwo rozpoczęło już w Wielki Czwartek. Bo my bardzo często patrzymy tylko na Zmartwychwstanie, ale to jest cały proces. Nie możemy patrzeć tylko na Zmartwychwstanie w oderwaniu od dni je poprzedzających. Otóż Wielki Czwartek to było ustanowienie sakramentu Eucharystii i sakramentu kapłaństwa, czyli dwóch sakramentów, dzięki którym Jezus jest stale obecny wśród nas. On przebywa z nami i daje siebie nam w tych sakramentach. Wielki Piątek, to było przeżywanie Jego męki i Jego śmierci na krzyżu, ale też rozumienie tego, że On umiera za nas wszystkich i przybija do krzyża grzechy całego świata. Wielka Sobota – to dzień. Można powiedzieć – największej tajemnicy z Triduum. Bo jest to czas, gdy Chrystus swoim ciałem spoczywa w grobie, w naszych cerkwiach były wystawione płaszczanicy, natomiast swoją duszą On schodzi do piekieł, po to żeby rozbić bramy piekła, żeby zniszczyć tego, który ma władzę śmierci, czyli diabła i żeby wyzwolić tych uwięzionych. Czyli to już jakby początek naszego Zmartwychwstania, którego centrum, apogeum odbyło się wczoraj, w dniu Wielkanocy, gdy Chrystus pokonał śmierć. Bo śmierć Zbawiciela nas wyzwoliła. Pokonał ją ten, którego ona trzymała. Otóż, drodzy w Chrystusie, ten okres Zmartwychwstania bardzo mocno uświadamia nam, co jest sensom i centrum naszego chrześcijaństwa. I te słowa Jan Złotoustego na paschę, napisane kilkanaście stuleci wcześniej, są bardzo aktualne dzisiaj. Podejrzewam, że gdyby Jan Złotousty pisał je teraz, to napisałby słowa: „Dzisiaj nie ma znaczenia wirus, dziś nie ma znaczenia kryzys, który nadciąga nad gospodarkę; dzisiaj to wszystko nie ma znaczenia. Znaczenie ma tylko to, że Chrystus prawdziwie zmartwychwstał. Że pokonał śmierć, że powstał z martwych i żyje. Żyje wśród nas, jest obecny wśród nas. Dlatego nikt z nas w tym czasie nie ma prawa narzekać. Mówiłem to na kazaniach w parafiach, gdzie odprawiałem msze i tak samo pozwolę sobie powiedzieć do wszystkich słuchaczy te słowa, w tym szczególnym okresie Światłego Tygodnia, w czasie Zmartwychwstania Chrystusa: Nie narzekajmy, nie martwmy się, nie myślmy o tym wszystkim co się dzieje! Oczywiście, to nie znaczy, że mamy się nie interesować tym, co się dzieje; tym jak wygląda walka z wirusem w tym czasie, ale niech to nie będzie dla nas temat główny! Bo w tym czasie ważne jest tylko jedno: że Chrystus pokonał śmierć i dał nam życie. Ten czas to zwycięstwo życia nad śmiercią.

(-)

Czasami najprostsze prawdy wydają się być najtrudniejsze. Możliwe, że Pan Bóg posłużył się koronawirusem, żeby nam pokazać jak to jest, gdy nie można pójść do cerkwi, gdy nie możemy poczuć siły wspólnoty, i że nawet ludzie wierzący czasami nieświadomie tracą Boga z pola widzenia. Nie bez kozery nasi przodkowie mówili: „Bez Boga – ani do progu”. Teraz odczuliśmy jak nigdy dotąd, że to, co nam się wydaje oczywiste i stałe, wcale takie nie musi być. Bardzo głęboką homilię wygłosił wczoraj w Patriarszym Soborze w Kijowie Jego Świątobliwość Światosław. Posłuchajmy jej fragmentu:

(-) Fragment homilii

Zaprawdę zmartwychwstał! Życzę wam, drodzy słuchacze, żeby radość ze Zmartwychwstania była wielka i szczera. Żeby to niespodziewane doświadczenie mimo wszystko przyniosło nam, więcej pożytku, niż szkody. Spotkamy się znowu jutro o godz. 10.50. Była z wami Jarosława Chrunik i teraz już się żegnam, życzę wam miłego świętowania. Chrystus zmartwychwstał! Zaprawdę zmartwychwstał! (jch/kos)

20.04.2020 – godz. 10.50 (opis do dźwięku)

Krótki wiersz wielkanocny

Chrystus zmartwychwstał! Zaprawdę zmartwychwstał! Witam was, drodzy słuchacze, w drugi dzień świąt wielkanocnych na antenie Polskiego Radia Olsztyn. Przed mikrofonem – Jarosława Chrunik.

(-) Chrystus zmartwychwstał (chór)

Wczoraj świętowaliśmy najważniejsze święto dla chrześcijan – Zmartwychwstanie Chrystusa. W tym roku wyjątkowo nie było naszej wieczornej audycji, więc troszkę zmienimy tradycje świąteczne. Pozwólcie, że teraz na chwilę oddam głos Stefanowi Migusowi, przewodniczącemu Olsztyńskiego Oddziału Związku Ukraińców w Polsce:

– Szanowni Ukraińcy, pozwólcie mi złożyć życzenia waszym rodzinom z okazji światłego święta Wielkanocy. Niech w tym tegorocznym skomplikowanym czasie Anioł Stróż strzeże was od wszelkich problemów; niech oczekiwania będą światłe. Zgromadzeni w ciągu ostatnich dni w domach, bez możliwości nawet odwiedzenia rodzinnej świątyni, możemy powrócić we wspomnieniach do naszych przodków i ich zwyczajów w praojcowskich stronach. Przypomnijmy je sobie i przypomnijmy naszym potomkom. W tym codziennym zabieganiu i braku czasu zaczęliśmy zapominać nasze rodzime zwyczaje i tradycje. Codziennością z jakiegoś powodu stało się i to, że najlepsi synowie i córki naszej duchowej ojczyzny także dzisiaj oddają życie na froncie, a my czujemy do tego jakieś zobojętnienie. Pomódlmy się za nich. Za ich sukces, za naszą rodzinną Ukrainę. Niechaj wszystkie nieszczęścia, które nas wszystkich dosięgły, jak najszybciej miną, a nasze życie niech znowu stanie się szczęśliwe. Niech zawsze obok będą wierni przyjaciele i silna, kochająca rodzina i pamięć o tym, jakiego jesteśmy rodu-plemienia. Chrystus Zmartwychwstał! Zaprawdę Zmartwychwstał!

(-) Chrystus zmartwychwstał (chór)

To prawda, że koronawirus nie pozwolił nam świętować tak, jak się do tego przyzwyczailiśmy. Dorośli potrafią to zrozumieć, chociaż trudno się z tym pogodzić, ale jak wytłumaczyć nową sytuację dzieciom? Zapytałam naszego tegorocznego „radiowego” rekolekcjonistę, ks. Igora Hubacza, jak ksiądz przeżywa te szczególne święta wielkanocne? A jak dzieci – one są jeszcze malutkie – jak one przyjmują rzeczywistość?

– Może najprościej w taki sposób, że słyszymy taki fragment Ewangelii, w którym Chrystus mówi do nas: „Nie zabraniajcie dzieciom przychodzić do mnie” i później mówi, że „Jeśli nie przyjmiecie Królestwa Bożego tak jak dzieci, to nie będziecie w stanie wejść do tego Królestwa Niebieskiego”. I szczerze mówiąc, co było najtrudniejsze w przeżywaniu tej Wielkanocy w moim domu, z moimi bliskimi, było wyjaśnienie właśnie dzieciom, dlaczego powinniśmy zostać w domu, dlaczego mimo wszystko powinniśmy przeżywać to Zmartwychwstanie, ale na liturgii czy to on-line, czy za pomocą innych sieci, że tylko tata idzie do cerkwi, że wy zostajecie w domu, że nigdzie nie pojedziemy i do nas nikt nie przyjedzie. I to naprawdę było najtrudniejsze.

– Ile lat mają wasze dzieci?

– Moje dzieci mają cztery i dwa lata, tak że to jest taki szczególny czas, że one z jednej strony wiedzą, że coś się dzieje się obecnie, ale z drugiej strony bardzo trudno wyjaśnić, – że jak? Przychodzi ten czas i jak mamy świętować, jeśli nie pójdziemy do cerkwi, jeśli nie pojedziemy, z nikim nie podzielimy się tą radością, nikt nie przyjedzie do nas? I to chyba w tym okresie było dla mnie najtrudniejsze. Dla mnie i dla żony – próba wyjaśnienia, jak mamy to przeżyć.

(-) Chrystus zmartwychwstał (chór)

Nie pójdziemy do cerkwi, nie pójdziemy w odwiedziny i do nas też nikt nie przyjdzie, więc to dobry czas na wspominanie tego, jak świętowało się dawniej. Posłuchajmy jeszcze raz Stefana Migusa:

– Wielkanoc w mojej wyobraźni – ja znowuż będę wracać do liceum, gdy człowiek był daleko, daleko, prawie 700 km od domu, to ja wracam jeszcze do ciepła rodzinnego, do pieca, do tego zabiegania mamy, babci – wszystkich kobiet, które były w rodzinie – żeby przygotować te święta; to oczekiwanie na Wielkanoc i na wielkanocną liturgię, gdzie trzeba było iść z rana. Nawet człowiek spać nie chciał iść, żeby spotkać się ze wszystkimi. A wtedy było bardzo, bardzo tłumnie, cerkiew była wypełniona po brzegi, do ostatniego miejsca i czasami trzeba było, jak ktoś się spóźnił, stać na dworze. I dla nas – jeszcze wtedy dzieci, licealistów, a to tez jeszcze dzieci – ważne było, żeby znaleźć wszelki możliwe sposoby, żeby postrzelać. Bo wtedy był taki zwyczaj, że biegało się z zapałkami, nabijało gwoździk, taki jeszcze poniemiecki – wyciągało się ze ściany, wciskało się tam i potem strzelało. Później był karbid i strzelano. Niestety, to gdzieś jakieś 30 lat temu się zakończyło, nie ma już tego zwyczaju; młodzi jakoś nie bardzo przejęli to od swoich poprzedników. To było ważne pierwszego dnia, tez po mszy, bo młodzi biegali, strzelali… Potem był dzień polewania wodą, też było bardzo ciekawie, bo nie oblewano się wiadrami tak jak teraz. Wtedy coś wymyślaliśmy, żeby kogoś polać wodą i złożyć życzenia, których nauczyliśmy się od babć czy od dziadków, którzy opowiadali jak to się robiło w domu. Dla mnie zawsze było ciekawe, bo jakoś przywykliśmy nawet wtedy, że czczono w sposób szczególny zmarłych 1 listopada, a właśnie na te święta u nas, tam gdzie chodziłem do cerkwi, czy to w Asunach, czy potem nawet Legnica i wtedy mówiło się o tym, że powinno to być właśnie czasie wielkanocnym, w ostatnim dniu. Mówiono mi, że w ostatnim, a tu tak się przyjęło, że wtedy, gdy ktoś przyjechał, bo nie zawsze mógł zostać na poniedziałek czy wtorek, obowiązkowo trzeba było pójść na cmentarz i zapalić świeczkę na grobie krewnych czy bliskich. Dzisiaj jest to oczywiste, ale niemożliwe, bo nawet gdy ktoś zechce pójść na cmentarz, to jest zakaz. Ale tak było i to się zapamiętało, zakodowało i ja to robię każdego roku, jeśli tylko jest możliwość, żeby to zrobić. Oczywiście, gdy wszyscy idą 1 listopada, to też się jedzie, bo uczcić pamięć zmarłych bliskich jak najczęściej, to też moim zdaniem jest normalne; żeby pamięć o nich pozostała na zawsze.

I tą refleksją zakończymy nasze przedpołudniowe spotkanie, które przygotowała i przedstawiła Jarosława Chrunik. Wieczorem jeszcze raz spotkamy się z ks. Igorem i powrócimy do wczorajszych uroczystości w Patriarszym Soborze w Kijowie. A teraz życzę wam miłego dnia, drodzy słuchacze; kto może – niech jeszcze świętuje. Usłyszymy się o godz. 18.10. Chrystus zmartwychwstał! Zaprawdę zmartwychwstał

(-) Chrystus zmartwychwstał (chór) (jch/bsc)

18.04.2020 – godz. 10.50 (opis do dźwięku)

Od poniedziałku w Polsce poluźnione zostaną pierwsze ograniczenia koronawirusowe. Rzecznik praw obywatelskich Adam Bodnar zwrócił się do ministra spraw wewnętrznych i administracji Mariusza Kamińskiego w sprawie ochrony mienia. Na Ukrainie zanotowano ponad pół tysiąca nowych zakażeń koronawirusem. Policja w Kijowie będzie pilnować, aby wierni nie wchodzili do cerkwi. Jutro prawosławni i grekokatolicy będą obchodzić Wielkanoc. Na falach Polskiego Radia Olsztyn transmisja nabożeństwa paschalnego rozpocznie się o 6 rano. Już za chwilę dokładniej o wszystkim. Dziś jest sobota 18 kwietnia. Z wami jest Hanna Wasilewska. Dzień dobry.

(-)

Od poniedziałku w Polsce poluźnione zostaną pierwsze ograniczenia koronawirusowe. Jednocześnie, według polskiego ministra zdrowia, z niektórymi ograniczeniami będziemy musieli żyć rok, może dwa. Rząd polski od najbliższego poniedziałku poluźni ograniczenia związane z pandemią. Poinformował o tym na wspólnej konferencji premier Polski Mateusz Morawiecki i minister zdrowia Łukasza Szumowski. Szef polskiego rządu powiedział, ze od 20 kwietnia będą otwarte lasy i parki oraz poluźnione zasady w handlu. Premier podkreślił, że pracownicy handlu będą częściej badani. Zasada – 1 osoba na 15 metrów kwadratowych – obowiązywać będzie także w kościoła. Z domu bez dorosłego będą mogły wychodzić dzieci od 13, a nie 18 roku życia jak dotąd. Zakryte pozostają place zabaw. Premier Morawiecki poinformował, że w optymistycznym wariancie możliwe będzie rozluźnienie kolejnych ograniczeń co tydzień lub co dwa tygodnie. Dodał, że kolejne dotyczyć będą rzemieślników i handlu.

(-)

Rzecznik praw obywatelskich Adam Bodnar zwrócił się do ministra spraw wewnętrznych i administracji Mariusza Kamińskiego w sprawie ochrony mienia. W liście do ministra z 8 kwietnia zaznaczył, że z coraz większym zaniepokojeniem spostrzega, jak w związku z rządowymi ograniczeniami związanymi z pandemią zmienia się socjalne, ekonomiczne i kulturalne życie mniejszości narodowych. Prosi ministra, by zwrócił uwagę na sytuację, w której znalazły się dzisiaj organizacje mniejszości oraz użyć środków, które pomogą przetrwać im ciężki okres pandemii i kontynuować swoją aktywność kulturalną. Jednocześnie Rzecznik przypomina ministrowi spraw wewnętrznych, że wśród wymagań przedstawicieli mniejszości odnośnie funkcjonowania kultury grup w warunkach szerzenia się wirusa, które wysunięto 1 kwietnia, była inicjatywa stworzenia instytutu kultury mniejszości, który jak inne instytucje kulturalne, otrzymywałby finansowanie państwowe. „W sytuacji, do której doszło proszę pana ministra wziąć pod uwagę tę propozycję” – kończy list Adam Bodnar.

(-)

Na Ukrainie zanotowano ponad pół tysiąca nowych zakażeń koronawirusem. To największa do tej pory dobowa liczba zdiagnozowanych przypadków. W stosunku do poprzedniej doby liczba zakażonych wzrosła o ponad 100 osób. O szczegółach z Kijowa Paweł Buszko:
[korespondencja w języku polskim]
Policja w Kijowie będzie pilnować, aby wierni nie wchodzili do cerkwi. W najbliższą niedzielę prawosławni i grekokatolicy będą obchodzić Wielkanoc. Z powodu epidemii koronawirusa wstęp do świątyń w ukraińskiej stolicy będzie zabroniony.

(-)

Na Warmii i Mazurach grekokatolików i prawosławnych zachęca się do dołączenia się do modlitwy wielkanocnej w internecie, a my będziemy transmitować wielkanocne nabożeństwo na żywo w niedzielę o 6:00 z olsztyńskiej cerkwi greckokatolickiej. Zapraszamy i was.

(-)

Ta informacja kończy nasze wydanie, więc żegnam się z wami. Program przygotowała i poprowadziła HannaWasilewska. Wszystkiego dobrego. (dw/ad)

17.04.2020 – godz. 18.10 (opis do dźwięku)

Witam wszystkich, którzy są ze mną na jednej fali. Przy mikrofonie Hanna Wasilewska. W programie „Od A do Z” będziemy dziś gotować, uczyć się i odpoczywać. Żeby na wszystko wystarczyło czasu trzeba zaczynać. Na sam początek rzecz, której odłożyć nie można.
(-)
Od wczoraj w Polsce, w miejscach publicznych, należy zakrywać usta i nos. Stanisław Łoboziak z laboratorium biologicznego Centrum Nauk Kopernik w Warszawie wyjaśnia, że by maska chroniła nas od wirusa, należy ją prawidłowo założyć. Przed założeniem należy umyć twarz i zdezynfekować ręce, a ubierając maskę należy dotykać tylko gumek. Ważne, aby długo nie nosić jednej maski. Maska działa jak filtr, jednak na jej powierzchni osiadają różne drobne bakterie. Dodatkowo pojawia się tam wilgoć, która sprzyja rozwojowi innych dodatkowych bakterii. Znajdują się tam nie tylko na wirusy, ale i różnego rodzaje bakterie, które są dla nas potencjalnie szkodliwe. Dlatego jeśli mamy bawełnianą maskę, którą sami uszyliśmy, to trzeba ją dezynfekować albo prać i prasować. Warto zaznaczyć, że obowiązek zakrywania ust i nosa nie dotyczy dzieci do 4 roku życia.
(-)
Niezależnie od epidemii i samoizolacji, w której jesteśmy wszyscy, świętować będziemy Wielkanoc. To święto zawsze daje radość. Przygotowanie tradycyjnych wielkanocnych pasek to prawdziwy cud. Na szczęście drożdże wróciły na półki sklepów, przypomnijmy więc, jak wypiekały paski nasze babcie:
Drożdże, mleko, jajka i mąka – Paski [babki] wypieka się tylko z naturalnych surowców. Zamiast środków spulchniających kobiece dłonie:

Mieszać tak długo, aż nie będzie kapać z sufitu. A ja młoda przyszłam i myślę, z jakiego sufitu? Mieszam, mieszam, cała mokra, a z sufitu nadal nie kapie. I wtedy się domyśliłam, że to chodzi o to, żeby z czoła kapało.

Kapać z czoła zaczyna nie wcześniej, niż po dwóch godzinach, aż ciasto nie przestaje lepić się do rąk i dzieży. Potem jest ono zamawiane:

Bądź babko piękna jak słoneczko, lekka jak puch i czysta jak zioła.

Przygotowanie babki na wsi ukraińskiej to kilkugodzinny rytuał z dziesiątkami przysłów i zabobonów – wyjaśnia Maria Krawecka

Nie można się kłócić, drzwi nie wolno otwierać bo babka opadnie od chłodnego powietrza, mężczyźni też nie mogą znajdować się w domu.

Nawet piec rozpalają tylko kobiety. Jako pierwszą wkładają do niego poświęconą gałązkę wierzby. Przed tym jak wstawiono babkę do żaru, gospodyni żegna się, potem robi znak krzyża przed piecem.

Babko wielkanocna bądź jasna i wielka jak słoneczko

Kilka godzin później babka jest gotowa

Patrzcie jaka babka nam się udała.

Gotowa babka to prawdziwe dzieło sztuki. Zawierać ma na sobie 10 symboli: krzyż – znak ukrzyżowania, naszyjnik – znak jedności i skowronki – zwiastuny wiosny. Babka jest zawsze na miejscu honorowym na stole wielkanocnym, więc każda gospodyni musi mieć swoją wyjątkową. Bardzo często rodzinny przepis przechowują i przekazują je tylko kobietom w swojej rodzinie:

W każdej rodzinie jest przepis, drożdży trochę więcej jak na chleb…mąka musi być przesiana bo jak jest przesiana to wyrasta dużo lepsza babka. Trzeba Boga poprosić, żeby pomógł. Żeby babka fajna wyszła. Teraz będziemy robić babkę. Jajeczka, więcej żółtek, masło roztopione i obowiązkowo olej. Babka nie schnie i można ją przechowywać nawet miesiąc.
Z okazji Wielkanocy, studio „Art-video” stworzyło nową bbajkę o tym święcie, którą autorzy chcą podarować ukraińskim dzieciom na całym świecie. Kreskówka, jak zawsze uczy, więc każdy z was dowie się coś nowego o Wielkanocy:
[bajka dla dzieci]
Na początku było słowo, słowo Boga i słowo było o języku.
[lekcja języka ukraińskiego]
No i to wszystko na dzisiaj. W programie „Od A do Z” usłyszmy się za tydzień. Z wami była Hanna Wasilewska. Życzę wam spokojnego wieczora i radosnego weekendu. Do usłyszenia. (dw/bsc)

17.04.2020 – godz. 10.50 (opis do dźwięku)

Od wczoraj w Polsce obowiązkowo należy przykrywać usta i nos w miejscach publicznych. Nie mniej ważne jest noszenie maski prawidłowo. Wielkanocne nabożeństwo z olsztyńskiej cerkwi greckokatolickiej Matki Boskiej Opiekuńczej transmitowane będzie na antenie Polskiego Radia Olsztyn w najbliższą niedzielę o 6 rano. Jak prezent wielkanocny. W ramach wymiany jeńców powróciło na Ukrainę z Donbasu 20 osób, przetrzymywanych przez prorosyjskich bojówkarzy. W czarnobylskim obszarze wyłączonym znów wybuchł pożar. Wszystkiemu winna burza piaskowa. Za chwilę usłyszycie szczegóły. Dziś jest piątek 17 kwietnia w kalendarzu. W ukraińskim programie informacyjnym wita was Hanna Wasilewska. Dzień dobry.

(-)

Od wczoraj w Polsce, w miejscach publicznych, należy zakrywać usta i nos. Stanisław Łoboziak z laboratorium biologicznego Centrum Nauk Kopernik w Warszawie wyjaśnia, że by maska chroniła nas od wirusa, należy ją prawidłowo założyć. Przed założeniem należy umyć twarz i zdezynfekować ręce, a ubierając maskę należy dotykać tylko gumek. „Ważne, aby długo nie nosić jednej maski” – wyjaśnia Stanisław Łoboziak. „Maska działa jak filtr, jednak na jej powierzchni osiadają różne drobne bakterie. Dodatkowo pojawia się tam wilgoć, która sprzyja rozwojowi innych dodatkowych bakterii. Znajdują się tam nie tylko na wirusy, ale i różnego rodzaje bakterie, które są dla nas potencjalnie szkodliwe. Dlatego jeśli mamy bawełnianą maskę, którą sami uszyliśmy, to trzeba ją dezynfekować albo prać i prasować”. Warto zaznaczyć, że obowiązek zakrywania ust i nosa nie dotyczy dzieci do 4 roku życia.

(-)

W związku z przedłużeniem stanu epidemii i zaostrzeniem wymagań bezpieczeństwa przez rząd Polski, władykowie Ukraińskiego Kościoła Greckokatolickiego w Polsce podają do wiadomości duchowieństwu i wiernym metropolii kolejne instrukcje dotyczące nabożeństw w Wielkim Tygodniu i podczas Wielkanocy. Zgodnie z instrukcją nabożeństwa mają odbywać się bez wiernych, natomiast transmitowane mają być na kilku stronach internetowych, w tym na oficjalnej stronie arcybiskupstwa przemysko-warszawskiego Kościoła Greckokatolickiego cerkiew.org. Dziś tradycyjne wyniesienie płaszczenicy odbyło się rano, by wierni mieli możliwość pomodlenia się przy grobie pańskim indywidualnie z zachowaniem zasad bezpieczeństwa sanitarnego. „Jeśli któryś z wiernych będzie nalegał na spowiedź indywidualną, to prosimy ją przeprowadzić tylko w odpowiednim pomieszczeniu, tak by zachować integralność i nienaruszenie sakramentu pokuty i jednocześnie zadbać o bezpieczeństwo osobiste” – wyjaśnia w instrukcji metropolita. Spowiedź wielkanocna trwa w naszym kościele do święta Zesłania Ducha Świętego, więc obecnie zachęca się wiernych do duchownej pokuty poprzez wyrażanie doskonałego żalu, który w takim czasie, jaki mamy, pozwoli wiernym przyjąć duchowny sakrament komunii w niedzielę wielkanocną. Nabożeństwo wielkanocne z olsztyńskiej cerkwi greckokatolickiej transmitowane będzie na falach Polskiego Radia Olsztyn w najbliższą niedzielę o godzinie 6 rano. Nie przegapcie.

