Strona główna Radio Olsztyn
Posłuchaj
Pogoda
Olsztyn
DZIŚ: 19 °C pogoda dziś
JUTRO: 18 °C pogoda jutro
Logowanie
 

Audycje w języku ukraińskim – wrzesień 2020

Piknik dzieci z Ukrainy w Gutkowie, fot. Serhii Petrychenko

Audycje w języku ukraińskim nadajemy codziennie, również w święta, o godzinach 10.50 i 18.10. Prezentujemy serwis informacyjny o życiu diaspory ukraińskiej na Warmii i Mazurach i w Polsce oraz wieści z samej Ukrainy. Zamieszczamy też tłumaczenia audycji w języku polskim. Do słuchania zapraszają dziennikarze: Jarosława Chrunik, Hanna Wasilewska i Sergiusz Petryczenko. Audycje w języku ukraińskim emitowane są z nadajnika w Miłkach koło Giżycka na 99,6 FM.

30.09.2020 – godz. 18.10 (opis do dźwięku)

Dobry wieczór, drodzy słuchacze! Witam was w środę, 30 września, na falach Polskiego Radia Olsztyn. W studiu – Jarosława Chrunik, ale dzisiaj znowu będziemy wam towarzyszyć we dwoje – razem z Sergiuszem Petryczenką. Myślę, że obecność Sergiusza jest gwarancją, że będzie ciekawie. Ja osobiście bardzo lubię rozmowy z moim kolegą, bo zawsze czegoś ciekawego się od niego dowiem. Chcę wierzyć, że i wy posłuchacie z zianteresowaniem. Jak może ktoś pamięta, Sergiusz prowadzi swoje gospodarstwo zgodnie z zasadami permakultury.

(-)

W cyklu naszych audycji „Sijsia-rodysia” kontynuujemy rozmowę o naturalnych metodach prowadzenia gospodarstwa rolnego. W poprzednich audycjach poruszaliśmy już temat permakultury. Warto podkreślić, że w rozwoju permakultury jest też wkład polsko-ukraiński. Agronom polskiego pochodzenia Jan Owsiński przez długie lata praktykował na Ukrainie na Podolu, gdzie opracował unikalny, nowatorski system uprawy ziemi. Jego książka „Nowy system rolnictwa”, wydany po polsku w Warszawie w 1899 roku od razu została przetłumaczona na język rosyjski, a zaraz potem na ukraiński. Wracamy dzisiaj do rozmowy o Janie Owsińskim i jego odkryciach.

(-)

– Sergiusz, minęło już trochę czasu gdy byliśmy ostatni raz w twoim ogrodzie; tu dużo się zmieniło. Może przypomnijmy, że uprawiasz swój ogród według zasad permakultury i może przypomnijmy jeszcze o Janie Owsińskim, który kiedyś pracował na Ukrainie i był pierwszym takim pionierem, można powiedzieć, permakultury. I przypomnijmy pokrótce, dlaczego można o nim wspomnieć w kontekście permakultury, chociaż ten termin został wprowadzony nie tak dawno, już po jego śmierci.

– Jan Owsiński, który ma wiele wspólnego z permakulturą. Rzeczywiście w jego czasach terminu „permakultura” nie było, nikt o tym nie mówił i nikt tak nie nazywał, ale te idee, które propagował, albo do których doszedł swoją pracą na polu, bardzo ściśle powiązane są z tymi ideami, które propaguje permakultura.

– Można powiedzieć, że on po prostu rozumiał ziemię, rozumiał jej potrzeby i rozumiał, jak nie wolno pracować na ziemi.

– Tak, on był praktykiem, był agronomem, który pracował na Podolu na Ukrainie, czyli na takich terenach, gdzie zdarzały się lata susz, suche lata; gdzie na przykład u sąsiadów całe pole było spalone, wyschnięte, a on miał dobre plony, wszystko mu się udawało.

– Jak czarodziej!

– Tak! Taki czarodziej, który wie co robi i który wie co trzeba robić. I tu dochodzimy do jego sposobu prowadzenia jego gospodarstwa.

– Warto wspomnieć na czym polega opracowany przez niego sposób prowadzenia przez niego – można już powiedzieć – gospodarstwa permakulturowego, czyli czym „czarował”.

– Możemy wrócić do jego historii. Wiem, że w swoim czasie trafił na Daleki Wschód, blisko Chin. Nie wiem czy pojechał tam dobrowolnie, czy został wysłany tam przez władzę carską, bo przypomnijmy, że to była jeszcze carska Rosja. W każdym razie miał kontakty z chińskimi rolnikami i pisał w swoich książkach, że ci ludzie bardzo dużo wiedzą, bo mają tysiącletnie doświadczenie i że warto te metody wdrażać. Powróćmy więc do metod. Pisał, że trzeba naśladować naturę, patrzeć jak jest w naturze, gdzie nie ma ingerencji w grunt; nikt w lesie nie orze, nie przekopuje.

– A las żyje!

– Tak! A las żyje – liście opadają, trawa opada, jakaś roślina wpadnie, przegnije, jakieś zwierzątko wpadnie, przegnije. Są takie mikroby albo inne zwierzątka, które tym się zajmą.

– A żywe zwierzątka mają mieszkanko, mają swoje domki – mają schronienie przed mrozem, przed śniegiem.

– Tak, tak samo i ziemia ma ochronę, tak nie przemarza.

– Nie przesycha.

– Nie przesycha, po prostu cały czas jest życie biologiczne.

– Tak nawet w poezji jest napisane, że „śniegowa kołdra przykryła ziemię”, żeby ziemi było ciepło.

– Tak, oczywiście. Poezja i natura sa bardzo bliskie.

– To siostry!

– Dwa bliskie tematy. Był przeciwnikiem głebokiej orki i przekopywania ziemi, tak jak już mówiliśmy – najgłębiej to dwa cale, czyli najwyżej pięć centymetrów i to absolutnie wystarczy, żeby ziarno, które trafi do tej ziemi miało dobre warunki, żeby mikroorganizmy i robaki, które żyją w ziemi, żeby też miały dobre warunki. Bo jeśli przekopiemy głębiej, to zburzymy wszystkie bardzo skomplikowane stosunki, albo strukturę, która tworzy się w zdrowym gruncie. Struktura ta polega na tym, że dżdżownice tworzą swoje korytarze i przez te krotarze do ziemi przenika i powietrze, i woda, i rośliny łatwiej mogą w te korytarze zapuszczać swoje korzenie. Tak samo korzenie, które rośliny puszczają i które przegniwają, to też stwarza warunki do rozwoju w tych miejscach i mikroorganizmów, i dżdżownice przez te korytarze po przegniłych korzeniach mogą przenikać w głąb. Czyli powstaje najbardziej naturalna struktura ziemi, która jest zdrowa i która daje możliwość roślinom do najlepszego rozwoju. Wtedy nie ma potrzeby stosowania nawozów sztucznych ani chemicznych środków ochrony roślin. Czyli zdrowa ziemia, zdrowy grunt jest w stanie zapewnić zdrowy i zrównoważony rozwój roślinności.

(-)

– Kiedyś nie było takich sieci społecznościowych, nie było mediów i to, co mówił Owsiński, nie zostało przyjęte przez ogół społeczeństwa.

– Owsiński w swoim czasie (przypomnijmy, że to był okres końca XIX wieku – początku XX) był liczącym się uczonym i aktywnym praktykiem, publikował swoje prace i brał udział w konferencjach naukowych. Te jego poglądy zostały zaprezentowane między innymi na konferencji naukowej w Kijowie, bo działał w imperium carskim, ale na terenie Ukrainy i jego idee zostały oczywiście przyjęte z zainteresowaniem i zostały przeprowadzone eksperymenty według jego systemu. Jednak eksperymenty te nie do końca były właściwie przeprowadzone, bez przestrzegania całego procesu przez niego opisanego.

– Myślę, że permakultura wymaga też przynajmniej kilku lat, żeby doprowadzić do potrzebnego stanu ziemi. Może oni zrobili przez rok-dwa i dosyć.

– Oczywiście, tego jak to mówią, na łapu-capu nie da się zrobić. Ale nawet gdyby zrobili te eksperymenty przynajmniej zgodnie z jego wskazówkami, to myślę, że byłyby inne rezultaty, albo w kilku miejscach, w większej przestrzeni czasowej. Ale fakt był taki, że na podstawie tych złej jakości doświadczeń całkowicie odrzucono jego system, zdyskredytowano go i faktycznie zapomniano na długie dziesięciolecia. Warto powiedzieć, że w latach 40-tych już XX wieku ludzie zaczęli znowu wracać do tego tematu. W Kanadzie wyszła książka o wymownym tytule „Szaleństwo oracza”. Czyli znowu mowa była o tym samym: o nieoraniu, nieprzekopywaniu, nieniszczeniu ziemi. I obecnie na Zachodzie, w dużej mierze w Ameryce Pólnocnej, w Kanadzie według tej metody wielu farmerów prowadzi swoje gospodarstwo. Po angielsku to się nazywa No-Till, po polsku to jest uprawa zerowa. I rzeczywiście ludzie do tego powracają i są efekty, takie praktyczne efekty – i mniej paliwa się zużywa, i o wiele mniej procesów, które trzeba wykonać, czyli nie trzeba kilka razy jeździć po tym samym polu, żeby zaorać, potem zabronować czy coś jeszcze. To wszystko wykonuje się o wiele prościej.

(-)

Cóż, nie po raz pierwszy przekonujemy się, że najlepsze są rzeczy najprostsze, ale też rzeczy najprostsze niejednokrotnie najtrudniej jest wcielić w życie. Z pewnością jednak jest o czym myśleć. Dzisiejszy program przygotowali: Sergiusz Petryczenko i Jarosława Chrunik. Miłego wieczoru, szanowni słuchacze i do usłyszenia jutro o tej samej porze! (jch/bsc)

30.09.2020 – godz. 10.50 (opis do dźwięku)

Święto olsztyńskiej parafii odbędzie się w sobotę 10 października. „Żurawli” lecą do Gdańska. W niedzielę 4 października, reprezentacyjny chór męski ZUwP „Żurawli” zaśpiewa z okazji Dnia Niepodległości Ukrainy. Polska będzie dostarczać dalej gaz Ukrainie. Centralne Biuro Antykorupcyjne na polecenie Prokuratury Okręgowej w Warszawie zatrzymało trzy osoby w związku ze śledztwem w sprawie Sławomira Nowaka. Za kilka dni zakończy się odczyt czarnych skrzynek samolotu AN-26, który w piątek uległ katastrofie w obwodzie charkowskim na Ukrainie. O tym dowiecie się za chwilę. Dziś jest środa 30 września. Przy mikrofonie Hanna Wasilewska. Dzień dobry.

(-)

Święto olsztyńskiej parafii odbędzie się w sobotę 10 października. Święto rozpocznie się modlitwą do Bogarodzicy, a później odbędzie się tradycyjne uroczyste nabożeństwo, któremu przewodniczyć będzie kir Eugeniusz Popowicz, metropolita przemysko-warszawski. Przy okazji święta obędzie się poświęcenie wody i nowych witraży, a na zakończenie wystąpi dziecięcy zespół wokalny Suziriaczko. W przeddzień, w piątek odbędą się Wielkie Nieszpory z Litią o godzinie 18:00 z okazją do spowiedzi. Z powodu koronawirusa nie będzie poczęstunku dla gości na koniec święta.

(-)

„Żurawli” lecą do Gdańska. W niedzielę 4 października, reprezentacyjny chór męski ZUwP „Żurawli” zaśpiewa z okazji Dnia Niepodległości Ukrainy. Koncert odbędzie się po nabożeństwie w soborze konkatedralnym św. Włodzimierza i Opieki Przenajświętszej Bogarodzicy. Początek wydarzenia o 11:30. Wstęp na koncert jest wolny.

(-)

Polska spółka paliwowa PGNiG wspólnie z Energy Resources of Ukraine – ERU będzie dostarczać gaz ukraińskiemu operatorowi systemu transportu gazu. Do dzisiaj Polska spółka gazowa eksportowała ponad 3 miliardy metrów kwadratowych gazu na Ukrainę. Wskazuje się, że dostarczanie błękitnego paliwa będzie realizowane w ramach wygranego przez EDU Trading przetargu ogłoszonego przez Gas TSO of Ukraine. Zgodnie z umowami transport gazu realizowany będzie od 1 października 2020 roku do 1 maja 2021 roku. Paliwo przeznaczone na potrzeby techniczne ukraińskiego operatora systemu transportowego gazu. Będą to pierwsze partie gazu naturalnego PGNiG na potrzeby Gas TSO of Ukraine.

(-)

Centralne Biuro Antykorupcyjne na polecenie Prokuratury Okręgowej w Warszawie zatrzymało trzy osoby w związku ze śledztwem w sprawie Sławomira Nowaka. Chodzi o podejrzenie wręczania łapówek byłemu ministrowi transportu w zamian za pomoc w uzyskaniu intratnych stanowisk w spółkach Skarbu Państwa.
Rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Warszawie prokurator Aleksandra Skrzyniarz wyjaśniła w rozmowie z TVP Info, że jeden z zatrzymanych to były prezes PKN Orlen.

(-)

Według ustaleń prokuratury i CBA mężczyźni wręczali korzyści majątkowe Sławomirowi Nowakowi, gdy ten pełnił funkcję szefa gabinetu politycznego premiera, a następnie ministra transportu. Jeszcze dziś mają usłyszeć zarzuty.

(-)

Były szef gabinetu politycznego premiera Donalda Tuska i prezes ukraińskiej państwowej agencji drogowej Sławomir Nowak został zatrzymany w lipcu w związku z podejrzeniem korupcji, kierowania zorganizowaną grupą przestępczą i praniem brudnych pieniędzy. Złożył wyjaśnienia w prokuraturze i usłyszał zarzut kierowania zorganizowaną grupą przestępczą czerpiącą korzyści z korupcji od października 2016 do września 2019 roku
Za kilka dni zakończy się odczyt czarnych skrzynek samolotu AN-26, który w piątek uległ katastrofie w obwodzie charkowskim na Ukrainie. W katastrofie zginęło 26 osób – studenci Uniwersytetu Sił Powietrznych i 7 oficerów. O szczegółach z Kijowa Paweł Buszko
[korespondencja w języku polskim]

(-)

Była to ostatnia informacja na dziś. Program przygotowała i poprowadziła Hanna Wasilewska. Dziękuję wam za uwagę i zapraszam do radioodbiorników jutro o 10:50 (dw/ad)

29.09.2020 – godz. 10.50 (opis do dźwięku)

Święto olsztyńskiej parafii odbędzie się w sobotę 10 października. „Żurawli” lecą do Gdańska. W niedzielę 4 października, reprezentacyjny chór męski ZUwP „Żurawli” zaśpiewa z okazji Dnia Niepodległości Ukrainy. Obcokrajowcy już mogą wjeżdżać na Ukrainę. Władze obwodu charkowskiego twierdzą, że przyczyną piątkowej katastrofy samolotu AN-26 ukraińskich sił powietrznych mogły być błędy pracowników wieży kontrolnej. Jest zielone światło ambasadorów z unijnych krajów dla rozszerzenia sankcji wobec Rosji za budowę mostu łączącego ją z okupowanym Krymem. Szczegóły już za chwilę w ukraińskim programie inforacyjnym. Dziś wtorek 29 września. Z wami Hanna Wasilewska. Witam.

(-)

Święto olsztyńskiej parafii odbędzie się w sobotę 10 października. Święto rozpocznie się modlitwą do Bogarodzicy, a później odbędzie się tradycyjne uroczyste nabożeństwo, któremu przewodniczyć będzie kir Eugeniusz Popowicz, metropolita przemysko-warszawski. Przy okazji święta obędzie się poświęcenie wody i nowych witraży, a na zakończenie wystąpi dziecięcy zespół wokalny Suziriaczko. W przeddzień, w piątek odbędą się Wielkie Nieszpory z Litią o godzinie 18:00 z okazją do spowiedzi. Z powodu koronawirusa nie będzie poczęstunku dla gości na koniec święta.

(-)

„Żurawli” lecą do Gdańska. W niedzielę 4 października, reprezentacyjny chór męski ZUwP „Żurawli” zaśpiewa z okazji Dnia Niepodległości Ukrainy. Koncert odbędzie się po nabożeństwie w soborze konkatedralnym św. Włodzimierza i Opieki Przenajświętszej Bogarodzicy. Początek wydarzenia o 11:30. Wstęp na koncert jest wolny.

(-)

Obcokrajowcy już mogą wjeżdżać na Ukrainę. Poinformował o tym w poniedziałek agencję Interfaks-Ukraina rzecznik Państwowej Służby Granicznej Ukrainy Andrij Demczenko. Zakaz obowiązywał od 28 sierpnia i wprowadzony został w związku z pogorszeniem się sytuacji epidemiologicznej w kraju. Zakaz przestał obowiązywać ziś o północy. Demczenko zaznaczył, że obecnie nie ma dokładnych wymagań co do obcokrajowców dotyczących samoizolacji albo obowiązku polisy ubezpieczeniowej podczas wjazdu na Ukrainę, która przewiduje pokrycie kosztów powiązanych z leczeniem koronawirusa i obserwacją. W piątek ukraińskie media przewidywały, że rząd ukraiński nie będzie przedłużał obowiązującego do 28 września zakazu wjazdu dla obcokrajowców. W poniedziałek portal Europejska Prawda powołując się na projekt decyzji rządu w tej sprawie napisał, że obcokrajowcy będą mogli wjeżdżać na Ukrainę jeśli posiadają odpowiednią polisę ubezpieczeniową. Co dotyczy samoizolacji, to obcokrajowców będą obowiązywać takie same normy jak Ukraińców, którzy przyjeżdżają zza granicy – zaznacza Europejska Prawda. Obecne zasady zależą od sytuacji epidemicznej w kraju, z którego przyjeżdża dana osoba.

(-)

Jest zielone światło ambasadorów z unijnych krajów dla

rozszerzenia sankcji wobec Rosji za budowę mostu łączącego ją z okupowanym Krymem – dowiedziała się nieoficjalnie brukselska korespondentka Polskiego Radia. Potwierdziły się tym samym informacje Beaty Płomeckiej z ubiegłego tygodnia. Dziś została uruchomiona procedura pisemna, której koniec spodziewany jest 1 października i wtedy restrykcje mają być ostatecznie zatwierdzone.

(-)

W związku z rosyjską agresją na Ukrainie Unia Europejska nałożyła też sankcje gospodarcze. Te obecne, przedłużone przed wakacjami, obowiązują do końca stycznia. Największe rosyjskie banki i firmy naftowe nadal mają ograniczony dostęp do rynków kapitałowych. Zakazana też jest sprzedaż Rosjanom zaawansowanych technologii, w tym związanych z wydobyciem ropy ze złóż arktycznych. Nadal obowiązuje także embargo na dostawy broni.

Władze obwodu charkowskiego twierdzą, że przyczyną piątkowej katastrofy samolotu AN-26 ukraińskich sił powietrznych mogły być błędy pracowników wieży kontrolnej. W katastrofie pod Charkowem zginęło 26 osób – w tym członkowie załogi i studenci Uniwersytetu Sił Powietrznych. O szczegółach z Kijowa Paweł Buszko

[korespondencja w języku polskim]

(-)

Nasz blok informacyjny został wyczerpany. Dziękuję za uwagę. Program przygotowała i poprowadziła Hanna Wasilewska. Usłyszymy się jutro. (dw/ad)

28.09.2020 – godz. 18.10 (opis do dźwięku)

Dzień dobry, drodzy słuchacze! Witam was w poniedziałek, 28 września na falach Polskiego Radia Olsztyn; przed mikrofonem – Jarosława Chrunik. Kto pamiętał wczoraj, że mimo niedzieli obowiązywał nas ścisły post? Modlitwa i post – takie to proste, a jakże często najtrudniejsze są właśnie rzeczy najprostsze. Dzisiaj porozmawiamy o wczorajszym święcie – Podwyższeniu Krzyża Pańskiego, bo nigdy dość przypominania, skąd się wzięły obchodzone przez nas święta i tradycje.

(-)

Wczoraj, 27 września obchodziliśmy jedno z dwunastu największych w roku cerkiewnym świąt – Podwyższenie Krzyża Pańskiego. W tradycji ludowej to święto jest uosobieniem wiecznej walki dobra ze złem. Jak czytamy na stronie „Obserwatora”, u podstaw tego święta leżą dwa wydarzenia historyczne: odnalezienie w IV w. Krzyża, na którym ukrzyżowano Chrystusa, oraz powrót Krzyża do Jerozolimy w VII wieku.

Krzyż, na którym umarł Chrystus, stał się symbolem zwycięstwa życia nad śmiercią i wszechogarniającej miłości. A samo święto Podwyższenia Krzyża Pańskiego – to dzień, w którym chrześcijanie składają hołd dobrowolnej ofierze Pana dla zbawienia ludzkości. W cerkwiach przed liturgią ksiądz bierze do ręki ozdobiony kwiatami krzyż i unosząc go na cztery strony świata modli się, a wierni odpowiadają „Panie, zmiłuj się!”.

(-)

O wyniknięciu święta opowiada ks. Grzegorz Wawrzyniak; rzymskokatolicki duchowny diecezji kamieniec-podolskiej, który był Ziemi Świętej i podzielił się też z nami swoimi wrażeniami i przemyśleniami.

– Historia tego święta związana jest z imperatorem Konstantynem i z jego matką. Jego matka była bardzo pobożną kobietą, która miała wielką miłość do Jezusa Chrystusa i dlatego postanowiła pojechać do Ziemi Świętej i szukać wszystkich tych miejsc, gdzie Jezus Chrystus mieszkał, cierpiał, umarł, zmartwychwstał i szukała też Krzyża.

– Czy ja dobrze pamiętam, że Konstantyn na początku nie uznawał Chrystusa?

– Tak, tak! On był pierwszym imperatorem, który uwierzył i ochrzcił się. Historia mówi, że ochrzcił się kilka godzin przed swoją śmiercią. Ale był pod wielkim wpływem swojej matki, dlatego w swoim życiu zrobił dużo dobrego dla chrześcijan. Zbudował wiele świątyń, także w Ziemi Świętej, tak że był to człowiek, który w historii Kościoła jest bardzo ważny.

– To jest tak (jakoś tak mi się pomyślało), jak Pan Jezus mówił, że kamień, który odrzucili budowniczy, stał się kamieniem węgielnym. On, nie będąc chrześcijaninem, tyle dobrego zrobił właśnie dla chrześcijan.

– Tak! Tak jak mówiłem, że było to pod wpływem jego matki, Heleny. Helena była też tą, która znalazła ten Krzyż. I gdy ten Krzyż został znaleziony w Jerozolimie, biskup Makary urządził wielkie święto. I od tego momentu w Kościele pojawiło się to święto Podwyższenie Krzyża Świętego.

(-)

– A jak znaleziono? Skąd było wiadomo, że to jest akurat ten Krzyż, a nie żaden inny, bo wiemy przecież, że taką straszną śmiercią umarło bardzo wielu ludzi.

– No, ta historia znalezienia jest trochę długa, dlatego, że na początku chrześcijanie zbierali się we wszystkich tych miejscach, które były związane z Jezusem Chrystusem. Potem, gdy imperator Adrian wydał dekret, że wszyscy Żydzi powinni opuścić Ziemię Świętą, Rzymianie nie rozumieli, że są Żydzi-chrześcijanie i Żydzi-niechrześcijanie, dlatego wyrzucili wszystkich. I żeby chrześcijanie nie zbierali się na tych miejscach, zbudowali tam świątynie dla swoich bogów. I tak na przykład, gdzie była Golgota, gdzie umarł Chrystus, była świątynia Wenus. Tak jakby chcieli powiedzieć: „Wy mówicie, że to miłość Boga; my wam pokażemy co to jest prawdziwa miłość. Prawdziwa miłość to jest Wenus, to jest przyjemność, to jest seksualność”. I w taki sposób oni potem też pomogli odnaleźć te miejsca, bo gdy potem Helena przyjechała w IV stuleciu, to już wiedziała gdzie szukać; że trzeba szukać tam, gdzie są te pogańskie świątynie. I tam też znaleziono taki dół, gdzie zostały zrzucone te wszystkie krzyże, używane do wykonywania tej kary. Tego drewna tam było dużo, dlatego jedna z legend mówi, że wzięli człowieka, który był chory (niektórzy mówią, że to był trędowaty) i dotykali tymi krzyżami tego człowieka. I przy jednym krzyżu ten człowiek został uzdrowiony. I dlatego wszyscy uwierzyli, że to jest ten Krzyż, na którym umarł Chrystus.

– I od tego czasu Krzyż stał się centrum wiary chrześcijańskiej, a do tej pory był symbolem hańby.

– Tak. My można powiedzieć, że cały czas odkrywamy sens tego Krzyża, dlatego że dla nas zawsze wszystko to, co jest związane z hańbą, z cierpieniem, na odwrót – jest zgorszeniem. To jest coś, co chcemy od siebie odsunąć. A powołani jesteśmy do tego, żeby cały czas przybliżać się do Krzyża, żeby widzieć, że spodobało się Bogu zbawić świat poprzez hańbę Chrystusa. Dzięki wierze możemy zobaczyć, że ten Krzyż rzeczywiście jest dla nas zbawienia i znakiem zwycięstwa nad złem.

(-)

– Ludzie – kto ma możliwość – jadą do Jerozolimy, żeby odwiedzić święte miejsca. Przyjeżdżają – i co tam zastają? Proszę opowiedzieć o swoich wrażeniach.

– No, można powiedzieć, że ta historia pielgrzymowania do Ziemi Świętej jest bardzo długa. Dawniej na przykład odpuszczenie wszystkich grzechów można było otrzymać tylko wtedy, gdy ktoś pojechał do Jerozolimy. Co możemy zobaczyć dzisiaj? Powinniśmy dzisiaj pamiętać, że minęło dwa tysiące lat. I w ciągu tych dwóch tysięcy lat było wiele wydarzeń. Ziemia Święta była w rękach Rzymian, w rękach muzułmanów, w rękach Krzyżaków, Turków, tak że całą tę historię możemy tam zobaczyć. Obecnie jest Świątynia Grobu Pańskiego i w tej świątyni są dwa najważniejsze miejsca: Golgota, gdzie po dzień dzisiejszy możemy dotykać skały, na której był postawiony Krzyż Pana naszego, a także wejść do Grobu Pańskiego. To są te miejsca. Moje doświadczenie na początku nie było zbyt dobre, dlatego że nie mogłem tam się modlić, tam jest bardzo dużo ludzi, dużo turystów i tak dalej. Ale był taki jeden moment, że miałem możliwość zamknąć się w Grobie Pańskim na całą noc, gdy nie ma już ludzi i modlić się tam przez całą noc. I wtedy odkryłem naprawdę wielkie bogactwo tego miejsca.

– Tak ładnie dzisiaj ksiądz powiedział, że ludzie przyjeżdżają do tych świętych miejsc i przeżywają rozczarowanie. Bo to zupełnie nie odpowiada ich wyobrażeniu, ich oczekiwaniom. I z księdzem było tak samo.

– Tak, ze wszystkimi tak jest, dlatego że my wszyscy mamy wyobrażenie świętości; takie swoje – że jest to życie bez problemów, że jest to życie, gdzie wszyscy lubią jeden drugiego i tak dalej. W rzeczywistości, gdy przyjeżdżasz do Ziemi Świętej, to spotykasz wiele przemocy, wiele konfliktów, nieporozumień, osądów, no, wojny. Wojny. Tam od wielu lat jest wojna. Ale ta Ziemia Święta to jest też nasze życie. Dlatego, że gdy spoglądamy na nasze serca, to też możemy zobaczyć to wszystko: że są konflikty, jest osądzanie, że mamy pretensje, że mamy złość. I to wszystko nie przeszkadza Bogu, żeby w nas mieszkać, żeby się do nas przyznawać i żeby tworzyć historię z nami.

(-)

Dobrze jest czasami zatrzymać się, porozmyślać, bo skoro chodzimy do cerkwi, to znaczy, że wierzmy w Boga. A skoro wierzymy, to niech ta wiara będzie żywa i zawsze obecna w naszym życiu, nie tylko raz w tygodniu na niedzielnej liturgii i w święta. Pogłębianie wiary nie kończy się nigdy, przynajmniej tu, na ziemi. Dzisiaj była z wami Jarosława Chrunik i teraz już życzę wam miłego wieczoru, drodzy słuchacze! Wszystkiego dobrego! (dw/bsc)

27.09.2020 – godz. 20.30 (opis do dźwięku)

W programie „Od Niedzieli do Niedzieli” wiat was Hanna Wasilewska.

(-)

Jesień w tym roku zaczęła się niezauważalnie. Przyszła z obliczem lata, jak siostry. Na prawdę pogoda za oknem wpływa na wielu z nas. Kiedy uśmiecha się słońce, odpowiadamy tym samym, a jak pada deszcz, jest przeciwnie. Wszystko zależy od naszego wewnętrznego nastawienia. Jak nastawisz się rano, tak minie dzień – przekonany jest o tym ksiądz parafii greckokatolickiej w Cyganku, były wikariusz olsztyńskiej parafii, ojciec Paweł Potoczny, albo „Żonaty Ksiądz”. Swoim sekretem szczęśliwego życia dzieli się w mediach społecznościowych. A dzisiaj podzieli się z nami.
Chwała Jezusowi Chrystusowi, witam wszystkich serdecznie. Nazywam się ojciec Paweł Potoczny, jestem księdzem Kościoła Greckokatolickiego; skończyłem w sierpniu tego roku 39 lat. Mam żonę, 3 dzieci, jestem na parafii służę ludziom. Żyję szczęśliwym życiem, ewangelicznym…
Dla siebie może i nie trzeba niczego więcej. Natomiast korzystne rady od szczęśliwego człowieka, księdza, potrzebne są ludziom. I żeby otrzymać taką, nie trzeba jechać do Olsztyna czy Cyganka. Teraz jest szybszy sposób – internet. Właśnie do rozmowy tam zaprasza Żonaty Ksiądz, ojciec Paweł Potoczny:
-Moja marka w sieciach społecznościowych pojawiła się, nie powiem że przypadkiem, kiedy zacząłem się przyglądać światu jak on dziś funkcjonuje. Jakie znaczenie mają sieci społecznościowe, że dzisiaj na FB, Instagramie, wchodzi nowa platforma Tik-Tok jest bardzo dużo ludzi, to jedno, naszej młodzieży, wiernych, starszych parafian, ludzi którzy są związani z nami,ale też platforma przez którą bardzo prosto jest dotrzeć do ludzi z dobrą nowiną, Ewangelią. I to jest główny cel. Żonaty ksiądz na instagramie, to po prostu nazwa profilu. Kiedy zacząłem czytać trochę o sieciach społecznościowych, specjalistów, ludzi, którzy robią na tym biznesy, swoje firmy tam przenoszą, to mówili jedno – wyróżniaj się. Bądź wyjątkowy i wtedy zwrócą na ciebie uwagę w sieciach społecznościowych i dlatego powstał w Polsce „żonaty ksiądz”, bo nazwa budzi w ludziach ciekawość. Rzymskokatoliccy księża nie mają żon i dlatego jak ktoś widzi nazwę, to pierwsze pytanie jakie dostaje z instagram – jak to możliwe. I nawiązuje się rozmowa, jak odpowiadam jak to możliwe, że ksiądz jest żonaty.
-Z czym ksiądz wychodzi do publiczności na swoich platformach? Z jakimi informacjami, z jakim celem?
-Dla mnie szczególnym momentem jest wyjście z informacją, że ksiądz to normalny człowiek, że prowadzi zwyczajne życie jak wszyscy inni ludzie. Bo pojawił się dzisiaj na świecie taki trochę stereotyp, że księża mają jakieś tam fantastyczne życie, nic nie robią. Ja się z tym nie zgadzam bardzo często. My mamy takie same życie jak inni. Mamy te same problemy, wyzwania. Ja jestem żonaty, mam rodzinę. Z tymi samymi aspektami życia spotykam się co wszyscy inni ludzi. I to jest główny przekaz. Ksiądz też człowiek, ma te same wyzwania i musi sobie z nimi radzić, mało tego musi dać też świadectwo Ewangelii tego, że można żyć w dzisiejszym świecie zgodnie z zasadami Ewangelii, dobrej nowiny, którą przynosi Jezus Chrystus. Mało tego…[niezrozumiałe]
-Ale zgodzi się ksiądz, że internet to taki wielki śmietnik, w którym można znaleźć wiele informacji, które nas odciągają od Boga, filozofii Ewangelii no i jak to rozwiązać, co do Boga a co nie?
-Ja podchodzę do tego inaczej. Patrzę na internet jak na wyzwanie. Jak na miejsce, gdzie są ludzie, gdzie są ci, którzy czekają na dobrą nowinę, do których można z nią przyjść. Poznać ich w sieciach społecznościowych; doprowadzić do spotkania w realu, w świątyni, na wspólnej modlitwie i słuchaniu Ewangelii. Internet to narzędzie. Jestem pewien, że gdyby Jezus Chrystus dziś się narodził, miałby swoje konto na FB, Instagramie, Twitterze, Tik-Toku i w innych sieciach.
-To ciekawe, można powiedzieć, że sieci społecznościowe to księdza ambona, z której mów do ludzi?
-Tak, to współczesna ambona.
-A na jakie tematy rozmawiacie? Widzę, że ksiądz wrzuca swoje zdjęcia z dnia. Najczęściej to uśmiech.
-Oczywiście, muszę być pozytywnie nastawiony. Musze, nie muszę, taki człowiek. Ja w swoim życiu zrobiłem jeden taki niuans. Dzisiaj nazwaliby to jakąś socjotechniką, dla mnie to zbyt skomplikowane, ja jestem prostym człowiekiem w podejściu do świata. Zmieniłem słowo problem na przygodę. I mam całe życie przygód. Dzisiaj trafiła mi się przygoda. Robiłem kawę i ekspres mi wystrzelił. Mam teraz dziurę w suficie i muszę posprzątać dom. Mam przygodę. Nowe doświadczenie. Mam płakać nad tym, że mam ścianę do malowania? Nie, muszę pomyśleć jak ją naprawić i chwała Bogu jeszcze żyję. Śmiałem się dzisiaj do mojej żony, że wdzięczność dzisiejszego ranka, że ty żyjesz, od dzisiaj nabiera innego wymiaru. Bo ten ekspres nie musiał wystrzelić do góry, a w miejsce gdzie stałem, a to wielkie ciśnienie. Wypadki zdarzają się w każdym domu i w moim też jak widzę dzisiaj. To jest kwestia podejścia do sprawy, kiedy jesteś nastawiony pozytywnie, że tak zdarza się, to wszystko.
-Zachęca ksiądz ludzi do zakładania podobnych kont, żeby pokazywać co się dzieje.
-Kiedy odkrywam, chociaż już bardzo rzadko; nie oglądam w ogóle telewizji i wiadomości w telewizji. U mnie telewizor nie jest włączony, chyba że oglądam z dziećmi jakąś bajkę, czy film, ale nie słucham wiadomości. Nie czytam newsów, bo na 10, 9 z nich mówi o czymś strasznym, trudnym, wtedy wydaje się cały świat jest straszny, tragedie, dramaty.
-Przepracować trzeba te negatywne rzeczy.
-Tak, to nie znaczy, że ja nie widzę tych problemów. Ja nie karmię się tym każdego dnia, bo jak stale przyjmujesz negatywne informacje, siejesz w umysł i serce zło tego świata, to jaki owoc tego będzie? Będziesz uśmiechnięty? Będziesz cieszyć się dniem, słońcem które wstało, że ty wstałeś? Wiele osób dzisiaj nie wstało, to fakt, ale ja wstałem, moja żona, dzieci, wdzięczny jestem za to i trzeba się tym cieszyć. Współczuję tym, którzy nie wstali, ich rodzicom…to nie jest powód do tego, żeby mój dzień był dramatyczny, chcę w ten dzień i życie innych ludzi wnieść trochę radości, uśmiechu.

(-)

XXXIX Międzynarodowy Festiwal Muzyki Cerkiewnej „Hajnówka” w Białymstoku odbył się w dniach 17-20 września w sali koncertowej Filharmonii i Opery Podlaskiej. W trakcie festiwalu zaprezentowało się 18 chórów i zespołów, w tym 8 zagranicznych. O miejsca w 3. kategoriach (chóry parafialne, amatorskie-świeckie i profesjonalne) rywalizowały chóry z: Polski, Białorusi, Litwy, Łotwy, Rosji i Ukrainy. Przesłuchania konkursowe ze względu na pandemię odbywały się nie tylko w Soborze św. Trójcy w Hajnówce, ale także online. W takich przesłuchaniach wzięły udział chóry zagraniczne. Jury festiwalu zwycięzców ogłosiło 20 września podczas Koncertu Galowego poświęconego pamięci Krzysztofa Pendereckiego. Olsztyński chór Bel Canto po raz drugi w czasie swojej istnienia zdobył pierwsze miejsce na Festiwalu Muzyki Cerkiewnej „Hajnówka” w Białymstoku. A w dodatku profesor Jan Połowianiuk otrzymał idywidualną nagrodę dyrygencką.
Sergiusz Petryczneko pogratulował kierownikowi chóru Janowi Połowianiukowi nagrody jeszcze w Białymstoku, bo sam też śpiewa w tym zespole. Więc specjalnie dla waz emocje i wrażenia zebrani na mikrofon.

-Spotykamy się następnego dnia po ogłoszeniu werdyktu jury i mamy dobrą wieść.

-Tak, bardzo dobry dzień, bo właśnie usłyszałem werdykt jurorów. No i co, jest pierwsze miejsce. Wieziemy do Olsztyna pierwsze miejsce. Dyplom. Główną nagrodę i wiele, wiele radości i uśmiechu. Co tu jeszcze można powiedzieć. Jestem szczęśliwy, wszyscy są szczęśliwi. Nie spodziewałem się tak prawdę mówiąc , bo wiadomo to festiwal wysokiej rangi; to Ministerstwo Kultury Polski daje klasę 0, to taki główny festiwal. Jeszcze do tej grupy należy Warszawska Jesień i Festiwal Chopinowski. I muzyka cerkiewna Hajnówka, która odbywa się w sali Opery i Filharmonii Podlaskiej w Białym Stoku. Więc ranga jest wielka. Patron honorowy Prezydenta Polski, patron artystycznym sam maestro Penderecki. Nie żyje już, ale zdążył za życia potwierdzić swój patronat. Nie zawsze zdarza się tak, że Hajnówkę się wygrywa. Pierwszy raz nam się udało, oj dawno w 1997 roku, kiedy zaczynaliśmy swoją ścieżkę muzyczną chóru, Bel Canto. Wtedy to też było niespodziewane pierwsze miejsce. Później było trzy razy; dwa razy 2 miejsce, raz 3 i teraz znów 1.

(-)

-Skorom mówimy o patronach i ojcach, to był jeszcze jeden na tym festiwalu, który był w jury.
-A no to trzeba powiedzieć, że w jury są sami wielcy artyści, dyrygenci, muzycy kompozytorzy, a sam najważniejszy to Romuald Twardowski. To już starszy człowiek, skończył dopiero co 90 lat i on jest od początku tego festiwalu. Pisze także muzykę cerkiewną, chociaż nie zaczął od razu, pisał wiele muzyki instrumentalnej, ale pochodzi on z Wilna, jest Polakiem i katolikiem, ale jak mówił sam o sobie, blisko miejsca w którym żył w Wilnie, była cerkiew do której chodził i tę cerkiewną kulturę poznawał od dziecka, a później w latach 50 jako repatriant przyjechał do Polski i tu zaczął tworzyć. Profesor na emeryturze, profesor Uniwersytetu Muzycznego im. Chopina w Warszawie, no ale to jest ważny człowiek, to jest ktoś, kto wiele zrobił w muzyce cerkiewnej i to, że ocenia on chóry, to dla nas uczestników też jest ważne, a dla mnie ważne było, że w repertuarze Bel Canto śpiewaliśmy dwa utwory Twardowskiego. Kolędę – „Nowa radist stała” i bogaty, stylizowany utwór „Alleluja”; i tak jak kiedyś z nim rozmawiałem, stylizacja polegała na tym, że on posłuchał jak grają dzwony cerkiewne i ten utwór ma naśladować wielkie dzwony, później mniejsze, i najmniejsze. I można usłyszeć w „Alleluja” Twardowskiego, jak odzywają się te dzwony.

My wciąż witamy się z ludźmi, rozmawiamy przez telefon, żegnamy się i nawet nie zastanawiamy się jak to robimy. Jak prawidłowo używać różnego rodzaju form pożegnań po ukraińsku, dowiecie się za chwilę:
[lekcja języka ukraińskiego]

Nasze spotkanie harmonijnie zamyka muzyka, więc nie zmieniajmy dobrej tradycji:
[Parada hitów Romana Bodnara]

(-)

Na tym kończymy nasz program. Przygotowali go: Sergiusz Petryczneko, Roman Bodnar i Hanna Wasilewska. Dziękujemy za uwagę i zapraszamy do radioodbiorników za tydzień. Wszystkiego dobrego. (dw/ad)

26.09.2020 – godz. 10.50 (opis do dźwięku)

Dzień dobry, drodzy słuchacze! Witam was w sobotę, 26 września, na falach Polskiego Radia Olsztyn; w studiu – Jarosława Chrunik. Sobota zazwyczaj powinna być beztroska, przeznaczona na odpoczynek i dobry humor, jednak nie do końca się nam dzisiaj poszczęściło: na Ukrainie znowu jest tragedia. O wszystkim usłyszycie za chwilę, zaczniemy od historii:
(-)
26 września w UE obchodzony jest Europejski Dzień Języków. Głównym jego celem jest zachęcanie do nauki języków – zarówno w szkołach, jak i przez całe życie człowieka. Przy czym pojęcie „języki europejskie” traktowane jest szerzej, niż lista języków oficjalnych krajów członkowskich UE.
(-)
26 września 1995 r. Ukraina została przyjęta do Rady Europy – jest to międzynarodowa organizacja 47 krajów członkowskich w przestrzeni europejskiej. Członkostwo otwarte jest dla wszystkich krajów europejskich, które wyznają zasadę zwierzchności prawa i gwarantują podstawowe prawa człowieka i wolności dla swoich obywateli. Jednym z największych sukcesów Rady jest Konwencja o ochronie praw człowieka i podstawowych wolności 1950 r., która stanowi podstawę dla Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości.
(-)

26 września urodził się Jewhen Proniuk, ukraiński działacz społeczny, honorowy przewodniczący Ogólnokraińskiego Towarzystwa Więźniów Politycznych i Represjonowanych, działacz ukraińskiego ruchu narodowego, autor „samwydawu” i jego popularyzator. Odbył wyrok 7 lat obozów o zaostrzonym reżimie (w obwodzie permskim) i 5 lat zesłania (w Kazachstanie). Po całkowitym odbyciu wyroku w kwietniu 1984 r. powrócił do Kijowa.

(-)

26 września 1965 r. urodził się Petro Poroszenko, ukraiński polityk i przedsiębiorca; 5-ty prezydent Ukrainy. Laureat nagrody w dziedzinie nauki i techniki, zasłużony ekonomista Ukrainy. Na moment wybrania prezydentem w 2014 r. miał stopień wojskowy majora, według nomenklatury wojskowej – tłumacz wojskowy. Służbę zasadnicza odbywał w latach 1984-86. biegle włada sześcioma językami.

(-)

Oprócz Petra Poroszenki świętują dzisiaj wszyscy pozostali, którzy przyszli na świat 26 września, a ponadto: Aleksander, Eliasz, Korneliusz, Leoncjusz, Łukian i Mikołaj. Wszystkiego najlepszego!

