Spór o Mazury. Adrenalina kontra cisza i bezpieczeństwo

Wielkie Jeziora Mazurskie

Coraz głośniej na Mazurach. Skutery wodne i szybkie motorówki stają się stałym elementem wakacyjnego krajobrazu. Dla jednych to atrakcja, dla innych uciążliwość i zagrożenie.

Z roku na rok na jeziorach Warmii i Mazur pojawia się coraz więcej skuterów wodnych i szybkich motorówek. Nie wszystkim wypoczywającym na wodzie to się podoba. Ryk silnika, duża prędkość i wysoka fala to dla fanów ekstremalnych sportów wodnych czysta przyjemność.

Okazuje się, że z każdym rokiem ciszy i spokoju na wodzie jest coraz mniej.

Jedna czy dwie osoby się bawią, a setki cierpią. Jedzie się na żagle, gdzie nie używa się silnika, żegluje w ciszy i spokoju, pływa na kajakach czy deskach SUP. Ludzie w spokoju chcieliby spędzać ten czas. Taki skuter to jakby kosiarka cały czas jeździła naokoło

– powiedział pan Wojtek, który od 40 lat żegluje na szlaku Wielkich Jezior Mazurskich.

Hałas to jeden z problemów wskazywanych przez wypoczywających nad wodą. Równie niebezpieczne są wysokie fale wytwarzane przez skutery i motorówki.

Wysokie fale stwarzają realne zagrożenie dla żeglarzy, kajakarzy czy osób korzystających z rowerów wodnych. To nieduże jednostki, ale bardzo podatne na pojawienie się fali, która może doprowadzić do niebezpiecznej sytuacji, np. wypadnięcia z kajaka czy przewrócenia lekkiej jednostki. Wytwarzanie fali jest tak groźne, że w wielu miejscach zostało zakazane

– stwierdził podkomisarz Tomasz Markowski, rzecznik prasowy Komendy Wojewódzkiej Policji w Olsztynie.

Choć przepisy jasno mówią o zakazie wytwarzania fali, nie zawsze są przestrzegane.

Płacą mandaty po 500-1000 złotych za przekroczenie prędkości i mówią, że i tak będą szybko pływać, bo mają w sobie dużo adrenaliny

– podkreślił kapitan żeglugi śródlądowej Marian Kidaj, dyrektor gdańskiej delegatury Urzędu Żeglugi Śródlądowej.

Żeglarze zwracają uwagę, że największe problemy z ruchem motorowodnym występują w południowej części Mazur.

Jak policja tam nie stoi i nie kontroluje, to wszyscy ile sił w silnikach jeżdżą w tę i z powrotem. Łódki stojące przy brzegach biją o dno, nie idzie nawet spokojnie wypić kawy. Nie jest to przyjemne i (…) może się łatwo skończyć wywrotką. Jest to realne zagrożenie bezpieczeństwa

– powiedział jeden z żeglarzy.

To niebezpieczne, jeżeli się nie spodziewamy. Stoimy w porcie, wydaje nam się, że jest bezpiecznie, a raptem nasza łódź zaczyna się kiwać, chybotać. Nie zapominajmy, że na wodzie nie jesteśmy sami. Inni też przyjechali powypływać i chcieli spędzić bezpiecznie kilka dni na wodzie

– dodał Jarosław Sroka, prezes mazurskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego.

Skutery coraz częściej pojawiają się także na kanale elbląskim. Ich użytkownicy łamią tam ograniczenia prędkości, co jak mówi Andrzej Ryński, dyrektor Regionalnego Zarządu Gospodarki Wodnej w Gdańsku, niszczy infrastrukturę i podmywa brzegi kanału.

Niektóre łodzie czy motorówki poruszają się z niewłaściwą prędkością. Ostatnio trwa dyskusja dotycząca nadmiernego korzystania z niektórych odcinków kanału przez skutery. Zdarza się, że bardzo mocno niszczą brzegi

– zauważył.

Najważniejsze, by wypoczywając nad wodą kierować się zdrowym rozsądkiem i pamiętać, że nie jesteśmy sami. Tylko w długi sierpniowy weekend ratownicy MOPR interweniowali na mazurskich jeziorach 30 razy. Wśród zgłoszeń było ponad 20 akcji technicznych, głównie związanych z przewróconymi jednostkami i problemami z utrzymaniem kursu przy dużej fali. Pomocy potrzebowało ponad 100 osób. To, jak podkreślają ratownicy, bardzo dużo jak na zaledwie trzy dni wypoczynku i pokazuje, jak poważnym wyzwaniem staje się rosnący ruch motorowodny na Mazurach.

Posłuchaj relacji Anety Pastuszki

Autor: A. Pastuszka
Redakcja: B. Świerkowska-Chromy