(-)

W ramach wymiany jeńców powróciło na Ukrainę z Donbasu 20 osób, przetrzymywanych przez prorosyjskich bojówkarzy. W zamian strona ukraińska uwolniła i przekazała separatystom 14 osób. Ukraińskie władze zapowiadały, że wymiana jeńców odbędzie się w formacie „wszyscy na wszystkich”, tymczasem separatyści uwolnili jedynie część nielegalnie więzionych Ukraińców. O szczegółach z Kijowa Paweł Buszko:
[korespondencja w języku polskim]

(-)

W strefie czarnobylskiej znów wybuchł pożar. Informują o tym dyrektor Chornobyl Tour i zrzeszenia czarnobylskich operatorów turystycznych Jarosław Jemalianenko na FB. Przyczyną ponownego wybuchu pożaru jest silny wiatr. „Burza piaskowa roznieca miejsca, w których tli się pożar w wielu miejscach. Są także nowe płonące obszary na terenie rezerwatu przyrody niedaleko Dytiatek” – dodał Jemaljenko. Na burzę piaskową skarżą się i mieszkańcy ukraińskiej stolicy. Porywy wiatru przywiały do Kijowa cząsteczki gleby z pól uprawnych. Eksperci wskazują, że wszystkiemu winna jest susza. Z Kijowa Paweł Buszko:
[korespondencja w języku polskim]
Upływa czas naszego spotkania, ale wieczorem będziemy razem dłużej. O 18:10 zapraszam na program „Od A do Z”. Z wami była Hanna Wasilewska. Do usłyszenia. (dw/ad)

16.04.2020 – godz. 18.10 (opis do dźwięku)

Dzień dobry, drodzy słuchacze! Witam was w czwartek, 16 kwietnia na falach Polskiego Radia Olsztyn; przed mikrofonem – Jarosława Chrunik. Dziś jest szczególny dzień, to nie jest zwykły czwartek, to Wielki Czwartek. W tym roku na wszystkim położył się głębokim cieniem koronawirus – w naszym regionie mamy ponad 120 zakażonych, z których prawie 30 wyzdrowiało, ale 1 osoba zmarła. Dla nas, wiernych wschodniego obrządku, dzisiaj – jak co roku – zaczyna się kulminacja istoty naszej wiary; zbliżamy się do Zmartwychwstania, ale przed nami jeszcze kontemplacja Męki Pańskiej.  W tym roku zupełnie inaczej przeżywamy te dni.

(-)

Wielki Czwartek, albo Czysty Czwartek – to pierwszy z trzech dni, nazywanych w chrześcijaństwie Triduum Paschalnym. Wieczorem w cerkwi celebrowana jest Męka Pańska. Dawniej we wsiach i miastach ludzie starali się wtedy zachowywać uroczystą ciszę. Ani śmiechu, ani żadnych śpiewów, ani nawet głośnych rozmów nie było słychać w czasie, gdy w cerkwi czytane były ewangelie. Wielki Czwartek to dzień, w którym Jezus ustanowił sakrament kapłaństwa i sakrament Eucharystii na tajemnej wieczerzy. Tego też dnia Jezusa zaaresztowano i uwięziono. Mimo to Bóg do ostatniego momentu nie odwraca od człowieka swojej miłości, a właśnie w tym dniu daje przykład tego, jak mamy żyć na ziemi – mówi ks. Grzegorz Dżała z Iwano-Frankowskiej Archidiecezji UCGK:

– Wielki Czwartek to bardzo ciekawy dzień, bo właśnie w Wielki Czwartek rzymscy katolicy obchodzą sakrament kapłaństwa. My na tym aż tak bardzo nie akcentujemy, ale Pan Bóg przejawia tego dnia wielką miłość i daje przykład każdemu z nas miary służenia, gdy Jezus klęka i obmywa nogi swoim uczniom. Bóg przybiera ciało, schodzi z nieba do nas, do ludzi i jeszcze klęka przed nami, żeby umyć nam nogi. Bóg. To kim my jesteśmy, gdy gdzieś trzymamy na kogoś jakąś złość, gdy nie chcemy jeden drugiemu przebaczyć i ten brak przebaczenia czasami latami w nas tkwi. Skoro Bóg tak robi, to co my, biedne stworzenia, mamy robić? My właśnie powinniśmy się pokajać i robić to, do czego nawołuje nas Bóg. Następnie – ustanowienie Eucharystii, z której niestety nie zawsze korzystamy.

– Wielki Czwartek – to też ten dzień, gdy w cerkwi słyszymy o ziemskiej drodze Jezusa Chrystusa.

– Bardzo ciekawe jest to, że księża czytają 12 Ewangelii, po których przebierają się w różne szaty i czytają właśnie Ewangelie Męki. Można powiedzieć, że to właściwie cały taki życiorys Jezusa; bardzo długo trwa, ale ma to głęboki sens. Oto cały obraz tej męki, jak to tak, można powiedzieć, logicznie wszystko ku temu zmierzało. I co jest dla mnie takie ciekawe – obrzęd poświęcenia olejków.

(-)

Trudno sobie wyobrazić Wielkanoc bez chyba najpopularniejszego jej symbolu – pisanki. Właśnie Wielki Czwartek jest odpowiednim dniem na malowanie pisanek, jak też na pieczenie „pasek” (chlebów wielkanocnych). Pisankarstwo – to życiowa pasja Anny Farańczuk z Olsztyna. Warto dodać, że Anna dzięki temu została przyjęta do Stowarzyszenia Twórców Ludowych, a w ubiegłym roku w 47 Ogólnopolskim Konkursie Pisanek im. Michała Kowalskiego w Gorzowie Wielkopolskim zajęła II miejsce w technice batikowo-szpilkowej. Anna maluje pisanki przez cały rok, bo zamówień ma bardzo dużo. W jej domu wszędzie można napotkać pisanki – najróżniejsze pod względem wielkości i techniki wykonania. Widziałam to na własne oczy. Natomiast latem spotkałam Annę na Jarmarku Folklorystycznym w Węgorzewie i poprosiłam ją wtedy, żeby opowiedziała mi o swojej pasji. Zawsze proszę, żeby mówiła po łemkowsku, bo uważam, że to jest dodatkowe dziedzictwo, warte zachowania – nasze dialekty i gwary:

(-)

– Tu są bardzo ciekawe… dwa, cztery, pięć jaj. Co to jest?

– Tak, najlepiej pokazać na jajkach jak się maluje pisanki. Czyli najlepiej pokazać po kolei jak powstaje pisanka.

– I opowiedz jak ona powstaje.

– No, widzisz: najpierw maluje się na białym jajku, potem się farbuje, potem się znowu maluje i to, co jest pokryte woskiem, to już się nie pokryje farbą. I potem znowu się farbuje, i znowu się maluje.

– I znowu kładziesz na… bo tak: na białym tle mamy wzór. Wkładamy do farby i widzimy, że jest już ono żółte. I potem…

– …i malujemy znowu woskiem.

– Po żółtym już. A białe nadal pozostaje białe.

– Tak. Później, gdy farbujemy już na kolejny kolor, to to żółte pozostaje żółte.

– Białe jest białe, żółte jest żółte i potem robimy kolejny kolor.

– Tak.

– Tych kolorów mamy tu raz, dwa, trzy, cztery, pięć.

– Tu akurat jest pięć kolorów, ale zdarza się tak, że jest i więcej kolorów. I sześć, i siedem – zależy jak się chce. Zobacz, tu na tej pisance masz więcej kolorów. Tak samo żółte, czerwone, granatowe, tam są jeszcze inne. Niestety… no, nie „niestety”, tylko fajnie, bo właśnie pan kupił przed chwilą ode mnie pisanki, 32 sztuki, do Kanady. I pokazałabym ci więcej, ale już nie mam.

– To jest technika batikowa.

– Tak, to jest technika batikowa, czyli malowanie woskiem, tu się pisze tylko i wyłącznie woskiem. A maluje się farbami. Tak że jest to inna forma, niż na przykład są pisanki wytrawiane, są pisanki i ażurowe i reliefowe, tak jak tam widziałaś właśnie w mojej witrynie. A moje sa typowo łemkowskie, typowo batikowe pisanki.

– Czy ludzie rozpoznają, że są to łemkowskie, czy dla nich po prostu pisanka to jest pisanka?

– To zależy kto. Dla niektórych to jest po prostu pisanka: „szkoda, że nie drewniana”, „szkoda, że nie plastikowa”, „szkoda, że nie styropian”, ale dla niektórych, którzy szukają konkretnie łemkowskiej to poznają, że ta kreska to jest ta łemkowska kreska. Tu obok jest pani, która malowała pisanki kaszubskie to są zupełnie inne pisanki; dalej jest pan z Ukrainy – też całkiem inne pisanki, a to jest właśnie typowo łemkowska – ta łezka, ta kreska, ta pisanka.

(-)

Ciekawa jestem, w ilu domach teraz siedzą skupione na pisankach osoby, rozmyślają, wspominają, przypominają sobie jak to robiła mama, babcia… A na Wielkanoc domownicy będą się zachwycali małymi arcydziełami – symbolami Zmartwychwstania.

(-)

Dziś, jako że mamy czwartek, powinna znaleźć się w naszym programie humoreska, ale dochowamy tradycji – to Wielki Czwartek, więc nie wypada się śmiać, podczas gdy w cerkwiach czyta się o cierpieniach Chrystusa. Ale ustępuję teraz miejsca Romanowi Bodnarowi, który z niedzieli na czas epidemii przeniósł się z Hit-Paradem do czwartku:

(-)

Hit-Parad

(-)

Kończymy naszą dzisiejszą audycję, była z wami Jarosława Chrunik. Przypominam, że w niedzielę od 6-tej do 7-ej rano będziemy mogli wysłuchać Jutrzni Wielkanocnej transmitowanej na żywo z cerkwi greckokatolickiej w Olsztynie. Natomiast wbrew wcześniejszym zapowiedziom, nie będzie audycji wieczornej. Za rok z pewnością będzie lepiej. Życzę wam nie tylko miłego wieczoru, ale też – ponieważ usłyszymy się dopiero w niedzielę rano – życzę wam pięknych świąt:

Wiersz

Wszystkiego dobrego, drodzy słuchacze! (jch/ad)

16.04.2020 – godz. 10.50 (opis do dźwięku)

Od dzisiaj do odwołania – nakłada się obowiązek zakrywania ust i nosa za pomocą części odzieży, przyłbicy, maski albo maseczki. Taki obowiązek mają także dzieci od czwartego roku życia. Plast uczcił 108 rocznicę założenia. Świętowano online. Na Ukrainie zanotowano niemal 400 nowych przypadków zakażeń koronawirusem.W wieku 44 zmarł nagle protojerej Prawosławnej Cerkwi Ukrainy Andrij Duda, którego znamy z wystawy fotograficznej „Bohaterowie nie umierają. Oblicza wojny”. Szczegóły usłyszycie za chwilę w wydaniu ukraińskich informacji. Dziś jest czwartek 16 kwietnia. Przy mikrofonie Hanna Wasilewska. Witam.
(-)
Ministerstwo Zdrowia opublikowało zaktualizowany projekt rozporządzenia dotyczący obowiązku zakrywania w miejscach ogólnodostępnych ust i nosa w związku z epidemią COVID-19.

Projekt zakłada, że – od czwartku 16 kwietnia, czyli od dzisiaj do odwołania – nakłada się obowiązek zakrywania ust i nosa za pomocą części odzieży, przyłbicy, maski albo maseczki. Taki obowiązek mają także dzieci od 4 roku życia. Projekt wskazuje ponadto, że nakaz obowiązuje podczas przebywania w miejscach ogólnodostępnych, w tym na drogach i placach, w zakładach pracy oraz w budynkach użyteczności publicznej przeznaczonych na potrzeby: administracji publicznej, wymiaru sprawiedliwości, kultury, kultu religijnego, oświaty, szkolnictwa wyższego, nauki, wychowania, opieki zdrowotnej, społecznej lub socjalnej, obsługi bankowej, handlu, gastronomii, usług, w tym usług pocztowych lub telekomunikacyjnych, turystyki, sportu, obsługi pasażerów w transporcie kolejowym, drogowym, lotniczym, morskim lub wodnym śródlądowym. Za budynek użyteczności publicznej uznaje się także budynek biurowy lub socjalny. Obowiązek zakrywania ust i nosa dotyczyć zakładów pracy, z wyłączeniem osób tam zatrudnionych, chyba że chodzi o osoby obsługujące klientów lub interesantów.
(-)
Plast uczcił 108 rocznicę założenia. Świętowano online. Poczynając od oficjalnego otwarcia i kończąc na tradycyjnej plastowej watrze trwała bezpośrednia transmisja obchodów Dnia Przysięgi Plastowej, do której dołączało się tysiące chętnych. 12 kwietnia 1912 roku plastuni złożyli przysięgę na wierność Bogu i Ukrainie, co stało się oficjalnym początkiem najstarszej i największej młodzieżowej Ukrainy. Po raz pierwszy plastuni świętowali online i to jednocześnie w całym kraju.

Swoją aktywność pokazały 4 największe ośrodki plastowe: Kijów, Charków, Iwano-Frankowsk, Lwów. Program obchodów łączy w sobie różne kierunki działalności plastunów. Między innymi kwesty, warsztaty, aktywności sportowe i śpiewy na watrze. W tym roku obchodzimy 30-lecie odrodzenia Plastu w Polsce. Piszą o tym plastuni na swoim FB:
„Setki z nasz było na obozach, warsztatach i spotkaniach, które organizowali plastuni przez ten czas. Obchody są zaplanowane na 8-9 sierpnia 2020 roku. W związku z niestabilną sytuacją epidemiczną na całym świecie, nie możemy być pewni, czy obchody odbędą się. Zachęcamy was wspomnieć chociaż wirtualnie o tych bezcennych momentach, które mieliśmy szczęście przeżyć w Plaście przez 30 lat”. Plastuni zachęcają wszystkich do dzielenia się swoimi wspomnieniami, publikując na stronie obchodów 30-lecia Plastu na FB i Instagramie własne zdjęcia z plastowych wydarzeń z hasztagami #trymaivohon, #plastpl30. W Polsce ogień Plastu zapłonął 30 lat temu. W wielką grę dzieci i dorośli grają tu dotąd.
(-)
Na Ukrainie zanotowano niemal 400 nowych przypadków zakażeń koronawirusem. To największy, jak do tej pory, dobowy przyrost zakażeń. Władze apelują, aby Ukraińcy powtrzymali się od odwiedzania świątyń w Wielkanoc, którą większość chrześcijan na Ukrainie obchodzić będzie w najbliższą niedzielę. O szczegółach z Kijowa Paweł Buszko:
[korespondencja w języku polskim]
(-)
Bohaterowie nie umierają. Bohaterom chwała. 10 kwietnia 2020 roku około północy w wieku 44 lat zmarł nagle protojerej Prawosławnej Cerkwi Ukrainy Andrij Duda, kleryk Kościoła Świętego Michała we Lwowie, kapelan i wolontariusz. Ojca Andrija Dudę znamy i my dzięki wystawie fotograficznej „Bohaterowie nie umierają. Oblicza wojny”, którą mieliśmy okazję oglądać podczas festiwalu „Z malowanej skrzyni” w Kętrzynie, w olsztyńskiej Bibliotece Wojewódzkiej i innych miastach Warmii i Mazur. „Wyrażamy swoje współczucie dziekanowi lwowskiemu, protojerejowi Jarosławowi Dudzie i wszystkim krewnym zmarłego, To nadzwyczaj ciężka strata dla nas wszystkich, ciężko ją teraz zrozumieć. Ojciec dziesiątki razy jeździł na pierwszą linię frontu, tam gdzie trwa teraz wojna, zajmował się na Donbasie działaniami edukacyjnymi i dobroczynnymi, płonął miłością do Ukrainy” – zaznaczył metropolita Dmitrij Rudjuk. Wyrazy współczucia z powodu śmieci księdza przekazała deputowana partii „Solidarność europejska” lwowianka Sofia Fedyna. Razem zajmowali się działalnością wolontariacką. Wieczna pamięć ojcu Andrijowi. Przekazujemy szczere współczucia rodzinie zmarłego.
(-)
To wszystkie wiadomości na dziś. Świeże informacje usłyszycie tu jutro o 10:50. Program przygotowała i poprowadziła Hanna Wasilewska. Dziękuję za uwagę i do usłyszenia. (dw/bsc)

15.04.2020 – godz. 18.10 (opis do dźwięku)

Dzień dobry, drodzy słuchacze! Spotykamy się w środę, 15 kwietnia na antenie Polskiego Radia Olsztyn. Przed mikrofonem – Jarosława Chrunik. Mimo, że dzisiaj jest pochmurny dzień, ale jest dłuższy i wiosna rozgościła się już na dobre. Akurat czas by pomyśleć o urlopie, o podróżach, ale na razie musimy o tym zapomnieć. Koronawirus na razie nie odpuszcza. Przypominam, że musimy nadal pozostawać w domach, a kto będzie musiał wychodzić, to od jutra obowiązkowo trzeba będzie nosić maseczki na twarzy. Rękawiczki obowiązują od kilku dni. Dosyć przygód. Tydzień temu usłyszeliśmy o historii Roksany Tchórz z Górowa Iławeckiego, która wróciła niedawno z Włoch. Roksana uczyła tam dzieci języka angielskiego, ale atak koronawirusa zmusił ja do opuszczenia Włoch. Dziś dowiemy się jak młodej nauczycielce udało się wrócić do domu.

(-)

– Włosi w rzeczywistości to naród bardzo fajny, pełen radości życia, taki dobry, maja dobre serca i lubią pomagać innym. Oni na co dzień na tych balkonach… ja miałam okazję codziennie to oglądać. Rano kobieta coś śpiewa sobie w kuchni, ktoś tańczy sobie, dzieci jeżdżą po balkonach – oni maja takie duże balkony, dzieci rowerami po tych balkonach jeżdżą – i starają się tak nie wpadać w panikę tak zupełnie. Ale gdy przychodziła szósta godzina, wtedy włoski ksiądz – zawsze, każdego dnia o szóstej godzinie było błogosławieństwo z kościoła włoskiego – no, to było słychać, Bo ja też mieszkałam koło włoskiego kościoła – to wtedy ludzie wychodzili na balkony, modlili się i po prostu płakali. Po prostu płakali. O ile rano starali się to jakoś przeżyć, jakoś po prostu normalnie żyć, dlatego że i dzieci maja małe i nie chcą straszyć dzieci, ale wieczorem wszyscy wychodzili, modlili się i płakali.

– Myślę, że także dlatego, że wtedy każdego dnia dowiadywali się, jak wielkie są liczby ofiar śmiertelnych.

– Tak, tak, tak i to bardzo przestraszyło ludzi. Po prostu było takie odczucie, jakby to naprawdę była wojna. I gdy zaczęli wywozić te trumny tego takiego najgorszego dnia, wtedy gdy zmarło najwięcej ludzi…

– W Bergamo…

– Tak, to bardzo było mi przykro patrzeć na biednych Włochów, którzy na co dzień są bardzo weseli i pełni radości życia, to była to wielka różnica i bardzo bolesne było widzieć tak smutnych ludzi. Na szczęście wśród moich uczniów i ich rodziców, a mam mniej więcej dwustu uczniów, nikt nie choruje. Nikt nie choruje na szczęście, ale każdy ma kogoż ze znajomych albo z rodziny w północnych Włoszech.

– A kiedy pojawiła ci się myśl, że trzeba wracać do domu?

– No, ja szczerze mówiąc, dość długo zatrzymałam się, nie miałam zamiaru na początku wracać, dlatego że miałam taki dylemat: czy lepiej teraz zostać, ponieważ moja miejscowość jest bardzo mała i ludzie naprawdę bardzo poważnie zaczęli się do tego odnosić. Na początku tam jeszcze było widać grupki młodzieży, która gdzieś tam wychodziła do tych swoich barów, to naprawdę zaczęli bardzo poważnie podchodzić – każdy w masce, każdy w rękawiczkach, ludzie po prostu zniknęli. Tak jak Włosi zawsze lubią wychodzić, oni nie zamykają się w domach, oni wychodzą, spotykają się ze swoimi znajomymi i raptem – cisza w mieście! Ja tak naprawdę czułam się bardzo bezpieczna, bo można było sobie zamówić jedzenie na przykład, można było kupić, to przywozili, zrobiłam też zakupy na aż dwa miesiące na zapas, tak że czułam się naprawdę bezpiecznie. I dylemat miałam taki, czy lepiej, żebym została, czy będzie jeszcze gorzej, czy te wszystkie środki, które Włochy wprowadziły, czy one pomogą, czy zatrzymają epidemię, czy przyjdzie ona na południe, gdzie system, sanitarny jest jednak gorszy, czy mam jeszcze bardziej ryzykować i jechać w drogę? Powiem, że nawet gdy chciałam pojechać, bo ja chciałam jechać do domu, ale nie miałam okazji, bo nie miałam czym tak naprawdę.

(-)

– Jak to wyglądało? Bo ty zarejestrowałaś się – ta akcja „Lot do domu”, ty też na „Odyseusza” się zarejestrowałaś. Jak to było? Postanowiłaś: Tak, jadę do domu! i co dalej?

– No, szkoła była zamknięta, bo niestety, nie można było prowadzić lekcji on-line, bo tak myślę, że nie wszyscy sądzili, że to tak długo będzie trwało. Ja już patrzyłam, rozglądałam się za możliwością powrotu i nie było takiej możliwości, bo wchodziłam codziennie po kilka razy na stronę „Lot do domu”. Niestety, we Włoszech nie było żadnych samolotów, wszystkie inne samoloty komercyjne przestały latać i zarejestrowałam się też na „Odyseusza” na stronie MSZ. I pewnego dnia, gdy już całkiem straciłam nadzieję, a już wtedy naprawdę chciałam wrócić, bo widziałam, że praca się kończy. Najpierw zupełnie zerwali ze mną kontrakt, potem dogadaliśmy się co do mniejszej liczby godzin, ale najpierw zerwano ze mną kontrakt, bo szkoła zamknięta, nie ma dzieci, nie ma lekcji. Na szczęście potem się dogadaliśmy i dalej uczę, ale to wszystko zaczęło wyglądać już nieciekawie, ja już byłam przekonana, że chcę jechać, każdego dnia patrzyłam na „Lot do domu”. I pewnego dnia siedziałam i dostałam sms z MSZ, że „Al-Italia” otwiera loty do Warszawy. I to był jedyny lot, o którym wiedziałam. W sobotę się dowiedziałam, od razu pobiegłam kupić bilet; tych biletów aż tak dużo też nie było – także ze względów bezpieczeństwa, bo nie był cały samolot zapełniony. I co drugie miejsce było wolne, ktoś siedział przy oknie, a ktoś siedział przy korytarzu ze względu na bezpieczeństwo. Dlatego też nie mogli wziąć dużo ludzi. I w sobotę się dowiedziałam, od razu kupiłam bilet na poniedziałek, no i już wtedy pojawiła się nadzieja, choć tak naprawdę bardzo bałam się tej podróży. Bo w moim wypadku to podróż była taka najbardziej…

– Ryzykowna.

– Tak, tak, ale na szczęście udało się.

– Przyleciałaś do Warszawy na lotnisko Chopina i jak dalej wyglądała podróż?

– Tak, z Rzymu – bo leciałam z Rzymu, a do Rzymu trzeba było jeszcze dojechać pociągiem. Muszę powiedzieć, że naprawdę wszelkie środki ostrożności ludzie zachowywali maksymalnie. I w pociągu ludzie daleko od siebie, wszyscy w rękawiczkach, wszyscy w maskach, to było takie uczucie dyskomfortu, ale tak uderzyło mnie, gdy weszliśmy do tego pociągu i ludzie od razu zaczęli czyścić fotele. Czyścili jakimiś swoimi środkami, potem kładli na to kocyk i dopiero potem na to siadali. I to tak naprawdę jeszcze raz mi pokazało, że to sprawa naprawdę poważna, ale i ludzie odnoszą się do tego poważnie. I w kolejkach już odstępy, automatycznie… bardzo mało ludzi, dlatego uważam, że podróż była dosyć bezpieczna. Potem pojechałam na Fumicino, to w pociągu prawie nikt nie jechał. O ile Fumicino jest jednym z największych lotnisk, to nigdy jeszcze nie widziałam tak pustego lotniska, ludzi prawie wcale nie było, praktycznie tylko ci, którzy przyjechali na te loty specjalne. I potem przyjechałam z Rzymu do Warszawy na lotnisko Chopina i trzeba powiedzieć, że tam wszystko było fajnie zorganizowane, dlatego że były transfery. Transfery były bezpłatne, no, za samolot dosyć dużo zapłaciłam, a transfer już był bezpłatny do takich najważniejszych miast Polski. Tak że albo pociąg, albo autobus można było sobie znaleźć. No, bardzo fajnie, bardzo miła obsługa, bardzo przyjemnie wszystko zorganizowane, nawet dawali jedzenie. Ludzie biedni, zmęczeni, bo widać było po oczach, że każdy ze strachem jechał, tak że te kanapki smakowały jak nigdy!

– Nie pomarli od koronawirusa, to żeby i z głodu nie zmarli.