(-)
Doczekaliśmy się! To już dzisiaj odbędzie się Inauguracja sezonu kulturalnego Ukraińców Warmii i Mazur w Srokowie. Wszystko rozpocznie się o godz. 15.30 – mówi przewodniczący olsztyńskiego oddziału ZUwP Stefan Migus:
– To będą dwie odsłony: o godz. 15.30 otworzymy wystawę, oficjalnie poświęconą XXX-leciu ZUwP, ale to będzie w ogóle wystawa poświęcona naszej zorganizowanej obecności na Warmii i Mazurach, czyli będziemy liczyć swoją obecność od 1947 roku. Wystawa zaczyna się cytatem Władysława Gomułki, który zalecał, czy po prostu nakazywał wojewodom nie używać wobec przesiedleńców z operacji „Wisła” określenia „Ukrainiec”. Chodziło o asymilację i chodziło o to, żeby maksymalnie po dwudziestu latach nas nie było.
Czekamy więc z zainteresowaniem na wystawę, ale oczywiście nie zabraknie też muzyki:

– Będzie koncert, też poświęcony naszej obecności na Warmii i Mazurach, a także tym wydarzeniom, które spotykały nas w ciągu tych dziesięcioleci.
Zazwyczaj przed publicznością występowali artyści z Łucka:

(-)

W tym roku wystąpią tylko młodzi artyści ze szkoły w Górowie Iławeckim – „Dumka”, „Żurawka” i grupa teatralna, a także dobrze już znany w naszym regionie zespól wokalno-instrumentalny „Słowiańska Dusza”. Na koncerty w Srokowie przychodzą nie tylko Ukraińcy:

(-) Wypowiedź w języku polskim

Tak więc kto ma ochotę, niech weźmie maseczkę i przyjdzie na 15.30 do srokowskiego domu kultury, a kto chce obejrzeć koncert nie wychodząc z domu, niech wejdzie o 16.15 na internet, na facebookowy profil olsztyńskiego koła ZUP (oupolsztyn) i ogląda on-line.
Jutro natomiast w Baniach Mazurskich o godz. 14.00 w Gminnym Ośrodku Kultury zostanie przedstawiony monodram Łukasza Staniszewskiego pt. „Słoń”. Jednak mowa nie będzie o słoniach, tylko o ludziach. Jak oceniają ten utwór widzowie?

(-) Wypowiedź w języku polskim

Początek sztuki jutro w Baniach – o godz. 14.00. Wstęp na obydwa wydarzenia jest bezpłatny.

(-)
A teraz bardzo smutna informacja z Ukrainy. Do 25 wzrosła liczba ofiar wczorajszej katastrofy lotniczej w obwodzie charkowskim na Ukrainie. Dwie osoby są ranne. Na pokładzie An-26 podróżowali uczniowie wyższej szkoły lotniczej. O szczegółach z Kijowa Paweł Buszko:

(-) Korespondencja w języku polskim

Według wstępnych danych pilot samolotu An-26 informował o awarii lewego silnika przed katastrofą – powiedział przewodniczący charkowskiej obwodowej administracji państwowej Ołeksij Kuczer.

(-)

Miejmy nadzieję, że przynajmniej przez bardzo długi czas nie będzie kolejnej podobnej wiadomości. Dzisiejszy program przygotowała i przedstawiła Jarosława Chrunik, teraz już się z wami żegnam do poniedziałku. Życzę wam mimo wszystko miłego dnia, drodzy słuchacze! (jch/bsc)

25.09.2020 – godz. 18.10 (opis do dźwięku)

Lato szybko minęło, a jesień w tym roku niezauważenie zrobiła krok na ziemi. Zatrzymamy jeszcze na troszkę lato w ciepłych wspomnieniach. Nasze tegoroczne lato było szczególne, przeformatowała je pandemia. Wydarzenia odbywały się w większości online. Nie był wyjątkiem konkurs deklamatorski organizowany przez szczeciński oddział ZUwP „Poeci Ukrainy”. Trochę ukraińskiej poezji podarują nam dzisiaj jego uczestnicy. Nauka wierszy to cudowny sposób na opanowanie języka, natomiast by udoskonalić język nie można gardzić teorią. Odrobinę teorii proponuję w następnej lekcji języka ukraińskiego. W programie „Od A do Z” z wami jest Hanna Wasilewska. Serdecznie zapraszam.

(-)

Konkurs deklamatorski „Poeci Ukrainy” trwał prawie całe lato. Zgłoszenia w postacie nagrania wideo z wierszem zbierano w Szczecinie, a na końcu sierpnia ogłoszono zwycięzców. O laureatach z naszego regionu opowiem z czasem oddzielnie. Każdy z nich zasługuje na uwagę. Natomiast dzisiaj chcę wspomnieć laureata konkursu z 2016 roku – Dawida Kuształę. Wtedy zdobyć nagrodę było o wiele trudniej, bo stanąć przed publicznością i wytrzymać wzrok setek oczu i nie zapomnieć słów to próba. Uczeń dobromiejskiego punktu nauczania języka ukraińskiego Dawid Kuształa zaprezentował swój talent wśród 70 uczestników. Wtedy konkurs deklamatorski „Poeci Ukrainy” pod hasłem „Ukraina zaczyna się od ciebie” odbywał się na żywo w Centrum Kultury Ukraińskiej w Szczecinie.

Najmłodsi mają po 6 lat. Najstarsi kończą liceum. 70 młodych deklamatorów ukraińskiego pochodzenia wzięło udział w 8 szczecińskim konkursie ukraińskiej poezji.

[fragmenty występów]

Dawid Kuształa z Dobrego Miasta reprezentował Warmię i Mazury. Jego nauczyciel języka ukraińskiego Piotr Tabaka, szczerze szczyci się zdolnym uczniem.
-Ja jestem bardzo dumny z występu Dawida, chociaż Dawid nie pokazał swojego mistrzostwa. Na pewno trochę zestresowany, bo publiczność była wymagająca. Jury. To był konkurs.
-Czy ważne są takie konkursy dla dzieci, które uczą się w punktach nauczania języka ukraińskiego.
-Dzieci mogą sprawdzić siebie, jednak to nie tylko język ukraiński, nauczyć się wierszy, ale to pokazanie publiczności piękna ukraińskiej poezji, treści wiersza, emocje ukraińskiej poezji.
-A czy udało mu się pokazać głębie emocji, jak mówił „Testament” Tarasa Szewczenki.
-Poezja Tarasa Szewczenki jest bardzo ciężka. Trzeba w nią wejść. Dla dziecka może to być ciężkie, ale nawet dobrze się z tym sprawił.
[fragmenty występów]
-Trzeba też podziękować rodzicom, którzy mi bardzo pomagają. W tym tym pani Joannie Kusztale, która wkłada wielkie siły, chociaż jest Polką .
[wypowiedź w języku polskim]
Sam Dawid po takim pozytywnym stresie, zadeklarował, że ten konkurs nie jest ostatnim.

[wypowiedź w języku polskim]
Dla mnie jako dla nauczyciela języka ukraińskiego dzieci są najważniejsze, dlatego by dzieci dzieci brały udział nie tylko w konkursach deklamatorskich, ale może to być poezja śpiewana, dziecięce festiwale, kolędy, szopki. Dziecko rozwija się. Uczy się literatury i poezji ukraińskiej. Zapoznaje się z nowymi słowami, kolegami. Najważniejsze jest przygotowanie.
W takim bojowym, ale minorowym nastroju wróciliśmy do domu. Dbajmy o język ukraiński i kulturę, o w tym siła ukraińskiego ducha.

W tym roku wśród uczestników konkursu „Poeci Ukrainy” byli i uczniowie ze szkoły w Bartoszycach. Tam dzieci dobrze mówią oboma językami: polskim i ukraińskim. I to wielka przewaga – przekonuje dyrektor placówki z ukraińskim językiem nauczania Lubomira Tchórz.
-Uważam, że to bardzo dobre dwa, trzy języka, a rozmowa w dwóch językach, tak jak nasze dzieci rozmawiają po polsku i ukraińsku, to im pomaga w nauce, pozwala im rozwijać się lepiej. Uczyć się jeszcze innych języków i tak,jak rozmawiam z naszego doświadczenia, jak przekłada się naukę, to jako szkoła z ukraińskim językiem nauczania, gdzie czasem kiedy rodzice wysyłają swoje dzieci do szkoły, to boją się, że kiedy będziemy rozmawiać po ukraińsku z dziećmi to jak będą znać język polski. Ja temu wszystkiemu zaprzeczam, a od co najmniej 10 lat, kiedy kieruję tą szkołą, muszę dowodzić rodzicom, że nasze dzieci, kiedy rozmawiamy z nimi po ukraińsku, mają najlepsze wyniki z języków obcych i z języka polskiego jeśli chodzi o egzaminy i w tym roku nawet, kiedy było nauczanie na odległość, tych kilka miesięcy, osiągnęliśmy siódmy poziom, czyli wysoki, z języka polskiego jako jedyna szkoła w mieście i powiecie, a w powiecie są 23 szkoły. Jesteśmy dumni z tego, więc jeśli przełożylibyśmy to na języki rosyjski i angielski, to także mamy 7 poziom, ale tu jest mała liczba dzieci, z języka rosyjskiego powiem nie mamy tego poziomu, bo w Polsce nie określa się tego poziomu, a język angielski składało czworo dzieci, więc okręgowa komisja egzaminacyjna tego nie wylicza, ale w zeszłym roku było 8, 7 poziom, więc jesteśmy na wyższym poziomie w Polsce, a nawet jeszcze wyżej, bo poziom polski, średni to 5, a później 6-7-8 i 9 najwyższy to wyniki naszej szkoły.
-Iloma językami mówisz?
-Zawsze powtarzam uczniom, pamiętajcie, uczymy się języka ukraińskiego, bo to języka waszych przodków. Nawet jeśli nie rozmawiacie tym językiem w domu, to kiedyś babcie i dziadkowie nim rozmawiali i jako ich potomkom warto wam znać tę tradycje, kulturę, a oprócz tego dzisiaj w Polsce mamy taką sytuację, że okazuje się, że język ukraiński jest bardzo potrzebny, bo wielu imigrantów przyjeżdża i potrzeba wielu specjalistów w różnych działkach i budownictwa, oświaty, medycyny, którzy znają język ukraiński. A nie wiecie kim będziecie w życiu, czy lekarzem, czy inżynierem, czy nauczycielem czy kim innym; my żyjemy Polska z Ukrainą blisko i ten język okazuje się w Polsce teraz bardzo potrzebny.

Jeszcze trochę poezji i odrobina teorii czeka na was w kolejnej lekcji języka ukraińskiego:

[lekcja języka ukraińskiego]

I to wszystko. W programie „Od A do Z” usłyszmy się równo za tydzień. Z wami była Hanna Wasilewska. Życzę wam dobrego humoru i ciepłego weekendu. (dw/ad)

25.09.2020 – godz. 10.50 (opis do dźwięku)

Dzień dobry, drodzy słuchacze! Witam was w piątek, 25 września, na falach Polskiego Radia Olsztyn; w studiu – Jarosława Chrunik. Dzisiaj w naszym programie będą się zmagały dwa żywioły: kultura i polityka, ale obie mają wpływ na nasze życie, więc trzeba się z tym pogodzić. W kalendarzu historycznym przeważa kultura:

(-)

25 września 1932 r. urodził się Anatolij Sołowianenko – światowej sławy ukraiński śpiewak operowy (tenor liryczno-dramatyczny) oraz działacz społeczny. Piosenki ludowe w jego wykonaniu stały się wzorem mistrzostwa wykonania dla następnych śpiewaków. Anatolij Sołowianenko nigdy nie był członkiem partii komunistycznej i nigdy nie zaśpiewał żadnej komunistycznej piosenki. Dla sceny ukraińskiej poświęcił kuszące propozycje z Teatru Wielkiego (w Moskwie) i nie wyemigrował za granicę, chociaż proponowano mu fantastyczne honoraria.

(-)

Na wasze życzenia czekają dzisiaj Semen o Julian oraz ci, którzy przyszli na świat 25 września. Wszystkiego najlepszego!
(-)

Teraz będzie połączenie dwóch żywiołów: historii i kultury: Wczoraj w Braniewie odbyło się kolejne spotkanie z serii „Spotkania z historią”, organizowane przez Towarzystwo Miłośników Ziemi Braniewskiej. Tematem spotkania była: „Akcja „Wisła” – historia i współczesność”, a prelegentem był prof. Marek Melnyk z UWM. Wśród kilkudziesięciu obecnych w Spichlerzu Mariackim osób byli zarówno Polacy, jak i Ukraińcy. Dorota Olbryś, wiceprezes Towarzystwo Miłośników Ziemi Braniewskiej zna temat nie od dzisiaj:

(-) Wypowiedź w języku polskim

Czasami jest tak, że powinniśmy spojrzeć na siebie z boku, jakbyśmy byli obserwatorami, a nie uczestnikami wydarzeń, wtedy możemy dojść do zaskakujących wniosków. Mówi Eugeniusz Skuratko, który mówi, że to spotkanie dużo mu dało:

– Dużo dało; takiego patriotyzmu nabrałem, takiej dumy! Fajnie, warto było przyjść! Warto!

To było naprawdę ciekawe i oryginalne podejście do tematu, zapytałam więc prof. Marka Melnyka, skąd wzięło się takie właśnie jego spojrzenie na problem Akcji „Wisła”:

– Ci, którzy chcą coś wiedzieć o Akcji „Wisła” w dobie internetu, komunikacji masowej, to wiedzą, trzeba już o tym pamiętać. Ale my nie znamy ukrytych procesów, takich kulturowych, związanych właśnie z tą deportacją. Chciałem zwrócić uwagę na to, że na przykład kultura ukraińska tu, na Warmii i Mazurach, jest specyficzna, ponieważ jest ona reakcją. To jest odpowiedź na to wyzwanie cywilizacyjne.

To naprawdę ciekawe podejście do sprawy i z pewnością jeszcze nie raz będziemy mówić o tym szerzej, teraz natomiast kierujemy spojrzenie na Ukrainę.
Ukraina nie uznaje legalności prezydentury Aleksandra Łukaszenki. Poinformował o tym szef ukraińskiego MSZ Dmytro Kułeba. Alaksandr Łukaszenka, mimo zarzutów o fałszerstwa wyborcze i wielotygodniowych protestów białoruskiego społeczeństwa, zorganizował niezapowiedzianą i tajną inaugurację na urząd prezydenta. O szczegółach z Kijowa Paweł Buszko:

(-) Korespondencja w języku polskim

O wiele przyjemniejsza jest kolejna wiadomość: W Jaremczu rozpoczynają się dziś XIII Polsko-Ukraińskie Spotkania. Ze względu na pandemię odbędą się one online. Tegoroczne spotkania odbędą się pod hasłem „Za naszą i waszą wolność: lekcje z przeszłości w świetle współczesnych realiów. W 100-lecie sojuszu Józefa Piłsudskiego i Symona Petlury oraz Bitwy Warszawskiej”. Szczegóły w relacji Eugeniusza Sały:

(-) Korespondencja w języku polskim
Tu już musimy się pożegnać; program przygotowali: Marian Dąbrowski i Jarosława Chrunik. Spotkamy się znowu jutro o tej samej porze, przypomnę wam o wydarzeniach w Srokowie i w baniach Mazurskich, a teraz już życzę wam miłego dnia, drodzy słuchacze! (jch/bsc)

24.09.2020 – godz. 18.10 (opis do dźwięku)

W programie „Z dnia na dzień” wita was Hanna Wasilewska. Jesień w tym roku zaczęła się niezauważalnie. Przyszła z obliczem lata, jak siostry. Na prawdę pogoda za oknem wpływa na wielu z nas. Kiedy uśmiecha się słońce, odpowiadamy tym samym, a jak pada deszcz, jest przeciwnie. Wszystko zależy od naszego wewnętrznego nastawienia. Jak nastawisz się rano, tak minie dzień – przekonany jest o tym ksiądz parafii greckokatolickiej w Cyganku, były wikariusz olsztyńskiej parafii, ojciec Paweł Potoczny, albo „Żonaty Ksiądz”. Swoim sekretem szczęśliwego życia dzieli się w mediach społecznościowych. A dzisiaj podzieli się z nami. Od razu po muzycznej przerwie
(-)
Kilka lat temu ojciec Paweł Potoczny był wikariuszem w olsztyńskiej parafii greckokatolickiej, a teraz z przyjemnością wita swoich nowych i dawnych przyjaciół w parafii w Cyganku. Tam wszyscy chętni często zatrzymują się na kawę po drodze nad morze, a przy okazji otrzymują radę od proboszcza. Większości z was przedstawiać ojca Pawła nie trzeba, a to dla tych, którzy go nie znają, przedstawia się:

Chwała Jezusowi Chrystusowi, witam wszystkich serdecznie. Nazywam się ojciec Paweł Potoczny, jestem księdzem Kościoła Greckokatolickiego; skończyłem w sierpniu tego roku 39 lat. Mam żonę, 3 dzieci, jestem na parafii służę ludziom. Żyję szczęśliwym życiem, ewangelicznym…
Dla siebie może i nie trzeba niczego więcej. Natomiast korzystne rady od szczęśliwego człowieka, księdza, potrzebne są ludziom. I żeby otrzymać taką, nie trzeba jechać do Olsztyna czy Cyganka. Teraz jest szybszy sposób – internet. Właśnie do rozmowy tam zaprasza Żonaty Ksiądz, ojciec Paweł Potoczny:
-Moja marka w sieciach społecznościowych pojawiła się, nie powiem że przypadkiem, kiedy zacząłem się przyglądać światu jak on dziś funkcjonuje. Jakie znaczenie mają sieci społecznościowe, że dzisiaj na FB, Instagramie, wchodzi nowa platforma Tik-Tok jest bardzo dużo ludzi, to jedno, naszej młodzieży, wiernych, starszych parafian, ludzi którzy są związani z nami,ale też platforma przez którą bardzo prosto jest dotrzeć do ludzi z dobrą nowiną, Ewangelią. I to jest główny cel. Żonaty ksiądz na instagramie, to po prostu nazwa profilu. Kiedy zacząłem czytać trochę o sieciach społecznościowych, specjalistów, ludzi, którzy robią na tym biznesy, swoje firmy tam przenoszą, to mówili jedno – wyróżniaj się. Bądź wyjątkowy i wtedy zwrócą na ciebie uwagę w sieciach społecznościowych i dlatego powstał w Polsce „żonaty ksiądz”, bo nazwa budzi w ludziach ciekawość. Rzymskokatoliccy księża nie mają żon i dlatego jak ktoś widzi nazwę, to pierwsze pytanie jakie dostaje z instagram – jak to możliwe. I nawiązuje się rozmowa, jak odpowiadam jak to możliwe, że ksiądz jest żonaty.
-Z czym ksiądz wychodzi do publiczności na swoich platformach? Z jakimi informacjami, z jakim celem?
-Dla mnie szczególnym momentem jest wyjście z informacją, że ksiądz to normalny człowiek, że prowadzi zwyczajne życie jak wszyscy inni ludzie. Bo pojawił się dzisiaj na świecie taki trochę stereotyp, że księża mają jakieś tam fantastyczne życie, nic nie robią. Ja się z tym nie zgadzam bardzo często. My mamy takie same życie jak inni. Mamy te same problemy, wyzwania. Ja jestem żonaty, mam rodzinę. Z tymi samymi aspektami życia spotykam się co wszyscy inni ludzi. I to jest główny przekaz. Ksiądz też człowiek, ma te same wyzwania i musi sobie z nimi radzić, mało tego musi dać też świadectwo Ewangelii tego, że można żyć w dzisiejszym świecie zgodnie z zasadami Ewangelii, dobrej nowiny, którą przynosi Jezus Chrystus. Mało tego…[niezrozumiałe]
-Ale zgodzi się ksiądz, że internet to taki wielki śmietnik, w którym można znaleźć wiele informacji, które nas odciągają od Boga, filozofii Ewangelii no i jak to rozwiązać, co do Boga a co nie?
-Ja podchodzę do tego inaczej. Patrzę na internet jak na wyzwanie. Jak na miejsce, gdzie są ludzie, gdzie są ci, którzy czekają na dobrą nowinę, do których można z nią przyjść. Poznać ich w sieciach społecznościowych; doprowadzić do spotkania w realu, w świątyni, na wspólnej modlitwie i słuchaniu Ewangelii. Internet to narzędzie. Jestem pewien, że gdyby Jezus Chrystus dziś się narodził, miałby swoje konto na FB, Instagramie, Twitterze, Tik-Toku i w innych sieciach.
-To ciekawe, można powiedzieć, że sieci społecznościowe to księdza ambona, z której mów do ludzi?
-Tak, to współczesna ambona.
-A na jakie tematy rozmawiacie? Widzę, że ksiądz wrzuca swoje zdjęcia z dnia. Najczęściej to uśmiech.
-Oczywiście, muszę być pozytywnie nastawiony. Musze, nie muszę, taki człowiek. Ja w swoim życiu zrobiłem jeden taki niuans. Dzisiaj nazwaliby to jakąś socjotechniką, dla mnie to zbyt skomplikowane, ja jestem prostym człowiekiem w podejściu do świata. Zmieniłem słowo problem na przygodę. I mam całe życie przygód. Dzisiaj trafiła mi się przygoda. Robiłem kawę i ekspres mi wystrzelił. Mam teraz dziurę w suficie i muszę posprzątać dom. Mam przygodę. Nowe doświadczenie. Mam płakać nad tym, że mam ścianę do malowania? Nie, muszę pomyśleć jak ją naprawić i chwała Bogu jeszcze żyję. Śmiałem się dzisiaj do mojej żony, że wdzięczność dzisiejszego ranka, że ty żyjesz, od dzisiaj nabiera innego wymiaru. Bo ten ekspres nie musiał wystrzelić do góry, a w miejsce gdzie stałem, a to wielkie ciśnienie. Wypadki zdarzają się w każdym domu i w moim też jak widzę dzisiaj. To jest kwestia podejścia do sprawy, kiedy jesteś nastawiony pozytywnie, że tak zdarza się, to wszystko.
-Zachęca ksiądz ludzi do zakładania podobnych kont, żeby pokazywać co się dzieje.
-Kiedy odkrywam, chociaż już bardzo rzadko; nie oglądam w ogóle telewizji i wiadomości w telewizji. U mnie telewizor nie jest włączony, chyba że oglądam z dziećmi jakąś bajkę, czy film, ale nie słucham wiadomości. Nie czytam newsów, bo na 10, 9 z nich mówi o czymś strasznym, trudnym, wtedy wydaje się cały świat jest straszny, tragedie, dramaty.
-Przepracować trzeba te negatywne rzeczy.
-Tak, to nie znaczy, że ja nie widzę tych problemów. Ja nie karmię się tym każdego dnia, bo jak stale przyjmujesz negatywne informacje, siejesz w umysł i serce zło tego świata, to jaki owoc tego będzie? Będziesz uśmiechnięty? Będziesz cieszyć się dniem, słońcem które wstało, że ty wstałeś? Wiele osób dzisiaj nie wstało, to fakt, ale ja wstałem, moja żona, dzieci, wdzięczny jestem za to i trzeba się tym cieszyć. Współczuję tym, którzy nie wstali, ich rodzicom…to nie jest powód do tego, żeby mój dzień był dramatyczny, chcę w ten dzień i życie innych ludzi wnieść trochę radości, uśmiechu.
Uśmiechać się i jeszcze raz uśmiechać się, to najlepszy lek przed wszystkim co negatywne.
(-)
Na tym nasz program dobiega końca, natomiast dobre rady Żonatego Księdza Pawła Potocznego, jeszcze nie. Kontynuacji naszej rozmowy słuchacie w kolejnych audycjach. Z wami była Hanna Wasilewska. Życzę wam dobrego wieczora i czekać będę jutro o 18:10 w programie „Od A do Z”. Do usłyszenia. (dw/bsc)

23.09.2020 – godz. 18.10 (opis do dźwięku)

Olsztyński Chór „Bel Canto” pod dyrekcją prof. Jana Połowianiuka z Wydziału Sztuki UWM zdobył I nagrodę Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego na XXXIX Międzynarodowym Festiwalu Chórów Cerkiewnych w Białymstoku. Dodatkowo prof. Jan Połowianiuk otrzymał indywidualne wyróżnienie dyrygenckie. Więcej o tym dzisiaj w „Wieczorze z ukraińską kulturą”. Przy mikrofonie Hanna Wasilewska. Witam.
(-)
XXXIX Międzynarodowy Festiwal Muzyki Cerkiewnej „Hajnówka” w Białymstoku odbył się w dniach 17-20 września w sali koncertowej Filharmonii i Opery Podlaskiej. W trakcie festiwalu zaprezentowało się 18 chórów i zespołów, w tym 8 zagranicznych. O miejsca w 3. kategoriach (chóry parafialne, amatorskie-świeckie i profesjonalne) rywalizowały chóry z: Polski, Białorusi, Litwy, Łotwy, Rosji i Ukrainy. Przesłuchania konkursowe ze względu na pandemię odbywały się nie tylko w Soborze św. Trójcy w Hajnówce, ale także online. W takich przesłuchaniach wzięły udział chóry zagraniczne. Jury festiwalu zwycięzców ogłosiło 20 września podczas Koncertu Galowego poświęconego pamięci Krzysztofa Pendereckiego. Olsztyński chór Bel Canto po raz drugi w czasie swojej istnienia zdobył pierwsze miejsce na Festiwalu Muzyki Cerkiewnej „Hajnówka” w Białymstoku. Sergiusz Petryczneko pogratulował kierownikowi chóru Janowi Połowianiukowi nagrody jeszcze w Białymstoku, bo sam też śpiewa w tym zespole. Więc specjalnie dla waz emocje i wrażenia zebrani na mikrofon.

-Spotykamy się następnego dnia po ogłoszeniu werdyktu jury i mamy dobrą wieść.

-Tak, bardzo dobry dzień, bo właśnie usłyszałem werdykt jurorów. No i co, jest pierwsze miejsce. Wieziemy do Olsztyna pierwsze miejsce. Dyplom. Główną nagrodę i wiele, wiele radości i uśmiechu. Co tu jeszcze można powiedzieć. Jestem szczęśliwy, wszyscy są szczęśliwi. Nie spodziewałem się tak prawdę mówiąc , bo wiadomo to festiwal wysokiej rangi; to Ministerstwo Kultury Polski daje klasę 0, to taki główny festiwal. Jeszcze do tej grupy należy Warszawska Jesień i Festiwal Chopinowski. I muzyka cerkiewna Hajnówka, która odbywa się w sali Opery i Filharmonii Podlaskiej w Białym Stoku. Więc ranga jest wielka. Patron honorowy Prezydenta Polski, patron artystycznym sam maestro Penderecki. Nie żyje już, ale zdążył za życia potwierdzić swój patronat. Nie zawsze zdarza się tak, że Hajnówkę się wygrywa. Pierwszy raz nam się udało, oj dawno w 1997 roku, kiedy zaczynaliśmy swoją ścieżkę muzyczną chóru, Bel Canto. Wtedy to też było niespodziewane pierwsze miejsce. Później było trzy razy; dwa razy 2 miejsce, raz 3 i teraz znów 1.
(-)
-Skorom mówimy o patronach i ojcach, to był jeszcze jeden na tym festiwalu, który był w jury.
-A no to trzeba powiedzieć, że w jury są sami wielcy artyści, dyrygenci, muzycy kompozytorzy, a sam najważniejszy to Romuald Twardowski. To już starszy człowiek, skończył dopiero co 90 lat i on jest od początku tego festiwalu. Pisze także muzykę cerkiewną, chociaż nie zaczął od razu, pisał wiele muzyki instrumentalnej, ale pochodzi on z Wilna, jest Polakiem i katolikiem, ale jak mówił sam o sobie, blisko miejsca w którym żył w Wilnie, była cerkiew do której chodził i tę cerkiewną kulturę poznawał od dziecka, a później w latach 50 jako repatriant przyjechał do Polski i tu zaczął tworzyć. Profesor na emeryturze, profesor Uniwersytetu Muzycznego im. Chopina w Warszawie, no ale to jest ważny człowiek, to jest ktoś, kto wiele zrobił w muzyce cerkiewnej i to, że ocenia on chóry, to dla nas uczestników też jest ważne, a dla mnie ważne było, że w repertuarze Bel Canto śpiewaliśmy dwa utwory Twardowskiego. Kolędę – „Nowa radist stała” i bogaty, stylizowany utwór „Alleluja”; i tak jak kiedyś z nim rozmawiałem, stylizacja polegała na tym, że on posłuchał jak grają dzwony cerkiewne i ten utwór ma naśladować wielkie dzwony, później mniejsze, i najmniejsze. I można usłyszeć w „Alleluja” Twardowskiego, jak odzywają się te dzwony.
(-)
Festiwal Muzyki Cerkiewnej jest pierwszą imprezą na świecie prezentującą muzykę cerkiewną od początku chrześcijaństwa do czasów współczesnych, ze szczególnym uwzględnieniem muzyki tworzonej przez polskich kompozytorów. Odbywa się od 1982 r. To jeden z najbardziej prestiżowych polskich konkursów muzycznych. Nadana mu przez Ministerstwo Kultury kategoria zerowa stawia go na równi z Konkursem Chopinowskim i Międzynarodowym Festiwalem Muzyki Współczesnej „Warszawska Jesień”. Podczas festiwalu muzykę cerkiewną wykonują chóry bez względu na narodowość i wyznanie, a więc nie tylko wyznawcy prawosławia, ale również katolicy, grekokatolicy, protestanci, muzułmanie, buddyści, wyznawcy judaizmu. Przez 38 lat na Festiwalu wystąpiło 895 chórów z 41 państw i 5 kontynentów.

Organizatorem Międzynarodowego Festiwalu Muzyki Cerkiewnej „Hajnówka 2020″ w Białymstoku jest Fundacja „Muzyka Cerkiewna”. Festiwal odbywa się pod patronatem Prezydenta RP i Ministra Kultury RP, patronatem artystycznym prof. Krzysztofa Pendereckiego oraz patronatem Związku Kompozytorów Polskich.
(-)
Na tym nasz „Wieczór z ukraińską kulturą” dobiega końca. Dziękujemy za uwagę. Spotkamy się tu jutro o 18:10. Wszystkiego dobrego.

22.09.2020 – godz. 18.10 (opis do dźwięku)

W programie „Kalejdoskop historyczny” wita was Hanna Wasilewska. Dobry wieczór. Dzisiaj obowiązkowa historia: ukraińska, regionalna i osobista. O rodzinie Bobrowiczów z Pasłęka opowiadałam. Dzisiaj warto przypomnieć czym żyje ta rodzina i jaką ważną robi rzecz. Zostańcie z nami.
(-)
Jakoś ponad rok temu, w poszukiwaniu ciekawych informacji w internecie, natrafiłam na stronę o badaniach i inwentaryzacji cmentarza we wsi Gorajec w powiecie lubaczowskim. Chodziło o ciąg dalszy pierwszej publikacji Adama Bobrowicza. Po ustaleniu pewnych szczegółów, okazało się, że pan Adam jest Polakiem, ale jego motywacja okazała się ciekawа. Bo czemu bada cmentarz, na którym większość pochowanych to Ukraińcy? Odpowiedź była prosta – moja żona jest Ukrainką, powiedział mi pisarz. Tak, prawdziwy pisarz. Adam Bobrowicz napisał nie jedną książkę. Są inne, tzw. wewnętrzne wydania dla rodziny. Pierwsza publiczna książka została wydana w 2014 roku. Książka „Tam jeszcze słychać szept modlitw i bicie cerkiewnych dzwonów” opisuje życie ukraińskiej ludności międzywojennej Polski na przykładzie wsi Gorajec w powiecie lubaczowskim. Odtwarza wydarzenia, z punktu widzenia ich zwyczajowego i kulturalnego życia. Pokazuje środowisko ludzi, ich poglądy, warunki historyczne, a także opisuje zwyczaje i tradycje ukraińskiej wsi. Autor zagłębia się w polsko-ukraińskie stosunki, które od dawna były trudne. Czego by nie powiedzieć o małżeństwie Bobrowiczów, to prawdziwa harmonia, wzajemne zrozumienie i wsparcie. Wielka praca wykonana razem wyjaśnia wiele. Jednak chcę przedstawić wam osobiście bohaterów naszego programu:

– [wypowiedź w języku polskim]

-Moje korzenie, moi krewni, moja mama była przesiedlona ze swoimi krewnymi, babcią i dziadkiem z Ułazowa, a mój ojciec Michał Tomkiw był mieszkańcem Gorajca. Gorajec to wieś położona na Lubaczowszczyźnie. Rodzinne korzenie mojego ojca to Gorajec. Wieś, która nas zainspirowała, a przede wszystkim mieszkańcy tej wsi zainspirowali mnie, by napisać o mieszkańcach tej wsi, o ich kulturze, bogactwie, by o tych mieszkańcach nie zapomnieć. Czemu? Może tak nieskładnie powiem, ale niezrozumiałym dla mnie jako dziecka było jak mój ojciec wspominał o tej wsi, o mieszkańcach, jak żyli, jak świętowali, jak bawili się, jaka była ich kultura. Mój ojciec nie był przesiedlony w pewnym tego słowa znaczenia, bo długo czas przebywał w lesie. Odpowiedzialny był za zaopatrzenie w żywność. Jak mój ojciec wspomniał o swoich przeżycia we wsi Gorajce byłam jeszcze bardzo małym dzieckiem. Wspomnienia i pamięć są…mają coś takiego, że małe dziecko, a potem jak człowiek już dorasta, myśli inaczej, to nie jest to samo. Ja mogę pamiętać tę wielką miłość, niesamowitą miłość do swojej wsi, do ludzi, młodzieży. Mój ojciec często wspomniał Wielkanoc, tradycje. Wspominał dom ludowy, to było takie miejsce, gdzie można powiedzieć po naszemu, była kultura, wielka kultura. Czemu tak mówię. Bo przy okazji nie tylko Wielkanocy ale i Bożego Narodzenia w domu ludowym pokazywano, nie powiem, że sztukę, ale szopkę, śpiewano gajówki, ale nie tylko takie, których trzeba było się uczyć na pamięć, ale robiono to od tak, spontanicznie. Dziewczęta chłopcom, chłopcy dziewczętom. Tak mówił mi ojciec, że to było niesamowite, że spotykali się w tym domu ludowym, bawili się, nie tylko młodzież, ale także starsi. Jak nie było domu ludowego, to mieszkańcy Gorajca, tak było myślę nie tylko w Gorajcu, to była karczma. W tej karczmie to wiadomo jak w karczmie. Ale jak wybudowano domu ludowy to było takie miejsce, gdzie zbierała się młodzież, byli uczniowie i nauczyciele; właśnie a propos nauczycieli; mój ojciec z sercem wspominał swoich nauczycieli. Jak nauczyciele właśnie uczyli ich, żeby kochać swój kraj szanować kulturę, zwyczaje.

Właśnie ze szkolnej ławy zaczęła się polsko-ukraińska historia małżeństwa Bobrowiczówa, urodziła się miłość, a z czasem wspólne zainteresowania i marzenia.

[wypowiedź w języku polskim]

Dlaczego miałam taką myśl, właściwie marzenie. To było moje marzenie, by to gdzieś zapisać. Dla mnie słowo pisane to bogactwo, które nie mija. To jest coś takiego, że jak nas nie będzie to słowo zostanie. Nie tylko dla naszych dzieci i wnuków, ale i dla mieszkańców i ich kolejnych pokoleń nie tylko w Gorajcu, bo ta książka pt. „Tam słychać jeszcze szept modlitwy i bicie cerkiewnych dzwonów” jest już prawie na całym świecie . Trafiła i do USA, Australii, Ukrainy i całej Polski.
Jeszcze powrócimy do Gorajca i rodziny Bobrowiczów. No a teraz czas na inny ukraiński zabytek – literacki. Kolejny fragment Eneidy Iwana Kotlarewskiego:
[Eneida]
Upływa nasz czas antenowy, więc będziemy się żegnać. Program przygotowała i poprowadziła Hanna Wasilewska. Dziękuję za uwagę i zapraszam jutro do radioodbiorników na „wieczór z ukraińską kulturą”. (dw/bsc)

22.09.2020 – godz. 10.50 (opis do dźwięku)

Dzień dobry, drodzy słuchacze! Witam was we wtorkowe przedpołudnie na falach Radia Olsztyn, w studiu – Jarosława Chrunik. Powoli ośmielamy się wbrew koronawirusowi organizować nasze tradycyjne i całkiem nowe imprezy. Dzisiaj usłyszycie o dwóch z nich, ale będzie ich więcej i z czasem będziemy was informować o wszystkich, o których sami będziemy wiedzieć. Najpierw – jak zawsze: pamiętamy o tym, co było:
(-)
22 września 1939 roku odbyła się wspólna radziecko-nazistowska parada w Brześciu. Wydarzenie sfilmowała niemiecka służba propagandowa „Die Deutsche Wochenschau”. Historyk Mychajło Meltiuchow zaznacza, że w tym czasie Niemcy na wszelkie sposoby starały się zademonstrować Anglii i Francji, że ZSRR jest ich sojusznikiem, podczas gdy w samym ZSRR starano się podkreślać swoją „neutralność”.
(-)

1909 roku zmarł Mykoła Muraszko – ukraiński malarz, pedagog. W 1875 roku u siebie w domu zorganizował szkołę malarska i stanął na jej czele. Całe swoje życie i siły twórcze skierował na wychowanie malarzy ukraińskich, zaszczepiając swoim wychowankom miłość do sztuki. Wielu jego uczniów kontynuowało i rozwinęło w sztuce ukraińskiej tradycje malarstwa realistycznego, zapoczątkowane przez Kijowską Szkołę Malarską Mykoły Muraszki.

(-)

Dzisiaj piękną pogodę do świętowania mają: Anna, Józef i wszyscy urodzeni 22 września. Wszystkiego najlepszego!

(-)

Dzisiaj chcę wam przybliżyć postać mojego kolegi, Łukasza Staniszewskiego, ale nie dlatego, że jest to mój kolega (choć bardzo się z tego cieszę), lecz dlatego, że jest to obiecujący literat, który całkiem niedawno objawił swój talent. Łukasz Staniszewski (ur. 1975), współpracownik Radia Olsztyn, jest pisarzem, dramaturgiem i twórcą scenariuszy słuchowisk radiowych. Niedawno nakładem Wydawnictwa Literackiego ukazał się jego debiutancki tom opowiadań „Małe Grozy – opowiadania warmińskie”. Za swoją twórczość otrzymał liczne nagrody na ogólnopolskich konkursach literackich. Został też doceniony jako dramaturg i autor słuchowisk (m.in. na Festiwalu „Dwa Teatry” w Sopocie i w konkursie Teatru Polskiego Radia).

Otrzymał III nagrodę za słuchowisko „Siłacze” w konkursie zorganizowanym z okazji jubileuszu 100-lecia istnienia Stowarzyszenia Autorów ZAiKS i 90. rocznicy nadania pierwszego oryginalnego polskiego słuchowiska przez Polskie Radio. Warto dodać, że na ten konkurs nadesłano 114 prac. Jest też autorem innych docenianych w całej Polsce słuchowisk, takich jak „Halo, Ziemia”, „Zachwyceni”, „Cebula”. Każde z nich porusza i zmusza do refleksji nad wyższymi wartościami i człowieczeństwem każdego z nas, a jednocześnie autor posługuje się bardzo dostępnym i zrozumiałym dla każdego językiem. A teraz dla mieszkańców Bań Mazurskich i okolic mam dobrą wiadomość: skoro trudno jest w czasie wszelkich ograniczeń wybrać się do teatru, to teatr przyjedzie do was. Już w najbliższą niedzielę, 27 września o godz. 14-tej w Gminnym Ośrodku Kultury w Baniach Mazurskich zostanie zaprezentowany monodram Łukasza Staniszewskiego pt. „Słoń”. Jeśli ktoś myśli, że to będzie o Afryce czy o safari, to jest w wielkim błędzie. Może troszkę o safari, ale w bardzo przenośnym znaczeniu. Sama widziałam ten monodram już dwa razy i z przyjemnością obejrzę jeszcze raz, ale nie zdradzę wam jego treści, powiem tylko, że ta opowieść może dotyczyć każdego z nas. Moim zdaniem ten spektakl da do myślenia zarówno przedstawicielom mniejszości, jak i większości, które przecież muszą współistnieć obok siebie i ze sobą. Po spektaklu odbędzie się spotkanie z Łukaszem Staniszewskim i aktorem Dariuszem Siastaczem.

W sierpniu na Starówce w Olsztynie też był grany ten spektakl, oto jakimi refleksjami dzielili się widzowie:

(-)

Mama autora, pani Halina Staniszewska, też była wśród widzów:

(-)

Przypominam: w niedzielę 27 września w w Gminnym Ośrodku Kultury w Baniach Mazurskich o godz. 14-tej można obejrzeć monodram „Słoń”. Nie powinno was tam zabraknąć.
Nie zapomnijcie też, że dzień wcześniej, w sobotę 26 września w Srokowie odbędzie się Inauguracja sezonu kulturalnego Ukraińców Warmii i Mazur. Najpierw o godz 15.30 zostanie otwarta wystawa poświęcona obecności Ukraińców na Warmii i Mazurach od 1947 roku, a o godz. 16.15 rozpocznie się koncert, w którym wezmą udział zespoły ze szkoły w Górowie Iławeckim („Dumka”, „Żurawka” i grupa teatralna), a także dobrze już znany nam zespół wokalno-instrumentalny z Gdańska „Słowiańska Dusza”.

(-)

Będziemy wam jeszcze o tych i innych wydarzeniach przypominać, a teraz pora już się pożegnać. Audycję przygotowała i przedstawiła Jarosława Chrunik. Ponownie usłyszymy się jutro o tej samej porze, a teraz życzę wam miłego dnia, drodzy słuchacze! (jch/apod)

21.09.2020 – godz. 18.10 (opis do dźwięku)

Dzień dobry, drodzy słuchacze! Spotykamy się w eterze Radia Olsztyn w programie „Kamo hriadeszy”; w studiu – Jarosława Chrunik. Dzisiaj rozpoczynamy rok cerkiewny – obchodzimy święto Narodzenia NMP. Jest to jedno z dwunastu największych świąt religijnych w roku, ale mało które jest tak radosne jak właśnie to – historia Joachima i Anny po raz kolejny pokazuje nam, że dla Boga nie istnieją rzeczy niemożliwe, to nasz ludzki rozum nie zawsze potrafi wszystko logicznie wytłumaczyć. Każde święto jest dobrą okazją, żeby porozmawiać o naszym chrześcijaństwie, o wierze i wątpliwościach. Tak tez będzie i dzisiaj, a zaczniemy od pradawnej „Kroniki lat minionych” Nestora Latopisca:

(-) Fragment „Kroniki”
Warto zastanawiać się nad sensem życia, zwłaszcza wtedy, gdy mowa jest o historiach, których nie potrafi ogarnąć ludzki umysł. Ale na tym właśnie polega wiara. Wczoraj rozmawiałam z ks. Janem Hałuszką o fenomenie przypadku Joachima i Anny, który długie lata czekali na dziecko, a doczekali się go dopiero u schyłku lat. Podobnie było kiedyś z Abrahamem i Sarą. Tak, jakby Bóg specjalnie chciał przypomnieć nam, że On może wszystko.
– To jest tak w historii całego naszego zbawienia, że wydaje się, że pewne rzeczy są niemożliwe, jednak Bóg pokazuje, że On, jako Stwórca ma władze nad wszystkim. I jak mówi apostoł Paweł, że nasza siła przejawia się w naszej bezsilności. I myślę, że to powinno być tez w naszym życiu codziennym, że gdy liczymy tylko na własne siły, to wielu rzeczy nie możemy zrealizować; pewne rzeczy są niemożliwe, żeby je zrobić. Ale gdy bardziej będziemy liczyć na Boga, wtedy okaże się, że te rzeczy, które wydawały się niemożliwe do osiągnięcia, można osiągnąć i są one realne. Myślę, że to ma nam pokazać też nasze miejsce w naszym życiu, że powinniśmy pamiętać, że jednak jesteśmy zależni od Boga. Gdy będziemy umiejętnie wypełniać Jego wolę w naszym życiu, to wiele rzeczy będzie dla nas prostszych i będziemy mogli je zrealizować.

