Sąd oddalił pozew Teresy i Wojciecha Samulowskich. Paweł Kot miał prawo zarejestrować i wydawać tytuł „Gazeta Gietrzwałdzka”
Sędzia Olga Rybus ogłasza wyrok, fot. A.Socha
Sąd Okręgowy w Olsztynie oddalił pozew Teresy i Wojciecha Samulowskich przeciwko Pawłowi Kotowi o ustalenie prawa do używania tytułu „Gazeta Gietrzwałdzka”. Wyrok nie jest prawomocny.
Na ogłoszeniu wyroku w piątek 19 maja nie był obecny Paweł Kot, natomiast Teresa i Wojciech Samulowski odmówili komentarza.
Wnieśli oni o zakazanie Pawłowi Kotowi wydawania miesięcznika „Gazeta Gietrzwałdzka” i przyznanie im tego prawa, jak również o zasądzenie kwoty 1 tys. zł na ich rzecz i kwoty 10 tys złotych na rzecz „Arki”.
W uzasadnieniu pozwu Samulowscy wskazali, iż „Gazeta Gietrzwałdzka” jest wydawana przez nich od kilkudziesięciu lat. Zarówno powstanie gazety i jej wydawanie było dokonywane ich staraniem, to oni się tym zajmowali. W pewnym okresie był nim Wojciech Samulowski, pomysłodawca i inicjator wydawania tej gazety, później zajmowała się tym Teresa Samulowska, która od 2004 roku była jej redaktorem naczelnym. Powodowie wskazali że gazeta powstawała staraniem wielu mieszkańców gminy zaś pozwany bezprawnie przejął w 2016 roku prawo do wydawania tej gazety, zarejestrował ją na swoje nazwisko nie mając do tego żadnych praw, naruszając tym prawa powodów.
Stan faktyczny w ocenie sędzi Olgi Rybus był bezsporny.
Ale to nie oznacza, że państwo macie prawo do tytułu Gazeta Gietrzwałdzka jako osoby fizyczne. Zasadnicze znaczenie miało ustalenie, kto jest wydawcą gazety, bowiem zgodnie z przepisami prawa autorskiego domniemywa się, że to wydawcy przysługuje prawo do tytułu. Materiał dowodowy nie pozwolił na uznanie, że państwo jesteście wydawcami tej gazety. Bez wątpienia to Pan, będąc jeszcze wójtem gminy Gietrzwałd i występując w tej roli, był inicjatorem i pomysłodawcą tej gazety, Pani dołączyła jako redaktor naczelna od 2004 roku, wcześniej brała Pani udział w pracach zespołu. Ale również to nie pozwala na uznanie, że to Państwo byli wydawcami
– stwierdziła w uzasadnieniu wyroku sędzia Olga Rybus.
Sąd ustalił, że organizowaniem procesu wydawniczego zajmował się przez ostatnie lata Gminny Ośrodek Kultury w Gietrzwałdzie.
To tam gazeta była drukowana, składana, tam wpływały zamówienia na prenumeratę, pracownicy GOK brali udział w kolportowaniu tej gazety, faktury były wystawiane na GOK, również pieniądze pochodzące ze sprzedaży tej gazety wpływały do GOKu. Staraniem ówczesnego dyrektora GOKu została zakupiona maszyna, której głównym celem, chociaż nie tylko, był druk tej gazety. Zajmowali się tym pracownicy GOK, którzy nawet mieli to wpisane do zakresu czynności. W ocenie sądu to GOK może być co najwyżej uznany za wydawcę gazety w ostatnich latach, natomiast nie zostało wykazane abyście Państwo tej definicji wydawcy sprostali. Reasumując, Państwo ponieśli olbrzymi wysiłek w wydawaniu tej gazety i choć zachowanie Pana pozwanego może być oceniane różnie, to jednak przez zaniedbanie pewnych czynności przez Państwa i stan faktyczny, który zaistniał w tej sprawie, uniemożliwił uwzględnienie powództwo
– powiedziała sędzia Olga Rybus.
Sąd zasądził na rzecz powoda koszty zastępstwo procesowego w kwocie 4337 złotych.
Przypomnijmy, iż zarejestrowanie w 2016 roku tytułu „Gazeta Gietrzwałdzka” i wydawanie go przez Pawła Kota stało się jednym z powodów ogłoszenia referendum w sprawie odwołania wójta Gietrzwałdu. Wójt Marcin Sieczkowski został odwołany 23 kwietnia, obecnie obowiązki wójta pełni Radosław Nojman. Nowe wybory odbędą się latem.
Adam Socha