– Tak! Widać było, tacy biedni ludzie, tak się rzucili na te kanapki, tam jeszcze coś słodkiego dawali i wodę. I mi tylko do Ostródy podpasował, tak że dalej jechałam pociągiem. To była naprawdę ciężka i stresująca podróż, bo ja bałam się czegokolwiek dotknąć. Podpowiedziała mi kobieta, u której mieszkałam, a mieszkałam u bardzo fajnej włoskiej rodziny; dlatego też czułam się bezpieczna, bo to oni wzięli mnie pod swój dach. I opiekowali się mną, i bardzo mi pomagali, naprawdę bardzo dużo im zawdzięczam. I kobieta, u której mieszkałam podpowiedziała mi, żebym wzięła kilka par rękawiczek i za każdym razem, gdy coś kupuję, żeby wyrzucać te rękawiczki. Poszłam kupiłam bilet na pociąg do Fumicino – zrzuciłam rękawiczki, naprawdę czułam się bardziej bezpiecznie, miałam taki psychiczny komfort. Nawet swój długopis wzięłam, żeby podpisywać, bo po Włoszech nie można już przemieszczać się bez deklaracji. Każdy ma mieć deklarację, ma mieć bilety, żeby mieć dowód, że wraca do domu. I kontrole, kontrole, kontrole, ciągłe kontrole stale na każdym kroku.

(-)

– Przyjechałaś do domu i oczywiście nie mogłaś od razu pojechać do rodziny, tylko na kwarantannę.

– Tak. Tak, kwarantanna już mi się kończy, ale ja sobie ją jeszcze przedłużę tak żeby być pewną. Na szczęście wszystko jest dobrze i mam nadzieję, że tak pozostanie, chociaż bardzo mi żal, że ten rok szkolny musiał tak się zakończyć, bo nie mogłam się pożegnać ze swoimi uczniami, z ich rodzicami; wyjechałam szybko, w stresie, no ale na szczęście przyjechałam.

– I nie masz żadnych objawów, żebyś była chora.

– Nie, na szczęście nie, tak że mam nadzieję, że tak już zostanie. Ale na pewno będę bardzo ostrożna i będę bardzo uważać na siebie i na innych, więc mam nadzieję, że wszystko będzie dobrze.

(-)

Z pewnością będzie dobrze i tego życzymy Roksanie i jej bliskim, a także wszystkim nam. Dziękuję, że podzieliła się z nami swoją historią, mam nadzieję, że już niedługo wirusowi korona z głowy spadnie i zaczniemy wracać do normalnego życia, a teraz czas się już pożegnać. Była z wami Jarosława Chrunik, usłyszymy się jutro o tej samej porze. Dziękuję za uwagę i życzę wam miłego wieczoru, drodzy słuchacze! (jch/bsc)

15.04.2o20 – godz. 10.50 (opis do dźwięku)

Zgodnie z rozporządzeniem od jutra w przestrzeni publicznej mamy obowiązek nosić maseczki lub inne rzeczy chroniące nos i usta. Maski ochronne przyleciały wczoraj z Chin do Polski ukraińskim samolotem Mrija. Już ponad 10 dni płoną lasy Czarnobyla. Kijów zasnuty jest dymem z pożarów. Zgodnie z rozporządzeniem arcybiskupa Kira Jewhena nabożeństwo z wniesieniem płaszczenicy w Wielki Piątek odprawione zostanie rano. O tym dokładniej za chwilę. Dziś jest środa 15 kwietnia. Z wami jest Hanna Wasilewska.
(-)
Zgodnie z rozporządzeniem od jutra w przestrzeni publicznej mamy obowiązek nosić maseczki lub inne rzeczy chroniące nos i usta. Оd czwartku warto zaopatrzyć się w maseczki wielokrotnego użytku, o które należy dbać. Po każdym użyciu należy ją zdezynfekować lub wygotować i wyprasować. Trzeba też pamiętać o tym, że jednej maseczki nie można używać długo. Ponadto zakładając czy zdejmując maseczkę, nie należy dotykać jej powierzchni. Najlepiej złapać za troczki lub gumkę. Pewne procedury dotyczą też rękawiczek jednorazowych. Zdejmowanie ich też powinno odbywać się zgodnie z zaleceniami – czyli nie dotykając ich zewnętrznej powierzchni. Dobrze jest to zrobić przed wejściem do samochodu czy domu. Rękawiczki należy wyrzucić do odpadów komunalnych.
(-)
Między innymi maseczki przyleciały wczoraj z Chin do Polski ukraińskim samolotem Mrija. Kolejny ładunek środków i sprzętu medycznego z Chin wylądował w Warszawie – to przede środki ochrony przed koronawirusem oraz sprzęt służący do walki z chorobą COVID-19. Zostały one przetransportowane największym na świecie samolotem – maszyną Antonow AN-225. Ładunek został zakupiony przez dwie spółki skarbu państwa – KGHM oraz LOTOS. Prezes KGHM Polska Miedź Marcin Chludziński powiedział, że bardzo się starano, by został on przetransportowany i odprawiony w jednej dużej transzy.
[wypowiedź w języku polskim]
Antonow AN – 225 powstał pod koniec lat 80. XX wieku w Związku Radzieckim. Został zaprojektowany, by przenosić prom kosmiczny Buran. Dziś lata w barwach ukraińskich. Może zabrać na pokład nawet kadłub Boeinga 737.
(-)
Już ponad 10 dni płoną lasy Czarnobyla. Kijów zasnuty jest dymem z pożarów w strefie czarnobylskiej. Według służb nie ma, w związku z tym, zagrożenia podwyższonym promieniowaniem. Jednak masy zadymionego powietrza są uciążliwe dla mieszkańców ukraińskiej stolicy. Jak sytuacja wyglądała wczoraj, opowie Paweł Buszko:
[korespondencja w języku polskim]
(-)
A u nas trwa Wielki Tydzień. Zgodnie z rozporządzeniem arcybiskupa Kira Jewhena nabożeństwo z wniesieniem płaszczenicy w Wielki Piątek odprawione zostanie rano. Później, o godzinie 11:00 będzie można wejść do świątyni, żeby pokłonić się i pomodlić przy grobie pańskim indywidualnie, ale z przestrzeganiem zasad bezpieczeństwa. „W Wielki Piątek pokłonić się płaszczenicy można tylko ukłonem, bez całowania wyobrażenia Chrystusa. W cerkwiach dostęp do płaszczenicy powinien być ograniczony poprzez odpowiednią przegrodę” – napisano w instrukcji władyki. „W Wielki Piątek i Wielką Sobotę nasze cerkwie powinny być otwarte, by wierni mieli możliwość modlenia się przy grobie pańskim, zachowując ograniczenia sanitarne”. W Wielką Sobotę od 11:30 do 14:00 na placu przy cerkwi greckokatolickiej w Olsztynie można będzie poświęcić paschy wielkanocne, zachowując przy tym normy sanitarne: osoby, które przyniosą paschy powinny rozejść się na czas poświęcenia, albo poczekać w samochodach. W niedzielę święcenie odbędzie się po każdym nabożeństwie, a także wirtualnie po Liturgii Paschalnej, która będzie transmitowana w niedzielę na antenie Polskiego Radia Olsztyn. Po modlitwie i poświęceniu pasek przygotowanych przez księdza, w swoich domach można pokropić paschy święconą wodą.
(-)
Bądźcie z nami i nie przegapcie aktualnych wiadomości po ukraińsku. Z wami była Hanna Wasilewska. Życze wam dobrego humoru i przyjemnego dnia. (dw/bsc)

14.04.2020 – godz. 18.10 (opis do dźwięku)

Dzień dobry, drodzy słuchacze! Witam was we wtorek, 14 kwietnia, na antenie Polskiego Radia Olsztyn; przed mikrofonem – Jarosława Chrunik. Wyjątkowo smutno rozpoczął się w tym roku Wielki Tydzień. Koronawirus poraził już w Polsce ponad 7000 osób, z których ponad 250 zmarło. Epidemia mozno ograniczy nam możliwości świętowania Zmartwychwstania Pańskiego zgodnie z naszym zwyczajem. Musimy pozostać w domu, a w uroczystościach możemy wziąć udział tylko przy pomocy nowych technologii i ŚMP. Nie będzie też – wbrew wcześniejszym zapowiedziom – naszej niedzielnej audycji „Od niedzieli do niedzieli”, natomiast będzie transmisja w godz 6-7 rano uroczystości wielkanocnych z olsztyńskiej cerkwi. A ponadto – jak grom z jasnego nieba spadła na nas wiadomość ze Lwowa: w piątek koło północy odszedł do domu Ojca protojerej, kapelan wojskowy ks. Andrij Duda. Dzisiaj nasza audycja będzie poświęcona tej wyjątkowej postaci, którą wielu z nas poznało w ubiegłym roku.

(-)

– Nie chciało mi się wierzyć, że tego człowieka już nie ma, – mówi ze smutkiem przewodniczący olsztyńskiego oddziału ZUwP Stefan Migus. – Co prawda, nie znałem się z nim tak bardzo, ale poznaliśmy się w ubiegłym roku na „Malowanej Skrzyni”, czy nawet przed „Malowaną Skrzynią”. Najpierw przez Internet, telefon, dlatego że był autorem wystawy „Bohaterowie nie umierają. Oblicza wojny”. To są jego fotografie z frontu. Był kapelanem i kapelanem znamienitej 80-tej Brygady wojsk powietrzno-desantowych, która wsławiła się tym, że wpuściła rosyjskiej nawałnicy na Ukrainę. Za to nawet niektórzy dowódcy tej brygady zaznali takiego honoru, że moskale proponowali po kilka tysięcy dolarów za ich głowy, żeby ich zabito. I on był kapelanem tej brygady; do słowa: brygady, która wywodzi się z Sum, ale stacjonuje we Lwowie. I dowiedziałem się, że 10 kwietnia późnym wieczorem przestało bić serce ks. Andrija, protojereja, który służył w Kniażej Cerkwi Mikołaja we Lwowie. Ważna tu jest jego posługa duchowna, ale ważny jest też jego patriotyzm. Takiego patrioty ze świecą szukać. Był autorem projektów o dawnym Lwowie, o jego zabytkach architektonicznych, o Danielu Halickim, o centrach książęcych różnego rodzaju czy to w Galicji, czy gdzie indziej. I raptem słyszę – wylew, czyli udar mózgu i człowieka, który miał zaledwie 44 lata, nie ma. W dodatku w tak skomplikowanym czasie, gdy szaleje ta pandemia koronawirusa, gdy nie można nawet z nim normalnie się pożegnać i odprowadzić go w ostatnią drogę. Został pochowany w rodzinnych Briuchowyczach obok matki.

Jego rodzony brat Roman w 2015 roku, gdy armia ukraińska była jeszcze słabiutka, poszedł na front jako ochotnik; ks. Andrij poszedł razem z nim. Roman wziął broń do ręki, ks. Andrij wziął do ręki Biblię i poszedł wspierać naszych bohaterów, naszych patriotów, naszych chłopaków i dziewczęta, naszych wolontariuszy – wszystkich, kto stanął w obronie ojczyzny. On nie tylko służył jako kapelan, ale też dokumentował to co działo się na froncie i właśnie z tych jego fotografii powstała jedna z wystaw – „Bohaterowie nie umierają. Oblicza wojny”. Dzięki przyjaciołom z Teatru Zańkowieckiej udało mi się skontaktować z ks. Andrijem i on nam tę wystawę przekazał. My ją tu przygotowaliśmy pod jego, można powiedzieć, nadzorem i właśnie on w maju ubiegłego roku w przeddzień „Malowanej Skrzyni” wziął udział w jej otwarciu w świetlicy greckokatolickiej cerkwi w Kętrzynie:

(-)

Obecnych na otwarciu powitał wówczas przewodniczący kętrzyńskiego koła ZUwP Andrzej Sydor:

– Chcę szczególnie powitać księdza, kapelana wojskowego Andrija Dudę, autora tej wystawy fotograficznej, który za chwilkę opowie nam o tym co widział, czego był świadkiem (a był na linii frontu). Chcę oddać głos ks. Andrijowi Dudzie – proszę!

– Drodzy bracia i siostry, dzisiaj w Ewangelii są takie słowa, że Bogu trzeba oddawać pokłon w duchu i w prawdzie. Gdy wszedłem tu do świątyni – przepięknej, wspaniałej świątyni – z lewej strony zobaczyłem tę tablicę (z wierszem) Wasyla Symonenki. Od razu przypomniały mi się inne słowa tego autora, Wasyla Symonenki:

(-) Wiersz

– Dlaczego ja to robię? Tylko przez naszą ukraińską pieśń, poprzez nasze ukraińskie słowo widzimy jakie naprawdę wszystko na tym świecie jest ulotne i jak trudno to zatrzymać – tak jak kiedyś powiedział Goethe: „Chwilo trwaj, jesteś piękna!”

(-)

Dzisiaj te słowa nabierają zupełnie innego znaczenia – któż mógł wtedy pomyśleć, że ta chwila nie będzie trwała zbyt długo. Ks. Andrij patrzy dziś na nas z krainy, gdzie nie ma wojny, łez i przelewanej krwi. Niezbadane są wyroki boskie. Może na niebie też dzieje się coś niedobrego, skoro Bóg wzywa do siebie najlepszych?

 

– To bardzo smutna wiadomość, bardzo mnie poruszyła, – mówi dyrektorka SP im. Łesi Ukrainki w Bartoszycach, Lubomira Tchórz, – gdy przeczytałam na FB wiadomość o śmierci ks. Andrija Dudy, człowieka oddanego Ukrainie; człowieka, księdza, który poświęcał swoje życie po to, żeby przekazywać nam informacje o tym, co dzieje się na wschodzie Ukrainy, co dzieje się podczas wojny na Donbasie i mieliśmy możliwość odczuć to wszystko w jego fotografiach. Pamiętam, byłam wraz z uczniami w Kętrzynie w cerkwi i tam była wystawa fotografii. I nawet nasze małe 10-, 11-letnie dzieci były bardzo poruszone i bardzo mocno przeżywały te wydarzenia, mające miejsce na wschodzie Ukrainy. A gdy jeszcze widziały fotografie – fotografie na bardzo wysokim poziomie wykonania, artystyczne, a jednocześnie bardzo realistyczne, ukazujące tę bezwzględną rzeczywistość – nasze dzieci też się wzruszały. Tak że to wielka strata, wielki ból po bardzo uczciwym, bardzo oddanym cerkwi i narodowi ukraińskiemu człowieku. To jest bardzo przykre, składam wyrazy współczucia wszystkim bliskim, rodzinie i wszystkim, kto był blisko i znał ks. Andrija Dudę.

(-)

 

– Później ta wystawa była prezentowana i w Górowie Iławeckim, i w Wojewódzkiej Bibliotece Publicznej w Olsztynie, i też w tym roku pod cerkwią greckokatolicka w Olsztynie. Mieliśmy nadzieję, chcieliśmy zaprosić ks. Andrija, ale on zdaje się był wtedy na froncie, bo nawet nie odbierał telefonu. Ale wystawa mimo wszystko odbyła się. Miałem nadzieję – i co zresztą obiecał – że do lata rozszerzymy tę wystawę, bo miał już szereg nowych fotografii. Chcieliśmy tę wystawę uaktualnić i dalej ją prezentować, żeby poruszyć serca i Ukraińców, ale i Polaków, i Europejczyków, którzy powinni z większym sercem odnosić się do tego, co dzieje się na Ukrainie, dlatego że Ukraina stanęła w obronie nie tylko swojej ojczyzny, ale Ukraińcy stanęli też w obronie Europy.

(-)

Miałam okazję dłużej porozmawiać z ks. Andrijem, oczywiście, byłam ciekawa, jak trafił na front:

– Nawet nie wiem do jakich głębin można dojść w tym pytaniu. Ja myślę, że na pewno to się zaczęło gdzieś w czasach Majdanu. To był taki moment przełomowy, taki skok cywilizacyjny, który tam zrobiliśmy. I każdy z nas, kto jechał na Majdan… no, ten, kto jechał na Majdan… gdy stałem przy ołtarzu… bo czułem się niespokojnie we Lwowie. Myślałem, że ja powinienem być tam. Przy czym tam był już mój brat i znajomi, i przyjaciele. Po prostu zrozumiałem, że powinienem być tam. Ja chyba nawet do końca wtedy tego wszystkiego nie rozumiałem. To był taki poryw serca. Wie pani, jest coś takiego, że Bóg przychodzi do człowieka w różnych okolicznościach życia i poprzez różnych ludzi. Każdego dnia buduje się taką, można powiedzieć, wieżę babilońską swojej pychy albo arkę Noego zbawienia. I gdy słyszysz ten głos, to słyszysz go bardzo wyraźnie. I ja wtedy wyraźnie czujesz, że musisz być tam z tymi ludźmi. I godzisz się na tę próbę, którą zsyła ci Bóg i po tym przechodzisz wielkie duchowe wzrastanie. I chyba tak się właśnie stało gdy pojechałem na Majdan. Właśnie gdy tylko przekroczyłem ten posterunek majdanowski – dlatego, że Kijów żył sobie absolutnie swoim życiem, daleko było mu do tych idei Majdanu – ale gdy trafiałeś tam… dosłownie, gdy tylko robiłem krok tam, od razu odczuwałem tę atmosferę. Tysiące, tysiące ludzi ogrzewała jedna myśl – miłości do swojej ojczyzny, której nie chcieli stracić, która po prostu wyciekała z naszych rąk.

I gdy tam trafiłeś, rozumiałeś, na ile stawałeś się silniejszy; patrząc na tych ludzi, w ich oczy i pomagając im, i stojąc z nimi nocami, śpiewając… Jako ksiądz, wypełniałem też swoje kapłańskie obowiązki, ale to było to wsparcie dla tych ludzi. Zrozumiałem, że tu jestem naprawdę na swoim miejscu i że tu teraz tworzy się historia i jest to historia mojej duszy, którą każdy sam buduje sobie każdego dnia i tu buduje się historia naszego państwa.

(-)

A gdy wróg przyszedł na naszą ziemię, to nie wiedziałem jak mogę pomóc i czym. Oczywiście, nasza świątynia organizowała tam pomoc wolontariacką, ale chciałem być bliżej tego. Mój rodzony młodszy brat – on też ukończył akademię duchowną, ale nie jest księdzem; mój ojciec też jest księdzem we Lwowie. Ojciec bardzo się bał, żeby on szedł, ale on bardzo chciał już iść do wojska, zgłosić się. Ale ojciec bardzo się bał. A on mówi: „Tato, jeśli przyjdzie wezwanie, to nic nie będę robił!”. Bo wiele osób unikało armii. A on sam poszedł do tej jednostki i nawet coś tam jeszcze zaniósł – jakieś cukierki czy coś i powiedział: „Zróbcie coś, żeby już przyszło to wezwanie!”. I poszedł, i służył w 81 brygadzie szturmowo-desantowej w 122 batalionie. A gdy u nas w 2015 roku utworzono synodalny wydział duchowieństwa wojskowego (wtedy jeszcze był Patriarchat Kijowski) i powiedziano, że jest możliwość, jeśli ktoś z księży mógłby posłużyć, przyłączyć się, to było to właśnie to, na co od dawna czekałem. Od razu tam bardzo wielu… z samej Lwowszczyzny było 70 na pewno. Zgłosili się, żeby jechać tam. Jechaliśmy tam w systemie rotacyjnym. Pierwsza moja rotacja była we wrześniu 2015 r. Najpierw mieliśmy w Kijowie szkolenie w klasztorze, a potem były przydziały. Brat mówi: „Wiesz, możesz iść do jakiejkolwiek brygady, wszystkie wojska są świetne, ale najlepszy jest desant! Proś tylko tam, jeśli możesz – do mnie!”. No, ale tak wyszło, że tam gdzie on był, tam już był inny nasz kapelan, ale mówi – jest jeszcze 80-ta brygada! Pytam: „Można tam?” – „A, tam jeszcze nie ma kapelana!”. I z księdzem trafiliśmy tam. To był obwód ługański, Perwomajskie.

Pierwsze spotkanie z tymi chłopakami, którzy nas zabrali z pociągu, w tych samochodach, które wolontariusze im dostarczyli. No, tym bardziej, że ja służyłem kiedyś, w 1995 roku, ale to była armia… to było całkowite rujnowanie armii, bo ja służyłem w siłach powietrznych, w lotnej dywizji myśliwców. Widziałem, że skoro samoloty nie latają, piloci nie mają wylatanych godzin, to tracą absolutnie jakiekolwiek nawyki. Gdy byłem w Połtawie i te bombowce strategiczne, które cięli, niszczyli… i taka była cała armia. Jednostka jednostką, ale z wojskiem nie miało to nic wspólnego. To naprawdę postępowało takie ciche, ciche rujnowanie i do początku wojny na tych wojskowych patrzyli – kto to taki? Rozmawiałem z naszym dowódcą wywiadu, w brygadzie, dowódcą snajperów, więc on mówi: „No, byli tacy politycy, ta z warkoczem, to w 2012 roku nas zebrali i powiedzieli, że nam armia nie jest potrzebna, my jesteśmy krajem pokojowym…” I dlatego ja rozumiem, jak się prowadzi wojnę hybrydową. Czyli mówisz absolutnie dobre rzeczy, takie, że przecież to prawda, przecież my chcemy pokoju, ale sprowadza się to do tego, że nam armia nie jest potrzebna. Potrzebne są jakieś oddziały policyjne. Tak się wydaje, jakbyśmy żyli w jakimś wakuum, w jakichś warunkach laboratoryjnych, to być może byłoby to możliwe. Ale w tych warunkach, jakie nas otaczają i znając naszą historię, to absolutnie nie jest to możliwe.

(-)

– Prawie sto lat temu była identyczna sytuacja, też powiedzieli: „My nie potrzebujemy armii, jesteśmy pokojowi! Wszyscy będą widzieć, że nie chcemy wojny i nie będą nas zaczepiać”. I czym się to zakończyło – wszyscy dobrze wiemy. Słuchamy kolejnego fragmentu powieści Jurija Horlis-Horskiego „Chołodnyj Jar”:

(-)

Okazuje się, że wieś jest częścią organizacji bojowej Chołodnego Jaru, której centrum znajduje się we wsi Melnyky, odległej o jakieś 12 wiorst. Pod względem swojej organizacji Matwijewka dzieli się na czynna sotnię, która przy pierwszej potrzebie zbiera się i występuje na połączenie z czynnymi sotniami sąsiednich wsi i sotnię rezerwową, która występuje jako wsparcie, albo razem z czynną, gdy potrzeba więcej sił. Zbierają się na bicie cerkiewnych dzwonów: dwa uderzenia – czynna, trzy – obie razem. W Matwijewce zawsze jest uzbrojona warta. Wartownik, który usłyszał dzwon w sąsiedniej wsi, przekazuje wiadomość swoim i dalej. Ciągły dzwon na trwogę rozbrzmiewa tylko podczas wielkiego niebezpieczeństwa lub powszechnego powstania i wtedy powinni zbierać się wszyscy, kto ma broń. Niedaleka taka sama wioska to Iwkowce, a także położone na wschód za lasem – Czyhyryn, Subotiw, Nowosełycia, chutory w ich rejonie. Niektóre wsie za Tiasmynem, to już są włości bat’ka Kocura. W tym rejonie w ubiegłym, 1919 roku zorganizował się bolszewicki pułk czyhyryński, który pod dowództwem byłego katorżnika Kocura przyłączył się do Armii Czerwonej i brał udział w walkach przeciwko armii URL. Jednak pułk szybko rozczarował się bolszewikami i samoczynnie powrócił do Czyhyryna i założył tam samodzielną republikę pod czerwonymi sztandarami. Bolszewicy bali się wsadzać nosa do radzieckiego Czyhyryna, pogodziwszy się pod przymusem z tym, że tam rządzi komitet rewolucyjny, składający się przeważnie ze świadomych narodowców-Ukraińców, którzy trafili pod wpływ bat’ka Kocura.

Gdy Ukrainę zajęła armia Denikina, czyhyryńska republika utrzymała się dzięki temu, że miejscowości broniła też szeroko rozwinięta organizacja bojowa Chołodnego Jaru pod dowództwem atamana Wasyla Czuczupaki, gdzie całkowicie panowały ukraińskie nastroje narodowe. Podczas gdy czyhyryńcy służyli w Armii Czerwonej, chołodnojarcy byli oddzielną częścią w armii ukraińskiej.

Uwaga autora: Kureń Chołodnego Jaru znajdował się w składzie III Pułku Hajdamackiego Armii URL. A gdy armia pod koniec 1919 roku wycofywała się za granicę, wrócili do swoich okolic i tam osiedli. Między wsiami tych dwóch orientacji zostały zerwane wszelkie kontakty. Jeszcze niedawno zdarzały się między nimi potyczki zbrojne, które zawsze wynikały przez „kocurowców”. Jednak teraz czyhyryńska republika, uzbrojona po zęby, siedzi cicho i czeka na rozwój wypadków.