– Tu jest jeszcze ważne taki jakby dialog człowieka z Bogiem. czyli: Joachim i Anna modlili się o dziecko i przyrzekli, że jeśli otrzymają takie błogosławieństwo i urodzi się im dziecko, to poświecą to dziecko Bogu. I słowa dotrzymali.

– Tak, ważne, żeby być uczciwym i dobrym w swoim życiu. Jak tez czytamy w Ewangelii – oni oczekiwali, mieli nadzieję, że będą jednak mieli dziecko i choć byli w zaawansowanym wieku, to nie byli zbuntowani przeciwko Bogu, oni cały czas żyli w tej nadzieli, ale w dobrym, pobożnym życiu. I myślę, że ten dialog z Bogiem nam też jest potrzebny, bo to jest z jednej strony modlitwa, ale z drugiej strony my tez pokazujemy, że się staramy, działamy. Może czasami nam pewne rzeczy nie wychodzą, ale chcemy pokazać Bogu, że chcemy Mu wierzyć, zawierzyć i żeby dzięki temu nam pomagał i prowadził.

– Nie ma wielu takich ludzi, którzy potrafią do końca zawierzyć. Znamy historię Hioba, który najpierw stracił wszystko; wszystko co najcenniejsze, bo majątek majątkiem, ale stracił żonę i dzieci, a mimo to nie złorzeczył Bogu. Potem otrzymał wszystko. I tak samo wiemy, że Anna, będąca już w starszym wieku, wyszła do ogrodu, tam ptaki śpiewały; mówi: „Nawet takie małe ptaki maja swoje pisklęta, a ja nie mam” i nie był to wyrzut, tylko żal, że nie miała szczęścia.

– No, na pewno – bycie doskonałym możemy zrealizować, albo i nie zrealizujemy w naszym życiu. Ale mamy brać za wzór tych, którzy potrafili całkowicie zawierzyć Bogu i starać się być takim samym. Oczywiście, tak jak i Hiob – chociaż wiele stracił, do końca był wierny Bogu i wiedział, że koniec końców Bóg mu to wynagrodzi. I tak samo musi być w naszym życiu. Tu, na ziemi powinniśmy dążyć do tej doskonałości, do której nas Jezus Chrystus nawołuje i też starać się w tym zawierzeniu właśnie być do końca konsekwentnym, bo my zawsze patrzymy na świat tymi naszymi ludzkimi oczyma, co nie zawsze jest takie samo w Boskich planach i zgodne z wola Boga. Bo my chcemy jakby rozkazać Bogu jak mamy zrealizować pewne rzeczy, a to zależy od Boga. Kiedyś ktoś powiedział, że my dajemy Bogu już zapisaną kartkę, co On ma nam zrobić i jak zrobić, a to powinno być inaczej: mamy dać Bogu pustą kartkę, żeby to On nam napisał jak mamy to zrobić. I to jest właśnie ta różnica tego naszego zawierzenia, ale i bycia tą Bożą osobą, która potrafi widzieć Boże plany w swoim życiu i zawsze patrzeć na koniec, na to, że mamy osiągnąć Królestwo Niebieskie.

– A poza tym, skoro już mówimy o dążeniu do doskonałości, nie mieć nigdy pretensji do Boga. Pamiętam takie kazanie, może sprzed trzydziestu lat, gdy ksiądz (już nawet nie pamiętam jaki) opowiadał historie pewnego człowieka, który musiał pożegnać się z bratem, takie były czasy; brat wyjechał do Australii, parędziesiąt lat się nie widzieli i nagle przychodzi wiadomość, że brat zmarł. I wybiera się na pogrzeb, mówi, że chociaż ostatni raz pożegnać się z bratem. Kupił bilety na samolot, jedzie, ale jakaś jedna przeszkoda, druga, trzecia i on nie zdąża na samolot. Usiadł wtedy na tym lotnisku i mówi: „Boże, tyle lat, ja tak bardzo chciałem i Ty nie pozwoliłeś mi się pożegnać!”. Minęło kilka godzin i raptem przychodzi informacja, że ten samolot uległ katastrofie i wszyscy ludzie zginęli. I wtedy ten człowiek zrozumiał, że Bóg go uratował. A mi się wydaje, że my nie powinniśmy mieć pretensji, gdy nam coś nie wychodzi, można powiedzieć: „O, Bóg nie wysłuchał mojej modlitwy!”. Zachowujemy się wtedy jak nie-chrześcijanie, bo powinniśmy rozumieć, że to, co jest tutaj na ziemi, nie jest tak ważne jak to, co jest po tej drugiej stronie. I nawet jeśli nie otrzymamy tu tego o co prosimy, to ważniejsze jest to, co będzie potem w wieczności.

– Tak, nasz cel to wieczność i zawsze powinniśmy o tym pamiętać. Wszystkie te ziemskie rzeczy, które mamy, nie są niezbędne do tego, żeby to zbawienie otrzymać. Ale oczywiście, że każdy człowiek, który żyje tu na ziemi, chce tak się urządzać, żeby mieć spokojne życie i do tej wieczności dążyć. Ale tez trzeba pamiętać o drugiej rzeczy – że prosimy Boga i chcemy, żeby zrobił tak jak my chcemy. Czasami trzeba się zatrzymać i rozejrzeć wokół, bo może to, o co prosimy, Bóg realizuje w całkiem inny sposób. To jest ważne, żebyśmy my, jako chrześcijanie, mieli taką refleksję; spojrzeli na siebie jakby z boku, spojrzeli na innych ludzi, inne okoliczności, które mamy; żebyśmy zobaczyli i docenili to, co Bóg nam daje. Właśnie ta wdzięczność Bogu jest potrzebna dla naszego życia, żebyśmy umieli dostrzec jak wiele jednak otrzymujemy i jak Bóg robi różne rzeczy dla nas, żebyśmy mogli po prostu być wierzącymi i zbawienie – ten dar przez nas nie zasłużony – żebyśmy jednak otrzymali i żebyśmy zawsze o tym pamiętali.

– I dziękować Bogu za wszystko.

– Tak jak śpiewamy na liturgii – „i wszystkich, i wszystko”. To jest ważne, żeby i te dobre, ale i te złe rzeczy, które bardzo często pokazują nam nasze miejsce w życiu, żebyśmy umieli docenić i to, co mamy dobrego i żeby podziękować też innym ludziom.

W świątyniach święci się chleb z tegorocznego urodzaju i miód – jest to symboliczne podziękowanie Bogu za plony, które dała tego roku ziemia:

(-) Poświęcenie chleba
O święcie Narodzenia NMP opowiedział też 4 Kanał TV Ukrainy; autorka materiału – Chrystyna Salij, a jej rozmówcą jest ks. Ihor Pryjdun z Soboru Narodzenia Chrystusa Prawosławnej Cerkwi Ukrainy w Tarnopolu:

– Jednym z największych świąt w roku cerkiewnym jest święto Narodzenia NMP. Z przekazów hagiograficznych wiadomo, że Bogurodzica urodziła się w Nazarecie. Jej rodzice – Joachim i Anna – byli pobożni i bogaci. 1/3 swoich dochodów ofiarowali na świątynię, kolejna 1/3 oddawali biednym, a z trzeciej żyli sami. Czcigodni Joachim i Anna przeżyli w małżeństwie do starości, jednak nie mieli dzieci. W tamtych czasach u Żydów było to traktowane jako kara Boża:

– Pewnego razu, gdy po raz kolejny Joachim przyniósł ofiarę do Świątyni Jerozolimskiej, kapłan nawet od niego tej ofiary nie przyjął. Powiedział, że „skoro Bóg cię ukarał bezdzietnością, to i ja od ciebie ofiary nie przyjmę. Joachim bardzo się rozczarował i poszedł tam, gdzie pasły się jego stada. I tam modlił się, żeby Pan zesłał im dziecko. I Bóg wysłuchał jego modlitwy.
Dzięki postowi i szczerej modlitwie Joachimowi i Annie na stare lata urodziła się córka, którą na polecenie Anioła rodzice nazwali Marią. Jeszcze przed narodzeniem NMP Joachim i Anna obiecali poświęcić swoje dziecię na służenie Panu, nawet nie domyślając się, że właśnie Maria miała zostać Matką Syna Bożego:
– Fenomen święta Narodzin NMP polega na tym, że my czcimy tę, która urodziła Syna Bożego. Niejako obchodzimy narodziny Przenajświętszej Bogurodzicy. „Jestem światłością dla świata”, – mówi Chrystus, ale nie byłoby „światłości dla świata”, gdyby nie narodziła się Przenajświętsza Bogurodzica.
Narodziny Bogurodzicy są szczególnym źródłem radości dla chrześcijan. To jest nie tylko koniec bezdzietności czcigodnych Joachima i Anny – to jest odpowiedź na nasze modlitwy i początek zbawienia świata.
– Dla nas pouczające jest to, że Joachim i Anna przez całe swoje życie byli bezdzietni, ale nigdy nie narzekali na Boga. Tak samo i my w swoim życiu, jakich by krzyży próby nie posyłał nam Pan Bóg, powinniśmy je zawsze nieść z wielką nadzieją, na Boże miłosierdzie w rozważaniach o zamyśle i wielkiej mądrości Bożej.

(-)

Do końca dnia jeszcze troszkę zostało czasu, więc życzę wam miłego świętowania, a wszystkim kobietom, które zanosiły dzisiaj swoje modlitwy do Bogurodzicy – żeby wasze prośby zostały jak najszybciej wysłuchane. Z wami była Jarosława Chrunik, dziękuję wam za uwagę i żegnam się do jutra, do godz. 10.50. Wszystkiego dobrego, drodzy słuchacze! (jch/ad)

21.09.2020 – godz. 10.50 (opis do dźwięku)

Dzień dobry, drodzy słuchacze! Witam was w poniedziałek, 21 września, na falach Radia Olsztyn. Dzisiaj razem rozpoczynamy nie tylko nowy tydzień, ale i nową porę roku – od dzisiaj zaczyna się już jesień. Powitała nas ona wyjątkowo piękną, słoneczną pogodą, chociaż też całkiem jesiennym chłodem. A ponadto rozpoczynamy tez nowy rok cerkiewny – dzisiaj obchodzimy święto Narodzin NMP. Pod ręką leży kalendarz historyczny, więc zajrzyjmy najpierw do niego:

(-)

21 września 1709 zmarł Iwan Mazepa – ukraiński działacz wojskowy, polityczny i społeczny; Hetman Wojska Zaporoskiego, przywódca Hetmanatu. Po wybraniu na hetmana starał się odnowić autorytet Hetmanatu na Ukrainie. W Wojnie Północnej 1708 roku przeszedł na stronę Szwedów. Po porażce pod Połtawa musiał przenieść się do Księstwa Mołdawskiego.

(-)

1944 r. zmarł Ołeksandr Koszyc – ukraiński dyrygent chóralny i kompozytor, etnograf i pisarz-memuarysta. Ukraińska kapela republikańska Ołeksandra Koszyca z sukcesem koncertowała w stolicach europejskich i za oceanem. W Nowym Jorku w 1922 r. po raz pierwszy chór wykonał „Szczedryk” M. Łeontowycza, który później zdobył popularność na całym świecie.

(-)

Imieniny obchodzą dzisiaj Maria i Georgij, a z nimi świętują tez urodzeni 21 września. Wszystkiego najlepszego!

(-)

Wzmianka o „Szczedryku” już nas trochę wprowadziła w świąteczny nastrój – i bardzo dobrze, ponieważ dzisiaj jest bardzo ważne święto – Narodziny NMP. Jak czytamy na stronie visnyk.poltava.ua,

w tradycji ludowej to święto nazywane jest też „Druga Niepokalana”, w odróżnieniu od „Pierwszej Niepokalanej”, czyli „Zaśnięcia NMP” (28 sierpnia). Ze świętem powiązany jest dawny zwyczaj, gdy bezdzietne kobiety zapraszały na obiad ubogich, „żeby modlili się za ich dzieci”. Również z Druga Niepokalaną powiązany jest ostatni termin przygotowywania ziół leczniczych – uważano, że zioła zebrane między Pierwszą i Drugą Niepokalaną mają szczególną moc. Przodkowie nasi wierzyli, że pogoda na Niepokalaną pokaże jaka będzie pogoda przez całą jesień.
Narodziny NMP albo Druga Niepokalana – to wielkie święto. Jego początek bierze się z historii biblijnego małżeństwa – Joachima i Anny, którzy prowadzili uczciwe, pobożne życie, przeżyli razem wiele lat, do starości, ale nie doczekali się potomstwa. Dopiero u schyłku życia, gdy wydawało się to już niemożliwe, Anna powiła córkę, która potem została Matką Jezusa. Jak mówi proboszcz parafii greckokatolickiej w Morągu, ks. Roman Storoniak, w życiu tych ludzi stale obecna była wiara, nadzieja i miłość:

– Bez tych trzech cnót – wiary, nadziei i miłości – nie można żyć.

– Narodziny NMP, powiedziałabym tak: była wiara; przyszła na świat Bogurodzica i pojawiła się nadzieja (mam na myśli chrześcijan) i na Krzyżu została dopełniona miłość – czy można to tak interpretować?

– Można to tak interpretować, tylko że chrześcijanin rodzi się z tymi trzema cnotami, one muszą być od początku, dlatego że my wierząc mamy tę nadzieję, że przyjdzie Jezus po raz drugi. Tak samo i rodzice mieli nadzieję – Joachim i Anna – że będą mieli dziecko i wierzyli w to. A ich miłość do Boga i do siebie nawzajem tego dopełniła. Tak że miłość w wymiarze Chrystusa – to jest przyjmować drugiego człowieka takim, jaki on jest. To jest ta miłość, która istnieje w życiu małżeńskim, w życiu społecznym, w życiu parafialnym. Natrafia ona na różne przeszkody, różne problemy, ale jeśli jesteśmy w stanie je pokonać, to jest to prawdziwa miłość.
W świątyniach tego dnia zawsze odprawiane są uroczyste liturgie i wszyscy wierni starają się wziąć w nich udział. W cerkwiach święci się chleb z tegorocznego urodzaju i miód. Jest to symboliczne podziękowanie Bogu za płody, które dała ziemia:

(-)

Istnieją też inne zwyczaje jak spędzić ten dzień. Kobiety tego dnia ozdabiają ikony Bogurodzicy kalina i późnymi kwiatami, stawiają świece w cerkwiach przy ikonach Matki Bożej. Bezdzietne kobiety zwracają się tego dnia ze szczególną modlitwą do Niepokalanej Bogurodzicy – uważa się, że modlitwa w tym dniu pomoże w spełnieniu się ich życzenia posiadania dzieci. Dawniej na to święto piekło się bułeczki z wyciśniętymi na nich literami RB (Rizdwo Bohorodyci) (Narodziny NMP). Takimi bułeczkami częstowano wszystkich, kto wchodził do domu. gospodynie obowiązkowo gotowały zupę grzybową lub rybną, a także piekły bułki z rybami i grzybami.

Na Narodziny NMP przygotowuje się kalinę: w tradycji ludowej uważano, że „jak wypijesz kaliny na „Najczystszą”, to od wszelkich chorób będziesz czysty”. Tego dnia szczególną uwagę przywiązuje się do dobroczynności, uważano, że jeśli kobieta obdaruje tego dnia niezamożnych, to Bogurodzica obdaruje ją dostatkiem w domu.

Za szczególnie skuteczne uważane były tego dnia kobiece modlitwy, skierowane do NMP: kobiety prosiły Matkę-Orędowniczkę o pokój i szczęście rodzinne, zdrowie dla dzieci. Dobrą oznaka było umyć się wodą z rzeki o świcie – dla dziewcząt wróżyło to szybkie zamążpójście, a zamężnym kobietom to, że długo pozostaną młode i piękne. Również tego dnia należało obowiązkowo odwiedzić tych, kto niedawno wyprawił wesele, a także dzieci, które założyły już swoje rodziny, odwiedzają rodziców.

(-)

Wieczorem porozmawiamy dłużej o święcie Narodzin NMP, a teraz czas już się pożegnać. Program przygotowała i przedstawiła Jarosława Chrunik i ja życzę wam pięknego dnia i pięknej jesieni. Do usłyszenia wieczorem o godz. 18.10. Wszystkiego dobrego! (jch/bsc)

19.09.2020 – godz. 10.50 (opis do dźwięku)

Jesteśmy Ukraińcami i będziemy. Pod takim hasłem równo za tydzień Ukraińcy Warmii i Mazur po raz 25 otworzą sezon kulturalny w Srokowie. Ministrowie spraw zagranicznych Ukrainy, Polski i Litwy spotkali się w Kijowie w ramach lubelskiego trójkąta – czytamy na stronach MSZ Ukrainy. Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski otworzył manewry Rapid Trident 2020. Ukraińska straż graniczna donosi o próbach nielegalnego przekroczenia granicy przez religijnych Żydów — Chasydów. Dokładniej opowiem o tym za chwilę. Dziś sobota 19 września. Przy mikrofonie Hanna Wasilewska. Dzień dobry.

(-)

Jesteśmy Ukraińcami i będziemy. Pod takim hasłem równo za tydzień Ukraińcy Warmii i Mazur po raz 25 otworzą sezon kulturalny w Srokowie. Inauguracja sezonu kulturalnego Ukraińców Warmii i Mazur odbędzie się w srokowskim centrum kultury na żywo przy zachowaniu norm sanitarnych. Na scenie pojawi się zespół pieśni i tańca Dumka i zespół wokalny Żurawka z Górowa Iławeckiego, grupa teatralna zespołu szkół z ukraińskim językiem nauczania w Górowie Iławeckim i wokalno-instrumentalna grupa Słowiańska Dusza z Gdańska. Poza koncertem otwarta zostanie wystawa pod nazwą „Nas miało nie być” poświęcona 30-leciu ZUwP. Otwarcie kulturalnego sezonu Ukraińców Warmii i Mazur odbędzie się pod patronatem medialnym Radia Olsztyn. Początek wydarzenia o 15:30. Wstęp wolny.

(-)

Ministrowie spraw zagranicznych Ukrainy, Polski i Litwy spotkali się w Kijowie w ramach lubelskiego trójkąta – czytamy na stronach MSZ Ukrainy. 17 września miało miejsce pierwsze spotkanie, w formacie wideokonferencji, koordynatorów państwowych trójkąta lubelskiego, stworzonego przez ministrów spraw zagranicznych Ukrainy, Polski i Litwy w lipcu tegor oku. Koordynatorami tego trójstronnego mechanizmu współpracy są zastępcy ministrów spraw zagranicznych: Wasyl Bodnar (Ukraina), Marcin Przydacz (Polska) i Dalius Czekuolis (Litwa). Strony omówiły przygotowanie następnego spotkania szefów MSZ trójkąta lubelskiego, które z inicjatywy ministra Dmytra Kuleby ma odbywać się w Kijowie. Koordynatorzy narodowi wyznaczyli główne kierunki działalności trójkąta lubelskiego i zgodzili się zachować działanie formatu na różnych poziomach pracy. W trakcie spotkania uzgodniono podstawowe zasady działalności trójkąta lubelskiego i określono plany wzajemnego działania w najbliższej perspektywie. Jednym z podstawowych zadań ma być koordynacja działania trzech państw w efektywnym przeciwdziałaniu aktualnym wyzwaniom i zagrożeniom naszego wspólnego bezpieczeństwa. Wśród tematów priorytetowych wspólne przeciwdziałanie zagrożeniom hybrydowym ze strony Rosji, głównie w walce z dezinformacją. Oddzielnie zaznaczono wagę zachowania ścisłej współpracy w ramach organizacji międzynarodowych. Zastępcy ministrów ustalili także rozpoczęcie trójstronnych konsultacji na poziomie dyrektorów departamentów MSZ trzech państw. Szczególną uwagę koordynatorzy skupili na sytuacji na Białorusi i innych krajach regionu. Wasyl Bodnar wyraził wdzięczność wobec partnerów za niezmienne wsparcie spójności terytorialnej i suwerenności naszego kraju i wsparcie w przeciwdziałaniu rosyjskiej agresji. Poinformował także swoich kolegów o głównych celach krymskiej platformy i zaprosił Polskę oraz Litwę do aktywnej współpracy w ramach platformy, celem której jest doprowadzenie o pozbycia się okupacji Krymu.

(-)

Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski otworzył manewry Rapid Trident 2020. Oprócz ukraińskich żołnierzy biorą w nich udział wojskowi z krajów NATO. Wspólne ćwiczenia, w ocenie ukraińskiego prezydenta, to krok do członkostwa Ukrainy w Sojuszu. O szczegółach z Kijowa Paweł Buszko:

[korespondencja w języku polskim]

Ukraińska straż graniczna donosi o próbach nielegalnego przekroczenia granicy przez religijnych żydów – chasydów, którzy mimo zakazu wjazdu dla cudzoziemców chcieli trafić do ukraińskiego miasta Humań. Łącznie kilkunastu chasydów chciało dostać się na Ukrainę. Chasydzi, co roku wczesną jesienią na święto Rosz- Haszana pielgrzymują do Humania w obwodzie czerkaskim do grobu cadyka Nachmana. O szczegółach z Kijowa Paweł Buszko

[korespondencja w języku polskim]

Tym kończymy nasz tygodniowy maraton informacyjny. Świeże wiadomości po ukraińsku usłyszycie od poniedziałku do soboty o 10:50. Program przygotowała i poprowadziła Hanna Wasilewska. Wszystkiego dobrego. (dw/ad)

18.09.2020 – godz. 18.10 (opis do dźwięku)

W programie „Od A do Z” wita was Hanna Wasilewska. Dzisiaj porozmawiamy o dyskryminacji dzieci w szkołach, na kilka minut przeniesiemy się do Bartoszyc. Tam młodzi radiowcy-absolwenci mają dla was niespodziankę na pożegnanie. A później, jak co piątek, siądziemy do ławek i pouczymy się języka ojczystego. Zaczynamy.

(-)

W Polsce wzrosła liczba negatywnych zwrotów co do Ukraińców, a przez napływ imigrantów z Ukrainy zaostrza się sprawa dyskryminacji dzieci w szkołach na gruncie narodowym. Danymi statystycznymi w tej sprawie podzielili się pracownicy Uniwersytetu Jagiellońskiego na konferencji „Integracja dzieci obcokrajowców – przykłady dobrych praktyk” Wydarzenie odbyło się w Olsztynie w zeszłą środę w ramach projektu „Wsparcie w adaptacji i integracji imigrantów na Warmii i Mazurach”. Jako pierwsza wystąpiła psycholog, pracownik naukowy Uniwersytetu Jagiellońskiego Joanna Grzymała-Mościska, która prowadziła badania na temat dyskryminacji dzieci w polskich szkołach. Mówi, że w ostatnim czasie szybko rości poziom języka nienawiści, szczególnie wśród młodzieży:

[wypowiedź w języku polskim]

Właśnie taką, według słów dyrektor, jest szkoła podstawowa Łesi Ukrainki w Bartoszycach. Natomiast problem jest, bo adaptacja dzieci z doświadczeniem migracji jest złożonym procesem psychologicznym i nie każdy zdatny jest pokonać te przeszkody. Więc w szkole ukraińskiej dziecko z Ukrainy może czuć się źle, a przyczyna to nie bariera językowa czy dyskryminacja – to sprawa psychologii – mówi Lubomira Tchórz.

-Ogólnie to dzieci bardzo spokojne, wyciszone, izolują same siebie przed innymi dziećmi, nie ciągnie ich do integracji, aktywności. Ale nad nimi także pracujemy i mam nadzieję, że rok-dwa i te dzieci tak samo będą funkcjonować, rozwijać się, aktywnie brać udział w życiu szkoły.

– Jeśli chodzi o dyskryminację, której w waszej szkole nie może być, bo to szkoła dla Ukraińców, chodzi o dyskryminację w ogóle w Polsce, mieście, Bartoszycach. Czy bywały u was takie wypadki, czy w waszej szkole pedagog, psycholog pracuje w tym kierunku?

-Na szczęście muszę powiedzieć, że takich zgłoszeń nie było i dotąd nie ma, że ktoś dyskryminuje nasze dzieci z powodu pochodzenia czy nauki w ukraińskiej szkole i to pozytywne zjawisko pomimo różnych sytuacji politycznych, mimo filmów, które są antyukraińskie, nawet ten Wołyń, głośno mówiono o tym w telewizji i też mnie pytali niektórzy dziennikarze jak to wygląda, zawsze mówiłam, że wierzę w mądrość nauczycieli i naszej szkoły i innych szkół, szczególnie historyków, którzy potrafią te problemy wyjaśniać dzieciom i nie nastawiać negatywnie do dzieci innego pochodzenia, innej narodowości, w ogóle innych. Tu chodzi w tym przypadku o ukraińskie dzieci, także nie mieliśmy takich problemów; żebyśmy musieli rozwiązywać problemy dyskryminacji czy w środowisku, czy w naszej szkolnej grupie. I muszę przyznać, że w naszej szkole uczą się dzieci różnych wyznań, ale też z tej przyczyny nie ma jakichś nieporozumień i wszystkie dzieci są otwarte na każde inne dziecko, które przychodzi, pojawia się, z innym wyznaniem czy przyjeżdża z Ukrainy, czy teraz mamy dzieci z Anglii, polskie dzieci, które wróciły z Anglii, już wracają ukraińskie dzieci z Anglii, które będą uczyć się w naszej szkole, mam nadzieję, bo takie mam zgłoszenie. Nasze dzieci rozumieją, są nastawione pozytywnie, bo u nas jest wiele dzieci ze szczególnymi potrzebami i uczymy dzieci, żeby pomagały innym, które potrzebują tej pomocy, a nie jakoś źle nastawiamy się do nich, choć jesteśmy bardzo różni, to mimo wszystko wspieramy się, jesteśmy różnorodni, w taki sposób wzbogacamy swoją grupę klasową, ale jednocześnie i wspieramy siebie.

(-)

Chcę podzielić się z wami jeszcze jedną radością. Już niebawem młode pokolenie młodych dziennikarzy z Bartoszyc rozpocznie swoją przygodę z Radiem Olsztyn. Natomiast absolwenci szkoły, głosy których są wam dobrze znane, zostawili wam niespodziankę, która trochę zakurzyła się na półce czekając na swoją kolej. Słuchamy:

Dzień dobry szanowni słuchacze. Z wami po raz ostatni na antenie Olga Sterańczak i ja Maria Sycz. Czas szybko mija i to nasza ostatnia audycja. Jesteśmy już absolwentkami szkoły w Bartoszycach. Dzisiaj chcemy krótko opowiedzieć o naszym ostatnim szkolnym dzwonku, który miał miejsce 25 czerwca. Bez względu na ciężką sytuację związaną z koronawirusem udało nam się zorganizować święto. Stworzyliśmy piękną dekorację na sali, nauczyliśmy się pożegnalnych piosenek i wierszy, a to w ciągu jednego tygodnia. Chociaż do ostatniej chwili nie wiedzieliśmy, czy wszystko pójdzie zgodnie z naszym planem, to ceremonia okazała się ładna. Nauczyciele i rodzice byli zachwyceni i docenili wyniki naszej pracy na odległość. Ten dzień był pełen wspomnień, łez, a także radości. Nie zapomnimy o nim nigdy.

(-)

Nasza klasa była bardzo aktywna w życiu szkoły. Będziemy pamiętać naszych znajomych. Marcel Jedwabik pomagał w organizacji różnorodnych wydarzeń i śpiewał w chórze Lisowa Pisnia. 9 lat, od przedszkola uczyli się tu Oksana Kircio, wzorowa uczennica, Wiktor Mokijewski, z pocztu sztandarowego i Dawid Rodak, nasz sportsmen. Dominika Parol w naszej szkole po raz pierwszy poznawała ukraińską kulturę. Kaja Rybacka i Eliza Walczak to nasze chórzystki, a były także aktywne w samorządzie szkolnym. Angelina Trychubowa nasza finalistka z języka rosyjskiego. Zawsze uśmiechnięta i radosna, a Gabriela [Wandowska] godnie reprezentowała szkołę w poczcie sztandarowym. Mariczka Sycz i Ola Sterańczak bardzo aktywnie zapisały się w pracy naszej szkoły, to młode dziennikarki, które dzisiaj niestety prowadzą ostatnią audycję. W ich planach było dużo ciekawych pomysłów, niestety epidemia koronawirusa nie pozwoliła zrealizować tych dziennikarskich planów, ale one dzisiaj o sobie powiedzą kilka słów na koniec audycji.

Moja koleżanka Mariczka Sycz miała wysokie osiągnięcia w nauczaniu, nagradzane miejsca w konkursach przedmiotowych i przeglądach artystycznych. Brała udział w WOŚP i organizowała wydarzenia dobroczynne. Jest laureatką języka polskiego z najlepszym wynikiem w naszym województwie. A moja przyjaciółka Olga Sterańczak to wzorowa uczennica. Była bardzo aktywna w życiu szkolnym. Śpiewała w chórze Lisowa Pisnia i zespole Wodohraj. Popularyzowała ukraińską kulturę podczas koncertów; zawsze uśmiechnięta brała udział w wielu szkolnych inicjatywach i zawodach. Szanowni słuchacze. Żegnamy się z wami słowami naszej szkolnej dewizy. Po raz ostatni przekroczyłyśmy dzisiaj próg szkoły. Teraz przed nami tysiące dróg. Na koniec podarujemy wam piosenkę.

(-)

No a tym tym, którzy do szkoły z tych czy innych powodów nie chodzą, proponuję naukę przez radio:

[lekcja języka ukraińskiego]

No i to wszystko. W programie „Od A do Z” usłyszmy się równo za tydzień. Z wami była Hanna Wasilewska. Życzymy wam dobrego towarzystwa i wesołych przygód. Bywajcie zdrowi. (dw/kos)

18.09.2020 – godz. 10.50 (opis do dźwięku)

Nowy rok szkolny w szkole im Łesi Ukrainki w Bartoszycach rozpoczął się aktywnie pozytywnie bez względu na to co dyktuje pandemia koronawirusa. W 81 rocznicę sowieckiej agresji na Polskę w podkijowskiej Bykowni uczczono pamięć ofiar sowieckich zbrodni. Na Ukrainie wzrasta liczba nowych zakażeń SARS-CoV-2.W ciągu poprzedniej doby zdiagnozowano niemal 3600 takich przypadków. O tym opowiem za chwilę w ukraińskim programie informacyjnym. W kalendarzu piątek 18 września. Z wami jest Hanna Wasilewska. Dzień dobry.

(-)

Nowy rok szkolny w szkole im Łesi Ukrainki w Bartoszycach rozpoczął się aktywnie pozytywnie bez względu na to co dyktuje pandemia koronawirusa. Uczniowie szkoły z ukraińskim językiem nauczania w Bartoszycach są szczęśliwi, że wrócili do klas. O tym opowiedziały dyrektorce placówki Lubomirze Tchórz:

Dzieci z wielką radością powróciły do szkoły, one mają już za sobą doświadczenie nauki na odległość i jak rozmawiałam z najmłodszymi, oni bardzo tęsknili za szkołą i mówili, że bardzo lubią szkołę. Cieszą się, że mogą być razem z nauczycielem, kolegą, pograć w piłkę, że mogą normalnie pracować. Starsze dzieci, niektóre mówiły, że lepiej im uczyć się na odległość, ale w większości mówiły, że dobrze, że w szkole są zajęcia.
Jako gospodyni domiwki, dyrektorka placówki oświatowej zabezpieczyła wszystkie niezbędne warunki do bezpiecznej nauki dzieciaków. Natomiast przestrzegać zasad bezpieczeństwa i norm sanitarnych powinni wszyscy uczestnicy procesu nauczania – to nauczyciele, uczniowie i ich rodzice.

Nikomu to nie przeszkadza, bo atmosfera szkoły zaraża pozytywnym nastawieniem – przekonuje Lubomira Tchórz.
Oczywiście dzieci przestrzegają wszystkich zasad, które związane są z nauczaniem w dobie epidemii, musieliśmy stworzyć te zasady, zapoznać rodziców i dzieci i muszę powiedzieć, że bardzo poważnie do nich podeszli, że nasze dzieci uczą się tylko w jednej klasie, nie zmieniają jak dawniej. To trudniejsze dla nauczycieli, bo nauczyciel musi wszystko przenosić; żeby pokazać ciekawą lekcję trzeba eksponaty z biologii przenieść czasem do innej klasy.

-wszyscy będą fit

Tak, wszyscy muszą zorganizować się lepiej. Dzieci trzymają się uzgodnień, jak wychodzą na przerwę mają takie strefy, w których może przebywać dana klasa. Wyznaczone są strefy A, B, C, W. I dana klasa może być tylko w tej strefie, żeby nie mieszali się między sobą. To starsze dzieci od 4 do 8 klasy. Oczywiście kiedy są w przestrzeni wspólnej, idą do toalety muszą założyć maseczki. Kiedy na zajęciach nauczyciel zażyczy sobie założenia masek, praca grupowa tego wymaga np. I nauczyciel uważa, ze jest to potrzebne, to z tym nie ma żadnych problemów. Mniejsze dzieci nie wychodzą na przerwy po dzwonku, ale wtedy kiedy nie ma na korytarzu dzieci, nauczyciel sam decyduje zgodnie z potrzebami dzieci, kiedy trzeba robić przerwę. Robią przerwy albo w klasie, albo na podwórku. Rodzice także nie mogą przychodzić na teren szkoły. Zostają w korytarzu i nawet te małe dzieci…

Mamy nadzieję na jak najszybsze wyjście z epidemii i normalne prowadzenie życia szkolnego, aktywnego, z normalnymi wydarzeniami kulturalnymi, my je zaplanowaliśmy, zobaczymy jak będą wyglądać, no jak chodzi o radio szkolne, oczywiście będziemy kontynuować naszą kilkuletnią tradycję i od czasu do czasu będziemy nagrywać audycje, żeby cały świat usłyszał, że w naszej szkole na ulicy Leśnej dzieje się.

Czekajcie więc na szkolne audycje z Bartoszych w naszych programach „Od A do Z”. W tym roku usłyszycie nowe głosy młodych dziennikarzy,. Natomiast dzisiaj zapraszamy na pożegnalną audycję, którą przygotowały absolwentki szkoły w Bartoszycach pod koniec zeszłego roku szkolnego. To będzie prawdziwa niespodzianka dla was, więc nie przegapcie. Bądźcie z nami o 18:10.

(-)

W 81 rocznicę sowieckiej agresji na Polskę w podkijowskiej Bykowni uczczono pamięć ofiar sowieckich zbrodni. Na Polskim Cmentarzu Wojennym w Bykowni spoczywają ofiary z tzw. ukraińskiej listy katyńskiej. Zapalono tam białe i czerwone znicze. W uroczystości udział wzięli m.in. polscy dyplomaci. O szczegółach z Kijowa Paweł Buszko

[korespondencja w języku polskim]

Na Ukrainie oprócz Bykowni – ofiary zbrodni katyńskiej spoczywają też na cmentarzu w Charkowie-Piatichatkach. Tam również odbyły się uroczystości poświęcone ich pamięci.

(-)

Szef biura Światowej Organizacji Zdrowia w Europie Hans Kluge powiedział podczas konferencji prasowej, że w ciągu ostatnich dwóch tygodni na kontynencie na COVID-19 zachorowało 300 tysięcy osób, a w siedmiu krajach liczba nowych zachorowań podwoiła się. Na Ukrainie także wzrasta liczba nowych zakażeń SARS-CoV-2.W ciągu ostatniej doby zdiagnozowano niemal 3600 takich przypadków. Kilkaset osób trafiło do szpitali. O szczegółach z Kijowa Paweł Buszko:

[korespondencja w języku polskim]

Ta informacja kończy nasze wydanie, ale ja nie żegnam się. Usłyszymy się wieczorem w programie „Od A do Z” Miłego dnia. (dw/kos)

17.09.2020 – godz. 18.10 (opis do dźwięku)

Dzień dobry, drodzy słuchacze! Spotykamy się na antenie Radia Olsztyn w czwartek, 17 września, w programie „Z dnia na dzień”. Przed mikrofonem – Jarosława Chrunik. Dzisiaj znowu mam dla was dobre wiadomości, więc mam nadzieję, że razem miło spędzimy czas naszej audycji. Wbrew koronawirusowi, staramy się wracać do normalności, choć nie lekceważymy środków ostrożności.

(-)

Wiadomo, że wszyscy musimy pracować; wiadomo, że po pracy każdy chce odpocząć, a wielu z nas z przyjemnością odpoczywa na różnych naszych imprezach. W tym roku niestety, musimy stwierdzić z przykrością, że kilku ważnych imprez nie udało się zorganizować z powodu koronawirusa, ale powoli zaczynamy wracać do dawnej działalności. Moja dobra wiadomość dla was jest taka, że w następną sobotę, 26 września odbędzie się Inauguracja sezonu kulturalnego Ukraińców Warmii i Mazur w Srokowie. O pierwszych szczegółach mówi przewodniczący Olsztyńskiego Oddziału ZUwP Stefan Migus; niestety – przez telefon, więc jakość nagrania nie jest taka, jak byśmy sobie tego życzyli:

Wbrew tej pandemii, która wstrzymała w znacznej mierze naszą działalność, jednak postanowiliśmy otwarcie sezonu kulturalnego Ukraińców Warmii i Mazur zorganizować publicznie, czyli w obecności przynajmniej części ludzi – na tyle, na ile będzie to możliwe zrobić, żeby ludzie czuli się bezpiecznie. Będzie to tradycyjnie w srokowskim domu kultury; będzie to niestety z opóźnieniem – zawsze robiliśmy to w połowie września, teraz organizujemy otwarcie 26 września, w sobotę. Będzie to w dwóch odsłonach: o godz. 15.30 otworzymy wystawę, oficjalnie poświęconą XXX-leciu ZUwP, ale to będzie w ogóle wystawa poświęcona naszej zorganizowanej obecności na Warmii i Mazurach, czyli będziemy liczyć swoją obecność od 1947 roku. Wystawa zaczyna się cytatem Władysława Gomułki, który zalecał, czy po prostu nakazywał wojewodom nie używać wobec przesiedleńców z operacji „Wisła” określenia „Ukrainiec”. Chodziło o asymilację i chodziło o to, żeby maksymalnie po dwudziestu latach nas nie było.

Czekamy więc z zainteresowaniem na wystawę, ale oczywiście nie zabraknie też muzyki:

Będzie koncert, też poświęcony naszej obecności na Warmii i Mazurach, a także tym wydarzeniom, które spotykały nas w ciągu tych dziesięcioleci.

O Inauguracji sezonu kulturalnego Ukraińców Warmii i Mazur w Srokowie usłyszycie jeszcze nie raz w następnym tygodniu, bliżej soboty, a teraz posłuchajmy, jak występowali artyści z Łucka na jednym z ostatnich koncertów w Srokowie i jakie były reakcje widzów:
(-) Fragment koncertu

Super! Super! I śpiewacy…
…przyjechać z Łucka, żeby zobaczyć tu swoje piękne dziewczęta, które tak pięknie śpiewają!
Wszystko jest pięknie! Takich koncertów powinno być więcej!

Bardzo! Bardzo! Tak bardzo pięknie, ślicznie!
Bardzo i to bardzo mi się podobało! Bardzo pięknie było! Naprawdę warto patrzeć i warto słuchać.

W tym roku artystów z Ukrainy nie będzie, ale będą z naszego regionu oraz goście z Gdańska – „Słowiańska Dusza”, która też zdążyła już podbić serca warmińsko-mazurskiej publiczności.

(-)

A teraz wróćmy do roku 2001 i do ówczesnej „Malowanej skrzyni” w Kętrzynie. Prowadzili ją wówczas narodowi artyści Ukrainy Tajisija Łytwynenko i Jewhen Fedorczenko, aktorzy lwowskiego teatru im. Marii Zańkowieckiej. To własnie pan Jewhen przywiózł całe naręcze humoresek, których już kilka usłyszeliście w poprzednich programach. Teraz kolej na jeszcze jedną:

(-) Humoreska

Jestem przekonana, że przywołaliśmy miłe wspomnienia u tych, kto był na „Malowanej Skrzyni” w 2001 roku, a pozostali też nie nudzili się podczas audycji. Przygotowała ją i przedstawiła Jarosława Chrunik. Teraz już dziękuję wam za uwagę; ponownie usłyszymy się w niedzielę o godz. 20.30, a teraz życzę wam pięknego weekendu, drodzy słuchacze! Niech wam dopisze letnia pogoda! (jch/bsc)

17.09.2020 – godz. 10.50 (opis do dźwięku)

Wczoraj w Olsztynie odbyła się konferencja pod nazwą „Integracja dzieci cudzoziemskich – przykłady dobrych praktyk”. 81 lat temu Związek Radziecki napadł na Polskę. Maryna Poroszenko będzie jedną z twarzy wyborczej kampanii z ramienia partii Europejska Solidarność w zbliżających się wyborach lokalnych. Szczegóły już za chwilę w wydaniu ukraińskich wiadomości. Dziś jest czwartek 17 września. Z wami Hanna Wasilewska. Witam.

(-)

Wczoraj w Olsztynie odbyła się konferencja pod nazwą „Integracja dzieci cudzoziemskich – przykłady dobrych praktyk”. Nauczyciele, psychologowie, wychowawcy, zainteresowani tematem mogli posłuchać specjalistów z całego województwa, którzy zbadali ten temat i przedstawili swoje wyniki. Oprócz suchej statystyki dotyczącej dyskryminacji dzieci obcokrajowców w polskich szkołach, prelegenci podzielili się własnym doświadczeniem przezwyciężania problemów.:
[wypowiedź w języku polskim]
Staramy się rozwiązywać wszystkie problemy – dyrektor szkoły z ukraińskim językiem nauczania w Bartoszycach Lubomira Tchórz – ale wiadomo, ze dzieci przyjeżdżają z innego systemu szkolnego, innego państwa i chociaż wszyscy mówimy po ukraińsku, to i tak dzieci mają problemy z adaptacją, wejście w środowisko klasy, szkoły. Pewnie wynika to też z cech psychologicznych człowieka, bo nie każde dziecko wchodzi od razu w klasę. Niektórym trzeba miesiąc, innym 2 miesiące, żeby zintegrować się, niektórzy rok i dwa i to chyba najcięższy problem, że bywają takie jednostki, uczniowie, którym ciężko zaadaptować się pomimo wszystkich form, które wprowadzamy; integracji, pomocy; tej pomocy dla dzieci, które wymagają szczególnej opieki; organizujemy zajęcia; są takie przypadki. Przy tym tak pozytywnie mówiąc, nie jest ich dużo. To pojedyncze wypadki. W większości dzieci szybciutko też uczą się języka polskiego. Nasze dzieci rozmawiają po ukraińsku, nasi nauczyciele wszyscy znają ukraiński, więc tu bariery językowej, jak w innych polskich szkołach, u nas w szkole z ukraińskim językiem nauczania nie ma.
Czy trafiały się w szkole, czy mieście, w Bartoszycach przypadki dyskryminacji dzieci z powodu narodowości?
Na szczęście muszę powiedzieć, że takich zgłoszeń nie mieliśmy i dotąd nie mamy, że ktoś dyskryminuje nasze dzieci z tego powodu, że mają ukraińskie pochodzenie, czy uczą się w szkole z ukraińskim językiem nauczania. I to chyba pozytywne zjawisko. I muszę powiedzieć, że w naszej szkole uczą się dzieci różnych wyznań, ale też z tego powodu nie ma jakichś nieporozumień.
Konferencja odbyła się w ramach projektu „Wsparcie w adaptacji i integracji imigrantów na Warmii i Mazurach”. Więcej na ten temat usłyszycie jutro w programie „Od A do Z”.

