Strona główna Radio Olsztyn
Posłuchaj
Pogoda
Olsztyn
DZIŚ: 7 °C pogoda dziś
JUTRO: 10 °C pogoda jutro
Logowanie
 

Forrest Gump

To już zdecydowanie ostatni wakacyjno-filmowo-muzyczny felieton. Wiem to nie jest film o muzyce, to jest film o Ameryce o którym często się mówi, pisze, chętnie wraca, po prostu jest to świetne, oscarowe kino z genialnym Tomem Hanksem i rewelacyjną muzyką rockową z lat 60. w roli niemal głównej.

Wtedy ukazało się tyle niezwykłych płyt, że aż trudno było przesłuchać wszystko to co się pojawiło na rynku tylko w samej Ameryce: Doorsi, Beach Boys, Jefferson Airplane, Byrds, Bob Dylan, Joan Baez, Jimi Hendrix, Siomon and Garfunkel, Aretha Franklin, Creedence Clearwater Revival, Scott McKenzie i jego ponadczasowy przebój „San Francisco”, to wszystko brzmi i to jak, w filmie „Forrest Gump” Roberta Zemeckisa z 1994 roku. Z „Forrestem” nigdy nie miałem problemu, bo ta uniwersalna opowieść o miłości, oddaniu, zaufaniu, przyjaźni, zmieniających się czasach jest tak dobra i świetnie zrealizowana, zagrana przez wspomnianego już Toma Hanksa, a także Robin Wright, Sally Field, Garego Sinise, stała się filmem dla wielu pokoleń.

Po pierwsze jest to film dla Amerykanów i wszystkich zakochanych w tej fajnej Ameryce, zmieniającej się, kwitnącej z kwiatami we włosach i wywierającej od czasu do czasu pozytywny wpływ na resztę świata. Lata 60. były oczywiście, mam na myśli kulturę popularną i kontrkulturę naznaczone naiwnością, związaną z młodością amerykańskiego społeczeństwa z pokoleniem buntu przeciwko zastanym wartościom, niekonieczne godnymi pogardy, kontestowanymi przez hippisów i ich wyznawców. Czas zmian Ameryki i reszty świata tak inteligentnie pokazany w filmie Zemeckisa, zdecydowanie minął, ale Presley, Lennon, Kennedy żyją w naszej świadomości jako symbole tamtych czasów, które są dla nas ówczesnych młodych, obyczajowo-muzycznym rajem.

Tak oczywiście, niektóre piosenki zdecydowanie się zestarzały, niektóre pomysły na życie kompletnie straciły swój blask, niektórzy idole okazali się być zwykłymi krętaczami i naciągaczami, bo chodziło im wyłącznie o tani poklask i o korzyści płynące z tego, że jest się przez chwilę sławnym. Bo prawie zawsze chodzi o władzę, pieniądze, uznanie i jakąś formę odwzajemnionej miłości. Ale dzięki temu pokoleniu buntowników świat się trochę zmienił, może nawet na lepsze, chociaż nie jestem tego pewien, dla mnie najważniejszy jest los prostaczka z głębokiego amerykańskiego południa, który potrafi spojrzeć na otaczającą go rzeczywistość we właściwy sposób – dostrzec dobro i miłość wokół siebie i odwzajemnić się, nie ratować otoczenie, bo chyba jest już na to zbyt późno ale po prostu godnie żyć w zgodzie nie tylko z samym sobą.

I to jest prawdziwe przesłanie „Forresta Gumpa”, a nie mętnawa filozofia osnuta wokół pudełka czekoladek. Bo przecież wiadomo co znajdziemy w opakowaniu z czekoladkami – coś słodkiego i tyle i już. To wszystko.

Dobrych wakacji

Kinoman

Przeczytaj poprzedni wpis:
„Pan Gowin testował cierpliwość prezesa Kaczyńskiego, aż się doigrał”

Dymisja wicepremiera Jarosława Gowina była tematem dyskusji w Porannych Pytaniach Radia Olsztyn. Na naszej antenie spotkali się posłowie Jerzy Małecki z Prawa i Sprawiedliwości oraz Marcin...

Zamknij
RadioOlsztynTV