(-)

Na tym kończymy nasz dzisiejszy program, który przygotowała i przedstawiła Jarosława Chrunik. O ks. Andriju jeszcze wam opowiem w innej audycji, o jego związku z chórem „Dudaryk” i z Tarasem Szewczenką, a dzisiaj żegnam się z wami do jutra. Spokojnego wieczoru, drodzy słuchacze! (jch/ad)

14.04.2020 – godz. 10.50 (opis do dźwięku)

AN-225 przyleciał do Polski z Chin ze sprzętem medycznym na podkładzie. Ponad 3 tysiące chorych na koronawirus na Ukrainie. W zeszłą niedzielę prawosławni i grekokatolicy na Ukrainie obchodzili Palmową Niedzielę. Arcybiskup Kyr Jewhen Popowicz wzywa wiernych, by ci przyłączyli się do modlitwy w Wielkim Tygodniu tylno online. Mniejszości etniczne i narodowe proszą o ochronę. O tym opowiem w wydaniu informacji po ukraińsku. Dziś wtorek 14 kwietnia. Przy mikrofonie Hanna Wasilewska. Witam.
(-)
Samolot AN-225 – największy samolot transportowy na świecie – przewożący ponad 1000 metrów sześciennych sprzętu zabezpieczającego przyleciał z Chin do Polski. Sprzęt został zamówiony w Chinach przez KGHM i Lotos.
Antonow AN – 225 – Mrija przyleciał dziś do Warszawy. Wylądował na stołecznym lotnisku Chopina . Maszyna przywiozła ładunek zakupiony przez dwie spółki skarbu państwa – KGHM oraz LOTOS. Są to przede wszystkim maseczki ochronne oraz inne środki ochrony przed kornawirusem oraz sprzęt służący do walki z chorobą COVID – 19. Jak mówi rzecznik lotniska Piotr Rudzki, port specjalnie się przygotował na to lądowanie.
(-)
Maszyna powstała pod koniec lat 80 dwudziestego wieku w Związku Radzieckim. Została zaprojektowana, by przenosić prom kosmiczny Buran. Dziś lata w barwach ukraińskich. Może zabrać na pokład nawet kadłub Boeinga 737. To jedyny działający egzemplarz tego modelu.
To pierwsza wizyta Antonowa 225 w Warszawie, ale trzecia w Polsce. Kilkanaście lat temu maszyna lądowała na lotniskach w Poznaniu i Katowicach.

Na Ukrainie w ciągu poprzedniej doby wykryto ponad 300 nowych przypadków zakażenia koronawirusem. Od początku prowadzenia badań SARS-CoV-2 zdiagnozowano u 3102 osób. Takie dane przekazało ukraińskie ministerstwo zdrowia.

(-)

Ministerstwo Zdrowia Polski poinformowało o potwierdzeniu zakażenia koronawirusem u 260 kolejnych osób, nie ma wśród nich mieszkańców Warmii i Mazur. W ciągu ostatniej doby zmarło 13 osób. W całym kraju potwierdzono łącznie 6934 zakażenia koronawirusem. Zmarło w sumie 245 osób z potwierdzonym wirusem, wyzdrowiało 487 osób RANO AKTUALIZACJA
(-)
W zeszłą niedzielę prawosławni i grekokatolicy na Ukrainie obchodzili Palmową Niedzielę. W związku z koronawirusem w świątyniach nie poświęcono tradycyjnych wierzbowych gałązek. Hierarchowie kościołów zaapelowali do wiernych o pozostanie w domach.
(-)
W niedzielę wieczorem, na falach Radia Olsztyn, do wspólnej modlitwy zapraszała także cerkiew greckokatolicka w Olsztynie. Zgodnie z rozporządzeniem arcybiskupa Kyra Jewhena wszystkie nabożeństwa Wielkieo Tygodnia odbywać się będą bez udziały wiernych. W wielki piątek po 11, cerkiew w Olsztynie pozostanie otwarta na krótką indywidualną modlitwę przy grobie pańskim. Przypominamy, że w świątyni nie może być więcej jak 5 osób.
(-)
Przedstawiciele mniejszości we wspólnej komisji rządu i mniejszości narodowych uchwalili swoje stanowisko co do funkcjonowania kultury społeczności w warunkach koronawirusa. Podkreślają, że właśnie ta sfera ostro odczuła skutki pandemii i ograniczenia. „Obecna sytuacja ukazała i nasiliła szereg problemów i zagrożeń, a także negatywny wpływ przewidzianych wydarzeń. Jedną z głównych przyczyn jest system finansowania kultury mniejszości, oparty o jednoroczne granty na konkretne wydarzenia, zadania, które otrzymują organizacje pozarządowe. Organizacje pozarządowe mniejszości nie mogą zaadoptować się do tego z powodu schematu finansowania i ograniczenia, które ten przewiduje. To prowadzi do niedostatecznej elastyczności i niezdatności szybkiego przystosowania się do niestandardowej sytuacji” – zaznaczają w dokumencie przedstawiciele mniejszości. Wspominają, że ich organizacje także zatrudniają osoby: „Nadzwyczaj ważną sprawą jest sprawa ludzi zaangażowanych w realizację wydarzeń skierowanych do ochrony, zachowania i rozwoju kulturalnej tożsamości mniejszości, szczególnie tych finansowanych z subsydiów MSWiA. Wstrzymanie gałęzi tej działalności, albo pełne wstrzymanie pracy może oznaczać zniszczenie i tak kruchego mechanizmu funkcjonowania systemu kulturalnego mniejszości. W przyszłości nie uda się odbudowac zasobów ludzkich, więc pracownicy będą zmuszeni do poszukiwania innego zatrudnienia”. W ten sposób przedstawiciele mniejszości proszą rząd o zastosowanie działań zabezpieczających dalsze funkcjonowanie życia kulturalnego w warunkach pandemii.
(-)
Nasze życie w warunkach pandemii trwa, więc bądźmy silni i czujni wzajemnie, a także świadomi i ostrożni, bo od naszego zachowania zależy życie ludzi.
(-)
Tym kończymy nasz program. Przygotowała go i poprowadziła Hanna Wasilewska. Wszystkiego dobrego. (dw/apod)

11.04.2020 – godz. 10.50 (opis do dźwięku)

Dzień dobry, drodzy słuchacze! Witam was na falach Polskiego Radia Olsztyn w sobotę, 11 kwietnia. Przed mikrofonem – Jarosława Chrunik. Dzisiaj nasi bracia w wierze, łacinnicy, oczekują już na Zmartwychwstanie Chrystusa, a przed nami jest jeszcze tydzień Wielkiego Postu. Pojutrze zaczyna się Wielki Tydzień. Nie będę dzisiaj mówić o statystykach, przypomnę tylko, że przedłużone zostały ograniczenia z powodu koronawirusa – do 19 kwietnia na: galerie handlowe, kina, teatry, punkty usługowe, a także ograniczenia liczby osób w sklepach. Do 26 kwietnia zamknięte będą szkoły i przedszkola. A dalej – zobaczymy!

(-)

Dzisiaj świętują: Marc, Cyryl, Ostap i oczywiście ci, którzy postanowili przyjść na świat 11 kwietnia. Składamy im najlepsze życzenia!

(-)

Szanowni słuchacze, ja z wielką przyjemnością opowiadam wam zawsze o pozytywnych sprawach i wczoraj obiecałam wam, że opowiem więcej o osiągnięciach uczniów szkoły ukraińskiej w Bartoszycach. Słowa dotrzymuję, a ponieważ więcej ode mnie wie dyrektorka szkoły, więc to jej oddaję głos:

– Bardzo jest mi miło i jako dyrektorka jestem bardzo zadowolona, ale też i nauczyciele, i rodzice, i dzieci, że niedawno pojawiły się wyniki konkursów wojewódzkich i pięć naszych uczennic wywalczyły aż cztery tytuły laureata i trzy tytuły finalisty. Mamy aż trzy laureatki. Z języka polskiego jest to Marysia Sycz z klasy ósmej – to jest w ogóle wynik fenomenalny, ponieważ jako jedyna w województwie otrzymała najwyższą liczbę punktów, 50/50 możliwych do zdobycia z języka polskiego. Tu jest zasługa samej Marysi, która bardzo odpowiedzialnie podchodziła do wszystkich zadań, a do konkursu przygotowywała ją pani Danuta Rohuń i pani Oksana Koryśko. No i nasze młodsze uczennice, z VII klasy, Natalia Demków i Martyna Lewkowicz zostały też laureatkami. Tak więc jak na klasę VII można powiedzieć, że w następnym roku nie będą pisały egzaminu z języka polskiego, ponieważ one już 100% na świadectwie będą miały zapisane. I są to siódmoklasistki, które musiały też opanować materiał i program klasy ósmej i tak pięknie zapisały się w tym konkursie. Mamy też jedną laureatkę i dwie finalistki z języka rosyjskiego. Tu do konkursu przygotowywała pani Aleksandra Łatanyszyn i laureatką jest Eliza Popowa z klasy siódmej, a finalistkami są: Angelina Trehubowa z klasy VIII i Marysia Sycz, tez z klasy VIII. I mamy tez jedną finalistkę z matematyki, jest to Marysia Sycz s klasy VIII i przygotowywała ją do konkursu pani Lidia Styrańczak. Tak że cieszymy się z takich wyników, gratulujemy dziewczętom pięknych wyników. Chociaż jest nas mało szkole, klasy są niewielkie, to wyniki w tym roku też są bardzo ładne.

A może to dlatego właśnie, że klasy są takie małe, łatwiej jest osiągać sukcesy? Tak samo kiedyś było w szkole w Baniach Mazurskich, znam to z własnego doświadczenia. Jednak samo przez się nic się nie robi, trzeba nieć chęć do pracy, a Marysia wie, dlaczego tak trzeba:

– Bo wiedziałam, że to moja ostatnia szansa na jakieś takie osiągnięcia i starałam się dać z siebie wszystko jak najlepiej. Jestem bardzo szczęśliwa, że mi się to udało. Wymagało to ode mnie dużo czasu, pracy. Tak w ogóle myślałam o tym, żeby jak najwięcej nauczyć się dla siebie. Miałam gdzieś tam w myśli, że może i nie wygram, ale wiedziałam, że to, czego się teraz nauczę, to zostanie moje, nikt mi tego nie zabierze. To była taka moja motywacja.

Oprócz wiedzy przedmiotowej Marysia też ładnie śpiewa:

(-)

Tak Marysia Sycz śpiewała w Olsztynie podczas „Poezji śpiewanej” o ukraińskim tymianku i na pewno już ktoś zatęsknił za ojczyzną, jednak Ambasador Ukrainy w Polsce Andrij Deszczycia poradził tym Ukraińcom, którzy maja możliwość legalnie zostać w Polsce, żeby nie jechali na Wielkanoc na Ukrainę. Jak podaje UKRINFORM, ambasador przypomniał, że od 7 kwietnia na granicy polsko-ukraińskiej funkcjonują tylko dwa samochodowe przejścia graniczne – Dorohusk-Jahodyn i Korczowa-Krakowiec w dodatku można je przekroczyć tylko samochodem. Nie ma kursów autobusowych ani połączeń kolejowych, które straż zgromadzili się i władze organizowały żeby przewieźć obywateli, którzy stłoczyli się po polskiej stronie. „Radzę wszystkim Ukraińcom, żeby nie wyjeżdżali na święta. „Radzę wszystkim Ukraińcom, żeby bez konieczności nie wyjeżdżali z domu na święta. Chrońcie swoje zdrowie i zdrowie swoich bliskich!” – apeluje ambasador Ukrainy Andrij Deszczycia.

Jak podaje agencja UKRINFORM, zgodnie z szacunkowymi danymi od 15 marca z Polski na Ukrainę wyjechało 150 tysięcy obywateli Ukrainy. W Państwowej Straży Granicznej Ukrainy podano, że na Wielkanoc do ojczyzny może powrócić z-za granicy około 200 tysięcy Ukraińców.

(-)

Jutro jest łacińska Wielkanoc. W ukraińskiej stolicy emeryci i ludzie samotni polskiego pochodzenia otrzymają wsparcie od mniejszości polskiej. Polacy w Kijowie zorganizowali akcję „Świąteczny koszyk dla seniora” – zbierają pieniądze i produkty żywnościowe dla osób potrzebujących. O szczegółach z Kijowa Paweł Buszko:

(-) Korespondencja w języku polskim

Produkty żywnościowe były zbierane i kompletowane do czwartku, a wczoraj zaś rozwiezione do osób potrzebujących.

(-)

Nasz program zbliża się do końca, przygotowała go i przedstawiła Jarosława Chrunik. Wszystkim życzę, żeby nikt nie był potrzebujący, żeby wszystkim wszystkiego wystarczało. Tym, kto jutro świętuje Wielkanoc, życzę spokojnych i przede wszystkim – zdrowych świąt. Pozostańcie w domu, ale postarajcie się zrobić tak, żeby nikt nie czuł się samotny i smutny. Mimo wszystko. Usłyszymy się jutro o 20.05 z cerkwi w Olsztynie, skąd będzie transmitowana liturgia. W poniedziałek nie będzie naszej wieczornej audycji, za to na Wielkanoc 19 kwietnia od 6-tej do 7-mej godziny rano usłyszycie w Radiu Olsztyn liturgię wielkanocną z olsztyńskiej cerkwi, a wieczorem o 20.30 będzie nasza audycja „Od niedzieli do niedzieli” – tak jak to miało miejsce jeszcze przed pojawieniem się koronawirusa. Życzę wam pięknego i spokojnego weekendu, drodzy słuchacze! Wszystkiego dobrego! (jch/ad)

10.04.2020 – godz. 18.10 (opis do dźwięku)

Cześć wszystkim, którzy są z nami. Przy mikrofonie Hanna Wasilewska. Na antenie program „Od A do Z”. Samoizolacja trwa i ile czasu będziemy siedzieć w domu, nie wiadomo. Przez ostatnie 3 tygodnie prawie wszyscy uświadomiliśmy sobie, że największa radość to kontakt z bliskimi i przyjaciółmi, bo tak nam tego teraz brakuje. Jedynym ratunkiem są spotkania wirtualne, które teraz są normalniejsze niż osobiste.  Internet nie po raz pierwszy ratuje sytuację, kiedy fizycznie spotkać się nie można. Spotkania wirtualne stały się podstawą projektu „My Ukraińcy. Ja i ty”. Wspomnimy dzisiaj jak przyjemnie było spotkać się w uczestnikami projektu osobiście po kilku latach wirtualnej współpracy na Skype. Emocje szokują. Właśnie takich emocji bardzo nam brakuje. Proponuję więc troszkę potęsknić z niedawną przeszłoscią i pomarzyć o niedalekiej przyszłości. Dziś w programie „Od A do Z” powrócimy do roku 2019 i przeniesiemy się do Bartoszyc, gdzie spotkali się dawni wirtualni przyjaciele. To za chwilę, a teraz o codzienności.
(-)
Placówki edukacyjne, szkoły i przedszkola zamknięte będą także po świętach. Сo najmniej do 26 kwietnia nie będą one działać.

Czy wówczas będzie można wrócić do normalnego trybu nauki, jeszcze nie wiadomo. Takie informacje mają być podane po świętach Wielkiej Nocy. Od wczoraj uczniowie mają przerwę świąteczną, ale zaraz po niej wrócą do nauki i kontaktów z nauczycielami przez internet. Egzaminy: maturalny i ósmoklasisty nie odbędą się w planowanych terminach i zostają odsunięte w czasie. Zostaną przeprowadzone najwcześniej w drugiej połowie czerwca.

Konkretne daty zostaną podane najpóźniej na 3 tygodnie przed wyznaczonym terminem. Więc w tym czasie w domu można się lepiej przygotować. Takie wiadomości dla dzieci znaleźć można na ro.com.pl
(-)
Obecnie ludzie z przyjemnością wspominają stare dobre czasy, gdy mieliśmy możliwość spotkać się i porozmawiać przy filiżance herbaty. Od razu przyszło mi do głowy spotkanie w Bartoszycach, gdy jesienny deszczowy dzień rozgrzało niesamowite spotkanie:
Bartoszycka szkoła z ukraińskim językiem nauczania otwarta jest na różnorodne projekty, a taki jak ten ceni szczególnie, bo rozmowa literackim językiem ukraińskim to prezent dla polskich Ukraińców – mówi Lubomira Tchór dyrektorka szkoły w Bartoszycach:

– Mamy zawsze otwarte drzwi, chętnie przyjmujemy wszystkich gości, Jestem szczęśliwa, że mogłam dziś przyjąć gości z Ukrainy, to 8 pań. Bibliotekarki, pisarki, one przeprowadziły piękne lekcje, to był tzw. „Salon literacki 2019”, to innowacyjny projekt w naszej szkole, który daje bardzo dużo wiedzy dzieciom, ale także nasi nauczyciele, którzy biorą udział w spotkaniach i warsztatach także uczą się i podnoszą kwalifikacje.  Mogą posłuchać języka ukraińskiego z Ukrainy, ludzi którzy rozmawiają pięknym czystym językiem ukraińskim, to dla nas bardzo ważne, że w tym języku nie ma rusycyzmów, że to nauczycielski język. To ważne dla moich nauczycieli w szkole i dla naszych dzieci. Takie żywe obcowanie.

Międzynarodowy projekt „My Ukraińcy – ja i ty” rozpoczął się od wirtualnych spotkań. Lekko i współcześnie: łączyli się przez Skype i dzielili się wiedzą oraz doświadczenie,. Z czasem spotykali się osobiście i projekt otrzymał nowy sens. Właśnie tak Ołena Kremniowa i Piotr Tabaka współpracują od 5 lat. O pierwszym maleńkim jubileuszu wspomnieli już w drodze do Polski – przyznaje się Ołena Kremniowa, koordynatorka projektu z ukraińskiej strony.

-Przyjechaliśmy w tym roku z „Salonem literackim 2019”. Przyjechało nas 8 osób i w naszym składzie są bibliotekarze jak zawsze, to podstawa naszego projektu, ale w tym roku przywieźliśmy dwie współczesne pisarki to Lubow Widuta i  Natalka Maledycz. Prezentują swoje książki, popularyzują współczesną ukraińską dziecięcą literaturę i to jest ważne, bo główny cel naszej pracy to uczyć języka ukraińskiego, popularyzować dziecięcą literaturę, współczesną książkę dziecięcą, ale w składzie naszego zespołu jest jeszcze przedstawiciel lwowskiej firmy IT, która pomaga dzieciom uczyć się ukraińskiego alfabetu i liter. W tym roku zaczęła z naszą biblioteką mocno współpracować Państwowa Galeria Lwowska im. Borysa Woznickiego; przeprowadzają różne ciekawe wydarzenia związane z ukraińską sztuką XX wieku. Przeprowadzają warsztaty, opowiadają o artystach, którzy pracowali na Ukrainie, urodzili się na Ukrainie, którzy stali się klasykami ukraińskiej sztuki.

Piotr Tabaka też cieszy się ze spotkania. Tym bardziej, że trafiła się okazja zobaczyć się nie tylko przez ekran komputera:

-Ciągle rozmawiamy przez Skype, przez internet, a tu trafiło się, że przyjechali do nas, może nie do nas do Lidzbarka, ale do Bartoszyc, po sąsiedzku, więc musieliśmy przyjechać i poznać się.

Lubow Sawaryn – pracowniczka Lwowskiej Biblioteki dla dzieci i przewodnicząca Naukowo-Kulturalnego Towarzystwa „Bojkowszczyzna”. Gdzieby nie pojechała Luba, wszędzie opowiada o Bojkowszczyźnie, bo tą kultura żyje. Kim są Bojkowie, o tym opowiedziała uczniom:

[dzień dobry…nazywam się Luba…przyjechałam ze Lwowa…pracuje w Lwowskiej Bibliotece Obwodowej dla dzieci, ale mieszkam w Samborze, to takie miasto niedaleko od Lwowa, 70 kilometrów, ono naprawdę znajduje się na bardzo ciekawym terenie i nazywa się Bojkowszczyzna, to serce Bojowszczyzny miasto Sambor. Kiedy wędrujecie po Karpatach możecie tam zobaczyć trzy grupy etniczne. Może wiecie jakie? Nie? Opowiem wam. To Bojkowie, o których będziemy dziś mówić, to Łemkowie i Hucułowie. Czym się różnią, jak myślicie? Może ktoś wie? Ubiorem. Językiem i kulturą, tak tradycjami. Zuchy.]
Po raz pierwszy w Polsce swoje utwory zaprezentowała Lubow Wiuta – dziecięca pisarka, zwyciężczyni konkursu „Koronacja słowa”. Autorka podzieliła się z młodzieżą swoimi przemyśleniami i przeżyciami.

[Myślę, że dla was byłoby ciekawe, żeby dowiedzieć się coś o książce i moją praca nad nią. Opowiem. Jako autor tak samo przeżywam to co będzie z moimi głównymi  bohaterami. Są książki, których zakończenie znasz od razu,a ta książka prowadziła się sama.]
Fantasy o chłopczyku Esztonie, książka mistyczna. Tak mówi jej autorka Lubow Widuta. Podczas jej pisania zdarzały się różne dziwne rzeczy – opowiada. W mężczyznę z legendy Esztonowej mamy spotkała w ogóle jakoś na ulicy Lwowa od razu po jej przeczytaniu. Wczoraj posłuchaliśmy jej i my. Posłuchajcie i wy;
[To legenda o czumacki szlaku, wiecie co to czumacki szlak? To na niebie takie gwiazdy i czumacy szli za tymi gwiazdami i sól…]
[Bajka dla dzieci czytana przez autorkę]
(-)
Na szczęście nasza szkoła radiowa działa i nie będzie zamknięta, bo jest bezpieczna i niesie korzyść. Zapraszam do ławek.
[lekcja języka ukraińskiego]
No i to wszystko. W programie „Od A do Z” usłyszmy się za tydzień. Niech będzie on lekki i produktywny. Pamiętajcie o bezpiecznych zachowaniu i ciekawym odpoczynku, który ważny jest bardzo dla zdrowia psychicznego. Z wami była Hanna Wasilewska. Bywajcie zdrowi. (dw/ad)

10.04.2020 – godz. 10.50 (opis do dźwięku)

Cześć wszystkim, którzy są z nami. Przy mikrofonie Hanna Wasilewska. Na antenie program „Od A do Z”. Samoizolacja trwa i ile czasu będziemy siedzieć w domu, nie wiadomo. Przez ostatnie 3 tygodnie prawie wszyscy uświadomiliśmy sobie, że największa radość to kontakt z bliskimi i przyjaciółmi, bo tak nam tego teraz brakuje. Jedynym ratunkiem są spotkania wirtualne, które teraz są normalniejsze niż osobiste. Internet nie po raz pierwszy ratuje sytuację, kiedy fizycznie spotkać się nie można. Spotkania wirtualne stały się podstawą projektu „My Ukraińcy. Ja i ty”. Wspomnimy dzisiaj jak przyjemnie było spotkać się w uczestnikami projektu osobiście po kilku latach wirtualnej współpracy na Skype. Emocje szokują. Właśnie takich emocji bardzo nam brakuje. Proponuję więc troszkę potęsknić z niedawną przeszłoscią i pomarzyć o niedalekiej przyszłości. Dziś w programie „Od A do Z” powrócimy do roku 2019 i przeniesiemy się do Bartoszyc, gdzie spotkali się dawni wirtualni przyjaciele. To za chwilę, a teraz o codzienności.
(-)
Placówki edukacyjne, szkoły i przedszkola zamknięte będą także po świętach. Сo najmniej do 26 kwietnia nie będą one działać.

Czy wówczas będzie można wrócić do normalnego trybu nauki, jeszcze nie wiadomo. Takie informacje mają być podane po świętach Wielkiej Nocy. Od wczoraj uczniowie mają przerwę świąteczną, ale zaraz po niej wrócą do nauki i kontaktów z nauczycielami przez internet. Egzaminy: maturalny i ósmoklasisty nie odbędą się w planowanych terminach i zostają odsunięte w czasie. Zostaną przeprowadzone najwcześniej w drugiej połowie czerwca.

Konkretne daty zostaną podane najpóźniej na 3 tygodnie przed wyznaczonym terminem. Więc w tym czasie w domu można się lepiej przygotować. Takie wiadomości dla dzieci znaleźć można na ro.com.pl
(-)
Obecnie ludzie z przyjemnością wspominają stare dobre czasy, gdy mieliśmy możliwość spotkać się i porozmawiać przy filiżance herbaty. Od razu przyszło mi do głowy spotkanie w Bartoszycach, gdy jesienny deszczowy dzień rozgrzało niesamowite spotkanie:
Bartoszycka szkoła z ukraińskim językiem nauczania otwarta jest na różnorodne projekty, a taki jak ten ceni szczególnie, bo rozmowa literackim językiem ukraińskim to prezent dla polskich Ukraińców – mówi Lubomira Tchór dyrektorka szkoły w Bartoszycach:

– Mamy zawsze otwarte drzwi, chętnie przyjmujemy wszystkich gości, Jestem szczęśliwa, że mogłam dziś przyjąć gości z Ukrainy, to 8 pań. Bibliotekarki, pisarki, one przeprowadziły piękne lekcje, to był tzw. „Salon literacki 2019”, to innowacyjny projekt w naszej szkole, który daje bardzo dużo wiedzy dzieciom, ale także nasi nauczyciele, którzy biorą udział w spotkaniach i warsztatach także uczą się i podnoszą kwalifikacje. Mogą posłuchać języka ukraińskiego z Ukrainy, ludzi którzy rozmawiają pięknym czystym językiem ukraińskim, to dla nas bardzo ważne, że w tym języku nie ma rusycyzmów, że to nauczycielski język. To ważne dla moich nauczycieli w szkole i dla naszych dzieci. Takie żywe obcowanie.

Międzynarodowy projekt „My Ukraińcy – ja i ty” rozpoczął się od wirtualnych spotkań. Lekko i współcześnie: łączyli się przez Skype i dzielili się wiedzą oraz doświadczenie,. Z czasem spotykali się osobiście i projekt otrzymał nowy sens. Właśnie tak Ołena Kremniowa i Piotr Tabaka współpracują od 5 lat. O pierwszym maleńkim jubileuszu wspomnieli już w drodze do Polski – przyznaje się Ołena Kremniowa, koordynatorka projektu z ukraińskiej strony.