(-)

81 lat temu ZSRR napadł na Polskę. 17 września 1939 roku wojska radzieckie naruszając szereg umów międzynarodowych i realizując tajny protokół paktu Ribbentrop-Mołotow, rozpoczęły agresję na Polskę. Tego dnia, 16 dni po ataku nazistowskich Niemiec na Polskę, Armia Czerwona bez wypowiedzenia wojny wtargnęła ze wschodu i zagarnęła zachodniobiałoruskie i zachodnioukraińskie ziemie. Tak sowieckie wojska realizowały postanowienia tajnego protokołu paktu Ribbentrop-Mołotow podpisanego w Moskwie, w którym Niemcy i Związek Radziecki ostatecznie podzieliły między siebie strefy wpływów. Skutkiem sojuszu Hitlera i Stalina był podział osamotnionej w walce Polski, który często nazywa się IV rozbiorem Polski. 17 września 1939 roku rozpoczęła się ostateczna okupacja i podział Polski na dwie części – niemiecką i sowiecką. Tak III Rzesza jak i Związek Radziecki oprócz zdobyczy terytorialnych, rozpoczął regularne niszczenie inteligencji i narodu. Napadając na Polskę Związek Radziecki naruszył umowę o nieagresji między Związkiem Radzieckim i Polską oraz szereg innych umów międzynarodowych. W ciągu niepełnych dwóch lat od radzieckiego napadu, na anektowanych ziemiach represjonowano, rozstrzelano, uwięziono, zesłano do obozu lub przymusowej pracy co sześćdziesiątego obywatela Polski, który mieszkał lub znalazł się na tym terytorium. W latach 1940-1941 władza Związku Radzieckiego przeprowadziła cztery wielkie deportacje ze wschodu Polski, które według różnych danych, dotyczyły od kilkuset tysięcy do ponad miliona osób, także kobiet i dzieci.

(-)

Maryna Poroszenko będzie jedną z twarzy wyborczej kampanii z ramienia partii Europejska Solidarność w zbliżających się wyborach lokalnych. Była pierwsza dama wystartuje jako pierwsza na liście w wyborach do kijowskiej rady miejskiej. O szczegółach z Kijowa Paweł Buszko:
[korespondencja w języku polskim]
Nasz czas antenowy dobiega końca, więc dziękuję wam za uwagę i żegnam się do jutra. Świeże wiadomości po ukraińsku usłyszycie codziennie o 10:50. Program przygotowała i poprowadziła Hanna Wasilewska. Wszystkiego dobrego. (dw/ad)

16.09.2020 – godz. 18.10 (opis do dźwięku)

Dzień dobry, drodzy słuchacze! Witam was w piękne, środowe popołudnie na falach Radia Olsztyn; w studiu – Jarosława Chrunik. Tak pięknego dnia nie warto psuć jakimiś złymi wiadomościami, więc proponuję wam 20 minut łagodnego relaksu przy dostojnej muzyce, o której będzie opowiadał mój kolega Sergiusz Petryczenko.

(-)

Zarówno w kalendarzu, jak i za oknem mamy jeszcze piękne lato, ale jak świat światem po lecie zawsze następowała jesień, więc nie oczekujemy niczego innego także i w tym roku. A w naszym regionie jesień nieodłącznie kojarzy się z koncertami muzyki cerkiewnej na Mazurach.

Śpiew cerkiewny jest nieodłączną częścią kultury narodu ukraińskiego. Przywędrował do nas wraz z grecką wiarą ponad 1000 lat temu. W ciągu tego czasu śpiew cerkiewny przeszedł długą i skomplikowaną drogę. Tą drogą od lat wędruje też Sergiusz Petryczenko, który może nie wie wszystkiego o tym śpiewie, ale na pewno bardzo dużo i co więcej – chętnie dzieli się swoją wiedzą z nami. Dziś opowie o rozwoju muzyki cerkiewnej na przestrzeni stuleci:

(-)

Śpiew cerkiewny na Ukrainie pojawił się wraz z pojawieniem się chrześcijaństwa. Potwierdzają to źródła historyczne. Zgodnie z Hustyńskim Latopisem książę Włodzimierz-Chrzciciel po ślubie z grecką księżniczką Anną przywiózł do Kijowa pierwszego biskupa, a także śpiewaków pochodzenia bułgarskiego. Wraz z Anną przybył z Bizancjum do Kijowa kler grecki, który dalej nazywał się „carycynyj”.

(-)

Historię muzyki cerkiewnej można umownie podzielić na dwa etapy: śpiew jednogłosowy – monodia i wielogłosowy – polifonia. Trudno jest określić dokładnie ramy czasowe, ponieważ monodia i polifonia istniały jednocześnie. Można jednak powiedzieć, że poczynając od XVII wieku polifonia zaczęła przeważać.

(-)

W XVII wieku pod wpływem Europy Zachodniej wielogłosowa muzyka polifoniczna zacza pojawiać się też na ziemiach ukraińskich, które na ów czas wchodziły do Reczypospolitej. Powstał tu styl polifoniczny całkowicie spokrewniony ze sztuką polifoniczną szkoły weneckiej.

(-)

XVIII wiek przyniósł bujny rozkwit cerkiewnej muzyki chóralnej. Warto wspomnieć „ukraińską trójcę” – Bortniański, Berezowski, Wedel. W ich muzyce połączył się klasycyzm europejski i motywy ukraińskiej pieśni ludowej.

(-)

Obecnie i monodia, i polifonia obecne są w śpiewie cerkiewnym. W wielu parafiach powraca się do źródeł – do jednogłosowego śpiewu modalnego. Można go usłyszeć również na koncertach, podczas festiwali muzyki cerkiewnej. Do słowa – w tym roku mają się odbyć festiwale muzyki cerkiewnej w Białymstoku i Giżycku.

(-)

Festiwal muzyki cerkiewnej „Hajnówka” w Białymstoku odbędzie się w dniach 17-20 września, a więc zacznie się już jutro.

(-)

W tym roku wiele planów pokrzyżował nam koronawirus, ale po pierwszym szoku zaczęliśmy się oswajać z nową sytuacją i stawić czoła intruzowi – zaczęliśmy realizować przynajmniej część zaplanowanych wydarzeń. Dlatego też mamy nadzieję, że także i koncerty muzyki cerkiewnej na Mazurach odbędą się, chociaż nie z takim rozmachem, jak było to dotychczas. O tym, że taka impreza jest potrzebna choćby dlatego, że integruje lokalną społeczność, świadczą wypowiedzi osób, które nie wywodzą się ze środowiska ukraińska, jednak chętnie przychodzą i przyjeżdżają na te koncerty. Mówi ks. Jerzy Fidura z kościoła rzymskokatolickiego w Giżycku, który nie raz był gospodarzem tych koncertów, natomiast w ubiegłym roku z powodu przesunięcia terminów chórzystów i widzów przyjął pod swój dach kościół ewangelicki:

(-)

Pełnomocnik ds. Mniejszości Narodowych i Etnicznych Urzędu Marszałkowskiego Województwa Warmińsko Mazurskiego Wiktor Marek Leyk również zwrócił uwagę na jednoczący wymiar tego wydarzenia:

(-)

W drugiej części naszej audycji towarzyszy nam śpiew chóru „Commendo”, który działa przy parafii Najświętszej Bogurodzicy oo. Bazylianów w Warszawie. W ubiegłym roku w Giżycku był piękną niespodzianką dla widzów, ponieważ jest to bardzo młody zespół. Posłuchajmy jeszcze, a my – Sergiusz Petryczenko i ja – Jarosława Chrunik – żegnamy się z wami do jutra. Życzymy wam miłego wieczoru, drodzy słuchacze! Wszystkiego dobrego! (jch/ad)

16.09.2020 – godz. 10.50 (opis do dźwięku)

14 września minął ostatni termin składania projektów wydarzeń na kolejny rok do profilowanego ministerstwa, a w przeddzień odbyło się posiedzenie głównej rady ZUwP. W tym tygodniu odbędzie się festiwal muzyki cerkiewnej w Hajnówce w Białymstoku, a nasz region już przygotowuje się międzynarodowych koncertów muzyki cerkiewnej w Giżycku. Na Ukrainie pękł rurociąg, którym płynie rosyjski gaz. Ukraiński parlament potępił działania białoruskich władz. O szczegółach opowiem za chwilę w ukraińskim programie informacyjnym. Dziś jest środa 16 września. Z wami jest Hanna Wasilewska. Dzień dobry.
(-)
14 września minął ostatni termin składania projektów wydarzeń na kolejny rok do profilowanego ministerstwa, a w przeddzień odbyło się posiedzenie głównej rady ZUwP. Z powodu sytuacji związanej z koronawirusem, przeprowadzono je online – podaje Nasze Słowo. Właśnie sprawa pandemii, organizacji wydarzeń w warunkach kwarantanny, i planów na 2021 rok były głównym tematem dyskusji członków rady. Przewodniczący ZUwP Piotr Tyma zaznaczył, że wliczając ostatnie doświadczenia, składane projekty mają być performatywne. „Musimy brać pod uwagę, że w przyszłym roku mogą pojawić się kolejne obostrzenia odnośnie do organizacji wydarzeń, obecności na nich publiczności. Dlatego liczymy na to, że część wydarzeń można przeprowadzić online. Niektóre nasze struktury zaczęły już tak robić w tym roku.” – zaznaczył szef Związku. Uczestniczy posiedzenia zdecydowali także o przeniesieniu głównych uroczystości z okazji 30-lecia ZUwP na przyszły rok. Pierwotnie obchody były planowane na czerwiec, później jesienią.
(-)
W tym tygodniu odbędzie się festiwal muzyki cerkiewnej w Hajnówce w Białymstoku, a nasz region już przygotowuje się do międzynarodowych koncertów muzyki cerkiewnej w Giżycku. Śpiew cerkiewny jest nieodzownym elementem kultury narodu ukraińskiego. Pieśni-modlitwy przyszło do nas razem z wiarą grecką ponad 1000 lat temu. W tym czasie śpiew cerkiewny przeszedł długa i niełatwą drogę. O rozwoju muzyki cerkiewnej w ciągu stuleci opowie Sergiusz Petryczenko.

(-)
Śpiew cerkiewny na Rusi-Ukrainie pojawił się razem z chrześcijaństwem. Potwierdzają to dzieła historyczne. Zgodnie z […] latopisem kniaź Włodzimierz Chrzciciel po ślubie z grecką księżniczką Anną przywiózł do Kijowa pierwszego biskupa i śpiewaków bułgarskiego pochodzenia. Razem z Anną z Bizancjum przybył do Kijowa greckie duchowieństwo, które wciąż zwane było królewskim.
(-)
Historię muzyki cerkiewnej umownie można podzielić na dwa etapy. Śpiew jednogłosowy – monodia i wielogłosowy – polifonia. Ciężko określić dokładne ramy czasowe, bo monodia i polifonia istniały jednocześnie. Jednak można powiedzieć, że od XVII wieku polifonia zaczęła przeważać.
(-)
Pełny materiał Sergiusza Petryczenki usłyszycie wieczorem.
(-)
Na Ukrainie doszło do rozszczelnienia gazociągu wysokiego ciśnienia Urengoj-Pomary-Użhorod, którym przesyłany jest gaz z Rosji do Europy. Do rozszczelnienia doszło w obwodzie kijowskim w pobliżu miejscowości Czaban. Mieszkańcy usłyszeli szum ulatniającego się gazu. Ze względów bezpieczeństwa w sąsiednich miasteczkach wyłączono energię elektryczną. Wyciek gazu opanowano, a na miejscu pracują służby. Gazociąg Urengoj-Pomary-Użhorod transportuje rosyjski gaz przez Ukrainę do Słowacji.
(-)
Ukraiński parlament potępił działania białoruskich władz. Rada Najwyższa zdecydowaną większością głosów przyjęła uchwałę w której mowa jest o nieuczciwych wyborach. Ukraińscy deputowani domagają się też zwolnienia białoruskich więźniów politycznych.
(-)
Nasz program dobiega końca. Dziękuję za to, że byliście z nami. Zapraszamy do radioodbiorników codziennie, poza weekendem, o 10:50 i 18:10. Wszystkiego dobrego. (dw/apod)

15.09.2020 – godz. 18.10 (opis do dźwięku)

Dzień dobry, drodzy słuchacze! Witam was we wtorek na falach Radia Olsztyn w programie „Z dnia na dzień”; w studiu – Jarosława Chrunik. Dzisiaj „śladami pamięci” po pierwsze powędrujemy na przełom XIX/XX wieku, potem do wieku XVI, a po drugie – do Równego na Ukrainie. Przełom XIX/XX w. – to spotkanie z poezją Iwana Franki, a konkretnie – z poematem „Pogrzeb”. Wydaje mi się, że najciekawsze jest posłuchać, jakim językiem pisał jeden z najwybitniejszych naszych twórców. Posłuchajmy kolejnego fragmentu poematu:

(-)

Teraz wędrujemy jeszcze dalej w przeszłość, do roku 1514. wtedy właśnie, dokładniej – 8 września 1514 r. odbyła się Bitwa pod Orszą (obecnie jest to terytorium Białorusi). 15-tysięczne wojsko pod dowództwem księcia Konstantego Ostrogskiego, na ów czas Hetmana Wielkiego księstwa Litewskiego, Ruskiego i Żmudzkiego oraz Królestwa Polskiego rozgromiło wojsko moskiewskie na czele z wojewodą Iwanem Czeladinym. W ten sposób moskiewska ekspansja na Zachód została zatrzymana na kolejnych prawie 40 lat. Od kilku lat w Równem, które było kiedyś we władaniu Ostrogskich, uroczyście obchodzi się rocznice Bitwy pod Orszą. Dzieje się wtedy wiele ciekawych rzeczy, toczą się bardzo ciekawe rozmowy:

(-)

– Właśnie sytuacja kształtuje się w taki sposób, że polski król powierzył polskie i litewskie wojsko ukraińskiemu hetmanowi wojewodzie, księciu Ostrogskiemu, który poprowadził to wojsko do zwycięstwa pod Orszą. W tym samym czasie swoje pułku, zahartowane w walkach, halickie i wołyńskie, książę zostawił na swojej ziemi. To był specjalny manewr, dlatego że trzeba było uchronić nasze ziemie przed napaścią tatarów krymskich, które przeszkadzały i praktycznie wyprowadzały wielki jasyr i zadawały poważnych strat gospodarstwu tamtych czasów. Dlatego stopień zaufania wtedy był o wiele wyższy nawet niż teraz.

Prawda, że to ciekawe? Spacerując po parku, w którym odbywały się obchody na kształt festynu ludowo-historycznego, dotarłam do miejsca, w którym kozacy gotowali kulisz:

– Pan już częstuje ludzi, proszę powiedzieć, co w nim jest?

– Mięso, kasza jaglana, cebulka, marchewka, grzybki – standardowy przepis… zielenina. Jest sekretny kozacki składnik, ja pani o nim nie powiem, ale on jest.

– A może jednak? Co to jest za sekret?

– Nie, nie, nie! Nie! Są kozackie tajemnice, których nie zdradzamy, ale zaraz pani spróbuje i powie, na ile jest on smaczny, czy się pani podoba.

– Dziękuję!

Smaczny był, oczywiście, ale byłby smaczniejszy, gdybym poznała tę tajemnicę. Jednak z kozakiem nie warto się targować – nie ustąpi. W innym miejscu można było poćwiczyć strzelanie z łuku. Znany rówieński fotograf Aleksander Charwat też spróbował swoich sił:

– Ilu moskali już pan zastrzelił?

– Na razie jednego.

– To też dobrze!

– To też dobrze, tak!

O Bitwie pod Orszą i księciu Konstantym Ostrogskim historyk Mykoła Bendiuk wie chyba wszystko. Zatrzymaliśmy się przy prezentowanym z okazji orszańskich obchodów tronie rodziny Ostrogskich:

– To jest zrekonstruowany tron książąt Ostrogskich, ale w rzeczywistości tu jest 50% starego, dawnego rzeźbienia i 50% odtworzonego. Do mnie trafiła tylna ścianka tego tronu, w całości oprócz herbu księcia Ostrogskiego. To wszystko było w całości, to wszystko jest stare. Oddzielnie trafiły ryby na poręczach, a dolna część jest już odtworzona. Kiedyś postawiłem sobie zadanie – odtworzyć, jak mógłby wyglądać tron księcia Ostrogskiego. Patrząc na obrazy Carlo Crivelli’ego, malarza włoskiego, który malował swoich świętych, Bogurodzicę – ona zawsze siedziała na jakimś tronie, tron zawsze inny. I jeden z tych tronów był bardzo podobny do tego, z takimi delfinkami, rybami. A jest opis, że u nas w miasteczku Hoszcza był taki kolekcjoner Złotnycki, który zbierał wszystko, co było związane z książętami Ostrogskimi. On żył w XIX wieku; miał nawet szczękę księcia Ostrogskiego, którą zabrał podczas rekonstrukcji Soboru Bohojawłeńskiego, a to jest grobowiec rodzinny rodu Ostrogskich. Zabrał stamtąd szczękę i trzymał u siebie w kolekcji jak jedną z największych kosztowności. I w jego kolekcji był tron książąt Ostrogskich, był fotel książąt Ostrogskich, była Ostrogska Biblia, on ją podarował i teraz znajduje się ona w Ostrogskim Skansenie, ten oryginał, bo on ją podarował do cerkwi. Bractwu im. Ostrogskich ja podarował i do tej pory ona znajduje się w Ostrogu w muzeum. Gdzie jest ten tron z Hoszczy, który był jeszcze w XIX wieku – nie wiemy, dlatego że ślady tej ogromnej kolekcji książąt Ostrogskich giną na początku XX wieku, gdy Złotnycki sprzedał Hoszczę innym właścicielom i ta kolekcja gdzieś przepada. Mówiono, że znajduje się gdzieś tam pod pałacem Walewskich, jest schowana, część mówiła, że w Tuczynie jest schowana; my nie wiemy gdzie. I wpadłem na pomysł, żeby zrekonstruować tron Konstantego Iwanowycza Ostrogskiego, bo te wszystkie elementy, które tu są, to jest to okres pocz. XVI wieku, gdy żył Konstanty Iwanowycz.

– Czyli dotykając tych poręczy, możemy sobie wyobrazić i mieć pewność, że dotykał ich Konstanty Ostrogski?

– Pewności mieć nie możemy, bo nie ma takiego świadectwa, że to książę Ostrogski ich dotykał, ale to jest ten okres, zwłaszcza oparcie, to jest ten okres, gdy żył książę Ostrogski.

– I w taki sposób historyk przekreśla życzenie dyletanta!

– (śmiech) No, co jest, to jest; ja nie mogę mówić, że to faktycznie należało do Konstantego Iwanowycza Ostrogskiego. Możliwość, że książę mógł dotykać do tej rzeźby drewnianej – jest!

Niech będzie przynajmniej tak, trudno. Inna grupka znawców prowadziła interesująca rozmowę, co było widać po ich zaangażowaniu. Okazało się, że panowie rozmawiają o modzie. A dokładniej – o pochodzeniu kozackich szarawarów. Tu też pewne mity musiałam zweryfikować. Okazało się, że kozacy nie byli tacy święci, tak jak i wszyscy pozostali, którzy życie spędzali na walce:

– …jedwab, bardzo drogi… Turcy… skąd? …ze złota…

– Jeśli oni albo zdejmowali, albo znowuż gdy porozmawiać z rekonstruktorami – gdy Turek rok jest w pochodzie, spodenek nie było, to niezbyt to było pachnące, jak to zdejmiesz. Ale nawet gdy ktoś je miał, to to był skarb. Zakładano to na Pokrowę na przykład, to było największe święto w tamtym czasie. Ale przede wszystkim to było zwyczajne lniane ubranie. Ale znowu – część historii opuszczamy, bo szarawary dzieci przyciągają. A jakie jest nasze zadanie? Przyciągnąć jak najwięcej dzieci i zaszczepić im zainteresowanie wiedzą historyczną. To wszystko. Dlatego, że jestem mocno przekonany, że gdybyśmy mieli wiedzę historyczną, nie utracilibyśmy ani Krymu, ani Donbasu.

– Bez wątpienia!

– Szarawary kozacy włożyli dopiero w połowie XVIII wieku – niektórzy! Ci, którzy pokonali gdzieś Turka jakiegoś, ukradli, zabrali i mogli się w nie ubrać.

– To nie było masowe. Mogli tam hetmani je nosić, bogatsi kozacy…

-…ci, którzy ukradli gdzieś komuś. Czyli zabili i mogli włożyć na siebie. Ale do połowy XVIII wieku nie mamy żadnej ryciny przedstawiającej kozaka w szarawarach. Żadnej! Kultywowanie kozackich szarawarów zaczęli ukraińscy romantycy dopiero w drugiej połowie XIX wieku. Kostomarow, Szewczenko, Kulisz – oni rozwijali te opowieści o szarawarach. Wcześniej ich nie było. Spodnie płócienne – len czy konopie, ale płótno. Zawsze wieśniacy i kozactwo chodziło w płótnie.

– Kształt mają spodni, a nie szarawarów. Jest to forma prostych spodni.

– Widzę, że ma pan krzyż też książąt Ostrogskich.

– Tak, tam jest herb… czterokątny krzyż wołyński, a na nim położony jest herb książąt Ostrogskich. Jest to herb księstwa Ostrogskiego i obecnie rejonu ostrogskiego. Jakieś dziesięć lat temu został przyjęty jako herb rejonu ostrogskiego, bo potrzebne było jakieś prawo następstwa. Dlatego połączenie herbu Wołynia i herbu książąt Ostrogskich złożyło się w tym krzyżu.

– I skąd go pan ma? Bo przecież nie ukradł pan, jak kozacy szarawary Turkom!

– Na zamówienie wykonał mi go jubiler.

– To znaczy, że jest to jeden-jedyny i niepowtarzalny.

– No, moja rodzina nosi. Zamówiłem dla swoich i moi noszą takie krzyże z herbami książąt Ostrogskich, ale niektóre zrobiliśmy z ukrzyżowaniem. Z jednej strony jest herb, a z drugiej – ukrzyżowanie.

– One są poświęcone?

– Tak! Te z ukrzyżowaniem są poświęcone, a te bez ukrzyżowania – nie.

A oto jeden z instruktorów uczy może dziesięciolatka (nie więcej) władania szablą:

– Jeśli tu, to tylną rysujesz ósemkę. O tak! Ósemka – ósemka. Ręka rozluźniona, łokieć swobodny. I im bardziej będziesz się wychylać, tym efektowniej to będzie wyglądało. Trenuj!

– Jest pan mistrzem szabli?

– Nie mistrzem; staramy się wprawiać we wszystkich, we wszystkich rodzajach broni, jakie były. Przede wszystkim po to, żeby pokazać potem dzieciom… Antosza, odejdź trochę do tyłu, proszę! Główne – to pokazać dzieciom. A żeby pokazać dzieciom, to najpierw musimy umieć sami. My i na koniach trochę możemy poharcować z różnymi sztuczkami, z łuku możemy strzelać, rzucamy wszystkim, co może się wbić; no, staramy się. Ale główne zadanie to zrozumieć technikę prowadzenia walki i pokazać ja dzieciom, żeby je zainteresować, żeby trenowały.

– Bo dzieciom zawsze się wydaje, że to tak efektownie jest machać szablą i że to tak samo się robi.

– Żeby pani zrozumiała – my współpracujemy… kozacka sztuka bojowa SPAS. Dzieci przez rok trenują… ot. To jest jeden trener SPAS-a, tam drugi, ten który gotował kaszę, to jest przewodniczący federacji. I tak: dzieci, które trenowały przez rok, na Spasa (święto 19 sierpnia) wyjeżdżają na obóz i zdają egzaminy na prawo noszenia pasa kozackiego. Egzaminów jest dziesięć, o niektórych pani opowiem. Pierwszy: postać boso na tłuczonym szkle. Drugi: położyć się gołymi plecami na tłuczonym szkle, a na tobie maja się położyć wszyscy twoi pobratymcy, grupa, z która trenowałeś. To jest około dwudziestu osób. I takie szkraby kładą się i na nich kładzie się cała grupa. Trzeci: złapać na brzuchu ostry nóż. Obok leży deska, nóż rzuca się w deskę, wbija się, a potem rzuca się na brzuch dziecku. Czwarte, efektowne: przejść metr boso po rozżarzonych węglach.

– Tak, tak, ale co z tym nożem???

– Nic. Nic. Chwytają i nawet śladu nie zostaje na skórze. Szkło jest bardziej niebezpieczne, niż nóż, ale takie próby maja przejść. Tam są jeszcze tak, że na bardzo stromy pagórek maja wbiec pięć razy z pełnymi ustami wody i nie połknąć jej. Na dole zaczerpnął, na górze wylał. Zbiegł w dół – biegiem, nie iść tylko biec. Na całej trasie stoją trenerzy, którzy sprawdzają to wszystko. Ale cały system treningów w SPAS-ie zbudowany jest na grach. W pierwszych dwóch latach dzieci nie przechodzą żadnych szkoleń wojskowych. Poprzez specjalne gry one trenują pewne nawyki, które potem będą im potrzebne na zajęciach. Tak, dla nich to nie będzie ciekawe, bo one przyszły na sztukę bojową, odpowiednio pewne elementy techniki walki im się podaje; jakieś ciosy rękami, nogami, takie prościutkie, ale to na początku zajęć, a większość zajęć to gry. I to jest dla nich ciekawe, bo znowuż – tak i na Siczy było. Jeśli dziecku kazać całymi dniami coś ćwiczyć, to to nie będzie ciekawe. A gdy to wszystko przeprowadza się pod postacią gier i zabaw… jedyna różnica jest takla, że wtedy gry były o wiele straszniejsze i surowsze niż teraz. My nawet teraz, gdy przeprowadzamy pewne zabawy z dziećmi, to ich mamy chwytają się za głowy, nie pozwalają, albo jak pedagodzy przyjeżdżają to też: „Ojojoj, to traumatyczne, traumatyczne!”. W ciągu dziewięciu lat istnienia obozu żaden nie doznał urazu, jeśli to było pod nasza kontrolą, jeśli nie byli poza granicami obozu. Żadnych urazów nie było. Ale to jest bardzo ograniczone w porównaniu z tym, co było kiedyś. Ale mimo wszystko to daje swój efekt i dzieci rozwijają się o wiele szybciej, dlatego że na treningu on może trochę sobie folgować, a podczas gry wchodzi ambicja i chęć zwycięstwa i będzie robił wszystko inaczej. I właśnie na grach bazujemy, zaciekawiamy ich grami.

Cóż, stara prawda mówi, że stal hartuje się w ogniu. My możemy dodać, że też w chodzeniu po tłuczonym szkle. Ale dzieci przychodzą tam dobrowolnie, nikt ich do tego nie zmusza i czasami nawet zaskakują swoich trenerów:

-… on zaczął tyle ciekawych rzeczy opowiadać, a moja wiedza jest dość powierzchowna. A on jak zaczął o jakichś fortecach, tam gdzie kozacy, o południowej Ukrainie, że tam jakieś fortece są… Ty pomyśl, ma osiem lat, przyszedł i zapędza mnie w kozi róg! Muszę się uczyć! Ale podstawowa masa, to niestety… Z sześciu tysięcy dzieci tylko czworo wiedziało, że cep to jest cep, a pozostali wołają: nunczako!

(-)

Po naszemu – cep, po japońsku – nunczako. Instrumenty podobne, tylko przeznaczenie inne. Mogę wam powiedzieć, że w Równem było bardzo ciekawie, sama dowiedziałam się wielu ciekawostek i tylko szkoda, że wy nie mogliście tego wszystkiego zobaczyć na własne oczy. Ja przedstawiłam wam tylko namiastkę. A teraz nasz program dobiega końca; była z wami Jarosława Chrunik. Usłyszymy się jutro o tej samej porze. Miłego wieczoru, drodzy słuchacze!

15.09.2020 – godz. 10.50 (opis do dźwięku)

XV Spotkanie Kultur – Koszalin 2020 odbyło się pomimo od pandemii. Koszalińskie koło i oddział ZUwP zorganizowali naukową konferencję poświęconą setnej rocznicy sojuszu polsko-ukraińskiego Józefa Piłsudskiego i Symona Petlury. Unia Europejska nie uznała lokalnych wyborów w Rosji przeprowadzonych na zaanektowanym Krymie. Łukaszenka w oczach Kremla traci polityczną legitymację swojej władzy – tak wizytę Aleksandra Łukaszenki w Rosji – komentuje były ukraiński minister spraw zagranicznych Pawło Klimkin. Na antenie ukraińskie wiadomości. Dziś jest wtorek 15 września. Przy mikrofonie Hanna Wasilewska.

(-)

XV Spotkanie Kultur – Koszalin 2020 odbyło się pomimo od pandemii. Tradycyjne święto odbyło się w zeszły weekend i miało formę otwartego koncertu przeprowadzonego zgodnie z zasadami bezpieczeństwa podczas pandemii COVID-19 poinformował organizator – Roman Biłas, prezes Związku Ukraińców w Koszalinie. Dzięki otwartemu formatowi na wydarzenie dotarli wszyscy, którzy zainteresowani są twórczością mniejszości narodowych, które mieszkają na terenie Koszalina i Pomorza. Głównym celem wydarzenia, tak jak co roku, jest popularyzacja kultury i tradycji mniejszości oraz formowanie społeczeństwa obywatelskiego otwartego na kulturalne i narodowe różnice. W tym roku w koncercie uczestniczyły zespoły, które reprezentowały kultury: niemiecką, romską, kaszubską i ukraińską. Wystąpili także polscy artyści. Na scenie wystąpiły dwa zespoły z Olsztyna – ukraińska Horpyna i romska Romanca.

(-)

Warto przypomnieć, że pod koniec sierpnia koszalińskie koło i oddział ZUwP zorganizowali naukową konferencję poświęconą setnej rocznicy sojuszu polsko-ukraińskiego Józefa Piłsudskiego i Symona Petlury. Według prezesa koszalińskiego oddziału ZUwP Romana Biłasa, poprzez to wydarzenie chciano pokazać dobre karty wspólnej polsko-ukraińskiej historii. Na konferencji naukowcy: Roman Drozd – historyk, były rektor Akademii Pomorskiej w Słupsku oraz doktor Marek Kozubel – historyk z IPN w Warszawie mówili o warunkach historycznych sojuszu i heroicznej obronie Zamościa pod dowództwe generała Marka Bezruczki. Obecny na konferencji konsul Ukrainy w Gdańsku Lew Zacharczyszyn zaznaczył, że generał Marko Bezruczko jest jednym z symboli braterstwa broni Polaków i Ukraińców. „Dziś naszemu pokoleniu także zagraża Rosja, nie bolszewicka czy czerwona, ale putinowska, dlatego to zagrożenie powinno nas łączyć. Według mnie, dzięki takim postaciom jak generał Marko Bezruczko, powinniśmy pamiętać o wspólnej historii i głębiej odczuwać polsko-ukraińskie braterstwo” – dziękując organizatorom i prelegentom powiedział konsul Ukrainy w Gdańsku Lew Zacharczyszyn.

(-)

Unia Europejska nie uznała lokalnych wyborów w Rosji przeprowadzonych na zaanektowanym Krymie. Oświadczenie w reakcji na wybory gubernatora Sewastopola opublikował rzecznik szefa unijnej dyplomacji. Podkreślił, że Unia nie uznała nielegalnej aneksji Krymu i Sewastopola przez Rosję dlatego nie może uznać rosyjskich wyborów na Półwyspie Krymskim. Peter Stano dodał, że każdy kto został wybrany w rosyjskim głosowaniu na Półwyspie i kto uważa się za przedstawiciela Krymu i Sewastopola nie będzie uznany przez Unię Europejską, bo te tereny należą do Ukrainy. Rzecznik dodał, że Unia niezmiennie wspiera integralność terytorialną i suwerenność Ukrainy.

Łukaszenka w oczach Kremla traci polityczną legitymację swojej władzy – tak wizytę Aleksandra Łukaszenki w Rosji -komentuje były ukraiński minister spraw zagranicznych Pawło Klimkin. Jego zdaniem – Rosja będzie grać z białoruskim dyktatorem, ale ostatecznie przestanie on być jej potrzebny. Były ukraiński dyplomata uważa, że Moskwa, w sprawie Białorusi dokona nieformalnej umowy z Zachodem.

(-)

Nasz blok informacyjny został wyczerpany, więc dziękuję za uwagę i żegnam się do jutra. Program przygotowała i poprowadziła Hanna Wasilewska. Wszystkiego dobrego. (dw/kos)

14.09.2020 – godz. 18.10 (opis do dźwięku)

Dzień dobry, drodzy słuchacze! Witam was w poniedziałek, 14 września w programie „Kamo hriadeszy”. W studiu Radia Olsztyn – Jarosława Chrunik. Dzisiaj chciałabym skłonić was do refleksji nad tym, jak łatwo jest czasami dobro obrócić w zło, zwłaszcza, gdy chodzi o tak delikatną materię, jak duchowość człowieka. Mowa będzie o tym, jak łatwo jest wykorzystać ślepą wiarę i naiwność ludzką, ubrane w ramy zasad religijnych, do bardzo niecnych celów. Zaczniemy jednak od „Żywego Słowa” – Nestora Kronikarza i jego „Powieści lat minionych”

(-) Fragment powieści

(-)

Po pięciu latach pełzającej wojny hybrydowej Rosji przeciwko Ukrainie, pod koniec roku 2018 ich wielowymiarowy konflikt polityczny, gospodarczy, obywatelski, wojskowy i kulturalny dosięgnął również sfery religii. Jak czytamy na stronie https://voxukraine.org/ , dogłębna przebudowa stosunków między rosyjską i ukraińską społecznością ujawniła się na początku 2019 roku, gdy Ukraina otrzymała „tomos” (w dosłownym tłumaczeniu – „maleńka księga”). Zdaniem Kijowa dokument ten uczynił Ukraińską Cerkiew prawosławną niezależną od Moskwy. Tomos wydał Konstantynopolski Ogólnoświatowy Patriarchat w Stambule, dawnej stolicy Imperium Bizatyjskiego, czyli Kościół Wschodniochrześcijański, który zajmuje oddzielne, honorowe miejsce w świecie prawosławia. Tego Moskwa ścierpieć nie mogła, ponieważ to osłabiało kremlowskie macki na Ukrainie – rozsadnik prorosyjskiego separatyzmu. Jednak Ukraińcy w swojej euforycznej radości dopuścili się też ważnych błędów. Mówił o tym przy okazji wizyty w Gdańsku, podczas spotkania ze społecznością ukraińską, Ihor Isiczenko – ukraiński działacz religijny i społeczny, arcybiskup-emeryt, naukowiec i pisarz.

– W jednej naszej parafii był taki pokazowy przykład: Weszły jakieś babcie-Rosjanki i tak surowo pytają księdza: „Wy jesteście prawosławni, czy chrześcijanie?”

(Śmiech)

– Śmiech, naprawdę. Tu „chrześcijanie” często kojarzą się, tak to można wytłumaczyć, z protestantami. Ale jest to bardzo zasadnicze pytanie. Prawosławie rosyjskie, surowo mówiąc, nie jest zanadto chrześcijańskie. To jest wiara w cara, to jest wiara w swoich świętych, to jest kanonizacja carów, dowódców wojskowych na kształt Suworowa, Uszakowa itd; jet to wiara w siłę „rosyjskiego mira”. Do nas, gdy tylko została otwarta nasza Dmytrowska cerkiew w Charkowie, to nie przy mnie, ale beze mnie weszła jakaś babcia, Rosjanka – „stradnica”, przeszła przez całą cerkiew, nie zwracając uwagi na to, że ktoś gdzieś stoi, modli się; przeszła dookoła wszystkich obrazów, pomodliła się i wychodząc: „I sztob była nasza russkaja wiera do samych Sołowieckich Ostrowow”. To jest tragedia, rozumiecie, gdy ludzie mają do tego stopnia zdeformowaną świadomość religijną. To im dodaje „plusów”. Sąszę, że u was nie pokazywano tych filmików o 9 maja, „Dień Pabiedy”. Ale wszędzie na 9 maja, które teraz zrobiło się za Putina głównym świętem narodowym Rosji i całego „russkiego mira”. No, w Polsce im chyba nie pozwalają tak swobodnie chodzić, tak jak urządzają to w Pradze, w Berlinie swoje marsze. Tak więc tam zawsze idą babuszki z portretami-ikonami Stalina. Istnieje jeden bardzo przedmiotowy dla rosyjskiej cerkwi kult – jest to kult Motrony Moskiewskiej. Jak wyznacznik fundamentalizmu parafii moskiewskich trzeba szukać od razu, czy jest tam ikona Motrony Moskiewskiej. Dlaczego jej? Była taka błogosławiona, żyła w czasie wojny, była sparaliżowana, leżała w łózku, miała pełno wszelkich dziwactw (Rosjanie bardzo lubią ludzi z dziwactwami, uważają, że to taki Boży dar), ale najwazniejsze, że z nią związana jest jedna legenda wśród Rosjan – o tym, że Stalin podczas wojny przyszedł do Motrony Moskiewskiej, ona go pobłogosławiła i powiedziała, żeby nie uciekał z Moskwy, wtedy pokona Niemców. I oto Rosjanie zaczęli malowac ikony, na których Motrona błogosławi Stalina. Stalina, wyobraźcie sobie, który wystyrzelał tylu tychże prawosławnych biskupów i księży. I jeśli bez Stalina, to ikony Motrony Moskiewskiej są wszędzie.

(-)

A teraz o budowie cerkwi rosyjskich. Teraz jest ich mniej, ale w ostatnich latach przed Majdanem, w każdym mieście rosły jak grzyby. Użhorod – taka typowo moskiewska cerkiew w centrum miasta. W Charkowie – kilka wielkich cerkwi. Za pieniądze rosyjskich oligarchów; każda cerkiew buduje się jako pewne centrum propagandowe. Cerkiew greckokatolicka otrzymała dla siebie miejsce w Charkowie tam w dużej dzielnicy Sałtiwka. I im zamrożono budowę. Nie pozwalali budować przez kilka lat. Ale z innej strony tego samego parku, gdzie zaczęli budować, dali miejsce na zbudowanie rosyjskiej cerkwi Motrony Moskiewskiej i w tempie stachanowskim zbudowali tę cerkiew. Potem zaczął się Majdan… w niej i tak nikt nie odprawia mszy, ale obok niej wzniesiono jakiś zagadkowy budynek, całkowicie zagospodarowany, gdzie prowadzone są jakieś zajęcia itd. Rosyjska cerkiew to bardzo skomplikowana i podstępna instytucja. Ludzie, którzy się jej trzymają to bardzo często prostolinijni, pobożni chrześcijanie i to niekoniecznie są niewykształcone babcie. Są to czasami wykształceni, normalni, „gramotni” ludzie, którzy chcą w cerkwi stabilności, chcą kanoniczności; tam ich przekonali, że kanoniczność jest i oni trzymają się moskiewskiego patriarchatu. Myślę, że wielkim błędem naszych propagandzistów było to, że próbowano zastosować wobec nich metody siłowe, nakłaniać do zjednoczenia tak jak nakłaniano kiedyś do wstąpienia do kołchozów albo do przejścia na prawosławie w latach 1946-47. Jakiejś przemyślanej polityki wobec nich nie było. Mam takie wrażenie na podstawie Charkowa. A tam, na wschodzie Ukrainy nasze parafie – UACP, UCGK. Patriarchat Kijowski, PCU – razem stanowią może jakieś 3% społeczności; nie więcej. Absolutna większość, ponad 90-95% to Patriarchat moskiewski. I nie takie biedniutki cerkiewki, jak nasze, a jakieś sobory z tysiącami parafian. Jest to przestrzeń, która wymaga rozważnej pracy – dalekowzrocznej, pokornej, pozbawionej takich stereotypów, że „to ja jestem naczelnikiem, ja jestem politykiem, czyli rozumiem więcej niż ty”. I dopiero wtedy można będzie coś z tym robić, a na razie nic zrobić nie można i odnoszę wrażenie, że po kampanii z tomosem patriarchat moskiewski zrobił się jeszcze bardziej zjednoczony i antyukaraiński, niż był do tej pory. Niestety. I na tym korzystają politycy, którzy posługują się moskiewskim patriarchatem, tacy jak tenże Medwedczuk, jak Nowiński, główny sponsor patriarchatu moskiewskiego na Ukrainie, jak szereg innych, którzy nie bardzo chcą się ujawniać. Ale oni mogą zebrać tysiące pielgrzymów do Kijowa, oni spokojnie trzymają się lokalnie i zaraz, zdaje mi się, że taką politykę niewtrącania się w ich sprawy obrano prawidłowo. Przez jakiś czas niech tak będzie, ale potem trzeba jednocześnie myśleć o uzdrowieniu świadomości religijnej ludzi. Bo z reguły sa to ludzie, którzy mają bardzo złe wyobrażenie o chrześcijańskich sakramentach, o tychże kanonach, o których sami mówią. To jest rozmowa bez końca. Zrobiono jedno: zjednoczono te dwie części cerkwi; to już jest dobrze. Z moskiewskiego patriarchatu udało się „przeciągnąć” dwóch biskupów: winnickiego (bo to jest miasto Poroszenki i on liczył na to, że tego biskupa zrobi zwierzchnikiem tej cerkwi, co Poroszence się nie udało) i władykę Ołeksandra Drabynkę, który i tak nie miał swojej eparchii; był biskupem jednej parafii tam, na Teremkach. Z moskiewskiego patriarchatu przeszło kilka parafii dobrowolnie, reszta tak dobrowolnie-przymusowo. Proces teraz trochę zahamował; czy będzie się rozwijał – nie wiadomo.

(-)

Bardzo dobrze, jak mi się wydaje, że nie pozwolono na dokonanie prowokacji, która dała się zauważyć, czyli przeciąganie tam parafii greckokatolickich. Bo były takie próby. W Krakowcu, tam była parafia, gdzie ksiądz próbował przeprowadzić parafię do PCU. To mu się nie udało i na tym się zakończyło. We Lwowie była i jest jedna taka prowokacyjna parafia, która zajęła kaplicę metropolitalną metropolitów rzymskokatolickich, nie wpuszczano tam biskupa Mokrzyckiego i potem, gdy już eparchia greckokatolicka zmuszała ich, żeby pójść na kompromis, oznajmili, że przechodzą do Cerkwi Prawosławnej. Jednak na szczęście, zdaje się, że żaden biskup nie powiedział, że przyjmuje ich pod swoją jurysdykcję i ta prowokacja też się nie udała. Tak że tu udało się tego uniknąć i wydaje mi się, że to bardzo dobrze. W moim przekonaniu to jest w jakimś sensie ślepa uliczka i jest to temat na długą rozmowę – perspektywa wspólnoty prawosławnej na całym świecie, gdzie na dzisiaj (dobrze to czy źle?) ale Konstantynopol wygląda na bardzo nieliczną wspólnotę, opartą na wielką tradycję, ale obecnie siły nie przejawia. W odróżnieniu od patriarchatu moskiewskiego, który przynajmniej przy obecnej władzy totalitarnej w Rosji, korzystając ze wsparcia tej władzy, jest największą potęgą wśród cerkwi prawosławnych. Co wam będę wyjaśniał? Wy macie Polską Autokefaliczną Cerkiew Prawosławną koło siebie i widzicie, co się w niej dzieje. Ja już przeczytałem wczoraj w waszej gazecie, w „Naszym Słowie” o parafii PACP, która szykuje pielgrzymkę na okupowany Krym.

