„Ołowiany” problem w Korszach – mieszkańcy badają krew
Mieszkańcy Korsz i okolic boją się o swoje życie i zdrowie. Powodem są podwyższone wyniki zawartości ołowiu we krwi.
Ludzie są przekonani, że opary metalu przedostają się do powietrza z zakładu, w którym utylizowane są akumulatory, a potem mieszkańcy je wdychają. Kilkanaście osób zrobiło badania krwi i okazało się, że mają zawyżony poziom ołowiu w organizmie.
Wiceprezes firmy Konrad Sznajder, jest przekonany, że nie jest to wina zakładu. Mówi, że wszystkie kontrole, od samego początku pokazują, że działają zgodnie ze światowymi i europejskimi normami.
Co innego mówią pracownicy zakładu, którzy w obawie przed utratą pracy wolą pozostać anonimowi. Ich zdaniem kontrole są zapowiadane i wtedy zaczyna się generalne sprzątanie. Twierdza też, że wyniki badań, które robili na własny koszt i te zlecane przez pracodawcę – znacznie się różnią.
Posłuchaj relacji Kingi Grabowskiej
Żeby wyjaśnić sytuację, burmistrz Korsz Ryszard Ostrowski podjął decyzję o wykonaniu badań krwi mieszkańcom na koszt gminy. Z takiej możliwości może skorzystać jednak tylko połowa z nich. Wyniki mają być znane za 2 tygodnie. Jeśli będą alarmujące burmistrz ma podjąć bardziej radykalne kroki.
Tymczasem mieszkańcy Korsz założyli komitet społeczny i zbierają podpisy w sprawie walki z ołowicą. Dotychczas pod protestem podpisało się 700 osób. (grab/bsc)