-Przyjechaliśmy w tym roku z „Salonem literackim 2019”. Przyjechało nas 8 osób i w naszym składzie są bibliotekarze jak zawsze, to podstawa naszego projektu, ale w tym roku przywieźliśmy dwie współczesne pisarki to Lubow Widuta i Natalka Maledycz. Prezentują swoje książki, popularyzują współczesną ukraińską dziecięcą literaturę i to jest ważne, bo główny cel naszej pracy to uczyć języka ukraińskiego, popularyzować dziecięcą literaturę, współczesną książkę dziecięcą, ale w składzie naszego zespołu jest jeszcze przedstawiciel lwowskiej firmy IT, która pomaga dzieciom uczyć się ukraińskiego alfabetu i liter. W tym roku zaczęła z naszą biblioteką mocno współpracować Państwowa Galeria Lwowska im. Borysa Woznickiego; przeprowadzają różne ciekawe wydarzenia związane z ukraińską sztuką XX wieku. Przeprowadzają warsztaty, opowiadają o artystach, którzy pracowali na Ukrainie, urodzili się na Ukrainie, którzy stali się klasykami ukraińskiej sztuki.

Piotr Tabaka też cieszy się ze spotkania. Tym bardziej, że trafiła się okazja zobaczyć się nie tylko przez ekran komputera:

-Ciągle rozmawiamy przez Skype, przez internet, a tu trafiło się, że przyjechali do nas, może nie do nas do Lidzbarka, ale do Bartoszyc, po sąsiedzku, więc musieliśmy przyjechać i poznać się.

Lubow Sawaryn – pracowniczka Lwowskiej Biblioteki dla dzieci i przewodnicząca Naukowo-Kulturalnego Towarzystwa „Bojkowszczyzna”. Gdzieby nie pojechała Luba, wszędzie opowiada o Bojkowszczyźnie, bo tą kultura żyje. Kim są Bojkowie, o tym opowiedziała uczniom:

[dzień dobry…nazywam się Luba…przyjechałam ze Lwowa…pracuje w Lwowskiej Bibliotece Obwodowej dla dzieci, ale mieszkam w Samborze, to takie miasto niedaleko od Lwowa, 70 kilometrów, ono naprawdę znajduje się na bardzo ciekawym terenie i nazywa się Bojkowszczyzna, to serce Bojowszczyzny miasto Sambor. Kiedy wędrujecie po Karpatach możecie tam zobaczyć trzy grupy etniczne. Może wiecie jakie? Nie? Opowiem wam. To Bojkowie, o których będziemy dziś mówić, to Łemkowie i Hucułowie. Czym się różnią, jak myślicie? Może ktoś wie? Ubiorem. Językiem i kulturą, tak tradycjami. Zuchy.]

Po raz pierwszy w Polsce swoje utwory zaprezentowała Lubow Wiuta – dziecięca pisarka, zwyciężczyni konkursu „Koronacja słowa”. Autorka podzieliła się z młodzieżą swoimi przemyśleniami i przeżyciami.

[Myślę, że dla was byłoby ciekawe, żeby dowiedzieć się coś o książce i moją praca nad nią. Opowiem. Jako autor tak samo przeżywam to co będzie z moimi głównymi bohaterami. Są książki, których zakończenie znasz od razu,a ta książka prowadziła się sama.]
Fantasy o chłopczyku Esztonie, książka mistyczna. Tak mówi jej autorka Lubow Widuta. Podczas jej pisania zdarzały się różne dziwne rzeczy – opowiada. W mężczyznę z legendy Esztonowej mamy spotkała w ogóle jakoś na ulicy Lwowa od razu po jej przeczytaniu. Wczoraj posłuchaliśmy jej i my. Posłuchajcie i wy;
[To legenda o czumacki szlaku, wiecie co to czumacki szlak? To na niebie takie gwiazdy i czumacy szli za tymi gwiazdami i sól…]
[Bajka dla dzieci czytana przez autorkę]
(-)
Na szczęście nasza szkoła radiowa działa i nie będzie zamknięta, bo jest bezpieczna i niesie korzyść. Zapraszam do ławek.
[lekcja języka ukraińskiego]
No i to wszystko. W programie „Od A do Z” usłyszmy się za tydzień. Niech będzie on lekki i produktywny. Pamiętajcie o bezpiecznych zachowaniu i ciekawym odpoczynku, który ważny jest bardzo dla zdrowia psychicznego. Z wami była Hanna Wasilewska. Bywajcie zdrowi.  (dw/bsc)

09.04.2020 – godz. 18.10 (opis do dźwięku)

Obecnie musimy pozostać w domach, więc warto poszukać sobie nowych zajęć, które wcześniej odkładaliśmy z powodu braku czasu. Proponuję przejrzeć główne ukraińskie filmy z 2019 roku. Kilka stron w internecie proponuje bezpłatny dostęp do różnorodnych filmów. Strona The Village Ukraina pokazuje 15 filmów nowej ukraińskiej fali, które można zobaczyć w sieci. Dzisiaj więc zaprezentujemy listę najlepszych ukraińskich filmów i skupimy się na jednym. Na jakim, dowiecie się za chwilę. Przy mikrofonie Hanna Wasilewska. Serdecznie zapraszam.
[przerywnik info]
Do mieszkańców Olsztyna dotarły pierwsze wielorazowe maseczki w ramach obywatelskiej akcji „Maseczki dla Polski”. W sumie do mieszkańców miasta i podolsztyńskich gmin trafi 240 tys. wielorazowych maseczek.

Maseczki są zapakowane w strunowe woreczki, na każdym z nich znajduje się instrukcja dotycząca zarówno zakładania maseczki, jak i jej odkażania. Na opakowaniu napisano m.in., że do maseczki można włożyć filtr, którym może być np. chusteczka higieniczna. Tego rodzaju filtr, jak zaznaczono, należy wymieniać co 30 minut. „Produkt nie jest jałowy, nie gwarantuje żadnego efektu terapeutycznego i używasz go na własną odpowiedzialność” – napisano na opakowaniu. Mimo to jeden z pomysłodawców i organizatorów akcji „Maseczki dla Polski” olsztyński lekarz dr Łukasz Grabarczyk zachęcał do ich noszenia. „Bądźmy odpowiedzialni, nośmy maseczki, ponieważ twoja maseczka chroni mnie, a moja chroni ciebie. To działa właśnie w ten sposób, dlatego powinniśmy ich używać” – tłumaczył lekarz. Organizatorzy akcji „Maseczki dla Polski” podkreślają, że należy ograniczyć kontakty społeczne i stosować się do wprowadzanych przez służby sanitarne wytycznych.
(-)
Pierwsza na naszej liście jest ekranizacja powieści Iwana Franki o oporze Karpat wobec ordy mongolskiej „Zachar Berkut”. Współreżyserem filmu jest Achtem Seitablajew, a do głównej roli zaproszono wykonawcę negatywnej postaci w drugim Terminatorze Roberta Patricka. Czemu warto zobaczyć Zachara Berkuta? Ten film nazywają ukraińskim historycznym filmem akcji, jego budżet to ponad 100 milionów hrywien. Trochę więcej opowiedział mi o nim dystrybutor filmu Ania Andruszczenko i aktor Ołeksij Severin:
(-)
Robert Patrick w roli Zachara Berkuta, jego żona Rada – Alison Doody irlandzka aktorka, partnerka Harrisona Forda w Indiana Jones i jeszcze wiele znanych hollywoodzkich twarzy w nowej ukraińskiej produkcji „Zachar Berkut”

(-)

[fragmenty filmu]
-To ja. To twój ojciec, a to nasi ludzie. Wszyscy jesteśmy zjednani, jedna ręka jak jedna rodzina…Maksym bierz Iwana…powiadom każdą wieś…Mongołowie idą…Zostań tym, który połączy nas przeciwko Mongołom…Wybierajcie, czy do końca życia będziemy żyć we wstydzie, czy powstaniemy, połączmy się i bijmy się o to w co wierzymy….
Zachara Berkuta nagrano z rozmachem. Widać to po ogromnych dekoracjach, szczegółowych kostiumach, masie szczegółów w kadrze, po ustawieniu światła, po efektach wizualnych i rzecz jasna po scenach batalistycznych. Walkę w filmie oglądać można bez wstydu – można przeczytać w internecie. Są też inne komentarze – zbyt hollywoodzki, zbyt podobny do wszystkich innych filmów, zbyt standardowy, przez co stracił niestety część ukraińskiej tożsamości. Przygotowany na zachód, choć może to i ma sens, bo Zachar Berkut z jego kosztorysem nie zwróci się na Ukrainie, jak żaden z lokalnych filmów. Więc jaki to nowe ukraińskie kino jest i czy warto je zobaczyć. O tym rozmawiałam z menedżerem dystrybucji kinowej Anielą Andruszczenko i aktorem-kaskaderem Ołeksijem Sewerynem.

– On co dopiero pojawił się w kinach. Jeszcze go nie widziałam, ale oglądałam zdjęcia z planu. Jestem pewna, że to będzie świetne kino. To koprodukcja Ameryka-Kanada-Ukraina i był tam zespół międzynarodowy i myślę, że będzie to coś bardzo ciekawego. To wszystkie informacje, które am o tym filmie, ale Ukraińcy bardzo czekali na ten film, Zachar Berkut, bardzo wiele o nim mówiliśmy, ponad 2 lata. Ciekaw jestem ile zarobi, wydaje mi się, że odniesie sukces. Ołeksij Seweryn opowie dokładniej i lepiej o tym filmie, bo był tam kaskaderem i ten film przeszedł przez jego świadomość.
(-)

[fragmenty filmu]
Od wieków żyliśmy w tych górach, tu się urodziliśmy i one zrobiły z nas tych, którymi jesteśmy…to nasza ziemia…jesteśmy wolnym narodem…

(-)
-Dzień dobry nazywam się Ołeksij Seweryn, jestem z Ukrainy z Kijowa. Urodziłem się w Dnieprze. Autor, kaskader, reżyser.
-Czy ciekawy będzie ten film Zachar Berkut. On jest po angielsku, choć dla mnie Zachar Berkut to Ukraina, Ukraina i jeszcze raz Ukraina. Czy książka jest nagrana w całości na podstawie książki, czy to tylko motywy i jacyś wspólni bohaterowie.
-Film jest na podstawie książki Iwana Franka, scenariusz był adaptowany całkowickie. To koprodukcja trzech krajów Ameryka-Kanada-Ukraina. Film nagrany jest po angielsku, a w innych krajach jest dubbingowany. Na Ukrainie jest dubbingowany po ukraińsku.
-Kogo pan grał?
-Byłem kaskaderem, miałem role epizodyczne, brałem udział w scenach batalistycznych, gdzie potrzeba było wielu kaskaderów i tworzenia wielkiej masy Połowców i Ukraińców, którzy bronią swojego kraju.
-To obiecuje dobry film akcji.
-Tak, ale jeszcze nie widziałem filmu, bo kiedy na Ukrainie była premiera, to pracowałem z dziećmi na WAMA Film Festiwal. Z tego co usłyszałem jest dobrze oceniany, nawet mimo wpadek, które zdarzają się w każdym filmie i tego nie można uniknąć.
-Zna pan błędy z filmu, zdradzi pan sekrety o jakie wpadki chodzi?
-Nie mogę, bo to informacje z internetu, a ja filmu nie widziałem.
(-)
[fragmenty filmu]
Spalili wszystko…nic nie zostawili…zabiję wszystkich, którzy żyją w tych górach. Proszę zostań tym, który połączy nas przeciwko Mongołom….stań z nami ramię w ramię, jak z równymi…Mongołów jest mnóstwo, nie można ich zwyciężyć…wybierajcie uciekać i chronić się, czy bronić swojego domu i bić się za to co jest nam drogie.
(-)
-A w ogóle miała miejsce jakaś ciekawa historia podczas kręcenia filmu?
-Mieliśmy cenę batalistyczną w nocy, gdzie zaskoczyło nas znienacka wojsko. Miałem jedną scenę, w której mnie zabili, a potem wszyscy szukali mnie, gdzie jestem. Ja mówię, że już zabili mnie. To odpowiedzieli mi, że zabiją mnie raz jeszcze.
-W ogóle ciekawy zawód – kaskader. Od dawna się pan tym zajmuje? I co trzeba mieć, jakie cechy, żeby stać się kaskaderem?
-Po pierwsze trzeba ćwiczyć fizycznie, biegam, zajmuje się spotem. Pracuję w najlepszej grupie kaskaderów Ukrainy i Europy, część chłopców nagrywała się w 300 Spartanach i ja z nimi pracuję. Chłopcy robią niesamowite rzeczy i mam szczęście z nimi pracować.
-A jakieś aktorskie zdolności są potrzebne czy tylko siła, szybkość.
-Potrzebne, bo przed tym jak nas zabiją odgrywamy jakąś scenę, jesteśmy bohaterami, którzy odgrywają jakąś rolę w życiu głównego bohatera, albo drugoplanowego. Wykonujemy jedną z głównych funkcji, bo jako aktorzy i kaskaderzy gramy i możemy dublować innych aktorów, którzy nie mogą brac udziału w niebezpiecznych scenach, bo wielu ukraińskich aktorów gra tylko twarzą a niestety nie każdy może robić fizyczne triki.
-Ołeksij, a kim jesteś z wykształcenia?
-Jestem aktorem, reżyser.
-Mimo to aktor, a nie sportsmen. Życzę wam sukcesów.
No i spojler. Kończy się Zachar Berkut tak, jak oryginalna książka Iwana Franki, przemową Zachara, w której głowa społeczności Tuchli mówi o tym, że nie tylko przebiegłość i broń pomogły im obronić swoją ojczyznę, a jedność społeczności. Żeby zwyciężyć nie trzeba po prostu „przestać strzelać”, trzeba łączyć ławy, ostrzyć lance, trzeba kochać swoją Ukrainą. Cóż, trzeba zgodzić się z klasykiem. Przecież łączy nas nawet sposób myślenia i jeszcze ukraińska muzyka. Z czym zawitał do nas dzisiaj Roman, dowiemy się za chwile:
[parada hitów Romana Bodnara]
Tym żegnamy się z wami. Program przygotowali: Roman Bodnar, Marian Dąbrowski i Hanna Wasilewska. Dziękujemy za uwagę i do usłyszenia jutro. (dw/bsc)

09.04.3020 – godz. 10.50 (opis do dźwięku)

Dzień dobry, drodzy słuchacze! Przed mikrofonem – Jarosława Chrunik; witam was serdecznie na antenie Polskiego Radia Olsztyn, dziś jest czwartek, 9 kwietnia. Od wielu dni zachęcam was i proszę, żebyście nie wychodzili z domu i wygląda na to, że tak właśnie robicie bo dzisiaj mamy tego wyraźne efekty: Ministerstwo Zdrowia podało, że nie ma nowych zakażeń koronawirusem na Warmii i Mazurach. W kraju potwierdzono wczoraj 205 nowych przypadków, a zmarły 23 osоby. Do środy w województwie warmińsko-mazurskim zanotowano w sumie 92 przypadki zakażenia. Z tego powodu hospitalizowanych jest 56 osób. Zmarła jedna osoba, wyzdrowiało 11. Im mniej osób zachoruje jednocześnie, tym większa jest szansa na lepszą opiekę lekarską. Stosujmy się więc nadal do zaleceń odpowiednich służb. Teraz zobaczymy co nam niesie ta data w historii:

(-)

9 kwietnia 1879 r. urodził się Andrij Liwycki – prezydent URL na uchodźstwie. Wraz z Symonem Petlurą kierował działalnością dyplomatyczną URL w Warszawie. Był jednym z inicjatorem utworzenia i aktywnym członkiem Ruchu Prometeuszowskiego. Po śmierci Symona Petlury stanął na czele Dyrektoriatu URL i objął stanowisko Głównego Atamana wojsk URL.

(-)

2003 roku zginął Ołeksandr Krywenko – dziennikarz ukraiński, redaktor lwowskich gazet „Postup” i „Post-Postup”; dyrektor polsko-ukraińskiego klubu „Bez uprzedzeń”. Stał na czele niezależnego projektu informacyjnego „Radio Społeczne”. Zginął w wieku 39 lat w wypadku samochodowym, gdy wracał ze spotkania żałobnego poświęconego ukraińskiemu operatorowi Tarasowi Prociukowi, który dzień wcześniej  zginął w Iraku.

(-)

Na szczęście życie toczy się dalej, dzisiaj świętują (w wąskim gronie, oczywiście) Motria, Manuel, Metody i Teodozjusz. Życzenia przyjmują też urodzeni 9 kwietnia. Ja też życzę wam wszystkiego najlepszego!

(-)

Koronawirus narobił ogromnego zamieszania nie tylko w sferze zdrowotnej ludzi, ale w wielu innych, na przykład – w szkolnictwie. Trudno przewidzieć, jak długo trzeba będzie jeszcze pozostawać w domach, a czas ucieka, program trzeba realizować. Rozpoczęło się w związku z tym nauczanie przez internet. Wszyscy musieli bardzo szybko się tego nauczyć – i nauczyciele, i uczniowie, i w dużej też części – rodzice, którzy dopiero teraz chyba tak naprawdę zaczynają doceniać pracę nauczycieli. Starsi uczniowie łatwiej przystosowali się do nowej sytuacji: Patryk Kuryj uczy się w Technikum Elektronicznym w Olsztynie  i jak mówi jego tata:

 

– Patryk to od rana siada, on nawet ma już w komórce ustawiony program „team’s” i od razu ma informację, nauczyciele piszą, że na przykład za godzinę zaczynają lekcję z jakiegoś przedmiotu i już w tym czasie jest gotowy, siada przed swoim komputerem i przez dwie-trzy godziny prowadzą lekcje, zadają im jakieś zadania i mają im coś odpowiadać.

 

Trudniej jest z młodszymi dziećmi, dla których długie siedzenie przed komputerem nie jest wskazane. Nauczyciele musieli dobrze przemyśleć pracę zdalna z uczniami, mówi dyrektorka ZSzUJN w Bartoszycach, Lubomira Tchórz:

– Postanowiłam, że zmniejszymy trochę zakres przekazywanych zadań, żebyśmy przeszli na takie praktyczne ćwiczenia, żeby na przykład z przyrody dzieci patrzyły przez okno i opisywały co się dzieje w przyrodzie, jakie zjawiska tam zachodzą, żeby przeprowadzać jakieś eksperymenty. Oczywiście, dużo pracy maja przed wszystkim matematycy i nauczyciele języka polskiego, bo tu jest dużo lekcji i są to przedmioty, z których potem są egzaminy. Uważamy, że potem musimy dobrze przygotować dzieci do egzaminów.

Trochę zapomnieliśmy o tym, że szkoła to nie tylko lekcje, ale to też bycie w grupie, uczenie się życia w społeczeństwie, to też wychowanie. W wieku szkolnym najsilniejsza jest potrzeba więzi z rówieśnikami. Nic więc dziwnego, że młodzież nie za bardzo cieszy się z tego, że nie może być w szkole, tak jak uczeń szkoły w Górowie, Julek Hałuszka:

– Nie cieszę się, dla mnie lepiej jest chodzić do szkoły wtedy, gdy jest na to czas, a nie potem, gdy będą ferie. Ja już tęsknię za szkołą, za internatem i za moimi kolegami. To nie jest to samo, co w szkole, w ławce, przy nauczycielu, dlatego że człowiek nie jest ten sam w szkole, co w domu. W szkole się człowiek więcej nauczy, niż w domu.

Podobnie nauczanie zorganizowano na Ukrainie. Tam szkoła on-line prowadzona jest dla uczniów V-XI klas. Lekcje ze wszystkich przedmiotów przygotowało 40 nauczycieli z kijowskich szkół. Na Ukrainie oficjalnie kwarantanna na razie wyznaczona jest do 24 kwietnia, jednak jej zakończenie zależy od tego, kiedy zakończy się pandemia.

(-)

Życzymy wszystkim i sobie, żeby stało się to jak najszybciej, a ja, Jarosława Chrunik, już żegnam się z wami, bo czas antenowy już się kończy. Spotkamy się jutro o tej samej porze. Miłego dnia, drodzy słuchacze i zostańcie w domu! (jch/ad)

08.04.2020 – godz. 18.10 (opis do dźwięku)

Dzień dobry, drodzy słuchacze! Witam was na antenie Polskiego Radia Olsztyn, przed mikrofonem – Jarosława Chrunik. Mam nadzieję, że czekaliście na nasz program bez wychodzenia z domu, mimo że jest już 8 kwietnia, wczoraj było Zwiastowanie i zgodnie z ludową mądrością od dzisiaj można już pracować w polu i ogrodzie. Życie jednak płata nam figle – klimat bardzo się zmienił, a teraz jeszcze koronawirus uwięził nas w domach. Starajcie się często myć ręce, jak idziecie na zakupy, to tylko w rękawiczkach, a potem ostrożnie wyrzucajcie je do zamkniętego pojemnika. Odkażajcie często powierzchnie, z którymi macie kontakt, a których mógł dotykać ktoś, kto na przykład kaszle. Zobaczycie, jak bardzo będziemy się wszyscy cieszyć, gdy już można będzie wychodzić bez ograniczeń.

(-)

Koronawirus zaskoczył też wielu ludzi w innych krajach – niektórzy wracali od razu, inni mieli nadzieję, że da się przeczekać. Nauczycielka języka angielskiego Roksana Tchórz z Górowa Iławeckiego też na początku nie zdawała sobie sprawy z powagi sytuacji – tak jak każdy z nas:

 

– Do Włoch wyjechałam dwa lata temu; znalazłam ogłoszenie w internecie i postanowiłam wysłać swoje zgłoszenie. Tak sobie pomyślałam: „A, i tak mnie nie wezmą!”. A tu – niespodzianka! Zadzwonili do mnie jeszcze tego samego dnia i zaproponowali pracę. To bardzo fajna, bardzo znana szkoła, dlatego nie bałam się, że tam może być coś nie tak. Postanowiłam wykorzystać tę okazję, bo to dla mnie wielka szansa rozwoju zawodowego.

– A poza tym ja wiem, że ty kochasz Włochy i postanowiłaś po prostu tam trochę pomieszkać.

– Tak! W sumie to to było najważniejsze! Tak, to był główny powód, bo ja z Włochami jestem związana już  dość dawno, jeszcze z czasów uniwersyteckich, gdy zaczęłam jeździć i pracować jako pilot wycieczek. No i tak najpierw jeździłam jako pilot wycieczek, potem był Erasmus w Rzymie i tak jakoś została ta miłość do Italii.

– A w jakim miejscu byłaś we Włoszech?

– Zawsze tak żałowałam, że nigdy nie udało mi się trafić do jakiejś takiej ciekawej – oprócz Rzymu – ale zawsze żałowałam, że nigdy nie udało mi się trafić do jakiejś takiej znanej miejscowości, popularnej, turystycznej, ale akurat w tym wypadku to mi wyszło na plus ze względu na bezpieczeństwo. Jest to bardzo mała miejscowość, która nazywa się Succivo w prowincji Caserta, niedaleko, 25 km od Neapolu. W tym wypadku akurat miałam szczęście, że nie byłam w jakiejś popularnej miejscowości. Ze względu na niebezpieczeństwo, które mamy obecnie, jest to miasteczko bardzo bezpieczne.

– I powiedz, jak wyglądała ta ekspansja koronawirusa przez Italię? Najpierw dochodziły oczywiście jakieś wiadomości w ŚMP; jak ludzie to przyjmowali, jak ty się odnosiłaś do tej pandemii, jak się okazało?

– No, powiem szczerze, że na początku nie sądziliśmy, że to z Chin wyjdzie. Potem gdy już trafiło do Włoch pod koniec stycznia, to nie myśleliśmy, że to w ogóle przyjdzie na południe. No, my tez pracowaliśmy od 9 rano do 8 wieczorem, tak że ja nawet za dużo nie oglądałam, tylko tak jak wieczorem przyszłam, poczytałam coś, obejrzałam TV, dlatego na początku jakby nie odczuwało się tego. Plus to, że tych przypadków nie było dużo, więc wierzyliśmy, że to się szybko skończy. To było jakieś małżeństwo w Rzymie najpierw, potem tam na północy w tym samym czasie i tak na początku nikt nie pomyślał, że to się może tak rozprzestrzenić.

– Bo czegoś takiego do tej pory nie było!

– Nie było i nikt się nie spodziewał, że to się może tak rozprzestrzenić. I też chciało się wierzyć, że to nie będzie epidemia. Jak wiemy, Italia Północna jest bardzo rozwinięta – lekarze, medycyna  – jest tam bardzo rozwinięta. I tak mówi się, że – jeśli mogę tak powiedzieć – to jest szczęście w nieszczęściu, że to się zaczęło od północnych Włoch, dlatego że jest bardzo duża różnica między północnymi i południowymi Włochami. Tam gdzie ja mieszkałam, to jest to taki naprawdę biedny region. Na początku lutego… dla nas było takim sygnałem dopiero gdy postanowiono zamknąć szkoły; był to dla nas taki sygnał, że jest naprawdę źle. A ponieważ mam jeszcze znajomych w północnych Włoszech i oni też nie martwili się aż tak na początku, jakieś restrykcje zaczęły się później. No, najgorzej to powiem, że było 6 marca, gdy premier powiedział, że cała Italia staje się czerwoną strefą. No to wtedy zaczęła się wielka panika i naprawdę wielki stres.