(-)

Myślę, że trochę rozjaśnił nam w głowach abp Ihor Isiczenko, jak wygląda sytuacja religijna na Ukrainie i jak znakomitym instrumentem wpływu w obcym kraju może być religia. Oczywistym staje się, dlaczego tak ważne jest oddzielenie Kościoła od polityki. Miejmy nadzieję, że kiedyś tak właśnie będzie. Nasz program dobiega końca, przygotowała go i przedstawiła Jarosława Chrunik. Spotkamy się o tej samej porze, a teraz życzę wam miłego wieczoru, drodzy słuchacze! (jch/apod)

14.09.2020 – godz. 10.50 (opis do dźwięku)

Trwa nabór dzieci w wieku od 2 do 5 lat na cotygodniowe zajęcia rozwoju sensoryczno-poznawczego, które odbywają się przy greckokatolickiej cerkwi w Olsztynie. Ukraina solidarna z protestującymi na Białorusi. W Kijowie wznoszono hasła „Niech żyje Białoruś”. Olsztyn też dołączył do podobnej akcji #LightForBelarus, czyli Światło dla Białorusi. Ukraińska służba graniczna wzmocniła środki bezpieczeństwa na granicy z Białorusią. Ukraina i Rosja różnie interpretują wyniki spotkania doradców politycznych tzw. formatu normandzkiego w Berlinie. Usłyszycie o tym już za chwilę w wydaniu wiadomości w języku ukraińskim. Dziś jest poniedziałek 14 września. Przy mikrofonie Hanna Wasilewska. Witam!

(-)

Trwa nabór dzieci w wieku od 2 do 5 lat na cotygodniowe zajęcia rozwoju sensoryczno-poznawczego, które odbywają się przy greckokatolickiej cerkwi w Olsztynie. Dzieci w wieku od roku do 2 mogą brać udział w obecności jednego z rodziców. W programie: doskonalenie języka ukraińskiego, nauka dziecięcych pieśni ludowych, nauka podstawowych kroków tanecznych i tańców dziecięcych, nauka poprzez zagadki, przyśpiewki i ukraińską bajkę. Zajęcia prowadzić będzie pani Ołena Kariwec w sali parafialnej w każdy poniedziałek o 17:00. Pierwsze zajęcia 7 września. Dokładniejsze informacje uzyskacie w parafii greckokatolickiej Opieki Matki Bożej w Olsztynie przy ulicy Lubelskiej.

(-)

Ukraina solidarna z protestującymi na Białorusi. W Kijowie wznoszono hasła „Niech żyje Białoruś”. Pojawiły się też biało – czerwono – białe flagi.
Na kijowskim Majdanie Niepodległości zebrało się około stu osób. W większości byli to Białorusini – pracownicy sfery IT, którzy w związku z sytuacją na Białorusi zostali przeniesieni na Ukrainę. Wśród nich Jauhien, który kilkanaście dni temu uczestniczył w akcjach protestacyjnych w Mińsku.
Protestujemy przeciwko przemocy i brutalności ze strony władz, przeciw fałszerstwom wyborczym. Kiedy uda nam się wyrzucić tyrana, wówczas będziemy decydować jak budować przyszłość naszego kraju.
Henadij Druzenko – uczestnik rewolucji na Majdanie i walk w Donbasie – przyszedł wesprzeć Białorusinów.
Białorusini pomagali nam w walce z rosyjską agresją. Bardzo i nie tylko moralnie pomogli Białorusini To dla nas czas spłaty długu. Ukraina na pewno jest najbardziej zainteresowana, żeby na Białorusi zwyciężyła demokracja. Wtedy być może uda nam się odnowić międzymorski sojusz, którego Rosja będzie się obawiać.
Uczestnicy akcji przeszli z Majdanu Niepodległości przed ambasadę Białorusi. Tam odbyła się pikieta solidarności z ofiarami brutalnych działań białoruskich władz.

Przypomnę, że w minioną sobotę Olsztyn dołączył do akcji #LightForBelarus, czyli Światło dla Białorusi. Wieczorem fasada Urzędu Miasta była oświetlona białoruskimi barwami narodowymi.

(-)

Ukraińska służba graniczna wzmocniła środki bezpieczeństwa na granicy z Białorusią. Wysłano tam dodatkowe patrole. Ma to zapobiec ewentualnym prowokacjom. O szczegółach z Kijowa Paweł Buszko:
[korespondencja w języku polskim]
Ukraina i Rosja różnie interpretują wyniki spotkania doradców politycznych tzw. formatu normandzkiego w Berlinie. Ukraińską stronę reprezentował tam szef kancelarii ukraińskiego przezydenta Andrij Jermak, Rosję zaś wiceszef administracji prezydenta Rosji – Dmitrij Kozak. Rozmowy w Berlinie dotyczyły m.in. przygotowań do szczytu przywódców Ukrainy, Rosji, Niemiec i Francji w formacie normandzkim.

(-)

Tym kończymy nasz program. Przygotowała go i poprowadziła Hanna Wasilewska. Dziękuję za uwagę i zapraszam do radioodbiorników jutro o 10:50. Przyjemnego dnia. (dw/ad)

13.09.2020 – godz. 20.30 – magazyn (opis do dźwięku)

programie „Od Niedzieli do Niedzieli” wiat was Hanna Wasilewska.
(-)
Z wiarą i nadzieją rozpoczęli nowy rok szkolny uczniowie. W co wierzą i czego się spodziewają, powiedzieli mi 1 września.
Tradycyjną modlitwą rozpoczął się nowy rok szkolny w greckokatolickiej cerkwi Opieki Matki Bożej w Olsztynie. Rok niezwykły, dlatego dziecięce prośby do Boga także są inne. Ktoś chce uczyć się w szkole w ławce, a inny w domu przy komputerze, natomiast wszystkim bez wyjątku potrzebne jest boże błogosławieństwo:
-O co prosiłeś Boga?
-Dobrego roku szkolnego.

-A na czym polega twój dobry rok szkolny podczas pandemii.
-Żeby można było wychodzić na korytarz, biegać, bo teraz nam zabraniają- Saszko Kupczyk-a reszta, oceny jakieś będą.
-A mama jak na to patrzy?
-Bardzo się cieszę, ze rok szkolny się zaczął – Halina Kupczyk – bardzo się cieszę i chciałabym, żeby tak było do końca czerwca; nie zważając ni na pandemię, ni na koronawirusa, dzieci uczyły się i dostawały to co powinny.
-Czyli w domu to nie nauka?
-Nie, oczywiście.
-Niezwykły ten rok szkolny. O co modlą się dzieci na początku takiego dziwnego roku szkolnego.
-Ja modlę się o to, żeby rok odbył się w szkole – Iryna Maczuha – bo nauka zdalna jest bardzo ciężka i nie można nigdy siąść do komputera. Bo jest pokój, jest łóżko, a może później coś zrobię.
-Cierpi samoorganizacja.
-Tak, bardzo cierpi, szczególnie u mnie. Więc wariant, żeby chodzić do szkoły jest dużo lepszy, bo chciałabym, żeby ten rok był bardziej zorganizowany, żeby chodzić do szkoły i [wszystkich środkach bezpieczeństwa]
-Oksanko, czy tobie brakowało kolegów z klasy pod koniec zeszłego roku, czy chciałaś też wrócić do ławek?
-Mnie lepiej jest uczyć się w szkole – Oksana Pietnoczka. Więcej rozumiem, kiedy nauczyciele mi mówią, osobiście, a nie przez internet i lekcje online.
-A czego najbardziej boisz się w tej pandemii, boisz się zachorować?
-Boję się zachorować, a w szkole jest większa możliwość na zachorowanie, ale myślę, że wszystko będzie dobrze.
-A dzisiaj podczas modlitwy, o co prosiłaś Boga.
-Prosiłam nie tylko o zdrowie, ale też o to, żeby ten rok minął bardzo szybko, żeby wszyscy mieli dobre oceny i żebyśmy byli w szkole.
-Powiedz, chciałaś iść do szkoły?
-Nie.
-A jak się nazywasz?
-Hania.
-Pierwsza mi powiedziałaś dzisiaj, że nie chcesz do szkoły. Bardziej podoba ci się nauka na odległość?
-Nie, żadna.
-A, nie chcesz się uczyć.
-Tak, dokładnie.
-Ty dzisiaj jesteś tak uroczyście ubrana, w wyszywance, to z jakiej okazji? Święto?
[odpowiedź w języku polskim]
-Jak się nazywasz?
-Emilka.
-Czekałaś na 1 września?
-Nie
-Czemu?
-Nie chciałam iść do szkoły.
-Emilka, a czemu nie chciałaś iść do szkoły?
-Fajnie było i w domu przed komputerem?
-Czyli dla ciebie nauczanie na odległość jest lepsze?
[odpowiedź w języku polskim]
-O co modliłaś się dzisiaj?
[odpowiedź w języku polskim]
-Boisz się zachorować?
-Nie tak bardzo.
-Miałaś lepsze oceny jak uczyłaś się w domu?
-Tak, lepsze. Jak siedziałam w domu to [odpowiedź w języku polskim] było spokojniej.
Po modlitwie nauczyciele języka ukraińskiego olsztyńskiego międzyszkolnego punktu nauczania Sylwia Pietnoczka i Mirosława Czetyrba-Piszczako, przeprowadziły spotkania z rodzicami:
Żeby niektóre sprawy organizacyjne z państwem omówić. Pierwsze to środki bezpieczeństwa, o których musicie wiedzieć, no i druga rzecz to plan.

-Zaczynać rok szkolny to wyzwanie dla nauczyciela i dla mamy. I dzisiaj była modlitwa w cerkwi. Wydaje mi się, że tylko człowiek z mocnymi nerwami i dużą wiarą może o tak śmiało rozpoczynać ten rok. O co modliłaś się dzisiaj?
-Myślę, że przede wszystkim o zdrowie dla swoich dzieci, myślę że i dla siebie, bo wszyscy pracujemy i też sytuacje bywają różne. Myślę, że to podstawa. Też nie wiem, może za to, żeby gdzieś tan Pan sprzyjał dziecku.
-Pandemia przyniosła nam przewartościowanie wartości i może ustawiła w inny sposób priorytety. I tym priorytetem stało się zdrowie dla wszystkich.
-No nie wiem, czy tak zgodzę się do końca, bo wydaje mi się, że zdrowie dziecka jest dla rodzica najważniejsze. To priorytet.
-Ale za ocenami zawsze gnaliśmy.
-Jest tak, ze rodzice realizują swoje marzenia, pewne ambicje i wszystko to składają na dzieci, no teraz to jakby wartość drugorzędna.
(-)
Szkoła to nie tylko lekcje. To także ulubione zajęcia śpiewu i tańca, które z czasem przeradzają się w coś poważniejszego niż zainteresowanie. Właśnie o to też dbają nauczyciele języka ukraińskiego w olsztynianie. Sylwia Pietnoczka opowiedziała mi więcej o naborze uczniów na zajęcia pozalekcyjne:
-Witam cię z początkiem nowego roku szkolnego, kontynuowana jest rekrutacja do klasy pierwszej i zerówki, do punktu nauczania języka ukraińskiego w Olsztynie. Ile jeszcze potrwa, ile dzieci jest, jaka zasada.
-Ja też witam cię przede wszystkim Aniu i wszystkich słuchaczy i dzieci. Wracamy do szkoły, rekrutacja jest kontynuowana. Jak najszybciej musimy zebrać dzieci, wypełnić wszystkie dokumenty i zacząć naukę. W ciągu dwóch tygodni można zgłosić się, bezpośrednio do mnie, albo do szkoły naszej numer 2; tam wypełniamy dokumenty i zaczynamy naukę.
-Potrzebne tylko chęci?
-Tylko chęci, tak zapraszamy wszystkich zainteresowanych, którzy chcą rozpocząć naukę języka ukraińskiego.
-Kiedyś mówiłaś, że nauka z maluchami jest dość trudna, bo trzeba ich ciągle zachęcać, motywować, nie wszystkie chcą się uczyć i trzeba ich nie odstraszyć od nauki, a tu właśnie potrzebne są ciekawe metody nauczania. Jak sobie poradziłaś pod koniec roku z nauczaniem na odległość, bo może nam grozi znowu to nauczanie na odległość; jak sobie poradzisz z pierwszakami?
-Myślę, że moje zajęcia były ciekawe, często dzieciom wysyłałam różne zadanka na komputerze, oglądały bajki, słuchały bajek. Bardziej osłuchiwały się z językiem ukraińskim; nie słyszały mojego głosu, ale jakieś piosenki, wierszyk, inni nauczyciele z Ukrainy; bardzo mi pomogły różne nagrania właśnie z Ukrainy. Z tego korzystałam.
-A mobilne dodatki, jak abecadła np.
-Tak, też korzystaliśmy z abecadeł, mam takie śpiewane abecadło, dzieci bardzo je lubią. Abecadło z myszką, więc myślę, że były zadowolone. Ja też byłam z nich bardzo zadowolona, bo poważnie podeszły do nauki. Odrabiali, przygotowywali lekcje; byli naprawdę solidni, tak powiem.

-Rekrutacja trwa nie tylko do klas punktu nauczania języka ukraińskiego, ale także na zajęcia pozalekcyjne. Jakie w tym roku proponujecie i gdzie?

-W tym roku, tak jak w zeszłym zaczęliśmy nasz zespół Lubystok, zespół taneczny w Olsztynie stworzyliśmy w zeszłym roku i także kontynuujemy w tym roku. We środę na 18 zapraszam wszystkie dzieci. Od maluchów, od zerówki do tych starszych, chętnych, żeby przychodziły do szkoły, bo będziemy mieli w szkole, w sali sportowej próby.
-A co tańczycie?
-Różne rodzaje naszych tańców. I hopaka i różne polski, kozak, wszystkie różne figury, kroki dzieci poznają. Wiadomo, ze one dopiero zaczynają, to jest dla nich kultura fizyczna można powiedzieć.
-Wiadomo, ruch którego brakowało podczas izolacji.
-Fajna zabawa można powiedzieć.
-Co z Suziriaczkiem teraz?
-Na Suziriaczko też zapraszamy wszystkich chętnych. Wiadomo odeszły dzieci z 8 klasy, ale mamy nadzieję, że będą do nas też przychodzić, będą pomagać śpiewać. Więc Suziriaczko też będzie funkcjonować, tylko będą próby nie w szkole, a w sali parafialnej przy parafii. Także nowe dzieci od tych maluchów, pierwszoklasistów zapraszamy na Suziriaczko. Przychodźcie, śpiewajcie, tańczcie i myślę, że wszystko będzie dobrze do czerwca.
(-)
130 lat temu wyszła wierszowana książka „Lis Nikita” Iwana Franki. Cieszyła się wielką popularnością wśród czytelników i doczekała się kilku wydań jeszcze za życia autora. Kim jest Lis Nikita i jaka jest jego historia opowie Sergiusz Petryczenko:
[piosenka]

Kto nie zna chytrego lisa Nikity? Chyba każdy pamięta z dzieciństwa ten tekst.

[fragmenty bajki]
Bajka wierszem „Lis Nikita” wyszła drukiem 130 lat temu. Na stronie tytułowej był napis: z niemieckiego przełożył Iwan Franko. Współcześni zarzucali Frankowi, że zapożyczył swój utwór od Goethego. Na co Franko odpowiedział tak, cytuję oryginał: kiedyś przed tysiącem lat, wszyscy ludzie swoimi umiejętnościami i rozumem podobni byli do ludzi. Po okresie dzikości ludzie zajęli się strzelectwem, łowieniem ryb i oczywiście całe swoje życie mieli najwięcej do czynienia ze zwierzętami. Pewne jest to, że właśnie z tych dawnych czasów pochodzą podstawy tych opowiadań, które zebrane są do kupy w naszym opowiadaniu o lisie Nikicie. Na 2-3 tysiące lat przed narodzeniem Chrystusa, były już w dawnym Babilonie opowiadania bardzo podobne do naszych bajek. To samo mamy w Egipcie 1000 lat przed Chrystusem. Oprócz pisanych opowiadań mamy i rysunki, gdzie głównymi bohaterami były zwierzęta. Najbardziej znane są: wojna kotów ze szczurami i osioł, który gra na lirze.
[muzyka]
Najstarszym greckim bajkopisarzem był Ezop, który żył 500 lat przed Chrystusem. Jego bajki zdobyły szeroką sławę między grekami, choć sam Ezop był niewolnikiem. Chrześcijaństwo, które wrogo nastawione było do oświaty greckiej i rzymskiej ostatecznie przejęło jej spadek, który szerząc się wśród dzikich ludów Europy niósł za sobą zdobycze myśli Greków i Rzymian. W tym te bajki i opowiadania stanowiły stanowiły duchową strawę tych narodów. Szczególnie bajki ze zwierzętami trafiły na bardzopodatny grunt wśród tych narodów, bo tu ludzie żyli jeszcze w lasach, na polach w bliskim sąsiedztwie zwierząt i lubili opowiadać własne przygody strzeleckie. Wtedy to powstała i nasza powieść o lisie Nikicie. Że nie była wymyślona przez tych, którzy ją spisywali, to występują takie zwierzęta jak lew,papuga, leopard, których nie było wtedy w Europie. Opowiadanie o chorym lwie, którego lis wyleczył jakimś zielem i zdartą z wilka skórą, jest podstawą łacińskiego poematu powstałego we Flandrii na początku XII wieku i ma nazwę Isengrimus – to takie nazwisko wilka. Jakieś 50 lat później powstał jeszcze jeden łaciński poemat Reinardus. Tu zebrano 13 opowiadań, z których niektóre znajdują się w naszej przeróbce lisa Nikity. O tym jak lis uczył wilka ogonem łowić ryby, jak lis spowiadał koguta, jak wilk od kobyły źrebię kupował, jak wilk był za geometrę dla baranów.
[fragmenty bajki]
Od końca XV wieku, kiedy były wydrukowane prozatorskie przeróbki starych powieści o lisie, stały się ulubioną książką w Niemczech, Niderlandach, Belgii, a stąd do innych narodów. Muszę powiedzieć jeszcze kilka słów o mojej przeróbce tej starodawnej powieści. Chciałem zrobić z niej nasze narodowe dobro. Nadać jej cechy narodowe, tak by powiedzieć na cudzy rysunek, nakładałem nasze, ukraińskie kolory.
Iwan Franko to klasyk ukraińskiej literatury, do którego my, zwyczajni ludzie równamy i jeśli chcecie mówić poprawnym, literackim językiem, zostańcie z nami:

[lekcja języka ukraińskiego]
Muzyka jest nieodzwoną częścią naszego życia i naszej audycji:
[Parada Hitów Romana Bodnara]
(-)
Nasz czas antenowy kończy się, więc dziękujemy za uwagę i żegnamy się na tydzień. Program przygotowali: Roman Bodnar, Sergiusz Petryczenko i Hanna Wasilewska. Wszystkiego dobrego. (dw/apod)

12.09.2020 – godz. 10.50 (opis do dźwięku)

Dzień dobry! Witam was, drodzy słuchacze, w piękną, słoneczną sobotę, 12 września, na falach Polskiego Radia Olsztyn. W studiu – Jarosława Chrunik. Czy może pachnie teraz w waszych domach  kawą? To dobra pora na filiżankę tego aromatycznego napoju, a nasz i program będzie miał zapach kawy i sztuki, a polityki dzisiaj nie będzie, mam nadzieję, że mi to wybaczycie. Spoglądamy w przeszłość, bo tam wszystko się zaczyna:
(-)
12 września 1683 r. miała miejsce Bitwa pod Wiedniem, w wyniku której zjednoczona armia Świętego Imperium Rzymskiego oraz Rzeczypospolitej z Janem III Sobieskim na czele odniosła zwycięstwo nad wojskami osmańskimi. Bitwę tę nazywa się też czasami „kawową”, a historia wygląda tak: żeby przekazać imperatorowi austriackiemu Leopoldowi I i księciu Lotaryngii Karolowi list z prośbą o pomoc, został wysłany (przebrany za Turka) wiedeńczyk, Jurij-Franz Kulczycki, który władał językiem tureckim i znał tureckie zwyczaje. Konieczność takiej operacji spowodowana była katastroficznym położeniem Wiednia, szturmowanego przez artylerię turecką. Tak więc Kulczycki wraz z przyjacielem Mychajłowiczem udał się do legowiska wroga – obozu osmańskiego. W efekcie końcowym operacja się udała – Kulczycki dotarł do miejsca przeznaczenia, pomoc została udzielona, ale istota historii nie na tym polega. „W nagrodę” za akcję rząd wiedeński postanowił oddać Kulczyckiemu 300 worków kawy, którą przywieźli ze sobą Turcy. Kulczycki postanowił zarobić chociaż jakiś grosik, sprzedając kawę, jednak wiedeńczycy do tego nowego dla siebie napoju nie mogli się przekonać. Ale minął jakiś czas i Kulczycki otworzył w Wiedniu kawiarnię, która z czasem stała się centrum elity wiedeńskiej. Minął jeszcze jakiś czas i Wiedeń całkowicie usprawiedliwił swój obecny tytuł stolicy kawy. W taki sposób Kulczycki zarobił ogromne pieniądze i wniósł znaczący wkład do rozwoju światowego – rozpowszechnił kawę. Do słowa – sam Kulczycki z pochodzenia jest Ukraińcem, pochodzi ze wsi Kulczyce Szlacheckie na Lwowszczyźnie.
(-)
12 września 1875 r. urodził się Ołeksandr Koszyc – ukraiński kompozytor, dyrygent, etnograf. Ukraińska Kapela Chóralna Koszyca z sukcesem koncertowała w europejskich stolicach: w 1919 była w Czechosłowacji, Austrii, Szwajcarii, Francji, Belgii, Holandii, Wlk. Brytanii, Niemczech, Polsce i Hiszpanii. W 1922 r. Koszyc ze swoim chórem wyjechał na tournée do Ameryki, gdzie odniósł jeszcze większy sukces, niż w Europie. Chór zdobył dużą sławę w USA, Argentynie, Urugwaju i Brazylii. Znaczącym wydarzeniem był występ chóru Koszyca w Nowym Jorku w 1922 r., gdzie po raz pierwszy został wykonany „Szczedryk” M. Leontowycza, który potem stał się popularny na całym świecie. Z dużym sukcesem koncertował w Kanadzie, na Kubie, w Meksyku, na Florydzie, w Kalifornii. O „dyplomacji kulturalnej” sprzed stu lat Ołeksandra Koszyca opowiadał w naszych programach Sergiusz Petryczenko.
(-)
Imieniny obchodzą dzisiaj: Elżbieta, Eugenia, Grzegorz, Daniel i Aleksander, a z nimi świętują urodzeni 12 września. Wszystkiego najlepszego!
(-)
Dzisiaj w Czeremsze na Podlasiu odbędzie się impreza pod nazwą „Źródła – Ukraińskie Tradycje i Transformacje”. W ramach projektu „Akademia Tradycji” chętni będą mogli wziąć udział w warsztatach rzemiosła ludowego – garncarstwie. A w plenerze Gminnego Ośrodka Kultury w Czeremsze oprócz koncertu podlaskich zespołów folklorystycznych można będzie obejrzeć obrzęd „Weczorki” w wykonaniu zespołu „Rodyna” z Dubiażyna. W koncercie wezmą udział zespoły śpiewacze z Czeremchy-Wsi, Wólki Terechowskiej, Dobrywody, wspomniany zespół folklorystyczny „Rodyna” z Dubiażyna, ukraiński zespół dziecięcy i młodzieżowy „Hiłoczka” z Czeremchy, zespół piesni i tańca „Ranok” z Bielska Podlaskiego i folklorystyczny zespół „Dobryna” z Białegostoku. Zabawę ludową zapewni zespół „Czeremszyna” wraz z „Tuhaj-Bejem” z Olsztyna. Im bardziej jedna część świata się globalizuje, tym bardziej druga jego część mocno trzyma się korzeni i pielęgnuje tradycje. Przykładem na to jest choćby zespół „Czeremcha” – główny bohater dzisiejszego świata, który sprawia przyjemność widzom już ćwierć wieku – opowiada jego kierownik, Mirosław Samosiuk:
– Dwadzieścia pięć lat temu moja żona (wtedy jeszcze nie była żoną) Barbara skrzyknęła młodych ludzi z Czeremchy  (Czeremcha to taka małe miasteczko; albo małe miasteczko, albo duża wieś 4 kilometry od granicy z Białorusią) i tam zaczęliśmy zbierać od starych babć piosenki, folklor tego naszego Podlasia; tam gdzie mieszkają mniejszości – Ukraińska, białoruska i Polacy razem i potem braliśmy instrumenty i aranżowaliśmy na bałałajkę kontrabasową, na cymbały strunowe białoruskie, na „sopiłki” ukraińskie (flety), na akordeon, na bębny… Chcieliśmy, żeby ta muzyka, której młodzi ludzie wstydzili się, gdy zaczynaliśmy, podśmiewali się z nas – „Jak to? Będziecie śpiewać tak jak stare baby?” A potem, gdy poszliśmy do telewizji, pojechaliśmy na koncerty do Nepalu, do Niemiec na tournée, to wtedy zaczęli to rozumieć. I teraz u siebie robimy festiwale i bardzo chętnie przychodzą na nasze koncerty i młodzi, i starzy. I myślę, że my przez tych 25 lat zachowaliśmy tę naszą kulturę.
Organizatorem imprezy jet Związek Ukraińców Podlasia oraz Gminny Ośrodek Kultury w Czeremsze.
(-)
Kończymy nasz dzisiejszy program, mam nadzieję, że choć nie wszyscy możecie wybrać się na te imprezę, to jednak trochę poczuliście atmosferę, jaka będzie dzisiaj panowała w Czeremsze. Była z wami Jarosława Chrunik, dziękuję wam za uwagę i żegnam się do poniedziałkowego popołudnia. Miłego weekendu, drodzy słuchacze!

11.09.2020 – godz. 18.10 (opis do dźwięku)

Wrzesień jest jednym z najważniejszych miesięcy nauki, trzeba adaptować się do nowego reżimu nauki: wcześniej wstawać, organizować czas tak, żeby go nie zabrakło ani na wykonanie pracy domowej, ani na odpoczynek. Odpoczynek ważny jest przede wszystkim dla naszego zdrowia. Na ten temat rozmawiałam z księdzem z Cyganka, ojcem Pawłem Potocznym, który jest ojcem trójki dzieci, a do tego couchem, jak teraz się mówi. Czyli daje rady ludziom, między innymi, na temat zdrowego sposobu życia.Zainteresowałam się jak ojciec Paweł organizuje swoje dzieci i co mają rodzić rodzice, którzy też tego pragną Swoimi sekretami podzielił się chętnie, więc słuchajcie za moment. Na antenie program „Od A do Z” i ja Hanna Wasilewska. Witam serdecznie i zapraszam. Będzie ciekawie.
(-)
Ciężko wstawać rano po późnym położeniu się. Zasiedzieliście się w telefonie do późnej nocy przeglądając strony sieci społecznościowych. Przez stracony czas nie udało się zdążyć odrobić pracy domowej. Idziecie do szkoły w stresie i nagle wywołują do tablicy, albo nauczycielka daje zadanie, na ocenę, bez uprzedzenia. Od stresu pogarsza się samopoczucie, odporność i pojawia się przeziębienie – w lepszym przypadku. Znajoma sytuacja? Oczywiście. Niestety taki chaotyczny tryb życia ma wielu uczniów. Część z nich ma obojętnych rodziców, ale są tacy, którzy nie mogą wpłynąć na dziecko, nie wiedzą jak pomóc. Jak właściwie i skuteczne wtrącać się w życie dziecka wie ojciec Paweł Potoczny, trener który umiejętnie organizuje swój dzień i dzień trójki swoich dzieci. Przekonany jest, że:
Dzieci lubią reżim…my dzisiaj, wprowadziliśmy…moja najstarsza córka ma 11 lat…i daliśmy jej budzik do pokoju, może trochę za późno…ale takie mieliśmy możliwości…o wpół do siódmej czy o szóstej ma wstać, ma zrobić toaletę i zjawić się w kuchni pomóc przygotowywać śniadanie, kanapki do szkoły i być gotową…do 7 mają wszystkie dzieci być w kuchni. Najmłodszemu, które ma 5 lat pomagamy, a syn który ma 9 lat sam sobie radzi. Dzieci lubią reżim i będą robić to co robią ich rodzice. Jaką radę mogę dać rodzicom? Zacznijcie wstawać przed 6. Szybciej niż wasze dzieci, a najlepiej 2 szybciej przed swoimi dziećmi.
-A czemu 2 godziny szybciej, nie można pół godziny?
-Czemu 2? Żeby pierwszą przeznaczyć wyłącznie dla siebie. Żeby się przygotować, żeby wejść na najwyższy poziom życia…bo może trafić się niespodziewana sytuacja, wybuchnie ekspres do kawy i masz 2 godziny sprzątania kuchni. Czemu 2 godziny? Żebyś kiedy dzieci wstaną, był na najwyższym poziomie życia, uśmiechnięty, radosny, z zaplanowanym dzień, z tym co chcesz dzieciom przekazać. I wszystko. Żeby dzieci nie wchodziły w twój rozruch, ale żeby już wsiadły do tego samochodu, co już jedzie.
-Muszę się zgodzić, bo przez pierwsze pół godziny uśmiechnięta nie jestem, kiedy wstaje.
-To jest to, co przeczytałem w książce. Kiedy wstajesz jesteś na poziomie 1. A na pełnych obrotach na poziomie 10. I zadanie przez pierwszych 10 minut jest takie, żeby od jednego punktu dotrzeć do 10. Nie wrócisz do łóżka, kiedy będziesz na 10. Nie będziesz ospały na najwyższym poziomem. Kiedy jesteś skupiony na dniu, który wstał.
-Wysyłamy dzieci do szkoły uśmiechnięci, naładowani bo wstajemy rano. Jak zorganizować dzieci, kiedy wrócą, żeby zrobiły lekcje, a nie odkładały do ostatniego momentu, żeby pobawiły się na dworze, żeby zdążyły ze wszystkim w ciągu dnia.
-Przede wszystkim trzeba sobie uświadomić, że nie zdążą ze wszystkim. Ja moim dzieciom daję rade, znają ją i im powtarzam. Kiedy idziecie do szkoły macie dobrze się bawić i być skupionymi na lekcjach i tym co robicie na 100%. Maksymalnie wykorzystajcie czas w szkole, wtedy poświęcicie mniej czasu na naukę po powrocie do domu. Zaangażowanie. Uczyłem trochę religii w szkole. Podstawowym problemem było to, że dzieci nie angażowały się w lekcje….wielu nauczycieli ma z tym problemy, że dzieci są nieaktywne, nieskupione, więcej czasu traci się na dyscyplinę, niż na nauczanie. Dzieci nie absorbują wiedzy, kiedy nie są skupione. Powtarzam im, bądźcie skupieni. Pracujcie nad swoją dyscypliną, żeby być skupionym wtedy mniej czasu będziecie potrzebować po obiedzie. Kiedy wracają jest oczywiście obiad, coś tam porozmawiamy, mają trochę wolnego czasu, odrabiają lekcje. Ja nie kontroluję dzieci, moja żona ma inne. Ale to moje osobiste i nie wszyscy muszą tak robić. Mnie nie interesuje czy dzieci zrobiły lekcje. Ja tylko zadaję pytanie czy zrobiły. Tak zrobiły. Ja im wierze. Efekty będą na półrocze i koniec roku. To odpowiedzialność dzieci, bo powinny być odpowiedzialne za to jak się uczą, nie ja. Jak czegoś nie rozumieją mogą przyjść i zapytać.
-Jak zachęca ksiądz czy motywuje do nauki?
-Ja nie motywuję, to ich problem. Ja mówię – skończyłem szkoły, nauczyłem się i pracuję dzisiaj tak, jak pracuję, ale to efekt tego, że się uczyłem. Mówię – nie będziecie się uczyć, nie ma problemu, mam pół hektara trawnika do koszenia, zaraz pójdziecie kosić, mam drzewo do piwnicy, mam inne prace. Albo będziesz się uczyć i mieć tego efekty, albo będziesz pracować fizycznie. Twój wybór. Tak byłem wychowany. Na wsi. Praca fizyczna mnie nie przeraża. Czy to jest pedagogiczne, nie wiem. W moim przypadku to zadziałało. Wyrosłem, jestem przekonany, na dobrego człowieka, pozytywnie nastawionego do życia, mam szczęśliwe życie, jestem księdzem, zadziałało. Wielkich problemów i trudności nie ma. Ale czy dobre to jest dla współczesnego dziecka – nie wiem. Okaże się za 20 lat, kiedy moje dzieci będą dorosłe.
-Czy dzieci w waszej rodzinie mają pochwały i kary?
-Oczywiście.
-Za co pochwała, a za co kara?
-Chwalę za dobre rzeczy i za to co wzmacnia ich dobre strony, to co w nich jest najlepsze. Karzę za brak dyscypliny. Ale kara to skutek i to staram się im pokazać. Nie daje mi przyjemności karanie moich dzieci. W żadnym wypadku. Ból matki i ojca, kiedy widzisz, ze dziecko nie funkcjonuje zgodnie z twoimi wartościami jest największy. Myślę, kara, że dzieci same widzą, że doprowadziły do trudnego momentu w relacjach z rodzicami, z rodziną i uczą się tego. I staramy się im to pokazać, że skutki pewnego ich zachowania, to są skutki. Rozmawiać, trzeba rozmawiać z dziećmi. I ja widzę, ze swojego doświadczenia, kiedy nie rozmawiam, a podchodzę do jakiegoś problemu autorytatywnie, patriarchalnie, bo ja jestem ojcem i każe, to przynosi najmniejszy efekt.
-Ksiądz jest dla dzieci przyjacielem?
-Staram się, bo przyjaciel pracuje nad tym, nad swoimi emocjami, bo zasada, którą ja też w sobie staram się wypracować, że moje dzieci zachowały się w pewien sposób, to jest przede wszystkim moja odpowiedzialność. Ja to spowodowałem poprzez swoje zachowanie, może za mało czasu im poświęciłem, to ja biorę za to odpowiedzialność i uczę moje dzieci brać odpowiedzialność, za to co zrobiły takie jest moje podejście.
O swoich życiowych zasadach ojciec Paweł Potoczny, a w sieciach społecznościowych „Żonaty ksiądz” opowiedział mi wiele ciekawego. Ciągu dalszego słuchajcie w kolejnych programach. A teraz czas na naukę:
[lekcja języka ukraińskiego]
To wszystko na dzisiaj. Myślę, że dzisiaj dowiedzieliśmy się wiele ciekawego i przyjemnie spędziliśmy razem czas. Była z wami Hanna Wasilewska. Dziękuję za towarzystwo. W programie „Od A do Z” usłyszmy się za tydzień. Trzymajcie się.

11.09.2020 – godz.10.50 (opis do dźwięku)

Dzień dobry! Witam was, drodzy słuchacze, na falach Polskiego Radia Olsztyn w środę. 11 marca. Przed mikrofonem – Jarosława Chrunik. W tym tygodniu w naszych porannych audycjach każdego dnia wspominamy wielkiego „Kobzara”, ponieważ zaplanowane na najbliższą sobotę i niedzielę koncerty Szewczenkowskie trzeba było przenieść na inny termin. Na razie jest to 25-26 kwietnia, ale wszystko zależy od tego, czy nie będzie się dalej rozprzestrzeniał koronawirus; czy zacznie spadać liczba zakażeń. Należy być bardzo odpowiedzialnym i ostrożnym. Olsztyńskie „Suzirjaczko” śpiewa o tym, że „Imię Tarasowe jest święte”:

(-)

Teraz kilka historycznych dat:

11 marca 1931 roku w ZSRR zakazano sprzedaży i wwozu Biblii. Księga ta traktowana była na równi z literatura antyradziecką, ponieważ przeczyła idei marksizmu-leninizmu.

(-)

1816 r. urodził się Ołeksandr Afanasjew-Czużbyński – ukraiński pisarz, historyk, etnograf. W 1843 r. poznał Tarasa Szewczenkę, któremu w latach 1845-46 towarzyszył w jego podróży po Lewobrzeżnej Ukrainie.

(-)

1895 r. urodził się Wasyl Czuczupak – działacz społeczny i wojskowy oraz główny ataman Republiki Chołodnojarskiej. Cieszył się wielkim autorytetem wśród ludności na terenie ziemi Czerkaskiej, która najdłużej pozostawała wolna od bolszewickiej okupacji.

(-)

1097 r. urodził się Roman Sawicki – założyciel ukraińskiego instytutu muzycznego w Filadelfii. Sawicki-pianista miał w swoim repertuarze koncertowym wybitne utwory klasyki fortepianowej, ale najbardziej znany był jako propagator muzyki ukraińskiej.

(-)

2001 roku zmarła Hałyna Hordasewycz – ukraińska pisarka, współzałożycielka Donieckiego Towarzystwa Języka Ukraińskiego oraz Donieckiego Ruchu Krajowego. Walczyła o niepodległość Ukrainy w XX wieku. W wieku 16 lat została zaaresztowana i skazana na 10 lat łagrów, jak zostało napisane w wyroku: „…za antyradziecką agitację wśród studentów”.

(-)

Dzisiaj świętują: Sebastian, Jan, Mikołaj oraz urodzenie 11 marca. Wszystkiego najlepszego!

(-)

Szkolny projekt „Jesteśmy Ukraińcami; ja i ty” nie raz już zadziwiał uczniów ciekawymi wydarzeniami, a teraz znowu odbyła się interesująca lekcja o Rówieńszczyźnie. Oto, co piszą o tym na FB: Czy wiecie, że dawne budynki tak jak książki przechowuja w sobie ciekawa historię? Tylko rozmawiać nie potrafią… Unikatowe zabytki architektury Równego przemówiłu i opowiedziały swoje historie uczniom SP nr 8 im. Ł. Ukrainki w Bartoszycach: Dom Basi Kahan ( w którym obecnie mieści się Rówieńska Obwodowa Biblioteka dla Dzieci), Swiato-Uspieńska cerkiew i Dom Uczonych. „Wirtualna wycieczka” umozliwiła zobaczyc te dawne budynki od środka: kolorowe witraże, wysokie sufity, wyszukane podłogi, wielką salę, dębowe panele itd. zawitali do Muzeum Bursztynu, które obecnie znajduje się w Domu Uczonych i zajrzeli do Muzeum Literackiego Ułasa Samczuka – wybitnego ukraińskiego pisarza, dziennikarza i publicysty, redaktora, autora książek „Maria”, „Pięść”, „Czego ogień nie goi”, „Mówią góry” i in. Rodzynkiem wycieczki on-line była prezentacja filmów animowanych o mało znanych budowlach Równego, stworzone przez bibliotekarzy we współpracy z wychowankami studia artystycznego Step Art oraz przy wsparciu Ukraińskiej Fundacji Kulturalnej. Wycieczkę on-line „Malo znane zabytki Równego” przeprowadziła bibliotekarka Iryna Wojtowycz. W projekcie „Jesteśmy Ukraińcami; ja i ty” z polskiej strony biorą udział uczniowie szkół i PNJU w Bartoszycach, Olsztynie, Świątkach, Lidzbarku Warmińskim i Elblągu. Podczas ostatniego pobytu uczestników i autorów projektu na Warmii i Mazurach uczniowie naszego regionu dowiedzieli się wiele ciekawych rzeczy o kulturze ukraińskiej. Mówi Ołena Kremniowa, koordynatorka międzynarodowego projektu „Jesteśmy Ukraińcami; ja i ty”, pracownica Lwowskiej Obwodowej Biblioteki dla Dzieci:

– Tak, przywieźliśmy silną ekipę; przywieźliśmy i pisarki współczesne, ukraińskie, żeby dzieci zobaczyły te pisarki, ponieważ my przywozimy trochę książek, ale książka to jest książka, a spotkanie z prawdziwym pisarzem – to bardzo ważne. Nawet na Ukrainie dzieci, gdy spotkają się i rozmawiają z pisarzem, to inaczej postrzegają książkę. Oczywiście, żeby przywieźć tu pisarza z Ukrainy to było dla nas duże wyzwanie i pierwszy taki wyjazd, w którym biorą udział pisarki. To bardzo ważne. Ponadto w ramach tego projektu włączamy – do pracy w tym projekcie – włączamy bibliotekarzy z różnych regionów Ukrainy. Próbujemy zjednoczyć i biblioteki, i instytucje kulturalne. Taka dyplomacja kulturalne wyszła nam w tym roku.

(-)

A z Ukrainy wczoraj nadeszły tragiczne wieści. Dwóch ukraińskich żołnierzy zginęło, a czterech zostało rannych w wyniku ataku wspieranych przez Rosję bojówkarzy w Donbasie. To kolejne w ciągu ostatnich ostrzały dokonywane przez prorosyjskich separatystów. Z Kijowa Paweł Buszko.

(-) Korespondencja w języku polskim

Nasz przedpołudniowy czas antenowy dobiega końca; była z wami Jarosława Chrunik. Życzę wam spokojnego dnia i – do usłyszenia jutro o tej samej porze! (jch/bsc)

10.09.2020 – godz. 10.50 (opis do dźwięku)

Dzień dobry, drodzy słuchacze! Witam was na falach Radia Olsztyn w czwartek, 10 września; w studiu – Jarosława Chrunik. Dzisiaj skierujemy swój wzrok na Białoruś, tak jak zapowiedziałam wczoraj, a jutro już skupimy się bardziej na zbliżających się wydarzeniach lokalnych. Najpierw zajrzymy do kalendarza historycznego. Znajdujemy tu kilka ciekawych dat, warto je przypomnieć:

(-)

10 września 1854 r. urodził się Iwan Tereszczenko – ukraiński przedsiębiorca, kolekcjoner, mecenas. Przy wsparciu ojca, wraz z bratem Aleksandrem założył „Towarzystwo zakładów buraków cukrowych i rafinacji braci Terefenków”. Jego działalność wkrótce rozprzestrzeniła się na 7 guberni. Wśród działalności mecenackiej I. Tereszczenki szczególne znaczenie dla rozwoju ukraińskiej kultury artystycznej miało jego wsparcie szkoły malarskiej (rysunku) Mykoły Muraszki – pierwszego specjalnego zakładu artystycznego w Kijowie.

(-)

10 września 1894 r. urodził się Ołeksandr Dowżenko – ukraiński pisarz i reżyser filmowy. Pierwszy poważny sukces odniósł w 1929 roku po wejściu na ekrany filmu „Zwenyhora”. Była to sensacja 1928 roku, ale jednocześnie był to początek osobistej tragedii Dowżenki – za ten film, a wkrótce potem za film „Ziemia” będzie ciągle oskarżany o burżuazyjny nacjonalizm. Następnym filmem Dowżenki był „Arsenał” – film-ustępstwo wobec władzy, jak uważa większość filmoznawców. Wreszcie nakręcił swoje genialne dzieło, była to wspomniana już „Ziemia”. Symbolika Dowżenki była ściśle związana ze światopoglądem narodu ukraińskiego, z plastycznością poezji ludowej. Film osiągnął niebywały sukces w Europie, podczas gdy został zakazany na Ukrainie. Ogólnie „Zwenyhora”, „Arsenał” i „Ziemia” rozpatrywane są jako oddzielny etap w twórczości Dowżenki.

(-)

10 września 1979 roku zmarł Stanisław Ludkiewicz – ukraiński kompozytor, znawca muzyki, folklorysta. Występował o zachowanie tradycji ukraińskich, traktowanie z szacunkiem wybitnych działaczy narodu ukraińskiego. 1948 roku kategorycznie odmówił potępienia kompozytora Wasyla Barwińskiego.

(-)

Dzisiaj świętują: Anatol, Grzegorz, Zachar, Osyp, Nestor, Teofil oraz urodzeni 10 września. Wszystkiego najlepszego!

(-)

Teraz trochę wielkiej polityki, od której trudno uciec. Ukraiński resort dyplomacji podziękował za wczorajszą decyzję unijnych ambasadorów w sprawie przedłużenia sankcji wobec Rosji za zajęcie Krymu. Na czarnej, unijnej liście znaleźć się ma 175 osób i 44 firmy z Krymu i Rosji. Ostatecznie decyzję muszą jeszcze zaakceptować ministrowie z krajów członkowskich. Ukraina liczy na kolejne restrykcje wobec Moskwy.

(-) Korespondencja w języku polskim

Ukraińska Służba Bezpieczeństwa poinformowała o zatrzymaniu jednego z przywódców Państwa Islamskiego. Do aresztowania doszło w ukraińskiej stolicy. Terrorysta zajmował się działalnością przestępczą na Bliskim Wschodzie, oraz na terenie Ukrainy.

