Strona główna Radio Olsztyn
Posłuchaj
Pogoda
Olsztyn
DZIŚ: 11 °C pogoda dziś
JUTRO: 13 °C pogoda jutro
Logowanie
 

Mój tydzień z Marilyn

Fot. commons.wikimedia.org

Proszę państwa, a właściwie proszę panów – prawdopodobnie prawie każdy z nas w pewnym okresie swego życia w jakiś sposób był zauroczony amerykańską, podobno najlepszą aktorką na świecie, panną Marilyn Monroe. Ja natychmiast przyznaję się, że i owszem, a jakże, panna Monroe oczarowała mnie filmem „Pół żartem, pół serio”.

Słynna rola Sugar Kowalczyk, lubię także „Słomianego wdowca” i oczywiście „Mężczyźni wolą blondynki”. Wystarczyło jedno spojrzenie i już było po wszystkim i podajemy się bez walki. Tak było i chyba w dalszym ciągu tak jest – Marilyn rządzi. A tak przy okazji chciałem przypomnieć państwu, świetny angielski film w reżyserii Simona Curtisa, zatytułowany „Mój tydzień z Marilyn”. Podobno jest to prawdziwa historia, która przydarzyła się faktycznie Curtisowi. Z pewnością prawdą jest to, że panna Monroe przyjechała na pewien czas do Londynu, by u boku Laurence Oliviera nakręcić komedyjkę „Książę i aktoreczka”.

Film powstał z niemałymi kłopotami, wywołanymi depresją panny Monroe. Wtedy była żoną dramaturga Artura Millera, autora „Śmierci komiwojażera” czy „Czarownic z Salem”. W trakcie produkcji panna Monroe znika na parę dni i spędza je z młodym asystentem reżysera i tu zaczyna się prawdziwa akcja. Film jest prawdziwie angielski, opowiada o konfrontacji amerykańskiej gwiazdy, absolutnie najjaśniejszej z Wielką Brytanią późnych lat 50. Wielka Brytania powoli wychodziła z kryzysu powojennego, była ubogim krewnym USA, ale jeszcze miała swoją godność i pamięć wielkości.

Film jest kapitalny, ładnie zrealizowany, zagrany genialnie, obsada rewelacyjna. Mianowicie: Michelle Williams po prostu była Marilyn Monroe, Kenneth Branagh jako sir Olivier – znakomity, do tego jeszcze boska Judi Dench. Kapitalny w epizodzie Królewskiego Bibliotekarza – Derek Jacobi, Eddie Redmayne jako Colin Clark – właśnie ten asystent reżysera, wypadł całkiem, całkiem.

Film jest dosyć skromnie zrealizowany, ze smakiem, odpowiednio nastrojowy, odpowiednio zabawny i właściwie refleksyjny. Takie fajne kino na letnie popołudnie, jeśli nie mamy nic lepszego do zrobienia. Zdecydowanie polecam, jest dostępny w ogólnie pojętym streamingu filmowym. I jeszcze jedna sprawa – Marilyn Monroe zmarła w dosyć tajemniczych okolicznościach 60 lat temu, dokładnie w czerwcu 1962 roku, a jej gwiazda błyszczy jeszcze jaśniej, to jest dopiero prawdziwa, filmowa legenda, pewnie dlatego, że niektórzy… wolą blondynki o uroczym uśmiechu.

Kinoman

Więcej w film, kino
Minęło 20 lat od premiery „Dnia świra” w reżyserii Marka Koterskiego

- „Dzień świra” to film o bólu istnienia następnych pięciu minut – mówił reżyser Marek Koterski. 20 lat temu, 7 czerwca 2002 r., odbyła się premiera...

Zamknij
RadioOlsztynTV