 

Niebezpieczeństwo zagrażające dziecku zawsze jest próbą dla rodziców. Mama Roksany Lubomira Tchórz, nie miała spokoju dopóki córka nie wróciła do domu, to były bardzo długie dni:

– Na początku muszę powiedzieć, że jestem bardzo szczęśliwa, że Roksana już wróciła, że jest już w Polsce. To jest chyba największe szczęście dla matki, która czeka na swoje dziecko będące gdzieś daleko w świecie. Oczywiście, Roksana pojechała tam żeby pracować, żeby robić to, co lubi robić. Jej się bardzo podobała Italia i do dzisiaj, mimo że tam jest taka tragedia, to ona jest nią oczarowana. Gdy zaczęła się epidemia koronawirusa, to bardzo się denerwowałam. Byłam świadoma tego, że ona jest na południu, a ta epidemia zaczęła się na północy. Każdego dnia słuchałam audycji, słuchałam wiadomości o tym co dzieje się we Włoszech.

 

– A co się działo? Czy ten niepokój dał się odczuć na ulicach? Czy ludzie zaczęli chodzić w rękawiczkach? Czy zaczęli nosić maski?

– 6 marca jeszcze nie, tylko niektóre osoby. 24 lutego zamknięto szkoły. Ale każdy chciał wierzyć, że to tylko na tydzień, wrócimy, będziemy kontynuować ten nasz proces nauczania. Dlatego, że pracowałam w szkole prywatnej, ale mieliśmy też projekty w szkołach państwowych, tak że chodziłam do przedszkoli w różnych szkołach. I 24 lutego zamknęli szkoły na tydzień i każdy myślał, że po tygodniu to się skończy. Po tygodniu mieliśmy wrócić do szkoły, ale okazało się, że jest pierwsze zachorowanie w naszym regionie. Zamknęli jeszcze na dwa dni, żeby zrozumieć tę sytuację i po dwóch dniach, czyli razem – po dziesięciu, wróciliśmy do szkoły i już był strach. Już był strach, gdy pojawiło się to pierwsze zachorowanie w naszym regionie. Już pojawił się strach, my wszyscy wróciliśmy do szkoły na jeden dzień, jak się potem okazało, ale tego jeszcze nie wiedzieliśmy – to bardzo mało dzieci było. Jak ja mam w klasie 27 uczniów, to przyszło na przykład tylko 8.

– Rodzice się przestraszyli i zostawili dzieci w domu.

– Tak. I już atmosfera była taka nieciekawa, odczuwało się strach. A nasza metoda jest taka specyficzna. My używamy dużo zabawek, te zabawki się sobie przekazuje; te flash cards, jakimi gramy, to jest taka metoda fajna i ciekawa, ale był już taki strach. Postanowiłam więc, że tylko ja będę pokazywała dzieciom, dzieci będą powtarzały i już te zabawki nie będą wśród dzieci chodzić. I tego samego dnia już zamknęli na dwa tygodnie szkoły, a potem okazało się, że aż do kwietnia, no i wtedy dopiero zaczął się taki strach i panika.

(-)

Tu tak naprawdę historia dopiero się zaczyna, ale dzisiaj nie opowiemy o tym, ponieważ zabrakłoby nam czasu na spotkanie z naszym radiowym rekolekcjonistą. Ksiądz Igor Hubacz skupi się dzisiaj na trzeciej części modlitwy św. Efrema, która posłużyła za kanwę tegorocznych rozważań:

(-) Rozważania nt. modlitwy św. Efrema – cz. 3

(-)

– Na wieki wieków. Amen!

Dziękujemy bardzo księdzu Igorowi za to, że mogliśmy w ten sposób uczestniczyć w rekolekcjach, bo trudno sobie wyobrazić Wielkanoc bez takiego duchowego przygotowania. Jeszcze do końca nie wiemy, jak będzie ta Wielkanoc wyglądać, mamy jeszcze trochę czasu, ale o wszystkim dowiecie się także z naszych audycji. Patrzcie przez okno jak wiosna pięknie budzi przyrodę do życia, ale sami jak tylko możecie, nie wychodźcie z domu. tylko do sklepu, do apteki, zachowując wszelkie zalecane środki ostrożności. Dzisiejszy program przygotowała i przedstawiła Jarosława Chrunik. Życzę wam dużo zdrowia i pogodnego nastroju, a ponownie usłyszymy się jutro o 10.50. Wszystkiego dobrego, drodzy słuchacze! (jch/ad)

08.04.2020 – godz. 10.50 (opis do dźwięku)

Dzień dobry, drodzy słuchacze! Witam was na antenie Polskiego Radia Olsztyn w środę 8 kwietnia. Z wami jest Jarosława Chrunik. Znowu piękną pogodą powitał nas dzisiejszy dzień, jednak nadal musimy być twardzi i niezłomni. Szczęśliwi są ci, którzy mieszkają w domu i mają kawałek ogrodu, albo przynajmniej balkon. Tam można zaczerpnąć świeżego powietrza, ale wszyscy pozostali powinni pozostawać w domu, żeby nie zarazić się koronawirusem. Jutro dowiemy się czy po rzymskokatolickiej Wielkanocy ograniczenia zostaną zaostrzone, czy złagodzone. Powiedział o tym rzecznik rządu Piotr Mueller. Nikt nie może jednoznacznie określić, jak długo potrwa kryzys wywołany pandemią – dodał Mueller. Na Warmii i Mazurach do tej pory wykryto 87 przypadków zarażenia, jedna osoba zmarła, a 10 wyzdrowiało. Dlatego nadal należy przestrzegać samoizolacji, niech nieszczęście minie. A my otwieramy kalendarz historyczny i znajdujemy tam dwie ważne daty:

(-)

8 kwietnia 1847 roku w Kijowie zaaresztowano członków Bractwa Cyryla i Metodego. Członkowie bractwa prowadzili aktywną działalność społeczno-polityczną: rozpowszechniali dokumenty programowe, proklamacje („Do braci Ukraińców”, „Do braci-wielkorosów i Polaków”), utwory Tarasa Szewczenki. Zajmowali się też pracą naukową, występowali z referatami na uczelniach Kijowa, dbali o rozwój narodowej oświaty, zbierali pieniądze na otwarcie szkół narodowych, napisanie i wydanie nowych książek. W 1847 roku po donosie prowokatora Pietrowa działalność bractwa została wykryta, a jej członkowie zaaresztowani. Najciężej został ukarany Szewczenko, który został zesłany „w sołdaty” do Oddzielnego Korpusu Orenburskiego z zakazem pisania i malowania.

(-)

1930 roku wszedł na ekrany film Ołeksandra Dowżenki „Ziemia”. Jest to hymn na cześć pracy na ziemi, rolnictwa i człowieka, który pracuje na ziemi i jest cząstką kosmicznego rytmu bytu. Dowżenko jako pierwszy w kinematografii międzynarodowej wyraził światopogląd jakościowo odmienny od tego, który przedstawiano do tamtej pory. Jest to światopogląd narodu rolniczego, którego spokojna godność uwarunkowana jest jej sposobem życia. Środowisko i ludzie – to nierozerwalna całość; ich sposób życia jest odwieczny, a światopogląd niewzruszony. Symbolika Dowżenki była ściśle związana ze światopoglądem narodu ukraińskiego, z obrazowością poezji ludowej. Właśnie na tym polega odmienność filmów Dowżenki od filmów rosyjskich awangardystów lat 1920-tych.

(-)

Dzisiaj świętują: Ałła, Larysa, Gabriel i Wasyl i świętują też urodzeni 8 kwietnia. Winowajcom święta życzymy wszystkiego najlepszego!

(-)

Koronawirus zbiera gorzkie żniwa na całym świecie. W USA w stanie Filadelfia zmarł najstarszy biskup UCGK Stefan Sułyk, który 6 kwietnia został zabrany do szpitala z objawami ostrego zapalenia dróg oddechowych oraz podejrzeniem koronawirusa covid-19. Jak poinformował metropolita filadejfijski Borys Hudziak, lekarzom nie udało się uratować 95-letniego ekscelencji-emeryta. Stefan Sułyk urodził się 1924 roku na Łemkowszczyźnie. W latach II Wojny Światowej jego rodzina wyemigrowała do USA.

Na Ukrainie natomiast tylko w poniedziałek wykryto zakażenie koronawirusem u 32 ukraińskich medyków. Liczba zdiagnozowanych przypadków infekcji na Ukrainie przekracza 1400. O szczegółach z Kijowa Paweł Buszko.

(-) Korespondencja w języku polskim

A teraz – krótki anons tego, o czym usłyszycie dzisiaj wieczorem. Po powrocie z Włoch górowianka Roksana Tchórz odbyła dwutygodniową kwarantannę. Na szczęście żadnych niepokojących objawów chorobowych nie ma, bo udało się jej nie spotkać się z koronawirusem:

– Zawsze tak żałowałam, że nigdy nie udało mi się trafić do jakiejś takiej ciekawej – oprócz Rzymu – ale zawsze żałowałam, że nigdy nie udało mi się trafić do jakiejś takiej znanej miejscowości, popularnej, turystycznej, ale akurat w tym wypadku to mi wyszło na plus ze względu na bezpieczeństwo. Jest to bardzo mała miejscowość, która nazywa się Succivo w prowincji Caserta, niedaleko, 25 km od Neapolu. W tym wypadku akurat miałam szczęście, że nie byłam w jakiejś popularnej miejscowości. Ze względu na niebezpieczeństwo, które mamy obecnie, jest to miasteczko bardzo bezpieczne.

Niebezpieczeństwo zagrażające dziecku zawsze jest próbą dla rodziców. Mama Roksany Lubomira Tchórz, nie miała spokoju dopóki córka nie wróciła do domu:

– Gdy zaczęła się epidemia koronawirusa, to bardzo się denerwowałam. Byłam świadoma tego, że ona jest na południu, a ta epidemia zaczęła się na północy. Każdego dnia słuchałam audycji, słuchałam wiadomości o tym co dzieje się we Włoszech.

Więcej o włoskich przygodach Roksany usłyszycie w naszym wieczornym programie i tak samo spotkamy się z ks. Igorem Hubaczem, który będzie kontynuował nasze radio-rekolekcje:

– Tematem naszych rekolekcji jest modlitwa św. Efrema. Pierwszego dnia analizowaliśmy te wszystkie złe duchy, które prosimy Boga, żeby od nas zabrał, wczoraj mówiliśmy o tych wszystkich pozytywnych aspektach, o które prosimy Pana Boga, żeby je nam podarował, natomiast dzisiaj będziemy analizować trzecią część modlitwy, czyli słowa: „Tak, Panie mój i Królu, pozwól mi widzieć moje przewinienia i nie osądzać brata mego, bo Ty jesteś błogosławiony na wieki wieków. Amen!”

(-)

Tak więc, drodzy słuchacze, nie wychodząc z domu czekajcie na nas o godz. 18.10, a tymczasem ja, Jarosława Chrunik, pożegnam się z wami. Życzę wam miłego dnia i mocnego zdrowia! Wszystkiego dobrego!

Nasz przedpołudniowy czas antenowy dobiega końca; była z wami Jarosława Chrunik. (jch/bsc)

07.04.2020 – godz. 18.10 (opis do dźwięku)

Dzień dobry, drodzy słuchacze! Spotykamy się we wtorek, 7 kwietnia na antenie radia Olsztyn; przed mikrofonem – Jarosława Chrunik. Dzisiaj troszkę zmodyfikujemy sobie cotygodniowy plan audycji, ale tylko troszkę. Będzie historia, będzie druga część opowieści o hetmańskiej stolicy, ale kolejny fragment powieści „Chołodnyj Jar” usłyszymy za tydzień, ponieważ dzisiaj wysłuchamy drugiej części rekolekcji, które wygłosi ks. Igor Hubacz. Nie możemy spotykać się w cerkwiach, nie można bez ważnej przyczyny wychodzić z domu; do sklepu czy apteki można wejść tylko w jednorazowych rękawiczkach, bo musimy wszyscy być bardzo ostrożni. W domu jednak się nie nudzimy – słuchamy historii Baturyna, niestety – historii bardzo tragicznej:

(-)

28 października 1708 r. siwy hetman Iwan Mazepa i młody król Karol XII spotkali się we wsi Diegtiary na brzegu Desny. O tym spotkaniu dzisiaj przypomina pomnik. Wtedy, 300 lat temu, tu decydował się los całej Europy.

– „Proszę Boga Wszechmogącego na świadka i przysięgam, że nie dla wysokich honorów, nie dla bogactwa, a dla was wszystkich, którzy jesteście pod moimi rządami, dla żon i dzieci waszych, dla dobra naszej biednej Ukrainy, dla korzyści całego narodu ukraińskiego, dla podniesienia jego praw i wolności chcę z pomocą Bożą, żebyście i wy, i kraj ojczysty nie zginęli ani pod Moskalami, ani pod Szwedami. Jeśli zrobię to dla prywatnych interesów, to niech mnie zabierze i duszą, i ciałem Bóg”.

– „Obiecuję i przysięgam przed całym światem na honor swój królewski, że odrodzę ziemię kozacką i uczynię Ukrainę samodzielną, niezależną od nikogo na świecie. O czym podpisałem umowę z hetmanem Mazepą”.

Reakcja cara Piotra I na wiadomość o przejściu hetmana Mazepy na stronę Szwedów była błyskawiczna: rozkazał księciu Mieńszykowowi, który był niedaleko od Baturyna ze swoim korpusem, zniszczyć stolicę Hetmanatu.

„Wojska Mazepy, – pisał autor „Historii Rusów”, – które stały za Łohą, broniły miasta i jego umocnień z wzorcową odwagą. Ataki odpierani kilka razy od wałów miejskich. Rowy miasta zapełniały się trupami poległych z obu stron. Noc i ciemności zmusiły Rosjan wstrzymać szturm i przeprawić się przez Sejm. Mieńszykow gotów był do odwrotu. Jednak wysłannik mianowanego pułkownika przyłuckiego Iwana Nosa, setnik Sołomacha powstrzymał najjaśniejszego.

(-)

Zdrada. Kozacy zostali wzięci znienacka, – informował sekretarz kanclerza Boyle’a, poseł angielki Charles Wittford. Przyłucki pułkownik mianowany Iwan Nis wskazał wojskom moskiewskim podziemne przejście. I ten fakt historyczny potwierdza Iwan Pawłenko:

– W każdej hetmańskiej fortecy były przejścia podziemne, z reguły było ich sześć, takie wyjścia. I wykopaliska archeologiczne akurat pokazały, takie przejście zostało odnalezione, że nawet koń może przejechać. Dekret carski o nadaniu Iwanowi Nosowi tytułu pułkownika pokazuje, że to ten człowiek odegrał decydującą role w tych wydarzeniach.

(-)

W ciągu dwóch godzin obrona baturyńska została zlikwidowana. Niektórzy jeszcze stawiali opór w kilku baturyńskich świątyniach. Świadczą o tym zwęglone szczątki cerkwi z kośćmi poległych, które archeolodzy odkryli całkiem niedawno. Wszyscy mieszkańcy Baturyna, według świadectw rosyjskich, ukraińskich i zagranicznych historyków zostali wyrżnięci. Nadworny Karola XII, Adler Feld zapisał w swoim dzienniku: „Zabili i starych, i młodych, nie zważając na wiek i płeć. Spalili miasto i 30 młynów, które stały ma Sejmie. Wszystko rozgrabili”.

Według słów historyka szwedzkiego Friksela Mieńszykow rozkazał trupy kozaków ukrzyżować na tratwach i puścić po rzece Sejm, żeby mieszkańcy Hetmanatu zobaczyli, jaki los spotkał Baturyn. Pisała też o rzezi w Baturynie prasa zagraniczna: „Wszyscy mieszkańcy Baturyna, nie zważając na wiek i płeć, zostali wycięci, zgodnie z nieludzkimi zwyczajami Moskwian”. „Cała Ukraina we krwi”. „Kobiety i dzieci – na ostrzach szabel” – taki nagłówki widniały w gazetach zagranicznych.

(-)

Baturyn spotkał bardzo ciężki los. Po przekształceniu z niewielkiego zwyczajnego miasteczka na hetmańską stolicę, jaśniał na firmamencie historii prawie pół wieku. I zniknął tak samo nagle, jak się pojawił. Ponad 300 lat milczano o prawdzie o Baturynie. Dopiero w 1990 roku uczestnicy ogólno-ukraińskiej akcji „Dzwon” postawili tam symboliczny krzyż ku czci ofiar baturyńskiej tragedii. W tamtym czasie nie było znane dokładne miejsce pochówku poległych. Archeolodzy odkryją go na cytadeli później, podczas prowadzenia wykopalisk. Wtedy okazało się, że warstwa kulturowa Baturyna poid względem nasycenia i informacji nie ma sobie równej na Ukrainie. Dopiero po utworzeniu w Baturynie Państwowego Rezerwatu Historyczno-Kulturalnego „Hetmańska Stolica”, na jego terytorium rozwinęła działalność czernihowsko-siwierska ekspedycja Instytutu Archeologii PAN Ukrainy i Czernihowskiego Uniwersytetu Pedagogicznego. Już sam początek jej pracy przyniósł nadzwyczaj ciekawe efekty i przez kolejne 13 lat Ukrainę i społeczność międzynarodową archeolodzy zadziwiają wciąż nowymi odkryciami, m.in. pochówek dzieci i kobiet noszących ślady śmierci na skutek przemocy. Jeszcze jedno sensacyjne odkrycie – fundamenty głównej cerkwi Trójcy Przenajświętszej ze szczątkami tych, kto w tamtym czasie starał się w świątyni znaleźć ostatni ratunek. Na miejscu cytadeli z inicjatywy Wiktora Juszczenki ustanowiono pamiątkowy krzyż „Ofiarom Baturyna”. Hetmańska stolica odradza się, odbudowywane są świątynie, budynki administracyjne z okresu Hetmanatu, Forteca Baturyńska. Tu przyjeżdżają i będą przyjeżdżali ludzie z całej Ukrainy i z zagranicy. I prawdę o Baturynie, która pokonała trzy stulecia, poniosą w świat. Przywracając przeszłość z zapomnienia, będziemy mieli swoją, ukraińska przyszłość.

(-)

Taką tragiczną historię hetmańskiej stolicy opowiedzieli nam koledzy z Czernihowskiej Obwodowej Państwowej Kompanii RTV. Teraz najlepszym będzie tylko słowo o miłości – do bliźniego, ale i do wroga, co jest czasami wyzwaniem ponad ludzkie siły. Ponieważ czasu mamy niewiele, oddaję głos naszemu radiowemu rekolekcjoniście, ks. Igorowi Hubaczowi z Pasłęka:

(-)

Rozważania nt. modlitwy św. Efrema – cz. 2

(-)

Na wieki wieków amen! My też dziękujemy księdzu za te rozważania i zapraszamy też na jutro, na zakończenie rekolekcji, których możemy wysłuchać dzięki Radiu Olsztyn. Dzisiaj już nasz czas antenowy kończy się, program przygotowała i przedstawiła Jarosława Chrunik. Spotkamy się jutro o godz. 10.50. Życzę wam miłego wieczoru, spędzonego koniecznie w domu. wszystkiego dobrego.

07.04.2020 – godz. 10.50 (opis do dźwięku)

Dzień dobry, drodzy słuchacze! Spotykamy się we wtorek, 7 kwietnia na falach Polskiego Radia Olsztyn. Przed mikrofonem – Jarosława Chrunik. Nie tak powinno wyglądać dzisiejsze święto – najpierw powinniśmy się spotkać w cerkwi, a potem świętować w domu, jednak w tym roku koronawirus nam na to nie pozwolił. Nadal obowiązują ograniczenia przemieszczania się, należy zostać w domu i nie wychodzić, o ile nie jest to absolutnie konieczne. Należy do problemu podejść odpowiedzialnie, bo stanem na wczorajszy wieczór mieliśmy w województwie 83 zakażenia, z czego 46 osób znajduje się w szpitalu, a ponad 4500 osób przechodzi kwarantannę. Do kwarantanny za chwilkę powrócę, a teraz – słowo o dwóch ważnych dla ukraińskiej kultury postaciach:

(-)

7 kwienia 1876 r. urodził się Hilary Święcicki – ukraiński filolog-slawista, znawca sztuki; autor publikacji „Rozwój sztuki ukraińskiej na Ukrainie Zachodniej”. Jako historyk sztuki zebrał i uporządkował duży materiał muzealny. Był też entuzjastą sztuki nowej i urządzał w muzeum galerię ukraińskich obrazów modernistycznych. Jako etnograf badał powstanie ukraińskich kolęd i pastorałek („Boże Narodzenie przez stulecia”1933) oraz lamentów pogrzebowych.

(-)

1880 r. urodził się Ołeksandr Bohomazow – ukraiński malarz, grafik, teoretyk sztuki. Był jednym z czołowych przedstawicieli światowej awangardy. Zapisał się w historii sztuki ukraińskiej jako jeden z fundatorów ojczyźnianego „kubofuturyzmu”.

(-)

Dzisiaj imieniny obchodzą: Maria, Sawa, Tychon, Józef, a do świętowania dołączają się urodzeni tego szczęśliwego dnia – 7 kwietnia. Niestety, życzenia możemy im złożyć tylko za pomocą telefonów i internetu. Wszystkiego najlepszego!

(-)

Dzisiaj pozostawanie w domu możecie sobie urozmaicić świętowaniem. 7 kwietnia kościoły wschodnie obchodzą Zwiastowanie. Jest to dzień, w którym archanioł Gabriel zjawił się przed NMP i przekazał jej dobrą nowinę, że niepokalanie pocznie dziecko od Ducha Świetego i urodzi Syna Bożego – Jezusa Chrystusa. Zwiastowanie NMP – to jedno z głównych 12 świąt kalendarza cerkiewnego; jego data jest niezmienna. Według kalendarza juliańskiego obchodzone jest corocznie 7 kwietnia. Tego dnia należy pójść do cerkwi, pomodlić się i zapalić świeczkę na cześć tego świetego, którego imię się nosi. Jest to jedno z największych świąt wiosennych, w cerkwi tego dnia święci się proskury, a gospodarze wypuszczają z obór zwierzęta, żeby „poczuły wiosnę”. Dziewczęta przy cerkwiach tańczą pierwszy wiosenny korowód – „krzywy taniec”. Zgodnie z wierzeniami na Zwiastowanie nie można pracować, zabijać zwierząt, weselić się i urządzać huczne zabawy, ale jeśli ten dzień wypada w okresie Wielkiego Postu (tak jak w tym roku), to post jest nieco łagodniejszy. Mówi się też, że jaka pogoda jest na Zwiastowanie, takie będzie Zmartwychwstanie, a jeśli na Zwiastowanie jest bardzo ciepło, to na Wielkanoz będzie chłodno. Jeśli na Zwiastowanie jest ładna pogoda, to będzie dobry urodzaj.

(-)

Tak naprawdę to wszyscy dzisiaj świętujemy rodzinnie, bo pozostajemy w domu ze swoimi bliskimi, ale są i tacy, którzy wymuszenie świętują w samotności. Dotyczy to na przykład osób przechodzących kwarantannę. Czasami można spotkać się z komentarzami, że te osoby same są sobie winne, bo powinny dużo wcześniej wrócić do kraju. Należy jednak pamiętać, że z taką sytuacją spotykamy się po raz pierwszy i nikt z nas nie wyobrażał sobie jak rozwinie się dalej, gdy zaczęły dochodzić do nas wiadomości z Chin. Roksana Tchórz z Górowa Iławeckiego pracowała we Włoszech jako nauczycielka języka angielskiego. To było na południu Włoch, w niedużej miejscowości Succivo w prowincji Caserta, w której koronawirus nie pojawił się:

– No, szczerze mówiąc, nie miałam zamiaru od razu wracać. Miałam taki dylemat – czy lepiej zostać, ponieważ moja miejscowość jest bardzo mała i ludzie naprawdę bardzo poważnie zaczęli już to traktować. Na początku jeszcze było widać jakieś grupy młodzieży, które gdzieś tam wychodziły do tych swoich barów, to potem naprawdę zaczęli bardzo poważnie do tego podchodzić – wszyscy w maskach, wszyscy w rękawiczkach; ludzie po prostu zniknęli. O ile Włosi zawsze lubią wychodzić, oni nie zamykają się w domach, oni wychodzą, spotykają się ze swoimi znajomymi, i raptem jest cisza w mieście… Ja tak naprawdę czułam się bezpieczna, bo można było zamówić sobie jedzenie na przykład, można było kupić i przywozili. Ja też zrobiłam zakupy aż na dwa miesiące do przodu, tak że w rzeczywistości czułam się bezpiecznie. I miałam taki dylemat – czy lepiej, żebym została, czy będzie jeszcze gorzej, czy to przyjdzie na południe, gdzie system sanitarny jednak jest gorszy, czy mam jeszcze bardziej ryzykować i ruszyć w drogę.

Roksana skorzystała z akcji „Lot do domu” i wróciła. Dzisiaj o północy zakończyła dwutygodniową kwarantannę i jak mówi – nie mogła się doczekać północy, żeby wyjść i wyrzucić śmieci. Do tej pory nie wychodziła za próg – przed powrotem mama zrobiła jej zakupy i zostawiła w mieszkaniu, w którym Roksana przechodzi kwarantannę, czasami też zostawiała świeże zakupy i domowy obiad pod drzwiami. I chociaż dzisiaj kwarantanna zakończyła się i Roksana nie ma żadnych objawów chorobowych, postanowiła, że kolejne dwa tygodnie kwarantanny zrobi sobie sama. Jest to bardzo odpowiedzialne podejście do problemu. Do jej historii powrócimy w kolejnych naszych programach.