(-) Korespondencja w języku polskim

Białoruscy opozycjoniści Anton Radniankou i Iwan Kraucou znajdują się w Kijowie. Dwaj członkowie opozycyjnej Rady Koordynacyjnej, jak mówią, zostali zmuszeni przez białoruskie władze do wyjazdu na Ukrainę. O szczegółach z Kijowa – Paweł Buszko:

(-) Korespondencja w języku polskim

Na Białorusi trwa antyczna tragedia, walka Dobra ze Złem. Niech się szczęści tym wspaniałym i bohaterskim ludziom! A u nas – hańba. My znowu jesteśmy po stronie Zła, który to już raz, – pisze na FB Leonid Gozman, rosyjski opozycjonista, który kiedyś wystosował list otwarty do prezydenta federacji rosyjskiej. Napisał w nim m.in.: „To za Pana rządów na północnym Kaukazie powstała kryminalna enklawa wykorzystująca zasoby naszego kraju. To Pan wszczął bratobójczą wojnę na Ukrainie. Niech Pan odda władzę. To najlepsze, co może Pan zrobić dla Rosji”. Teraz na FB Gozman pisze:

W Mińsku szerzą się pogłoski, o „sukach” na rosyjskich numerach rejestracyjnych. O tym, że bandyci po cywilnemu, z pałami, którzy napadają na ludzi – są z Rosji. To takie hipotezy. Ale nasi propagandyści w Mińsku – to realność, podarowanie długu na 1 mld $ i wiele innego – też realność. Zaaresztowano już wszystkich liderów pokojowego protestu, a w Moskwie podają bzdury o spisku Zachodu, który zresztą i Nawalnego otruł. I bezczelny uzurpator, który nazywa siebie młodszym bratem Putina – dostał zgodę na wszystko i dobrze wie, że jeśli nie upora się sam, to pomogą. I to wszystko – na tle milczenia większej części rosyjskiego społeczeństwa. Dla Putina Łukaszenko oczywiście jest bratem – bratem po duchu. Wszędzie, gdzie ludzie walczą o wolność, przeciw nim nasza władza wystawia naszych rodaków, wszędzie wśród oprawców rozbrzmiewa język rosyjski. Włodarze dzisiejszej Rosji nienawidzą wolności tak bardzo i szczerze, że tłumią ją nie tylko w swoim kraju, ale wszędzie, gdzie tylko mogą dosięgnąć. Jakaż to hańba dla nas wszystkich! – pisze Leonid Gozman, czym przypomina nam, że nie wszyscy Rosjanie zgadzają się z polityką Putina. Nie ma ich zbyt wielu, ale jednak są.

(-)

I tą ambiwalentną wiadomością kończymy nasz program, który przygotowała i przedstawiła Jarosława Chrunik. Usłyszymy się jutro o tej samej porze, a teraz życzę wam miłego dnia, drodzy słuchacze! (jch/apod)

09.09.2020 – godz 18.10 (opis do dźwięku)

Witam was drodzy przyjaciele. Zapraszam na „wieczór z ukraińską kulturą”. Dzisiaj więcej literatury, bo jak zaznaczyłam wczoraj, ukraińska książka staje się coraz dla nas cenniejsza. Trzeba pamiętać o swoich geniuszach. W tym roku kalendarz podpowiada, obchodzimy dość ciekawą rocznicę – powstanie legendarnego utworu Iwana Franki. Pewna jestem, że każdy z wam od razu przypomniał sobie tę pierwszą bajkę, sama podpowiedziałam, tak to bajka o kimś sprytnym. No dobrze, poprzestanę na tym i podtrzymam intrygę dla tych, którzy jeszcze nie zgadli. Sekret wyjawi Sergiusz Petryczenko. Usłyszymy się po przerwie muzycznej.
(-)
Roztropny, gospodarczy i zapobiegliwy, a także odważny, chytry, podstępny i oszukańczy bohater, skłonny drwić z wrogów, ciągle dokazujący im w różny sposób. Jest bardzo rodzinny kocha bardzo swoją żonę i dzieci. Obmawiany przez nieżyczliwych zmuszony jest udać się do Lwowa na królewski sąd, ale zwleka z realizacją wezwania oszukując carskich posłańców. Wiecie już? Sergiusz Petryczenko wam pomoże.
[piosenka]

Kto nie zna chytrego lisa Nikity? Chyba każdy pamięta z dzieciństwa ten tekst.

[fragmenty bajki]
Bajka wierszem „Lis Nikita” wyszła drukiem 130 lat temu. Na stronie tytułowej był napis: z niemieckiego przełożył Iwan Franko. Współcześni zarzucali Frankowi, że zapożyczył swój utwór od Goethego. Na co Franko odpowiedział tak, cytuję oryginał: kiedyś przed tysiącem lat, wszyscy ludzie swoimi umiejętnościami i rozumem podobni byli do ludzi. Po okresie dzikości ludzie zajęli się strzelectwem, łowieniem ryb i oczywiście całe swoje życie mieli najwięcej do czynienia ze zwierzętami. Pewne jest to, że właśnie z tych dawnych czasów pochodzą podstawy tych opowiadań, które zebrane są do kupy w naszym opowiadaniu o lisie Nikicie. Na 2-3 tysiące lat przed narodzeniem Chrystusa, były już w dawnym Babilonie opowiadania bardzo podobne do naszych bajek. To samo mamy w Egipcie 1000 lat przed Chrystusem. Oprócz pisanych opowiadań mamy i rysunki, gdzie głównymi bohaterami były zwierzęta. Najbardziej znane są: wojna kotów ze szczurami i osioł, który gra na lirze.
[muzyka]
Najstarszym greckim bajkopisarzem był Ezop, który żył 500 lat przed Chrystusem. Jego bajki zdobyły szeroką sławę między grekami, choć sam Ezop był niewolnikiem. Chrześcijaństwo, które wrogo nastawione było do oświaty greckiej i rzymskiej ostatecznie przejęło jej spadek, który szerząc się wśród dzikich ludów Europy niósł za sobą zdobycze myśli Greków i Rzymian. W tym te bajki i opowiadania stanowiły stanowiły duchową strawę tych narodów. Szczególnie bajki ze zwierzętami trafiły na bardzopodatny grunt wśród tych narodów, bo tu ludzie żyli jeszcze w lasach, na polach w bliskim sąsiedztwie zwierząt i lubili opowiadać własne przygody strzeleckie. Wtedy to powstała i nasza powieść o lisie Nikicie. Że nie była wymyślona przez tych, którzy ją spisywali, to występują takie zwierzęta jak lew,papuga, leopard, których nie było wtedy w Europie. Opowiadanie o chorym lwie, którego lis wyleczył jakimś zielem i zdartą z wilka skórą, jest podstawą łacińskiego poematu powstałego we Flandrii na początku XII wieku i ma nazwę Isengrimus – to takie nazwisko wilka. Jakieś 50 lat później powstał jeszcze jeden łaciński poemat Reinardus. Tu zebrano 13 opowiadań, z których niektóre znajdują się w naszej przeróbce lisa Nikity. O tym jak lis uczył wilka ogonem łowić ryby, jak lis spowiadał koguta, jak wilk od kobyły źrebię kupował, jak wilk był za geometrę dla baranów.
[fragmenty bajki]
Od końca XV wieku, kiedy były wydrukowane prozatorskie przeróbki starych powieści o lisie, stały się ulubioną książką w Niemczech, Niderlandach, Belgii, a stąd do innych narodów. Muszę powiedzieć jeszcze kilka słów o mojej przeróbce tej starodawnej powieści. Chciałem zrobić z niej nasze narodowe dobro. Nadać jej cechy narodowe, tak by powiedzieć na cudzy rysunek, nakładałem nasze, ukraińskie kolory.

Na koniec dodam, że pierwszymi słuchaczami bajki Iwana Franki „Lis Nikita” były dzieci poety – Andrij, Petro, Taras i Anna. Taras w żarcie nazwał ich imionami lisięta: Micka i Mina – dzieci lisa Nikity. A pierwszą słuchaczką opery „Lis Nikita” Iwana Nebesnego, była jego 9-letnia córka. Ciekawe jest też to i bardzo mile, że wydarzenia bajki odbywają się w Galicji. W utworze wspominane są prawdziwe ukraińskie nazwy geograficzne: miasteczko Maherów, grzbiet górski Czornohora, rzeczka Czeremosz, góra Howerła. Dwór króla lwa znajduje się we Lwowie, a lis Nikita uważa się za „pidhirca” (pochodzącego z Pidhiria), choć mieszka w Lisowiczach. Wieś o takiej nazwie znajduje się w rejonie stanisławowskim na lwowszczyźnie, a oobok Lwowa jest wieś Lysynnczi, gdzie często lubił bywać Franko ze swoimi dziećmi. Taka prawie autobiografia i na pewno bardzo zrozumiała dla Ukraińców bajka naszego kamieniarza. Nie na darmo na motywach tej bajki nagrano dwa filmy – w 1958 i 2007 roku. Korzystając z bajek można zapoznać z chytrym-przechytrym najmłodszych, a już z czasem zaproponować bajkę do przeczytania.
Najważniejsze to przeszczepiać miłość do tego co ukraińskie od małego, ale o tym już w innym programie. Z wami była Hanna Wasilewska. Życzę przyjemnego wieczora i zapraszam jutro o tradycyjnej porze. Wszystkiego dobrego. (dw/apod)

09.09.2020 – godz. 10.50 (opis do dźwięku)

Dzień dobry, drodzy słuchacze! Witam was w środę, 9 września na antenie Radia Olsztyn; w studiu – Jarosława Chrunik. Dopiero rozpoczynaliśmy nowy tydzień, a dziś już mamy jego połowę, przy czym wydarzeń jest bardzo dużo. Żeby jakoś to wszystko logicznie się poukładało w całość, dzisiaj skupimy się przede wszystkim – mówiąc kolokwialnie – na próbie przywołania Rosji do porządku przez kraje demokratyczne. Najpierw – jedna data z historii:

(-)

9 września 1769 r. urodził się Iwan Kotlarewski – ukraiński pisarz, poeta, dramaturg, działacz społeczny; założyciel nowej literatury ukraińskiej. Utrzymywał kontakty z dekabrystami. Kotlarewski wniósł znaczący wkład w stanowienie współczesnego literackiego języka ukraińskiego. W warunkach, gdy podupadły wszelkie gatunki staroukraińskiego języka pisanego, poemat „Eneida”, sztuki: „Natałka-Połtawka” i „Moskal-Uwodziciel”, napisane na bazie ludowego, żywego języka mówionego, zapoczątkowały nowy etap kształtowania języka literackiego.

(-)

Imieniny obchodzą dzisiaj właściciele bardzo oryginalnych imion: Anfisa i Sawa. A z nimi świętują ci, którzy świat po raz pierwszy zobaczyli właśnie 9 września. Wszystkiego najlepszego!

(-)

A teraz będzie gównie polityka. Przewodniczący Światowego Kongresu Ukraińców Jewhen Czolij opublikował artykuł pod tytułem „Nowiczok zadał fatalny cios Nord Stream 2”. W artykule czytamy:

3 września 2020 r. Agencja «Reuters» podała, że w odpowiedzi na otrucie rosyjskiego opozycjonisty Aleksieja Nawalnego 20 sierpnia 2020 r. przy pomocy „Nowiczoka”, opracowanego podczas zimnej wojny przez były Związek Radziecki, przewodniczący Komitetu Bundestagu ds. polityki zewnętrznej Norbert Rettgen oświadczył: „Powinniśmy kontynuować twardą politykę, powinniśmy odpowiedzieć w jedynym języku, jaki rozumie Putin – jest to sprzedaż gazu”.

Zadanie ciosu w czułe miejsce, na przykład przez sprzedaż gazu, to jedyny język, który rosyjski prezydent naprawdę rozumie i zachodni liderzy, włączając kanclerz Niemiec Angelę Merkel, powinni rozmawiać z nim tym językiem, żeby wywierać presję na Rosję, aby wykonywała swoje międzynarodowe zobowiązania i obowiązki.

Brutalne otrucie Aleksieja Nawalnego tym samym paraliżującym układ nerwowy reagentem, którym posłużono się na ziemi europejskiej w 2018 r. przeciwko byłemu oficerowi rosyjskiej agencji wywiadowczej Siergiejowi Skripalowi i jego córce Julii Skripal, powinno być kolejnym sygnałem alarmowym do obudzenia się. Kreml ucieka się do wojny hybrydowej, włączając finansowanie terroryzmu państwowego, aby zmusić do milczenia swoich oponentów, gdziekolwiek by się nie znajdowali i uprzedzić wszystkich innych o posiadaniu przez Kreml dalekosiężnego i niebezpiecznego arsenału kryminalnego.

Śmiertelna hybrydowa agresja Rosji jest albo wąska i personalna, tak jak w przypadku rodziny Skripalów i Aleksieja Nawalnego, albo na wielką skalę, tak jak w obwodach Abchazji i Południowej Osetii Gruzji, a także na Krymie i części Donbasu na Ukrainie. We wszystkich tych wypadkach Rosja demonstruje całkowite lekceważenie swoich międzynarodowych zobowiązań. Jaskrawy przykład miał miejsce 27 lipca 2020 r. na wschodzie Ukrainy, gdy Rosja złamała kolejne porozumienie o zawieszeniu broni, osiągnięte na posiedzeniu tak zwanej trójstronnej grupy kontaktowej, tego samego dnia, w którym to porozumienie weszło w życie. Od tamtej pory Specjalna Misja Monitoringowa OBWE na Ukrainie poinformowała, że stanem na 30 sierpnia 2020 r. odnotowano 828 kolejnych naruszeń reżimu zawieszenia broni. Rosyjskie naruszenia na Ukrainie w ciągu ostatnich sześciu lat doprowadziły do tego, że na Donbasie zginęło ponad 13 000 osób, ponad 30 000 ucierpiało i szacuje się, że jest ponad 1,5 miliona wewnętrznych przesiedleńców na Ukrainie.

Społeczność międzynarodowa może albo doczekać się kolejnego międzynarodowego rosyjskiego ataku terrorystycznego lub agresji wojskowej, na przykład – na Białorusi, żeby z czasem zareagować, albo może ona spróbować zapobiec im, dając prezydentowi Putinowi do zrozumienia – jedynym naprawdę zrozumiałym dla niego językiem, że rosyjski reagent paraliżujący neurony „Nowiczok” zadał śmiertelny cios dla Nord Stream 2.

(-)

Niemiecka kanclerz Angela Merkel nie wyklucza, że sprawa otrucia Aleksieja Nawalnego będzie miała wpływ na kwestię dokończenia budowy gazociągu Nord Stream 2. Rzecznik prasowy kanclerz Steffen Seibert powiedział, że jeśli Rosja nie przeprowadzi drobiazgowego śledztwa w sprawie próby otrucia opozycjonisty, Niemcy nie mogą wykluczyć żadnego rozwiązania. „Nord Stream 2” – to gazociąg prowadzący z Rosji do Niemiec po dnie Morza Bałtyckiego. Koszt projektu oceniany jest na 10 miliardów euro, a budowa gazociągu została ostro skrytykowana przez Stany Zjednoczone. Administracja Donalda Trumpa uważa, że Nord Stream 2 zbyt mocno uzależni kraje Europy Zachodniej od dostaw rosyjskiego gazu. Prezydent USA zapowiedział sankcje wobec firm, które uczestniczą w budowie gazociągu.
Projektowi sprzeciwia się także Polska i inne kraje Europy Środkowej, a Ukraina obawia się, że Nord Stream 2 umożliwi Rosji wstrzymywanie dostaw gazu i tym samym wywieranie szantażu gospodarczego. Władze w Berlinie twierdzą tymczasem, że nowy gazociąg pozwoli na zmniejszenie uzależnienia niemieckiej gospodarki od węgla kamiennego i energetyki atomowej.

(-)

Dziś jest spodziewana decyzja ambasadorów krajów Unii Europejskiej w sprawie przedłużenia sankcji za podważanie integralności terytorialnej Ukrainy. Restrykcje mają obowiązywać do marca przyszłego roku. Formalnie tę decyzję będą musieli jeszcze ostatecznie zatwierdzić później unijni ministrowie.

(-) Korespondencja w języku polskim

Na tym kończymy przedpołudniowe spotkanie na falach Radia Olsztyn, jutro postaram się trochę więcej powiedzieć o sytuacji na Białorusi i w jaki sposób jest to powiązane z Ukrainą. Teraz już żegnam się z wami do jutra. Była z wami Jarosława Chrunik. Miłego dnia, drodzy słuchacze! (jch/apod)

08.09.2020 – godz. 18.10 (opis do dźwięku)

Rok 2020 to jubileuszowy rok dla ZUwP. Niestety nie udało się obchodzić 30-lecia, natomiast historia Ukraińców rozpoczęła się długo przed powstaniem Związku, więc trzeba rozpocząć od samego początku – Ukraińskiego Towarzystwa Społeczno Kulturalnego. Jak zrozumieliście, dzisiaj tradycyjnie będzie o historii, historii Ukrainy w Polsce, od jej początku w czasach Rzeczpospolitej Ludowej dotąd. Prześledzić jak żyło się Ukraińcom w różnych okresach w Polsce spróbowaliśmy z przewodniczącym olsztyńskiego oddziału ZUwP Stefanem Migusem, podsumowując trochę działanie społeczności. Pierwszą część naszej rozmowy usłyszycie za kilka minut w programie „Kalejdoskop historyczny”. Przerzucimy także kolejne strony narowego audiobooka, Eneidę Iwana Kotlarewskiego. Przy mikrofonie Hanna Wasilewska. Dobry wieczór.
(-)
Ukraińcy w Polsce oficjalnie i głośno powiedzieli o sobie tworząc Ukraińskie Towarzystwo Społeczno-Kulturalne. Natomiast wielu aktywistów zarzucało ówczesnym przewodniczącym współpracę z komunistyczną władzą Polski. W tym roku ZUwP obchodził 30-lecie istnienia, ale naprawdę była to formalność związana z politycznymi zmianami w samej Polsce. Właśnie tak wyjaśnia narodziny ZUwP przewodniczący olsztyńskiego oddziału organizacji Stefan Migus.
Trzydziestolecie, to ładna data, ale ja bym nie oddzielał tych lat  Ukraińskiego Towarzystwa Społeczno-Kulturalnego, bo o ile było to za czasów komuny, to powołanie tej organizacji pozwoliło Ukraińcom zebrać się i domagać się swojego przede wszystkim. To było ponad 100 punktów nauczania w naszym regionie, to były wymagania wobec władzy, chociaż organizacja była kontrolowana przez służby. Choć nie wiem, czy i teraz tak się nie dzieje. Towarzystwo nie mogło pozostać po zmianach ustrojowych w Polsce, bo ścisłe kierownictwo, w Warszawie było kontrolowane przez MSW i realizowało ich wolę, poza ich decyzję nie mogli wyjść. Zresztą wybory wyglądały tak, że ministerstwo dawało zgodę na tego czy innego kandydata, dlatego przemianowano na ZUwP. Praktycznie ci ludzie w terenie nie zmienili się, to był aktyw pracujący od serca i wolontariacko, jak dziś

-Odbyła się dekomunizacja Towarzystwa można powiedzieć i zrobił się Związek.
-Duża część aktywu należała do partii, bo jak chcieli coś zrobić, to bez tego nie dało się. Ludzie nie szli z przekonania dla idei PZPR a dlatego, żeby można było coś znaczyć i zrobić dla ukraińskiej mniejszości. Jak byli ideologiczni komuniści i po zmianie ich w ZUwP prawie wcale nie było. Ale ja znam ludzi, oni już nie żyją, którzy całe życie i w Towarzystwie i ZUwP i ich celem było zachowanie ukraińskości tu.
-Trzeba było iść na kompromis z ówczesną władzą, ale to było usprawiedliwione celem – zachowaniem języka ukraińskiego, tradycji, mocnej mniejszości ukraińskiej.

-Kiedy ludzie nie szliby na kompromis i do partii to pewnie w 1956 roku nie można byłoby powołać Ukraińskiego Towarzystwa Społeczno-Kulturalnego. Bo nikt by się nie zgodził. Trzeba było grać w pewną grę, ja myślę, że jedna i druga strona były tego świadome, godziły się na to i jakimś kosztem trzeba było coś zrobić, żeby istnieć i trzeba powiedzieć, że udało się, bo lata 70 i 80; wiele punktów nauczania; różnorodne wydarzenia; ludzie na nie chodzili. Wtedy zaczynał się ogólnopolski festiwal kultury ukraińskiej, który zaczynał się w latach 60 i z ZUwP po dwóch-trzech edycjach skończył się.
-Przypomnijmy nazwiska, dzięki którym mamy to co mamy dzisiaj. Niech mamy to co mamy, może mniej tych punktów nauczania języka ukraińskiego, mniej ludzi chodzi do cerkwi, ale Ukraińcy nie asymilowali się. Istnieją. I przez te 70 lat ktoś dokładał wysiłków. Wspomnijmy tych ludzi.
-Znaczy, nie chciałbym wspominać nazwisk, bo mogę kogoś pominąć i zaraz ktoś się obrazi. Tych ludzi poza małymi wyjątkami już nie ma wśród żywych. Tego pierwszego pokolenia. Oni poświęcili wszystko. Rzecz w tym, że miałem z nimi okazję robić materiały, rozmawiać i współpracować, żalili się często, że nie czuli wdzięczności od społeczności, a nawet nie to, że wdzięczności; były przypadki, że ludzie, ale ludzie którzy niczego sami nigdy nie robili zawsze chcieli komuś przyczepić łatkę, mówili że jakby ktoś nie odnosił korzyści toby tego nie robił. To kłamstwo, bo tak nie było. Nie znam ludzi, którzy chcieliby za to pieniędzy; którzy pracowali i nadal pracują; są pojedyncze osoby z tych czasów, które żyją, ale bardzo poważnie chorują i skupili się na opisywaniu tej historii. Nie znam tych, którzy chcieli za to pieniędzy. Wystarczyło to, że ludzie przychodzili i byli zainteresowani.
Ukraińska książka w Polsce zawsze była najcenniejszym skarbem i najlepszym podarunkiem. Mówiło mi o tym wielu poważanych naszych honorowych działaczy Związku, gdy wspominali swoje dzieciństwo i młodość. Czasy zmieniają się, a ukraińska książka staje się tylko droższa i nie chodzi tu o cenę. Znaczenia ukraińskiej literatury nie można przecenić. Kotlarewski dla was właśnie teraz:
[Eneida; fragment]
Nasz czas antenowy dobiega końca, a ja dziękuję wam za uwagę i żegnam się do jutra. Program przygotowała i poprowadziła Hanna Wasilewska. Wszystkiego dobrego. (dw/bsc)

08.09.2020 – godz. 10.50 (opis do dźwięku)

Dzień dobry, drodzy słuchacze! Witam was we wtorek, 8 września, na falach Polskiego Radia Olsztyn. W studiu – Jarosława Chrunik. Dziś trzeba uważać na to, co się mówi i pisze, bowiem dziś obchodzony jest Dzień Piśmienności. Trzeba stanąć na wysokości zadania. Zaczniemy od zamierzchłych czasów, przy czym będziemy oddalać się od współczesnych; odwiedzimy przełom wieku XX/XIX i wiek XVI:

(-)

8 września 1895 roku urodził się Ołeksandr Sokołowski – ukraiński pisarz-romanista epoki „Rozstrzelanego Odrodzenia”. W 1937 roku oskarżono go o działalność antyradziecką i przynależność do ukraińskiej organizacji nacjonalistycznej, która stawiała sobie za cel siłowe obalenie władzy radzieckiej na Ukrainie. Skazany na karę śmierci 22 sierpnia 1938 roku i tego samego dnia rozstrzelany.

(-)

8 września 1514 roku odbyła się bitwa pod Orszą. Była to bitwa pod dowództwem księcia Konstantego Ostrogskiego, na ów czas – Hetmana Wielkiego Księstwa Litewskiego, Ruskiego, Żmudzkiego i Królestwa Polskiego – z wojskiem moskiewskim, na czele z wojewodą Iwanem Czeladinym. Moskwa poniosła klęskę. Straty wojska moskiewskiego sięgały 30 000 żołnierzy. Zwycięstwo pod Orszą uczyniło K. Ostrogskiego znanym w całej Europie. O bitwie opowiada prof. Roman Jurkowski z Instytutu Historii i stosunków Międzynarodowych Wydziału Humanistycznego UWM:

(-) Wypowiedź w języku polskim.

W ubiegłym roku, w 505-tą rocznicę zwycięstwa pod Orszą w Równem odbyły się uroczystości upamiętniające to wydarzenie. W miejscu, gdzie chodził książę Konstanty Ostrogski, na chodniku umieszczono tablicę, informującą o tej wiktorii. Dlaczego akurat płyta została umieszczona na chodniku? Wyjaśnił to historyk i znawca sztuki, Mykoła Bendiuk:

– Za każdym razem, gdy goście miasta będą szli, zobaczą, potkną się o ten kamień (ona tak się właśnie nazywa – „kamień potknięć”), coś im w głowie zostanie. Zapytają – a cóż to było za zwycięstwo? Wejdą na internet, poczytają i dowiedzą się, że to było zwycięstwo nawet nie trzech, a czterech narodów, bo wojsko, które otrzymał książę Konstanty Ostrogski to byli Ukraińcy, Białorusini, Litwini i Polacy; do nich zostały dołączone także wojska niemieckie (byli artylerzystami), była konnica węgierska i to zjednoczone wojsko europejskie zdołało pokonać moskwian. Nasze zjednoczone wojsko było prawie trzykrotnie mniej liczne. W tamtym czasie Konstantyn Iwanowicz przed tym przesiedział siedem lat w moskiewskiej niewoli. Przesiedziawszy siedem lat w niewoli, pogodził się na pewną współpracę z Wielkim Księciem Moskiewskim, uciekł z powrotem tu, do Ostroga, otrzymał tytuł Wielkiego Hetmana Litewskiego, zebrał wojsko i znając taktykę wroga-moskwianina, rozbił go pod Orszą. Zwycięstwo było rzeczywiście tak porażające, że zatrzymało ekspansję wojsk moskiewskich na Europę w przybliżeniu na 40 lat. Gdyby nie to zwycięstwo księcia Ostrogskiego, moskwianie przeszliby po Ukrainie, Białorusi, Litwie, przeszliby po Polsce i poszliby dalej na Europę. Dlatego Europa już wtedy rozumiała, że trzeba trzymać tę granicę i wspierać Ukrainę, jej dążenie do niepodległości, ponieważ my zawsze byliśmy tym terytorium, które granicę trzymało między cywilizowaną Europą i tą azjatycką Rosją.

(-)

Czy Europa tak do końca zrozumiała rosyjskie zagrożenie? Chyba nie tak całkiem do końca.

(-)

Dzisiaj imieniny obchodzi Natalia. Nie zapomnijcie złożyć życzeń waszym bliskim Nataliom a także tym, kto urodził się 8 września. Wszystkiego najlepszego!

(-)

4 września minęła 35. rocznica śmierci ukraińskiego poety Wasyla Stusa. U zbiegu ulicy Stefana Batorego i Alei Niepodległości w Warszawie, jest skwer, patronem którego jest właśnie ten represjonowany przez reżim sowiecki ukraiński dysydent. Pracownicy Ambasady Ukrainy w Polsce przyszli w to miejsce, aby – jak mówią – stanąć w zadumie oraz pochylić głowy w hołdzie dla Wasyla Stusa, Bohatera Ukrainy i działacza na rzecz praw człowieka, wybitnego ukraińskiego poety i laureata Państwowej Nagrody imienia Tarasa Szewczenki.

Wasyl Stus, urodzony 6 stycznia 1938 r. był wybitnym ukraińskim poetą drugiej połowy XX wieku, jednym z najbardziej aktywnych przedstawicieli ukraińskiej inteligencji, która stworzyła ruch na rzecz odrodzenia języka i kultury ukraińskiej, obrony przed rusyfikacją, przywrócenia przemilczanego dorobku literackiego rodzimych klasyków i przedstawicieli tzw. „Rozstrzelanego Odrodzenia” lat dwudziestych. Jego życie i twórczość to sprzeciw reżimowi sowieckiemu. Zmarł w więzieniu w niewyjaśnionych okolicznościach w nocy z 3 na 4 września 1985 r.

Skwer Wasyla Stusa położony jest u zbiegu ulicy Stefana Batorego i Alei Niepodległości w Warszawie. W najbliższą niedzielę 13 września w Olsztynie po drugiej liturgii, czyli będzie to ok. godziny 11-tej, w sali parafialnej odbędzie się prezentacja filmu „Zakazany” właśnie o Wasylu Stusie. W ten sposób olsztyńska społeczność ukraińska chce uczcić 35-tą rocznicę śmierci niezłomnego poety.

(-)

I na zakończenie jeszcze jedna wiadomość z Ukrainy, a właściwie – także z Białorusi: Białoruscy specjaliści branży IT wyjeżdżają na Ukrainę. Według szacunków, w ostatnich tygodniach przyjechało ich do sąsiedniego kraju kilkuset. Powód to zaostrzająca się sytuacja polityczna na Białorusi i łamanie podstawowych praw przez reżim Aleksandra Łukaszenki. O szczegółach z Kijowa Paweł Buszko:
(-) Korespondencja w języku polskim
Ukraińskie ministerstwo cyfryzacji i finansów uruchomiło specjalną stronę internetową, na której umieściło instrukcję dla kolejnych białoruskich pracowników IT, którzy chcieliby wyjechać i pracować na Ukrainie.

(-)

Na tym kończymy nasze poranne spotkanie; była z wami Jarosława Chrunik. Teraz dziękuję wam za uwagę i życzę wam miłego dnia. Usłyszymy się jutro o tej samej porze, drodzy słuchacze! (jch/apod)

07.09.2020 – godz. 18.10 (opis do dźwięku)

Dzień dobry, drodzy słuchacze! Ponownie spotykamy się dzisiaj na antenie Polskiego Radia Olsztyn, tym razem w programie „Kamo hriadeszy”; przed mikrofonem – Jarosława Chrunik. W porannej audycji wspomniałam, że teraz usłyszycie więcej o patriarsze Josypie Slipyju. Dzisiaj mija 36-ta rocznica jego śmierci. I tak będzie, choć rozpoczniemy znowu od „Żywego Słowa”.

(-)

Dzisiejsze wydarzenia „Powieści lat minionych” Nestora Kronikarza mają miejsce pięć lat po Chrzcie Rusi-Ukrainy, czyli 1027 lat temu. A słucha się tego jak dobrej powieści:

(-) Fragment „Żywego Słowa”.

Nie było łatwo od samego początku, jak widzimy. Prawie tysiąc lat później też było trudno, ponieważ komuniści prowadzili osiadły tryb życia i nie można ich było przepędzić tak jak Pieczyngów. Doświadczył tego bardzo boleśnie zwierzchnik UCGK Josyp Slipyj.

Najwyższy Arcybiskup Josyp Slipyj (przy narodzinach – Kobernycki-Dyczkowski), jak podaje Wikipedia urodził się 17 lutego 1892 r. we wsi Zazdrość w powiecie terebowlańskim, w rodzinie wielodzietnej. Dziadek nosił wiejskie przezwisko „Slipyj”; według przekazów pseudonim ten pochodził od jednego z przodków, którego w 1709 r. moskale oślepili za to, że walczył pod Połtawą przeciwko carowi Piotrowi I po stronie hetmana Iwana Mazepy i króla szwedzkiego Karola XII. Przodkowie J. Slipyja handlowali towarem między innymi na rynku w Buczaczu, gdzie nikt ich nie znał.

W latach 1898-1901 uczył się w szkole podstawowej we wsi Zazdrość. Od klasy drugiej uczył się języka polskiego i niemieckiego. W 1911 z odznaką ukończył Tarnopolskie Gimnazjum Ukraińskie, uzyskał maturę. Metropolita Andrej Szeptycki podczas wizytacji ziemi tarnopolskiej odwiedził gimnazjum, gdzie po raz pierwszy ujrzał młodego Slipyja w cerkiewnym chórze gimnazjalnym. Zapamiętał go ze względu na wysoki wzrost (około dwóch metrów) i potężny, piękny bas. Faktycznie wziął go pod swoją opiekę. Młodzieniec w 1911 r. wstąpił do Lwowskiego Seminarium Duchownego. Jak zaznacza biograf J. Slipyja, bp Iwan Choma, Metropolita Andrej, widząc naturalne talenty Josypa, wysyła go na studia do Innsbrucka, do Austrii, do kolegium teologicznego „Canisianum”.

Metropolita Andrej po powrocie z więzienia w Rosji we wrześniu 1917 r. w Uniowskiej Ławrze wyświęca Josypa Slipyja na księdza. W 1918 w Innsbrucku Slipyj broni pracy doktorskiej na temat „Pojęcie o życiu wiecznym w ewangelii św. Jana”; w 1921 – prace habilitacyjną „Nauczanie bizantyjskiego patriarcha Pocieja o Trójcy Świętej”. Z polecenia Metropolity Andreja rozbudowywał seminarium. W kwietniu 1929 r. został rektorem Lwowskiej Akademii Teologicznej.

Za zasługi naukowe oraz aktywność w rozbudowywaniu życia kulturalno-naukowego i religijnego w 1930 r. został wybrany na rzeczywistego członka Towarzystwa Naukowego im. Tarasa Szewczenki. Odbył szereg podróży naukowych po Europie Zachodniej, do Ziemi Świętej; brał aktywny udział w kongresach unijnych w Velehradzie, Pradze, Pińsku; w 1936 r. organizował unijny zjazd we Lwowie.

Podczas pierwszej radzieckiej okupacji zachodniej Ukrainy Metropolita Andrej Szeptycki, za zgodą papieża Piusa XII potajemnie wyświęcił Josypa Slipyja na biskupa z prawem następstwa z tytułem arcybiskupa Serejskiego.
Po śmierci Metropolity Andreja Szeptyckiego 1 listopada 1944 r. przejął kierowanie Metropolią Halicką. Wraz z innymi katolickimi biskupami 11 kwietnia 1945 roku władza radziecka go uwięziła, został skazany na 8 lat ciężkich robót. Rok później, pod naciskiem podobnych represji, została przeprowadzona tak zwana „samolikwidacja” Ukraińskiej Cerkwi Grecko-Katolickiej. Odrzucając nieustanne propozycje radzieckie przejścia na prawosławie, był dalej skazywany w latach 1953, 1957, 1962. Łącznie odbył 18 lat zesłania na Syberii, w Mordowii. Podczas uwięzienia długi czas chorował, niejednokrotnie znajdował się na granicy życia i śmierci. Podczas jednego z ataków uratował go były kapelan powstańców litewskich (zrobił mu zastrzyk penicyliny). Jak mówi Mykoła Posiwnycz, J. Slipyj nazywał lata więzienia latami straconymi. Był przygnębiony, ponieważ najlepszy okres życia (z punktu widzenia produktywnej pracy) minął w towarzystwie kryminalistów, wulgarnych śledczych, nadzorców. Kilkakrotnie łamano mu ręce, nogi, miał wiele chorób, odmrożone kończyny.
Dzięki licznym działaniom osób wpływowych, dzięki staraniom papieża Jana XXIII J. Slipyj został wreszcie zwolniony z więzienia. Jego pierwsze pytanie po otrzymaniu dokumentu o wolności brzmiało: „A czy cerkiew jest wolna?”.

9 lutego 1963 roku przybył do Rzymu, osiedlił się w Watykanie. Przywódcy ZSRR, poczynając od Nikity Chruszczowa, kategorycznie zakazywali J. Slipyjowi powrotu na Ukrainę.

Najwyższy zwierzchnik od przyjazdu do Rzymu starał się organizować samorząd lokalnej UCGK, na czele której stał patriarcha. Nie znalazł zrozumienia dla swoich planów w Stolicy Apostolskiej, zdaniem której utworzenie Ukraińskiego Patriarchatu Katolickiego było „nie na czasie”.

W latach 1968, 1970, 1973 i 1976 kardynał Slipyj odbył archijerejskie podróże po krajach Europy, Ameryki, Azji i Australii, żeby umocnić związki z wiernymi diaspory, ożywić życie cerkiewno-religijne i reprezentować Ukraińską Cerkiew Grecko-Katolicką na obczyźnie.

W Rzymie dzięki jego staraniom został zbudowany Sobór św. Sofiji. J. Slipyj kupił i odnowił parafialną świątynię Żyrowickiej Matki Bożej dla Ukraińców-katolików, przy której założył muzeum i hospicjum. Zorganizował Ukraiński Uniwersytet Katolicki św. Klemensa, a przy nim – pracę naukowo-wydawniczą. Zaktywizował pracę Ukraińskiego Naukowego Towarzystwa Teologicznego oraz wznowił wydanie „Teologii” i czasopisma „Dzwony”.

(-)

Przychodząc co niedzielę do cerkwi rzadko kiedy zastanawiamy się nad zasługami zarówno Metropolity Andreja, jak i kardynała J. Slipyja dla zachowania i rozwoju naszej Cerkwi. Warto więc od czasu do czasu przypomnieć sobie o nich choćby w naszym programie. Była z wami Jarosława Chrunik; teraz już dziękuję wam za uwagę i żegnam się do jutra. Miłego wieczoru, drodzy słuchacze! (jch/apod)

07.09.2020 – godz. 10.50 (opis do dźwięku)

Dzień dobry, drodzy słuchacze! Witam was w poniedziałek, 7 września na antenie Polskiego Radia Olsztyn; w studiu – Jarosława Chrunik. Poniedziałek zazwyczaj uważany jest za ciężki dzień i dzisiaj, niestety, trochę potwierdzi to nasza audycja. Już na początku potwierdza to kalendarz historyczny:

(-)

7 września 1792 roku rozpoczęła się migracja zaporożców na Kubań. Pierwsi przybyli na Kubań kozacy osiedlili się kureniami, których nazwy zostały przeniesione z Zaporoża: Baturyński, Irklijiwski, Kałnybołotski, Kaniowski, Perejasławski, Połtawski, Umański, Korsuński i inne. Na rok 1926 Ukraińcy na Kubaniu nadal pozostawali najliczniejszą grupą etniczną, która stanowiła 45,5 % mieszkańców. Antyukraińska polityka rządu radzieckiego w latach 1930-tych bezpośrednio dotknęła centrów nastrojów ukraińskich na Kubaniu.

(-)

1875 roku urodził się Ołeksandr Muraszko – ukraiński malarz, pedagog i działacz społeczny. Prace ukraińskiego artysty cieszyły się niezmiennym uznaniem w Europie, mówiła o nich krytyka sztuki, drukowały czasopisma. Uznanie dla Ołeksandra Muraszki stało się uznaniem nie tylko konkretnego artysty, ale i jego ojczyzny. Dzięki Muraszce sztuka ukraińska wyszła ze stanu ściśle narodowego, prowincjonalnego, a talent mistrza podniósł go do poziomu zachodnioeuropejskiego, a jego utwory dołączyły do kontekstu światowego procesu artystycznego. Ołeksandr Muraszko został zabity w 1919 roku niedaleko od własnego domu na Łukjanowce przez CzK strzałem w potylicę. Artysta zginął w wieku 44 lat. Ówczesna prasa natomiast napisała, że „został ograbiony i zamordowany przez bandytów”. A jeśli dziś uznajemy reżim bolszewicki za bandycki, to prasa napisała prawdę.

(-)

1956 — zmarł Mykoła Wiliński, ukraiński kompozytor i pedagog; zasłużony działacz sztuk Ukrainy. Uważany jest za twórcę gatunku balladowego w ukraińskiej muzyce fortepianowej.
(-)

1962 — zmarł Todoś Ośmaczka – ukraiński pisarz, poeta, tłumacz; przedstawiciel symbolizmu, ekspresjonizmu i neoromantyzmu. Występował z krytyką ideologii komunistycznej oraz inteligencji, która współpracowała z władzami moskiewskimi. Był represjonowany przez władze komunistyczne, zmarł na emigracji. Najważniejszym jego utworem jest „Starszy bojarzyn”.

(-)

1984 r. – zmarł Josyp Slipyj – ukraiński działacz religijny, zwierzchnik UCGK. Wieczorem w programie „Kamo hriadeszy” usłyszycie o metropolicie więcej.

(-)

Imieniny obchodzą dziś Adrian, Włodzimierz i Jan. Nie zapomnijcie złożyć życzeń im oraz urodzonym 7 września. Wszystkiego najlepszego!

(-)

W sobotę, 5 września zakończyło się dwutygodniowe szkolenie kolejnej grupy ukraińskich psychologów i psychiatrów. Szkolenie zorganizowała Klinika Psychiatrii, Stresu Bojowego i Psychotraumatologii Wojskowego Instytutu Medycznego w Warszawie. Kursy kończą się uzyskaniem certyfikatów, – podaje Polskie Radio. Wiceminister spraw zagranicznych Paweł Jabłoński powiedział, że Ukraina jest jednym z najważniejszych partnerów Polski. „Obie strony korzystają z wymiany doświadczeń w sferze psychologicznego wsparcia ludzi, którzy cierpią na zespół stresu bojowego (PTSD ), – powiedział polski wiceminister. Paweł Jabłoński podkreślił, że jest to wspólna, polsko-ukraińska inicjatywa. „Z jednej strony chcemy pomóc w rozwoju kompetencji służby medycznej, ale jest to też nieocenione dla nas. W tym projekcie nie tylko dzielimy się swoim doświadczeniem, ale też nasze służby medyczne dowiadują się, z jakimi sytuacjami stykają się ich ukraińscy koledzy. My też korzystamy z tej wymiany”, – powiedział wiceminister.

(-)

Rzeczywistość pokazuje, że taka wymiana doświadczeń długo jeszcze będzie potrzebna. Prorosyjscy separatyści zerwali właśnie zawieszenie broni w Donbasie. W wyniku ostrzału zginął ukraiński żołnierz. Wstrzymanie ognia trwało od ponad miesiąca.

(-) Korespondencja w języku polskim

Na koniec coś przyjemniejszego. Lwowscy Polacy, dyplomaci oraz pracownicy polskiego konsulatu wzięli udział w tegorocznej akcji Narodowego Czytania. Aby pokazać piękno dawnego Lwowa, fragmenty „Balladyny” Juliusza Słowackiego czytano przy rynku, w operze lwowskiej, pałacu Potockich, na podwórku Kamienicy Królewskiej, w Stryjskim Parku oraz w wielu innych punktach miasta. Uczestnicy akcji czytali lwowskie wydanie dramatu z 1864 roku.

(-) Wypowiedź w jezyku polskim

Tak samo społeczność polska Iwano-Frankowska po raz piąty uczestniczyła w akcji Narodowego Czytania. Ze względu na trwającą pandemię koronawirusa, uczestników akcji czytających „Balladynę” Juliusza Słowackiego nagrano wcześniej w różnych punktach miasta. Fragmenty nagrań wideo zostaną opublikowane na stronie Centrum Kultury Polskiej i Dialogu Europejskiego.
(-) Wypowiedź w jezyku polskim

Narodowe Czytanie organizowane jest przez polską parę prezydencką od 2012 roku. Jego celem jest promowanie polskiej literatury i popularyzacja czytelnictwa w kraju oraz wśród Polaków mieszkających za granicą.

(-)

Na tym teraz się pożegnamy do godz. 18.10; była z wami Jarosława Chrunik. Życzę wam miłego dnia, drodzy słuchacze i – do usłyszenia wieczorem! (jch/bsc)

06.09.2020 – Magazyn (opis do dźwięku)

Witamy Państwa w magazynie ukraińskim „Od niedzieli do niedzieli”, przed mikrofonem – Jarosława Chrunik. Kościoły wschodnie w większości obchodzą święta według kalendarza juliańskiego, więc o Zaśnięciu NMP opowiemy dopiero dzisiaj. Dawni mieszkańcy Werchraty i ich potomkowie właśnie w to święto postanowili spotykać się, żeby powspominać i miło spędzić czas. Ale nie tylko werchratczan ciągnie na ziemie przodków. O tym wszystkim za chwilę opowiemy po ukraińsku, a Roman Bodnar jak zwykle zaskoczy nas jakimiś nowinkami mzycznymi.