(-)

Koronawirus wszystkich nas bardzo ograniczył, dzisiaj jest święto, ale do cerkwi nie pójdziemy. Siłą rzeczy życie społeczno-religijne przeniosło się do świata wirtualnego; częściej korzystamy z sieci społecznościowych. To jest teraz źródło informacji i kontaktów; w taki sposób dajemy odpór wirusowi. Co można znaleźć ciekawego na stronie internetowej parafii olsztyńskiej? O to zapytałam Jana Kuryja, który jest jednym z administartorów strony:

– Zachęcam wszystkich naszych parafian i nie tylko parafian, ale i wszystkich chętnych, żeby zaglądali na website naszej parafii greckokatolickiej, dlatego że często przychodzą rozporządzenia od metropolity i my na bieżąco tam to podajemy. Tak że można sobie przeczytać, jakie są instrukcje przed świętami wielkanocnymi, a także można to sobie ściągnąć, żeby nmieć w domu. Tak samo umieściłem już na naszej stronie parafialnej modlitwę przed śniadaniem paschalnym. Tę modlitwę – jak prosi nasz metropolita – dobrze byłoby, żeby wszyscy nasi wierni, siadając do śniadania wielkanocnego, odmówili przed posiłkiem.

(-)

To będzie dopiero na Wielkanoc, a na razie mamy post i dzisiaj w wieczornej audycji ks. Igor Hubacz wygłosi drugą część rekolekcji, które oparł na modlitwie św. Efrema:

– My czasami chcemy czegoś od Boga na już, tu i teraz. Ale gdy będziemy cierpliwi, będziemy w stanie usłyszeć Jego głos. Może nawet czasami trzeba będzie na to czekać przez większość swego życia. Ale czy nie warto? I mówiąc o cierpliwości chciałbym zwrócić uwagę na aspekt relacji rodziców z dziećmi. Bo, drodzy w Chrystusie, my wszyscy, którzy mamy dzieci wiemy co to jest cierpliwość. Tu pewnie wielu z nas się uśmiecha, ale ile od rodziców wymaga to, żeby nauczyć czegoś swoje dzieci, żeby je wychować, żeby mieć dla nich tę cierpliwość. I wiemy jakie są konsekwencje, gdy tej cierpliwości czasami nam po prostu zabraknie, bo chociaż bardzo kochamy swoje dzieci, to tak bardzo jak je kochamy, to tylko one tak bardzo potrafią wyprowadzić nas z równowagi.

(-)

Szczera prawda. Takie bardzo religijne wyszło nam to spotkanie, ale dzisiaj przecież mamy święto. Zapraszam was na program wieczorny, gdzie będzie mowa o Baturynie, a potem ks. Igor rozwinie myśl między innymi o cierpliwości, w której tak chętnie ćwiczą nas nasze dzieci. A ja, Jarosława Chrunik, teraz już się z wami pożegnam. Jak zawsze proszę – zostańcie w domach, bo możecie przegapić naszą audycję. Spotkamy się o godz. 18.10, a teraz życzę wam miłego dnia, drodzy słuchacze! (jch/ad)

06.04.2020 – godz. 18.10 (opis do dźwięku)

Dzień dobry, drodzy słuchacze! Witam was w poniedziałek, 6 kwietnia w programie „Kamo hriadeszy” na antenie Polskiego Radia Olsztyn. Przed mikrofonem – Jarosława Chrunik. Jak wiecie, z powodu zagrożenia epidemicznego nadal należy pozostawać w domu, do sklepu czy apteki można wyjść, zachowując szczególne środki ostrożności – w rękawiczkach jednorazowych i zachowując co najmniej 2-metrowy odstęp od innej osoby. Bądźcie ostrożni, a wtedy wszystko będzie dobrze. My dzisiaj będziemy mieli krótkie rekolekcje na antenie Radia Olsztyn.

(-)
Z nami jest ks. Igor Hubacz, proboszcz parafii greckokatolickiej w Pasłęku. Jak ksiądz daje sobie radę w tych nowych, niespodziewanych i ekstremalnych warunkach?
– No, nie jest to teraz łatwy okres, próbujemy jakoś funkcjonować w tych nowych realiach, wszystko się pozmieniało, mamy ograniczenia w naszych świątyniach – nie może być więcej, niż 5 osób w cerkwi. Też próbujemy sobie wszyscy jakoś z tym radzić – stawiać jakieś płyny do dezynfekcji w naszych świątyniach, wychodzić naprzeciw naszym wiernym, próbujemy robić transmisje on-line naszych nabożeństw, rekolekcje on-line, żeby jednak w tym trudnym czasie dotrzeć do jak największej liczby naszych wiernych.
– No, właśnie, jeśli chodzi o taką opiekę duszpasterską, to widzę, że księdzu koronawirus nie straszny. Ksiądz znalazł sposób i robi rekolekcje on-line, żeby jednak nie zostawić wiernych, którzy potrzebują tego duszpasterskiego słowa, zwłaszcza teraz, gdy przygotowujemy się do Wielkanocy.
– Dokładnie tak. Nikt z nas nie był przygotowany do takiego stanu i obyśmy nie musieli przyzwyczajać się do takich rekolekcji czy nabożeństw on-line, ale w danym momencie jest to jedyna możliwość kontaktu z naszymi wiernymi, bo nawet w inny sposób nie jesteśmy w stanie przekazać informacji o tym jak funkcjonują parafie, jak to się teraz odbywa, bo takie standardowe ogłoszenia parafialne to można powiedzieć, że w tym momencie straciły sens, bo gdy na koniec liturgii mówisz ogłoszenia, a masz w cerkwi pięć osób, to ta informacja nie dojdzie do większości parafian, więc musimy korzystać z tych środków komunikacji. Każdego roku ukazuje się taka homilia papieża właśnie z okazji dnia ŚMP, w którym też jest prośba i zachęta do tego, żeby jak najszerzej wykorzystywać w duszpasterstwie, w katechezie. Przy czym to też jest pewne zagrożenie – tak jak powiedziałem – żebyśmy nie musieli przyzwyczajać się do tego stanu, bo to wirtualne spotkanie, wirtualna rozmowa nie może nigdy zastąpić realnego, fizycznego spotkania z Chrystusem. Mamy nadzieję, że to tylko kwestia czasu, gdy znowu wrócimy do świątyń w dużym gronie ludzi.
– I to wszystko jest prawdą, bo nawet gdy telefonujemy, to nie zastąpi nam spojrzenia, uśmiechu, takiej realnej obecności innego człowieka w naszym życiu. I myślę, że gdy szukamy czegoś dobrego w tym, co licho niesie, to sądzę, że będą takie dzieci, które będą wdzięczne koronawirusowi za to, że teraz rodzice więcej czasu im poświęcają, więcej czasu spędzają z nimi na różnych grach, na rozmowach, a więc – na wychowaniu.
– No, bez wątpienia, teologia nam podpowiada, że nie ma takiego zła, z którego Bóg nie umiałby wyprowadzić dobra. I na pewno teraz jest ten czas, który spędzamy w większej części z naszymi bliskimi. I nie chcę tu mówić o jakichś abstrakcyjnych rzeczach, ale biorąc z własnego podwórka – teraz odbywa się nauczanie zdalne, nie chodzę w dzień do szkoły, tylko elektronicznie kontaktuję się z uczniami, moja żona normalnie chodzi do pracy, bo jej praca funkcjonuje i ja ciągle od dwóch tygodni jestem w domu. i naprawdę jest to jakiś błogosławiony czas, bo zawsze go jakoś brakowało na spotkania, na zabawy, to teraz można ten czas nadrobić i tez można się czegoś nauczyć przy okazji.
– A właśnie, gdy już mówimy o rekolekcjach – jest to bardzo dobra inicjatywa księdza… nie tylko księdza tu na naszym terenie, ale też – że może ksiądz podzielić się swoimi rozmyślaniami wielkopostnymi z naszymi parafianami. Na czym ksiądz opiera tegoroczne wielkopostne rekolekcje?

(-)

Rekolekcje oparte na modlitwie św. Jefrema cz. 1

(-)

Na drugą część rekolekcji, które wygłosi ks. Igor Hubacz zapraszamy jutro o tej samej porze. Najpierw będzie druga część historii Baturyna, a potem znowu głos zabierze ks. Igor. Dzisiaj już dziękujemy wam za uwagę i życzymy spokojnego popołudnia. Słuchajcie komunikatów dotyczących koronawirusa, stosujcie się do zaleceń i zostańcie w domu. Do usłyszenia, drodzy słuchacze! (jch/ad)

06.04.2020 – godz.10.50 (opis do dźwięku)

Dzień dobry, drodzy słuchacze! Witam was w poniedziałek, 6 kwietnia na falach Polskiego Radia Olsztyn i mam nadzieję, że razem rozpoczynamy naprawdę dobry tydzień. Z wami jest Jarosława Chrunik. Sytuacja epidemiczna w kraju nie ustaje, więc ciągle was proszę: nie wychodźcie z domu bez koniecznej potrzeby, dbajcie o siebie, myjcie często ręce i wzmacniajcie swój układ odpornościowy. Proszę was o to, co sama robię. Za chwilkę wrócę do tego koronawirusa, a teraz – dwie historyczne daty:

(-)

6 kwietnia 1965 r. urodził się Eduard Dracz, ukraiński bandurzysta, poeta, bard; laureat festiwalu „Czerwona Ruta – 1989”. Wykonawca i rekonstruktor tradycyjnego kobziarsko-lirnuckiego repertuaru w akompaniamencie kobzy weresajowskiej, staroświeckiej bandury i liry korbowej.

(-)

1971 r. zmarł Igor Strawiński,kompozytor i dyrygent ukraińskiego kozackiego pochodzenia. Ród Strawińskich wywodzi się z Wołynia. Znaczną część swoich utworów Strawiński napisał na ziemi ukraińskiej, a ich źródła znajdował w folklorze ukraińskim. Rajskim zakątkiem dla jego twórczości było miasteczko Ustyłuh niedaleko od Włodzimierza-Wołyńskiego na Rówieńszczyźnie.

(-)

Nie można organizować obecnie żadnych imprez i spotkań, można więc tylko złożyć życzenia Artemowi, Zachariaszowi i urodzonym 6 kwietnia, a huczne świętowanie przełożyć na lepsze czasy. Ja też życzę winowajcom święta wszystkiego najlepszego!

(-)

Teraz zaczniemy od dobrej wiadomości: od dzisiaj w laboratorium działającym na terenie kompleksu szpitala pulmonologicznego w Olsztynie będzie można wykonać prywatnie badania w kierunku koronawirusa. Jak podaje PAP, będzie to pierwsze tego rodzaju laboratorium w Olsztynie oraz regionie. Na początku laboratorium będzie mogło wykonać 100 testów dziennie, jeśli zajdzie taka potrzeba liczba ta może wzrosnąć do 400. Obecnie w woj. warmińsko-mazurskim testy w kierunku COVID-19 wykonywała jedynie wojewódzka stacja sanepidu, od piątku testy robi także laboratorium szpitala uniwersyteckiego w Olsztynie. Te placówki nie wykonują prywatnych badań na COVID-19.

Do tej pory w Polsce odnotowano ponad 3800 zakażeń (na Warmii i Mazurach – 80), hospitalizowanych jest ponad 2400 osób (w regionie – prawie 50), wyleczono – 130 osób (na Warmii i Mazurach – 5), zmarło ponad 80 (w tym 1 osoba w naszym regionie). Ponad 4200 osób objętych jest kwarantanną.

Natomiast na Ukrainie do tej pory wykryto ponad 12 przypadków zakażenia koronawirusem. Ukraińskie władze planują wprowadzenie od tego tygodnia obostrzeń, mających zapobiec rozszerzaniu się choroby. O szczegółach z Kijowa Paweł Buszko:

(-) Korespondencja w języku polskim
I wracamy do naszej małej ojczyzny. Koronawirus wprowadził drastyczne zmiany m.in. w pracy szkół. Wszyscy musimy pozostawać w domach, ale program szkolny trzeba realizować. I choć z pomocą przychodzi internet, to jednak uczniowie tęsknią już za szkołą – mówi Lubomira Tchórz, dyrektorka ZszUJN w Bartoszycach:

– To, co wiem dzisiaj, to że dzieci chcą wracać do szkoły. Dlatego, że mówią, że w szkole zawsze było lepiej – „posłuchaliśmy, dużo się dowiedzieliśmy na lekcji”, odrabiali zadania zadane przez nauczycieli do domu, ale było o wiele łatwiej. Obecnie nauczyciele przeważnie kontaktują się z uczniami poprzez e-dziennik, przesyłają dzieciom zgodnie z planem lekcji zadania do wykonania. To są różne zadania, nalegałam na to, żebyśmy nie przeciążali dzieci, bo jeśli one mają po osiem lekcji dziennie, to jeśli nauczyciel da jakieś zadania, to praktycznie to dziecko siedzi przed komputerem.

Na uczelniach problem jest podobny, mówi doktor nauk technicznych Jan Kuryj, starszy wykładowca na UWM:

– No, muszę powiedzieć, że jest bardzo ciężko, bo mieliśmy wszyscy bardzo mało czasu, żeby zmieniać prawie o 180 stopni nasze dotychczasowe doświadczenie. Zawsze mieliśmy studentów przed sobą, gdy wygłaszaliśmy wykłady do nich, a teraz mamy prowadzić zajęcia zdalnie, przez komputer. I od siebie mogę powiedzieć, że trudno jest tak prowadzić zajęcia, bo prawdę mówiąc – nie widzę swoich studentów, a widzę tylko ekran swego komputera. I przez półtorej godziny muszę mówić.

– To praktycznie tak, jakbyś sam do siebie mówił!

– Tak można powiedzieć, że tak jakbym sam do siebie mówił. Studenci, gdy czasami zadaję pytania, bardzo rzadko odpowiadają, więcej tylko słuchają.

Parafie też musiały dostosować się do nowych warunków pracy. Na przykład – nie można uczestniczyć w tradycyjnych rejkolekcjach, więc tu też z pomocą przychodzi internet i środki masowego przekazu. Od dzisiaj przez trzy kolejne dni krótkich rekolekcji można będzie wysłuchać w naszych wieczornych audycjach. Poprowadzi je proboszcz parafii w Pasłęku, ks. Igor Hubacz:

– Na temat tegorocznych rekolekcji wybrałem modlitwę św. Jefrema. Modlitwę, którą odmawiamy w Kościołach Wschodnich w ciągu Wielkiego Postu. Modlitwa jest bardzo krótka, wszystkim nam znana, która przeplatana jest – fragmenty modlitwy – głębokimi i małymi pokłonami; modlitwa pokutna, która ma bardzo głęboki sens, która pomaga nam przejść przez okres Wielkiego Postu.

Zapraszam więc was wraz z ks. Igorem do radioodbiorników na godzinę 18.10, a teraz życzę wam miłego dnia, prosząc tradycyjnie: uważajcie na siebie i nie wychodźcie z domu jeśli nie musicie koniecznie, mimo że bardzo kusi piękna pogoda. Ja, Jarosława Chrunik żegnam się z wami do wieczora, a teraz życzę wam mimo wszystko pięknego dnia! (jch/ad)

04.04.2020 – godz. 10.50 (opis do dźwięku)

Od wczoraj obowiązuje tymczasowy zakaz wstępu do lasów i parków narodowych w Polsce. W przyszłym tygodniu zamiast wieczornych ukraińskich audycji o 18:10 zapraszamy na wielkopostne rekolekcje na temat „Modlitwa św Efrem drogowskazem przez post”. Nowe normy prawne pozwalają legalnie pozostać w Polsce między innymi Ukraińcom. Na Ukrainie od 6 kwietnia będzie obowiązywać nakaz noszenia maseczek ochronnych w miejscach publicznych. Ukraiński rząd chce uzyskać w tym roku 5 miliardów dolarów pomocy od Międzynarodowego Funduszu Walutowego. Na antenie wiadomości w języku ukraińskim. Dziś sobota 4 kwietnia. Przy mikrofonie Hanna Wasilewska. Dzień dobry.

(-)

W związku ze stanem epidemii w Polsce od wczoraj do 11 kwietnia Lasy Państwowe wprowadzili tymczasowy zakaz wstępu do lasów, a Parki Narodowe pozostają zamknięte – poinformował w komunikacie resort środowiska. Zgodnie ze specustawą dotyczącą COVID-19, dyrektor generalny Lasów Państwowych oraz dyrektorzy Parków Narodowych „polecili wprowadzić okresowy zakaz wstępu do 11 kwietnia włącznie”. Zakaz wstępu będzie egzekwowany przez Straż Leśną i Straż Parków Narodowych. Do odwołania zostały też zamknięte parki, bulwary i plaże. Wprowadzono też ograniczenia w poruszaniu się osób niepełnoletnich – każda osoba do 18 roku życia może wyjść z domu tylko pod opieką dorosłego opiekuna.

(-)

W przyszłym tygodniu zamiast wieczornych ukraińskich audycji 0 18:10 zapraszamy na wielkopostne rekolekcje na temat „Modlitwa św Efrem drogowskazem przez post”. Rekolekcje poprowadzi przez trzy dni – od poniedziałku do środy – ojciec Igor Hubacz z greckokatolickiej cerkwi w Pasłęku. Przypominam, że co niedzielę nabożeństwa z parafii greckokatolickiej w Olsztynie można posłuchać o godzinie 20:00

(-)
W związku z obecną sytuacją epidemii Sejm RP uchwalił prawo, które przewiduje, między innymi, szczególne regulacje dla obcokrajowców, między innymi obywateli Ukrainy w Polsce. Normy prawne pozwolą legalnie pozostać w kraju osobom, które mają chcą pozostać i realizować dotychczasowe cele i nie mogą wyjechać za granice w związku z wirusem SARS-CoV-2. Przedłużenie legalnego pobytu nie będzie powiązane z umieszczeniem w karcie pobytu obcokrajowca nowej wizy albo wydaniem nowej karty pobytu. Obcokrajowiec na podstawie wydłużonego w taki sposób pobytu ma prawo pozostać na terenie innych krajów strefy Schengen, może jednak realizować cel swojego dotychczasowego pobytu, czyli np. wykonywać pracę. Będą jednoczenie przedłużone terminy ważności pozwoleń na pracę i pracę sezonową, a także dozwolony okres pracy na podstawie deklaracji i powierzenia wykonywania pracy przez obcokrajowca. Może on także pozostać na terenie Polski bez ryzyka, że robi to nielegalnie. Dokładne informacje znajdują się na stronie Ambasady Ukrainy w Polsce na specjalnej stronie na FB o nazwie „Ochrona Ukraińców w Polsce”.

(-)

Na Ukrainie od 6 kwietnia będzie obowiązywać nakaz noszenia maseczek ochronnych w miejscach publicznych. To jedno z wprowadzonych przez rząd obostrzeń mających zapobiec rozprzestrzenianiu się koronawirusa. Nad Dnieprem jest wykrywanych coraz więcej zakażeń.

[korespondencja w języku polskim]

Jeszcze wczoraj zarażonych koronawirusem na Ukrainie było 642 osoby, 23 zmarły.

(-)

Ukraiński rząd chce uzyskać w tym roku 5 miliardów dolarów pomocy od Międzynarodowego Funduszu Walutowego.
Pieniądze mają być przeznaczone na wypełnienie deficytu w budżecie państwa. Przewidywana dziura budżetowa zgodnie z obecnymi przewidywaniami może sięgnąć 8 procent. O szczegółach z Kijowa Paweł Buszko

[korespondencja w języku polskim]

Tym żegnam się z wami. Program przygotowała i poprowadziła Hanna Wasilewska. Wszystkiego dobrego.

03.04.2020 – godz. 18.10 (opis do dźwięku)

Wczoraj na Ukrainie obchodzono dzień dziecięcej książki. Pierwszą i ulubioną książką staje się bajka. A wśród współczesnych dzieci pierwsza książka pojawia się w innym formacie, audio. Zasoby internetu przepełnione są treścią bajkową, przeczytaną przez ciekawe głowy z prawidłową wymową literacką, aktorskim mistrzostwem i niesamowitą muzyką. To wynalazek dla rodziców, szczególnie na kwarantannie. Dziś więc w programie „Od A do Z” będzie bajka dla maluchów, ale najpierw posłuchamy rozmowy z mamą trójki dzieci – Oksaną Sytczyk z Lidzbarka Warmińskiego. Podzieliła się przepisem, jak spędzają w domu czas epidemii. Na tradycyjną lekcję radiową zapraszam z czasem. Nie przegapcie. Z wami jest Hanna Wasilewska i zaczynamy.

(-)

Uwaga! Od pierwszego kwietnia w Polsce wprowadzone kolejne obostrzenia w walce z COVID-19. Zamknięte hotele i zakłady fryzjerskie, wprowadzone godziny dla seniorów.
Według badań, najlepszą drogą do zwalczenia koronawirusa są izolacja i dystans. Jeśli już musimy wyjść z domu, utrzymujmy dwumetrową odległość od innych. Nastolatkowie do lat 18. mogą przebywać na ulicach tylko w towarzystwie rodzica lub opiekuna. W sklepach obowiązuje zasada – trzech klientów do jednej kasy a na poczcie dwie osoby do jednego okienka. Od 10 do 12 sklepy spożywcze, kosmetyczne i apteki otwarte będą tylko dla seniorów. Personel sklepów i stacji benzynowych musi dezynfekować terminale i dystrybutory po każdym kliencie. Zamknięte też usługi fryzjerskie, kosmetyczne i studia tatuażu. Wprowadzony zakaz korzystania z rowerów miejskich, a w transporcie prywatnym  obowiązują zasady takie, jak w komunikacji publicznej.

(-)

Jak zachować spokój i równowagę, gdy trzeba pracować, a ty masz przepraszam, dzieci pod nogami, które ciągle czegoś chcą? I nie tylko chcą, ale głośno się czegoś domagają. A jak wam dzieci podoba się tak długie przebywanie w domu? Nudno, ale nie wszystkim. Są rodzice, którzy wiedzą jak sobie w takiej sytuacji poradzić. Przepis jest prosty – ktoś musi być mądrzejszy, cierpliwszy itd. Tylko jak? To już inna sprawa: Radzimy sobie dzięki tacie, bo obecna sytuacja jest dla mnie najcięższa – podzieliła się codziennością swojej rodziny Oksana Sytczyk z Lidzbarka Warmińskiego:

-Każdy z nas praktycznie od rana do wieczora był poza domem. Dla nas to zmiana, bo my po raz pierwszy możemy być razem od rana do wieczora i to ma swoje plusy, że możemy ze sobą pobyć, porozmawiać, podzielić się jakimiś problemami, na które nie mieliśmy czasu wcześniej. Trzeba szukać plusów i jakoś starać się wykorzystać ten czas maksymalnie, żeby poszło nam to na dobre. Ale przede wszystkim być w domu i być ostrożnym.

-Proszę powiedzieć, dla kogo w waszej rodzinie te dni są najcięższe; zamknięcia takiego w domu?

-Najcięższe chyba dla mnie…bo od rana do wieczora z młodzieżą jestem, mamy internat cały dzień, mieliśmy ze sobą kontakt i teraz go, takiego fizycznego, brakuje; mamy online. Nie mamy koncertów z moim zespołem, które trzeba było odwołać, no i przestawić się na pracę stacjonarną nie jest prosto z dnia na dzień. Więc mam nadzieję, że to nie będzie długo i wszyscy się zmobilizujemy, przesiedzimy najcięższy czas w domu i jak najszybciej wrócimy do normalnego funkcjonowania.

-Czy pani mąż panią wspiera i jak?

-Wspiera przede wszystkim modlitwą, ale także swoim spokojem; tym, że umie ogarnąć wszystkich razem, żeby nikt nie przeżywał, nie miał jakiegoś złego nastroju i zawsze wymyśli coś, co wszystkich zainteresuje, czy grę, czy wspólny film, czy teraz wspólne remonty. Myślę, że tak w większości domach, ale najważniejsze, że mamy po raz pierwszy tak wszyscy czas dla siebie, pobyć ze sobą i porozmawiać.

– Czy w niedzielę wybiera się pani na nabożeństwo?

– Wybiera się na pewno mój mąż, bo zobowiązany jest służyć każdej niedzieli, a my, dlatego że mieliśmy kontakt z młodzieżą, nie minęły jeszcze dwa tygodnie, nie chcemy narażać przede wszystkim starszych, więc będziemy modlić się w domu mamy taką możliwość oglądać transmisje i z Przemyśla z katedry i z Wrocławia z katedry i z Ukrainy.

-Proszę się podzielić na jakich stronach w internecie szukać tych bezpośrednich transmisji

-Można znaleźć na FB cerkiew. Org; jest bezpośrednia transmisja z Przemyśla, na FB wrocławskiej eparchii jest bezpośrednia transmisja też; żywa parafia tam są bezpośrednie transmisje z Kijowa i Lwowa, więc każdy znajdzie dla siebie możliwość modlitwy nie tylko w niedzielę, ale też i w środę i piątek.

-Bardzo pani dziękuję za tę informację, za odpowiedzi, proszę się trzymać. Sukcesów dla waszych uczniów i cierpliwości, i tego żeby ta kwarantanna jak najszybciej dobiegła końca, żebyśmy wszyscy się objęli i zobaczyli w końcu, nie w intenecie.