(-)

Ile lat żyła jeszcze Matka Boża po śmierci Jezusa Chrystusa? Co wtedy myślała? Co przeżywała po tym, gdy widziała tak straszną śmierć swego Syna? Tego nie wiemy, wiemy natomiast, że potem żyła pokornie, wykonywała wszystko co było potrzebne i gdy nadszedł czas, zdawałoby się, że umarła. Jednak to nie była śmierć tylko zaśnięcie, po którym Matka Boża z ciałem i duszą została wzięta do nieba. I nikt by o tym nie wiedział, gdyby znowu nie ten „nieszczęsny” apostoł Tomasz, którego najpierw nie było wśród apostołów, gdy zjawił się im po Zmartwychwstaniu Jezus, a teraz znowu nie zdążył przybyć na czas. Wiemy bowiem, że wszyscy apostołowie przybyli w jednym czasie, żeby pożegnać się z Bogurodzicą, a potem złożyć jej ciało w grobie. Jeden tylko Tomasz nie zdążył. A gdy już przybył, to też chciał oddać cześć Matce Bożej. Jednak gdy wszyscy przyszli do grobu, okazało się, że Matki Bożej tam nie ma. Została wzięta do nieba. Tak oto apostołowie stali się świadkami kolejnego cudu. Jest to cud, w który trudno uwierzyć nam w XXI wieku, gdy korzystamy z tak zaawansowanych osiągnięć nowych technologii. Bo jak to możliwe? Wiemy przecież, że funkcjonują prawa natury. Ale jakoś mało kto myśli o tym, że wszystkie te prawa natury stworzył Bóg, a więc także On może je zmieniać. W takim razie o czym mówi nam święto Zaśnięcia NMP? Zapytałam o to ks. prof. Jarosława Moskałyka:

(-)

– Jest to cudowne wydarzenie, trudno je zrozumieć i prześledzić. Zawsze tak było i zawsze tak będzie. Gdy mowa jest o czymś wyjątkowym, zjawisku nadprzyrodzonym, zjawisku cudownym, nie jesteśmy w stanie ani rozumem, czyli intelektem, ani wnętrzem, odczuciem, na pewno i duszą – przeniknąć i zrozumieć jego istotę. Znowuż jest tu szczególna Boża ingerencja i to szczególne przejście Marii z jednej rzeczywistości w nową, w jakiś sposób podobne do przejścia Jezusowego; w jakiś sposób podobne, ale nie takie samo, daje znać o obecności i szczególnej ingerencji Boga w pojednanie doczesnego świata, tego ziemskiego, z niebiańskim. Tylko dzięki niemu i dla niego to się dzieje. Jakie powinniśmy zajmować stanowisko w tej kwestii? To jest oczywiście problem. Nie będziemy tu wyjaśniać kontekstu historycznego, ani tym bardziej teologicznego, bo chyba nie ma takiej potrzeby, ale nad jednym warto się zatrzymać. O czym to zjawisko nam mówi? Że tak mówiąc najprościej – dla Boga wszystko jest możliwe. To jedno. A po drugie – On działa tak, jak sam tego chce. Po pierwsze – poprzez znaki, poprzez symbole i rzeczywistość. Tę rzeczywistość, która nie zawsze jest dla nas wygodna i którą nie zawsze jesteśmy w stanie „rozgryźć”.

(-)

Teraz posłuchamy, jak przebiegło spotkanie werchratczan i ich potomków, którzy w poprzedni piątek spotkali się w sali parafialnej przy olsztyńskiej cerkwi greckokatolickiej. W ubiegłym roku postanowili co roku w święto Zaśnięcia NMP organizować takie spotkania zaraz po liturgii. W ubiegłym roku spotkanie było bardzo udane. Odwiedziłam ich też w poprzedni piątek, żeby sprawdzić, czy i w tym roku jest tak samo:

– Dzień dobry! Jak tam werchratczanie na spotkaniu?

– Bardzo marnie, słabiutko, mało ludzi przyjechało z Bartoszyc. W ogóle Bartoszyce nie przyjechały! Przyjechało tylko małżeństwo z Wojciech. A tak – tylko olsztyniacy są.

– Dlatego, że w Bartoszycach jest koronawirus.

– Tak, tak, tak. I bali się nam go przywieźć. I my go nie chcemy.

– Ale tak w ogóle, widzę, że wcale nie jest mało osób!

– Nawet nie wiem, ale jestem zadowolona, że i tyle przyszło. Jest mi bardzo miło.

To była Helena Kostyszyn, główna inicjatorka i organizatorka spotkań, która jeszcze dzisiaj będzie miała głos w naszej audycji, ale najpierw zapytałam potomka mieszkańca Werchraty, Jarosława Bzdela, czy bywa na ziemiach przodków:
– Już dawno nie byłem. Tata pochodził z tamtych terenów, to interesująco było zobaczyć, jak ojciec mieszkał. To nawet dotarliśmy, bo tam są przysiółki, dotarliśmy do tego miejsca, gdzie ojciec się urodził. Tak ze trzy razy byłem w Werchracie.

– Przyjemnie jest wracać na tamte ziemie?

– No, tak! Ojciec jest z tamtych terenów, dlatego jest bardzo miło.

Dla potomków mieszkańców Werchraty to jest ciekawe, ale nowe, natomiast ci, którzy opuszczali wieś, maja wiele wspomnień. Jedna z takich osób jest pan Jan Smut, którego wiele osób zna jako jednego z głównych budowniczych olsztyńskiej cerkwi. Zapytałam pana Jana, kiedy ostatnio był w Werchracie:
– Ostatnio byłem w ubiegłym roku. Wrażenia jak zawsze – bardzo dobre, dobrze się tam czuję. Może kilka słów powiem o Werchracie. Wieś Werchrata; skąd pochodzi ta nazwa? Nazwa pochodzi od tego, że po jednej stronie i po drugiej stronie były wierchy, a po środku płynie rzeka Rata, o takiej nazwie. I dlatego to jest Werchrata. Chociaż jest taka legenda, że tam źródło wybiło takie, że było powyżej domów. Ale tam nie było domów, to była tylko legenda, że niby powyżej tych domów, ale ta nazwa stąd nie pochodzi, ta pierwsza wersja jest prawdziwa.

– A może kiedyś powódź taka wielka była?

– Powódź? No, nie słyszałem. Tam zawsze na wiosnę, gdy śnieg się topił, to była taka powódź, ale to płynęła łąkami i nie było żadnego uszkodzenia, bo te budynki były trochę na wzniesieniu. Chcę powiedzieć, że Werchrata, tak jak ja pamiętam, miała trzynaście przysiółków. To co pamiętam. W apogeum liczyła 4800 mieszkańców. No, była czytelnia, była cerkiew. Stara cerkiew została rozebrana w trzydziestym ósmym roku, natomiast nowa cerkiew została zbudowana w 1910 roku; była poświęcona.

– To była cerkiew Zaśnięcia NMP?

– Nie, to była cerkiew św. Jura, potem z kopułą. A Bogurodzicy to była w Buczynie i w Monasterzu. W Monasterzu nie wiem pod jakim wezwaniem. Ale co jeszcze chcę powiedzieć o Werchracie. Rozwijało się życie kulturalne, nawet była kasa zapomogowo-pożyczkowa. Mój tata był kasjerem. Wiem, jak chodziłem do szkoły podstawowej, jak mnie egzaminował: „A jak się procenty liczy”? On już wiedział, a miał tylko cztery klasy szkoły podstawowej. No, to było popularne.

– Ale to oznacza, że ta społeczność wtedy była już zorganizowana!

– Była zorganizowana i były składki – kto chciał należeć do kasy, to musiał wpłacić do kasy pewną kwotę i tak jak wiem, to moi rodzice w trzydziestym bodajże szóstym roku, czy w siódmym, dokładnie nie wiem, wzięli pożyczki 2400 złotych. A to była wartość 24 krów. I niech sobie pani wyobrazi, że oni w ciągu dwóch i pół roku to spłacili. Z gospodarstwa tak pięć-sześć hektarów. No, potem mieli już więcej, kupowali ziemię i las. A za pół roku wybuchła ta wojna w trzydziestym dziewiątym roku i ci, którzy wzięli pożyczkę, to skorzystali, bo nie zwracali, bo zmieniły się pieniądze.

– A pan jako dziecko, co najbardziej pamięta z Werchraty?

– O, wie pani, wiele-wiele takich rzeczy; jak nas chcieli wywieźć na Ukrainę, a my uciekaliśmy do lasu, do innych przysiółków, chowaliśmy się. Opowiem pani takie wydarzenie: wygoniłem paść krowy, miałem dziesięć lat. Przyganiam krowy, w domu… wchodzę do mieszkania – nikogo nie ma. Zajrzałem do stajni – konia nie ma. Wyszedłem poza obejście, patrzę – są polscy żołnierze, wywożą na Ukrainę. Co robić? Myślę, że jak będę te krowy mieć w oborze, to je zabiorą. Wygoniłem je na pastwisko. Pasłem te krowy cały dzień i nie wiem co się dzieje zresztą. A rodzina składała się z sześciu osób. Myślę – a co zrobić wieczorem? A był taki sołtys, nazywał się Jakubowski, u niego był sztab. I ja zagoniłem te dwie swoje krowy do stajni Jakubowskiego. A na wieczór poszedłem do sąsiada; widzę, że u sąsiada się świeci. „Co chcesz?” „Chce przenocować”. No to pościelili mi koło pieca tam na ławce, ale nie mogłem zasnąć. Przyszedł sąsiad: „Wiecie, – mówi, -Kozubalko, Dymitra Smuta zabrali i zawieźli do Horyńca! Złapali go w stodole u Jakubowskiego”. Myślę sobie – to już mego taty nie ma! Następnego dnia gospodyni wydoiła te krowy i ja dalej je wygoniłem na pastwisko, cały dzień pasłem te krowy, a na wieczór to wojsko już opuściło Werchratę i wszyscy wrócili do domu. Jaka była sytuacja? Wszystko było zrabowane; mieliśmy zakopane w dwóch miejscach taką lepszą odzież, to znaleźli, bo drutami szukali. Pod drewnem… sterta drewna była, to to drewno odciągnęli i wykopali ten kuferek z odzieżą. Potem chodzili po Werchracie i chustki mamy sobie pozawiązywali jako apaszki. Gdy wróciliśmy, to nic nie było. Mama położyła mnie spać i mówi: „A czym ja ciebie przykryję?”. Poszła do komory, wzięła worek… całe szczęście, że te worki zawsze na jesień były prane. Przykryła mnie workiem. No, taka była sytuacja.

– I tata już nie wrócił?

– A tata w nocy uciekł i wrócił do wsi. To było jedno wydarzenie, a takich było kilka, wie pani, takich tragicznych spraw.

– To ja sobie wyobrażam, jak pan jako małe, dziesięcioletnie dziecko – ile pan łez wtedy przelał, czekając i nie wiedząc, co będzie dalej.

– Wie pani, ja nabawiłem się takiego stresu i ten stres mnie przez długie lata trzymał. Przez to, że miałem to życie,jako małe dziecko, straszne.

– To trudno pamiętać Werchratę z jakichś przyjemnych wydarzeń, bo najwięcej jakoś wryły się w pamięć te tragiczne.

– Tak, ale pamiętam trochę okupację niemiecką. W Werchracie… bo u nas była zbudowana duża czytelnia, były koncerty i ja już tam biegałem na te koncerty, to mi się strasznie podobało. A cerkiew największa na Roztoczu to jest w Werchracie. Miała wspaniały ikonostas i ja zawsze, gdy poszedłem do cerkwi, to patrzyłem na ten ikonostas, na nic więcej. To był mój konik i tu w Olsztynie…

– Ja tak właśnie pomyślałam, że gdy budował pan cerkiew w Olsztynie, to myślał o tamtym ikonostasie.

– Tak, tak, tak, właśnie! Bo on był cały rzeźbiony. No i taki był wypadek: mama (ta Ola, która teraz prowadzi, miała chyba ze dwa latka, może trzy) mówi: „Idziesz do cerkwi, to weź Olę”. Ja mówię: „Nie wezmę!”. „No, jak? Ja tak ładnie ją ubrałam; no weź ją!”. Wziąłem ją. Wchodzę do cerkwi, pełno ludzi; a tam się zawsze zbierało jakichś 400-500 osób. Postawiłem ją na środku i mówię: „Tutaj stój!”. A ja poszedłem do ikonostasu, żeby tam sobie popatrzeć. Ale ludzie przede mną byli wyżsi i nic nie widziałem. Po liturgii tak się zapatrzyłem, że potem sobie przypomniałem, że miałem siostrę! A gdzie ta moja siostra jest? Patrzę – nikogo, ani jednej osoby nie ma w cerkwi, tylko na środku moja siostrzyczka stoi. Ucieszyłem się, że jednak ona jest!

– A nie płakała?

– Nie płakała. Tylko powiedziała, że więcej ze mną nie pójdzie.
A teraz posłuchajmy, jak ta sama historia wygląda oczyma głównej jej bohaterki, Oli:

– A ja to pamiętam tak: on idzie do cerkwi, a mama mówi: „Janku, zaczekaj, ja Ole ubiorę i zabierzesz ja do cerkwi. A on spojrzał na mnie, ja taka mała i mówi: „Nie będę jej brał!”. „Ale ja ją ładnie ubiorę!”. Myślę sobie, jak ta mama mnie ubierze? No, on stoi, czeka. Mama mi takie piękne kokardy wywiązała; nie pamiętam jaki to był kolor, ale wiem, że bardzo ładnie mi to pasowało. No i dobrze, idziemy. Idziemy przez rzeczkę, przechodzimy i on tup-tup, po kamieniach i przeszedł. A ja nie mogę przejść. I znowu go proszę: ”Janku, weź, poczekaj!”. No i zaprowadził mnie do cerkwi, postawił, a ludzi – pełna cerkiew! Postawił mnie na środku; ludzie duzi, tak że widziałam tylko nogi. Nic więcej,. A on poszedł do przodu. I nie ma go, i nie ma, i to tak długo było, i nogi mnie bolały… ja to pamiętam, jak mnie nogi bolały! A denerwowałam się, gdzie on jest? – że mnie zostawił! Ludzie wychodzą, a jego nie ma! Tak się przestraszyłam, że mnie zostawił. A pod koniec wyszedł, wziął mnie za rękę i zaprowadził do domu. Co pamiętam z tej cerkwi? Nogi! Nogi ludzi pamiętam i nic więcej! I takiego mam brata!

– …którego kochasz najbardziej w świecie.

– Żebyś wiedziała! Tak, to jest kochany braciszek!

(-)

Co jeszcze ciekawego mogą nam przynieść ostatnie dni kalendarzowego lata w tym roku, oprócz ostrożnego zachowania z powodu epidemii koronawirusa? Można pojechać na ziemie przodków, tak jak przed chwilą słyszeliśmy od werchratczan. Do tego włanie zachęca Jan Kuryj z Olsztyna, który po raz kolejny jest współorganizatorem takiego wyjazdu:
– Już po raz czwarty organizujemy zjazd byłych mieszkańców dwóch wsi – Trzcianiec i Groziowa, które położone są koło Birczy. To są Ustrzyki Dolne – powiat i gmina. I muszę powiedzieć, że bardzo ciekawie to się odbywa. W ogóle ludzie bardzo się interesują, a zwłaszcza potomkowie tych, którzy stamtąd wyjechali. Na pierwszym zjeździe, który zorganizowaliśmy, było nas mniej-więcej dwadzieścia osób. Drugiego roku przyjechało prawie siedemdziesiąt. A ostatnio, rok temu, to było nas już ponad sto pięćdziesiąt osób. Udało się nam też, że w Sanoku w skansenie jest cerkiew, która została przewieziona z Groziowej. I dzięki dyrektorowi tego muzeum mieliśmy możliwość odsłużenia w tej cerkwi Służby Bożej dla tych wszystkich byłych mieszkańców i potomków, a przede wszystkim byli jeszcze ludzie, którzy zostali ochrzczeni w tej cerkwi. I liturgię świętą odprawiał nasz arcybiskup senior Jan Martyniak. W tym roku oczywiście myślimy, że będzie trochę mniejszy ten zjazd, dlatego że pandemia swoje robi. I my też wzięliśmy to pod uwagę, dlatego chcemy tylko w dwa dni to zorganizować 12-13 września i głównym celem będzie rano w sobotę 12-go w Przemyślu weźmiemy udział w konferencji, będzie ta konferencja w Ukraińskim Domu Ludowym „Ukraina – Polska. Wzajemne kontakty”. Organizatorem tej konferencji jest Towarzystwo Historyczne Ukrainy w Polsce; konferencję przeprowadza prof. Roman Drozd ze Słupska. I to będzie początek, a potem spotykamy się na cmentarzach w Trzciańcu i Grodziowej. Tam zostanie odprawiona „panachyda” na tych cmentarzach i oczywiście spotkanie integracyjne w Groziowej, mamy tam miejsce, gdzie zawsze się spotykamy przy ognisku. I wspominają ci starsi ludzie, którzy przyjeżdżają, jak to kiedyś wyglądało, jakie mieli życie przed wojną. No, już niestety coraz mniej tych ludzi, więcej przyjeżdża potomków.

(-)

Lato chyli się ku jesieni, ale Roman Bodnar jeszcze choć na chwilkę spróbuje zatrzymać je w piosence:

(-) Hit-Parad

Kończy się lato, kończy się też nasz program; przygotowali go dla was: Marian Dąbrowski, Roman Bodnar i Jarosława Chrunik. Usłyszymy się jutro o godz. 10.50 na częstotliwości 99,6 MHz. Miłego wieczoru, drodzy słuchacze! (jch/apod)

05.09.2020 – godz. 10.50 (opis do dźwięku)

Morze pozytywnych emocji, spotkania z dawnymi przyjaciółmi i znajomości z nowymi, wspólna wędrówka, dobra robota, ciekawe i korzystne zgrupowania no i oczywiście watra pod rozgwieżdżonym niebem. Tak pod koniec sierpnia plastuni spędzili kilka dni na spotkaniu w Mrygłodach Lubelskich. Do finału konkursu literackiego Europy Centralnej Angelus weszło dwoje ukraińskich pisarzy: Tania Malarczuk z książką Zabuttia i Sergij Żadan z powieścią Internat. Deputowani ukraińskiego parlamentu wyrazili poparcie dla protestujących Białorusinów. Epidemiologiczna sytuacja na Ukrainie pogarsza się. Codzienna liczba zarażonych zbliża się do 3 tysięcy. O tym opowiem dokładniej za chwilę. W kalendarzu jest sobota 5 września. Z wami jest Hanna Wasilewska. Dzień dobry.
(-)
Morze pozytywnych emocji, spotkania z dawnymi przyjaciółmi i znajomości z nowymi, wspólna wędrówka, dobra robota, ciekawe i korzystne zgrupowania no i oczywiście watra pod rozgwieżdżonym niebem. Tak pod koniec sierpnia plastuni spędzili kilka dni na spotkaniu w Mrygłodach Lubelskich. Podczas spotkania uczestnicy uczyli się praktycznego skautingu, integrowali się z plastunami z różnych zakątków Polski – Lublina, Gdańska, Warszawy, Rzeszowa, Wrocławia, Krakowa, a także przyłączali się do dobrej sprawy – sprzątnięcia zaniedbanych ukraińskich grobów we wsi Werchrata. Po długiej izolacji z powodu pandemii, spotkanie na łonie natury we wspólnym kole, było swojego rodzaju doładowanie energii dla uczestników i zainspirowało to każdego do nowych osobistych i plastowych celów. Za wzorowe wykonanie swoich obowiązków, wspólne podziękowanie od uczestników zjazdu w Mrygłodach otrzymała komendant wydarzenia, plastunka z Górowa Iławeckiego Hanusia Tymec.
(-)
Do finału konkursu literackiego Europy Centralnej Angelus weszło dwoje ukraińskich pisarzy: Tania Malarczuk z książką Zabuttia i Sergij Żadan z powieścią Internat. Literacka nagroda Angelus wręczana jest od 2006 roku za najlepszą prozę opublikowaną po polsku. W tym roku na długiej liście znalazło się troje autorów z Ukrainy. Nagroda wręczana jest za najlepsze utwory prozatorskie tym autorom, którzy w swoich tekstach skłaniają się ku aktualnym tematom współczesnego świata, dają impuls do głębokiego poznania innych kultur. Zwycięzca zostanie ogłoszony 17-go sierpnia. Otrzyma 150 tysięcy złotych i statuetkę wrocławskiej rzeźbiarki. Wśród laureatów nagrody byli ukraińscy pisarze – Jurij Andruchowycz, Oksana Zabużko i Serhij Żadan w 2015 roku, wtedy za powieść Mezopotamia w przekładzie Michała Petryka i Adama Pomorskiego.
(-)
Deputowani ukraińskiego parlamentu wyrazili poparcie dla protestujących Białorusinów. Przedstawiciele większości frakcji w Radzie Najwyższej przynieśli na salę plenarną białoruskie biało-czerwono-białe flagi, mówili też o solidarności z Białorusią i zagrożeniu ze strony Rosji.
Historyczne flagi Białorusi, białoruski herb pogoni i skandowane z trybuny parlamentarnej hasło „Niech żyje Białoruś” – tak solidarność z Białorusią okazali deputowani m.in. z rządzącej frakcji „Sługa Narodu”, ale też opozycyjnej „Europejskiej Solidarności” i „Batkiwszczyny” Deputowany Ołeksij Honczarenko przypomniał, że dokładnie 29 lat temu nad ukraińskim parlamentem rozpostarto ukraińską żółto-niebieską flagę. Jak dodał, wierzy że już niedługo biało-czerwono-biała flaga zawiśnie nad ,parlamentem Białorusi
Przyjaciele! Ukraina jest z wami. Dziś walczycie nie tylko o wolność i demokrację, ale o istnienie waszego kraju. Dyktator Łukaszenka oddaje Białoruś Putinowi. Nie można do tego dopuścić.

Na sali plenarnej pojawiła się też jedna oficjalna – wzorowana na sowieckiej – czerwono-zielona flaga Białorusi. Wywiesił ją deputowany Illa Kywa z prorosyjskiej „Opozycyjnej Platformy Za Życie”
(-)
Sytuacja epidemiczna na Ukrainie pogarsza się. W ostatniej dobie wykryto ponad 2700 zakażeń koronawirusem. To największa, jak do tej pory, liczba nowych przypadków. O szczegółach z Kijowa Paweł Buszko:
[korespondencja w języku polskim]
Była to ostatnie informacja na dzisiaj. Żegnam się więc z wami i życzę przyjemnego weekendu. Do usłyszenia na fali Polskiego Radia Olsztyn. (dw/bsc)

04.09.2020 – godz. 18.10 (opis do dźwięku)

Z wiarą i nadzieją rozpoczęli nowy rok szkolny uczniowie. W co wierzą i czego się spodziewają, powiedzieli mi 1 września. O tym i nie tylko usłyszycie za chwilę w programie „Od A do Z”. Z wami jest Hanna Wasilewska. Zaczynamy.
(-)
Tradycyjną modlitwą rozpoczął się nowy rok szkolny w greckokatolickiej cerkwi Opieki Matki Bożej w Olsztynie. Rok niezwykły, dlatego dziecięce prośby do Boga także są inne. Ktoś chce uczyć się w szkole w ławce, a inny w domu przy komputerze, natomiast wszystkim bez wyjątku potrzebne jest boże błogosławieństwo:
-O co prosiłeś Boga?
-Dobrego roku szkolnego.

-A na czym polega twój dobry rok szkolny podczas pandemii.
-Żeby można było wychodzić na korytarz, biegać, bo teraz nam zabraniają- Saszko Kupczyk-a reszta, oceny jakieś będą.
-A mama jak na to patrzy?
-Bardzo się cieszę, ze rok szkolny się zaczął – Halina Kupczyk – bardzo się cieszę i chciałabym, żeby tak było do końca czerwca; nie zważając ni na pandemię, ni na koronawirusa, dzieci uczyły się i dostawały to co powinny.
-Czyli w domu to nie nauka?
-Nie, oczywiście.
-Niezwykły ten rok szkolny. O co modlą się dzieci na początku takiego dziwnego roku szkolnego.
-Ja modlę się o to, żeby rok odbył się w szkole – Iryna Maczuha – bo nauka zdalna jest bardzo ciężka i nie można nigdy siąść do komputera. Bo jest pokój, jest łóżko, a może później coś zrobię.
-Cierpi samoorganizacja.
-Tak, bardzo cierpi, szczególnie u mnie. Więc wariant, żeby chodzić do szkoły jest dużo lepszy, bo chciałabym, żeby ten rok był bardziej zorganizowany, żeby chodzić do szkoły i [wszystkich środkach bezpieczeństwa]
-Oksanko, czy tobie brakowało kolegów z klasy pod koniec zeszłego roku, czy chciałaś też wrócić do ławek?
-Mnie lepiej jest uczyć się w szkole – Oksana Pietnoczka. Więcej rozumiem, kiedy nauczyciele mi mówią, osobiście, a nie przez internet i lekcje online.
-A czego najbardziej boisz się w tej pandemii, boisz się zachorować?
-Boję się zachorować, a w szkole jest większa możliwość na zachorowanie, ale myślę, że wszystko będzie dobrze.
-A dzisiaj podczas modlitwy, o co prosiłaś Boga.
-Prosiłam nie tylko o zdrowie, ale też o to, żeby ten rok minął bardzo szybko, żeby wszyscy mieli dobre oceny i żebyśmy byli w szkole.
-Powiedz, chciałaś iść do szkoły?
-Nie.
-A jak się nazywasz?
-Hania.
-Pierwsza mi powiedziałaś dzisiaj, że nie chcesz do szkoły. Bardziej podoba ci się nauka na odległość?
-Nie, żadna.
-A, nie chcesz się uczyć.
-Tak, dokładnie.
-Ty dzisiaj jesteś tak uroczyście ubrana, w wyszywance, to z jakiej okazji? Święto?
[odpowiedź w języku polskim]
-Jak się nazywasz?
-Emilka.
-Czekałaś na 1 września?
-Nie
-Czemu?
-Nie chciałam iść do szkoły.
-Emilka, a czemu nie chciałaś iść do szkoły?
-Fajnie było i w domu przed komputerem?
-Czyli dla ciebie nauczanie na odległość jest lepsze?
[odpowiedź w języku polskim]
-O co modliłaś się dzisiaj?
[odpowiedź w języku polskim]
-Boisz się zachorować?
-Nie tak bardzo.
-Miałaś lepsze oceny jak uczyłaś się w domu?
-Tak, lepsze. Jak siedziałam w domu to [odpowiedź w języku polskim] było spokojniej.
Po modlitwie nauczyciele języka ukraińskiego olsztyńskiego międzyszkolnego punktu nauczania Sylwia Pietnoczka i Mirosława Czetyrba-Piszczako, przeprowadziły spotkania z rodzicami:
Żeby niektóre sprawy organizacyjne z państwem omówić. Pierwsze to środki bezpieczeństwa, o których musicie wiedzieć, no i druga rzecz to plan.

-Zaczynać rok szkolny to wyzwanie dla nauczyciela i dla mamy. I dzisiaj była modlitwa w cerkwi. Wydaje mi się, że tylko człowiek z mocnymi nerwami i dużą wiarą może o tak śmiało rozpoczynać ten rok. O co modliłaś się dzisiaj?
-Myślę, że przede wszystkim o zdrowie dla swoich dzieci, myślę że i dla siebie, bo wszyscy pracujemy i też sytuacje bywają różne. Myślę, że to podstawa. Też nie wiem, może za to, żeby gdzieś tan Pan sprzyjał dziecku.
-Pandemia przyniosła nam przewartościowanie wartości i może ustawiła w inny sposób priorytety. I tym priorytetem stało się zdrowie dla wszystkich.
-No nie wiem, czy tak zgodzę się do końca, bo wydaje mi się, że zdrowie dziecka jest dla rodzica najważniejsze. To priorytet.
-Ale za ocenami zawsze gnaliśmy.
-Jest tak, ze rodzice realizują swoje marzenia, pewne ambicje i wszystko to składają na dzieci, no teraz to jakby wartość drugorzędna.
(-)
Szkoła to nie tylko lekcje. To także ulubione zajęcia śpiewu i tańca, które z czasem przeradzają się w coś poważniejszego niż zainteresowanie. Właśnie o to też dbają nauczyciele języka ukraińskiego w olsztynianie. Sylwia Pietnoczka opowiedziała mi więcej o naborze uczniów na zajęcia pozalekcyjne:
-Witam cię z początkiem nowego roku szkolnego, kontynuowana jest rekrutacja do klasy pierwszej i zerówki, do punktu nauczania języka ukraińskiego w Olsztynie. Ile jeszcze potrwa, ile dzieci jest, jaka zasada.
-Ja też witam cię przede wszystkim Aniu i wszystkich słuchaczy i dzieci. Wracamy do szkoły, rekrutacja jest kontynuowana. Jak najszybciej musimy zebrać dzieci, wypełnić wszystkie dokumenty i zacząć naukę. W ciągu dwóch tygodni można zgłosić się, bezpośrednio do mnie, albo do szkoły naszej numer 2; tam wypełniamy dokumenty i zaczynamy naukę.
-Potrzebne tylko chęci?
-Tylko chęci, tak zapraszamy wszystkich zainteresowanych, którzy chcą rozpocząć naukę języka ukraińskiego.
-Kiedyś mówiłaś, że nauka z maluchami jest dość trudna, bo trzeba ich ciągle zachęcać, motywować, nie wszystkie chcą się uczyć i trzeba ich nie odstraszyć od nauki, a tu właśnie potrzebne są ciekawe metody nauczania. Jak sobie poradziłaś pod koniec roku z nauczaniem na odległość, bo może nam grozi znowu to nauczanie na odległość; jak sobie poradzisz z pierwszakami?
-Myślę, że moje zajęcia były ciekawe, często dzieciom wysyłałam różne zadanka na komputerze, oglądały bajki, słuchały bajek. Bardziej osłuchiwały się z językiem ukraińskim; nie słyszały mojego głosu, ale jakieś piosenki, wierszyk, inni nauczyciele z Ukrainy; bardzo mi pomogły różne nagrania właśnie z Ukrainy. Z tego korzystałam.
-A mobilne dodatki, jak abecadła np.
-Tak, też korzystaliśmy z abecadeł, mam takie śpiewane abecadło, dzieci bardzo je lubią. Abecadło z myszką, więc myślę, że były zadowolone. Ja też byłam z nich bardzo zadowolona, bo poważnie podeszły do nauki. Odrabiali, przygotowywali lekcje; byli naprawdę solidni, tak powiem.

-Rekrutacja trwa nie tylko do klas punktu nauczania języka ukraińskiego, ale także na zajęcia pozalekcyjne. Jakie w tym roku proponujecie i gdzie?

-W tym roku, tak jak w zeszłym zaczęliśmy nasz zespół Lubystok, zespół taneczny w Olsztynie stworzyliśmy w zeszłym roku i także kontynuujemy w tym roku. We środę na 18 zapraszam wszystkie dzieci. Od maluchów, od zerówki do tych starszych, chętnych, żeby przychodziły do szkoły, bo będziemy mieli w szkole, w sali sportowej próby.
-A co tańczycie?
-Różne rodzaje naszych tańców. I hopaka i różne polski, kozak, wszystkie różne figury, kroki dzieci poznają. Wiadomo, ze one dopiero zaczynają, to jest dla nich kultura fizyczna można powiedzieć.
-Wiadomo, ruch którego brakowało podczas izolacji.
-Fajna zabawa można powiedzieć.
-Co z Suziriaczkiem teraz?
-Na Suziriaczko też zapraszamy wszystkich chętnych. Wiadomo odeszły dzieci z 8 klasy, ale mamy nadzieję, że będą do nas też przychodzić, będą pomagać śpiewać. Więc Suziriaczko też będzie funkcjonować, tylko będą próby nie w szkole, a w sali parafialnej przy parafii. Także nowe dzieci od tych maluchów, pierwszoklasistów zapraszamy na Suziriaczko. Przychodźcie, śpiewajcie, tańczcie i myślę, że wszystko będzie dobrze do czerwca.
(-)
No i to wszystko. W programie „Od A do Z” usłyszymy się za tydzień. Z wami była Hanna Wasilewska. Bądźcie zdrowi i niech w te chłodne wieczory ogrzewa was ciepło bliskich. Do usłyszenia. (dw/apod)

04.09.2020 – godz. 10.50 (opis do dźwięku)

Rozpoczyna się rekrutacja na zajęcia pozalekcyjne w dziecięcym zespole wokalnym Suziriaczko i zespole tanecznym Lubystok. W Lublinie rozpoczyna się festiwal Wschód Kultur „Inne brzmienie”. Ze względu na epidemię koronawirusa, w tym roku wydarzenie odbędzie się offline i online. Ministrowie spraw zagranicznych Polski i Ukrainy omówili sprawy dwustronne. O tym opowiem za chwilę. Dziś jest piątek 4 września. Przy mikrofonie Hanna Wasilewska. Dzień dobry.

(-)

1 września w cerkwi greckokatolickiej w Olsztynie odbyło się tradycyjne nabożeństwo na początek nowego roku szkolnego. Poza modlitwą i błogosławieństwem uczniowie z rodzicami otrzymali nowe wskazówki co do reżimu sanitarnego podczas zajęć, a także uzgodnili sprawy organizacyjne. Interesowali się między innymi zajęciami pozalekcyjnymi, które w tym roku odbędą się – mówi nauczycielka języka ukraińskiego i kierownik zespołu Lubystok Sylwia Pietnoczka:

-W tym roku, tak jak w zeszłym zaczęliśmy nasz zespół Lubystok, zespół taneczny w Olsztynie stworzyliśmy w zeszłym roku i także kontynuujemy w tym roku. We środę na 18 zapraszam wszystkie dzieci. Od maluchów, od zerówki do tych starszych, chętnych, żeby przychodziły do szkoły, bo będziemy mieli w szkole, w sali sportowej próby.

-A co tańczycie?

-Różne rodzaje naszych tańców. I hopaka i różne polski, kozak, wszystkie różne figury, kroki dzieci poznają. Wiadomo, ze one dopiero zaczynają, to jest dla nich kultura fizyczna można powiedzieć.

-Wiadomo, ruch którego brakowało podczas izolacji.

-Fajna zabawa można powiedzieć.

-Co z Suziriaczkiem teraz?

-Na Suziriaczko też zapraszamy wszystkich chętnych. Wiadomo odeszły dzieci z 8 klasy, ale mamy nadzieję, że będą do nas też przychodzić, będą pomagać śpiewać. Więc Suziriaczko też będzie funkcjonować, tylko będą próby nie w szkole, a w sali parafialnej przy parafii. Także nowe dzieci od tych maluchów, pierwszoklasistów zapraszamy na Suziriaczko. Przychodźcie, śpiewajcie, tańczcie i myślę, że wszystko będzie dobrze do czerwca.

O co modliły się dzieci i ich rodzice na początku niezwykłego roku, słuchajcie dziś w programie „Od A do Z” o 18:10

(-)

W Lublinie rozpoczął się Festiwal ” Wschód Kultury- Inne Brzmienia” . Festiwal, ponieważ odbywa się w czasie pandemii, ma nieco inną formułę, ale koncerty odbywają się na żywo, tylko z mniej liczną publicznością.

„Były jednak obawy, że w tym roku nie będzie festiwalu”- mówi wiceprezydent Lublina Beata Stepaniuk- Kuśmierzak:

[korespondencja w języku polskim]

Konsul Generalny Ukrainy w Lublinie Wasyl Pawluk uważa, że jest to znakomita inicjatywa, by kulturalnie łączyć sąsiednie kraje.

(-)

Konsul mówił, że chciałby, żeby ten festiwal przekroczył granice i odbywał się nie tylko w Rzeszowie, Białymstoku i Lublinie, ale także we Lwowie, Łucku, a i w Brześciu, czy Wilnie.

(-)

Dwustronne zagadnienia, perspektywy współpracy w ramach trójkąta lubelskiego i konflikt na Donbasie były tematami rozmowy szefów ministerstw spraw zagranicznych Polski i Ukrainy – Zbigniewa Raua i Dmytra Kuleby – poinformowało we środę polskie MSZ. Ministrowie rozmawiali przez telefon – poinformowało ministerstwo na Twitterze. Polskie MSZ ogłosiło, ze tematem rozmów były dwustronne zagadnienia i perspektywy współpracy, w tym w ramach trójkąta lubelskiego, konflikt na Donbasie, status polskich szkół na Ukrainie i sprawy pomników, włączając napis o Armii Krajowej na tablicy pamiątkowej w Hucie Pieniackiej. Z kolei Europejska Prawda powołując się na MSZ Ukrainy dodaje, że ministrowie wezwali do nieupolityczniania tragicznych wydarzeń z przeszłości. Ministrowie zgodzili się, że naszym wspólnym zadaniem jest niedopuszczenie do wpływu historycznej przeszłości na dobrosąsiedzki charakter ukraińsko-polskich stosunków i pozytywną dynamikę rozwoju strategicznego partnerstwa między Ukrainą i Polską. Tragiczne wydarzenia w Hucie Pieniackiej w lutym 1944 roku to wspólna pamięć, wspólna historia, wspólna modlitwa Ukraińców, Polaków i Żydów, którzy mieszkali w tej wsi. Huta Pieniacka to jeden z symboli pojednania między naszymi narodami – podaje w komunikacie MSZ Ukrainy. MZS przypomina, że w 2009 roku prezydenci Ukrainy i Polski wspólnie uczcili pamięć ofiar z Huty Pieniackiej. Jakiekolwiek sporne momenty należy rozwiązywać wyłącznie na płaszczyźnie praktycznej współpracy oraz dialogu fachowców-historyków obu krajów – dodano w komunikacie.

(-)

Ta informacja kończy nasz program. Przygotowała go i poprowadziła Hanna Wasilewska. Dziękuję za uwagę i zapraszam do radioodbiorników wieczorem. Przyjemnego dnia. (dw/kos)

03.09.2020 – godz. 18.10 (opis do dźwięku)

Dzień dobry, drodzy słuchacze! Witam was w czwartek, 3 września, na falach Polskiego Radia Olsztyn. W studiu – Jarosława Chrunik. Tak się jakoś złożyło w wakacje, że w czwartki wspominamy jarmark folklorystyczny „Z malowanej skrzyni”, który każdego roku odbywał się w Kętrzynie. Ponieważ nie słyszałam od was słów protestu, to sądzę, że ten kierunek wam się podoba. Oczywiście, słuchamy tylko wybranych fragmentów koncertu, który zazwyczaj trwa kilka godzin.

(-)

Zanim rozlegnie się muzyka, pozwólcie, że przypomnę krótko historię tego jarmarku. Pierwszy regionalny przegląd zespołów ,,Z malowanej skrzyni” odbył się 8 kwietnia 1979 r. w sali widowiskowo-kinowej ,,Granica” na terenie WOP w Kętrzynie. Działacze Ukraińskiego Towarzystwa Społeczno-Kulturalnego (UTSK), chcieli, żeby to był cykliczny przegląd ukraińskich zespołów folklorystycznych z różnych regionów Polski. W pierwszej imprezie wzięły udział cztery zespoły: ,,Susidojky” z Bobrownika, ,,Oslaviany” z Mokrego, ,,Czeremosz” z Węgorzewa a także młodzi artyści z Olsztyna. W drugim regionalnym przeglądzie, który odbył się 11 maja 1980 r. wzięły udział, oprócz wymienionego ,,Czeremosza” i ,,Susidojok”, prezentujących pieśni łemkowskie i bojkowskie, zespół z Górowa Iławeckiego ,,Dumka” oraz młodzieżowy wokalno-instrumentalny zespół ,,Barvinok” z Olsztyna.

(-)

Jak pisze na stronie orientacja.pl Andrzej Sydor, kętrzyńska impreza była swego rodzaju przeglądem konkursowym, w trakcie którego wyłaniano zespoły do udziału w Festiwalu Kultury Ukraińskiej w Sopocie. Pod koniec lat osiemdziesiątych taki zaszczyt spotkał zespół ,,Prometej” z Kętrzyna, którego kierownikiem był Bogdan Gbur. Organizatorami pierwszych przeglądów folklorystycznych byli miejscowi, nieżyjący już dziś działacze UTSK, Michał Semerak, Mikołaj Gbur oraz Antoni Staruch. Potem nastąpiła kilkuletnia przerwa w organizowaniu imprezy. Festiwal odrodził się pod nową nazwą „Regionalny Jarmark” dopiero w 1997 r. Na scenie Regionalnego Jarmarku ,,Z malowanej skrzyni ’ 97”, który odbył się w hali sportowej Zespołu Szkół Rolniczych w Karolewie, wystąpiło ponad 200 wykonawców z województw olsztyńskiego i suwalskiego. W następnych latach ,,Malowana skrzynia” nabierała rozmachu, cieszyła się coraz większym zainteresowaniem. W maju 1998 r. w sali sportowej Zespołu Szkół Budowlanych w Kętrzynie odbył się kolejny jarmark. W ostatnich latach impreza odbywała się w OSiR, jednak w tym roku nie mogła się odbyć z powodu epidemii koronawirusa. Dlatego też dzisiaj znowu wracamy wspomnieniami do roku 2001-go.

(-)

Honorowa rola konferansjerów na „Malowanej skrzyni” w 2001 roku przypadła wspaniałym aktorom Lwowskiego Teatru Dramatycznego im. M. Zańkowieckiej, artystom narodowym Ukrainy – Tajisji Łytwynenko i Jewhenowi Fedorczenkowi. Pan Jewhen również zabawiał nas po mistrzowsku prezentowanymi humoreskami; dzisiaj też usłyszymy go w tej roli. Przypomnimy sobie także występ zespołu „Żywycia” z Włodzimierza-Wołyńskiego oraz zespołu „Pererwa” z Górowa Iławeckiego. W zasadzie nie mam wątpliwości, że zgadniecie, w jaki zespół przeistoczyła się „Pererwa”. Te głosy i tę muzykę rozpozna każdy Ukrainiec Warmii i Mazur. Tak więc – głos mają prowadzący:

(-) Fragment koncertu
Jestem głęboko przekonana, że żaden z naszych szanownych słuchaczy nie rozpoznał siebie w tym „złociutkim mężulku, który o drugiej godzinie w nocy „suchutki” stał pod drzwiamu swego mieszkania”. Nasz program zbliża się już do końca, przygotowała go i przedstawiła – Jarosława Chrunik. Życzę wam miłego weekendu, szanowni słuchacze i do usłyszenia w niedzielę o godz. 20.30. Wszystkiego dobrego! (jch/bsc)

03.09.2020 – godz. 10.50 (opis do dźwięku)

Drugi dzień z kolei w Warszawie rozbrzmiewa ukraińska muzyka cerkiewna w wykonaniu chóru CAPPELLA CORALE VARSAVIANA. Jaskrawą ukraińską nutę doda wrześniowej Warszawie festiwal Dni Kultury Ukraińskiej. Chore fantazje – tak minister spraw zagranicznych Ukrainy Dmytro Kuleba ocenił zarzuty rosyjskich dyplomatów. Stan zdrowia chorej na Covid-19 Julii Tymoszenko uległ poprawie. Natomiast epidemiologiczna sytuacja w kraju pogarsza się. Na antenie ukraińskie wiadomości. Dzisiaj czwartek 3 września. Z wami jest Hanna Wasilewska.
(-)
Drugi dzień z kolei w Warszawie rozbrzmiewa ukraińska muzyka cerkiewna w wykonaniu chóru CAPPELLA CORALE VARSAVIANA. W programie utwory Mykoły Leontowycza, Mychajła Werbyckiego, Kyryła Stecenki, Dmytra Bortniańskiego i Artema Wedela. Wczoraj kapela wystąpiła w kościele św Klemensa, a dzisiaj koncertować będzie w kościele Najczystszego Serca Marii przy ul. Chłopickiego 2. Wstęp wolny.
(-)
Jaskrawą ukraińską nutę doda wrześniowej Warszawie festiwal Dni Kultury Ukraińskiej. Wydarzenie składa się z trzech dni koncertowych: 6, 8 i 11 września. W programie pierwszego dnia festiwalu koncert piosenek ludowych, obrzędowych, lirycznych i historycznych z Polesia i centralnej Ukrainy w wykonaniu zespołu wokalnego „More”. 8 września w kościele Krzyża Świętego duet wiolonczelistów Magdalena Bojanowicz i Bartosz Kozak, wykona utwory znanego na całym świecie ukraińskiego kompozytora Walentyna Sylwestrowa. Trzeciego dnia koncert odbędzie się w sali Filharmonii Państwowej. W programie koncert Iwony Hossy z orkiestrą Filharmonii Narodowej, dyrygent Roman Rewakowycz.
(-)
Już dwadzieścia lat Roman Rewakowycz dba o ukraińsko-polskie i polsko-ukraińskie relacje muzyczne. Dyrygent, kompozytor i teoretyk muzyki proponuje warszawskiej publiczności regularne spotkania ze współczesną muzyką ukraińską. VI sezon festiwalu tradycyjnie organizuje fundacja Pro Musica Viva pod kierownictwem Romana Rewakowycza i jego przyjaciół Bohdana Bartuch i Łeksandra Petryha; partnerami są ZUwP, fundacja Nasz Wybór i Narodowe Centrum Kultury. Festiwal organizowany przez Romana Rewakowycza jest dzisiaj bezsprzecznie najważniejszym w Polsce wydarzeniem poświęconym ukraińskiej muzyce klasycznej, która daje polskiej publiczności unikatową możliwość zapoznania się z twórczością współczesnych ukraińskich kompozytorów.
(-)
Chore fantazje – tak szef minister spraw zagranicznych Ukrainy ocenił oskarżenia rosyjskiego resortu dyplomacji, jakoby Ukraina przygotowała i wysyłała na Białoruś kilkuset ekstremistów w celu destabilizacji sytuacji w tym sąsiednim kraju. O 200 ukraińskich ekstremistach mówił rosyjski minister spraw zagranicznych Siergiej Ławrow. Ukraiński szef dyplomacji w odpowiedzi oskarżył Rosję o wysyłanie do Mińska swoich ludzi.

(-)
Stan zdrowia chorej na Covid-19 Julii Tymoszenko uległ poprawie. Wcześniej otoczenie byłej ukraińskiej premier informowało, że jej stan zdrowia jest ciężki. O szczegółach z Kijowa Paweł Buszko:
[korespondencja w języku polskim]
(-)
Była to ostatnia informacja wydania. Na świeże wiadomości zapraszam jutro. Program przygotowała i poprowadziła Hanna Wasilewska. Wszystkiego dobrego i do usłyszenia. (dw/apod)

02.09.2020 – godz. 18.10 (opis do dźwięku)

Dzień dobry, drodzy słuchacze! Witam was w naszym programie „Z dnia na dzień” na antenie Polskiego Radia Olsztyn; przed mikrofonem – Jarosława Chrunik. Dzisiaj proponuję wam bardzo ciekawe spotkanie, zwłaszcza kieruję te słowa do tych, kto interesuje się folklorem ukraińskim.

(-)

Przeglądając różne ciekawe strony internetowe, trafiłam na projekt kulturalny, który zapoczątkował kanał „Priamyj”, projekt nazywa się „Kraina piseń”. W każdym odcinku są prezentowane dwa zespoły, które kultywują dawne tradycje ukraińskie. I z wielką przyjemnością zobaczyłam w jednym z odcinków dziecięcy zespół ze wsi Bobryk pod Kijowem, a to dlatego, że miałam okazje osobiście poznać ten zespół w ubiegłym roku, w naszym regionie. Było to na Jarmarku Folkloru w Węgorzewie. Na scenie zespół występował krótko, ale potem wystąpił jeszcze raz w naturalnej scenerii, czym sprawił przyjemność nie tylko mi, ale i innym przygodnym widzom. Kierowniczka zespołu „Promiń”, pani Wałentyna Neżywa opowiedziała mi, jak była historia powstania tego zespołu.

(-)

– Dziecięcy zespół folklorystyczny „Promiń”. Dlaczego tak nazwaliśmy? Miałam zespół na Donbasie „Promiń” i gdy przyjechałam tu na ziemię kijowską…

– Kiedy?

– W piętnastym roku. Trzeba było pracować; ja miałam tam zespół pięć lat i gdy przyjechałam, zostałam bez niczego – bez dzieci, bez pracy. I gdy przyjechałam to nas we wsi przyjął przewodniczący rady wiejskiej, bobryckiej, Łytwyn Mykoła Hryhorowycz. On nas przyjął, ogrzał, ludzie pomogli i przewodniczący i poszłam do pracy. I myślałam – czym odwdzięczyć się tym ludziom? Czym się odwdzięczyć przewodniczącemu? Postanowiłam więc iść tą drogą, co miałam tam.

– Tam miała pani zespół ukraiński czy rosyjski?

– Ukraiński. I dlatego ja tu… ja przecież nie rosyjskie, wie pani… Tam… stamtąd trzeba było wyjechać, dlatego że tam ludzi pro-ukraińskich prześladowano, a mnie w pierwszej kolejności, bo ja bardzo dużo pracowałam na to. I trzeba było wyjechać, bo inaczej kto wie, gdzie bym była. Nie wiadomo.

– Gdyby wśród żywych pani była do tej pory.

– Tak, tak.

– Dlaczego pytam? Dlatego, że spotykam różnych ludzi z Donbasu i ułożył mi się taki obrazek, że jeśli obywatele Ukrainy mają rosyjskie korzenie, dla nich wszystko jest obojętne. Natomiast ci, którzy maja korzenie ukraińskie, ci jakby zanurzają się całkowicie w kulturę ukraińską czy to w Kijowie, czy to na zachodzie Ukrainy. I widzę, że u pani jest podobnie.

– No, widzi pani – ja sama jestem rodowitą mieszkanką Donbasu. Takiej Ukrainy, jak na przykład centralna czy zachodnia, to nie mogę powiedzieć, że tam to było. Ale w tej wsi Krasnyj Kut, skąd pochodzę, gdzie mieszkaliśmy, gdzie nasi rodzice, dziadkowie i pradziadowie byli stamtąd, to ja zorganizowałam ten zespół ukraiński. I właśnie tam poznawaliśmy folklor – kolędy, szczodrówki; od tego zaczynaliśmy. To wie pani, na początku ludzie tego nie przyjmowali, a potem czekali na Boże Narodzenie, gdy te dzieci chodziły. Nas zapraszali: „Przyjdźcie, przyjdźcie, zakolędujcie!”. Ludzie chcieli to usłyszeć, chcieli zobaczyć. I dlatego mieliśmy ten zespół, ale my przyjeżdżaliśmy i do Kijowa, a potem też i wesnianek się nauczyliśmy i z tym zespołem przyjeżdżaliśmy tu. Dlatego tam odradzało się to co ukraińskie. Ale przyszła wojna i ci ludzie o pro-ukraińskich poglądach musieli wyjechać. I gdy przyjechaliśmy tu, to przede wszystkim myślałam: czym? czym ja mogę pomóc? I nie tyle pomóc, a odwdzięczyć się. I nie wiem, gdyby nie było tego zespołu, to nie wiem jak potoczyłyby się moje losy. Ja cała poświęcałam się temu i ten smutek, to wszystko co przeżyłam, co tam zostało i dzięki temu, że przyjechaliśmy tutaj, moja rodzina żyje. I gdy w tej wsi poszłam do pracy, przyjęli mnie, to ja w pierwszej kolejności zaczęłam organizować ten zespół.

– Jak pani dzieci zbierała?

– Jak dzieci? Ja do szkoły… mnie do szkoły przyjęto do pracy, więc zwróciłam się do nauczycielki, bo nie znaliśmy ludzi. I do tego ludzie… ja sądzę, że tez rodzice tych dzieci odnosili się do tych z Donbasu. Kim jest ta, co przyjechała? Nie wiadomo kto to? Ale ludzie zaufali mi i nauczycielka, Marija Konstantyniwna jakoś z zaufaniem się do tego odniosła, ona chodziła po klasach i mi rekomendowała, że to dziecko, to dziecko. Ja przecież nie znałam ludzi, więc i dzieci. Pierwszy występ zorganizowaliśmy od razu po dwóch tygodniach, przedstawiliśmy ukraiński wieczór panieński.

– Jak to wyglądało? Co to było, ten wieczór panieński?

– To był fragment wieczoru panieńskiego, to był obrzęd, jak dziewczyna żegna się z byciem panną i szykuje się do wesela. I gdy z dziećmi wystawiliśmy to na scenie we wsi Bobryk, to było super! To na takim poziomie i dzieci zaczęły przychodzić i uwierzyły. I to akurat trzy i pół roku jak te dzieci przyszły i są do dzisiaj. No a potem zaczęliśmy zgłębiać dalej i dalej, zaczęliśmy występować już i w Pyrohowie, ludzie powierzyli mi swoje dzieci, zaufali, dzieciom się spodobało. Powiem pani szczerze, że gdy przyszłam… te ubiory, które dzieci mają, to jest ubiór ze wsi Bobryk. Jest to strój etno.

– Widzę, że nie jest nowy, jest tradycyjny.

– Tradycyjny, to wszystko jest ze skrzyń! Babć! To już potem ludzie poprzynosili. To jest ze skrzyń, ale to ludzie nosili, a dzieci teraz noszą je z taką dumą! To, że mamy kostiumy – tak, to są stroje etno. Gdy tak spojrzeć, to ludzie maja uszyte nowe stroje, ale tym ceny nie ma. One są bezcenne. Te stroje są jak z obrazka, jak jechaliśmy na Węgry, to mówiłam – mówcie, że to rodzinne, bo inaczej z ministerstwa kultury potrzebna jest zgoda na te stroje. Ale to tak jest – to są rodzinne stroje, każdy od swojej babci poprzynosili, poznosili.

(-)

– Przewodniczący rady wiejskiej to jest człowiek, który kocha dzieci, który lubi ich twórczość i im pomaga. Te kolędy, szczodrówki – gdzie byśmy nie jechali! „Mykoła Hryhorowiczu, pojedziemy?” „Tak, pojedziemy!”. On nas wozi, my kolędujemy, szczodrujemy, zasiewamy ludziom. To dzięki temu, że on ma mikrobus, sadzamy dzieci i jedziemy. I to, co zbierzemy za kolędowanie, to dzieci maja pieniądze; dzieci za darmo jeżdżą. W tym roku byliśmy w Kołomyi, dzieci jeździły za darmo. Na Węgry jeździliśmy – za darmo. Dzięki przewodniczącemu rady wiejskiej Łytwynowi Mykole Hryhorowyczowi, dzięki wełykodymirowskiej OTH Boczkariowowi Anatolijowi Borysowyczowi i dzięki jeszcze jednemu człowiekowi, który szanuje naszą sztukę i naszą kulturę – Szebijko Roman Mychajłowycz. Pomaga nam, przyjeżdża i mówi: „Dzieci, mówiłem, że wam pomogę? Obowiązkowo pojedźcie, zobaczcie jak ludzie żyją, jaką mają kulturę, jak wypoczywają. Pojedźcie, ale i siebie pokażcie!” Tak że bardzo jesteśmy mu wdzięczni, dzieci bezpłatnie mieszkały, występowały, żywiły się, no i wycieczki – byliśmy na Węgrzech w ubiegłym roku. W tym – przyjechaliśmy do Polski, to też dzięki Szebijkowi Romanowi Mychajłowyczowi.

– Bo być bogatym to nie grzech, tylko trzeba umieć się dzielić i wtedy być mecenasem, tak jak pani mówi, bo tradycją jest choćby ród Tereszczenków z ubiegłego… poza-ubiegłego już wieku. Oni też byli bogaci, ale też sponsorowali taką działalność kulturalną i społeczną.

– My oczywiście jesteśmy mu bardzo wdzięczni, niech Bóg da mu zdrowie, że zwraca uwagę na dzieci. My mieliśmy festiwal, występowaliśmy, do niego zwracają się już pewni miejscowi też. On występuje i mówi: „Dzieci, ja będę się starał jak najwięcej dokładać, pomagać, bo my – dorośli – przed wami, dzieci, bardzo zawiniliśmy!”. To są jego słowa: „Bo my – dorośli – przed wami, dzieci, bardzo zawiniliśmy!”

– Bardzo mądrze!

– Tak! Ja wtedy to zapamiętałam i mówię mu… on do nas zawsze przyjeżdża, zawsze dzieciom wręcza koperty i daje wskazówki. Dzieci jadą: „Jedźcie, zobaczcie świat, zobaczcie Europę!”.

(-)

– Jak w takim skomputeryzowanym świecie ludzie odnajdują się w folklorze?

– Chce powiedzieć, że dzieci pracują… one i komputery mają, i telefony, ale nie ma takiego dnia, żeby dzieci nie przyszły na próbę. Nie-ma-takiego-dnia! To tylko wtedy, gdy przeszkodzi temperatura. A tak: próba? O której? O szóstej wieczorem. Wszystkie jak mróweczki poprzyjeżdżały rowerami. My uczymy się, śpiewamy, tańczymy; do nas przyjeżdżają fachowcy z Pyrohowa, po to, żebyśmy nie odstępowali od tradycji Kijowszczyzny. Kierunek właśnie Kijowszczyzny, a nie inne regiony Ukrainy. Przyjeżdżają więc do nas z przyjemnością, pomagają nam. My i u nich występujemy i poprzez dzieci niesiemy tę kulturę, która należała do ich pradziadków, prababć; ich przodków. I te dzieci obecnemu pokoleniu teraz to prezentują. Jak tańczyli, jakie wesnianki śpiewali, jak dożynki, potem na Iwana Kupała, nauczyliśmy się kupalskich pieśni i dzieci prezentują to z przyjemnością. Społeczność przyjmuje to z radością.

(-)

Po występie, całkiem wyczerpującym na moje oko, zapytałam uczestników:
– Jak tam, zmęczona jesteś bardzo?

– Nie!

– Nie???

– Nie!

– Lubisz śpiewać?

– Tak!

– A jaka jest twoja ulubiona piosenka?

– „Na petruszku kopała”, „Hrycia”, „Krywyj taneć” i wszystko.

– A lubisz przychodzić na próby? I nie ma tak, że posiedziałabyś sobie w domu, tam tak cieplutko, a tu – deszcz, chmury, ciemno, a trzeba iść na próbę…

– Nie!

– Lubisz?

– Tak!

– A ty?

– Lubię!

– Idziesz dlatego, że ci się podoba, czy może dlatego, że mama każe?

– Podoba mi się!

– A co najbardziej?

– Śpiewamy tu dużo piosenek, dowiadujemy się więcej.

– Czy dowiadujecie się więcej o kulturze w ogóle całego narodu ukraińskiego?

– Dowiadujemy się!

– To ciekawe?

-Tak! Ja lubię chodzić na próby, bo lubię śpiewać, podobają się mi nasze autentyczne stroje i piosenki. W ogóle, wszystko mi się podoba w naszym zespole.

– Widzę, że to jest bluzka lub soroczka wyszywana.

– Tak, to jest soroczka-wyszywanka.

– A na soroczce co jest?

– To jest „płachta”, a to spódnica. I jeszcze dodatkowo są korale, wstążka na głowie i dwa maki.

– I buciki obowiązkowo czerwone!

– Tak, wszyscy mamy. One bardzo pasują do naszych strojów.

(-)

Mam nadzieję, że spodobał się wam zespół „Promiń” z podkijowskiego Bobryka, a resztę znajdziecie w internecie. Ja tymczasem żegnam się z wami do jutra, spotkamy się o tej samej porze. Była z wami Jarosława Chrunik. Miłego wieczoru, drodzy słuchacze! (jch/apod)

02.09.2020 – godz. 10.50 (opis do dźwięku)

Wczoraj w greckokatolickiej cerkwi w Olsztynie młodzi parafianie prosili Boga o zdrowie i siły w nowym roku szkolnym. Na Donbasie dzieci poszły do szkoły w towarzystwie wybuchów i strzałów. Zanotowano tam ponad 800 przypadków naruszenie reżimu ciszy. W rocznicę wybuchu II wojny światowej uczczono pamięć Polaków, spoczywających w Bykowni pod Kijowem. Anna Walentynowicz – bohaterka dwóch narodów. Wystawa pod takim tytułem, o legendarnej działaczce Solidarności została otwarta w ukraińskiej stolicy. O tym opowiem już za chwilę w programie informacyjnym po ukraińsku. Dziś środa 2 września. Z wami jest Hanna Wasilewska. Dzień dobry.

(-)
Wczoraj w greckokatolickiej cerkwi w Olsztynie młodzi parafianie prosili Boga o zdrowie i siły w nowym roku szkolnym. Ojciec Iwan Hałuszka odprawił tradycyjne nabożeństwo na początek roku szkolnego, błogosławiąc dzieci, opiekunów i rodziców. W cerkwi widać było wyszywanki i słychać było dziecięcy śmiech. Rodzice prosili Boga o zdrowie i cierpliwość a dzieci o sukcesy i zwyczajną naukę w nowym roku szkolnym, w ławkach. Większość z obecnych to uczniowie międzyszkolnego punktu nauczania języka ukraińskiego i religii greckokatolickiej w Olsztynie. Obecnie jest ich około setki, ale rekrutacja do zerówki i klasy pierwszej nadal trwa. Podanie o udział w zajęciach można złożyć w Szkole Podstawowej numer 2 w Olsztynie przy ulicy Żołnierskiej 39.
(-)
Na Donbasie dzieci poszły do szkoły w towarzystwie wybuchów i strzałów. Zanotowano tam ponad 800 przypadków naruszenie reżimu ciszy. W ciągu miesiąca od momentu ogłoszenia ogólnego wstrzymania ognia na Donbasie, specjalna misja OBWE zanotowała 829 przypadków naruszenia reżimu zawieszenia ognia. Informacje podano w sprawozdaniu misji, które we wtorek cytuje portal „Ukraińska prawda”. Dane z raportu OBWE dotyczą okresu od 27 lipca do 30 sierpnia. Uściślając, misja odnotowała 148 wybuchów w obwodach donieckim i ługańskimi, dwa niezabezpieczone pociski, 12 rakiet świetlnych, 667 serii i osobnych wystrzałów. Tylko z 28 na 29 sierpnia misja odnotowała 42 naruszenia reżimu zawieszenia ognia. Ugoda „o nowym i ogólnym zawieszeniu ognia” między ukraińskimi wojskami a prorosyjskimi separatystami na Donbasie zaczęła obowiązywać 27 lipca. Uczestnicy rozmów Ukrainy, Rosji i OBWE ustalili ją w ramach tzw. zwyczajnej grupy kontraktowej 22 lipca.
(-)
W Polsce 1 września to nie tylko początek nowego roku szkolnego, ale ważna data historyczna. Wczoraj minęło 81 lat od początku II wojny światowej. Pierwszego dnia jesieni 1939 roku nazistowskie Niemcy napadli na Polskę wywołując tym sposobem najkrwawszy konflikt w historii ludzkości. Uroczystości z okazji 81 rocznicy początku II wojny światowej odbyły się w całej Polsce. Między innymi w Gdańsku w uroczystościach udział wziął konsul Ukrainy w Gdańsku Lew Zacharczyszyn. Ceremonia złożenia kwiatów odbyła się na Westerplatte w Gdańsku. Wcześnie rano 1 września 1939 roku Niemcy zbombardowali Wieluń. Kilka minut później, wojska nazistowskie napadły półwysep Westerplatte. Tam siły zbrojne broniły się od 1 do 7 września. 12 września, sojusznik faszystowskich Niemiec, Związek Radziecki rozpoczął okupację wschodnich ziem Polski.
(-)
Anna Walentynowicz – bohaterka dwóch narodów. Wystawa pod takim tytułem, o legendarnej działaczce Solidarności została otwarta w ukraińskiej stolicy. Można ją obejrzeć na Majdanie Niepodległości, gdzie Ukraińcy 5 lat temu walczyli o swoją wolność i demokrację. O szczegółach z Kijowa Paweł Buszko

[korespondencja w języku polskim]

W rocznicę wybuchu II wojny światowej uczczono pamięć Polaków, spoczywających w Bykowni pod Kijowem. Na Polskim Cmentarzu Wojennym, przy pomniku ofiar z tak zwanej ukraińskiej listy katyńskiej, znicze zapalili polscy dyplomaci i wojskowi. O szczegółach z Kijowa Paweł Buszko:

[korespondencja w języku polskim]

Tym kończymy nasz program. Świeże informacje po ukraińsku usłyszycie tu jutro o 10:50. Program przygotowała i poprowadziła Hanna Wasilewska. Wszystkiego dobrego. (dw/bsc)

01.09.2020 – godz. 18.10 (opis do dźwięku)

Dzień dobry, drodzy słuchacze! Witam was we wtorek, 1 września, w programie „Z dnia nadzień”; przed mikrofonem – Jarosława Chrunik. Dzień po dniu upływał sobie i niepostrzeżenie lato minęło, dzisiaj dzieci wróciły do szkół. Większość z nich tęskniła już za szkołą, za koleżankami, kolegami, a nawet – nauczycielami. Miejmy nadzieję, że rozpoczynający się rok szkolny będzie szczęśliwy i przyniesie uczniom wiele sukcesów. Tego im życzymy. Tak się złożyło, że i my tak jakby trochę powrócimy do szkoły, a dokładniej – do utwory Iwana Franki „Pogrzeb”.

(-)

IwanFranko – ukraiński poeta i pisarz, slawista, tłumacz, działacz społeczny i polityczny; obok Tarasa Szewczenki i Łesi Ukrainki uważany jest za jednego z najwybitniejszych przedstawicieli ukraińskiej literatury. Może niewielu z was wie, że Iwan Franko ściśle związany był z literatura i środowiskiem polskim. Od wczesnej młodości utrzymywał bliskie stosunki osobiste z przedstawicielami kultury polskiej. Korespondował z Elizą Orzeszkową, przez szereg lat przyjaźnił się z Janem Kasprowiczem, kilkakrotnie wypowiadał się w druku o Henryku Sienkiewiczu. Po raz pierwszy w krytyce literackiej potraktował w sposób właściwy problem chłopski w twórczości Marii Konopnickiej i Bolesława Prusa. Zajmował się też problemami polskiego pozytywizmu. Jedną z najciekawszych prac Franki na temat współczesnej literatury polskiej była jego recenzja Placówki Prusa. Z punktu widzenia tematyki chłopskiej oceniał również poezję Kasprowicza. Jako historyk literatury poświęcił wiele uwagi polskiej poezji średniowiecznej, literaturze XVI i XVII wieków, twórczości Seweryna Goszczyńskiego, Józefa Bohdana Zaleskiego, Mickiewicza, Słowackiego i Krasińskiego. Twórczość Franki nie należy do najłatwiejszych, ale warto ją poznać. Niestety, nie mamy dalszej części „Eneidy” Iwana Kotlarewskiego, a szkoda – więc od dzisiaj będziemy słuchali fragmentów poematu innego Iwana – Franki – „Pogrzeb”, ale niech was nie lęka tytuł. Co to jest za utwór? Niech posłuży za wyjaśnienie wstęp samego Iwana Franki, który postaram się przeczytać tak, jak autor napisał:

 

„Legenda o wielkim grzeszniku, który nawraca się na właściwą drogę po wizji swego własnego pogrzebu, spotykany jest często w żywotach świętych, ale przypięła się w Hiszpanii do opowiadań o grzesznym życiu Don Juana de Tenorio. Może ktoś mi zarzuci, że pozbawiłem tę legendę motywów ascetyczno-religijnych i przeniosłem ją na grunt czysto świecki, – ale i to w znacznej mierze zrobiono już w opowiadaniu o Don Juanie. Na tej starej osnowie spróbowałem wytkać nowe wzory. Nasz czas wielkich antagonizmów klasowych i narodowych ma o wiele bardziej odmienne pojęcie o wielkim grzeszniku, niż czas Filipa II i Torquemady. W tym jednym punkcie pozwoliłem sobie trochę zmodernizować starą legendę, pozostawiając zresztą jej osnowę niezmienioną ze wszystkimi jej alegoriami i symbolami. Może spotka mnie zarzut, że wszystko tu jest zbyt mroczne i nieumotywowane. Cóż, taki zarzut będzie po trosze słuszny i usprawiedliwiony, jednak sądzę, że wgłębiwszy się trochę i przeczytawszy poemat po raz drugi, każdy zobaczy, że nie tak bardzo jest on mroczny. Zresztą, jeśli komuś to niemiłe, to niech nie czyta”.
Do tej grupy, która nie powinna czytać poematu Iwana Franki nie chcemy się zaliczać, chcemy poznać ten utwór, z tą tylko różnicą, że rzeczywiście nie będziemy czytać, tylko słuchać. Spróbujcie sobie wyobrazić to wszystko, co opisuje autor:

(-) Fragment poematu

Mam nadzieję, że będziecie czekać na kolejny fragment poematu „Pogrzeb” Iwana Franki.
Teraz posłuchamy, jak przebiegło spotkanie byłych werchratczan i ich potomków, którzy po raz drugi spotkali się w piątek w sali parafialnej w Olsztynie. W ubiegłym roku postanowili, że co roku w dniu Zaśnięcia NMP będą organizować takie spotkania zaraz po liturgii. W ubiegłym roku spotkanie było bardzo udane, odwiedziłam ich też w piątek, żeby sprawdzić, czy i w tym roku jest tak samo:

– Dzień dobry! Jak tam werchratczanie na spotkaniu?

– Bardzo marnie, słabiutko, mało ludzi przyjechało z Bartoszyc. W ogóle Bartoszyce nie przyjechały! Przyjechało tylko małżeństwo z Wojciech. A tak – tylko olsztyniacy są.

– Dlatego, że w Bartoszycach jest koronawirus.

– Tak, tak, tak. I bali się nam go przywieźć. I my go nie chcemy.

– Ale tak w ogóle, widzę, że wcale nie jest mało osób!

– Nawet nie wiem, ale jestem zadowolona, że i tyle przyszło. Jest mi bardzo miło.

To była Helena Kostyszyn, główna inicjatorka i organizatorka spotkań, która jeszcze dzisiaj będzie miała głos w naszej audycji, ale najpierw zapytałam potomka mieszkańca Werchraty, Jarosława Bzdela, czy bywa na ziemiach przodków:
– Już dawno nie byłem. Tata pochodził z tamtych terenów, to interesująco było zobaczyć, jak ojciec mieszkał. To nawet dotarliśmy, bo tam są przysiółki, dotarliśmy do tego miejsca, gdzie ojciec się urodził. Tak ze trzy razy byłem w Werchracie.

– Przyjemnie jest wracać na tamte ziemie?

– No, tak! Ojciec jest z tamtych terenów, dlatego jest bardzo miło.

Dla potomków mieszkańców Werchraty to jest ciekawe, ale nowe, natomiast ci, którzy opuszczali wieś, maja wiele wspomnień. Jedna z takich osób jest pan Jan Smut, którego wiele osób zna jako jednego z głównych budowniczych olsztyńskiej cerkwi. Zapytałam pana Jana, kiedy ostatnio był w Werchracie:
– Ostatnio byłem w ubiegłym roku. Wrażenia jak zawsze – bardzo dobre, dobrze się tam czuję. Może kilka słów powiem o Werchracie. Wieś Werchrata; skąd pochodzi ta nazwa? Nazwa pochodzi od tego, że po jednej stronie i po drugiej stronie były wierchy, a po środku płynie rzeka Rata, o takiej nazwie. I dlatego to jest Werchrata. Chociaż jest taka legenda, że tam źródło wybiło takie, że było powyżej domów. Ale tam nie było domów, to była tylko legenda, że niby powyżej tych domów, ale ta nazwa stąd nie pochodzi, ta pierwsza wersja jest prawdziwa.

– A może kiedyś powódź taka wielka była?

– Powódź? No, nie słyszałem. Tam zawsze na wiosnę, gdy śnieg się topił, to była taka powódź, ale to płynęła łąkami i nie było żadnego uszkodzenia, bo te budynki były trochę na wzniesieniu. Chcę powiedzieć, że Werchrata, tak jak ja pamiętam, miała trzynaście przysiółków. To co pamiętam. W apogeum liczyła 4800 mieszkańców. No, była czytelnia, była cerkiew. Stara cerkiew została rozebrana w trzydziestym ósmym roku, natomiast nowa cerkiew została zbudowana w 1910 roku; była poświęcona.

– To była cerkiew Zaśnięcia NMP?

– Nie, to była cerkiew św. Jura, potem z kopułą. A Bogurodzicy to była w Buczynie i w Monasterzu. W Monasterzu nie wiem pod jakim wezwaniem. Ale co jeszcze chcę powiedzieć o Werchracie. Rozwijało się życie kulturalne, nawet była kasa zapomogowo-pożyczkowa. Mój tata był kasjerem. Wiem, jak chodziłem do szkoły podstawowej, jak mnie egzaminował: „A jak się procenty liczy”? On już wiedział, a miał tylko cztery klasy szkoły podstawowej. No, to było popularne.

– Ale to oznacza, że ta społeczność wtedy była już zorganizowana!

– Była zorganizowana i były składki – kto chciał należeć do kasy, to musiał wpłacić do kasy pewną kwotę i tak jak wiem, to moi rodzice w trzydziestym bodajże szóstym roku, czy w siódmym, dokładnie nie wiem, wzięli pożyczki 2400 złotych. A to była wartość 24 krów. I niech sobie pani wyobrazi, że oni w ciągu dwóch i pół roku to spłacili. Z gospodarstwa tak pięć-sześć hektarów. No, potem mieli już więcej, kupowali ziemię i las. A za pół roku wybuchła ta wojna w trzydziestym dziewiątym roku i ci, którzy wzięli pożyczkę, to skorzystali, bo nie zwracali, bo zmieniły się pieniądze.

– A pan jako dziecko, co najbardziej pamięta z Werchraty?

– O, wie pani, wiele-wiele takich rzeczy; jak nas chcieli wywieźć na Ukrainę, a my uciekaliśmy do lasu, do innych przysiółków, chowaliśmy się. Opowiem pani takie wydarzenie: wygoniłem paść krowy, miałem dziesięć lat. Przyganiam krowy, w domu… wchodzę do mieszkania – nikogo nie ma. Zajrzałem do stajni – konia nie ma. Wyszedłem poza obejście, patrzę – są polscy żołnierze, wywożą na Ukrainę. Co robić? Myślę, że jak będę te krowy mieć w oborze, to je zabiorą. Wygoniłem je na pastwisko. Pasłem te krowy cały dzień i nie wiem co się dzieje zresztą. A rodzina składała się z sześciu osób. Myślę – a co zrobić wieczorem? A był taki sołtys, nazywał się Jakubowski, u niego był sztab. I ja zagoniłem te dwie swoje krowy do stajni Jakubowskiego. A na wieczór poszedłem do sąsiada; widzę, że u sąsiada się świeci. „Co chcesz?” „Chce przenocować”. No to pościelili mi koło pieca tam na ławce, ale nie mogłem zasnąć. Przyszedł sąsiad: „Wiecie, – mówi, -Kozubalko, Dymitra Smuta zabrali i zawieźli do Horyńca! Złapali go w stodole u Jakubowskiego”. Myślę sobie – to już mego taty nie ma! Następnego dnia gospodyni wydoiła te krowy i ja dalej je wygoniłem na pastwisko, cały dzień pasłem te krowy, a na wieczór to wojsko już opuściło Werchratę i wszyscy wrócili do domu. Jaka była sytuacja? Wszystko było zrabowane; mieliśmy zakopane w dwóch miejscach taką lepszą odzież, to znaleźli, bo drutami szukali. Pod drewnem… sterta drewna była, to to drewno odciągnęli i wykopali ten kuferek z odzieżą. Potem chodzili po Werchracie i chustki mamy sobie pozawiązywali jako apaszki. Gdy wróciliśmy, to nic nie było. Mama położyła mnie spać i mówi: „A czym ja ciebie przykryję?”. Poszła do komory, wzięła worek… całe szczęście, że te worki zawsze na jesień były prane. Przykryła mnie workiem. No, taka była sytuacja.

– I tata już nie wrócił?

– A tata w nocy uciekł i wrócił do wsi. To było jedno wydarzenie, a takich było kilka, wie pani, takich tragicznych spraw.

– To ja sobie wyobrażam, jak pan jako małe, dziesięcioletnie dziecko – ile pan łez wtedy przelał, czekając i nie wiedząc, co będzie dalej.

– Wie pani, ja nabawiłem się takiego stresu i ten stres mnie przez długie lata trzymał. Przez to, że miałem to życie,jako małe dziecko, straszne.

– To trudno pamiętać Werchratę z jakichś przyjemnych wydarzeń, bo najwięcej jakoś wryły się w pamięć te tragiczne.

– Tak, ale pamiętam trochę okupację niemiecką. W Werchracie… bo u nas była zbudowana duża czytelnia, były koncerty i ja już tam biegałem na te koncerty, to mi się strasznie podobało. A cerkiew największa na Roztoczu to jest w Werchracie. Miała wspaniały ikonostas i ja zawsze, gdy poszedłem do cerkwi, to patrzyłem na ten ikonostas, na nic więcej. To był mój konik i tu w Olsztynie…

– Ja tak właśnie pomyślałam, że gdy budował pan cerkiew w Olsztynie, to myślał o tamtym ikonostasie.

– Tak, tak, tak, właśnie! Bo on był cały rzeźbiony. No i taki był wypadek: mama (ta Ola, która teraz prowadzi, miała chyba ze dwa latka, może trzy) mówi: „Idziesz do cerkwi, to weź Olę”. Ja mówię: „Nie wezmę!”. „No, jak? Ja tak ładnie ją ubrałam; no weź ją!”. Wziąłem ją. Wchodzę do cerkwi, pełno ludzi; a tam się zawsze zbierało jakichś 400-500 osób. Postawiłem ją na środku i mówię: „Tutaj stój!”. A ja poszedłem do ikonostasu, żeby tam sobie popatrzeć. Ale ludzie przede mną byli wyżsi i nic nie widziałem. Po liturgii tak się zapatrzyłem, że potem sobie przypomniałem, że miałem siostrę! A gdzie ta moja siostra jest? Patrzę – nikogo, ani jednej osoby nie ma w cerkwi, tylko na środku moja siostrzyczka stoi. Ucieszyłem się, że jednak ona jest!

– A nie płakała?

– Nie płakała. Tylko powiedziała, że więcej ze mną nie pójdzie.
A teraz posłuchajmy, jak ta sama historia wygląda oczyma głównej jej bohaterki, Oli:

– A ja to pamiętam tak: on idzie do cerkwi, a mama mówi: „Janku, zaczekaj, ja Ole ubiorę i zabierzesz ja do cerkwi. A on spojrzał na mnie, ja taka mała i mówi: „Nie będę jej brał!”. „Ale ja ją ładnie ubiorę!”. Myślę sobie, jak ta mama mnie ubierze? No, on stoi, czeka. Mama mi takie piękne kokardy wywiązała; nie pamiętam jaki to był kolor, ale wiem, że bardzo ładnie mi to pasowało. No i dobrze, idziemy. Idziemy przez rzeczkę, przechodzimy i on tup-tup, po kamieniach i przeszedł. A ja nie mogę przejść. I znowu go proszę: ”Janku, weź, poczekaj!”. No i zaprowadził mnie do cerkwi, postawił, a ludzi – pełna cerkiew! Postawił mnie na środku; ludzie duzi, tak że widziałam tylko nogi. Nic więcej,. A on poszedł do przodu. I nie ma go, i nie ma, i to tak długo było, i nogi mnie bolały… ja to pamiętam, jak mnie nogi bolały! A denerwowałam się, gdzie on jest? – że mnie zostawił! Ludzie wychodzą, a jego nie ma! Tak się przestraszyłam, że mnie zostawił. A pod koniec wyszedł, wziął mnie za rękę i zaprowadził do domu. Co pamiętam z tej cerkwi? Nogi! Nogi ludzi pamiętam i nic więcej! I takiego mam brata!

– …którego kochasz najbardziej w świecie.

– Żebyś wiedziała! Tak, to jest kochany braciszek!

(-)

I tak to emocje z czasów dzieciństwa teraz wywołują uśmiech na twarzach bohaterów tej zabawnej historyjki. Mam nadzieję, że was też zostawię z uśmiechem na twarzy, bo nasz czas antenowy dobiega końca i trzeba już się pożegnać. Program przygotowała i przedstawiła Jarosława Chrunik. Do usłyszenia jutro o tej samej porze! Życzę wam miłego wieczoru i pogodnego nastroju, drodzy słuchacze! (jch/bsc)

01.09.2020 – godz. 10.50 (opis do dźwięku)

Dzisiaj w polskich szkołach rozpoczął się rok szkolny. Po miesiącach nauczania na odległość i wakacjach, uczniowie wrócili do ławek tradycyjnie, tak jak przed pandemią, ale z ograniczeniami sanitarnymi. Czego oczekiwać w tym roku szkolnym zapytałam nauczycielkę języka ukraińskiego w Olsztynie Mirosławę Czetyrbę-Piszczako. Dziś jest wtorek 1 września. Z wami jest Hanna Wasilewska. Dzień dobry.
(-)
Dzisiaj w polskich szkołach rozpoczął się rok szkolny. Po miesiącach nauczania na odległość i wakacjach, uczniowie wrócili do ławek tradycyjnie, tak jak przed pandemią, ale z ograniczeniami sanitarnymi. Po opracowaniu odpowiednich zasad bezpieczeństwa, odpowiednio do tych przygotowanych przez Ministerstwo Edukacji Narodowej, stacja epidemiologiczna, dyrektorzy i samorząd rzygotowali szkoły do bezpiecznego powrotu uczniów. Zgodnie z normami sanitarnymi Ministerstwa Zdrowia przygotowane zostały olsztyńskie szkoły, między innymi Szkoła Podstawowa numer 2 – mówi nauczycielka języka ukraińskiego w olsztyńskim punkcie nauczania Mirosława Czetyrba-Piszczako:
Robimy wszystko, żeby chronić zdrowie dzieci – mówi nauczycielka:
Co jest najważniejsze dla szkoły teraz, to chronić zdrowie dzieci i nie straszyć rodziców. To nasze zadania.

-W jaki sposób będzie to realizowane?

Są takie zasady reżimu sanitarnego, których będą musieli przestrzegać i dzieci, i rodzice. Myślę, że ten pierwszy tydzień będzie i dla dzieci i dla rodziców ciężki, ale myślę, że sobie poradzimy. Będziemy robili wszystko, żeby w szkole były one bezpieczne.

Nauczycielka Mirosława Czetyrba-Piszcza jest mamą ósmoklasisty. Przyznaje się, że przygotowując dziecko do szkoły najbardziej obawia się właśnie o jego zdrowie. Natomiast jako nauczyciel nie ma prawa do strachu i zrobi wszystko, żeby bronić uczniów przed zachorowaniem.
-Nie chciałabym, żeby dziecko zachorowało, tym bardziej, że moje dziecko ma i tak cięższą sytuację ze zdrowiem i potrzebuje większego zabezpieczenia i oczywiście dla mnie to bardzo ciężka sytuacja. Muszę powiedzieć, że brałam pod uwagę nawet to, żeby dziecka nie puszczać do szkoły. Natomiast jako nauczyciel, ja po prostu nie biorę pod uwagę bać się czego. Moje zadanie to zrobić wszystko, żeby dzieci były bezpieczne. Są pewne zasady, do których dostosujemy się, będziemy robić wszystko, żeby było bezpiecznie. Nie mam prawa bać się z zawodowego punktu widzenia, i tym bardziej jakby pokazywać tego dzieciom. Przygotowaliśmy się jak mogliśmy, w miarę możliwości, żeby było w szkole bezpiecznie.

Doświadczenie nauki na odległość pokazało, że tradycyjna nauka w szkole jest efektywniejsza, a powrót do ławek jest skrajnie potrzebny, przekonana jest Mirosława Czetyrba-Piszczako:
-W ciągu ostatnich kilku miesięcy pracowaliśmy online. Nie mieliśmy kontaktu z naszymi uczniami i oni nie mieli także kontaktu ze sobą. I mam takie wnioski, że nic nie może zastąpić takiego żywego kontaktu z nauczycielem, chociaż tych lekcji było wiele i materiału, ale dziecko ma ograniczone takie przyswajanie tego wszystkiego. Potrzebny jest nauczyciel, żeby wyjaśnić niektóre partie materiału, to jedno, a z drugiej strony im bardzo ciężko funkcjonować bez takiego zespołu w klasie, to jest im bardzo potrzebne. Mój Wiktor jest już w 8 klasie, przed nim egzamin. Dla niego będzie to ciężki rok. Nie chciałabym go gdzieś izolować od grupy, bo wiem, że on czeka na powrót do szkoły i dlatego uważam, że trzeba wracać do szkoły po prostu.

Rodzice też stęsknili się za dziecięcymi koncertami i spotkaniami integracyjnymi, bo szkoła to nie tylko lekcje – dodaje pani Mirosława:

-Muszę powiedzieć, że mam od rodziców telefony, a kiedy nasze dzieci zaczną śpiewać, a kiedy będą spotkania; oni bardo czekają. Szkoła to nie tylko takie lekcje, ale to jeszcze wiele pozalekcyjnych zajęć, których chcą dzieci.
W tym roku międzyszkolny punkt nauczania języka ukraińskiego w Olsztynie, tradycyjnie rozpoczyna pracę w Szkole Podstawowej numer 2 przy ulicy Żołnierskiej 39. Rekrutacja uczniów do zerówki i pierwszej klasy potrwa do końca września:
-W zeszłym roku mieliśmy ponad 90, myślę że ta liczba nie zmieni się, póki co trwa jeszcze rekrutacja do zerówki; mamy praktycznie dzieci we wszystkich klasach od zerówki do klasy ósmej.
W cerkwi greckokatolickiej w Olsztynie dziś odbędzie się modlitwa za udany rok szkolny. Początek o 18:00.
(-)
Na Białorusi dzieci także poszły do szkół, natomiast tamtym nauczycielom trudno zazdrościć. Z powodu sprzeciwu wobec obecnej włazy, wielu z nich straciło pracę. Wczoraj białoruska służba graniczna nie wpuściła do kraju zwierzchnika białoruskich katolików. Arcybiskup Tadeusz Kondrusiewicz miał zamiar wjechać do ojczyzny przez polsko-białoruskie przejście Kuźnica Białostocka – Bruzgi w pobliżu Grodna.
Władimir Putin mocno zaszkodził Aleksandrowi Łukaszence – zauważył w rozmowie z radiem Echo Moskwy rosyjski i ukraiński dziennikarz Matwiej Ganapolski. W jego ocenie, prezydent Rosji potwierdzając, że jest gotów wysłać na Białoruś oddziały interwencyjne postawił białoruskiego przywódcę w sytuacji „zdrajcy własnego narodu”. Na Białorusi od 9 sierpnia trwają antyrządowe protesty, tłumione przez milicję i OMON.

(-)
Tym kończymy nasz program. Dziękuję za uwagę i zapraszam do radioodbiorników jutro o 10:50. Z wami była Hanna Wasilewska. Przyjemnego dnia. (dw/apod)

 

Przeczytaj poprzedni wpis:
Terytorialsi objęli Żołnierską Pamięcią mogiłę w Białutach

Terytorialsi z 4. Warmińsko-Mazurskiej Brygady Obrony Terytorialnej objęli Żołnierską Pamięcią mogiłę w Białutach w gminie Iłowo-Osada. Spoczywają w niej szczątki poległych polskich żołnierzy w bitwie obronnej...

Zamknij
RadioOlsztynTV