(-)

A dalej przepis na ratunek ode mnie, audio bajka po ukraińsku: dzieci mają cudowne sny, a rodzice zachowują spokój i równowagę.

[bajka dla dzieci]

Póki najmłodsi drzemią, starszych zapraszam na lekcję:

[lekcja języka ukraińskiego]

Zdążyliśmy, to wszystko na dziś. W programie „Od A do Z” usłyszymy się równo za tydzień. A jeśli macie przepisy na nudę w kwarantannie, piszcie na adres ukraina@ro.com.pl. Podzielę się ze wszystkimi słuchaczami za tydzień.

Program przygotowała i poprowadziła Hanna Wasilewska. Bywajcie zdrowi. (dw/kos)

03.04.2020 – godz. 10.50 (opis do dźwięku)

W zeszły piątek w sali parafialnej przy cerkwi w Olsztynie miał miejsce koncert, podczas którego wystąpili członkowie zespołu Szyrokyj Łan z Ukrainy. W poniedziałek podczas ceremonii wręczenia Orłów w Warszawie wystąpił ukraiński reżyser Ołeh Sencow. Na Ukrainie potwierdzono pierwszy przypadek zakażenia koronawirusem. Ukraina rozpoczęła nadawanie specjalnego kanału telewizyjnego dla Donbasu. Takie wiadomości są w dzisiejszym wydaniu. Szczegóły już za chwilę. W kalendarzu środa 4 marca. Z wami jest Hanna Wasilewska.

(-)

W zeszły piątek w sali parafialnej przy cerkwi w Olsztynie miał miejsce koncert, podczas którego wystąpili członkowie zespołu Szyrokyj Łan z Ukrainy. Koncertem w Olsztynie muzycy zakończyli miesięczną podróż zagraniczną, a część dochodów będzie przeznaczona na cel dobroczynny:

Członkowie zespołu Oleksand Bojko i Swiatosław Kozynec wystąpili w Olsztynie. Koncert odbył się na zakończenie dobroczynnego tournee. Część pieniędzy zebranych ze sprzedaży książek i płyt przeznaczonych zostanie na leczenie żołnierza Wadyma Uszakowa. Zapytałem po koncercie Swiatosława Bojkę, czy wszystko udało się podczas tournée.

-W tym tournee w każdym mieście byliśmy wygrani i nie chodzi o pieniądze, czy o płyty, książki. Chodzi jakość tych relacji z ludźmi po spotkaniu z nami. Mam tylko pozytywny feedback i to dla mnie bardzo ważne, kiedy ludzie nie tylko milcząco rozchodzą się po koncercie a podchodzą, pytają o piosenki; od kiedy jest to zainteresowanie, to widzę, że to dla ludzi było naprawdę ciekawe i my właśnie staraliśmy ludziom dać to, czym jesteśmy napełnieni sami, szczerość, optymizm i podziękowanie za nieobojętność, za życie z otwartymi oczami, to jest najważniejsza wiadomość, którą niesiemy; podziękowanie dla tych Ukraińców, którzy żyją za granicą. Ja zawsze mówię o jedności i widzę, że w tych miastach, w których byliśmy, z tymi grupami, z którymi się potykaliśmy, tam jedność jest i jeśli spotkanie z nami dodało kilka punktów do tej jedności, to mogę uważać się za szczęśliwego człowieka. Jestem zadowolony. Wiem, że zostaną mi tylko pozytywne wspomnienia, najlepsze które można mieć.

Cały materiał Sergiusza Petryczenki usłyszycie dziś wieczorem.

(-)

W poniedziałek w Teatrze Polskim w Warszawie odbyła się ceremonia wręczenia corocznej nagrody filmowej Orły. Na ceremonii był obecny ukraiński reżyser Oleh Sencow, skazany w Rosji na 20 lat więzienia i oskarżony o terroryzm. Sencow zaprzeczał oskarżeniu i stwierdzał, że działania w niego wymierzone miały polityczne podstawy Polska akademia filmowa brała aktywny udział w walce o zwolnienie ukraińskiego reżysera. Podczas wystąpienia w Warszawie Sencow dziękował za wsparcie i za to, że – cytuję – nasza walka, Ukrainy z agresorem, nie skończyła się po moim zwolnieniu. Mniej więcej stu chłopców takich jak ja jest obecnie jeńcami rosyjskimi – powiedział reżyser. Ciągle o nich walczymy. Jestem wdzięczny, że naród polski wspiera nas w tym. W walce z naszym wspólnym wrogiem, rosyjskim agresorem – kontynuował reżyser. Wszyscy chcemy żyć w pokoju. Na radzie Ukraina nie może tego robić, póki Putin znajduje się na Ukrainie” – podkreślił Oleh Sencow. Tegorocznym laureatem Orłów został film Boże Ciało Jana Komasy, który dostał 11 nagród – między innymi za najlepszy film, reżyserię, główne role: męską i żeńską.

(-)

Na Ukrainie potwierdzono pierwszy przypadek zakażenia koronawirusem. Mężczyzna, w którego organizmie stwierdzono obecność patogenu, został hospitalizowany w sobotę w Czerniowcach w południowo-zachodniej części kraju. Wcześniej przebywał we Włoszech. O szczegółach z Kijowa Paweł Buszko:

[korespondencja w języku polskim]

(-)

Ukraina rozpoczęła nadawanie specjalnego kanału telewizyjnego dla Donbasu. Cyfrowa transmisja obejmie terytoria zajęte przez prorosyjskich separatystów. W programie mają znaleźć się najlepsze programy rozrywkowe produkowane na Ukrainie oraz treści informacyjne. O szczegółach z Kijowa – Paweł Buszko:

[korespondencja w języku polskim]

(-)

Tym kończymy nasz program. Przygotowała go i poprowadziła Hanna Wasilewska. Dziękuję za uwagę i zapraszam do radioodbiorników jutro o 10:50. Miłego dnia. (dw/kos)

02.04.2020 – godz. 18.10 (opis do dźwięku)

Dzień dobry, drodzy słuchacze! Witam was na antenie Polskiego Radia Olsztyn w czwartek, 2 kwietnia; z wami jest Jarosława Chrunik. Wierzę, że wszyscy jesteście zdrowi i że zostajecie w domach zgodnie z zaleceniami. Wiem, że to nie takie łatwe, jak mogło się wcześniej wydawać, ale nie ma wyjścia – zdrowie i życie nie ma ceny. Może od teraz trochę będziemy współczuć tym, którzy odsiadują wyroki pozbawienia wolności? W ogóle obecna sytuacja z pewnością spowoduje, że na wiele spraw spojrzymy zupełnie innymi oczyma, pewne rzeczy zaczniemy bardziej cenić, a nawet zwyczajnie je dostrzegać. Teraz widzimy wyraźnie, że to, co dawniej zdawało się takie oczywiste, wcale oczywiste nie jest. Pozwólcie, że przypomnę wam teraz o nowych ograniczeniach, do których musimy się dostosować.

(-)

Od 1 kwietnia w związku z koronawirusem obowiązują kolejne ograniczenia dotyczące handlu. W sklepach może przebywać jednocześnie do trzech osób na kasę lub inne stanowisko do płacenia. Wprowadzono też ograniczenia dotyczące targowisk na wolnym powietrzu – tam mogą przebywać trzy osoby na jedno stoisko. W weekendy zamknięte będą wielkopowierzchniowe sklepy budowlane. Otwarte pozostaną sklepy spożywcze, apteki oraz drogerie, przy czym w godzinach 10-12 będą otwarte tylko dla osób starszych, powyżej 65. roku życia. Sklepy muszą udostępnić wszystkim klientom rękawiczki jednorazowe oraz płyny dezynfekcyjne. Pamiętajcie o tym i zróbcie wszystko, żeby nie zachorować, bo ja chcę jeszcze długo spotykać się z wami wszystkimi na antenie – i nie tylko na antenie.

(-)

Jak wiecie, w związku z zaistniałą sytuacją wszystkie stacje radiowe i telewizyjne musiały zmienić system pracy i nas też to dotyczy. W niedzielę nie ma naszego programu „Od niedzieli do niedzieli” o godz. 20.30, natomiast tuż po wiadomościach o godz. 20.00 rozpoczyna się transmisja mszy świętej z cerkwi greckokatolickiej w Olsztynie. To oznacza, że nasi słuchacze z niższym PESEL-em nie mają swojego stałego niedzielnego punktu, czyli Hit-Paradu. Postanowiliśmy więc z Romanem Bodnarem, że muzyczne nowinki dla młodszych słuchaczy będziemy prezentować w czwartek. Mam nadzieję, że również te osoby, które więcej w życiu widziały, też pozostaną przy radioodbiornikach, bo na potem mam dla was przygotowaną niespodziankę. Na razie – oddaję głos Romanowi Bodnarowi:

(-) Hit-Parad

„Wujko Miś” bardzo ładnie wprowadził nas w żartobliwy nastrój lwowskiej ulicy, ucząc, że „w życiu trzeba iść jak czołg, nie dać skusić się na plewy”. A ziarno od plew odsiewa samo życie. Powracając myślami do koronawirusa zdajemy sobie sprawę z tego, że w przypadku choroby każdy chciałby trafić do dobrego lekarza, z doświadczeniem. Myślę, że historia, o której za chwilę opowie Ihor Kyryluk, na całe życie pozostanie w pamięci wszystkich jej bohaterów jako doświadczenie niezwykłe:

(-) Humoreska

Ja też chyba jestem trochę głodna, tak jak ten pacjent, więc teraz już się z wami  pożegnam i pójdę do kuchni. Program przygotowali dzisiaj: Roman Bodnar, Szymon Krzysztoń i Jarosława Chrunik. W niedzielę po 20-tej będziemy się razem modlić, a w poniedziałek znowu zaczniemy razem nowy tydzień. Zostańcie w domu, drodzy słuchacze, słuchajcie radia i razem czekajmy na lepsze czasy! Wszystkiego dobrego! (dw/apod)

02.04.2020 – godz. 10.50 (opis do dźwięku)

Przewodniczący ZUwP opublikował odezwę do obywateli ukraińskich na stronach Naszego Słowa w związku z pandemią koronawirusa. Na Ukrainie z kwarantanny urządzonej w jednym z kijowskich hoteli uciekło 60 osób. Polska Akcja Humanitarna apeluje o pieniądze na rzecz osób najbardziej narażonych na epidemię koronawirusa na świecie. Organizacja rozpoczęła specjalne akcje pomocowe m.in. na Ukrainie. Już za chwilę, po ukraińsku, zaktualizowana statystyka zachorowań na koronawirusa. Przy mikrofonie Hanna Wasilewska. Witam.

(-)

Tradycyjnie na początku wydania statystyka. Rano Ministerstwo zdrowia poinformowało o 36 nowych przypadkach zakażenia koronawirusem, które potwierdzone zostały przez pozytywny wynik testów laboratoryjnych w tym jedna osoba na Warmii i Mazurach. Resort poinformował ponadto o śmierci dwóch kolejnych osób zakażonych koronawirusem. Chodzi o 83-letniego mężczyznę ze szpitala w Warszawie i 68-latka ze szpitala w Tychach. Obaj mieli choroby współistniejące. W sumie w Polsce zakażonych koronawirusem zostało 2554 osób, z czego 43 zmarło.

(-)

Przewodniczący ZUwP opublikował odezwę do obywateli ukraińskich na stronach Naszego Słowa w związku z pandemią koronawirusa. „Pandemia koronawirusa, która ogarnęła prawie cały świat, stawia przed nami, społecznością ukraińską w Polsce, nowe poważne wyzwania. Oprócz ochrony siebie, dbania o swoich bliskich, nie możemy zapominać, że obok nas żyją starsi ludzie, chorzy, słabi, którym czas epidemii niesie większe niebezpieczeństwo zachorowania i dla których realizacja codziennych potrzeb jest znacznie trudniejsza niż dla większości z nas”. ZUwP prosi między innymi o organizację akcji pomocowych emerytom, chorym, słabym i samotnym. „Bądźmy solidarni z innymi ludźmi, którym bez pomocy z zewnątrz ciężko będzie przeżyć ten czas. Wsparcie żywnościowe, informacyjne, wsparcie dobrym słowem teraz znaczy bardzo wiele, dużo więcej niż znaczyło dotąd”. Przedstawiciele ukraińskiej mniejszości w Polsce wzywają do zwrócenia uwagi na sytuację obywateli Ukrainy, którzy pozostali na terytorium Polski. Zmiana prawa na czas epidemii, przebywanie części imigrantów na kwarantannie i problemy transportowe związane z powrotem na Ukrainę stają się problemami, których niektórzy samodzielnie nie mogą pokonać. „Czas epidemii spowodował ograniczenie możliwości organizowania wydarzeń kulturalnych, udziału w praktykach religijnych itd. Jednak nie możemy zapominać, że wokół nas są ludzie, którym potrzebna jest nasza pomoc. Nie bądźcie obojętni, przekazujmy sobie wzajemnie informacje, gdzie i komu trzeba pomóc. Bądźmy solidarni, bądźmy razem”. – zwracają się Ukraińcy do swoich pobratymców.

(-)

Na Ukrainie z kwarantanny urządzonej w jednym z kijowskich hoteli uciekło 60 osób. Byli tam przewiezieni przez ukraińskie władze w ramach działań zapobiegających rozprzestrzenianiu się koronawirusa. Wcześniej, wrócili specjalnym rejsem lotniczym z Indonezji. O szczegółach z Kijowa Paweł Buszko:

[korespondencja w języku polskim]

(-)

Polska Akcja Humanitarna apeluje o pieniądze na rzecz osób najbardziej narażonych na epidemię koronawirusa na świecie. Organizacja rozpoczęła specjalne akcje pomocowe m.in. na Ukrainie, w Somalii, Jemenie i Sudanie Południowym. W tych miejscach chce zapewnić mieszkańcom jak najlepszy dostęp do czystej wody i oraz utrzymać względnie dobre warunki higieniczne. O szczegółach Wojciech Cegielski.

[korespondencja w języku polskim]

(-)

Tym żegnam się z wami. Program przygotowała i poprowadziła Hanna Wasilewska. Świeże informacje po ukraińsku usłyszycie jutro o 10:50. Wszystkiego dobrego.

01.04.2020 – godz. 18.10 (opis do dźwięku)

Dzień dobry, drodzy słuchacze! Witam was na antenie Polskiego Radia Olsztyn w środę, 1 kwietnia; przed mikrofonem – Jarosława Chrunik. Dzisiaj naprawdę będzie dla nas dobry dzień – postarał się o to przede wszystkim Sergiusz Petryczenko, ale na początek chcę wam przypomnieć o tym, co obecnie jest najważniejsze: profilaktyka. W związku z koronawirusem w Polsce zostały wprowadzone kolejne ograniczenia. Od dzisiaj, 1 kwietnia do odwołania każda osoba do 18 roku życia może wyjść z domu tylko pod opieką dorosłego opiekuna, a parki, bulwary, czy plaże będą zamknięte. Za złamanie zakazów grozi kara od 5 do nawet 30 tys. zł. Takie pieniądze warto wydać na bardziej sensowne rzeczy. Oprócz tego zmienione zostały zasady robienia zakupów w sklepach stacjonarnych. Zawieszono działalność salonów fryzjerskich, kosmetycznych i tatuaży. Teraz do każdego sklepu (zarówno małego, jak i wielkopowierzchniowego), a także do każdego lokalu usługowego może wejść maksymalnie tyle osób, ile wynosi liczba wszystkich kas pomnożona przez 3. Na terenie poczty może przebywać w jednym momencie tyle osób, ile wynosi liczba okienek pocztowych pomnożona przez 2. Mam nadzieję jednak, że macie w domu wszystko, czego potrzebujecie i nie musicie nigdzie wychodzić. Powiem tak: nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Przede wszystkim osoby, które nigdy nie miały czasu na to, żeby wziąć urlop w pracy, teraz dopiero mogą przypomnieć sobie co to takiego jest urlop i nareszcie odpocząć. A odpoczywa się najlepiej przy muzyce i nasz dzisiejszy program będzie w całości muzyczny.

(-)

Całym światem zawładnął koronawirus. Z powodu pandemii odwołano albo przełożono na inny termin różne imprezy masowe (w tym także nasze koncerty Szewczenkowskie na Warmii i Mazurach, ale ciągle mamy nadzieję, że uda się je zorganizować do lata). Jednocześnie wzrasta aktywność w internecie. I tak zachęca się do Ukraińców na całym świecie, aby przyłączyli się do międzynarodowego flash mobu na cześć Kwitki Cisyk. Międzynarodowy flash mob, poświęcony wybitnej amerykańskiej piosenkarce ukraińskiego pochodzenia Kwitce Cisyk, odbędzie się w sobotę, 4 grudnia. Dalej będzie opowiadał mój kolega Sergiusz Petryczenko, który o ludziach kultury ukraińskiej wie chyba wszystko:

(-)

Międzynarodowy flash mob, poświęcony wybitnej amerykańskiej piosenkarce ukraińskiego pochodzenia, Kwitce Cisyk odbędzie się 4 kwietnia, w dniu jej urodzin. Pomysł przeprowadzenia flash mobu wyszedł od Narodowej Rady Kobiet Ukrainy i został poparty przez Międzynarodową Federację Ukraińskich Kobiecych Organizacji. Od 2 do 4 kwietnia miał się odbywać w Kijowie konkurs wokalny im. Kwitki Cisyk. Niestety, z powodu pandemii koronawirusa, konkurs nie może się odbyć. Zamiast tego organizatorzy nawołują Ukraińców, żeby przyłączyli się do światowego flash mobu „Ukraińska piosenka idzie przez świat”. Tego dnia warto wspomnieć Kwitkę Cisyk ukraińską piosenką.

(-)

Kwitka Cisyk urodziła się 4 kwietnia 1953 roku w USA w rodzinie emigrantów z Ukrainy. W dzieciństwie uczyła się gry na skrzypcach i śpiewu. Brała aktywny udział w życiu młodzieży ukraińskiej. Od 7 do 16 roku była płastunką. W 1967 r. zorganizowała płastowy zespół „Słowiki”, z którym wykonywała piosenki ludowe i popularne w akompaniamencie gitary. Jedno z wczesnych nagrań głosu Kwitki pochodzi z 1970 roku. Można go usłyszeć na płycie „Iwanku”, nagranej wraz z orkiestrą Iryny Biskup.

(-)

Kwitka Cisyk pracowała w wielu gatunkach – operowym, jazzowym, nagrywała muzykę do filmów, pracowała w reklamie. Współpracowała z wieloma artystami sceny amerykańskiej. Pracując z sukcesem w amerykańskim środowisku anglojęzycznym, piosenkarka nie zapominała o swoich korzeniach. W 1980 roku nagrała album „Piosenki z Ukrainy”. Poświęciła go swemu ojcu, skrzypkowi Wołodymyrowi Cisykowi. W nagraniu wzięli udział najlepsi muzycy Nowego Jorku.

(-)

Dziewięć lat później ukazał się album „Dwa kolory”. „Ten zbiór pieśni jest życzeniem mego ukraińskiego serca wpleść radosne wersety w rozszarpane płótno, na którym wyhaftowany jest los naszego narodu”, – pisała Kwitka Cisyk.

(-)

Marzyła, żeby ukraińska piosenka oczarowała świat. Kwitka Cisyk urodziła się 4 kwietnia, a 44 lata później, w marcu, nie doczekawszy swoich urodzin, odeszła do wieczności. Rak piersi okazał się silniejszy, niż jej radość i chęć życia. Ciężka choroba przerwała życie na pięciolinii wspaniałej, utalentowanej kobiety, a teraz równie podstępny i niebezpieczny wirus przeszkodził w przeprowadzeniu czwartego konkursu wokalistów, poświęconego „ukraińskiemu słowikowi”, jak często nazywano piosenkarkę. Oddajcie jej hołd, słuchając w sobotę tyle jej piosenek, ile zdołacie znaleźć w przepastnych zasobach internetu. A może macie własne kolekcje?

(-)

Do soboty jest jeszcze kilka dni, więc zdążycie się przygotować, a nasz dzisiejszy program zbliża się do końca. Przygotowali go dla was: Sergiusz Petryczenko i Jarosława Chrunik. Spotkamy się znowu jutro o tej samej porze, a teraz życzę wam pogodnego nastroju – zostańcie w domu, bądźcie dla siebie wzajemnie mili i nie traćcie dobrego humoru. Wszystkiego dobrego, drodzy słuchacze! (jch/kos)

01.04.2020 – godz. 10.50 (opis do dźwięku)

Zamknięte hotele i zakłady fryzjerskie, godziny dla seniorów. Wprowadzone kolejne obostrzenia w walce z COVID-19 . Od dziś nowe zasady w okresie kwarantanny. Ukraina nie odstaje od zachodnich sąsiadów. Jest tam już ponad pół tysiąca osób jest zakażonych koronawirusem. W 2019 roku ukraińscy imigranci zarobkowi przekazali na Ukrainę ponad 12 miliardów dolarów amerykańskich. Ukraiński parlament przyjął prawo o obrocie ziemią rolną. O tym za chwilę w wiadomościach ukraińskich. Dziś środa 1 kwietnia. Z wami jest Hanna Wasilewska. Dzień dobry.
(-)
Według badań, najlepszą drogą do zwalczenia koronawirusa są izolacja i dystans. Jeśli już musimy wyjść z domu, utrzymujmy dwumetrową odległość od innych. Nastolatkowie do lat 18. mogą przebywać na ulicach tylko w towarzystwie rodzica lub opiekuna. W sklepach obowiązuje zasada – trzech klientów do jednej kasy a na poczcie dwie osoby do jednego okienka. Od 10 do 12 sklepy spożywcze, kosmetyczne i apteki otwarte będą tylko dla seniorów.
Personel sklepów i stacji benzynowych musi dezynfekować terminale i dystrybutory po każdym kliencie. Zamknięte będą też usługi fryzjerskie, kosmetyczne i studia tatuażu. Wprowadzony będzie także zakaz korzystania z rowerów miejskich, a w transporcie prywatnym będą obowiązywały zasady takie, jak w komunikacji publicznej.

Ponadto zamknięte będą też hotele i hostele, z wyjątkiem miejsc przeznaczonych na kwarantannę i dla robotników budowlanych. Rząd zdecydował również o odwołaniu rehabilitacji oprócz ciężkich przypadków. Wprowadzone też zostaną nowe zasady odbywania kwarantanny dla osób powracających z zagranicy. Będzie to albo izolacja we wskazanym miejscu, lub kwarantanna w domu wraz z mieszkającymi tam domownikami.
(-)
Ukraina nie odstaje od zachodnich sąsiadów. Jest tam już ponad pół tysiąca osób jest zakażonych koronawirusem. Ukraińskie ministerstwo ochrony zdrowia informuje też o kilkunastu ofiarach śmiertelnych.
(-)
W 2019 roku ukraińscy imigrancie zarobkowi przekazali na Ukrainę ponad 12 miliardów dolarów amerykańskich – to rekordowa suma od początku tworzenia statystyki. Świadczą o tym dane Narodowego Banku Ukrainy. Najwięcej pieniędzy 3,68 mld dolarów (prawie 31 procent wpływów na Ukrainę) pochodzi z Polski. Jeszcze w 2015 roku sytuacja była inna – z Rosji wpływało ponad ćwierć zarobionych przez ukraińskich imigrantów zarobkowych pieniędzy, z Polski mniej niż 1/5. Przekazy z krajów UE w 2019 roku wyniosły prawie 8 miliardów dolarów amerykańskich, a z krajów poradzieckich – 1 miliard. Przekazy pieniężne imigrantów zarobkowych są ważną częścią wpływów waluty na Ukrainę. W 2019 roku przekazy imigrantów zarobkowych wynosiły 7,8% PKB Ukrainy.
Obecnie wielu Ukraińców wraca do Ojczyzny, natomiast znaczna część pozostaje w Polsce. Mają możliwość pozostać i pracować legalnie. Trzeba podkreślić, że jeśli termin legalnego pobytu dobiega końca, to jest on przedłużany automatycznie na czas kwarantanny w Polsce o 60 dni. Dotyczy to pozwoleń na pracę.
(-)
Ukraiński parlament przyjął prawo o obrocie ziemią rolną. Jest to jedna z regulacji, od których zależy zwiększenie Ukrainie pomocy ze strony Międzynarodowego Funduszu Walutowego. Ukraina ma nadzieję na uzyskanie łącznie 8 miliardów dolarów kredytu, z czego 2 miliardy mają być wypłacone w najbliższym czasie na zwalczanie skutków kryzysu związanego z koronawirusem. Z Kijowa Paweł Buszko:
[korespondencja w języku polskim]
(-)
Tym kończymy nasz program. Przygotowała go i poprowadziła Hanna Wasilewska. Dziękuję za uwagę i zapraszam do radioodbiorników jutro o 10:50. Do usłyszenia. (dw/apod)

 

Więcej w Ukraina
MSZ Ukrainy wzywa swoich obywateli do powrotu. Przebywającym na Warmii i Mazurach Ukraińcom pomaga Konsulat w Gdańsku

Wszyscy obywatele Ukrainy i obcokrajowcy, którzy mają prawo do czasowego i tymczasowego pobytu na Ukrainie, a znajdują się poza granicami Ukrainy, w delegacji krótkoterminowej, na urlopie...

Zamknij
RadioOlsztynTV